Na straży Trzech Skarbów - Daniel Reid - ebook + książka

Na straży Trzech Skarbów ebook

Reid Daniel

0,0
54,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Chińska droga życia w zdrowiu.

Tradycyjne wschodnie sztuki uzdrawiania i nowoczesna technika medycyny Zachodu uzupełniają się wzajemnie i są niczym gałęzie jednego drzewa: wspólnie umożliwiają stworzenie o wiele pełniejszego obrazu ludzkiego zdrowia i obiecują znacznie skuteczniejsze sposoby leczenia trapiących ludzi schorzeń, niż gdyby każdej z nich przyszło działać z osobna. - z przedmowy autora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 598

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dla Chou Tunga

PRZEDMOWA

Oto druga moja książka o tra­dy­cyj­nym tao­istycz­nym sys­te­mie pie­lę­gno­wa­nia zdro­wia, sił wital­nych i świa­do­mo­ści ducho­wej. Oby­dwie poświę­cone są wszyst­kim trzem klej­no­tom – „Trzem Skar­bom” – ludz­kiego żywota: esen­cji, ener­gii i duchowi, jed­nakże w Tao zdro­wia, seksu i dłu­go­wiecz­no­ści1 (do któ­rego odtąd w skró­cie odwo­ły­wać się będziemy jako do Tao zdro­wia…) sku­piam się głów­nie na fizycz­nych i bio­che­micz­nych aspek­tach esen­cji, w Na straży Trzech Skar­bów zaś przede wszyst­kim na dyna­micz­nych i funk­cjo­nal­nych prze­ja­wach ener­gii. By ustrzec się przed roz­wle­kło­ścią, infor­ma­cje oraz idee wyło­żone szcze­gó­łowo w Tao zdro­wia… zostały tutaj przy­to­czone jedy­nie w skró­cie. Czy­tel­nik pra­gnący prze­stu­dio­wać i prak­ty­ko­wać cały sys­tem nie powi­nien zatem pomi­nąć żad­nego tomu, choć przy czy­ta­niu nie­ko­niecz­nie musi prze­strze­gać porządku, w jakim je napi­sano. Razem książki te opo­wia­dają o esen­cji i ener­gii mate­rii: pod­sta­wo­wych fila­rach, na któ­rych wspiera się prak­tyka. Mam nadzieję, że pilne ćwi­cze­nia pozwolą mi dojść do takiej bie­gło­ści, bym mógł się poku­sić o napi­sa­nie kolej­nej czę­ści, która odsło­ni­łaby ducha meta­fi­zycz­nej nauki tao­izmu, czyli jej „alche­mii”. Duch ten kieł­kuje z nasie­nia, jakim jest zapał do prak­ty­ko­wa­nia tao, i czer­pie pokarm z esen­cji oraz ener­gii pod­sta­wo­wej prak­tyki, zako­rze­niony w „ziemi”, roz­wija się buj­nie jak strze­la­jący pod „nie­biosa” lotos wyra­sta­jący z muli­stej wody.

Zachod­nią naukę i filo­zo­fię cha­rak­te­ry­zuje duali­styczny sto­su­nek do pojęć na pierw­szy rzut oka sprzecz­nych: ciała i umy­słu, raju i ziemi, sacrum i pro­fa­num, tego, co duchowe, i tego, co naukowe, magiczne i przy­ziemne, roz­dzie­la­jąc je na wza­jem­nie wyklu­cza­jące się dzie­dziny. Tao­iści widzą oraz trak­tują sto­jące w opo­zy­cji siły i zja­wi­ska jak kom­ple­men­tarne aspekty fun­da­men­tal­nej bie­gu­no­wo­ści, która jest cechą cha­rak­te­ry­styczną postrze­gal­nego wszech­świata i któ­rej nadano miano Wiel­kiej Zasady Yin i Yang. Z tego to powodu w tra­dy­cji tao­istycz­nej gra­nica pomię­dzy nauką a filo­zo­fią, tym, co fizyczne, a co duchowe, nie ist­nieje. Co wię­cej, wycho­dząc z zało­że­nia, że opo­zy­cja form polega na uzu­peł­nia­ją­cej się bie­gu­no­wo­ści, nie zaś anta­go­ni­stycz­nym duali­zmie, tao­iści uwa­żają, iż owe prze­ci­wień­stwa mogą się prze­mie­niać – trans­mu­to­wać – jedne w dru­gie oraz że są one zależne od sie­bie. Dyna­miczna rów­no­waga, funk­cjo­nalna har­mo­nia oraz cykliczne trans­for­ma­cje mię­dzy pod­sta­wo­wymi for­mami i siłami utrzy­mu­ją­cymi świat w cią­głym ruchu, sta­no­wią pod­stawę „alche­mii wewnętrz­nej”, jądro chee-gung, medy­ta­cji, zio­ło­lecz­nic­twa, jogi seksu oraz innych tra­dy­cyj­nych tao­istycz­nych prak­tyk.

W miarę jak współ­cze­sne środki komu­ni­ka­cji i trans­portu oba­lają bariery czasu i prze­strzeni, dotąd dzie­lące ludz­kość na odizo­lo­wane enklawy, z wolna, lecz nie­ubła­ga­nie zani­kają gra­nice pomię­dzy Wscho­dem i Zacho­dem, na prze­kór upo­rczy­wym wysił­kom upar­tych, zaprzy­się­głych tra­dy­cjo­na­li­stów z obu tych krę­gów kul­tu­ro­wych. A w żad­nej dzie­dzi­nie nie nastę­puje to tak szybko, jak tam, gdzie w grę wcho­dzi ludz­kie zdro­wie. Nie brak bowiem jaskra­wych dowo­dów, że tra­dy­cyjne wschod­nie sztuki uzdra­wia­nia i nowo­cze­sna tech­nika medy­cyny Zachodu uzu­peł­niają się wza­jem­nie i są niczym gałę­zie jed­nego drzewa: wspól­nie umoż­li­wiają stwo­rze­nie o wiele peł­niej­szego obrazu ludz­kiego zdro­wia i obie­cują znacz­nie sku­tecz­niej­sze spo­soby lecze­nia tra­pią­cych ludzi scho­rzeń, niż gdyby każ­dej z nich przy­szło dzia­łać z osobna.

Cho­roby nie uznają gra­nic. W lecze­niu powinno się zatem postę­po­wać podob­nie, bo w medy­cy­nie liczy się tylko to, co można z powo­dze­niem sto­so­wać w prak­tyce, a nie teo­re­tyczna zgod­ność z kon­cep­cjami wysnu­tymi z kul­tu­ro­wych uwa­run­ko­wań. W obli­czu nara­sta­ją­cego na świe­cie kry­zysu zdro­wia leka­rze i pacjenci powinni korzy­stać z wszel­kich moż­li­wo­ści pomocy, nie zwa­ża­jąc na ich naukowe lub filo­zo­ficzne źró­dło, na to, czy pocho­dzą z cza­sów zamierz­chłych, czy poja­wiły się dopiero współ­cze­śnie, w Chi­nach czy w Ame­ryce.

W książce tej przed­sta­wiam tra­dy­cyjne tao­istyczne podej­ście do ludz­kiego zdro­wia, opie­ra­jąc się na kla­sycz­nej filo­zo­fii tao i naj­now­szych odkry­ciach współ­cze­snych nauk medycz­nych Zachodu. Tak jak w wypadku Tao zdro­wia…, mate­riały do roz­wa­żań pocho­dzą ze źró­deł chiń­skich oraz zachod­nich, a wszel­kie pole­cane w niej pro­gramy i ćwi­cze­nia oparte są na doświad­cze­niach wynie­sio­nych z ćwi­czeń prze­pro­wa­dzo­nych oso­bi­ście i danych zebra­nych w bada­niach nauko­wych. Jeśli tego spe­cjal­nie nie zazna­czy­łem, zna­czy to, że inter­pre­ta­cji źró­deł chiń­skich doko­na­łem, wspo­ma­ga­jąc się wła­snymi tłu­ma­cze­niami.

Inspi­ra­cją do powsta­nia tej książki było entu­zja­styczne przy­ję­cie Tao zdro­wia…, pisa­łem ją zaś z nadzieją, że wpro­wa­dzi ona czy­tel­ni­ków na „sze­roką drogę” wio­dącą do zdro­wia, dłu­go­wiecz­no­ści i odkryć ducha.

Nuże, oto zdro­wie przed wami!

Daniel P. Reid

rzeka Ping,

Chiang Mai, Taj­lan­dia

listo­pad 1992

Nakła­dem Domu Wydaw­ni­czego REBIS książka ta uka­zała się także w dwóch tomach: Tao zdro­wia oraz Tao seksu i dłu­go­wiecz­no­ści (przyp. red.). [wróć]

Wyrazy wdzięczności

Wiel­kie dzięki ilu­stra­to­rom: Dexte­rowi Chou i Jony’emu Huan­gowi; Ma Jun za ilu­stra­cję na okładce, panu Chou Yun-yu, który wyko­nał chiń­skie kali­gra­fie; mistrzowi Luo Teh-hsiou za inspi­ru­jące roz­mowy o tao; Ingrid von Essen zaś za zna­ko­mitą redak­cję.

WSTĘP

Trzy Skarby

Ciało jest świą­ty­nią życia, ener­gia jest życia siłą, a duch rządcą. Jeśli któ­re­kol­wiek z nich traci rów­no­wagę, szkodę pono­szą wszyst­kie trzy. Gdy górę bie­rze duch, ciało natu­ral­nie podąża za nim – z korzy­ścią dla Trzech Skar­bów. Gdy jed­nak to ciało prze­wo­dzi duchowi – Trzem Skar­bom biada. KLA­SYCZNY WEN-TZU (I W. P.N.E.)

Wszy­scy ludzie przy­cho­dzą na świat obda­rzeni trzema cen­nymi skar­bami, dzięki któ­rym zdolni są żyć, dzia­łać i myśleć. Jest to nasze dzie­dzic­two prze­ka­zy­wane nam przez naturę, a to, jak go strze­żemy i nim roz­po­rzą­dzamy, okre­śla stan naszego zdro­wia oraz dłu­gość życia. Tym, któ­rzy nie­wła­ści­wie się z nim obcho­dzą i roz­rzut­nie je trwo­nią, grożą: bieda, prze­wle­kłe cho­roby i przed­wcze­sna śmierć; tym­cza­sem inni, któ­rzy tro­skli­wie je pie­lę­gnują i się­gają po nie roz­trop­nie, długo mogą się cie­szyć peł­nią zdro­wia i dłu­go­wiecz­no­ścią.

Tao­istyczna tra­dy­cja Chin może się poszczy­cić pro­wa­dzo­nym naj­dłu­żej w świe­cie, bo nie­prze­rwa­nie od co naj­mniej pię­ciu tysięcy lat, reje­strem docie­kań nauko­wych. Od zamierz­chłych cza­sów zagadka zacho­wa­nia zdro­wia i dłu­go­wiecz­nego życia była dla zgłę­bia­ją­cych tao naj­bar­dziej inte­re­su­jąca, ludzki orga­nizm sta­no­wił dla nich kom­pletny, odzwier­cie­dla­jący ota­cza­jący nas wszech­świat mikro­ko­smos wraz z przy­na­leż­nymi mu: wewnętrz­nymi „nie­bem” i „zie­mią”, wła­snym „kli­ma­tem” i „porami roku”, cyklicz­nymi prze­mia­nami oraz natu­ralną inte­rak­cją uni­wer­sal­nych ener­gii.

Wedle tao­istów Trzy Skarby o decy­du­ją­cym dla życia zna­cze­niu to: esen­cja (jing), ener­gia (chee) i duch (shen). Poję­cie esen­cji odnosi się do ciała z krwi i kości wraz z jego pod­sta­wo­wymi mate­rial­nymi skład­ni­kami, przy czym naj­więk­sze zna­cze­nie przy­pi­sy­wane jest hor­mo­nom, enzy­mom i neu­ro­tran­smi­te­rom, ener­gia jest pier­wotną życiową siłą prze­ni­ka­jącą komórki i tkanki żywego orga­ni­zmu oraz pobu­dza­jącą jego funk­cje witalne, a duch obej­muje wszel­kie aspekty umy­słu – zarówno ludz­kiego, jak i pier­wot­nego – włącz­nie ze świa­do­mo­ścią i per­cep­cją, myślą i uczu­ciem, wolą i zamia­rem. Trzy Skarby zebrane razem (san bao) – zwane także Trzema Cudami (san chee) – są odręb­nie funk­cjo­nu­jącą jed­nostką orga­niczną.

Każdy z Trzech Skar­bów ma dwa fun­da­men­talne aspekty, okre­ślane w tao­istycz­nej ter­mi­no­lo­gii jako „pre­na­talny” (hsien-tien) oraz „post­na­talny” (hou-tien). Inne nazwy to „odwieczny” i „prze­mi­ja­jący” (tym­cza­sowy). Aspekty pre­na­talne to czy­ste przy­mioty, które poprze­dzają naro­dziny i wni­kają w embrion w momen­cie zapłod­nie­nia. Aspekty post­na­talne są ich tym­cza­sowymi mani­fe­sta­cjami i zaczy­nają się roz­wi­jać dopiero z chwilą naro­dzin, począw­szy od prze­cię­cia pępo­winy i pierw­szego odde­chu nowo­rodka. W okre­sie pre­na­tal­nym Trzy Skarby nie mają formy i są nie­roz­dzielne, dopiero po przyj­ściu czło­wieka na świat roz­dzie­lają się, przy­bie­rają tym­cza­sową postać i stają się tym samym wraż­liwe, łatwo ule­ga­jące roz­kła­dowi i wyczer­pa­niu. Jed­nym z naj­waż­niej­szych celów tao­istycz­nej alche­mii jest przy­wró­ce­nie pre­na­talnej jed­no­ści i pier­wot­nej czy­sto­ści esen­cji, ener­gii i ducha, by zapo­biec cho­ro­bom i dege­ne­ra­cji post­na­talnego orga­ni­zmu ludz­kiego, opóź­nić pro­ces sta­rze­nia oraz prze­dłu­żyć życie.

W tao­istycz­nej alche­mii nie kryje się żadna wielka tajem­nica. Należy się jedy­nie nauczyć, jak zaprząc umysł do poskra­mia­nia ener­gii, a tym samym zapa­no­wać nad pod­sta­wo­wymi pro­ce­sami bio­che­micz­nymi orga­ni­zmu oraz funk­cjo­no­wa­niem naj­waż­niej­szych orga­nów ciała. Więk­szość ludzi bier­nie godzi się na to, by docie­ra­jące z oto­cze­nia bodźce – tak emo­cjo­nalne, jak i fizyczne – zawład­nęły ich esen­cją i ener­gią. Tao­iści nie poprze­stają na bier­no­ści, lecz wyko­rzy­stują umysł do ujarz­mie­nia wła­snej ener­gii, tak by za jej pośred­nic­twem kon­tro­lo­wać esen­cję. Uzy­skaw­szy dostęp do pier­wot­nej, uta­jo­nej w naszych mózgach mocy, możemy się nauczyć wyko­rzy­sty­wać „myśl w star­ciu z mate­rią”, a tym samym strzec zdro­wia i dłu­go­wiecz­no­ści naszej cie­le­snej powłoki.

Tao­istyczna alche­mia odwraca bieg nie­ustan­nego pro­cesu wynisz­cza­nia esen­cji, roz­pra­sza­nia ener­gii i osła­bia­nia ducha wywo­ły­wa­nego życiem i codzien­nymi zma­ga­niami z mate­rial­nym świa­tem, prze­mie­nia­jąc go w oszczę­dza­jący Trzy Skarby i prze­dłu­ża­jący życie pro­ces aku­mu­la­cji. Każdy może się tego nauczyć. Wymaga to jed­nak pew­nej pod­sta­wo­wej zna­jo­mo­ści uni­wer­sal­nych zasad rzą­dzą­cych życiem ludz­kim i jego natu­ral­nym śro­do­wi­skiem. Adep­tem tao­izmu może zatem zostać każdy, z jed­nym wszakże zastrze­że­niem: że wykaże się dosta­tecz­nie silną wolą i dys­cy­pliną, aby cał­ko­wi­cie zapa­no­wać nad oso­bi­stą ener­gią i wła­snym cia­łem oraz wziąć na sie­bie cał­ko­witą odpo­wie­dzial­ność za swe życie. Reszta jest po pro­stu kwe­stią metody.

Esencja

Poję­cie esen­cji odnosi się do naj­czyst­szych sub­stan­cji ludz­kiego ciała, pod­sta­wo­wych skład­ni­ków życia cie­le­snego. Okre­ślana też mia­nem „wital­no­ści” esen­cja jest formą ener­gii poten­cjal­nej – podob­nie jak elek­tro­lit w bate­rii – z któ­rej ciało czer­pie w miarę swo­ich potrzeb. W aspek­cie pre­na­tal­nym esen­cja jest pier­wotną siłą spraw­czą kosmosu, powszech­nym pędem do pro­kre­acji i per­pe­tuum mobile ist­nie­nia. Każdy osob­nik przy zespo­le­niu plem­nika i jajeczka otrzy­muje od swego ojca i matki okre­śloną por­cję owej pre­na­tal­nej esen­cji. Po naro­dzi­nach, w miarę roz­woju ciała, pier­wotna esen­cja maga­zy­no­wana jest – jak twier­dzą Chiń­czycy – w korze nad­ner­czy oraz orga­nach roz­rod­czych męskich i żeń­skich, a także wydzie­li­nach narzą­dów płcio­wych. Jako że prze­cho­dzi z poko­le­nia na poko­le­nie w akcie roz­mna­ża­nia, uznaje się, że jest nie­śmier­telna i zapew­nia wiecz­ność trwa­nia.

Esen­cja post­na­talna ulega oczysz­cze­niu i syn­te­zie w pro­ce­sie przy­swa­ja­nia skład­ni­ków odżyw­czych z poży­wie­nia oraz wody. Maga­zy­no­wana jest przede wszyst­kim w wątro­bie, krwi i szpiku kost­nym. Przy­biera postać pły­nów o nie­zwy­kle sil­nym dzia­ła­niu: hor­mo­nów, enzy­mów, neu­ro­tran­smi­te­rów, płynu mózgowo-rdze­nio­wego i limfy, oso­cza oraz innych związ­ków bio­che­micz­nych. Jej mani­fe­sta­cjami są płeć i sek­su­al­ność. Jest źró­dłem siły, żywot­no­ści i odpor­no­ści na cho­roby. U męż­czyzn naj­ła­twiej ulega uszczu­ple­niu w wyniku nad­mier­nej utraty nasie­nia, u kobiet zaś przy men­stru­acji, a u obu płci nad­szarp­nąć ją może prze­dłu­ża­jący się stres, nie­do­ży­wie­nie oraz cho­roby. Esen­cja post­na­talna gro­ma­dzi się w kości krzy­żo­wej i jest ści­śle powią­zana z funk­cjami sek­su­al­nymi oraz tra­wien­nymi orga­ni­zmu.

Energia

Ener­gia jest siłą życiową, która akty­wi­zuje funk­cje i napę­dza wszel­kie pro­cesy wewnątrz ludz­kiego orga­ni­zmu, zarówno spon­ta­niczne, jak i celowe. Jest jak prąd elek­tryczny pły­nący w obwo­dach kom­pu­tera: gdyby go nie było, kom­pu­ter nie zdałby się na wiele. W aspek­cie pre­na­tal­nym ener­gia jest pier­wotną siłą prze­ni­ka­jącą wszech­świat na wskroś, a jej prze­ja­wami są: cie­pło, świa­tło, ruch oraz inne postaci uni­wer­sal­nych ener­gii. Jej post­na­talne mani­fe­sta­cje to roz­ma­ite ener­gie sko­ja­rzone z głów­nymi sys­te­mami orga­nów ciała, a także cie­pło, oddech, tętno oraz róż­no­rodne inne formy bioener­gii. Ener­gia post­na­talna jest spo­la­ry­zo­wana i ma cha­rak­ter elek­tro­ma­gne­tyczny, cechuje ją nie­ustanna aktyw­ność i cią­gła zmiana postaci.

Ludzie czer­pią pod­sta­wową ener­gię pre­na­talną z dwóch źró­deł. Pierw­szym jest prze­miana esen­cji pre­na­tal­nej zgro­ma­dzo­nej w gru­czo­łach płcio­wych i nad­ner­czach. Zwana jest ona yuan-chee („ener­gia pier­wotna”) i każdy rodzi się z ogra­ni­czo­nym jej zaso­bem. Prze­miana pre­na­tal­nej esen­cji gru­czo­łów w pier­wotną ener­gię wymaga zaawan­so­wa­nych form tao­istycz­nej alche­mii, zwa­nych nei-gung („praca wewnętrzna”). Dru­gie źró­dło pre­na­tal­nej ener­gii nosi miano tien („nie­biosa”) i odwo­łuje się do nieba oraz się­ga­ją­cego poza nie kosmosu. Ener­gie kosmiczne nieba prze­ni­kają do ciała przez czu­bek głowy, a skóra i oczy asy­mi­lują świa­tło.

Chiń­ska nazwa źró­dła ener­gii post­na­tal­nej brzmi dee („zie­mia”) i obej­muje poży­wie­nie, wodę, zioła oraz inne mate­rialne skład­niki dodat­kowe, a także powie­trze. Pod­czas tra­wie­nia pokarmu wydo­by­wane z niego ważne skład­niki odżyw­cze prze­mie­niane są w ciele w ener­gię. Ener­gia z powie­trza absor­bo­wana jest poprzez płuca, można ją zatem uzu­peł­niać, wyko­nu­jąc pro­ste tao­istyczne ćwi­cze­nia zwane chee-gung („praca nad ener­gią”). Gdy ener­gia z płuc zmie­sza się w krwi z ener­gią ziem­ską pocho­dzącą z układu tra­wien­nego, powstaje jej nowa forma, zwana „praw­dziwą ludzką ener­gią”, fun­da­men­talna siła, od któ­rej uza­leż­nione jest ulotne życie ludz­kie.

Sku­piona w klatce pier­sio­wej „ludzka ener­gia” jest ści­śle zwią­zana z oddy­cha­niem oraz krą­że­niem krwi, ser­cem oraz płu­cami. W tao­istycz­nych tek­stach medycz­nych twier­dzi się, że „to ener­gii pod­po­rząd­ko­wana jest krew”, co ozna­cza, że krew pły­nie tam, gdzie kie­ruje się ener­gia. Wpły­wa­jąc na oddech, można zatem oddzia­ły­wać na krą­że­nie. Oto fun­da­men­talne prawo ćwi­czeń chee-gung.

Duch

Duch nie­ro­ze­rwal­nie powią­zany jest z umy­słem oraz wszel­kimi jego róż­no­rod­nymi aspek­tami i funk­cjami. Duch pre­na­talny jest pier­wot­nym „umy­słem tao”, nie­śmier­telną duszą, przy­ro­dzo­nym świa­tłem pozna­nia. Jest odwieczną iskrą zdol­no­ści postrze­ga­nia, która „nie rodzi się ani nie umiera”. Duch jest nie­ma­te­rialny, świe­tli­sty i za swą sie­dzibę obrał serce.

Duch post­na­talny obja­wia się pod posta­cią myśli i zmy­sło­wej świa­do­mo­ści, psy­che i indy­wi­du­al­no­ści, ego oraz postrze­ga­nia sie­bie. Jed­nakże o ile pier­wotny „umysł tao” jest otwarty, nie­róż­ni­cu­jący, obcy jest mu dualizm oraz trwa w zupeł­nym bez­ru­chu, o tyle post­na­talny umysł ludzki prze­ciw­nie – jest zamknięty, róż­ni­cu­jący, duali­styczny i wiecz­nie czymś pod­nie­cony. Sie­dzibą post­na­tal­nego umy­słu ludz­kiego jest głowa, a prze­ja­wia się on w funk­cjach mózgu.

Pier­wotny, osa­dzony w sercu umysł tao dany jest każ­demu czło­wie­kowi, lecz świa­do­mość tego posia­dła zale­d­wie garstka. Z powodu ułud fabry­ko­wa­nych z tego, co pod­su­wają zmy­sły i będące w kon­flik­cie reak­cje emo­cjo­nalne, któ­rymi ludzki umysł oszu­kuje sam sie­bie, więk­szość ludzi pozo­staje ślepa na świa­tło swego pier­wot­nego ducha. Dla nich roz­bły­ska ono na krótko dopiero w chwili śmierci. Wyż­sze stop­nie ezo­te­rycz­nej alche­mii tao­istycz­nej i medy­ta­cji uczą, jak okieł­znać zmy­sły i pod­dać je kon­troli, opa­no­wy­wać emo­cje i rów­no­wa­żyć ener­gię tak, byśmy mogli spo­koj­nie wej­rzeć poza gra­nice ludz­kiego umy­słu, dążąc do restau­ra­cji zdol­no­ści postrze­ga­nia pier­wot­nego umy­słu tao, która wzbo­gaca życie i przy­go­to­wuje do spo­tka­nia ze śmier­cią. Pier­wotny duch jest jedy­nym aspek­tem umy­słu, który „nie rodzi się ani nie umiera”, tak więc ten, kto o tym wie, nie oba­wia się śmierci i już za życia czuje się abso­lut­nie wolny, ni­gdy nie traci umy­sło­wego spo­koju.

Mędrzec Lu Tung-pin, żyjący za cza­sów dyna­stii Tang (618–905 n.e.), jeden z wiel­kich pre­kur­so­rów filo­zo­fii tao­istycz­nej, któ­rego pamięć do dziś ota­czana jest wielką czcią, podał nastę­pu­jący opis Trzech Skar­bów:

Wital­ność: Na nie­bie wital­ność jest Drogą Mleczną, świa­tłem słońca, księ­życa i gwiazd. Są nią kro­ple desz­czu i rosy, płatki śniegu, grudki gradu i krysz­tałki szronu. Na ziemi jest nią woda, stru­mie­nie, rzeki, oce­any, potoki, stud­nie, stawy, moczary. W ludziach jest nią wigor, korzeń esen­cji i życia, ciało z krwi i kości.

Ener­gia: Na nie­bie ener­gia jest sub­stan­cją i formą, yin i yang, ruchem słońca, księ­życa i gwiazd, pro­ce­sem sta­wa­nia się i zamie­ra­nia; są nią obłoki, mgiełka, gęsty tuman i wil­goć; jest nią serce żywej istoty, ewo­lu­cja i roz­wój. Na ziemi jest nią moc, opał, wigor miria­dów istot, źró­dło gór­skich poto­ków; jest życio­dajna i uśmier­ca­jąca, pobu­dza­jąca i gro­ma­dząca zapasy; jest mija­niem czasu, roz­kwi­tem i schył­kiem, wzno­sze­niem się i opa­da­niem, kieł­kiem i jego łuską. W ludziach jest ener­gią, ruchem, aktyw­no­ścią, mową i per­cep­cją; jest wyko­rzy­sta­niem ciała, bramą życia i śmierci.

Duch: Na nie­bie duch jest osią, rze­czy­wi­stym admi­ni­stra­to­rem, mil­czą­cym sprawcą; jest esen­cją słońca, księ­życa i gwiazd; jest wie­ją­cym wia­trem, grzmo­tem gromu; jest współ­czu­ciem i god­no­ścią; jest siłą stwo­rze­nia, fun­da­men­tem początku ist­nie­nia. Na ziemi jest umie­jęt­no­ścią, wspól­notą, otwar­ciem; jest formą miria­dów istot, górami i wodą; jest poko­jem i bra­kiem nie­po­koju, źró­dłem rów­no­wagi; jest ciszą, cie­płem i dobrem. W ludziach jest duchem, bla­skiem oczu, myślą w mózgu; jest mądro­ścią i inte­li­gen­cją, wro­dzoną wie­dzą i pojęt­no­ścią; jest rzą­dem nad wital­no­ścią i ener­gią, świa­do­mo­ścią i zro­zu­mie­niem; jest pod­stawą cie­le­snej powłoki i dłu­go­ści życia.

Trójca

Trzy Skarby sta­no­wią jeden aspekt fun­da­men­tal­nej trójcy prze­ni­ka­ją­cej całą tao­istyczną filo­zo­fię i prak­tyki ezo­te­ryczne. Z ana­to­micz­nego punktu widze­nia schro­nie­nia Trzem Skar­bom – esen­cji, ener­gii i duchowi – udzie­lają krzyż, klatka pier­siowa i mózg. Obja­wiają się one tam pod posta­cią pły­nów, odde­chu i myśli. Z punktu widze­nia ener­ge­tycz­nego Trzy Skarby sko­ja­rzone są z trzema punk­tami mocy, „polami elik­si­ro­wymi” (dan-tien), na któ­rych sku­pia się tao­istyczna alche­mia. Esen­cja zbiera się w „dol­nym polu elik­si­ro­wym”, nieco poni­żej pępka – zgod­nie z alche­mią przy­pi­sany jest żywio­łowi „wody”. Ener­gia gro­ma­dzi się w „środ­ko­wym polu elik­si­ro­wym” w klatce pier­sio­wej i sko­ja­rzona jest z odde­chem, tęt­nem i mową. Jego alche­miczną istotą jest „ogień”. Post­na­talny duch zamiesz­kuje „górne pole elik­si­rowe”, zlo­ka­li­zo­wane za punk­tem znaj­du­ją­cym się pomię­dzy brwiami, a sko­ja­rzony jest z przy­sadką, szy­szynką i pod­wzgó­rzem. W alche­mii tao­istycz­nej znany jest jako „zaro­dek”.

Z punktu widze­nia meta­fi­zyki Trzy Skarby biorą swój począ­tek z Trzech Mocy – nieba, ziemi i ludzi. Niebo jest źró­dłem ducha, zie­mia dostar­cza pod­sta­wo­wych skład­ni­ków, z któ­rych zbu­do­wane jest ludz­kie ciało. Sto­jący pomię­dzy nie­bem a zie­mią ludzie są źró­dłem szcze­gól­nej siły zwa­nej „praw­dziwą ludzką ener­gią”, która dopro­wa­dza do fuzji nie­biań­skiego ducha z ziem­ską esen­cją, by ufor­mo­wać ludz­kie ciało oraz ludzki umysł.

Alchemia

Wszy­scy ludzie rodzą się z peł­nym zapa­sem wro­dzo­nych pier­wot­nych sił. Roz­terki zwią­zane z życiem na ziemi, wyma­ga­nia sta­wiane przez ulotny post­na­talny świat, roz­rywki prze­zeń ofe­ro­wane stop­niowo uszczu­plają esen­cję, roz­pra­szają ener­gię i wyczer­pują ducha, pod­ci­na­jąc zdro­wie oraz przy­śpie­sza­jąc śmierć. Uwaga więk­szo­ści ludzi bez ustanku zaprząt­nięta jest zaspo­ka­ja­niem żądz cie­le­snych, nie­na­sy­co­nego ape­tytu, popędu płcio­wego i pra­gnie­nia miłego spę­dze­nia czasu. Miast cenić swe ciało jak świą­ty­nię ducha, znę­camy się nad nim, zaspo­ka­ja­jąc swe niskie zachcianki. Więk­szość ludzi bar­dziej trosz­czy się o swój samo­chód niż o ciało, oszczęd­niej dys­po­nuje pie­niędzmi niż swą ener­gią i zanie­dbuje umysł, trwo­niąc czas na oglą­da­niu tele­wi­zji. Prze­two­rzoną żyw­no­ścią i nar­ko­ty­kami zanie­czysz­czamy witalne płyny ustro­jowe. Tra­cimy zapasy cen­nej ener­gii, pod­dani chro­nicz­nym stre­som i ogłu­szeni zgieł­kiem emo­cji. Trwo­nimy ducha oszo­ło­mieni żądzą pro­wa­dze­nia świa­to­wego życia. Nawet ci, któ­rzy utrzy­mują, że nie prze­stali się inte­re­so­wać życiem ducho­wym, czę­sto pono­szą porażkę i nie robią spo­dzie­wa­nych postę­pów, bo po pro­stu nie przy­cho­dzi im do głowy, że należy posta­wić pierw­szy, roz­strzy­ga­jący krok i roz­pra­wić się z bala­stem obcią­ża­ją­cym esen­cję oraz ener­gię. Kiedy esen­cja jest zanie­czysz­czona, a ener­gia wytrą­cona z rów­no­wagi, duch przy­gasa i słab­nie.

Tao­istyczna alche­mia odwraca ów ruj­nu­jący pro­ces przede wszyst­kim dzięki oczysz­cza­niu i ochro­nie esen­cji, następ­nie dzięki utrzy­my­wa­niu rów­no­wagi i oszczę­dza­niu ener­gii, by na koniec zająć się pie­lę­gna­cją oraz wzmoc­nie­niem ducha. W ezo­te­rycz­nym pro­cesie alche­micz­nym nazy­wa­nym „potrójną jed­no­ścią” oczysz­czona esen­cja zostaje prze­mie­niona w ener­gię, która jest stop­niowo uszla­chet­niana w coraz wyż­szych cen­trach sub­li­ma­cji i, dotarł­szy do mózgu, ulega osta­tecz­nej prze­mia­nie dla odży­wie­nia ducha. W Kla­sy­fi­ka­cji tera­pii, tao­istycz­nym tek­ście medycz­nym sprzed dwóch tysięcy lat, możemy prze­czy­tać: „Pod­porą ducha jest ener­gia, otrzy­my­wana po trans­for­ma­cji esen­cji. Esen­cja prze­mie­nia się w ener­gię, ener­gia zaś zmie­nia się w ducha”. Jasny, obfi­cie zaopa­trzony w ener­gię, odmło­dzony umysł ludzki zdolny jest ponow­nie nawią­zać prze­rwaną od dawna łącz­ność z pier­wot­nymi siłami i w ten spo­sób pod­sy­cić post­na­talne aspekty Trzech Skar­bów, wyko­rzy­stu­jąc ich pre­na­tal­nych poprzed­ni­ków. Ten pro­ces zwany jest „powro­tem do korzeni”. Dzięki sumien­nej kon­troli i cier­pli­wemu pie­lę­gno­wa­niu prze­mi­ja­ją­cych aspek­tów esen­cji, ener­gii i ducha, które obja­wiają się za ludz­kiego życia, adept tao­istycz­nej alche­mii przy­wraca bez­po­śred­nią więź z nie­skoń­czoną pier­wotną mocą uni­wer­sal­nego „umy­słu tao”.

Równowaga i harmonia

Rów­no­waga i har­mo­nia są kar­dy­nal­nymi poję­ciami tao­istycz­nego spo­sobu życia. Zdro­wie i dłu­go­wiecz­ność zależą w zupeł­no­ści od utrzy­ma­nia rów­no­wagi i har­mo­nii pomię­dzy Trzema Skar­bami, pomię­dzy ener­giami żywot­nych orga­nów oraz mię­dzy ludz­kim cia­łem a jego śro­do­wi­skiem natu­ral­nym.

Zgod­nie z poglą­dami tao­istów cho­roba i dege­ne­ra­cja orga­ni­zmu nastę­puje nie tyle z powodu inwa­zji zewnętrz­nej, ile wsku­tek „dobro­wol­nego roz­bro­je­nia”. Ani bak­te­rii, ani wszel­kiego rodzaju pato­ge­nów – „złych ener­gii” – nie można wyklu­czyć ze śro­do­wi­ska, stają się one jed­nak tym groź­niej­sze, im bar­dziej orga­nizm jest osła­biony przez nie­pra­wi­dłowy styl życia. Zdro­wia i dłu­go­wiecz­no­ści nie zapew­nią ani wizyty u leka­rzy, ani łyka­nie table­tek, lecz skru­pu­latna ochrona Trzech Skar­bów życia, a jakie­kol­wiek objawy cho­ro­bowe należy trak­to­wać jako nie­dwu­znaczne wska­zówki, że doszło do osła­bie­nia układu odpor­no­ścio­wego.

Rów­no­wagę i har­mo­nię można osią­gnąć, tylko żyjąc w zgo­dzie, a nie w kon­flik­cie z naturą. Uni­wer­salne prawo pier­wot­nego tao na ziemi obja­wia się pod posta­cią Matki Natury, która ide­al­nie odzwier­cie­dla cykliczne wzorce tao­istyczne. Dla­tego tao­iści uczą się Drogi, obser­wu­jąc i naśla­du­jąc naturę. Ci, któ­rym uda się dosto­so­wać do natury, któ­rzy nauczą się obła­ska­wiać jej moce, roz­kwi­tają i cie­szą się dłu­gim życiem; ci, któ­rzy postę­pują wbrew natu­rze, sta­rają się obró­cić jej moc dla wła­snej korzy­ści oraz przy­jem­no­ści, pod­upa­dają na zdro­wiu i umie­rają przed­wcze­śnie.

Natura pod­lega cią­głym zmia­nom, jest w cią­głym ruchu, który nie ma początku ani końca – na tym polega pod­sta­wowe rzą­dzące nią prawo. Zmiany i fluk­tu­acje nie mają cha­rak­teru ani arbi­tral­nego, ani cha­otycz­nego, lecz cykliczny, i przy­stają do prze­wi­dy­wal­nych wzor­ców. Są wyraź­nym świa­dec­twem uni­wer­sal­nych zasad yin i yang, Trzech Skar­bów i Pię­ciu Ener­gii. Stu­diu­jąc je, adepci uczą się, jak się przy­sto­so­wać do świata i roz­wi­jać się, bez względu na to, czy nastały tłu­ste czy chude lata. Sztywne przy­wią­za­nie do nawy­ków, przed­mio­tów i usta­lo­nych raz na zawsze idei jest sprzeczne z tao, niwe­czy zdol­ność przy­sto­so­wa­nia się do wciąż zmie­nia­ją­cego się świata. Pla­stycz­ność, spon­ta­nicz­ność oraz zupełna swo­boda myśli i czynu – oto gwa­ran­cja, że uda nam się wła­ści­wie zare­ago­wać na cią­gły ruch w natu­rze, a zatem żyć w har­mo­nii z tao.

Współ­cze­sny świat opiera się na nie­roz­sąd­nej kon­cep­cji, że nauką i tech­niką można „poko­nać” naturę, ludziom zatem wolno ule­gać dowol­nym kapry­som i zachcian­kom. Wyci­namy lasy i łupimy morza, zatru­wamy powie­trze, któ­rym oddy­chamy, i wodę pitną; zanie­czysz­czamy nasze ciała sztucz­nym jedze­niem i syn­te­tycz­nymi lekami, otę­piamy umy­sły, pozwa­la­jąc myślom obra­cać się wokół spraw try­wial­nych i fan­ta­zji. Rezul­ta­tem owej bata­lii pomię­dzy naturą a rodza­jem ludz­kim jest wro­gie śro­do­wi­sko, które zamiast pod­trzy­my­wać, nisz­czy życie. W końcu prze­gra­nymi okażą się wła­śnie ludzie. Ludz­kie ciało jest wytwo­rem zaawan­so­wa­nego sta­dium ewo­lu­cji natury, a więc oczy­wi­ste jest, że nisz­cząc otrzy­many od niej mają­tek, nisz­czymy sie­bie i żaden sto­pień roz­woju naukowo-tech­nicz­nego nie uchroni nas przed samo­za­gładą. Naszą jedyną nadzieją jest przy­wró­cić pokój i dawno temu zakłó­coną har­mo­nię w natu­rze – oto jak sta­ro­żytna nauka tao może słu­żyć współ­cze­snemu światu. Tao daje nam wszystko, co należy wie­dzieć, by żyć w har­mo­nii z naturą, z pożyt­kiem dla nie­biań­skiej trójcy, ziemi i rodzaju ludz­kiego; oraz by strzec darów Trzech Skar­bów – esen­cji, ener­gii, ducha – od któ­rych zależy nasze życie.

Nie­stety, więk­szość ludzi przez całe życie błą­dzi po ścież­kach roz­pu­sty, nie uzmy­sła­wia­jąc sobie nawet, iż jest to naj­krót­sza droga do grobu. Jak powiada mędrzec Lu Tung-pin:

Ludz­kie ciało składa się wyłącz­nie z esen­cji, ener­gii i ducha. Jeśli nie chcesz pie­lę­gno­wać esen­cji i pochop­nie ją trwo­nisz, to jest to jak wle­wa­nie wody do pęk­nię­tej fili­żanki. Ni­gdy jej nie napeł­nisz, bo woda wyciek­nie do ostat­niej kro­pli. Jeśli nie pie­lę­gnu­jesz swej ener­gii i nie­roz­waż­nie ją trwo­nisz, to jest to jak poło­że­nie kadzi­dła na gorące węgle i nie­ustanne pod­sy­ca­nie ognia, póki żar go nie spo­pieli. Jeśli nie pie­lę­gnu­jesz ducha i pochop­nie go trwo­nisz, to jest to jak posta­wie­nie lampki bez osłony na wie­trze i bierne cze­ka­nie na wiatr, który zdmuch­nie jej pło­mień.

Tao ofe­ruje spraw­dzoną metodę prze­ciw­stawną nisz­czą­cemu życiu na peł­nych obro­tach – drogę do zdro­wia oraz dłu­go­wiecz­no­ści. Zapo­biega cho­ro­bom i dege­ne­ra­cji, kul­ty­wuje mądrość i strzeże Trzech Skar­bów. Tao­istyczna droga życia wcale nie musi być nudna, wypeł­niona ascezą; prawdę powie­dziaw­szy, tao­iści zazwy­czaj czer­pią z życia znacz­nie wię­cej niż zwy­czajni ludzie – nie wyłą­cza­jąc z tego ani uciech pod­nie­bie­nia, ani łoża – a to dla­tego, że dosko­nale znają ogra­ni­cze­nia i moż­li­wo­ści natury. A jed­nak tą drogą podą­żają nie­liczni, i to nie dla­tego, że prze­biega skry­cie i w mroku, ale że należy prze­mie­rzać ją z wolna, krok po kroku, o wła­snych siłach, z deter­mi­na­cją, rygo­ry­stycz­nie prze­strze­ga­jąc samo­dy­scy­pliny. To szlak zupeł­nej swo­body i nie­za­leż­no­ści, jed­nak nie­wielu ludzi skłon­nych jest narzu­cić sobie tego rodzaju ogra­ni­cze­nia i uwie­rzyć w sie­bie, bez czego osią­gnię­cie wspo­mnia­nej wol­no­ści jest nie­moż­liwe. Oto co napi­sał Hu Szu-hui, nadworny lekarz cesa­rza Chin, w pod­ręcz­niku medycz­nym z 1330 roku:

Sta­ro­żytni, żyjąc w cał­ko­wi­tej zgo­dzie z ryt­mami natury, sto­so­wali się do tao oraz wzo­rów życia w har­mo­nii z yin i yang. Prze­strze­gali wstrze­mięź­li­wo­ści w jedze­niu i piciu, regu­lar­no­ści w życiu codzien­nym, ni­gdy pochop­nie nie nad­we­rę­żali swych sił. W efek­cie żyli długo. Lecz ludzie współ­cze­śni są inni. Dni upły­wają im w cha­osie, jedzą i piją bez umiaru, nie wie­dząc, od czego należy stro­nić, odrzu­cają wstrze­mięź­li­wość. Oddają się hulan­kom, bez opa­mię­ta­nia fol­gują swym upodo­ba­niom do sutego jadła, igno­rują złoty śro­dek oraz są bez­u­stan­nie nie­za­do­wo­leni ze swego stanu posia­da­nia. Wyni­kiem tego, zanim więk­szość ludzi współ­cze­snych dobie­gnie pięć­dzie­siątki, znaj­duje się w opła­ka­nym sta­nie.

Taoistyczne drzewo zdrowia

Tao­istyczna tra­dy­cja Chin zawiera naj­bar­dziej kom­pletny w świe­cie i efek­tywny sys­tem pro­fi­lak­tycz­nej opieki zdro­wot­nej, wynik tysięcy lat obser­wa­cji i eks­pe­ry­men­tów nauko­wych. Ów sta­ro­żytny sys­tem ochrony zdro­wia i osią­ga­nia dłu­go­wiecz­no­ści jest jak wspa­niałe stare drzewo głę­boko wro­śnięte korze­niami w uro­dzajną glebę tra­dy­cyj­nej filo­zo­fii tao. Bez względu na to, którą gałąź owego drzewa pie­lę­gnu­jemy, wszyst­kie mają wspólne korze­nie. Każda z nich rodzi owoce, w któ­rych jest zalą­żek całego drzewa.

Fun­da­men­talne, filo­zo­ficzne pryn­cy­pia pier­wot­nego tao i jego ziem­skich mani­fe­sta­cji są teo­re­tycz­nymi korze­niami tego sza­cow­nego drzewa, a obej­mują one Wielką Zasadę Yin i Yang, Trzy Skarby życia, Cztery Fun­da­menty zdro­wia, Pięć Ener­gii i tak dalej, o czym trak­tuje pierw­sza część tej książki, zaty­tu­ło­wana „Korze­nie”.

Pień drzewa wyra­sta z korzeni i roz­dziela się na trzy wiel­kie konary tao­istycz­nej trójcy: Trzy Skarby esen­cji, ener­gii i ducha. Każdy z kona­rów roz­dziela się na mniej­sze gałę­zie poszcze­gól­nych prak­tyk, takich jak dieta i odży­wia­nie, zioła, aku­punk­tura, oddy­cha­nie i ćwi­cze­nia, joga seksu w poje­dynkę i z part­ne­rem, medy­ta­cja i alche­mia wewnętrzna. Omó­wione są one szcze­gó­łowo w czę­ści dru­giej – „Gałę­zie”.

Konary i gałę­zie rodzą zdrowe owoce prak­tyk, dobro­czynne rezul­taty osią­gnięte dzięki podą­ża­niu tao­istyczną drogą życia. Obfite żniwo przy­nosi nam zdro­wie i wital­ność, dłu­go­wiecz­ność i nie­śmier­tel­ność duszy, jasny umysł oraz rów­no­wagę emo­cjo­nalną. Opo­wiada o tym część trze­cia – „Owoce”.

Dodat­kiem są roz­działy o współ­cze­snych hybry­dach sta­ro­żyt­nego drzewa – „Nowa Medy­cyna” i „Nowa Alche­mia”, a także „Dro­go­cenne prze­pisy”, w któ­rym można zna­leźć recep­tury chiń­skich toni­ków zio­ło­wych słu­żą­cych wzmoc­nie­niu esen­cji i ener­gii, tera­peu­tyczne diety zapew­nia­jące zdro­wie oraz dłu­go­wiecz­ność, a także wybraną listę spraw­dzo­nych chiń­skich medy­ka­men­tów prze­ciw powszech­nym nie­do­ma­ga­niom.

W chiń­skiej tra­dy­cji zdro­wie jest jedną z dzie­dzin filo­zo­fii, opartą na tych samych uni­wer­sal­nych pra­wach, które obo­wią­zują w kosmo­lo­gii i che­mii, upra­wie roli i astro­no­mii, fizyce i far­ma­ko­lo­gii oraz wszel­kich pozo­sta­łych naukach przy­rod­ni­czych. Ludz­kie ciało widziane jest jako samo­dzielny mikro­ko­smos, a do jego róż­no­rod­nych orga­nów pod­cho­dzi się bar­dziej pod kątem ich funk­cji niż ana­to­micz­nej formy. W sys­te­mie myśli tao­istycz­nej zro­zu­mie­nie tak fun­da­men­tal­nych feno­me­nów natury jak cykle solarne i lunarne, a także sezo­nowe prze­miany rów­nież jest źró­dłem rów­no­le­głego wglądu w zasady funk­cjo­no­wa­nia ludz­kiego ciała. Wspól­nym mia­now­ni­kiem łączą­cym wszyst­kie feno­meny natury i zamy­ka­ją­cym wszel­kie rów­na­nia jest ener­gia – dyna­miczna siła wszech­świata. To ener­gia nadaje for­mie jej funk­cję, łączy umysł z mate­rią, jest medium, za któ­rego pośred­nic­twem moż­liwa jest inte­rak­cja ludzi i nie­wi­dzial­nych mocy nieba oraz ich widzial­nych ziem­skich prze­ja­wów. To wła­śnie prze­ni­kli­wość i moc trans­for­ma­cyjna ener­gii wiąże w natu­rze wszel­kie dzia­ła­nia i obiekty w jeden orga­niczny sys­tem formy i funk­cji. Ten uni­wer­salny sys­tem nazy­wany jest po pro­stu „drogą”, lub „tao”, a ludz­kie życie roz­kwita lub więd­nie w takiej mie­rze, w jakiej trzyma się tej drogi lub z niej zba­cza.

CZĘŚĆ I

Korzenie: podstawy teoretyczne

ROZDZIAŁ 1

Jedno źródło

Tao zro­dziło jedno źró­dło, Jedno zro­dziło dwie rze­czy, Potem trzy, A w końcu dzie­sięć tysięcy… TAO TEH CHING (III W. P.N.E.)

Na Zacho­dzie coraz czę­ściej możemy się spo­tkać z chiń­skim sło­wem tao (wyma­wiane „dao”). Powstały książki Tao fizyki i Tao sztuki, Tao zdro­wia i Tao seksu, Tao Wall Street i Tao poli­tyki, a nawet Tao Kubu­sia Puchatka. Mimo to zale­d­wie nie­liczni zachodni czy­tel­nicy wie­dzą, co to takiego tao, i nie­wielu poj­muje, jak to jest, że można je odnieść do tak wielu dzie­dzin.

Chiń­ski ide­ogram tao ozna­cza „ścieżkę” lub „drogę” i składa się z dwóch sym­boli: „iść” oraz „głowa” (ryc. 1). Innymi słowy, tao jest ścieżką, którą idziemy, kie­ru­jąc się rozu­mem, a nie zda­jąc się na to, gdzie nas stopy zawiodą; jest sty­lem życia pod­po­rząd­ko­wa­nym gło­wie, a nie ciału. Tao jest także cza­sow­ni­kiem ozna­cza­ją­cym „mówić” lub „być prze­wod­ni­kiem”, co impli­kuje, że o ile nie odkry­li­śmy jed­nej, jedy­nej Drogi, błą­dzimy i nie mamy zbyt wiele do powie­dze­nia.

Ryc. 1. Chiń­ski ide­ogram tao będący kom­bi­na­cją sym­boli „głowa” (z pra­wej) oraz „iść” (po lewej u dołu).

Chiń­skie słowo „wie­dzieć” jest kom­bi­na­cją dwóch ide­ogra­mów: „wie­dza” i tao. Wynika z tego, że jedyna praw­dziwa wie­dza to tao, które jest zara­zem jedy­nym źró­dłem praw­dzi­wej wie­dzy. Chiń­skie wyra­że­nie „wiem”, to ni mniej, ni wię­cej, tylko stwier­dze­nie: „znam Drogę”.

Tao zatem jest pier­wot­nym źró­dłem wszel­kiej wie­dzy, sze­ro­kim gościń­cem, od któ­rego odcho­dzą boczne drogi; fon­tanną, z któ­rej biorą począ­tek wszyst­kie stru­mie­nie; korze­niem, z któ­rego wyra­stają gałę­zie. Tao jest wyłącz­nym źró­dłem względ­nej i bezwzględ­nej rze­czy­wi­sto­ści, pier­wot­nym i tym­cza­so­wym aspek­tem wszech­świata, nir­waną – oświe­coną świa­do­mo­ścią – jak i sam­sarą – cykliczną egzy­sten­cją. Bez formy i sub­stan­cji, mil­czące tao jest wszech­wie­dzące, wszech­obecne i wszech­mocne. „Tao nie czyni”, czy­tamy w Tao Teh Ching (Droga i jej moc), „a jed­nak dzięki niemu wszystko się staje”. Nie można go nazwać ani wyra­zić w sło­wach, wsze­lako pod­czas kon­tem­pla­cji miria­dów mani­fe­sta­cji tao intu­icja pomaga je poznać, a prze­strze­ga­jąc jego zasad, możemy go w życiu doświad­czyć. Lapi­darny wer­set liczą­cego pięć tysięcy słów Tao Teh Ching, dostęp­nego w set­kach róż­nych prze­kła­dów, brzmi: „Nazwa, którą można nazwać, nie jest praw­dziwą Nazwą”. Możemy to uzu­peł­nić tymi słowy:

To coś nie miało kształtu, a jed­nak zupełne Ist­niało przed nie­bem i zie­mią… Można by o tym pomy­śleć jak o matce Wszyst­kiego pod nie­bem. Nie wiem, jak się nazywa, Nada­łem mu więc przy­do­mek „tao”.

„Powrót do źródła”

Tao bywa też nazy­wane: Tai Chi (Naj­wyż­szym Odwiecz­nym Źró­dłem), Tai Hsü (Wielką Pustką), Tai Ji (Naj­wyż­szym Sprawcą). Jako naj­wyż­sze i osta­teczne źró­dło wszel­kiej sub­stan­cji, ener­gii i świa­do­mo­ści tao jest nie­zróż­ni­co­wa­nym, nie­ogra­ni­czo­nym w cza­sie i prze­strzeni kon­ti­nuum, tak nie­skoń­czo­nym, pozba­wio­nym formy i roz­świe­tla­ją­cym jak świa­do­mość. By jed­nak zama­ni­fe­sto­wać swą formę i funk­cję, pier­wotne tao musi spo­la­ry­zo­wać swą ener­gię na „dwa byty”: yin i yang, które z kolei dają począ­tek „trzem bytom, a w końcu dzie­się­ciu tysiącom”. Ponie­waż wszyst­kie mani­fe­sta­cje tao, a są ich miriady, mają ten sam jedyny począ­tek, „jedno źró­dło”, życie roz­wija się buj­nie w stop­niu okre­ślo­nym przez uni­wer­salne pryn­cy­pia natury tao, więd­nie zaś, im bar­dziej odda­limy się od Drogi. Ele­gan­cji i lite­rac­kiemu wyszu­ka­niu kla­sycz­nej chiń­skiej lite­ra­tury zawdzię­czamy pełne ale­go­rii, sym­boli i meta­for ter­miny. Ucie­kali się do nich w swej nauce sta­ro­żytni mistrzo­wie, mimo że pryn­cy­pia i prak­tyki, do któ­rych odno­siły się ich alu­zje, są tak natu­ralne jak jedze­nie i oddy­cha­nie, trwałe jak słońce czy księ­życ i fun­da­men­talne jak ogień czy woda.

Stu­dio­wa­nie i prak­ty­ko­wa­nie tao nie jest ezo­te­rycz­nym hobby ani też dziw­nym, okul­ty­stycz­nym spo­so­bem zabi­ja­nia wol­nego czasu; jest raczej nie­zwy­kle prak­tycz­nym i efek­tyw­nym spo­so­bem krze­wie­nia zdro­wia, zacho­wy­wa­nia zdro­wego roz­sądku i prze­dłu­ża­nia życia na ziemi, a zara­zem toro­wa­nia drogi do osta­tecz­nego celu: ducho­wego oświe­ce­nia, „powrotu do źró­dła”. Tak jak dla idą­cego w górę brze­giem krę­tego stru­mie­nia toczą­cego wody stro­mym zbo­czem nagrodą jest odkry­cie miej­sca, z któ­rego on wypływa, jak pod­le­wa­nie korzeni drzewa owo­cuje zebra­niem obfi­tego plonu z ugi­na­ją­cych się pod owo­cami gałęzi, tak nagrodą dla prak­ty­ku­ją­cego tao są słod­kie owoce zdro­wia i dłu­go­wiecz­no­ści oraz głę­bo­kie poczu­cie satys­fak­cji z ducho­wego odkry­cia.

Tao­istyczny styl życia zezwala nam pra­co­wać z tym, co jest nasze na ziemi, tutaj i teraz – cia­łem, odde­chem i umy­słem – by odzy­skać skarby pier­wot­nej esen­cji, ener­gii i ducha. Uczy nas, w jaki spo­sób korzy­stać z prze­mi­ja­ją­cych dóbr docze­snego życia, by odno­wić wieczny skarb pier­wot­nej świa­do­mo­ści, jak prze­dłu­żyw­szy skoń­czone, osią­gnąć nieskoń­czone, jak oddzie­lić czy­stość nieba od nie­czy­sto­ści ziemi, jak żyć pro­sto w zawi­łym świe­cie oraz w jaki spo­sób odna­leźć spo­kój umy­słu i kla­row­ność myśli w labi­ryn­cie cie­le­sno­ści. Jeśli będziemy dążyć za nim aż do osta­tecz­nego celu, któ­rym jest oświe­ce­nie, tao obda­rzy nas duchową prze­ni­kli­wo­ścią, nie­zbędną, by prze­kro­czyć gra­nice śmierci i wyzwo­lić się z nieskoń­czonego, będą­cego zna­mie­niem docze­sno­ści cyklu naro­dzin, i pozwoli nam wkro­czyć w pro­stą, nie­ska­zi­tel­nie kry­sta­liczną rze­czy­wi­stość otwie­ra­jącą się wyłącz­nie dla tych, któ­rzy doznali ducho­wego oświe­ce­nia. Jed­nak zale­d­wie garstka może wkro­czyć w tak nie­sły­cha­nie wyso­kie progi, o ile udo­wodni swój talent i wykaże zdy­scy­pli­no­wa­nie, poświę­ca­jąc swe życie na pilne ćwi­cze­nia i wkła­da­jąc w nie duszę. Dla więk­szo­ści z nas, zwy­kłych zja­da­czy chleba, tao pozo­sta­nie wska­zówką, jak żyć pro­sto, w czy­sto­ści i cno­cie tu i teraz, na ziemi. Pozwala nam w pełni cie­szyć się docze­sną egzy­sten­cją – do czego mamy prawo dane nam w chwili naro­dzin – uwol­nić się od zwie­rzę­cego stra­chu przed śmier­cią i przy­go­to­wuje nas do tego, aby­śmy mogli w przy­szłym życiu zmie­rzyć się z celem osta­tecz­nym: oświe­ce­niem.

Nie jest istotne, czy wyzna­czony cel będzie trudny, czy łatwy; czy wyru­szymy w daleką, zagra­niczną podróż, czy na spa­cer wokół rodzin­nego domu; czy się­gamy po osta­teczny cel, jakim jest duchowe oświe­ce­nie, czy też skrom­nie zado­wo­limy się dłu­gim zdro­wym życiem docze­snym. Tao zawsze nas zapro­wa­dzi do prze­zna­czo­nego nam celu, drogą pro­stą i pewną, jak eks­pres dowo­żący pasa­że­rów do róż­nych sta­cji na wyzna­czo­nej tra­sie. Trzeba się jedy­nie odwa­żyć, wybrać mar­szrutę, zająć miej­sce i nie zba­czać z raz obra­nej drogi. Oto, jakie to pro­ste.

Tysiąc lat temu mistrz Chang Po-tuan powie­dział: „Słowa są jasne, a droga pro­sta: łatwo zna­leźć źró­dło, idąc w górę stru­mie­nia”. Na wędrówce może upły­nąć nam jedno życie albo setka: nie ma to więk­szego zna­cze­nia. Jeśli tylko nie błą­kamy się po wykro­tach, a trzy­mamy się szlaku, prę­dzej czy póź­niej dotrzemy do celu. Tym­cza­sem już sama podróż sprawi nam mnó­stwo przy­jem­no­ści, bo tao uczy, jak rado­śnie wędro­wać, nie mar­no­tra­wiąc swych zaso­bów i nie nara­ża­jąc na szwank szansy, iż pew­nego dnia – zosta­wiw­szy za ple­cami prze­byty szlak – zatrzy­mamy się u jedy­nego źró­dła stwo­rze­nia, w pełni świa­domi powró­cimy do miej­sca, do któ­rego kie­dyś nale­że­li­śmy.

Tao Rzeczywistości Zupełnej

We wcze­snym okre­sie histo­rii Chin z korze­nia tao wyrósł gąszcz gałęzi. Były mię­dzy nimi rów­nież dzi­wacz­nie zwy­rod­niałe. Roz­mno­żyły się zwa­śnione sekty wierne sprzecz­nym dok­try­nom gło­szo­nym przez cza­row­ni­ków i alche­mi­ków, mistrzów sztuk walki i medy­ków, asce­tycz­nych pustel­ni­ków i przy­wód­ców reli­gij­nych uwa­ża­ją­cych się za jedy­nych straż­ni­ków praw­dzi­wego tao. Zanim zaświ­tał piąty wiek naszej ery, liczący sobie już co naj­mniej trzy tysiące lat tao­izm stał się barwną mozaiką oso­bli­wych postaci i dzi­wacz­nych idei dry­fu­ją­cych bez­rad­nie coraz to dalej od „sze­ro­kiej drogi” wyty­czo­nej przez tao. „Sze­roką drogą podróż­nik poru­sza się wygod­nie i bez­piecz­nie – napi­sano w Tao Teh Ching – lecz ludzie z upodo­ba­niem obie­rają boczne ście­żyny”.

Wtedy to na sce­nie poja­wił się Bodhi­dharma (Ta Mo), posępny mnich odziany w łach­many, który drogę z rodzin­nych Indii prze­mie­rzył na pie­chotę, a przy­był do Chin aku­rat wtedy, gdy sek­ciar­stwo osią­gnęło apo­geum (ryc. 2). Ów adept „sza­lo­nej mądro­ści”, tan­trycz­nej szkoły bud­dy­zmu, który w tym cza­sie, roz­prze­strze­nia­jąc się gwał­tow­nie, ogar­niał całe Indie, był posta­cią tak eks­cen­tryczną, że nawet naj­więksi postrze­leńcy wywo­dzący się z róż­nych odła­mów tao­izmu nie mogli przejść obo­jęt­nie obok tego nie­pro­szo­nego gościa. Krąży opo­wieść, że aby uchro­nić się przed drzemką pod­czas jed­nego z mara­to­nów medy­ta­cyj­nych, odciął sobie powieki. Inna głosi, że zanim zgo­dził się prze­ka­zać nieco swej wie­dzy Chiń­czy­kom, przez dzie­więć lat upar­cie medy­to­wał w samot­no­ści, zwró­cony twa­rzą do ściany w jed­nym z klasz­to­rów „słu­chał gwaru mró­wek”. Jedną z wielu lek­cji udzie­lo­nych póź­niej przez Bodhi­dharmę Chiń­czy­kom była nauka pra­na­jamy, oddy­cha­nia prak­ty­ko­wa­nego przez indyj­skich jogi­nów, która w połą­cze­niu z ory­gi­nal­nymi for­mami chiń­skiej ryt­miki dała począ­tek zna­nym nam ćwi­cze­niom chee-gung oraz sztu­kom walki.

Ryc. 2. Ta Mo (Bodhi­dharma), mnich z Indii, pierw­szy patriar­cha bud­dy­zmu chan (zen) w Chi­nach. Pre­kur­sor chee-gung oraz sztuk walki.

Dwa kla­syczne tek­sty, które są pod­stawą nie­mal wszyst­kich chiń­skich ćwi­czeń słu­żą­cych zacho­wa­niu zdro­wia i osią­gnię­ciu dłu­go­wiecz­no­ści, przy­pi­suje się wła­śnie jemu. My zaj­miemy się nimi nieco póź­niej w roz­dziale „Ener­gia”.

Bodhi­dharma był rów­nież zało­ży­cie­lem i pierw­szym patriar­chą chan, chiń­skiego odłamu bud­dy­zmu, na któ­rym mocne piętno wyci­snęła myśl tao­istyczna, w Japo­nii zwa­nego zen. Bodhi­dharma zapo­cząt­ko­wał w ten spo­sób długi syn­kre­tyczny pro­ces spla­ta­nia zagma­twa­nych nici tao­izmu z mocną osnową myśli bud­dyj­skiej – nie wyłą­cza­jąc karmy i rein­kar­na­cji – tka­jąc wytrzy­mały kobie­rzec o wzo­rach wier­nie odzwier­cie­dla­ją­cych „wszystko, co pod nie­bem”, innymi słowy „rze­czy­wi­stość zupełną”.

Pro­ces spla­ta­nia nie­zli­czo­nych wąt­ków trwał za pano­wa­nia dyna­stii Tang (618–905 n.e.), w cza­sach zło­tego wieku cywi­li­za­cji chiń­skiej, kiedy to na sce­nie poja­wił się Lu Tung-pin, zało­ży­ciel szkoły Tao Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej (chuan-jen). Tao­izm Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej poko­nał podziały sek­ciar­skie i zakoń­czył dok­try­nalne dys­ku­sje nie tylko w łonie samych tao­istów, ale i pomię­dzy nimi a wyznaw­cami innych tra­dy­cji mistycz­nych, na przy­kład bud­dy­zmu. Kie­ru­nek ten kładł nacisk na rygo­ry­styczną duchową prak­tykę oraz spon­ta­niczne dozna­nie intu­icyj­nego wglądu. Lu Tung-pin, z uwagi na swą rolę zało­ży­ciela Szkoły Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej nazwany przez swych następ­ców Przod­kiem Lu, zna­lazł miej­sce w pan­te­onie świę­tych tao­istycz­nych pośród legen­dar­nych Ośmiorga Nie­śmier­tel­nych (ba-hsien).

Za pano­wa­nia następ­nej dyna­stii, Sung (960–1279 n.e.), zada­nie sze­rze­nia Tao­izmu Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej pod­jęło dwóch naj­więk­szych mistrzów tao w histo­rii Chin: Chang Po-tuan i Wang Che. We wstę­pie do swej słyn­nej pracy o alche­mii tao­istycz­nej, zaty­tu­ło­wa­nej Zro­zu­mie­nie rze­czy­wi­sto­ści, Chang Po-tuan tak oto pisał o darem­no­ści sek­ciar­skich spo­rów:

Czyż nie jest prawdą, że choć można się doli­czyć trzech dok­tryn [tao­istycz­nej, bud­dyj­skiej i kon­fu­cjań­skiej], to nie ulega wąt­pli­wo­ści, iż Droga jest tylko jedna? Mimo to nastę­pu­jące po sobie poko­le­nia kapła­nów zazdro­śnie zamy­kały się w kręgu wła­snych sekt, odwra­ca­jąc się od innych, co dopro­wa­dziło do utraty zasad­ni­czych ele­men­tów nauk trzech filo­zo­fów. Zagi­nęły one w powo­dzi pozor­nych róż­nic, tak że nie­moż­li­wym stało się ich zjed­no­cze­nie i dotar­cie do wspól­nego prze­cież dla wszyst­kich celu.

Tao­izm, bud­dyzm i kon­fu­cja­nizm były trzema domi­nu­ją­cymi „-izmami” myśli filo­zo­ficz­nej sta­ro­żyt­nych Chin. Chang Po-tuan dotarł do sedna każ­dej z nich z zamia­rem odsło­nię­cia wspól­nego źró­dła prawdy: „Zarówno Lao-tzu [legen­darny autor Tao Teh Ching], jak i Budda obja­śnili sku­teczny spo­sób sto­so­wa­nia nauki o przy­ro­dzie i prze­zna­cze­niu, ucząc ludzi, jak należy kul­ty­wo­wać nasie­nie prze­ka­zane nam w spadku w chwili naro­dzin, dzięki któ­remu moż­liwe jest wyrwa­nie się z kręgu naro­dzin i śmierci” – pisał we wstę­pie do Zro­zu­mie­nia rze­czy­wi­sto­ści. Roz­sze­rza­jąc pogląd Changa na cały współ­cze­sny świat, można by z łatwo­ścią pójść śla­dem takich tra­dy­cji reli­gij­nych jak chrze­ści­jań­stwo, hin­du­izm czy zoro­astryzm, aby dotrzeć do źró­dła stwo­rze­nia, „matki wszyst­kiego pod nie­bem”, bo praw­dziwe tao nie zna gra­nic ani nie warun­kują go uprze­dze­nia wyra­sta­jące na pod­łożu kul­tury.

Chang Po-tuan spę­dził całe życie na szu­ka­niu źró­dła „rze­czy­wi­sto­ści zupeł­nej”. W końcu po prze­kro­cze­niu osiem­dzie­siątki napo­tkał na swej dro­dze w pełni zre­ali­zo­wa­nego „praw­dzi­wego czło­wieka”, który dobro­tli­wie prze­ka­zał mu „cenny sekret”, dzięki czemu mógł uzu­peł­nić luki w prak­tyce, wyzbyć się wąt­pli­wo­ści i osią­gnąć zro­zu­mie­nie. „Zna­la­zł­szy w końcu praw­dziwe wyja­śnie­nie – pisał – miał­bym być aż tak samo­lubny i ukryć je przed innymi?” Zanim więc w wieku stu lat „wstą­pił do nie­bios w samym środku jasnego dnia”, by zna­leźć się pomię­dzy nie­śmier­tel­nymi, napi­sał kilka wybit­nych dzieł alche­micz­nych, któ­rych lek­tura dotąd uwa­żana jest za nie­zbędną dla każ­dego pil­nego adepta Szkoły Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej. Prace te obej­mują: Sekret odsło­nię­cia przej­ścia, Trak­tat w czte­ry­stu zna­kach o Zło­tym Elik­si­rze oraz jego naj­więk­sze dzieło, Zro­zu­mie­nie rze­czy­wi­sto­ści, które w stresz­cze­niu pod tytu­łem The Inner Teachings of Tao­ism prze­ło­żył na angiel­ski Tho­mas Cle­ary. We wstę­pie do Zro­zu­mie­nia rze­czy­wi­sto­ści Chang wyznał:

Chcia­łem, by ludzie, z któ­rymi łączą nas wspólne aspi­ra­cje, dzięki tej lek­tu­rze dowie­dzieli się, jak obser­wu­jąc gałę­zie, zro­zu­mieć korze­nie, jak odrzu­cić ilu­zje, by pójść tro­pem rze­czy­wi­sto­ści.

Wywo­dzący się z pół­noc­nych Chin Wang Che był eru­dytą, uczo­nym i wojow­ni­kiem. W wieku czter­dzie­stu sied­miu lat zre­zy­gno­wał ze swej pozy­cji spo­łecz­nej i zaszczy­tów, aby stu­dio­wać tao. Z cza­sem sam stał się mistrzem i wycho­wał sied­mioro uczniów, któ­rych ener­giczne dzia­ła­nia spo­wo­do­wały, że całe Chiny, jak dłu­gie i sze­ro­kie, zna­la­zły się pod wpły­wem Szkoły Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej. Dzięki nim w zapo­mnie­nie poszły „pozorne róż­nice”, sek­ciar­skie swary i odmło­dzona została pier­wotna tao­istyczna obiet­nica, że „Droga jest tylko jedna”. Jedną z naj­zdol­niej­szych spo­śród owej sió­demki była Sun Pu-er, Nie­śmier­telna Sio­stra, naj­słyn­niej­sza adeptka tao w histo­rii Chin. Jej nauka u boku Wang Che oraz wybitne osią­gnię­cia, któ­rych doko­nali pod­czas wspól­nych prak­tyk, opi­sane zostały w powie­ści Sied­mioro mistrzów tao. Nie wia­domo, kto był jej auto­rem; prze­kładu na angiel­ski doko­nała Eva Wong.

Za pano­wa­nia mon­gol­skiej dyna­stii Yuan (1260–1368), po zała­ma­niu się potęgi impe­rium Sung, Tao Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej było w roz­kwi­cie dzięki Chan­gowi San-fen­gowi, który kon­ty­nu­ował zacie­ra­nie arbi­tral­nych róż­nic dok­try­nal­nych pomię­dzy wiel­kimi szko­łami, z naci­skiem pod­kre­śla­jąc nad­rzęd­ność oso­bi­stej prak­tyki i spon­ta­nicz­nej intu­icji. Chang San-feng był mistrzem medy­ta­cji, medy­cyny i sztuk walki, kwin­te­sen­cją „praw­dzi­wego czło­wieka”, innymi słowy „czło­wieka tao”; adep­tem, dla któ­rego mistrzow­skie opa­no­wa­nie Jedy­nej Drogi sta­no­wiło klucz do osią­gnię­cia cał­ko­wi­tego speł­nie­nia. Był on płod­nym pisa­rzem, poru­sza­ją­cym wiele tema­tów, uwa­żany jest za twórcę tai-chi-chuan, sys­temu ćwi­czeń i sztuki walki. Oto kilka mądro­ści o prak­tyce ducho­wej (w tłu­ma­cze­niu Tho­masa Cle­ary’ego), które przy­pi­suje się jego pędzel­kowi:

Umysł jest jak oko – drażni je nie­zno­śnie nawet naj­cień­szy włos. Jeśli umysł zaj­mie się jakąś bła­hostką, jego spo­kój zosta­nie zakłó­cony. Raz wytrą­cony z rów­no­wagi trudno odnaj­duje sku­pie­nie.

Tak jak z malut­kiego kiełka wyra­sta olbrzy­mie drzewo, tak skru­pu­latne odda­wa­nie się prak­tyce przy­nosi spo­kój ducha i oświe­ce­nie.

Wystawne jadło i szaty, pozy­cja spo­łeczna i mate­rialne dostatki są bła­hymi zachcian­kami, a nie spo­so­bem na umi­le­nie życia. Ludzie w pogoni za nimi ścią­gają na sie­bie zgubę. Czy może być coś bar­dziej zbi­ja­ją­cego z tropu?

Nie­mniej jed­nak ciało prak­ty­ku­jące Drogę trzeba odziać i nakar­mić. Pew­nych spraw nie można zanie­dbać ani z nich zre­zy­gno­wać… Sto­sunki spo­łeczne i to, co konieczne do życia, są naszą łodzią, któ­rej potrze­bu­jemy, jeśli chcemy prze­pły­nąć morze.

Każdy posi­łek, drzemka jest poten­cjal­nym źró­dłem zysku lub straty; każdy uczy­nek może spro­wa­dzić na nas nie­szczę­ście lub spra­wić, że los się do nas uśmiech­nie.

Sami kie­ru­jemy swymi uczyn­kami, jed­nak nasze prze­zna­cze­nie zapi­sane jest w nie­bie. Rela­cja pomię­dzy uczyn­kami a prze­zna­cze­niem jest jak cień i echo, które idą w ślad formy i dźwięku.

Jeśli zamie­rzasz pójść Drogą, by dotrzeć do rze­czy­wi­sto­ści, musisz się naj­pierw wyzbyć złych przy­zwy­cza­jeń.

Są ludzie wolni i pogodni przez nie­któ­rych uwa­żani za leni­wych, ja jed­nak uwa­żam, że żyją w pokoju.

Są ludzie o moc­nej oso­bo­wo­ści i pro­stym zacho­wa­niu, któ­rych posą­dza się o brak ogłady, ja jed­nak uwa­żam, że są nie­zep­suci.

Tym, któ­rzy chcą się dowie­dzieć, jak sobie radzić ze świa­tem, suge­ruję: kochaj­cie ludzi.

Za pano­wa­nia man­dżur­skiej dyna­stii Ching (1644–1911), ostat­nich cesa­rzy Chin, na świe­cie poja­wił się jesz­cze jeden wielki mistrz Tao Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej, adept i pisarz Liu I-ming, autor waż­nych komen­ta­rzy do dzieł Changa Po-tuana, Księgi prze­mian (I-Ching) oraz innych kla­sycz­nych tek­stów tao­izmu. Liu, uro­dzony w cza­sach deka­den­cji i upadku Chin, opu­ścił dom rodzinny, gdy miał osiem­na­ście lat. Umie­ra­jąc w wieku dzie­więć­dzie­się­ciu lat, osią­gnął „duchową nie­śmier­tel­ność”. Liu I-ming był zna­ko­mi­tym pisa­rzem, jego prace należą do naj­bar­dziej kla­row­nych i jasnych wykła­dów tao w histo­rii. Zbiór naj­lep­szych – napi­sa­nych, gdy zbli­żał się już do osiem­dzie­siątki – rów­nie kla­rowną angielsz­czy­zną prze­ło­żył Tho­mas Cle­ary. Dzieło to, zaty­tu­ło­wane Awa­ke­ning to the Tao, jest obo­wiąz­kową lek­turą każ­dego zachod­niego tao­isty. Oto kilka wyjąt­ków z tego zbioru, które jasno oddają mie­sza­ninę tao­izmu i bud­dy­zmu tak cha­rak­te­ry­styczną dla Szkoły Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej:

W tao nie ma nic kłam­li­wego, nawet odro­bina fał­szu od razu spro­wa­dza na manowce. Naj­waż­niej­sze to odciąć się od wpływu ener­gii wina, fizycz­nego piękna i dóbr mate­rial­nych. Agre­sja, chci­wość, głu­pota muszą zostać wyeli­mi­no­wane.

Tao jest w ciele. Wewnątrz ciała ukryta jest inna osoba, która nie odstę­puje cię na krok, bez względu na to, co robisz; we śnie czy na jawie jest zawsze z tobą. Przy­gląda się, słu­cha, mówi, cho­dzi. Jest bar­dzo bli­sko. Nie jest to świa­do­mość wie­dzy warun­ko­wej, lecz ory­gi­nalna roz­sądna ener­gia, wital­ność i duch. Jeśli myślisz o tym w kate­go­rii formy czy kształtu, mylisz sługę i jego pana.

Tao jest jedyne, nie­dwo­iste, dla­czego zatem zba­ła­mu­ceni ludzie dzielą je na wyso­kie i niskie? Wielka osta­tecz­ność jest od samego początku nazwą świa­do­mo­ści zupeł­nej, osta­teczna szcze­rość jest sama w sobie formą zło­tej pigułki. Uzna­jąc, że pryn­cy­pia mędr­ców są te same, uzmy­sła­wiamy sobie, że pomię­dzy bud­dy­zmem a tao nie ma róż­nicy. Jeśli tego nie rozu­miemy, a szu­kamy gdzie indziej, scho­dzimy na manowce, mar­nu­jąc życie na czczych wyobra­że­niach.

Szkoła Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej kwit­nie bez wiel­kich fan­far i w naszych cza­sach dzięki zwy­cza­jowi oso­bi­stego prze­ka­zy­wa­nia tra­dy­cji przez mistrzów zaufa­nym uczniom. To wła­śnie tym stru­mie­niem tao­istycz­nej myśli zaj­mu­jemy się tutaj, bo nie tylko wska­zuje on wprost na Jedyne Źró­dło wszel­kiej prawdy i jasno odzwier­cie­dla pier­wotną Drogę wszyst­kich dróg, ale odpo­wiada coraz bar­dziej syn­kre­tycz­nemu światu, który nas ota­cza. Nie sek­ciar­ska, nie nacjo­na­li­styczna i nie etno­cen­tryczna, Szkoła Rze­czy­wi­sto­ści Zupeł­nej tao­izmu wznosi się ponad błahe sprzeczki zwa­śnio­nych kra­jów i frak­cji, by zawrzeć jedno i wszystko, „każdą rzecz pod nie­bem”, w swych nie­zmie­rzo­nych obję­ciach. We współ­cze­snym świe­cie może się ona stać potężną siłą przy­czy­nia­jącą się do świa­to­wego pokoju, har­mo­nii i zro­zu­mie­nia, a zara­zem ścieżką szyb­kiego roz­woju wewnętrz­nego, czym zawsze była dla poje­dyn­czych poszu­ki­wa­czy, któ­rzy uśmie­chowi for­tuny zawdzię­czają, że natknęli się na nią na tyle wcze­śnie, by móc nią kro­czyć.

ROZDZIAŁ 2

Dwa bieguny

Yang prze do zmian, a yin jest zacho­waw­cza. Mani­fe­sta­cją yin i yang jest ruch i spo­czy­nek: yang wybiega w naj­dal­sze krańce, aby odpo­cząć; yin nie­ru­chomo spo­czywa, by roz­po­cząć ruch. Wynika z tego, że yin mie­ści się w yang, a yang poru­sza się w yin; oba są nie­roz­dziel­nie ze sobą sple­cione. Są zatem jed­no­ścią zespo­loną z tao. CHU HSI (XI W. N.E.)

Bie­gu­no­wość jest naj­pow­szech­niej­szą zasadą prze­ni­ka­jącą postrze­galny, mate­rialny wszech­świat; źró­dłem bez­gra­nicz­nej napę­dza­ją­cej świat mocy; mani­fe­sta­cją w docze­snym świe­cie esen­cji i ener­gii osta­tecz­nego prawa pier­wot­nego tao nie­roz­dziel­nej jed­no­ści. Bez niej nie ist­niałby świat mate­rialny i ciała fizyczne, ener­gia nie mogłaby krą­żyć, esen­cja nie przy­bie­ra­łaby formy i usta­łyby cykliczne rytmy natury.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Guar­ding the Three Tre­asu­res

Copy­ri­ght © Daniel Reid 1993

Publi­shed by arran­ge­ment with Simon & Schu­s­ter UK Ltd

1st Floor, 222 Gray’s Inn Road, Lon­don, WC1X 8HB

A Para­mo­unt Com­pany’

All rights rese­rved. No part of this book may be repro­du­ced or trans­mit­ted in any form or by any means, elec­tro­nic or mecha­ni­cal, inc­lu­ding pho­to­co­py­ing, recor­ding or by any infor­ma­tion sto­rage and retrie­val sys­tem without per­mis­sion in wri­ting from the Publi­sher.

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2022

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor serii: Jacek Kryg

Redak­tor tego wyda­nia: Grze­gorz Dziam­ski

Redak­tor mery­to­ryczny: Jacek Kryg

Ilu­stra­cje: Dexter Chou, Jony Huang

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Urszula Gireń

Ilu­stra­cja na okładce: Pic­tu­res from History / Brid­ge­man Ima­ges

OD WYDAWCY:

Lek­tura tej książki nie zastąpi pro­fe­sjo­nal­nej porady. Jeśli wiesz lub podej­rze­wasz, że masz pro­blemy zdro­wotne, sko­rzy­staj z pomocy spe­cja­li­sty.

Wyda­nie III e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Na straży Trzech Skar­bów, wyd. II popra­wione, Poznań 2023)

ISBN 978-83-8338-730-7

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer