Pingwiny cesarskie. Tajemnice najpiękniejszych ptaków Antarktyki - Gerald L. Kooyman, Jim Mastro - ebook

Pingwiny cesarskie. Tajemnice najpiękniejszych ptaków Antarktyki ebook

Gerald L. Kooyman, Jim Mastro

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Emocjonująca wyprawa w głąb krainy wiecznego lodu śladami pingwinów cesarskich

O pingwinach cesarskich można mówić same niezwykłe rzeczy i ani razu nie skłamać. Są największe ze wszystkich pingwinów, najgłębiej nurkują, potrafią najdłużej wstrzymać oddech. Żyją w najzimniejszych i najbardziej odizolowanych miejscach. Jako jedyne mają złote pióra na piersi. Poruszają się dostojnie ze skrzydłami przyciśniętymi do boków, a nie rozłożonymi w celu utrzymania równowagi. Wciąż jednak niewiele o nich wiemy.

Jak utrzymują ciepło i jak ich skóra pozostaje sucha na takich głę­bokościach? Jak wstrzymują oddech na wystarczająco długo? Jak widzą w czasie polowań? Jak ich narządy radzą sobie z ciśnieniem panującym na 500 metrach pod powierzchnią oceanu? To przecież ponad 51 kilogramów naciskających na każdy centymetr kwadratowy ciała!

Kiedy raz uległem czarowi pingwina cesarskiego, nic już nie mogło zdjąć ze mnie tego uroku, wyznaje Gerald Kooyman, stary wyjadacz wypraw antarktycznych.

Wzbogacony o piękne zdjęcia i nagrania dostępne w internecie pasjonujący reportaż Pingwiny cesarskie jest przesycony szacunkiem do tych wspaniałych stworzeń i fascynacją ich ogromnymi możliwościami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 355

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Co­py­ri­ght © Co­per­ni­cus Cen­ter Press, 2024
Co­py­ri­ght © 2021 by Ge­rald L. Ko­oy­man and Jim Ma­stro Fo­re­word © 2023 by Jes­sica Ulrika Meir All pho­tos and ima­ges by G. Ko­oy­man, except where other­wise in­di­ca­ted. All ri­ghts re­se­rved
Ty­tuł ory­gi­nalnyJo­ur­neys with Em­pe­rors. Trac­king the World’s Most Extreme Pen­guin
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychMi­chał Du­ława
Re­dak­cja ję­zy­kowaMa­ciej Szklar­czyk
Ilu­stra­cja na okładce© Si­lver / Adobe Stock
SkładMo­nika Drob­nik-Sło­ciń­ska / mo­ni­ka­imar­cin.com
ISBN 978-83-7886-771-5
Wy­da­nie I
Kra­ków 2024
Wy­dawca: Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pań­ski 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: re­dak­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Książkę de­dy­kuję mo­jej żo­nie Mel­bie, która na wła­snej skó­rze do­świad­czyła wszyst­kich po­lar­nych i nie tylko eks­pe­dy­cji, prze­czy­tała i sko­men­to­wała każde słowo więk­szo­ści mo­ich ar­ty­ku­łów ba­daw­czych oraz tej książki, i wy­cho­wała dwójkę chłop­ców jako sa­motna, pra­cu­jąca matka, pod­czas gdy ja by­łem nie­obecny, bo pra­co­wa­łem w te­re­nie. Książka jest także dla tych dwóch mło­dzień­ców, Car­stena i Tory’ego, któ­rzy więk­szość dzie­ciń­stwa spę­dzili bez swo­jego ojca – przy­naj­mniej do mo­mentu, gdy do­ro­śli na tyle, by móc to­wa­rzy­szyć mi w po­lar­nych wy­pra­wach.

Jerry Ko­oy­man

Książkę de­dy­kuję mo­jemu współ­au­to­rowi, Jerry’emu Ko­oy­ma­nowi, wy­trwa­łemu ba­da­czowi i dro­giemu przy­ja­cie­lowi. Jego na­ukowa skru­pu­lat­ność i kre­atyw­ność na za­wsze zmie­niły bio­lo­gię mor­ską, a jego cie­ka­wość i pa­sja po­zna­wa­nia na­tury i za­miesz­ku­ją­cych ją zwie­rząt wciąż są dla mnie nie­wy­czer­pa­nym źró­dłem in­spi­ra­cji.

Jim Ma­stro

.

Ryc. F.1. Mapa ba­ty­me­tryczna Mo­rza Rossa.

Przed­mowa

Wsłu­chu­jąc się w hi­sto­rie o pio­nier­skich eks­plo­ra­cjach i ba­da­niach An­tark­tyki lub o po­cząt­kach lo­tów ko­smicz­nych czło­wieka, mia­łam cza­sami wra­że­nie, że uro­dzi­łam się w nie­wła­ści­wej epoce. Było wtedy tak wiele do zba­da­nia, tak wiele miejsc nie­tknię­tych, fak­tów nie­spraw­dzo­nych i nie­zna­nych, wresz­cie – tyle cu­dów cze­ka­ją­cych na od­kry­cie, za­równo na na­szej pla­ne­cie, jak i poza nią. Nie do­sta­ła­bym wpraw­dzie w tam­tych cza­sach ta­kich sa­mych moż­li­wo­ści, ja­kie mia­łam przez całą moją ka­rierę „na lo­dzie” (jak o ży­ciu i pracy na An­tark­ty­dzie mó­wią jej miesz­kańcy) oraz w prze­strzeni ko­smicz­nej – na­dal jed­nak lu­bię wy­obra­żać so­bie te po­czątki. Moż­liwe też, że nic nie dzieje się bez po­wodu, skoro na­ukowcy i na­ukow­czy­nie wszel­kich na­ro­do­wo­ści wciąż mają na Ziemi i poza nią nie­zli­czone rze­czy do od­kry­cia.

Pierw­sze dzie­się­cio­le­cia wcze­snych ba­dań nad An­tark­tydą to był zu­peł­nie inny czas – w pew­nym sen­sie „czyst­szy”, dzik­szy, ko­rzy­sta­jący z me­tod i pro­ce­dur na­uko­wych w spo­sób nie­ska­żony nie­zli­czo­nymi ogra­ni­cze­niami i re­gu­la­cjami zwią­za­nymi z bez­pie­czeń­stwem, wszech­obec­nymi dziś pro­to­ko­łami i prze­pi­sami. Był to czas, kiedy praw­dziwi pio­nie­rzy, tacy jak Jerry Ko­oy­man, wy­ru­szali w za­mar­z­niętą, nie­znaną An­tark­tydę uzbro­jeni je­dy­nie w nur­tu­jące ich py­ta­nia na­ukowe i bez żad­nego do­świad­cze­nia (wła­snego lub in­nych), z któ­rego mo­gliby czer­pać. To był czas, kiedy la­ski dy­na­mitu roz­da­wano wszyst­kim chęt­nym na­ukow­com, nie ma­ją­cym żad­nego do­świad­cze­nia z ma­te­ria­łami wy­bu­cho­wymi (tak, Jerry był z tego do­sko­nale znany, na­wet je­śli nie wspo­mniano o tym na dal­szych kar­tach tej książki!), a ci ja­kimś cu­dem opusz­czali An­tark­tydę nie tylko ze zdo­by­tymi da­nymi, ale też z wszyst­kimi pal­cami u rąk i nóg.

Ist­nieją ude­rza­jące po­do­bień­stwa mię­dzy tamtą epoką po­lar­nych eks­plo­ra­cji a świa­tem eks­plo­ra­cji ko­smosu – mniej wię­cej w tym sa­mym okre­sie czło­wiek wy­ru­szył w swoją pierw­szą po­dróż na Księ­życ. Dzi­siaj NASA, ob­cią­żona spo­tka­niami, pro­ce­du­rami, biu­ro­kra­cją na­rzu­caną przez rząd i różne wła­sne ko­mi­sje, by­łaby nie do po­zna­nia dla ar­mii mło­dych, świeżo upie­czo­nych in­ży­nie­rów po­dej­mu­ją­cych co go­dzinę fun­da­men­talne de­cy­zje, pró­bu­ją­cych spro­stać od­waż­nej de­kla­ra­cji pre­zy­denta Johna F. Ken­nedy’ego o za­mia­rze po­sta­wie­nia ludz­kiej stopy na Księ­życu.

Za­równo w ko­smo­sie, jak i na lo­dzie był to czas nie­okieł­zna­nej, su­ro­wej eks­plo­ra­cji. Ci, któ­rzy mieli szczę­ście ode­grać w niej ja­kąś rolę, po­zo­sta­wili po so­bie wielką spu­ści­znę, prze­cie­ra­jąc szlak, któ­rym mogą po­dą­żać dzi­siaj inni. Jerry nie­wąt­pli­wie stał na czele tej grupy. Oprócz tego, że to praw­dziwy od­krywca, jest także praw­dzi­wym przy­rod­ni­kiem. W swo­ich do­cie­ka­niach nie tylko po­szu­ki­wał od­po­wie­dzi na py­ta­nia oparte na hi­po­te­zach ba­daw­czych, ale też pró­bo­wał roz­wi­kłać ta­jem­nice ży­cia ba­da­nych przez niego or­ga­ni­zmów.

W książce, którą trzy­masz w ręku, Jerry snuje opo­wieść o jed­nym z naj­bar­dziej zna­nych przed­sta­wi­cieli cha­ry­zma­tycz­nej me­ga­fauny i robi to w spo­sób, który za­równo od­daje ogrom jego do­robku na­uko­wego, jak też uwo­dzi ele­gan­cją opi­sów i oso­bi­stych aneg­dot, prze­no­szą­cych czy­tel­nika na lód – a wszystko to ob­ser­wu­jemy przez pry­zmat trwa­ją­cych zmian kli­matu. Jego akty praw­dzi­wego bo­ha­ter­stwa – prze­prawy przez sza­le­jące rzeki, ry­zy­kowne tra­wersy lo­dow­cowe, czę­ste spa­cery po me­ta­fo­rycz­nie i do­słow­nie cien­kim lo­dzie – były po pro­stu ru­ty­no­wymi ele­men­tami jego co­dzien­nej pracy ba­daw­czej. I choć cztery de­kady póź­niej pod­czas mo­jego po­bytu na An­tark­ty­dzie po­dobne ope­ra­cje były nie do po­my­śle­nia, nie można za­prze­czyć, że wraz z ogra­ni­cze­niem swo­body dzia­łań wy­ni­ka­ją­cym z co­raz ści­ślej­szych re­gu­la­cji stra­ci­li­śmy do­stęp do ja­kiejś czę­ści nie­gdy­siej­szej przy­gody.

Jerry jest nie tylko na­ukow­cem, przy­rod­ni­kiem i od­krywcą; jest także wy­na­lazcą. Czymś oczy­wi­stym było dla niego za­wsze stru­ga­nie, maj­ster­ko­wa­nie, two­rze­nie cze­goś z ni­czego – wszystko dla osią­gnię­cia za­mie­rzo­nego celu. Na po­czątku swej na­uko­wej drogi nie mógł po pro­stu otwo­rzyć ka­ta­logu re­je­stra­to­rów i fo­to­pu­ła­pek, żeby wy­brać sprzęt mie­rzący po­trzebne mu pa­ra­me­try. Kiedy chciał zba­dać im­po­nu­jące głę­bo­ko­ści i czasy za­nu­rze­nia wy­traw­nych zwie­rzę­cych nur­ków, jego pierw­szym kro­kiem było za­pro­jek­to­wa­nie i zbu­do­wa­nie wła­snego sys­temu re­je­stru­ją­cego. Do dziś nie wi­dzia­łam bar­dziej kre­atyw­nego wy­ko­rzy­sta­nia zwy­kłego mi­nut­nika! I cho­ciaż był ini­cja­to­rem wielu pio­nier­skich osią­gnięć me­to­do­lo­gicz­nych, Jerry sam ni­gdy by się do tego nie przy­znał, po­nie­waż jest rów­no­cze­śnie jed­nym z naj­skrom­niej­szych na­ukow­ców ta­kiego ka­li­bru.

„Są tacy, któ­rzy mogą żyć bez dzi­kich istot, i tacy, któ­rzy tego nie po­tra­fią”. Jerry roz­po­czyna pierw­szy roz­dział swo­jej książki, cy­tu­jąc wy­mowne słowa Aldo Le­opolda. Po­dob­nie jak Jerry, już jako małe dziecko od­zna­cza­łam się cie­ka­wo­ścią ota­cza­ją­cego mnie świata, pra­gnę­łam do­świad­czyć i le­piej zro­zu­mieć cuda ota­cza­ją­cej mnie przy­rody. Owa na­ukowa cie­ka­wość prze­kształ­ciła się w cią­głą po­trzebę eks­plo­ro­wa­nia, która pro­wa­dziła mnie i na­pę­dzała przez całe ży­cie. Za­nu­rze­nie się pod lo­dem An­tark­tyki w celu zba­da­nia fi­zjo­lo­gii nur­ko­wa­nia pin­gwi­nów ce­sar­skich było przed­się­wzię­ciem ba­daw­czym za­in­spi­ro­wa­nym przez daw­nych od­kryw­ców i praw­dzi­wych pio­nie­rów, ta­kich jak Jerry. Kon­se­kwentne po­dą­ża­nie drogą wy­ty­czoną w pracy nad zwie­rzę­tami w eks­tre­mal­nych śro­do­wi­skach osta­tecz­nie do­pro­wa­dziło mnie do tego za­wo­do­wego osią­gnię­cia, ja­kim było ro­bie­nie na­uki do­słow­nie nie z tego świata i pa­trze­nie z góry na na­szą pla­netę-matkę. Skoro się­gasz po tę książkę, za­kła­dam, że ty także nie mo­żesz żyć bez dzi­ko­ści... My­ślę, że hi­sto­rie opo­wia­dane tu­taj przez Jerry’ego jesz­cze bar­dziej cię z nią zwiążą.

Czło­wiek, mit, le­genda – to nie tylko na­prędce wy­my­ślona ety­kieta, lecz słowa, któ­rymi fak­tycz­nie de­fi­niuję Jerry’ego. By­ła­bym jed­nak nie­dbała, gdy­bym nie do­dała do tej li­sty okre­śle­nia „men­tor”. Sty­mu­lu­jące roz­mowy, rady i hi­sto­rie opo­wia­dane mi przez Jerry’ego oraz przy­gody, które prze­ży­li­śmy pod­czas wielu lat stu­diów w Scripps In­sti­tu­tion of Oce­ano­gra­phy, na­leżą do mo­ich naj­cen­niej­szych wspo­mnień. Wszystko to ode­grało klu­czową rolę w ukształ­to­wa­niu mo­ich aka­de­mic­kich am­bi­cji i mo­jej na­uko­wej ścieżki; po­dob­nie było w przy­padku nie­zli­czo­nych in­nych osób, które miały za­szczyt ze­tknąć się w swoim ży­ciu z Jer­rym. Bło­go­sła­wię Jerry’ego – i Jima Ma­stro – za ich naj­now­szy wy­si­łek próby uchwy­ce­nia peł­nego przy­gód ży­cia Jerry’ego i opo­wie­dze­nia go światu. Ci z nas, któ­rzy mieli szczę­ście pro­wa­dzić ży­cie pełne tak głę­bo­kich do­świad­czeń – czy to na tej pla­ne­cie, czy poza nią – ro­zu­mieją, że te przy­gody i spo­strze­że­nia nie na­leżą wy­łącz­nie do nas. Pro­wa­dzimy ba­da­nia w imie­niu ca­łej ludz­ko­ści, dla­tego na­szym obo­wiąz­kiem jest prze­ka­zy­wa­nie tego, co wi­dzimy, dzie­le­nie się tym wszyst­kim z całą ludz­ko­ścią, a je­śli ma się tro­chę wię­cej szczę­ścia – prze­tar­cie szlaku tak sze­ro­kiego jak ten wy­ty­czony przez Jerry’ego.

Dr Jes­sica Ulrika Meir,fi­zjo­lożka po­rów­naw­cza i astro­nautka NASA

Przy­pisy

[1] W no­men­kla­tu­rze or­ni­to­lo­gicz­nej in­ku­ba­cja to okres wy­sia­dy­wa­nia jaja/jaj aż do wy­klu­cia się pi­skląt. (Przy­pisy dolne po­cho­dzą od pol­skiego wy­dawcy).
[2] Na­zwa­nej wtedy Wy­spą Rossa.
[3] Wy­dana po pol­sku jako Na krańcu świata. Naj­słyn­niej­sza wy­prawa na bie­gun po­łu­dniowy (tłum. Ja­cek Spólny), Po­znań: Zysk i S-ka, 2012.