8,49 zł
„Nie mogę milczeć” to traktat Lwa Tołstoja, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli realizmu w literaturze europejskiej.
„Nie mogę milczeć” jest swojego rodzaju sprzeciwem, protestem, tego wybitnego autora i myśliciela, względem kary śmierci.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 21
Wydawnictwo Avia Artis
2020
«Siedem wyroków śmierci: dwa w Petersburgu, jeden w Moskwie, dwa w Penzie, dwa w Rydze. Cztery stracenia: dwa w Chersoniu, jedno w Wilnie, jedno w Odesie.»
I tak w każdej gazecie. I trwa to nie tygodnie, nie miesiące, nie rok — lecz lata. I dzieje się to w Rosyi, w tej Rosyi, w której naród uważa każdego przestępcę za nieszczęśliwego, w której do tak niedawna, według prawa, nie było kary śmierci. Pomnę, jak dumnym się czułem z tego przed Europejczykami, i oto — drugi, trzeci rok nieustannych kaźni, kaźni, kaźni. Biorę dzisiejszą gazetę. Dziś, 9 maja, coś strasznego. Gazeta donosi w krótkich słowach: «Dziś w Chersoniu, na polu Strelbickiem, stracono przez powieszenie dwudziestu włościan za napad rozbójniczy na sadybę właściciela ziemskiego w powiecie Elizawetgradzkim». Dwunastu ludzi z liczby tych, z których pracy żyjemy, z liczby tych, których wszelkimi sposobami deprawowaliśmy i deprawujemy, poczynając od trucizny wódki do tego strasznego kłamstwa wiary w to, w co sami nie wierzymy, lecz którą staramy się wszelkiemi siłami w nich wpoić — dwunastu takich ludzi zadusili powrozami ci sami ludzie, których oni karmią i ubierają, a którzy deprawowali i deprawują ich. Dwunastu mężów, ojców, synów tych ludzi, na których dobroci, prostocie, pracowitości jedynie opiera się życie rosyjskie, schwytano, osadzono w więzieniu, zakuto w kajdany. Następnie związano im z tyłu ręce, aby nie mogli łapać się za sznur, na którym ich będą wieszali i poprowadzono pod szubienicę. Kilku takich samych włościan, jak ci, których mają powiesić, uzbrojonych tylko i odzianych w porządne buty i czyste mundury żołnierskie z karabinami w ręku, konwojuje skazanych. Obok nich w złocistej szacie z krzyżem w ręku kroczy człowiek o długich włosach. Pochód zatrzymuje się. Kierownik całej tej sprawy mówi coś, sekretarz odczytuje jakiś papier, a gdy skończył czytać, człowiek o długich włosach zwraca się do tych ludzi, których inni ludzie mają zadusić sznurami, i mówi coś o Bogu i Chrystusie. Niezwłocznie po tych słowach kaci — jest ich kilku, jeden człowiek nie może dać sobie rady z taką skomplikowaną sprawą — rozrobiwszy mydło i namydliwszy pętlice, aby się lepiej zaciągały, biorą się do okutych, wkładają na nich koszule śmiertelne, wprowadzają na pomost szubienicy i nakładają na szyje pomydlone pętlice. I oto jeden za drugim, ci ludzie żywi zepchnięci z usuniętych z pod ich nóg desek, siłą ciężkości własnego ciała odrazu zaciągają na swych szyjach pętlice i w męczarniach duszą się. Przed chwilą jeszcze żywi, ludzie ci przemieniają się w wiszące na sznurach martwe ciała, które z początku powoli się kołyszą a potem zastygają nieruchome. Wszystko to dla swych braci — ludzie starannie urządzili i obmyślili, ludzie wyższego stanu, ludzie uczeni, oświeceni. Obmyślili, iż należy takie