Mocarstwo z przypadku. Nadchodząca era amerykańskiej dominacji i nieładu światowego - Peter Zeihan - ebook

Mocarstwo z przypadku. Nadchodząca era amerykańskiej dominacji i nieładu światowego ebook

Zeihan Peter

5,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Świat dzieli się na nowo - czy czeka nas nieuchronna deglobalizacja?

Pod koniec II wojny światowej Stany Zjednoczone wykonały odważny strategiczny gambit, który zmienił oblicze świata. Imperia zostały zastąpione globalnym systemem gospodarczym, którego strzegła amerykańska marynarka wojenna. Po raz pierwszy w historii wszystkie oceany stały się bezpieczne, a rynki i zasoby – dostępne dla wszystkich. Dawni wrogowi stali się partnerami. Mylimy się jednak, sądząc, że ten stan jest normalny. Żyjemy w sztucznie wykreowanym świecie, którego czas jest już policzony.

W swojej książce Mocarstwo z przypadku Peter Zeihan analizuje, w jaki sposób uwarunkowania geograficzne sprawią, że amerykańskie zaangażowanie w wolny handel będzie maleć; jak starzenie się populacji wpłynie na rynki; i dlaczego wbrew wszelkim przeciwnościom to właśnie ciągle nienasycona gospodarka amerykańska — jako jedyna spośród rozwiniętych krajów — szybko zbliża się do osiągnięcia niezależności energetycznej. Wszystkie te czynniki wywrócą globalny system i zaprowadzą nowy (nie)ład, w którym geografia będzie miała większe znaczenie niż kiedykolwiek.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 561

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MJakubik

Nie oderwiesz się od lektury

Ok
00



Peter Zeihan Mocarstwo z przypadku. Nadchodząca era amerykańskiej dominacji i nieładu światowego Tytuł oryginału The Accidental Superpower: Ten Years On ISBN Copyright © 2014, 2023 by Peter Zeihan Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2025 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2025All rights reserved Redakcja Michał Trusewicz Korekta Julia Młodzińska, Bartosz Szpojda Projekt okładki Paweł Panczakiewicz Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Tacie. Za wszystko.

Wprowadzenie

Mapy kocham od zawsze. Moja mama opowiada, że gdy miałem pięć lat, rozkładałem mapę mojego rodzinnego stanu Iowa i zaczynałem palcem podążać po drogach odchodzących od naszego miasteczka. Zmierzałem do najgrubszej i najjaśniejszej linii, jaką mogłem wypatrzeć, a potem nią starałem się dotrzeć do jeszcze grubszej i jaśniejszej linii, by w końcu trafić do krawędzi mapy. Gdy zacząłem dopytywać, co znajduje się na drugim brzegu Missouri, mama zrozumiała, że któregoś dnia wyjadę z Iowy.

Podróże palcem po mapie przerodziły się w podróże z plecakiem i poszukiwanie własnych szlaków, a to z czasem dało początek interdyscyplinarnym studiom. Zgłębiałem tajniki tematyki tak zróżnicowanej, jak odzyskiwanie lądu z morza w Korei, planowanie rurociągów na Kaukazie, niemiecka polityka dotycząca uchodźców, australijskie systemy nawadniania czy budowa portów w Brazylii. Interesowało mnie, dlaczego te same strategie rozwoju w jednych miejscach przyniosły spektakularny sukces, a w innych okazały się katastrofalne w skutkach.

Co ciekawe, już niemal skończyłem moje studia, gdy zorientowałem się, że nie ja jeden interesuję się tym tematem. Okazało się, że istnieje cała poświęcona mu dziedzina.

Geopolityka bada to, w jaki sposób lokalizacja oddziałuje na… wszystko. Na ubrania, które nosimy, jedzenie, które jemy, wielkość i zasady obsługi kredytu hipotecznego, długość życia, liczbę posiadanego potomstwa, stabilność zatrudnienia, ramy i charakter systemu politycznego danego kraju, wojny zaczepne i obronne, a ostatecznie także na to, czy dana kultura przetrwa. Zestawienie rzek, gór, oceanów, równin, pustyń i dżungli ma olbrzymi wpływ na wszystkie aspekty kondycji ludzkości i sukcesu państw.

Oczywiście geografii nie należy rozpatrywać w kategoriach czynnika deterministycznego. Naziści na przykład uwielbiali geopolitykę, tylko że zamiast wykorzystywać wiedzę o geografii do kształtowania swej polityki, uczynili z niej uzasadnienie swej ideologii. Zresztą nie oni jedni. W XVIII i XIX wieku Europejczycy wszelkiej maści sięgali po poddziedzinę determinizmu geograficznego w celu legitymizacji swojej kulturowej i intelektualnej wyższości nad resztą ludzkości. W pewnym momencie jednak geografowie uświadomili sobie, że tego rodzaju koncepcje są cóż, wybitnie rasistowskie, w związku z czym zgłębianie geografii politycznej w większości jej postaci zostało zarzucone, w szczególności w Stanach Zjednoczonych.

Nie ulega wątpliwości, że wylano tutaj dziecko z kąpielą. Istnieją zupełnie rozsądne powody, dla których niemal wszystkie duże mocarstwa prowadzące politykę ekspansji są zlokalizowane w strefie klimatu umiarkowanego, podobnie jak powody, dla których wszystkie mocarstwa, którym udało się utrzymać przez dłuższy czas, znajdowały się nad rzekami. Oczywiście te fakty nie czynią mieszkańców takich miejsc lepszymi ani inteligentniejszymi. Po prostu ci ludzie posiadają więcej zasobów naturalnych, mają mniejsze bariery do rozwoju gospodarczego, a także systemy gospodarcze i wojskowe, umożliwiające im ambitniejsze planowanie. Cała sztuka polega na tym, by zacząć od geografii i przekonać się, do czego nas ona doprowadzi — nie zaczyna się od teorii i nie próbuje się uzasadnić jej argumentami geograficznymi. Ta strategia całkiem dobrze służy mi w mojej karierze analityka, więc staram się trzymać jej we wszystkim, czemu się przyglądam.

Często prowadzi mnie to do formułowania wniosków, które sam uznaję za niepokojące. Jeżeli kogoś interesują moje prywatne poglądy, to jestem zielonym i internacjonalistycznym libertarianinem, czyli de facto idealistycznie nastawionym pragmatykiem, który podczas długich zebrań po prostu zasypia. Nie licząc kilku sarkastycznych przypisów, którym udało się uciec spod redaktorskiego noża, na kartach tej książki moich prywatnych poglądów nie ma. Mam na dachu panele słoneczne, ale uważam, że globalna przyszłość opiera się na dominacji węgla. Jestem zdecydowanym zwolennikiem wolnego handlu i sojuszu państw Zachodu, jako że rozumiem wpływ tych dwóch czynników na okres największego pokoju i dobrobytu w historii ludzkości. Mimo to na podstawie czynników geograficznych wnioskuję, że obie te koncepcje zostaną porzucone. Wolę niewielką rolę państwa, gdyż wierzę, że system, który się nie wtrąca, sprzyja budowaniu największej wolności i zamożności oraz najszybszemu ich rozprzestrzenianiu. Czynniki demograficzne każą mi jednak sądzić, że coraz większa część moich dochodów będzie mi odbierana na finansowanie systemu, który jest coraz mniej dynamiczny i coraz mniej jest w nim odpowiedzialności. Moje wnioski nie muszą mnie cieszyć. To nie jest książka z rekomendacjami, w której opisywałbym, co powinno się zdarzyć. W tej książce przewiduję, co się wydarzy.

Co do zasady książka ta opowiada o zaletach i wadach płynących z uwarunkowań geograficznych — o tym, w jaki sposób czynniki te oddziałują i tworzą świat takim, jakim go znamy. Piszę też o tym, że zmiany w tych współdziałaniach już niedługo postawią świat na głowie — o tym, że najpotężniejszy kraj kończącej się właśnie epoki w nowej erze przekształci się w coś znacznie potężniejszego.

Nie zwlekajmy zatem i pomówmy o konkretach.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wprowadzenie. Dziesięć lat później

Albo jeszcze nie.

Witam w nowym wydaniu Mocarstwa z przypadku, przygotowanym z okazji dziesięciolecia ukazania się tej książki.

Odkąd rozpocząłem prace nad tą publikacją, wszyscy wyruszyliśmy w niesamowitą podróż. W minionej dekadzie przez świat przetoczyły się najróżniejsze doniosłe zdarzenia, które ukształtowały nasze życie i zmieniły bieg historii. Zapanowało niemałe wariactwo. Trendy deglobalizacji, depopulacji oraz wycofywania się Ameryki ku własnym interesom, które kiedyś majaczyły na horyzoncie, obecnie stanowią normalny element teraźniejszości. To nie tak, że teoria została po prostu wcielona w praktykę — debata przeniosła się na poziom szczegółów. Jak szybko będzie postępować deglobalizacja? Jak mocno odczujemy skutki depopulacji? O co tak naprawdę będą walczyć Amerykanie?

Oczywiście nie twierdzę, że we wszystkich kwestiach miałem rację. Nie ma takiej możliwości, żeby w tej książce — która w trzech czwartych jest jedną wielką prognozą — udało się wszystko dokładnie przewidzieć. Największym problemem jest zawsze określenie ram czasowych. „Nieuniknione” nie jest synonimem „w najbliższym czasie”. Historia w większym stopniu interesuje się kolejnością zdarzeń niż taktycznym układem wymienianych ciosów, natomiast my, ludzie, żyjemy tu i teraz, w związku z czym bardzo nas to interesuje. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje, że Chiny (jeszcze) się nie rozpadły, a Unia Europejska (przynajmniej na razie) istnieje.

Chciałbym podzielić się tutaj dwoma przemyśleniami. Zacznę od bardzo pobieżnego streszczenia tekstów, które opublikowałem w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

Dwa lata po książce Mocarstwo z przypadku wydałem The Absent Superpower, gdzie omawiałem amerykańską rewolucję łupkową, w kontekście zarówno transformacji krajobrazu przemysłowego w USA, jak i wpływu na globalną geopolitykę. Przewidywałem tam, że w latach 20. XXI wieku dojdzie do trzech dużych wojen międzynarodowych. Pierwsza z nich, w Ukrainie, właśnie się toczy. Zostały jeszcze dwie.

Moja trzecia książka, Disunited Nations, ukazała się w roku 2020. Mocarstwo z przypadku w dużym stopniu skupiało się na Ameryce, The Absent Superpower opisywała świat w kontekście energii, natomiast Disunited Nations to pozycja dla wszystkich zainteresowanych innymi tematami. Dlaczego te kraje, w których większość upatruje przyszłych potęg, już za kilka lat mogą nie istnieć? Kto odniesie sukces i zajmie ich miejsce? W Disunited Nations z pewnością narobiłem sobie wrogów.

W 2022 roku ukazało się moje czwarte dziecko, Koniec świata to dopiero początek.Chcesz zrozumieć, dlaczego świat wygląda dzisiaj tak, jak wygląda? Przeczytaj Mocarstwo z przypadku. Chciałbyś dowiedzieć się, o co będzie toczyć się walka w przyszłości? Sięgnij po TheAbsent Superpower. Chcesz wiedzieć, kto będzie rządził światem i co o tym zadecyduje? Zajrzyj do Disunited Nations. Jeżeli natomiast zamierzasz żyć w świecie podlegającym gwałtownym procesom deglobalizacji i depopulacji, to potrzebna jest ci książka Koniec świata to dopiero początek. Pozwolę sobie na duże uproszczenie i napiszę, że jest to pozycja „ekonomiczna”. Można pisać, że Chiny to, Brazylia tamto, a Niemcy jeszcze co innego, tymczasem w Końcu… skupiam się na innych, całkiem niebłahych rzeczach, które składają się na nasze życie: finansach, sektorze produkcyjnym, transporcie, rolnictwie. Dodam, że książka stała się bestsellerem, a w formie audiobooka można delektować się 17 godzinami mojego jedwabiście gładkiego barytonu. To już chyba wszystko.

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy książka Koniec świata to dopiero początek święciła triumfy, zacząłem intensywniej pracować nad moim newsletterem, który obecnie w zdecydowanej większości składa się z nagrań wideo. Poruszam w nich problemy równie zróżnicowane, jak w moich książkach, a z czasem zacząłem nagrywać kilka takich materiałów tygodniowo. A teraz najlepsze: na mój newsletter możesz się zapisać za darmo, a ja nigdy nie udostępnię nikomu twoich danych. Więcej informacji znajdziesz na stronie https://zeihan.com/newsletter/.

To są treści, które są obecnie dostępne. Jaka jest druga rzecz, którą chcę się podzielić? Trzymasz ją właśnie w dłoni. Natknąłeś się na niniejsze wydanie z okazji dziesięciolecia publikacji. Co dostaniesz za swoje pieniądze?

Jednym słowem: więcej.

Gdy przeglądam tekst pierwszego wydania tej książki, ogólnie jestem zadowolony z tego, jak dobrze wytrzymał próbę czasu, nie zmienia to jednak faktu, że dostrzegam tam pewne przesunięcia. Niektóre z moich przewidywań sprawdziły się wcześniej, niż zakładałem, inne ciągle jeszcze rysują się na horyzoncie, a pozostałe były po prostu… nietrafione. Dlatego jestem ci winien wyjaśnienia dotyczące wszystkich tych prognoz. To właśnie te wyjaśnienia — w czym miałem rację, w czym się myliłem i co o tym zadecydowało — stanowią podstawowy cel tego projektu.

Cztery pierwsze rozdziały mają charakter historyczny i choć o historii można opowiadać w nieskończoność, to akurat ona się nie zmienia. Wydaje mi się, że moje ujęcie tego zagadnienia w formie z 2012 roku jest na potrzeby tej książki całkowicie wystarczające. Zupełnie inaczej rzecz ma się z rozdziałami 8 i 9 – „Nadchodzący nieład światowy” oraz „Partnerzy” — poświęconymi kwestii rozpadu systemu zglobalizowanego, skutkom tego procesu dla ludzkości oraz temu, kto dołączy do Ameryki w budowaniu nowego świata. To wszystko dzieje się na naszych oczach, o czym dobitnie świadczą wojna w Ukrainie, wycofywanie się USA z Bliskiego Wschodu oraz nasilająca się amerykańsko-chińska wojna handlowa. Gdybym podjął próbę aktualizowania tych rozdziałów, w dniu publikacji tej książki byłyby to już informacje nieaktualne. Dlatego postanowiłem, by te dwa rozdziały broniły się same.

Zamierzam natomiast w nowych rozważaniach skupić się na konkretach. Odniosę się do rozdziałów wstępnych, które traktują o odchodzeniu od systemu z Bretton Woods, o przyspieszającym globalnym kryzysie demograficznym, o amerykańskim sektorze łupkowym i jego roli w zmieniającym się świecie energii oraz o tym, jak wojna w Ukrainie, światowa wojna z terroryzmem i inne tego rodzaju czynniki kształtują politykę strategiczną i handlową USA oraz innych krajów. Następnie zajmę się statusem najważniejszych globalnych graczy, a także rzetelnie omówię pięć obszernych rozdziałów z ostatniej części tej książki, poświęconych szczegółowej charakterystyce kryzysów czekających nas w przyszłości.

Byłoby pewnym zaniechaniem i wyrazem braku kultury z mojej strony, gdybym nie zakończył tego wstępu podziękowaniami. Nie osiągnąłem tego wszystkiego w pojedynkę. Dziękuję zespołowi z wydającej mnie firmy Hachette, bo dzięki tym ludziom ta książka powstała. W szczególności dziękuję Seanowi Desmondowi, mojemu wydawcy, który zasugerował opracowanie tego wydania rocznicowego. Wszystkie efekty mojej pracy nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie nieustanny trud mojego zespołu, który tworzą Michael Nayebi-Oskoui, Quinn Carter, Kyle Cartwright, Adam Smith, Susan Copeland i Wayne Watters. Kocham obserwować i objaśniać świat, a z finansowego punktu widzenia mogę to robić dzięki moim niezwykle wymagającym klientom. Oczywiście to wszystko mogę robić także dzięki Wam, moim czytelnikom i słuchaczom. Wszystkim zatem dziękuję.

No i jeszcze jedna uwaga na koniec, tak dla całkowitej jasności: nadal KOCHAM mapy.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział 1. Świat, jaki znamy — a przynajmniej tak się nam wydaje

1 lipca 1944 roku przedstawiciele 44 krajów alianckich oraz ich kolonii zebrali się w Mount Washington Hotel w kurorcie narciarskim Bretton Woods w stanie New Hampshire. Stanęli przed zadaniem nadania powojennemu światu nowego kształtu. W gronie luminarzy znaleźli się znani bankowcy, ekonomiści, ministrowie rządów oraz przyszli liderzy Kanady, Francji, Grecji, Nowej Zelandii i Peru. W nocy zjechali się pociągami z Atlantic City i zastali na miejscu spory chaos: w wielu pokojach nie było bieżącej, pitnej wody, zapasy lodu i Coca-Coli też były niewystarczające, a obsługa była tak nieliczna, że konieczne było zwerbowanie do pomocy miejscowych harcerzy. Kierownik hotelu zamknął się w swoim gabinecie ze skrzynką whisky i postanowił już z niego nie wychodzić. Z pewnością nie tak otwarcie konferencji wyobrażali sobie jej organizatorzy i główni delegaci — Harry Dexter White ze Stanów Zjednoczonych oraz lord John Maynard Keynes z Wielkiej Brytanii — którzy planowali to wydarzenie od niemal trzech lat.

Pomimo tych niezbyt obiecujących początków delegaci zaczęli omawiać program przygotowany wcześniej przez White’a i Keynesa. Przez trzy tygodnie prowadzili wielostronne negocjacje, których owocem było utworzenie Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju — instytucji, które pomogły zjednoczyć zniszczoną wojną Europę oraz legły u podstaw globalnego systemu gospodarczego opartego na wolnym handlu, który istnieje do dziś.

Tak przynajmniej zostało to odnotowane w podręcznikach historii.

Oba banki i fundusz — a tak naprawdę całe tamte negocjacje — stanowiły trochę taką szopkę. Delegaci udający się do Bretton ­Woods mieli pełną świadomość, że nie mają żadnych konkretnych argumentów, by móc negocjować cokolwiek ze Stanami Zjednoczonymi. Tak naprawdę pojechali tam wysłuchać, co do powiedzenia mają White i inni Amerykanie. To, co usłyszeli, wstrząsnęło nimi do głębi.

Przed rozpoczęciem konferencji White i pozostali Amerykanie również zdawali sobie sprawę, że ich pozycja jest najsilniejsza. W wojnie po stronie aliantów dominowała właśnie Ameryka. Od Sycylii aż po Saipan walki toczono z wykorzystaniem amerykańskiego sprzętu na amerykańskim paliwie. Nawet jeżeli chodzi o liczebność ludzi, na froncie najwięcej było Amerykanów — liczba amerykańskich wojsk była dwukrotnie większa niż żołnierzy wszystkich innych wojsk, licząc razem żołnierzy alianckich i tych z państw osi. Wysiłek międzynarodowy widoczny był tylko w największych operacjach, takich jak lądowanie w Normandii, a propaganda skrzętnie to wykorzystywała. Na Pacyfiku Ameryka walczyła całkowicie sama. Większość delegatów na konferencji w Bretton Woods rozumiała, że Amerykanie nie są tylko ich wybawcami czy też pilnie potrzebnymi posiłkami — to oni toczyli tę wojnę.

Franklin Delano Roosevelt — cieszący się dużą popularnością w trakcie swej trzeciej kadencji prezydenckiej i przez wielu wskazywany jako ten, który zostanie prezydentem USA po raz czwarty — już wcześniej dawał do zrozumienia, że Ameryka chce rozmawiać o kształcie świata po zakończeniu wojny. Już sam ten pomysł budził zdziwienie na arenie międzynarodowej. Do tego momentu coś takiego jak „globalny system gospodarczy” nie istniało. Różne kraje europejskie utrzymywały osobne sieci handlowe, utworzone w ramach dotychczasowej polityki imperialnej. Wymiana między imperiami dotyczyła głównie towarów — surowców naturalnych i tych produktów, których nie udawało się pozyskiwać „wewnętrznie”. Ta wymiana między imperiami najczęściej odbywała się za pośrednictwem co bardziej przedsiębiorczych narodów, takich jak Holendrzy, którzy w tej roli znakomicie się odnajdywali. Interesów handlowych poszczególnych krajów pilnowały narodowe marynarki wojenne. Wykorzystywanie tych wojsk do ochrony własnego handlu i jednoczesnego nękania okrętów handlowych rywali było zajęciem tak starym jak sama żegluga.

To właśnie marynarka handlowa okazała się czynnikiem, dzięki któremu wielu przedstawicieli krajów w Bretton Woods rozumiało, że nie ma już powrotu do dawnej rzeczywistości. Co prawda (dzięki pomocy Amerykanów) udało im się odbić swoje ziemie państwom osi, ale marynarek wojennych te kraje nie miały. Budowa własnej floty wojennej to jeden z najbardziej kosztownych i czasochłonnych projektów, na jakie może zdecydować się kraj — przy czym mowa tutaj o czasach prosperity. Państwo, które musi podnieść się z gruzów i okupacji, nie ma nawet co marzyć o tworzeniu własnej marynarki wojennej. Jej brak w tamtym momencie oraz w przyszłości dobitnie dawał delegatom do zrozumienia, że ich kraje nie będą w stanie odbudować gospodarek dzięki wymianie handlowej — a dotąd zwykle tak to właśnie przebiegało. Rozumieli, że w najbliższych dekadach są skazani na łaskę lub niełaskę tego, kto zapewni im bezpieczeństwo lub dobrobyt gospodarczy.

Keynes i inni wiedzieli, że znajdują się o krok od epokowych zmian, których skutków nie da się przewidzieć. Wychodzili natomiast z założenia, że przynajmniej jeden aspekt nowego wspaniałego świata jest nieunikniony i jednocześnie rychły: świat zdominuje tylko jedna marynarka wojenna. Amerykanie włączyli się w drugą wojnę światową na tyle późno, że Niemcy zdążyli już zniszczyć wszystkie floty wojenne z wyjątkiem brytyjskiej, francuskiej i japońskiej. Później Brytyjczycy zatopili pozostałości francuskiej floty stojące w porcie w Algierii, by okręty nie wpadły w ręce Niemców. Nikt nie miał wątpliwości, że gdy Amerykanie (o Rosjanach nie wspominając) rozprawią się już z Niemcami i Japonią, kraje te będą mieć szczęście, jeśli zostaną im choćby okręty handlowe. Keynes miał pełną świadomość, że choć Brytyjczycy nadal mogli poszczycić się silną marynarką wojenną, to przy flocie amerykańskiej mogła ona jedynie pełnić funkcję pomocniczą. Na to nakładał się fakt, że w tym momencie na terenie Wielkiej Brytanii znajdowało się więcej żołnierzy amerykańskich niż tych brytyjskich. Prawdopodobnie to świadomość tej jednostronności układu sił mogła skłonić Keynesa do napisania, że jego amerykańscy koledzy „ewidentnie zamierzają przeforsować swoje koncepcje, nie licząc się ze zdaniem całej naszej reszty”.

W przypadku delegatów francuskich — Vincenta Auriola, przyszłego prezydenta Francji (1947–1954), oraz Pierre’a Mendèsa France’a, przyszłego premiera tego kraju (1954–1955) — poczuciu wielkiej ulgi i wdzięczności Amerykanom za uwolnienie ich spod niemieckiego buta musiały w takim samym stopniu towarzyszyć niedowierzanie i pewne obawy. Co prawda znaleźli się na łasce przyjaciół, a nie wrogów, jednak Auriol i Mendès France mieli „negocjować” z pozycji bezdyskusyjnie słabej. Z pewnością zastanawiali się, czy ich XVIII-wieczni przodkowie nieświadomie nie przyczynili się do powstania potwora, który lada moment ich pożre.

W Mount Washington Hotel atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem, i to nie tylko z powodu wysokiej temperatury i niedoboru napojów orzeźwiających. Auriol i Mendès France, a także ich kanadyjscy, australijscy, duńscy, belgijscy, hinduscy, meksykańscy, brazylijscy, boliwijscy, kolumbijscy, ekwadorscy, peruwiańscy, dominikańscy i wszyscy inni koledzy z pewnością oczekiwali na moment, w którym White i jego zespół sięgną po model wielokrotnie w historii ćwiczony i przedstawią założenia Pax Americana: model podporządkowania wszystkich odległych posiadłości kolonialnych krajów europejskich — wraz z właściwymi terytoriami tych krajów w Europie — globalnemu amerykańskiemu systemowi imperialnemu. Takiego kroku od Amerykanów oczekiwali Sowieci i – gdyby role rozłożyły się inaczej — zapewne tak właśnie postąpiłyby kraje europejskie.

Niezależnie od imperialnych zamiarów delegaci państw europejskich przyjechali na konferencję organizowaną w New Hampshire, a nie gdzieś pod Nowosybirskiem — to najlepiej świadczy o tym, z kim wiązali oni większe nadzieje. White i jego ludzie nie kazali reszcie zbyt długo czekać, przedstawili swój dwuczęściowy plan z uprzejmością i pełną humoru cierpliwością, charakterystyczną dla ludzi występujących z pozycji niepodważalnej siły. Gdy poinformowali o założeniach pierwszej części swojego planu, w sali zapanowały konsternacja i cisza. Ameryka nie miała zamiaru organizować żadnego Pax. Nie zamierzała okupować kluczowych centrów handlu i dystrybucji. Nie zamierzała nakładać imperialnych ceł, nie zamierzała też domagać się dochodu, kontrolować handlu ani zajmować terytoriów. Na swych nowych imperialnych zdobyczach Ameryka nie zamierzała obsadzać gubernatorów. Nie planowała również własnych izb rozrachunkowych, ograniczeń celnych ani kwot ilościowych.

Amerykanie zapowiedzieli natomiast, że otworzą swoje rynki. Eksportować towary do USA mógł każdy, kto tylko zechciał. Amerykanie rozumieli, że zniszczona wojną Europa nie jest w stanie konkurować z przemysłem amerykańskim, którego wojna w żaden sposób nie nadszarpnęła. Rynki były zatem otwarte w jednym kierunku. Przedstawiciele USA zasugerowali również utworzenie nowego systemu globalnego, w którym obniżano by cła, ale szczegóły tego systemu miały zostać omówione odrębnie i w późniejszym terminie.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Spis treści

Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Dedykacja

Wprowadzenie

Wprowadzenie. Dziesięć lat później

Rozdział 1. Świat, jaki znamy — a przynajmniej tak się nam wydaje