O miłości ukrzyżowanego Zbawiciela TOM 2 - o. Karl Klemens CSsR - ebook

O miłości ukrzyżowanego Zbawiciela TOM 2 ebook

O. Karl Klemens CSsR

0,0

Opis

o. Karl Klemens – O miłości Ukrzyżowanego Zbawiciela, tom II

 

Chwała Jezusowi i Maryi Przenajświętszej!

Oddajemy głos kierownikowi duchowemu św. siostry Faustyny, ojcu Józefowi Andraszowi TJ, który wiele lat temu polecał to pożyteczne dziełko, umieszczając je w serii Biblioteka Życia Wewnętrznego:

Spośród dość licznych książek, ujmujących gorzką Mękę Jezusową w punkty do rozmyślań, wybraliśmy dziełko ojca Klemensa pt. O miłości Ukrzyżowanego Zbawiciela. Wybraliśmy je dla dość licznych racji.

Rozmyślania ojca Klemensa należą bezsprzecznie do bardzo wybitnych. Odznaczają się przede wszystkim wielką pobożnością. Rozmyślania oprócz poznania danej prawdy powinny rozbudzić w duszy święte uczucia, a dokładniej całym sposobem przedstawienia pomagać do ich rozniecenia. Otóż rozważania ojca Klemensa są jakby przesiąknięte atmosferą uczuć pobożnych dla cierpiącego Zbawiciela.

Są po wtóre praktyczne, zmierzają bowiem ciągle do reformy życia. Miłość i współczucie dla cierpiącego Jezusa musi się zamienić, jeśli ma być rzeczywistą, w stanowczą nienawiść grzechu, musi wypowiedzieć walkę złym skłonnościom. Nie dosyć na tym, musi naśladować te cnoty, których wspaniały przykład daje nam Pan Jezus przede wszystkim podczas swej Męki. Rozmyślania ojca Klemensa ustawicznie przypominają duszy i nakłaniają ją do tej praktycznej miłości.

Po trzecie, obejmują całokształt Męki Pańskiej. Autor nie pominął prawie żadnego szczegółu, mającego jakiś związek z cierpiącym Zbawicielem; uwzględnił także inne osoby, które odegrały jakąś rolę w Męce Jezusowej.

W tekście korzystano z wydania z 1933 roku.

Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

NIHIL OBSTAT L. 844/25

Cenzor: J. Urban SJ

Kraków, 30 stycznia 1925 r.

Ks. Jan Krupiński — wikariusz generalny

 

KSIĄŻKA:

Książka szyto-klejona

Oprawa miękka – miła w dotyku dzięki okładzinie soft – touch

Wydanie I

Format 11,5 x 18 cm

Liczba stron – 596

ISBN 978-83-66728-93-6

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 554

Rok wydania: 2021

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




O. KARL KLEMENS CSsR

OMIŁOŚCI

UKRZYŻOWANEGO ZBAWICIELA

ROZMYŚLANIA O GORZKIEJ MĘCE

PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

TOM II

BIBLIOTECZKA ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

„NA JEJ GŁOWIE”

WYDAWNICTWO ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

2021

Redakcja:

zespół „naJejgłowie”

Korekta:

Weronika Borowska

Rafał Fałda

NIHIL OBSTAT L. 844/25

Cenzor: J. Urban SJ

Kraków, 30 stycznia 1925 r.

Ks. Jan Krupiński — wikariusz generalny

W tekście korzystano z wydania z 1933 roku. Dokonano niezbędnych korekt w zakresie ortografii, pisowni łącznej i rozłącznej, pisowni małą i wielką literą. Nieliczne wyrazy, obecnie nieużywane, uwspółcześniono.

Wydanie I

ISBN 978-83-66728-83-7

Wydawnictwo Życia Wewnętrznego

Kielnarowa 224c, 36-020 Tyczyn

tel. +48 501 202 186

e-mail: [email protected]

www.najejglowie.pl

OD WYDAWCY

Po kilkudziesięciu latach wznawiamy przepiękne rozmyślania o. Klemensa o Męce Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Zdecydowaliśmy się je wydać w trzech formach: książkowej, e-booka i audiobooka. Tę ostatnią wzbogaciliśmy ścieżką dźwiękową z przestrzenią na rozmyślanie.

Oddajemy głos o. Józefowi Andraszowi, który wiele lat temu zapoczątkował serię „Biblioteka Życia Wewnętrznego”, zawierającą książki będące perełkami duchowymi, rozchwytywanymi w całej Polsce przez kapłanów, siostry zakonne i rodziny chrześcijańskie.

Z wielu stron dochodzą nas bardzo usilne prośby, żeby w serii tomów »Biblioteka Życia Wewnętrznego« wydać dobry podręcznik do rozmyślań, tak zwane punkty — i to jak najspieszniej. Że słuszne są te życzenia, odczuwamy to głęboko. Rozumiemy, że kapłani, że tyle domów zakonnych, zarówno dawniejszych, jak i świeżo w odrodzonej Polsce powstających, potrzebuje ich bardzo dla swoich członków, zwłaszcza dla tych, którym trudno posługiwać się podręcznikami w języku obcym. Zresztą każdy modli się najchętniej w tym języku, którym zaczął wielbić Ojca Niebieskiego na kolanach swej matki. Zaczyna się także szerzyć coraz bardziej zwyczaj rozmyślania i wśród osób świeckich. Toteż potrzeba książek, podających materiał do rozważania w formie punktów, jest u nas istotnie wielka.

Zanim będziemy mogli wydać punkty, obejmujące całe życie Zbawiciela naszego, wysyłamy na razie w świat rozmyślania, obejmujące najważniejszy okres w życiu Pana naszego — bolesną Mękę Jego.

Spośród dość licznych książek, ujmujących gorzką Mękę Jezusową w punkty do rozmyślań, wybraliśmy dziełko o. Klemensa pt. „O miłości Ukrzyżowanego Zbawiciela”. Wybraliśmy je dla dość licznych racji. Rozmyślania o. Klemensa należą bezsprzecznie do bardzo wybitnych.

Odznaczają się przede wszystkim wielką pobożnością. Rozmyślania – oprócz poznania danej prawdy – powinny rozbudzić w duszy święte uczucia, a dokładniej całym sposobem przedstawienia pomagać do ich rozniecenia. Otóż rozważania o. Klemensa są jakby przesiąknięte atmosferą uczuć pobożnych dla cierpiącego Zbawiciela. — Są po wtóre praktyczne, zmierzają bowiem ciągle do reformy życia. Miłość i współczucie dla cierpiącego Jezusa muszą się zamienić, jeśli mają być rzeczywistymi, w stanowczą nienawiść grzechu, muszą wypowiedzieć walkę złym skłonnościom. Nie dosyć na tym, muszą naśladować te cnoty, których wspaniały przykład daje nam Pan Jezus przede wszystkim podczas swej Męki. Rozmyślania o. Klemensa ustawicznie przypominają o tym duszy i nakłaniają ją do tej praktycznej miłości. — Po trzecie, obejmują całokształt Męki Pańskiej. Autor nie pominął prawie żadnego szczegółu, mającego jakiś związek z cierpiącym Zbawicielem; uwzględnił także inne osoby, które odegrały jakąś rolę w Męce Jezusowej. Otóż „Biblioteka Życia Wewnętrznego”, która zamierza w szeregu tomów omówić wszystkie, a przynajmniej ważniejsze tematy, odnoszące się do życia nadprzyrodzonego, nie może pominąć Męki Pańskiej, będącej źródłem całej naszej wielkości nadprzyrodzonej.

Praktyczną wartość tych rozmyślań podnosi i ta okoliczność, że autor potrafił umiejętnie zamknąć w nich wielkie mnóstwo prawd i wskazówek ascetycznych. Są one poniekąd pełnym podręcznikiem życia doskonałego, opartym na Męce Pańskiej. Opracował go autor gruntownie, bo jak sam mówi, z wydaniem swej książki bynajmniej się nie spieszył, lecz długie lata usilnej pracy na odrobienie jej poświęcił.

Ogromną wprost wartość nadają rozmyślaniom o. Klemensa źródła, z których je zaczerpnął. Na pierwszym miejscu czerpał je oczywiście z Ewangelii, na drugim z dzieł Ojców Kościoła i z Pism Świętych. „Od wielu lat — pisze o sobie autor —gromadziłem materiał, a w ostatnich czasach z większą jeszcze pilnością wertowałem dzieła Ojców i Świętych. Przytaczać wszystkie źródła, jakich użyłem, byłoby i długo, i zbytecznie. Wymienię jednak główniejsze, aby się czytelnik mógł przekonać, jak bardzo mi na sercu leżało, by w książce mojej znalazł tylko rzeczy dobre i prawdziwie do zbudowania służące”. I tu następuje długa litania Ojców Kościoła: Ambroży, Atanazy, Augustyn, Hieronim, Grzegorz z Nazjanzu, Chryzostom, Jan Damasceński, Grzegorz W., Justyn, Leon W. i inni. Spośród Doktorów Kościoła uwzględnił przede wszystkim św. Tomasza z Akwinu, Bonawenturę, św. Alfonsa Marię Liguoriego i św. Franciszka Salezego. Z innych świętych zaś przytacza św. Wawrzyńca Justyniana, św. Tomasza z Wilanowa, św. Leonarda a Porto Maurizio, św. Teresę, św. Katarzynę z Genui, św. Anielę z Foligno, św. Brygidę i wiele innych. Jeśli dołączymy jeszcze takie nazwiska jak Ludolf Saksoński, Salmeron, Suarez, Korneliusz a Lapide, to jasnym się staje, że autor oparł się w rozumieniu i ujęciu Męki Pańskiej na największych powagach literatury katolickiej.

Rozmyślania o. Klemensa są wskutek tego jakby odzwierciedleniem i streszczeniem tradycji katolickiej co do Męki Pańskiej. Dla kogo autor przeznacza swą książką? Czyj pożytek duchowny miał głównie na myśli? Ponieważ w tych rozmyślaniach, jak wspomnieliśmy, zawarte są niemal wszystkie zasady doskonałości chrześcijańskiej, dlatego wszystkie dusze, dążące do wyrobienia w sobie życia wewnętrznego, znajdą w nich pokarm i światło, łaskę i podnietę do coraz wyższej doskonałości.

A teraz słów kilka o obecnym wydaniu polskim. Oparte jest na tłumaczeniu ks. bpa Kossowskiego z r. 1896. Ksiądz Kossowski ma duże zasługi w przyswojeniu polskiej literaturze religijnej kilku rzeczy wybitniejszej wagi, że wspomnimy tu tylko „Pisma św. Teresy”. Niestety przez te kilka dziesiątków lat język nasz uległ tak znacznemu rozwojowi, że i składnia ówczesna, i bardzo wiele wyrażeń brzmi dla ucha współczesnego Polaka nieswojo. Dziś już np. „nie mnożymy się na każdy dzień w łasce i w świętej miłości”, ale „rośniemy w niej”. Mówimy nie „poosobno”, ale „z osobna”. Wolimy proste „oznajmił” niż „uczynił oznajmienie”. Zabieramy się do trudnych dzieł nie wedle „przemożenia swego”, ale „według sił swoich”. Dlatego język i składnię trzeba było, ile możności, odświeżyć. Obecne wydanie prócz zmodernizowania języka stara się przywrócić rozmyślaniom o. Klemensa właściwą im prostotę, zwięzłość i zwartość, tu i ówdzie dopełnić opuszczone części.

Niechże w tej odnowionej szacie rozważania „O miłości Ukrzyżowanego Zbawiciela” uczą dusze tej wielkiej umiejętności, jaką jest cierpieć z miłości dla Boga, który nas wpierw umiłował i pierwszy za nas cierpiał.

Kraków,

w dzień św. Franciszka Salezego, 1925 r.

Ks. J. Andrasz TJ

ROZMYŚLANIAO GORZKIEJ MĘCE PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

ROZMYŚLANIE 47

Pan Jezus na śmierć skazany

I

Skazanie Jezusa — szczyt złości ludzkiej

Dzikie wrzaski pospólstwa żydowskiego skłoniły wreszcie nikczemnego sędziego, by spełnił ich zbrodnicze żądanie. Wydał Jezusa w ręce żołnierzy, aby był ukrzyżowany. Prawnego postępowania sądowego albo jakiego bądź uzasadnienia wyroku nie ma tu ani śladu. Wprawdzie Piłat zaklina się i mówi: Umywam jako niewinny ręce moje. Nie winienem ja krwi tego Sprawiedliwego: wy się patrzcie1, ale prawdziwiej należało mu powiedzieć: „Umywam ręce moje we krwi niewinnej”. Całe postępowanie z Bożym Zbawicielem nosi na sobie piętno krzyczącej niesprawiedliwości.

1. Jeśli za cud poczytuje się zwykle to, co przewyższa zwyczajną miarę pojęcia ludzkiego, to skazanie Jezusa na śmierć można prawdziwie nazwać cudem złości ludzkiej. Ten sam naród odrzuca i na śmierć wydaje Jezusa — naród, który Jezus całe niemal czterdzieści wieków przez Mojżesza i Proroków na przyjście swoje gotował. Przepowiednie Proroków spełniły się już co do słowa. Przepowiedziane było, iż w 490 lat po odbudowaniu świątyni Mesjasz się ukaże2.Przepowiedziane było, że będzie z pokolenia Dawidowego3; że narodzi się z Panny w Betlejem4, że będzie miał wielkiego i świętego Poprzednika5, że będzie wszędy opowiadał Ewangelię i wielkie cuda czynił6;że ustanowi nową i świętą ofiarę, że z triumfem wejdzie do Jeruzalem7. Wszystko to najdokładniej już się spełniło. Niepodobna więc zdawałoby się, by Izrael Mesjasza swego nie poznał. A jednak cóż się stało? Ten naród, tak nadzwyczajnie od Boga w łaski obsypany, skazuje Mesjasza swego na śmierć, na śmierć najsroższą i najzelżywszą na krzyżu. Kapłani i przełożeni ludu, zamiast pierwsi przyjąć Mesjasza ze czcią najgłębszą i chwałę jego głosić, są najzawziętszymi wrogami Jego. W gronie Apostołów nawet znajduje się zdrajca. Przed Annaszem, Kajfaszem, Herodem i Piłatem nie ma Jezus ani jednego obrońcy. Piłat poganin, choć zrazu robi nieśmiałe starania, by oskarżonego uwolnić, w końcu jednak, choć ma na rozkazy swoją siłę zbrojną, nikczemnie ustępuje przed wrzaskiem złości żydowskiej i wydaje Jezusa w ręce żołnierzy, aby go wywiedli na ukrzyżowanie. Zaprawdę, zdumiewać się trzeba nad tak niezgłębioną przepaścią złości ludzkiej.

2. Kościół święty, w swej liturgii na Wielki Piątek, daje dziwnie piękny i rzewny wyraz smutkowi Najświętszego Serca Jezusa, sponiewieranego przez nieprzyjaciół i na śmierć krzyżową skazanego. „Winnico wybrana — tak żali się tam Zbawiciel przez usta Kościoła — Jam ciebie zasadził, a ty stałaś mi się zbytnio gorzką, krzyż zgotowałaś Zbawicielowi Twemu. Ludu mój, cóżem ci uczynił albo w czym cię zasmuciłem? Odpowiedz mi. Jam ciebie wywiódł z Egiptu, Faraona pogrzebałem w Morzu Czerwonym, w słupie z obłoku szedłem przed tobą: a tyś mnie wydał w ręce Najwyższych Kapłanów i pociągnąłeś mnie przed trybunał Piłata. Jam pobił dla ciebie Egipt i pierworodne jego, a ty mnie podałeś na ubiczowanie. Zamilkłem jako baranek przed strzygącym go i nie otworzyłem ust moich. Ludu mój, cóżem ci uczynił albo w czym cię zasmuciłem? Odpowiedz mi. Dla ciebie poraziłem na głowę królów Chanaanu i dałem ci berło królewskie; a ty włożyłeś mi na skronie koronę cierniową i trzciną biłeś głowę moją. Czterdzieści lat prowadziłem cię przez pustynię i manną cię karmiłem; a tyś mnie policzkował i ubiczował. Jam cię wywyższył mocą wielką; a tyś mnie podwyższył na drzewie krzyża, z którego ręce moje wyciągałem do ludu niewiernego i krnąbrnego. Ludu mój, cóżem ci uczynił albo w czym cię zasmuciłem? Odpowiedz mi”. Tak przez usta Kościoła żali się odrzucony od ludu swego Zbawiciel.

3. I dziś niestety ma Jezus słuszny powód do takiego żalenia się na złość ludzką. Bo cóż czyni grzesznik? Skazuje na śmierć i zabija Jezusa w sercu swoim. W każdym grzechu śmiertelnym zawiera się ten wyrok straszliwy. Prawdziwy chrześcijanin powinien być umarły sobie i grzechowi. Już nie on na przyszłość ma żyć, ale Chrystus ma w nim żyć, jak mówi Apostoł: Żywię już nie ja, ale żywie we mnie Chrystus8.Te słowa tak objaśnia św. Chryzostom: „Nie mówi Apostoł: żyję Chrystusowi albo dla Chrystusa; ale mówi, co wiele więcej znaczy: Chrystus żyje we mnie”. Innymi słowy: Chrystus jakoby zabrał serce moje, a w zamian dał mi swoje, abym odtąd niczego innego nie miłował, jeno to, czego on pożąda i szuka. Miłość Chrystusa żyje we mnie i czyni mnie podobnym Jemu i jedno z Nim. Bożą łaską swoją żyje we mnie Chrystus, który jest drogą, prawdą, życiem, światłością, poświęceniem i zmartwychwstaniem wszelkiej duszy! Jak wspaniałe jest to życie w Chrystusie, tak smutną jest śmierć duszy, którą jej grzech ciężki zadaje, tym brzydsza niewdzięczność grzesznika, który tak Jezusa w swym sercu krzyżuje. Słusznie może mu Zbawiciel uczynić ten ciężki wyrzut: „Ja z niezliczonych niebezpieczeństw wybawiłem cię, a tyś mnie za to po niezliczone razy znieważył. Dałem ci zdrowe ciało i członki, a ty ich nadużywasz na obrazę mojej dobroci. Dałem ci zdrowe oczy i dobre uszy, a ty szukasz swej przyjemności w patrzeniu na rzeczy złe, w słuchaniu niegodziwości i kłamstwa. Dałem ci język, abyś nim chwalił Stwórcę i Odkupiciela twego, a ty złą mową Boga i bliźniego obrażasz. Dałem ci dobra doczesne, abyś ich używał do dobrych uczynków; a ty je obracasz na marność i na grzeszne rozkosze. Dałem ci światło rozumu, dałem ci wolną wolę, abyś mógł poznać mnie i miłować; a tyś wzgardził prawdą i przykazaniem moim, a złą wolą zabijasz w sercu swym miłość moją i nie chcesz, bym żył w tobie. O duszo, cóżem ci uczynił albo w czym cię zasmucił? Odpowiedz mi. W Kościele świętym pozostawiłem ci skarby łaski, owszem, samego siebie darowałem ci w Najświętszym Sakramencie; a ty o łaski tak wielkie nie dbasz, o miłość moją się nie troszczysz. O duszo, jakże wielka jest niewdzięczność twoja!”.

Westchnienie serca

O Jezu, nie dopuszczaj, bym w dzień sądu na takie wyrzuty zasłużył. Wszelkich łask i darów, jakich mi użyczyłeś, chcę używać wiernie i jedynie na cześć i chwałę Twoją. To jedynie może mnie zadowolić i uszczęśliwić. Ale ponieważ trudno jest dobrze poznać złudzenia własnej miłości, dlatego proszę Cię, daj mi cenny dar rozeznania duchów, abym we wszystkich myślach, mowach i uczynkach moich szukał jedynie i wyłącznie upodobania Twego. Żyj i króluj w sercu moim, o Jezu najsłodszy, wszystką potęgą miłości twojej. Wyniszcz w nim na zawsze wszelką miłość i wszelkie przywiązanie, ze świętą miłością Twoją niezgodne. Miłość Twoja niech będzie odtąd i aż do końca jedyną pociechą, jedynym pragnieniem, jedynym zyskiem i dobrem moim.

O Maryjo, Matko pięknej miłości, wstawiaj się ciągle za mną, bo potężne wstawiennictwo twoje wyjedna mi te wszystkie łaski.

II

Skazanie Jezusa — szczyt miłości Bożej

Skazanie Zbawiciela na śmierć jest także cudem i szczytem miłości Bożej. Tak Bóg umiłował świat, iż Syna swego jednorodzonego dał, aby wszelki, kto wierzy Weń, nie zginął, ale miał żywot wieczny9. A w jaki sposób dał Bóg najmilszego Syna Swego? Dał go, aby był skazany na śmierć, aby za nas, grzeszników, umarł na krzyżu. Bóg zaleca miłość swoją przeciw nam, że gdyśmy jeszcze byli grzesznymi, Chrystus za nas umarł10.Taka miłość zaprawdę przewyższa wszelką najśmielszą nadzieję i wszelkie pojęcia ludzkie.

1. Zdumienie i podziw nas ogarnia, kiedy bliżej rozważamy tę miłość. Miłość obiera sobie zawsze jako swój przedmiot dobro. Żaden człowiek nie zmiłuje się, jeno w tym, co jest piękne, szlachetne, rozumne, wspaniałe, słowem, co jest bardzo dobre. Lecz w nas co mógł Bóg upatrzyć dobrego i pięknego? Przez grzech staliśmy się szpetni, nierozumni, ubodzy i nędzni. Grzesznik w Obliczu Boga jest nędzarzem, godnym obrzydzenia i wzgardy. A przecie takich grzeszników umiłował Syn Boży. Umiłował szpetnych i brzydkich, aby ich łaską swoją uczynił pięknymi. Umiłował nieprzyjaciół, aby ich w przyjaciół swoich przemienił. Umiłował nierozumnych, aby ich mądrością napełnił. Umiłował nędzarzy, aby ich skarbami swoimi obsypał. Umiłował poniżonych i wzgardzonych, aby ich godnością synów Bożych uzacnił. Umiłował niegodnych i wyrodnych, aby ich podniósł do uczestnictwa nieskończonej chwały swojej. Taka jest wysokość i wspaniałość miłości Bożej, przewyższająca wszelką stworzoną nieskończenie. Bóg sam jest źródłem miłości. Bóg sam jest miłością11.„Taka jest, mówi św. Dionizy12,przeobfitująca hojność miłości Jego, iż i złym dóbr swoich użycza, i nieprzyjaciół darami łaskawości swojej obsypuje, owszem za przyjaciół, za synów i dziedziców sobie obiera”. Mógł nas Jezus, jako Bóg-Człowiek, bez męki i bez śmierci odkupić; żeby nam jednak okazać nieogarnioną miłość swoją, sam się wydał jako okup na śmierć najsroższą i do ostatniej kropli przelał za nas Najświętszą Krew swoją. Oby tę nieskończoną Miłość wszyscy ludzie dobrze poznali i serdecznie umiłowali!

2. Zdawałoby się, że Zbawiciel zdobędzie sobie przez tak wielką miłość wszystkie serca, że ludzie będą współzawodniczyć ze sobą, kto najdoskonalej ukocha Zbawiciela. Niestety, jakże wiele ludzi nie troszczy się o miłość Boga. Górujące, nieraz wyłączne oddawanie się uciechom doczesnym i interesom ziemskim przytępia ducha i czyni go niesposobnym i nieczułym na rzeczy Boże. Kto chce pewną drogą dojść do miłości Bożej, ten niech pilnie rozważa gorzką Mękę Zbawiciela. Im głębiej i pobożniej wniknie w tę tajemnicę miłości Bożej, tym mocniej jej ogniem się zapali. „Męka i śmierć Chrystusowa — powiada św. Franciszek Salezy — to jest najsłodsza i najdzielniejsza pobudka ku poruszeniu serca ludzkiego w tym życiu śmiertelnym. Tu pszczoły duchowne zbierają najwyborniejszy miód z ran tego Lwa z pokolenia Judy, ubitego i rozdartego na górze Kalwarii. Tu jest rozwiązanie onej cudownej zagadki, którą Samson zadawał nieprzyjaciołom swoim13, której znaczenia synowie świata nie rozumieją, ale synowie krzyża szczycą się nią. Z tej śmierci, wszystko pochłaniającej, wyszedł pokarm pokrzepienia. Z tej śmierci, mocniejszej nad wszystko, wypłynął miód najsłodszy miłości naszej. I w Niebie śmierć Zbawiciela będzie nieustającym źródłem tej miłości, która błogosławionych ciągłym zachwytem uszczęśliwia. Dlatego i w chwili Przemienienia Pańskiego, która była jakby próbą chwały wiecznej, Mojżesz i Eliasz rozmawiali z Jezusem o nadmiarze, który miał Chrystus dopełnić w Jeruzalem. A jakiż to nadmiar, jeśli nie nadmiar miłości, która zadała śmierć Miłośnikowi, aby śmiercią Jego ocalało i uchowało się życie umiłowanych? O Jezu Zbawicielu! Czarna śmierć Twoja, ale piękna14,skoro jest najwyższym dziełem i objawieniem miłości Twojej”.

3. „Kalwaria — mówi jeszcze tenże Święty15 — ta jest górna kraina miłujących. Wszelka miłość, nie z Męki Pańskiej płynąca, marna jest i niebezpieczna. Nieszczęsna jest miłość bez śmierci Zbawiciela. Miłość i śmierć tak są z sobą zmieszane w Męce Pańskiej, iż zgoła niepodobna jest mieć jedną w sercu bez drugiej. Na tej górze nie może dusza mieć życia bez śmierci Zbawiciela. Za tą górą nie ma nic, jeno śmierć wieczna albo miłość wieczna; a cała mądrość chrześcijańska na tym polega, by dobry wybór między tym dwojgiem uczynić. O miłości wieczna, ciebie pożąda dusza moja, ciebie wybiera sobie na wieki. Przyjdź, Duchu Święty, i rozpal ogień miłości twojej w sercach naszych. Miłować albo umrzeć! Miłować i umrzeć! Umrzyjmy wszelkiej innej miłości, abyśmy żyli jedynie miłością Jezusa samego, abyśmy nie umarli na wieki, ale w twojej miłości wiecznej, o Jezu, żyjąc, wiecznie Ci śpiewali ten hymn miłości: Niech żyje Jezus! Miłuję Cię, o Jezu! Niech żyje Jezus, którego miłuję! Jezusa miłuję na wieki, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen”.

4. Tak więc z niepojętej ku tobie miłości, duszo moja, Jezus dopuścił na siebie wyrok śmierci. Grzechy twoje na śmierć skazały Zbawiciela. Słuszne więc i sprawiedliwe, byś i ty teraz poszła i z ust Odkupiciela przyjęła należny ci wyrok śmierci. Jakiej śmierci? Nie tej, która ciało zabija, ale tej, która święcie i szczęśliwie duszę ożywia. Proś Jezusa o tę wielką łaskę, by ci dał umrzeć wszelkim próżnościom i zbytkom, wszelkiej żądzy zmysłowej i wszelkiemu łakomstwu, wszelkiej pysze i wyniosłości, słowem, wszelkim bałwanom i bożyszczom tego świata. Proś Jezusa, by odtąd On tylko żył w tobie, rządził tobą, prowadził cię, oświecał, strzegł i przemienił cię w żyjący swój obraz. Nie bój się tej śmierci; taka śmierć jest prawdziwym zyskiem i korzyścią: Kto by chciał duszę swoją zachować, mówi Pan, straci ją; a kto by stracił duszę swą dla mnie, zachowa ją. Bój się raczej tej śmierci, na którą cię skażą własne namiętności i pożądliwości twoje, jeśli im się poddasz.

Westchnienie serca

O Jezu, miłości moja! Daj, bym żył według Bożego upodobania Twego. Żeby się to stało, Ty sam bądź życiem duszy mojej. Daj mi i umrzeć według Bożego upodobania Twego. Żebym zaś umiał tak umrzeć, użycz mi ducha pokory, umartwienia i zaparcia się. Niech umrze we mnie wszelka miłość własna, aby żyła we mnie tylko miłość Twoja. Niech umrę światu, wszelkim próżnościom i rozkoszom jego, abym w godzinę śmierci mojej, jak najściślej z Tobą złączony, mógł wnijść do żywota wiecznego i na wieki sławić miłosierdzie Twoje. O Jezu, przez ten niesprawiedliwy wyrok śmierci, który dla miłości grzesznej duszy mojej na siebie dopuściłeś, odwróć na wieki ode mnie sprawiedliwy wyrok potępienia, na który sobie mnóstwem grzechów zasłużyłem. Niech miłuję Cię, miłości moja, żywocie, jedyne wesele i Najwyższe Dobro moje. Niech Cię miłuję bezustannie w tym życiu i wiecznie. Żałuję z głębi serca za wszystkie grzechy życia mego. Jako zadośćuczynienie ofiaruję Ci nieskończone zasługi Twoje, wielką miłość Twoją i wszystko, co w życiu, w Męce i śmierci dla mnie uczyniłeś i wycierpiałeś. Na zadośćuczynienie pragnę Cię miłować taką miłością, która by jak najhojniej wynagrodziła Ci za całą niewdzięczność dawnego życia mego.

O Maryjo, wyjednaj mi tę łaskę, bym zupełnie umarł wszelkim dobrom tego świata, a żył tylko dla tych dóbr, które mnie doprowadzą do miłości Bożego Syna Twego. Uproś mi łaskę dobrej i świętej śmierci, abym w miłości umarł i w miłości żył na wieki.

ROZMYŚLANIE 48

Jezus dźwiga krzyż swój

I

Jezus bierze na siebie krzyż swój i duszę wierną na drodze krzyża wyprzedza

Zaledwie Piłat wydał niesprawiedliwy wyrok na Jezusa, natychmiast oprawcy rzucili się na Bożego Zbawiciela i wyprowadzili Go: a niosąc krzyż sobie, wyszedł na ono miejsce, które zwano Trupiej Głowy, a po żydowsku Golgota16. Pójdźmy za nim i obaczmy, jak ciężka i przykra była ta droga Jego.

1. Krzyż sam przez się był ciężkim brzemieniem. Długość jego, według podania, wynosiła 18 stóp. Dodajmy odpowiednich rozmiarów tram poprzeczny, a zrozumiemy, że był to prawdziwie przygniatający ciężar. Ten ciężki krzyż musi Jezus sam dźwigać, taki był zwyczaj u Rzymian. Co się działo w Najświętszym Sercu Zbawiciela, gdy zobaczył to narzędzie Męki? „Nie czekał — mówi św. Tomasz z Willanowy17 — ażby mu siepacze krzyż na barki włożyli; ale skoro go tylko ujrzał, pochwycił z radością jako mocny bojownik w ramiona swoje”. Z utęsknieniem i z miłością, z dziękczynieniem i z pokorą najgłębszą wziął na siebie ciężkie brzemię krzyża, ofiarując Ojcu Niebieskiemu Mękę swoją za zbawienie grzeszników.

2. Zawisł ciężki krzyż na barkach Zbawiciela. Pomyśl, duszo wierna, jak Go to bolało. Skutkiem nieludzkiego biczowania Jezus miał grzbiet i barki tak zbite i poszarpane, że były jakby jedną wielką raną, która paliła nieznośnym bólem. Z niezliczonych ran, zadanych biczami, sączyła się krew nieustannie. Najlżejsze nawet dotknięcie ran takich zwiększało cierpienie, a cóż dopiero, gdy nieociosane drzewo krzyża całym ciężarem swoim nalegało na bolesne rany! To była druga przyczyna, dlaczego dźwiganie krzyża było dla Zbawiciela tak niewymownie ciężkie.

3. Po trzecie należy i to uwzględnić, że Chrystus od Ostatniej Wieczerzy zostawał bez pokarmu i napoju, nie miał ani chwili snu i wypoczynku. Natomiast był wystawiony na ciągłą poniewierkę i okrutne znęcanie się. Przez to siły jego zostały tak wyczerpane, że trzeba się dziwić, jak mógł żywy wyjść na górę Kalwaria.

4. Sam też sposób, w jaki Jezusa prowadzono na ukrzyżowanie, czynił jeszcze bardziej nieznośnym ciężar Jego krzyża. Zwyczajem rzymskim szedł naprzód woźny, ogłaszający stracenie winowajcy. Za nim postępowali siepacze i oprawcy, niosący narzędzia kaźni. Za nimi szedł Boży Baranek; naokoło Niego zgraja oprawców, z natury już do łagodności nieskłonna, dziś złośliwymi namowami i wrzaskami Żydów do większego jeszcze okrucieństwa zachęcana, nagli Jezusa biciem, szarpaniem, popychaniem i urąganiem, aby szedł prędzej.

5. Zważ na koniec, że grzechy straszliwe całego świata, na tym krzyżu złożone, przygniatały niewypowiedzianym ciężarem duszę Zbawiciela. One są główną przyczyną, dla której dźwiganie krzyża i droga na Kalwarię były dla Jezusa nad wszelki wyraz bolesne. Jeśli każdą duszę wrażliwą i wierzącą ogarnia wstręt i przerażenie na widok zbrodni, dziejących się na świecie, choć to przecie tylko cząstka niegodziwości ludzkich: cóż dopiero cierpiał w swej duszy wszystkowiedzącej Boży Zbawiciel, gdy ujrzał przed sobą i na sobie wszystkie ohydne nieprawości całego świata, od pierwszej aż do ostatniej? O Boże, jaki to widok okropny! Jezus ranami okryty, krwią zalany, prawie do niepoznania zmieniony; już go siły opuszczają, śmiertelnie znużony chwieje się: pod strasznym brzemieniem swoim upada, to znowu z niewypowiedzianym trudem i bólem się podnosi. Przypatruj się, duszo moja, temu rozdzierającemu widokowi; i pomnij na mnóstwo i ciężkość grzechów swoich, które złożone na krzyżu Zbawiciela tak nieznośnym brzemieniem go uciskają!

6. „Dwojaki — powiada św. Bonawentura18 — był krzyż Chrystusa Pana: jeden zewnętrzny, a drugi wewnętrzny. Zewnętrzny krzyż był z drzewa, wewnętrzny — ze złota. Zewnętrzny był to krzyż cierpienia i pokuty; wewnętrzny — krzyż litości i zmiłowania”. Noś i ty ten dwojaki krzyż. Noś, dopóki żyjesz na tej ziemi, krzyż cierpienia i pokuty; noś go bez narzekania i szemrania. Nigdy krzyż twój nie dorówna ciężkości krzyża Chrystusowego. Nigdy Bóg nie włoży na ciebie takiego krzyża, iżby był dla ciebie za ciężki; ale dając ci krzyż, doda ci łaski, abyś go znosić mógł. Lecz i o drugim krzyżu Chrystusowym nie zapominaj, o złotym krzyżu litości i miłosierdzia. Kiedy Chrystus Pan tak wielką nad tobą litość okazał, i ty nad nim litość mieć powinieneś i serdeczne nabożeństwo do cierpień Jezusa i Maryi. Dla miłości Jezusa miej w wielkiej nienawiści i obrzydzeniu wszystko, cokolwiek jest grzechem. Z miłości dla Jezusa miej także serdeczne współczucie i litość nad bliźnim twoim.

Westchnienie serca

O najsłodszy Jezu! Cóż się z Tobą stało? Do czego Cię przywiodła bezgraniczna miłość twoja ku mnie? Ciężkim krzyżem obarczony, od znużenia upadający, wstępujesz na górę Golgoty! O wy ohydne grzechy życia mego, jak strasznie zaciążyłyście na krzyżu najłaskawszego Zbawiciela! Gdybym ja nie był tak często i tak ciężko zgrzeszył, Ty, o Jezu, nie nosiłbyś tak ciężkiego brzemienia. Żałuję więc z głębi serca za wszystkie grzechy, którymi Cię, miłości nieskończona, obraziłem. Chcę już Ciebie, Boży Zbawicielu mój, miłować ze wszystkich sił: daj mi łaskę, abym to umiał i mógł. O krzyżu święty, na którym Jezus najsłodszy z niewypowiedzianą ciężkością i trwogą śmiertelną nosił zelżywe brzemię grzechów moich, witam cię i obejmuję z najgłębszą czcią i wdzięcznością. Niech już odtąd, przez moc i zasługi Tego, który cię nosił, żaden krzyż nie będzie mi ciężkim ani gorzkim.

O Matko Bolesna! Przez tę miłość, którąś ukochała Bożego Syna Twego, spraw, bym i ja umiłował Jezusa całym sercem.

II

Dusza wierna bierze na siebie krzyż swój i drogą krzyża postępuje za Jezusem

Jeśli kto chce za mną iść, mówi Zbawiciel, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech idzie za mną19.A kto nie bierze krzyża swego, a nie naśladuje mnie, nie jest mnie godzien20. „Nie dość tego, że się zaprzesz siebie — mówi św. Tomasz z Willanowy21 — ale potrzeba byś i krzyż twój nosił. Chrystus chce, żebyś znosił trudy, znoje i obelgi, a gdy zajdzie potrzeba, to i głód, pragnienie i nagość, boleści i trwogi, a nawet śmierć samą. Oto jest krzyż, bez którego nikt nie może walczyć w służbie Chrystusa”.

1. Noś więc krzyż twój. Nie żądają od ciebie, byś nosił krzyż Chrystusowy, byłby dla ciebie za ciężki. Ale masz nosić krzyż swój. Jaki to krzyż? Są to różne, zewnętrzne czy wewnętrzne cierpienia, które Bóg na każdy dzień ci zsyła. A zsyła ci je, abyś przez nie pokutę czynił za grzechy twoje. Cierpienia te więc są karą doczesną, a kara ta jest wielką łaską od Boga. Kary bowiem doczesne na tej ziemi noszą na sobie charakter miłosierdzia Bożego; kary zaś doczesne w czyśćcu naznaczone są znamieniem ścisłej sprawiedliwości jego. Dlatego wołał św. Augustyn: „Tu, Panie, karz, tu siecz, tu nie przepuszczaj; byłeś przepuścił w wieczności”. Kto ciężkim grzechem zasłużył na wieczną karę w piekle, ten słusznie powinien wysławiać miłosierdzie Boga za to, że mu ją w sakramencie pokuty darował, ale jak najbardziej niesłusznie skarży się na cierpienia doczesne.

2. Noś krzyż twój. — Chociażbyś nigdy w życiu Boga ciężkim grzechem nie obraził ani nawet żadnym dobrowolnym grzechem powszednim, ale prowadził zawsze życie święte — czy byłbyś dlatego wolnym od noszenia krzyża? Bynajmniej! Cierpliwe znoszenie codziennych utrapień jest nie tylko pokutą, ale i ofiarą miłości, szkołą cnót, obfitym źródłem wysokich zasług, a więc i odpowiedniej tym zasługom chwały w Niebie. Nie chcieć zatem krzyża znaczyłoby tyle, co zrzec się tej dostojności moralnej i nadprzyrodzonej, tej chwały i szczęśliwości, która płynie z krzyża. Ktokolwiek chce się upodobnić do Chrystusa triumfującego w Niebie, ten musi wpierw na ziemi upodobnić się do Chrystusa cierpiącego. Świętszą niż wszyscy święci jest Niepokalana Panna Maryja, ale też dusza jej została pogrążona w morzu boleści; za to w Niebie zgotowano dla niej tron tuż przy boku jej Syna, tron najwyższej chwały.

3. Noś krzyż twój. — Jest jeden rodzaj krzyża, który szczególniej możesz zwać twoim własnym: mianowicie wszelkie przeciwności, utrapienia, troski, któreś własną nieoględnością, nieroztropnością, porywczością na siebie ściągnął. Takich krzyżów Bóg rad by ci oszczędził, dość by mu było tych, które sam w Bożej mądrości swojej na ciebie wkłada. Ale dopuszcza Bóg, byś i te krzyże nosił, które sam sobie tworzysz: raz dlatego, że rządząc tobą, wolnej woli twojej nie znosi; a po wtóre dlatego, że dobrą i zbawienną jest rzeczą, by nierozum ludzki sam sobie był karą. Może bez należnej rozwagi i przygotowania obrałeś sobie ten stan albo zawód, wdałeś się w ten interes, to miejsce sobie upatrzyłeś: a potem spotkałeś takie trudności i przykrości, że teraz żałujesz nierozważnego wyboru. Często taki wybór odmienić się nie da albo z trudnością tylko. Nic ci zatem innego nie pozostaje, jak z potrzeby uczynić cnotę i te krzyże z własnej woli obrane tak samo cierpliwie znosić, jakby od Boga zesłane. Bo i w tych krzyżach jest dopuszczenie Boże dla nauki i dla oczyszczenia duszy twojej; a więc i w nich łaska Boża wspierać cię będzie, jeśli z ufnością o nią prosisz. Jeśli tak własną szkodą nauczony obierzesz sobie jako stałą zasadę, że przed każdą ważniejszą sprawą pierwej na modlitwie Bogu się polecisz, gruntownie rzecz rozważysz i zasięgniesz rady ludzi roztropnych, to już nie żałuj tego krzyża, któryś nierozwagą swoją ściągnął na siebie, bo taka zasada to skarb wielki na całe życie.

4. A w utrapieniach nie szukaj pociechy na sposób świata, który smutki i troski swoje, z ciężką szkodą duszy, w uciechach zmysłowych zatopić usiłuje. Raczej pocieszaj siebie tak, jak pocieszali się Święci. Patrzyli nie tyle na utrapienia doczesne, ile na zbawienne oczyszczenie duszy, które przez utrapienie się spełnia. Jak złoto w piecu ognistym, tak dusze oczyszczają się w ogniu utrapienia. „Przychodzi na mnie ból mój — mówi św. Augustyn22— ale przyjdzie i odpuszczenie moje. Idzie utrapienie, ale za nim przyjdzie i oczyszczenie. Bo i złoto czy świeci się, póki jest w piecu złotnika? Będzie się świeciło potem, gdy złotnik zrobi z niego klejnot czy koronę. Oto piec, oto słoma, oto złoto, a złotnik go rozżarza. Słoma w piecu płonie, złoto się oczyszcza. Słoma obraca się w popiół, złoto pozbywa się skazy. Piec jest to świat, słoma — bezbożni, złoto — sprawiedliwi, złotnik — Bóg. Czegokolwiek żąda Boży Złotnik, to czynię. Cokolwiek ze mną uczyni, to znoszę. Chętnie przyjmuję od Niego cierpienie, bo wiem, że on mocen jest sprawić oczyszczenie. Niech słoma ogniem pryska, jakby chciała mnie spalić albo pochłonąć; niezadługo będzie z niej popiół, a ja będę czysty, bez zmazy”.

5. Święci dźwigali krzyż swój dlatego tak bohatersko, że miłowali Boga z całego serca. I ty, jeśli chcesz poznać, jaka jest w tobie miłość Boga, zobacz, jakim sercem przyjmujesz krzyż i utrapienie. Czy kochasz krzyż? Czy przynajmniej cierpliwie i z ufnością w Bogu go znosisz? Czy wychodzisz odważnie na spotkanie krzyża, kiedy się zbliża? Czy nie sarkasz na swój los? Skąd pochodzi to sarkanie i upadek na duchu w przeciwnościach? Czy nie stąd, że brak ci wiary żywej, pokory, zaparcia się i miłości Boga? Dlaczego tak bardzo boisz się utraty dóbr ziemskich i przyjaźni ludzkiej? Czy nie dlatego, że serce twoje zbyt do nich przywiązane? Tak badaj siebie samego; a dziękuj Bogu, jeśli z tego badania wyniesiesz prawdziwe poznanie siebie samego.

Westchnienie serca

O Jezu najłaskawszy! Z pokorą wielką i cierpliwością, dla miłości mojej nosiłeś ciężki krzyż twój. Jaka ofiara, choćby najtrudniejsza, może być godnym dziękczynieniem za taką miłość Twoją? Ty w dobroci Twojej nie żądasz ode mnie nadzwyczajnej ofiary, przechodzącej ludzką siłę. Tego tylko żądasz, bym na każdy dzień brał krzyż swój i naśladował Cię. A codzienne krzyże moje, dzięki miłosierdziu Twemu, nie są za ciężkie ani nieznośne. Mogłem więc znosić je z cierpliwością i poddaniem się woli Twojej. Lecz jakże mało byłem do Ciebie, Zbawicielu mój, podobny w noszeniu krzyża. Drobnych nawet przeciwności nie znosiłem cierpliwie; znak to, jak mało Ciebie miłuję. Ale dziś wstyd mi i żal tej małoduszności i niewdzięczności; odtąd mocno postanawiam przyjmować wszelki krzyż, jaki dobroć i mądrość Twoja na mnie włoży, z ufnością, uległością i miłością. Święty przykład Twój niech będzie wzorem moim. Łaska Twoja niech będzie światłością i siłą moją. Łaską twoją wsparty nie obawiam się, że w walkach i utrapieniach tego życia upadnę. A łaski tej, Ty, Panie, nikomu nie odmawiasz, ale dajesz ją każdemu, ktokolwiek pokornie a wytrwale o nią prosi. Daj mi więc, Panie, ducha modlitwy, abym nieustannie o łaskę Twoją Cię błagał; a nią umocniony mężnie i niezachwianie drogą krzyża postępował. Moja oziębłość w modlitwie była główną przyczyną, żem dotąd tak był małoduszny w noszeniu krzyża. Daj mi więc, Panie, ducha Twego, ducha łaski i modlitw23:niechaj modlitwa czyni mnie mężnym i niezwyciężonym; niech tak wzmocni we mnie miłość Twoją, żebym odtąd wszelki krzyż dźwigał wedle Bożego upodobania Twego.

O Matko Bolesna, uproś mi tę łaskę, żebym dla miłości Jezusa i za przykładem Twoim mężnie brał na siebie krzyż mój na każdy dzień i szedł za Jezusem do kresu wieczności błogosławionej.

ROZMYŚLANIE 49

Jezus upada pod krzyżem

I

Jakie jest zło grzechu śmiertelnego

Według starodawnego podania kościelnego, którego pamięć przechowuje się w stacjach Drogi Krzyżowej, Pan Jezus w bolesnym pochodzie na górę Kalwarii trzykroć upadał pod ciężarem krzyża. Były do tego, bez wątpienia, aż nazbyt widoczne przyczyny naturalne. Zupełny, od poprzedniego wieczoru, brak pożywienia i utrata krwi wskutek okrutnego znęcania się nad Nim przywiodły Bożego Zbawiciela do takiego wycieńczenia, iż nie mogąc unieść ciężaru krzyża, upadał na ziemię. Lecz nie samo tylko wycieńczenie fizyczne było przyczyną bolesnych upadków Zbawiciela. Upadał pod krzyżem Pan Jezus, aby przez to pokazać, jak wielkim ciężarem przyciskały duszę Jego grzechy całego świata, a w szczególności grzechy twoje. Zobaczmy, jak wielkie jest zło każdego grzechu śmiertelnego.

1. Co to jest grzech śmiertelny? Jest to rozmyślne, świadome i dobrowolne przestąpienie przykazania Bożego w rzeczy ważnej, czy to myślą albo pożądaniem, czy mową albo uczynkiem. Taki grzech zowie się śmiertelnym, bo pozbawia duszę nadprzyrodzonego życia łaski, a czyni ją godną śmierci wiecznej. „Jest śmierć wedle ciała — powiada św. Augustyn24 — i jest śmierć wedle duszy. Dusza nie umiera, lecz przecie umrzeć może; nie umiera, bo nigdy nie postrada świadomości samej siebie; a przecie umrzeć może, bo może postradać Boga. Bo jak dusza jest życiem ciała, tak Bóg jest życiem duszy. Jak więc ciało umiera, gdy je dusza opuści, tak umiera i dusza, gdy opuści Boga”. Bóg mieszka w duszy i ożywia ją przez łaskę uświęcającą; lecz gdy dusza łaskę utraci, Bóg opuszcza ją i pozostawia w stanie śmierci.

2. I słusznie; bo grzech śmiertelny jest sromotną wzgardą Boga. „Namyślając się, czy ma się zgodzić na grzech, czy nie — tak mówi św. Alfons Liguori — grzesznik jakby kładzie na szali z jednej strony łaskę Boga, a z drugiej zadowolenie pożądliwości i chwilowe upojenie się nią. A gdy po takim namyśle na grzech się zgodzi, równa się to oznajmieniu, że więcej sobie ceni to zadowolenie i tę rozkosz niż łaskę i przyjaźń Boga”. Czyż to nie jest straszliwa wzgarda, wyrządzona Bogu, Najwyższemu Dobru?

3. Po wtóre grzech śmiertelny jest szkaradną niewdzięcznością względem Boga, Najwyższego naszego Dobroczyńcy. Cokolwiek mamy dobrego, wszystko to jest darem Bożej łaskawości. Dary te, które służyć powinny na chwałę i uwielbienie Bożego Dawcy, grzesznik obraca na zelżywość Pana i Stwórcy swego. Grzesznik tego nie czuje; ale święci nie mogli wcale pojąć tej tak wstrętnej niewdzięczności. „Jednej rzeczy — tak mówiła na śmiertelnym łożu św. Maria Magdalena de Pazzi — przez całe życie moje zrozumieć nie mogłam, jak to być może, by człowiek odważył się popełnić grzech śmiertelny”.

4. Grzech śmiertelny, po trzecie, jest niecnym złamaniem wiary Bożemu Zbawicielowi. Na chrzcie odrzekł się grzesznik czarta, wszelkiej sprawy i pychy jego, a Chrystusowi Panu ślubował wierność na wieki. Popełniając grzech śmiertelny, łamie te święte śluby i tym cięższego dopuszcza się przeniewierstwa, im liczniejsze były łaski i dobrodziejstwa, jakimi go Zbawiciel obsypał. Czy może być większa obelga dla Jezusa, jak niewierność takiego chrześcijanina?

5. Grzech śmiertelny, po czwarte, jest prawdziwym nieposłuszeństwem i buntem przeciw Bogu. Czy Bóg nie jest Najwyższym Panem nieba i ziemi? Czy nie jest rzeczą słuszną i sprawiedliwą, by wszelkie stworzenie służyło Stwórcy i Panu swemu ochotnie i z weselem? Lecz grzesznik odrzeka się jawnie winnego Bogu posłuszeństwa, choć wie, że spod władzy Jego żadną miarą wyłamać się nie zdoła, choć wie, że Bóg może go każdej chwili podać na męki wieczne. Czy to nie szaleństwo?

6. Grzech śmiertelny jest udaremnieniem zasług Zbawiciela. Co Bóg uczynił dla zgładzenia grzechu, to grzesznik, o ile to w jego mocy, daremnym czyni i wniwecz obraca. Syn Boży otworzył nam Niebo, abyśmy na wieki wysławiali miłosierdzie Boże. A grzesznik na nowo zamyka sobie Niebo, a otwiera piekło, abywnim na wieki bluźnił Bogu z Aniołami zatraconymi. Dlatego wszelki grzesznik, jak mówi Apostoł, znowu krzyżuje sam sobie Syna Bożego i na pośmiewisko ma25.

7. Cokolwiek byśmy powiedzieli o grzechu śmiertelnym, nigdy nie zdołamy zgłębić całej złości jego; bo grzech obraża Boga, a świętości i Majestatu Boga żaden umysł stworzony nigdy nie ogarnie. Ze względu na tę nieskończoność Majestatu Bożego grzech także, powiada św. Tomasz26,ma w sobie złość jakby nieskończoną. Dlatego choćby wszyscy ludzie i Aniołowie wydali się na śmierć, by złożyć Bogu ofiarę przebłagalną, nie zdołaliby zadośćuczynić Bogu za jeden grzech śmiertelny. Zadośćuczynić mógł tylko Ten, który był zarazem prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem.

Westchnienie serca

Takie to więc straszliwe brzemię, o Jezu najsłodszy, wraz z krzyżem wziąłeś na zranione barki swoje. Doprawdy, już same grzechy moje byłyby dla Ciebie przygniatającym ciężarem! A Tyś wziął na siebie grzechy całego świata. Dlatego wyczerpany z sił, upadasz pod krzyżem. O Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nade mną. Zdejm ze mnie ciężkie brzemię grzechów, a drzewem krzyża Twego rozpal w sercu moim taki ogień miłości Bożej, aby płomień Jego nigdy we mnie nie ustał.

O najmilsza Matko moja, Ucieczko żałujących grzeszników, wesprzyj prośby moje potężnym wstawiennictwem swoim!

II

Takie są skutki grzechu śmiertelnego

Straszne jest zło grzechu śmiertelnego, straszne też są skutki jego. Kto z wiarą nad nimi się zastanowi, ten niewątpliwie przerazi się ich okropnością i zrozumie, że grzech jest złem nad wszelkie inne godnym obrzydzenia.

1. Grzech śmiertelny rozłącza człowieka z Bogiem i pozbawia go łaski przyjaźni Jego. Dopóki dusza ma łaskę uświęcającą, dopóty jest przyjaciółką Boga i przedmiotem szczególniejszego upodobania Jego. Tę łaskę, tę przyjaźń i miłość Boga odbiera grzech śmiertelny. Znika z duszy przedziwnie piękne, nadprzyrodzone podobieństwo do Boga, wyryte w niej przez łaskę, dusza staje się wrogiem Boga i niewolnicą szatana.

2. Grzech śmiertelny wydziera człowiekowi wszystkie zasługi i prawo do dziedzictwa niebieskiego. Chociażby sobie ktoś zyskał niezliczone zasługi wszystkich Apostołów, Męczenników, Wyznawców, Panien i Wdów — skoro popełni jeden grzech śmiertelny, traci wszystkie te zasługi, traci samą możność zjednania sobie jakiejkolwiek nowej zasługi. Do uczynków bowiem zasługujących na życie wieczne konieczna jest łaska uświęcająca. Przez grzech śmiertelny tracisz także prawo do dziedzictwa w Niebie, bo dziedzictwo to jest tylko dla wiernych dzieci Bożych. Wszakże dopóki grzesznik żyje na tej ziemi, podwójna ta utrata nie jest bezpowrotną; jeśli się nawróci i pokutą odzyska łaskę uświęcającą, wraz z łaską odżyją dla niego i utracone zasługi, i nadzieja dziedzictwa wiecznego.

3. Grzech śmiertelny pociąga za sobą karę Bożą, a w końcu potępienie wieczne. Znak to szczególnego miłosierdzia, gdy Bóg dopuszcza w tym życiu na grzesznika ciężkie skaranie, jak choroby dolegliwe, utratę majątku albo sławy, wszelkiego rodzaju uciski i prześladowania, śmierć drogich i bliskich — aby się nawrócił i uszedł skarania wiecznego. Są to rzeczy doczesne tylko i Bóg z miłosierdzia swego je dopuszcza. Mimo to tak są same przez się dotkliwe, że grzesznik, gdyby mu namiętność nie odbierała rozumu, słusznie przed popełnieniem grzechu namyśliłby się, czy warto dla chwili lichej rozkoszy narażać się na takie następstwa i takie kary Boże na siebie przyzywać. Jeśli Bóg grzesznika w tym życiu nie karze, zły to znak; takiej bezkarności grzesznik więcej się lękać powinien niż najcięższej kary doczesnej. Widać, że Bóg chce go w wieczności karać: albo przez wieczne potępienie, albo — jeśliby cudem dostąpił przed śmiercią łaski nawrócenia — w długiej i srogiej męce czyśćcowej.

4. Grzech śmiertelny odbiera człowiekowi spokój sumienia. Dopóki zostajesz w stanie niełaski u Boga, nie znajdziesz nigdy i nigdzie prawdziwego wesela. Zawsze pójdzie za tobą złe sumienie twoje i nękać cię będzie gorzkimi wyrzutami. Jak Kain po zbrodni nie śmiesz w oczy spojrzeć ludziom i miejsca sobie znaleźć nie możesz. Jak Antioch, w każdej przeciwności, która cię spotka, czujesz podniesioną na ciebie karzącą rękę Boga. Jaki to straszny stan duszy!

5. Grzech śmiertelny zaciemnia rozum człowieka i coraz bardziej osłabia wolę jego. Już grzech pierworodny zaćmił bardzo poznanie w człowieku i wolę jego osłabił; lecz własne grzechy, zwłaszcza gdy się zamienią w nałóg, coraz bardziej zwiększają zaćmienie i niemoc. Wygórowane upodobanie w dobrach i rozkoszach ziemskich, niepojęte lekceważenie rzeczy Bożych, modlitwy, sakramentów, łaski Bożej, zatrważająca skłonność i łatwość do grzechu — oto smutne następstwa, jakie pociąga za sobą grzech śmiertelny. A stan taki, jeśli trwa dłużej, łatwo się zamienia w zatwardziałość i rozmyślne odrzucanie pokuty. Kto czyni grzech, sługą jest grzechu27,mówi Duch Święty. Oto rzut oka na złość grzechu śmiertelnego i nieszczęsne skutki jego; przypatrz im się dobrze; niech wzbudzą zbawienny wstręt i lęk w duszy twojej.

Westchnienie serca

O Boże, przed świętym Majestatem Twoim odnawiam mocne postanowienie moje — raczej umrzeć, niż dopuścić się grzechu śmiertelnego. Żadna rzecz na świecie nie odłączy mnie od miłości Chrystusowej. Wolę raczej postradać wszystko, niż wyrzec się łaski Twojej. Oświadczam uroczyście z Leonardem a Porto Maurizio, „że jednego tylko mam na tym świecie nieprzyjaciela, a tym nieprzyjacielem jest przeklęty grzech śmiertelny. Z tym nieprzyjacielem, przysięgam, będę walczył aż do ostatniego tchu życia mego. Oby mi Bóg dał tę łaskę, bym choć jedną duszę uratował albo przynajmniej jednemu grzechowi ciężkiemu przeszkodził”. A ponieważ grzechu śmiertelnego nikt się ustrzec nie zdoła, jeśli nie unika okazji i podniet do grzechu, dlatego postanawiam mocno unikać wszystkiego, co by zbawieniu duszy mojej zagrażać mogło. Niech synowie tego świata gonią, jak chcą, za ziemskimi dobrami i rozkoszami; mój pokój i moja pociecha na tym polegają, bym zachował łaskę i przyjaźń Boga mego i zapewnił sobie zbawienie duszy. Takie jest postanowienie moje, ale czy w nim wytrwam? Aż nazbyt często doświadczałem ułomności mojej i co dzień jej doświadczam. Dlatego nie sobie ufać będę, ale Tobie, o Boże, od którego wszelka moc pochodzi. Wszystko dobre, jasno to widzę w świetle wiary świętej, jest darem miłosierdzia Twego. Ty dajesz i chcieć, i wykonać wedle świętego upodobania Twego. Użycz więc i mnie, Panie hojny i łaskawy, ze skarbów miłosierdzia Twego. Poświęć wolę moją, aby zawsze tego chciała i to czyniła, co Ty chcesz. Utwierdź ją i umocnij w dobrym, abym nigdy Ciebie, Dobroci nieskończona, nie obraził. Użycz mi, przez nieprzebrane zasługi Jezusa Chrystusa, drogocennej łaski wytrwania w dobrym aż do końca, abym z Aniołami i Świętymi Twoimi mógł Cię chwalić, miłować i sławić na wieki wieczne.

O Matko Zbawiciela mego i Matko moja! Wiem, że nic Cię tak nie cieszy, jak gdy widzisz, że ludzie miłują Syna Twego. Uproś i mnie łaskę doskonałej, wytrwałej i wiecznej miłości ku Jezusowi, Synowi Twojemu. Wtedy spełni się Twoje i moje najwyższe pragnienie. Spodziewam się tego z ufnością po macierzyńskiej dobroci Twojej.

ROZMYŚLANIE 50

Pan Jezus spotyka bolesną Matkę swoją

I

Co w tym spotkaniu ucierpiał Jezus na widok bolesnej Matki swojej

Zgodnie ze starodawnym podaniem kościelnym opisują Święci rzewnie i przejmująco, jak Maryja spotkała Bożego Syna swego na drodze bolesnej. Święty Alfons pisze, że po krwi, którą widziała na drodze, poznawała, którędy Jezus przechodził. Albo też, jak mniema św. Bonawentura, krótszą drogą wybiegłszy naprzód, zatrzymała się w miejscu, kędy miał przechodzić żałosny pochód, i tam spotkała Bożego Syna swego. Rozważmy teraz cierpienie Jezusa na widok głęboko zasmuconej Matki swojej.

1. Idzie Jezus wśród zgrai okrutnych siepaczy, którzy się nad nim znęcają i do pośpiechu zmuszają popychaniem i biciem. Aż oto zabiega mu drogę najmilsza Matka. O, jakie to było spotkanie! Widzi Jezus przed sobą Matkę swoją, całą drżącą od wzruszenia i bólu. Widzi na jej obliczu niewypowiedziany smutek i głęboko dojmującą boleść. Boskie oko jego widzi nie tylko oblicze bolesnej Matki swojej, ale przenika najgłębsze tajniki niepokalanego jej Serca, widzi tam ukryte źródło jej niewysłowionych cierpień. A tym źródłem nic innego, tylko miłość najgłębsza i najdoskonalsza, jaką Maryja miłuje Jezusa, który jest Bogiem i Synem jej. Cieszy się Serce Jezusa, że Jego święta, dziewicza Matka tak Go miłuje, jak i najwyższe Chóry Anielskie umiłować Go nie zdołają; ale też cierpi okrutnie, iż On sam przez gorzką Mękę swoją zgotował Jej duszy tak nieopisane cierpienia. O Najświętsze Serca Jezusa i Maryi! Kto zdoła wyrazić, kto zdoła pojąć tę przepaść boleści, w jaką was to żałosne spotkanie pogrążyło?

2. Wielkość współczucia, jakie Jezus miał dla bolejącej Matki swojej, trzeba mierzyć niezmierną świętością Jego Serca, ogromem tej miłości, którą Matkę swoją ukochał i głębią cierpień, w jakich widział ją pogrążoną. Wiadomo zaś najpierw, że nie było nigdy i nie będzie serca tak czułego, kochającego i litościwego, jak Najświętsze Serce Jezusa. Po wtóre Najczystsza Dziewica zgromadziła w sobie większe skarby łaski i świętości niż wszyscy Aniołowie i święci razem wzięci, dlatego też Jezus bardziej ją miłował niż ich wszystkich. Maryja jest nie tylko stworzeniem miłości najgodniejszym i przez Boga najbardziej umiłowanym, jest również najdostojniejszą Matką Jezusa Chrystusa. Wreszcie współczucie Jezusa dla Najświętszej Panny musiało być i dlatego niezgłębione, że widział swoją Matkę pogrążoną w niezmiernym morzu cierpień. Możemy stąd wnosić, jak niewymownie w tej tajemnicy cierpiał, ale cierpienia tego nigdy nie pojmiemy, bo któż potrafi zrozumieć miłość Jezusa do Maryi?

Westchnienie serca

O Jezu najsłodszy, gdy wspomnę na bolesne spotkanie Twoje z Najświętszą Matką, boleść serdeczna przenika serce moje. Chociażbym tak niewinny i święty był jak Niepokalana Matka Twoja, i wtedy nie mógłbym pozostać nieczuły. Ale wiara święta mnie poucza, że liczne grzechy moje, jak i grzechy całego świata, były przyczyną tego udręczenia Twojego i Matki Twojej. Jakże więc głęboko boleć powinienem ja, biedny, ciężkimi grzechami obarczony winowajca! Cierpień Twoich współczuciem moim wprawdzie już nie odmienię, ale przy pomocy łaski Twojej i przez nieskończone zasługi Twoje mogę przyczynę tych cierpień, to jest grzechy moje, naprawić i zgładzić. Daj mi więc, Jezu, łaskę skruchy doskonałej, trwającej aż do ostatniego tchu życia mego. Daj mi żal tym głębszy, im głębsze były grzechy moje. Daj, bym resztę życia spędził w duchu prawdziwej pokuty, a przez to, ile zdołam, zadośćuczynił sprawiedliwości Twojej i wywdzięczył się za miłość Twoją. Choćbym z żalu serdecznego umarł, powitałbym taką śmierć jako największy znak miłosierdzia Twego.

O Maryjo, Orędowniczko moja u Boga, wyjednaj mi tę wielką łaskę.

II

Co w tym spotkaniu ucierpiała Maryja na widok umęczonego Syna swego

Przypatrz się teraz Matce Bolesnej. Według objawień św. Brygidy28 oczy Najświętszej Panny w tym czasie, kiedy zbliżała się Męka Jej Syna, ustawicznie zalewały się łzami, a na samą myśl o grożącej Mu śmierci pot zimny na członki Jej występował. Ileż dopiero musiało cierpieć to kochające serce Matki, kiedy zobaczyła teraz Syna swego?

1. Ach, bo jaki to był widok! Zaledwo poznać może tę piękną niegdyś i wdzięku pełną postać najmilszego Syna swego; tak strasznie ją oszpeciły plwociny, policzki i bicze bezbożnych oprawców. Od stóp do głów całe ciało Jego ranami okryte. Na barkach Jego, biczami poszarpanych, ciąży krzyż ogromny. Korona cierniowa, srogimi kolcami najeżona, wbiła się w głowę Jego i tak nielitościwie ją kaleczy, że ciągle krew płynie po świętym obliczu. Oczy krwią zaszłe, jak to w objawieniach swoich widziała św. Brygida, Jezus pierwej przetrzeć musi, aby mógł ujrzeć najmilszą Matkę swoją. Takiego Najświętsza Panna ujrzała Jezusa. Mogła z Izajaszem powiedzieć: Widzieliśmy Go, a nie było na co spojrzeć… a myśmy Go poczytali jako trędowatego… a jakoby zasłoniona twarz Jego i wzgardzona; skąd aniśmy Go mieli za co29. Maryja tak chętnie uścisnęłaby Syna swego, mówi św. Anzelm, ale oprawcy szorstko ją odepchnęli.

2. Któż nam otworzy ukryte głębie Najświętszego Serca Maryi? O Matko, czemuś zamilczała przed nami ten niewypowiedziany ból, który w tym spotkaniu nękał duszę Twoją? Wszak my, dzieci twoje, radzi byśmy wespół z Tobą boleć i Ciebie pocieszać. — Ach, to dlatego milczysz, że nie ma słów na wyrażenie takiej boleści. Wielkie jest, jako morze, skruszenie twoje30.Kto takie morze zgłębi? A jeśliby zdołał je zgłębić, kto mógłby patrzeć na takie cierpienia, by sam z boleści nie umarł? I Maryja nie zniosłaby tego morza bólu, gdyby jej Bóg szczególną łaską nie umocnił. Musimy więc zatrzymać się na brzegu tylko tego morza, bo dalej postąpić niepodobna. Kto stoi na wybrzeżu morskim, widzi morze, ale jego obszaru i głębokości objąć nie zdoła, tak jest i z nami, gdy rozważamy boleść Najświętszej Panny Maryi. Miłości bowiem Jezusa i miłości Maryi żaden umysł ludzki nie pojmie. To tylko wiemy, że Maryja miała głęboko w sercu wyrytą Mękę Bożego Syna swego. Jak na chuście, którą Weronika otarła Jezusa, dlatego że była czysta i czystym sercem podana, pozostało wierne wyobrażenie skrwawionego Oblicza Zbawiciela, tak daleko bardziej przeczysta dusza Najświętszej Panny przyjęła i zachowała w sobie najwierniejsze odbicie gorzkiej Męki Syna swego. Ona najlepiej wśród wszystkich ludzi rozumiała wielkość ofiary Syna Bożego. Rozumiała znaczenie i doniosłość każdej boleści, które Jezus za nas wycierpiał. Umysł jej jasny i niepokalany dokładnie rozeznawał wszystkie szczegóły, nadające każdemu cierpieniu Jezusa szczególną ostrość i gorzkość. Widziała mianowicie zapamiętałą nienawiść w duszach tych bezbożnych, którzy Bożego Jej Syna na śmierć skazali, a teraz wlekli na miejsce ukrzyżowania. Widok tej powszechnej nienawiści, tej pogardy, tego sponiewierania Jej najmilszego Syna — była to zaprawdę dla Jej Serca miłością płonącego taka boleść, jakiej żaden człowiek ani żaden Anioł nie opisze.

Westchnienie serca

O Najświętsza Bolesna Matko moja! Wielką i wzniosłą jesteś w cierpieniu swoim, bo źródłem jego są te święte płomienie miłości gorejące w Sercu Twoim, które nie znało innej miłości, prócz miłości Bożej. Ach, ukochana Matko moja, tej właśnie miłości najbardziej mi nie dostaje. Pragnę całym sercem jak najdoskonalej przylgnąć do Bożego Syna Twego. Dziękuję Ci z całej duszy za wzniosły przykład miłości Boga, któryś mi dała w swych cierpieniach; ale żebym osiągnął wysoki stopień tej miłości, sam tylko przykład dla nędzy mojej nie wystarczy. Potrzeba mi łaski i bardzo wielkiej łaski, która by leniwego ducha mego pobudziła i oziębłe serce moje zagrzała. A tę łaskę kto skuteczniej mi wyprosi niż Ty? Pomnij, Matko, że jesteś Matką miłosierdzia; a nad kimże okażesz miłosierdzie Twoje, jeśli nie nad grzesznikiem, który go najbardziej potrzebuje? Przeto ufając w dobroci, łaskawości i we wszechwładnej przyczynie Twojej, z głębokości nędzy mojej wołam do Ciebie: zmiłuj się nade mną, Matko miłosierdzia, i nie ustawaj prosić za mną, aż mnie wprowadzisz szczęśliwie do królestwa błogosławionej wieczności.

ROZMYŚLANIE 51

Szymon Cyrenejczyk

I

Szymon Cyrenejczyk zrządzeniem Opatrzności powołany do noszenia krzyża za Jezusem

W życiu i męce Bożego Zbawiciela naszego wszystko jest święte i czcigodne, pełne tajemnic i bogate w łaski. Dlatego każdy, nawet pozornie bardzo podrzędny szczegół zasługuje na pobożne, z wiarą i miłością rozważanie. Tyczy się to i Szymona Cyrenejczyka, niosącego krzyż za Jezusem. A wychodząc, mówi Ewangelia, znaleźli człowieka Cyrenejczyka, imieniem Szymona, tego przymusili, aby niósł krzyż Jego31.Zdarzenie to, na oko zwykła swawola złości ludzkiej, było przecie tajemnicą i łaskawym zrządzeniem Opatrzności Bożej, powołujące Szymona do uczestnictwa w krzyżu Jezusowym.

1. Przypatrz się najpierw Bożemu Zbawicielowi. Jezus, przyjąwszy dobrowolnie naturę ludzką, odczuwał do najwyższego stopnia gniotący ciężar krzyża. Blady i zmieniony na twarzy, wszystek krwią zlany i prawie konający, chwiejącym się krokiem i co chwila potykając się pod ciężarem krzyża, idzie powoli, z niewypowiedzianą trudnością, kędy Go ciągną i popychają oprawcy. Po ludzku patrząc, rzecz widoczna, że żywy na Kalwarię nie zajdzie, ale lada chwila w drodze ducha wyzionie. Spostrzegli to nieprzyjaciele Jego; by się więc nie pozbawić szatańskiej radości z widoku Jezusa, konającego na drzewie hańby wśród strasznych mąk, zdjęli z Niego krzyż i szukają, kto by za nim niósł jakiś czas ten ciężar.

2. Szedł właśnie wtedy z pola do Jerozolimy człowiek z Cyreny, imieniem Szymon. Oprawcy, niedługo się namyślając, przytrzymali Szymona i zmusili go, by dźwigał krzyż za Jezusem. Dziwna to rzecz, że nikt z siepaczy, których było dość wielu, sił im też nie brakowało, nie pomógł nieść krzyża Zbawicielowi. Wprawdzie uchodziło to za rzecz hańbiącą, ale kiedy już nie wstydzili się uprawiać swego rzemiosła katowskiego, nie ubliżyliby swej godności, gdyby zastąpili Jezusa w dźwiganiu krzyża przez jakąś część drogi. Nie uczynili jednak tego; mała to wprawdzie okoliczność, ale w gruncie rzeczy jest tu tajemne zrządzenie Opatrzności. W Królestwie Bożym nic się nie dzieje przypadkiem. Bóg tu kieruje wszystkim, zarówno małym, jak i wielkim, bądź przez bezpośrednie zrządzenia, bądź przez najmędrsze i najsprawiedliwsze dopuszczenia swoje. Takim zrządzeniem albo dopuszczeniem było, że Szymon właśnie w onej chwili tamtędy przechodził i że oprawcy przymusili go do dźwigania krzyża.

3. Bóg prowadził nas do zbawienia zewnętrznie przez Opatrzność swoją, a wewnętrznie przez łaskę, a dla nas jest to rzecz niezmiernie ważna, byśmy i tym zewnętrznym zrządzeniom, i wewnętrznym natchnieniom bezwarunkowo byli posłuszni. Z ufnością bez granic winniśmy zdać się na rządy Opatrzności Bożej, choćby prowadziła nas do celu przez krzyże i utrapienia. Bo właśnie Bóg używa nieraz tak zwanych nieszczęść, przeciwności, niepowodzeń, prześladowań i potwarzy złości ludzkiej, by nas uchronić od większego zła albo by nam użyczyć darów łaskawości swojej. Tak np. św. Franciszek Salezy, w czasie podróży po Włoszech, dwukrotnie ocalał przez to, że nieuprzejme i krzywdzące przyjęcie zmusiło go do opuszczenia tych miejsc, w których gdyby dłużej pozostał, śmierć go czekała. Bardzo często w życiu naszym prawdziwe szczęście i ocalenie zależy od takich pozornych niepowodzeń. Dlatego bądź zawsze wierny zrządzeniom Bożym.

Ważniejszym jeszcze jest korzystanie z łask wewnętrznych, bo stanowią one jakby łańcuch. Jeśli dobrze użyjesz jednej, tym samym już zarobiłeś sobie następną. Całe życie Świętych i postęp ich w cnocie polega właśnie na wiernym korzystaniu z łaski; a przeciwnie, niejeden już bardzo wielkie łaski i doskonałość, a nawet zbawienie wieczne przez to utracił, że jednej łaski zaniechał albo na złe użył. Świętej Teresie Bóg ukazał w widzeniu miejsce w piekle, które ją czekało, gdyby mu odmówiła pewnej ofiary z siebie, której od niej żądał. Bóg wtedy byłby jej odmówił obfitszych łask, bez których zmarnowałaby zbawienie swoje.

4. Według św. Leona Wielkiego32, Szymon Cyrenejczyk, dźwigający krzyż Zbawiciela, przedstawiał świat pogański, wezwany do wiary Chrystusowej; bo Cyrenejczyk był poganinem. Tak więc zdarzenie to nabiera symbolicznego znaczenia. Jak przy błogosławionym narodzeniu w stajence betlejemskiej spodobało się Synowi Bożemu powołać do ubogiego żłobu swego przez cudownie jaśniejącą gwiazdę świętych trzech Królów ze Wschodu jako pierwociny świata pogańskiego i do wiary w siebie, Zbawiciela świata, wezwać; tak i tu, w bolesnej drodze na Kalwarię, spodobało mu się jednego męża spośród pogaństwa do boku swego powołać, a w osobie jego wszystkie narody pogańskie w tajemnice krzyża swego wprowadzić. Jakoż według starego podania, Szymon Cyrenejczyk, poznawszy Zbawiciela, przyjął wiarę chrześcijańską z dwoma synami, Aleksandrem i Rufem.

5. Zastanów się teraz nad sobą, czyś dotąd ulegał z dziecięcą ufnością zewnętrznemu, jak i wewnętrznemu kierownictwu Boga. Czyś nie upadał na duchu, nie poddawał się zniechęceniu, gdy cię spotkało to, co świat zowie nieszczęściem? Czy możesz sobie dać to świadectwo, żeś zawsze wiernie szedł za natchnieniem łaski Bożej? Może ci sumienie niejedną tutaj niewierność zarzuci; nie trać jednak otuchy: wszystko jeszcze możesz naprawić. Uczyń tylko mocne postanowienie, że będziesz odtąd uległym dzieckiem Boga i proś go, by raczył tobą kierować przez całe życie według świętego upodobania swego.

Westchnienie serca

O Jezu najsłodszy, gdy tak aż do ostatecznego wycieńczenia sił Twoich dźwigasz ten ciężki, moimi i całego świata grzechami obarczony krzyż Twój: zali niesłuszna i sprawiedliwa to rzecz, bym ja także cierpliwie i z miłością przyjął, i znosił wszelki krzyż, jaki w Bożej mądrości i łaskawości Twej na mnie ześlesz; tym bardziej, kiedy wiem, żeś Ty jest miłością samą i wszystko ku dobru mojemu kierujesz. Wspomóż mnie do tego, Panie, potężną łaską Twoją. A jeśli kiedy krzyż wyda mi się za ciężki, daj, bym wówczas pamiętał na tę nieskończoną miłość i na tę przedziwną cierpliwość, z jaką Ty, święty i niewinny, dźwigałeś za mnie, grzesznika, najcięższy krzyż Twój.

O przebłogosławiona Panno, wspomagaj mnie we wszystkich utrapieniach moich.

II

To powołanie do krzyża jest udziałem wszystkich chrześcijan

Dźwiganie krzyża przez Szymona Cyrenejczyka przypomina nam również tę ogólną prawdę chrześcijańską, że wszyscy mamy z Chrystusem i dla Chrystusa znosić na tej ziemi krzyże i utrapienia. Jeśli Chrystus, mając przed sobąwesele, podjął krzyż33,tedy nie przystoi, by grzesznicy, jakimi jesteśmy wszyscy, żyli tutaj w rozkoszach i wprost jakby z raju ziemskiego do szczęśliwości niebieskiej wchodzili.

1. Musimy w tym życiu z Chrystusem cierpieć. Tak uczy nas on sam przez usta Apostołów. Gdyż tedy Chrystus, mówi święty Piotr, ucierpiał w ciele i wy też myślą się uzbrójcie; bo który ucierpiał w ciele, poprzestał grzechów, aby już nie pożądliwościom ludzkim, ale woli Bożej, ostatek czasu żył w ciele34. I jeszcze: Weselcie się, uczestnikami będąc Chrystusowych ucisków, abyście się i w objawienie chwały jego radując, weselili35.Aśw. Paweł: Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowanie cierpieć będą36.Iznowu: Wam darowano jest dla Chrystusa, nie tylko, abyście Weń wierzyli, ale iżbyście też dla Niego ucierpieli37.I na innym miejscu: a jeśli (jesteśmy) synami, tedy i dziedzicami: dziedzicami Bożymi, a spółdziedzicami Chrystusowymi, jeśli jednak spół cierpimy, abyśmy też spół byli uwielbieni38.Są to wszystko słowa dobrze ci znane; ale jak je wypełniasz? Przypatrz się życiu twemu, a przyznasz, że wiele ci nie dostaje, byś się mógł nazwać prawdziwym uczniem i naśladowcą Chrystusa.

2. Na tym świecie więc wszyscy cierpieć muszą. Bogaty i ubogi, młodzieniec i starzec, święty i bezbożny, uczony i prosty, mocarz i nędzarz, pan i poddany — każdy ma swój krzyż. I nie ma sposobu uchylić się od niego. Ani pieniędzmi, ani nauką, ani sztuką lekarską, ani władzą nad drugimi, ani żadną siłą ludzką od krzyża się nie uwolnisz. Wszyscy muszą nosić krzyż; i w tym wszyscy ludzie są sobie równi. Lecz za to co do skutków krzyża wielka między nimi nierówność. Dobrzy obracają sobie krzyż na zbawienie. Krzyż uczy ich pokory, miłosierdzia dla bliźnich, gorliwości w modlitwie, mocnej ufności w Bogu, czystej miłości Boga, czuwania nad sobą, cierpliwości w przeciwnościach i dolegliwościach, dobroci i uprzejmości ku wszystkim, a zatem pomnaża codziennie ich zasługi przed Bogiem. A źli? Wielu wprawdzie złych nawraca się przez krzyż, ale wielu z nich również nadużywa krzyża na własną zgubę. Stają się bowiem przez cierpienie bardziej niewierzącymi, zatwardziałymi w złem, zapamiętałymi w pysze, zgryźliwymi, nieużytymi dla bliźnich, zuchwałymi wobec przełożonych, niewdzięcznymi dla dobroczyńców, zniewieściałymi w używaniu, bardziej chciwymi, a nawet posuwają się do nienawiści Boga. Tym sposobem obarczają sumienie swoje ogromnym brzemieniem grzechów, które albo w doczesnym, albo w wiecznym ogniu muszą być odpokutowane. A to wszystko dlatego, że źli krzyża nadużywają na własną zgubę swoją. Krzyż sam z siebie dobry jest i zbawienny; ale zła wola człowieka zamienia zbawienne lekarstwo krzyża w zabójczą truciznę. Chcesz przykładów? Patrz na dwu łotrów, obok Zbawiciela ukrzyżowanych. Krzyż ich był jednaki; a przecie jeden przez krzyż wstąpił do raju, a drugi poszedł na mękę wieczną.

3. Krzyż na tym świecie mało ma przyjaciół: dla człowieka zmysłowego jest on czymś strasznym. Szymon Cyrenejczyk także z początku nie był przyjacielem krzyża. Wzdrygał się, gdy mu oprawcy wkładali go na barki; bo jak mówi Ewangelia, przymusili go, aby nosił krzyż Jego. Dlaczego nie chciał go wziąć dobrowolnie? Naprzód dlatego, że poczytywał sobie za hańbę nieść złoczyńcy na śmierć skazanemu krzyż Jego na miejsce stracenia i poniżać siebie do posługi właściwej pachołkowi katowskiemu. Po wtóre dlatego, że choć zdrów i silny, nie miał jednak żadnej ochoty dźwigać takiego ciężaru. Po trzecie dlatego, że nie widział żadnej z noszenia krzyża korzyści; bo oprawcy, przymuszając go, żadnej mu zapłaty nie obiecywali. Po czwarte dlatego, że nie życzył sobie, aby kto krępował swobodę jego i w zamiarach jego mu przeszkadzał, a chciał pójść do miasta i zająć się tym, co uważał dla siebie za pożyteczne i potrzebne. Dla tych samych zupełnie przyczyn wzdraga się i dziś człowiek zmysłowy przed krzyżem. Utrapienie nie przynosi dzieciom tego świata ani przyjemności, ani sławy, ani zysku; dlatego słyszeć o nim nie chcą. Ale gdziekolwiek są widoki użycia przyjemności, zjednania sobie sławy u ludzi albo wzbogacenia się, tam nie lękają się żadnego krzyża, choćby najcięższego. Co dzień widzieć można, jak ludzie dla miłości znikomych uciech i dóbr doczesnych poddają się najcięższym ofiarom i umartwieniom, nawet z narażeniem zdrowia i życia. Głód i pragnienie, zimno i upał, poniewierkę i pośmiewisko, a nawet twardą tyranię chętnie zniosą. Ale dla miłości Pana Jezusa krzyża dźwigać nie chcą.

4. Dlaczego to ludzie tak bardzo lękają się krzyża, który Bóg na nich wkłada? Dlatego że patrzą na ból i stratę, płynące z utrapienia, a nie na ojcowską rękę Boga, który w mądrości i łaskawości swojej to utrapienie im zsyła. Za to dusza wierząca i w miłości Pana Jezusa żyjąca zna wartość krzyża i umie go po chrześcijańsku nosić. Miłość Chrystusowa lekkim czyni wszelkie brzemię, a wszelkie jarzmo wdzięcznym. Dlatego gdy synowie tego świata w utrapieniu jęczą i ustają, synowie Boży przeciwnie dźwigają swój krzyż sercem spokojnym, w Bogu ufającym, a nawet, jak to widzimy na przykładzie Męczenników i Świętych Pańskich, nader obfitują weselem we wszelakiem utrapieniu swojem39. O jakże przyjemną jest w Obliczu Boga taka dusza, która umie mężnie cierpieć dla miłości Jego. Jakże pięknie na takiej duszy wyrażone podobieństwo Bożego Zbawiciela. Jakże wysokie i wspaniałe uczucia taką duszę ożywiają: „Jeśli mamy cierpieć dla miłości Chrystusa — tak mówi ze św. Janem Złotoustym40 — cierpmyż nie tylko mężnie, ale i z weselem. Gdy ubóstwo nam dolega i nędza, cieszmy się, jakobyśmy żyli w dostatku. Gdy spotka nas obelga, radujmy się, jakoby nam cześć okazano. Jakąkolwiek byśmy stratę ponieśli, dla Chrystusa za zysk ją sobie poczytujmy. Gdy jałmużnę dajemy ubogim, tak ją dawajmy, nie jakobyśmy ich, ale jakoby oni nas obdarzali; bo kto nie takim sercem daje, ten nie jest ochotnym dawcą. Kto sieje, nie myśli o tym ziarnie, które rzuca w ziemię, ale o wielkim żniwie, jakie mu stąd urośnie. Tak kto czyni miłosierdzie i pełni uczynki cnotliwe, niechaj nie patrzy na trud i pracę, ale raczej na słodką za nie nagrodę, a jeszcze bardziej na Pana Jezusa Chrystusa, dla którego miłości trudzi się i pracuje. Tak wytrwa mężnie w boju i z weselem biegu swego dokona”.

5. Cierpliwie więc i dla miłości Pana Jezusa znoś, duszo wierna, codzienne utrapienia twoje. Przyjdzie czas, kiedy to wszystko sowicie ci się opłaci. Chrystus Pan, dobrze na to pomnij, poznaje prawdziwych uczniów i naśladowców swoich nie z pięknych słów, ale z cierpliwego noszenia krzyża. Cierpliwość w utrapieniach uważali Święci zawsze za dobry znak, niecierpliwość zaś i narzekanie za złą wróżbę na żywot wieczny. „Czy to nie ciężka wina jak na chrześcijanina — pyta św. Cyprian — gdy on, sługa, cierpieć nie chce, kiedy Pan, choć grzechu nie miał własnego, za niego pokutował? Syn Boży ucierpiał, aby nas synami Bożymi uczynił; a syn człowieczy cierpieć nie chce, aby synem Bożym pozostał?”. „Kto nie chce cierpieć — mówi św. Wawrzyniec Justyniani41 — ten dowodzi, że ma serce nieposkromione i dla Boga oziębłe; szemranie przeciw cierpieniu jest znakiem duszy odrzuconej”. Święta Teresa42natomiast mówi: „Szczęśliwa to dusza, która zupełnie gotowa jest pomagać Tobie, o Jezu, w noszeniu Twego krzyża i nie chce Cię samego pod nim zostawić. Kto czuje w sobie takie postanowienie, niech się niczego nie lęka. Taka dusza, prawdziwie duchowna, nie ma powodu zbytnio się martwić, choćby nie mogła tak z Bogiem obcować na samotności i tak opuścić przyjemności tego świata, jak tego pragnie. Bo skoro na takie postanowienie się zdobyła, ofiara jej w zasadzie już spełniona, i to, czego pragnie, to jest złączenie z Bogiem, już osiągnięte. Niechaj więc chwali za to Majestat Jego i ufa w dobroci Jego, która przyjaciół swoich nigdy nie opuści”.

Westchnienie serca

O Jezu, Tyś dla poratowania mojej słabości raczył sam stać się słabym i dla mnie, biednego grzesznika, dźwigać ciężki krzyż. Wzmocnij wiarę moją, ożyw moją ufność i pomnóż miłość moją, abym nie był zapatrzony w rzeczy doczesne, które się widzi, ale w rzeczy nadprzyrodzone, których się nie widzi, albowiem rzeczy, które widzimy, są doczesne, a których nie widzimy, są wieczne43.Dodaj mi siły, abym Cię, Boży Wzorze mój, zawsze naśladował, mężnie i wytrwale krzyż Twój nosił, bym się do Ciebie upodobnił, a przez to stał się miłym Tobie.

O Najświętsza Dziewico, Matko moja! Spodziewam się, że wstawiennictwem swoim wyjednasz mi tak wielkie łaski, że odtąd każdy krzyż przyjmę z ochotą i miłością.

ROZMYŚLANIE 52

Święta Weronika podaje Panuchustę do otarcia

I

Wyobrażenie Syna Bożego na duszy wiernejprzez łaskę uświęcającą

Na bolesnej drodze krzyżowej, którą oprawcy wiedli Jezusa na górę Kalwarii, dziwne i rzewne, jak opowiada starodawne podanie, nastąpiło zdarzenie. Świątobliwa niewiasta, imieniem Weronika, głęboką zdjęta litością, przecisnęła się przez zgraję siepaczów i przystąpiwszy do Pana, podała Mu czystą chustę na otarcie krwią zbroczonej twarzy. Jedyna to była posługa, jaką Mu w Męce Jego przynieść mogła. Jakże słodką pociechą, wśród tylu zelżywości, nienawiści i poniewierania, musiał być dla strapionego Serca Jezusa ten piękny dowód szczerej miłości i tkliwego współczucia! Przyjął Pan chustę i otarłszy nią oblicze swoje, oddał ją z wdzięcznością swej pocieszycielce. Jakież radosne było zdumienie Weroniki, gdy rozwinąwszy chustę swoją, znalazła na niej wiernie odbite oblicze cierpiącego Zbawiciela. Takim to wspaniałym upominkiem wynagrodził ją Pan Jezus za miłość. I teraz jeszcze udziela Pan Jezus duszom, które z ufnością i z miłością zbliżają się do Niego, podobieństwa swego, i to w podwójny sposób. Otrzymujemy je po raz pierwszy na chrzcie świętym przez łaskę uświęcającą. A kiedy dusza niewdzięczna przez ciężki grzech utraci to podobieństwo, Pan Jezus w miłosierdziu swoim przywraca je duszy skruszonej w sakramencie pokuty. Udziela jej nadto podobieństwa Męki swojej, jak to w drugim punkcie tego rozmyślania zobaczymy.

1. Czym jest nędzny, grzeszny człowiek sam przez się, a czym się staje przez łaskę Odkupienia? O duszo, pójdź, a obacz, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił. Podniósł, woła psalmista, z ziemi nędznego, a z gnoju wywyższył ubogiego: aby go posadził z książęty, z książęty ludu swego44.Prawdziwie podniósł nędznego człowieka z ziemi ułomności jego i oczyścił go z gnoju grzechu jego. Nowe, Boże życie weń wlał i dał mu tę nadzieję i obietnicę, że z książętami ludu swego, czyli ze świętymi Aniołami swymi, posadzi go na stolicy chwały nieskończonej.

2. Przez usprawiedliwienie, przez łaskę uświęcającą został człowiek podniesiony wysoko nad przyrodzony stan swój. Przez Jezusa Chrystusa, uczy nas św. Piotr, Bóg największe i kosztowne obietnice nam darował, abyśmy przez nie stali się uczestnikami Bożego przyrodzenia, odbieżawszy skażenia tej pożądliwości, która jest na świecie45.„Przez społeczność z Synem i z Duchem Świętym — tak tłumaczy św. Cyryl Aleksandryjski46tę przedziwną tajemnicę łaski uświęcającej — jesteśmy uczestnikami natury Bożej, nie z imienia tylko, ale w rzeczy samej, to jest my wszyscy, którzyśmy uwierzyli i upodobnili się do Boga, otrzymaliśmy piękność wyższą nad wszystkie rzeczy stworzone. Bo Chrystus w sposób niewypowiedziany w nas się odbija, nie jak stworzenie odbija się w stworzeniu, ale jak Bóg w naturze stworzonej, gdy stworzenie, to jest nas, przez Ducha Świętego w wyobrażenie swoje przemienia”. A św. Tomasz47 dodaje: „Co w Bogu jest istotne i substancjalne, to w duszy, uczestniczącej przez łaskę w dobroci Bożej, jest jako przymiot do natury jej dodany”.

3. Przez łaskę uświęcającą stajemy się jeszcze kościołem Ducha Świętego, bo jak mówi Apostoł, miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dan48.Święty Tomasz49