99,90 zł
To jedna z najbardziej złowrogich książek w dziejach ludzkości, która przygotowała grunt pod drugą wojnę światową ‒ najkrwawszą z wojen ‒ i masowe zbrodnie Trzeciej Rzeszy.
„Mein Kampf” (pol. „Moja walka”) to ideologiczne „wyznanie wiary” Adolfa Hitlera. Książka opublikowana w dwóch częściach w latach 1925‒1927 stała się biblią niemieckich narodowych socjalistów. W Trzeciej Rzeszy wręczano ją m.in. nowożeńcom. Do końca wojny tylko w Niemczech sprzedano ponad 12 mln egzemplarzy!
W pierwszej części książki Hitler zamieścił propagandową wersję swej biografii. W drugiej zaś zawarł podstawy ideologii ruchu narodowosocjalistycznego. Powołując się na rasistowskie teorie, dowodził, że Niemcy przewodzą aryjskiej „rasie panów”. Nienawidził Żydów, których po przejęciu władzy chciał się pozbyć, a także Słowian. Hitler obiecywał rodakom zmazanie klęski wojennej z 1918 roku, zjednoczenie narodu, budowę „Wielkich Niemiec” oraz uzyskanie „przestrzeni życiowej” na Wschodzie. Choć te zapowiedzi uważano za bufonadę szaleńca, stały się one tragiczną rzeczywistością w latach trzydziestych i czterdziestych.
Po upadku reżimu hitlerowskiego „Mein Kampf” w wielu krajach została zakazana. Edycja niemiecka ukazała się dopiero w 2016 roku. Polski czytelnik obecnie dostaje do ręki drugie na świecie wydanie krytyczne tej książki. Autorem przekładu, opracowania naukowego i wstępu jest prof. Eugeniusz Cezary Król, znawca dziejów Trzeciej Rzeszy i narodowego socjalizmu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Eugeniusz Cezary Król
Adolf Hitler, urodzony w 1889 roku w austriackim miasteczku Braunau nad rzeką Inn, wychowywał się w niezamożnej rodzinie urzędnika celnego, którego apodyktyczny sposób bycia doprowadzał do częstych konfliktów z upartym synem 1. Spokój w domu usiłowała ratować łagodnego usposobienia matka. Wielokrotnie stawała w obronie syna, który odwzajemniał się jej głębokim uczuciem miłości i przywiązania. To był bodaj najbardziej ludzki rys charakteru młodego Hitlera, skłonnego do introwertyzmu, pozostającego na uboczu, wiele czytającego i tworzącego sobie własny świat, oparty na wyobrażeniach zaczerpniętych z oper uwielbianego Richarda Wagnera. Jako uczeń Adolf nie przejawiał szczególnych zainteresowań i zdolności, dlatego nie dotarł do matury. Jego pasją stało się natomiast malarstwo, w związku z tym, nie bacząc na sprzeciwy ojca, postanowił zdawać do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, która nie wymagała od kandydatów świadectwa dojrzałości. Dwukrotnie starał się o przyjęcie – bez powodzenia. Ci, którzy go oceniali, dostrzegli wprawdzie pewien talent u kandydata, ale zasugerowano mu ewentualnie studia architektoniczne, do tych jednak potrzebne było świadectwo maturalne 2.
Mimo głębokiego rozczarowania Hitler pozostał w stolicy Austro- Węgier. Wiodło mu się tam coraz gorzej. Źródła utrzymania w postaci części spadku po śmierci matki, pożyczki od ciotki i renty sierocej wyczerpywały się szybko, tym bardziej, że początkowo wiódł życie ponad stan, nie dbając o stałe zajęcie. Zmuszony w konsekwencji do wegetowania w noclegowniach dla bezdomnych mężczyzn czerpał skromny dochód z dorywczych prac i ze sprzedaży malowanych przez siebie widokówek. W tym bardzo trudnym okresie przyszło mu obserwować blaski i cienie stołecznego Wiednia – z jednej strony przepych cesarskiego dworu i bogactwo elit, z drugiej strony nędzę najniższych warstw, ich niezmiernie trudne warunki egzystencji i pracy.
Tym, co w sposób szczególny poruszało Hitlera, był tygiel narodowościowy Wiednia, wielobarwny kalejdoskop różnych nacji, zaludniających rozległą monarchię habsburską. W tym czasie zakorzeniły się jego, rozwijające się później na dużą skalę, uprzedzenia i stereotypy: pogarda dla austro-węgierskiego państwa, rasowe i etniczne obsesje skierowane przeciwko Żydom i Słowianom. Utwierdzał się w nim kult Rzeszy Niemieckiej. Hitler czuł się nie tylko austriackim Niemcem, ale także obywatelem przyszłego organizmu państwowego, jednoczącego Austrię z Niemcami i być może wszystkie obszary niemieckojęzyczne w Europie.
Umacniał swoje przekonania przez kontakty z ugrupowaniami nacjonalistycznymi i antysemickimi, których w ówczesnym Wiedniu nie brakowało3. Czerpał wzorce osobowe, obserwując działalność przywódcy austriackiego ruchu pangermańskiego Georga Schönerera, czy też znanego z demagogicznych wystąpień publicznych burmistrza Wiednia Karla Luegera. Utwierdzał się w swoich antypatiach politycznych, piętnując przede wszystkim ruch socjaldemokratyczny i wiedeńską prasę „światową”. Bardzo wiele czytał, głównie autorów o przekonaniach antydemokratycznych i antysemickich w rodzaju Houstona Stewarta Chamberlaina, Arthura de Gobineau i Paula de Lagarde’a4.
W maju 1913 roku, otrzymawszy wreszcie wyczekiwaną część spadku po ojcu, Hitler zdecydował się na opuszczenie Wiednia, do którego z różnych względów nie żywił najmniejszej sympatii. Obawiał się też, że władze austriackie mogą, po czasowym odroczeniu poboru, powołać go do wojska, a tego pragnął uniknąć za wszelką cenę. Celem wyjazdu stało się Monachium, traktowane jako ewentualne miejsce rozpoczęcia – do trzech razy sztuka! – studiów malarskich.
Zanim jednak doszło do podjęcia decyzji, wybuchła wojna, którą Hitler przyjął z wielkim entuzjazmem. Wstąpił na ochotnika do jednego z pułków bawarskich i w połowie października 1914 roku znalazł się na froncie zachodnim w rejonie Ieper (Ypres), Arras i nad rzeką Sommą, a potem ponownie pod Arras. Walczył dzielnie, został ciężko ranny, a pod koniec wojny doznał czasowego oślepienia gazem bojowym. Dwukrotnie odznaczono go Krzyżem Żelaznym, otrzymał też awans na stopień starszego szeregowego (Gefreiter). Powrócił do Monachium ze szpitala w Pasewalku w kilka dni po zawarciu rozejmu i zakończeniu działań wojennych.
Stolicą Bawarii wstrząsały zamieszki, wzniecane z jednej strony przez prawicowe bojówki (Freikorps), z drugiej zaś przez ugrupowania skrajnej lewicy; w kwietniu 1919 roku doszło do krótkotrwałych rządów Bawarskiej Republiki Rad. Hitler zameldował się tymczasem w swoim macierzystym pułku, którego dowództwo skierowało go do różnych prac kontrolno- porządkowych. W końcu jednak, dostrzegając jego żywe zainteresowanie polityką, przydzielono go do specjalnej grupy (Bayerische Reichswehr Gruppenkommando), zajmującej się inwigilacją i antykomunistyczną indoktrynacją zdemobilizowanych żołnierzy oraz odradzających się ugrupowań politycznych.
W takim właśnie charakterze trzydziestoletni Hitler znalazł się w połowie września 1919 roku na zebraniu niewielkiej Niemieckiej Partii Robotników (DAP). W krótkim czasie przejął w niej przywództwo, doprowadził do zmiany nazwy na Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników (NSDAP), nadając jej agresywny i populistyczny charakter. Powołując się na wojenną legitymację gromadził wokół siebie kombatantów niedawnej wojny, ludzi nieumiejących się znaleźć w nowej sytuacji społecznej, oczekujących rozwiązań zdecydowanych i skutecznych.
Świeżo upieczony przywódca (Führer) NSDAP przeforsował w lutym 1920 roku dwudziestopięciopunktowy program partii, w którym obok haseł antykapitalistycznych (na przykład upaństwowienie trustów, komunalizacja wielkich domów towarowych, zniesienie lichwy, kara śmierci dla spekulantów) znalazła się zapowiedź centralizacji aparatu państwowego, odsunięcia na społeczny margines Żydów, kształtowania prawodawstwa i polityki kulturalnej według kryteriów rasowych. W bieżącej działalności politycznej partia Hitlera postulowała surowe ukaranie „zbrodniarzy listopadowych” (Novemberverbrecher), czyli polityków odpowiedzialnych za doprowadzenie do zakończenia wojny i budowę „listopadowej demokracji” (Novemberdemokratie) – systemu demokracji parlamentarnej, zwanego potocznie Republiką Weimarską. Żądano zaprzestania realizacji „polityki wypełniania” (Erfüllungspolitik), a więc odmowy spełniania przez państwo niemieckie zobowiązań, wynikających z zapisów w wersalskim traktacie pokojowym z końca czerwca 1919 roku.
Ugrupowań głoszących podobne hasła było w ówczesnej rzeczywistości niemieckiej sporo, ale partię narodowosocjalistyczną wyróżniały pewne znamienne cechy. Było to przede wszystkim stosowanie zasady wodzostwa, a więc ścisłe podporządkowanie członków kolejnym szczeblom drabiny dowódczej z wodzem-Führerem na czele. Program partii, sam w sobie eklektyczny i doraźnie sklecony, został podporządkowany wymogom celowej i konsekwentnej propagandy, wykorzystującej dostępne mass media, a także docierającej do szerokiego kręgu odbiorców w sposób bezpośredni, przez działania na ulicy, w miejscu pracy i wypoczynku. Na efektywność oddziaływania propagandowego miało wpływ użycie metod siłowych. Narodowy socjalizm od początku swojego istnienia opierał się na działalności bojówek partyjnych w postaci stale rozbudowywanych i szkolonych Oddziałów Szturmowych (Sturmabteilungen, SA). Symbioza propagandy i terroru przynosiła partii korzystne skutki wizerunkowe. Z jednej strony wywierała odpowiedni wpływ na przeciwników politycznych, z drugiej strony budowała w oczach przeciętnych Niemców nimb sprawności i skuteczności, co nie pozostawało bez wpływu na rosnącą popularność społeczną.
Doświadczenia burzliwych lat 1919–1923, wypełnionych demonstracjami ulicznymi, mityngami w piwiarniach oraz starciami z socjaldemokratycznymi i komunistycznymi wrogami, coraz bardziej skłaniały Hitlera do otwartej konfrontacji z aparatem państwa. Zachęcony sukcesem „marszu na Rzym” Benito Mussoliniego, przywódca NSDAP wyobrażał sobie, że podobnie jak włoski dyktator nie tylko opanuje sytuację w stolicy Bawarii, ale także wkroczy na czele swoich zwolenników do Berlina i przejmie władzę na szczeblu centralnym. Mimo pozyskania dla swoich planów grupy czołowych weteranów I wojny światowej z Erichem Ludendorffem, Hermannem Göringiem i Rudolfem Hessem na czele, a także mobilizacji SA oraz członków i sympatyków ruchu narodowosocjalistycznego, pucz w Monachium zakończył się w ciągu jednego dnia, 9 listopada 1923 roku, klęską.
Zginęło 16 bojówkarzy oraz 4 policjantów. Główni inspiratorzy i organizatorzy zostali zatrzymani i stanęli w lutym 1924 roku przed monachijskim sądem. Wymierzone wyroki były nadzwyczaj łagodne; E. Ludendorff został uniewinniony, R. Hessa skazano na 18 miesięcy, a A. Hitlera na 5 lat pozbawienia wolności. Karę odbywali w bawarskiej twierdzy Landsberg nad rzeką Lech. Była to łagodna forma realizacji wyroku, gdyż sąd uznał, że skazani działali ze szlachetnych, patriotycznych pobudek. Obaj też bardzo szybko opuścili twierdzę – Hitler w grudniu 1924 roku, Hess w styczniu 1925 roku.
Przywódca nazistów wychodził z monachijskiej awantury obronną ręką. Choć trafił za więzienne kraty na dziewięć miesięcy, a jego partia została zdelegalizowana, to jednak pobyt w odosobnieniu budował jego mit nieustraszonego bojownika i męczennika. Z lidera marginalnego ugrupowania bawarskiego przeobrażał się w polityka o ogólnokrajowym rozgłosie.
Rozumiejąc to, Hitler już w więzieniu planował kolejny etap aktywności politycznej. Swoistą formą przygotowania się do działań na wolności była publikacja, w której mogły znaleźć się refleksje odnoszące się do dalszej i nieodległej przeszłości, a także myśli budujące ideologię i program odrodzonego ruchu narodowosocjalistycznego w przyszłości.
Niektórzy z gości, odwiedzający Hitlera w twierdzy Landsberg, namawiali go, aby wykorzystując dobre warunki odbywania kary pisał, choćby dla zabicia czasu, wspomnienia, dotyczące zwłaszcza okoliczności i przebiegu monachijskiego puczu. Hitler wziął sobie do serca te sugestie i zasiadł do pisania. Niebawem praca pochłonęła go na tyle, że zamiast spodziewanego artykułu czy też eseju powstał duży, kilkusetstronicowy tekst. Autor dyktował swoje wynurzenia najpierw piszącemu na maszynie kierowcy Emilowi Maurice’owi, później Rudolfowi Hessowi. Po części stukał na maszynie również sam. Powstał z tego pierwszy tom książki, początkowo zatytułowanej Viereinhalb Jahre Kampf gegen Lüge, Dummheit und Feigheit (Cztery i pół roku walki z kłamstwem, głupotą i tchórzostwem), a następnie nazwanej krótko i węzłowato: Mein Kampf (Moja walka).
Pod takim tytułem, po intensywnych pracach redakcyjnych5, dzieło Hitlera, zawierające podtytuł Eine Abrechnung (Rozliczenie), ukazało się drukiem 18 lipca 1925 roku, a więc kilka miesięcy po jego wyjściu na wolność i włączeniu się w prace przy odtwarzaniu NSDAP. Przywódca partii nie ustawał jednak w wysiłkach pisarskich i już 11 grudnia 1926 roku trafił do księgarń tom drugi Mein Kampf z podtytułem Die nationalsozialistische Bewegung (Ruch narodowosocjalistyczny). Oba tomy, liczące łącznie siedemset osiemdziesiąt dwie strony, edytowało partyjne wydawnictwo Franz Eher Verlag, na czele którego stanął w 1922 roku były bezpośredni przełożony Hitlera z czasów wojskowych, sierżant Max Amann.
Czym jest ta książka, do której z czasem przylgnęła bardzo zobowiązująca nazwa „biblia narodowego socjalizmu”? Przede wszystkim nie należy przydawać jej jakichś walorów religijnych czy też mistycznych; nazwa wzięła się zapewne od wybranego przez wydawców „biblijnego” formatu książki. Część jej tekstu, obejmująca osiem z dwudziestu siedmiu rozdziałów obu tomów, stanowi wspomnienia autora dotyczące domu rodzinnego, lat dzieciństwa i młodości, I wojny światowej, a także pierwszego okresu działalności w ruchu narodowosocjalistycznym.
Jest to niewątpliwie bardzo subiektywny przekaz. Zawiera wiele luk i przekłamań, choćby w odniesieniu do relacji z głową rodziny. Doszło do ich wyidealizowania, usunięcia cech ostrego konfliktu między synem i ojcem. Fragment autobiograficzny posłużył, generalnie biorąc, do pozytywnej stylizacji Hitlera jako człowieka dążącego wytrwale, mimo przeciwieństw losu, do realizacji życiowych celów, jako odważnego żołnierza walczącego o zwycięstwo swojej wielkoniemieckiej ojczyzny, nienawidzącego jej wrogów, zarówno zagranicznych, jak i wewnętrznych 6.
Autor, malując ciemnymi barwami obraz państwa austro- węgierskiego, którego do wybuchu światowej wojny był obywatelem, usiłował dociec przyczyn upadku monarchii naddunajskiej, sformułować katalog jej niepowodzeń i tragicznych pomyłek. Główne wady widział w nieudolności domu cesarskiego, w niezrównoważonej organizacji aparatu władzy, a przede wszystkim w strukturze etnicznej. To narodowościowy tygiel stanowił dla Hitlera kwintesencję całego zła, a stołeczny Wiedeń – siedlisko Żydów i Słowian wszelkich odmian – jaskrawy przykład ludnościowej degrengolady o daleko idących konsekwencjach.
Autor Mein Kampf nie poprzestawał na wskazaniu negatywnych cech państwowości Austro-Węgier, lecz rozciągnął pole swojej obserwacji na całą Europę, a nawet na Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Doszukiwał się przyczyn wybuchu „wielkiej wojny”, odtwarzał, głównie przez pryzmat swoich wspomnień, jej przebieg. Formułował oczywiste jego zdaniem okoliczności, prowadzące do klęski państw centralnych, w tym przede wszystkim Niemiec.
Na tej podstawie ujawnił się jego sposób myślenia, który dał mu okazję do określonej interpretacji zjawisk natury zasadniczej, a więc miejsca człowieka w historii, praw rządzących nią na przestrzeni wieków, roli sił wstecznictwa i postępu. Byłoby przesadą nazwać tego rodzaju dywagacje wykładem na temat filozofii dziejów, tym bardziej że autor Mein Kampf wolał się posługiwać pojęciem „światopoglądu” 7. W jego rozumieniu historia stanowiła i stanowi nadal obszar walki ras, w ramach której najdoskonalsza postać rasowa: Aryjczycy, wywodzący się od Ariów, zamieszkujących niegdyś tereny starożytnych Indii, stoją w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony ras pozbawionych wartości, przede wszystkim ekspansywnych i pasożytniczych Żydów. Ta iście manichejska, dogmatyczna wizja umożliwiała Hitlerowi budowanie prymitywnej, ale przejrzystej, czarno-białej interpretacji procesu dziejowego, w którym, zgodnie z przykazaniami socjaldarwinizmu, słabi muszą ulec silniejszym, bez względu na istniejące racje moralne i etyczne.
W centrum hitlerowskiego „poglądu na świat” znalazła się „misja” uwolnienia globu, w tym przede wszystkim Niemiec, od „odwiecznego” i „śmiertelnego wroga” (Urfeind, Todfeind), jakim pozostawał Żyd, występujący w postaci „światowego sprzysiężenia” (Weltverschwörung) lub „międzynarodowych trucicieli” (internationale Vergifter). Stąd niedaleko już było do postulatu o konieczności „wytrucia trucicieli”, który pojawił się w kontekście działań wojennych podczas I wojny światowej. Autor Mein Kampf uznał, że byłoby wskazane „poddać kiedyś działaniu trującego gazu dwanaście albo piętnaście tysięcy tych hebrajskich niszczycieli narodu [dieser hebräischen Volksverderber], tak jak to musiały znosić na polu [bitwy] setki tysięcy naszych najlepszych niemieckich robotników ze wszystkich warstw i zawodów”8.
Skojarzenie z komorami gazowymi Auschwitz wydaje się nieuchronne. Należy jednak uwzględniać fakt, że od zapisu w tekście Mein Kampf z połowy lat dwudziestych XX wieku do straszliwej rzeczywistości II wojny światowej wiodła długa i dość kręta ścieżka, jeśli brać pod uwagę zmienność nazistowskiej koncepcji „ostatecznego rozwiązania” (Endlösung) kwestii żydowskiej.
Oprócz żydowskiego śmiertelnego wroga outdoor na cenzurowanym pozostawał również jego odpowiednik indoor, a więc austriaccy i niemieccy obywatele pochodzenia żydowskiego, w tym przede wszystkim część sceny politycznej – socjaldemokraci i komuniści, zgromadzeni pod wspólnym szyldem „marksistów”. Sekundowała im prasa orientacji lewicowej, ale do wrogich elementów autor Mein Kampf zaliczał również „zażydzoną” prasę mieszczańską, stanowiącą fragment „światowego sprzysiężenia”.
Słowem – totalne zagrożenie, Żydzi to sprawcy wszystkich możliwych zbrodni, nienawidzący Niemców, gotujący im upadek wewnętrzny i klęski na arenie międzynarodowej. Studium obsesyjnej, a przy tym absurdalnej nienawiści i pogardy wobec Żydów, można odnaleźć w rozdziale zatytułowanym Naród i rasa9. Spiskowa mentalność Hitlera uwzględniała jeszcze jedno ważne ogniwo – bolszewizm. Został on skojarzony z żydostwem, tworząc bardzo przydatną z socjotechnicznego punktu widzenia konstrukcję „żydokomuny”, jakoby sięgającej po władzę nad światem.
Walka z tak pojmowanym wrogiem rasowym, ale też politycznym i ekonomicznym, miała należeć do obowiązków odtwarzanego od 1925 roku ruchu narodowosocjalistycznego. Trudno jednak traktować Mein Kampf jako rodzaj przemyślanego, usystematyzowanego programu politycznego dla tego ugrupowania. Obok wykładu na temat śmiertelnego, światowego i wszechobecnego wroga w kolejnych rozdziałach tej publikacji znalazł się zbiór niezbyt ze sobą powiązanych przemyśleń, koncentrujących się wokół dwóch kluczowych zagadnień: partii i państwa. W odniesieniu do partii autora Mein Kampf szczególnie zajęła relacja między organizacją i propagandą partyjną, zaprezentowana w rozdziale jedenastym tomu drugiego.
„Pierwszym zadaniem propagandy – wywodził autor – jest pozyskiwanie ludzi dla późniejszej organizacji; pierwszym zadaniem organizacji jest pozyskiwanie ludzi do kontynuacji propagandy. Drugim zadaniem propagandy jest destrukcja istniejącego stanu i przepojenie tego stanu nową teorią, podczas gdy drugim zadaniem organizacji musi być walka o władzę, aby dzięki niej doprowadzić do ostatecznego sukcesu teorii”10.
Tę prostą, aby nie powiedzieć: uproszczoną współzależność, Hitler podbudował imperatywem agresywności propagandy. „Jako kierownik partyjnej propagandy – podkreślał – bardzo starałem się nie tylko przygotować grunt pod wielkość przyszłego ruchu, lecz także przez bardzo radykalne podejście do tej pracy doprowadzać również do tego, aby organizacja otrzymywała jedynie najlepszy materiał [ludzki]. Albowiem im bardziej radykalna i podburzająca była moja propaganda, tym bardziej odstraszała słabeuszy i bojaźliwe natury, utrudniając im wniknięcie do podstawowego jądra naszej organizacji” 11.
Autor Mein Kampf wyraził już wcześniej, w rozdziale szóstym tomu pierwszego, przeświadczenie, że „Zadanie propagandy nie polega na naukowym wykształceniu jednostki, lecz na zwracaniu uwagi masom na określone fakty, zdarzenia, konieczności itd. Dopiero na tej zasadzie ich znaczenie powinno dotrzeć do horyzontu myślowego mas” 12. Jeśli rozpatrzyć problem efektywności propagandy, to wynikają stąd według Hitlera następujące wnioski: „Szerokie masy mają jedynie bardzo ograniczoną możliwość recepcji, niewiele rozumieją, a za to dużo zapominają”. Propaganda nie powinna być wszechstronna, gdyż w ten sposób rozpraszałaby uwagę odbiorców. Nie może też kierować się wymogami obiektywnej prawdy. Całkowicie wystarczy prawda względna, eksponująca „prawdę własną” propagandysty i ukazująca całą rzecz od strony dla niego najkorzystniejszej, rokującej pozyskanie jak najliczniejszych zwolenników.
Wreszcie to, co z punktu widzenia skuteczności propagandy pozostaje najważniejsze: „jej działanie musi być coraz bardziej nakierowywane na uczucie, a tylko w ograniczonym zakresie na tak zwany rozum”. Taka konstatacja była, przynajmniej po części, efektem doświadczeń życiowych Hitlera. Nie ulega wątpliwości, że dzieląc w Wiedniu przez pewien czas los najniższych warstw społecznych, zdawał sobie sprawę z ich położenia, poznał tęsknoty, nadzieje i różnego rodzaju fobie. Doszedł do wniosku, że najlepszą metodą docierania do nich będzie wzbudzanie emocji, zarówno pozytywnej, jak i negatywnej natury, a nie odwoływanie się do argumentów racjonalnych, na co siłą rzeczy pozostaną oni niewrażliwi.
„Wszelki geniusz w uprawianiu propagandy – autor Mein Kampf stawiał przysłowiową kropkę nad „i” – i tak jednak nie doprowadzi do sukcesu, jeśli nie będzie ciągle tak samo rygorystycznie uwzględniana pewna zasada. [Propaganda] musi ograniczać się do niewielu kwestii [auf wenig], a te ciągle [ewig] musi powtarzać. Wytrwałość jest tutaj, tak jak przy wielu sprawach na tym świecie, pierwszym i najważniejszym warunkiem sukcesu” 13.
Hitler nie wdawał się w gruntowne studia nad teorią propagandy. Zapewne jednak z początkiem lat dwudziestych XX wieku docierały do niego popularne publikacje, dotyczące psychologicznych podstaw procesu zapanowania nad ludzką zbiorowością i jej zachowaniami społecznymi. Przywódca NSDAP sięgnął z pewnością do klasycznej, wydanej po raz pierwszy w 1895 roku, książki francuskiego lekarza Gustava Le Bona i przyswoił sobie jedną z jego kluczowych tez: „Tłum umie myśleć wyłącznie obrazami i jest bardzo wrażliwy na obrazowe przedstawienie danego faktu lub rzeczy. Tylko za pomocą takiego przedstawienia można tłum porwać i pobudzić do działania”. Dopiero, gdy nie dysponuje się takimi obrazami, „należy, celem osiągnięcia tego samego skutku, użyć odpowiednich słów i haseł. Zastosowane zręcznie, mają one naprawdę tajemniczą i cudowną moc, jaką je już przed laty obdarzali zwolennicy magii. Słowa i hasła mogą wzniecić najgroźniejszą burzę w duszy tłumu […]”14. Ten tłum według Le Bona, to wytworzona w efekcie rewolucji przemysłowej zdepersonalizowana masa ludzka, nacechowana prymitywnym sensualizmem, rządząca się popędami i odruchami, skłonna do ulegania sugestii i do działań irracjonalnych15.
W tekście Mein Kampf można bez cienia wątpliwości odnaleźć ślady takiego rozumowania. Toruje ono Hitlerowi drogę do przekonania, że dobrze przygotowany lider partii, wyposażony w niezbędną wiedzę o psychologicznych podstawach funkcjonowania dużych zbiorowości, umiejący zapanować nad ich odczuciami, kierujący się niezachwianą wiarą w zwycięstwo (Siegeszuversicht), będzie w stanie osiągnąć zaplanowane cele polityczne. Doświadczenia z lat 1919–1923, opisane z idealizującym patosem w Mein Kampf, mogły upewnić Hitlera w tym mniemaniu. Więcej nawet – stały się zaczynem mitu charyzmatycznego przywódcy, który będzie z rozmysłem rozwijany i eksploatowany przez ruch narodowosocjalistyczny w kolejnych latach działalności.
Oddziaływanie masowe, umiejętne wykorzystywanie mass mediów, przede wszystkim prasy, wiązało się, na co wskazano już wcześniej, ze świadomym, komplementarnym użyciem instrumentów terroru. Nie dziwi więc, że jeden z najdłuższych rozdziałów Mein Kampf, dziewiąty w tomie drugim, został poświęcony partyjnej bojówce, Oddziałom Szturmowym (SA).
Większość tekstu dotyczyła jednak wydarzeń związanych z przebiegiem działań rewolucyjnych w 1919 i 1920 roku. Dla autora Mein Kampf oznaczały one jedno: śmiertelne zagrożenie dla Niemiec, wywołane skrzyżowaniem się celów ugrupowań marksistowskich, mieszczańskich partii „propaństwowych”, pielęgnujących złudną nadzieję na „restaurację przeszłości”, a także żydowskiej prasy, propagującej działalność „związków obronnych” (Wehrverbände), a więc lokalnych ugrupowań zbrojnych, głównie prawicowej proweniencji, zaprowadzających na sobie tylko znanych zasadach „porządek” w atmosferze narastającego chaosu i terroru. Na tym tle oddziały SA prezentowały się w zamyśle autora Mein Kampf jako formacja ochronna i wychowawcza, ściśle podporządkowana NSDAP. To one, zgodnie z wyidealizowanym wizerunkiem, miały być postacią „stutysięcznej awangardy idei narodowosocjalistycznej” 16, jednym z filarów przyszłego państwa.
Charakterystykę takiego właśnie państwa Hitler zawarł w innym obszernym rozdziale Mein Kampf, drugim z tomu drugiego. W rozumieniu autora państwo musi spajać czynnik narodowy z nieodzownym fundamentem rasowym. W szczegółowych propozycjach znalazły się nawiązania do postulatów ruchu volkistowskiego, a więc tej specyficznej odmiany niemieckiego i austriackiego nacjonalizmu, która niczym w zaklętym kręgu łączyła agresywny imperializm, rasizm, antyliberalizm, antyparlamentaryzm i antymarksizm. Wszystko to korespondowało z fanatycznym poczuciem misji uzdrowienia chorego, zepsutego państwa niemieckiego, o którym tak wiele gorzkich zdań znalazło się na kartach Mein Kampf.
Wprawdzie autor tej publikacji nie szczędził krytycznych uwag pod adresem volkizmu, niemniej jednak czuł się w początkowej fazie swojej aktywności z nim związany, wykorzystując sporo z jego pomysłów. Jednym z nich była konstrukcja „państwa volkistowskiego”17, którego najwyższym celem, jak pisał Hitler, ma być „troska o utrzymanie tych praelementów rasowych, które jako ofiarowujące kulturę tworzą piękno i godność wyższego poziomu ludzkości. To państwo zapewnia nie tylko zachowanie narodu, lecz przez dalsze doskonalenie jego duchowych i ideowych umiejętności prowadzi do osiągnięcia najwyższego [poziomu] wolności”18.
Aby zrealizować te szczytne hasła, będzie potrzebny szeroki program przebudowy wewnętrznej państwa i jego tkanki społecznej. Takie nowe państwo będzie więc musiało „ogarnąć wszystkich Niemców”, „dbać o czystość [ich] krwi”, „wydobyć małżeństwo ze stanu ciągłego hańbienia rasy”, separować tych chorych fizycznie i psychicznie, którzy nie mają prawa „uwieczniać swojego cierpienia w ciele swojego dziecka”19. Wreszcie – w dalszej, ale dającej się przewidzieć perspektywie – „Światopoglądowi volkistowskiemu w państwie volkistowskim musi się w końcu udać doprowadzić do nadejścia takiej szlachetniejszej epoki, w której ludzie nie będą się już więcej zajmować coraz doskonalszą hodowlą psów, koni i kotów, lecz udoskonalaniem samego człowieka”20.
Eugenika? Inżynieria genetyczna? Na tym etapie nie da tego się przesądzić. Znając jednak dalszy bieg wydarzeń, należy nabrać stosownych podejrzeń, tym bardziej że autor często operuje znamiennym, przywodzącym określone skojarzenia terminem: „materiał ludzki” (Menschenmaterial). Do tego dochodzi jeszcze dające do myślenia przewidywanie, że jeśli dojdzie do pozyskania nowych terenów, państwo volkistowskie nie pozostawi tej sytuacji przypadkowi. Zostaną powołane specjalne komisje rasowe, wystawiające „atest osadniczy”(Siedlungsattest), związany z „wymagającą ustalenia określoną czystością rasową”. Osoby zaopatrzone w taki atest osadzi się w „koloniach granicznych” (Randkolonien), które będą ośrodkami „najwyższej czystości rasowej” 21. Czy nie przypomina to elementów realizowanej przez Trzecią Rzeszę polityki ludnościowej na ziemiach okupowanych w okresie II wojny światowej?
Aby powstało państwo na miarę wyobrażeń autora Mein Kampf, będą niezbędne daleko idące przemiany, a właściwie budowanie państwowości od podstaw. Koniecznością stanie się „praca wychowawcza”, która powinna polegać przede wszystkim na „hodowaniu absolutnie zdrowych ciał”, a nie na „wpompowywaniu czystej wiedzy”. „Dopiero w dalszej kolejności przychodzi kształcenie uzdolnień duchowych. Tu znowu jednak na czele [znajduje się] rozwój charakteru, w szczególności wspieranie siły woli i decyzji, powiązane z wychowywaniem dla satysfakcji [wynikającej z brania] odpowiedzialności i dopiero jako ostatnie [następuje] szkolenie naukowe”22. Kluczowa rola w tym programie miała przypaść szkole, która powinna poświęcać „nieskończenie więcej czasu” na „hartowanie ciała”, a nie „obciążać młode umysły balastem, z czego i tak, sądząc z doświadczenia, zostanie zapamiętany tylko ułamek”. Wśród ćwiczeń fizycznych, hartujących ciało Hitler upodobał sobie szczególnie boks. „Dlaczego? Nie ma innego sportu, który jak ten w równym stopniu wzmagałby ducha ataku, wymagałby błyskawicznej decyzji, przydawał ciału żelaznej sprężystości”. „Gdyby cała nasza duchowa warstwa górna – konkludował zjadliwie autor Mein Kampf – nie była niegdyś wychowywana wyłącznie w zakresie zasad wytwornego zachowania, a zamiast tego powszechnie uczyła się boksu, to niemiecka rewolucja sutenerów, dezerterów i podobnej hołoty, nigdy nie byłaby możliwa”23.
W zakresie kształcenia ogólnego autor Mein Kampf zwrócił szczególną uwagę na nauczanie historii. W jego przekonaniu należało dokonać daleko idącego okrojenia materiału nauczania, gdyż podstawowa wartość nauki historii w szkole „leży w rozpoznawaniu głównych linii rozwojowych”. W tym będzie się manifestować zasadniczy cel edukacji historycznej: „Albowiem człowiek nie uczy się właśnie historii, aby tylko wiedzieć, co się stało, ale […] po to, aby mieć w niej nauczycielkę dla przyszłości i dla dalszego istnienia własnego narodu”24. Do tego nie są potrzebne szczegółowe wiadomości dotyczące faktów i dat. Wystarczy poznanie ogólnego, syntetycznego sensu historii, wielkich nazwisk i ich dokonań, aby to wszystko stało się dla młodzieży „filarami niezachwianego poczucia narodowego”25.
Stąd prosta droga, aby „Już w młodym sercu […] zaszczepiać serdeczne zaślubiny (innige Vermählung) nacjonalizmu z poczuciem sprawiedliwości społecznej”. Nie należy też obawiać się szowinizmu, bo to byłaby oznaka „impotencji”. „Albowiem największe przewroty na tej ziemi nie byłyby do pomyślenia, gdyby ich siłą napędową zamiast fanatycznych, wręcz histerycznych namiętności były jedynie mieszczańskie cnoty spokoju i porządku”26.
Pojawia się wreszcie u schyłku tego rozdziału konstatacja-klucz: „Cała praca kształceniowa i wychowawcza państwa volkistowskiego musi znaleźć ukoronowanie w tym, że dojdzie instynktownie i rozumowo do wszczepienia sensu i poczucia rasy w serce i mózg powierzonej mu młodzieży. Żaden chłopak i żadna dziewczyna nie powinni opuścić szkoły bez definitywnego zapoznania ich z koniecznością i istotą czystości krwi”27. Rozbudzeni w swoich nacjonalistycznych czy wręcz szowinistycznych emocjach Niemcy, pilnujący czystości swojej nieskazitelnie rasowej krwi, mają być więc tą opoką, na której powinna się wznosić budowla volkistowskiego państwa Hitlera.
W kilku innych rozdziałach Mein Kampf można odnaleźć kolejne fragmenty wizji hitlerowskiego państwa volkistowskiego. Są tam między innymi rozważania na temat obywatelstwa Rzeszy (rozdział trzeci tomu drugiego), federalizmu (rozdział dziesiąty tomu drugiego) i związków zawodowych (rozdział dwunasty tomu drugiego), a także dywagacje na temat osobowości w warunkach państwa volkistowskiego (rozdział czwarty tomu drugiego).
Szczególne zainteresowanie budzą jednak rozdziały trzynasty i czternasty tomu drugiego, w których autor odniósł się do polityki zagranicznej, zarówno w kwestii możliwych sojuszy państwa niemieckiego po zakończeniu I wojny światowej, jak też ewentualnych planów ekspansji terytorialnej w kierunku wschodnim.
Hitler już w pierwszym tomie swojej publikacji (rozdziały czwarty i dziesiąty) poddał miażdżącej krytyce niemieckie konstelacje sojusznicze przed wybuchem „wielkiej wojny”. Uznał, że „Zamiast zdrowej europejskiej polityki w kwestii ziemi sięgnięto po politykę kolonialną i handlową”, a w ostatecznym rozrachunku, próbując usadowić się na wszystkich stołkach naraz, znaleziono się między nimi. Tymczasem właściwą drogą dla Niemiec, przekonywał autor Mein Kampf, byłoby „zwiększenie siły kontynentalnej przez zdobycie nowej ziemi w Europie”28. To jednak wymagałoby przymierza z Wielką Brytanią, a co za tym idzie, respektowania jej priorytetów geostrategicznych: wolności na morzach i oceanach, zachowania władztwa kolonialnego i utrzymywania równowagi sił na kontynencie europejskim.
Paradoksalnie biorąc, klęska wojenna Niemiec przybliżyła, według Hitlera, perspektywę sojuszu z Wielką Brytanią. Nie jest już ona zainteresowana zniszczeniem Niemiec, gdyż wyrosło nowe niebezpieczeństwo dla polityki równowagi w Europie: zwycięska Francja, roszcząca sobie prawo do pozycji mocarstwowej na kontynencie. To państwo jest i pozostanie „nieubłaganym, śmiertelnym wrogiem Niemiec” (Todfeind Deutschlands). „Wszystko jedno, zdaniem autora Mein Kampf, kto we Francji rządził czy będzie rządził, Burbonowie czy jakobini, Napoleonidzi czy mieszczańscy demokraci, klerykalni republikanie lub czerwoni bolszewicy: końcowym celem ich polityki zagranicznej będzie zawsze próba wzięcia w posiadanie granicy na Renie i zabezpieczenie tej rzeki dla Francji przez rozbicie i zniszczenie Niemiec”29.
W tej sytuacji, zdaniem Hitlera, wniosek narzuca się sam: może dojść do realizacji strategicznego interesu, wiążącego Niemcy i Wielką Brytanię. Należy tylko powściągnąć, przynajmniej w początkowej fazie, ekspansję kolonialną, a właściwie rekolonialną, czyli na razie odłożyć starania o odzyskanie kolonii w Afryce, a także pogodzić się z dominacją morską wyspiarzy i nie wracać już do agresywnej i hałaśliwej „polityki kanonierek” cesarza Wilhelma II.
Jako drugiego sojusznika przyszłego „państwa volkistowskiego” autor Mein Kampf wskazał Włochy. Po pierwsze dlatego, że również i one „nie mogą i nie będą sobie życzyć dalszego umacniania potęgi francuskiej w Europie”30. Po drugie – da się jakoś ominąć drażliwy problem przynależności państwowej południowego Tyrolu, utraconego po I wojnie światowej przez Austro-Węgry na rzecz Włoch. Hitler, stosując pokrętną sofistykę, najpierw zgromił knowania żydowskie i bezsilność monarchii habsburskiej, a następnie wyraził pogląd, że południowego Tyrolu, podobnie jak innych utraconych obszarów, „nie odzyska się zręcznością języka w wyszlifowanych parlamentarnych gębach, lecz oszlifowanym mieczem, a więc przez krwawą walkę”. Skoro jednak – tu autor Mein Kampf zagrał w innej tonacji – „kości zostały rzucone, nie tylko nie uważam za możliwe odzyskanie południowego Tyrolu w drodze wojny, lecz osobiście odrzucałbym także przekonanie, iż dałoby się dla tej kwestii wzniecić płomienny narodowy zapał całego narodu niemieckiego na taką skalę, że stworzyłoby to przesłankę zwycięstwa”31.
Po trzecie wreszcie ten sojusz jest możliwy także dlatego, że jak wyznał Hitler, „zapałałem najgłębszym podziwem dla wielkiego człowieka po południowej stronie Alp, który z gorącej miłości do swojego narodu nie pertraktował z wewnętrznymi wrogami Włoch, lecz wszelkimi drogami i wszelkimi możliwymi środkami dążył do ich unicestwienia” 32. Tym „wielkim człowiekiem” był Benito Mussolini, stanowiący dla Hitlera wzorzec postępowania w początkach jego kariery politycznej.
Te trzy wyżej wskazane czynniki sprawiły więc, że Włochy, obok Wielkiej Brytanii, uzyskały status potencjalnego sojusznika w wymiarze strategicznym. Decydować miał czysty pragmatyzm; „aby, zapominając o wszelkich sentymentach, wyciągnąć rękę w stronę tego, który, tak samo zagrożony jak my, nie chce tolerować i znosić francuskiego panowania”33. Tego panowania, które przyniosło złowrogi efekt w postaci wojennej wygranej, zagarnięcia Alzacji i Lotaryngii, a także okupacji Zagłębia Ruhry w 1923 roku; temu ostatniemu wydarzeniu Hitler poświęcił wiele ostrych słów w ostatnim, piętnastym rozdziale tomu drugiego.
Przyszły dyktator Trzeciej Rzeszy poruszał się już dość swobodnie na polu pangermańskiej geopolityki, rozumował kategoriami stref wpływów: dla Włoch ekspansja w południowej Europie i północnej Afryce, dla Wielkiej Brytanii dominacja na morzach i oceanach z perspektywą północnoamerykańską.
Co więc pozostanie dla odrodzonych, volkistowskich Niemiec? Ten wątek został zapoczątkowany już w rozdziale czwartym tomu pierwszego, ale właściwe rozwinięcie znalazł w rozdziale czternastym tomu drugiego. Autor nie ukrywał, że chodzi tu o być może „najbardziej decydującą kwestię niemieckiej polityki zagranicznej w ogóle”, będącą także „dla młodego ruchu narodowosocjalistycznego kamieniem probierczym jasności myślenia i poprawności działania” 34. Dla wyżywienia narodu niemieckiego trzeba nowych ziem – rozumował autor Mein Kampf. Gdzie ich szukać?
Odpowiedź była prosta: „Zaczynamy tam, gdzie skończono przed sześcioma wiekami. Zatrzymujemy odwieczny pochód Germanów na południe i zachód Europy i kierujemy nasz wzrok na kraj na wschodzie”35. Tam wprawdzie jest państwo rosyjskie, ale według Hitlera dojrzało ono do upadku. Od wieków Rosja miała germańskie jądro, z którego wywodziły się wyższe warstwy rządzące. Dzisiaj to jądro można uważać za całkowicie wyniszczone, w to miejsce pojawił się Żyd, związany z bolszewicką dyktaturą. Z takim państwem nie można zawierać sojuszów, bo nie będą one nigdy przez stronę rosyjską uczciwie realizowane36.
Należy dążyć do bezapelacyjnego zniszczenia. „Koniec żydowskiego panowania w Rosji będzie także końcem Rosji jako państwa – prorokował autor Mein Kampf. Zostaliśmy wybrani przez los na świadków tej katastrofy, która będzie najbardziej dobitnym potwierdzeniem słuszności volkistowskiej teorii rasowej” 37. Niemiecki miecz utoruje drogę niemieckiemu pługowi, „niemiecka przestrzeń życiowa na wschodzie” (deutscher Lebensraum im Osten) stanie się rzeczywistością.
Koło się więc zamykało: wyżywienie kolejnych pokoleń Niemców będzie zależało od realizacji dawnego hasła „parcia na wschód” (Drang nach Osten), skojarzonego z programem agresywnego nacjonalizmu i dominacji rasowej. Tak miała wyglądać polityka wschodnia „nowych Niemiec”, zupełnie odmienna od tej z czasów kanclerza Bismarcka, mieszcząca się jednak w polu wyobrażeń radykalnych środowisk wszechniemieckich z przełomu XIX i XX wieku.
„Jeśli jednak mówimy dziś o nowej ziemi w Europie, to możemy przede wszystkim myśleć jedynie o Rosji i podporządkowanych jej państwach ościennych (die ihm untertanen Randstaaten)”38 – stwierdził autor Mein Kampf. O jakie jednak państwa tego rodzaju mogło chodzić w drugiej połowie lat dwudziestych XX wieku? Wzdłuż zachodniej i północno-zachodniej granicy ZSRR leżały państwa niepodległe, Hitler albo nie miał należytej orientacji, albo rozpatrywał sytuację sprzed 1914 roku, albo też – czego nie da się wykluczyć – antycypował bieg przyszłych wydarzeń.
Tak czy inaczej, pozostało kwestią otwartą, w jaki sposób autor Mein Kampf zamierzał znaleźć się na terytorium Rosji i realizować tam program zdobywania „przestrzeni życiowej”. Zapewne myślał już wtedy o podboju militarnym, jak jednak wyglądałaby wówczas sytuacja państw położonych między Niemcami i ZSRR, w tej liczbie również Polski? Rozumując logicznie, mogłaby im przypaść rola sojusznika w marszu na wschód albo obiektu agresji na tej drodze. Pozycja neutralna, zważywszy geopolityczne znaczenie Europy Środkowej, była właściwie wykluczona.
Rozstrzygnięcie dylematu dokonało się w dramatycznych okolicznościach u schyłku lat trzydziestych XX wieku i zaowocowało wybuchem światowego konfliktu. Na razie Polska na kartach Mein Kampf prezentowała się skromnie; dotyczyło jej kilka krótkich notatek.
W rozdziale dziesiątym tomu pierwszego autor za jedną z przyczyn upadku cesarskich Niemiec uznał połowiczność polityki w stosunku do Polski. „Jedynie drażniono, zamiast wystąpić energicznie. W rezultacie nie osiągnięto ani zwycięstwa niemczyzny, ani pojednania z Polską, zamiast tego doprowadzono do wrogości z Rosją”39.
Tę myśl Hitler rozwinął w rozdziale drugim tomu drugiego. Stwierdził tam: „Wspierana przez wielu polityka wobec Polski w sensie germanizacji Wschodu bazowała niestety prawie wyłącznie na tym samym błędnym założeniu. Także i tutaj wierzono, że będzie można doprowadzić do germanizacji polskiego elementu przez jego czysto językowe zniemczenie. Także i tutaj efekt byłby fatalny: obcy rasowo naród, wyrażający w języku niemieckim swoje obce myśli, kompromitujący swoją własną niepełnowartościowością wielkość i godność naszej własnej narodowości” 40.
Lekceważenie kryterium rasowego prowadziło do negatywnych konsekwencji prawnych. Zastanawiając się w rozdziale trzecim tomu drugiego nad statusem prawnym obywateli Rzeszy, przywódca NSDAP alarmował, że w świetle obowiązujących przepisów „każde dziecko Żyda, Polaka, Afrykańczyka czy Azjaty może, nie zważając na nic, być zadeklarowane jako niemiecki obywatel państwa”. Dodawał też:
„Wątpliwości rasowe w ogóle nie odgrywają przy tym żadnej roli. Całe postępowanie dotyczące uzyskania obywatelstwa państwowego nie różni się zbyt wiele od przyjęcia na przykład do automobilklubu” 41. W odniesieniu do Polaków przyszły dyktator Trzeciej Rzeszy, krytykując jako całkowicie nieskuteczną, a przy tym szkodliwą pod względem rasowym politykę narodowościową Bismarcka i jego następców, opowiadał się za germanizacją ziemi, a nie ludzi.
Nie chodziło o zniemczenie miejscowej ludności polskiej, lecz o jej usunięcie ze wschodnich obszarów Rzeszy i osadzenie tam „rasowo wartościowych” chłopów niemieckich42. Wybiegając myślą naprzód, zauważyć trzeba, że tego rodzaju pomysł z wszelkimi tragicznymi konsekwencjami znalazł realizację w ramach przekształceń etniczno- terytorialnych, przeprowadzanych przez Trzecią Rzeszę na ziemiach okupowanej Polski w latach II wojny światowej.
Kwestia polska zaistniała w Mein Kampf również w kontekście poszukiwań ewentualnych sojuszników dla przyszłego „państwa volkistowskiego”. Zdaniem autora publikacji Polska do tej roli się nie nadaje, gdyż jest to państwo „całkowicie spoczywające we francuskich rękach” 43. Hitler wyciągał w ten sposób wnioski z propolskiej postawy Francji w trakcie rokowań prowadzących do podpisania traktatu wersalskiego, a także z faktu, że w lutym 1921 roku doszło do zawarcia polsko-francuskiego sojuszu o charakterze polityczno-wojskowym.
Poza tym na temat Polski można odnaleźć w Mein Kampf parę napomknięć – wprost i pośrednio. Jest więc pochwała polityki kanclerza Bismarcka, który dla dobra sojuszu z carską Rosją odmówił wsparcia dla polskiego powstania styczniowego z 1863 roku 44, za co dwór cara Aleksandra II odpłacił Prusom „życzliwą neutralnością” w okresie ich wojen z Danią, Austro-Węgrami i Francją. Znalazło się również nawiązanie do stereotypu Polaka-katolika oraz do okoliczności, że Polacy, podobnie jak Czesi, nie ulegają, w przeciwieństwie do „niemieckich pacyfistów”, przekleństwu „obiektywizmu” 45, to znaczy w kwestiach zasadniczych, takich jak miłość do ojczyzny i poszanowanie wartości narodowych, nie popadają w głębszą refleksję, rodzącą przecież wątpliwości, lecz kierują się najbardziej elementarnymi odczuciami. Ostatecznie można byłoby takie uwagi potraktować jako rodzaj komplementu pod adresem Polaków, gdyby nie fakt, że autor Mein Kampf przeciwstawiał skłonności do obiektywizmu imperatyw bezkrytycznej wiary w słuszność jednej racji, reprezentowanej przez monopolistyczny ośrodek dyspozycji politycznej.
Zdawkowość sformułowań dotyczących problematyki Polski i Polaków wynikała z jednej strony z braku dostatecznej orientacji autora, z drugiej jednak z jego przekonania, że sprawy polskie nie stanowią kwestii o znaczeniu pierwszoplanowym 46.
Jeśli spojrzeć na całość zawartości Mein Kampf, to widać wyraźnie, że do priorytetów należały trzy podstawowe elementy:
1. Kryterium rasy jako czynnika na swój sposób przesądzającego porządek świata, a tym samym również sytuację w Niemczech.
2. Projekt państwa volkistowskiego, zakładającego budowę organizmu o charakterze totalitarnym, w którym rygorystycznie stosuje się zasadę wodzostwa i tworzy sztywną, „stanową” stratyfikację społeczeństwa.
3. Strategiczny plan rozwiązania problemu wyżywienia ludności Niemiec za pomocą zdobywania „przestrzeni życiowej” na wschodzie Europy.
Tym priorytetowym elementom zostały podporządkowane określone zadania na przyszłość. Wychodząc od krytyki stosunków istniejących zarówno w Austro-Węgrzech, jak też przedwojennych Niemczech, autor Mein Kampf zarysował perspektywę przemian, które powinny zaczynać się od szkoły nowego typu – z przewagą ćwiczeń cielesnych nad zajęciami kształcącymi umysł, iść w kierunku odmiennego niż dotąd traktowania kwestii obywatelstwa i federalistycznej formy państwa, a także spowodować całkowitą reorientację polityki zagranicznej, w tym systemu sojuszy. Pomocne miały być wskazówki dotyczące obrazu wroga. Dominował śmiertelny wróg żydowski – i to zarówno w skali wewnętrznej, jak i globalnej – jako sprawca „światowego sprzysiężenia”. Towarzyszył mu regionalny, „sąsiedzki” wróg francuski, sprawca klęski wojennej Niemiec, niekorzystnych zapisów traktatu pokojowego w Wersalu i okupacji Zagłębia Ruhry. Całości dopełniał etniczny, „niepełnowartościowy rasowo” wróg słowiański, ze wskazaniem Polaków i Czechów, również karmiący się niemiecką krzywdą powstałą wskutek postanowień wersalskich.
Przywódcza rola przy forsowaniu zapowiedzianych przemian przypadała NSDAP z niekwestionowanym przywódcą na czele, wyposażonym w rozległe kompetencje, ale też dźwigającym potężny ciężar odpowiedzialności. Partia, stanowiąca trzon ruchu narodowosocjalistycznego, miała dysponować, oprócz formacji „ochronnej” w postaci SA, aparatem propagandy. Autor Mein Kampf przywiązywał wielką wagę do działań propagandowych, widząc w nich podstawową metodę oddziaływania na szerokie masy w celu szerzenia nowego „światopoglądu”. Charakterystyczne, że pisząc często o potrzebie zdobywania mas, akcentował jednocześnie respekt dla indywiduum i jego „osobowości”. Piętnował w związku z tym „mark- sizm” za lekceważenie jednostki i cyniczne uprawianie „kultu mas”. Najwyraźniej ta sprzeczność Hitlerowi nie przeszkadzała; odwoływanie się do mas służyło przede wszystkim wydobyciu ich spod wpływów ruchu socjalistycznego i komunistycznego.
Zamykając ten pobieżny z konieczności przegląd zawartości Mein Kampf, zauważyć trzeba, że autor niewątpliwie przypisywał tej publikacji wielkie znaczenie. Miała ona spełniać funkcję o ogromnej doniosłości społecznej, oferowała wizję nieledwie kosmogoniczną. Z jednej strony ukazywała napór sił chaosu i destrukcji, którym przewodzą diabolicznie sportretowani Żydzi, dążący do panowania nad światem, z drugiej strony – prezentowała potężne siły narodowosocjalistycznej rewolucji, walczącej o zaprowadzenie sui generis ładu, z trzeciej strony – otwierała perspektywę pomyślnego, mocarstwowego rozwoju Niemiec po zbudowaniu „państwa volkistowskiego”.
Jak zauważył amerykański filozof i teoretyk literatury Kenneth Burke, hitlerowska Mein Kampf dostarczała określonego „światopoglądu” tym wszystkim, którzy widzieli dotąd świat zdezintegrowany, niejako „w kawałkach”. Mogła więc zaspokajać potrzeby tych ludzi, którzy tęsknili za uniwersalnym wytłumaczeniem otaczającej ich rzeczywistości. Amerykański autor poszedł w swoich rozważaniach jeszcze dalej. Jego zdaniem Mein Kampf i wyrastająca z niej ideologia nazizmu proponowały wzorzec „myślenia religijnego”. Miało to tak dużą nośność propagandową, ponieważ zbiegało się z dużym po I wojnie światowej osłabieniem religii, zarówno katolickiej, jak i protestanckiej 47.
Z kolei polski politolog Stanisław Filipowicz zaprezentował komplementarny pogląd, że Mein Kampf posługuje się językiem mitu, który buduje przejrzysty i jednoznaczny obraz świata. Język mitu umożliwia dokonywanie zabiegów redukcji, dzięki czemu zastosowane symbole pochłaniają wieloznaczność i sprzeczności zawarte w naturalnym obrazie świata, ustanawiając sens wyłączny i apodyktyczny 48.
Książka Hitlera stanowi więc swoiste credo ideowe autora z pierwszoplanową, niejako porządkującą rolą fundamentalistycznego antysemityzmu. Dogmatyczna nienawiść do Żydów miała być także ontologicznym kluczem do zrozumienia świata, a zwalczanie żydowskiego „śmiertelnego wroga” rodzajem misji w imię Wszechmogącego Stwórcy. Ta książka to także narodowy socjalizm „w pigułce”, jeśli zgodzić się z rozpowszechnioną tezą, że hitleryzm to cały nazizm. No, prawie cały…
Można też dopowiedzieć, że Mein Kampf mieści w sobie swoisty portret autora, który po porażce, jaką był nieudany pucz monachijski w listopadzie 1923 roku, gotował się, wyposażony w doświadczenia kilku lat działalności na forum publicznym, do kolejnego etapu kariery politycznej. W książce został zwerbalizowany proces uświadamiania sobie dalekosiężnych celów politycznych, a także formowania się sylwetki męża opatrznościowego, wodza, na którego oczekuje naród.
Doszło potem do korekt o charakterze taktycznym, prób kamuflażu, czasowego wycofywania się z zajętego i zapisanego stanowiska, ale w gruncie rzeczy zachował się podstawowy zarys jego – Hitler często używał z widocznym upodobaniem tego pojęcia – światopoglądu 49. Autor pojmował to pojęcie nie tyle jako przemyślaną, ugruntowaną teorię, ile przede wszystkim zbiór haseł motywujących do działania mającego przynieść bezapelacyjny sukces, czyli zdobycie niepodzielnej władzy. I wreszcie, trzeba to zaakcentować wyraźnie i bez niedomówień, Mein Kampf to szokujący swoją otwartością wywód przywódcy skrajnie totalitarnego ruchu politycznego, a także – a może przede wszystkim – symbol zła, manifest wszystkiego, co najgorsze w polityce i życiu społecznym, zapowiedź zbrodni o wcześniej niewyobrażalnych kształtach i rozmiarach 50.
W oczach krytycznego odbiorcy Mein Kampf musiała jawić się jako publikacja merytorycznie i konstrukcyjnie niedopracowana. Część wspomnieniowa urywa się w tomie pierwszym, a następnie pojawia się nagle w tomie drugim. Niektóre z rozdziałów zostały potraktowane nadzwyczaj zdawkowo, inne obszernie z dużą ilością szczegółów. Już spis treści wskazuje, że poszczególne rozdziały nie wiążą się ze sobą w ciąg logiczny, lecz rządzi nimi dobór przypadkowy; istotny na to wpływ miał oczywiście fakt, że oba tomy Mein Kampf powstały w różnym czasie.
W poszczególnych rozdziałach obok spraw zasadniczych pojawiają się zagadnienia drugorzędne, jak na przykład problem szkodliwości chorób wenerycznych i prostytucji, czy wręcz bagatelne, jak choćby kwestia kroju spodni, odpowiedniego dla niemieckiej młodzieży męskiej. Widać wyraźnie, że charakterystyczną cechą zawartości książki jest „wszystkoizm” – dążenie jej autora do ogarnięcia swoim zainteresowaniem możliwie szerokiego kręgu zagadnień, przy nieuniknionym zaniedbaniu selekcji i zlekceważeniu zasady zachowania odpowiednich proporcji w tekście.
Do tego jeszcze zauważyć trzeba, że jeśli znało się wcześniejsze wypowiedzi i zapiski Hitlera51, to sformułowania zawarte w Mein Kampf niewiele od nich odbiegły. Więcej nawet – podstawowe twierdzenia, stanowiące fundament „światopoglądu” autora, a więc interpretacje pojęcia rasy, narodu, państwa, przestrzeni i ekspansji terytorialnej, wykazują znamiona licznych nawiązań, o ile nie wręcz mechanicznych zapożyczeń z obfitego dorobku różnorodnych nurtów austriackiego i niemieckiego ruchu wszechniemieckiego, w tym volkistowskiego. Jeśli szukać oryginalności w Mein Kampf, to można odnaleźć ją przede wszystkim w niektórych rozwiązaniach szczegółowych, na przykład w odniesieniu do relacji między propagandą i organizacją, a także w proponowanych konstelacjach sojuszniczych przyszłego państwa niemieckiego.
Odrębna kwestia to język i styl Mein Kampf. „Źle napisana i wewnętrznie niespójna” – tak ocenił książkę Hitlera Ian Kershaw, autor najgruntowniejszej biografii przywódcy NSDAP 52. Podobnie, a nawet ostrzej, wyraził się Alan Bullock, klasyk badań nad totalitaryzmem: „[…] książka wyjątkowo odrażająca w swym języku, tonie, a przede wszystkim treści” 53. Inni poważni biografowie, tacy jak Joachim C. Fest, John Toland czy Peter Longerich byli podobnego zdania 54. Nawet Joseph Goebbels, późniejszy minister oświecenia narodowego i propagandy Rzeszy, a wcześniej zdeklarowany już zwolennik swojego Führera, po pierwszych oznakach zachwytu graniczących z religijną ekscytacją 55, sformułował w swoich dziennikach nader powściągliwą opinię: „Praca po południu i wieczorem. Czytanie [Mein] «Kampf» Hitlera. Książka oddziałuje rzetelnie i odważnie. Jedynie styl jest czasami nie do wytrzymania. Trzeba być dla niej bardzo wielkodusznym. On [Hitler] pisze jak opowiada. To wprawdzie działa w sposób bezpośredni, ale także często niekompetentnie” 56.
Diarysta utrafił w sedno, bo rzeczywiście duże fragmenty Mein Kampf przypominają bardziej konspekt przemówienia aniżeli tekst pisany. Zresztą autor sam się do tego w sposób pośredni przyznawał, pisząc w przedmowie do swojej książki: „Wiem, że ludzi trudniej da się przekonać słowem pisanym aniżeli mówionym i że każdy duży ruch na tej ziemi zawdzięcza swój rozwój wielkim mówcom, a nie wielkim skrybom” 57.
Katalog uchybień językowych i dyskusyjnych zabiegów stylistycznych obecnych w tekście Mein Kampf da się wyraźnie rozszerzyć 58. Występują kompozycje słów z cechami neologizmów, ma miejsce skłonność do słowotoku, do „talmudycznej” metody stawiania natrętnych pytań, do upartego, bez wyraźnej potrzeby używania tych samych słów, takich jak „także”, „ciągle”, „znowu”, „jednak”. Często pojawia się powtórzenie, dublowanie synonimów, dramatyzujące stopniowanie przymiotników i przysłówków, dowolne traktowanie szyku zdań. Sporo sformułowań przybiera postać pluralis maiestatis (pierwsza osoba w liczbie mnogiej). Daje się też zauważyć tendencja do stosowania wyrażeń przesadnych, hiperbolicznych, zarówno w sensie negatywnym (inwektywy), jak i pozytywnym (hymny pochwalne). Ma miejsce biologizacja i militaryzacja języka, kiedy to, przykładowo biorąc, śmiertelny wróg jest „szkodnikiem” i „nosicielem zarazków”, a przeciwnicy polityczni tworzą „wrogi front”. Autor Mein Kampf nierzadko odwoływał się do frazeologii religijnej 59, a także do popularnych przysłów oraz cytatów z dzieł klasyków literackich – Szekspira, Goethego i Schillera. Wplatał również słowa i zwroty obcego pochodzenia, nawiązywał do wydarzeń z czasów starożytnych. Wszystko to, jak należy sądzić, miało poświadczać erudycję Hitlera i w ten sposób zapewne łagodzić kompleksy człowieka, który nie miał odpowiedniego wykształcenia.
Jeden z historyków niemieckich dostrzegł w tym pewnego rodzaju paradoks, przemawiający koniec końców na korzyść autora Mein Kampf. Z jednej strony napuszenie stylu, pseudonaukowy charakter wywodów, a z drugiej strony oczywiste nieporadności językowe mogły do pewnego stopnia uśpić czujność polityków, widzących w Hitlerze nieszkodliwego amatora 60.
Na istotną właściwość semantyki Mein Kampf może naprowadzić lektura klasycznego już dzisiaj studium o języku Trzeciej Rzeszy Victora Klemperera 61. Według niego chodziło o zacieranie konturów znaczeniowych różnych słów w celu ich sprawniejszej i bardziej nośnej eksploatacji przez propagandę masową. Mówiąc najprościej, „czarne” może być „białym”, dlatego też takie wyrażenia jak „bezwzględna brutalność” (rücksichtslose Brutalität) czy też „fanatyzm” (Fanatismus) mają w tekście Mein Kampf pozytywną konotację 62.
Ujmując rzecz generalnie, Mein Kampf zawiera w sobie treści wysoce naganne pod względem moralnym i etycznym, podporządkowane filozofii nienawiści i pogardy do człowieka – „materiału ludzkiego”, mającej bazować na najniższych instynktach tłumu, utożsamianego z masami społecznymi. Proponuje w kontrze do marksistowskiej „rewolucji klasowej” program totalnej przebudowy opartej na dyskryminacji rasowej i etnicznej, której podstawowym instrumentem ma być segregacja ludnościowa i ekspansja terytorialna. Pewne wątki pozostały in statu nascendi, inne przesłonił kamuflaż, ale perspektywa rozwojowa została wyraźnie zarysowana.
Ekspozycja tak pojętego programu odznaczała się, co wskazano powyżej, niejasnościami, usterkami i osobliwościami językowymi. Próbowano z tym wszystkim sobie poradzić, wprowadzając na bieżąco korekty do kolejnych wydań 63. Do pełnego efektu było jednak ciągle daleko. Dość powiedzieć, że jeszcze wydanie Mein Kampf z 1942 roku zawierało błędy w przywoływanych nazwiskach i niewykryte „literówki”, a także luki w indeksie osobowo-rzeczowym, wypełniane w kolejnych edycjach 64. Defekty językowe nie mogą jednak przesłonić kwestii najważniejszej, a więc głównych intencji autora, tym bardziej że jego styl nie odbiegał zbytnio od produkcji innych ówczesnych przedstawicieli literatury i publicystyki politycznej, wywodzących się ze środowisk wszechniemieckich i volkistowskich, a także – przy uwzględnieniu całkowitej odrębności postulatów – z kręgów skrajnej lewicy. Taka była wtedy niestety norma: pisać i przemawiać brutalnie, poniżać przeciwnika, traktować go jak śmiertelnego wroga, niezasługującego na nic więcej, jak tylko na bezwzględne wyniszczenie.
W atmosferze emocjonalnego rozedrgania po klęsce wojennej i przy ciężkich obligacjach narzuconych przez traktat wersalski odbywała się licytacja, kto głośniej krzyknie, kto ostrzej sformułuje ewentualny program naprawczy, a także – co mogło mieć decydujące znaczenie – jaką charyzmą dysponuje przywódca i jakie siły za nim stoją. Nie da się zaprzeczyć, że zawartość Mein Kampf musiała trafiać do coraz szerszego kręgu odbiorców, którym odpowiadał ofensywny styl narracji, demonstracja nieugiętej pewności zwycięstwa, a także – może przede wszystkim – że za słowami książki, niekiedy nawet trafiającymi w sedno różnych problemów z przeszłości i współczesności, stała codzienna, agresywna, wykalkulowana propaganda NSDAP i ekscesy SA, świadczące na swój sposób o sprawności rosnącego w siłę ruchu narodowosocjalistycznego. To wszystko dla przeciętnego Niemca z lat dwudziestych XX wieku, zgnębionego prozą codziennego życia, mogło być przekonujące, a nawet imponujące. Rosła w nim gotowość do „ucieczki od wolności” 65 …
Wydana w latach 1925–1927 dwutomowa Mein Kampf sprzedawała się nieźle, ale nie na miarę oczekiwań autora. W 1929 roku czytelnicy zakupili 23 tysiące egzemplarzy tomu pierwszego i 13 tysięcy tomu drugiego 66. Hitler, chcąc najwyraźniej pogłębić zagadnienie polityki zagranicznej, w tym zwłaszcza problem pozyskania przez Niemcy „przestrzeni życiowej”, napisał w 1928 roku dwustustronicowy tekst, stanowiący rodzaj suplementu do Mein Kampf. Tekst nie miał tytułu, nazwano go Zweites Buch (Druga książka). Wydawcy z Franz Eher Verlag uznali jednak, że należy wstrzymać się z drukiem Zweites Buch i poczekać na wyklarowanie się sytuacji z Mein Kampf. Znaczący przyrost sprzedaży tej książki nastąpił po 1929 roku, kiedy to na fali wielkiego kryzysu ekonomicznego partia narodowosocjalistyczna zyskała znacznie na popularności; po wyborach w 1930 roku stała się drugą siłą polityczną w parlamencie. Gdy więc sukces wydawniczy Mein Kampf utorował drogę do druku Zweites Buch, jej autor niespodziewanie zrezygnował z tego, uznawszy, że w sytuacji, gdy ewentualność przejęcia steru rządów przez ruch narodowych socjalistów staje się coraz bardziej prawdopodobna, nie należy odkrywać przed opinią publiczną kolejnych ważnych kart. Zweites Buch została wydana dopiero kilkadziesiąt lat później 67.
Tymczasem pod koniec 1932 roku, a więc na krótko przed dojściem Hitlera do władzy, sprzedaż Mein Kampf sięgnęła liczby 230 tysięcy egzemplarzy; oba tomy książki były już od dwóch lat wydawane w jednym woluminie. Zróżnicowano też szatę graficzną edycji. Obok wydań „ludowych” (Volksausgaben) z kartonowymi okładkami za 8 marek, w dystrybucji znajdowały się egzemplarze na cienkim papierze (Dünndruckausgaben) w podobnej cenie oraz wydania z przeznaczeniem na prezent (Geschenkausgaben) z okładką płócienną (in Leinen) za 16 marek i z okładką w półskórku (in Halbleder) za 24 marki. Dla bogatszej i wpływowej klienteli przewidziano wydania „wspierające” (Förderungsausgaben), oprawne w czerwoną skórę, numerowane od 1 do 500, po 100 marek za sztukę. W całym 1933 roku, kluczowym dla historii najnowszej Niemiec, rozeszło się po tym kraju blisko milion sto tysięcy egzemplarzy Mein Kampf68.
Machina wydawnicza pracowała na coraz wyższych obrotach, przynosząc korzyść nie tylko Franz Eher Verlag, ale także partii nazistowskiej i osobiście Hitlerowi. Zawarł on z dyrektorem Amannem lukratywną umowę, na mocy której otrzymywał za sprzedaż jednego egzemplarza swojej książki początkowo 10% tantiem, a od 1933 roku – 15%. Pozwoliło mu to na efektowny propagandowo gest: zrezygnował z pensji kanclerza Rzeszy. Było to tym łatwiejsze, że został on całkowicie zwolniony z obowiązku płacenia podatków z tytułu dochodów uzyskanych ze sprzedaży Mein Kampf69. Tymczasem te dochody dynamicznie rosły, aż pod koniec II wojny światowej doszły do zawrotnej sumy kilkunastu milionów marek 70.
Krzywa wzrostu produkcji wydawniczej tej książki, drukowanej pod dyktando totalitarnej władzy, nieustannie wzrastała w latach trzydziestych XX wieku, nie opadając również w okresie II wojny światowej. Do 1938 roku drukarnię opuściły 4 miliony egzemplarzy, w grudniu 1943 roku było już blisko 10 milionów egzemplarzy. Ostatni, bardzo duży dodruk pojawił się jesienią 1944 roku i w ten sposób łączny nakład sięgnął liczby co najmniej 12 450 000 egzemplarzy 71. Wśród nich znalazła się też trudna do liczbowego określenia edycja „poczty polowej” (Feldpostausgabe), przeznaczona dla żołnierzy frontowych 72.
Do ciekawostek należało opublikowanie w 1933 roku wersji Mein Kampf w języku Braille’a. W 1936 roku wyprodukowano natomiast specjalne wydanie tej książki w formie rękopiśmiennej na pergaminie. Obłożone metalowymi, bogato zdobionymi okładkami wydanie, ważące 35 kilogramów, znalazło się na Wystawie Sztuki Niemieckiej w Kolonii w sali „niemieckich geniuszy”, sąsiadując… z Biblią wydrukowaną w Moguncji przez Johannesa Gutenberga w XV wieku.
Rodzi się oczywiście pytanie, jaka część astronomicznego nakładu Mein Kampf dotarła do Niemców i została przez nich rzeczywiście przeczytana? Brak konkretnych, opartych na obiektywnych przesłankach danych – nie przeprowadzano przecież badań demoskopowych w tej kwestii – utrudniał i utrudnia nadal uzyskanie zbliżonej do rzeczywistości odpowiedzi. Sytuacja ta sprzyjała spekulacjom, poddanym ponadto doraźnym fluktuacjom politycznym. Nie zmienia to faktu, że przez lata gromadziło się w literaturze i publicystyce historycznej wiele dociekań na ten temat 73. Z gęstwiny argumentów i kontrargumentów można wyprowadzić pewne uogólnienia.
Po pierwsze, dzieło Hitlera spotykało się w trakcie kolejnych edycji z zainteresowaniem mass mediów 74, a także przedstawicieli niemieckiego życia politycznego, zarówno lewicowej, jak centrowej i prawicowej proweniencji. Głos zabierali reprezentanci ważnych instytucji społecznych, tak świeckich, jak i duchownych, w tym Kościołów katolickiego 75 i protestanckiego oraz środowisk żydowskich 76. Formułowane opinie i zamieszczane w prasie recenzje musiały przynajmniej w pewnym stopniu docierać do wielu Niemców, budząc ich zainteresowanie, a więc i chęć lektury 77.
Po drugie, po dojściu Hitlera do władzy, oprócz typowej reklamy wydawniczej, pojawił się nacisk administracyjny, nakłaniający na różne sposoby do zakupu i czytania Mein Kampf. Od kwietnia 1936 roku każda para nowożeńców otrzymywała podczas ceremonii zawierania ślubu cywilnego zamiast Biblii egzemplarz Mein Kampf. Urzędnikom państwowym i samorządowym dawano do zrozumienia, że posiadanie książki Führera i znajomość jej treści należy do oczywistych powinności służbowych. Podobnie było w szkołach i w wojsku, nie wspominając już o szeregach NSDAP, SA, SS i Hitlerjugend. Uczniowie, studenci, żołnierze i oficerowie, członkowie oraz funkcjonariusze partii, bojówek partyjnych i organizacji młodzieżowej ruchu nazistowskiego studiowali z mniej lub bardziej autentycznym zapałem wywody pierwszej osoby w państwie, otoczonej oficjalnym kultem. Podręczniki szkolne, zwłaszcza we fragmentach dotyczących kwestii rasowych i demograficznych, zawierały cytaty z Mein Kampf. Wydawano także popularne streszczenia i ilustrowane broszury, zawierające elementy biograficzne Hitlera albo też cytaty z jego książki na temat Żydów. W jednym z okólników Kancelarii NSDAP z połowy grudnia 1939 roku znalazło się kategoryczne zalecenie, aby egzemplarz książki Hitlera dotarł do każdej, choćby najuboższej, rodziny niemieckiej.
Po trzecie, władze Trzeciej Rzeszy traktowały przynajmniej pobieżną znajomość treści Mein Kampf jako dowód lojalności obywatelskiej. Skłaniało to wielu Niemców, kierujących się życiowym oportunizmem, do lektury książki, a potem demonstrowania, na przykład w formie publicznych deklaracji, a także przez uczenie się na pamięć wybranych fragmentów, pozytywnego stosunku wobec myśli i czynów wodza narodu.
Po czwarte, nie brakowało, zwłaszcza w okresie sukcesów reżimu hitlerowskiego, wcale niemałej grupy niemieckich obywateli, którzy popadając w entuzjazm dla Führera, zatracali wszelki krytycyzm i traktowali Mein Kampf jako rodzaj katechizmu, niezbędnego do codziennego życia 78.
Po piąte wreszcie, nie należy zapominać o roli propagandy, która w warunkach totalitarnego państwa, jakim była Trzecia Rzesza, przekazywała jednoznacznie pozytywny, graniczący z ujęciem hagiograficznym wizerunek Hitlera i jego dzieła, nie pozostawiając żadnego pola dla kontestacji, o krytyce już nie wspominając. Była ona jeszcze możliwa w schyłkowej fazie istnienia Republiki Weimarskiej bądź też z perspektywy emigracyjnej. Od 1933 roku niemal wszystkie negatywne komentarze w samych Niemczech likwidowała skutecznie cenzura. Nawet w prywatnych rozmowach wstrzymywano się z niechętnymi opiniami wobec treści i stylu Mein Kampf. Panowała obawa przed denuncjacją ze strony znajomych, przyjaciół, a nawet członków najbliższej rodziny. Jednak nawet te, nota bene stosunkowo nieliczne głosy krytyki pod adresem Hitlera i jego książki nie szły na ogół zbyt daleko.
Krytyczny, ale post factum, głos należał do dawnych współpracowników Hitlera, którzy opuścili ruch narodowosocjalistyczny, takich jak Otto Strasser i Hermann Rauschning79. Nie brakowało też wyrazów protestu, pochodzących przede wszystkim od twórców kultury, publicystów i pisarzy o orientacji socjaldemokratycznej, komunistycznej80, liberalnej i katolickiej81.
Wyrazisty przypadek w tym względzie stanowiła postawa braci Mann – Tomasza i Henryka 82, od samego początku zaprzysięgłych adwersarzy ruchu narodowosocjalistycznego. Tomasz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1929 roku, już w 1923 roku określił w jednym z esejów raczkujący dopiero ruch narodowosocjalistyczny mianem „volkistowskie pogaństwo” (völkisches Heidentum) i „romantyczne barbarzyństwo” (romantische Barbarei)83.
Poznawszy wyniki wyborów parlamentarnych z września 1930 roku, pisarz wystąpił publicznie w październiku 1930 roku w Berlinie z Niemiecką przemową, zawierającą w podtytule znamienny zwrot: Apel do rozsądku84. Niewątpliwie bazując na treści Mein Kampf pisarz wezwał obywateli Niemiec do zdecydowanego odrzucenia narodowego socjalizmu. W sobie tylko właściwym, nacechowanym niespodziewanymi skojarzeniami stylu zauważył, że ruch nazistowski „[…] wspierany jest również przez wiele elementów intelektualnych. Należą do nich pewna ideologia filologiczna, romantyzm germanistów i wiara w walory Północy płynące ze sfery akademicko-profesorskiej, która przemawia do Niemców roku 1930 stylem mistycznej poczciwości i nadętego kiczu, przy użyciu takich słów jak rasistowski, volkistowski, wspólnotowy, bohaterski, wyposażając ruch w domieszkę rozmarzonego, uczonego barbarzyństwa groźniejszego jeszcze, bardziej wyobcowanego ze świata, skuteczniej zalewającego i zalepiającego mózgi niż wyobcowanie ze świata i polityczny romantyzm, które doprowadziły nas do wojny”85. Tomasz Mann zaapelował o popieranie socjaldemokracji, która po wojnie, „gdy w ogóle brakowało właściwej drogi dla Niemiec, pokazała przynajmniej drogę, którą można się było poruszać”86. Wyraził też aprobatę dla polityki niedawno zmarłego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Gustava Stresemanna, wierząc, że zbliżenie do Europy umocni Niemcy i w dalszej perspektywie przyniesie rewizję traktatu wersalskiego87. Jego przyjęcie i realizacja stanowiły zdaniem pisarza jedną z głównych przyczyn rosnącej popularności przywódcy NSDAP i jego ruchu.
Do zdecydowanej, a przy tym kąśliwej krytyki autora Mein Kampf Tomasz Mann powrócił w eseju Brat Hitler, napisanym już na emigracji, a wydanym w USA i w Szwajcarii w 1938 roku 88. Dokonało się to jednak w przewrotny sposób: pisarz dostrzegł w Hitlerze… brata. „Ten łobuz to katastrofa; co nie stanowi powodu, by nie wzbudzał zainteresowania jako los i charakter” – napisał Mann. Deklaracja pokrewieństwa – „dosyć fatalnego” – posłużyła pisarzowi do ostrego skontrastowania własnej postawy twórczej z postawą „zeszmaconego artysty” (verhunzter Künstler), jakim w jego przekonaniu jawił się Hitler.
Zwracając uwagę na socjologiczne i psychologiczne aspekty osobowości autora Mein Kampf, Mann wspomniał między innymi o takich cechach jak „nienasycenie popędu kompensacji i samogloryfikacji, niepokój, brak samozadowolenia, zapominanie sukcesów, ich szybkie zużywanie się dla samoświadomości, pustka i nuda, poczucie nicości, gdy tylko nie można niczego zdziałać, każąc światu powstrzymywać oddech, bezcenny przymus konieczności ustawicznego potwierdzania samego siebie…” 89.
Niezależnie od tego, na ile rozważania niemieckiego noblisty o naturze i charakterze przywódcy Trzeciej Rzeszy odpowiadały prawdzie, jedna kwestia nie ulegała wątpliwości. Wybitny pisarz, poznawszy treść Mein Kampf i wynikającą z niej praktykę, stał się zdecydowanym i konsekwentnym wrogiem rządów narodowosocjalistycznych w Niemczech. Działając na emigracji, najpierw we Francji, potem w USA, uprawiał aktywnie publicystykę antynazistowską, a w okresie II wojny światowej kierował ponadto do rodaków drogą radiową wezwania do przeciwstawiania się narodowemu socjalizmowi90.
Dłuższą dygresję na temat bezkompromisowej postawy wybitnego pisarza można by jeszcze uzupełnić innymi tego rodzaju świadectwami z niemieckiego obszaru literackiego 91. Wszystko to nie może jednak podważyć generalnej opinii, że zawartość Mein Kampf nie spotkała się ze zdecydowanym i gremialnym odporem niemieckich środowisk opiniotwórczych. Nawet uderzając w tony krytyczne często tłumaczono, że jeśli w tekście Mein Kampf pojawiły się sformułowania dosadne i daleko idące, to były one efektem wybujałej wyobraźni autora i stanowiły rezultat rozdrażnienia, wywołanego przymusowym pobytem w twierdzy Landsberg.
Sam Hitler, zapewne cokolwiek żałując otwartości zademonstrowanej na kartach swojej książki 92, wykonywał pewne gesty, mające na celu złagodzenie wymowy niektórych sformułowań.
Dotyczyło to zwłaszcza wizerunku Francji jako śmiertelnego wroga. W drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku pojawiły się podejmowane przez propagandę zagraniczną Trzeciej Rzeszy próby wyjaśnień, z których jakoby wynikało, że Führer nie ma wrogich zamiarów wobec zachodniego sąsiada Niemiec. Słowa zapisane w po łowie lat dwudziestych XX wieku w Mein Kampf miały natomiast odzwierciedlać ówczesny stan wzburzenia przywódcy narodowych socjalistów, spowodowany nieprzyjazną polityką francuską w czasie podejmowania decyzji wersalskich, w szczególności zaś okupacją Zagłębia Ruhry w latach 1923–192593. Hitler zresztą nie musiał się specjalnie tłumaczyć ani przed 1933 rokiem, ani tym bardziej po objęciu urzędu wodza i kanclerza Rzeszy.
Treści zawarte w Mein Kampf, niezależnie od mniej lub bardziej otwarcie artykułowanych opinii, budziły też zwykłą ciekawość w rodzaju: co też Führer uczyni w praktyce ze swoimi planami, zwłaszcza w odniesieniu do dramatycznego kryzysu ekonomicznego przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, który na dobrą sprawę utorował mu drogę do władzy? Czy jego polityka będzie równie radykalna jak zapisy w Mein Kampf? Jeśli nawet tak, to czy uda się go okiełznać politycznemu establishmentowi, który był tego bardziej niż pewien? Wiele wskazuje na to, że zgodnie z trafną konstatacją jednego z autorów enuncjacje zawarte w książce Hitlera raczej oślepiły, aniżeli oświeciły współczesnych 94.
Tysiące egzemplarzy Mein Kampf, wprowadzane na rynek księgarski przy hałaśliwym akompaniamencie propagandy, spowodowały ponadto swoiste oswojenie się Niemców z najbardziej bulwersującymi zapowiedziami, tym bardziej że wiele z nich przetaczało się przez opinię publiczną w Niemczech już od dziesiątków lat za sprawą skrajnych ruchów nacjonalistycznych i rasistowskich.
Można więc, wracając do postawionego już wcześniej pytania o to, czy Niemcy czytali Mein Kampf, czy też nie, stwierdzić z dużą dozą pewności, że nie mogli oni nie czytać tej książki 95. Przemawiają za tym nie tylko przytoczone powyżej okoliczności, ale również fakt, że trzeba było znać wynurzenia człowieka, któremu udało się w sposób spektakularny dojść do władzy, a potem odnosić sukcesy w polityce wewnętrznej i zagranicznej.
Druk kolejnych nakładów Mein Kampf podczas II wojny światowej trwał dalej w najlepsze. Donoszono o niezmiennie wysokim zainteresowaniu mieszkańców Rzeszy „książką Führera” 96, choć władze SD odpowiedzialne za badanie nastrojów społecznych sygnalizowały, że treści zawarte w tej książce padały ofiarą niecnej dywersji ze strony wroga. Ulotki kolportowane przez Anglików zawierały tak dobrane cytaty z Mein Kampf, że ich sens zupełnie nie pokrywał się z intencjami autora 97.
Gdy Trzecia Rzesza upadła i wraz z nią legł w gruzach mit wodza jako męża opatrznościowego, do dobrego tonu w Niemczech należało dystansowanie się od niedawnej przeszłości i podkreślanie, że normalni ludzie nie mogli przecież znać, a tym bardziej brać na serio szalonych pomysłów więźnia z twierdzy Landsberg. Postać Hitlera uległa nie tylko demitologizacji, ale również mistyfikacji i demonizacji. To przecież był diabeł wcielony, a skoro tak, to nie czytało się tego, co napisał, a już na pewno nie traktowało się tego poważnie. Tego rodzaju pogląd składał się na „strategię usprawiedliwiania” (Rechtfertigungsstrategie), która znalazła odzew w powojennych Niemczech, zachowując tam przez wiele lat trwałość i wysoki poziom aprobaty społecznej98.
Obecnie nikt z poważnych badaczy i reprezentantów opinii publicznej w zjednoczonych Niemczech nie obstaje przy słuszności tego rodzaju poglądu i tego rodzaju strategii. Wskazuje się, że co najmniej jedna piąta międzywojennej populacji Niemców, a więc kilkanaście milionów ludzi, czytało i znało Mein Kampf, przynajmniej w generalnym zarysie albo w wybranych fragmentach99. Nie było przy tym dominującej świadomości, że obcuje się z wyznaniami szaleńca, w dodatku posługującego się nieporadną niemczyzną. Przeciwnie – w ogromnej większości wypadków podchodzono do tego tekstu z uwagą, a nawet z odpowiednim respektem. W końcu chodziło przecież o pierwszą osobę w państwie, o człowieka, który obiecał Niemcom odzyskanie wolności i godności, dobrobyt, poszerzenie „przestrzeni życiowej”, realizację wizji tysiącletniej Rzeszy. Doprawdy niewiele brakowało, aby ta wizja znalazła całkowite i nieodwołalne spełnienie…
Równolegle do wydań krajowych rozwijał się druk edycji obcojęzycznych. Franz Eher Verlag przykładało dużą wagę do sprzedaży licencji zagranicznych, chodziło oczywiście o prestiż nowych Niemiec i o wpływy finansowe. Tyle tylko, że udzielało zgody na podpisywanie kontraktów na własnych warunkach: tłumaczenia musiały być ocenzurowane i to w zależności od kraju przeznaczenia. Uszczuplenia tekstu dotyczyły przede wszystkim polityki zagranicznej, w niewielkim stopniu problematyki rasy czy też eugeniki.
Szczególne znaczenie polityczne miały wersje anglo- i amerykańskojęzyczne. Hitlerowi zależało na pozyskaniu życzliwej neutralności tych państw, w wypadku Wielkiej Brytanii w grę wchodził nawet sojusz polityczno-wojskowy. Ostatecznie prawa do Mein Kampf uzyskały dwa poważne wydawnictwa: Houghton Mifflin w Nowym Jorku i Hurst & Blackett w Londynie. Tłumaczenia podjął się – i to nawet bezpłatnie – Edgar Dugdale100, ale jego rozczarowanie musiało być niemałe, gdy dowiedział się, że oba wydawnictwa opublikowały w 1934 roku wersję okrojoną, zgodną z oczekiwaniami posiadaczy praw autorskich.
Pełna wersja ukazała się za sprawą niewielkiego wydawnictwa Stackpole. Powołało się ono na opinię, że Hitlera jako bezpaństwowca101 w momencie, gdy załatwiał copyright swojej książki, nie może chronić w USA tamtejsze prawo autorskie. Franz Eher Verlag zaprotestowało, oficyna Houghton Mifflin odwołała się do sądu. Nie czekając na wyrok, wydawnictwo Stackpole wydało czym prędzej w lutym 1939 roku tłumaczenie pełnej wersji Mein Kampf, na co wydawnictwo Houghton Mifflin zareagowało w ten sam sposób, tyle że za pośrednictwem innej oficyny wydawniczej – Renal & Hitchcock.
Tymczasem w czerwcu 1939 roku sąd wydał orzeczenie, że amerykańskie prawo autorskie chroni również autorów bezpaństwowców. Stackpole został wezwany do wycofania swojego tłumaczenia z księgarń, ale było już za późno. Wydawnictwo zdążyło sprzedać kilkanaście tysięcy egzemplarzy amerykańskiego, pełnego wydania książki Hitlera, co z około trzydziestoma tysiącami egzemplarzy sprzedanych także przez firmę Renal & Hitchcock dało liczbę blisko pięćdziesięciu tysięcy egzemplarzy Mein Kampf, które tuż przed wybuchem II wojny światowej znalazły drogę do amerykańskich czytelników.
Najgorzej w tej konkurencji wypadło londyńskie wydawnictwo Hurst & Blackett. Wypuściło ono na rynek pięćdziesiąt tysięcy okrojonego wydania książki Hitlera, aby uzupełnić ofertę o edycję kompletną dopiero w 1940 roku. W ten sposób kraje anglosaskie, a więc przede wszystkim Wielka Brytania i USA, mogły zapoznać się z pełną zawartością książki Hitlera bardzo późno i w daleko niewystarczającym zakresie 102.
Interesująco przedstawiała się recenzja pełnej wersji angielskojęzycznej Mein Kampf autorstwa znanego brytyjskiego pisarza politycznego George’a Orwella 103. Z niejaką przewrotnością zwrócił on uwagę, że Hitler posiada niewątpliwie „przyciągającą osobowość” (attraction of his own personality), którą wyczuwa się nawet w „niezdarnym” (clumsy) stylu, w jakim została napisana Mein Kampf. Wódz Trzeciej Rzeszy miał, zdaniem pisarza, obnażyć zakłamanie hedonistycznej postawy wobec życia, propagowane zarówno przez socjalizm, jak i jakkolwiek z większą niechęcią przez kapitalizm. „Niemal cała myśl zachodnia od ostatniej wojny, a z pewnością cała «postępowa» myśl, zauważył w swojej recenzji Orwell, założyła milcząco, że istoty ludzkie nie pragną niczego poza bezczynnością, bezpieczeństwem i unika niem bólu”. Tymczasem Hitler wie, że istota ludzka nie tylko chce komfortu, bezpieczeństwa, krótkiego czasu pracy, higieny, kontroli urodzin i, ogólnie biorąc, zdrowego rozsądku. Ludzie chcą również, przynajmniej od czasu do czasu, walki i własnego poświęcenia, nie mówiąc już o werblach, flagach i paradach lojalności. Wygląda więc na to, że nazizm i faszyzm, a nawet „zmilitaryzowany socjalizm” Stalina są „daleko rozsądniejsze” (far sounder) psychologicznie niż jakakolwiek hedonistyczna koncepcja życia. Zamiast hasła: oferujemy wam „dobre czasy” (a good time), Hitler powiada: „oferuję wam walkę, niebezpieczeństwo i śmierć” – i cały naród pada mu do stóp… Zapewne, przewidywał pisarz, za jakiś czas ludzie oprzytomnieją, tak jak to stało się z końcem ostatniej wojny. Teraz jednak, walcząc z tym człowiekiem, „nie powinniśmy nie doceniać jego emocjonalnego powabu” (its emotional appeal)104.
W tym momencie nie sposób nie wspomnieć o innym obywatelu Imperium Brytyjskiego, Walijczyku Garethcie Jonesie105. Jest to tym bardziej uzasadnione, że według wszelkich znaków Orwell posłużył się całkiem rozmyślnie nazwiskiem Jonesa. W powieści Folwark zwierzęcy z 1945 roku, będącej alegorycznym opisem stalinizmu, tak został nazwany właściciel folwarku, którego wypędziły zwierzęta, zaprowadzające totalitarną dyktaturę106. G. Jones był jednym z dwóch zagranicznych dziennikarzy (drugim był Sefton Delmer z londyńskiej „Daily Mail”), którzy towarzyszyli w lutym 1933 roku na pokładzie samolotu Adolfowi Hitlerowi już jako kanclerzowi Rzeszy w podróży z Berlina do Frankfurtu nad Menem. Jones był świadkiem przedwyborczego wiecu NSDAP w tym mieście, następnie zjadł kolację z Josephem Goebbelsem, od połowy marca 1933 roku ministrem oświecenia narodowego i propagandy Rzeszy. Walijski dziennikarz, któremu „świetnie się z Goebbelsem rozmawiało”, zapisał w swoich notatkach, że konwersacja zeszła między innymi na temat Polski. Nazistowski prominent miał zapowiedzieć odzyskanie „korytarza pomorskiego”, wyrażając przy tym nadzieję, że „Polska wreszcie zda sobie sprawę z tego, że lepiej będzie dla niej, jeśli nam go odda”. Celem długofalowym Rzeszy będzie marsz na wschód. Goebbles uspokajał przy tym walijskiego dziennikarza, że: „Nasza ekspansja wcale nie musi oznaczać konfliktu z Rosją. Poszkodowaną będzie Polska” (Our expansion to the East need not mean a conflict with Russia. Poland will be sufferer)…107.
Walijski dziennikarz znalazł się na terenie Niemiec trzykrotnie w latach 1933–1934. Każda z tych wizyt owocowała serią artykułów w gazecie „The Western Mail & South of Wales News”. Autor starał się na ogół rzeczowo i beznamiętnie opisywać to, co widział. Można było też odnieść wrażenie, że Jones do pewnego stopnia uległ fascynacji ruchem narodowosocjalistycznym, na przykład w odniesieniu do programu zwalczania astronomicznego bezrobocia108. Z biegiem czasu jednak, ogarniając to, co dzieje się w Niemczech, stawał się coraz bardziej krytyczny. Pomagała mu w tym uważna lektura Mein Kampf.
Jedną z kwestii, która zajęła go szczególnie, była kampania przeciw Żydom. Wydała mu się ona tak „średniowieczna” (mediaeval), że postanowił zajrzeć do „biblii ruchu narodowosocjalistycznego”. Jones „przecierał swoje oczy” (almost rubbed my eyes) ze zdumienia, kiedy przyszło mu przeczytać, co autor Mein Kampf sądził o roli Żydów w Wielkiej Brytanii: „Żyd jest niemalże nieograniczonym dyktatorem za sprawą przebiegłych (devious) metod kontrolowania opinii publicznej!”. Według Hitlera, zapisał dziennikarz, to nie Brytyjczycy, ale właśnie Żydzi „zapragnęli destrukcji Niemiec w latach 1914–1918”. To Żydzi, jak wynikało zdaniem Jonesa z tekstu Mein Kampf, kierują się iście makiawelistycznymi intencjami, z jednej strony dążąc do triumfu parlamentaryzmu, z drugiej strony pragnąc przejąć dominację nad światem, „rozprzestrzeniając (spreading) bolszewizm”109.
Po tej dygresji dotyczącej dwóch ważnych przedstawicieli brytyjskiego życia publicznego, warto zwrócić uwagę, że bardziej jeszcze pokrętnym trybem od angielskiego tłumaczenia Mein Kampf potoczyła się historia edycji francuskojęzycznej. Hitler, świadomy wybitnie antyfrancuskiej wymowy swojej książki, nie chciał się początkowo zgodzić nawet na tłumaczenie w wersji okrojonej. Powstałą próżnię na swój sposób wypełniła inicjatywa znanego filozofa Charlesa Appuhna, który opublikował stusiedemdziesięciostronicową książkę, zawierającą fragmenty Mein Kampf110. Władze niemieckie zaprotestowały przeciwko „rozpowszechnianiu fałszywego obrazu Führera”, ale nie odniosło to żadnego skutku.
Tymczasem w Paryżu doszło do edycji tłumaczenia pełnej wersji Mein Kampf. Dokonała tego niewielka oficyna wydawnicza należąca do Fernanda Sorlota. Mimo braku akceptacji ze strony Franz Eher Verlag, ambitny wydawca, korzystając z pomocy francuskiego Ministerstwa Kombatantów, dopiął swego i oto wiosną 1934 roku ukazała się książka Mein Kampf, mon combat. Dodatkowo pobudzał ciekawość czytelników fakt, że swojego zachęcającego do lektury komentarza użyczył bardzo popularny wśród Francuzów marszałek Louis Lyautey111.
Interesujące, że francuski wydawca miał w ofercie swojej oficyny publikacje z jednej strony piętnujące narodowy socjalizm, z drugiej zaś zawierające teksty prominentnych nazistów w rodzaju Hermanna Göringa czy też Walthera Darrégo. Osobiście nie stronił od poglądów skrajnie prawicowych, w tym antysemickich; w okresie II wojny światowej należał do zwolenników marszałka Philippe’a Pétaina, szefa rządu marionetkowego państwa Vichy 112. Powstaje więc pytanie, jakimi motywami kierował się Sorlot, wydając francuską wersję Mein Kampf. Czy były to względy ideowe, poznawcze czy komercyjne? Bez względu na odpowiedź nie ulega wątpliwości, że akcja francuskiego wydawcy mocno pokrzyżowała szyki Hitlerowi, pragnącemu puścić w zapomnienie swoje wrogie enuncjacje o zachodnim sąsiedzie Niemiec.
Zirytowany Führer polecił podjęcie działań na płaszczyźnie dyplomatycznej, a kiedy to nie dawało widoków na powodzenie, nakazał prawnikom Franz Eher Verlag złożyć skargę we francuskim Trybunale Handlowym. Wyrok z czerwca 1934 roku był pomyślny dla oskarżycieli.
Nie zyskały aprobaty argumenty adwokata francuskiego wydawnictwa, że tekst napisany przez obecnego kanclerza Niemiec jest tekstem politycznym, a więc w imię interesów państwa francuskiego, którym ta książka zagraża, należy abstrahować od przepisów prawa autorskiego.
Trybunał stanął na stanowisku, że Mein Kampf stanowi owoc „wysiłku twórczego” autora i jako taki zasługuje na ochronę, jak wszelkie inne dzieła literackie. Fernand Sorlot otrzymał zakaz druku i sprzedaży francuskiej wersji Mein Kampf. Nakazano też zniszczenie zarekwirowanych egzemplarzy, a Franz Eher Verlag zainkasowało symbolicznego franka na poczet poniesionych strat. Francuski wydawca jednak się nie poddał i zwodząc komorników zdołał sprzedać nielegalnie 15–20 tysięcy egzemplarzy, a pewną ich część przekazać nieodpłatnie przedstawicielom francuskiego życia politycznego i opinii publicznej.
Hitler wprawdzie wygrał w trybunale, ale było to zwycięstwo pyrrusowe. Rozgłos towarzyszący rozprawie zwiększył zainteresowanie Mein Kampf i przyczynił się do druku licznych publikacji, które omijając przepisy prawa autorskiego, zawierały skrócone wersje bądź też wybrane wypisy z książki Hitlera. Eksponowały to, co Führer Trzeciej Rzeszy akurat chciał starannie ukryć: wizerunek Francji jako śmiertelnego wroga Niemiec.
Część z tych publikacji stanowiła jednak jawną manipulację, prowadzącą do mniej lub bardziej jaskrawych fałszerstw. Jednym z przykładów może być broszura, której autorzy zaprezentowali listę głównych tez zawartych w Mein Kampf. Na koniec oświadczyli, że połączenie problemu żydowskiego z kwestią rozprzestrzeniania się marksizmu, bolszewizmu, propagandy masońskiej i zgubnej działalności prasy to posunięcie słuszne, z którym się zgadzają 113. Wprawdzie należy odrzucić, jak pisali, plan całkowitego i brutalnego rozwiązania przez Hitlera kwestii żydowskiej, ale też trzeba bronić się przed zamachami „żydomasonerii” na „starą cywilizację religijną Francji” i filary jej cywilizacji, czyli „Boga, Ojczyznę, Rodzinę i Pracę”. W ten sposób tradycyjny francuski katolicyzm, obciążający judaizm wszelkimi bolączkami współczesności, legitymizował tekst Mein Kampf, przesłaniając i niejako cywilizując jej najbardziej toksyczne treści.
Podobnych zabiegów, stanowiących właściwie rodzaj przebiegłej dywersji intelektualnej, było więcej. Należały do nich także wywiady z Hitlerem, odpowiednio przygotowane przez francuskich dziennikarzy. Jeszcze w listopadzie 1933 roku rozmowę z nowym kanclerzem Rzeszy przeprowadził na łamach dziennika „Le Matin” Fernand de Brinion, zwolennik ocieplenia stosunków francusko-niemieckich 114. Na pytanie dziennikarza, dotyczące wiarygodności Mein Kampf, Hitler odpowiedział wymijająco: „Jest to książka pełna niejasności, napisana w więzieniu z pasją prześladowanego apostoła” 115. Podobną wersję przyjął podczas rozmowy w 1938 roku z innym francuskim dziennikarzem o orientacji prawicowej, Bertrandem de Jouvenelem 116. Wywiad, opublikowany w popularnym dzienniku „Paris-Midi”, zawierał znaną już opowieść o przynależności Mein Kampf do czasów dawno minionych, gdy Hitler siedział w więzieniu, a okupacja Zagłębia Ruhry powodowała silne napięcia w stosunkach niemiecko-francuskich. Ta sytuacja już się nie powtórzy, moja obecna polityka jest nastawiona w całości na przyjaźń z Francją, zapewnił Führer i kanclerz Rzeszy 117. Posiłkował się on wówczas jeszcze frazeologią pojednania i pokoju. We Francji, i nie tylko tam, w dobie polityki appeasement bardzo chciano wierzyć w to, że książka Hitlera należy już do zdezaktualizowanej literatury historycznej.
W sierpniu 1938 roku, a więc na krótko przed konferencją monachijską, która umożliwiła Hitlerowi sięgnięcie po czeskie Sudety, pojawiła się w księgarniach francuskich autoryzowana wersja Mein Kampf pod tytułem Ma doctrine118. Był to jednak tylko stuczterdziestostronicowy skrót oryginału, pozbawiony fragmentów antyfrancuskich i częściowo również antyżydowskich119. Autorzy tego opracowania, dziennikarze Georges Blond i Henri Lébre (ps. François Dauture) – obaj zdeklarowani antysemici i zwolennicy skrajnej prawicy, wyrazili w komentarzu nadzieję, że oba sąsiadujące ze sobą narody są mimo wszystko w stanie wzajemnie się szanować i współpracować120.
Na szyte tak grubymi nićmi mistyfikacje odpowiedziały francuskie środowiska antynazistowskie, związane zarówno z liberalnym centrum, jak również z socjalistyczną i komunistyczną lewicą. Między innymi udało się wydać wiosną 1939 roku kolejną po Mein Kampf, mon combat, pełną francuskojęzyczną wersję Mein Kampf, pozbawioną niemieckiej autoryzacji 121. Książka, znowu opublikowana w niewielkiej oficynie wydawniczej, nie mogła jednak zaspokoić głodu wiedzy Francuzów, rosnącego w związku z nadciągającą groźbą wybuchu konfliktu wojennego.
Podobnie, choćby z racji na zamieszanie mobilizacyjne, nie mógł liczyć na masową widownię dziewięćdziesięciominutowy, częściowo fabularyzowany film dokumentalny, który wszedł na ekrany francuskich kin w 1940 roku, na krótko przed napaścią wojsk niemieckich na Francję122. Był to obraz konfrontujący zapisy w Mein Kampf z rzeczywistością, czyli z polityką wewnętrzną i zagraniczną Trzeciej Rzeszy. Do treści filmu odniósł się w swoich dziennikach Joseph Goebbels. Jego zdaniem powstał film „podburzający”, „kłamliwy reportaż”, ale „zrobiony w sposób wyrafinowany i sprawny”, a przez to „bardzo niebezpieczny”. Minister oświecenia narodowego i propagandy Rzeszy pocieszał się jednak, że to „niedługo się skończy” i – niestety – miał rację123.
Sprawa francuskojęzycznej edycji Mein Kampf wypłynęła podczas II wojny światowej raz jeszcze w końcu 1941 roku. Minister Goebbels doniósł swojemu Führerowi, że strona francuska (czytaj: kolaboranci francuscy) zwróciła się do niego z wnioskiem o przetłumaczenie pełnej wersji Mein Kampf. Goebbels zaproponował, aby się temu „energicznie” przeciwstawić, gdyż zawiera ona przecież takie fragmenty, które „są wszystkim innym, tylko nie wezwaniem do przyjaznej kolaboracji” (kollaborationsfreundlich). Hitler miał się zgodzić ze zdaniem swojego ministra i zalecił, aby w rozmowie z Francuzami zwrócić uwagę, „że książka ta została napisana w twierdzy [Landsberg] krótko po wtargnięciu do Zagłębia Ruhry, że on [Hitler] nie chciałby w niej [książce] niczego zmieniać, ponieważ należy ona już do historii i że jednak w tym momencie także nie nadaje się dla francuskiej opinii publicznej”124.
Nowa francuskojęzyczna wersja Mein Kampf we Francji nie została już więc wydana. Więcej nawet – w 1940 roku wspomniana już Mein Kampf, mon combat F. Sorlota z 1934 roku została umieszczona na liście książek zakazanych. Zastanawia jednak to, że paryskiego wydawcę niemieckie władze okupacyjne potraktowały dość łagodnie. Musiał wprawdzie podpisać zobowiązanie do poddania się przepisom porządkowym, w tym cenzurze, oraz sprzedać połowę firmy, ale mógł zachować jej drugą połowę i nadal działać zawodowo bez zakłóceń. Mimo niemieckich zakazów potajemnie dodrukowywał i sprzedawał dalej „swoją” Mein Kampf, mon combat; mogło to być z dziesięć tysięcy egzemplarzy, dwa tysiące z nich trafiły do francuskiego podziemia antyhitlerowskiego 125.
Odrębną, pełną francuskojęzyczną wersję Mein Kampf wydano poza terytorium Francji w 1943 roku. Opublikowano ją w Algierze, a wydawcą był Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego, organ wykonawczy ruchu polityczno-wojskowego „Wolna Francja” (później pod nazwą „Francja Walcząca”), dążącego do odzyskania niepodległości przez Francję. Uznano, że pełny tekst książki Hitlera unaoczni wreszcie jego cele w konfrontacji z dramatyczną rzeczywistością wojenną i okupacyjną 126.
Niezależnie od turbulencji związanych z edycją anglosaskich i francuskich wersji Mein Kampf książka Hitlera trafiła w tłumaczeniach na rynki wydawnicze kilkunastu innych krajów. Od 1934 do 1939 roku ukazywały się kolejno wersje: włoska127, duńska, holenderska, szwedzka, portugalska, brazylijska, bułgarska, arabska128, hiszpańska, węgierska, czeska129 i austriacka130.
Interesująco przedstawia się kwestia chińsko- i japońskojęzycznej edycji Mein Kampf.