11,99 zł
Daley i Tristan pracują w konkurencyjnych agencjach reklamowych i nie zawsze są wobec siebie mili. Gdy jej siostra i jego brat biorą ślub, na czas weselnego weekendu zawierają rozejm. Choć często się kłócą, Tristan skrycie pragnie Daley i jest przekonany, że z wzajemnością. Przypadkowe spotkanie pod drzwiami pokoju Daley kończy się w jej łóżku. Oboje wiedzą, że ta jedna noc im nie wystarczy...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 159
Rok wydania: 2025
Janice Maynard
Szalony weekend
Tłumaczenie:
Krystyna Rabińska
- Obiecaj, że nie zepsujesz mi wesela kłótnią z Tristanem.
Daley Martin spojrzała na młodszą siostrę Tabby i ze zdziwieniem uniosła brwi, chociaż na sam dźwięk imienia „Tristan” czuła ucisk w piersi.
- Nie bądź niemądra. Jestem dorosła. Będę zachowywać się nienagannie.
- Widziałam was razem. To jak wpuścić dwa buldogi do pokoju, w którym na podłodze leży surowy stek.
- Przesadzasz.
Daley dotknęła paznokcia, sprawdzając, czy lakier wysechł. Razem z przyszłą panną młodą były już po manikiurze i przed kolejnym zabiegiem upiększającym piły prosecco z sokiem pomarańczowym.
- Tristan będzie należał do rodziny. Zachowuj się jak należy. Ze względu na mnie.
- Nie do mojej rodziny – burknęła Daley.
To, że jej siostra i młodszy brat Tristana się pobierają, nie znaczy, że ona się z nim zaprzyjaźni.
- On nie jest twoim wrogiem – podkreśliła Tabby.
- Skąd wiesz? Podbiera mi klientów.
Tabby otworzyła usta, zamknęła i zmarszczyła nos.
- Uważam, że nie myślisz racjonalnie – powiedziała. – Twoja mała agencja reklamowa jest niekonwencjonalna i rozkoszna, ale niektórzy klienci wolą bezpieczeństwo i tradycyjne metody działania. Jeśli kilku przeniosło się do Lieberman & Dunn, to nie z winy Tristana.
Chociaż młodsza o sześć lat siostra starała się przedstawić swój punkt widzenia w sposób dyplomatyczny, jej ocena zabolała. Daley chciała wierzyć, że określenie „mała” nie jest lekceważące. Taka po prostu była prawda. Zatrudniała dwóch copywriterów, speca od internetu, recepcjonistkę i księgowego na pół etatu. W ciągu trzech lat dużo osiągnęła. Interes szedł dobrze.
Ale nie była to ta sama liga co Lieberman & Dunn, agencja działająca na rynku od kilku dziesięcioleci. Wieść gminna głosiła, że Harold Dunn, jedyny żyjący właściciel, zamierza lada dzień sprzedać firmę swojemu protegowanemu, właśnie Tristanowi.
Tristan Hamilton. Majętny. Przystojny. Seksowny. Z niesforną grzywą kruczoczarnych włosów i błyszczącymi błękitnymi oczami. Pewny siebie. Pan świata.
Sam jego widok wprawiał jej ciało w drżenie. Wolała nie doszukiwać się przyczyny, więc się okłamywała i pielęgnowała w sobie pogardę i niechęć.
Gdy sześć tygodni temu wtargnęła do jego biura, by przedstawić mu swoje zastrzeżenia, poczęstował ją tą samą przemową co teraz Tabby: niektórzy klienci nie życzą sobie Instagrama czy TikToka i szukają bardziej konwencjonalnych metod kształtowania marki.
Nie była o tym przekonana. Odbyła kilka bardzo obiecujących spotkań z przedstawicielami nowego hotelu butikowego i dobrze zapowiadającego się projektanta biżuterii, ale jedni i drudzy ostatecznie trafili do Lieberman & Dunn. Uznała, że Tristan musiał maczać w tym palce.
Tabby przerwała ostentacyjne milczenie siostry.
- Ruszajmy się – mruknęła. – Pora na fryzjera. Później godzina na odpoczynek i jedziemy do hotelu.
Państwo młodzi wynajęli na weekend uroczy mały hotel, Westmont Country Inn, na ekskluzywnym przedmieściu Atlanty, eliminując w ten sposób kłopoty z dojazdami i nerwy związane z trzymaniem się harmonogramu. Jednocześnie zapewnili gościom, druhnom, drużbom i członkom rodziny dużo czasu na zabawę i relaks.
Daley nie miała zastrzeżeń do tego planu. Pragnęła, by uroczystość przebiegła bez zakłóceń. Cieszyła się, że podczas weekendu nie będzie musiała tkwić w korkach. Ale to również oznaczało, że utknęła tu do niedzieli rano…
Czy jej się to podoba czy nie.
Kilkoro gości przyjechało jednocześnie i w pobliżu nie było żadnego boya. Wyciągnęła więc z bagażnika walizkę, neseser z kosmetykami oraz kremowy jedwabny pokrowiec na suknie i ruszyła do wejścia. W holu podbiegł do niej ubrany w uniform pracownik obsługi, odebrał od niej bagaże i sprawnie zarejestrował jej przybycie w recepcji.
Budynek hotelu składał się z części głównej oraz bocznych skrzydeł, w których znajdowały się apartamenty premium. W ramach podziękowań za pomoc w przygotowaniach do ślubu to właśnie tam Tabby umieściła siostrę. Daley z uśmiechem odebrała kartę do pokoju, odwróciła się i zderzyła z twardym męskim torsem.
Oblała ją fala gorąca, na skórze poczuła mrowienie.
- Och, to ty, Tristan – powiedziała. – Cześć.
- Coś takiego? Nie masz już pazurków?
Daley zazgrzytała zębami.
- W ten weekend mam być dla ciebie miła.
W oczach Tristana dostrzegła błysk rozbawienia.
- Miła. Słowo o wielu warstwach znaczeniowych.
- Żadnych warstw – odrzekła szybko, umykając wzrokiem w bok, byle na niego nie patrzeć. – Żadnych warstw – powtórzyła. – Przepraszam. Spieszę się do pokoju.
- Daley. – Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, sprawił, że zaschło jej w ustach. Tylko dwie sylaby, lecz niski chropawy tembr głosu przydał im piękna.
- Czego chcesz, Tristan?
Jego uśmiech był melancholijny i… przymilny.
- Jest tu blisko bar. Napijmy się, zanim zacznie się ten obłęd. Może zakopiemy topór wojenny? Johnowi i Tabby zależy, żebyśmy stali się przyjaciółmi.
Daley się skrzywiła.
- Twój brat musi być większym optymistą, niż sądziłam, jeśli mówi o przyjaźni. Tabby zależało na uniknięciu rozlewu krwi.
Tristan odrzucił głowę do tyłu i parsknął śmiechem.
- Daj spokój. Będziemy rodziną. Pozwól zaprosić się na drinka.
Wpadła w pułapkę i wiedziała o tym. Obsługa już zajęła się jej bagażem, a kolacja próbna była dopiero za dwie godziny. Stłumiła wątpliwości i zmusiła się do uśmiechu.
- Masz rację – powiedziała. – Z przyjemnością skorzystam z zaproszenia.
Do baru nie mieli daleko, może z dziesięć kroków, ale Tristan i tak na jedno mgnienie położył dłoń na jej plecach. Przelotnie poczuła ciepło jego palców przez materiał bawełnianej letniej sukienki.
Gdy usiedli w jednym z boksów w stylu pubu angielskiego, położyła torebkę obok siebie i skrzyżowała ramiona na piersi.
- Wyjaśnijmy sobie jedno – zaczęła. – Ty i ja nie będziemy rodziną. John i ja? Owszem. Ty i Tabby? Również. Ale ty i ja, nie.
Odchylił się do tyłu i chwilę się jej przyglądał.
- Masz coś przeciwko mojej rodzinie?
- Nie. Oczywiście, że nie. Ale ty i ja jesteśmy…
- Czym jesteśmy?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, podszedł kelner. Daley zamówiła kieliszek białego wina, Tristan dietetyczną colę, a po namyśle skrzydełka kurczaka z selerem naciowym. Kiedy zostali sami, wyjaśnił, że nie miał czasu zjeść lunchu.
- Cola dietetyczna, serio? – zdziwiła się Daley.
- Kończę brać antybiotyk. Wieczorem może wypiję kieliszek wina, ale lekarz zalecił umiar.
- Chorujesz? – Ogarnęła ją irracjonalna panika.
- Złapałem boreliozę. Na szczęście zorientowałem się w fazie początkowej. Czuję się dobrze. – Rozluźnił krawat, potem go zdjął. – Ale wracając do ciebie… Mówiłaś, że ty i ja jesteśmy…?
