Między niezależnością a pożądaniem - Janice Maynard - ebook

Między niezależnością a pożądaniem ebook

Janice Maynard

3,8
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Libby, która przeżyła rodzinną tragedię, szuka schronienia w górskim kurorcie. Po znajomości dostaje pracę w firmie trekingowej przystojnego Patricka Kavanagha. Patrick uważa, że Libby, do niedawna bywalczyni nowojorskich salonów, niespecjalnie się do niej nadaje. Testem ma być wspólna wyprawa w teren, która przede wszystkim udowadnia, że coś ich do siebie przyciąga. Namiętna noc tylko to potwierdza. Nic jednak nie wskazuje na to, że romans przerodzi się w coś poważniejszego, bo każde z nich pragnie niezależności. Tylko jak pogodzić niezależność z pożądaniem?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 153

Rok wydania: 2025

Oceny
3,8 (22 oceny)
9
4
6
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Janice Maynard

Między niezależnością a pożądaniem

Tłumaczenie:

Edyta Tomczyk

Tytuł oryginału: How to Sleep with the Boss

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2016

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2016 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2017, 2025

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Bez ograniczania wyłącznych praw autora i wydawcy, jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI) jest wyraźnie zabronione. HarperCollins korzysta również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

[email protected]

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-291-2012-8

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Chcę tylko, żebyś dał mi szansę. Udowodnię ci, że sobie poradzę.

Patrick patrzył na siedzącą po drugiej stronie biurka kobietę. Libby Parkhurst nie należała do osób wyróżniających się tłumie. Mysie włosy, zwyczajne rysy twarzy, zwisające ubrania składały się na godne pożałowania określenie: przeciętna. Wyjątek stanowiły oczy. Zielone, w odcieniu mchu, emanowały spokojem niczym las w środku lata.

– Doceniam twoje chęci – odrzekł – ale chyba oboje wiemy, że to praca nie dla ciebie.

Charlise, jego zastępczyni, wybierała się na półroczny urlop macierzyński, więc pilnie potrzebował kogoś na zastępstwo. Ponieważ ociągał się z szukaniem, jego matka wzięła sprawy w swoje ręce i zaproponowała córkę swojej najlepszej przyjaciółki.

Libby wyprostowała się, zacisnęła ręce na kolanach i przybrała poważny, może nieco zdesperowany wyraz twarzy.

– Maeve wprowadziła mnie w szczegóły – oznajmiła. – Proszę tylko, żebyś sprawdził, czy się nadaję, zanim pojawi się pierwsza grupa.

Firma Patricka Kavanagha, Silver Reflections, oferowała wypoczynek dla osób cierpiących na wypalenie zawodowe oraz pobyty integracyjne dla kadr kierowniczych – ćwiczenia wspinaczkowe, trekingi, kilkudniowe wyprawy. Zajęcia w terenie były wyczerpujące i wymagały znacznych umiejętności. Choć Patrick doceniał determinację Libby, miał poważne wątpliwości co do tego, czy podoła obowiązkom.

– Libby… – odezwał się z westchnieniem.

Nieproszony gość pochylił się do przodu, ściskając dłońmi blat biurka.

– Potrzebuję tej pracy. Wiesz o tym.

I tu mnie masz, pomyślał. Znał przecież bolesne wydarzenia, tak jak i inni, dzięki tabloidom. Najpierw jej ojciec znalazł się w więzieniu z powodu wielomilionowych oszustw podatkowych, potem, po kilku miesiącach nękania przez prasę, rozchwiana emocjonalnie matka popełniła samobójstwo. Od jej śmierci minęły dwa miesiące.

I tak w jednej chwili Libby z wychuchanej dziedziczki stała się kobietą właściwie bez środków do życia. Wykształcenie panny z dobrego domu sprawdzało się, gdy pełniła rolę gospodyni podczas przyjęć ojca, ale Libby nie miała żadnego doświadczenia w pracy.

– Nie spodoba ci się. – Zaczynało mu brakować argumentów, by w uprzejmy sposób dać jej do zrozumienia, że nie chce powierzyć jej tej pracy.

