Ostatnie drzewo na Ziemi - Małgorzata Kur - ebook + książka

Ostatnie drzewo na Ziemi ebook

Kur Małgorzata

4,0

Opis

Czy możecie sobie wyobrazić świat bez drzew? Bez lasów i parków, bez zapachu akacji i lipy? Niemożliwe? Przerażające? A jednak… W takim świecie, w którym przedmiotem codziennego użytku stała się podręczna butla z tlenem, przyszło żyć Kalinie Orzeszek, Marcelowi, nastoletnim bohaterom tej książki, i ich bliskim. Kalina nigdy nie widziała i nie dotknęła dębu, sosny czy jabłoni. O lasach i sadach wie od babci, która opowiadała jej o dzikiej naturze i zaszczepiła w Kalinie ten wyjątkowy rodzaj czułości dla przyrody i tęsknoty za drzewami. Pewnego razu z okazji Dnia Drzewa Kalina otrzymuje od mamy niezwykły prezent - zielnik ukochanej babci i kilkanaście zasuszonych nasion, które postanawia… zasiać! Czy Kalinie uda się to, co od lat nie udaje się światowej sławy dendrologom? Czy nasiona wykiełkują? Czy drzewa znów zaczną rosnąć na Ziemi?

Kalina przegląda Wielki atlas roślin wymarłych. W sumie to wielki atlas drzew… Jej babcia znała je osobiście. Pozostały po nich jedynie drzewne imiona, drzewne „skarby” w zardzewiałym pudełku i telewizyjne programy o drzewach. Czy da się je przywrócić ludziom i Ziemi? A jaka w tym jest rola Instytutu Dendrologii? O tym w książce...” - prof. dr hab. inż. Andrzej M. Jagodziński, Dyrektor Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (5 ocen)
2
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Rainbowdash55

Z braku laku…

nie polubiłam się z tą historią, ale autorka dobrze przedstawiła temat ekologii i ratowania świata. i te ilustracje>>>>
00

Popularność




tekst © copyright by Małgorzata Kur 2021

ilustracje © copyright by Magdalena Starzyńska 2021

© copyright by Wydawnictwo Ezop sp. z o.o. 2021

txt-bw l i korekta / Elżbieta Cichy

Wydawnictwo Ezop sp. z o.o.

01-829 Warszawa, al. Zjednoczenia 1/226

tel. 22 834 17 56

e-mail:[email protected]

www.ezop.com.pl

Wydanie pierwsze

Warszawa 2021

ISBN 978-83-65230-90-4

Zapraszamy do naszego sklepu internetowego www.ezop.com.pl

1.

Podobno nie można tęsknić za czymś, z czym nigdy nie miało się prawdziwego kontaktu. Tak twierdzą dorośli. Ale Kalina tęskniła. Może to jej imię sprawiało, że czuła się tak związana z drzewami. W jej rodzinie nadawanie roślinnych imion było tradycją. Jej babcia miała na imię Róża, a mama Lilianna. Gdyby Kalina urodziła się chłopcem, byłaby zapewne Wawrzyńcem.

Dziewczynka często wyobrażała sobie pień starego dębu – jaki był w dotyku? Czy taki sam jak dębowa biblioteczka w salonie, gładki, miły i śliski? A może szorstki i chropowaty, jak opowiadała mama? Czy pachniał niczym drewniany trzystuletni kościółek, w którym pobrali się rodzice? A jak to jest iść po sprężynującym mchu w leśnej gęstwinie, pod dachem z zielonych liści? Albo odpoczywać w ogrodzie pod jabłonią, uginającą się od soczystych owoców, które Kalina widziała tylko na zdjęciach?

Aż trudno uwierzyć, że dziś na świecie nie rośnie ani jedno drzewo. A przecież kiedyś prawie cała Ziemia była pokryta gęstymi lasami. To było w czasach, gdy ludzie nie potrafili uprawiać roli, trudnili się zbieractwem i polowaniem i przenosili się z miejsca na miejsce. Wraz z rozwojem rolnictwa lasy zaczęły się kurczyć – wycinano je, aby stworzyć pola uprawne i pastwiska dla zwierząt, a także miejsce na budowę osad. Ostatnie drzewa znikły niepostrzeżenie zaledwie kilkadziesiąt lat temu, kiedy rodzice Kaliny byli nastolatkami. I pomyśleć, że Ziemi zajęło cztery miliardy lat ich wytworzenie!

Babcia Róża opowiadała Kalinie historie, w które dziewczynka wprost nie mogła uwierzyć. O tym, jak jesienią chodziła z rodzicami na grzyby do lasu pachnącego wilgotnym mchem. Jak na wsi, gdzie mieszkała jako dziecko, mieli sad z niezliczoną ilością jabłoni, grusz i śliw. Cała rodzina zbierała owoce przez kilka tygodni, a potem sprzedawała na targu i robiła dżemy i kompoty. Jak pradziadek Kaliny, który był najlepszym stolarzem w okolicy, wytwarzał z drewna meble w swoim warsztacie. Wiele z nich rodzina dziewczynki zachowała do dziś, choć oferowano za nie fortunę. Meble z prawdziwego drewna warte są dziś więcej niż złoto.

Wieczorami dziewczynka wraz z babcią, a po jej śmierci z mamą, oglądała Wielki atlas roślin wymarłych, który równie dobrze mógłby nosić tytuł Wielki atlas drzew. O każdym drzewie babcia opowiadała jakąś historię. Każde znała osobiście, jakby było jej przyjacielem:

– To jest kasztanowiec. Jesienią dzieci zbierały brązowe lśniące kasztany zamknięte w zielonych kolczastych łupinach. Znosiliśmy całe siatki kasztanów, były tak piękne – błyszczące i gładkie – że nie mogliśmy się powstrzymać. Robiliśmy z nich kasztanowe ludziki. Dorośli czasem kładli je pod łóżko, wierząc, że wydzielają dobrą energię.

Babcia uśmiechała się do własnych wspomnień, pokazując Kalinie następne drzewo.

– A to jest wierzba. Można było je często spotkać na wsi, nad rzekami i przy polnych ścieżkach. Wiosną z gałęzi wierzby zwisały podłużne puchate nasiona, przypominające gąsienice. Podobno w ich konarach odpoczywał diabeł. To drzewo to lipa. Kiedy kwitła, nie daj Bóg postawić pod nią auto – całe by było oblepione sokiem. Za to miód lipowy to był dopiero rarytas! Ponoć śpiąc pod lipą, miało się prorocze sny.

– Babciu, a co się stało z tymi wszystkimi drzewami? – pytała Kalina.

Kiedy babcia przeprowadziła się ze wsi do miasta, osiedla obsadzone były jeszcze drzewami. Dawniej ludzie lubili drzewa, siadali w ich cieniu na ławce i rozmawiali z sąsiadami, budowali domki dla ptaków i wieszali na pniach, zwabiając kosy, sikorki i gile, zbierali żołędzie i jarzębinę i wspólnie z dziećmi robili kolorowe korale. Drzewa nieniepokojone przez nikogo rosły i zmieniającymi się barwami cieszyły oczy o każdej porze roku. Aż w końcu zaczęły przeszkadzać.

Pani Tereska z bloku dziewiątego lubiła wyglądać przez okno. Patrzyła, kto przechodzi przez podwórko, co robią dzieci sąsiadów, kto naprawia samochód, a kto kłóci się z mężem pod blokiem. Pani Tereska znała wszystkich mieszkańców bloku i zawsze o wszystkim dowiadywała się pierwsza. Ale pewnego dnia zauważyła, że jej stanowisko obserwacyjne przysłania klon, którego korona niepostrzeżenie się rozrosła. Drzewo znacznie ograniczyło widok na parking, więc pani Tereska napisała list do administracji, aby je ściąć.

Skargę na drzewo, orzech, złożyli również Maliccy z piątego bloku. Otóż spadające orzechy zniszczyły lakier ich nowego auta. Żądali zwrotu kosztów naprawy i natychmiastowego usunięcia drzewa.

Krystyna Domańska, mieszkająca trzy bloki dalej, narzekała na cień. Wysoka topola rosła zbyt blisko jej balkonu, przez co do mieszkania nie docierało światło w odpowiedniej ilości. Napisała skargę na topolę i zaniosła do administracji osiedla. Z kolei jej koleżanka była uczulona na pyłki i kwitnący tuż pod jej klatką bez nie dawał jej oddychać przez cały maj. Zażądała więc usunięcia bzu lub pokrycia kosztów leczenia astmy.

Administracja nie nadążała czytać skarg i wycinać drzew. W końcu zapadła decyzja – drzewa są niepotrzebne, a nawet niebezpieczne. Należy usunąć wszystkie z osiedli mieszkaniowych w całym kraju! W zamian posadzono kolczaste żywopłoty i płożące jałowce.

Kilka miesięcy później, po śmiertelnym wypadku jednego z ważnych polityków, który gnając swoim srebrnym błyszczącym audi, rozbił się na drzewie, Unia Europejska wydała dekret zabraniający sadzenia drzew przy drogach. Mało tego – te, które już rosły, choćby od kilkuset lat, musiały zostać natychmiast ścięte! Z oficjalnych statystyk jasno wynikało, że to drzewa są winne śmierci kierowców. Więc i je skazano na śmierć.

Jednocześnie na całym świecie wycinano lasy pod budowę nowych dróg, hoteli, ośrodków sportowych i pól golfowych. Skrupulatnie karczowano puszczę Amazonii pod uprawę soi i lasy dzikich wysp azjatyckich pod uprawę palm olejowych, z których wytwarzano najpopularniejszy olej świata, pozbawiając przy tym domu setki orangutanich rodzin. A także wycięto jedyny zachowany skrawek ostatniej w Europie prastarej Puszczy Białowieskiej, choć w tym przypadku nikt nie wiedział, z jakiego powodu. Drzewa znikały niepostrzeżenie, a ludzie tego nie zauważyli.

2.

Rodzina Kaliny mieszkała w bloku na zwykłym osiedlu. Tata pracował w urzędzie, a mama była projektantką wnętrz. To dzięki niej pospolite mieszkanie na trzecim piętrze stało się takie wyjątkowe. W ubiegłym roku znalazło się nawet na okładce internetowego „Wspaniałego Wnętrza”, a kariera mamy nabrała tempa. Od tamtej pory Lilianna dostawała zlecenie za zleceniem.

Już w progu mieszkania można było poczuć jego niezwykły klimat. Rodzice Kaliny zachowali drewniany parkiet i stare drewniane meble. Dziś meble wykonuje się wyłącznie z tworzyw sztucznych, podobnie jak podłogi. Ściany w salonie pokrywała tapeta ze wzorem w szaro-białe brzozy, a żyrandol przypominał białą szyszkę. Małą garderobę zasłaniał parawan wyglądający jak rozłożyste drzewo. Obok kanapy leżał puszysty zielony dywanik-liść.

Kalina swój pokój zaprojektowała sama. Ściany miały jasnobeżowy kolor, a soczyście zielona, gruba wykładzina przypominała trawę. Ogromne, białe, gipsowe drzewo oplecione łańcuchami jasnych światełek pełniło jednocześnie rolę zagłówka łóżka i lampki. Dwa rozłożyste pufy w kształcie muchomorów stały pod oknem, przy małym stoliku, a ściany ozdabiały grafiki z niemal wymarłymi leśnymi zwierzętami – sarną, borsukiem, lisem i wilkiem. Jak zwykł mówić Marcel – pokój był megamagiczny.

Marcel był najlepszym przyjacielem Kaliny. Mieszkał w sąsiednim bloku. Od czasu, kiedy jego tata miał wypadek samochodowy i musiał zrezygnować z pracy, rodzina chłopaka borykała się z problemami finansowymi. Marcel wierzył, że tylko on może wyciągnąć ją z tarapatów. Ale jeszcze nie wiedział jak.

Codziennie rano, zanim rodzice pojechali do pracy, Marcel przychodził po Kalinę, brali niewielkie butle z tlenem i razem szli do szkoły. Ponieważ na Ziemi nie było drzew, zawartość tlenu w atmosferze spadła do niebezpiecznego poziomu. Butle z tlenem stały się niezbędne, każdy człowiek musiał je nosić ze sobą i za pomocą dwóch gumowych rurek wprowadzonych do nosa uzupełniać niedostatek tlenu. Oprócz podręcznej butli obowiązkowym wyposażeniem tornistra był e-podręcznik i tablet do robienia notatek. Odkąd zniknęły drzewa, zaprzestano produkować papier, a wszystkie książki i czasopisma dostępne były jedynie w wersji elektronicznej.

Droga do Szkoły Podstawowej nr 28 wiodła między kolorowymi blokami i osiedlem domów jednorodzinnych, których małe ogródki tonęły w zieleni.

Choć Marcel na pamięć znał te opowieści, Kalina powtarzała je za każdym razem, gdy przechodzili koło ogrodu Malinowskich:

– Mama mówiła, że pan Zygmunt hodował wspaniałe czereśnie i orzechy włoskie. Dzieciaki często wdrapywały się na płot, żeby zerwać dojrzałe owoce. Nie przeganiał ich, w końcu sami z żoną nie byli w stanie wszystkiego przejeść.

– I tak po prostu wyciął wszystkie drzewa? – pytał Marcel, choć dokładnie znał dalszy ciąg historii.

– Wszyscy powycinali, bo zapanowała moda na ogrody wypoczynkowe. Ludzie wokół domów, a nawet na działkach, usuwali drzewa, krzewy i większość kwiatów i obsiewali cały teren trawą. Rozkładali leżaki i parasole i wypoczywali.

Dziś ogród Malinowskich był pełen bujnej zieleni. Większość terenu, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Środowiska, zajmowały rośliny o dużych liściach, przydomowe fabryki tlenu – funkia, rabarbar, winogrono, łopian. Znalazło się w nim również miejsce na warzywnik, pod płotem rosły krzaki malin, a przy ścieżce kolorowe kwiaty. Tata Kaliny był inspektorem do spraw zieleni i do jego obowiązków należało sprawdzanie, czy właściciele ogrodów hodują odpowiednie rośliny na siedemdziesięciu procentach gruntu. Odpowiednie, to znaczy takie, które pobierają najwięcej dwutlenku węgla, produkując przy tym duże ilości tlenu.

Za