Obrona Helu w 1939 - Edmund Kosiarz - ebook

Obrona Helu w 1939 ebook

Edmund Kosiarz

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych. 

 

W historii Polski jest wiele miejscowości, których nazwy stały się symbolami i ze czcią przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Do znanych ze starszych dziejów, takich jak Cedynia, Grunwald czy Racławice, w latach ostatniej wojny z Niemcami hitlerowskimi doszły nowe, między innymi: Warszawa, Westerplatte, Lenino, Narwik i Monte Cassino. Należy do nich także Hel. 
[Ze wstępu] 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego w Helu 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 172

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

BIBLIOTEKA PAMIĘCI POKOLEŃ

RADA OCHRONY POMNIKÓW WALKI i MĘCZEŃSTWA

 

EDMUND KOSIARZ

OBRONA HELU  w 1939 r.

KSIĄŻKA i WIEDZA WARSZAWA 1979

 

© Copyright by Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza „Prasa—Książka—Ruch”. Wydawnictwo „Książka i Wiedza”. Warszawa 1979

 

KARTKI Z PRZESZŁOŚCI

W historii Polski jest wiele miejscowości, których nazwy stały się symbolami i ze czcią przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Do znanych ze starszych dziejów, takich jak Cedynia, Grunwald czy Racławice, w latach ostatniej wojny z Niemcami hitlerowskimi doszły nowe, między innymi: Warszawa, Westerplatte, Lenino, Narwik i Monte Cassino. Należy do nich także Hel.

Nazwa Hel znana była od początków kształtowania się państwa polskiego, ale sławę zdobyła dopiero w pierwszym miesiącu II wojny światowej dzięki bohaterstwu, wytrwałości i nieustępliwości żołnierzy i marynarzy, broniących do kresu wytrzymałości skrawka nadmorskiej polskiej ziemi. Hel, atakowany bezustannie z powietrza, a później także od strony lądu, ostrzeliwany z morza, bronił się przeszło miesiąc. Przez 31 dni, począwszy od 1 września do 1 października, piaszczysty półwysep orały bomby lotnicze, pociski artylerii okrętowej i lądowej. Płonęły burzone ogniem wroga domy, karłowate sosny pozbawione zostały swoich koron, bądź też — wyrywane z korzeniami siłą wybuchów — zawalały drogi i ścieżki. W portach na Helu i w Jastarni sterczały wraki zatopionych okrętów. Ludzie jednak trwali. Osamotnieni, pozbawieni jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, nie najlepiej uzbrojeni i ubrani, odczuwając dotkliwie brak amunicji i żywności, walczyli z przeważającymi siłami wroga. Od 19 września 1939 r., po upadku Kępy Oksywskiej, stawiali czoło całej morskiej, lotniczej i lądowej potędze hitlerowskiej, rzuconej do walk na wybrzeżu. Nie zmógł ich ogień wroga ani trudności obrony półwyspu w całkowitej izolacji od reszty kraju. Walczyli do końca, przerywając zbrojny opór na wyraźny rozkaz polskiego dowództwa w momencie, gdy obrona straciła sens operacyjny i groziła niepotrzebnym rozlewem krwi.

Bohaterska obrona Helu rozsławiła imię żołnierzy i marynarzy polskich na całym świecie, stała się symbolem ich wytrwałości, męstwa i ofiarności w walce z wrogiem, a zarazem symbolem naszego przywiązania do morza.

Półwysep Helski, zwany także Mierzeją Helską, Mierzeją Pucką, Półwyspem Pobrzeża Kaszubskiego, a najczęściej, skrótowo, Helem, od zarania Polski stanowił cząstkę jej ziem nadmorskich. Wraz z ziemią gdańską dzielił jej dobre i złe losy, odgrywając ze względu na swe położenie i ukształtowanie doniosłą rolę w zmaganiach o utrzymanie się Polski nad Bałtykiem.

W pierwszych wiekach państwa polskiego Hel miał nieco inny kształt niż obecnie. Stanowił bowiem łańcuch niewielkich wysepek, powstałych w wyniku osadzania się piasku nanoszonego przez prądy i fale morskie. Oddzielone od siebie płytką wodą, stanowiły zwartą całość, wrzynając się lekko wygiętym lukiem w Zatokę Gdańską, od Kępy Swarzewskiej w kierunku południowo-wschodnim na przestrzeni około 34 km. Ich piaszczyste plaże w promieniach słońca nabierały złocistych barw i urzekały swym pięknem. Być może, od tych właśnie plaż wywodzi się nazwa Helu, jako pasma ziemi słonecznej, „helios” oznacza bowiem po grecku Słońce. Nie jest też wykluczone, że nazwa wysepek zapożyczona została od Skandynawów, którzy — przybywając ze skalistych wybrzeży swej ojczyzny — trafili do innego, jakby zaczarowanego dla nich świata. Piaszczyste, zalane promieniami słońca wysepki były dla nich cudowną krainą, kojarzącą się ze staroskandynawskim mitem o Helu — ziemi zmarłych, otoczonej zewsząd wodą, a strzeżonej i rządzonej przez demoniczną olbrzymkę imieniem Hel.

Na tę ziemię, obmywaną od północy falami Bałtyku, od południa zaś wodami Zatoki Puckiej, zwrócił prawdopodobnie uwagę Mieszko I. Hel, położony zaledwie w odległości około 12 mil morskich1 od „urbs Gyddanzyc”2, stanowił naturalną osłonę tworzonego nad ujściem Wisły portu. Na jego wysepkach łamały się i traciły swą siłę fale najgroźniejszych sztormów północnych, a osłonięte wewnętrzne wody Zatoki Gdańskiej dawały schronienie licznym żeglarzom. W miarę rozwoju Gdańska Hel zyskiwał także znaczenie militarne. Stał się wysuniętym punktem obronnym, z którego do Gdańska nadchodziły pierwsze ostrzeżenia o nadciągającym niebezpieczeństwie najazdu obcej floty, a południowe jego wody były dogodnym miejscem dla postoju okrętów gdańskich i dokonywania przez nie niespodziewanych napadów na usiłujące wtargnąć do Zatoki Gdańskiej okręty nieprzyjacielskie.

Hel od początku swych historycznie znanych dziejów związany był ściśle z Gdańskiem i przez długie wieki dzielił jego losy. Najstarsza wzmianka o Helu jako osadzie rybackiej, położonej na południowym cyplu najdalej w morze wysuniętej wysepki, pochodzi z 1020 roku. W następnym wieku, w roku 1128, osada helska uzyskała prawa miejskie.

Okres świetności Helu zahamowany został po 1308 r., kiedy to Gdańsk, a wkrótce cała ziemia gdańska zostały podstępnie zagarnięte przez Krzyżaków. Wprawdzie w 1378 roku wielki mistrz zakonu krzyżackiego Winrich von Kniprode potwierdził prawa miejskie Helu, lecz akt ten nie odegrał większej roli w rozwoju gospodarczym małego miasteczka, gdyż nałożono na nie nadmierne podatki, a ponadto krzyżaccy lancknechci systematycznie je grabili i pustoszyli.

Sytuacja Helu uległa zmianie dopiero w 1454 roku, po wybuchu wojny trzynastoletniej. Ciemiężona ludność Gdańska już w pierwszym roku wojny w wyniku powstania zbrojnego zrzuciła jarzmo krzyżackiej niewoli. Przyłączyli się do niej mieszkańcy Helu. W tymże 1454 roku Kazimierz Jagiellończyk nadał Hel Gdańskowi, jeszcze ściślej łącząc je z sobą. Hel stał się wysuniętą bazą gdańskich okrętów kaperskich. W latach 1454—1466 z portu gdańskiego wypłynęło co najmniej 98 okrętów, by na morzu zwalczać okręty krzyżackie i statki państw hanzeatyckich, usiłujące dostarczać towary do portów krzyżackich. Część z nich stale przebywała przy Helu, bowiem wzdłuż jego wybrzeży biegł szlak komunikacyjny do portów krzyżackich.

Po zwycięskim zakończeniu wojny trzynastoletniej Hel pozostał przy Gdańsku. Nanoszone przez prądy i fale morskie piaski zasypywały stopniowo płycizny między wysepkami, tworząc z nich ostatecznie w drugiej połowie XVII w. jeden ciągły półwysep, przypominający swym kształtem olbrzymią maczugę, lub też. szablę skierowaną ostrzem na północ, osłaniającą Gdańsk i Puck oraz będącą symbolicznym ostrzeżeniem dla intruzów.

Wraz z kształtowaniem się Helu jako półwyspu powstawały na nim nowe osady. Do najstarszych z nich należy Jastarnia, której nazwa odnotowana została w kronikach już w XIV w.

Ciężkie lata przeżywała ludność Helu podczas wojen polsko-szwedzkich w pierwszej połowie XVII w. Do piaszczystych plaż półwyspu często podpływały wówczas okręty silnej floty szwedzkiej, a wysadzane na ląd załogi grabiły mienie mieszkańców i niszczyły ich domostwa. Mimo okrucieństw wroga ludność nie opuściła swych osiedli, pozostając — podobnie jak i gdańszczanie — wierną Rzeczypospolitej. W 1606 roku doszło pod Helem do dwóch bitew między okrętami polskimi i szwedzkimi. Potwierdziły one militarne znaczenie Helu jako naturalnej osłony Gdańska i Pucka. Potwierdził je także przebieg późniejszych działań. Wprawdzie silniejsza flota szwedzka próbowała blokować Gdańsk, lecz o ruchach jej gdańszczanie informowani byli przez mieszkańców Helu. W dużej mierze dzięki temu jednostki polskie przedzierały się przez pierścień blokujących okrętów szwedzkich, a nawet staczały z nimi zwycięskie bitwy, jak na przykład 17 maja 1627 r. pod Helem, czy też 28 listopada tegoż roku na wodach Zatoki Gdańskiej pod Oliwą.

Krótkotrwały, ale znamienny okres nastał dla Helu za panowania Władysława IV (1632—1648). Król, doceniając znaczenie morza dla rozwoju Rzeczypospolitej, a także konieczność jego obrony próbował odbudować flotę wojenną, stworzyć królewską flotę handlową i jednocześnie wzmocnić obronę wybrzeża. Wysiłki swe skierował na Hel. Już w 1637 roku pozostający w jego służbie inżynier wojskowy, Fryderyk Getkant, opracował mapę Zatoki Puckiej wraz z Półwyspem Helskim, zaznaczając na niej dwa zaprojektowane przez siebie oraz Jana Pleitnera i Eliasza Arciszewskiego forty: Władysławowo i Kazimierzowo. Oba forty, nazwane imieniem króla i jego brata Kazimierza, zostały wybudowane w ramach fortyfikowania wybrzeża. Władysławowo, nazwane na oryginalnej mapie Getkanta Vladislaopolis, a na późniejszych mapach szwedzkich Vladislausburgiem, znajdowało się w najwęższym miejscu półwyspu, mniej więcej 10 km na południowy wschód od jego nasady, gdzie dzisiaj położona jest miejscowość Chałupy. Kazimierzowo zaś położone było bardziej na wschód, gdzie dziś leży Kuźnica.

Władysławowo i Kazimierzowo były pierwszymi fortyfikacjami obronnymi na Półwyspie Helskim. Wprawdzie konstrukcja ich była ziemno-drewniana, ale dawała osłonę przed pociskami okrętów nieprzyjacielskich i wzmacniała obronę Helu, a tym samym cały system obrony polskiego wybrzeża. Niestety, śmiałe przedsięwzięcie króla oraz jego doradców i inżynierów zakończyło się ostatecznie niepowodzeniem. Brak funduszów na utrzymanie fortyfikacji i wypłatę żołdu dla ich załóg zmusił króla do przeniesienia żołnierzy do pobliskiego Pucka. Opustoszałe fortyfikacje niszczały, stając się jedynie symbolem ambitnych, lecz wskutek egoistycznego stanowiska magnaterii nie zrealizowanych planów.

Począwszy od drugiej połowy XVII w. Polska zaczęła stopniowo tracić znaczenie na Bałtyku. Już w latach tzw. potopu szwedzkiego nie posiadała regularnej floty wojennej, nieliczne zaś okręty floty kaperskiej Gdańska nie mogły stawić czoła najazdowi Szwedów. Politykę bałtycką Polski próbował ożywić Jan III Sobieski, ale jego starania — choć odpowiadały interesom Rzeczypospolitej — nie znalazły poparcia magnaterii i szlachty. Półwysep Helski, stanowiący tarczę ochronną Gdańska i przyległych do niego terenów, pozostawał bezbronny, a tylko resztki fortów Władysława IV przypominały o jego znaczeniu militarnym. Zaczęto natomiast doceniać jego walory turystyczne i wypoczynkowe. Na złociste, wypłukane falami plaże coraz liczniej przybywali bogaci mieszkańcy Gdańska, aby w kojącym szumie morza zażywać słonecznych kąpieli.

W XVIII w. zainteresowania sprawami morskimi w Polsce jeszcze bardziej słabły wskutek wzrastającego szybko rozprzężenia gospodarczego i politycznego. Tymczasem na nadmorskie ziemie Polski z każdym rokiem wzmagała się ekspansja agresywnych Prus. Gdańsk przez cały niemal XVIII wiek dzielnie bronił się przeciw niej, lecz podczas drugiego rozbioru Polski, w 1793 r., zagarnięty został przez Prusy. Wraz z nim pod pruskie panowanie dostał się Półwysep Helski. Podczas przeszło wiekowej niewoli zaborca próbował zgermanizować miejscową ludność kaszubską, stosując przeróżne szykany, m. in. zakazując używania mowy polskiej i narzucając mieszkańcom religię ewangelicką, ale wysiłki jego nie dały trwałych rezultatów. Ludność swą nieugiętą postawą przeciwstawiała się germanizacji, walcząc o zachowanie polskości. Rozwijające się dotąd miejscowości na półwyspie zaczęły podupadać gospodarczo, nie wychodząc poza ramy małych wiosek. Również miasteczko Hel straciło nadane przed wiekami prawa miejskie i spadło do rzędu wioski rybackiej. Wprawdzie w latach 1802—1893 wybudowano na cyplu Helu mały port rybacki, a w 1825 roku wzniesiono nową latarnię morską, ale inwestycje te w niewielkim stopniu poprawiły ciężką sytuację ludności. Budowany przez przeszło 90 lat port nie posiadał żadnych urządzeń przeładunkowych, a pod względem wielkości stanowił właściwie małą przystań, posiadał tylko jeden basen głębokości zaledwie 2,5 metra i dwa mola o łącznej długości 480 m.

HEL JAKO REJON UMOCNIONY

Nowy okres w dziejach Helu nastąpił 10 lutego 1920 roku — w dniu oficjalnego objęcia przez Polskę przyznanego jej traktatem wersalskim wybrzeża. Pas odzyskanego wybrzeża był niewielki, długości zaledwie 142 km, ale dawał Polsce dostęp do morza, niezbędny narodowi do jego samodzielnej egzystencji. W pasie tym znalazł się także Półwysep Helski, ale w jakże odmiennej niż przed wiekami roli! Dawniej Hel ściśle związany był z Gdańskiem, w 1920 roku związki te zostały przerwane, Gdańsk bowiem wolą przedstawicieli mocarstw zachodnich został zamieniony w sztuczny twór, nazwany szumnie Wolnym Miastem. Półwysep wszedł w skład państwa polskiego i od razu zyskał na znaczeniu. Miejscowość Hel, zdegradowana przez pruskiego zaborcę do rangi wsi, stała się obok Pucka największym osiedlem nadmorskim na odzyskanym, niemal pustynnym wybrzeżu. Wprawdzie nie miała ona większego znaczenia gospodarczego, ale w pierwszych latach niepodległości mogła stanowić punkt oparcia dla rozwoju gospodarki morskiej. Podobnie port helski, niewielki obszarem i mocno zaniedbany, tworzył wraz z Puckiem jedyne porty morskie, gdyż port w Gdyni jeszcze nie istniał. Co więcej, Półwysep Helski stanowił niemal połowę granicy morskiej II Rzeczypospolitej.

Choć odzyskane w 1920 r. wybrzeże nie zaspokajało aspiracji morskich narodu, rychło zatętniło na nim życie. Port w Pucku stał się pierwszą bazą tworzonej od podstaw marynarki wojennej, a portowi helskiemu wyznaczono początkowo rolę bazy przeładunkowej dla towarów nadchodzących z zagranicy, głównie przywożonych z Francji materiałów wojennych. Z planów tych niebawem zrezygnowano, ale Półwysep Helski zyskał na ich podjęciu, gdyż w latach 1920—1921 wybudowano na nim linie kolejową oraz telegraficzno-telefoniczną. W tym też czasie ustawiono na półwyspie kilka baterii artylerii nadbrzeżnej, lecz w końcu 1921 roku zrezygnowano z tego przedsięwzięcia obronnego, działa baterii były bowiem przestarzałe, typu lądowego i nie gwarantowały sukcesów w walce z okrętami.

W pierwszych latach po odzyskaniu wolności, wskutek krytycznej sytuacji gospodarczej kraju i braku funduszów, na Helu nie podejmowano poważniejszych przedsięwzięć obronnych. Tymczasem niedaleko półwyspu, u podnóża Kępy Oksywskiej, zaczął wyrastać nowy port, a w miejscu starej osady rybackiej nowoczesne miasto — Gdynia. Już w 1923 roku do portu gdyńskiego zawinęły pierwsze trzy statki pełnomorskie, w 1926 r. liczba ich zwiększyła się do 314, a w 1937 r. wynosiła 5766 jednostek o łącznym tonażu 5638 tys. BRT. Jednocześnie budowano port wojenny na Oksywiu, przebazowując do niego w latach 1925—1926 pierwsze polskie okręty wojenne, stacjonujące do tej pory w Pucku, na redzie gdyńskiej i częściowo w Gdańsku.

Wraz z budową Gdyni — nowoczesnego portu i miasta oraz bazy marynarki wojennej — wzrastało znaczenie obronne Półwyspu Helskiego. Łukowata mierzeja stawała się tarczą ochronną młodego miasta i portu, mogącą chronić je od strony pełnego morza. Do spełnienia tej roli trzeba było jednak stworzyć na Helu silny system artylerii nadbrzeżnej oraz obronę przeciwdesantową i przeciwlotniczą. Ponadto niezbędna była flota, zdolna do walki z okrętami przeciwnika i niedopuszczenia ich do wybrzeża. Podobną rolę spełniał Hel w dawnych wiekach, będąc wówczas tarczą obronną Gdańska. W nowych warunkach przypadło mu jednak jeszcze jedno ważne zadanie, wynikające z niekorzystnego pod względem obronnym wybrzeża. Wąski pas wybrzeża wciśnięty był niby klin między ówczesne terytorium Rzeszy i należące do niej Prusy Wschodnie.

W przypadku konfliktu z Niemcami nadmorskie ziemie Polski narażone były na odcięcie od reszty kraju, a Gdynia nie mogła stanowić bezpiecznego punktu oparcia dla floty. Okoliczność ta zmusiła Kierownictwo Marynarki Wojennej do zwrócenia baczniejszej uwagi na Hel i uczynienia z niego dodatkowej bazy dla okrętów.

Koncepcja obrony Gdyni i Helu wykształtowała się w zasadzie w latach 1930—1931 i była na ogół słuszna, ponieważ w obliczu narastającego zagrożenia ze strony Niemiec istniała pilna potrzeba stworzenia skutecznego systemu obrony wybrzeża. Niestety, realizacja słusznych na ogół założeń koncepcyjnych natrafiała olbrzymie trudności, których nie zdołano przezwyciężyć aż do 1939 r. Podłoże tych trudności tkwiło głównie w niedocenianiu przez naczelne władze wojskowe niebezpieczeństwa grożącego Polsce ze strony Niemiec i zaniedbywaniu umocnienia zachodnich i północnych granic Polski. Kierownictwo Marynarki Wojennej, dysponując skromnym budżetem, znaczną jego część przeznaczało na utrzymanie i rozbudowę floty morskiej i flotylli rzecznej w Pińsku, nie starczało zaś pieniędzy na stworzenie skutecznego systemu artylerii nadbrzeżnej i przeciwlotniczej, zorganizowanie lotnictwa morskiego i lądowej obrony wybrzeża.

Do prac obronnych na Helu przystąpiono w latach 1931—1933. W tym czasie flotę morską zasiliły dwa wybudowane we Francji niszczyciele „Wicher” i „Burza” oraz trzy okręty podwodne — „Wilk”, „Ryś” i „Żbik”. Bazowały one w Gdyni, ale ta broniona była zaledwie przez jedną dwudziałową baterię artylerii nadbrzeżnej kal. 100 mm zorganizowaną w 1929 r., powstały w latach 1929—1933 morski dywizjon artylerii przeciwlotniczej, złożony wprawdzie z 4 baterii, ale liczących łącznie tylko 8 dział kal. 75 mm, a od strony lądu, przez utworzony w 1931 r. morski batalion strzelców. Siły te nie gwarantowały skutecznej obrony miasta i portu, toteż Kierownictwo Marynarki Wojennej jako pilne zadanie wysunęło konieczność budowy dodatkowej bazy, która mogłaby stanowić punkt oparcia dla rozwijającej się floty w przypadku niemożności zawijania okrętów do Gdyni. Na bazę taką wybrano Hel. Wąski, piaszczysty skrawek lądu posiadał dogodne naturalne warunki do obrony. Nie istniał jednak port, a przystań rybacka była za mała dla średniej wielkości okrętów. Przystosowanie Helu do celów wojennych rozpoczęto więc od budowy portu dla potrzeb marynarki wojennej.

Budowę portu wojennego przy cyplu Półwyspu Helskiego rozpoczęto w końcu 1931 г., a prowadziło ją Konsorcjum Francusko-Polskie do Budowy Portów, pod kierownictwem i nadzorem inżynierów polskich, m. in. inż. Władysława Żukowskiego, kmdra ppor. inż. Zygmunta Horyda i kmdra ppor. inż. Tadeusza Kinela. Do 1934 r. za sumę 3300 tys. zł wybudowano prostokątny basen długości 400 m, a szerokości 300 m, wraz z równoległym do linii brzegu falochronem i nabrzeżem szerokości 45 m. Na nabrzeżu zainstalowano ruchomy dźwig na szynach kolejowych, obrotnicę i tory minowe oraz niezbędne urządzenia cumownicze, doprowadzono prąd i wodę. Jednocześnie z budową portu projektowano i budowano obiekty zapewniające jego sprawną działalność. Prace posuwały się wolno z powodu chronicznego braku funduszów. Duże znaczenie miała wybudowana podziemna elektrownia, usytuowana w odległości około 1,5 km na północ od portu, dostarczająca całej bazie i okrętom energię elektryczną. W 1935 roku między portem wojennym a miejscowością Bór postawiono trzy murowane hale na fundamentach, służące za składy min. W 1936 r. oddano do użytku żelbetonowe schrony przeznaczone na magazyny torped. W następnym roku zakończono budowę dalszych pięciu schronów, pokrytych dodatkowo grubą warstwą piasku, mających służyć za składy amunicji. Dla zapewnienia okrętom możliwości uzupełniania zapasów paliwa w latach 1934—1935 wybudowano 4 podziemne, pokryte sześciometrową warstwą ziemi, zbiorniki paliwa: dwa na wydmach w rejonie Jastarni, każdy o pojemności 1000 m3, dla paliwa ciężkiego, używanego na niszczycielach, i dwa niedaleko portu, każdy o pojemności 400 m3, dla paliwa lekkiego, stosowanego do silników okrętów podwodnych. Była to poważna inwestycja, ale niestety — do chwili wybuchu wojny nie w pełni sprawna ze względu na brak odpowiednich pomp?

Komunikację między poszczególnymi obiektami ułatwiała zbudowana droga o twardej nawierzchni, biegnąca z Juraty do cypla półwyspu, a także rozbudowana sieć kolei wąskotorowej o łącznej długości 26 km. Dla usprawnienia łączności przewodowej położono na dnie Zatoki Gdańskiej między Gdynią a Helem kabel podmorski długości ok. 22 km.

Budowany port wojenny na Helu wymagał zapewnienia mu skutecznej obrony. Kierownictwo Marynarki Wojennej szczególnie usilnie zabiegało o stworzenie systemu artylerii nadbrzeżnej. Starania te dawały tylko połowiczne wyniki wobec obojętnego stanowiska naczelnych władz wojskowych i towarzyszącego mu braku funduszów. Już w 1926 r. Kierownictwo Marynarki Wojennej projektowało ustawienie na półwyspie, między cyplem a miejscowością Bór, dwóch dwudziałowych baterii ciężkiej artylerii nadbrzeżnej kal. 305 mm oraz dwóch czterodziałowych baterii artylerii kalibru 155 mm. Prowadzono nawet z rządem estońskim rozmowy na temat zakupu dział, ale transakcja nie doszła do skutku. Wiosną 1930 r. wznowiono starania o ciężką artylerię nadbrzeżną — dwa działa kal. 340 mm, ale bezskutecznie.

Po tych nieudanych próbach Kierownictwo Marynarki Wojennej przystąpiło do tworzenia baterii artylerii nadbrzeżnej z posiadanych już dział, nabytych w poprzednich latach we Francji. W latach 1933—1934 ustawiono na półwyspie dwie baterie mające po 2 przestarzałe działa lądowe produkcji francuskiej kal. 105 mm. Działa te wyprodukowane zostały pod koniec pierwszej wojny światowej dla Grecji i Danii, w związku z czym baterie nazywano potocznie „grecką” i „duńską”. Pierwsza, oznaczona początkowo cyfrą 11, a następnie rzymską XXXII, miała pozycje od strony morza na północny zachód od Górki Szwedzkiej. Działa ustawiono na betonowych działobitniach, otoczonych niskim przedpiersiem betonowym. Bateria „duńska”, oznaczona numerem 12, a następnie XXXIII, umiejscowiona była na południowy wschód od Górki Szwedzkiej.

W 1933 r. Kierownictwo Marynarki Wojennej wznowiło starania o wzmocnienie obrony Helu baterią dział większego kalibru. Tym razem starania uwieńczone zostały powodzeniem. Nawiązano rozmowy ze szwedzką firmą zbrojeniową Bofors. Rozpatrywano możliwość zakupu dział kal. 305 mm, ale stosunkowo drogich; koszt jednego działa wynosił bowiem 1100 tys. koron szwedzkich, czyli ok. 1703 tys. zł. Zakup tych dział odłożono na dalszy termin, podobnie jak i nieco tańszych dział kal. 240 mm. Ostatecznie, po wnikliwej analizie potrzeb operacyjno-taktycznych i możliwości finansowych, 20 grudnia 1933 r. podpisano umowę z Boforsem na dostawę 4 dział kal. 152,4 mm, po cenie 210 tys. k. sz., 400 granatów kruszących po 435 k. sz. i tyluż przeciwpancernych po 635 k. sz. Łączne koszty dostawy wynosiły 1268 tys. k. sz., czyli około 1963 tys. zł, a zamierzano je pokryć w ramach eksportu do Szwecji 125 000 ton węgla.

Zakupione nowoczesne działa mogły strzelać pociskami kruszącymi na odległość 26 600 m, a pancernymi na 22 400 m. Bateria, złożona z 4 dział, zdolna była do walki z okrętami przeciwnika średniej wielkości, a w sprzyjających okolicznościach mogła odpierać atak nawet ciężkich krążowników, uzbrojonych w artylerię kal. 180—203 mm. Niestety, zarówno nośność, jak i siła ognia nie rokowały sukcesów w walce z ciężkimi okrętami dysponującymi artylerią kalibru ponad 203 mm, a z takimi właśnie przyszło marynarzom polskim walczyć we wrześniu 1939 r.

Baterię, oznaczoną numerem XXXI, usytuowano na cyplu półwyspu, aby mogła kierować ogień do okrętów zbliżających się od strony morza, a także ostrzeliwać wody przybrzeżne w rejonie Gdańska oraz Zatokę Pucką. Projekt taktyczno-fortyfikacyjny rozmieszczenia baterii opracował mjr Rudolf Fryszkowski wspólnie z Henrykiem Wagnerem, techniczny — por. Włodzimierz Dołęga-Otocki. Każde działo miało oddzielne stanowisko. Stanowiska dział posiadały żelbetowe ściany boczne i strop grubości ok. 2 m, które chroniły przed pociskami kal. 203 i 150 mm. Ponadto posiadały komory amunicyjne, osobno na łuski i pociski. Budowę stanowisk baterii cyplowej — jak ją popularnie nazywano — wykonała prywatna firma polska Jaskólskiego i Brygiewicza za sumę blisko 400 tys. zł.

W lipcu 1935 r. okręt transportowy „Wilia” przywiózł zakupione w Szwecji działa do Gdyni, skąd już koleją dostarczono je na Hel. Wyładunek i transport ciężkich elementów, ważących po ok. 15 ton, nastręczał wiele trudności. Do wyładunku luf i podstaw sprowadzono aż z Radomia specjalny dźwig kolejowy. Jeszcze trudniejsze okazało się przetransportowanie ich ze stacji kolejowej na stanowiska bojowe. Transport odbywał się w prymitywnych warunkach, przy użyciu podkładów kolejowych i rolek. Wymagał olbrzymiego wysiłku marynarzy. Wystarczy wspomnieć, że transport jednego elementu ze stacji kolejowej na stanowiska — ok. 1200 m — trwał aż trzy dni. Ogólnie jednak montaż dział przebiegał sprawnie i już w październiku 1935 r. bateria cyplowa wykonała pierwsze strzelanie techniczne, a w 1936 została przekazana marynarzom. W następnych latach trwały dalsze prace. W 1938 r. w odległości ok. 500 m od baterii wybudowano budynek koszarowy oraz gospodarczy. Nie zdołano natomiast do wybuchu wojny wybudować odpowiedniego pomieszczenia dla centrum dowodzenia artylerii. Dowództwo jej mieściło się w baraku z blachy falistej i dopiero w toku działań wojennych wzniesiono żelbetowe pomieszczenie, którego ściany miały 1 m grubości, a strop 80 cm. Podobnie prowizoryczne było stanowisko kierowania ogniem, wybudowane na wzór typowej drewnianej wieży triangulacyjnej, nie dające żadnej osłony przed pociskami. Mimo istniejących braków wybudowanie stanowisk baterii przez polskich inżynierów, robotników i marynarzy było w istniejących warunkach poważnym osiągnięciem i znacznie wzmocniło obronę wybrzeża. Bateria, nazwana później imieniem przedwcześnie zmarłego wybitnego artylerzysty i jednego z inicjatorów jej powstania komandora Heliodora Laskowskiego, była, jeśli tak można powiedzieć, jedyną z prawdziwego zdarzenia baterią artylerii nadbrzeżnej na polskim wybrzeżu.

Równolegle z budową stanowisk baterii nadbrzeżnej trwały prace nad stworzeniem stanowisk dla trzech baterii artylerii przeciwlotniczej, mogących również uczestniczyć w odpieraniu lekkich jednostek desantowych na morzu. Stanowiska, budowane według projektu por. Włodzimierza Dołęgi-Otockiego, posiadały żelbetowe schrony na amunicję, na ich stropach zamontowano przestarzałe działa francuskie kal. 75 mm wzoru 22/24. Jedna z baterii, tzw. cyplowa, oznaczona numerem 21, miała stanowiska na cyplu półwyspu, niedaleko latarni morskiej. 22 bateria znajdowała się w rejonie portu wojennego i stąd zwana była portową. Stanowiska 23 baterii rozmieszczone zostały na wydmach, mniej więcej w połowie drogi między Juratą a Helem. Z baterii tych oraz plutonu ciężkich karabinów maszynowych utworzono na przełomie lat 1935 i 1936 2 morski dywizjon artylerii przeciwlotniczej3. Siła tego dywizjonu była niewielka, baterie miały bowiem tylko po dwa działa, a pluton 3 przeciwlotnicze karabiny maszynowe.

Wybudowanie portu wojennego oraz stanowisk pierwszych baterii artylerii nadbrzeżnej i przeciwlotniczej na Helu spowodowało konieczność zmian w organizacji dowodzenia powstałymi jednostkami oraz utrzymania tworzonego systemu obrony w ścisłej tajemnicy. W lutym 1935 r. Kierownictwo Marynarki Wojennej podjęło decyzję stworzenia z części półwyspu, mniej więcej od jego cypla do południowych krańców Juraty (od szer. geogr. 54° 47' 1" i dług, geogr. 18° 27' 5"), tak zwanego odcinka Wybrzeża Morskiego, przemianowanego następnie dekretem prezydenta RP z 21 sierpnia 1936 r. na Rejon Umocniony Hel. Dowódcy rejonu podporządkowano bezpośrednio wszystkie formacje marynarki wojennej oraz oddziały wojska stacjonujące na półwyspie, a ponadto do zadań jego należało prowadzenie studiów w celu jak najefektywniejszego przygotowania Helu do obrony. Na terenach należących do rejonu wprowadzono szereg ograniczeń, m. in. zabroniono bez zezwolenia władz wojskowych wznoszenia jakichkolwiek budowli, dokonywania zmian w sieci drogowej, oświetleniowej, telefonicznej itp., przeprowadzania trwałych zmian powierzchni terenu i dna morskiego na wodach terytorialnych. Zezwolenia wymagało także zamieszkanie oraz przebywanie na terenach rejonu umocnionego.

Nazwanie w 1936 r. części Półwyspu Helskiego rejonem umocnionym było uzasadnione, ale pod względem posiadanych tam sił przedwczesne, gdyż były one zbyt szczupłe, aby sprostać roli, jaką w pojęciu wojskowym przypisuje się tego rodzaju obszarom. W tym tzw. rejonie umocnionym poza istniejącymi żelbetowymi stanowiskami baterii nadbrzeżnych, podziemnymi zbiornikami paliwa i składami uzbrojenia nie było żadnych innych fortyfikacji obronnych. Nie wybudowano zapór inżynieryjnych czy też innego rodzaju przeszkód na lądzie i morzu. Nie było nawet trwałych schronów bojowych dla ludzi. Nazwa „rejon umocniony” podyktowana była nie faktycznym stanem umocnień półwyspu, a raczej wynikała z planów przyszłościowych Kierownictwa Marynarki Wojennej. Plany takie rzeczywiście istniały. W 1936 r. w ramach planu rozbudowy całości sił zbrojnych Kierownictwo Marynarki Wojennej opracowało 6-letni plan rozbudowy floty, który obejmował także zwiększenie obronności Helu. W ramach tego planu przewidywano m. in. ustawienie na półwyspie dwudziałowej baterii artylerii nadbrzeżnej kal. 320 mm, mogącej walczyć z okrętami pancernymi. Projektowano także wybudowanie drugiej baterii kal. 152 mm oraz ustawienie w różnych punktach półwyspu dział kal. 75 mm. Plan przewidywał również wzmocnienie obrony przeciwlotniczej przez ustawienie baterii dział 40 mm oraz stanowisk ciężkich karabinów maszynowych kal. 20 mm, stworzenie oddziałów piechoty do lądowej i przeciwdesantowej obrony półwyspu, rozbudowę basenu portowego i jego urządzeń. Niestety, plan ten, podobnie jak wiele innych z lat poprzednich, był raczej dokumentem sztabowo-wojskowym, a nie programem państwowym, nie miał bowiem zapewnionych podstaw finansowych.

Wiosną 1939 r. Półwysep Helski był tylko z nazwy rejonem umocnionym. Stanowić miał wysuniętą w morze redutę i tarczę obronną rozrastającej się Gdyni, ale tarcza ta spojona była w większym stopniu patriotycznymi uczuciami niż żelazem i betonem. A tymczasem nad Polskę i jej wybrzeże nadciągały z zachodu czarne chmury, grożące w każdym dniu zawieruchą wojenną.

OSTATNIE MIESIĄCE PRZED WOJNĄ

Pierwsze zwiastuny wojny pojawiły się nad Półwyspem Helskim już latem 1938 r. Były nimi niemieckie samoloty rozpoznawcze, naruszające obszar powietrzny Polski. Załoga Helu z niepokojem obserwowała coraz częstsze wizyty nieproszonych gości z czarnymi krzyżami na skrzydłach — widomy znak, że zachodni sąsiad czyni bezpośrednie przygotowania do odebrania Polsce wybrzeża. Większość załogi Helu nie miała co do tego wątpliwości, powszechnie znana była bowiem wroga polityka Niemiec względem naszego kraju. Politycy niemieccy, a w jeszcze większym stopniu różne nacjonalistyczne organizacje polityczne i społeczne, bezpośrednio po podpisaniu traktatu wersalskiego zaczęli kwestionować jego postanowienia, zwłaszcza granicę polsko-niemiecką, i przez cały okres międzywojenny domagali się przyłączenia do Rzeszy polskiego Pomorza i Śląska. Rewizjonistyczne żądania przybierały na sile w miarę szybkiej rozbudowy niemieckiej potęgi militarnej. Wprawdzie pod wpływem ugodowej polityki polskiego rządu, usiłującego za wszelką cenę drogą dyplomatycznych negocjacji doprowadzić do normalizacji stosunków polsko-niemieckich, przez szereg lat łudzono się możliwością zachowania pokoju, ale nadzieje te prysły wobec coraz to nowych żądań Hitlera, popieranych praktycznie w strefie polskiego wybrzeża pojawianiem się okrętów niemieckich, nasileniem aktywności wywiadu i rozpoznania lotniczego.

Wobec mnożących się prowokacji niemieckich załoga Półwyspu Helskiego od lata 1938 r. wzmogła na lądzie kontrolę przybywających tam osób, wzmocniła ochronę bram zamkniętego rejonu i znajdujących się na nim obiektów wojskowych, a istniejąca na Helu Straż Graniczna zorganizowała punkty obserwacyjne i kontroli wód przybrzeżnych, a sześć kutrów wzmogło patrolowanie. W dywizjonie artylerii przeciwlotniczej ustanowiono dyżurne działony, które w przypadku pojawienia się samolotów niemieckich miały je ostrzegać, a następnie ostrzeliwać. Nie wszystkie te przedsięwzięcia spełniły swą rolę. Szczególnie trudno było zapobiegać przelotowi nad półwyspem samolotów, które — rzecz zrozumiała — dokonywały zdjęć lotniczych. Trudności wynikały nie tylko z małej ilości artylerii przeciwlotniczej, ale przede wszystkim z ograniczeń wprowadzonych przez władze polskie, które unikały jakichkolwiek zadrażnień w stosunkach polsko-niemieckich i ustępowały nawet w sprawach jawnego naruszania polskiej granicy. Na przykład w momencie pojawienia się samolotu niemieckiego nad wybrzeżem — należało go najpierw ostrzec przez wystrzelenie trzech rakiet w odstępach jednominutowych, a dopiero w przypadku braku reakcji ze strony pilota można było otworzyć ogień artylerii, stosując jednak specjalne pociski ostrzegawcze. Oczywiście system ten nie mógł spełnić swej roli, gdyż zanim wystrzelono rakiety, samolot zazwyczaj już przeleciał i sfotografował wybrany rejon bądź obiekt.

Wiosną 1939 r. sytuacja międzynarodowa uległa dalszemu zaostrzeniu. Po zajęciu w marcu Czechosłowacji, a następnie Kłajpedy rząd niemiecki otwarcie wysunął pod adresem Polski kategoryczne żądanie wcielenia do Rzeszy Wolnego Miasta Gdańska oraz przeprowadzenia eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich. Żądania te były tylko pretekstem. Niemcom chodziło o zagarnięcie całej Polski. Gdańsk — mówił Hitler 23 maja 1939 r. na tajnej konferencji do swych generałów — nie jest obiektem, o który chodzi. Chodzi o rozszerzenie naszej przestrzeni życiowej na Wschodzie4. W tym czasie dowództwo niemieckie miało już szczegółowo opracowany plan napaści na Polskę, znany pod kryptonimem „Fall Weiss”, pod którym Hitler złożył swój podpis 11 kwietnia 1939 r. Dowódca Kriegsmarine, admirał Raeder, ze swoim sztabem zdążył nawet opracować dla podległych sobie sił wytyczne operacyjne zmierzające do szybkiego zniszczenia polskich sił morskich i zajęcia polskiego wybrzeża. Groźba wojny zawisła nad Polską, a wypadki marcowe rozwiały wszelkie złudzenia co do możliwości pokojowego uregulowania kwestii spornych w stosunkach polsko-niemieckich. Rząd polski gotów był uczynić wiele dla uratowania pokoju i iść na dalekie ustępstwa wobec Niemiec, ale w żadnym wypadku nie mógł zgodzić się na oddanie im Pomorza, popadłby bowiem w ostry konflikt z całym narodem, który słusznie w wolnym dostępie do morza widział podstawę samodzielnej swej egzystencji.

Wybrzeże, podobnie jak i cała Polska, wiosną 1939 r. nie było przygotowane do wojny. Do walk obronnych nie był nawet w pełni przygotowany Rejon Umocniony Hel. Na Helu nie było ani jednego oddziału przeznaczonego do lądowej obrony półwyspu. Wobec braku jakichkolwiek umocnień od strony lądu — w przypadku niespodziewanego ataku półwysep mógł zostać łatwo opanowany przez nieprzyjaciela. Dowództwo floty, z kontradmirałem Józefem Unrugiem na czele, zdając sobie z tego sprawę i chcąc przynajmniej częściowo zmniejszyć istniejące zagrożenie, w marcu 1939 r. skierowało na półwysep jedną morską kompanię strzelców. Kompania zajęła pozycje w rejonie Jastarni, wykopując tam rowy strzeleckie i wystawiając zasieki z drutu kolczastego. W połowie maja kompania została zluzowana przez batalion Korpusu Ochrony Pogranicza, który aż z miejscowości Sienkiewicze na Wołyniu przybył na Hel, aby zapewnić obronę od strony lądu. Batalion, dowodzony przez mjra Jana Wiśniewskiego, składał się z dwóch kompanii strzelców (10 i 11) i kompanii ciężkich karabinów maszynowych.

Jednocześnie z przybyciem na Hel batalionu KOP przystąpiono w rejonie Jastarni do tworzenia głównej pozycji obronnej. Jądrem jej miały być 4 żelbetowe schrony bojowe, wyposażone w działka i karabiny maszynowe. Budowy schronów podjął się ochotniczo batalion junaków, liczący około 500 młodych ludzi, przebywających latem na obozie w Cetniewie koło Władysławowa. Roboty przy budowie prowadzono w przyspieszonym tempie, ale mimo to do wybuchu wojny nie zostały one zakończone.

Tymczasem sytuacja z każdym dniem stawała się coraz bardziej napięta. Analizując ją i przewidując możliwości zaatakowania Helu przez większe siły nieprzyjaciela, w czerwcu 1939 r. Dowództwo Obrony Wybrzeża postanowiło przed główną pozycją obrony stworzyć trzy pozycje opóźniające. Pierwszą z nich usytuowano około 1,5 km na zachód od miejscowości Chałupy, mniej więcej w odległości 5 km od nasady półwyspu, zaczynającej się w rejonie Władysławowa. Z bezpośredniej obrony nasady półwyspu zrezygnowano, gdyż stanowiła ona teren odkryty, dobrze widoczny z okolicznych wzgórz w rejonie Cetniewa i Władysławowa, a tym samym narażony na silny ostrzał artylerii nieprzyjacielskiej. Druga pośrednia pozycja opóźniająca przebiegała około 1 km na wschód od Chałup. Nie miała ona stałej obsady, stanowiła przejściową pozycję obronną, na niej bowiem miały się zebrać i stawiać opór oddziały wycofujące się pod naporem nieprzyjaciela z pierwszej pozycji obronnej. Wreszcie trzecia pozycja opóźniająca znajdowała się około 600 m na wschód od Kuźnicy, czyli w odległości około 14 km od nasady półwyspu. Wytyczenie jej w tym rejonie było o tyle celowe, że znajdowała się ona poza zasięgiem ognia artylerii bezpośredniego wsparcia, jaką przeciwnik mógł rozmieścić na wzgórzach Kępy Swarzewskiej. Liczono więc, że do przełamania trzeciej pozycji oddziały niemieckie będą musiały podciągnąć do rejonu Władysławowa armaty co najmniej kal. 105 mm i wybrać dla nich dogodne stanowiska, co zabierze im sporo czasu.

Za trzecią pozycją opóźniającą, w rejonie na zachód od Jastarni, znajdowała się główna pozycja obronna z budowanymi czterema żelbetowymi schronami bojowymi. Pozycji tej miała bronić 10 kompania KOP z dwoma plutonami ciężkich karabinów maszynowych. Za linią stałych umocnień, między Juratą a Borem, rozlokowana została 11 kompania KOP, mająca spełniać rolę odwodu, a jednocześnie oddziału przeciwdesantowego.

Pozycje opóźniające miały charakter typowo połowy. Składały się z rowów strzeleckich, odkrytych stanowisk broni maszynowej oraz zasieków z drutu kolczastego. Jedynie przed główną pozycją obronną wybudowano przeszkodę przeciwczołgową w postaci trzech rzędów ustawionych pionowo szyn kolejowych. Pozycje wykonywano dniem i nocą z dużym pośpiechem i w gorączkowej atmosferze, a w robotach oprócz żołnierzy gremialnie uczestniczyła miejscowa ludność.

Wraz z rozbudową obrony półwyspu czyniono usilne starania o wzmocnienie obrony przeciwdesantowej, przeciwlotniczej i nadbrzeżnej. Dały one nikłe wyniki na skutek braku odpowiedniego uzbrojenia. Licząc się poważnie z możliwością wysadzenia na półwyspie desantu, już w kwietniu 1939 r. poszczególne posterunki Straży Granicznej na Helu podporządkowano dowódcy rejonu umocnionego jako punkty obserwacji morza i obrony przeciwdesantowej. Znacznie gorzej wyglądała sprawa z artylerią, niezbędną do odpierania zbliżających się do brzegu okrętów przeciwnika. Częściowo zaradzono temu przez sprowadzenie dział z Pińska. Pierwsze dwa działa kal. 75 mm przybyły na Hel w kwietniu. Były one przestarzałe, nie miały przodków, pozbawione były łóż i przyrządów celowniczych. Po prowizorycznym przystosowaniu do walki — działa rozmieszczono we Władysławowie. W następnych miesiącach sprowadzono z Pińska dalszych sześć dział kal. 75 mm, tworząc z nich dwie baterie w rejonie Jastarni i trzecią na cyplu Półwyspu Helskiego.

Podobnie prowizorycznie wzmacniano obronę przeciwlotniczą. W końcu maja przystąpiono z dużym pośpiechem do formowania plutonu przeciwlotniczego ciężkich karabinów maszynowych i baterii przeciwlotniczej kal. 40 mm. Pluton sformowano szybko, ale miał on tylko 3 francuskiej produkcji karabiny maszynowe typu Hotchkiss kal. 13,2 mm, pochodzące jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej. Obsługiwali je rezerwiści. Ze sformowaniem baterii były większe trudności, gdyż brakowało do niej wyszkolonych specjalistów. W końcu maja wysłano grupę podoficerów i marynarzy pod dowództwem por. mar. Wacława Krzywca do Centrum Wyszkolenia Artylerii Przeciwlotniczej w Trauguttowie koło Brześcia nad Bugiem. Po przeszkoleniu ich w zakresie obsługi dział kal. 40 mm, w połowie lipca, przystąpiono do organizowania baterii. Wykonywane w dużym pośpiechu prace zakończono w ostatnich dniach sierpnia. Bateria miała działa nowoczesne, automatyczne, wyprodukowane w Polsce na licencji szwedzkiej firmy Boforsa. Wzmocniła ona znacznie obronę przeciwlotniczą półwyspu, ale składała się tylko z 8 dział — ilości bynajmniej nie wystarczającej do skutecznej obrony bazy helskiej z powietrza.

Najtrudniejszym do rozwiązania problemem okazało się wzmocnienie obrony Helu artylerią nadbrzeżną. Kierownictwo Marynarki Wojennej w pełni zdawało sobie sprawę, iż bateria dział kal. 152 mm nie będzie mogła sprostać w walce z okrętami pancernymi nieprzyjaciela. Do walki z ciężkimi krążownikami, pancernikami „kieszonkowymi”5 i okrętami liniowymi niezbędne były baterie ciężkiej artylerii nadbrzeżnej kal. 240—340 mm.

O nabycie takich dział Kierownictwo Marynarki Wojennej czyniło starania od stycznia 1937 r. Pertraktowano nawet z kilkoma firmami zagranicznymi na temat zakupu dział, ale do wiosny 1939 r. nie wyszły one poza zakres wstępnych rozmów. Tymczasem po wydarzeniach marcowych, w obliczu bezpośredniego zagrożenia, wzmocnienie artylerii nadbrzeżnej na Helu stało się pilną koniecznością. Niestety, żadna z firm zagranicznych, z którymi prowadzono pertraktacje, nie gwarantowała dostawy dział wcześniej niż za dwa, trzy lata.