Porwana. Porwana Tom 3 - Rudak Karolina - ebook

Porwana. Porwana Tom 3 ebook

Rudak Karolina

4,6

Opis

Czy każda historia musi mieć szczęśliwe zakończenie?

Po powrocie do domu Cassandra Donne stara się odnaleźć dawną iskierkę życia. Spokojem nie cieszy się jednak długo. Otrzymuje bowiem wiadomość od jednego z oprawców na temat jej brata, który kilka miesięcy wcześniej wyjechał do Stanów Zjednoczonych.

Wkrótce przy jej boku pojawia się Alex. Wiele spędzonych razem na szczerych rozmowach dni mocno zacieśnia ich relację, chociaż i to zaufanie zostanie poddane próbie. Przez jeden z nieświadomych błędów Krycek sprowadza na siebie i na Cassie mafijne problemy. Nawet i dobrze dopracowany spisek bliźniaków w przyszłości okaże się porażką, a to wszystko wykorzysta Koszmar – wprowadzi zamęt i zabierze Alexowi osobę, która w pewnym momencie stała się dla niego najważniejsza.

Przeprawa przez Morze Bałtyckie wprost do zimnej Norwegii może wzbudzić w Cassie wszystkie demony smutku i złości na tego, który nie wysłuchał jej próśb. Czy pomimo bezsilności wobec swojego Koszmaru zobaczy ostatnie światełko w tunelu?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 334

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (5 ocen)
4
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Re­dak­cja: Ro­bert Ci­chow­las
Ko­rekta: Bar­bara Wrona (tekst­na­nowo.pl)
Pro­jekt okładki: To­masz Bier­nat
Skład i ła­ma­nie: Ma­rek Jad­czak
Co­py­ri­ght by Ka­ro­lina Ru­dak 2023
Co­py­ri­ght for the Po­lish Edi­tion by Wy­daw­nic­two Nocą War­szawa 2023
ISBN 978-83-969277-3-6
WY­DAW­NIC­TWO NOCĄ ul. Fi­li­piny Pła­sko­wic­kiej 46/89 02-778 War­szawa NIP: 9512496374www.wy­daw­nic­two­noca.pl e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­noca.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla tych, któ­rzy cią­gle wal­czą

A co, je­śli po­zna­li­śmy się tylko po to,by mógł po­wstać je­den wiersz?

Anna Ciar­kow­ska

PRO­LOG

Tal­la­has­see

Było chłodno. Po­za­sła­niane w oknach ro­lety świad­czyły o tym, że w miesz­ka­niach spały ro­dziny. Co ja­kiś czas dało się zo­ba­czyć de­li­katne oznaki włą­czo­nego te­le­wi­zora. W jed­nym bloku do­syć gło­śno krzy­czało głodne dziecko, a w in­nym, w ciem­no­ści cho­wała się szlo­cha­jąca i po­si­nia­czona ko­bieta.

Bu­dziki cze­kały cier­pli­wie na od­po­wied­nią go­dzinę, aby z hu­kiem zbu­dzić słodko śpiące osoby. Prze­nie­sione w do­linę snów ko­ły­sały się w rytm nie­zro­zu­mia­łej mu­zyki. Nikt nie sły­szał wo­ła­nia wi­szą­cej oraz więd­ną­cej ro­śliny, a sko­wyt zmę­czo­nego kota uci­szał nocny po­ciąg. Po­mimo okrop­nej ciem­no­ści w parku sie­działa grupka na­sto­lat­ków pa­lą­cych pa­pie­rosy, któ­rzy z otę­pie­niem wpa­try­wali się w ekrany smart­fo­nów. Za ro­giem dud­niła gło­śna elek­tro­niczna mu­zyka, ga­sząca głosy roz­ma­wia­ją­cych tam osób. Ko­lo­rowe świa­tła od­bi­jały się od sto­ją­cego nie­da­leko ciem­nego mer­ce­desa, gdzie za przy­ciem­nio­nymi szy­bami dwójka przy­pad­ko­wych lu­dzi upra­wiała seks.

