Powiedz, że mnie pragniesz - Janice Maynard - ebook

Powiedz, że mnie pragniesz ebook

Janice Maynard

4,0

Opis

Zachary szuka cyberspecjalisty mającego rozwiązać problem w firmie. Jego wybór pada na osobę o nazwisku F. Wickersham. Jest zdumiony, gdy na rozmowę wstępną przybywa Frances, koleżanka z czasów elitarnej szkoły, która wyprzedzała go w rankingach. Nieśmiała wówczas Frannie wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. Zach jest nią zafascynowany i wcale tego nie ukrywa. Ona jednak nauczyła się żyć samotnie i nie chce romansem komplikować sobie życia, mimo że Zach zawsze ją pociągał...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 157

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (10 ocen)
6
1
0
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
annatatiana

Z braku laku…

szybko się czyta i zakończenie ekstra ale brak epilogu zepsuł.
00

Popularność




Janice Maynard

Powiedz, że mnie pragniesz

Tłumaczenie: Alina Patkowska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021

Tytuł oryginału: Secrets of a Playboy

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-7934-5

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

Rozdział pierwszy

– Proszę pani, tu nie wolno wchodzić!

Zachary Stone poczuł irytację na widok kobiety, która stała na drugim końcu korytarza przed dużym zdjęciem przedstawiającym jaskinię Thunder Hole w Parku Narodowym Acadia. Chyba powinien zakodować guzik w windzie. Już nie po raz pierwszy ktoś zawędrował tam, gdzie nie powinien. Pomieszczenia handlowe Stone River Outdoors znajdowały się na parterze i klienci nie mieli żadnego powodu wjeżdżać na siódme piętro.

Kobieta odwróciła się i popatrzyła na niego spokojnie. Była wysoka i szczupła, z szopą kręconych kruczoczarnych włosów. Miała pociągłą twarz z ostrym podbródkiem, okulary w cienkich czarnych oprawkach nadawały jej wygląd intelektualistki.

Z bliska dostrzegł niezwykły kolor jej oczu – niemal lawendowy. Czytał gdzieś, że słynna aktorka Elizabeth Taylor miała fiołkowe oczy. Ten odcień bardziej przypominał barwinek. W jej postawie, choć rozluźnionej, widać było pewność siebie. Zupełnie nie przejęła się jego niezadowoleniem.

– Odwiedzającym nie wolno wchodzić na to piętro. Proszę zejść na dół – powtórzył.

– Jestem tu umówiona na spotkanie.

Zachary zmarszczył brwi.

– Spotkanie? – Naraz wszystko zaczęło nabierać sensu. – Pani to…

– Frances Wickersham.

– W korespondencji podpisywała się pani F. Wickersham.

Wzruszyła ramionami.

– Dzięki temu moi klienci z góry się nie uprzedzają.

– Aha. – Czuł się zbity z tropu i przez to jego irytacja wzrosła. – Przejdźmy do mojego gabinetu.

Poprowadził ją korytarzem do pokoju, który od śmierci ojca należał do niego. Za czasów starszego pana Stone’a tutaj podejmowano wszystkie decyzje. Gabinet był wówczas wykończony ciemnym wiśniowym drewnem i tradycyjnie umeblowany. Zachary zupełnie zmienił wystrój. Teraz pomieszczenie było jaśniejsze, z podłogami z jasnego drewna i duńskimi meblami.

Zaczekał, aż jego gość usiądzie, i zajął miejsce za biurkiem dyrektora finansowego.

– Dziękuję za przybycie – powiedział, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją.

– Oczywiście. – Frances Wickersham odłożyła miękką skórzaną teczkę na krzesło i z wdziękiem zrzuciła kurtkę przeciwdeszczową.

Pod spodem miała czarny trencz, klasyczny i drogi, a pod nim czarne wełniane spodnie i szary kaszmirowy golf. Jej dłonie były smukłe, na serdecznym palcu prawej dłoni widniała obrączka. Złota plecionka wyglądała na celtycki wzór.

– A zatem czy mamy uzgodnione wszystkie warunki?

– Przecież tu jestem, prawda? – Jej usta drgnęły w uśmiechu. Sięgnęła do teczki. – Ten kontrakt zawiera wszystko, o czym rozmawialiśmy w mejlach. Chciałabym, żeby przejrzał go pan razem z braćmi i z prawnikiem. Jeśli okaże się, że wszystko jest w porządku, mogę zacząć w poniedziałek.

Z roztargnieniem odłożył kontrakt na bok. Stone River Outdoors, rodzinna firma produkująca sprzęt do turystyki kwalifikowanej, zamierzała zatrudnić specjalistę do spraw cyberbezpieczeństwa, który miał przeszukać komputery i sprawdzić, czy ktoś nie wyprowadza z firmy pieniędzy lub projektów. W świetle dnia cała ta historia wydawała się trochę niedorzeczna, ale z drugiej strony, rzeczywiście działo się coś niepokojącego.

F. Wickersham siedziała cicho. Jej wzrok wędrował po gabinecie.

– Ładny wystrój – stwierdziła. – Nowoczesny, ale nie zimny. Brawo za nieszablonowe myślenie.

Zachary uśmiechnął się, zadowolony z pochwały.

– Dlaczego sądzi pani, że to moje dzieło?

Skończyła inspekcję otoczenia i znów skierowała na niego to niebieskofioletowe spojrzenie.

– Zawsze uważałeś, że Skandynawowie są genialni. Napisałeś pracę dyplomową o założycielu Ikei. Kiedyś chciałeś stworzyć podobną firmę, tylko działającą na rynku towarów luksusowych, ale chyba na przeszkodzie stanęły ci zobowiązania rodzinne.

Otworzył szerzej oczy i zacisnął palce na poręczach fotela.

– Przepraszam?

Kobieta uśmiechnęła się lekko.

– Nie pamiętasz mnie, prawda? Chyba powinnam się cieszyć. W tamtych czasach byłam głupią nastolatką.

Przez chwilę gapił się na nią bez słowa.

– Frannie? To ty?

Dwie godziny później zatrzymał się przed piętrowym ceglanym domem swojego brata Quintena i powiedział sobie, że wcale się nie denerwuje. Absolutnie nie.

Proponował Frances, że wstąpi po nią do hotelu, ale wolała zamówić samochód. W gruncie rzeczy był z tego zadowolony. Wciąż jeszcze nie docierało do niego, że Frances Wickersham to Frannie, jego rywalka z czasów, gdy obydwoje chodzili do prestiżowej szkoły dla wybitnie zdolnych uczniów. Zachary spędził w tej szkole cztery najdłuższe lata swojego życia. Frannie, podobnie jak on, mieszkała w internacie, ale w przeciwieństwie do niego nie próbowała stamtąd uciekać. Wydawało mu się, że naprawdę lubiła tę szkołę.

Na szczęście w rozmowie miały brać udział jeszcze cztery dorosłe osoby, bo Zachary nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć Frannie. Nawet kiedy mieli po czternaście lat, rzadko udawało mu się wygrać z nią potyczkę słowną. Teraz byli po trzydziestce i nie widzieli się od ponad dziesięciu lat.

Początek listopada w Portland był mokry i nieprzyjemny. Zachary otworzył drzwi samochodu i pobiegł do domu. Katie, żona Quina, otworzyła, zanim nacisnął dzwonek.

– Jesteś – powiedziała. – Wchodź.

– Spóźniłem się? – zapytał, idąc za nią do jadalni.

– Kobieta, która prowadzi firmę cateringową, ma chore dziecko. Powiedziałam jej, że może dostarczyć jedzenie wcześniej.

Frannie już była w jadalni i rozmawiała z rodziną Zachary’ego, jakby znali się od lat. Podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie. Wydawało mu się, że łączy ich dziwna więź, i rozejrzał się, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze to zauważył. Najwyraźniej nie.

Usiedli przy stole nad sałatkami.

– Przypuszczam, że poznaliście już Frances? – odezwał się Zachary.

Farrell skinął głową.

– Tak. Ale jeśli chcesz nam powiedzieć coś więcej, nie krępuj się. Na przykład możesz wyjaśnić, jak to się stało, że przyjaźnisz się z zawodową hakerką.

– Nie posunąłbym się tak daleko – zaoponował Zachary. – Znamy się z Frannie ze szkoły. Kiedy ją zatrudniałem, nie miałem pojęcia, że to ona.

Frannie posłała mu kwaśny uśmiech.

– Wcześniej nazwałeś mnie Frances.

– Przepraszam. A może wolałabyś, żebym cię nazywał F. Wickersham?

Ivy, narzeczona Farrella, uniosła brwi.

– Nie ma nic złego w tym, że Frances używa inicjału. Kobietom trudno się przebić w dziedzinach zdominowanych przez mężczyzn. Na jej miejscu zrobiłabym to samo.

Quin sięgnął po sos do sałatki.

– To imponujące, Frannie. Musisz być niezwykle inteligentna. Jak właściwie Zachary cię znalazł?

– Nie szukałem konkretnie jej – sprostował Zachary. – Kolega z Waszyngtonu powiedział mi, że w tej branży najlepszym fachowcem jest F. Wickersham. Działa po cichu, dyskretnie i skutecznie. Jak miałem nie zatrudnić takiego ideału?

W uśmiechu Frances błysnęła satysfakcja.

– Muszę przyznać, że zabawnie było zaskoczyć Zachary’ego. Przez lata widywałam w kolorowych pismach jego zdjęcia z olśniewającymi kobietami u ramienia. Już w szkole był królem. Wszystkie dziewczyny się w nim kochały, a chłopcy chcieli być tacy jak on.

Zachary poczuł na karku falę gorąca.

– Nie wszystkie dziewczyny – mruknął.

– Zaraz, moment – wtrącił Farrell. – Czy to przypadkiem nie Frannie zdobyła to stypendium do Oksfordu, o które się ubiegałeś? Byłeś wtedy wkurzony jak diabli.

Frannie się skrzywiła.

– Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak go to zdenerwowało. – Przeszyła Zachary’ego pytającym spojrzeniem. – Czy ty w ogóle chciałeś studiować za granicą?

– Nie. Chciałem iść na jakieś imprezowe studia. Ale zależało mi, żeby zdobyć to cholerne stypendium.

Wszyscy oprócz niego wybuchnęli śmiechem. Zachary tylko lekko skrzywił usta. Wciąż pamiętał, jak się czuł jako siedemnastoletni chłopak po raz kolejny pokonany przez dziewczynę, w dodatku za każdym razem przez tę samą. Świat widział w nim pewnego siebie macho, ale przy Frannie zawsze wątpił w siebie.

– Biedny Zachary – westchnął Farrell. – W ogóle nie chciał iść do tej szkoły, ale ojciec się uparł. Bardzo się przejął tym, że ma dziecko z ilorazem inteligencji sto siedemdziesiąt i wciąż dostarczał mu nowych wyzwań.

– A nasz brat chciał tylko grać w futbola i podrywać dziewczyny w Portland – prychnął Quin.

Zachary miał nadzieję, że pieczony kurczak i puree z dyni zakończą to żenujące przesłuchanie, ale nie.

– Jak duże było to liceum, Frannie? – zapytała Kate.

– Niezbyt duże. – Frannie zerknęła na Zachary’ego z ukosa. – Pracowaliśmy razem w laboratorium, przy projektach, przy wszystkim.

– Wystarczy już tych wspomnień – oznajmił stanowczo. – Frannie... Frances, może nam powiesz, jak zamierzasz prowadzić śledztwo w Stone River Outdoors?

– Oczywiście. – Przełknęła kęs kurczaka i otarła usta. – Najpierw sprawdzę osoby, które wydają się najmniej podejrzane. Dział sprzedaży, najniższe stanowiska. To powinno pójść szybko.

Ivy pochyliła się nad stołem.

– I nikt się nie zorientuje, że czegoś szukasz?

– Nie. Biura są zamykane o piątej, a ja będę przychodzić o siódmej wieczorem i pracować do północy.

Zachary skinął głową.

– Jedyną osobą, którą trzeba wtajemniczyć, jest nocny strażnik, ale on pracuje u nas od dwudziestu pięciu lat i dokładnie go sprawdziliśmy. Stanley jest w porządku.

Farrell odchylił się na oparcie krzesła.

– A jeśli się okaże, że się pomyliliśmy?

– Co masz na myśli? – Frannie zmarszczyła czoło.

– Cóż, nie mamy żadnego dowodu na to, że naprawdę były jakieś wycieki. Kilka moich projektów pojawiło się na rynku, zanim skończyłem nad nimi pracę. Te produkty nie były zbyt dobre. Nie można wykluczyć, że dwie osoby wpadły na taki sam pomysł w tym samym czasie. Ale to mnie zaniepokoiło. Na wszelki wypadek na razie przeniosłem laboratorium do swojego domu na północnym wybrzeżu.

Zachary zerknął na Frannie.

– Farrell to nasz guru w dziedzinie badań i rozwoju. Przez wiele lat jego dział prowadziła Katie, ale ostatnio wyszła za Quintena.

– Jasne – zaśmiała się Frannie. – Więc mam się skupić tylko na kradzieży pomysłów?

Zachary potrząsnął głową.

– Nie. Chodzi o coś gorszego. Nasz ojciec zginął w podejrzanym wypadku samochodowym. Quinten był wtedy razem z nim.

– Poważnie? – zdumiała się Frannie.

– Tak. – Quinten wzruszył ramionami. – Miałem spore kłopoty z nogą, ale wszystko jest już dobrze. Moja słodka żona dba, żeby mi się nie pogorszyło.

– Więc myślicie, że ten wypadek mógł zostać sprokurowany? – zapytała Frannie. – Dlaczego?

– Ja to wyjaśnię – odezwał się Zachary. – Nie wiemy, co o tym myśleć, ale zdarzyło się to w tym samym czasie, kiedy skradziono pomysły Farrella. Bardzo się ucieszymy, jeśli nie znajdziesz nic podejrzanego. Zatrudniliśmy cię, bo wolimy brać pod uwagę wszystkie możliwości.

– Moje usługi nie są tanie – powiedziała bez ogródek. – Nie chcę brać od was pieniędzy pod byle pretekstem. Jeszcze niczego nie podpisaliśmy. To wszystko może być tylko zwykłym zbiegiem okoliczności.

Ivy zaśmiała się cicho.

– Bracia Stone z pewnością doceniają twoją uczciwość, ale ze względu na nasz spokój ducha będą to dobrze wydane pieniądze. Farrell i ja chcemy się pobrać w Wigilię. Będę się czuła o wiele lepiej, wyjeżdżając w podróż poślubną, jeśli będę wiedziała, że w domu wszystko jest w porządku.

Frannie skinęła głową.

– A pozostali?

– Jestem za. – Farrell uniósł kciuk do góry.

– Ja też. – Katie podniosła kieliszek z winem.

– I ja – uśmiechnął się Quinten, sięgając po kolejną bułeczkę.

Frances Wickersham obróciła się na krześle i posłała Zachary’emu chłodne spojrzenie.

– A ty, Zachary?

Patrzyła na niego spokojnie, nie dając po sobie poznać, że w jego obecności zmienia się w rozemocjonowaną nastolatkę. Puls jej przyspieszał, usta wysychały. Zachary Stone był taki sam, a jednocześnie zupełnie inny niż chłopiec, którego kiedyś znała.

Dojrzał, ale rysy jego twarzy i uśmiech były równie olśniewające jak wtedy, gdy miał szesnaście lat. Zupełnie jej nie dziwiło, że miał opinię playboya. Należał do mężczyzn, którzy lubią kobiety i są przez nie lubiani. Frannie musiała mieć się na baczności, by nie dać się wciągnąć na jego orbitę.

Zatopiona w myślach, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nie odpowiedział na jej pytanie.

– Zachary, czy ty też tego chcesz? – powtórzyła.

Wydawał się niezdecydowany, ale w końcu skinął głową.

– Myślę, że nie mamy wyboru. Ostatnie lata były trudne. Urazy Quintena, śmierć ojca. Wszyscy trzej dopiero się uczymy prowadzić firmę. Nie możemy sobie pozwolić na utratę tego, co z wielkim wysiłkiem staraliśmy się zachować.

– W porządku – stwierdziła. – Będę szukać, dopóki nie nabierzemy pewności. Albo istnieje jakieś zagrożenie, albo nie macie się czego bać. Tak czy owak, zyskacie pewność.

Rozmowa zeszła na inne tematy.

Frannie skupiła się na jedzeniu, jednocześnie obserwując dynamikę rodzinnych relacji. Nigdy nie podejmowała się zadania, dopóki nie zdobyła pewności, że ​​wie, z kim i czym będzie miała do czynienia.

Stone’owie wydawali się podobni do każdej innej zamożnej rodziny, w której zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Czytała o sukcesach Quintena w narciarstwie wyczynowym i o późniejszych urazach, które zmusiły go do porzucenia życia, jakie kochał. Jego żona, Katie, od lat pracowała w rodzinnej firmie. Ich ślub odbył się na początku roku.

Szorstki i nietowarzyski wynalazca Farrell owdowiał tragicznie w wieku dwudziestu kilku lat i osiem następnych spędził samotnie. Drobna Ivy Danby pojawiła się w jego życiu niedawno, razem ze swoim dzieckiem.

O dziwo, najtrudniejszy do sprofilowania był Zachary. W szkole uważano go za błyskotliwego ucznia, który jednak niezbyt przykłada się do nauki. Umysł miał przenikliwy, ale lubił dobrą zabawę i czuł się najszczęśliwszy w tłumie, jako dusza towarzystwa. Studiował na Harvardzie, ale nie zrobił doktoratu – może z przekory wobec ojca, a może uznał, że ma już dość studiowania.

Teraz pełnił rolę dyrektora finansowego Stone River Outdoors. Na pewno był w stanie poradzić sobie z finansami firmy, Frannie podejrzewała jednak, że ta praca nie przynosi mu wielkiej satysfakcji.

Po ukończeniu szkoły podróżował po świecie, dokumentując swoje wyczyny. Zapewne mógłby wybić się jako sportowiec, tak jak Quinten, wolał jednak grupowe przedsięwzięcia. Wraz z grupą towarzyszy eksplorował odległe zakątki amazońskich lasów deszczowych, brał udział w wyścigach wielbłądów na Saharze i uczestniczył w projektach nakierowanych na komercyjną eksplorację kosmosu.

Zachary Stone był geniuszem, a geniusz wymaga stymulacji. Frannie dobrze o tym wiedziała i właśnie dlatego robiła to, co robiła.

Były jeszcze kobiety, z którymi łączono Zachary’ego. Nigdy jednak nawet się nie zbliżył do ołtarza. Obydwaj jego bracia znaleźli miłość, on jednak wciąż pozostawał samotny. Frannie nie wiedziała, co o tym myśleć.

Na deser podano kawę i gorącą szarlotkę, a potem Ivy zaczęła zbierać talerze.

– Pomogę ci posprzątać – poderwała się Katie.

– Ja też – zaoferowała się Frannie, ale Katie potrząsnęła głową.

– O nie. Ty jesteś dzisiaj naszym gościem.

– Proszę. – Frannie wskazała ruchem głowy trzech braci, którzy zebrali się przy końcu stołu, rozprawiając o futbolowych statystykach. – Uratujcie mnie.

Zaśmiały się i pozwoliły jej pomóc. Kiedy kuchnia lśniła czystością, a zmywarka cicho mruczała, Frannie oparła się o kuchenny blat.

– Powiedzcie mi, jak to jest oswoić jednego z braci Stone?

Katie westchnęła.

– Cóż, trzeba mieć mocne nerwy. Pracuję u jednego, a jestem żoną innego. Trzech mężczyzn wychowanych przez samotnego ojca. To wiele wyjaśnia.

– O ile wiem, ich matka wcześnie zmarła?

Ivy skinęła głową.

– Tak. Powiedzieć, że zabrakło im kobiecej ręki, to nic nie powiedzieć. Są aroganccy, uparci jak muły i nie potrafią zaakceptować żadnych ograniczeń, ale mimo olbrzymich ilości testosteronu czasem bywają zaskakująco mili.

– Jak miękkie kociaki – zgodziła się Katie. – Ale popełniłabyś błąd, sądząc, że można nimi manipulować. Nienawidzą tego.

Frannie skinęła głową.

– Zachary już w szkole był bardzo pewny siebie. Szczerze mówiąc, zazdrościłam mu tego. Ja potrzebowałam wielu lat, żeby dobrze się poczuć we własnej skórze.

– Inteligentna kobieta zawsze ma pod górkę – rzekła Ivy. – Ale miałaś chyba przyjaciółki?

– Miałam, chociaż przeważnie przyjaźniłam się z chłopakami. Pewnie dlatego, że sama byłam chłopczycą. Nie lubiłam sportu, ale bardziej mnie interesowała nauka niż moda i makijaże. Beznadziejnie brakowało mi pewności siebie.

W drzwiach kuchni stanął Zachary.

– Nie oceniaj siebie tak surowo, Frannie. Na swój sposób byłaś urocza. – Uśmiechnął się do szwagierek. – Nosiła takie obszerne sztruksowe ogrodniczki. Jedne były zielone, a drugie granatowe.

Frannie otworzyła usta ze zdziwienia.

– Nie mogę uwierzyć, że to pamiętasz.

– Spędzaliśmy razem dużo czasu, Robaczku, a ja mam bardzo dobrą pamięć.

– Robaczku? – Katie uniosła brwi.

Zachary sięgnął do lodówki po piwo.

– Wszyscy w Glenderry mieli przezwiska, łącznie ze mną.

– Nie wybieraliśmy ich sami – dodała pospiesznie Frannie. – Uczniowie z wyższych klas rozdawali je jak zatrute cukierki. Wszystkie się przyjmowały. Oczywiście jeśli ktoś był tak lubiany jak Zachary, te przezwiska nie były takie złe... Prawda, Jaskiniowcu?

Wzruszył ramionami i w jego oczach pojawił się błysk.

– Robaczki są fajne. Na przykład biedronki.

Katie i Ivy rzuciły Frannie współczujące spojrzenia. Katie powoli pokręciła głową.

– Założę się, że nie cierpiałaś tego przezwiska.

– O tak. – Chociaż w ustach Zachary’ego nie brzmiało to tak źle.

– Ale zobacz, co osiągnęłaś, Frannie – stwierdziła Ivy. – Jesteś piękna i odnosisz sukcesy. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że jakiś głupi dzieciak w szkole nazywał cię Robaczkiem. Jak to mówią, najlepszą zemstą jest udane życie.

– Dzięki za wotum zaufania, Ivy. Przeszłam długą drogę od czasów Glenderry. Większość ludzi ma jakieś nieprzyjemne wspomnienia z okresu dojrzewania. Moje wcale nie są takie złe. Ta szkoła była znacznie lepsza od zwykłej publicznej, gdzie nie pozwalano by mi uczyć się wszystkiego, czego chciałam. W Glenderry pod tym względem nie było żadnych ograniczeń.

Ivy zmarszczyła brwi.

– Ale dlaczego Jaskiniowiec?

– To był żart – uśmiechnęła się Frannie. – Zachary zawsze dbał o kondycję fizyczną.

Zachary westchnął.

– Przeżywałem nieustanne rozterki. Glenderry było dla mnie bardzo dobrym miejscem, ale każdego dnia starałem się zwalczyć tę myśl. Po prostu chciałem być normalny.

Frannie uśmiechnęła się szeroko do wszystkich, łącznie z jego braćmi, którzy właśnie dołączyli do zgromadzenia w kuchni.

– Ależ daj spokój, Zachary. Ty nigdy nie byłeś normalny.

Rozdział drugi

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty