Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak wytłumaczyć fenomen Viktora Orbána? Jakie są tajniki jego dojścia do władzy? Jak napisał red. Robert Walenciak, Węgrzy kochają swoich dyktatorów, a Viktor Orbán garściami od nich czerpie. Franciszek Józef zbudował mit Wielkich Węgier, Miklós Horthy mit narodu zdradzonego, János Kádár – mit porządku i małej stabilizacji. Oto polityczni ojcowie Viktora Orbána.
Profesor Bogdan Góralczyk w swej najnowszej książce prowadzi nas przez historię Węgier i ich przywódców od czasów Monarchii Habsburgów aż po obecnego premiera, ze znawstwem i polotem tłumacząc motywacje Węgrów i ich niełatwe dzieje najnowsze, opierając się zarówno na licznych źródłach, jak i własnych obserwacjach. To książka dla każdego, kto pragnie się dowiedzieć, co tak naprawdę Węgrom w duszy gra.
Prof. zw. dr hab. Bogdan J. Góralczyk – politolog i sinolog, b. ambasador w państwach Azji, publicysta, wykładowca w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego i jego były dyrektor. Specjalizuje się we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Bada też zagadnienia wyzwań globalnych, integracji (europejskiej i poza naszym kontynentem) oraz przekształceń systemowych w różnych regionach świata, ze szczególnym naciskiem na Azję Wschodnią (Chiny) i Europę Środkową (Węgry), co wiąże się ze znajomością języków tych państw.
Do tej pory w Wydawnictwie Dialog Autor opublikował następujące książki: Zmierzch i brzask. Notes z Bangkoku (2024), Nowy Długi Marsz. Chiny ery Xi Jinpinga (2022), Chiński feniks. Paradoksy wschodzącego mocarstwa (2022), Birma. Złota Ziemia roni łzy (2021), Węgierski syndrom: Trianon (2020), Wielki Renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje (2018).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 678
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Prawdziwą funkcją wglądu historycznego jest dostarczenie wiedzy o teraźniejszości w takim stopniu, w jakim przeszłość, materia historii, jest zawarta w teraźniejszości i stanowi jej część, nie od razu oczywistą dla niewprawnego oka.
Robin George Colingwood, Autobiografia,za: Niall Ferguson, Cywilizacja. Zachód i reszta świata
WSTĘP
O CO CHODZI Z TYM ORBÁNEM?
Praktyka i oceny medialne pokazują, że jeśli chodzi o dzisiejsze Węgry, to utożsamia się je – słusznie – z jednym nazwiskiem: Viktora Orbána. Jednakże, jak to bywa w tego typu przypadkach, ten wyrazisty, charyzmatyczny polityk mocno dzieli: jedni widzą w nim, nie tylko u nas, populistę, nacjonalistę, skorumpowanego autokratę, a przy tym „putinistę” skoligaconego z interesami Kremla, inni z kolei stawiają go na piedestale jako Wielkiego Węgra, prawdziwego przywódcę z krwi i kości, wodza narodu, a nawet wizjonera zmian, dobrze odczytującego takie znaki czasu jak kryzys liberalizmu i całego demokratycznego Zachodu.
Gdzie leży prawda? Co się kryje za fenomenem tej postaci? Kim tak naprawdę jest Viktor Orbán i skąd bierze się jego niebywała skuteczność? Albowiem ta akurat nie może być kwestionowana i podlegająca dyskusji, gdyż polityk ten posiadł już miano najdłużej sprawującego urząd premiera w całej historii Węgier (niedawno wyprzedził Kálmána Tiszę, premiera w latach 1875–1890). Na jego temat, co oczywiste, napisano już wiele – złego i dobrego. Mamy do dyspozycji, także w języku polskim, jego mniej lub bardziej udane biografie (Paul Lendvai, József Debreczeni, Amélie Poinssot), a nawet hagiografie (Igor Janke). Na wiele sposobów próbuje się rozgryźć jego niewątpliwą polityczną zręczność.
Literatura światowa, a przede wszystkim węgierska, jest już na ten temat całkiem spora, no i oczywiście bardzo zróżnicowana – tak co do wartości, jak i argumentów w niej stosowanych. Dla jednych, zwolenników, Orbán to prawdziwy mąż stanu, polityczny wizjoner, wyrazisty przywódca, jaki zdarza się raz na stulecia, przez zwolenników przyrównywany nawet do św. Stefana. Dla innych, jego ideowych i politycznych rywali, ten polityk to nikt inny, jak zręczny, przebiegły i populistyczny rutyniarz, świadomie wykorzystujący narodowe traumy (rozbiór Węgier po I wojnie światowej w wyniku traktatu w Trianon) i fobie, jak przykładowo przedmurze chrześcijaństwa, muzułmańska nawałnica czy zdrada Węgier ze strony wielkich mocarstw. Cały ich arsenał wykorzystuje on dla swych indywidualnych celów i korzyści, tak politycznych, jak majątkowych, bo zbudował System scentralizowany, hierarchiczny, oligarchiczny i mało transparentny, a nade wszystko – niedemokratyczny.
Pół wieku mojej znajomości, z czasem całkiem bliskiej, tego kraju, a przede wszystkim widoczne gołym okiem uproszczenia i uogólnienia na temat tej nietuzinkowej postaci każą mi złamać zasadę, zgodnie z którą nie należy oceniać polityków jeszcze czynnych, bowiem zawsze mogą popełnić błędy, a na pewno mogą zaskoczyć, na dobre lub złe. W chwili pisania tych słów Viktor Orbán ma dopiero 61 lat, może być u steru jeszcze dość długo; tym bardziej, że sam zapewnia, iż ma takie zamiary („nawet do 2034 roku”), a jego System wydaje się być skonsolidowany, tzn. taki, którego nie da się raczej zmienić kartką wyborczą: mogłaby to zrobić przysłowiowo albo ulica, albo zagranica. Ale ta druga, szczególnie na Zachodzie (bo Wschód na ten temat milczy) najwyraźniej Węgrami mało się zajmuje – poza retoryką i werbalnymi utarczkami z władzami w Budapeszcie, najczęściej o podłożu ideologicznym. Natomiast ta pierwsza na ogół Orbána szanuje lub kocha (choć część nienawidzi).
Dlaczego tak jest? Czym Orbán zaskarbił sobie popularność i szacunek większości tamtejszych obywateli, choć niekoniecznie (stołecznych) elit? Jak wytłumaczyć ten fenomen rozwoju prawdziwej autokracji wewnątrz liberalnej z rodowodu i charakteru Unii Europejskiej? Czemu Węgrzy w większości opowiadają się za takim stylem rządzenia? Wydaje się, że tak jak w przypadku „syndromu Trianon”, o czym traktowała moja poprzednia książka o tym kraju, tak i „fenomenu Orbána” nie da się właściwie zrozumieć bez historycznych konotacji i społecznego podłoża tych rządów.
Viktor Orbán, taka jest moja hipoteza wyjściowa, jako chłopak z prowincji dobrze czuje, co w węgierskiej duszy gra, stawia na lud, a nie elity, bo te drugie, jak sam mówi, można albo przestraszyć, albo przekupić, albo zignorować. Lud natomiast kartką wyborczą daje mu konstytucyjną, kwalifikowaną większość. Ponadto czerpie on garściami z węgierskiej tradycji, szczególnie tej najnowszej, a ta – jak łatwo zauważyć – jest właśnie autokratyczna, wodzowska, apodyktyczna, choć chwilami, szczególnie w sferze gospodarczej, nawet liberalna.
Tymczasem ostatnie stulecie węgierskiej historii to istny czardasz w wykonaniu tamtejszych „silnych ludzi” różnej maści i proweniencji. W tej prawdziwej galerii idących sekwencjami samodzierżawców, autokratów, a nawet despotów czy satrapów jako pierwszy stanął w szeregu arystokratyczny Habsburg, Franciszek Józef, jako król Węgier (1867–1916). Potem przyszła – jedyna poza ZSRR – krótkotrwała Węgierska Republika Rad (1919), starta białym terrorem przez wojskowego z rodowodu Miklósa Horthyego (1919–1944). Jego z kolei zastąpiły, znów krótkotrwałe, ale za to czarno i krwawo zapisane w historii, rządy strzałokrzyżowców, tamtejszych faszystów, spod znaku Ferenca Szálasiego (od 15 października 1944 do 7 lutego 1945 roku), po których, a jakże, stery w państwie przejął „najlepszy uczeń Stalina”, Mátyás Rákosi. Ta ostatnia satrapia wywołała, jak wiadomo, wielki narodowy zryw 1956 roku, utopiony we krwi w rezultacie rosyjskiej interwencji, która z kolei narzuciła Węgrom nowego autokratę, z czasem zmiękczającego swą dyktaturę, Jánosa Kádára (1956–1988).
W tym kontekście liberalny zryw i otwarcie po 1990 roku były niby świeżym powiewem czy podmuchem wolności, ale jednak czymś nowym i odmiennym w węgierskiej historii. Viktor Orbán, początkowo przekonany liberał, po dojściu do niepodzielnej władzy, czyli od 2010 roku, postanowił świadomie wrócić właśnie do tej rodzimej tradycji, a zerwać – i to ostro – z dotychczasowym liberalnym otwarciem. Wtedy to rozpoczął u siebie budowę nieliberalnej demokracji, jak sam ją – w głośnym wystąpieniu w lecie 2014 roku – zdefiniował, a równocześnie zaczął wcielać w życie strategię „otwarcia na Wschód” (Keleti nyitás). Ta natomiast z czasem zaprowadziła go w objęcia Władimira Putina czy Recepa Tayyipa Erdoğana; tego drugiego w ramach – szerzonej na nowo, bo pod koniec XIX stulecia czynił już to orientalista Ármin Vámbéry, a potem rządzące elity – idei wspólnoty narodów turańskich (tureckojęzycznych, choć węgierski z lingwistycznego rodowodu jest ugrofiński, a nie turecki). Równocześnie wykreował się też na przywódcę tego ciężko doświadczonego i poćwiartowanego w Trianon narodu. Jako taki zaczął grać zdecydowanie powyżej potencjału i rangi swojego relatywnie niewielkiego przecież kraju. O Orbánie rzeczywiście się mówi na światowych salonach: w Berlinie, Brukseli, Paryżu, a nawet Waszyngtonie, nie mówiąc o Moskwie, Ankarze, Pekinie czy Baku.
Ten prawdziwy panteon i łańcuch węgierskich autokratów to jedno wyjaśnienie. Ale jest i drugie, stanowiące moją kolejną hipotezę wyjściową, a mianowicie tę, że Węgrzy jako naród i jako społeczeństwo przyzwyczaili się do posłuszeństwa wobec władzy, mają – dokładnie odwrotnie niż Polacy – ogromne względem niej oczekiwania. Jako naród, bo nie jego kosmopolityczne elity, Madziarzy wyżej sobie cenią bezpieczeństwo socjalne niż – najczęściej w historii i tak dozowane odgórnie – wolności. Szanują autorytet tych, którzy nimi władają, byleby tylko im samym było z tym dobrze. Chętnie idą na cichą umowę społeczną: wy rządzicie jak chcecie czy jak możecie, ale dajcie nam żyć. Przyjmują nawet polityków początkowo zdecydowanie niechcianych, a w wielu kręgach wręcz znienawidzonych, jak w pierwszej fazie ich rządów było z Franciszkiem Józefem, a potem Jánosem Kádárem. Jak jest bezpieczeństwo socjalne, jak czujemy się w danym reżimie bezpiecznie, to jest dobrze. Czujemy się dobrze we własnym kokonie, o ile nikt go nie narusza, a władza „daje żyć”.
Tyle tylko, że za Orbána wcale tak dobrze – gospodarczo i socjalnie właśnie – nie jest. Ochrona zdrowia woła o pomstę do nieba, system oświaty znajduje się w rozsypce, po pandemii Covidu mocno dała o sobie znać inflacja, najwyższa w UE, podobnie jak korupcja, też najwyższa, obok Bułgarii. Obecny System jest wyraziście skorumpowany i oligarchiczny (czego nie można było powiedzieć o wielu innych wyżej wymienionych okresach). A jednak Orbán wydaje się trzymać całkiem dobrze. Co wziął od swych poprzedników – i ile? A ile i co konkretnie wprowadził sam? Na czym polega jego tajemnica, że tak długo sprawuje swój urząd, w miarę upływu czasu coraz bardziej autokratycznie, a ostatnio nawet dekretami? Jakie są fundamenty i podstawowe zręby jego Systemu? O tym właśnie z zamiaru ma traktować ta książka: o Węgrzech, Węgrach, ich przywódcach i Wodzach, ze szczególnym naciskiem na tego ostatniego, jak mówią złośliwi – Viktatora w Orbanistanie.
WYDAWNICTWO AKADEMICKIE
DIALOG
Wydawnictwo Akademickie Dialog00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218tel.: 22 620 32 11, 22 654 01 49e-mail: redakcja@wydawnictwodialog.pl
www.wydawnictwodialog.pl
Odwiedź nas na Twitterze, YouTube, Facebooku!
www.facebook.com/WydawnictwoDialog
www.youtube.com: Wydawnictwo Akademickie Dialog
www.twitter.com/WydawDialog
www.instagram.com/wydawnictwodialog