Na opu­sto­sza­łej sta­cji pa­liw star­szy męż­czy­zna prze­glą­dał ostat­nie zdję­cia ze zmarłą wnuczką. Obok par­kingu roz­ma­wiały ze sobą dwie pi­jane przy­ja­ciółki, które w tym sa­mym mo­men­cie zwró­ciły uwagę na bły­ska­jące niebo.

De­li­katne, mu­ska­jące skórę kro­ple desz­czu do­tknęły na­wet na­sto­lat­ków, któ­rzy z pręd­ko­ścią świa­tła za­brali swoje torby oraz po­gnali w kie­runku bo­ga­tego strze­żo­nego osie­dla.

Pół­tora ki­lo­me­tra da­lej ży­cie było tro­chę inne.

W brud­nym i śmier­dzą­cym bu­dynku we wschod­niej czę­ści Ame­ryki, w Tal­la­has­see, było na­wet spo­koj­nie. Osoby opa­tu­lone w stare i po­roz­ry­wane koce le­żały na be­to­nie. W jed­nym rogu ko­lejną bu­telkę wy­chy­lał trzę­sący się ob­co­kra­jo­wiec, a parę me­trów da­lej kilka ciem­no­skó­rych osób grało w karty przy ukra­dzio­nej lampce na ba­te­rie. Wa­la­jące się po ziemi śmieci, igły oraz stare chu­s­teczki do­pro­wa­dzały do otu­ma­nio­nego mło­dego męż­czy­zny. Od bar­dzo dawna cią­żyło mu coś na sercu, ale po­chło­nięty wsze­la­kimi sub­stan­cjami nie po­tra­fił, a cza­sem na­wet nie chciał ni­czego zmie­niać. Po pro­stu za­tra­cił się na swoją przy­szłość, okrop­nie krzyw­dząc ro­dzinę.

Oparł głowę o zimną ścianę, otwo­rzył lekko usta i wy­krztu­sił ci­che prze­pro­siny skie­ro­wane do jed­nej osoby. Po­tem była igła.

Choć wie­dział, że ostat­nia.

ROZ­DZIAŁ 1

Cas­sie15.05.2016

Po po­wro­cie do domu

Prze­tr­wa­łam. Ob­raz obej­mu­ją­cych mnie ro­dzi­ców od­wie­dzał mnie ko­lej­nymi no­cami, gdy bu­dzi­łam się z kosz­ma­rów zwią­za­nych mię­dzy in­nymi z Wil­l­sem. Ten pa­skudny czło­wiek po­ja­wiał się w gło­wie prak­tycz­nie cały czas, co da­wało do zro­zu­mie­nia, że psy­chika bar­dzo ucier­piała. Ostat­nim ra­zem my­śli rów­nież były po­grą­żone w ame­ry­kań­skich prze­stęp­cach, ale tym ra­zem już od sa­mego po­czątku się pod­da­łam. Było za ciężko. Pa­mię­tam, że po wy­tu­le­niu ro­dzi­ców zro­biło mi się strasz­nie słabo, a mój tata się­gał już po klu­czyki do sa­mo­chodu, aby za­wieźć mnie do szpi­tala. Od­mó­wi­łam przez strach, bo by­łam pewna, że ja­kaś osoba sko­ja­rzy moje na­zwi­sko, a in­for­ma­cja, że po­now­nie wró­ci­łam do domu, gwał­tow­nie roz­nie­sie się po ca­łym mie­ście. Na ra­zie tego nie chcia­łam. Jesz­cze nie.

Te­raz pra­gnę­łam od­po­cząć.

Tam­tej nocy nie kła­dli­śmy się spać. Sie­dzie­li­śmy z her­batą w sa­lo­nie przy ci­cho włą­czo­nym te­le­wi­zo­rze i roz­ma­wia­li­śmy. Po­cząt­kowo na­sza roz­mowa roz­po­częła się od mo­jego gwał­tow­nego wy­bu­chu pła­czu, któ­rego nie mógł uspo­koić na­wet mój ko­chany pies.

