39,90 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 193
Data ważności licencji: 5/29/2030
Copyright © by ks. Jerzy Jastrzębski 2025
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2025
All rights reserved
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.
PROJEKT OKŁADKI: © Małgorzata Bocian
MATERIAŁY OKŁADKOWE: archiwum prywatne ks. Bogusława Kowalskiego
Cytaty biblijne podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 4, Poznań 2003
OPIEKA REDAKCYJNA: Katarzyna Szkarpetowska
REDAKCJA: Agnieszka Zielińska
KOREKTA: Justyna Jagódka
ISBN 978-83-68536-35-5
Wydanie I, Kraków 2025
WYDAWNICTWO ESPRIT SP. Z O.O.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel. 12 267 05 69, 12 264 37 09
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Kapłan, który słowami otwierał ludzkie serca dla Boga
Pamiętam, jak kiedyś, miej więcej zaraz po roku dwutysięcznym, czytałem artykuł zatytułowany „XP wali prosto w serce”. Jego autor opisywał fenomen popularności kazań ks. Piotra Pawlukiewicza, na które w każdą niedzielę do kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie przybywały tłumy studentów. Było ich tak dużo, że ta wielka świątynia nie była ich w stanie pomieścić i dlatego wielu stało na placu przed kościołem. Dla mniej zorientowanych przypomnę, że ów tytuł nawiązywał do wchodzącego wówczas na polski rynek i często używanego nie tylko przez wielu młodych ludzi Windowsa XP, czyli systemu operacyjnego firmy Microsoft. Wcale nie dziwię się tym tłumom studentów, gdyż spostrzegawczość Piotra i jego sprawność językowa doskonale opisywały realia życia, ale jednocześnie w jednej chwili przenosiły słuchaczy jego homilii w kosmos po to, aby ukazać Bożą perspektywę. Tylko Boży prorok, a był nim niewątpliwie Piotr – geniusz na ambonie – mógł mówić w ten sposób:
My, ludzie, chcemy mieć byle co.
Dziewczyna seksownie ubrana: „Ale jestem piękna, ilu mnie kocha”.
Nie jesteś piękna. Jesteś wyzywająca, prowokacyjna, podniecająca.
Ile razy na Starym Mieście widzę takie „chemiczne” oddziaływanie na mężczyzn! Chemiczka na szczudłach (obcas dziesięć centymetrów) i wszystko na wierzchu.
A Bóg chce serca. I zdobył! Serce łotra, serce setnika:
„Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»” (Łk 23, 39–43).
„Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy»” (Łk 23, 47).
Choć od śmierci Piotra minęło pięć lat, to nie tylko o nim nie zapominamy, ale mam wrażenie, że im dalej od jego śmierci, tym pamięć o nim coraz bardziej rośnie. Przekonałem się o tym kilka dni temu, prowadząc rekolekcje wielkopostne w Linzu, w Duszpasterstwie Polonii w Górnej Austrii. Okazało się, że te rekolekcje pasyjne zapoczątkował tam Piotr w 2001 roku i że powrócił tam także sześć lat później. Jeden z organizatorów podzielił się swoją historią:
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz uratował nasze małżeństwo. Kiedy przyjechaliśmy do Austrii, byliśmy bardzo młodym małżeństwem z małymi dziećmi, a mieszkając z dala od Polski, musieliśmy się mierzyć z wieloma problemami. Szukając pomocy, natrafiliśmy na kazania ks. Piotra. One były jak balsam na nasze poranione serca i dlatego po konsultacji z naszym księdzem, Herbertem Sojką, zmartwychwstańcem, pojechaliśmy z Linzu do Warszawy, aby zaprosić do nas ks. Piotra na rekolekcje. I choć musieliśmy przejechać prawie tysiąc kilometrów, to jednak było warto, bo on zgodził się do nas przybyć. Mieliśmy szczęście, gdyż gościliśmy go w naszym domu. Głosił wtedy do nas kazania nie tylko na ambonie, lecz przez zwykłe sytuacje. Wiele razy mówił: „Wiecie, dziś za krótko się modliłem. Idę do pokoju, bo potrzebuję się pomodlić w ciszy”. Innym razem po Mszy Świętej długo rozmawiał przed kościołem z pewną studentką. Kiedy wróciliśmy do domu, był bardzo zmęczony i poruszony. Mówił niewiele. Następnego dnia podczas śniadania powiedział tylko: „Wczoraj chyba byłem zbyt surowy dla tej studentki i żałuję tego”. Chwilę potem, kiedy wiozłem go do kościoła, ks. Piotr zobaczył tę kobietę idącą chodnikiem obok drogi, poprosił mnie, abym się zatrzymał, gdyż chce z nią porozmawiać, i od razu wyskoczył z auta. Widziałem, że on i jego rozmówczyni po chwili rozmowy już uśmiechali się do siebie. Przyznam, że ta jego postawa, ta gotowość do skorygowania własnego postępowania, do powiedzenia „przepraszam” była dla mnie bardzo mocnym kazaniem i pomogła mi mówić „przepraszam” wobec mojej żony. Wiem, że jeśli dziś jesteśmy małżeństwem z ponad trzydziestoletnim stażem, to jest to łaska Boga i zasługa ks. Piotra, gdyż czas jego rekolekcji był lepszy niż lokata w najlepszym szwajcarskim banku. Dziś już wiem, że miłość Boga, o której mówił ks. Piotr, to najlepsza inwestycja na przyszłość i dzięki niej mam udane małżeństwo i szczęśliwe życie.
Piotr umarł 21 marca 2020 roku. To był pierwszy dzień wiosny. Po pięciu latach, w wigilię jego śmierci, dostałem e-maila od Pani Katarzyny Szkarpetowskiej z prośbą o napisanie tego wstępu. Z radością zgodziłem się i od razu zadałem jej kilka pytań. Pozwólcie, że przywołam nasz krótki dialog, który moim zdaniem jest doskonałym zwieńczeniem wprowadzenia do niniejszej książki.
Jakie ma Pani marzenie związane z tą książką, w którą tak bardzo Pani się zaangażowała?
Marzenie to może za duże słowo, ale chciałabym, żeby ci, którzy sięgną po tę książkę, doświadczali bliskości ks. Piotra i z każdą przeczytaną stroną odkrywali, że warto ucieszyć się życiem. I że nie musimy „zasługiwać” na Bożą przychylność, troskę, dobroć, ale wystarczy, że je przyjmiemy – z rąk Boga.
W jakim kluczu warto korzystać z tej książki, aby pomagała ona w drodze do szczęśliwego życia?
W jakim kluczu? Hmm… Bóg jest nieprzewidywalny i może okazać się, że do każdego serca ma inny klucz, zatem warto dać się poprowadzić Duchowi Świętemu.
Mija piąta rocznica śmierci ks. Piotra Pawlukiewicza. Która z myśli z tej książki najbardziej dotyka Pani serca?
Wszystkie myśli ks. Pawlukiewicza poruszają serce, tyle że każda z nich dotyka innej struny. Ale odpisuję na Księdza pytanie w pierwszym dniu kalendarzowej wiosny, a ks. Piotr Pawlukiewicz powiedział: „Wiosna to wielkie zmartwychwstanie”. I tak sobie teraz pomyślałam, że każda myśl ks. Piotra to taka sadzonka, z której może wyrosnąć w naszym sercu piękny, wiosenny kwiat.
Zapraszam Cię więc do wspólnej drogi z ks. Piotrem, geniuszem na ambonie, który słowem otwiera ludzkie serca na Boga. Niech ten rok z jego myślami rozpali Twoje serce większą miłością ku Bogu, ku sobie i ku innym ludziom. Czytaj i rozważaj słowa tego, który jak nikt inny prowadził ludzi do Boga i który powiedział:
Chcesz uzdrowienia?
Przyjdź do Jezusa.
Odsłoń przed Nim skrywaną ranę.
Czytaj Słowo Boże.
Znajdź sobie wymagającego spowiednika.
Kiedy się modlisz, nie myśl o sobie, ale o Jezusie.
Bądź pokorny.
Bądź cierpliwy.
Nie lękaj się Boga, człowieka.
Przestań widzieć wszędzie zagrożenie.
Patrz sercem.
ks. dr Jerzy Jastrzębski
wykładowca homiletyki,
tutor w Wyższym Metropolitalnym
Seminarium Duchownym w Warszawie
1 stycznia
Jezus z uczniami wychodzi ze świątyni. Widzą niewidomego. Oni pytają: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?” (J 9, 2). Jezus im odpowiada: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 3).
Ta rozmowa odbywa się przy niewidomym.
Kto zgrzeszył? Jej, ile razy on takie pytanie słyszał! Ile było analiz – w domu, z sąsiadami, w samotności…
I nagle słyszy pewny, mocny głos Jezusa: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego”.
Jezus odpowiada i zaraz go dotyka: „To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» – co się tłumaczy: Posłany” (J 9, 6–7).
Ile osób żyje w przekonaniu: jesteśmy przeklęci i dlatego nam się nie wiedzie.
Jakie to potrafi być niszczące.
Nie byliście przeklętą rodziną.
Twój ojciec cię kochał, potem już nie umiał, pogubił się.
Ale w niebie będą spotkania.
Jak wielkie jest miłosierdzie Boże!
Jezus nie tylko powiedział: „ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice”, ale dodał, że stało się tak, „aby się na nim objawiły sprawy Boże”.
Wow, to Boża sprawa, to ma sens, to POWOŁANIE. Jestem wybrany!
2 stycznia
Szatan próbuje nas gnębić. Za tym idzie zgorzknienie, smutek, zwątpienie.
Słowo mówi: „Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1 P 5, 9).
Bóg chce nas wyprostować.
„A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga” (Łk 13, 11–13).
Bóg nas nie chce garbatych.
„Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana” (Hbr 12, 12), „nabierzcie ducha i podnieście głowy” (Łk 21, 28).
3 stycznia
Facet zaprzyjaźnia się z koleżanką w pracy. Żaden seks. Tylko żarty. Ona pyta go o motor, bo on się interesuje. On zachwycony, bo żona nigdy o to nie pyta. I nie ma żadnej zdrady. Tylko on coraz częściej mówi do żony: „Oj, głupia ty, głupia”, a do dzieci: „Nie wkurzajcie mnie”.
Ile kobiet zaprzyjaźniło się z kolegą czy nawet z koleżanką w pracy i nagle zaczęło się robić źle w małżeństwie.
Bo można z kimś się zbliżyć i on zastępuje Jezusa.
Już się Boga nie potrzebuje.
Niby nic, żaden grzech, „tak sobie gadamy”, a w życiu radykalnie, choć powoli, coś się zmienia.
4 stycznia
Jest coś dziwnego w uzdrowieniach, których dokonuje Pan Jezus.
Niewidomego zawołał do siebie, innemu kazał pokazać uschłą rękę.
Mógł uzdrowić w dyskrecji, ale… sprawdzał pokorę.
My nie lubimy pokazywać naszych słabości.
U lekarza najchętniej schowalibyśmy się za parawan.
Do znajomych mówimy: „Nie odwiedzajcie mnie w szpitalu”.
My często pozujemy pokorę.
Ksiądz Aleksander Fedorowicz mówił: „Z pychy duma i z pychy nieśmiałość”.
Często po drodze nam z postawą: siedź cicho w kącie, nie angażuj się, nie wychylaj, nie ryzykuj.
Jest nam to na rękę.
Mógłbyś dać plamę, pomylić się. A tak, w kącie, jesteś mądry komentator.
5 stycznia
Nieraz pytam:
– Bóg nas przerasta mądrością?
– Tak – słyszę w odpowiedzi.
– Jego decyzje będą nas przerastać?
– Tak.
– Bóg czasami musi wystawić nas na próbę, w której będzie się wydawało, że wszystko stracone.
– Jasne, OK.
– No to Bóg zakazuje antykoncepcji.
– Nieee, tylko nie to. Naturalne planowanie rodziny to głupota. Może inną próbę, bo tej nie akceptuję.
Nie będzie innej.
Podobnie z in vitro (dziecko jest darem miłości).
Podobnie z eutanazją (Bóg jest Panem życia).
Ludzie chcieliby taką próbę: zgubiłem sto złotych. Wkurzyłem się i szukałem, a gdy nie znalazłem, pomyślałem: „A może to znak, próba? Może to znalazł potrzebujący? Nawet jestem gotów zaakceptować i zrozumieć, że Bóg chce mnie sprawdzić. Tylko, Boże, gdybyś jeszcze w przyszłości chciał mnie tak sprawdzić, to może pięćdziesiąt złotych?”.
6 stycznia
Każdy z nas jest posłany do tego, by służyć innym. Bóg Ojciec posłał swojego umiłowanego Syna, Syn posłał Apostołów: „A Jezus znowu rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam»” (J 20, 21).
Apostołowie posyłali kolejnych, ci następnych i tak dalej.
Posłane, żeby służyć, są nie tylko osoby duchowne, ale i [osoby] świeckie. Jesteśmy posłani do rodzeństwa, do rodziców, do sąsiadów, kolegów i koleżanek. Mamy im głosić nie kazania, ale miłość. Miłość w praktyce, a to nie zawsze jest łatwe. Bo trudno kochać trudnego męża, trudną koleżankę z pracy, trudnych rodziców. Ale jesteśmy posłani: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15, 9).
Tak jak Jezus jesteśmy posłani, aby nieść dobrą nowinę, ukazywać innym ludziom łaskawość Boga, Jego przychylność: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4, 18–19).
Czy czujesz się posłany? Co to dla ciebie oznacza?
7 stycznia
Dziś o Eliaszu: „Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył” (1 Krl 19, 4–6).
Zjadł, wypił i… znowu się położył – no super program na życie.
I my kładziemy się po rekolekcjach, po spowiedzi, po pielgrzymce.
Anioł wraca, trąca Eliasza i mówi: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19, 7).
Przychodzi Bóg w aniele i nie głaszcze Eliasza, ale go trąca. Mówi: „Rusz się, stary!”.
Wiemy, jakie to nieprzyjemne, gdy ktoś nas wybije ze snu.
Eliasz nie pyta: „A dokąd? A po co?”.
Idzie MOCĄTEGOPOKARMU: „Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb” (1 Krl 19, 8).
Jak jesz, taką masz siłę.
Dlaczego nie masz siły? Bo jesz swoją mądrość.
8 stycznia
Na sympozjach, wykładach, prelekcjach nasze rozmowy „na ucho” brzmią często tak:
– Głupoty gada.
– No.
Mądrzenie się, szemranie…
Żydzi też szemrali, mówili: Jezus to przecież nasz sąsiad. On nie może mieć racji.
„Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: «Z nieba zstąpiłem»?” (J 6, 42).
Mój mąż, moja żona, moja matka – nie może mieć racji.
Obgadywanie to szemranie.
Hejt w internecie to szemranie.
Dlaczego twoja ocena musi być na wierzchu?
„Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw” (Jk 1, 26).
Jezu cichy i pokornego serca…
9 stycznia
Największe szczęście – odfałszować i poznać samego siebie.
Kiedy nie znamy siebie, bardzo cierpimy.
Ile razy handlujemy z Panem Bogiem, mówimy: „Ja Ci, Boże, tyle dałem, a Ty co? Żarty sobie robisz?”.
Czym chcesz handlować z Bogiem? Czym chcesz Pana Boga przekupić?
Wszystko, co Ojca, do ciebie należy: „Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę». Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy»” (Łk 15, 28–31).
Nie handlujmy z Bogiem dobrymi uczynkami, umartwieniami.
Nie zamieniajmy serca w targowisko.
10 stycznia
Grzech Adama i Ewy to nie było takie zwykłe przewinienie. Zjeść owoc – niby grzech niewielki, ale to był niesamowity ogrom zła. Zakaz „nie jedz jabłka” nie był zakazem na zasadzie „nie jedz cukierków”. Pan Bóg powiedział: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 16–17).
Grzech wydarzył się w raju. Człowiek był CZYSTY – PEŁENBOGA. Nawet nie widział ZŁA, nie myślał [o nim – K.S.], dlatego gdy zło weszło, TOBYŁWSTRZĄS. Pojawił się wstyd, ukrywanie przed Stwórcą: „A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu” (Rdz 3, 7–8).
11 stycznia
Jak to jest z tym życiem?
Pan Bóg umieścił człowieka w ogrodzie Eden i powiedział: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz” (Rdz 2, 16–17).
Ktoś powie: „Przecież Adam i Ewa zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła, a nie umarli niechybnie”.
Umarli: „poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski” (Rdz 3, 7). Umarli duchowo. Są dwa rodzaje śmierci – biologiczna i ta duchowa.
Ludzie całymi latami widzą, że są nadzy, i ubierają się, stroją w pychę, w wykształcenie, w seks, w forsę, w karierę, towarzystwo, porównywanie się z innymi ludźmi…
Ale można być umarłym i ożyć. Mówi o tym Biblia. Syn marnotrawny był umarły, a ożył.
Ożyć – rzucić się w ramiona Boga, wrócić do Ojca.
12 stycznia
Ślub. Młodzi przygotowani wewnętrznie i zewnętrznie.
Ksiądz, rodzice, dwustu gości, świątynia, organy… Wszystko dopięte na ostatni guzik.
Powtarzajcie: „Ja, Damian, biorę sobie ciebie, Magdaleno, za żonę…”, „Ja, Magdalena, biorę sobie ciebie, Damianie, za męża…”.
A potem… pstryk, złamali przysięgę.
Ludzie mówią wtedy:
„No tak bywa”;
„No tak się układa”;
„No tak. Co zrobić?”;
„Nieraz tak się ułoży”;
„Kto to przewidział?”.
Tak mówimy, a powinniśmy – patrząc w oczy – powiedzieć spokojnie:
„Źle, że przekreślił(a) to małżeństwo”;
„Źle, że żyje w grzesznym związku”.
13 stycznia
„Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię»” (Mk 10, 46–49).
„Bądź dobrej myśli, woła cię” – to mogę powiedzieć każdemu z was.
Bartymeusz zrzucił z siebie płaszcz.
Zerwał się.
Przyszedł (pokora).
„Co chcesz?” – zapytał Jezus.
Jakby chciał przez to wyrazić: „Bartymeuszu, ty decyduj. Twoje «ty» się liczy”. (Wcześniej Bartymeusz doświadczył od ludzi, że jego „ty” się nie liczyło).
Ileż Bartymeusz mógł mieć marzeń!
„Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał»” (Mk 10, 51).
14 stycznia
Gdy anioł ukazał się Gedeonowi, rzekł do niego: „Pan z tobą, dzielny wojowniku!” (zob. Sdz 6, 12). Anioł nadał mu imię. Dlatego wojownik, że Pan jest z nim. Anioł nazywa go [dzielnym wojownikiem – K.S.] już teraz, bo w nim to JUŻ jest.
Gedeon narzeka: „Wybacz, panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: «Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu?». A oto teraz Pan nas opuścił i oddał nas w ręce Madianitów” (Sdz 6, 13).
W odpowiedzi słyszy: „Idź z tą siłą, jaką posiadasz. Jesteś OK! Wygrasz, ponieważ Ja będę z tobą!”.
W nocy Gedeon słyszy wezwanie, żeby zburzyć ołtarz Baala, własność swego ojca, i zbudować ołtarz dla Pana Boga.
Jest posłuszny temu wezwaniu, ale ponieważ boi się rodu swego ojca, robi to w nocy.
Boi się i robi. Męstwo to nie brak lęku.
15 stycznia
Gdy Noe budował arkę, ludzie na pewno z niego kpili, mówili o nim i jego rodzinie: „Dziwacy!”.
Noe siedział w arce siedem dni (ze zwierzętami), zanim spadł deszcz: „A potem Pan rzekł do Noego: «Wejdź wraz z całą twą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec Mnie prawy wśród tego pokolenia. Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; również i z ptactwa – po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi. Bo za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi – cokolwiek stworzyłem». I spełnił Noe wszystko tak, jak mu Pan polecił” (Rdz 7, 1–5).
I dziś w Warszawie jest arka Noego.
I dziś są tacy, którzy podpadają innym podobnie jak Noe:
ci z rodzin wielodzietnych,
ci, co stosują NPR,
ci, co nie chodzą na wesela cywilne,
ci, co kupują tylko legalne programy.
Śmieją się z nich, jak śmiano się z Noego.
Ale trzeba czuwać.
Wchodzisz do arki?
16 stycznia
„Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach” (Łk 12, 2–3).
Na sądzie Bożym ujrzymy wszystkie zakamarki naszych serc.
Jak nas, księży, Bóg przygotowuje na sąd. Z jednej strony jesteśmy trochę na świeczniku, z drugiej – skrywamy naszą prywatność.
Ksiądz kupuje w sklepie piżamę, kalesonki, a tu nagle ktoś woła na cały głos: „Szczęść Boże, księże proboszczu! Te kalesonki w słoniki – ekstra!”.
I wtedy człowiek myśli sobie: „Ziemio, rozstąp się”.
Co zakryte, będzie odkryte…
TAKIBĘDZIESĄDOSTATECZNY. ANIOŁOWIEZAWOŁAJĄNAULICY.
17 stycznia
„Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1 J 1, 5–7).
Światło tego świata może być kolorowe i piękne, ale to może być ciemność.
Po czym poznać światło Boże?
Światło Boże jest światłem prawdy.
Ono zawsze przynosi nadzieję.
„Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17).
18 stycznia
„Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię»” (Mk 10, 46.49).
Jezus posługuje się ludźmi.
To twoja misja. PRZYWOŁAJGO.
Ojca, brata, chłopaka.
Jezus chce go uruchomić.
Niewidomi chodzą ostrożnie, a Bartymeusz zrzucił płaszcz i zerwał się.
Jezus nie podszedł, tylko kazał mu przejść drogę.
Jezus pyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Czyli: jesteś ważny, Ja do usług.
Pytanie Jezusa leczy Bartymeusza z poczucia: „jestem nikim”, „jestem popychadłem”, „jestem w pogardzie u ludzi”.
19 stycznia
Moje JA może mieć dziesięć lat (i nie ma co krzyczeć). Ono kiedyś postanowiło zbawić się przez ucieczkę (w samotność, w pychę, w egoizm), porównywanie się, perfekcjonizm, pracoholizm, bycie miłą, religijność. To może wydawać się dobre, ale to są drogi śmierci.
„Niechaj bezbożny porzuci swą drogę
i człowiek nieprawy swoje knowania.
Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje,
i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.
Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami –
wyrocznia Pana” (Iz 55, 7–8).
Czasem człowiek znajduje coś, w czym jest dobry, i to stanowi dla niego punkt odniesienia, kryterium, żeby poniżać innych. Skutek jest taki, że o sobie myślimy: „ja do kitu”, ludzi postrzegamy jako konkurentów, a Pana Boga jako kontrolera.
Jak to uzdrowić?
SYSTEMSAMOZBAWIENIAMUSISIĘZAWALIĆ.
Dopóki człowiek ma grosz, będzie się nim bronił. Dopóki może sam coś kontrolować, będzie liczył na siebie. A tu potrzeba: „Jezu, ufam Tobie”.
20 stycznia
Coś, co robimy dzisiaj, może zaowocować za piętnaście, dwadzieścia lat. Efekty naszej modlitwy nie muszą pojawić się od razu. Wszystko, co robimy, ma swój czas: „Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania” (Koh 3, 2–6).
W modlitwie ważna jest wytrwałość, cierpliwość. Jezus nie niecierpliwił się. Rozpoczął swą publiczną działalność, gdy miał prawie trzydzieści lat (zob. Łk 3, 23). Musiał nadejść Jego czas.
I Pan Bóg nas tej cierpliwości uczy.
21 stycznia
Jaki powinien być uczeń Jezusa? Popatrzmy, jakich On sam wybierał.
Starał się wybrać tych, którzy mieli pragnienia!
Szymon i Andrzej na słowa Jezusa natychmiast zostawili sieci: „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim” (Mk 1, 16–18).
Jakub i Jan – Synowie Gromu: „Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim” (Mk 1, 19–20).
Mateusz – cały lud słuchał Jezusa, a on siedział w komorze celnej.
Judasz – on też kochał: pieniądze.
Piotr – ten to już mistrz świata w pragnieniach.
Apostołowie pokłócili się w drodze, który z nich jest największy.
Święty i grzesznik są z jednej gliny. Jeden i drugi ma wielkie pragnienia.
Przyjdź ze swoimi pragnieniami do Chrystusa.
On sam mówi: „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije!” (J 7, 37).
22 stycznia
Zwróćmy uwagę na dynamizm Jezusa. Jezus przemieszczał się z miejsca w miejsce, niósł życie. Jak szedł, to szedł.
„Potem Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie” (J 6, 1).
„Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki” (Łk 7, 11).
„Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto” (Łk 19, 1).
„Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych” (J 12, 1).
„Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy” (Łk 19, 28).
Jezus nie mówił o tym, co dobre, co Boże: „Nie pójdę, nie zrobię, to bez sensu”.
Gdy Maryja wybrała się do Elżbiety, też poszła z pośpiechem: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy” (Łk 1, 39).
Elżbieta nie pozdrowiła Maryi cichutko, ale z mocą: „Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (Łk 1, 42).
Potrzeba więc ludzi energicznych, żywych (zrób, co cię ożywia).