56,00 zł
„Ta książka to coś więcej niż zbiór dokumentów opracowanych przez dwóch cenionych historyków. To raport z miejsca, w którym dokonano masowej zbrodni. Obserwujemy ten proces z różnych punktów widzenia. Spośród 450 tysięcy Żydów przywiezionych z Europy do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu przeżyło dwóch – właściciel fabryki mydła we Lwowie, któremu kazano konserwować używany do mordowania silnik czołgu, i blacharz z Janowa Lubelskiego, który za pomocą skórzanego paska musiał wyciągać ofiary z komór gazowych, w tym martwe ciało swojej żony. Przeżyli, choć przecież nie powinni.
Leżące przy torach zwłoki tych, którzy próbowali uciekać z transportów, smród ciał palonych w dzień i w nocy na stosach, miejsce, w którym śmierć była wszechobecna jak powietrze – to perspektywa okolicznych mieszkańców, świadków składających po wojnie zeznania.
Lektura tego bardzo potrzebnego tomu pozostawia czytelnika z poczuciem grozy, pokazuje precyzję Zagłady zaplanowanej w najdrobniejszych szczegółach, pozwala dostrzec DNA zła, które tu w dużym stopniu jest wynikiem działania wielu ludzi.
Zarazem wywołuje pytania, na które odpowiedzieć trudno: jak to wszystko w ogóle mogło się wydarzyć, dlaczego zbrodnia nie została po wojnie osądzona, i jak to możliwe, że Bełżec przez tak wiele lat był miejscem zapomnianym, bezkarnie plądrowanym.”
Piotr Paweł Reszka
Publikacja opracowana przez Państwowe Muzeum na Majdanku (PMM).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 361
Publikacja opracowana przez Państwowe Muzeum na Majdanku
Copyright © Państwowe Muzeum na Majdanku, 2025
Copyright © Prószyński Media Sp. z o.o., 2025
Projekt okładki
Ewelina Konieczna
Redaktor prowadzący
Michał Nalewski
Redakcja
Agnieszka Lenarczyk
Współpraca wydawnicza
Marta Grudzińska
Dorota Niedziałkowska
Indeks osób
Marta Grudzińska
Korekta
Patrycjusz Pilawski
ISBN 978-83-8391-659-0
Warszawa 2025
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
WYKAZ SKRÓTÓW
AIPN BU –
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie
AIPN Lu –
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie
AK –
Armia Krajowa
AK-WiN –
Armia Krajowa-Wolność i Niezawisłość
AL –
Armia Ludowa
APK –
Archiwum Państwowe w Krakowie
APL –
Archiwum Państwowe w Lublinie
APMM –
Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku
AYV –
Archiwum Yad Vashem
AŻIH –
Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego
BAL –
Bundesarchiv Ludwigsburg (Archiwum Federalne Oddział w Ludwigsburgu)
BIP –
Biuro Informacji i Propagandy KG Armii Krajowej
CKŻP –
Centralny Komitet Żydów w Polsce
CŻKH –
Centralna Żydowska Komisja Historyczna
GG –
Generalgouvernement (Generalne Gubernatorstwo)
GKBZHwP –
Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce
GKBZNwP –
Główna Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce
GL –
Gwardia Ludowa
IPN –
Instytut Pamięci Narodowej
KG MO –
Komenda Główna Milicji Obywatelskiej
KGB –
Komitet Bezpieczeństwa Państwowego
KL –
Konzentrationslager (obóz koncentracyjny)
KPK –
Kodeks postępowania karnego
MBP –
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego
MO –
MMPB –
Milicja Obywatelska
Muzeum i Miejsce Pamięci w Bełżcu
NKWD –
Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR
NSZ –
Narodowe Siły Zbrojne
NTN –
Najwyższy Trybunał Narodowy
OKBZNwP –
Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce
PKP –
Polskie Koleje Państwowe
PPR –
Polska Partia Robotnicza
PRL –
Polska Rzeczpospolita Ludowa
RFN –
Republika Federalna Niemiec
RP –
Rzeczpospolita Polska
SB –
Służba Bezpieczeństwa
SD –
Sicherheitsdienst (Służba Bezpieczeństwa)
SO –
Sąd Okręgowy
SOK –
Sąd Okręgowy w Krakowie
SS –
Schutzstaffeln (Sztafety Ochronne)
StAM –
Staatsarchiv München (Archiwum Państwowe w Monachium)
UB –
Urząd Bezpieczeństwa
WSR –
Wojskowy Sąd Rejonowy
WUBP –
Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
WŻKH –
Wojewódzka Żydowska Komisja Historyczna
ZAL –
Zwangsarbeitslager (obóz pracy przymusowej)
ZSRR/ZSRS –
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich/Sowieckich
ŻIH –
Żydowski Instytut Historyczny
ŻSS –
Żydowska Samopomoc Społeczna
WSTĘP
Oddawany do rąk Czytelnika tom jest pierwszym wydawnictwem źródłowym przygotowanym przez Państwowe Muzeum na Majdanku poświęconym niemieckim obozom zagłady, które funkcjonowały pod kryptonimem „Aktion Reinhardt”. Zamieszczamy w nim materiały dotyczące obozu zagłady w Bełżcu – nieliczne świadectwa ocalałych oraz zeznania polskich świadków. Łączy je czas i miejsce powstania: zdecydowana większość z nich została złożona w Polsce w latach 1945–1946.
Relacje ocalałych pochodzą od dwóch uciekinierów z obozu: Rudolfa Redera ze Lwowa i Chaima Hirszmana z Janowa Lubelskiego. Byli jedynymi spośród ponad 435 tysięcy deportowanych do Bełżca, którzy uniknęli śmierci i przeżyli okupację. Ich powojenne losy potoczyły się tragicznie. Hirszman został zastrzelony przez młodocianych polskich konspiratorów w marcu 1946 r. w Lublinie, w dniu składania relacji o swoich przeżyciach. Natomiast Reder, bezskutecznie próbujący odbudować życie w Polsce, szykanowany i więziony, podjął w końcu decyzję o emigracji. Ich relacje traktują o sytuacji Żydów pod okupacją niemiecką, deportacjach, utracie najbliższych, funkcjonowaniu machiny zabijania, a wreszcie ucieczce. W przypadku Redera uzupełnieniem polskich relacji są zeznania składane w Kanadzie, gdzie się osiedlił, i Republice Federalnej Niemiec, dokąd udał się w związku ze śledztwem toczonym w sprawie niemieckich sprawców.
Innego rodzaju źródłem są zeznania Polaków z Bełżca i okolicznych miejscowości złożone przed sędziami i prokuratorami działającymi z ramienia Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce w latach 1945–1946. Mamy tu do czynienia z odmienną aniżeli w przypadku Sobiboru i Treblinki perspektywą. Ośrodek zagłady został ulokowany w bezpośrednim sąsiedztwie dużej wsi1. Mieszkańcy Bełżca widzieli wszystkie etapy prześladowań Żydów od początku okupacji, od wykorzystywania pracy przymusowej (w 1940 r. istniał tu jeden z pierwszych wielkich obozów pracy), przez rabunek mienia, do masowej zagłady. Przez wiele miesięcy 1942 r. stałym elementem ich codzienności były transporty przywożące na śmierć tysiące polskich Żydów. W 1943 r. obserwowali zacieranie śladów dokonanego na ich oczach ludobójstwa. Po likwidacji obozu i wyjeździe Niemców pozostali na miejscu zbrodni. Kilku spośród przesłuchiwanych Polaków brało udział w pracach budowlanych na terenie obozu, inni mieszkali w jego pobliżu. Większość stykała się osobiście nie tylko z członkami rekrutującej się z byłych jeńców sowieckich formacji pomocniczej SS-Wachmannschaften, ale również z niemieckimi funkcjonariuszami załogi obozowej. Kontakty te są jednym z tematów przewijających się w ich zeznaniach. Przede wszystkim zawierają dokładne informacje na temat powstawania infrastruktury obozowej i codziennego funkcjonowania machiny śmierci. Pomimo pewnych ograniczeń wynikających z natury tego źródła są one też dokumentem świadczącym o postawach wobec Zagłady. Chociaż lokalna społeczność była, i jest nadal, obiektem zainteresowania historyków i dziennikarzy, korpus zeznań złożonych w latach 1945–1946 ma znaczenie wyjątkowe. Należy podkreślić, że żaden z mieszkańców Bełżca nie sporządził w późniejszym okresie pisemnej relacji.
Każda partia dokumentów (relacje Redera, relacje Hirszmana i materiały polskie) poprzedzona jest osobnym wstępem. Dokumenty podawane są w pisowni oryginalnej, ingerencje redaktorskie ograniczyły się do niezbędnego minimum.
Mamy nadzieję, że niniejsza publikacja przyczyni się do upowszechnienia wiedzy na temat tego najmniej znanego obozu zagłady akcji „Reinhardt”2.
***
Pierwsze wydanie tego tomu ukazało się w wydawnictwie Państwowego Muzeum na Majdanku w 2013 r. z zamiarem zapoczątkowania serii wydawnictw źródłowych na temat obozu w Bełżcu. Plany te pokrzyżowała nagła śmierć Roberta Kuwałka, współtwórcy scenariusza wystawy i pierwszego kierownika Muzeum i Miejsca Pamięci w Bełżcu, autora podstawowej monografii obozu. Obecne wydanie pozostaje zasadniczo niezmienione, a nieliczne korekty zostały odpowiednio zaznaczone. Nie chcąc ingerować w treść wprowadzenia do zeznań i relacji Rudola Redera autorstwa Kuwałka, postanowiłem dodać osobną część zawierającą odnalezione już po jego śmierci informacje. Tom został również uzupełniony o kilka niepublikowanych wcześniej reprodukcji dokumentów i fotografii. Ostatecznie zdecydowałem się także na nieingerowanie w tytuł i pozostawienie określenia „ocaleni”, choć należałoby zmienić je na „ocalali”.
Dariusz Libionka
1 W 1936 r. mieszkało w Bełżcu 1814 osób, w tym 1359 katolików, 379 grekokatolików i 76 Żydów (podaję za: A. Kozyra, Historia osady w XIX i XX wieku, w: Bełżec przez dzieje, red. A. Urbański, Bełżec 2009, s. 81). Prawie wszyscy Żydzi we wrześniu 1939 r. przekroczyli niemiecko-sowiecką linię demarkacyjną.
2 Wedle najnowszych badań na Bełżec jako miejsce zagłady Żydów wskazało 0,9% Polaków. Zob. L.M. Nijakowski, Pamięć o II wojnie światowej a relacje Polaków z innymi narodami,w: P.T. Kwiatkowski, L.M. Nijakowski, B. Szacka, A. Szpociński, Między codziennością a wielką historią. Druga wojna światowaw pamięci zbiorowej społeczeństwa polskiego, wstęp P. Machcewicz, komentarz historyka M. Kula, Gdańsk–Warszawa 2010, s. 277.
RELACJE OCALAŁYCH
I. Relacje i zeznania Rudolfa Redera
(OPRAC. ROBERT KUWAŁEK)
W lutym 1946 r., staraniem Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie, ukazała się relacja Rudolfa Redera Bełżec. Poprzedzał ją wstęp dr Nelli Rost, która rozmawiała ze świadkiem i przygotowała relację do druku3. Zaznaczono, że „zachowano tok i sposób określeń świadka, dzięki czemu niesamowitą prawdę Bełżca ogląda czytelnik oczyma jednego z tysięcy ofiar, tj. prawdę niewyrozumowaną i niefiltrowaną przez intelektualizm”. Publikacja spotkała się z tak dużym zainteresowaniem, że jeszcze w tym samym roku zaistniała konieczność przygotowania do druku4. Broszury jednak nie wznowiono5. Było to skutkiem likwidacji krakowskiej WŻKH i emigracji większości jej pracowników, wśród nich Rost6, a jednocześnie skoncentrowania się w powołanym w miejsce Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej Żydowskim Instytucie Historycznym na historii warszawskiego getta, co wiązało się z odkryciem konspiracyjnego Archiwum Ringelbluma7. Wspomnienia Redera, stanowiące podstawę wiedzy na temat osławionego obozu śmierci, ale także ich autora, doczekały się wznowienia w Polsce dopiero w 1999 r.8 Była to publikacja dwujęzyczna (oryginałowi towarzyszyło tłumaczenie w języku angielskim) opatrzona wstępami Jana Karskiego i Franciszka Pipera, pozbawiona jednak bardziej szczegółowej redakcji krytycznej. Rok później obszerne fragmenty wspomnień ukazały się na łamach „Polin”9. Jednak i tutaj nie znajdziemy nowych informacji na temat samego Redera, poza jedną: o jego śmierci prawdopodobnie na przełomie lat 60. i 70. XX w.10
Tekst stanowiący podstawę wymienionych edycji nie jest jedyną relacją Redera. O swoich okupacyjnych przeżyciach, nie tylko o centralnym epizodzie, jakim był pobyt w obozie zagłady, zeznawał w latach 1944–1960 jeszcze kilkakrotnie. Po raz pierwszy późnym latem lub wczesną jesienią 1944 r. przed sowieckim prokuratorem z Nadzwyczajnej Komisji do spraw Badania Zbrodni Niemieckich w obwodzie lwowskim11. Wtedy też zetknął się z rosyjskim dziennikarzem Władimirem Bielajewem, który pisał artykuł o Bełżcu12. Kolejne trzy relacje składał już w Polsce przed Wojewódzką Żydowską Komisją Historyczną w Krakowie. Pierwsza dotyczyła obozu zagłady w Bełżcu, druga życia w okupowanym Lwowie przed deportacją i po ucieczce z obozu13. Ich rozwinięcie stanowiła relacja złożona Nelli Rost, która ukazała się drukiem w 1946 r. Mniej więcej w tym samym czasie Reder został przesłuchany przez sędziego Jana Sehna. Zeznania te włączono do materiałów śledztwa Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Lublinie w sprawie obozu zagłady w Bełżcu14. Kolejne zeznania Redera pochodzą z przesłuchań z Kanady (1954 i 1956 r.). Ostatnie (1960 r.) zostało złożone w związku ze śledztwem przeciwko byłym SS-manom z Bełżca.
Rudolf Reder urodził się 4 kwietnia 1888 r. w Dębicy. Jego rodzicami byli Herman i Fryderyka z domu Jortner. Prawdopodobnie pochodził z zamożnej rodziny, która zapewniła mu ukończenie gimnazjum. W jego zeznaniach brakuje niestety bliższych informacji na temat przebiegu edukacji oraz wzmianek, czy już wtedy mieszkał poza Dębicą15. Podawał, że posiadał wykształcenie średnie i był z zawodu chemikiem16. Rodzina była zasymilowana lub asymilująca się, na co wskazywały imiona rodziców. Reder dwukrotnie użył swojego żydowskiego imienia – Rubin, podając je sędziemu sowieckiemu we Lwowie, a także Bielajewowi. W relacjach składanych w Polsce używał imienia Rudolf. O jego życiu przed wojną niewiele można powiedzieć. Do 1919 r. mieszkał w Stanach Zjednoczonych i pracował w jednych z największych zakładów chemicznych w Chicago. Miał tam zdobyć tytuł mistrza, specjalisty od warzenia mydła. Kiedy zdecydował się na powrót do Polski, zamieszkał we Lwowie, przy ul. Panieńskiej 7, i założył fabrykę17. W USA pozostali dwaj jego bracia – Maks i Jacob – mieszkający w Nowym Jorku18. O amerykańskim wątku swojej biografii powiedział tylko Bielajewowi i nigdy więcej o tym nie wspomniał.
Zeznania Redera różnią się w szczegółach biograficznych, zwłaszcza w kwestiach dotyczących członków rodziny. W partiach dotyczących funkcjonowania obozu zagłady w Bełżcu są zasadniczo zgodne.
Ożenił się z Fajgą (Fanny) z domu Felsenfeld19, z którą miał troje dzieci: Bronisława, urodzonego w 1907 r., i dwie córki: Zofię, która została lekarką, oraz Marię urodzoną w 1919 r. Polskie imiona dzieci to kolejny dowód na to, że rodzina Rederów aspirowała kulturowo do polskości. Mężem Zofii był Leonard Schenker, na którego temat też niewiele wiadomo20. Zofia to jedyna osoba z rodziny, o której wspomina w zeznaniach, że przeżyła okupację niemiecką. Po wojnie mieszkała pod Londynem i używała nazwiska Reder-Smith21. Bronisław miał zostać wywieziony do Bełżca tydzień przed deportacją ojca22. Los pozostałych jest niejasny. W jednym z zeznań złożonych w Krakowie Reder podał, że: „Rodzina wywieziona do Rosji, obecnie w Teheranie”23. Jednak, innym razem, zeznając w związku ze śledztwem w sprawie zbrodni popełnionych w Bełżcu, opowiadał o próbie przekupienia SS-mana, jaką podjął, udając się z nim do Zofii i zięcia po większą sumę pieniędzy24. O kontaktach z córką przed deportacją do Bełżca mówił także w zeznaniu złożonym 8 sierpnia 1960 r. w Monachium. Twierdził wtedy, że w okresie od wkroczenia w czerwcu 1941 r. Niemców do Lwowa mieszkał u Zofii (jego fabryka została najpewniej znacjonalizowana w czasie pierwszej okupacji sowieckiej w latach 1939–1941). W dniu zatrzymania 16 sierpnia 1942 r. córce udało się uniknąć schwytania, a następnie uciekła do Krakowa, gdzie przetrwała szczęśliwie do końca wojny25. Szczegółów jej przeżyć okupacyjnych nie znamy, lecz w Krakowie po wojnie mieszkała rodzina Redera. Nie wiadomo, dlaczego w odstępie zaledwie trzech dni w 1945 r. podał on dwie różne informacje na temat losów członków najbliższej rodziny. Trudno uwierzyć, że nie wiedział, co stało się z jego żoną, synem i najmłodszą córką. Zwłaszcza milczenie o najmłodszej córce jest prawdziwą zagadką. Już w Kanadzie w 1954 r. zeznawał, że wszyscy oprócz Zofii zginęli podczas okupacji niemieckiej, zamordowani „z powodów rasowych”26. O szczegóły go jednak nie pytano.
16 sierpnia 1942 r. Reder został zatrzymany przez policję przy ul. Zamarstynowskiej 31. Miało to miejsce podczas wielkiej akcji trwającej od 10 do 22 sierpnia, w ramach której do obozu zagłady w Bełżcu deportowano około 40 000 Żydów27. Reder próbował ukrywać się u znajomych Ukraińców, rodziny Kobzdej. Przypuszczał, że został przez nich zadenuncjowany. Zabrano go najpierw do koszar SS na Podzamczu, potem do obozu przy ul. Janowskiej, skąd następnego dnia, przez stację Kleparów, deportowano go w transporcie około 5000 osób do Bełżca28. Biorąc pod uwagę jego wiek – 61 lat – zdumiewa fakt, że podczas selekcji właśnie jego pozostawiono przy życiu. Wspominał, że zgłosił się wraz z siedmioma innymi mężczyznami jako fachowiec (podał, że jest maszynistą-monterem) i że SS-man z załogi obozowej, Fritz Jirmann, zaakceptował to29. Być może w momencie przybycia do obozu wyglądał zdrowo i młodziej, niż wskazywała jego metryka. Niewykluczone, że ważną rolę odegrała doskonała znajomość języka niemieckiego.
W obozie śmierci przebywał do listopada 1942 r. Pozostawione przezeń opisy obozu – jak już powiedziano – niewiele różnią się od siebie. Zawierają mniej lub więcej szczegółów, ale nie pojawiają się w nich nieścisłości, jak w przypadku jego życia osobistego przed deportacją i po ucieczce. Można jedynie żałować, że osoby przesłuchujące Redera nie zadawały mu więcej szczegółowych pytań30. W relacji nie znajdziemy też wielu fragmentów dotyczących jego przeżyć. Najbardziej osobiste wyznania Redera zostały opracowane przez Rost (znajduje się w nich wiele fragmentów mówiących o stanie psychicznym więźniów Bełżca, a więc również samego Redera). Jednakże nawet w tych wspomnieniach widać, że starał się opowiadać raczej o grupie niż o sobie i koncentrował się bardziej na funkcjonowaniu obozu. Niewątpliwie był uważnym obserwatorem i wydaje się, że miał dostęp do obydwu części obozu. Jako odpowiedzialny za konserwację silnika produkującego spaliny służące do uśmiercania ludzi, zatrudniony był w najbliższym sąsiedztwie komór gazowych, zatem był naocznym świadkiem kulminacyjnego momentu eksterminacji, był w stanie go opisać, podobnie jak całą instalację służącą zagładzie. Prawdopodobnie musiał mieć szczególną pozycję wśród więźniów, skoro w obozie przeżył tak długo i widział tak wiele31. Z pewnością praca na terenie Obozu II, gdzie miało miejsce właściwe mordowanie, nie gwarantowała dłuższego przeżycia32. Ponadto należy pamiętać o tym, że Reder był starszym człowiekiem, któremu prawdopodobnie trudniej przychodziła adaptacja do tak straszliwych warunków. Czy zaistniały jeszcze inne sytuacje, które ułatwiły mu przeżycie – tego nie wiadomo. On sam o tym nie wspominał. Nie było też nikogo, kto mógłby o nim opowiedzieć. Reder przeżył w obozie okres najbardziej nasilonej zagłady, pomiędzy latem a późną jesienią 1942 r. Zginęło wówczas około 320 000 Żydów spośród blisko 450 000 ofiar. Ogrom i potworność zbrodni niewątpliwie odcisnęły trwałe piętno na jego psychice. Być może to właśnie było powodem, że niechętnie opowiadał o sobie i swych tragicznych doświadczeniach. Jeszcze we Lwowie w rozmowie z Bielajewem wspomniał, że SS-mani z załogi obozowej nie mieli zastrzeżeń do jego pracy mechanika. Miał obsługiwać silnik koparki, za pomocą której przygotowywano masowe groby. Kiedy silnik się zepsuł, skierowano go do pracy przy wyrębie lasu, a następnie zgłosił się do wmurowywania kotłów w nowej kuchni więźniarskiej. Niemcy mieli być tak zadowoleni z jego pracy, że uzyskał zgodę na wyjazd do Lwowa w celu zdobycia blachy do wyłożenia kotłów. Wtedy właśnie, wykorzystując nieuwagę konwojentów, zbiegł33.
Tu pojawia się kolejna nieścisłość biograficzna. We wspomnieniach opracowanych przez Rost podał, że ukrywała go Polka, jego przedwojenna służąca. W zeznaniu złożonym przed sędzią Sehnem doprecyzował, że była to Anastazja Hawryluch. Miał u niej przebywać aż do wyzwolenia, lecząc się z tyfusu i ran fizycznych, a także usiłując uspokoić psychikę34. W Kanadzie i w RFN mówił o innej przechowującej go osobie. Miała to być Joanna Borkowska – Polka, jego przedwojenna znajoma ze Lwowa. Potwierdziła to też ona sama. Według jej zeznania z 1954 r. Rudolfa Redera znała od 1940 r., ponieważ wraz z córką Zofią i jej mężem bywał w jej restauracji przy ul. Sakramentek 5. Po ucieczce Reder miał pojawić się pod tym adresem i tu przechowywała go aż do wyzwolenia, w kryjówce pod podłogą komórki w podwórku. Po wojnie razem opuścili Lwów. Według zgodnych oświadczeń obydwojga Joanna Borkowska była tą, która opiekowała się nim, kiedy chorował i przebywał w kryjówce w jej lwowskim domu35. Nie dysponujemy żadnym niezależnym przekazem mogącym wyjaśnić te sprzeczności. Być może obie kobiety były zaangażowane w ukrywanie ocalonego z Bełżca. W Krakowie Reder i Borkowska zamieszkali początkowo przy ul. Warszawskiej 20/8, a następnie przy ul. Długiej 38. Nie wiadomo dokładnie, kiedy Reder zarejestrował się w tamtejszym Wojewódzkim Komitecie Żydowskim, ponieważ jego karta rejestracyjna nie jest datowana. Na temat jego przeżyć okupacyjnych widnieje jedynie lakoniczna wzmianka, że przeżył obóz zagłady w Bełżcu i przebywał „w ukryciu we Lwowie”36. Nie odnaleziono natomiast żadnego śladu, by w Krakowie rejestrowała się jego córka Zofia czy ktokolwiek inny z rodziny. Po pewnym czasie Reder wraz z Borkowską przenieśli się na ul. Sienkiewicza 14, gdzie mieszkali prawdopodobnie aż do wyjazdu z Polski. Podczas pobytu w Krakowie Reder opowiadał o swoich przeżyciach w obozie zagłady w Bełżcu. Wiadomo również, że odwiedził także to miejsce. Rozmawiał z mieszkańcami, którzy mówili mu, co działo się w obozie po jego ucieczce. „Pole prowadziło mnie pod żywy, sosnowy, pachnący las. Było tam teraz bardzo cicho. W pośrodku lasu była wielka, jasna polana”.
W Krakowie próbował na nowo ułożyć sobie życie. Zajął się tym, co potrafił najlepiej, czyli otworzył fabrykę mydła. Zawód przemysłowca podawał w zeznaniu w czasie śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych w obozie w Bełżcu. W Polsce mógł mówić otwarcie o swoim pochodzeniu społecznym, w przeciwieństwie do sytuacji rok wcześniej we Lwowie, który znalazł się pod panowaniem sowieckim37. Jednak już w 1946 r. zaczął czynić starania o wyjazd z Polski, czego dowodem jest złożony przez niego wniosek ze zdjęciem, skądinąd jedynym zachowanym w Polsce, do Wydziału Emigracyjnego przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce38. Można jedynie domyślać się, że na to postanowienie mogła wpłynąć atmosfera w kraju po pogromie w Kielcach, kiedy bardzo wielu Żydów podejmowało decyzję o wyjeździe. Nie wiadomo, czy Reder chciał opuścić Polskę już wcześniej, na przykład po pogromie krakowskim 11 sierpnia 1945 r. Można też przypuszczać, że do Krakowa przybył ze Lwowa jesienią 1945 r., kiedy nastąpiła największa fala przesiedleń ludności polskiej, a wraz z nią ocalałych Żydów. Pojawia się jednak pytanie, dlaczego zrezygnował wówczas z wyjazdu z Polski.
Jego sytuacja komplikowała się w miarę postępującej stalinizacji kraju. 7 kwietnia 1949 r. Reder został aresztowany na mocy zarządzenia Komisji Specjalnej, zajmującej się przejmowaniem zakładów przemysłowych i sklepów z rąk prywatnych. W areszcie przebywał miesiąc, po czym zwolniono go za kaucją. Po raz drugi aresztowano go 1 sierpnia tego samego roku pod zarzutem wręczenia łapówki funkcjonariuszowi milicji39. Chodziło o kwoty przekazywane przez Redera Janowi Augustynowiczowi z aresztu MO za pośrednictwo w kontaktach z Joanną Borkowską40 i Wilhelmem Rederem. Z zeznania milicjanta wynikało, że Wilhelm miał być bratem Rudolfa. Oprócz tego Augustynowicz miał się kontaktować także z mieszkającymi w Radomiu dziećmi Rudolfa Redera. Czy chodzi o Zofię? W dokumentach nie widnieją żadne imiona. W grypsach przemycanych z aresztu Reder interesował się kwestią znalezienia adwokata, możliwością zwolnienia za kaucją oraz funkcjonowaniem swojego zakładu41. Został wkrótce przeniesiony do więzienia przy ul. Montelupich, a następnie zwolniony za kaucją w wysokości 400 000 złotych42.
Reder zeznał, że Wilhem był jego kuzynem mieszkającym w Krakowie. Nie wspominał nic o rodzinie w Radomiu, natomiast zaznaczył, że poprzez Joannę Borkowską, którą w zeznaniu określił jako „żonę”, pragnął zawiadomić córki w Londynie, że przebywa „w sanatorium jako chory”. Z jego słów wynika także, że kiedy przebywał w areszcie, Komisja Specjalna zamknęła i zapieczętowała jego zakład43.
Zaraz po ponownym aresztowaniu adwokat Redera dr Karol Peczenik zwrócił się do Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Krakowie z prośbą o zwolnienie go z więzienia lub o umieszczenie w szpitalu z powodu choroby, która była wynikiem pobytu w obozie zagłady w Bełżcu44. Na potwierdzenie, że jego klient jest ocalałym z obozu zagłady, przedłożył książkę ze wspomnieniami Redera45. Prośby nie uwzględniono. Reder pozostał w więzieniu, a Wojskowa Prokuratura Rejonowa, kwalifikując jego przestępstwo jako pospolite, przekazała sprawę do rozpatrzenia przez sąd powszechny46. Zwolniono go 7 września decyzją prokuratora Sądu Okręgowego w Krakowie, który przejął śledztwo w sprawie przekupienia milicjanta47. Dochodzenie objęło również – w charakterze podejrzanych – Joannę Borkowską, Wilhelma Redera, a także żonę współoskarżonego Polaka. Niestety, poza faktem, że figurujący w aktach śledztwa Wilhelm Reder był spokrewniony z Rudolfem i mieszkał w Krakowie, nie wiemy o nim nic więcej. Natomiast na podstawie protokołu przesłuchania Borkowskiej można ustalić, że jeszcze w październiku 1949 r. nie była ona żoną Redera. Sam Reder podawał wtedy, że jest wdowcem, co też jest istotną wskazówką na temat losów jego żony48. W protokole przesłuchania Borkowskiej w rubryce „Stan rodzinny” widnieje adnotacja: „wolna”. Znajdziemy też datę i miejsce jej urodzenia (26 lutego 1908 r. w Plenikowie, powiat Przemyślany, dawne województwo tarnopolskie) oraz inne szczegóły biograficzne. Uzyskała niepełne wykształcenie podstawowe – „5 klas szkoły powszechnej”. Była córką rolnika, a w rubryce „Zajęcie” wpisano: „bezrobotna”. O słabym wykształceniu świadczy jej podpis pod protokołem przesłuchania. Litery są koślawe, a charakter pisma można określić jako niewyrobiony49. Borkowska podała później, że związek małżeński z Rederem został zawarty 8 listopada 1949 r.50 Podczas rozprawy sądowej występowała już jako „Joanna z Borkowskich Rederowa”51. Sprawa zakończyła się 11 kwietnia 1950 r. wyrokami skazującymi. Rudolfa Redera i Zdzisława Cholewkę uznano za winnych przekupstwa milicjanta i wymierzono im karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz obciążono kosztami postępowania sądowego – każdego w kwocie 1000 złotych52.
Dokumentacja dotycząca tej kuriozalnej – biorąc pod uwagę okupacyjne przeżycia Redera – sprawy, chociaż uzupełnia pewne szczegóły jego biografii, wprowadza wątpliwości co do jego sytuacji rodzinnej. Trudno wytłumaczyć, dlaczego podczas śledztwa i sprawy z lat 1949–1950 utrzymywał, że jego dzieci żyją. Wcześniej, jak i potem w Kanadzie, Reder wielokrotnie powtarzał, że wojnę przeżyła tylko jedna jego córka – Zofia Schenkerowa.
Po zakończeniu rozprawy sądowej Rederowie wznowili starania o wyjazd z Polski. Ich emigracja nastąpiła w lutym 1951 r. i jej pierwszym etapem był Izrael. W czerwcu 1952 r. udali się do Kanady, gdzie zamieszkali w Toronto53. Podczas przesłuchania w Kanadzie Reder występował pod nazwiskiem Roman Robak. Według słów jego żony zmiana nazwiska nastąpiła jeszcze w Polsce, z powodu prześladowania przez „tajną policję”. Zmianę nazwiska miał Rederowi podpowiedzieć adwokat. Pod nazwiskiem Robak obydwoje wyjechali z Polski54. W 1951 r. kraj opuszczali ostatni Żydzi, którzy zdecydowali się na wyjazd przed prawie całkowitym zamknięciem granic PRL55. Ówczesne władze wydawały wówczas oficjalną zgodę na emigrację, rozstrzygając arbitralnie o prawie do wyjazdu. Przede wszystkim zezwalano na wyjazd Żydom religijnym oraz uznawanym za obcych lub niebezpiecznych klasowo, a do takich niewątpliwie zaliczał się Reder. Trudno dziś wyjaśnić, czy przyczyną zmiany nazwiska były problemy z nową władzą w Polsce, czy też była to próba ułatwienia sobie wyjazdu. Otwartym pytaniem jest także tło decyzji małżonków o opuszczeniu Izraela. Prawdopodobnie do pozostania w Izraelu mogły ich zniechęcić ówczesne warunki życia oraz poczucie obojętności wobec losu ocalonych56. Być może Reder, uchodzący za jedynego uratowanego z Bełżca, obawiał się zbyt dokładnych pytań o przeżycia w obozie zagłady oraz spekulacji i dociekania, jak to się stało, że jako jedyny przetrwał Bełżec, a na dodatek przebywał tam przez dłuższy czas57. Możliwe, że obawiał się, czy ktokolwiek zrozumie jego przeżycia. Z pewnością Kanada gwarantowała mu większą anonimowość.
W Kanadzie Rederowie mieszkali jako bezpaństwowcy aż do 1954 r., utrzymując się z dorywczej pracy. W 1960 r. Rudolf Reder vel Roman Robak pracował jako pomywacz w misji w Toronto58. Miał wówczas już 79 lat. Podjęcie przez niego pracy fizycznej w tym wieku może świadczyć nie tylko o jego żywotności, ale także o konieczności utrzymania siebie i żony w nowym kraju. Nie wiadomo, czym zajmowała się zawodowo Joanna.
O toczącym się w RFN śledztwie przeciwko byłym SS-manom z Bełżca dowiedział się z izraelskiego radia, które wymieniło jego prawdziwe nazwisko, i postanowił zgłosić się do sądu kanadyjskiego celem złożenia zeznań. Prawdopodobnie dopiero wtedy władze kanadyjskie przyznały mu obywatelstwo, by mógł wystąpić w procesie jako świadek. Chociaż złożył dwa obszerne zeznania, prokurator w Monachium nie uznał ich za wystarczający materiał dowodowy. Przede wszystkim w zeznaniu z 8 sierpnia 1960 r. stwierdził, że nie zna z nazwisk ośmiu byłych funkcjonariuszy z załogi obozowej, przeciwko którym prowadzono śledztwo. Z pewnością nie mógł znać głównego oskarżonego, Josefa Oberhausera, ponieważ w okresie, kiedy przebywał w Bełżcu, Oberhausera już tam nie było. Po 1 sierpnia 1942 r. wraz z pierwszym komendantem obozu zagłady Christianem Wirthem59 wyjechał do Lublina60. Jedyne osoby, które Reder wymieniał w swoich zeznaniach, to Fritz Jirmann i Reinhold Feix, z którymi najprawdopodobniej miał najczęstszy kontakt. Oprócz nich w jego relacji pojawiają się wzmianki na temat Christiana (Heinza) Schmidta i Raimunda Kaisera, volksdeutschów pochodzących ze Związku Sowieckiego, pełniących funkcje niższych dowódców w oddziale wartowniczym SS-Wachmannschaften z Trawnik.
Ostatecznie prokurator nie zdecydował się wykorzystać jego zeznań jako materiału dowodowego w sprawie. Reder nie stanął też jako świadek na rozprawie, która miała miejsce w Monachium w 1964 r. i skończyła się uniewinnieniem siedmiu oskarżonych. Spośród sądzonych jedynie Josef Oberhauser otrzymał kuriozalnie niski wyrok czterech i pół roku więzienia za współudział w zbrodni61. Chociaż prokuraturze przekazano z Polski kompletne materiały z prowadzonego w latach 1945–1946 śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych w obozie Bełżcu, zeznania polskich świadków nie zostały uwzględnione jako dowód w sprawie. Na rozprawę sądową nie wezwano żadnego z mieszkańców Bełżca, chociaż wielu osobiście znało SS-manów z załogi obozowej. Niemiecki wymiar sprawiedliwości w tym czasie z zasady nie wierzył polskim świadkom ani ocalonym i kwestionował ich zeznania pod byle pretekstem62.
Zeznania Rudolfa Redera złożone w 1960 r. były jego ostatnim publicznym wystąpieniem. Dalsze losy obojga małżonków są nieznane. Nie wiadomo, czy pozostały po nim jakieś zapiski, dokumenty lub fotografie. Zachowanie Rudolfa Redera po śledztwie w Monachium wygląda tak, jakby pragnął zatrzeć za sobą ślady i odciąć się od świata. Po kuriozalnym procesie w Monachium, w którym okazało się, że winni śmierci tysięcy ofiar pozostają bezkarni, a zeznania jedynego ocalałego nie mają żadnej wartości dowodowej, Reder prawdopodobnie załamał się psychicznie i nie chciał więcej opowiadać o swoich tragicznych przeżyciach. Stało się tak, chociaż jeszcze w 1944 r. we Lwowie deklarował, że celem jego życia jest opowiadanie o zbrodniach popełnionych w obozie zagłady w Bełżcu. Możliwe, że powodem jego ucieczki przed światem były przeżycia obozowe oraz losy powojenne. Wydaje się też, że nikt nie interesował się jego osobą. Zmarł w zapomnieniu w 1977 r.63 Data śmierci żony jest nieznana. Kiedy wreszcie podjęto starania dotyczące upamiętnienia obozu w Bełżcu, ustalenie nawet podstawowych szczegółów jego biografii napotykało liczne przeszkody64.
3 R. Reder, Bełżec, Centralna Żydowska Komisja Historyczna przy CK Żydów w Polsce – Oddział w Krakowie, Kraków 1946 (Książki Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie Nr 4). Teksty Rost i Redera uzupełniały zdjęcia przedstawiające deportacje oraz plan obozu. Nakład wynosił 6000 egzemplarzy.
4 Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (dalej AŻIH), 11, Centralna Żydowska Komisja Historyczna (dalej CŻKH), Protokoły posiedzeń CŻKH, 1946–1947, Protokół z 15 IX 1946 r., k. 74 i 371; Korespondencja przychodząca do CŻKH, 1946, Pismo z WŻKH w Krakowie z 7 IX 1946 r., k. 62.
5 W pierwszej połowie września nakład został wyczerpany, jednak mimo monitów krakowskiej WŻKH nie otrzymano środków na wznowienie. AŻIH, 506, CŻKH, Akta WŻKH w Krakowie, Korespondencja wychodząca (kolportaż, wydawnictwa), I–II 1946 r.; ibidem, 507, Akta WŻKH w Krakowie, Korespondencja wychodząca (kolportaż, wydawnictwa), lipiec–grudzień 1946, Pismo WŻKH w Krakowie do Centrali Kolportażu Centralnego Komitetu Żydów w Polsce w Katowicach, 11 IX 1946 r., k. 30.
6 Nella Rost osiadła w Urugwaju. W latach 50. XX w. kierowała biurem Światowego Kongresu Żydów w Montevideo. Tam też prawdopodobnie wyszła za mąż (publikowała pod nazwiskiem Rost Hollander lub Thon de Hollander). W 1970 r. zamierzała powrócić do Europy i zamieszkać w Szwecji lub w RFN, dokąd zapraszana była przez swojego współpracownika z krakowskiej WŻKH, Józefa Wulfa. Planując przeprowadzkę, wysłała do niego wszystkie materiały, przywiezione wcześniej z Polski. Był to przede wszystkim zbiór kopii relacji i zeznań ocalałych, których oryginały przechowywane są dzisiaj w ŻIH. Materiały te znajdują się obecnie w Zentralarchiv zur Erforschung der Geschichte der Juden in Deutschland w Heidelbergu (Zespół nr 631, „Spuścizna Josepha Wulfa”). Ostatecznie do jej wyjazdu nie doszło z powodu śmierci Wulfa. W 1963 r. opublikowała relację Redera oraz artykuł o obozie w Bełżcu (N. Rost Hollander, Belzec. Camara da gas. Tumba de 600.000 Mártires Judios, Stephen Wise Institute, World Jewish Congress in Uruguay, 1963; eadem, Eine Gaskammer in Belzec, „Folksblat”, 11 IV 1963 r.). Informacje o kontaktach Rost z Wulfem oraz o zawartości zespołu „Spuścizna Josepha Wulfa” za: http://www.uni-heidelberg.de/institute/sonst/aj/PERSONEN/WULF/bericht.htm (dostęp 21 X 2012 r.).
7 W tym czasie zrezygnowano np. z publikacji wspomnień Ireny Szajowicz (Stanisławy Gogołowskiej) na temat obozu janowskiego we Lwowie czy opracowania dr. Zygmunta Klukowskiego dotyczącego gett na Lubelszczyźnie. W planach wydawniczych była także monografia obozu zagłady w Sobiborze, którą miał przygotować Nachman Blumental. AŻIH, 11, Protokół posiedzenia 30 IV 1946 r., k. 45–46; ibidem, 293, Opracowania historyczne, k. 22–23; ibidem, 379, WŻKH Lublin, Korespondencja wychodząca z CŻKH, List do Stanisławy Gogołowskiej, 25 XI 1946 r., k. 7.
8 R. Reder, Bełżec, Fundacja Judaica, Państwowe Muzeum Oświęcim-Brzezinka, Kraków 1999. W komitecie redakcyjnym figurują: F. Piper, J.S. Russek, T. Świebocka. Posłowie do tej edycji napisał Ryszard O. Ores, którego rodzina została deportowana do Bełżca.
9 „Polin: Studies on Polish Jewry” to rocznik ukazujący się od 1986 r., w którym publikowane są studia i materiały na temat dziejów Żydów w Polsce.
10Rudolf Reder, Belzec, with an introduction by M.M. Rubel, „Polin: Studies in Polish Jewry” 2000, t. 13, „The Holocaust and its Aftermath”, s. 268–289. Autorka wstępu przedstawia się jako „niezależny naukowiec”.
11 Zob. dokument nr I/1 w tym tomie. Kopię zeznania włączono do materiałów śledztwa, prowadzonego w 1966 r. przeciwko byłym strażnikom z obozu szkoleniowego SS, którzy pełnili służbę w obozie zagłady w Bełżcu. W niemieckim tłumaczeniu tego dokumentu znajduje się adnotacja, że podpis prokuratora był nieczytelny.
12 Władimir Bielajew, pochodzący z Ukrainy znany pisarz rosyjski, w czasie wojny był korespondentem wojennym, a we Lwowie w 1944 r. pełnił także funkcję członka Nadzwyczajnej Komisji Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich. Na podstawie zebranych podczas śledztw informacji opublikował serię artykułów o zbrodniach niemieckich dokonanych w okolicach Lwowa. W celu zebrania materiałów Bielajew udał się do Bełżca, gdzie rozmawiał z Ignacym Mazurem, przedstawionym jako naczelnik stacji kolejowej. Na terenie byłego obozu widział mnóstwo rzeczy po zamordowanych, a także szczątki ludzkie. Kilka dni po powrocie rozmawiał z Rederem. Tekst Bielajewa Wieczne ognie Bełżca ukazał się w ukraińskiej gazecie „Wilna Ukraina” oraz w skróconej nieco wersji w polskojęzycznym „Czerwonym Sztandarze”, organie Lwowskiego Komitetu Obwodowego i Miejskiego KP(b)U Obwodowej i Miejskiej Rady Delegatów Pracujących. Wedle dziennikarza nazwa Bełżec, oznaczająca miejsce zagłady, miała być w 1944 r. bardzo znana we Lwowie. Nie wspomniał on jednak o kwestii najważniejszej – narodowości ofiar. Słowo „Żyd” w jego tekście nie pojawia się w ogóle. W. Bielajew, Wieczne ognie Bełżca, „Czerwony Sztandar”, nr 59 z 1 XI 1944 r., s. 2. Odpis oryginalnej wersji artykułu zob. AŻIH, 629, CKŻH, Odpisy artykułów, Władimir Bielajew, „Wiecznyje ogni Bełżca”, k. 12–[26].
13 Zob. dokumenty nr I/2 i I/3. Na relacji o obozie zagłady w Bełżcu widnieje jedynie data roczna – 1945 r., jednak w inwentarzu ŻIH figuruje ona pod wcześniejszą sygnaturą aniżeli relacja o okupowanym Lwowie. Można zatem wnosić, że została złożona wcześniej. Również sygnatury nadane przez WŻKH w Krakowie wskazują taką kolejność. Relacja o Bełżcu oznaczona jest sygnaturą Lb. 162, natomiast o getcie lwowskim Lb. 548. Druga z tych relacji została opublikowana w wydawnictwie CŻKH, z adnotacjami i przypisami Nachmana Blumentala. Zakwestionował on podany przez Redera szacunek liczby ofiar (3 000 000). Dokumenty i materiały, t. 1, Obozy, oprac. N. Blumental, Łódź 1946, s. 221–224.
14 Jan Sehn (1909–1965) był jednym z najwybitniejszych sędziów w powojennej Polsce zajmujących się badaniem zbrodni niemieckich (przygotowywał m.in. akt oskarżenia komendanta obozu Auschwitz-Birkenau Rudolfa Hössa). Reder zeznawał przed nim trzy dni po złożeniu relacji na temat getta lwowskiego przed WŻKH w Krakowie.
15 Rodzina Rederów mieszkała w Dębicy na przełomie XIX i XX w. W bazie danych ofiar Zagłady w Yad Vashem znajduje się informacja o Wolfie Rederze, urodzonym w 1882 r. w Dębicy, synu Hersza i Fridy, który zginął w czasie okupacji niemieckiej w Tarnowie, gdzie mieszkał przed wojną. Imiona rodziców Wolfa Redera – Hersz i Frida – można również spolszczyć na Herman i Fryderyka. Bez dokładniejszych badań genealogicznych trudno stwierdzić, czy był to brat Rudolfa. W Dębicy w latach okupacji mieszkała także rodzina Abrahama Josefa Redera, s. Mendla i Sary. W okresie międzywojennym A.J. Reder wraz z rodziną mieszkał w Niemczech, skąd prawdopodobnie musiał wyjechać. Wszyscy zginęli w 1943 r. – ojciec z córką ukrywający się po aryjskiej stronie Krakowa, natomiast matka w getcie w Bochni. http://db.yadvashem.org/names/nameResults.html?lastName=Reder&lastNameType=THESAURUS&place=Debica&placeType=THESAURUS&language=en (dostęp 23 X 2012 r.).
16 Wykształcenie średnie podawał zarówno w zeznaniu składanym przed sowiecką Komisją we Lwowie, jak i w trakcie śledztwa prowadzonego przeciwko niemu w 1949 r. w Krakowie.
17 Zabudowania fabryki oraz dom Redera – elegancka willa – stoją do dzisiaj. Sama fabryka została w ostatnich latach przebudowana. Zaraz po wojnie mieściła się w niej palarnia kawy, a do niedawna była siedzibą różnych firm i organizacji, między innymi biura matrymonialnego i greckokatolickiej organizacji dobroczynnej. Zmianie uległa także nazwa ulicy, od czasów sowieckich brzmi ona Zawodskaja.
18 W. Bielajew, „Wiecznyje ogni Bełżca”, k. 20–21. Z niewiadomych powodów fragment ten został pominięty w polskiej wersji tekstu.
19 Fajga Felsenfeld (ur. 1881) pochodziła z Sokołowa Małopolskiego.
20 Dokument nr I/6.
21 W 1993 r. z Zofią Reder-Smith (lub Reder-Schmidt) skontaktował się Michael Tregenza, jednak nie wyraziła zgody na rozmowę (informacja od M. Tregenzy). Według ustaleń Marka Forstatera, producenta filmowego z Wielkiej Brytanii, zajmującego się także losami Redera (angielskojęzyczna edycja jego wspomnień, I Survived a Secret Nazi Extermination Camp, ukazała się w 2013 r. w Londynie), Zofia zmarła w 1997 r. (informacja od M. Forstatera z 18 XI 2012 r.).
22 Informację o Bronisławie podał Reder w wywiadzie dla dziennika ukazującego się w kanadyjskiej Reginie. Survivor willing to give testimony, „The Leader Post”, 25 I 1960 r.
23 Dokument nr I/2.
24 Dokument nr I/4. O próbie przekupienia SS-mana i pieniądzach, które miał otrzymać od zięcia, wspominał także w rozmowie z Bielajewem. Informacja tylko w oryginalnej wersji jego artykułu.
25 Dokument nr I/9.
26 Dokument nr I/7.
27 R. Kuwałek, Obóz zagłady w Bełżcu, Lublin 2010, s. 243.
28 Dokument nr I/4.
29Ibidem.
30 Więcej na ten temat: R. Kuwałek, Obóz zagłady…, s. 146–150.
31 W obozach zagłady akcji „Reinhardt” panowała duża rotacja więźniów. Od lata 1942 r. więźniów uznanych za fachowców utrzymywano przy życiu dłużej. Zapewniało to sprawne funkcjonowanie machiny śmierci. Natomiast w grupie Sonderkommando, czyli więźniów zatrudnionych przy komorach gazowych oraz przy składaniu ciał do masowych grobów, rotacja przebiegała o wiele szybciej. Ci, którzy nie wytrzymywali straszliwej pracy i załamywali się psychicznie, byli mordowani przez członków załogi obozowej. Stan komand uzupełniano po przybyciu kolejnego transportu.
32 Obóz w Bełżcu był podzielony na dwie części. W Obozie I znajdowała się rampa, baraki magazynowe na mienie deportowanych, warsztaty, baraki dla wartowników z formacji SS-Wachmannschaften oraz baraki dla więźniów żydowskich zatrudnionych w tej części obozu. W Obozie II wybudowano komory gazowe, dwa baraki dla więźniów Sonderkommando oraz wykopano masowe groby. Więźniowie z Obozu I byli odseparowani od więźniów z Obozu II.
33 W. Bielajew, Wieczne ognie Bełżca, „Czerwony Sztandar”, 1 XI 1944 r., s. 2.
34 W 1944 r. w ogóle nie podał nazwiska osoby, która go ukrywała, a jedynie stwierdził: „Uchroniła mnie dobra kobieta, której kiedyś wyświadczyłem wiele przysług. Dwanaście miesięcy ukrywała mnie w swoim mieszkaniu. Kiedy przychodzili obcy, zaścielała mnie kołdrami pomiędzy dwoma łóżkami”. Ibidem.
35 Dokumenty nr I/6 i I/7. W 1960 r. Reder opowiadał, że jego żona pracowała jako sprzątaczka we lwowskim gestapo i dzięki temu miała w miarę obszerne mieszkanie, a on sam ukrywał się w skrytce pod podłogą. Ulica Sakramentek (obecnie Terszakowców) leży na Łyczakowie, bliżej centrum miasta. Z oryginalnej zabudowy zachował się jedynie budynek kościoła Sakramentek (obecnie cerkiew greckokatolicka).
36 AŻIH, 303/V/425 R 4276, CKŻP, Centralna Kartoteka Żydów Polskich, k. 18080.
37 W zeznaniu składanym przed sowieckim prokuratorem podał, że był robotnikiem – majstrem produkującym mydło. Z pewnością jego doświadczenia z 1939–1941 r. wpłynęły na decyzję o wyjeździe ze Lwowa.
38 AŻIH, 303/XIV/126, CKŻP, Wydział Emigracyjny, k. 18737. Brak dokładnej daty rejestracji.
39 Archiwum Państwowe w Krakowie (dalej APK), Sąd Okręgowy w Krakowie (dalej SOK), 29/1989/5688, Akta w sprawie karnej R. Redera i towarzyszy, Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, 1 VIII 1949 r. (kopia: APMM, Kserokopie i fotokopie, XIX-2071), k. 13.
40Ibidem, Sentencja wyroku, 11 IV 1950 r., k. 73.
41Ibidem, Zeznanie Jana Augustynowicza, 30 VII 1949 r., k. 4–5.
42Ibidem, k. 5. Wpłatę kaucji w tej wysokości potwierdził Reder w 1960 r., składając zeznania przed niemieckim prokuratorem.
43Ibidem, Zeznanie R. Redera, 30 VII 1949 r., k. 8.
44Ibidem, Pismo dr. K. Peczenika do Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Krakowie, 10 VIII 1949 r. oraz Świadectwo lekarskie, 4 VIII 1949 r., k. 16, 19. Zaświadczenie lekarskie, przedłożone przez adwokata w prokuraturze, wystawiło Towarzystwo Ochrony Zdrowia Ludności Żydowskiej w Polsce przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce, Oddział w Krakowie. Według tego dokumentu Reder leczył się na dusznicę bolesną oraz zwyrodnienie mięśnia sercowego i nadciśnienie tętnicze.
45Ibidem, Protokół rozprawy głównej, 3 III 1950 r., k. 63.
46Ibidem, Postanowienie Wojskowej Prokuratury Rejonowej, 31 VIII 1949 r., k. 25–26. Reder oraz sądzony wraz z nim Zdzisław Cholewka, na którym również ciążył zarzut przekupstwa Augustyniaka, przebywali w tym czasie w więzieniu.
47Ibidem, Nakaz zwolnienia R. Redera, 7 IX 1949 r., k. 30. Wraz z Rederem zwolniono wówczas także Cholewkę.
48Ibidem, Protokół przesłuchania R. Redera, 24 X 1949 r., k. 35.
49Ibidem, Protokół przesłuchania J. Borkowskiej, 20 X 1949 r., k. 39–40.
50 Dokument nr I/7.
51 APK, SOK, 29/1989/5688, Protokół rozprawy głównej, 3 III 1950 r., k. 62.
52Ibidem, Sentencja wyroku, 11 IV 1950 r., k. 73–74.
53 Dokument nr I/6.
54 Dokument nr I/7.
55 Od VIII 1949 r., kiedy władze Polski Ludowej wydały zgodę na masową emigrację Żydów polskich do Izraela, do II 1951 r. kraj opuściło 28–29 tysięcy osób. Reder (Roman Robak) wraz z żoną musieli się znaleźć w grupie ostatnich wyjeżdżających. G. Berendt, Życie żydowskie w Polsce w latach 1950–1956, Gdańsk 2006, s. 93–94.
56 Dopiero proces Adolfa Eichmanna w Jerozolimie w 1961 r. uzmysłowił Izraelczykom, jak wielką traumę przeżyli ocaleni z Zagłady. T. Segev, Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady, tłum. B. Gadomska, Warszawa 2012.
57 O Chaimie Hirszmanie nikt wtedy prawdopodobnie jeszcze nie słyszał.
58Survivor Willing to Give Testimony, „The Leader Post”, 25 I 1960 r.
59 Christian Wirth (1885–1944) – przed wojną oficer policji kryminalnej w Stuttgarcie. Od połowy 1940 r. inspektor wszystkich ośrodków dokonujących eutanazji na terenie Rzeszy. Twórca komór gazowych w Bełżcu i pierwszy komendant obozu. 1 VIII 1942 r. został mianowany specjalnym inspektorem wszystkich obozów akcji „Reinhardt”, a następnie także komendantem obozu pracy na tzw. Flugplatzu w Lublinie. We IX 1943 r. przeniesiony wraz z Odilem Globocnikiem do Triestu. Tam zorganizował obóz przejściowy, pełniący także funkcję obozu koncentracyjnego, w dawnej fabryce ryżu – Risiera di San Sabba. Zginął w walce z partyzantami jugosłowiańskimi 26 V 1944 r. pod Erpelle (Koziną).
60 Joseph Oberhauser (1915–1979) – funkcjonariusz w ośrodkach eutanazji, w Bełżcu od 1 XI 1941 r., jeden z najbliższych współpracowników Wirtha. W Lublinie służył w obozie na Flugplatzu, później w Trieście. W 1948 r. skazany w Magdeburgu (sowiecka strefa okupacyjna) na 15 lat więzienia za udział w akcji „T4”. Zwolniony w 1956 r. W 1976 r. skazany zaocznie przez włoski sąd za zbrodnie popełnione na terenie Włoch.
61 D. de Mildt, In the Name of People: Perpetrators of Genocide in the Reflection of their Post-War Prosecution in West Germany. The “Euthanasia” and “Aktion Reinhard” Trial Cases, Hague–London–Boston 1996, s. 276–279; R. Kuwałek, Obóz zagłady…, s. 224–225.
62 Doskonałym przykładem jest proces w Hamburgu z lat 1971–1972 przeciwko Waltherowi Beckerowi, odpowiedzialnemu za deportację Żydów z Wierzbnika do Treblinki oraz selekcję w dniu likwidacji getta. Sąd uznał zeznania wszystkich ocalałych za niewiarygodne, a nawet określił świadków jako „złych”, ponieważ mieli zaprzeczać sami sobie i kierować się negatywnymi emocjami w stosunku do oskarżonego. Beckera ostatecznie uniewinniono (Ch.R. Browning, Pamięć przetrwania. Nazistowski obóz pracy oczami więźniów, tłum. H. Pustuła-Lewicka, Wołowiec 2012, s. 365–382). Nie był to przypadek odosobniony. O śmiesznie niskich wyrokach decydowało niekiedy także osobiste nastawienie sędziów niemieckich, wynikające z ich nazistowskiej przeszłości. W wielu wypadkach sądy uznawały materiał dowodowy za niewystarczający do wszczęcia procesu. Tak było np. w sprawie landkomisarza z Tomaszowa Lubelskiego, Waltera Panzera, oskarżonego o udział w przeprowadzaniu deportacji do obozu zagłady w Bełżcu oraz udział w zabójstwach Żydów podczas likwidacji getta w XI 1942 r., chociaż polscy i żydowscy świadkowie zeznawali, że widzieli, jak Panzer znęcał się nad deportowanymi Żydami, dokonywał zabójstw oraz rabunku mienia wywożonych do Bełżca osób, a nawet bywał w obozie zagłady. BAL, B 162/5930-5931, Śledztwo przeciwko Walterowi Panzerowi.
63 Robert Kuwałek na podstawie dostępnych wówczas źródeł (A. Duffy, Belzec survivor escaped to reveal all he witnessed in gas chambers, „The Ottawa Citizen”, 15 VI 2007 r.) datował śmierć Redera na 1968 r. Ewa Koper z Muzeum – Miejsca Pamięci w Bełżcu nawiązała w 2018 r. kontakt z odwiedzającą wówczas muzeum Sue Diamond-Gardner, prezes The Jewish Genealogical Society of Canada (Toronto). Kanadyjka odnalazła nagrobek Redera w Toronto (przyp. red.).
64 W latach 2003–2004, kiedy powstawała stała ekspozycja MMPB, jej autorzy próbowali bezskutecznie ustalić datę i miejsce śmierci Redera, a także pozyskać jego fotografię oraz pamiątki po nim za pośrednictwem ambasady kanadyjskiej w USA. Dopiero prywatne kontakty, m.in. z żydowskimi organizacjami genealogicznymi z Kanady, pozwoliły na zdobycie prawdopodobnie jedynego wywiadu, jakiego Reder udzielił prasie kanadyjskiej. Nastąpiło to dopiero w 2011 r. Rok później, dzięki uporządkowaniu zespołu CKŻP znajdującego się w archiwum ŻIH, odnaleziono fotografię Rudolfa Redera z 1946 r.
DOKUMENTY
I/1
1944, sierpień – Zeznanie Rubina Hermanowicza Redera
Reder Rubin Hermanowicz,
Zawód:
robotnik, ur. 1881 w Dębicy,
okręg Kraków.
Wykształcenie:
mistrz, mydłowar.
7-klasowe gimnazjum.
Adres:
Lwów, ul. Panieńska 7,
mieszkanie 4.
Zabrano mnie do Bełżca w lipcu 1942 r.65 Bełżec jest oddalony od Lwowa 60 do 70 km. Jest to węzeł kolejowy. Z Bełżca linie kolejowe prowadzą do Warszawy, Jarosławia, do Tomaszowa i Zamościa66. Jednoszynowy tor prowadził do budowli, którą wybudowali Niemcy w celu zagłady ludzi. Tor ten został wybudowany przez Niemców. Cała budowla składała się z trzech baraków. W dwóch barakach byli skoncentrowani Żydzi, którzy pracowali w obozie. W każdym baraku było 250 Żydów. Razem 500 Żydów. Trzeci barak miał napis „Bad und Desinfektionsraum”. Przed wejściem do tego budynku znajdował się gazon z kwiatami. W innych budynkach była kuchnia i hala magazynowa. W hali magazynowej składano rzeczy zamordowanych oraz żywność dla ludzi zatrudnionych w obozie i dla strażników. W tym samym budynku mieściło się także ambulatorium, w którym leczono strażników. Budynek, gdzie mieściła się łaźnia67, zbudowany był z betonu. Inne baraki były z drewna. Jeden z SS-manów, gdy trafiłem do Bełżca, zapytał mnie, kim jestem z zawodu. Powiedziałem, że jestem mechanikiem. Niemcy pozostawili mnie przy życiu, ponieważ potrzebowali mechanika. Musiałem pracować przy silniku firmy Boltach. Ten silnik zainstalowany był przy transporterze, przy pomocy którego wykopywano ziemię z grobów. W grobach zakopywani byli zamordowani ludzie (życie odbierano im na skutek śmierci z uduszenia).
Lokomotywa wpychała pociąg, który był zapełniony ludźmi i który przybywał do Bełżca, na boczny tor kolejowy. Normalnie w jednym pociągu znajdowało się około 50 wagonów. Tak więc jednym pociągiem przybywało około 5000 osób. Do Bełżca przyjeżdżało dziennie od dwóch do czterech pociągów68. Przywożono ludzi z Polski, Francji, Belgii, Holandii, Danii, Norwegii, a także z Czechosłowacji69. Należy zaznaczyć, że ludzie, których przywożono, nie wiedzieli, jaki los ich oczekuje. Po przybyciu, rozkazywano im rozebrać się. Kobietom obcinano krótko włosy. Następnie ofiary pędzono grupami do „łaźni”. Mówiono, że ludzie po łaźni zostaną poprowadzeni do pracy. „Łaźnia” była betonowym budynkiem, przedzielonym korytarzem na dwie części. Każda część tego domu posiadała trzy cele pozbawione okien. Drzwi były zamykane hermetycznie. Na jednej stronie „łaźni”, na stronie, która była oddalona od rampy, znajdowała się przybudówka. W przybudówce stał kompresor, przez który zasilany był silnik benzynowy. Konieczne były balony z gazem doprowadzanym do tej maszyny. W każdej celi, w ścianie zainstalowana była mała końcówka. Do tej końcówki prowadziły rury gazowe. Rozebrani ludzie byli wpędzani do cel. Ludzie bali się wchodzić do ciemnych pomieszczeń. SS-mani, którzy pełnili straż, zmuszali ich bagnetami do wejścia do cel. Jedna cela mogła pomieścić 750 do 770 osób70. Możliwe było w ciągu 20 minut zamordować 4500 osób, kiedy „łaźnia” była całkowicie zapełniona. Po 20 minutach otwierane były drzwi do cel. Żydowscy robotnicy, do których należałem również ja, wyciągali ciała za ramiona, przy czym na ramiona zabitych zakładano skórzane paski. Dentyści, którzy stali na podwórzu, wyrywali złote zęby, które znajdowały się w ciałach. Mogę jeszcze wspomnieć, że cele posiadały dwie pary drzwi. Jedne drzwi służyły jako wejście dla ludzi. Drugie drzwi rozsuwały się ze wszystkich trzech cel. Przez te drzwi wyciągało się ciała. Ludzie, którzy czekali na podwórku, nie mogli niczego zobaczyć, jak wyciąga się ciała. Ciała zabierało się do wcześniej wykopanych grobów, które miały rozmiary 100 m. na 25 m. na 15 m. Kiedy grób pomieścił 100 000 ciał i był pełny, ciała zasypywano wapnem gaszonym i zasypywano piachem71. Koło grobów przez cały dzień grała orkiestra, aż do czasu, kiedy została wykonana ta praca. Orkiestra grała tylko wesołe melodie i zagłuszała krzyki ofiar, które duszone były w celach. Ludzie, którzy czekali przed wejściem do „łaźni”, w ten sposób nie wiedzieli nic o losie tych osób, które już były w „łaźni”72.
Codziennie do pokoju służbowego komendanta Bełżca przynoszono cały kosz złota, pieniędzy i brylantów, które zostały odebrane ludziom skazanym na śmierć. Komendantem obozu był Stabsscharführer, który nazywał się Irrmann73. Był Niemcem pochodzącym z Czechosłowacji, z Sudetów. Zastępcą komendanta był Hauptsturmführer Schwarz, także Niemiec74. W obozie był Oberschaführer Feix, Niemiec75. Zugwachman Schmidt był dowódcą straży. Schmidt był szczególnie groźny. Wieszał Żydów na szubienicy za nogi, tych, którzy według jego opinii źle pracowali. Swoją ofiarę trzymał na szubienicy trzy godziny. Ofiara jeszcze żyła. Bijąc ją, zmuszał, by położyła się na plecach na ziemi, a następnie wlewał w nieszczęśnika wodę w usta, a następnie wsypywał piach w usta. Trwało to tak długo, dopóki człowiek się nie udusił.
W czasie, kiedy byłem w Bełżcu, 30 grobów zostało zapełnionych. Mówiło się o zagładzie 3 milionów ludzi.
Mogłem uciec z Bełżca w następujący sposób: komendantura obozu potrzebowała stali do komina kuchennego. Powiedziałem komendantowi obozu, że mogę przywieźć stal ze Lwowa. W samochodzie do Lwowa jechało razem ze mną czterech SS-manów i jeden oficer, Scharführer Schatkowsky76. Oficer kazał zatrzymać samochód przy ul. Legionów i poszedł na jedzenie, ponieważ został zaproszony przez trzech SS-manów. W środku samochodu pozostał jeden SS-man. Zauważyłem, że SS-man zasnął. Uciekłem i w ten sposób uratowałem życie. Jestem jedynym, który przeżył z zespołu 500 osób, które pracowały w Bełżcu. Nie mogę podać więcej informacji.
StAM, StanW 33033/32, Sprawa przeciwko Josefowi Oberhauserowi, Tłumaczenia sowieckich dokumentów śledczych przeciwko byłym strażnikom z obozu zagłady w Bełżcu, Protokół zeznania Rubina Hermanowicza Redera, VIII 1944, k. 32–36.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI
65 16 VIII 1942 r. podczas wielkiej akcji we Lwowie.
66 W rzeczywistości węzeł kolejowy znajdował się w położonej 14 km od Bełżca Rawie Ruskiej. Tam rozdzielały się linie kolejowe na wschód, zachód, południe i północ. Obóz zagłady zlokalizowano zatem przy jednym z najważniejszych centrów kolejowych w II RP, a w czasie okupacji niemieckiej w GG.
67 Chodzi o komorę gazową.
68 Do Bełżca przychodziły również transporty liczące po 6000–6500 osób. Największy transport przybył 11 IX 1942 r. z Kołomyi. Znajdowało się w nim 8205 osób, z tym że ponad 2000 zmarło w drodze. Wydaje się mało prawdopodobne, by jednego dnia mogły nadejść cztery transporty. W okresie największego nasilenia deportacji, w VIII i IX 1942 r., do Bełżca trafiały maksymalnie trzy transporty, co powodowało problemy w funkcjonowaniu obozu. R. Kuwałek, Obóz zagłady…, s. 255–257.
69 Najliczniejszą grupę ofiar stanowili obywatele polscy. Oprócz nich przywożono Żydów czeskich, słowackich, niemieckich, austriackich oraz niewielką liczbę węgierskich. Ci ostatni pochodzili z Ukrainy Zakarpackiej i zostali przesiedleni przez władze węgierskie na teren dystryktu Galicja latem 1941 r. Żydów zagranicznych przywożono w transportach wraz z Żydami polskimi. Większość trafiła do Bełżca przez getta w Izbicy i Zamościu. Liczne grupy uchodźców żydowskich z terenu Rzeszy oraz Protektoratu Czech i Moraw przebywały w dużych gettach dystryktu krakowskiego i Galicja. Nie było natomiast żadnych transportów z Francji, Belgii, Holandii, Danii i Norwegii. J. Marszałek, System obozów śmierci w Generalnym Gubernatorstwie i jego funkcje (1942–1943), „Zeszyty Majdanka” 1996, t. 17, s. 33; R. Kuwałek, Obóz zagłady…, s. 169–170.
70 Podobne liczby podawał w swoim zeznaniu K. Gerstein. BAL, 208 AR-Z 252/59, Śledztwo przeciwko Josefowi Oberhauserowi i innym, Raport Kurta Gersteina, 4 V 1945 r., t. 1, k. 36–39.
71 Jak wykazały badania archeologiczne przeprowadzone w latach 1993–1999, masowe groby różniły się wielkością oraz liczbą pogrzebanych ciał. Ogółem odkryto 33 masowe groby, co potwierdzają zeznania Rudolfa Redera. W późniejszych relacjach Reder wspominał, że w czasie jego pobytu w obozie wykopano tu 30 grobów. Trzy kolejne powstały już po jego ucieczce. A. Kola, Hitlerowski obóz zagłady Żydów w Bełżcu w świetle źródeł archeologicznych. Badania 1997–1999, Warszawa–Waszyngton 2000, s. 19.
72 Ofiary oczekujące na swój los, stojące w „śluzie”, czyli w korytarzu prowadzącym do komór gazowych, słyszały dobywające się z nich krzyki. Kolejne grupy stawiały już opór i wzbraniały się przed wejściem do komór, o czym zaświadczali w swoich zeznaniach wartownicy z obozu zagłady w Bełżcu. Staatsarchiv München (dalej StAM), StanW 33033/32, Zeznanie Aleksandra Zsemigdowa, 7 VII 1965 r., k. 145–146.
73 W czasie gdy Reder przebywał w obozie zagłady w Bełżcu, funkcję komendanta pełnił Hauptsturmführer Gottlieb Hering (1887–1945), który zastąpił na tym stanowisku Wirtha. Hering pełnił swoją funkcję od sierpnia 1942 r. do likwidacji obozu. Następnie był komendantem obozu pracy w Poniatowej. Fritz Jirmann był jednym z członków załogi SS odpowiadających za rampę obozową. Brał także udział w rozstrzeliwaniach osób uznanych za „niezdolne do przejścia o własnych siłach do komory gazowej” – starców, inwalidów, chorych i dzieci bez rodziców. Reder pamiętał Jirmanna, ponieważ stykał się z nim w obozie codziennie. Jirmann został przypadkowo postrzelony śmiertelnie 1 III 1943 r. przez swojego kolegę Heinricha Gleya. Miało to miejsce w bunkrze, zamienionym na areszt dla strażników z Trawnik. R. Kuwałek, Obóz zagłady…, s. 73.
74 Gottfried Schwarz pełnił funkcję zastępcy komendanta Bełżca, najpierw Wirtha, a następnie Heringa. Odpowiadał także za tzw. Obóz II, w którym znajdowały się komory gazowe i masowe groby.
75 Reinhold Feix (1909–1969) – dołączył do załogi obozowej prawdopodobnie latem 1942 r. z obozu szkoleniowego SS w Trawnikach. Był Niemcem sudeckim, członkiem SS. Odpowiadał za kompanię wartowniczą oraz pełnił służbę w „śluzie”. Odznaczał się wyjątkowym okrucieństwem. Po likwidacji obozu w Bełżcu pełnił funkcję komendanta obozu pracy w Budzyniu w okresie od XII 1942 do VI lub VII 1943 r. Ibidem, s. 62, 69, 72; W. Lenarczyk, Obóz pracy przymusowej w Budzyniu (1942–1944), w: Erntefest, 3–4 listopada 1943. Zapomniany epizod Zagłady, red. W. Lenarczyk, D. Libionka, Lublin 2009, s. 264.
76 Wśród stałych członków załogi SS nazwisko Schatkowsky nie występuje. Nazwisko takie nie pojawia się także wśród strażników z Trawnik. W rozmowie z Bielajewem pojawia się natomiast volksdeutsch Trotwein [Trauttwein]. W zeznaniach składanych w zajętym przez Sowietów Lwowie nie wspominał o istnieniu tej formacji.