– Skar­bie... – za­czął oj­ciec, wy­cią­ga­jąc dło­nie. – Je­steś bez­pieczna... – Za­ciął się na­gle i spoj­rzał na mamę. – Nic ci już nie grozi, ja­sne?

Nie wie­dzia­łam czemu, ale lekki do­tyk pal­ców na mo­ich dło­niach wy­wo­łał nie­przy­jemne dresz­cze. Mimo wszystko nie za­bie­ra­łam rąk. Aby po­zbyć się nie­przy­jem­no­ści, ści­snę­łam oj­cowe ręce, na­wet za mocno, lecz to po­zwo­liło się szyb­ciej uspo­koić.

– Wiemy o Nicku... – To imię ciężko prze­szło ma­mie przez gar­dło. – Mike... kon­tak­to­wał się z nami kilka razy. By­li­śmy bez­radni, ka­zał sie­dzieć ci­cho, bo mó­wił, że zro­bią ci krzywdę... Mu­sie­li­śmy cze­kać. – Za­kryła ręką usta.

– Je­śli nie chcesz dzi­siaj roz­ma­wiać – po­wie­dział tro­skli­wie tata – to nie bę­dziemy... – Uśmiech­nął się lekko. – Okej?

Opar­łam się wy­god­niej o ka­napę i wzię­łam głę­boki wdech. Chcia­łam roz­ma­wiać, ba, chcia­łam opo­wia­dać, bo bę­dąc w bez­piecz­nym domu, wszystko w eks­pre­so­wym tem­pie za­częło mnie du­sić. Moja głowa nie mo­gła dać chwili spo­koju, tylko od razu roz­po­częła pro­ces przy­po­mi­na­nia so­bie wszyst­kiego już od chwili do­sta­nia SMS-a od Maxa.

– Chcę... – wy­krztu­si­łam jedno z pierw­szych słów w tym domu.

– Czy któ­ryś cię...

– Nie – od­par­łam od razu, za­nim do­koń­czyła py­ta­nie. – Nie... – po­wtó­rzy­łam spo­koj­niej i zer­k­nę­łam na jej bladą twarz. – Wró­ci­łam do domu przez tego, który pierw­szy mnie upro­wa­dził... – Mu­snę­łam pal­cami ciem­no­nie­bie­ski szki­cow­nik. – Ale wszystko po ko­lei.

Ostatni raz prze­mknę­łam wzro­kiem po ca­łym sa­lo­nie, oknie oraz te­le­wi­zo­rze, w któ­rym le­ciała po­wtórka ja­kie­goś pro­gramu. W końcu śmi­gnę­łam po mo­ich ro­dzi­cach, któ­rzy jesz­cze nie do końca ode­tchnęli po tym, że ich córka w prze­dziwny spo­sób wró­ciła do domu.

– Wtedy, gdy by­łam na im­pre­zie... – za­czę­łam mó­wić do swo­ich ko­lan – do­sta­łam SMS-a z groźbą, że mam wra­cać do domu, bo ina­czej ktoś zgi­nie... Okła­ma­łam Mo­nikę, że cze­kasz na mnie na par­kingu... – Wes­tchnę­łam. – A tak na­prawdę po­szłam w kie­runku miesz­ka­nia i cze­ka­łam, kiedy Max wrzuci mnie do sa­mo­chodu. – Uśmiech­nę­łam się krzywo.

– Mo­nika dzwo­niła do mnie przed pół­nocą – mruk­nęła mama, po­chy­la­jąc się. – Py­tała, czy do­tar­łaś, bo się nie od­zy­wa­łaś...

– Nie wie­dzia­łam, co zro­bić. – Po­krę­ci­łam głową. – Stał na par­kingu. Wi­dział mnie. Może i na­wet sły­szał. Nie chcia­łam ni­kogo na­ra­żać... – Za­mknę­łam na chwilę oczy.

– Wiemy... – wy­szep­tał zdła­wio­nym gło­sem oj­ciec.

– Obu­dzi­łam się w piw­nicy i... do­wie­dzia­łam się, że tra­fi­łam tam przez Nicka... – Gwał­tow­nie unio­sła mi się klatka pier­siowa. – Ku­po­wał od nich nar­ko­tyki, nie wie­dząc, że byli to ONI. Za... za­bił...

– Wiemy, Cass... – do­dał szybko, da­jąc do zro­zu­mie­nia, że­bym nie cią­gnęła tego te­matu.

Nie by­li­śmy go­towi do tego wra­cać.

– Tamte chwile przy­po­mniały mi o mo­men­tach z pierw­szego po­rwa­nia... Za­po­mnia­łam, jak wiele złych rze­czy prze­ży­łam. Do­dat­kowo cały czas by­łam wy­py­ty­wana o Alexa, bo my­śleli, że na­dal utrzy­muję z nim kon­takt. Wiele mo­ich słów było dla nich tylko kłam­stwem... – Wzru­szy­łam ra­mio­nami i zro­bi­łam krótką prze­rwę na na­pi­cie się her­baty.

Kre­mowa la­bra­dorka wsko­czyła na ka­napę z mi­siem w py­sku.

– Gdy po­wie­dzia­łam, gdzie praw­do­po­dob­nie prze­bywa Nick, prze­nie­śli mnie na górę. – Za­czę­łam ko­lejny etap. – Mia­łam wtedy na­dzieję, że Nick szybko spłaci długi, a ja jesz­cze szyb­ciej wrócę do domu, ale wcale tak nie było... Już ko­lej­nego dnia przy­je­chał ich ro­syj­ski szpieg, który mó­wił o pla­no­wa­nym za­ma­chu na Ka­pi­tol i Pen­ta­gon. Obie­cał im, że bę­dzie miał na oku Krycka. Max i Mike do­sko­nale wie­dzieli, że Alex bę­dzie coś pla­no­wał, tym bar­dziej że ten już wie­dział, że mnie po­rwali. Mike bał się jego czy­nów, bo wie­dział, że Kry­cek jest sprytny...

– Mike w ogóle nie po­zwo­lił z tobą po­roz­ma­wiać – wy­krztu­siła moja mama, ści­ska­jąc pal­cami ucho kubka.

– Wiem, miał ar­gu­menty na wszystko. Już wtedy da­wał mi do zro­zu­mie­nia, że Nick się nie od­zywa. – Wes­tchnę­łam. – Ale co było naj­śmiesz­niej­sze? Że zła­pa­łam ospę. – Wie­dzia­łam, jak bar­dzo ko­micz­nie to za­brzmiało, dla­tego pod­wi­nę­łam rę­kaw ko­szulki, by po­ka­zać im stare kro­sty.

– Mu­sia­łaś zła­pać w szkole...

– Tak... – Kiw­nę­łam głową. – Mia­łam go­rączkę, dresz­cze, wszystko mnie bo­lało... ale jego to wcale nie in­te­re­so­wało. – Nie wy­mó­wi­łam tego imie­nia. – Przy­słali do mnie mło­dego le­ka­rza... Po­laka. Do­wie­dzia­łam się, że prze­by­wa­li­śmy na Pod­la­siu. Prze­pi­sał mi maść. Z bie­giem czasu czu­łam się le­piej. Jed­nego razu na­tknę­łam się na Mike’a o dru­giej w nocy i wtedy... wtedy do­tarło do mnie, że do­ci­śnięto mnie do dna. Mie­li­ście za­pła­cić za dług Nicka i nie by­łoby w tym nic złego, gdyby Hu­ter­son nie wy­my­ślił so­bie kra­dzieży pie­nię­dzy z konta bo­ga­tego Fran­cuza...

– Thi­baulta Plo­uffe... – ode­zwał się na­gle oj­ciec. – Wszystko po­szło w me­dia, Cass.

– Tak, jego. Kry­cek miał to zro­bić. I zro­bił. – Uśmiech­nę­łam się lekko. – Ina­czej sprze­da­liby mnie do bur­delu lub zo­sta­ła­bym wła­sno­ścią Maxa... – Za­drżał mi głos. – Było mi wtedy bar­dzo źle, mimo że wie­rzy­łam, że Ale­xowi się uda. Póź­niej stało się coś in­nego... Skon­tak­to­wa­łam się z sa­mym Ale­xem jesz­cze przed próbą kra­dzieży. – Przy­ło­ży­łam rękę do twa­rzy.

Gdy­bym nie za­dzwo­niła wtedy do Krycka, to moż­liwe, że nie przy­je­chałby mnie „po­pil­no­wać”.

– Niby w jaki spo­sób?

– W domu by­łam tylko z Hu­ter­so­nem. Te­le­fon le­żał przy wyj­ściu z domu, więc czu­łam się bez­piecz­nie, ale po kilku sło­wach na­krył mnie Mike... Ucie­kłam z miesz­ka­nia, za­my­ka­jąc go w nim. Alex dał mi słowo, że na pewno mnie ura­tuje, ale póź­niej kon­takt się urwał, bo zna­lazł mnie Max. – Ko­lejny wdech, bo tam­ten etap po­bytu w ich domu był naj­gor­szy. – Ro­bił mi krzywdę... Na szczę­ście póź­niej zo­sta­łam sama z Ale­xem, bo tamci mu­sieli gdzieś po­je­chać. Do te­raz bar­dzo dziwi mnie to, że po­zwo­lili Kryc­kowi ze mną zo­stać. Przez ten czas dużo roz­ma­wia­li­śmy... – Unio­słam za­łza­wione oczy. – Jako je­dyny był dla mnie do­bry, gdy oka­zało się, że po­rwał nie tę dziew­czynę... W końcu to on od­wiózł mnie tam­tego dnia do domu: po pierw­szym po­rwa­niu, na­ra­ża­jąc swoje ży­cie. Chcę, że­by­ście wie­dzieli, że nie jest w gangu z wła­snej woli, tylko przez głu­potę bliź­niaka. I wiem, że może to brzmieć dla was jak abs­trak­cja, ale to cał­ko­wi­cie inny czło­wiek, niż ten, ja­kiego po­zna­łam za do­mem dziad­ków. Uwierz­cie, że to nie syn­drom... Ni­gdy nie było żad­nego syn­dromu ani in­nych sy­tu­acji...

– Wie­rzymy ci... – za­pew­niła mama szcze­rze. Na­prawdę szcze­rze. – Chcesz po­wie­dzieć, że jesz­cze się ode­zwie?

– Tak... Chyba tak. – Kiw­nę­łam głową. – Obec-nym ma­rze­niem Alexa jest znisz­cze­nie tej ma­fii, jej so­jusz­ni­ków i wro­gów... Ostatni za­mach w Ka­pi­tolu na­le­żał do Ro­sjan, ostat­nia próba roz­po­czę­cia epi­de­mii na świe­cie na­le­żała do Ja­poń­czy­ków i mam na­dzieję, że ostat­nia próba roz­wa­le­nia ma­fii bę­dzie na­le­żała do Krycka i jego brata.

Praw­do­po­dob­nie to wszystko brzmiało dla mo­ich ro­dzi­ców jak kosz­mar. I w su­mie mo­gło tak brzmieć, choć ni­gdy nikt z bli­skich mi osób tego nie zro­zu­mie.

– Po­ra­dzą so­bie? – spy­tał oj­ciec.

Wi­dzia­łam, że wy­glą­dał na o wiele spo­koj­niej­szego i o to mi wła­śnie cho­dziło. Po­roz­ma­wia­nie z nimi o tych wy­da­rze­niach sprawi, że po­winni de­li­kat­nie prze­stać się przej­mo­wać.

– Mam na­dzieję. By­ła­bym bez­piecz­niej­sza, niż je­stem te­raz... Mimo że Mike obie­cał mi, że zo­stawi moje ży­cie w spo­koju, to za­wsze ist­nieje ja­kaś opcja, że wszystko prze­wróci się do góry no­gami, a sprawcą tego bę­dzie Max...

– Na­wet tak nie mów... – po­wie­działa mama, głasz­cząc po gło­wie na­szego roz­le­ni­wio­nego psa. – Wia­domo, że po­sa­dze­nie wszyst­kich prze­stęp­ców za kratki by­łoby cu­downe, ale... nie­moż­liwe – szep­nęła.

– Mamo, ja... – za­czę­łam, ale od razu mi prze­rwała.

– Cas­sie. Chcia­ła­bym, aby to się udało, lecz... – Roz­ło­żyła ręce. – Po­myśl, pro­szę.

Wes­tchnę­łam głę­boko i scho­wa­łam twarz za rę­koma. Po­my­śla­łam o dwóch ma­łych jed­nost­kach, czyli o Gene i Ale­xie, któ­rzy chcieli wsa­dzić za kratki mnó­stwo osób. Mama miała ra­cję.

Jak za­wsze, po­my­śla­łam.

– Alex ma ja­kiś plan?

– Mó­wił, że ma, ale mi nie po­wie­dział... – Opar-łam brodę o rękę. – Co­kol­wiek wy­my­śli, wiem, że bę­dzie to do­bry plan. Na­wet mi­ni­mal­nie do­bry...

– Chyba że znaj­dzie się kilku świad­ków ko­ron­nych – po­wie­dział oj­ciec na­gle. – Tak, jak to było z na­szą war­szaw­ską ma­fią. Je­den wy­ga­dał wszystko, a reszta po­szła sie­dzieć. Po­wiedzmy, że „reszta”, bo nie ma bata, aby cała ma­fia zo­stała wtedy zgar­nięta.

– Pol­ska była w roz­pa­dzie. – Za­śmiała się lekko mama, aż się uśmiech­nę­łam. – Nie było wtedy pie­nię­dzy na ta­kie sprawy. Nie znam się na ame­ry­kań­skim pra­wie, ale tam świa­dek ko­ronny działa chyba tro­chę ina­czej... Mimo wszystko, Cas­sie, wszy­scy kie­dyś tego po­ża­łują.

– Je­den za wszyst­kich, wszy­scy za jed­nego.

* * *

Po trzy­dzie­stu mi­nu­tach luź­niej­szej roz­mowy, w któ­rej do­wie­dzia­łam się, co mnie omi­nęło, jak ra­dzili so­bie dziad­ko­wie oraz moja przy­ja­ciółka, wsko­czy­łam pod cie­płą wodę. Zmy­łam z sie­bie po­łowę mi­nio­nych go­dzin. Sta­łam pod prysz­ni­cem pięt­na­ście mi­nut, acz­kol­wiek pod ko­niec po­spie­szy­łam się ze zmy­wa­niem szam­ponu z głowy, po­nie­waż strasz­nie za­częła do­ku­czać mi chęć spa­nia oraz zmę­cze­nie psy­chiczne. Nie su­szy­łam na­wet wło­sów, tylko po­szłam do ro­dzi­ców, po­wie­dzia­łam, jak bar­dzo ich ko­cham i skie­ro­wa­łam się do swo­jego po­koju. Nie za­pa­la­łam w nim świa­tła, tylko od razu wal­nę­łam się pod pach­nącą i zimną koł­drę.

Już do końca swo­ich dni chcia­łam wsta­wać z my­ślą, że prze­szłość ni­gdy nie za­bie­rze mnie z domu.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki