Ojczulkowie. Filary czy przekleństwo Węgrów? - Bogdan Góralczyk - ebook

Ojczulkowie. Filary czy przekleństwo Węgrów? ebook

Bogdan Góralczyk

0,0

Opis

Jak wytłumaczyć fenomen Viktora Orbána? Jakie są tajniki jego dojścia do władzy? Jak napisał red. Robert Walenciak, Węgrzy kochają swoich dyktatorów, a Viktor Orbán garściami od nich czerpie. Franciszek Józef zbudował mit Wielkich Węgier, Miklós Horthy mit narodu zdradzonego, János Kádár – mit porządku i małej stabilizacji. Oto polityczni ojcowie Viktora Orbána.

Profesor Bogdan Góralczyk w swej najnowszej książce prowadzi nas przez historię Węgier i ich przywódców od czasów Monarchii Habsburgów aż po obecnego premiera, ze znawstwem i polotem tłumacząc motywacje Węgrów i ich niełatwe dzieje najnowsze, opierając się zarówno na licznych źródłach, jak i własnych obserwacjach. To książka dla każdego, kto pragnie się dowiedzieć, co tak naprawdę Węgrom w duszy gra.



Prof. zw. dr hab. Bogdan J. Góralczyk
 – politolog i sinolog, b. ambasador w państwach Azji, publicysta, wykładowca w Centrum Europejskim Uniwersytetu Warszawskiego i jego były dyrektor. Specjalizuje się we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Bada też zagadnienia wyzwań globalnych, integracji (europejskiej i poza naszym kontynentem) oraz przekształceń systemowych w różnych regionach świata, ze szczególnym naciskiem na Azję Wschodnią (Chiny) i Europę Środkową (Węgry), co wiąże się ze znajomością języków tych państw.

 

Do tej pory w Wydawnictwie Dialog Autor opublikował następujące książki: Zmierzch i brzask. Notes z Bangkoku (2024), Nowy Długi Marsz. Chiny ery Xi Jinpinga (2022), Chiński feniks. Paradoksy wschodzącego mocarstwa (2022), Birma. Złota Ziemia roni łzy (2021), Węgierski syndrom: Trianon (2020), Wielki Renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje (2018).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 678

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Re­cen­zja na­ukowa: dr hab. SE­BA­STIAN KU­BAS, prof. UŚ dr hab. JA­CEK WOJ­NICKI, prof. UW
Re­dak­cja: LE­SZEK KA­MIŃ­SKI
Ko­rekta: ANNA ZIE­LIŃ­SKA-HO­ŞAF
Skład i ła­ma­nie: ANNA SZARKO
Pro­jekt i wy­ko­na­nie okładki: SE­RVET HO­ŞAF
Na okładce wy­ko­rzy­stano zdję­cie Au­tora z 2024 r. – „Hi­sto­ria w kap­sułce”. Na pierw­szym pla­nie – po­mnik hra­biego Gy­uli An­drás­sy­ego, jed­nego z twór­ców Wiel­kich Wę­gier; na dru­gim pla­nie, po dru­giej stro­nie Du­naju – klasz­tor kar­me­li­tów, sie­dziba obec­nego pre­miera.
Co­py­ri­ght © by Bog­dan Gó­ral­czyk & Wy­daw­nic­two Aka­de­mic­kie Dia­log 2024 All ri­ghts re­se­rved
ISBN e-pub 978-83-8238-153-5
ISBN mobi 978-83-8238-154-2
Wy­daw­nic­two Aka­de­mic­kie DIA­LOG Spółka z o.o. 00-112 War­szawa, ul. Ba­gno 3/218 tel.: 22 620 87 03 e-mail: re­dak­cja@wy­daw­nic­two­dia­log.plwww.wy­daw­nic­two­dia­log.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Praw­dziwą funk­cją wglądu hi­sto­rycz­nego jest do­star­cze­nie wie­dzy o te­raź­niej­szo­ści w ta­kim stop­niu, w ja­kim prze­szłość, ma­te­ria hi­sto­rii, jest za­warta w te­raź­niej­szo­ści i sta­nowi jej część, nie od razu oczy­wi­stą dla nie­wpraw­nego oka.

Ro­bin Geo­rge Co­lin­gwood, Au­to­bio­gra­fia,za: Niall Fer­gu­son, Cy­wi­li­za­cja. Za­chód i reszta świata

WSTĘP

O CO CHO­DZI Z TYM OR­BÁNEM?

Prak­tyka i oceny me­dialne po­ka­zują, że je­śli cho­dzi o dzi­siej­sze Wę­gry, to utoż­sa­mia się je – słusz­nie – z jed­nym na­zwi­skiem: Vik­tora Or­bána. Jed­nakże, jak to bywa w tego typu przy­pad­kach, ten wy­ra­zi­sty, cha­ry­zma­tyczny po­li­tyk mocno dzieli: jedni wi­dzą w nim, nie tylko u nas, po­pu­li­stę, na­cjo­na­li­stę, sko­rum­po­wa­nego au­to­kratę, a przy tym „pu­ti­ni­stę” sko­li­ga­co­nego z in­te­re­sami Kremla, inni z ko­lei sta­wiają go na pie­de­stale jako Wiel­kiego Wę­gra, praw­dzi­wego przy­wódcę z krwi i ko­ści, wo­dza na­rodu, a na­wet wi­zjo­nera zmian, do­brze od­czy­tu­ją­cego ta­kie znaki czasu jak kry­zys li­be­ra­li­zmu i ca­łego de­mo­kra­tycz­nego Za­chodu.

Gdzie leży prawda? Co się kryje za fe­no­me­nem tej po­staci? Kim tak na­prawdę jest Vik­tor Or­bán i skąd bie­rze się jego nie­by­wała sku­tecz­ność? Al­bo­wiem ta aku­rat nie może być kwe­stio­no­wana i pod­le­ga­jąca dys­ku­sji, gdyż po­li­tyk ten po­siadł już miano naj­dłu­żej spra­wu­ją­cego urząd pre­miera w ca­łej hi­sto­rii Wę­gier (nie­dawno wy­prze­dził Kál­mána Ti­szę, pre­miera w la­tach 1875–1890). Na jego te­mat, co oczy­wi­ste, na­pi­sano już wiele – złego i do­brego. Mamy do dys­po­zy­cji, także w ję­zyku pol­skim, jego mniej lub bar­dziej udane bio­gra­fie (Paul Len­dvai, Józ­sef De­bre­czeni, Amélie Po­ins­sot), a na­wet ha­gio­gra­fie (Igor Janke). Na wiele spo­so­bów pró­buje się roz­gryźć jego nie­wąt­pliwą po­li­tyczną zręcz­ność.

Li­te­ra­tura świa­towa, a przede wszyst­kim wę­gier­ska, jest już na ten te­mat cał­kiem spora, no i oczy­wi­ście bar­dzo zróż­ni­co­wana – tak co do war­to­ści, jak i ar­gu­men­tów w niej sto­so­wa­nych. Dla jed­nych, zwo­len­ni­ków, Or­bán to praw­dziwy mąż stanu, po­li­tyczny wi­zjo­ner, wy­ra­zi­sty przy­wódca, jaki zda­rza się raz na stu­le­cia, przez zwo­len­ni­ków przy­rów­ny­wany na­wet do św. Ste­fana. Dla in­nych, jego ide­owych i po­li­tycz­nych ry­wali, ten po­li­tyk to nikt inny, jak zręczny, prze­bie­gły i po­pu­li­styczny ru­ty­niarz, świa­do­mie wy­ko­rzy­stu­jący na­ro­dowe traumy (roz­biór Wę­gier po I woj­nie świa­to­wej w wy­niku trak­tatu w Tria­non) i fo­bie, jak przy­kła­dowo przed­mu­rze chrze­ści­jań­stwa, mu­zuł­mań­ska na­wał­nica czy zdrada Wę­gier ze strony wiel­kich mo­carstw. Cały ich ar­se­nał wy­ko­rzy­stuje on dla swych in­dy­wi­du­al­nych ce­lów i ko­rzy­ści, tak po­li­tycz­nych, jak ma­jąt­ko­wych, bo zbu­do­wał Sys­tem scen­tra­li­zo­wany, hie­rar­chiczny, oli­gar­chiczny i mało trans­pa­rentny, a nade wszystko – nie­de­mo­kra­tyczny.

Pół wieku mo­jej zna­jo­mo­ści, z cza­sem cał­kiem bli­skiej, tego kraju, a przede wszyst­kim wi­doczne go­łym okiem uprosz­cze­nia i uogól­nie­nia na te­mat tej nie­tu­zin­ko­wej po­staci każą mi zła­mać za­sadę, zgod­nie z którą nie na­leży oce­niać po­li­ty­ków jesz­cze czyn­nych, bo­wiem za­wsze mogą po­peł­nić błędy, a na pewno mogą za­sko­czyć, na do­bre lub złe. W chwili pi­sa­nia tych słów Vik­tor Or­bán ma do­piero 61 lat, może być u steru jesz­cze dość długo; tym bar­dziej, że sam za­pew­nia, iż ma ta­kie za­miary („na­wet do 2034 roku”), a jego Sys­tem wy­daje się być skon­so­li­do­wany, tzn. taki, któ­rego nie da się ra­czej zmie­nić kartką wy­bor­czą: mo­głaby to zro­bić przy­sło­wiowo albo ulica, albo za­gra­nica. Ale ta druga, szcze­gól­nie na Za­cho­dzie (bo Wschód na ten te­mat mil­czy) naj­wy­raź­niej Wę­grami mało się zaj­muje – poza re­to­ryką i wer­bal­nymi utarcz­kami z wła­dzami w Bu­da­pesz­cie, naj­czę­ściej o pod­łożu ide­olo­gicz­nym. Na­to­miast ta pierw­sza na ogół Or­bána sza­nuje lub ko­cha (choć część nie­na­wi­dzi).

Dla­czego tak jest? Czym Or­bán za­skar­bił so­bie po­pu­lar­ność i sza­cu­nek więk­szo­ści tam­tej­szych oby­wa­teli, choć nie­ko­niecz­nie (sto­łecz­nych) elit? Jak wy­tłu­ma­czyć ten fe­no­men roz­woju praw­dzi­wej au­to­kra­cji we­wnątrz li­be­ral­nej z ro­do­wodu i cha­rak­teru Unii Eu­ro­pej­skiej? Czemu Wę­grzy w więk­szo­ści opo­wia­dają się za ta­kim sty­lem rzą­dze­nia? Wy­daje się, że tak jak w przy­padku „syn­dromu Tria­non”, o czym trak­to­wała moja po­przed­nia książka o tym kraju, tak i „fe­no­menu Or­bána” nie da się wła­ści­wie zro­zu­mieć bez hi­sto­rycz­nych ko­no­ta­cji i spo­łecz­nego pod­łoża tych rzą­dów.

Vik­tor Or­bán, taka jest moja hi­po­teza wyj­ściowa, jako chło­pak z pro­win­cji do­brze czuje, co w wę­gier­skiej du­szy gra, sta­wia na lud, a nie elity, bo te dru­gie, jak sam mówi, można albo prze­stra­szyć, albo prze­ku­pić, albo zi­gno­ro­wać. Lud na­to­miast kartką wy­bor­czą daje mu kon­sty­tu­cyjną, kwa­li­fi­ko­waną więk­szość. Po­nadto czer­pie on gar­ściami z wę­gier­skiej tra­dy­cji, szcze­gól­nie tej naj­now­szej, a ta – jak ła­two za­uwa­żyć – jest wła­śnie au­to­kra­tyczna, wo­dzow­ska, apo­dyk­tyczna, choć chwi­lami, szcze­gól­nie w sfe­rze go­spo­dar­czej, na­wet li­be­ralna.

Tym­cza­sem ostat­nie stu­le­cie wę­gier­skiej hi­sto­rii to istny czar­dasz w wy­ko­na­niu tam­tej­szych „sil­nych lu­dzi” róż­nej ma­ści i pro­we­nien­cji. W tej praw­dzi­wej ga­le­rii idą­cych se­kwen­cjami sa­mo­dzier­żaw­ców, au­to­kra­tów, a na­wet de­spo­tów czy sa­tra­pów jako pierw­szy sta­nął w sze­regu ary­sto­kra­tyczny Habs­burg, Fran­ci­szek Jó­zef, jako król Wę­gier (1867–1916). Po­tem przy­szła – je­dyna poza ZSRR – krót­ko­trwała Wę­gier­ska Re­pu­blika Rad (1919), starta bia­łym ter­ro­rem przez woj­sko­wego z ro­do­wodu Mi­klósa Hor­thy­ego (1919–1944). Jego z ko­lei za­stą­piły, znów krót­ko­trwałe, ale za to czarno i krwawo za­pi­sane w hi­sto­rii, rządy strza­ło­krzy­żow­ców, tam­tej­szych fa­szy­stów, spod znaku Fe­renca Szála­siego (od 15 paź­dzier­nika 1944 do 7 lu­tego 1945 roku), po któ­rych, a jakże, stery w pań­stwie prze­jął „naj­lep­szy uczeń Sta­lina”, Mátyás Rákosi. Ta ostat­nia sa­tra­pia wy­wo­łała, jak wia­domo, wielki na­ro­dowy zryw 1956 roku, uto­piony we krwi w re­zul­ta­cie ro­syj­skiej in­ter­wen­cji, która z ko­lei na­rzu­ciła Wę­grom no­wego au­to­kratę, z cza­sem zmięk­cza­ją­cego swą dyk­ta­turę, Jánosa Kádára (1956–1988).

W tym kon­tek­ście li­be­ralny zryw i otwar­cie po 1990 roku były niby świe­żym po­wie­wem czy po­dmu­chem wol­no­ści, ale jed­nak czymś no­wym i od­mien­nym w wę­gier­skiej hi­sto­rii. Vik­tor Or­bán, po­cząt­kowo prze­ko­nany li­be­rał, po doj­ściu do nie­po­dziel­nej wła­dzy, czyli od 2010 roku, po­sta­no­wił świa­do­mie wró­cić wła­śnie do tej ro­dzi­mej tra­dy­cji, a ze­rwać – i to ostro – z do­tych­cza­so­wym li­be­ral­nym otwar­ciem. Wtedy to roz­po­czął u sie­bie bu­dowę nie­li­be­ral­nej de­mo­kra­cji, jak sam ją – w gło­śnym wy­stą­pie­niu w le­cie 2014 roku – zde­fi­nio­wał, a rów­no­cze­śnie za­czął wcie­lać w ży­cie stra­te­gię „otwar­cia na Wschód” (Ke­leti ny­itás). Ta na­to­miast z cza­sem za­pro­wa­dziła go w ob­ję­cia Wła­di­mira Pu­tina czy Re­cepa Tay­y­ipa Er­do­ğana; tego dru­giego w ra­mach – sze­rzo­nej na nowo, bo pod ko­niec XIX stu­le­cia czy­nił już to orien­ta­li­sta Ár­min Vám­béry, a po­tem rzą­dzące elity – idei wspól­noty na­ro­dów tu­rań­skich (tu­rec­ko­ję­zycz­nych, choć wę­gier­ski z lin­gwi­stycz­nego ro­do­wodu jest ugro­fiń­ski, a nie tu­recki). Rów­no­cze­śnie wy­kre­ował się też na przy­wódcę tego ciężko do­świad­czo­nego i po­ćwiar­to­wa­nego w Tria­non na­rodu. Jako taki za­czął grać zde­cy­do­wa­nie po­wy­żej po­ten­cjału i rangi swo­jego re­la­tyw­nie nie­wiel­kiego prze­cież kraju. O Or­bánie rze­czy­wi­ście się mówi na świa­to­wych sa­lo­nach: w Ber­li­nie, Bruk­seli, Pa­ryżu, a na­wet Wa­szyng­to­nie, nie mó­wiąc o Mo­skwie, An­ka­rze, Pe­ki­nie czy Baku.

Ten praw­dziwy pan­teon i łań­cuch wę­gier­skich au­to­kra­tów to jedno wy­ja­śnie­nie. Ale jest i dru­gie, sta­no­wiące moją ko­lejną hi­po­tezę wyj­ściową, a mia­no­wi­cie tę, że Wę­grzy jako na­ród i jako spo­łe­czeń­stwo przy­zwy­cza­ili się do po­słu­szeń­stwa wo­bec wła­dzy, mają – do­kład­nie od­wrot­nie niż Po­lacy – ogromne wzglę­dem niej ocze­ki­wa­nia. Jako na­ród, bo nie jego ko­smo­po­li­tyczne elity, Ma­dzia­rzy wy­żej so­bie ce­nią bez­pie­czeń­stwo so­cjalne niż – naj­czę­ściej w hi­sto­rii i tak do­zo­wane od­gór­nie – wol­no­ści. Sza­nują au­to­ry­tet tych, któ­rzy nimi wła­dają, by­leby tylko im sa­mym było z tym do­brze. Chęt­nie idą na ci­chą umowę spo­łeczną: wy rzą­dzi­cie jak chce­cie czy jak mo­że­cie, ale daj­cie nam żyć. Przyj­mują na­wet po­li­ty­ków po­cząt­kowo zde­cy­do­wa­nie nie­chcia­nych, a w wielu krę­gach wręcz znie­na­wi­dzo­nych, jak w pierw­szej fa­zie ich rzą­dów było z Fran­cisz­kiem Jó­ze­fem, a po­tem Jáno­sem Kádárem. Jak jest bez­pie­czeń­stwo so­cjalne, jak czu­jemy się w da­nym re­żi­mie bez­piecz­nie, to jest do­brze. Czu­jemy się do­brze we wła­snym ko­ko­nie, o ile nikt go nie na­ru­sza, a wła­dza „daje żyć”.

Tyle tylko, że za Or­bána wcale tak do­brze – go­spo­dar­czo i so­cjal­nie wła­śnie – nie jest. Ochrona zdro­wia woła o po­mstę do nieba, sys­tem oświaty znaj­duje się w roz­sypce, po pan­de­mii Co­vidu mocno dała o so­bie znać in­fla­cja, naj­wyż­sza w UE, po­dob­nie jak ko­rup­cja, też naj­wyż­sza, obok Buł­ga­rii. Obecny Sys­tem jest wy­ra­zi­ście sko­rum­po­wany i oli­gar­chiczny (czego nie można było po­wie­dzieć o wielu in­nych wy­żej wy­mie­nio­nych okre­sach). A jed­nak Or­bán wy­daje się trzy­mać cał­kiem do­brze. Co wziął od swych po­przed­ni­ków – i ile? A ile i co kon­kret­nie wpro­wa­dził sam? Na czym po­lega jego ta­jem­nica, że tak długo spra­wuje swój urząd, w miarę upływu czasu co­raz bar­dziej au­to­kra­tycz­nie, a ostat­nio na­wet de­kre­tami? Ja­kie są fun­da­menty i pod­sta­wowe zręby jego Sys­temu? O tym wła­śnie z za­miaru ma trak­to­wać ta książka: o Wę­grzech, Wę­grach, ich przy­wód­cach i Wo­dzach, ze szcze­gól­nym na­ci­skiem na tego ostat­niego, jak mó­wią zło­śliwi – Vik­ta­tora w Or­ba­ni­sta­nie.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

WY­DAW­NIC­TWO AKA­DE­MIC­KIE

DIA­LOG

Wy­daw­nic­two Aka­de­mic­kie Dia­log00-112 War­szawa, ul. Ba­gno 3/218tel.: 22 620 32 11, 22 654 01 49e-mail: re­dak­cja@wy­daw­nic­two­dia­log.pl

www.wy­daw­nic­two­dia­log.pl

Od­wiedź nas na Twit­te­rze, YouTube, Fa­ce­bo­oku!

www.fa­ce­book.com/Wy­daw­nic­two­Dia­log

www.youtube.com: Wy­daw­nic­two Aka­de­mic­kie Dia­log

www.twit­ter.com/Wy­daw­Dia­log

www.in­sta­gram.com/wy­daw­nic­two­dia­log