Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Vachee stawia tezę dotyczącą rozwoju sztuki wojennej, autor uznaje, że geniusz "cesarza Francuzów" zapewnił mu miano "najwybitniejszego wodza czasów nowożytnych".
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 297
Rok wydania: 2013
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1645560182217244
e-mail nabywcy:
znak wodny:
Tytuł oryginału:
Napoleon at Work
© Copyright
Jean Baptiste Vachée
Wydawnictwo NapoleonV
Oświęcim 2013
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
© All rights reserved
Tłumaczenie:
Cezary Domalski
Redakcja techniczna:
Dariusz Marszałek
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt:[email protected]
Numer ISBN: 978-83-7889-500-8
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
„Niech jeden dowodzi na wojnie, kilka umysłów osłabia armię” – te słowa Machiavellego, jak rzadko które oddają prawdziwą istotę wpływu jednostki na przebieg działań wojennych i wojskowych. Nikt też bardziej nie pasuje do tego motta, niż postać Napoleona Bonaparte, która opisana została na kartach książki pułkownika Jana Baptysty Vachée, zatytułowanej „Napoleon en Campagne”, a która to książka w polskim przekładzie, jako „Napoleon w trakcie kampanii”, trafia właśnie do rąk polskiego Czytelnika.
Pod wieloma względami jest to praca na wskroś oryginalna. Autor, jeden z najwybitniejszych francuskich taktyków i strategów, ma zamiar dzięki niej przygotować studentów szkół wojskowych do „bitew przyszłości”, wykorzystując najważniejsze elementy napoleońskiej sztuki wojennej oraz jemu współczesnej, pracy niemieckiego sztabu w wojnie francusko-pruskiej lat 1870-1871. Stawia on tezę dotyczącą rozwoju sztuki wojennej, który spowodował, że metody wprowadzone przez Napoleona stały się przestarzałe, jednak i tak, dzięki swojemu geniuszowi pozostaje on „najwybitniejszym wodzem czasów nowożytnych”.
Wywód tezy na kolejnych stronach książki prowadzony jest na przykładzie pierwszych dni kampanii 1806 roku, które wieńczy bitwa pod Jeną. Śledzimy Napoleona w trakcie dni poprzedzających bitwę niemalże zza jego pleców, towarzysząc mu w siodle w trakcie rekonesansów pozycji nieprzyjaciela, ustalania wraz z Baclerem d’Albe przy rozpostartej na stole wielkiej mapie marszrut korpusów, których położenie wskazują szpilki z kolorowymi główkami, uczestnicząc w dyktowaniu rozkazów, przeglądach wojsk, wręczaniu odznaczeń i udzielaniu reprymend podwładnym.
Kampania roku 1806 to jedno ze szczytowych osiągnięć Napoleona i Wielkiej Armii. Jednocześnie dają się jednak dostrzec rysy na monumentalnym pomniku Cesarza, rysy, które w najbliższym czasie spowodują, że pomnik ten rozpadnie się w ogniu kampanii lat 1812-1815. Podkreślenia wymaga fakt, że autor wyraźnie wskazuje, że to, co stanowiło siłę Napoleona, było jednocześnie przyczyną jego późniejszego upadku. Krytyka działań Napoleona jest w tym miejscu należycie uzasadniona i przekonująca, jakkolwiek byśmy nie postrzegali wybitnego geniuszu tego wojownika.
Tłumaczenie pracy francuskiego autora było zadaniem trudnym z uwagi na fakt budowania kwiecistych zwrotów, nie mających odpowiedników we współczesnym języku. Należało więc zastosować metodę „złotego środka”, by oddać ducha przekazu, mającego zostać jednocześnie zrozumianym współczesnemu Czytelnikowi. W przypadku stopni wojskowych starano się użyć polskich odpowiedników lub w braku tychże, użyć nazw odpowiadających funkcji. Nazwy własne miast, rzek oraz krain, mające polskie odpowiedniki, zostały umieszczone w tekście w polskim brzmieniu, aby ułatwić „topograficzne” rozeznanie się w terenie. Za wszelkie błędy oraz wypaczenia winę ponosi tłumacz, jednak należy mieć nadzieję, że lektura tej książki przyniesie taką samą satysfakcję Czytelnikowi, jak tłumaczowi oraz gronu redakcyjnemu zaangażowanemu w powstanie tego woluminu.
Cezary Domalski
Latem roku 1807, generał Kościuszko, bohater niepodległej Polski, będący w owym czasie na zesłaniu w Fontainbleau, odwiedzony został przez jednego z jego młodych rodaków, Dezyderego Chłapowskiego, pełniącego wtedy funkcję oficera ordynansowego Napoleona. Myśląc o przyszłości Polski, Kościuszko zwrócił się do młodego oficera następującymi słowami:
„Dobrze robisz służąc i ucząc się. Pracuj ciężko, a po wybuchu wojny zwracaj uwagę na wszystko. Mając obok siebie Cesarza, zdobędziesz najwięcej informacji i doświadczenia. Poszerzaj swoją wiedzę tak bardzo, jak to tylko możliwe, aby była później użyteczna dla naszego nieszczęsnego kraju. Jesteś w dobrej szkole. Jednak nie marz o tym, że on (Cesarz) odtworzy Polskę. On myśli tylko o sobie… Jest despotą, którego jedynym celem jest zaspokojenie swoich osobistych ambicji. Nigdy nie stworzy czegoś trwałego, tego jestem pewien. Jednak niech Cię to nie zniechęca. Możesz się od niego wiele nauczyć – zebrać doświadczenie przede wszystkim w kwestii strategii. Jest doskonałym wodzem. Chociaż nie ma zamiaru odtworzyć naszej ojczyzny, może jednak wykształcić dla nas wielu dobrych oficerów, bez których nie będziemy w stanie zrobić nic dobrego, jeśli tylko Bóg pozwoli nam znaleźć się w bardziej sprzyjających okolicznościach. Powtórzę jeszcze raz: ucz się i pracuj, ale pamiętaj, że on nie zrobi dla nas nic”.
Pozwólmy więc sobie skorzystać z rad Kościuszki. Przenieśmy się, w myślach, do sztabu Napoleona, aby zostać wtajemniczonymi w arkana wiedzy o sztuce wojny. Jakież to wspaniałe ćwiczenie dla oficera, żyć w bezpośrednim sąsiedztwie Napoleona w trakcie prowadzonych przez niego kampanii, widzieć go przy pracy, kreślącego plany, wydającego rozkazy, kontrolującego ich wykonanie i pobudzającego swoich żołnierzy i generałów do działania!
Kampanie Napoleona stały się przedmiotem wielu pouczających studiów. Plany jego kampanii oraz bitew poddane zostały naukowym analizom, czego efektem stało się sformułowanie podstaw wyższego nauczania wojskowego wszystkich armii. Wydaje się, że niewiele można dodać do niezliczonej ilości prac tego rodzaju. Jednak nie w tym kierunku podąża nasza ambicja. Jest nią pokazanie człowieka, jego myślenia i działania, którego będziemy opisywać przy pomocy przykładów z jego życia. Chcielibyśmy przywołać wrażenia odczuwane przez uważnego i ostrożnego obserwatora, którego Kościuszko, mając na uwadze interes swojej ojczyzny, chce widzieć w pobliżu Cesarza.
Bez wątpienia tym, co najbardziej uderzające dla świadka życia Napoleona w trakcie odbywanych przez niego kampanii jest siła jego osobowości. Był gigantem przewyższającym wszystkich tych, którzy go otaczali. Nie posiadał żadnych współpracowników, a jedynie pośredników wypełniających jego rozkazy. Napoleon scentralizował wszystko w swoim otoczeniu, jednak ta centralizacja w konsekwencji osiągnęła zbyt duże rozmiary, a stłumienie przez nią wszelkiej inicjatywy doprowadziło do ruiny tego systemu. Jednak niezależnie od tej przesadnej siły wpływu jakież bezcenne lekcje można otrzymać od mistrza wojny w akcji i w trakcie dowodzenia! Jego metody charakteryzowały się kolosalnym nakładem pracy i niezłomnym dążeniem do osiągnięcia założonego celu. Wszelkie problemy były rozwiązywane poprzez najprostsze środki w sposób nieprzewidywalny i zdecydowany. Towarzyszyło temu nieustanne rozmyślanie do chwili ukształtowania się w jego mózgu jakiejś idei, która była realizowana natychmiast i bezzwłocznie w postaci jasnej i szybkiej decyzji. Takie wydają się być źródła geniuszu Napoleona.
W połączeniu z psychologiczną stroną jego pracy jako dowódcy, była także strona profesjonalna. „Studiowanie Napoleona było niczym laboratorium, które miało w sobie dużo z czynności mechanicznych”. „Cesarz”, dodaje Fain, „spędził swoje życie w gabinecie… co może sugerować, że wszelkie inne okoliczności były ledwie przerywnikami”. Była to prawda, gdyż tym gabinetem był zarówno pałac w Tuileries, pałace innych królów, jak i nędzna wiejska chata w Polsce. Jakże ciekawe dla żołnierza może być zajrzenie za drzwi tegoż sanktuarium! Oto środek nocy! Cesarz stoi przed nami, pochylony nad mapami, oświetlany przez dwadzieścia świec. Kiedy przeciwnik śpi, albo urządza narady wojenne, on w samotności rozmyśla, decyduje, dyktuje rozkazy, wykorzystuje każdą chwilę czasu.
Następnie widzimy go na zewnątrz, nadzorującego wykonywanie rozkazów, przygotowanych w ciszy jego sanktuarium, łączącego swoją armię z duchem wiary i jego geniuszu w jedność.
Nasz cel osiągniemy ponad wszelką miarę, jeśli na koniec owego studium zaczniemy, jak żądał tego Taine od historyków, myśleć i działać jak część jego sztabu, jego pasjami i zwyczajami, żyć życiem Napoleona, jego głosem, sylwetką, gestami, i jego charakterystycznym ubiorem, zupełnie tak, jakbyśmy byli oficerem jego sztabu i właśnie skończyli kampanię pod jego rozkazami.
Rola naczelnego wodza. Siła osobowości Napoleona. Istotne pomysły Napoleona. Nieustanne rozmyślanie. Siła pracy Napoleona. Praca nocą. Jakość pracy Napoleona. Jego nieustanna koncentracja i uwaga. Śmiałość w decyzjach. Odwaga moralna. Cztery pryncypia wojny.
Rolą wodza naczelnego jest nieustanne pamiętanie o materialnej i moralnej sile swojej armii, odnajdywanie w informacjach, często niejasnych i sprzecznych, planów i kondycji przeciwnika; mając tak niepewne dane, podejmowanie decyzji i wykonywanie ich bez straty czasu, zabezpieczanie się przed niespodziewanym; łączenie i gromadzenie sił, aby móc użyć ich bez oszczędzania w decydującej chwili. Nikt w historii nie posiadał większych do tego zdolności jak ten, który z generała Bonaparte stał się Cesarzem Napoleonem I.
Niewątpliwie szczęście miało wpływ na cudowną karierę tego człowieka, jednak nie można tylko szczęściu przypisać ciągłości i wielkości jego zwycięstw, które mogą być wytłumaczone jedynie całkowitym dostosowaniem jego zdolności do sztuki wojennej. Jakie były naturalne bądź nabyte zdolności, które przemieniły tego małego korsykańskiego kadeta w Cezara, który triumfował w osiemdziesięciu bitwach? Jakie były jego metody pracy i dowodzenia? Są to kwestie, które postaramy się mniej lub bardziej wyjaśnić, studiując życie Napoleona w trakcie jego kampanii wojennych oraz analizując otoczenie, w którym żył.
Praca wodza naczelnego przede wszystkim wymaga refleksji przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Najpierw rodzi się myśl, potem krystalizuje i jako akt woli przekształca się w decyzję. Ale rola wodza nie kończy się w tym miejscu: musi on również uczestniczyć w realizacji tej decyzji, poprzez nadzorowanie, kontrolowanie i kierowanie jej wykonaniem przez jego przedstawicieli. Ta partycypacja jest niezbędna do połączenia i konsekwencji ich wysiłków, korygowania błędów i sprawności całej akcji. Wreszcie, obowiązkiem wodza jest także karanie bądź nagradzanie wykonawców w stopniu odpowiedzialnym do ich zasług lub przewinień.
Każdy rozkaz, jeśli wykonany jest w całości, ma następujące etapy: praca umysłowa, podjęcie decyzji, nadzór nad jej wykonaniem, rozdział kar i nagród. Sposób, w jakie te etapy są spełniane pokazuje nam styl dowodzenia. Żaden z nich nie może zostać pominięty bez osłabienia autorytetu i efektu akcji dowództwa.
Zbadamy kolejno pod tym właśnie kątem oraz, poprzez przeniesienie się do jego kwatery, metody dowodzenia Napoleona. Ale zanim zajmiemy się tą analizą warto zauważyć, ogólnie patrząc na jego kampanie i życie, dominujący charakter jego autorytetu. To, co przede wszystkim charakteryzowało Napoleona, była moc jego osobowości. Osobowość ta wspierana przez namiętną i żarliwą duszę, nieznoszącą bezruchu, żądną sukcesu, przytłaczała wszystkich, którzy go otaczali i naznaczała wszelką pracę. Jego egoistyczne ambicje skłaniały go do kierowania wszystkim celem osiągnięcia własnego zysku. W wspomnieniach zachowało się zdanie, jakie powiedział do znajomego dziennikarza przed wyruszeniem na swoją pierwszą kampanię włoską: „Pamiętaj, pisząc o naszych zwycięstwach, aby mówić tylko o mnie, zawsze o mnie, rozumiesz?”. To„mnie” było odwiecznym zawołaniem całej jego egoistycznej ambicji. „Mówić tylko do mnie, czcić, chwalić i malować”, mówił do oratorów, muzyków, poetów i malarzy. „Kupię Ci wszystko czego zapragniesz, ale najpierw musisz całą siebie sprzedać”. Będąc w służbie tego potężnego egoizmu, który wyłącza wszelkie ograniczone pomysły, tego najmocniejszego i wszechobecnego umysłu, najsilniejszej i najwytrwalszej woli oraz zuchwałego ducha, zrozumiecie przyczyny, dla których Napoleon będąc dowódcą sprowadzał do roli ślepego narzędzia tych ludzi, którzy z istoty powierzonych im obowiązków, powinni być świadomymi współpracownikami w jego pracy.
Przekonamy się w dalszej części naszych rozważań w jaki sposób przyspieszał on wykonywanie swoich rozkazów, w jaki sposób przekazywał swoim generałom i żołnierzom jedno z życiowych pryncypiów, które nazywał „świętym ogniem”. Zatrzymajmy się na chwilę przy narodzinach idei przewodniej, która była niejako kluczem, według którego przeprowadzana była zarówno cała kampania, jak i pojedynczy manewr. Ta idea była wyłącznie jego pomysłem. Jego jedyną zasadą było poleganie na własnej opinii i, jak sam kiedyś powiedział, tak dobry instrument jak jego głowa, jest bardziej użyteczny, niż rady ludzi, którzy twierdzą, że posiadają zarówno wiedzę, jak i doświadczenie. „Na wojnie”, pisał 30 sierpnia 1808 roku, „nie liczą się ludzie, tylko jednostka… kiedy w środku nocy dobry pomysł przebiega mi przez głowę, wydaję rozkaz w ciągu kwadransa, który po pół godzinie jest wykonywany przez forpoczty”. Nie były to czcze przechwałki. Czyny odpowiadają słowom – mamy na to dowody w postaci relacji człowieka, który towarzyszył Napoleonowi we wszystkich kampaniach lat 1802-1813, żyjąc i śpiąc z nim pod jednym dachem. Niezależnie od zwyczajowego zachwytu dla swego władcy, Méneval, jego osobisty sekretarz, w tej kwestii zachował pewną dozę krytyki: mówi on nam o tym, że niestrudzona aktywność umysłu i ciała Napoleona doprowadziła do wypracowania zasady wykonywania wszelkich prac w sposób zbyt absolutny: „nie można pozostawiać innym tego, co można zrobić samemu”. Po zwróceniu uwagi na tę tendencję, Méneval wraca do niej wielokrotnie i wyraża ją w następujących, znaczących słowach:
„Berthier, Talleyrand i wielu innych nie wydali, ani nie napisali żadnego rozkazu, który nie zostałby podyktowany przez Napoleona. Przejmował on inicjatywę nie tylko w formułowaniu myśli, ale uczestniczył osobiście także w szczegółach dotyczących każdego elementu realizacji tychże myśli. Nie twierdzę, że jest to wystarczające uzasadnienie do wykonywania wszelkich czynności samemu, ale jego geniusz, nadludzki w swojej aktywności prowadził go do poczucia, że posiadał czas i środki aby móc zarządzać wszystkim… w rzeczywistości był tym, który robił wszystko”.
Osobliwość Napoleona wykluczała wszelką formę współpracy. Jego rozkazy i instrukcje nosiły znamię swego mistrza. Dość wspomnieć takie manewry jak pod Ulm, Austerlitz, Jeną czy Eckmühl, te wyjątkowo wielkie i uderzające arcydzieła, mogły zostać poczęte przez jeden umysł, umysł Cesarza. Dla przeciwwagi, zauważmy jak w tej samej chwili wśród jego adwersarzy, kontrowersje na radach wojennych zabijały oryginalność myśli, opóźniając decyzje, co prowadziło do spowolnionych i pośrednich rozwiązań a w konsekwencji do wyśliźnięcia się sprzyjających sukcesowi okoliczności.
Konkretny przykład pozwoli nam zobaczyć wyraźniej metodę Napoleona w opracowaniu i narodzinach idei. Weźmiemy go od Ségura, który był jednocześnie jego historykiem i adiutantem.
Opisywane zdarzenie miało miejsce w cesarskiej kwaterze w Pont-de-Brique 2 września 1805 roku. Cesarz właśnie dowiedział się, że po bitwie u przylądka Finisterre admirał Villeneuve, zamiast podążyć za flotą angielską, wszedł do Ferrol, niwecząc tym samym nadzieje na przekroczenie Kanału La Manche przez zaskoczenie. Cesarz posłał po Daru, generalnego intendenta armii francuskiej. Daru pojawił się o czwartej nad ranem, zastając Cesarza w swoim pokoju z ponurą miną na twarzy, piorunującym wyrazem oczu, ściągniętym kapeluszem, ciskającego przykre obelgi i zarzuty pod adresem Villeneuve’a. Nagle, zmieniając ton i wskazując na biurko pełne dokumentów powiedział do Daru: „Siadaj tu i pisz”. Natychmiast, bez metamorfozy i pozornie bez zastanowienia podyktował bez wahania, w swoim zwięzłym i władczym stylu, plan kampanii roku 1805 aż po Wiedeń. Dyktował w ten sposób cztery lub pięć godzin. Kiedy upewnił się, że jego instrukcje zostały dobrze zrozumiane, odprawił Daru ze słowami: „Udaj się natychmiast do Paryża udając, że zmierzasz do Ostendy; przybądź na miejsce sam w nocy i niech nikt się nie dowie że tam jesteś; udaj się do domu generała Dejeana, schowaj się u niego i przygotujcie tylko we dwóch rozkazy wymarszu, zapasy, etc.; nie chcę, żeby żaden urzędnik dowiedział się o tym. Śpij w gabinecie generała Dejeana, nikt nie może się dowiedzieć, że tam jesteś…”.
Zdecydowana dokładność tego opowiadania, która zawarta jest w nocie przekazanej do Archiwum (14 stycznia 1836 roku) przez syna Daru nie ma większego znaczenia. Niektóre szczegóły są kwestią otwartą. Wyłania się z niego jednak obraz człowieka, którego umysł wydaje się kwitnąć, poprzez błysk geniuszu, mnóstwem planów i projektów. Jednakże nie dajmy się zwieść, gdyż improwizacja była tylko pozorna. Od pewnego czasu bowiem Napoleon myślał nad tą sprawą, ale nie informował o tym nikogo. „Jeśli wyglądam na osobę, która jest zawsze przygotowana do odpowiedzi na każde pytanie”, mówił do Roederera, „tak dzieje się dlatego, że zanim cokolwiek zrobię, myślę o tym przez bardzo długi czas, przewidując, co może się zdarzyć. To nie duch, który nagle wskazuje mi co mam mówić lub robić w sytuacji dla innych niespodziewanej, a refleksja, rozmyślanie”.
Stąd praktykowane przez umysł, tak rozległy i tak potężny – umysł jednocześnie analityczny i obdarzony wyobraźnią, rozmyślania, były źródłem narodzin planów czternastu kampanii największego z wodzów czasów nowożytnych. Napoleon rozmyślał bezustannie. Jego mózg cały czas pracował, czy to przy biurku, czy to w teatrze. Nawet w nocy potrafił wstawać, aby pracować. Kiedy pracował, zachowywał się jak kobieta w trakcie porodu. „Żaden człowiek nie jest bardziej małoduszny ode mnie, w chwili, kiedy tworzę plany wojenne. Przejaskrawiam każde zagrożenie i wszelkie niedogodności w danych okolicznościach. Znajduję się w stanie bolesnego pobudzenia. Nie przeszkadza mi to jednocześnie zachowywać się spokojnie przy otaczających mnie osobach. Jestem jak rodząca kobieta. Lecz jeśli dochodzi do rozstrzygnięcia, wszystko jest odsuwane na bok poza tym, co może do niego prowadzić”.
Widzimy tu więc jedną z mistrzowskich cech Napoleona, jedną z tych, które przyczyniły się najbardziej do jego wzlotu – jego energii do działania. Dziewiętnaście lat, które możemy określić jego życiem publicznym, wypełnione było nadludzką niemal pracą. Jednym z jego pryncypiów wojny było to, że czas jest wszystkim, a czas stracony jest niemożliwy do nadrobienia. Zarówno dzięki naturalnej inklinacji, jak i temperamentowi, jego zdolność do pracy była zadziwiająca. Zresztą on sam powiedział kiedyś do Les-Casesa, że „praca była dla niego tym żywiołem, dla którego został stworzony. Poznał ograniczenia swoich oczu i nóg, ale nigdy nie poznał ich w kwestii swoich zdolności do pracy. „Pracował po wielokroć po dwadzieścia godzin dziennie, bez widocznego śladu zmęczenia psychicznego i fizycznego, a wtedy myślałem”, pisał Chaptal, „że dzięki temu, w sytuacji twarzą w twarz z wrogiem, taki człowiek posiadać będzie nieobliczalną przewagę”. Nie będąc zawodowym wojskowym Chaptal przewidział, że ze względu na jego metody i moc jego pracy, Napoleon, dysponując przewagą szybkości nad wrogiem w tej kwestii, znajdował się w takiej pozycji w stosunku do niego, w której był w stanie za każdym razem narzucić mu swoją wolę.
Dodatkowo Napoleon posiadał inną rzadką i cenną zdolność: pracował równie łatwo w dzień, jak i w nocy. Mawiał, że częściej zdarzało mu się pracować w nocy, niż w dzień. Nie było to spowodowane tym, że sprawy, o których decydował wywoływały u niego bezsenność, ale dlatego, że mógł spać w trakcie godzin w czasie wolnym i ta odrobina snu mu wystarczała. Kiedy w trakcie kampanii, budzono go w środku nocy, był w stanie od razu wstać i wydać rozkazy lub podyktować odpowiedzi z taką samą świeżością i jasnością umysłu, jaką miałby w ciągu dnia. Sam Napoleon nazywał to „nocną trzeźwością umysłu”, co było absolutnie nadzwyczajne w jego przypadku. „Podobnie wyglądała wyjątkowa zdolność tego człowieka, niezwykła pod każdym względem, kiedy mógł, obudzony po godzinie snu, wydać rozkaz, potem znów pójść spać i ponownie zostać obudzonym, bez szkody dla swojego odpoczynku czy zdrowia. Sześć godzin snu wystarczało, bez względu na to, czy spał je nieprzerwanie, czy w różnych odstępach czasu w ciągu doby”. W trakcie kampanii, noc w przededniu bitwy, była w sposób szczególny poświęcona jego pracy umysłowej. Udając się zwyczajowo na spoczynek po obiedzie około godziny ósmej, wstawał kiedy raporty zwiadowców docierały do cesarskiego sztabu, czyli o godzinie pierwszej lub drugiej w nocy. Bacler d’Albe rozkładał na stole w pomieszczeniu służącym jako gabinet najlepszą z dostępnych w danym czasie map. Na tej mapie, umieszczonej zgodnie z kierunkami kompasu i otoczonej dwudziestoma, trzydziestoma świecami, znajdowały się szpilki z kolorowymi główkami, oznaczające pozycje korpusów armii oraz znane pozycje oddziałów nieprzyjaciela. Na tej mapie Napoleon pracował, przesuwając kompasy mające skalę [ok. 24-28 km], nad marszami – tu i tam. Przed końcem nocy Napoleon podejmował decyzje, dyktował i wysyłał rozkazy dla oddziałów, które wykonywały je o świcie. W późniejszych rozdziałach zobaczymy jak wyglądało to w praktyce w konkretnym przypadku, ale w tym miejscu możemy niewątpliwie ocenić ten sposób pracy jako „nieobliczalną przewagę”, o której mówił Chaptal, nad przeciwnikami, poświęcającymi godziny nocne na sen lub marnującymi je na niekończące się narady.
Należy jednak podkreślić, że okres tak intensywnej pracy miał konkretny czas trwania; takie zużycie sił wymagało „świętego ognia” i wigoru młodości. Była to opinia samego Napoleona. Wyraził się w ten sposób w 1805 roku: „W życiu istnieje tylko krótka chwila czasu na wojnę. Będę do niej zdolny jeszcze przez sześć lat (do czterdziestego roku życia) i w tym czasie muszę się wznieść na wyżyny”. Jak to przewidział, jego upadek zaczął się po roku 1809. Jego myśli straciły swoją jasność i precyzję, jego wola była słabsza, jego charakter mniej zdeterminowany. Już w 1806 roku jego marszałkowie zauważyli, że podchodził mniej radośnie do życia w trakcie kampanii; zaczął traktować rzeczy w sposób prosty i miał niejako „niedbałą manierę” toczenia wojny.
Niewielu ludzi dokonało tak wielkiej pracy umysłowej jak Napoleon, a jeszcze mniej było w stanie osiągnąć dzięki niej tak znakomite rezultaty. Składały się nań zarówno stopień jego inteligencji, która była wyjątkowo nadzwyczajna, jak również siła jego woli. Aby pobudzić wyobraźnię, która z pojedynczej idei tworzyła tysiące kolejnych, złączył on „swoje wybitne zdolności w geometrii, aby używać ich na wojnie z tą samą łatwością, co Monge, kiedy stosował je do innych przedmiotów”. „Geometryczny zwyczaj pracy jego umysłu powodował, że Napoleon, gdyby go o to poproszono, byłby w stanie w ten sposób zanalizować własne uczucia. „Napoleon był człowiekiem”, możemy powiedzieć za P. de Rémusat, „który najwięcej myślał o przyczynach rządzących ludzkim działaniem. Nieustannie zainteresowany najdrobniejszymi sytuacjami z jego życia, wiecznie odkrywający sekretne motywy kierujące jego ruchami, nie był nigdy w stanie zrozumieć ani wyjaśnić naturalnej bierności, która popycha nas czasem do działania bez planu i celu”. Nikt nie posiadał bardziej jasnego i zdeklarowanego umysłu; nikomu bardziej nie brakowało tej niedoskonałości, z powodu której, zdaniem Fryderyka II, ludzie cierpią najmocniej: „brak zdolności do tworzenia przejrzystych pomysłów w przedmiocie, dla którego zostali zaangażowani”.
Cechą geniuszu Napoleona była siła i trwałość jego skupienia. Jego wysiłek w danym momencie był całkowicie skoncentrowany na rzeczy, którą miał aktualnie przed sobą i nie pozwalał on, aby jego wyobraźnia wędrowała gdziekolwiek indziej nawet na moment, do chwili znalezienia rozwiązania danej sprawy. On sam porównywał swój umysł do sekretarzyka, gdzie różne kwestie do rozpatrzenia były ułożone w odpowiednim miejscu. Podczas pracy otwierał on właściwą szufladę i rozważał znajdujący się tam temat. Kwestie, które zostały rozstrzygnięte, odkładał w ten sam sposób do kolejnej szuflady do chwili, kiedy chcąc odpocząć, zamykał wszystkie szuflady swojego umysłu. Praca umysłowa, tak metodyczna i dokładna jak ta, mogła być jedynie wynikiem wysiłku polegającego na sztywnym skupieniu woli, która uparcie zawracała naturalne wędrówki umysłu na utarte ścieżki. Będąc mistrzem w formułowaniu opinii na swój temat, Napoleon „myślał szybciej niż inni”. Przypisywał swoją szybkość myśli większej ruchliwości włókien w jego mózgu. Czyż owo gospodarowanie czasem nie może być przypisane w dużej mierze do intensywności jego uwagi?
Śmiałość w podejmowaniu decyzji, kolejny charakterystyczny znak militarnego geniuszu Napoleona jest połączony, podobnie jak szybkość myśli, z mocą woli oraz z naturą umysłu. Był on niepohamowanym hazardzistą. Raz za razem stawiał całość swojej fortuny w decydującej grze, ale będąc najbardziej doświadczonym z hazardzistów, przekształcał zasoby inteligencji i doświadczenia w zwycięstwo. „Zręczny człowiek musi korzystać z wszystkiego i nie zaniedbywać niczego, co może przynieść mu dodatkową szansę. Czasem, kiedy pogardzony zostanie mały szczegół, pojedynczy punkt, mniej zręczny człowiek straci wszystko”. W ten sposób pisał do Talleyranda, którego nonszalancka i oględna dyplomacja, źle wróżyła na przyszłość poprzez ciągłe wyzywanie losu. „Uda mi się! Takie było jego motto i podstawa wszelkich kalkulacji; i często gorliwość z jaką wypowiadał te słowa, pomagała mu osiągnąć swoje cele”. Wiara w jego szczęśliwą gwiazdę była bez wątpienia jedną z przyczyn jego cudownego wyniesienia do władzy, jednak w naturalny sposób, to co było nieumiarkowane w geniuszu Napoleona, było również przyczyną jego upadku.
Śmiałość ta była wspierana ogromną ambicją zdobycia chwały, poprzez gorące pragnienie aby jego imię i czyny zachowano dla potomnych i poprzez stałe przekonanie do odgrywania głównej roli w tworzeniu wielkich rzeczy lub śmierci z honorem. Śmiałość ta wydaje się pośpiechem w naszych bardziej ostrożnych czasach, kiedy ludzie mają ambicję do zapewniania sobie wygody zamiast chwały, objawia się w planach kampanii w jego manewrach, w zakresie w jakim starał się on w sposób ciągły uczynić je w rezultacie decydującym aktem, rozstrzygającą bitwą. To prawda, że zostało zrobione wszystko, aby ograniczyć rolę przypadku, lecz ten „boski majestat” zawsze zachował swój wpływ. Napoleon miał tego świadomość i dlatego mówił, że „wszystkie wielkie wydarzenia zależne są od jednego włosa”. Bez wątpienia, jak sam zwykł mówić, jego wojny były zarówno śmiałe, jak i metodyczne. „Miał ciągle na uwadze związki między przyczyną, a skutkiem i te pomiędzy siłą, a sprawstwem”. Jednak pomimo obliczeniowego charakteru swojego umysłu, często wyolbrzymiał, poprzez dumę lub dyplomację, a jednocześnie pod wpływem nieprzytomnego lub przekornego złudzenia, wartość swoich zasobów lub siły swoich działań. Wyprawy takie jak ta do Egiptu, czy Rosji, z dala od baz zaopatrzeniowych i wsparcia mogą być uznane za lekkomyślne awantury. Co by się stało, gdyby został pokonany pod Arcole, Marengo, Austerlitz czy Jeną? Szczególnie widać to było pod Marengo, gdzie postawił na szali całą swoją przyszłość, uzależniając ją od rzutu kością. Czasem tak śmiała gra może się powieść, lecz powtarzana w nieskończoność, przyniesie w konsekwencji ruinę gracza, pomimo wszystkich jego umiejętności.
Pomimo ostatecznego niepowodzenia w tej śmiertelnej grze, czyż nie powinniśmy podziwiać odwagi moralnej człowieka, który świadomie zaangażował cały swój majątek, razem z przyszłością swojego kraju, w tak straszliwych zmaganiach? Wracając wyobraźnią do chwil, kiedy zmuszany był do podjęcia ważnych decyzji, Napoleon na Świętej Helenie stwierdził: „że ludzie błędnie pojmują ideę siły potrzebnej do prowadzenia, z pełną świadomością jej skutków, wielkich bitew, od których zależy los armii, kraju i utrzymanie się na tronie”. Stąd też konsekwentnie twierdził, że podstawową wartością człowieka na wojnie jest stanowczość jego charakteru. Jest to opinia, z którą trudno polemizować w dzisiejszych czasach demokracji i długiego okresu pokoju, kiedy żadne okoliczności nie pozwalają na ocenę stanowczości charakteru osoby wodza naczelnego armii.
Odwaga moralna Napoleona nigdy nie przejawiała się z większą siłą niż w 1796 roku przed bitwą pod Arcole. Jego armia była przygnieciona zmęczeniem, niezadowolona, była mniejsza o połowę od sił nieprzyjaciela. Dodatkowo Dyrektoriat uparcie odmawiał wszelkiej pomocy. „W tym krytycznym momencie (między 11, a 15 listopada 1796 roku) Bonaparte sam był tym zaniepokojony i nie był w stanie rozwiązać wszystkich problemów. Collot poinformował mnie osobiście”, pisze Ségur, „że Napoleon wysłał go z powrotem do Mediolanu z instrukcjami, by był gotowy na wszelkie ewentualności. Co więcej, jakkolwiek niesprzyjające mogłyby być efekty tej ostrożności, powierzył mu list do Józefiny, której zezwalał na powrót z Mediolanu do Genui. Zaledwie kilka lat później, w St. Cloud, Józefina powiedziała mi, że w tym liście Bonaparte wyznał jej ‘że nie ma nadziei, że wszystko stracone, że nieprzyjaciel jest wszędzie po trzykroć silniejszy i że została mu tylko odwaga. Że prawdopodobnie straci Adygę, że będzie musiał walczyć o Mincio i że kiedy ta ostatnia pozycja zostanie utracona, jeśli będzie jeszcze żył, dołączy do niej w Genui, do której radzi jej się udać’”. Lecz Bonaparte zachował swą odwagę moralną, determinację do tego, aby zginąć z honorem podczas swojej ostatniej rozgrywki, jak również swoje śmiałe i przemyślane zamiary. To wystarczyło, aby uratować się z tej rozpaczliwej sytuacji. Znamy bowiem manewr na Arcole, desperackie zmagania w bagnach Alpon (listopad 15, 16 i 17 listopad 1796 roku) zakończone triumfalnym wejściem do Werony wschodnią bramą. Gdybyśmy tylko posiadali podobną determinację do walki w 1870 roku pod Metz!
Podsumowując, praktycznie osobista koncepcja, nieustanne rozmyślanie, aktywny i śmiały umysł, niezwykły ze względu na swoje szerokie horyzonty, ale w istocie praktyczny, oraz silna, uparta i pełna energii wola – oto czujni i skrupulatni pracownicy tkający nić wątków decyzji i planów Napoleona. Kilka wielkich, ale bardzo prostych pryncypiów było osiami aktywności jego wiecznie pobudzonego umysłu. Napoleon wskazał na te najistotniejsze w liście do Lauristona przed jego wyprawą na Antyle:
„Pamiętaj o trzech rzeczach:
Koncentracja sił,
Aktywność,
Stanowcza determinacja do tego, aby zginąć w chwale”.
Warto byłoby dodać także czwartą maksymę, która jest równie napoleońska co powyższe:
„Zaskocz nieprzyjaciela strategią i tajnością, poprzez nieoczekiwane i szybkie działania”.
Tyle jeśli chodzi o jego teorię, która jest dość prosta, jednak jej wartość ujawnia się dopiero w trakcie realizacji. Zobaczymy więc teraz, jak rozumiał on tę część swojej pracy.
Impuls wykonawczy nadawany przez Napoleona. Niwelowanie wszelkiej straty czasu pomiędzy decyzją, a jej wykonaniem. Wartość czasu. Mieszanie się Napoleona w pracę sztabu. Sporządzanie rozkazów do marszu. Sytuacja Berthiera w odniesieniu do Napoleona. Napoleon jako twórca marszrut wojsk.
Na wojnie najlepsza koncepcja jest bezowocna do chwili, kiedy nie zmieni się w czyny, a najlepszy plan pokazuje swoją wartość w momencie, kiedy zostanie wykonany. Opinia ta nigdy nie miała bardziej gorliwego zwolennika od Napoleona, którego temperament był wrogo nastawiony do czysto kontemplacyjnej zadumy, do procesów myślowych ludzi, których pogardliwie nazywał „marzycielami”. Ten obdarzony płomienną wyobraźnią człowiek południa Francji, był jednocześnie najbardziej praktycznym z realistów. Z nim wigor i szybkość w realizacji w żaden sposób nie były gorsze od powzięcia koncepcji. W najlepszych cesarskich manewrach nie wiadomo co podziwiać bardziej: pierwotną ideę, czy sposób, w jaki została wprowadzona w życie. Te wspaniałe kombinacje, które zagroziły istnieniu armii Wurmsera, Mélasa, Macka czy księcia Brunszwiku, były same w sobie zręcznymi manewrami, ale jedynie wywołałyby zagrożenie i nie spowodowały klęski tych armii, gdyby nie były wykonane w sposób tak genialny, szybki i żywiołowy, co zadziwiło cały świat.
Widzieliśmy już, że plan manewru był w praktyce osobistym pomysłem Napoleona; nie może jednak być tak samo w przypadku jego wykonania, do którego konieczne jest użycie, w różny sposób, dużej grupy osób. Jaki był stopień wpływu Napoleona na wykonanie? W jakim stopniu weń interweniował? Tam, podobnie jak wszędzie indziej, jego osobowość silnie naznaczała wykonanie wyjątkową stanowczością i szybkością.
Przede wszystkim Cesarz interweniował nalegając, aby zmniejszać wszelkie straty czasu pomiędzy powstaniem pomysłu, a działaniem będącym jego konsekwencją. Chęć i czyn były tutaj jak gdyby złączone… „Kunszt Napoleona przejawiał się przede wszystkim w tym, że przy wykonaniu planu, który badał dokładnie z każdego punktu widzenia, wybierał z silną i nieugiętą wolą tak obliczoną możliwość, która prowadziła go w najkrótszym możliwym czasie i w sposób jak najbardziej energiczny do celu. Jego straszny autorytet rozwiewał niczym czcze fantazje wszelkie sprzeciwy, każdą próbę wykazania niemożliwości”.
Nikt nie brał pod uwagę wartości czasu bardziej niż on. „Strata czasu jest na wojnie nieodwracalna”, pisał do swojego brata Józefa 20 marca 1806 roku. „W przypadku operacji nie dających rezultatu z powodu opóźnień, wszelkie wymówki są kiepskie”. Przeto jak wiele wskazówek możemy znaleźć w jego rozkazach dotyczących przyspieszenia działania! 17 października 1806 roku tak pisał do Murata z opactwa Elchingen: „Gratuluję sukcesów, ale nie ma czasu na odpoczynek! Kontynuuj pościg zaraz za przeciwnikiem i odcinaj jego linie komunikacyjne”. Z Augsburga pisał w dniu 12 października 1806 roku do Soulta: „Jeśli nieprzyjaciel nie jest w Memmingen, nas maszeruj ku nam niczym błyskawica”. W 1809 roku skierował do Massény w czasie bitwy pod Landshut następujące wezwanie:
„Widać na pierwszy rzut oka, że okoliczności nigdy nie wymagały bardziej aktywnego i szybkiego ruchu jak teraz… aktywność, aktywność, szybkość, powierzam się w Twoje ręce!”.
Po bitwie pod Coutras (1587 rok) Henryk z Nawarry zaprzepaścił owoce swojego zwycięstwa, gdyż zostawił swoją armię, aby udać się do Béarn w odwiedziny do hrabiny de Guiche, w której był wtedy zakochany, gdzie sztandary, flagi i inne zdobycze wojenne zaprezentował jako rycerskie dary. Różniło się to bardzo od metod Napoleona, który będąc nieczułym na kobiece wdzięki, nie zmarnowałby ani minuty czasu przeznaczonej na operację wojskową dla pięknej damy. Zarówno przed, jak i po bitwie, zmuszał on siebie, jak i całą armię do nadludzkiego wręcz wysiłku. Nie uznawał żadnych przeszkód na drodze; nie chciał słyszeć o rzeczach niemożliwych; w żadnym wypadku nie akceptował wymówek tego rodzaju. Był to rodzaj wysublimowanego „blefu”, którego używał, aby stymulować energię swoich ludzi, aby podtrzymywać to, co nazywał „świętym ogniem” w tych, z którymi zmierzał do celu, który mógł zostać osiągnięty jedynie poprzez śmiałość.
Znajdował się w tym stanie umysłu, kiedy pisał 26 lutego 1814 roku do zmęczonego i wiekowego Augereau poniższy list, w którym krótko i dźwięcznie następują po sobie frazy, niczym trąbka grająca sygnał do ataku:
„Co takiego Kuzynie! Sześć godzin po otrzymaniu pierwszych oddziałów z Hiszpanii, nie jesteś jeszcze gotów do kampanii! Sześć godzin odpoczynku im wystarczy. Wygrałem bitwę pod Nangis z brygadą dragonów, która przybyła z Bajonny w częściach… Rozkazuję Ci wymaszerować w ciągu 12 godzin od otrzymania tego listu i wziąć udział w kampanii. Jeśli wciąż jesteś tym Augereau spod Castiglione zachowaj dowództwo; jeśli natomiast czujesz ciężar swoich sześćdziesięciu lat zrezygnuj i przekaż je najstarszemu ze swoich oficerów. Kraj jest zagrożony i w niebezpieczeństwie; może go jedynie uratować zuchwałość i dobre chęci – nie daremne opóźnienia. Bądź pierwszy w polu. Nie możemy już działać jak kiedyś, ale musimy posiadać determinację roku ’93”.
To właśnie dzięki szybkości w wykonaniu, połączonej z tajnością swoich operacji, Napoleon zaskakiwał i konfudował swoich adwersarzy.
Szybkość i tajność operacji są dwoma ważnymi czynnikami wpływającymi na zwycięstwo, a które z wielu powodów uciekają uwadze współczesnych armii. Oczywiście wszystko jest względne w zakresie powiązań międzyludzkich, lecz jeśli jeden z adwersarzy w trakcie następnej wojny, będzie przodował w którymś z tych czynników, jego szanse na końcowy sukces będą większe.
W odniesieniu do realizacji, Napoleon interweniował również na wiele innych sposobów, w szczególności poprzez nieustanną kontrolę oraz entuzjazm, który starał się zaszczepić swojej armii. Wrócę do tego za chwilę; na razie jednak skupię się na spojrzeniu na jego życie i działania w swoim sztabie; będę obserwował go niczym przez okno jego gabinetu, gdzie w samotności w jego umyśle pojawiało się tyle płodnych pomysłów. To tam widzieliśmy go w chwili, kiedy podejmował decyzję i teraz nadal będziemy za nim podążać.
Decyzja została podjęta, wykonanie wymaga od naczelnego wodza przede wszystkim podstawowej czynności, jaką jest wydanie rozkazu. W tym momencie ujrzymy najbliższych pomocników dowódcy – jego sztab wkracza bowiem do akcji.
Thiébault zdefiniował sztab armii jako: „centralny punkt najważniejszych operacji militarnych i administracyjnych, centrum, gdzie zgodnie z rozkazami wodza naczelnego kieruje się i rozstrzyga o wszystkim oraz źródło wszelkiej aktywności oraz nadzoru”. Nie ma takiej możliwości, aby jedna osoba mogła obmyślać plany, wynikające z zakresu spraw związanych z dowodzeniem, a jednocześnie szczegółowo uczestniczyła w realizacji tychże planów, które muszą być na bieżąco zmieniane i modyfikowane.
Obmyślanie, prace przygotowawcze przed podjęciem decyzji oraz wprowadzenie jej w życie są wyłączną domeną wodza naczelnego. On wskazuje ogólne kierunki marszów, za pomocą instrukcji lub rozkazów wydawanych swojemu sztabowi, który z kolei zajmuje się szczegółami realizacji owych marszów i bieżącymi potrzebami armii. Jeśli ktoś nie zachowa tego racjonalnego podziału prac, zarówno poprzez zbytnią centralizację przekraczającą granicę ludzkiej wytrzymałości lub poprzez zaniedbania w dowodzeniu, w konsekwencji przynosi to utratę pożądanej stanowczości i siły. Będąc zwolennikiem skupiania większości zadań w swoich rękach, Napoleon zostawiał sztabowi oraz Berthierowi tylko te kwestie, którymi nie mógł zająć się sam.
Sztab w żaden sposób nie uczestniczył w pracy umysłowej Napoleona, nie był brany pod uwagę w trakcie jej trwania, miał jedynie ściśle wypełniać jego polecenia. „Trzymaj się ściśle rozkazów, które wydałem, ja wiem sam, co mam robić”1. Takie były rozkazy dla Berthiera. Musiał ich ściśle przestrzegać, ze ślepą wiarą w Cesarza, odstępując jednocześnie od wszelkich własnych pomysłów. Cesarz wydawał rozkazy. Szef sztabu przesyłał rozkazy Cesarza do realizacji – taki był jego obowiązek i rola. Zobaczmy, jak tworzono owe rozkazy.
Decyzja została podjęta, Cesarz w swoim gabinecie podyktował rozkaz ogólny, skierowany do Berthiera, który określał całość ruchów do wykonania, wraz z pozycjami, które miały zająć poszczególne korpusy. Po zapoznaniu się z treścią rozkazu, Berthier przekazywał go nie oficerom sztabu generalnego, a cywilnym bądź wojskowym pracownikom swojego działu2. Każdy z nich wycinał jakby ten fragment rozkazu, który odpowiadał jego specjalności i tworzył z niego osobny rozkaz, który nie był niczym innym, jak prawie żywcem wyjętym ekstraktem z rozkazu Cesarza. Można więc tutaj znaleźć jedynie kopistów. Skrótowo rzecz ujmując, w rozkazach dotyczących operacji, ich autorem zarówno co do formy, jak i co do treści, był Napoleon.
Bez względu na to, czy chodziło o odebranie meldunku, rozstrzygnięcie jakiegoś zagadnienia, czy udzielenia odpowiedzi, Berthier nigdy nie wziąłby na siebie odpowiedzialności związanej z działaniem z własnej inicjatywy. Tego typu inicjatywa zostałaby potraktowana przez Napoleona jako poważne nadużycie jego zaufania. Kiedy oficer przynoszący rozkazy przybywał w nocy, był wprowadzany do szefa sztabu, który mieszkał w pobliżu Cesarza. „Następnie Berthier, za którym szedł oficer, wchodzili do Cesarza, aby Napoleon, w razie potrzeby, mógł przepytać tego ostatniego. Jeśli Cesarz był w łóżku, wstawał natychmiast, zakładał biały, pikowany szlafrok i dyktował odpowiedź szefowi sztabu. Berthier przekazywał ją literalnie do generałów lub marszałków i w tym samym czasie zapisywał w swojej książce rozkazów wraz z nazwiskiem oficera, który był odpowiedzialny za dostarczenie go do adresata ze wskazaniem godziny, o której ten oficer został wysłany. Przed wydaniem kolejnego rozkazu Napoleonowi dostarczano ową książkę z rozkazami, aby ponownie mógł zapoznać się z treścią poprzednich rozkazów”.
Cesarz dyktował, Berthier kopiował – taka była zasada. „Jedynym wyjątkiem była sytuacja, kiedy Napoleon w trakcie marszu wydawał rozkazy szefowi sztabu ustnie. W tych warunkach Berthier dyktował go komuś znajdującemu się w pobliżu. Po dotarciu do sztabu, te ustnie wydane rozkazy były zawsze potwierdzane na piśmie w sposób bardziej precyzyjny”.
Jeśli, za Jominim, uznamy, i słusznie, szefa sztabu za zaufanego asystenta wodza naczelnego i jego umysłowego współpracownika, „który wtóruje mu, będąc w stanie nawet kierować wszystkim, i który zapobiega błędom, wspierając go zasłyszanymi informacjami”, musimy zauważyć, że Berthier nie spełniał tej roli u Napoleona, nie mając zresztą ku temu zdolności. Nie tego jednak wymagał od niego Napoleon. Jego obowiązkami, jako szefa sztabu, były: przepisywanie dyspozycji Napoleona, wydawanie rozkazów marszowych3 oraz te dotyczące zarządzania i nadzorowania mobilizacją wojsk, organizacją, sztabem oraz wykonywanie wszelkich aktualnych obowiązków wojskowych w bezpośrednim sąsiedztwie Napoleona4. W tej co prawda bardzo ograniczonej, jednak nadal bardzo ważnej roli, Napoleon doceniał w osobie Berthiera terminowość, dokładność, uwolnione od wszelkich komentarzy pasywne posłuszeństwo, dyskrecję, skromność, czujność, skrupulatną zapobiegliwość w kopiowaniu i przenoszeniu rozkazów, wszystkie te cechy, które niejeden raz zapewniły sukces operacji. W swoich komentarzach dotyczących kampanii 1796 roku znajdują się słowa uznania dla Berthiera. „Pokazał (w 1796 roku) wielką aktywność, uczestniczył wraz ze swoim generałem we wszystkich rekonesansach i wyprawach, nie zaniedbując w żaden sposób swojej pracy biurowej. Jego charakter był niezdecydowany, nie nadaje się dla wodza naczelnego, lecz posiada wszelkie umiejętności dobrego szefa sztabu. Był dobrze obeznany z krajem, znał dokładnie działalność zwiadowczą, osobiście uczestniczył w kopiowaniu rozkazów, umiał w prosty sposób przedstawić nawet najbardziej skomplikowane ruchy armii”. Widzimy tu więc znów ideę Napoleona dotyczącą obowiązków szefa sztabu, ograniczoną w stosunku do niego samego rolę, różniącą się głęboko od tej z definicji Jominiego.
Jeśli jednak oceniamy człowieka, należy wskazać także pewne przedziały, gdyż człowiek zmienia się w zależności od czasu i okoliczności. Podobnie jak Napoleon, Berthier podlegał także tej zasadzie ogólnej. „Od 1805 toku jego aktywność zaczęła spadać, a entuzjazm chwały w sercach jego oficerów zastąpił egoizm, dzięki czemu przyczynił się on do zepsucia armii”. Z drugiej strony, kiedy podległe mu siły wojskowe zwiększyły się, cudowna aktywność Cesarza osłabła, niewydolność systemu opierającego wszelkie ruchy armii na jednym człowieku stała się wyraźna. 2 lipca 1812 roku Cesarz pisał do szefa sztabu: „sztab jest zorganizowany w taki sposób, że nie można niczego przewidzieć”. Podczas tej właśnie kampanii w Rosji, Berthier spotykał się wielokrotnie z wyrzutami ze strony Cesarza. „Berthier, oddałbym swoją rękę, by mieć Cię w Grosbois. Jesteś nie tylko niczego nie wart, ale Twoja obecność jest dla mnie utrudnieniem”. Dowodzi to faktu, że owa sztabowa maszyneria źle pracowała i nic w tym dziwnego, gdyż aktywność umysłowa nie była w stanie zmobilizować podwładnych do działania w tak rozległej strukturze dowodzenia.
W wyniku tych okrutnych wymówek Berthier obraził się i nie zjawił na kolacji. Napoleon posłał po niego i czekał, aż ten zjawił się przy stole. Cesarz położył Berthierowi ręce na karku, powiedział, że są nierozłączni, żartował z niego na temat Madame Visconti, a w końcu umieścił go przy stole naprzeciw siebie.
Niemożliwym byłoby stwierdzenie, że Napoleon nie był w jakiś sposób związany z człowiekiem, którego nazywał towarzyszem broni, wiernym kompanem na wojnie, czasem nawet „swoją żoną”5.
Pomimo to zdawał sobie sprawę z tego, że jest „bardzo pospolitym człowiekiem”, Berthier z przyjemnością dostrzegał, że gdy nic nie odwracało uwagi Napoleona, był on mu niewątpliwie przychylny. Ze swoją potrzebą analizowania wszystkiego, nawet swoich własnych uczuć, Napoleon wielokrotnie zadawał sobie pytanie dlaczego on, któremu ciężko przychodziło marnować czas na bezużyteczne uczucia, był szczęśliwy kochając tak pospolitego człowieka. „To dlatego, że on w Ciebie wierzy” odpowiadał Talleyrand. Ten inspirujący sentyment, był jedną z zalet Berthiera. Był człowiekiem Napoleona, był szefem sztabu, który dostosował się do geniuszu i osobowości wodza, któremu służył. To harmonijne zestawienie dwóch mężczyzn, tak różnych od siebie w wielu względach, jest bez wątpienia jednym z elementów militarnych arcydzieł epoki cesarskiej.
W czasach nam współczesnych widzimy Berthiera jak szefa sztabu o bardzo ograniczonych kompetencjach, jednak byłoby niesprawiedliwie gdybyśmy nie dostrzegli, że nawet w tak ograniczonym zakresie działania, świadczył on Napoleonowi bardzo cenne usługi i, co prawda bez cienia geniuszu, udowodnił swoje godne szacunku cechy. Aby oddać mu hołd, którego nowe pokolenia częstokroć mu odmawiają, nie będziemy w stanie wyrazić tego lepiej, jak przedstawić sylwetkę jego wojskowej osobowości, poprzez zacytowanie pochwalnych zdań wypowiedzianych przez Mathieu Dumasa, który był asystentem Berthiera w kampanii 1805 roku, a w roku 1812 pracował przy nim jako generalny komisarz magazynów armijnych i miał odpowiednie zdolności ku temu, aby obiektywnie go ocenić. „W trakcie dziewiętnastu lat, w trakcie których przeprowadzono szesnaście kampanii, większość z nich dwa razy do roku, latem i zimą, historia życia marszałka Berthiera jest niczym innym, jak historią wojen Bonapartego i jego kampanii, oraz dbaniem o szczegóły, którymi kierował w gabinetach i na polach bitew. Jego niestrudzona aktywność wydawała się wyzwaniem dla żarliwego geniuszu w sferze, która została dla niego stworzona; pracował z godnym podziwu porządkiem, chwytał z bystrością i roztropnością ogólny obraz, zarys wskazanego rozmieszczenia wojsk, a potem wydawał rozkazy do realizacji w sposób przezorny, wyrazisty i zwięzły. Dyskretny, nieprzenikniony i skromny, nigdy nie parł do przodu, był dokładny, w sam raz, momentami surowy, ale zawsze dający przykład gorliwości i czujności; rygorystycznie przestrzegał dyscypliny, i wiedział jak nauczyć swoich podwładnych, bez względu na ich stopień, szacunku dla powierzonej mu władzy”. Takie oto słowa wyrzekł o nim podwładny, będący jednocześnie jego przyjacielem; odnoszą się one do najlepszego okresu w karierze Berthiera i zasadnym wydaje się je cytować, w celu ugruntowania wartości szefa sztabu Wielkiej Armii, który nieprzypadkowo znalazł się w zaszczytnej grupie towarzyszy broni Napoleona.
Będziemy jeszcze wracać do postaci Berthiera, ale w odniesieniu do części pracy sztabu wykonywanej przez Napoleona było niezbędne, aby przedstawić sytuację szefa sztabu w odniesieniu do Napoleona. Czynności administracyjne związane z zarządzaniem armią są niezbędną częścią sztuki wojennej, nie mniej ważną, a częstokroć trudniejszą od ustaleń dotyczących operacji na froncie. Były one również przedmiotem stałych przemyśleń Napoleona. Nie tylko, jak zostało to wykazane, zajmował się on kreowaniem głównych założeń, które musiały ściśle związane ze strategicznymi kalkulacjami, ale w rozkazach do szefa sztabu, czy do generalnego kwatermistrza armii musiał on ustalać także ich szczegóły. Nie polegał na nikim w kwestii wyboru lokalizacji wielkich składów zaopatrzeniowych, magazynów amunicji, szpitali, piekarni wojskowych. Był jedynym twórcą marszrut wojsk i bardzo często wdzierał się do podległych jego podwładnym departamentów, wydając rozkazy dotyczące najmniejszych szczegółów.
Owa nadmierna koncentracja dowodzenia była naturalną konsekwencją przyjętego systemu autorytarnego. „Jego autorytet był podstawową regułą i jedynym celem wszelkich działań związanych z zarządzaniem. W swoim pałacu, lub namiocie, wszędzie tam, gdzie się znajdował, trzymał wszystkie nitki żelazną dłonią, a jego zazdrosna nieufność nie pozwalała mu wypuścić ani jednej”. Taki sposób dowodzenia nie może stać się wzorem. Ilu ludzi, nawet wybranych spośród kwiatu armii i będących w pełni sił życiowych, będzie w stanie skutecznie powtórzyć karierę Napoleona? W przypadku samego Napoleona możemy powiedzieć za Clausewitzem, że zmarnowanie, poprzez poddawanie ciągłemu napięciu, wszelkich warunków naturalnych spowodowały, iż Napoleon sam zniszczył gmach, który własnoręcznie stworzył. Niemniej jednak, z wojskowego punktu widzenia tego typu koncentracja dowodzenia umożliwiła Napoleonowi zredukowanie do minimum strat czasu pomiędzy podjęciem decyzji, a wprawieniem wojsk w ruch. Tego typu ekonomia czasu, mająca wielkie znaczenie we wszelkich dziedzinach ludzkiej działalności, jest warunkiem koniecznym sukcesu na wojnie. Osiągnięcie go metodami Napoleona byłoby nieroztropne; musimy do nich dążyć z poszanowaniem podstawowych pryncypiów podziału pracy i ekonomii sił poprzez metodyczne organizowanie pracy sztabu.
1 Napoleon do Berthiera, luty 1806 roku. Berthier postrzegał to „wymazanie” jego osobowości jako zupełnie naturalne. „Jestem nikim w armii. Otrzymuję w imieniu Cesarza raporty jego marszałków, podpisuję je za niego, ale osobiście zupełnie się nie liczę”. (Berthier do Soulta, Ostróda, 1 marca 1807 roku). „Cesarz, Panie Marszałku, nie potrzebuje rady, ani planów kampanii. Nikt nie zna jego myśli, a naszym obowiązkiem jest być mu posłusznymi”. (Berthier do Neya, Warszawa, 18 stycznia 1807 roku).
2 W innym rozdziale poznamy skład Tajnego Gabinetu Cesarza, wraz z Berthierem i wraz ze sztabem z dokładnym opisem pracy tej machiny administracyjnej.
3 Przez „rozkazy marszowe” należy rozumieć rozkazy wcielające oddziały do armii, ruchy pomiędzy zakładami oraz wojskami na pierwszą linię frontu, etc. Rozkazy dotyczące operacji nie były w tym zakresie uwzględniane.
4 Raport szefa sztabu do Cesarza, Moguncja, 19 kwietnia 1813 roku.
5 Méneval „Wszyscy wiedzieli”, pisała Mlle. Avrillon „w jaki sposób Cesarz był przywiązany do marszałka Berthiera. Miałam tego dowody podczas naszego pobytu w Chateau de Marrac (1808 rok). Kiedy marszałek cierpiał na podagrę, której miał wtedy ataki, widziano często Cesarza w domku zamieszkałym przez Berthiera, który znajdował się ćwierć ligi (1-1,5 km) od Chateau”.
Cesarz w czasie rozpoczęcia kampanii 1806 roku. Środki przygotowawcze. Tajność, pokojowa postawa, pewność siebie. Koncentracja armii. Wyjazd Cesarza z St. Cloud. Pobyt w Moguncji. Gorączkowa aktywność. Pobyt w Würzburgu: przejęcie dowodzenia nad Wielką Armią. Plany operacyjne. Przekroczenie Lasu Frankońskiego. Wejście do Saksonii. Znaczenie osiągnięcia przewagi w sile moralnej. Akcje polityczne. Wpływ na żołnierzy. Historyczna noc z 11 na 12 października w Auma. Świeże informacje. Decyzja. Obliczenia związane z marszami. Rozkazy ogólne dla operacji w dniu 12 października. Instrukcje Cesarza. Specjalne rozkazy szefa sztabu. Szybkość w rozpoczęciu marszu korpusów armijnych. Wykonanie ruchów przez III Korpus. Wnioski.
W tym konkretnym przypadku naszym pragnieniem jest pokazanie Napoleona w jego sztabie, w danym dniu i określonej sytuacji militarnej, kiedy dochodził on do podjęcia jednej z tych wielkich decyzji, od których zależał los kampanii, a potem wyrażał ją w postaci rozkazów ruchu dla swoich wojsk, wykonywanych z punktualnością, której współczesne sztaby mogą pozazdrościć i od której są jeszcze daleko, aby ją osiągnąć. Wybraliśmy historyczną noc z 11 na 12 października 1806 roku, kiedy to Cesarz nakazał zmianę frontu w lewo, co zaprowadziło jego armię do pól Jeny i Auerstädt.
Zanim jednak do tego dojdziemy, rzućmy szybko okiem na początek kampanii w Prusach w trakcie której, podobnie jak rok wcześniej pod Ulm, Cesarz zaskoczył przeciwnika szybkością manewru, dzięki tajności swoich planów, punktualności decyzji i szybkości jej wykonania.
Pomimo, iż nie pragnął wojny, wahając się do ostatniej chwili i nie wierząc, że nadejdzie, Napoleon przygotował plany kampanii już w sierpniu 1806 roku1: używając jego określenia „rozłożone na mapie” („il a pondu sur la carte”). Za pomocą specjalnej skrzynki z przegródkami, którą wykonał dla niego Berthier jeszcze w poprzednim roku, był w stanie na szybko ocenić ruchy wojsk pruskich, pułk po pułku, batalion po batalionie2. Wśród wahań jego myśli skoncentrowanych na różnych hipotezach, jego korespondencja po 5 września wyraźnie wskazuje, że „jego główną ideą był marsz z Bambergu do Berlina przez Las Frankoński”. Okres w dniach 5 do 18 września był okresem przygotowawczym, w czasie którego Cesarz, bez porzucania myśli o nadziei na pokój, szykował swoją armię do uczestnictwa w kampanii; był to czas napięć o charakterze politycznym, gdzie aktualne były nadzieje na dochowanie zawartych umów, a przygotowania do wojny były wykonywane z zachowaniem największej dyskrecji. „Musimy mówić o pokoju, ale działać tak jak na wojnie”3. Hasłem były: „Poufność i tajemnica”. Podczas gdy podjęto środki ostrożności mające na celu uniknięcie możliwej koalicji Prus, Rosji i Austrii, zorganizowano obronę wybrzeży Francji, Wielka Armia, która od początku roku 1806 znajdowała się w południowych Niemczech w reorganizacji, otrzymała rozkazy, aby zapewnić sobie niezbędne na wojnie elementy wyposażenia: ekwipunek, ambulanse, sprzęt pionierski, garnki i wiadra. Wydano także rozkazy dotyczące zaciągu ludzi i koni. Na wypadek wojny, armia miała zostać zebrana w ciągu tygodnia od wydania rozkazu przez Cesarza w rejonie Bambergu, gotowa maszerować prosto na Berlin. Oficerowie zostali wysłani na rekonesans „bez podejmowania ryzyka” na końce dróg prowadzących do Lasu Frankońskiego, innych wysłano do Drezna i Berlina, wysłano także emisariuszy do granic Rosji, aby sprawdzili co się tam dzieje. Mając na względzie strategiczny punkt widzenia, Cesarz podjął decyzje, których celem była osłona jego flanki: na północy, król Ludwik miał zebrać swoją armię w Utrechcie i być gotowym do marszu dywersyjnego na Wesel, podczas gdy Eugeniusz we Włoszech został zobowiązany do dowodzenia armią, mającą obserwować poczynania Austrii.
30 września wydarzenia zwiastowały wybuch wojny, w związku z czym zwiększyła się ilość działań przygotowawczych. Cesarz rozkazał Caulaincourtowi, Wielkiemu Koniuszemu, aby zorganizował transport lunet polowych oraz koni, mułów etc., ale wszystko to w sposób maksymalnie tajny, dając do zrozumienia ludziom wykonującym owe polecenia, że ma to związek z polowaniem w Compiègne. Oznaczało to zysk mniej więcej dwóch dni po ich przybyciu na miejsce. Konie należące do marszałków Bessièresa, Duroca – Wielkiego Marszałka Dworu, generała Lemarois, księcia Borghèse i Ségura, zastępcy Marszałka Dworu również zostały wysłane przodem, a Caulaincourt miał im przekazać, że będą towarzyszyć Cesarzowi na konkordacie we Frankfurcie4.
Bez względu na to, Napoleon nadal nie wierzył w wybuch wojny i tak pisał do Berthiera: „W rozmowie z królem Bawarii powiedz mu w sekrecie, że jeśli pokłócę się z Prusami, co mam nadzieję się nie stanie, otrzyma Baireuth, kiedy popełnią to szaleństwo”5.
W rzeczywistości nie pragnął wojny, gdyż automatycznie stawałby się przestępcą, prowokując „wojnę dla fantazji”, która nie była uzasadniona prowadzoną przez niego polityką stanu… jego politykę stanowiło południe, a nie północ. To właśnie pisał do króla Prus i P. de Laforest, francuskiego ministra w Berlinie6. Owe pacyfistyczne deklaracje, prawdopodobnie szczere, miały jednak nieoczekiwany wpływ na przebieg wojny, gdyż aż do czasu w przeddzień Jeny, wzmacniały stanowisko grupy umiarkowanej w sztabie pruskim, w skład której wchodził nawet dowódca armii, książę Brunszwiku, który tamował wszelkie pomysły działań ofensywnych.
Jednak cierpliwość Cesarza miała swoje granice, które zostały przekroczone wraz z wejściem wojsk pruskich do Saksonii. Francuscy ministrowie w Berlinie i Dreźnie zażądali swoich paszportów, a w tym samym czasie będący w Monachium marszałek Berthier otrzymał instrukcje przez specjalnego posłańca; wojska natomiast rozpoczęły marsz w celu zebrania się tydzień później w rejonie Bambergu. Napoleon był przekonany o zwycięstwie w wojnie, do której został zmuszony. 12 września pisał do Murata: „Nie bój się konsekwencji politycznych, maszeruj jak gdyby nic się nie stało. Jeśli muszę uderzyć znowu, to moje przygotowania były tak dobre i tak pewne, że Europa usłyszy tylko o moim wyjeździe z Paryża poprzez ujrzenie ruiny moich wrogów. Dobrze byłoby, gdyby Twoje gazety opisały mnie będącego w Paryżu, zajmującego się przyjemnościami, polowaniami i negocjacjami…”.
Prusacy weszli do Drezna 13 września. Ta informacja dotarła do Napoleona bez wątpienia wieczorem 18 września. O 11.00 w nocy bez zbędnej zwłoki wydał swojej straży rozkaz do szybkiego wymarszu, dzięki czemu podróż z Paryża do Moguncja trwała sześć dni. Rankiem 19 września w dwie godziny podyktował on sekretarzowi rządu, Clarke’owi, rozkaz dla całej armii dotyczący zebrania jej sił w okręgu Bamberg.
Rankiem 20 września Napoleon napisał do szefa sztabu: „Wysyłam Ci rozkaz marszu dla całej armii. Mamy szóstą rano 20 września. Mam nadzieję, że otrzymasz ten list w ciągu dnia 24 września i przed 3 lub 4 października wszystkie moje życzenia zostaną spełnione. Powinienem być w Moguncji 30 września, a w Würzburgu 2 lub 3 października. Tam zdecyduję o dalszych działaniach”.
Chociaż wybuchła wojna, Cesarz pozostał w Saint Cloud do 25 września, kontynuując wydawanie rozkazów organizujących armię oraz zaopatrujących przyfrontowe miasta. W tym czasie, w dniach 20-24 września jego uwaga była skierowana na elektorat Hesse-Kassel, którego wątpliwe nastawienie było dość niepokojące z uwagi na fakt, że w tym rejonie mogło dojść do najbardziej niebezpiecznych ofensywnych ruchów wojsk pruskich.
Realizacja planu zakładała przekroczenie przez jedną z armii lasów Turyngii lub Frankonii. Jeśli pruska armia uprzedzi francuską, pierwsze bitwy zostaną stoczone w dolinie Menu; będzie to jednoznaczne z oddaniem przez Cesarza inicjatywy przeciwnikowi.
Pierwszy list od Berthiera, napisany 19 września, informujący, że Prusacy zbierają siły w rejonie Hof, Magdeburga i Hanoweru oraz drugi, informujący o aktywności wojsk pruskich i wyrażający obawy, że działania te zastaną armię francuską nieprzygotowaną, drążyły niepokojąco umysł Napoleona. Niepokoje te wyraźnie zdradza list napisany przez niego 24 września, mający przyspieszyć ruchy wojsk, aby zyskać, jeśli to możliwe, dwa dni czasu.
Bez wątpienia Cesarz odbył podróż z Saint Cloud do Moguncji będąc pod wpływem tej niepewności. Wyruszył z Saint Cloud 25 września o 4.30 rano razem z Cesarzową, która podczas kampanii miała ulokować swój dwór w Moguncji. Cesarz zatrzymał się 26 września w Metz na kilka godzin i dotarł do Moguncji 28 września z zamiarem dotarcia do awangardy wojsk 1 października, jeśli okoliczności będą tego wymagać7.
Informacje otrzymane w Moguncji pokazały, że obawy wyrażane przez Berthiera były przesadzone i 29 września Napoleon mógł napisać do Fouché: „Jesteśmy o czasie”.
Podczas swojego pobytu w Moguncji Napoleona cechowała ogromna aktywność. Po przybyciu do miasta o północy 28 września, po podróży trwającej cztery dni i trzy noce, rozpoczął on pracę 29 września z samego rana i dyktował niemal bez przerwy do dziewiątej wieczór 1 października, czyli do chwili, kiedy na powrót znalazł się w swoim powozie zmierzającym do Würzburga. Zagadnienia dotyczące organizacji armii, zapasów mąki i prowiantu, ogólna organizacja obrony cesarstwa, korespondencja z sojusznikami oraz książętami niemieckimi były przedmiotem wielu notatek, listów i instrukcji, datowanych z Moguncji.
Większość prac przygotowawczych przed kampanią, w ostatniej chwili improwizowanych przez Cesarza, które wymagały tak ogromnego wysiłku z jego strony, w dzisiejszych czasach pokoju wykonywanych jest przez dużą liczbę oficerów sztabu i, za pomocą krótkiego telegramu, wprowadzana w życie. Ta metoda naukowa, którą otrzymaliśmy w spadku po marszałku von Moltke stanowi bez wątpienia ogromną przewagę nad napoleońskimi improwizacjami. W efekcie powodowało to, że w lipcu 1870 roku, po wypowiedzeniu wojny amerykański reporter wysłany do Berlina mógł znaleźć marszałka von Moltke czytającego po łacinie dzieła Tacyta. Wszystko bowiem zostało przewidziane i zorganizowane w czasie pokoju; rozkazy o mobilizacji zostały wysłane, korpusy armijne były transportowane bez dodatkowych interwencji naczelnego dowództwa.
W 1806 roku ówczesna sytuacja militarna wykluczała podobne przygotowania. Ale niezależnie od tego, cóż za kontrast pomiędzy spokojem marszałka von Moltke, a gorączkową aktywnością Napoleona, który jawi nam się w trakcie realizacji obowiązków jako szef rządu, wódz naczelny, szef sztabu i główny kwatermistrz! Koncentruje on wszelką władzę i kieruje pracą wszystkich departamentów. Czy mógł zrobić inaczej? Bez wątpienia nie; do decentralizacji pracy konieczne jest wstępne kształcenie, którego nie otrzymali podwładni Napoleona. Został skazany przez naturalną kolej rzeczy do przewidywania i kierowania wszystkim, w konsekwencji możemy więc łatwo uwierzyć w to co napisał w Moguncji 30 września 1806 roku do króla Wirtembergii: „że był największym niewolnikiem całej ludzkości, zobowiązanym do służenia panu bez serca: rachunkowi prawdopodobieństwa oraz naturze rzeczy”.
Napoleon rozstaje się z Józefiną, jak się wydaje, nie bez emocji, wyjeżdża o dziewiątej wieczorem z Moguncji. Po całonocnej podróży w swojej berlinie dociera o szóstej rano 2 października do Aschaffenburga, zatrzymuje się na dwie, trzy godziny na śniadanie i konwersację z księciem prymasem a następnie kontynuuje podróż, docierając do sztabu mieszczącego się w Würzburgu o dziesiątej wieczorem, gdzie czeka już na niego Berthier.
W pierwszej kolejności Napoleon sprawdza, czy zostały wykonane jego rozkazy dotyczące zaprowiantowania. Bez żadnych wątpliwości wyraża swoje niezadowolenie Berthierowi ze „skandalicznej powolności” z ich wykonania. Możemy dostrzec w korespondencji szefa sztabu z tego okresu bat władcy8.
W dniu 3 października rozkazem dziennym anonsującym swoje przybycie, Napoleon przejął dowodzenie nad armią i rozkazał swoim marszałkom dokonać przeglądu wojsk przed rozpoczynającą się kampanią.
Aż do 5 października nie wydał on Berthierowi żadnego rozkazu ogólnego dotyczącego dalszych działań w trakcie kampanii. Granica miała zostać przekroczona bez wypowiedzenia wojny 7 października. Plany operacji, trzymane w tajemnicy aż do teraz, nie były ujawniane aż do ostatniej chwili. Zostało to określone w mistrzowski sposób w liście Cesarza do Soulta:
Cesarz do marszałka Soult
Würzburg 5 października 1806 roku,
godzina 11 przed południem
Szef sztabu pisze właśnie Pańskie rozkazy, które otrzyma Pan w ciągu dnia…
Myślę, ze nastała odpowiednia chwila, aby zapoznać Was z moim planami, aby wiedza o nich była wskazówką w odpowiedniej chwili.