Muzeum. Historia światowa. Tom 1. Od skarbca do muzeum - Krzysztof Pomian - ebook

Muzeum. Historia światowa. Tom 1. Od skarbca do muzeum ebook

Krzysztof Pomian

4,0

Opis

Od egipskich czy chińskich grobowców, przez królewskie skarbce, gabinety osobliwości, prywatne kolekcje i „etnograficzne” zbiory kolonizatorów, po dzisiejszy Luwr – upłynie wiele wieków, zanim skrystalizuje się forma muzeum i jej funkcja, polegająca na przechowywaniu, badaniu i eksponowaniu obiektów. Tymczasem światowa historia muzeum – polityczna, społeczna i kulturowa – nie została dotąd opisana. Nigdy nie była też jednorodna ani moralnie przejrzysta. Składają się na nią zarówno dobrowolne dary, zakupy czy strategie dyplomatyczne, jak i kradzieże, fałszerstwa i wojny. To dzieje architektury i sztuki, lecz także dzieje handlu, prawa, nauki i techniki, w oderwaniu od których idea muzeum nie mogłaby się odnawiać.

Pierwszy tom tego monumentalnego przedsięwzięcia kieruje się ku źródłom. Rekonstruuje proces kształtowania się nowożytnego projektu „muzeum”. Pokazuje, w jaki sposób – i w jakim zakresie – oświeceniowe muzea sztuki i muzea archeologiczne stały się następcami antycznych grobowców i skarbców.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1027

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wprowadzenie

Muzeum jest bardzo dziwnym miejscem. My jednak tej dziwności już nie dostrzegamy. Dla nas, urodzonych w nowoczesnej cywilizacji, obecność muzeów jest czymś oczywistym. Zapominamy, że znaczna część ludzkości wciąż nie wie o ich istnieniu. I że nawet u nas muzeum istnieje stosunkowo od niedawna. Do tego stopnia, że nie zdajemy sobie sprawy, wyjąwszy historyków, jak trudno jest zaakceptować zasady, które leżą u samej podstawy muzeum, i jak rozległych wstrząsów musiały doznać kategorie umysłowe, struktury społeczne, instytucje polityczne oraz środki techniczne, aby mogło ono zaistnieć.

Dziwność muzeum wynika z jego paradoksalnego charakteru, z jego równoczesnej bezużyteczności i nieodzowności. Bezużyteczności, ponieważ nie zaspokaja ono żadnej życiowej potrzeby, nie wytwarza niczego, bez czego nie moglibyśmy się obyć. Nieodzowności, bo trudno sobie wyobrazić nowoczesne społeczeństwo bez muzeum. Pozbawić je muzeum to wydać na nie wyrok śmierci i wywołać w konsekwencji opór, a nawet rewoltę. Dlaczego tak jest? Dlaczego bronimy naszych muzeów i innych zabytków, niekiedy za cenę własnego życia? Dlaczego wydajemy pieniądze na ich utrzymanie i wzbogacanie? Odpowiedzi nie brakuje i zmieniają się one z upływem czasu. Postrzegano w muzeum znak przynależności do świata cywilizowanego. Podkreślano jego korzystny wpływ na poziom sztuk i nauk. Kładziono akcent na jego rolę edukacyjną. Dzisiaj mówi się raczej o atrakcyjności muzeów dla turystów oraz o pośrednich korzyściach gospodarczych, jakie one przynoszą. Wszystkie te odpowiedzi da się zaakceptować – w pewnych granicach. Żadna nie jest jednak w pełni zadowalająca. Co więcej, sprawiają one wrażenie wymyślonych a posteriori po to, by usprawiedliwić instytucję, która już istnieje i którą uznaje się za ważną, lecz której głębokie korzenie są dla nas nieuchwytne. Aby pójść dalej, należy zastanowić się najpierw, o czym mówimy. Jak scharakteryzować tę zagadkową instytucję, którą nazywamy „muzeum”, w sposób zwięzły i ujmujący jej cechy dystynktywne? Można do tego podejść na kilka sposobów. Jeśli o nas chodzi, to sądzimy, że najwłaściwszy jest ten, który widzi w muzeum szczególny przypadek zjawiska zwanego kolekcją.

Będąc zbiorem przedmiotów naturalnych albo sztucznych, wyłączonych z obiegu działań utylitarnych, poddanych specjalnej ochronie i eksponowanych w zamkniętym, przeznaczonym do tego celu miejscu, kolekcja jest zjawiskiem uniwersalnym. Współrozciągła z samą kulturą, występuje ona we wszystkich ludzkich społeczeństwach, w społeczeństwach Homo sapiens, ponieważ wszystkie one ustanawiają więź pomiędzy tym, co niewidzialne, a tym, co widzialne, którego jest ona równocześnie objawicielką, narzędziem i wytworem. Niewidzialne – wszystko, co z założenia jest zarazem realne i niedostępne zmysłom, czy tu i teraz, czy zawsze  i wszędzie – może jedynie być przedmiotem wiary. Lecz sposoby wyobrażania sobie i pojmowania niewidzialnego, które określają najważniejsze typy wierzeń, zmieniały się w czasie i w przestrzeni. Sytuowano niewidzialne we wnętrznościach kobiecego ciała lub w ziemi; we wszystkich istotach uznawanych za żywe lub tylko w niektórych spośród nich; w odległej przeszłości; na obszarach uznawanych za niedostępne; w zaświatach umieszczanych na szczytach gór, na dnie otchłani, ponad ciałami niebieskimi; we wnętrzu ludzkich jednostek jako istot mówiących; w mniej lub bardziej odległej przyszłości; w świecie postrzegalnym, podzielonym na różne poziomy.

Dzieje postawy ludzi wobec tego, co niewidzialne, prowadzą, jak się wydaje, od wyobrażenia jednolitego do stanowiska pluralistycznego, które zmusza do rozwiązywania problemu współistnienia różnych jego odmian. Dochodzi się do tego, na ogół ustanawiając między nimi relację hierarchiczną lub relację genetyczną; obie można ze sobą pogodzić. Nie jest to jednak tematem tych rozważań. Ważne jest dla nas jedynie stwierdzenie, że kolekcje są zależne od wierzeń wyznawanych przez społeczeństwa, które je gromadzą, to znaczy od ich definicji świata niewidzialnego i utrzymywanych z nim kontaktów. I że w konsekwencji zawartość kolekcji, sposoby ich gromadzenia, przechowywania, klasyfikowania i eksponowania, miejsca, w których się znajdują, kompetencje i obowiązki osób, które za nie odpowiadają – że to wszystko zmienia się, w miarę jak zmieniają się wierzenia. Istnieje zatem wiele typów kolekcji, które trzeba rozróżniać: zbiory przedmiotów sakralnych w ograniczonej liczbie, pokazywane tylko wtajemniczonym wedle pewnego rytuału, podczas okresowych uroczystości, w plemionach zbieracko-łowieckich i w pierwszych plemionach prowadzących osiadły tryb życia; skarbce, które rodzą się wraz z monarchiami sakralnymi i towarzyszą im przez całe ich dzieje; kolekcje prywatne, wyraz gustów i zainteresowań jednostek, które są ich twórcami i właścicielami i które utrzymują ze swymi obiektami silne więzi emocjonalne, a nieraz też intelektualne1.

Jeden z tych typów jest reprezentowany przez muzeum. Pojawiło się ono w społeczeństwie, które znało kolekcję prywatną, i jest nie do pomyślenia bez tej poprzedniczki, choć definiuje się przez kontrast w stosunku do niej. Aby je krótko scharakteryzować w jego stanie obecnym, można powiedzieć, że jest to kolekcja publiczna i świecka zorientowana ku nieskończenie odległej przyszłości. Jest publiczna w dwojakim znaczeniu tego słowa: ponieważ nie należy do żadnej osoby ani grupy osób, lecz podlega jakiejś osobie prawnej uznawanej przez obowiązujące regulacje i jako taka jest regularnie dostępna dla zwiedzających. Świecka zaś, ponieważ nie uczestniczy w żadnym kulcie religijnym, nawet jeśli, jak każda kolekcja, jest zależna od wierzeń funkcjonujących w społeczeństwie, w którym istnieje i wraz z którym się zmienia. Właśnie dlatego, że należy do jakiejś osoby prawnej, a więc z założenia nieśmiertelnej, i że zarządzające nią na co dzień osoby fizyczne są tylko jej kustoszami mającymi zachować ją dla tych, którzy przyjdą po nich, kolekcja może być zorientowana ku nieskończenie odległej przyszłości.

Jednak ten warunek, choć konieczny, nie jest wystarczający. Publiczne w obu znaczeniach tego słowa i powierzone osobom prawnym kolekcje świątyń greckich i rzymskich różniły się, jak zobaczymy, od kolekcji naszych muzeów w samej swojej istocie, gdyż były zorientowane ku zaświatom. Aby ukierunkowanie kolekcji ku przyszłości stało się możliwe, konieczne było przeobrażenie wierzeń, które rozpoczęło się w chrześcijaństwie łacińskim mniej więcej w XII stuleciu, pogłębiało się, począwszy od wieku XIV, i doprowadziło między XVIII a XX wiekiem do przeorientowania z zaświatów na ten świat, z wieczności na doczesność, z przeszłości na przyszłość i z tysiącleci na miliardy lat, krótko mówiąc: z religii na ideologię2. Muzeum rodzi się na początku tej przemiany i przekształca się wraz z sekularyzacją, którą ona za sobą pociąga. Tylko w tym kontekście można zrozumieć ciążący na tych, którzy zarządzają kolekcjami publicznymi, obowiązek przekazania obiektów swoim następcom w stanie możliwie najbardziej zbliżonym do tego, w jakim je otrzymali. Lecz ten obowiązek, właściwy muzeum i tylko jemu, nie jest automatycznie możliwy do pogodzenia z obowiązkiem pokazywania obiektów zwiedzającym, bez czego nie tworzyłyby one kolekcji. To rodzi wiele problemów praktycznych, które zarządcy muzeów muszą każdorazowo rozwiązywać, by znaleźć dopuszczalne kompromisy między dwoma wymaganiami, które muszą spełniać3.

*

W przeciwieństwie do absolutnej, ontologicznej opozycji pomiędzy tym i tamtym światem, właściwej religii, wraz z odchodzeniem od niej w kierunku ideologii granica między widzialnym i niewidzialnym staje się ruchoma i względna: dzisiejsza przyszłość staje się jutrzejszą teraźniejszością, a to, co jest poza zasięgiem wzroku, może stać się poznawalne za sprawą podróży, przyrządów obserwacyjnych, badania jednostek lub zbiorowości czy wreszcie, jeśli chodzi o przeszłość, za pośrednictwem zabytków. To, co nie jest poznawalne dzisiaj, może się takie stać jutro; wystarczy udoskonalić przyrządy, którymi się dysponuje, lub wynaleźć nowe. Stąd ów rodzaj wezwania, obecnego we wszystkich ideologiach, czasem milcząco, czasem otwarcie, by przesuwać coraz dalej granicę między widzialnym i niewidzialnym, by przekraczać pozornie nieprzekraczalne bariery i najgłębiej zakorzenione zakazy – na dobre i na złe. Stąd również nowy status obiektów jakoby mających pochodzić ze świata niewidzialnego. Tracą one aurę cudowności i sakralności, którą zawdzięczały swoim związkom z zaświatami, a stają się interesujące i wartościowe ze względu na swoje cechy immanentne lub na to, co ujawniają – temu, kto umie je badać – na temat warunków, którym zawdzięczają swoje cechy dystynktywne. Stąd także nowe formy kolekcji, które gromadzą już nie odłamki zaświatów, jak to czyniły skarbce, lecz wytwory człowieka i przyrody: dzieła sztuki, minerały, rośliny, zwierzęta, zabytki przeszłości oraz przedmioty przywożone z daleka. Kształtowanie się tych nowych form kolekcji wymagało czasu i towarzyszyło mu wiele zjawisk hybrydowych, które sprawiały, że kurioza i przedmioty badań sąsiadowały ze sobą.

U swych początków nowe formy kolekcji były emanacją jednostek i wiązały się z przeżywanymi przez nie silnymi emocjami: podziwem dla dawności, rzadkości i piękna przedmiotów, a także dumą z tego, że potrafiły rozpoznać ich wartość i uratować je przed zniszczeniem. Były to, innymi słowy, warianty kolekcji prywatnej. Przy czym przywiązanie jednostki do przedmiotów, które zgromadziła, czyniło z nich swego rodzaju dopełnienie dzieł, które ona stworzyła, lub substytut tych, które mogła była stworzyć. Skłaniało więc ono w zupełnie naturalny sposób do ich jak najszerszego propagowania oraz do upatrywania w nich, podobnie jak w dziełach, sposobu na przedłużenie swej ziemskiej obecności po śmierci, przez zapewnienie sobie miejsca w pamięci potomnych. W każdą kolekcję prywatną wpisane jest wirtualne ukierunkowanie ku przyszłości. To ukierunkowanie urzeczywistniało się w pewnym środowisku – w kręgu uczonych chrześcijaństwa łacińskiego inspirowanych przykładami rzymskimi – w którym toczyła się ostra rywalizacja, a sława była celem, do którego zawzięcie dążono.

A urzeczywistniło się, odkąd – najczęściej pod naciskiem kolekcjonerów – kolekcje stały się własnością instancji, które miały w założeniu przekraczać granice życia jednostkowego i trwać do kresu czasów: rządów miast czy republik, dynastii, władz kościelnych. Z prywatnej kolekcja staje się wtedy publiczną, gdyż należy do zbiorowości mającej jakoby istnieć tak długo jak świat stworzony, zgodnie z adagium dignitas non moritur. I otwiera się dla publiczności regularniej niż kolekcja prywatna, ponieważ w jeszcze większym stopniu niż tamta ma sławić instancję, która jest jej depozytariuszką. Wreszcie, składając się z obiektów niezwiązanych z sacrum chrześcijańskim, a nawet mających otwarcie pogański rodowód, potrzebuje ona jakiegoś miejsca publicznego, które nie może być kościołem, miejsca, które byłoby zarazem publiczne i świeckie. Taka kolekcja zorientowana ku nieskończenie odległej przyszłości, gdyż należąca do jakiegoś podmiotu publicznego i otwarta, w miejscu świeckim, dla publiczności – stanowiącej przez długi czas nieliczną mniejszość – otrzyma miano „muzeum”. Powstanie ona najpierw we Włoszech, gdzie się narodziła, a następnie rozpowszechni się w dawnym chrześcijaństwie łacińskim, rozdartym odtąd przez reformację, po czym przekroczy oceany i zagości na całym świecie.

Oddzielone od sacrum chrześcijańskiego – a kiedy wystawia przedmioty z nim związane, od liturgii – muzeum dokonuje sakralizacji należących do niego obiektów, ponieważ chroni je przed zniszczeniem, a więc przed czasem, umożliwiając im istnienie w założeniu nieograniczone, oraz używa rozmaitych sposobów, by uczynić same te przedmioty, a za ich pośrednictwem tych, którzy je wytworzyli, godnymi podziwu, co jest złagodzoną formą adoracji. Z tego powodu muzea są czymś więcej niż miejscami pamięci. Są miejscami kultu właściwego społeczeństwom futurocentrycznym, którym zapewnia on spójność, odtwarzając i odświeżając w każdej teraźniejszości jej więzi z przeszłością i przyszłością. Podobnie jak w swojej dziedzinie kult religijny, kult ten sięga od tego, co najbardziej uniwersalne, do tego, co najbardziej lokalne.

Mamy zatem na jednym biegunie muzea sztuki – sztuk pięknych i użytkowych – muzea nauki i techniki, muzea archeologiczne, muzea etnograficzne, które wszystkie sławią ludzką wynalazczość i kreatywność i które w tym sensie wszystkie są muzeami Człowieka – pisanego dużą literą! – uznawanego za współtwórcę i współrządcę świata ziemskiego. Na tym samym biegunie sytuują się muzea wytworów naturalnych: minerałów, suszonych roślin i preparowanych zwierząt, a także ogrody botaniczne i zoologiczne, akwaria, parki naturalne, jednym słowem: muzea świata ożywionego. Wszystkie pokazują i sławią Naturę jako moc stwórczą skuteczniejszą od Człowieka, którą jednak uznawano w ostatnich dwóch stuleciach za podległą jego władzy, zanim odkryto, że jest to tylko złudzenie, co na dłuższą metę spowoduje drastyczną rewizję naszych przekonań i wywoła nieuchronne reperkusje w muzeach.

Na przeciwnym biegunie skupiają się te wszystkie muzea, z których każde sławi jakąś zbiorowość: naród, region, miasto, wieś, grupę religijną, zawodową lub wyodrębnioną według innych kryteriów. Są to muzea historyczne, muzea wojskowe, muzea miast, przedsiębiorstw, instytucji – poczty, szpitali, uniwersytetów, kolei… – przekształcone w muzea obiekty przemysłowe czy rolnicze; ta różnorodność udaremnia wszelką w miarę wyczerpującą próbę ich wyliczenia. Wspólną ich cechą jest to, że każde kładzie nacisk na wyjątkowość dziejów zbiorowości, której jest poświęcone, na jej odrębność, jej indywidualność.

Między tymi dwoma biegunami rozciąga się cały wachlarz muzeów poświęconych owym wyjątkowym jednostkom obojga płci, które określa się mianem „bohaterów”: politykom, wojskowym, uczestnikom ruchu oporu, uczonym, artystom, pisarzom, gwiazdom filmowym, piosenkarzom, wynalazcom, filantropom, sportowcom; niektóre, stosunkowo rzadkie, cieszą się ogólnoświatową sławą, inne znane są tylko w swoim kraju, a jeszcze inne mają jedynie zasięg lokalny. Wszystkie jednak ilustrują zdolność ludzkich jednostek do przekraczania samych siebie i osiągania, w różnym stopniu, zależnie od przypadku, istnienia niejako ponadczasowego i ponadhistorycznego w przedmiotach, które pozostawiły po sobie i które zachowują ślad ich życia i ich osobowości, oraz w ludzkiej pamięci, którą widok tych obiektów powinien rozbudzać i wyostrzać do tego stopnia, że w skrajnych wypadkach bywa ona iluzorycznie mylona z percepcją.

W drugiej połowie XX wieku do muzeów wkroczyły osoby, którym zgotowano losy wyjątkowe w swej okropności: ofiary reżimów totalitarnych, dyktatur, ludobójstw, klęsk głodu, tłumienia ruchów niepodległościowych, szczególnie w koloniach, rzezi pierwszej i ślepych bombardowań drugiej wojny światowej oraz innych operacji wymierzonych przeciwko ludności cywilnej. Muzea poświęcone eksterminacji Żydów, ludobójstwu Ormian, obu wojnom światowym, miastom niemal zmiecionym z powierzchni ziemi, takim jak Warszawa, Coventry, Stalingrad czy Drezno, obozy koncentracyjne i obozy zagłady zamienione w muzea, wsie zniszczone wraz ze wszystkimi mieszkańcami (Oradour-sur-Glane, Lidice), miejsca masowych egzekucji… Wszystkie one wizualizują podejście do historii pełne współczucia, jeśli nie przeciwstawne wobec kultu bohaterów, to przynajmniej wobec niego komplementarne, gdyż głosi ono prawo każdej ofiary do posiadania twarzy i nazwiska oraz do uznania jej cierpienia. Pokazują w ten sposób i potępiają drugie oblicze ludzkiej wynalazczości, polegające na naruszaniu wszystkich norm w poszukiwaniu sposobów zadawania bliźnim cierpień i ich zabijania.

Uczestnicząc w kontaktach między światem widzialnym i światem niewidzialnym, muzeum jest zależne od zbiorowych wierzeń, które określają wyobrażenia tego drugiego. Lecz w naszych społeczeństwach – a jest to jedna z ich cech zarazem dystynktywnych i konstytutywnych – wierzenia te są nieuleczalnie wielorakie. Zorganizowane wokół opozycji między tym i tamtym światem, religie wciąż istnieją, a nawet uzyskują nową widzialność pod naporem radykalnego islamu. Zorganizowane, w odróżnieniu od religii, wokół opozycji między teraźniejszością z jednej strony a przyszłością wraz z przeszłością z drugiej, ideologie wciąż pozostają aktywne. Nawet jeśli ich ekstremistyczne formy, takie jak leninowski komunizm i narodowy socjalizm, istnieją w stopniu śladowym, to islamizm jest bardzo zaraźliwy, a wszelkie nacjonalizmy mają się dobrze, podobnie jak liberalizm. Muzea czerpią inspirację z różnych ideologii; za każdą taką placówką stoi któraś z nich. Muzeum nie tylko pozwala zobaczyć eksponowane obiekty. Ideologia, która przyświecała utworzeniu danego muzeum, jest wpisana w dobór obiektów, w ich układ, często w jego architekturę i w samą nazwę. A ogół muzeów cywilizacji niegdyś chrześcijańskiej, którą można określić mianem „zachodniej”, pokazuje, że pojmuje ona siebie jako dziedziczkę i kontynuatorkę wszystkich ludzkich społeczeństw, które ją poprzedziły lub które z nią współistnieją, i jako odpowiedzialną za wszystkie gatunki żywe i za przyrodę nieożywioną, jednym słowem – za los Ziemi.

Kult uprawiany w muzeach i przez muzea tylko pozornie zwrócony jest ku przeszłości. Ma on na celu przyszłość. Jego zadaniem jest bowiem zapewnić przekazywanie dorobku i doświadczeń generacji przodków, choćby okrutnych i bolesnych, generacjom potomków. W społeczeństwach futurocentrycznych, w których pomiędzy jednymi i drugimi następują na różnych poziomach zerwania ciągłości, czasem głębokie – rewolucje polityczne, przemysłowe, artystyczne, naukowe, obyczajowe – muzeum jest instytucją, której rolą jest utrzymanie ciągłości, ocalenie tego, co można ocalić ze świata wczorajszego dla świata dzisiejszego, jutrzejszego i jeszcze późniejszego. Nie tylko muzeum odgrywa taką rolę. Także tradycje, które są przekazywane w rodzinach lub w małych grupach, święta i upamiętnienia celebrowane przez państwa, kościoły z ich liturgiami, placówki szkolne, archiwa publiczne, biblioteki, mediateki, zabytki i miejsca chronione, nazwy ulic i tablice pamiątkowe umieszczane na budynkach. Lecz wśród tych instytucji chroniących dziedzictwo muzeum zajmuje miejsce szczególne.

Nie ogranicza się ono do określonej kategorii obiektów, tak jak archiwa, które przechowują jedynie dokumenty wytworzone przez organy administracji lub osobistości, lub jak biblioteki zarezerwowane dla manuskryptów, druków i książek elektronicznych. Gromadzi wszystkie wytwory naturalne, które nadają się do przechowywania w nim, w tym żywe gatunki w ogrodach botanicznych i zoologicznych, akwariach i parkach naturalnych, oraz wszystkie wytwory pochodzenia ludzkiego, zarówno te najcenniejsze, jak i te najskromniejsze, wszystkich społeczeństw, o których istnieniu wiemy gdziekolwiek na powierzchni globu, od przeszłości najodleglejszej do tej, która staje się nią na naszych oczach. Wszystkie te obiekty muzeum przechowuje po to, by je przekazać naszym potomkom i potomkom naszych potomków w stanie możliwie najbardziej zbliżonym do tego, w jakim prawdopodobnie znajdowały się pierwotnie lub w momencie, gdy dotarły do nas, co wymaga ich uprzedniego zbadania, tak dogłębnego, jak to tylko możliwe, oraz nieustannej ochrony przed niszczącymi czynnikami środowiska i złośliwością ludzi. Pokazuje się ich część, tę, którą konserwatorzy uznają za najbardziej interesującą, najbardziej pouczającą, najbardziej atrakcyjną lub po prostu najbardziej spektakularną. A to stwarza trudności, gdyż wymagania konserwacji, to znaczy przyszłości, nie zawsze dają się pogodzić z wymaganiami ekspozycji, czyli teraźniejszości, co skutkuje koniecznością szukania dyskusyjnych siłą rzeczy kompromisów między jednymi i drugimi.

To połączenie orientacji na przyszłość i otwarcia na teraźniejszość stanowi o swoistym charakterze muzeum. Jest to jedyna instytucja pozwalająca nawiązać kontakt wzrokowy ze światem odległym w jego rozmaitych postaciach, za pośrednictwem przedmiotów, które z niego pochodzą. I tak jak zabytki i miejsca historyczne, muzeum pozwala nawiązać kontakt z przeszłością za pośrednictwem śladów, które ona pozostawiła. W odróżnieniu od archiwów i bibliotek, uruchamia ono nie lekturę, lecz percepcję, a w odróżnieniu od mediatek, uruchamia ją nie wobec ekranów, lecz wobec przedmiotów trójwymiarowych pochodzących ze świata niewidzialnego i już z tego powodu naznaczonych swoistą sakralnością, co czyni je jakościowo odmiennymi od obrazów na ekranach i dostarcza nieporównanie bogatszych doznań. Zresztą tekstów tam też nie brakuje, ponieważ przedmioty, aby przemawiać do widzów, muszą zostać zidentyfikowane, nazwane zgodnie z terminologią obowiązującą w danej dziedzinie i zaprezentowane w sposób zwięzły i łatwo zrozumiały. Aby zwiedzający nie poprzestawali na postrzeganiu jedynie zewnętrznej formy przedmiotu, lecz chwytali także jego istotne cechy, ich uwagę trzeba uwrażliwiać i ukierunkowywać. Chodzi o kształtowanie percepcji, o kierowanie jej na to, co autor ekspozycji uważa za najistotniejsze. Stąd znaczenie tabliczek – ich treści, języka, typografii. Stąd również znaczenie inscenizacji, która każdy z obiektów stara się umieścić w otoczeniu mogącym obudzić ciekawość zwiedzającego, skłonić go do zadawania pytań, a równocześnie do znajdywania na nie odpowiedzi.

Święta i liturgie, archiwa i biblioteki istnieją od bardzo odległej starożytności. Ich historię mierzy się tysiącleciami. Muzeum jest w porównaniu z nimi instytucją stosunkowo nową. Jego historia liczy sobie, z dokładnością do paru lat, zaledwie pięć i pół stulecia. Zrodziło się ono z prześrodkowywania czasu, które zaczęło się już wcześniej, ale które pogłębia się od XV, a zwłaszcza od XVIII wieku, i dotyka, równolegle z reorganizacją wierzeń zbiorowych, wszystkich sfer działalności, od wytwarzania dzieł myśli i sztuki aż po produkcję dóbr materialnych. Muzeum towarzyszy temu przechodzeniu od społeczeństwa paseistycznego do społeczeństwa futurocentrycznego, a jego rozpowszechnianie się jest tego jednym z najbardziej symptomatycznych przejawów. Toteż jego historia skupia w sobie wszystkie tendencje będące wyrazem prześrodkowywania czasu: religia traci swoje miejsce dominującej wiary zbiorowej, kierującej całością życia społecznego i wszystkimi jego aspektami, na rzecz ideologii; granice przestrzenne, mentalne, poznawcze, techniczne są przekraczane; rolnictwo traci swoje centralne miejsce na rzecz przemysłu i usług, a wieś na rzecz miasta; pieniądz i pismo nabierają coraz większego znaczenia; nieustannie rośnie waga nauki; oprzyrządowanie materialne wciąż się zmienia; hierarchie społeczne wywodzące się z otchłani wieków, uzasadniane sankcją boską i legendarną przeszłością, ulegają erozji; dawne zakazy, które krępowały obyczaje, są znoszone i zastępowane nowymi. Dlatego też historia muzeum powinna być czymś więcej niż historią muzeów – historią społeczeństw, w których muzeum stało się możliwe, oraz jednostek lub grup, które chciały i potrafiły je urzeczywistnić i uczynić niezbędnym.

*

Będąc równocześnie oknami wystawowymi i zwierciadłami naszych społeczeństw, zsekularyzowanych i ukształtowanych przez wszelkiej natury rewolucje – polityczne, przemysłowe, społeczne, mentalnościowe – muzea, poprzez przedmioty, które eksponują, i ich inscenizacje, wyrażają tych społeczeństw zainteresowania, wiedzę, upodobania i namiętności. A także ich nowe wierzenia zbiorowe, dążenie do zapewnienia wszystkim równego dostępu do dóbr kultury, nastawienie futurocentryczne, ambicje, rywalizacje, mody. Są one, jednym słowem, instytucjami emblematycznymi dla tego, co można nazwać modernizacją świata, która była po części jego okcydentalizacją, oraz oporów, które ona budzi. Z tego względu muzeum jest zjawiskiem ogólnoświatowym. Jednak światowej historii muzeów nigdy jeszcze nie napisano.

Niniejsza książka próbuje wypełnić tę lukę. Włącza ona historię muzeum jako specyficznej instytucji – otwartego dla publiczności w miejscu świeckim zbioru obiektów przechowywanych dla nieskończenie odległej przyszłości – historię liczącą zaledwie parę stuleci, w historię kolekcji, której jest przedostatnim ogniwem4, a która rozciąga się na przestrzeni tysiącleci. Bo wszystkie kolekcje, które kiedykolwiek ukształtowały się na powierzchni ziemi i nie zostały zniszczone, prowadzą w ostatecznym rozrachunku do muzeum, choćby nawet bardzo krętymi drogami.

Stąd wypływa zastosowany w tej książce tryb postępowania. Wychodzimy od teraźniejszości, od blisko osiemdziesięciu tysięcy muzeów, które istnieją współcześnie na świecie. Badamy ich rozmieszczenie przestrzenne, szkicujemy ich wytłumaczenie historyczne oraz identyfikujemy siły, które od chwili ich pierwszego pojawienia się pod koniec XV wieku działały na rzecz wzrostu ich liczby, ich zróżnicowania oraz ich upowszechniania. Wkraczamy w długą historię, podzieloną na pięć części.

I. Od skarbca do kolekcji prywatnej. Trzykrotne narodziny kolekcji prywatnej

Ta historia prowadzi od skarbca – typu kolekcji właściwego wszystkim społeczeństwom, w których władza była naturalna i święta – do muzeum, zsekularyzowanej i w założeniu egalitarnej kolekcji publicznej, poprzez kolekcję prywatną, charakteryzującą się silną więzią emocjonalną między jej twórcą i obiektami, które zgromadził. Przedstawiamy jej dwojakie początki: w Chinach dynastii Han, gdzie kolekcja rozpoczyna karierę, która potrwa do naszych czasów, oraz w Rzymie, w końcowej fazie republiki, skąd znika ona w ciągu paru stuleci. Następnie pokazujemy, w jaki sposób, po ponadtysiącletnim okresie nieistnienia, wyłania się ona ponownie w chrześcijaństwie łacińskim ze schrystianizowanych lub zbarbaryzowanych skarbców, dzięki entuzjazmowi, jaki relikwie starożytnego, a więc pogańskiego Rzymu – grawerowane kamienie, monety, inskrypcje – budzą wśród władców i uczonych. W związku z tymi trzecimi narodzinami kolekcji prywatnych mowa jest o Karolu V, królu Francji, oraz Janie, księciu de Berry, o Petrarce i humanistach, o rodach Gonzagów, d’Este i Medyceuszy.

II. Muzeum, instytucja włoska, XV–XVIII wiek

Obcowanie z kolekcją prywatną, najczęściej złożoną ze starożytności, poprzedzało otwieranie kolekcji dla publiczności, oznaczającej wówczas niewielką elitę. Ze względu na pogański charakter przedmiotów można to było robić tylko we wnętrzach świeckich. Nasza druga część zaczyna się od powstawania muzeów, począwszy od końca XV wieku, najpierw w Rzymie, a następnie w Como, we Florencji, w Wenecji i w Mediolanie. Opisuje ona ich rozpowszechnianie się we Włoszech – do których muzeum ogranicza się aż do ostatnich dekad XVII wieku – będące zarazem ich różnicowaniem się: do starożytności dochodzą obrazy i inne dzieła nowożytne, a dwa nowe typy muzeów są reprezentowane przez ogrody botaniczne oraz publiczne gabinety wytworów naturalnych i osobliwości. Przez ponad wiek dominująca kontrreformacja blokuje tworzenie nowych muzeów sztuki. Proces ten zostaje wznowiony w latach dwudziestych XVIII stulecia i osiąga największe nasilenie w ostatnich jego dekadach.

Trzy stolice Europy artystycznej i antykizującej XVIII wieku – Rzym najpierw z Muzeum Kapitolińskim, a następnie z Museo Pio-Clementino w Watykanie, Neapol z Museo di Portici i Galleria di Capodimonte, oraz Florencja ze starym muzeum Uffizi, gruntownie przebudowanym w duchu oświecenia – znajdują się w centrum konstelacji muzeów, w których wystawia się głównie starożytności rzymskie i etruskie, lecz które bywają niekiedy, jak Instytut Boloński, ośrodkami naukowymi. To we Włoszech przybysze z krajów zaalpejskich wchodzą do muzeów, które znali tylko z publikacji i relacji poprzedników, i poznają zasady ich funkcjonowania. I to z Włoch wywożą, oprócz wspomnień, pragnienie posiadania muzeum u siebie.

III. Przekraczanie Alp, XVI–XVIII wiek

Podczas gdy we Włoszech liczba muzeów stale rosła, na północ od Alp znano jedynie kolekcję prywatną. Część trzecia traktuje o drogach, które prowadziły do muzeum, różnych w zależności od kategorii obiektów, które wchodziły w grę. Jeśli chodzi o obrazy i starożytności, to za przykładem książąt Burgundii podążają kolekcjonerzy i kolekcjonerki z otoczenia cesarza Karola V. Jego wielki rywal, Franciszek I, czerpie inspirację bezpośrednio z wzorów włoskich. Ukształtowany przy Karolu V król Hiszpanii Filip II jest jednym z największych kolekcjonerów sztuki swoich czasów. Jego dwór zadbał o edukację artystyczną i rozbudził bezbrzeżną ciekawość cesarza Rudolfa II, który był pod wieloma względami jego przeciwieństwem. W Monachium Wittelsbachowie próbują dorównać Madrytowi, a zwłaszcza Pradze, aż do spustoszeń poczynionych przez wojnę trzydziestoletnią, która powoduje największą redystrybucję dzieł sztuki w Europie przed końcem XVIII stulecia.

Chodzi jednak nie tylko o obrazy i o starożytności. Na dworach książęcych obszaru germańskiego już w połowie XVI wieku zostaje wymyślony szczególny typ kolekcji skoncentrowany na osobliwościach przyrody i sztuki; otrzymał on miano Kunstkammer. O ile na dworach katolickich, w Ambras, w Monachium i w Pradze, Kunstkammern nie miały dalszego ciągu, o tyle na dworach protestanckich, w Kassel, w Dreźnie, w Berlinie, w Kopenhadze, ale także w Sankt Petersburgu przekształca się je w muzea w drugiej połowie XVIII, a nawet w XIX wieku. Zawdzięczano to po części przykładowi znanych już w Italii kolekcji historii naturalnej, które jednak rozprzestrzeniają się ze Zjednoczonych Prowincji i dają początek muzeom w tym kraju oraz w Anglii. W połowie XVIII stulecia dwie wielkie stolice, Paryż i Londyn, tworzą swoje muzea historii naturalnej, Gabinet Króla w Jardin des Plantes i British Museum. Za ich przykładem natychmiast podążają Wiedeń, Madryt, Florencja i Drezno.

Równolegle awans sztuki, z malarstwem i rzeźbiarstwem na czele, w hierarchii dziedzin ludzkiej aktywności znajduje wyraz, między innymi, w nowym wzorcu szlachcica, a zwłaszcza władcy, który powinien być, jeśli nie koneserem, to przynajmniej miłośnikiem i kolekcjonerem sztuki, wzorcu, który w niczym nie uchybia szlachectwu, lecz jest wręcz jego doskonałym urzeczywistnieniem. W XVII stuleciu przykładami takich władców są król Hiszpanii Filip IV, król Anglii Karol I i arystokraci z jego otoczenia, we Francji Richelieu i Mazarin, a później Ludwik XIV, w Niderlandach austriackich Leopold Wilhelm Habsburg. Mnożenie się galerii sztuki na dworach potwierdza zakorzenianie się tego modelu, a w wielu krajach nordyckich towarzyszy mu otwieranie się ich dla publiczności w znaczeniu, jakie nadaje się temu słowu w tamtym okresie. Porządkowanie kolekcji dzieł sztuki, wznoszenie budynków przystosowanych do ich przechowywania i pokazywania zwiedzającym, a także rekrutowanie kompetentnego personelu są tego konsekwencją, podobnie jak refleksja i spory dotyczące sposobu eksponowania obrazów.

Pod koniec ancien régime’u muzeum sztuki jest rzeczywistością w wielu stolicach księstw germańskich, poczynając od Wiednia. Lecz nadal nie istnieje ono w Hiszpanii, w Anglii, w Prusach, podobnie jak we Francji, gdzie kolekcja królewska, przez dwadzieścia lat częściowo dostępna dla publiczności w Pałacu Luksemburskim, dopiero później będzie mogła pokazać się w całej okazałości w Luwrze. Stanie się to podczas rewolucji francuskiej.

IV. Podczas rewolucji i wojny, 1789–1815

Krótki, zaledwie dwudziestosześcioletni, lecz niezwykle obfity w wydarzenia, kluczowy okres, jakim są w dziejach muzeów rewolucja i cesarstwo napoleońskie, są tematem czwartej części, która rozpoczyna tom drugi, poświęcony tworzeniu muzeów w krajach Europy Zachodniej.

Zaczyna się on otwarciem w Luwrze Muzeum Francuskiego, które początkowo pokazywało wcześniejszą kolekcję królewską, a jego kontynuacją są burzliwe dzieje tej instytucji, modelowego muzeum rewolucyjnego, które przekształciło się w Muzeum Napoleońskie, gromadzące arcydzieła zrabowane w niemal wszystkich krajach Europy, które trzeba było zwrócić po klęsce pod Waterloo. Jego uzupełnieniem było muzeum w Wersalu, przeznaczone dla dzieł szkoły francuskiej. Potem pojawiają się muzea paryskie, utworzone lub przekształcone w tym okresie: Muzeum Narodowe Historii Naturalnej, Narodowe Konserwatorium Sztuki i Rzemiosła, Gabinet Anatomii, Muzeum Artylerii, Muzeum Zabytków Francuskich. Dokonując przeglądu muzeów na prowincji, można ocenić doniosłe znaczenie rozporządzenia konsulów z 14 fructidora roku IX (1 września 1801), które legalizowało lub powoływało piętnaście nowych muzeów we francuskich miastach prowincjonalnych i na terytoriach podbitych (w Brukseli, Genewie i Moguncji). Muzea powstają też w napoleońskim Królestwie Włoch i w Niderlandach. To oznacza, że polityka muzealna rewolucji i cesarstwa przyniosła efekty w znacznej części Europy kontynentalnej.

Dziedzictwo tego kapitalnego okresu na tym się nie kończy. Spowodował on bowiem drugą wielką redystrybucję dzieł sztuki w Europie po tej, która była skutkiem wojny trzydziestoletniej, zwłaszcza na korzyść Wielkiej Brytanii. Upowszechniając pogląd, że dostęp do dzieł sztuki należy do praw człowieka, podniósł on muzeum – a w szczególności muzeum sztuki – do rangi instytucji niezbędnej w cywilizowanym kraju.

V. Muzea i narody, 1815–1850

Toteż zaraz po nim obserwujemy w Europie powstawanie ogromnej liczby muzeów we wszystkich krajach Europy Zachodniej. Piąta część niniejszej książki, która prowadzi z Hiszpanii do Danii przez Wielką Brytanię, Francję i Niemcy, przedstawia zatem:

– historię Prado na tle powstawania licznych muzeów w Hiszpanii;

– przemiany British Museum, muzeum historii naturalnej, które stało się muzeum sztuki, narodziny i pierwsze dziesięciolecia istnienia National Gallery oraz innych brytyjskich muzeów, zarówno artystycznych, jak i naukowych;

– przystosowanie Luwru do nowej sytuacji, do nowych zainteresowań historycznych, do zmian gustu; wyzwania klasyfikacyjne, jakie pojawiły się w muzeum ceramiki w Sèvres i w zarządzaniu kolekcjami etnograficznymi; umuzealnienie historii narodowej w Wersalu i w Muzeum Cluny; wprowadzenie w Luwrze sposobu eksponowania obrazów zgodnego z zasadą historyczną;

– pojawienie się muzeum mieszczańskiego w miastach niemieckich; zbudowanie w Monachium Gliptoteki i Pinakoteki, a w Berlinie Altes Museum; skomplikowane dzieje pruskiej Kunstkammer i muzeów, które z niej się wywodzą; muzea historii naturalnej w epoce Naturphilosophie; przebudowa architektoniczna Galerii Drezdeńskiej, a na koniec pojawienie się dwóch muzeów historycznych: Germanische Nationalmuseum w Norymberdze i Römisch-Germanisches Zentralmuseum w Moguncji;

– innowacje wprowadzone w muzeum archeologicznym, choć nie tylko, w Danii, które wywrą w Europie wpływ na kustoszów i dyrektorów muzeów w drugiej połowie XIX wieku.

W posłowiu uzasadniamy cezurę roku 1851, pokazując, jakie znaczenie dla historii muzeów miała Wystawa Światowa w Londynie – tak wielkie, że od tego momentu można mówić o początkach przechodzenia muzeów od starego do nowego ustroju.

To dziejom muzeów w tym nowym ustroju będzie poświęcony tom trzeci. Otwiera go omówienie tego wszystkiego, co druga połowa XIX stulecia (aż do wybuchu wojny w 1914 roku) wniosła do klimatu silnie naznaczonego narastaniem fali nacjonalizmów i wyścigiem kolonialnym: wkroczenia do muzeów sztuki użytkowej, nauki i techniki, etnografii i historii oraz rozszerzenia pojęcia sztuki, które obejmuje teraz z jednej strony sztukę prehistoryczną, a z drugiej sztukę Dalekiego Wschodu, przede wszystkim Japonii. Najważniejsza część tego tomu traktuje jednak o upowszechnianiu się muzeów na świecie: w Europie Środkowej, w Rosji i na Bałkanach, w Turcji, w Egipcie, w Japonii, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, które zajmują w tej ogólnej masie miejsce centralne, gdyż wprowadziły w życie demokratyzację muzeów – przede wszystkim muzeów sztuki – i stworzyły w ten sposób model, który ostatecznie przyjmie się wszędzie. W Europie i w Azji pokażemy muzea w epoce dwóch wojen światowych i totalitaryzmów. Nadzwyczajny boom muzealny ostatniego pięćdziesięciolecia, wraz z równoległym wzrostem liczby muzeów, ich reformowaniem na obszarach kulturowych, na których były one już silnie zakorzenione, oraz wkroczenie w szranki Chin, pojawią się na końcu tej historii.

*

Ta książka, nad którą praca trwała około trzydziestu lat, została poprzedzona ponad setką moich prac na temat kolekcji i muzeów, których część została zebrana w dwóch wskazanych wcześniej książkach, a reszta pozostaje rozproszona w czasopismach, publikacjach zbiorowych i katalogach wystaw. Wykorzystałem w niej również moje badania na temat czasu i moje wieloletnie wgłębianie się w dzieje filozofii i nauki. W trzecim tomie okaże się, że nie jest ona całkowicie oderwana od mojego zaangażowania politycznego, które skłoniło mnie do zajmowania się przez lata historią XX wieku. Lecz jest ona przede wszystkim efektem postępu badań i zmian dokonujących się w historii jako dyscyplinie akademickiej. Trzydzieści lat temu, kiedy zaczynałem szkicować pierwsze plany tej książki, moje wyobrażenia dotyczące tematu, którym miałem ambicję się zająć, były cząstkowe i mgliste. Nie tylko ja byłem w takiej sytuacji. Suma wiedzy nielicznych badaczy, którzy zapuszczali się w dzieje kolekcji i muzeów, wykazywała wówczas niezliczone luki.

Od tego czasu liczba specjalistów w tej dziedzinie urosła w skali światowej w sposób zawrotny, a równocześnie opublikowano ogromną liczbę materiałów źródłowych, prac poświęconych kolekcjom i kolekcjonerom, monografii muzeów, biografii ważnych postaci z przeszłości, studiów historycznych na temat architektury, aranżacji wnętrz, publiczności, jej składu i zachowań, polityk gromadzenia zbiorów, technik konserwatorskich, zasad wystawiania i wieszania obiektów, rynku sztuki, grabieży dóbr kultury podczas wojen oraz problemów, jakich nastręcza ich restytucja po zawarciu pokoju… Równolegle to, co przez długi czas pozostawało jedynie osobistą ciekawością, marginalną w stosunku do głównego nurtu historii sztuki, a jeszcze bardziej historii w ogóle, stawało się pełnoprawnym obszarem badań, spełniającym funkcję pomostu między nimi, i zajmowało pozycję coraz bliższą centrum, w miarę, jak historia gospodarcza i społeczna, jako dyscyplina wiodąca badań historycznych, ustępowała miejsca historii politycznej i kulturalnej.

*

Badania, których wyniki tutaj ogłaszam, nie byłyby możliwe bez uprzywilejowanej sytuacji, która w krytycznym momencie mojego życia, gdy zostałem usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego przez władze Polski Ludowej, została mi zaoferowana przez CNRS, a dokładnie Centrum Badań Historycznych (CRH) VI Sekcji École pratique des hautes études (przekształconej od tamtej pory w École des hautes études en sciences sociales). Wyjątkowe warunki pracy w ciągu dwudziestu sześciu lat mojej przynależności do CRH zawdzięczam Fernandowi Braudelowi, François Furetowi, Clemensowi Hellerowi, Jacques’owi Le Goffowi, Bernardowi Lepetitowi, których zachowuję we wdzięcznej pamięci, jak również wiernej przyjaźni Jacques’a Revela. Oprócz CNRS i EHESS dwie inne instytucje pozwoliły przyspieszyć powstawanie tej książki, stwarzając mi idealne warunki zarazem dzięki łatwości dostępu do dokumentów, jak i dzięki bogactwu kontaktów z kolegami reprezentującymi inne metody badawcze i inne dyscypliny. Chodzi o Getty Center for the History of Art and the Humanities (dzisiaj Getty Research Institute), mieszczące się wówczas w Santa Monica w Kalifornii i kierowane przez Salvatorego Settisa, gdzie mogłem spędzić sześć miesięcy w latach 1994–1996, oraz o Wissenschaftskolleg zu Berlin z jego rektorem Lucą Giulianim, które gościło mnie w roku akademickim 2010–2011. Do obu kieruję serdeczne podziękowania.

Lista osób, które zaopatrywały mnie w informacje bibliograficzne i w publikacje, jest bardzo długa. Dziękuję im w toku książki. Wkład niektórych osób nie ogranicza się wszakże do wskazania paru źródeł. Mam wielki dług wdzięczności wobec Francisa Haskella i Antoine’a Schnappera, a jeszcze większy wobec Édouarda Pommiera, którego przyjaźń towarzyszyła pracy nad tą książką, nie licząc naszych rozmów, z których ogromnie dużo się dowiedziałem. Wielu przyjaciół pomagało mi na różne sposoby. Dziękuję Girolamowi Arnaldiemu, Cesaremu De Seta, Nélii Dias, Irene Favaretto, Madeleine Fidell-Beaufort, Enriquemu Florescanowi, Thomasowi W. Gaehtgensowi, Catherine Goguel, Jeanowi-Marie Goulemotowi, Sergiuszowi Michalskiemu, Giuseppemu Olmiemu, Marie-Louise von Plessen, Ruggierowi Romanowi, Andrzejowi Rottermundowi, Alainowi Schnappowi, Bożenie Steinborn, Giles’owi Waterfieldowi, Paoli Zambelli i Marinowi Zorziemu. A szczególnie Bronisławowi Baczce.

A to jeszcze nie wszystko.

Pomiędzy początkiem a końcem pisania tej książki dołączyłem do ekipy Tempora w Brukseli. Zachęciło to mnie do namysłu nad ewentualnym muzeum Europy, do opracowania jego projektu, który w takiej postaci nigdy nie doczeka się realizacji, do udziału w opracowywaniu i realizacji wystaw historycznych. Moja znajomość muzeów, do tej pory książkowa, została tym samym wzbogacona przez zanurzenie w praktyce. Choć nie odwołuję się do niego wprost, to doświadczenie stanowi tło mojej pracy. Niech Élie Barnavi i Benoît Remiche przyjmą to jako świadectwo siedemnastu lat naszej przyjaźni i współpracy.

Pismo „Le Débat” jest rzadko przywoływane na tych stronach. Będę się do niego odwoływał częściej w tomie trzecim. Lecz cotygodniowe spotkania, odbywane od roku 1978 przez Pierre’a Norę, Marcela Gaucheta i przeze mnie, poświęcone planowaniu kolejnych numerów naszego pisma, odegrały zasadniczą rolę w kształtowaniu pojęciowej podbudowy historii, którą próbuję odtworzyć. Nie tylko dlatego, że często rozmawialiśmy wtedy o muzeach i o innych instytucjach chroniących dziedzictwo, lecz głównie z powodu perspektywy politycznej w pierwotnym sensie tego słowa, jak również perspektywy historycznej i krytycznej naszych dyskusji o problemach świata. Przyjacielski nacisk Pierre’a Nory i jego sugestie pomagały mi kontynuować pracę nad tą książką i nadać jej ostateczny kształt. Moim przyjaciołom z „Le Débat” wyrażam tutaj najgłębszą wdzięczność.

Moja żona Grażyna, która odeszła przed opublikowaniem tego tomu, dzieliła ze mną wszystkie radosne i trudne chwile mojego życia przez z górą sześćdziesiąt lat. Dedykuję Jej tę książkę, tak jak zadedykowałem Jej moją pierwszą, pół wieku temu. Do niej dołączam naszą córkę Joannę i naszych wnuków, Thomasa i Stéphane’a Saatdjianów.

Antony, listopad 2016 – luty 2020

K. P.

Panorama ogólna

Muzeum narodziło się w Rzymie na początku ostatniej tercji XV stulecia, kiedy kolekcja starożytności uznawanych za emblematy Miasta, które należały do papiestwa, została zdeponowana przez biskupa Rzymu na Kapitolu, w pałacu władz miejskich; opowiemy o tym szczegółowo we właściwym momencie. Słowo „muzeum” oznacza tutaj wszelką publiczną kolekcję przedmiotów naturalnych lub sztucznych, eksponowaną w jakimś wnętrzu świeckim lub zsekularyzowanym, która powinna być zachowana dla nieskończenie odległej przyszłości. Przymiotnik „publiczna”, który określa w tym zdaniu kolekcję, oznacza „własność osoby prawnej, która z założenia może się nieustannie odnawiać” i która jest „dostępna dla gości z zewnątrz”. Kolekcja umieszczona na Kapitolu spełnia te kryteria. Dość szybko zyskała ona powszechne uznanie oglądających jako godna naśladowania innowacja. Wkrótce zaczęła się wzbogacać o starożytności nowo odkryte. W 1515 roku nazwano ją po raz pierwszy, po łacinie, museum. A więc to potomność – w rzeczywistości niezbyt odległa – uznała tę kolekcję za muzeum. Historycy dziewiętnastowieczni zatwierdzili ten werdykt za pomocą argumentów, które omówimy we właściwym czasie i miejscu. Tutaj narodziny kolekcji kapitolińskiej służą za dogodny punkt wyjścia historii instytucji muzealnej oraz historii muzeów, które są jej materializacją. Co się zaś tyczy dziejów zbiorów, które są tam gromadzone, ich korzenie tkwią w przeszłości nieporównanie głębszej. Będziemy mieli okazję się o tym przekonać.

Dzisiaj istnieje około osiemdziesięciu pięciu tysięcy muzeów. Może więcej, może mniej – muzea wymykają się statystykom. Szukać w tej dziedzinie dokładności to pogrążać się w złudzeniach. Krytyczna analiza dostępnych danych pozwala sądzić, że osiemdziesiąt tysięcy (zobaczymy później, skąd wzięła się ta wielkość) jest rozsądną szacunkową liczbą muzeów z dokładnością do paru tysięcy. Liczby muzeów na całym świecie, ponieważ instytucja ta, początkowo związana z określonym miejscem, jest dziś obecna na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy.

W ciągu swych dziejów muzeum zmieniało się pod wieloma względami. Początkowo miało ściśle określoną zawartość – starożytności rzymskie. Później stało się wszystkożerne, do tego stopnia, że trudno byłoby znaleźć obiekty, które nie figurują gdzieś w jakimś muzeum.

Początkowo wstęp do muzeum był przywilejem zarezerwowanym dla wąskiej elity społecznej, a słowo „publiczny” miało w wiekach XVI–XVIII znaczenie bardzo ograniczające. Obecnie muzea są regularnie otwarte w ogłoszonych dniach i godzinach, może je zwiedzać każdy i – w skali ogólnoświatowej – zwiedzają je co roku dziesiątki milionów osób.

Muzeum łączyło zatem z elitarnością charakter kosmopolityczny; najpierw pogański Rzym, a potem również Grecja były wspólnym dziedzictwem wykształconej elity wszystkich narodów, należących do chrześcijaństwa łacińskiego – po reformacji do świata łacińskiego – dziedzictwem leżącym u podstaw kulturowej jedności, która przekraczała rozdźwięk między wyznaniami i konflikty między państwami. Dzisiaj muzeum jest instytucją narodową uznawaną za zbiorową własność obywateli kraju, w którym się znajduje, lub członków grupy terytorialnej, zawodowej, religijnej czy innej, które je stworzyły, nawet jeśli wielkie muzea – zwłaszcza wielkie muzea sztuki i nauki – oddziałują ponad granicami i są wszystkie uznawane w prawie międzynarodowym za wspólne dobro ludzkości, podlegające z tego tytułu szczególnej ochronie podczas konfliktów zbrojnych.

U swych początków muzeum było miejscem, do którego chodziło się podziwiać i dzielić się swym podziwem z innymi. Nadal chodzi się tam podziwiać arcydzieła sztuki lub pewne wytwory naturalne, lecz muzea są także miejscami studiów zarówno dla publiczności, jak i – w o wiele większym stopniu – dla pracującego w nich personelu. Innymi słowy, do postawy wyłącznie estetycznej wobec eksponowanych obiektów dołączyło, nie bez napięć i konfliktów, podejście naukowe i historyczne.

Z czasem architektura muzeów uniezależniła się od swoich wzorców – świątyni czy pałacu – aby stwarzać dla publiczności optymalne warunki zwiedzania i dostosowywać gmachy do rodzaju zbiorów, przechowywanych, inwentaryzowanych, badanych i pokazywanych w takim otoczeniu, w jakim każdy ich element może stać się zrozumiały.

Na początku i jeszcze przez długi czas nie rozróżniano kolekcji prywatnej i kolekcji muzealnej. Dzisiaj osoby, które z różnych powodów mają do czynienia z muzeum, gdy podejmują dotyczące go decyzje, rozpoznają jego swoisty charakter i biorą go pod uwagę.

Wreszcie, zarządzanie zbiorami muzealnymi, będące niegdyś domeną ludzi z dobrego towarzystwa, często kolekcjonerów lub artystów, jest obecnie – w placówkach znacznych rozmiarów – zastrzeżone dla zawodowych, specjalnie w tym celu kształconych kustoszy.

Historia muzeów, którą znajdziemy na dalszych stronach, próbuje odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób, w ciągu przeszło pięciu stuleci, dokonało się przejście od stanu początkowego do dzisiejszego? A dokładnie: w jaki sposób liczba muzeów urosła od jednego do osiemdziesięciu pięciu tysięcy? W jaki sposób muzeum rozpowszechniło się z Rzymu na cały świat? Jak poszerzało ono swój obszar zainteresowań, aż ogarnęło niemal wszystkie dziedziny? Jak wyzbyło się początkowej elitarności, by nawrócić się na demokrację, i jak po drodze straciło charakter kosmopolityczny, by przejść na pozycje narodowe lub wręcz nacjonalistyczne? Jak nauka i historia dopełniły, a nawet zmarginalizowały postawę estetyczną wobec muzealnych eksponatów? Jak architekci i ich sponsorzy doszli do tego, że traktują muzeum jako typ budowli sui generis? Jak ludzie nauczyli się odróżniać muzeum od innych typów kolekcji? W jaki sposób amatorzy przekazali zarządzanie muzeami profesjonalistom?

Jak i kiedy? Jak i gdzie? Jak i dlaczego? Bo chodzi nie tylko o opisanie tego, co się wydarzyło, ale również o uwzględnienie roli koniunktury gospodarczej, okoliczności politycznych, klimatu religijnego, tendencji kulturowych, oraz o zbadanie konfliktów, które towarzyszyły przemianie muzeów, uczonych sporów i aktów przemocy, aby rozpoznać siły społeczne uczestniczące w tej przemianie oraz rolę, jaką odegrały w niej ambicje indywidualne. Innymi słowy, będziemy próbowali ukazać dynamiki społeczne i kulturowe leżące u podstaw wzrostu liczby muzeów, ich przestrzennego rozrostu oraz przekształceń wewnętrznych.

1470–1520: 1 muzeum

1520–1620: od 1 do 10

1620–1790: od 10 do 100

1790–1870: od 100 do 1000

1870–1960: od 1000 do 10 000

1960–2010: od 10 000 do 80 000

Daty wskazują jedynie początek i koniec dekad. Liczby określają tylko rząd wielkości. W rzeczywistości około roku 1620 istniało niespełna dziesięć muzeów i nie było ich nawet setki około roku 1790. Retrospektywna statystyka muzeów jest jeszcze bardziej niepewna niż inne. Toteż lepiej nie opatrywać tutaj rzędów wielkości współczynnikami w aspekcie matematycznym. Ilościowa historia muzeów jest przez to mocno uproszczona i przybliżona. Jednakże, nawet w tej postaci, prowadzi ona do paru niebanalnych wniosków.

Wzrost był bardzo nierównomierny. Po trzech stuleciach, w których powstało zaledwie około stu muzeów, osiemdziesiąt lat, które dodały ich dziewięćset, a potem po następnych dziewięćdziesięciu latach, które powiększyły ich liczbę o dziewięć tysięcy, pięćdziesiąt kolejnych lat przyniosło siedemdziesiąt tysięcy muzeów. To znaczy najpierw jedno muzeum co trzy lata, potem dziesięć muzeów rocznie, sto muzeów rocznie i wreszcie tysiąc czterysta muzeów rocznie. Wszystko wskazuje na to, że ten wzrost przyspiesza. Musiała zatem nastąpić z czasem zmiana napędu albo siły społeczne uczestniczące w tworzeniu muzeów musiały ulegać odświeżeniu i stawać się coraz potężniejsze. Ten czynnik należałoby zatem powiązać z innym, mianowicie z poszerzaniem przestrzeni, w której zakładano muzea. Będzie jeszcze o tym mowa.

Tymczasem zatrzymajmy się przy datach, w których rytm wzrostu ulega wyraźnemu przyspieszeniu: 1790, 1870, 1960. Pierwsza, rok 1790, wypada w dwóch trzecich okresu kulturowej modernizacji zwanego oświeceniem, który trwa w Europie od roku 1690 do 1830. Zbiega się ona z rewolucją francuską, która zwiększyła liczbę muzeów i nadała jej wzrostowi impuls, działający aż do połowy XIX stulecia. Druga, rok 1870, oznacza otwarcie nowego aktu rewolucji przemysłowej, która zaczęła się sto pięćdziesiąt lat wcześniej i wciąż podbija świat. Jest to również moment, w którym w jednym kraju po drugim, równolegle z bujnym rozkwitem mieszczaństwa i klasy robotniczej, zaczynają obowiązywać wybory powszechne. Ograniczone, niemal wszędzie zarezerwowane dla dorosłych mężczyzn, stanowią one jednak zasadniczy krok ku demokracji. Trzecia data, rok 1960, odpowiada apogeum wzrostu gospodarczego świata zachodniego (z Japonią włącznie) po drugiej wojnie światowej, będącego źródłem dobrobytu i postępów demokracji, która podporządkowywała władze lokalne i regionalne nowej zależności od ich wyborców; trzydzieści lat później, kiedy zniknie ideologiczny podział Europy, zacznie się powolny wzrost poziomu życia w centrum i na wschodzie Europy, podczas gdy Chiny i Indie zaznają bezprecedensowego wzrostu i dobrobytu. Zbieżność między tymi wielkimi zwrotami w życiu gospodarczym i społecznym oraz przyspieszonym wzrostem liczby muzeów nie jest przypadkowa. Tylko badanie muzeów w ich kontekście pozwoli wydobyć jej znaczenie.

Historia ta prowadzi do nieoczekiwanego wniosku: siedem ósmych muzeów, jakie istnieją współcześnie na świecie, zostało utworzonych mniej niż pięćdziesiąt lat temu. Muzeum jako takie jest starą instytucją, która narodziła się równocześnie z odrodzeniem starożytności klasycznej i humanizmem. Jednak muzea, w ogromnej większości, są bardzo młode i zawdzięczają o wiele więcej XX stuleciu, a dokładnie jego drugiej połowie, niż swoim poprzednikom powstałym między XV a XIX wiekiem. Dodajmy, uprzedzając to, o czym będzie mowa dalej, że niemal wszystkie wielkie placówki światowej sławy, z wyjątkiem muzeów sztuki nowoczesnej i współczesnej, istniały już przed pierwszą wojną światową, a jeśli chodzi o muzea sztuki w Europie – przed połową XIX stulecia. W ciągu stu ostatnich lat rosła gwałtownie liczba małych muzeów, a równocześnie dokonywała się głęboka odnowa muzeów istniejących. Nowym i ważnym zjawiskiem jest to, że muzea w ciągu tych lat powstawały na obszarach kulturowych, na których wcześniej było ich niewiele.

Jeżeli nawet muzeum stało się z upływem stuleci wszechobecne, to jego rozmieszczenie przestrzenne pozostało tak samo nierównomierne jak jego wzrost liczebny w czasie. Spośród osiemdziesięciu pięciu tysięcy muzeów na świecie:

Trzydzieści pięć tysięcy znajduje się w Stanach Zjednoczonych.

Około trzydziestu tysięcy (prawdopodobnie więcej) mieści się w Europie Zachodniej i Środkowej, czyli na obszarze dawnego chrześcijaństwa łacińskiego, katolickiego i protestanckiego. Skupione są one w Niemczech (6400), we Francji (6000), we Włoszech (4600), w Zjednoczonym Królestwie (2500), w Hiszpanii (1500) i w Szwajcarii (1100).

Około czterech tysięcy znajduje się w Europie Wschodniej, to znaczy na terytorium prawosławia, w tym 2400 w Rosji, 750 w Rumunii, 190 w Bułgarii, 180 w Grecji i 160 w Białorusi.

Nieco ponad sześć tysięcy jest w Ameryce Łacińskiej: Brazylii (3500), Argentynie (900), Kolumbii (620), Meksyku (560), Peru (340) i Chile (180).

Ponad cztery tysiące dzieli się między Kanadę (1700), Australię (2000) i Nową Zelandię (400).

A blisko pięć tysięcy między Chiny (3600) i Japonię (1200).

W krajach islamskich jest ich w sumie trochę ponad tysiąc, przede wszystkim w Indonezji (410), Turcji (340), Iranie (110) i Tunezji (70).

Pozostałe muzea, od pięciuset do tysiąca, znajdują się w Afryce, na południe od Sahary, z czego 300 w Afryce Południowej, a także w Oceanii.

Te liczby, zaokrąglone do pełnych dziesiątek, pochodzą z bardzo rozmaitych źródeł; dokładne odsyłacze znaleźć można w przypisach. Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to pochodzą one z opatrzonego datą 19 maja 2014 roku komunikatu Institute of Museum and Library Studies w Seattle, instytucji oficjalnej1. Co się tyczy Europy Zachodniej i Środkowej, dane EGMUS-a (European Group on Museum Statistics) dotyczą trzydziestu krajów europejskich2; wyłączyliśmy pięć spośród nich, przenosząc je do Europy Wschodniej, ponieważ – w odróżnieniu od EGMUS-a – grupujemy muzea według obszarów kulturowych. Dane te odpowiadają różnym datom zawartym pomiędzy rokiem 2000 a 2015. Nie można jednak posłużyć się nimi, chcąc wyrobić sobie jakieś pojęcie o ogólnej liczbie muzeów w Europie Zachodniej i Środkowej na początku XXI wieku, która w przypadku niektórych krajów jest wyraźnie niedoszacowana.

Mowa jest o 192 muzeach w Belgii, podczas gdy wiele lat temu w pewnym spisie doliczono się ich 481, a jeden z przewodników wymieniał ich 7703. Nie mniejsza różnica występuje w przypadku Finlandii: tutaj wymienia się 329 muzeów, podczas gdy prospekt Finnish Museums Association, znajdujący się w naszym posiadaniu, wspominał o 900 w 1993 roku. Włochy miały jakoby posiadać 459 muzeów w roku 2013, lecz Włoski Urząd Statystyczny doliczył się ich 4588 w roku 20114. Zjednoczone Królestwo jest tam reprezentowane w 2012 roku przez 1732 muzea, lecz British Museum Association wymienia ich 2500 po roku 20105. We Francji EGMUS uznaje prawdopodobnie tylko muzea, które otrzymały nazwę „muzeum Francji” i wylicza ich 1224 w roku 20176. Gdybyśmy jednak, jak w przypadku Niemiec, policzyli wszystkie muzea miejskie i stowarzyszeniowe, skarbce kościołów oraz małe „muzea prywatne”, to znaczy kolekcje prywatne dostępne dla publiczności, to doszlibyśmy bez trudu do ponad sześciu tysięcy; już w roku 1997 pewien przewodnik doliczył się we Francji przeszło siedmiu tysięcy muzeów i kolekcji7. My ograniczyliśmy się do sześciu tysięcy, ale mamy tu dowód na to, że w kraju słynącym z wysokiej jakości statystyk ustalenie z całą pewnością liczby muzeów istniejących na jego terytorium jest bardzo trudne, by nie rzec niemożliwe. Zresztą trudność tę dostrzeżono wtedy, gdy próbowano policzyć muzea w krajach, w których są one zbyt liczne, aby można było zwiedzić je wszystkie8.

Dla krajów Europy Wschodniej posłużyliśmy się danymi z EGMUS-a (w przypadku Białorusi, Bułgarii, Grecji, Macedonii i Rumunii), jak również oficjalnymi statystykami rosyjskimi i serbskimi9. Na ogół korzystaliśmy z oficjalnych statystyk wszystkich krajów, do których udało nam się dotrzeć. Dotyczy to uwzględnionych przez nas krajów Ameryki Łacińskiej10, Kanady11, Australii i Nowej Zelandii12, Japonii13, kilku krajów islamskich oraz Afryki Południowej14. W odniesieniu do Chin dane są bardziej dyskusyjne, lecz, jak się wydaje, znajdują potwierdzenie w rozmaitych publikacjach15. Zauważmy brak Indii, gdzie liczba muzeów – mniej niż 250 według wysoce dyskusyjnych szacunków – wydaje się bardzo mała w stosunku do wielkości tego kraju i jego ludności, lecz gdzie istnieje ponad cztery tysiące chronionych zabytków i miejsc – a to wyjaśnia całą sprawę16.

To rozmieszczenie muzeów na świecie odpowiada przełomowi XX i XXI stulecia. Sto lat temu było zupełnie inne, całkiem inne było nawet pięćdziesiąt lat temu. Dopiero w ostatnich dwóch lub trzech dziesięcioleciach Chiny i Brazylia stały się państwami, które posiadają każde ponad trzy tysiące muzeów. Lecz te niedawne zmiany nie objęły ani obszaru islamskiego, ani części Afryki leżącej na południe od Sahary, gdzie muzea wciąż są bardzo rzadkie. Jest to szczególnie uderzające, gdy porówna się ich liczbę z powierzchnią i liczbą ludności tych regionów i zestawi się wyniki z danymi z innych krajów. Widać wówczas, że dla ogromnej większości mieszkańców tych dwóch obszarów muzeum pozostaje instytucją daleką i obcą, lub wręcz nieznaną.

Chcąc wyjaśnić rozmieszczenie muzeów w świecie, musimy wziąć pod uwagę wiele zmiennych, począwszy od postawy dominującej religii wobec jakichkolwiek obrazów i śladów przeszłości na danym terytorium. Pod tym względem islam, zwłaszcza islam rygorystyczny, który odrzuca wszelkie przedstawienia postaci ludzkiej, a nawet jakiejkolwiek żywej istoty, nie przywiązuje żadnej wagi do pozostałości przeszłości przedislamskiej oraz przeciwstawia się religiom politeistycznym, buddyzmowi i chrześcijaństwu. Samo chrześcijaństwo było podzielone w kwestii stosunku do obrazów i dzieł literackich, plastycznych i graficznych wywodzących się z pogańskiej przeszłości. Nurt, który zwyciężył, narzucił wykorzystywanie obrazów w liturgii i podniesienie pogańskich dzieł sztuki do rangi wzorców do naśladowania.

To pozwoliło działać drugiemu czynnikowi, który odegrał przełomową rolę w pojawieniu się i upowszechnianiu muzeów – wewnątrzpochodnej tradycji kolekcji prywatnych. Tradycja ta istniała nieprzerwanie od starożytności jedynie w Chinach, skąd kolekcja prywatna została przeszczepiona w średniowieczu do Japonii. W Europie jest ona obecna dopiero od XIV stulecia, lecz jej pojawienie się w tym czasie zawdzięczamy ponownemu odkryciu prywatnych kolekcji, znanych w Rzymie między I wiekiem przed Chrystusem a II po Chrystusie.

Po tym ponownym odkryciu nastąpiło ponowne odkrycie kolekcji publicznych, które były znane w Rzymie, lecz nie można ich było naśladować w świecie chrześcijańskim, ponieważ starożytne dzieła sztuki przedstawiały bóstwa i herosów pogaństwa; nie do pomyślenia było więc umieszczanie ich w niezmienionej postaci w świątyniach chrześcijańskich, tak jak Rzymianie czynili to w swoich. Poddawano je zatem modyfikacjom, aby przystosować do nowego użytku. Teraz zaś chciano zachowywać je w pierwotnej formie. Jak można było stworzyć możliwość podziwiania pogańskich dzieł w przestrzeni publicznej bez wchodzenia w konflikt z sacrum chrześcijańskim? Umieszczenie ich w przestrzeni równocześnie publicznej i świeckiej, na Kapitolu, rozwiązało problem. Podyktowane względami chwilowymi i lokalnymi, stworzyło instytucję, która otrzymała a posteriori miano „muzeum” i stanowiła wzór, który dość szybko zaczęto powielać gdzie indziej. Widocznie muzeum zaspokajało pragnienie podzielane przez wykształcone elity, których liczebność wciąż rosła i wśród których szerzyła się moda na posiadanie kolekcji prywatnych.

Również inne czynniki umożliwiały lub wręcz stymulowały przyrost liczby muzeów. W państwach, które stopniowo sekularyzowały przestrzeń publiczną, wyjmując kolejne dziedziny spod nadzoru kościołów i zastępując duchownych urzędnikami, propagując wiedzę w całości świecką, w niektórych punktach sprzeczną z dogmatami, aby mogła służyć ich potędze, akceptując, a nawet propagując dzieła przesiąknięte duchem pogańskim lub świeckim oraz stawiając je, zwłaszcza kiedy były starożytne lub naśladowały starożytne wzorce, ponad dziełami wiernymi normom chrześcijaństwa – muzeum było instrumentem tej polityki. Było ono również dowodem sekularyzacji opinii publicznej, której sprzyjała równoległa, trwająca kilka stuleci, erozja tradycyjnych hierarchii władzy, wiedzy i bogactwa. Ze zmienną prędkością w poszczególnych krajach zastępowała ona bogactwo ziemskie bogactwem pieniężnym, nieruchomości kapitałem ruchomym, co szło w parze z przesuwaniem się środka ciężkości życia gospodarczego i społecznego ze wsi w stronę miasta, z rolnictwa w stronę przemysłu i banków, z pracy niewykwalifikowanej w kierunku coraz bardziej wymagających kompetencji technicznych, zarządczych i finansowych. W ostatnich stadiach tego procesu dokonywał się postęp samorządności oraz demokracji w postaci wyborów powszechnych.

Im bardziej dane społeczeństwo jest zsekularyzowane, im bardziej jest zurbanizowane, wykształcone i nawykłe do samorządności, tym więcej będzie miało muzeów. Świadczy o tym ich rozmieszczenie w dzisiejszym świecie. I świadczy o tym historia muzeów, nawet tak ogólnikowa jak ta, którą tutaj naszkicowaliśmy. Będziemy o tym mówić szczegółowo w niniejszej książce. Zobaczymy wówczas, że działanie ogólnych tendencji w tle przyrostu liczby muzeów odbywa się, by tak rzec, poprzez wiele filtrów, takich jak: odrębności narodowe i lokalne, koniunktury, wydarzenia, swoiste cechy samych muzeów oraz status i charakter uczestniczących w tym procesie podmiotów, zbiorowości i jednostek. Aby wskazać te podmioty, przydatne jest rozpoznanie założycieli i właścicieli muzeów po prostu w kategoriach statusu prawnego. Oto ich lista, która wydaje się wyczerpująca:

władze religijne,

państwa (organy administracji centralnej i zgromadzenia pochodzące z wyboru, które stanowią prawo na poziomie ogólnokrajowym),

władze prowincjonalne i municypalne,

wojsko,

uniwersytety i instytucje naukowe,

fundacje,

firmy przemysłowe i handlowe (banki, przedsiębiorstwa etc.),

służby publiczne (poczta, policja, szpitale etc.),

stowarzyszenia,

poszczególni ludzie.

Historia muzeów zaczyna się, jak widzimy, od papiestwa, które ponownie odegra kluczową rolę w XVIII wieku. Z wyjątkiem Pinakoteki Ambrozjańskiej w Mediolanie, pierwsze muzea diecezjalne utworzono dopiero w drugiej połowie XIX stulecia. A skarbce kościołów w krajach katolickich odłączono od liturgii i przekształcono w muzea sprzętów kościelnych wiek później. Ale już w XVIII wieku we Włoszech, w przewodnikach po miastach i podobnych wydawnictwach, kościoły porównywano do galerii, w których można podziwiać piękne obrazy. W ten sposób zaczynała się sekularyzacja spojrzenia i ogólniej – zachowań w przestrzeniach uznawanych tradycyjnie za sakralne, która prowadziła do postrzegania świętych obrazów jako dzieł sztuki, a akcesoriów liturgicznych jako przykładów sztuki zdobniczej i/lub świadectwa dawnego bogactwa Kościoła.

Począwszy od XVI stulecia, tworzeniem muzeów zajmują się władze państwowe: Rada Dziesięciu w Wenecji, wielki książę Florencji, a później książęta niemieccy, z cesarzem na czele, król Neapolu, królowie Francji, Hiszpanii, Szwecji, Danii, Republika Francuska, car Rosji. Te muzea wystawiają kolekcje, które należały wcześniej do panujących dynastii, kolekcje dostępne dla publiczności, czemu towarzyszy niekiedy, równolegle, zmiana ich statusu prawnego. Niektóre kolekcje kupuje się też z zamiarem uczynienia z nich muzeów; w ten sposób brytyjski parlament tworzy British Museum i National Gallery, a francuskie Zgromadzenie Narodowe – Muzeum Cluny. Znane są też przypadki, że pochodzące z wyboru zgromadzenie przyjmuje ofiarowywane w tym celu dary. Na przykład Kongres Stanów Zjednoczonych zgadza się, po długiej dyskusji, przyjąć spuściznę Jamesa Smithsona, co daje początek Smithsonian Institution i jej muzeom; sto lat później przyjmuje bez entuzjazmu donację Andrew Mellona, która staje się zaczątkiem National Gallery w Waszyngtonie.

Wiele muzeów powstało z przekazania państwu dóbr – kulturalnych i innych – które należały do dynastii panującej, Kościoła lub szlachty, na skutek rewolucyjnych wywłaszczeń, we Francji podczas rewolucji 1789 roku, ale również w części Europy poddanej panowaniu francuskiemu na przełomie XVIII i XIX wieku. W imperium carów rewolucja bolszewicka dodała do listy kategorii społecznych zasługujących na wywłaszczenie burżuazję, w marksistowskim znaczeniu tego słowa. Za jej przykładem poszło wiele krajów włączonych do bloku sowieckiego po drugiej wojnie światowej, a następnie Chiny i wszystkie państwa, w których władzę przejęły partie komunistyczne. Zdarzało się jednak również, że dobra dynastyczne trafiały do domeny publicznej z poszanowaniem prawa – najlepszym tego przykładem jest Republika Federalna Niemiec po drugiej wojnie światowej.

Władcy europejscy przez długi czas rywalizowali ze sobą nie tylko militarnie i gospodarczo, lecz także na płaszczyźnie religijnej (gromadzenie relikwii i przyborów  liturgicznych, mnożenie budowli religijnych), a począwszy od XV wieku, także w sferze kulturalnej (budowanie pałaców i zamków, przedsięwzięcia urbanistyczne, zbiory dzieł sztuki i wytworów naturalnych). Od XVIII stulecia rywalizacja ta znajdowała także wyraz w tworzeniu muzeów, bibliotek publicznych, akademii nauk, obserwatoriów astronomicznych, ogrodów botanicznych oraz innych instytucji dydaktycznych i badawczych. Każdy władca pragnął dorównać innym równorzędnym władcom, a nawet przewyższyć ich, toteż ulegał presji wywieranej przez dworzan, urzędników i osoby wpływowe, którzy porównywali swój kraj z partnerami europejskimi oraz z przykładami z mniej lub bardziej baśniowej przeszłości. Wyraźnie widoczna we Włoszech od XVI, a w państwach germańskich od XVIII wieku rywalizacja związana z muzeami przybrała wzmożoną postać między Wielką Brytanią, Niemcami i Francją w XIX stuleciu, kiedy te trzy mocarstwa konkurowały również nabywaniem dzieł sztuki, wykopaliskami archeologicznymi, wyprawami naukowymi i tworzeniem coraz liczniejszych, coraz większych, coraz zasobniejszych placówek.

Byli też inni założyciele i właściciele muzeów, wiele takich przykładów przytoczymy później. Tymczasem poprzestańmy na trzech spostrzeżeniach natury ogólnej na ten temat.

Udział procentowy muzeów tworzonych przez państwo z czasem maleje, zarówno w skali ogólnoświatowej, jak i w każdym kraju z osobna. Państwo jest zastępowane w tej roli przez inne podmioty: władze municypalne, przedsiębiorstwa przemysłowe i handlowe, fundacje, stowarzyszenia, osoby prywatne. Demokratyzacja instytucji muzealnej znajduje też wyraz w samym procesie tworzenia muzeów, który schodzi z góry w dół, z poziomu centralnego na poziom lokalny, z płaszczyzny polityki państwowej w sferę inicjatyw obywatelskich.

Ta zmiana tożsamości założycieli i właścicieli muzeów idzie w parze z demokratyzacją ich zawartości. Z czasem rośnie udział procentowy muzeów poświęconych historii małych wspólnot terytorialnych, zawodowych lub innych, wydarzeniom historycznym, wybitnym postaciom sztuki, literatury, polityki, nauki, gospodarki, filantropii, poszczególnym dziedzinom ludzkiej działalności i wynalazczości: przemysłowi, rolnictwu, sportowi, poczcie, radiu, kolejnictwu, samochodom, lotnictwu, informatyce, a także życiu codziennemu: mieszkalnictwu, umeblowaniu, ubiorom, pracy, czasowi wolnemu.

Trzecia uwaga dotyczy istotnych różnic między Europą, Rosją, Chinami oraz innymi krajami, które zaznały władzy komunistycznej, z jednej strony, a z drugiej – światem zdominowanym niegdyś przez Wielką Brytanię. Zjednoczone Królestwo, Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Nowa Zelandia, również Indie, nie mają muzeów utworzonych w następstwie rewolucyjnych wywłaszczeń, a odsetek tych, które zawdzięczają swoje istnienie państwu, jest tam bardzo mały i nie stanowi nawet jednego procenta. Muzea w większości przypadków powstały tam z inicjatywy indywidualnej. Nieliczne muzea utworzone przez państwo należą zazwyczaj do największych i najsłynniejszych, lecz charakterystyczna dla świata anglojęzycznego jest liczba osób prywatnych, które utworzyły jakieś muzeum lub przyczyniły się do jego utworzenia, liczba o wiele większa niż w Europie, w Rosji czy w Chinach. Aby to zilustrować, wystarczy zauważyć, że niemal wszystkie muzea w Stanach Zjednoczonych zrodziły się z inicjatyw poszczególnych osób, które stowarzyszyły się w tym celu.

Początkowe daty wzrostu liczby muzeów na różnych obszarach kulturowych pomogą nam lepiej zrozumieć rozmieszczenie muzeów na świecie:

1470–1520: Rzym.

Od roku 1520: Włochy.

Od roku 1670: Europa Zachodnia.

Od roku 1870: Europa Środkowa, Rosja (później ZSRR), Stany Zjednoczone, Japonia.

Od roku 1970: Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Ameryka Łacińska.

Od roku 1990: Chiny.

Muzeum będzie wkrótce liczyć sobie pięć i pół wieku istnienia. Przez pierwsze pięćdziesiąt lat jako instytucja rzymska, przez dwa kolejne stulecia ograniczone do obszaru Włoch, rozwijało się przez cztery stulecia niemal wyłącznie w Europie Zachodniej, aczkolwiek budując również przyczółki w innych miejscach: muzea tworzone na przełomie XVIII i XIX stulecia w Europie Środkowej, pierwsze muzeum rosyjskie na początku XVIII wieku. Muzeum przekracza oceany pod koniec XVII wieku. W XVIII stuleciu znaleźć je można w Kapsztadzie, w Charleston (Karolina Południowa), w Limie, w Meksyku i Kalkucie. Chociaż ich liczba powoli rośnie w Europie Środkowej, w Rosji i w Stanach Zjednoczonych, około roku 1870 wszystkie muzea pozaeuropejskie razem wzięte stanowiły zaledwie kilka procent tych, które można było wówczas zwiedzać w Europie Zachodniej, liczącej ich sobie wtedy od tysiąca do dwóch tysięcy. Czterdzieści lat później, w przededniu pierwszej wojny światowej, kiedy ogólna liczba muzeów osiągnęła prawdopodobnie pięć tysięcy, zmiana jest zasługą przede wszystkim Stanów Zjednoczonych oraz – w mniejszym stopniu – Rosji. W pozostałych częściach świata istnieje jedynie garstka muzeów.

Silny przed rokiem 1914, wzrost liczby muzeów ulega w Europie spowolnieniu w następstwie wojny i kryzysu, lecz nie zatrzymuje się. Około roku 1939 liczba muzeów w Niemczech sięga 2500, w Wielkiej Brytanii między 800 a 90017, a we Francji ponad 90018; w obu tych krajach ich liczba wzrosła tylko o czterdzieści procent w stosunku do lat poprzedzających Wielką Wojnę. Za to Skandynawia między rokiem 1914 a 1945 podwaja liczbę swoich muzeów i dodaje 257 do tych, które już miała19. W latach 1917–1928 Związek Radziecki zwiększa liczbę muzeów z 213 do 43920. Ale to w Stanach Zjednoczonych liczba muzeów wzrasta czterokrotnie w stosunku do roku 1910, a wzrost ten jest najszybszy21. Inne kraje pozaeuropejskie wnoszą od tego czasu znaczący wkład: Kanada z około 130 muzeami22, Ameryka Łacińska ze 10023, Australia i Nowa Zelandia z niemal taką samą liczbą24.

Tuż po drugiej wojnie światowej liczba muzeów na świecie zbliża się do 10 000, chociaż trudno jest powiedzieć, kiedy przekroczono ten próg. Stało się to zapewne w latach sześćdziesiątych, co oznacza, że w ciągu jednego stulecia liczba muzeów na świecie została pomnożona co najmniej przez pięć, a być może przez dziesięć. Pięćdziesiąt lat, które nastąpiły potem, okazało się okresem gwałtownego wzrostu tej liczby – słabszego, jak się wydaje, w Europie niż w Amerykach i w Azji, Chinach i Japonii. Uzasadnione wydaje się założenie, że ta tendencja będzie trwać nadal i że muzeów będzie szybko przybywać na obszarze islamskim i w Afryce subsaharyjskiej.

W dziejach muzeów każdego obszaru kulturowego i każdego kraju wyróżnia się trzy okresy: jedno lub dwa muzea na danym terytorium, powolny wzrost, a następnie boom, kiedy liczba muzeów wystrzela w górę – w Europie Zachodniej od roku 1850, w Europie Środkowej i w Stanach Zjednoczonych po roku 1870, w Rosji dwadzieścia lat później. Dopiero wtedy liczba muzeów szybko rośnie od jednego do dziesiątek, setek, a nawet – w Stanach Zjednoczonych – tysięcy. Lokalizacja muzeów też ma duże znaczenie; ich rola społeczna jest inna wtedy, gdy są odległe, obce lub nieznane, i wtedy, gdy są bliskie, swojskie i możliwe do ogarnięcia umysłem, a nawet zintegrowane ze społecznymi zachowaniami. W pierwszym przypadku muzeum jest niedostępne dla zdecydowanej większości, nawet jeśli w teorii jest otwarte dla wszystkich. W drugim przypadku nie leży ono poza horyzontem wielu ludzi, wręcz przeciwnie – stanowi jedną z rozrywek i staje się jednym z miejsc, które można odwiedzać (czy chodzi do niego wielu ludzi, czy nie, to już inny problem). Nawet dzisiaj odległość ma niebagatelny wpływ na frekwencję w muzeach, z wyjątkiem tych, które zwiedza się właśnie dlatego, że są odległe. Przed masowym upowszechnieniem samochodu, nie wspominając już o okresie sprzed kolei żelaznych, wpływ odległości na frekwencję był decydujący.

Okres boomu muzealnego odpowiada przejściu od muzeum stanowiącego rzadkość i dowolnie rozproszonego na terytorium – od muzeów skupionych w stolicy i w najludniejszych miastach – do muzeum dostępnego dla mieszkańców małych miast, a nawet wsi. Jednak przejście od okresu przyczółków do powolnego wzrostu oraz od tego ostatniego do boomu muzealnego na pewno nie następuje automatycznie. Może ono w każdym momencie zostać przerwane przez niesprzyjające okoliczności lub przez brak woli. Przerwy między tymi trzema okresami są w poszczególnych krajach różne i mogą trwać bardzo długo.

W Europie Zachodniej, na północ od Alp, okres przyczółków trwał od roku 1670 do 1750, po czym nastąpił powolny wzrost, który uległ przyspieszeniu po roku 1790, po czym – od roku 1850 – odnotowano gwałtowny wzrost. Dlaczego Europa Zachodnia czekała tak długo, podczas gdy jej elity, dzięki podróżom do Włoch, były poinformowane o istnieniu muzeów i miały o nich przychylną opinię? Otóż dlatego, że między rokiem 1520 a 1710 Europa na północ od Alp przeżywa długi cykl wojen religijnych, buntów społecznych i kryzysów gospodarczych. Niemcy, w szczególności, zostały spustoszone przez wojnę trzydziestoletnią i potrzebowały blisko półwiecza, by podnieść się z tej klęski. Po upływie trzydziestu lat poświęconych odbudowie w Europie zaalpejskiej rozpoczyna się tworzenie muzeów, które będzie przebiegać mniej lub bardziej pomyślnie, zależnie od okoliczności. Najwyraźniej pokój, stabilność polityczna i gospodarka, która wytwarza dostateczne nadwyżki, aby pozwalać na finansowanie sztuki i w ogóle zbytku, to nieodzowny warunek wzrostu liczby muzeów. To wyjaśnia mocne spowolnienie ich przyrostu w Europie pomiędzy latami dziesiątymi a sześćdziesiątymi XX wieku, naznaczonymi dwiema wojnami światowymi, po których nastąpiły okresy odbudowy, a pomiędzy nimi zdarzył się wielki kryzys.

Jednakże nie jest to warunek jedyny. W Imperium Osmańskim pierwsze muzea powstają około roku 1850, a ich liczba powoli rośnie, poczynając od lat siedemdziesiątych XIX wieku. Wzrost ten doznaje przyspieszenia po rewolucji kemalistycznej, sekularyzacji państwa, zniesieniu kalifatu i ustanowieniu republiki. Potrzeba było pięćdziesięciu lat, by to wszystko przyswoić. Ale boom muzealny, jak się wydaje, do tej pory w Turcji się nie zaczął. W 2001 roku było tam 171 muzeów, w roku 2014 – 19225. Turcja