Opowieści o ptakach z wiejskiego podwórka - Jerzy Samusik - ebook
NOWOŚĆ

Opowieści o ptakach z wiejskiego podwórka ebook

Jerzy Samusik

0,0

Opis

Niepospolite gatunki ptaków można obserwować nie tylko w głębi lasu czy na rozlewiskach, ale także na wiejskim podwórku. I to w dodatku – nie wychodząc z domu! Kogo można zaprosić na podwórko? Jakie budki lęgowe zakupić i na jakiej wysokości je ustawić? Co i kiedy sypać do karmnika? Jaki kolor mają jaja jaskółek, a jaki sikor? Czym się różni samica zięby od samca? Jak „zwabić” dudki na podwórko? O tym, a także o wielu innych sprawach jest ta książka.
Weźcie ją do ręki, usiądźcie wygodnie na tarasie lub w trawie, oprzyjcie się wygodnie o polny kamień i czytajcie. A potem raz jeszcze – po lekturze – rozejrzyjcie się wokół uważnie… Prawda, że widać więcej?

Wydawałoby się, że na wiejskim podwórku można oglądać tylko wróble, jaskółki, gołębie i sikorki bogatki. Tak przynajmniej sądzi wielu mieszkańców nie tylko miast, ale i wsi. Dla większości z nich każdy mały, szarawy ptak to wróbel, duży drapieżnik to jastrząb, a jeżyki, dymówki, oknówki i brzegówki to jaskółki. Do niedawna również dla mnie nazwanie poszczególnych, dość pospolitych gatunków ptaków było zbyt trudne, a odróżnienie pierwiosnka od piecuszka czy sikory ubogiej od czarnogłowej – zupełnie niemożliwe.
Kiedy jednak zacząłem pomieszkiwać w wiejskiej chacie i obserwować kręcące się po podwórku ptaki, stwierdziłem, że jest ich tutaj znacznie więcej niż powszechnie się uważa. Dość szybko nauczyłem się nie tylko określać pojawiające się gatunki, ale poznałem też sposoby budowania przez nie gniazd, wyprowadzania lęgów, zdobywania pożywienia i wiele innych elementów ich życia. Z czasem zwykłe zainteresowanie przerodziło się w pasję, której efektem jest ta książka… Mam nadzieję, że z jej lektury, a zwłaszcza z obserwacji ptaków będziecie czerpać tyle radości, ile czerpię ja…
JERZY SAMUSIK

BOHATEROWIE OPOWIEŚCI (W KOLEJNOŚCI WYSTĘPOWANIA NA KARTACH TEJ KSIĄŻKI):

Sikora (bogatka, czubatka, czarnogłowa i uboga oraz modraszka)
Sosnówka
Skowronek
Jaskółka dymówka
Dudek
Drozd śpiewak
Krętogłów
Dzięcioł duży
Dzięciołek
Paszkot
Grzywacz
Kopciuszek
Kos
Kwiczoł
Muchołówka szara
Muchołówka żałobna
Piecuszek
Pierwiosnek
Zięba
Pleszka
Sójka
Trznadel
Szpak
Gąsiorek
Szczygieł
Dzwoniec
Wróbel
Czyż
Sierpówka
Krogulec

O AUTORZE:
JERZY SAMUSIK – doktor nauk medycznych, absolwent białostockiej Akademii Medycznej i warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, wieloletni ordynator Oddziału Rehabilitacji Wojewódzkiego Szpitala w Białymstoku oraz wykładowca w Akademii Medycznej i Wyższej Szkole Medycznej w Białymstoku, członek Związku Literatów Polskich.
Kiedy paranie się wyłącznie medycyną przestało mu wystarczać, począł podróżować. Przejechał samochodem przez Saharę, w Himalajach przeszedł pieszo 1300 km, w poszukiwaniu Pigmejów przemierzał dżungle Kamerunu, fotografował zwierzęta na Madagaskarze, nad jeziorem Czad i w rezerwatach Nigerii, jeepem dotarł w głąb Tybetu, łowił ryby na Labradorze i u wybrzeży Spitsbergenu… Wszystkie te podróże opisał w dziesiątkach reportaży drukowanych w czasopismach popularnonaukowych i krajoznawczych oraz w kilkunastu książkach. Gdy osiągnął wiek niepozwalający mu na dalekie i długotrwałe podróże, zaczął wędrować z aparatem fotograficznym po nadnarwiańskich i nadbiebrzańskich ścieżkach. Fotografował przede wszystkim ptaki, co zaowocowało cyklem ornitologicznych artykułów, bogato ilustrowanych zdjęciami, zamieszczanych od trzech lat w miesięczniku „Przyroda Polska”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 99

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Moje wiejskie podwórko

Moje wiej­skie podwórko

Przed dwu­dzie­stu laty kupi­łem z moją Kasią małą, starą chatkę w nad­nar­wiań­skiej wsi. Stała wła­ści­wie poza wsią, na skraju sosno­wego lasu. Mię­dzy jej podwór­kiem a zabu­do­wa­niami wiej­skimi, odle­głymi o jakieś 300 metrów, roz­cią­gało się pole obsie­wane nie­gdyś żytem. Kupi­li­śmy też to pole, bez zamiaru upra­wia­nia tam cze­go­kol­wiek. Już wów­czas poro­śnięte było chwa­stami, a póź­niej poja­wiały się na nim poje­dyn­cze sosenki-samo­siejki, które w miarę upływu lat gęst­niały i roz­ra­stały się w sosnowy lasek.

Chata była bar­dzo znisz­czona, od kilku lat nikt w niej już nie miesz­kał. Gdy zoba­czył ją mój przy­ja­ciel, inży­nier budow­lany, stwier­dził, że nie da się jej w jakiś sen­sowny spo­sób napra­wić. Uwa­żał, że trzeba ją roze­brać i posta­wić w tym miej­scu nowy dom. To samo orze­kła mama mojej żony, rów­nież inży­nier budow­lany. My tym­cza­sem zna­leź­li­śmy w pobli­skim mia­steczku sto­la­rza, który po obej­rze­niu cha­łupy powie­dział, że ją wyre­mon­tuje tak, iż chęt­nie w niej zamiesz­kamy. I rze­czy­wi­ście, po kilku tygo­dniach nie mogli­śmy jej poznać. Osza­lo­wana zewnątrz i wewnątrz, z nową sto­larką okienną, z nowym, pokry­tym bla­chą dachem, z dobu­do­waną sionką, łazienką i gan­kiem, z komin­kiem i pie­cem kuchen­nym, ze stry­chem zamie­nio­nym na sypial­nię, a będą­cym pier­wot­nie rupie­ciar­nią, stała się chatą zupeł­nie nie­po­dobną do tej, którą kupi­li­śmy.

Podwórko było duże. Od pół­nocy ogra­ni­czała go ściana sosno­wego lasu; od wschodu – chata i las mie­szany, wyro­sły w miej­scu ist­nie­ją­cego nie­gdyś małego jeziorka, powsta­łego ze sta­ro­rze­cza Narwi; od połu­dnia – ugór w miej­scu obsie­wa­nego nie­gdyś żytem pola; od zachodu – sto­doła i rosnący za nią brzo­zowy lasek. Jego powierzch­nia była pofał­do­wana, piasz­czy­sta, poro­śnięta niską trawą i kęp­kami wyż­szych roślin, takich jak mydl­nica lekar­ska, pio­łun czy wie­sio­łek dwu­letni. Tu i ówdzie zie­leń roślin musiała ustą­pić żółci syp­kiego pia­sku, two­rzą­cego nie­małe poła­cie, na któ­rych nic nie było w sta­nie wyro­snąć.

Kiedy zaczę­li­śmy tam pomiesz­ki­wać, zoba­czy­łem, że na podwórku i wokół niego kręci się dość dużo pta­ków. Naj­bar­dziej rzu­cały się w oczy sikorki. Widzie­li­śmy je wszę­dzie i nie były to tylko naj­po­pu­lar­niej­sze bogatki, ale także przed­sta­wi­cielki wszyst­kich sze­ściu gatun­ków sikor bytu­ją­cych w Pol­sce. W miarę upływu czasu widzie­li­śmy ich coraz wię­cej, i nie tylko siko­rek, zwłasz­cza gdy urzą­dzi­li­śmy dla nich latem kąpie­li­sko, a zimą karm­niki. Dzięki temu pozna­wa­łem coraz to nowe gatunki, foto­gra­fo­wa­łem je i zdo­by­wa­łem wie­dzę o ich życiu.

Sikora największa

Sikora naj­więk­sza

Spo­śród siko­rek krę­cą­cych się na naszym podwórku naj­wię­cej jest boga­tek. Ich cha­rak­te­ry­styczna barwa upie­rze­nia pozwala roz­po­znać je już z daleka. Rzuca się bowiem w oczy ich żółta pierś i żółty brzuch, z czar­nym pasem pośrodku oraz czarny kape­lu­sik i białe policzki. Grzbiet mają oliw­kowo-zie­lon­kawy, przy karku bar­dziej żół­tawy; skrzy­dła i ogon szaro-nie­bie­skawe, z bia­łymi paskami na zewnętrz­nych cho­rą­giew­kach skraj­nych ste­ró­wek i na pokry­wach skrzy­deł. Można zaob­ser­wo­wać nie­wielki dymor­fizm mię­dzy sam­cem a samicą bogatki. Czarny pas na piersi i brzu­chu samca jest znacz­nie szer­szy i dłuż­szy niż u samic, u któ­rych koń­czy się gdzieś w poło­wie tuło­wia. Poza tym czarna cza­peczka na gło­wie samicy jest matowa, u samca zaś błysz­cząca. Młode bogatki mają upie­rze­nie bar­dziej matowe i mniej kon­tra­stowe oraz nieznacz­nie żół­tawe policzki.

Samiczka
Sam­czyk
W ocze­ki­wa­niu na posi­łek
W gnieź­dzie bogatki
W kąpieli

Wie­dząc, że bogatki chęt­nie zakła­dają gniazda w bud­kach lęgo­wych, już w pierw­szym roku pomiesz­ki­wa­nia w naszej wiej­skiej cha­cie roz­wie­si­łem na drze­wach wokół podwó­rza kilka budek o śred­nicy otworu wlo­to­wego w gra­ni­cach 30‒32 mm. Wpraw­dzie bogatki pre­fe­rują lasy liścia­ste i tam wiją gniazda głów­nie w opusz­czo­nych dziu­plach wyku­tych przez dzię­cioły, ale w dobie znacz­nej synan­tro­pi­za­cji wybie­rają na wycho­wa­nie potom­stwa nie­praw­do­po­dobne wręcz miej­sca. Mogą to być skrzynki na listy, słupy latarni ulicz­nych, meta­lowe rury ogro­dze­niowe, szla­bany na prze­jeź­dzie kole­jo­wym czy nawet stare czaj­niki zawie­szone na pło­cie. Gdy na naszym podwórku wszyst­kie budki zostały już zajęte, spóź­niona para boga­tek uwiła gniazdo mię­dzy deskami sza­lu­ją­cymi chatę, w szcze­li­nie tak wąskiej, że w kilka dni po wylęgu pisklęta musiały pod­czas kar­mie­nia przyj­mo­wać pozy­cję sto­jącą.

Kar­mie­nie pod­lota
Usu­wa­nie nie­czy­sto­ści

W gnieź­dzie zbu­do­wa­nym z mchu i suchych źdźbeł trawy, a wyście­lo­nym wło­siem i piór­kami, samica znosi codzien­nie po jed­nym bia­łym jajeczku, pokry­tym luźno roz­rzu­co­nymi plam­kami czer­wono-brą­zo­wymi. W pierw­szym lęgu, zaczy­na­ją­cym się zwy­kle w poło­wie kwiet­nia, będzie ich od 6 do 14, w dru­gim, mają­cym miej­sce w czerwcu – o połowę mniej. Sama je wysia­duje przez równe dwa tygo­dnie, począw­szy od przed­ostat­niego znie­sie­nia. Potem karmi pisklęta wraz z sam­cem przez 18‒21 dni. W okre­sie lęgo­wym samica i samiec ciężko pra­cują, zwłasz­cza gdy piskląt jest 12 czy jesz­cze wię­cej. Wtedy w ciągu 16-godzin­nego dnia odby­wają około tysiąca lotów, przy­no­sząc głów­nie małe owady i ich larwy. Dokar­mia­nie piskląt, które opu­ściły już gniazdo i usa­do­wiły się na gałę­ziach oko­licz­nych drzew, trwa jesz­cze trzy tygo­dnie. W okre­sie kar­mie­nia rodzice muszą rów­nież się odży­wiać i zja­dają gąsie­nice, różne owady i ich jajeczka w licz­bie docho­dzą­cej do 200, a ich masa jest równa wadze zja­dającej je bogatki. W ciągu sezonu let­niego jedna rodzina boga­tek może zjeść około 3 miliony owa­dów, któ­rych suma­ryczna waga wynie­sie 75 kg. Stąd wnio­sek, że ten mały pta­szek jest wiel­kim nisz­czy­cie­lem owa­dów czy­nią­cych szkody w rol­nic­twie, ogrod­nic­twie i lasach.

Bogatka jest nie tylko naj­więk­szą spo­śród naszych sikor, ale też i naj­licz­niej­szą. Wiel­kość jej popu­la­cji w Pol­sce nie jest jed­nak dokład­nie znana, bowiem różni auto­rzy sza­cują ją od 2 500 000 do nawet 4 500 000 par lęgo­wych. Tak duża liczba spo­wo­do­wana jest zani­kiem mroź­nych zim, dwoma lęgami rocz­nie i dużą liczbą jaje­czek zno­szo­nych w pierw­szym lęgu, docho­dzącą do 14, oraz nie­wy­bred­no­ścią w wyszu­ki­wa­niu miejsc do zało­że­nia gniazda.

Bogatki są nie tylko naj­licz­niej­szymi i naj­więk­szymi siko­rami, ale rów­nież naj­bar­dziej zuchwa­łymi, a nawet dra­pież­nymi. Potra­fią nie tylko wypę­dzić z budki czy dziu­pli modraszkę, ale nawet zabić ją ude­rze­niem dzioba w głowę, a potem jesz­cze zjeść jej móż­dżek. Wyda­wa­łoby się, że jest to nie­moż­liwe, obser­wu­jąc pobież­nie te wyglą­da­jące sym­pa­tycz­nie ptaki. Pisał jed­nak o tych nie­cnych poczy­na­niach wybitny pol­ski orni­to­log, Jan Soko­łow­ski w swoim słyn­nym dziele Ptaki ziem pol­skich.

Wraz z ocie­pla­niem się kli­matu bogatki prze­stały odla­ty­wać zimą na połu­dnie Europy. Zostają w Pol­sce i odży­wiają się jajecz­kami owa­dów, wyszu­ki­wa­nymi głów­nie w korze drzew. Chęt­nie też zja­dają nasiona ole­iste, szcze­gól­nie pestki sło­necz­ni­ków. Jeżeli nasy­piemy je do karm­nika, a obok powie­simy jesz­cze świeży płat nie­so­lo­nej sło­niny lub kupione w zoo­lo­gicz­nym skle­pie kule tłusz­czowe, będące mie­sza­niną łoju i róż­nych nasion, zwa­bimy bogatki z całej oko­licy. Ptaki te wów­czas inten­syw­nie żerują, gdyż muszą w ciągu krót­kiego dnia zgro­ma­dzić pod skórą jak naj­wię­cej tłusz­czu, który pozwoli im prze­trwać mroźną noc.

Sikora czarnogłowa i uboga

Sikora czar­no­głowa i uboga

Rów­nie w dużej licz­bie jak bogatki kręcą się po naszym podwó­rzu sikorki czar­no­głowe. Szcze­gól­nie dużo ich zimą przy karm­niku, który sys­te­ma­tycz­nie napeł­niam wyłu­ska­nymi pest­kami sło­necz­ni­ko­wymi począw­szy od pierw­szych mro­zów. Wśród nich poja­wiają się rów­nież sikorki ubo­gie, ale trudno je odróż­nić od czar­no­głó­wek ze względu na nie­mal iden­tyczną barwę upie­rze­nia.

Czar­no­główka – zgod­nie z jej nazwą – ma na gło­wie czarny kape­lu­sik. Czarny jest rów­nież dziób i czarny śli­nia­czek, białe są nato­miast policzki oraz pierś i brzuch, ale z sza­rym odcie­niem, a boki z szaro-pło­wym nalo­tem. Grzbiet jest brą­zowo-szary, a na sza­rych skrzy­dłach widoczne są bia­ławe wstawki, utwo­rzone przez jasne kra­wę­dzie zewnętrzne lotek ramien­nych.

Sikorka uboga ma też czarny kape­lu­sik, ale jest on wyraź­nie błysz­czący, pod­czas gdy u czar­no­główki matowy i zwę­ża­jąc się, scho­dzi niżej na kark. Śli­nia­czek u czar­no­główki ma roz­myty, trój­kątny zarys, jest szer­szy niż u sikory ubo­giej, u któ­rej przyj­muje kształt klina o wyraź­nie zary­so­wa­nych brze­gach. Sikora uboga ma lekko przy­ciem­nione policzki, a nie ma bia­łych wsta­wek na skrzy­dłach widocz­nych u czar­no­główki. Róż­nice te są trudno dostrze­galne u ruchli­wych siko­rek, łatwiej je odróż­nić od sie­bie, słu­cha­jąc ich śpiewu, który u każ­dego z tych gatun­ków jest zupeł­nie inny. Śpiew czar­no­główki składa się z fle­to­wych, jakby wyra­ża­ją­cych smu­tek brzmień, zaś pod­czas śpiewu sikorki ubo­giej dźwięki zło­żone z dwu­sy­la­bo­wych fraz powta­rzane są szybko i ryt­micz­nie, z akcen­to­wa­niem na końcu. Zarówno u czar­no­głó­wek, jak i siko­rek ubo­gich nie wystę­puje dymor­fizm płciowy.

Sikora uboga
Sikora czar­no­głowa

Czar­no­główka jest pta­kiem leśnym, naj­chęt­niej zamiesz­kuje lasy igla­ste, zwłasz­cza suche młod­niaki sosnowe, dla­tego tak czę­sto widzimy je na naszym podwó­rzu, oto­czo­nym dookoła mło­dymi sosnami. Można ją jed­nak spo­tkać też w lasach liścia­stych lub mie­sza­nych i na tere­nach pod­mo­kłych, np. w zaro­ślach wierz­bo­wych nad rze­kami, a także w zadrze­wie­niach śród­pol­nych i par­kach miej­skich. Gniaz­duje w dziu­plach wyku­tych przez dzię­cioły, nie­kiedy w bud­kach lęgo­wych z otwo­rem wlo­to­wym nie­prze­kra­cza­ją­cym śred­nicy 30 mm. Potrafi też wykuć samo­dziel­nie dziu­plę w mięk­kim, spróch­nia­łym pniu drzewa. Kują razem, samiec i samica, oboje też budują gniado z włó­kien roślin­nych, suchej trawy i mchu, by wysłać je następ­nie wło­siem, pió­rami i puchem. Samica znosi w nim 7‒9 bia­łych jaj, czer­wono-bru­natno nakra­pia­nych, gęściej na szer­szym bie­gu­nie, i sama je wysia­duje. W tym cza­sie poży­wie­nie dostar­cza jej samiec. Gdy po dwóch tygo­dniach wylę­gną się pisklęta, kar­mią je oboje rodzice róż­nymi owa­dami, a przede wszyst­kim ich lar­wami. Pod­loty opusz­czają gniazdo po 17‒19 dniach i na­dal będą jesz­cze przez jakiś czas dokar­miane przez rodzi­ców. Czar­no­główki mają zwy­kle jeden lęg, wyjąt­kowo zda­rza się drugi, ale tylko po utra­cie pierw­szego.

Start do lotu
Kąpiel rodzinna
Jedna pestka to za mało
Po kąpieli
Wyku­wa­nie dziu­pli

W porze let­niej doro­słe sikory czar­no­głowe odży­wiają się owa­dami, ich jajami i lar­wami, paję­cza­kami oraz innymi bez­krę­gow­cami, na nasiona roślin prze­cho­dzą późną jesie­nią i zimą. Chęt­nie korzy­stają z karm­ni­ków, zwłasz­cza gdy znaj­do­wać w nich będą wyłu­skane ziarna sło­necz­ni­ków. Są wów­czas dru­gimi po bogat­kach naj­częst­szymi gośćmi, ale nie pozo­stają długo w karm­niku. Chwy­tają w dziób dwa lub trzy ziarna i odla­tują gdzieś w bok, by sie­dząc na gałęzi drzewa lub krzewu, spo­koj­nie roz­dzio­by­wać nasiona na drobne frag­menty, nim je połkną. Późną jesie­nią i zimą przy­jeż­dżam sys­te­ma­tycz­nie dwa razy w tygo­dniu do naszej wiej­skiej cha­łupy, by wysy­pać 2‒3 kilo­gramy sło­necz­ni­ko­wych zia­ren i zawie­sić na gałąz­kach jabłoni kilka kul z róż­nymi ziar­nami zle­pio­nymi tłusz­czem. Gdy tylko wysiądę z samo­chodu, sły­szę głosy czar­no­głó­wek i boga­tek. Wydaje mi się, że wykrzy­kują wia­do­mość: „Żar­cie przy­je­chało!”.

Czar­no­główki są w zasa­dzie siko­rami osia­dłymi, cho­ciaż pod­czas szcze­gól­nie mroź­nych zim mogą migro­wać na zachód i połu­dnie, nie opusz­cza­jąc jed­nak gra­nic naszego kraju. Na ich miej­sce przy­la­tują na Pod­la­sie, War­mię i Mazury sikory czar­no­głowe z kra­jów bał­tyc­kich.

Siko­rek ubo­gich widzie­li­śmy na naszym podwórku znacz­nie mniej niż czar­no­głó­wek. Wyni­kało to z tego, iż pre­fe­rują one lasy wil­gotne – liścia­ste lub mie­szane. Widy­wa­li­śmy je rzadko i to głów­nie zimą przy karm­ni­kach, z któ­rych nie­kiedy korzy­stały wspól­nie z siko­rami innych gatun­ków. Nie zda­rzyło się nato­miast, aby zajęły któ­rąś z kil­ku­na­stu budek lęgo­wych, zawie­szo­nych na brzo­zach lub sosnach rosną­cych wokół podwó­rza. W zasa­dzie korzy­stają one rzadko z takich budek, chęt­nie nato­miast zasie­dlają natu­ralne dziu­ple lub wyko­nane i pozo­sta­wione przez dzię­cioły. Same też potra­fią wykuć sobie dziu­plę w spróch­nia­łym, a więc mięk­kim pniu jakie­goś drzewa. Są one wów­czas małe, płyt­kie, z otwo­rem wej­ścio­wym o śred­nicy mniej­szej niż 3 cm, usy­tu­owa­nym na niskiej wyso­ko­ści. Gniazdo budują z mchu i suchej trawy, a jego wnę­trze wyście­lają wło­siem, wełną i pió­rami.

W takim gnieź­dzie samica znosi na prze­ło­mie kwiet­nia i maja od 6 do 10 bia­ła­wych jaj, czer­wono nakra­pia­nych, gęściej na tępym bie­gu­nie, i sama je wysia­duje przez 2 tygo­dnie. W tym cza­sie poży­wie­nie dostar­cza jej samiec. Pisklęta prze­by­wają w gnieź­dzie przez 18‒19 dni, kar­mione przez oboje rodzi­ców i potem są jesz­cze przez nich dokar­miane w ciągu kil­ku­na­stu dni. Za pokarm służą im motyle leśne i inne owady oraz ich larwy. Jesie­nią i zimą zja­dają owoce jarzę­biny i bzu czar­nego oraz nasiona drzew igla­stych wydzio­by­wane z szy­szek. Jeśli nasion jest dość dużo, potra­fią robić zapasy, cho­wa­jąc je w szcze­li­nach kory drzew.

Two­rzą pary mono­ga­miczne na całe życie, a żyją chyba naj­dłu­żej ze wszyst­kich siko­rek. Szkoda, że wypro­wa­dzają tylko jeden lęg w roku, a drugi bar­dzo rzadko – zwy­kle po utra­cie pierw­szego. Oka­zało się bowiem, że w ciągu dwóch ostat­nich dekad ich liczba zmniej­szyła się w Pol­sce nie­mal o połowę. Sza­cuje się, że zostało ich około 200 tysięcy par.

Sikora modra, czyli modraszka

Sikora modra, czyli modraszka

Po bogatce i czar­no­główce naj­czę­ściej widy­waną sikorką na naszym podwó­rzu jest modraszka. Została nazwana modraszką dla­tego, gdyż trze­cio­rzę­dowe pokrywy skrzy­dłowe, lotki, ste­rówki i cza­peczka na gło­wie mają barwę jasno­nie­bie­ską, cho­ciaż rów­nie dobrze mogłaby nazy­wać się „żół­taszką”, barwy żół­tej bowiem jest u niej jesz­cze wię­cej – cały spód ciała pokryty jest żół­tymi piór­kami, a u mło­do­cia­nych modra­szek rów­nież policzki.

W porów­na­niu z innymi siko­rami jest równa wiel­ko­ścią czar­no­główce, siko­rze ubo­giej i czu­batce, znacz­nie mniej­sza od bogatki i nieco więk­sza od sosnówki. Dymor­fizm płciowy jest nie­znaczny. Róż­nica tkwi głów­nie w cza­peczce – u samicy jest ona nieco mniej­sza i mniej inten­syw­nie zabar­wiona, zwłasz­cza od strony czoła, no i modre zabar­wie­nie skrzy­deł jest tro­chę zma­to­wiałe.

Modraszki łatwo jest obser­wo­wać, gdy zasie­dlą lęgową budkę, zawie­szoną na nie­zbyt dużej wyso­ko­ści. Żeby została przez nie zaak­cep­to­wana, musi mieć nie­wielki otwór wlo­towy, o śred­nicy nie­znacz­nie tylko prze­kra­cza­ją­cej 2,5 cm. Naj­chęt­niej jed­nak zakła­dają gniazda w natu­ral­nych dziu­plach, powsta­łych w pniach zdro­wych drzew liścia­stych, takich jak graby lub lipy. Nie wyko­rzy­stują raczej dziu­pli w mar­twych drze­wach lub wyku­tych, a potem opusz­czo­nych przez dzię­cioły, gdyż są one łatwo dostępne róż­nym dra­pież­ni­kom czy­ha­ją­cym na ich jajka i pisklęta. Dobra dziu­pla dla modra­szek, to taka, która jest bar­dzo głę­boka, a dłu­gość wej­ścia do niej jest co naj­mniej dwu­krot­nie więk­sza od sze­ro­ko­ści, czyli to wej­ście musi być dłu­gie i cia­sne. W takiej budce lub dziu­pli wiją gniazdo z mchu i suchych traw, a wyście­lają je sier­ścią, wło­siem oraz puchem i pió­rami pta­simi, two­rzą­cymi war­stwę bar­dziej zbitą. W poło­wie kwiet­nia samiczka znosi w nim od 8 do 12, a nie­kiedy nawet do 16 bia­łych, nakra­pia­nych czer­wo­nymi, drob­nymi plam­kami jaje­czek. Wysia­duje je tylko samica po znie­sie­niu przed­ostat­niego jajka przez równe dwa tygo­dnie. W tym cza­sie samiec przy­nosi jej poży­wie­nie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki