Piórem i mieczem. Opowieść o Henryku Sienkiewiczu - Anna Czerwińska-Rydel - ebook

Piórem i mieczem. Opowieść o Henryku Sienkiewiczu ebook

Anna Czerwińska Rydel

4,6

Opis

Basia – zwana Hajduczkiem ze względu na swoją odwagę i pomoc w złapaniu złodzieja obrazu – odwiedza z klasą muzeum noblisty. Tam poznaje kustosza – starszego, pełnego energii i sympatycznego pana Mosia. Razem z nim wyrusza w podróż do najmłodszych lat życia pisarza. Pałaszując ciastka, oglądając autentyczne listy i portrety Sienkiewicza, wsłuchuje się w opowieść o rodzinie powieściopisarza, jego próbach pisarskich, pracy w gazecie, podróży do Ameryki, pierwszych drukowanych książkach czy najbardziej znanych bohaterach literackich. Dowiaduje się o wielkim uznaniu dla Sienkiewicza, który otrzymał m. in. Oblęgorek – pałacyk w darze od narodu polskiego oraz  Nagrodę Nobla za całokształt twórczości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 84

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (5 ocen)
4
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Anna Czerwińska-Rydel

Piórem czy mieczem

Opowieść o Henryku Sienkiewiczu

© by Anna Czerwińska-Rydel

© by Wydawnictwo Literatura

ilustracje © by Dorota Łoskot-Cichocka

PROJEKT OKŁADKI: Katarzyna Kołodziej

REDAKCJA MERYTORYCZNA: Anna Surzyńska-Błaszak

REDAKCJA I KOREKTA: Lidia Kowalczyk, Joanna Pijewska

Fotografie wykorzystane w książce pochodzą

ze zbiorów Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza

Oddział Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu

ebook przygotowany na podstawie wydania I

ISBN 978-83-7672-439-3

Wydawnictwo Literatura, Łódź 2016

91-334 Łódź, ul. Srebrna 41

[email protected]

tel. (42) 630-23-81

faks (42) 632-30-24

www.wyd-literatura.com.pl

Skład wersji elektronicznej na zlecenie Wydawnictwa Literatura

Monika Lipiec, Woblink

Zdawało mi się, że tylko na polu bitwy można zyskać prawdziwą sławę…

ZŁODZIEJ

– Ustawcie się parami! Przodem do mnie! – wołała nauczycielka, ogarniając gromadkę rozgadanych i rozchodzących się na wszystkie strony dzieci. – Przypominam wam, że jesteśmy w muzeum. Nie wolno niczego dotykać! Maciek! Kuba! Ustawcie się! Kamila, Zosia, uciszcie się już. No. Możemy zacząć zwiedzać – westchnęła ciężko i spojrzała na stojącą z boku panią kustosz.

– Dzień dobry. Witam was, kochani, w Muzeum Literackim Henryka Sienkiewicza w Poznaniu – elegancka pani z zaczesanymi do tyłu włosami w przeciwieństwie do nauczycielki mówiła cicho i spokojnie. – Zanim wejdziemy na piętro, żeby zobaczyć eksponaty, chciałabym, żebyście mi powiedzieli, kim był Henryk Sienkiewicz. Czy ktoś z was wie?

– Taaak! – krzyczały dzieci i podnosiły ręce. – Ja wiem! Ja! Ja mogę powiedzieć!

– Jak masz na imię? – pani kustosz wskazała ucznia z krótkimi, sterczącymi na wszystkie strony włosami, który stał bokiem do grupy i skubał frędzle przy obiciu muzealnego krzesła.

Buzię ma dziewczęcą, ale ta fryzura… Nie wiem, czy to chłopiec, czy dziewczynka – zastanawiała się przewodniczka.

– Basia – odpowiedziało tymczasem dziecko i spojrzało odważnie prosto w jej oczy. – Henryk Sienkiewicz był filmowcem. Wymyślił W pustyni i w puszczy. Oglądałam razem z tatą. O, a tu jest sztucer, z którego strzelał Staś – pokazała wiszącą na ścianie strzelbę.

– Ekhm – chrząknęła z zakłopotaniem pani kustosz. – Henryk Sienkiewicz nie był filmowcem. Zresztą początki filmu sięgają 1885 roku. Sienkiewicz, który urodził się w 1846 roku, miał trzydzieści dziewięć lat, kiedy bracia Lumière1 dopiero opatentowali urządzenie nazywane kinematografem. Wspomniałaś o W pustyni i w puszczy – przewodniczka zwróciła się do Basi. – To rzeczywiście dzieło Henryka Sienkiewicza. Kim więc on był? Ktoś z was wie?

– Pisarzem – stojący z tyłu chłopiec odezwał się nieśmiało.

– Brawo! Henryk Sienkiewicz był naszym wielkim pisarzem i napisał mnóstwo książek, nie tylko W pustyni i w puszczy. Z tego sztucera nie strzelał Staś, ale… Zaraz wam wszystko opowiem, po kolei. Chodźcie za mną – pani kustosz zdążyła postawić stopę na pierwszym stopniu, gdy nagle gdzieś na górze rozległ się huk, a potem…

– Trzymajcie go!!! – usłyszeli czyjś krzyk. – Zaryglujcie drzwi! Złodziej! Ucieka z obrazem!!!

Przez schody przefrunął jak wicher chudy mężczyzna z wielkim, owiniętym w szary papier pakunkiem.

– Niech go pani nie wypuszcza! – na stopnie wbiegł siwy starszy pan, dysząc ciężko i trzymając się za serce. – On nie może wyjść!

Zanim zdumiona pani kustosz zdołała dobiec do drzwi wyjściowych, tajemniczy mężczyzna podniósł ręce, wypuszczając z nich obraz, który upadł z łoskotem na podłogę.

– Mam drania! – zawołała Basia, z całej siły trzymając uciekiniera za nogę. – Można go teraz aresztować – powiedziała do mężczyzny, który już zszedł ze schodów. – Bo to złodziej, prawda?

– A to ci odważny dzieciak… – uśmiechnął się starszy pan i troskliwie podniósł z podłogi obraz.

– To skandal!!! – krzyknął tymczasem chudy nieznajomy. – Ja to zgłoszę na policję! Zostałem napadnięty w muzeum! To TEN pan jest złodziejem, nie ja! – zwrócił się do Basi, pokazując palcem mężczyznę stojącego na schodach. – Do niego powinnaś się przyczepić.

– Jak to? – dziewczynka spojrzała badawczo najpierw na chudego pana, potem na starszego, a na końcu znowu na chudego. – Przecież to pan uciekał z obrazem.

– Tak, ale to MÓJ obraz – wyjaśnił chudy, opuszczając ręce. – Pan Ignacy – wskazał oskarżycielsko na siwego mężczyznę – prosił, żebym mu przyniósł i pokazał to dzieło sztuki. Mówił, że chce je TYLKO OBEJRZEĆ, nic więcej. Zgodziłem się, przytargałem obraz do muzeum, miałem jak najbardziej pokojowe i życzliwe zamiary, ale to całe zaproszenie pana Ignacego okazało się niecnym podstępem, bo…

– Ten obraz MUSI zostać w muzeum! – przerwał mu pan Ignacy. – To wstyd, żeby taki eksponat wisiał w prywatnym mieszkaniu, podczas gdy mogłyby go oglądać tysiące zwiedzających! Dla dobra naszego kraju i całej ludzkości powinien pan go tu zostawić i już. Tym bardziej że zaproponowałem panu za niego bardzo dobrą cenę.

– Ale ja nie chcę go sprzedać!

– Musi pan!

– Nic nie muszę!

– To ja pana stąd nie wypuszczę!

– To ja zadzwonię na policję i będzie pan musiał mnie wypuścić!

– Nic nie będę musiał.

– Zobaczymy…

– Zobaczymy.

– A co to za obraz? – przerwała im Basia.

– To portret Zagłoby2 Piotra Stachiewicza – odpowiedzieli prawie jednocześnie.

– Pięknie będzie wyglądał w moim muzeum nad sekretarzykiem pisarza… – uśmiechnął się z rozmarzeniem pan Ignacy.

– Pięknie to on wygląda na ścianie w moim domu – burknął ze złością chudy mężczyzna.

– Proponuję, żebyśmy kontynuowali zwiedzanie – powiedziała nagle pani kustosz. – Nie wypada, żeby dzieci były świadkami takich scen – wyszeptała do pana Ignacego i pokręciła głową z dezaprobatą.

– A co w tym złego, że dbam o muzeum? – odpowiedział głośno starszy pan, ale stropił się nieco na myśl, że może te niewinne istoty nie powinny jednak widzieć, w jaki sposób pozyskuje niektóre eksponaty…

– Basiu, stań w parze – powiedziała nauczycielka. – I przestań skubać frędzle przy tym krześle. Mówiłam wam, że nie wolno dotykać muzealnych przedmiotów. Ech, wybrać się gdzieś z wami… Człowiek się tylko wstydu naje – mruczała pod nosem zdenerwowana. – To nasze ostatnie wyjście – powiedziała głośno i dobitnie. – No i będę musiała sobie porozmawiać z twoimi rodzicami, Basiu.

– Basiu? – ożywił się tymczasem pan Ignacy. – A to dopiero! Masz na imię Basia?

– Tak. A co w tym takiego dziwnego? – dziewczynka spojrzała na niego rezolutnie.

– Niby nic, a jednak… Masz na imię jak pani Wołodyjowska3 i jak ona jesteś odważna. Wystąpiłaś w obronie portretu Zagłoby… Muszę przyznać, że to dziwny zbieg okoliczności. Sienkiewicz byłby z ciebie dumny, Basiu. I ja jestem – tu spojrzał na nauczycielkę, która oblała się rumieńcem. – Za udział w walce o eksponat do muzeum Sienkiewicza otrzymasz ode mnie nagrodę. Będzie to nieograniczony i wolny wstęp do tego miejsca. Możesz tu przychodzić, kiedy tylko chcesz. Wystarczy, że powiesz, że jesteś gościem Ignacego Mosia, a wszyscy cię wpuszczą.

– Ignacego Mosia? – zapytała Basia. – A kto to taki?

– Moja droga – odparł z dumą siwy pan. – Ignacy Moś to ktoś! Czyli ja – uśmiechnął się rozbrajająco4.

HAJDUCZEK

Ignacy Moś siedział w swoim gabinecie zagłębiony w fotelu i w myślach. Zastanawiał się właśnie, jak skontaktować się z pewnym człowiekiem, który miał kilka oryginalnych listów pisanych przez Henryka Sienkiewicza do przyjaciela, gdy usłyszał delikatne pukanie do drzwi.

– Kogo tam licho niesie?! – zawołał nieco zdenerwowany, bo nie przychodził mu do głowy żaden pomysł na przechwycenie cennych listów.

– Gość do pana – do gabinetu wsunęła głowę pani kustosz.

– Jaki znowu gość? Z nikim się nie umawiałem.

– A umawiał się pan – kobieta uśmiechnęła się lekko, tymczasem w drzwiach ukazała się postać dziewczynki z niesforną czupryną.

– Przecież pan powiedział, że mogę przyjść, kiedy chcę. To jestem – dygnęła.

– Basia!!! – pan Ignacy rozpromienił się i wstał z fotela. – Pamiętam, co ci obiecałem, ale nie przypuszczałem, że zechcesz mnie odwiedzić tak prędko! Wejdź, wejdź, zapraszam. Cieszę się, że jesteś. Pani Aniu, proszę zaparzyć kawę dla tej damy i dla mnie.

Ignacy Moś (1917–2001) – fundator zbiorów Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza Oddziału Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu

– Kawę? Dla dziecka? – pani kustosz zmarszczyła brwi.

– Jakiego dziecka?! – oburzył się staruszek. – Toż to dzielna i waleczna pannica! Mogłaby nawet wypić coś mocniejszego za zdrowie moje i Zagłoby… – zaczął pan Ignacy, ale widząc groźną minę pani Anny, urwał w pół słowa.

– Ja wolę herbatę. Z cytryną – stwierdziła dziewczynka, która rozsiadła się na krześle i machała nogami.

– To proszę podać herbatę. Najlepszą. A dla mnie kawę – rzucił pan Ignacy.

– Przypominam, że nie jestem tu zatrudniona na etacie parzenia kawy i herbaty – powiedziała sucho pani kustosz. – Ale zrobię to dzisiaj z przyjemnością ze względu na naszego miłego gościa.

– Rób sobie pani cokolwiek chcesz, byle szybko i skutecznie – odparł wesoło pan Ignacy, a pracownica pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą i wyszła. – Lubię czasem jej dokuczać – puścił oczko do Basi, kiedy pani Anna zamknęła za sobą drzwi. – Jest strasznie poważna, ale to wspaniała i mądra kobieta. A wykształcona, że ho, ho! W przeciwieństwie do mnie – zaśmiał się staruszek i podał Basi pudełko z czekoladkami. – Poczęstuj się, mój hajduczku5.

– O! Obraz! – dziewczynka jedną ręką włożyła do ust czekoladkę, a drugą wskazała na stojący przy fotelu znajomy pakunek.

– Tak. Mam go – zachichotał pan Ignacy. – Dzięki tobie, w dużej mierze. Jestem twoim dłużnikiem.

– Właściwie dlaczego chciał pan zabrać go temu chudemu panu? – zapytała Basia i spojrzała na Ignacego Mosia błękitnymi jak niebo oczami pełnymi szczerej ciekawości.

– Widzisz, hajduczku, to ja stworzyłem to muzeum.

– Pan?

– Tak. Kiedyś nawet dobrze nie wiedziałem, kim był Henryk Sienkiewicz. W szkole nie bardzo się uczyłem, a czytania książek to już chronicznie nie cierpiałem.

– Naprawdę?!

– Jak babcię kocham, chociaż nieboszczka już czterdzieści lat leży w grobie.

– Ojej… To pan biedny bez babci. Moja babcia robi najlepsze na świecie pierogi.

– A biedny, biedny… – pokiwał głową pan Ignacy i zrobił nieszczęśliwą minę. – Chociaż teraz już bogaty. Mam więcej książek niż niejedna biblioteka, he, he. A wszystkie Sienkiewicza – powiedział z dumą.

– A dlaczego pan tak lubi Sienkiewicza? Znał go pan?

– Samego Henryka Sienkiewicza osobiście nie poznałem, niestety minęliśmy się na tym świecie – on zmarł w 1916 roku, a ja się urodziłem w 1917. Nie mogliśmy się więc spotkać. Za to poznałem jego dzieci.

– Stasia i Nel?

– Nie, hajduczku. Staś i Nel to postacie wymyślone przez Sienkiewicza. Jego prawdziwe dzieci to syn, Henryk Józef, i córka Jadwiga. Poczekaj, pokażę ci ich zdjęcia – pan Ignacy zdjął z półki grubą księgę, przewertował ją i podsunął dziewczynce. – Widzisz, tu są. Tak wyglądali.

– Ładni! Szczególnie Jadwiga. A jak ich pan poznał? – dopytywała Basia.

– To cała historia… – zamyślił się pan Ignacy.

– Opowie mi ją pan? Proooszę… – dziewczynka wdzięcznie przekrzywiła głowę i zrobiła słodką minkę. – Muszę panu powiedzieć, że ja też nie lubię czytać – spojrzała figlarnie. – I nie cierpię chodzić do muzeów. Zawsze jest tak nudno… Ale tu mi się spodobało. Przez pana i akcję z obrazem, chi, chi!

– No nie! Hajduczek wypisz wymaluj! – zaśmiał się starszy pan. – Żywcem wyjęty z Pana Wołodyjowskiego, tylko odrobinę młodszy!

– Kawa dla pana i herbata dla Basi – do pokoju weszła pani Anna z tacą.

– W samą porę – mruknął pod nosem Ignacy Moś. – Do wspomnień potrzebna kawa i coś słodkiego. Niech no pani wyjmie z tamtej szafki drożdżówki – machnął ręką w nieokreślonym kierunku. – Kupiłem jeszcze ciepłe w cukierni po drodze. Poczęstuj się, hajduczku kochany – podsunął dziewczynce talerz z ciastkami. – Taką mi, staremu, radość sprawiłaś swoim przyjściem! Siedziałem tu samotny, gryzłem się myślami, a tu proszę, taka wizyta!

– Samotny… – zamyśliła się ani Anna. – Toż dzień w dzień tabuny ludzi przetaczają się przez to muzeum, a pan jest zawsze w centrum.

– Tabuny ludzi mogą się schować przy takim oto hajduczku – uciął pan Ignacy. – A teraz proszę nam wybaczyć, mamy ważne sprawy do omówienia – powiedział do pani kustosz i na widok jej miny uśmiechnął się z satysfakcją.

Przypisy

1 Bracia Lumière – francuscy wynalazcy uważani za twórców sztuki filmowej.

2 Zagłoba – Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele – jeden z bohaterów Trylogii Henryka Sienkiewicza.

3 Pani Wołodyjowska – Barbara Wołodyjowska, postać z powieści Henryka Sienkiewicza Pan Wołodyjowski.

4 Ignacy Moś (1917–2001) – kolekcjoner, działacz społeczny i kupiec. Twórca i kustosz Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza w Poznaniu.

5Hajduczek – zdrobnienie od hajduka, czyli żołnierza piechoty w dawnym wojsku polskim. W Panu Wołodyjowskim Zagłoba nazywa tak Basię, późniejszą żonę Wołodyjowskiego.