- Jesteśmy sobie obcy – oświadczyła. – I tylko luźno związani z sobą przez małżeństwo rodzeństwa. Między nami nie ma żadnej relacji.
- Kłamczucha. – Uśmiechem złagodził cios, a kiedy nakrył jej dłoń swoją, jego spojrzenie nabrało ciepła. – Od pierwszej chwili jest między nami jakaś relacja. Nie możesz temu zaprzeczyć.
Zmusiła się do cofnięcia ręki, by nie spostrzegł, jak reaguje na jego dotyk.
- Nie dogadujemy się – oświadczyła. – Jesteśmy jak olej i woda. Nie nazwałabym tego relacją ani tym bardziej związkiem.
Dotknął żyły na wewnętrznej stronie jej przegubu.
- Może ty i ja inaczej postrzegamy pewne rzeczy?
- Może.
Kiedy puścił jej rękę, powiedziała sobie w duchu, że nie jest rozczarowana. Przyniesiono drinki i Daley od razu wypiła połowę wina. Przy Tristanie nie zaryzykowała jedzenia skrzydełek rękami, więc sięgnęła po selera, zanurzyła łodygę w sosie i zaczęła jeść w nadziei, że przekąska zneutralizuje alkohol.
Tristan zjadł dwa skrzydełka, potem wytarł palce serwetką. Długie męskie palce, które doskonale wiedzą, jak dostarczyć przyjemności kobiecie, pomyślała.
O Boże, co za głupi pomysł!
- Daley… - zaczął. Po raz pierwszy wydawał się mniej pewny siebie.
- Tak?
Wzruszył ramionami.
- Nie podkupiłem żadnego z twoich klientów. Przysięgam. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Zdarza się, że jakaś osoba albo firma szuka konwencjonalnej reklamy. To, co ty robisz, jest imponujące, ale nie każdemu odpowiada.
- Tabby mówiła coś podobnego – mruknęła Daley. – Pewnie jesteście w zmowie.
- W zmowie? – Kąciki jego ust drgnęły.
- Jesteś inteligentny. Na pewno znasz to słowo.
Powoli pokręcił głową.
- Nie jestem w zmowie z twoją siostrą, chociaż ją podziwiam. Dzięki niej mój brat ponurak jest szczęśliwy.
- Podziwiasz Tabby? – Zmarszczyła brwi.
- Oczywiście. Jest cudowna. Nie zgadzasz się ze mną?
- Zgadzam się, ale zakładałam, że twoim zdaniem są za młodzi na małżeństwo.
- Nie sądzę, żebyś znała mnie na tyle dobrze, aby przypisywać mi takie czy inne poglądy. – Ton jego odpowiedzi był uszczypliwy.
- Przepraszam. Masz rację – mruknęła.
- Może uważasz, że dwadzieścia sześć lat to za wcześnie? – Przechylił głowę, spojrzał na nią z ukosa i uśmiechnął się zagadkowo.
- Jestem od niej o sześć lat starsza, Tristan. I przysięgam, że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek była tak niewinnie szczęśliwa jak ta dwójka. Trzymam za nich kciuki. Nie zrozum mnie źle.
- Ale?
Wzruszyła ramionami.
- Ale to zadziwiające, że jakaś kobieta albo jakiś mężczyzna znajduje idealnego partnera albo partnerkę. Szczególnie na dłuższą metę.
- Nigdy nie nazwałbym cię cyniczną. Może zawiedzioną?
- Nie jestem cyniczna – oświadczyła.
Dopiła wino i zaczęła się zastanawiać, kiedy będzie mogła wstać i odejść. Intensywne spojrzenie Tristana ją peszyło. Zbyt dużo widział.
- Dlaczego odnoszę wrażenie, że dwudziestosześcioletnia Daley miała złe doświadczenia z mężczyznami? – zapytał.
Kiedy ich spojrzenia się spotkały, w oczach Tristana nie było błysku wesołości, lecz empatia, która omal nie przyprawiła jej o łzy.
- Miałam dwadzieścia cztery lata i nic nie wiedziałam o facetach. To było bardzo dawno temu. Odebrałam lekcję.
- Na czym ona polegała? – Między jego brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka.
- Powinnam już iść – ucięła. – Dziękuję za drinka.
Gdy wstała, Tristan również się podniósł.
- Nie chciałem być zbyt wścibski. Przepraszam, że sprawiłem ci przykrość. – Minę miał zmartwioną.
Zmusiła się do cierpkiego uśmiechu.
- Drobiazg. Robiłeś już gorsze rzeczy. Do zobaczenia na kolacji. I przyrzekam, będę miła.
Wbrew swoim zasadom Tristan pozwolił Daley wyjść z baru samej. Po raz pierwszy, odkąd się poznali, opuściła gardę i rozmawiała z nim nie jak z wrogiem.
Gdy usłyszał, że John chce poślubić Tabby, nie był zachwycony. Nie miał zastrzeżeń do wybranki brata, ale zdał sobie sprawę, że w przyszłości unikanie Daley stanie się niemożliwe. Oprócz ślubu będą chrzciny i wspólne święta, później szkolne występy dzieci i zawody sportowe. Zamierzał być wujkiem w pełni zaangażowanym w życie bratanic i bratanków.
Pytanie tylko, czy zdoła nie zdradzić się ze swoimi prawdziwymi uczuciami. Daley go pociągała i był przekonany, że fascynacja jest wzajemna. Czyżby była tak naiwna, by sądzić, że fluidy między nimi to odpychanie się przeciwieństw? Możliwe.
Doszedł do wniosku, że tak czy owak, kontakty z siostrą bratowej oznaczają kłopoty. I w związku z tym w ten weekend musi się pilnować, by nie popełnić jakiegoś głupstwa. Kolacja próbna będzie wymagała od niego dużej samokontroli. Jest pierwszym drużbą pana młodego, a Daley pierwszą druhną panny młodej. Przez cały wieczór będą zmuszeni się z sobą kontaktować.
Lubił uważać siebie za inteligentnego faceta. Ale gdy chodziło o Daley Martin, czuł się jak nastolatek doświadczający burzy hormonów.
Kusiło ją, by udać niedyspozycję żołądkową i wymówić się od kolacji i uroczystości próbnej. Ktoś by ją zastąpił. To nie wymaga specjalnych umiejętności. Jednak gdy wyobraziła sobie rozczarowanie Tabby, zrezygnowała z tego pomysłu. Jest główną druhną, ta rola to najświętszy zaszczyt. Poza tym Tabby jest jej siostrą. Do tej pory pamiętała dzień, w którym rodzice przywieźli nowo narodzoną dziewczynkę ze szpitala. Z miejsca się w niej zakochała.
Przez pierwszą dekadę była prawą ręką mamy. Żadnego zadania nie traktowała jako przykrego obowiązku ani naruszania wolności. Kochała siostrę, która chodziła za nią niczym cień. Czasami się sprzeczały, ale na ogół żyły w dobrej komitywie. Dlatego nie miała wyjścia, musiała robić dobrą minę do złej gry i z uśmiechem znosić Tristana.
Chyba nie będzie aż tak źle, myślała. Musi tylko wsparta na jego ramieniu przejść środkiem nawy, ale później rozejdą się każde w swoją stronę. Po skończonej uroczystości znowu będzie musiała dotknąć jego ramienia. Da radę. Poza tym tam przecież będzie z tuzin innych osób.
Wzięła szybki prysznic i przyjrzała się dwóm sukienkom przywiezionym na próbę ceremonii i kolację. Tabby zaaprobowała obie. Jedna była bezpieczna – niebieska z odcieniem zielonkawym, o prostym kopertowym kroju, przy szyi i na dole ozdobiona haftem w tym samym kolorze – i doskonale pasowała do jej blond włosów i karnacji.
Kiedy jednak przejrzała się w lustrze, skrzywiła się. Ziało nudą. Z jakiegoś powodu chciała coś udowodnić Tristanowi. Może to, że nie potrzebuje ani jego, ani jego prestiżowej agencji reklamowej?
Kiedy włożyła drugą sukienkę, jej żołądek wykonał salto. Tabby była drobną brunetką, po ojcu. Ona wdała się w matkę i odznaczała się pełniejszymi kształtami. Różowa sukienka mini na cieniutkich ramiączkach, wcięta w talii, podkreślała wszystkie krągłości. Pokazanie się w niej wymagało pewności siebie.
Rozległo się pukanie. Wyjrzała przez judasza, a kiedy zobaczyła siostrę, otworzyła drzwi.
- Coś nie tak? – spytała zaniepokojona.
Tabby uśmiechnęła się rozbawiona.
- Czy panna młoda nie może wpaść do druhny?
Daley wyczuła w jej głosie nutę zdenerwowania.
- Wszystko w porządku?
- Tak. – Tabby weszła do pokoju. – Powiedz, czy to normalne, że nie świruję?
- Serio? – Daley zachichotała. – Świrujesz, bo nie świrujesz?
Tabby przysiadła na brzegu łóżka.
- Wiem. Nie jestem kretynką. Ale wszystko przebiega bez zarzutu. Jestem szczęśliwa, że wychodzę za Johna. Chyba to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
- Zasługujesz na każdą chwilę szczęścia. I jest dobrze. Tu odbędzie się wesele. Rodzina jest na miejscu. Nic złego się nie wydarzy.
- O ile ty i Tristan nie skoczycie sobie do oczu.
- Obiecuję, że do tego nie dojdzie. Przed chwilą wypiliśmy drinka w barze i uzgodniliśmy, że będziemy dla siebie mili.
Tabby zrobiła wielkie oczy.
- Żałuję, że tego nie widziałam.
- Och, nie było nic do oglądania. Zaproponował drinka. Zgodziłam się. Byliśmy dla siebie bardzo uprzejmi.
- Dlaczego go nie lubisz? Przyznaj, nie wierzysz, że kopie pod tobą dołki.
Czy wierzy? Możliwe, że już nie, pomyślała. Możliwe, że jej niechęć do niego to antidotum na uczucia, jakie w niej wzbudzał. Na zawrót głowy, jaki czuła przy nim. Jak gdyby wyczekiwanie, że coś się wydarzy. Coś o podtekście seksualnym.
- Możliwe, że w przeszłości reagowałam zbyt emocjonalnie – powiedziała. – On nie jest czarnym charakterem. Ale nadepnął mi na odcisk. Jest arogancki i za bardzo pewny siebie.
- Czy można być za bardzo pewnym siebie? – zapytała Tabby. – Co poradzi na to, że jest bogaty, obłędnie przystojny i dobry w tym, co robi? Dla mnie jest zawsze bardzo miły.
- Cieszę się. Ich rodzina ma szczęście, że John znalazł właśnie ciebie.
- Może Tristan też kogoś znajdzie?
- Dziwne, że do tej pory mu się nie udało – zauważyła Daley. – Atlanta może i jest dużym miastem, ale liczba kawalerów do wzięcia nie jest nieskończona.
- John mówi, że Tristan jest pracoholikiem, a jeśli chodzi o kobiety, jest zbyt wybredny.
- Przyganiał kocioł garnkowi.
Tabby rozpromieniła się.
- Mój John w porę dostrzegł błąd. Już szedł w ślady brata, ale się zreflektował i teraz ma inne priorytety.
- Ciebie?
- Skromność nie pozwala mi się chwalić, ale tak. Nawet zaczął już przebąkiwać o dzieciach. I wie, że nie będę tolerowała ojca, którego nigdy nie ma w domu. Dziecko potrzebuje obojga w pełni zaangażowanych rodziców.
Daley zazdrościła siostrze niemal namacalnego przekonania o słuszności swoich decyzji.
Bardzo cieszyła się jej szczęściem. I miała wyrzuty sumienia, że jej zazdrości.
Tabby – nieświadoma sprzecznych uczuć, jakie targały starszą siostrą – wstała i wygładziła sukienkę. W klasycznej małej czarnej od projektanta wyglądała elegancko.
- Powinnam iść. Cieszę się, że wybrałaś tę różową.
- Właściwie jeszcze nie podjęłam decyzji.
- Pannie młodej się nie odmawia. Niebieska jest w porządku, ale w tej wyglądasz szałowo.
- Na pewno nie zbyt szałowo?
Tabby obronnym gestem uniosła ręce.
- To moja kolacja próbna. Chcę, żeby wszyscy zobaczyli, jaką mam atrakcyjną siostrę. Poza tym dwóch drużbów Johna jest wolnych. Kto wie, co się wydarzy?
Z frywolnym uśmieszkiem na ustach wyszła z pokoju.
Daley ponownie przejrzała się w lustrze. Skoro Tabby wybrała tę sukienkę, niech tak zostanie.
Fryzura i makijaż zajęły jej następne pół godziny. Kwadrans po piątej była gotowa. Goście mieli się stawić w białym namiocie rozstawionym na trawniku za hotelem o piątej trzydzieści. Nie wolno ci się denerwować, powtarzała sobie w duchu. To ma być zabawa. Może poflirtuje z którymś z drużbów?
Tylko nie z Tristanem. Nie z Tristanem…
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: One Wild Wedding Weekend
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2023
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2023 by Janice Maynard
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2025
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-291-1928-3
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek