19,90 zł
Książka ta jest przewodnikiem po konkretnej metodzie dokonywania zmian w życiu, bazujące na wielowiekowej, potężnej praktyce Kościoła Katolickiego - o rachunku sumienia. Nie chodzi tu jednak o zmiany płytkie, lecz takie, które sięgają głębi życia. Dopiero zmiana wnętrza umożliwia zmianę mniejszych czy większych przyzwyczajeń i zachowań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 75
ks. Sławomir Jeziorski
Podróż do wnętrza
Rozpraw się z tym, co cię krępuje
KOREKTAAgata ChadzińskaMarek Chadziński
PROJEKT OKŁADKIŁukasz Kosek
SKŁADŁukasz Sobczyk
RYSUNKIMichał Brzeziński
ZDJĘCIA NA OKŁADCEwww.istockphoto.com
Fragmenty Biblii za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2008.
ISBN 978-83-940148-2-7
© 2015 Gloria24.pl ul. Dąbrowskiego 16 30-532 Kraków tel./fax 12 411 08 66 e-mail: [email protected]
Konwersja do ebooka: Ebookpoint.pl
Księgarnia religijna z ebookami/audiobookami: Eprodoks.pl
Świat, w którym przyszło nam żyć, jest niesamowicie pasjonujący. Na naszych oczach i z naszym udziałem dokonują się wielkie przemiany i niewiarygodny rozwój cywilizacji. To my, ludzie XXI wieku, mamy to szczęście, że możemy być świadkami wspaniałych osiągnięć w praktycznie każdej dziedzinie życia. Kiedy spróbujemy na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym, to z dumą musimy spojrzeć na nowe odkrycia. W dziedzinie medycznej pozwalają one na coraz to bardziej skomplikowane zabiegi ratujące ludzkie życie. Nie inaczej jest choćby w dziedzinie komunikacji. Kto pamięta świat bez internetu czy telefonów, na pewno docenia to, że dzisiaj dystans kilku czy kilkunastu tysięcy kilometrów praktycznie nie jest przeszkodą, aby porozmawiać z bliskimi. Gdy zaglądniemy do gospodarstw domowych, spotkamy coraz to nowsze urządzenia, które pomagają nam w codziennych obowiązkach. Można by przywoływać wiele przykładów, które potwierdzają, że to, co jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu wydawało się niemożliwe, dziś w wielu przypadkach staje się normą. I wszystko to dzieje się na naszych oczach i z naszym udziałem!
Widząc te przemiany, można chyba zaryzykować stwierdzenie, że wspólnota ludzka nigdy nie obfitowała w tak bogate możliwości rozwoju i działania. Świat jest coraz bardziej poddany człowiekowi, coraz bardziej mu służy. On zaś z kolei coraz bardziej staje się panem i gospodarzem ziemi. To właśnie poprzez takie działanie ludzkość wypełnia pragnienie Boga, który już w raju, w momencie stworzenia pobłogosławił pierwszym rodzicom słowami: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). To błogosławieństwo, które jest zarówno darem, jak i zadaniem do wykonania, przechodzi z pokolenia na pokolenie. W tym czasie dar ten spoczywa na nas, a wszelkie osiągnięcia, które są naszym udziałem, wpisują się w to zadanie czynienia sobie ziemi poddaną.
Jeśli chcemy jednak odsłonić pełniejszy sens tego błogosławieństwa, musimy sięgnąć głębiej i zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny element. Najcenniejszy dar powierzony człowiekowi nie znajduje się gdzieś na zewnątrz. Wbrew pozorom nie znajdziemy go w otaczającym nas świecie. Najważniejszy zakątek tej ziemi, którą musi on sobie czynić poddaną, i pierwszy przedmiot jego troski jest w nim samym! To ludzkie serce. Bóg, stwarzając człowieka z miłości i do miłości, dał człowiekowi serce i to właśnie w nim zapragnął spotykać się ze swoim stworzeniem. To we wnętrzu człowieka znajduje się przestrzeń, której sam Stwórca zapragnął jako miejsca wyjątkowego i niepowtarzalnego. Nasze serce nie jest poza światem; wręcz przeciwnie, jest jego najważniejszym punktem. Błogosławieństwo i zadanie czynienia sobie ziemi poddanej, jeżeli ma być rozumiane w pełni, nie może wykluczać naszego wnętrza; więcej – musi ono traktować serce w sposób uprzywilejowany. To ono jest centrum nie tylko człowieka, ale i świata. Serce jest tym rajskim ogrodem, który Bóg stworzył, aby był miejscem spotkania Osoby z osobą, miejscem dialogu, miłości i odpoczynku (por. Rdz 2,3). To serce sprawia, że człowiek zdolny jest spotykać się, budować relacje i kochać. Przecież kochać to zrobić bliźniemu przestrzeń we własnym sercu. Jeśli tej przestrzeni brak, jeśli w sercu jest ciasno albo brak w nim samego gospodarza, na nic zda się wszelkie zapewnienie o miłości. Tam, gdzie brak otwartego, przejrzystego serca, miejsce miłości i spotkania zajmuje pustka i samotność.
Kiedy teraz jeszcze raz spróbujemy spojrzeć na wszelką ludzką działalność, możemy dojść do wniosku, że podczas gdy zewnętrzny, otaczający nas świat zdaje się być coraz bardziej uporządkowany, to ogród ludzkiego serca został nieco zapomniany i zaniedbany. Człowiek, który tak bardzo zaangażował się w pasjonującą aktywność odkrywania i przekształcania ziemi, stracił z horyzontu tę przestrzeń, którą jest jego serce. To sprawiło, że ten niedoglądany teren z ogrodu spotkania przekształcił się w opuszczoną, nieraz mroczną puszczę. Posługując się dalej tym porównaniem, można dodać, że ogród ten stał się dziką i niebezpieczną dżunglą, do której sam gospodarz lęka się wejść, nie wiedząc, co może go tam spotkać.
Człowiek żyjący w dzisiejszym świecie coraz rzadziej ma ochotę zaglądać we własne serce. Nie zna go, a lęk przed nieznanym sprawia, że woli pozostać na zewnątrz samego siebie. W ten sposób ludzkie serce stało się obecnie chyba najrzadziej odwiedzaną przestrzenią na świecie. Ta zmiana doprowadziła do tego, że serce, które kiedyś było ogrodem spotkania, rajem, miejscem, gdzie człowiek odkrywał Boga, słuchał i czuł się wysłuchany, przekształciło się w jałową ziemię. Z ziemi obiecanej stało się ziemią pełną zasadzek, na której roi się od niebezpieczeństw.
Stan, w jakim znalazło się ludzkie serce, nie jest bez znaczenia. Skoro straciło ono swój pierwotny blask i przejrzystość, skoro zarosło dzikimi chwastami i stało się siedliskiem niebezpiecznych bestii, nie może być już tym, do czego zostało przeznaczone. Opuszczone i zapomniane serce nie jest w stanie już być miejscem spotkania, dialogu i miłości. Pomimo tego, iż owo pragnienie miłości nieustannie jest żywe w człowieku, w sercu brak miejsca i warunków na to, aby je zrealizować. To właśnie sprawia, że dziś ludzie, pomimo coraz doskonalszych możliwości komunikacyjnych, czują się coraz bardziej samotni, niezrozumiani i niekochani. Konsekwencje zapomnianego serca dotyczą jednak nie tylko miłości.
Serce zapomniane, niedoglądane, pełne dzikich roślin i jadowitych bestii namiętności nie jest już godne zaufania. Samo zniewolone, nie zawsze potrafi podpowiadać, co jest dobre i właściwe. W czasach, w których coraz mniej znamy własne wnętrze, nie wystarczy już osobistych wyborów uzasadniać podpowiedzią wnętrza. Odpowiedź, że „tak podpowiada mi serce”, „tak czuję”, nie jest już wystarczająca. W opuszczonym ogrodzie ludzkiego serca głos, który szepce podpowiedź, może być głosem zdrajcy, niczym głos węża, który skusił Adama i Ewę w raju (por. Rdz 3,1-4). Ten, który obiecywał Ewie życie, sprowadził na całą ludzkość śmierć. Dopóki człowiek nie pozna i nie posiądzie na nowo własnego serca, nie odkryje zasadzek zastawionych tam na niego i nie ujarzmi go, taka odpowiedź staje się ryzykiem oddania kontroli nad własnym życiem bezrozumnym namiętnościom. One zaś pod płaszczykiem szlachetnych wyborów gotowe są bezwzględnie wieść człowieka według własnej zgubnej logiki prowadzącej donikąd.
Wysiłek powrotu do własnego serca nie jest więc tylko pewną pobożną praktyką religijnych ludzi. Jest on konieczny z dwóch powodów. Po pierwsze – aby na nowo w sercu przygotować przestrzeń dla bliźniego i móc kochać. Po drugie – aby świadomie dokonywać własnych wyborów i w ten sposób kształtować swoje życie. Serce to centrum człowieka, jego rdzeń. Wędrówka do własnego serca to tak naprawdę powrót do prawdy o sobie, a walka o serce to walka o własne życie. Podróż więc, do której jesteśmy zapraszani, nie jest tylko spacerkiem, lecz prawdziwą ekspedycją na podbój własnego wnętrza. Przecież ono ciągle do nas należy! Ten wewnętrzny świat, choć podbity i okupowany przez dzikie bestie namiętności, nieustannie czeka na tego, któremu został dany. Boskie błogosławieństwo czynienia sobie ziemi poddaną ciągle jest aktualne, a dziś – jak mało kiedy – przynagla, aby zwrócić się w kierunku własnego serca. Przecież ono, choć zapomniane, ciągle oczekuje i pragnie, by jego pan wrócił i na nowo je posiadł, niczym niegdyś Izrael posiadł ziemię obiecaną. Kiedyś, gdy lud Boży lękał się wejść do kraju, do którego wędrował, młody Kaleb mobilizował Izraelitów i dodawał im odwagi: „Trzeba ruszyć i zdobyć kraj – na pewno zdołamy go zająć” (Lb 13,30). To wezwanie jest ciągle aktualne, choć dla nas nabiera innego, głębszego znaczenia. Już nie chodzi tylko o pewne terytorium, ale o tę ziemię, którą jest serce każdego z nas! Trzeba ruszyć, rozprawić się z tym, co nas zniewala, i odzyskać je.
Chcąc na nowo uczynić cywilizowaną przestrzeń ludzkiego serca, musimy przede wszystkim zdecydować się na powrót do niego. To jest początek. Bez tej decyzji nic się nie zmieni. Ta pierwsza i podstawowa decyzja to zgoda na podjęcie wysiłku przemiany. Chęć wyruszenia, zmagania się, podjęcia trudu to zasadniczy krok ku temu, by nasze serce na powrót stało się miejscem życia, miłości i spotkania Boga z człowiekiem.
Wędrowanie, które chcemy podjąć, nie będzie wycieczką krajoznawczą. Decydując się na podróż do własnego wnętrza, nie możemy wyruszyć jako turyści. Nie możemy tam liczyć na punkty informacyjne czy promocje dla zwiedzających. Idziemy w nieznane. W wędrówce nie przyda nam się ani gruby portfel, ani karty kredytowe. Zbędny też będzie aparat fotograficzny. W tej ekspedycji nie umieścimy na Facebooku ani swojej lokalizacji, ani zdjęć, aby inni mogli polubić miejsce, w którym jesteśmy. Kto chce posiąść samego siebie, kto pragnie być autentycznie sobą i wyruszyć w podróż do wnętrza, musi zrezygnować z poszukiwania atrakcji turystycznych, a podjąć trud rozeznania i walki. Z jednej strony będzie to rozeznawanie i odróżnianie tego, co szlachetne, od tego, co jest tylko dzikim chwastem. Z drugiej zaś strony konieczna będzie walka z bestiami, które mając się dobrze w ludzkim sercu, nie oddadzą terenu bez wewnętrznych starć. Trud ten nie jest jednak bezsensowny.
Rozeznanie i walka nie dotyczą tylko tego, kto już na wstępie zrezygnował z siebie, ze swojego serca i życia, wybierając los niewolnika własnych namiętności. Kto chce powalczyć o siebie i o swoje życie, musi wrócić do własnego wnętrza. Tylko powrót do tej ziemi obiecanej, zdobycie jej na nowo i poznanie sprawi, że serce odzyska swój pełny blask. Wówczas ponownie znajdzie się tam przestrzeń na spotkanie i dialog z Bogiem i bliźnim, a co za tym idzie – przestrzeń prawdziwej miłości. Wówczas także decyzje człowieka nie będą dziełem przypadku czy szalejących w jego sercu namiętności, ale autentycznego, ludzkiego wyboru.
Wędrówka, która nas czeka, wymaga przygotowania i narzędzi. Bez nich mogłaby być jedynie jakimś błąkaniem się bez pomysłu na jakąkolwiek zmianę. Wbrew pozorom nie chodzi tutaj o jakiś kosztowny sprzęt. Narzędzia, których potrzebujemy, są w zasięgu ręki, choć niestety ostatnio coraz rzadziej używane. Nie może być jednak inaczej, bo jeśli dziś coraz mniej ludzi podejmuje się wyruszyć w głąb siebie, to i narzędzia, które temu służą, coraz częściej trafiają na miejsce, gdzie nie będą zawadzać i przeszkadzać.
Zanim zrobimy pierwsze kroki na ścieżkach naszego serca, stoimy więc przed podwójnym zadaniem: musimy odszukać i na nowo odkryć konieczne do tego narzędzia, a także nauczyć się nimi posługiwać. Samo narzędzie, nawet najbardziej użyteczne, na nic się przecież nie przyda, jeżeli nie będziemy potrafili z niego korzystać. Musimy więc ponownie uświadomić sobie, czym jest grzech, czym rachunek sumienia oraz sakrament pokuty i pojednania. Uzbrojeni w te narzędzia będziemy mogli wyruszyć w nieznane zakamarki naszego serca, aby uczynić je tym, czym było od początku.
Droga, którą wyznaczać będą kolejne rozdziały, prowadzić będzie poprzez siedem grzechów głównych. Już w czasach starożytnych były one ważnymi drogowskazami podczas wędrówki na ścieżkach własnego serca. Taka forma pozwoli nam nie tylko zatrzymać się na doświadczalnych skutkach działania nieprzyjaciela w naszym sercu, ale i będzie próbą odkrycia samych korzeni zła, które wrosły i panoszą się na glebie ludzkiego serca. Wyruszamy przecież nie tylko po to, by bez końca zbierać cierpkie owoce grzechu, lecz przede wszystkim, aby wykorzenić to, co grzech powoduje. Właśnie poznanie i zdemaskowanie tych siedmiu mocy zła, które czyhają w ukryciu, jest naszym głównym celem. To one, niczym dowódca, z ukrycia przekonują człowieka do tego, żeby ich słuchał. Obiecują szczęście, podpowiadają szlachetne motywacje, a kiedy nieświadomy ich obecności człowiek da im posłuch, sprowadzają go na drogę błędnych wyborów prowadzącą ku przepaści cierpienia i śmierci.
Odkrycie i ujawnienie zamaskowanych, ale nieustannie aktywnych w ludzkim sercu sił może się stać pierwszym krokiem ku odnowie. Jej źródło nie leży bowiem w ukryciu własnej grzeszności i ucieczce od prawdy, lecz w szczerym i pokornym zwróceniu się do Pana, którego Maria Magdalena w dniu zmartwychwstania pomyliła z ogrodnikiem (por. J 20,15). Tylko On, zmartwychwstały Jezus, ma moc nawodnić wodą życia nasze serca i uczynić je na nowo ogrodem. Tylko dzięki Jego łasce nasze wnętrze może ponownie stać się miejscem spotkania Boga i człowieka, przestrzenią miłości oraz źródłem autentycznych ludzkich wyborów i decyzji.
Obecność zmartwychwstałego Pana i czułość Jego miłosierdzia muszą stać się naszym pokarmem podczas tej wędrówki. Tylko On, który jest z nami przez wszystkie dni, może sprawić, że odkrycia dokonane na głębinach naszego serca nie będą powodem rozczarowania i rozpaczy. Wręcz przeciwnie, dialog z Jezusem o wszystkim, co spotka nas podczas tej wewnętrznej wyprawy, pozwoli doświadczyć jeszcze bardziej miłości, która jest potężniejsza niż grzech. Miłość ta nie tylko nie gorszy się grzechem, ale posiada również moc przemieniania gleby ludzkiego serca. Nasza wędrówka, dzięki obecności Pana, jest więc drogą nadziei. Nie jest to nadzieja złudna, która chciałaby w sercu niczego nie znaleźć, aby się nie natknąć na żaden nieporządek. Ta nadzieja, którą przynosi Pan, jest nadzieją zakładającą zmaganie, trudne odkrycia. Ona nie lekceważy tego, lecz widzi dalej, widzi odnowę, przemianę. Nadzieja, z którą ruszamy, patrząc na mroczną nieraz puszczę naszego serca, już przeczuwa i dostrzega piękno odnowionego ogrodu, cieszy się na myśl o tym, co się dokona. Ona już przeczuwa nową jakość relacji i decyzji odnowionego serca. Czas więc przygotować się do tej drogi.