Libby uniosła głowę. Poprawiła się na krześle, wyprostowała. Rozgoryczenie malujące się w jej oczach świadczyło o tym, że spodziewała się odmowy.

– Wiem, że twoja matka zmusiła cię do spotkania ze mną – stwierdziła.

– Dawno minęły czasy, kiedy mama mówiła mi, co mam robić.

Tylko częściowo mijał się z prawdą. Maeve bezkonkurencyjnie potrafiła bowiem wzbudzać w nim poczucie winy.

– Nic już nie mam do stracenia – powiedziała spokojnie. – Ani domu, ani rodziny, ani funduszu powierniczego. Wszystko przepadło. Po raz pierwszy w życiu muszę stanąć na własnych nogach. Chcę i potrafię to zrobić. Ale ktoś musi dać mi szansę.

Do diabła! Jej pełna godności postawa robiła na nim wrażenie, ale dlaczego to ma być jego problem? Co matka sobie myśli?!

Za oknem ciągnęły się ogołocone z liści drzewa. Pod koniec stycznia w zachodniej części Karoliny Północnej zima nadal dawała się we znaki. Pierwsze grupy przyjadą dopiero za osiem tygodni. Do tego czasu Libby na pewno opanuje obowiązki związane z obsługą hotelu: przyjmowanie rezerwacji, sprawy meldunkowe, doglądanie gości. Jednak jeśli podzieli obowiązki Charlise, będzie musiał znaleźć kogoś do pracy na pół etatu w terenie, co nie będzie łatwe.

Gdyby chodziło tylko o emocje, Libby by wygrała – błagalnie patrzyła na niego niczym głodny psiak. Spróbował innego argumentu.

– Pracujemy z klientami najwyższej klasy. Potrzebuję kogoś, kto będzie odpowiednio wyglądać.

Chociaż się zaczerwieniła, nie ustąpiła pola.

– Organizowałam spotkania towarzyskie w penthousie z widokiem na Central Park. Myślę, że zdołam spełnić wymogi mody.

Spojrzał na jej workowate ubranie i tylko zmarszczył brwi. Po raz pierwszy Libby opuściła wzrok.

– Chyba nie zdawałam sobie sprawy, jakie robię wrażenie – wyszeptała. – Tak długo unikałam dziennikarzy, że przebranie stało się dla mnie czymś normalnym.

Patrick poczuł wstyd, że ją zranił. Postanowił załagodzić sytuację.

– Proponuję ci okres próbny. Niczego nie obiecuję – dodał szybko.

– Przyjmujesz mnie? – spytała zdziwiona.

Radość w jej oczach świadczyła o tym, że udało mu się naprawić nietakt.

– Tymczasowo – podkreślił. – Charlise odchodzi za dwa tygodnie. Do tego czasu wprowadzi cię w sprawy ośrodka. Kiedy się trochę ociepli, pokażę ci, jak wyglądają zajęcia w terenie. Pod koniec lutego zobaczymy, na czym stoimy.

Znał Libby przez większość życia, choć ich ścieżki rzadko się przecinały. Miał trzydzieści lat, ona była o siedem lat młodsza. Ostatni raz widział ją, gdy z matką i braćmi pojechał do Nowego Jorku na mecz hokejowy. Był wtedy w takim wieku, że tylko skinął głową w jej stronę.

Libby pod wpływem uśmiechu pojaśniała.

– Nie będziesz żałować, przysięgam.

Jak mógł pomyśleć, że jest nijaka? Żeby ukryć zaskoczenie, pochylił się i skreślił kilka cyfr na kawałku papieru. Przesunął kartkę w jej stronę.

– Oto wynagrodzenie. Możesz zacząć w poniedziałek. – Zadbał, by jego głos brzmiał neutralnie.

Gdy zobaczyła kwotę, drgnęła.

– Niedużo, ale myślę, że to uczciwa pensja.

Przygryzła wargę.

– Oczywiście, że uczciwa. Pomyślałam tylko o tym, jak dużo pieniędzy wydawaliśmy.

– Musi być ci trudno? – zapytał spokojnym głosem.

– Tak, ale nie w tym sensie, co myślisz. – Schowała kartkę do kieszeni. – Trudne było odkrycie, że nic nie wiem o świecie. Rodzice chronili mnie… psuli. Można powiedzieć, że w gruncie rzeczy byłam bezużyteczna.

Poczuł, że robi mu się gorąco. Instynktownie sięgnął po jej rękę i ją uścisnął.

– Nikt nie jest bezużyteczny, Libby. Masz za sobą straszny rok. Bardzo mi przykro z powodu twojej matki.

Lekko się skrzywiła, ale jej rysy pozostały twarde.

– Dziękuję. Jej śmierć nie była dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Tygodniami woziłam ją na terapię. Po procesie ojca dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Nie wiem, czy to on był powodem, czy ostracyzm środowiska, ale cierpienie okazało się silniejsze niż pragnienie życia ze mną.

– Samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Jestem pewien, że matka cię kochała.

– Dzięki za wsparcie.

Był pod wrażeniem. Libby naprawdę miała powody, by się użalać, ale nie roztkliwiała się nad sobą. Co więcej, robiła, co mogła, by się pozbierać.

– Moja matka świata poza tobą nie widzi. Myślę, że zawsze chciała mieć córkę.

– Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.

Nagle zapadła cisza. Oboje mieli świadomość, że jedynym powodem, dla którego Patrick zgodził się na to spotkanie, były nalegania matki. Nie zamierzał jednak cofnąć słowa. Libby szybko się przekona, że nie nadaje się do fizycznych wyzwań związanych z tą pracą. O ile Charlise była wysportowana i większość życia spędziła w terenie, o tyle Libby to delikatny kwiat, który niechybnie zmarnieje pod wpływem presji.

W ciągu następnych dwóch tygodni Patrick nabrał wątpliwości co do swojej oceny. Libby z entuzjazmem uczyła się nowych obowiązków. Od razu dogadała się z Charlise, choć niewiele je łączyło. Charlise zachwyciła się naturalnością, zaangażowaniem i bystrością nowej koleżanki.

W piątek, gdy nadszedł dzień wypłaty, Patrick odnalazł Charlise w jej biurze.

– No i jak? Da sobie radę? – zapytał.

Charlise wyciągnęła się w fotelu obrotowym. Jej zaokrąglony brzuch pasował do radosnego nastroju.

– Ma naturalny talent. Czterech zadowolonych klientów dokonało powtórnej rezerwacji. Szczerze mówiąc, odchodzę z czystym sumieniem.

– A co z pracą w terenie?

– No cóż, w tym przypadku może nie do końca jest ono czyste.

– Prowadzenie hotelu to jedno. Wiesz, jak harujemy, kiedy bierzemy grupę w góry.

– Prawda, ale Libby jest pełna entuzjazmu. To pomaga.

– Jeszcze rok temu chadzała na pedikiur do drogich salonów przy Park Avenue i zadawała się z szychami, którzy współpracowali z jej ojcem.

Charlise posłała mu przeciągłe spojrzenie.

– Jesteś w czepku urodzony, Patrick. Silver Reflections to twoje dziecko, ale mógłbyś rzucić firmę i po prostu nie pracować.

– Słusznie. – Podrapał się w podbródek. – Jest jeszcze jeden problem. Powiedziałem Libby, że musi odpowiednio ubierać się do pracy. Nadal nosi te niegustowne spódnice i swetry. To jakaś manifestacja niezależności? Czy popełniłem faux pas, poruszając temat ubrań?

– Biedak wodzony za nos przez kobietę.

– Dlaczego nie traktuje się mnie tu z szacunkiem?

Charlise zignorowała pytanie.

– Maeve zaproponowała Libby, że kupi jej odpowiednią garderobę, ale twoja nowa pracownica jest, mówiąc delikatnie, niezależna. Czeka na wypłatę.

– Do cholery!

– Właśnie.

– Chwileczkę, dlaczego nie może nosić starych ubrań? Na pewno ma całą szafę szytych na miarę strojów.

– Miała – odparła Charlise. – Sprzedała, żeby zapłacić za leczenie matki. Najwyraźniej wszystko, co w tej chwili posiada, mieści się w dwóch walizkach.

Patricka rzadko dręczyło poczucie winy, starał się bowiem żyć zgodnie z kodeksem honorowym, który Maeve zaszczepiła synom. Właściwie postępować, być uprzejmym, nigdy nie pozwolić, by ambicja wzięła górę nad kontaktami z ludźmi. Zatrudnił Libby. Teraz nadszedł czas, żeby dać jej wsparcie.

Była w siódmym niebie. Po miesiącach niepewności i rozpaczy miała powód, by rano wstać. Dzięki temu odnalazła coś, co utraciła… pewność siebie i spokój.

W ciągu dwóch tygodni pracy rzadko spotykała Patricka. To Charlise szkoliła ją i wprowadzała w obowiązki. W jej towarzystwie czuła się komfortowo. Było więc jej smutno, że to już ostatni ich wspólny dzień. Tuż przed piątą weszła do biura z paczuszką owiniętą w niebieski papier z nadrukiem w samolociki.

– Chciałabym dać ci coś, zanim wyjdziesz.

Charlise przerwała pakowanie rzeczy. W oczach miała łzy.

– Nie musiałaś tego robić.

– Chciałam. Byłaś taka cierpliwa, doceniam to. Czy wszystko w porządku?

– Nie. Nie wiem, dlaczego tak łatwo się rozklejam. Czekam na dziecko, ale kocham firmę. Trudno mi sobie wyobrazić, że nie będę tu codziennie przychodzić.

– Zrobię, co się da, żeby wszystko sprawnie toczyło się podczas twojej nieobecności.

– Co do tego nie mam wątpliwości. Jesteś bystra, Libby. Bez obaw zostawiam ośrodek w twoich rękach.

– Mam nadzieję, że wpadniesz do nas z dzieckiem, gdy zrobi się lepsza pogoda.

– Masz to jak w banku. – Ostrożnie otworzyła prezent. – Och, Libby, to jest piękne i chyba bardzo drogie.

Libby skrzywiła się. Szczerze opowiedziała Charlise o swojej sytuacji finansowej.

– To zabytkowy zestaw. Przyjaciel rodziny podarował go moim rodzicom, kiedy się urodziłam. Wygrawerował literę L. Gdy usłyszałam, że chłopiec będzie nazywać się Lander, wiedziałam, że chcę ci go dać.

– Ale on zawsze należał do ciebie. Musiał być dla ciebie ważny.

Gdy Libby patrzyła na srebrną filiżankę, miseczkę i łyżeczkę, poczuła ucisk w sercu.

– Był. Ale już go nie potrzebuję. Teraz patrzę w przyszłość. Będzie mi miło, że twój syn go użyje.

Charlise mocno uścisnęła Libby.

– Będę ten prezent chronić.

– Mogę cię jeszcze o coś spytać?

– Oczywiście.

– W jaki sposób dostałaś tę pracę?

– Mój mąż i brat Patricka, Aidan, są przyjaciółmi. Gdy Patrick wyznał, że zakłada firmę, Aidan nas skontaktował.

– A zajęcia w terenie?

Charlise wzruszyła ramionami.

– Zawsze byłam chłopczycą. Łaziłam po drzewach, brałam udział w wyścigach gokartów. Miałam połamane ręce i nogi, zanim poszłam do college’u. Na szczęście nie wszystkie naraz.

– Dobry Boże! – Libby pomyślała o swoim okresie dorastania. – Naprawdę myślisz, że dam sobie radę?

Charlise znieruchomiała z ręką wyciągniętą nad doniczką z begonią.

– Ujmę to w ten sposób. – Włożyła roślinę do pudełka. – Myślę, że dasz radę, jeśli uwierzysz w siebie.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Patrick cię onieśmiela.

– No cóż… – Libby zamilkła, nie mogąc wymyślić wiarygodnego kłamstwa. – Tak.

– Nie pozwól mu na to. Może wydaje się twardy i zasadniczy, ale w głębi duszy jest milutki.

Sylwetka mężczyzny wypełniła otwór w drzwiach.

– Chyba właśnie zostałem obrażony.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji