Mein Kampf. Edycja krytyczna - Hitler Adolf - ebook

Mein Kampf. Edycja krytyczna ebook

Hitler Adolf

0,0
99,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

To jedna z najbardziej złowrogich książek w dziejach ludzkości, która przygotowała grunt pod drugą wojnę światową ‒ najkrwawszą z wojen ‒ i masowe zbrodnie Trzeciej Rzeszy.

„Mein Kampf” (pol. „Moja walka”) to ideologiczne „wyznanie wiary” Adolfa Hitlera. Książka opublikowana w dwóch częściach w latach 1925‒1927 stała się biblią niemieckich narodowych socjalistów. W Trzeciej Rzeszy wręczano ją m.in. nowożeńcom. Do końca wojny tylko w Niemczech sprzedano ponad 12 mln egzemplarzy!

W pierwszej części książki Hitler zamieścił propagandową wersję swej biografii. W drugiej zaś zawarł podstawy ideologii ruchu narodowosocjalistycznego. Powołując się na rasistowskie teorie, dowodził, że Niemcy przewodzą aryjskiej „rasie panów”. Nienawidził Żydów, których po przejęciu władzy chciał się pozbyć, a także Słowian. Hitler obiecywał rodakom zmazanie klęski wojennej z 1918 roku, zjednoczenie narodu, budowę „Wielkich Niemiec” oraz uzyskanie „przestrzeni życiowej” na Wschodzie. Choć te zapowiedzi uważano za bufonadę szaleńca, stały się one tragiczną rzeczywistością w latach trzydziestych i czterdziestych.

Po upadku reżimu hitlerowskiego „Mein Kampf” w wielu krajach została zakazana. Edycja niemiecka ukazała się dopiero w 2016 roku. Polski czytelnik obecnie dostaje do ręki drugie na świecie wydanie krytyczne tej książki. Autorem przekładu, opracowania naukowego i wstępu jest prof. Eugeniusz Cezary Król, znawca dziejów Trzeciej Rzeszy i narodowego socjalizmu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Euge­niusz Cezary Król

HITLER I JEGO WALKA

AUTOR

Adolf Hitler, uro­dzony w 1889 roku w austriac­kim mia­steczku Brau­nau nad rzeką Inn, wycho­wy­wał się w nie­za­moż­nej rodzi­nie urzęd­nika cel­nego, któ­rego apo­dyk­tyczny spo­sób bycia dopro­wa­dzał do czę­stych kon­flik­tów z upar­tym synem 1. Spo­kój w domu usi­ło­wała rato­wać łagod­nego uspo­so­bie­nia matka. Wie­lo­krot­nie sta­wała w obro­nie syna, który odwza­jem­niał się jej głę­bo­kim uczu­ciem miło­ści i przy­wią­za­nia. To był bodaj naj­bar­dziej ludzki rys cha­rak­teru mło­dego Hitlera, skłon­nego do intro­wer­ty­zmu, pozo­sta­ją­cego na ubo­czu, wiele czy­ta­ją­cego i two­rzą­cego sobie wła­sny świat, oparty na wyobra­że­niach zaczerp­nię­tych z oper uwiel­bia­nego Richarda Wagnera. Jako uczeń Adolf nie prze­ja­wiał szcze­gól­nych zain­te­re­so­wań i zdol­no­ści, dla­tego nie dotarł do matury. Jego pasją stało się nato­miast malar­stwo, w związku z tym, nie bacząc na sprze­ciwy ojca, posta­no­wił zda­wać do Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych w Wied­niu, która nie wyma­gała od kan­dy­da­tów świa­dec­twa doj­rza­ło­ści. Dwu­krot­nie sta­rał się o przy­ję­cie – bez powo­dze­nia. Ci, któ­rzy go oce­niali, dostrze­gli wpraw­dzie pewien talent u kan­dy­data, ale zasu­ge­ro­wano mu ewen­tu­al­nie stu­dia archi­tek­to­niczne, do tych jed­nak potrzebne było świa­dec­two matu­ralne 2.

Mimo głę­bo­kiego roz­cza­ro­wa­nia Hitler pozo­stał w sto­licy Austro- Węgier. Wio­dło mu się tam coraz gorzej. Źró­dła utrzy­ma­nia w postaci czę­ści spadku po śmierci matki, pożyczki od ciotki i renty sie­ro­cej wyczer­py­wały się szybko, tym bar­dziej, że począt­kowo wiódł życie ponad stan, nie dba­jąc o stałe zaję­cie. Zmu­szony w kon­se­kwen­cji do wege­to­wa­nia w noc­le­gow­niach dla bez­dom­nych męż­czyzn czer­pał skromny dochód z doryw­czych prac i ze sprze­daży malo­wa­nych przez sie­bie wido­kó­wek. W tym bar­dzo trud­nym okre­sie przy­szło mu obser­wo­wać bla­ski i cie­nie sto­łecz­nego Wied­nia – z jed­nej strony prze­pych cesar­skiego dworu i bogac­two elit, z dru­giej strony nędzę naj­niż­szych warstw, ich nie­zmier­nie trudne warunki egzy­sten­cji i pracy.

Tym, co w spo­sób szcze­gólny poru­szało Hitlera, był tygiel naro­do­wo­ściowy Wied­nia, wie­lo­barwny kalej­do­skop róż­nych nacji, zalud­nia­ją­cych roz­le­głą monar­chię habs­bur­ską. W tym cza­sie zako­rze­niły się jego, roz­wi­ja­jące się póź­niej na dużą skalę, uprze­dze­nia i ste­reo­typy: pogarda dla austro-węgier­skiego pań­stwa, rasowe i etniczne obse­sje skie­ro­wane prze­ciwko Żydom i Sło­wia­nom. Utwier­dzał się w nim kult Rze­szy Nie­miec­kiej. Hitler czuł się nie tylko austriac­kim Niem­cem, ale także oby­wa­te­lem przy­szłego orga­ni­zmu pań­stwo­wego, jed­no­czą­cego Austrię z Niem­cami i być może wszyst­kie obszary nie­miec­ko­ję­zyczne w Euro­pie.

Umac­niał swoje prze­ko­na­nia przez kon­takty z ugru­po­wa­niami nacjo­na­li­stycz­nymi i anty­se­mic­kimi, któ­rych w ówcze­snym Wied­niu nie bra­ko­wało3. Czer­pał wzorce oso­bowe, obser­wu­jąc dzia­łal­ność przy­wódcy austriac­kiego ruchu pan­ger­mań­skiego Geo­rga Schönerera, czy też zna­nego z dema­go­gicz­nych wystą­pień publicz­nych bur­mi­strza Wied­nia Karla Luegera. Utwier­dzał się w swo­ich anty­pa­tiach poli­tycz­nych, pięt­nu­jąc przede wszyst­kim ruch socjal­de­mo­kra­tyczny i wie­deń­ską prasę „świa­tową”. Bar­dzo wiele czy­tał, głów­nie auto­rów o prze­ko­na­niach anty­de­mo­kra­tycz­nych i anty­se­mic­kich w rodzaju Houstona Ste­warta Cham­ber­la­ina, Arthura de Gobi­neau i Paula de Lagarde’a4.

W maju 1913 roku, otrzy­maw­szy wresz­cie wycze­ki­waną część spadku po ojcu, Hitler zde­cy­do­wał się na opusz­cze­nie Wied­nia, do któ­rego z róż­nych wzglę­dów nie żywił naj­mniej­szej sym­pa­tii. Oba­wiał się też, że wła­dze austriac­kie mogą, po cza­so­wym odro­cze­niu poboru, powo­łać go do woj­ska, a tego pra­gnął unik­nąć za wszelką cenę. Celem wyjazdu stało się Mona­chium, trak­to­wane jako ewen­tu­alne miej­sce roz­po­czę­cia – do trzech razy sztuka! – stu­diów malar­skich.

Zanim jed­nak doszło do pod­ję­cia decy­zji, wybu­chła wojna, którą Hitler przy­jął z wiel­kim entu­zja­zmem. Wstą­pił na ochot­nika do jed­nego z puł­ków bawar­skich i w poło­wie paź­dzier­nika 1914 roku zna­lazł się na fron­cie zachod­nim w rejo­nie Ieper (Ypres), Arras i nad rzeką Sommą, a potem ponow­nie pod Arras. Wal­czył dziel­nie, został ciężko ranny, a pod koniec wojny doznał cza­so­wego ośle­pie­nia gazem bojo­wym. Dwu­krot­nie odzna­czono go Krzy­żem Żela­znym, otrzy­mał też awans na sto­pień star­szego sze­re­go­wego (Gefre­iter). Powró­cił do Mona­chium ze szpi­tala w Pase­walku w kilka dni po zawar­ciu rozejmu i zakoń­cze­niu dzia­łań wojen­nych.

Sto­licą Bawa­rii wstrzą­sały zamieszki, wznie­cane z jed­nej strony przez pra­wi­cowe bojówki (Fre­ikorps), z dru­giej zaś przez ugru­po­wa­nia skraj­nej lewicy; w kwiet­niu 1919 roku doszło do krót­ko­trwa­łych rzą­dów Bawar­skiej Repu­bliki Rad. Hitler zamel­do­wał się tym­cza­sem w swoim macie­rzy­stym pułku, któ­rego dowódz­two skie­ro­wało go do róż­nych prac kon­tro­lno- porząd­ko­wych. W końcu jed­nak, dostrze­ga­jąc jego żywe zain­te­re­so­wa­nie poli­tyką, przy­dzie­lono go do spe­cjal­nej grupy (Bay­eri­sche Reich­swehr Grup­pen­kom­mando), zaj­mu­ją­cej się inwi­gi­la­cją i anty­ko­mu­ni­styczną indok­try­na­cją zde­mo­bi­li­zo­wa­nych żoł­nie­rzy oraz odra­dza­ją­cych się ugru­po­wań poli­tycz­nych.

W takim wła­śnie cha­rak­te­rze trzy­dzie­sto­letni Hitler zna­lazł się w poło­wie wrze­śnia 1919 roku na zebra­niu nie­wiel­kiej Nie­miec­kiej Par­tii Robot­ni­ków (DAP). W krót­kim cza­sie prze­jął w niej przy­wódz­two, dopro­wa­dził do zmiany nazwy na Naro­do­wo­so­cja­li­styczna Nie­miecka Par­tia Robot­ni­ków (NSDAP), nada­jąc jej agre­sywny i popu­li­styczny cha­rak­ter. Powo­łu­jąc się na wojenną legi­ty­ma­cję gro­ma­dził wokół sie­bie kom­ba­tan­tów nie­daw­nej wojny, ludzi nie­umie­ją­cych się zna­leźć w nowej sytu­acji spo­łecz­nej, ocze­ku­ją­cych roz­wią­zań zde­cy­do­wa­nych i sku­tecz­nych.

Świeżo upie­czony przy­wódca (Führer) NSDAP prze­for­so­wał w lutym 1920 roku dwu­dzie­sto­pię­cio­punk­towy pro­gram par­tii, w któ­rym obok haseł anty­ka­pi­ta­li­stycz­nych (na przy­kład upań­stwo­wie­nie tru­stów, komu­na­li­za­cja wiel­kich domów towa­ro­wych, znie­sie­nie lichwy, kara śmierci dla spe­ku­lan­tów) zna­la­zła się zapo­wiedź cen­tra­li­za­cji apa­ratu pań­stwo­wego, odsu­nię­cia na spo­łeczny mar­gi­nes Żydów, kształ­to­wa­nia pra­wo­daw­stwa i poli­tyki kul­tu­ral­nej według kry­te­riów raso­wych. W bie­żą­cej dzia­łal­no­ści poli­tycz­nej par­tia Hitlera postu­lo­wała surowe uka­ra­nie „zbrod­nia­rzy listo­pa­do­wych” (Novem­be­rver­bre­cher), czyli poli­ty­ków odpo­wie­dzial­nych za dopro­wa­dze­nie do zakoń­cze­nia wojny i budowę „listo­pa­do­wej demo­kra­cji” (Novem­ber­de­mo­kra­tie) – sys­temu demo­kra­cji par­la­men­tar­nej, zwa­nego potocz­nie Repu­bliką Weimar­ską. Żądano zaprze­sta­nia reali­za­cji „poli­tyki wypeł­nia­nia” (Erfüllungspolitik), a więc odmowy speł­nia­nia przez pań­stwo nie­miec­kie zobo­wią­zań, wyni­ka­ją­cych z zapi­sów w wer­sal­skim trak­ta­cie poko­jo­wym z końca czerwca 1919 roku.

Ugru­po­wań gło­szą­cych podobne hasła było w ówcze­snej rze­czy­wi­sto­ści nie­miec­kiej sporo, ale par­tię naro­do­wo­so­cja­li­styczną wyróż­niały pewne zna­mienne cechy. Było to przede wszyst­kim sto­so­wa­nie zasady wodzo­stwa, a więc ści­słe pod­po­rząd­ko­wa­nie człon­ków kolej­nym szcze­blom dra­biny dowód­czej z wodzem-Führerem na czele. Pro­gram par­tii, sam w sobie eklek­tyczny i doraź­nie skle­cony, został pod­po­rząd­ko­wany wymo­gom celo­wej i kon­se­kwent­nej pro­pa­gandy, wyko­rzy­stu­ją­cej dostępne mass media, a także docie­ra­ją­cej do sze­ro­kiego kręgu odbior­ców w spo­sób bez­po­średni, przez dzia­ła­nia na ulicy, w miej­scu pracy i wypo­czynku. Na efek­tyw­ność oddzia­ły­wa­nia pro­pa­gan­do­wego miało wpływ uży­cie metod siło­wych. Naro­dowy socja­lizm od początku swo­jego ist­nie­nia opie­rał się na dzia­łal­no­ści bojó­wek par­tyj­nych w postaci stale roz­bu­do­wy­wa­nych i szko­lo­nych Oddzia­łów Sztur­mo­wych (Stur­mab­te­ilun­gen, SA). Sym­bioza pro­pa­gandy i ter­roru przy­no­siła par­tii korzystne skutki wize­run­kowe. Z jed­nej strony wywie­rała odpo­wiedni wpływ na prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych, z dru­giej strony budo­wała w oczach prze­cięt­nych Niem­ców nimb spraw­no­ści i sku­tecz­no­ści, co nie pozo­sta­wało bez wpływu na rosnącą popu­lar­ność spo­łeczną.

Doświad­cze­nia burz­li­wych lat 1919–1923, wypeł­nio­nych demon­stra­cjami ulicz­nymi, mityn­gami w piwiar­niach oraz star­ciami z socjal­de­mo­kra­tycz­nymi i komu­ni­stycz­nymi wro­gami, coraz bar­dziej skła­niały Hitlera do otwar­tej kon­fron­ta­cji z apa­ra­tem pań­stwa. Zachę­cony suk­ce­sem „mar­szu na Rzym” Benito Mus­so­li­niego, przy­wódca NSDAP wyobra­żał sobie, że podob­nie jak wło­ski dyk­ta­tor nie tylko opa­nuje sytu­ację w sto­licy Bawa­rii, ale także wkro­czy na czele swo­ich zwo­len­ni­ków do Ber­lina i przej­mie wła­dzę na szcze­blu cen­tral­nym. Mimo pozy­ska­nia dla swo­ich pla­nów grupy czo­ło­wych wete­ra­nów I wojny świa­to­wej z Eri­chem Luden­dorf­fem, Her­man­nem Göringiem i Rudol­fem Hes­sem na czele, a także mobi­li­za­cji SA oraz człon­ków i sym­pa­ty­ków ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego, pucz w Mona­chium zakoń­czył się w ciągu jed­nego dnia, 9 listo­pada 1923 roku, klę­ską.

Zgi­nęło 16 bojów­ka­rzy oraz 4 poli­cjan­tów. Główni inspi­ra­to­rzy i orga­ni­za­to­rzy zostali zatrzy­mani i sta­nęli w lutym 1924 roku przed mona­chij­skim sądem. Wymie­rzone wyroki były nad­zwy­czaj łagodne; E. Luden­dorff został unie­win­niony, R. Hessa ska­zano na 18 mie­sięcy, a A. Hitlera na 5 lat pozba­wie­nia wol­no­ści. Karę odby­wali w bawar­skiej twier­dzy Lands­berg nad rzeką Lech. Była to łagodna forma reali­za­cji wyroku, gdyż sąd uznał, że ska­zani dzia­łali ze szla­chet­nych, patrio­tycz­nych pobu­dek. Obaj też bar­dzo szybko opu­ścili twier­dzę – Hitler w grud­niu 1924 roku, Hess w stycz­niu 1925 roku.

Przy­wódca nazi­stów wycho­dził z mona­chij­skiej awan­tury obronną ręką. Choć tra­fił za wię­zienne kraty na dzie­więć mie­sięcy, a jego par­tia została zde­le­ga­li­zo­wana, to jed­nak pobyt w odosob­nie­niu budo­wał jego mit nie­ustra­szo­nego bojow­nika i męczen­nika. Z lidera mar­gi­nal­nego ugru­po­wa­nia bawar­skiego prze­obra­żał się w poli­tyka o ogól­no­kra­jo­wym roz­gło­sie.

Rozu­mie­jąc to, Hitler już w wię­zie­niu pla­no­wał kolejny etap aktyw­no­ści poli­tycz­nej. Swo­istą formą przy­go­to­wa­nia się do dzia­łań na wol­no­ści była publi­ka­cja, w któ­rej mogły zna­leźć się reflek­sje odno­szące się do dal­szej i nie­od­le­głej prze­szło­ści, a także myśli budu­jące ide­olo­gię i pro­gram odro­dzo­nego ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego w przy­szło­ści.

Dzieło

Nie­któ­rzy z gości, odwie­dza­jący Hitlera w twier­dzy Lands­berg, nama­wiali go, aby wyko­rzy­stu­jąc dobre warunki odby­wa­nia kary pisał, choćby dla zabi­cia czasu, wspo­mnie­nia, doty­czące zwłasz­cza oko­licz­no­ści i prze­biegu mona­chij­skiego puczu. Hitler wziął sobie do serca te suge­stie i zasiadł do pisa­nia. Nie­ba­wem praca pochło­nęła go na tyle, że zamiast spo­dzie­wa­nego arty­kułu czy też eseju powstał duży, kil­ku­set­stro­ni­cowy tekst. Autor dyk­to­wał swoje wynu­rze­nia naj­pierw piszą­cemu na maszy­nie kie­rowcy Emi­lowi Mau­rice’owi, póź­niej Rudol­fowi Hes­sowi. Po czę­ści stu­kał na maszy­nie rów­nież sam. Powstał z tego pierw­szy tom książki, począt­kowo zaty­tu­ło­wa­nej Vie­re­in­halb Jahre Kampf gegen Lüge, Dum­m­heit und Feigheit (Cztery i pół roku walki z kłam­stwem, głu­potą i tchó­rzo­stwem), a następ­nie nazwa­nej krótko i węzło­wato: Mein Kampf (Moja walka).

Pod takim tytu­łem, po inten­syw­nych pra­cach redak­cyj­nych5, dzieło Hitlera, zawie­ra­jące pod­ty­tuł Eine Abrech­nung (Roz­li­cze­nie), uka­zało się dru­kiem 18 lipca 1925 roku, a więc kilka mie­sięcy po jego wyj­ściu na wol­ność i włą­cze­niu się w prace przy odtwa­rza­niu NSDAP. Przy­wódca par­tii nie usta­wał jed­nak w wysił­kach pisar­skich i już 11 grud­nia 1926 roku tra­fił do księ­garń tom drugi Mein Kampf z pod­ty­tu­łem Die natio­nal­so­zia­li­sti­sche Bewe­gung (Ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny). Oba tomy, liczące łącz­nie sie­dem­set osiem­dzie­siąt dwie strony, edy­to­wało par­tyjne wydaw­nic­two Franz Eher Ver­lag, na czele któ­rego sta­nął w 1922 roku były bez­po­średni prze­ło­żony Hitlera z cza­sów woj­sko­wych, sier­żant Max Amann.

Czym jest ta książka, do któ­rej z cza­sem przy­lgnęła bar­dzo zobo­wią­zu­jąca nazwa „biblia naro­do­wego socja­li­zmu”? Przede wszyst­kim nie należy przy­da­wać jej jakichś walo­rów reli­gij­nych czy też mistycz­nych; nazwa wzięła się zapewne od wybra­nego przez wydaw­ców „biblij­nego” for­matu książki. Część jej tek­stu, obej­mu­jąca osiem z dwu­dzie­stu sied­miu roz­dzia­łów obu tomów, sta­nowi wspo­mnie­nia autora doty­czące domu rodzin­nego, lat dzie­ciń­stwa i mło­do­ści, I wojny świa­to­wej, a także pierw­szego okresu dzia­łal­no­ści w ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym.

Jest to nie­wąt­pli­wie bar­dzo subiek­tywny prze­kaz. Zawiera wiele luk i prze­kła­mań, choćby w odnie­sie­niu do rela­cji z głową rodziny. Doszło do ich wyide­ali­zo­wa­nia, usu­nię­cia cech ostrego kon­fliktu mię­dzy synem i ojcem. Frag­ment auto­bio­gra­ficzny posłu­żył, gene­ral­nie bio­rąc, do pozy­tyw­nej sty­li­za­cji Hitlera jako czło­wieka dążą­cego wytrwale, mimo prze­ci­wieństw losu, do reali­za­cji życio­wych celów, jako odważ­nego żoł­nie­rza wal­czą­cego o zwy­cię­stwo swo­jej wiel­ko­nie­miec­kiej ojczy­zny, nie­na­wi­dzą­cego jej wro­gów, zarówno zagra­nicz­nych, jak i wewnętrz­nych 6.

Autor, malu­jąc ciem­nymi bar­wami obraz pań­stwa austro- węgier­skiego, któ­rego do wybu­chu świa­to­wej wojny był oby­wa­te­lem, usi­ło­wał dociec przy­czyn upadku monar­chii nad­du­naj­skiej, sfor­mu­ło­wać kata­log jej nie­po­wo­dzeń i tra­gicz­nych pomy­łek. Główne wady widział w nie­udol­no­ści domu cesar­skiego, w nie­zrów­no­wa­żo­nej orga­ni­za­cji apa­ratu wła­dzy, a przede wszyst­kim w struk­tu­rze etnicz­nej. To naro­do­wo­ściowy tygiel sta­no­wił dla Hitlera kwin­te­sen­cję całego zła, a sto­łeczny Wie­deń – sie­dli­sko Żydów i Sło­wian wszel­kich odmian – jaskrawy przy­kład lud­no­ścio­wej degren­go­lady o daleko idą­cych kon­se­kwen­cjach.

Autor Mein Kampf nie poprze­sta­wał na wska­za­niu nega­tyw­nych cech pań­stwo­wo­ści Austro-Węgier, lecz roz­cią­gnął pole swo­jej obser­wa­cji na całą Europę, a nawet na Stany Zjed­no­czone Ame­ryki Pół­noc­nej. Doszu­ki­wał się przy­czyn wybu­chu „wiel­kiej wojny”, odtwa­rzał, głów­nie przez pry­zmat swo­ich wspo­mnień, jej prze­bieg. For­mu­ło­wał oczy­wi­ste jego zda­niem oko­licz­no­ści, pro­wa­dzące do klę­ski państw cen­tral­nych, w tym przede wszyst­kim Nie­miec.

Na tej pod­sta­wie ujaw­nił się jego spo­sób myśle­nia, który dał mu oka­zję do okre­ślo­nej inter­pre­ta­cji zja­wisk natury zasad­ni­czej, a więc miej­sca czło­wieka w histo­rii, praw rzą­dzą­cych nią na prze­strzeni wie­ków, roli sił wstecz­nic­twa i postępu. Byłoby prze­sadą nazwać tego rodzaju dywa­ga­cje wykła­dem na temat filo­zo­fii dzie­jów, tym bar­dziej że autor Mein Kampf wolał się posłu­gi­wać poję­ciem „świa­to­po­glądu” 7. W jego rozu­mie­niu histo­ria sta­no­wiła i sta­nowi na­dal obszar walki ras, w ramach któ­rej naj­do­sko­nal­sza postać rasowa: Aryj­czycy, wywo­dzący się od Ariów, zamiesz­ku­ją­cych nie­gdyś tereny sta­ro­żyt­nych Indii, stoją w obli­czu śmier­tel­nego zagro­że­nia ze strony ras pozba­wio­nych war­to­ści, przede wszyst­kim eks­pan­syw­nych i paso­żyt­ni­czych Żydów. Ta iście mani­chej­ska, dogma­tyczna wizja umoż­li­wiała Hitle­rowi budo­wa­nie pry­mi­tyw­nej, ale przej­rzy­stej, czarno-bia­łej inter­pre­ta­cji pro­cesu dzie­jo­wego, w któ­rym, zgod­nie z przy­ka­za­niami socjal­dar­wi­ni­zmu, słabi muszą ulec sil­niej­szym, bez względu na ist­nie­jące racje moralne i etyczne.

W cen­trum hitle­row­skiego „poglądu na świat” zna­la­zła się „misja” uwol­nie­nia globu, w tym przede wszyst­kim Nie­miec, od „odwiecz­nego” i „śmier­tel­nego wroga” (Urfe­ind, Tod­fe­ind), jakim pozo­sta­wał Żyd, wystę­pu­jący w postaci „świa­to­wego sprzy­się­że­nia” (Weltverschwörung) lub „mię­dzy­na­ro­do­wych tru­ci­cieli” (inter­na­tio­nale Ver­gi­fter). Stąd nie­da­leko już było do postu­latu o koniecz­no­ści „wytru­cia tru­ci­cieli”, który poja­wił się w kon­tek­ście dzia­łań wojen­nych pod­czas I wojny świa­to­wej. Autor Mein Kampf uznał, że byłoby wska­zane „pod­dać kie­dyś dzia­ła­niu tru­ją­cego gazu dwa­na­ście albo pięt­na­ście tysięcy tych hebraj­skich nisz­czy­cieli narodu [die­ser hebräischen Volks­ver­der­ber], tak jak to musiały zno­sić na polu [bitwy] setki tysięcy naszych naj­lep­szych nie­miec­kich robot­ni­ków ze wszyst­kich warstw i zawo­dów”8.

Sko­ja­rze­nie z komo­rami gazo­wymi Auschwitz wydaje się nie­uchronne. Należy jed­nak uwzględ­niać fakt, że od zapisu w tek­ście Mein Kampf z połowy lat dwu­dzie­stych XX wieku do strasz­li­wej rze­czy­wi­sto­ści II wojny świa­to­wej wio­dła długa i dość kręta ścieżka, jeśli brać pod uwagę zmien­ność nazi­stow­skiej kon­cep­cji „osta­tecz­nego roz­wią­za­nia” (Endlösung) kwe­stii żydow­skiej.

Oprócz żydow­skiego śmier­tel­nego wroga out­door na cen­zu­ro­wa­nym pozo­sta­wał rów­nież jego odpo­wied­nik indoor, a więc austriaccy i nie­mieccy oby­wa­tele pocho­dze­nia żydow­skiego, w tym przede wszyst­kim część sceny poli­tycz­nej – socjal­de­mo­kraci i komu­ni­ści, zgro­ma­dzeni pod wspól­nym szyl­dem „mark­si­stów”. Sekun­do­wała im prasa orien­ta­cji lewi­co­wej, ale do wro­gich ele­men­tów autor Mein Kampf zali­czał rów­nież „zaży­dzoną” prasę miesz­czań­ską, sta­no­wiącą frag­ment „świa­to­wego sprzy­się­że­nia”.

Sło­wem – totalne zagro­że­nie, Żydzi to sprawcy wszyst­kich moż­li­wych zbrodni, nie­na­wi­dzący Niem­ców, gotu­jący im upa­dek wewnętrzny i klę­ski na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Stu­dium obse­syj­nej, a przy tym absur­dal­nej nie­na­wi­ści i pogardy wobec Żydów, można odna­leźć w roz­dziale zaty­tu­ło­wa­nym Naród i rasa9. Spi­skowa men­tal­ność Hitlera uwzględ­niała jesz­cze jedno ważne ogniwo – bol­sze­wizm. Został on sko­ja­rzony z żydo­stwem, two­rząc bar­dzo przy­datną z socjo­tech­nicz­nego punktu widze­nia kon­struk­cję „żydo­ko­muny”, jakoby się­ga­ją­cej po wła­dzę nad świa­tem.

Walka z tak poj­mo­wa­nym wro­giem raso­wym, ale też poli­tycz­nym i eko­no­micz­nym, miała nale­żeć do obo­wiąz­ków odtwa­rza­nego od 1925 roku ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. Trudno jed­nak trak­to­wać Mein Kampf jako rodzaj prze­my­śla­nego, usys­te­ma­ty­zo­wa­nego pro­gramu poli­tycz­nego dla tego ugru­po­wa­nia. Obok wykładu na temat śmier­tel­nego, świa­to­wego i wszech­obec­nego wroga w kolej­nych roz­dzia­łach tej publi­ka­cji zna­lazł się zbiór nie­zbyt ze sobą powią­za­nych prze­my­śleń, kon­cen­tru­ją­cych się wokół dwóch klu­czo­wych zagad­nień: par­tii i pań­stwa. W odnie­sie­niu do par­tii autora Mein Kampf szcze­gól­nie zajęła rela­cja mię­dzy orga­ni­za­cją i pro­pa­gandą par­tyjną, zapre­zen­to­wana w roz­dziale jede­na­stym tomu dru­giego.

„Pierw­szym zada­niem pro­pa­gandy – wywo­dził autor – jest pozy­ski­wa­nie ludzi dla póź­niej­szej orga­ni­za­cji; pierw­szym zada­niem orga­ni­za­cji jest pozy­ski­wa­nie ludzi do kon­ty­nu­acji pro­pa­gandy. Dru­gim zada­niem pro­pa­gandy jest destruk­cja ist­nie­ją­cego stanu i prze­po­je­nie tego stanu nową teo­rią, pod­czas gdy dru­gim zada­niem orga­ni­za­cji musi być walka o wła­dzę, aby dzięki niej dopro­wa­dzić do osta­tecz­nego suk­cesu teorii”10.

Tę pro­stą, aby nie powie­dzieć: uprosz­czoną współ­za­leż­ność, Hitler pod­bu­do­wał impe­ra­ty­wem agre­syw­no­ści pro­pa­gandy. „Jako kie­row­nik par­tyj­nej pro­pa­gandy – pod­kre­ślał – bar­dzo sta­ra­łem się nie tylko przy­go­to­wać grunt pod wiel­kość przy­szłego ruchu, lecz także przez bar­dzo rady­kalne podej­ście do tej pracy dopro­wa­dzać rów­nież do tego, aby orga­ni­za­cja otrzy­my­wała jedy­nie naj­lep­szy mate­riał [ludzki]. Albo­wiem im bar­dziej rady­kalna i pod­bu­rza­jąca była moja pro­pa­ganda, tym bar­dziej odstra­szała sła­be­uszy i bojaź­liwe natury, utrud­nia­jąc im wnik­nię­cie do pod­sta­wo­wego jądra naszej orga­ni­za­cji” 11.

Autor Mein Kampf wyra­ził już wcze­śniej, w roz­dziale szó­stym tomu pierw­szego, prze­świad­cze­nie, że „Zada­nie pro­pa­gandy nie polega na nauko­wym wykształ­ce­niu jed­nostki, lecz na zwra­ca­niu uwagi masom na okre­ślone fakty, zda­rze­nia, koniecz­no­ści itd. Dopiero na tej zasa­dzie ich zna­cze­nie powinno dotrzeć do hory­zontu myślo­wego mas” 12. Jeśli roz­pa­trzyć pro­blem efek­tyw­no­ści pro­pa­gandy, to wyni­kają stąd według Hitlera nastę­pu­jące wnio­ski: „Sze­ro­kie masy mają jedy­nie bar­dzo ogra­ni­czoną moż­li­wość recep­cji, nie­wiele rozu­mieją, a za to dużo zapo­mi­nają”. Pro­pa­ganda nie powinna być wszech­stronna, gdyż w ten spo­sób roz­pra­sza­łaby uwagę odbior­ców. Nie może też kie­ro­wać się wymo­gami obiek­tyw­nej prawdy. Cał­ko­wi­cie wystar­czy prawda względna, eks­po­nu­jąca „prawdę wła­sną” pro­pa­gandysty i uka­zu­jąca całą rzecz od strony dla niego naj­ko­rzyst­niej­szej, roku­ją­cej pozy­ska­nie jak naj­licz­niej­szych zwo­len­ni­ków.

Wresz­cie to, co z punktu widze­nia sku­tecz­no­ści pro­pa­gandy pozo­staje naj­waż­niej­sze: „jej dzia­ła­nie musi być coraz bar­dziej nakie­ro­wy­wane na uczu­cie, a tylko w ogra­ni­czo­nym zakre­sie na tak zwany rozum”. Taka kon­sta­ta­cja była, przy­naj­mniej po czę­ści, efek­tem doświad­czeń życio­wych Hitlera. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że dzie­ląc w Wied­niu przez pewien czas los naj­niż­szych warstw spo­łecz­nych, zda­wał sobie sprawę z ich poło­że­nia, poznał tęsk­noty, nadzieje i róż­nego rodzaju fobie. Doszedł do wnio­sku, że naj­lep­szą metodą docie­ra­nia do nich będzie wzbu­dza­nie emo­cji, zarówno pozy­tyw­nej, jak i nega­tyw­nej natury, a nie odwo­ły­wa­nie się do argu­men­tów racjo­nal­nych, na co siłą rze­czy pozo­staną oni nie­wraż­liwi.

„Wszelki geniusz w upra­wia­niu pro­pa­gandy – autor Mein Kampf sta­wiał przy­sło­wiową kropkę nad „i” – i tak jed­nak nie dopro­wa­dzi do suk­cesu, jeśli nie będzie cią­gle tak samo rygo­ry­stycz­nie uwzględ­niana pewna zasada. [Pro­pa­ganda] musi ogra­ni­czać się do nie­wielu kwe­stii [auf wenig], a te cią­gle [ewig] musi powta­rzać. Wytrwa­łość jest tutaj, tak jak przy wielu spra­wach na tym świe­cie, pierw­szym i naj­waż­niej­szym warun­kiem suk­cesu” 13.

Hitler nie wda­wał się w grun­towne stu­dia nad teo­rią pro­pa­gandy. Zapewne jed­nak z począt­kiem lat dwu­dzie­stych XX wieku docie­rały do niego popu­larne publi­ka­cje, doty­czące psy­cho­lo­gicz­nych pod­staw pro­cesu zapa­no­wa­nia nad ludzką zbio­ro­wo­ścią i jej zacho­wa­niami spo­łecz­nymi. Przy­wódca NSDAP się­gnął z pew­no­ścią do kla­sycz­nej, wyda­nej po raz pierw­szy w 1895 roku, książki fran­cu­skiego leka­rza Gustava Le Bona i przy­swoił sobie jedną z jego klu­czo­wych tez: „Tłum umie myśleć wyłącz­nie obra­zami i jest bar­dzo wraż­liwy na obra­zowe przed­sta­wie­nie danego faktu lub rze­czy. Tylko za pomocą takiego przed­sta­wie­nia można tłum porwać i pobu­dzić do dzia­ła­nia”. Dopiero, gdy nie dys­po­nuje się takimi obra­zami, „należy, celem osią­gnię­cia tego samego skutku, użyć odpo­wied­nich słów i haseł. Zasto­so­wane zręcz­nie, mają one naprawdę tajem­ni­czą i cudowną moc, jaką je już przed laty obda­rzali zwo­len­nicy magii. Słowa i hasła mogą wznie­cić naj­groź­niej­szą burzę w duszy tłumu […]”14. Ten tłum według Le Bona, to wytwo­rzona w efek­cie rewo­lu­cji prze­my­sło­wej zde­per­so­na­li­zo­wana masa ludzka, nace­cho­wana pry­mi­tyw­nym sen­su­ali­zmem, rzą­dząca się popę­dami i odru­chami, skłonna do ule­ga­nia suge­stii i do dzia­łań irra­cjo­nal­nych15.

W tek­ście Mein Kampf można bez cie­nia wąt­pli­wo­ści odna­leźć ślady takiego rozu­mo­wa­nia. Toruje ono Hitle­rowi drogę do prze­ko­na­nia, że dobrze przy­go­to­wany lider par­tii, wypo­sa­żony w nie­zbędną wie­dzę o psy­cho­lo­gicz­nych pod­sta­wach funk­cjo­no­wa­nia dużych zbio­ro­wo­ści, umie­jący zapa­no­wać nad ich odczu­ciami, kie­ru­jący się nie­za­chwianą wiarą w zwy­cię­stwo (Sie­ge­szu­ver­sicht), będzie w sta­nie osią­gnąć zapla­no­wane cele poli­tyczne. Doświad­cze­nia z lat 1919–1923, opi­sane z ide­ali­zu­ją­cym pato­sem w Mein Kampf, mogły upew­nić Hitlera w tym mnie­ma­niu. Wię­cej nawet – stały się zaczy­nem mitu cha­ry­zma­tycz­nego przy­wódcy, który będzie z roz­my­słem roz­wi­jany i eks­plo­ato­wany przez ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny w kolej­nych latach dzia­łal­no­ści.

Oddzia­ły­wa­nie masowe, umie­jętne wyko­rzy­sty­wa­nie mass mediów, przede wszyst­kim prasy, wią­zało się, na co wska­zano już wcze­śniej, ze świa­do­mym, kom­ple­men­tar­nym uży­ciem instru­men­tów ter­roru. Nie dziwi więc, że jeden z naj­dłuż­szych roz­dzia­łów Mein Kampf, dzie­wiąty w tomie dru­gim, został poświę­cony par­tyj­nej bojówce, Oddzia­łom Sztur­mo­wym (SA).

Więk­szość tek­stu doty­czyła jed­nak wyda­rzeń zwią­za­nych z prze­bie­giem dzia­łań rewo­lu­cyj­nych w 1919 i 1920 roku. Dla autora Mein Kampf ozna­czały one jedno: śmier­telne zagro­że­nie dla Nie­miec, wywo­łane skrzy­żo­wa­niem się celów ugru­po­wań mark­si­stow­skich, miesz­czań­skich par­tii „pro­pań­stwo­wych”, pie­lę­gnu­ją­cych złudną nadzieję na „restau­ra­cję prze­szło­ści”, a także żydow­skiej prasy, pro­pa­gu­ją­cej dzia­łal­ność „związ­ków obron­nych” (Wehrverbände), a więc lokal­nych ugru­po­wań zbroj­nych, głów­nie pra­wi­co­wej pro­we­nien­cji, zapro­wa­dza­ją­cych na sobie tylko zna­nych zasa­dach „porzą­dek” w atmos­fe­rze nara­sta­ją­cego cha­osu i ter­roru. Na tym tle oddziały SA pre­zen­to­wały się w zamy­śle autora Mein Kampf jako for­ma­cja ochronna i wycho­waw­cza, ści­śle pod­po­rząd­ko­wana NSDAP. To one, zgod­nie z wyide­ali­zo­wa­nym wize­run­kiem, miały być posta­cią „stu­ty­sięcz­nej awan­gardy idei naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej” 16, jed­nym z fila­rów przy­szłego pań­stwa.

Cha­rak­te­ry­stykę takiego wła­śnie pań­stwa Hitler zawarł w innym obszer­nym roz­dziale Mein Kampf, dru­gim z tomu dru­giego. W rozu­mie­niu autora pań­stwo musi spa­jać czyn­nik naro­dowy z nie­odzow­nym fun­da­men­tem raso­wym. W szcze­gó­ło­wych pro­po­zy­cjach zna­la­zły się nawią­za­nia do postu­la­tów ruchu vol­ki­stow­skiego, a więc tej spe­cy­ficz­nej odmiany nie­miec­kiego i austriac­kiego nacjo­na­li­zmu, która niczym w zaklę­tym kręgu łączyła agre­sywny impe­ria­lizm, rasizm, anty­li­be­ra­lizm, anty­par­la­men­ta­ryzm i anty­mark­sizm. Wszystko to kore­spon­do­wało z fana­tycz­nym poczu­ciem misji uzdro­wie­nia cho­rego, zepsu­tego pań­stwa nie­miec­kiego, o któ­rym tak wiele gorz­kich zdań zna­la­zło się na kar­tach Mein Kampf.

Wpraw­dzie autor tej publi­ka­cji nie szczę­dził kry­tycz­nych uwag pod adre­sem vol­ki­zmu, nie­mniej jed­nak czuł się w począt­ko­wej fazie swo­jej aktyw­no­ści z nim zwią­zany, wyko­rzy­stu­jąc sporo z jego pomy­słów. Jed­nym z nich była kon­struk­cja „pań­stwa vol­ki­stow­skiego”17, któ­rego naj­wyż­szym celem, jak pisał Hitler, ma być „tro­ska o utrzy­ma­nie tych pra­ele­men­tów raso­wych, które jako ofia­ro­wu­jące kul­turę two­rzą piękno i god­ność wyż­szego poziomu ludz­ko­ści. To pań­stwo zapew­nia nie tylko zacho­wa­nie narodu, lecz przez dal­sze dosko­na­le­nie jego ducho­wych i ide­owych umie­jęt­no­ści pro­wa­dzi do osią­gnię­cia naj­wyż­szego [poziomu] wol­no­ści”18.

Aby zre­ali­zo­wać te szczytne hasła, będzie potrzebny sze­roki pro­gram prze­bu­dowy wewnętrz­nej pań­stwa i jego tkanki spo­łecz­nej. Takie nowe pań­stwo będzie więc musiało „ogar­nąć wszyst­kich Niem­ców”, „dbać o czy­stość [ich] krwi”, „wydo­być mał­żeń­stwo ze stanu cią­głego hań­bie­nia rasy”, sepa­ro­wać tych cho­rych fizycz­nie i psy­chicz­nie, któ­rzy nie mają prawa „uwiecz­niać swo­jego cier­pie­nia w ciele swo­jego dziecka”19. Wresz­cie – w dal­szej, ale dają­cej się prze­wi­dzieć per­spek­ty­wie – „Świa­to­po­glą­dowi vol­ki­stow­skiemu w pań­stwie vol­ki­stow­skim musi się w końcu udać dopro­wa­dzić do nadej­ścia takiej szla­chet­niej­szej epoki, w któ­rej ludzie nie będą się już wię­cej zaj­mo­wać coraz dosko­nal­szą hodowlą psów, koni i kotów, lecz udo­sko­na­la­niem samego czło­wieka”20.

Euge­nika? Inży­nie­ria gene­tyczna? Na tym eta­pie nie da tego się prze­są­dzić. Zna­jąc jed­nak dal­szy bieg wyda­rzeń, należy nabrać sto­sow­nych podej­rzeń, tym bar­dziej że autor czę­sto ope­ruje zna­mien­nym, przy­wo­dzą­cym okre­ślone sko­ja­rze­nia ter­mi­nem: „mate­riał ludzki” (Men­schen­ma­te­rial). Do tego docho­dzi jesz­cze dające do myśle­nia prze­wi­dy­wa­nie, że jeśli doj­dzie do pozy­ska­nia nowych tere­nów, pań­stwo vol­ki­stow­skie nie pozo­stawi tej sytu­acji przy­pad­kowi. Zostaną powo­łane spe­cjalne komi­sje rasowe, wysta­wia­jące „atest osad­ni­czy”(Sie­dlung­sat­test), zwią­zany z „wyma­ga­jącą usta­le­nia okre­śloną czy­sto­ścią rasową”. Osoby zaopa­trzone w taki atest osa­dzi się w „kolo­niach gra­nicz­nych” (Rand­ko­lo­nien), które będą ośrod­kami „naj­wyż­szej czy­sto­ści raso­wej” 21. Czy nie przy­po­mina to ele­men­tów reali­zo­wa­nej przez Trze­cią Rze­szę poli­tyki lud­no­ścio­wej na zie­miach oku­po­wa­nych w okre­sie II wojny świa­to­wej?

Aby powstało pań­stwo na miarę wyobra­żeń autora Mein Kampf, będą nie­zbędne daleko idące prze­miany, a wła­ści­wie budo­wa­nie pań­stwo­wo­ści od pod­staw. Koniecz­no­ścią sta­nie się „praca wycho­wawcza”, która powinna pole­gać przede wszyst­kim na „hodo­wa­niu abso­lut­nie zdro­wych ciał”, a nie na „wpom­po­wy­wa­niu czy­stej wie­dzy”. „Dopiero w dal­szej kolej­no­ści przy­cho­dzi kształ­ce­nie uzdol­nień ducho­wych. Tu znowu jed­nak na czele [znaj­duje się] roz­wój cha­rak­teru, w szcze­gól­no­ści wspie­ra­nie siły woli i decy­zji, powią­zane z wycho­wy­wa­niem dla satys­fak­cji [wyni­ka­ją­cej z bra­nia] odpo­wie­dzial­no­ści i dopiero jako ostat­nie [nastę­puje] szko­le­nie naukowe”22. Klu­czowa rola w tym pro­gra­mie miała przy­paść szkole, która powinna poświę­cać „nie­skoń­cze­nie wię­cej czasu” na „har­to­wa­nie ciała”, a nie „obcią­żać młode umy­sły bala­stem, z czego i tak, sądząc z doświad­cze­nia, zosta­nie zapa­mię­tany tylko uła­mek”. Wśród ćwi­czeń fizycz­nych, har­tu­ją­cych ciało Hitler upodo­bał sobie szcze­gól­nie boks. „Dla­czego? Nie ma innego sportu, który jak ten w rów­nym stop­niu wzma­gałby ducha ataku, wyma­gałby bły­ska­wicz­nej decy­zji, przy­da­wał ciału żela­znej sprę­ży­sto­ści”. „Gdyby cała nasza duchowa war­stwa górna – kon­klu­do­wał zja­dli­wie autor Mein Kampf – nie była nie­gdyś wycho­wy­wana wyłącz­nie w zakre­sie zasad wytwor­nego zacho­wa­nia, a zamiast tego powszech­nie uczyła się boksu, to nie­miecka rewo­lu­cja sute­ne­rów, dezer­te­rów i podob­nej hołoty, ni­gdy nie byłaby moż­liwa”23.

W zakre­sie kształ­ce­nia ogól­nego autor Mein Kampf zwró­cił szcze­gólną uwagę na naucza­nie histo­rii. W jego prze­ko­na­niu nale­żało doko­nać daleko idą­cego okro­je­nia mate­riału naucza­nia, gdyż pod­sta­wowa war­tość nauki histo­rii w szkole „leży w roz­po­zna­wa­niu głów­nych linii roz­wo­jo­wych”. W tym będzie się mani­fe­sto­wać zasad­ni­czy cel edu­ka­cji histo­rycz­nej: „Albo­wiem czło­wiek nie uczy się wła­śnie histo­rii, aby tylko wie­dzieć, co się stało, ale […] po to, aby mieć w niej nauczy­cielkę dla przy­szło­ści i dla dal­szego ist­nie­nia wła­snego narodu”24. Do tego nie są potrzebne szcze­gó­łowe wia­do­mo­ści doty­czące fak­tów i dat. Wystar­czy pozna­nie ogól­nego, syn­te­tycz­nego sensu histo­rii, wiel­kich nazwisk i ich doko­nań, aby to wszystko stało się dla mło­dzieży „fila­rami nie­za­chwia­nego poczu­cia naro­do­wego”25.

Stąd pro­sta droga, aby „Już w mło­dym sercu […] zaszcze­piać ser­deczne zaślu­biny (innige Vermählung) nacjo­na­li­zmu z poczu­ciem spra­wie­dli­wo­ści spo­łecznej”. Nie należy też oba­wiać się szo­wi­ni­zmu, bo to byłaby oznaka „impo­tencji”. „Albo­wiem naj­więk­sze prze­wroty na tej ziemi nie byłyby do pomy­śle­nia, gdyby ich siłą napę­dową zamiast fana­tycz­nych, wręcz histe­rycz­nych namięt­no­ści były jedy­nie miesz­czań­skie cnoty spo­koju i porządku”26.

Poja­wia się wresz­cie u schyłku tego roz­działu kon­sta­ta­cja-klucz: „Cała praca kształ­ce­niowa i wycho­waw­cza pań­stwa vol­ki­stow­skiego musi zna­leźć uko­ro­no­wa­nie w tym, że doj­dzie instynk­tow­nie i rozu­mowo do wsz­cze­pie­nia sensu i poczu­cia rasy w serce i mózg powie­rzo­nej mu mło­dzieży. Żaden chło­pak i żadna dziew­czyna nie powinni opu­ścić szkoły bez defi­ni­tyw­nego zapo­zna­nia ich z koniecz­no­ścią i istotą czy­sto­ści krwi”27. Roz­bu­dzeni w swo­ich nacjo­na­li­stycz­nych czy wręcz szo­wi­ni­stycz­nych emo­cjach Niemcy, pil­nu­jący czy­sto­ści swo­jej nie­ska­zi­tel­nie raso­wej krwi, mają być więc tą opoką, na któ­rej powinna się wzno­sić budowla vol­ki­stow­skiego pań­stwa Hitlera.

W kilku innych roz­dzia­łach Mein Kampf można odna­leźć kolejne frag­menty wizji hitle­row­skiego pań­stwa vol­ki­stow­skiego. Są tam mię­dzy innymi roz­wa­ża­nia na temat oby­wa­tel­stwa Rze­szy (roz­dział trzeci tomu dru­giego), fede­ra­li­zmu (roz­dział dzie­siąty tomu dru­giego) i związ­ków zawo­do­wych (roz­dział dwu­na­sty tomu dru­giego), a także dywa­ga­cje na temat oso­bo­wo­ści w warun­kach pań­stwa vol­ki­stow­skiego (roz­dział czwarty tomu dru­giego).

Szcze­gólne zain­te­re­so­wa­nie budzą jed­nak roz­działy trzy­na­sty i czter­na­sty tomu dru­giego, w któ­rych autor odniósł się do poli­tyki zagra­nicz­nej, zarówno w kwe­stii moż­li­wych soju­szy pań­stwa nie­miec­kiego po zakoń­cze­niu I wojny świa­to­wej, jak też ewen­tu­al­nych pla­nów eks­pan­sji tery­to­rial­nej w kie­runku wschod­nim.

Hitler już w pierw­szym tomie swo­jej publi­ka­cji (roz­działy czwarty i dzie­siąty) pod­dał miaż­dżą­cej kry­tyce nie­miec­kie kon­ste­la­cje sojusz­ni­cze przed wybu­chem „wiel­kiej wojny”. Uznał, że „Zamiast zdro­wej euro­pej­skiej poli­tyki w kwe­stii ziemi się­gnięto po poli­tykę kolo­nialną i han­dlową”, a w osta­tecz­nym roz­ra­chunku, pró­bu­jąc usa­do­wić się na wszyst­kich stoł­kach naraz, zna­le­ziono się mię­dzy nimi. Tym­cza­sem wła­ściwą drogą dla Nie­miec, prze­ko­ny­wał autor Mein Kampf, byłoby „zwięk­sze­nie siły kon­ty­nen­tal­nej przez zdo­by­cie nowej ziemi w Euro­pie”28. To jed­nak wyma­ga­łoby przy­mie­rza z Wielką Bry­ta­nią, a co za tym idzie, respek­to­wa­nia jej prio­ry­te­tów geo­stra­te­gicz­nych: wol­no­ści na morzach i oce­anach, zacho­wa­nia władz­twa kolo­nial­nego i utrzy­my­wa­nia rów­no­wagi sił na kon­ty­nen­cie euro­pej­skim.

Para­dok­sal­nie bio­rąc, klę­ska wojenna Nie­miec przy­bli­żyła, według Hitlera, per­spek­tywę soju­szu z Wielką Bry­ta­nią. Nie jest już ona zain­te­re­so­wana znisz­cze­niem Nie­miec, gdyż wyro­sło nowe nie­bez­pie­czeń­stwo dla poli­tyki rów­no­wagi w Euro­pie: zwy­cię­ska Fran­cja, rosz­cząca sobie prawo do pozy­cji mocar­stwo­wej na kon­ty­nen­cie. To pań­stwo jest i pozo­sta­nie „nie­ubła­ga­nym, śmier­tel­nym wro­giem Nie­miec” (Tod­fe­ind Deutsch­lands). „Wszystko jedno, zda­niem autora Mein Kampf, kto we Fran­cji rzą­dził czy będzie rzą­dził, Bur­bo­no­wie czy jako­bini, Napo­le­oni­dzi czy miesz­czań­scy demo­kraci, kle­ry­kalni repu­bli­ka­nie lub czer­woni bol­sze­wicy: koń­co­wym celem ich poli­tyki zagra­nicz­nej będzie zawsze próba wzię­cia w posia­da­nie gra­nicy na Renie i zabez­pie­cze­nie tej rzeki dla Fran­cji przez roz­bi­cie i znisz­cze­nie Nie­miec”29.

W tej sytu­acji, zda­niem Hitlera, wnio­sek narzuca się sam: może dojść do reali­za­cji stra­te­gicz­nego inte­resu, wią­żą­cego Niemcy i Wielką Bry­ta­nię. Należy tylko powścią­gnąć, przy­naj­mniej w począt­ko­wej fazie, eks­pan­sję kolo­nialną, a wła­ści­wie rekolo­nialną, czyli na razie odło­żyć sta­ra­nia o odzy­ska­nie kolo­nii w Afryce, a także pogo­dzić się z domi­na­cją mor­ską wyspia­rzy i nie wra­cać już do agre­syw­nej i hała­śli­wej „poli­tyki kano­nie­rek” cesa­rza Wil­helma II.

Jako dru­giego sojusz­nika przy­szłego „pań­stwa vol­ki­stow­skiego” autor Mein Kampf wska­zał Wło­chy. Po pierw­sze dla­tego, że rów­nież i one „nie mogą i nie będą sobie życzyć dal­szego umac­nia­nia potęgi fran­cu­skiej w Euro­pie”30. Po dru­gie – da się jakoś omi­nąć draż­liwy pro­blem przy­na­leż­no­ści pań­stwo­wej połu­dnio­wego Tyrolu, utra­co­nego po I woj­nie świa­to­wej przez Austro-Węgry na rzecz Włoch. Hitler, sto­su­jąc pokrętną sofi­stykę, naj­pierw zgro­mił kno­wa­nia żydow­skie i bez­sil­ność monar­chii habs­bur­skiej, a następ­nie wyra­ził pogląd, że połu­dnio­wego Tyrolu, podob­nie jak innych utra­co­nych obsza­rów, „nie odzy­ska się zręcz­no­ścią języka w wyszli­fo­wa­nych par­la­men­tar­nych gębach, lecz oszli­fo­wa­nym mie­czem, a więc przez krwawą walkę”. Skoro jed­nak – tu autor Mein Kampf zagrał w innej tona­cji – „kości zostały rzu­cone, nie tylko nie uwa­żam za moż­liwe odzy­ska­nie połu­dnio­wego Tyrolu w dro­dze wojny, lecz oso­bi­ście odrzu­cał­bym także prze­ko­na­nie, iż dałoby się dla tej kwe­stii wznie­cić pło­mienny naro­dowy zapał całego narodu nie­miec­kiego na taką skalę, że stwo­rzy­łoby to prze­słankę zwy­cię­stwa”31.

Po trze­cie wresz­cie ten sojusz jest moż­liwy także dla­tego, że jak wyznał Hitler, „zapa­ła­łem naj­głęb­szym podzi­wem dla wiel­kiego czło­wieka po połu­dnio­wej stro­nie Alp, który z gorą­cej miło­ści do swo­jego narodu nie per­trak­to­wał z wewnętrz­nymi wro­gami Włoch, lecz wszel­kimi dro­gami i wszel­kimi moż­liwymi środ­kami dążył do ich uni­ce­stwie­nia” 32. Tym „wiel­kim czło­wie­kiem” był Benito Mus­so­lini, sta­no­wiący dla Hitlera wzo­rzec postę­po­wa­nia w począt­kach jego kariery poli­tycz­nej.

Te trzy wyżej wska­zane czyn­niki spra­wiły więc, że Wło­chy, obok Wiel­kiej Bry­ta­nii, uzy­skały sta­tus poten­cjal­nego sojusz­nika w wymia­rze stra­te­gicz­nym. Decy­do­wać miał czy­sty prag­ma­tyzm; „aby, zapo­mi­na­jąc o wszel­kich sen­ty­men­tach, wycią­gnąć rękę w stronę tego, który, tak samo zagro­żony jak my, nie chce tole­ro­wać i zno­sić fran­cu­skiego pano­wa­nia”33. Tego pano­wa­nia, które przy­nio­sło zło­wrogi efekt w postaci wojen­nej wygra­nej, zagar­nię­cia Alza­cji i Lota­ryn­gii, a także oku­pa­cji Zagłę­bia Ruhry w 1923 roku; temu ostat­niemu wyda­rze­niu Hitler poświę­cił wiele ostrych słów w ostat­nim, pięt­na­stym roz­dziale tomu dru­giego.

Przy­szły dyk­ta­tor Trze­ciej Rze­szy poru­szał się już dość swo­bod­nie na polu pan­ger­mań­skiej geo­po­li­tyki, rozu­mo­wał kate­go­riami stref wpły­wów: dla Włoch eks­pan­sja w połu­dnio­wej Euro­pie i pół­noc­nej Afryce, dla Wiel­kiej Bry­ta­nii domi­na­cja na morzach i oce­anach z per­spek­tywą pół­noc­no­ame­ry­kań­ską.

Co więc pozo­sta­nie dla odro­dzo­nych, vol­ki­stow­skich Nie­miec? Ten wątek został zapo­cząt­ko­wany już w roz­dziale czwar­tym tomu pierw­szego, ale wła­ściwe roz­wi­nię­cie zna­lazł w roz­dziale czter­na­stym tomu dru­giego. Autor nie ukry­wał, że cho­dzi tu o być może „naj­bar­dziej decy­du­jącą kwe­stię nie­miec­kiej poli­tyki zagra­nicz­nej w ogóle”, będącą także „dla mło­dego ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego kamie­niem pro­bier­czym jasno­ści myśle­nia i popraw­no­ści dzia­ła­nia” 34. Dla wyży­wie­nia narodu nie­miec­kiego trzeba nowych ziem – rozu­mo­wał autor Mein Kampf. Gdzie ich szu­kać?

Odpo­wiedź była pro­sta: „Zaczy­namy tam, gdzie skoń­czono przed sze­ścioma wie­kami. Zatrzy­mu­jemy odwieczny pochód Ger­ma­nów na połu­dnie i zachód Europy i kie­ru­jemy nasz wzrok na kraj na wscho­dzie”35. Tam wpraw­dzie jest pań­stwo rosyj­skie, ale według Hitlera doj­rzało ono do upadku. Od wie­ków Rosja miała ger­mań­skie jądro, z któ­rego wywo­dziły się wyż­sze war­stwy rzą­dzące. Dzi­siaj to jądro można uwa­żać za cał­ko­wi­cie wynisz­czone, w to miej­sce poja­wił się Żyd, zwią­zany z bol­sze­wicką dyk­ta­turą. Z takim pań­stwem nie można zawie­rać soju­szów, bo nie będą one ni­gdy przez stronę rosyj­ską uczci­wie reali­zo­wane36.

Należy dążyć do bez­a­pe­la­cyj­nego znisz­cze­nia. „Koniec żydow­skiego pano­wa­nia w Rosji będzie także koń­cem Rosji jako pań­stwa – pro­ro­ko­wał autor Mein Kampf. Zosta­li­śmy wybrani przez los na świad­ków tej kata­strofy, która będzie naj­bar­dziej dobit­nym potwier­dze­niem słusz­no­ści vol­ki­stow­skiej teo­rii raso­wej” 37. Nie­miecki miecz uto­ruje drogę nie­miec­kiemu płu­gowi, „nie­miecka prze­strzeń życiowa na wscho­dzie” (deut­scher Leben­sraum im Osten) sta­nie się rze­czy­wi­sto­ścią.

Koło się więc zamy­kało: wyży­wie­nie kolej­nych poko­leń Niem­ców będzie zale­żało od reali­za­cji daw­nego hasła „par­cia na wschód” (Drang nach Osten), sko­ja­rzo­nego z pro­gra­mem agre­syw­nego nacjo­na­li­zmu i domi­na­cji raso­wej. Tak miała wyglą­dać poli­tyka wschod­nia „nowych Nie­miec”, zupeł­nie odmienna od tej z cza­sów kanc­le­rza Bismarcka, miesz­cząca się jed­nak w polu wyobra­żeń rady­kal­nych śro­do­wisk wszech­nie­miec­kich z prze­łomu XIX i XX wieku.

„Jeśli jed­nak mówimy dziś o nowej ziemi w Euro­pie, to możemy przede wszyst­kim myśleć jedy­nie o Rosji i pod­po­rząd­ko­wa­nych jej pań­stwach ościen­nych (die ihm unter­ta­nen Rand­sta­aten)”38 – stwier­dził autor Mein Kampf. O jakie jed­nak pań­stwa tego rodzaju mogło cho­dzić w dru­giej poło­wie lat dwu­dzie­stych XX wieku? Wzdłuż zachod­niej i pół­nocno-zachod­niej gra­nicy ZSRR leżały pań­stwa nie­pod­le­głe, Hitler albo nie miał nale­ży­tej orien­ta­cji, albo roz­pa­try­wał sytu­ację sprzed 1914 roku, albo też – czego nie da się wyklu­czyć – anty­cy­po­wał bieg przy­szłych wyda­rzeń.

Tak czy ina­czej, pozo­stało kwe­stią otwartą, w jaki spo­sób autor Mein Kampf zamie­rzał zna­leźć się na tery­to­rium Rosji i reali­zo­wać tam pro­gram zdo­by­wa­nia „prze­strzeni życio­wej”. Zapewne myślał już wtedy o pod­boju mili­tar­nym, jak jed­nak wyglą­da­łaby wów­czas sytu­acja państw poło­żo­nych mię­dzy Niem­cami i ZSRR, w tej licz­bie rów­nież Pol­ski? Rozu­mu­jąc logicz­nie, mogłaby im przy­paść rola sojusz­nika w mar­szu na wschód albo obiektu agre­sji na tej dro­dze. Pozy­cja neu­tralna, zwa­żyw­szy geo­po­li­tyczne zna­cze­nie Europy Środ­ko­wej, była wła­ści­wie wyklu­czona.

Roz­strzy­gnię­cie dyle­matu doko­nało się w dra­ma­tycz­nych oko­licz­no­ściach u schyłku lat trzy­dzie­stych XX wieku i zaowo­co­wało wybu­chem świa­to­wego kon­fliktu. Na razie Pol­ska na kar­tach Mein Kampf pre­zen­to­wała się skrom­nie; doty­czyło jej kilka krót­kich nota­tek.

W roz­dziale dzie­sią­tym tomu pierw­szego autor za jedną z przy­czyn upadku cesar­skich Nie­miec uznał poło­wicz­ność poli­tyki w sto­sunku do Pol­ski. „Jedy­nie draż­niono, zamiast wystą­pić ener­gicz­nie. W rezul­ta­cie nie osią­gnięto ani zwy­cię­stwa niem­czy­zny, ani pojed­na­nia z Pol­ską, zamiast tego dopro­wa­dzono do wro­go­ści z Rosją”39.

Tę myśl Hitler roz­wi­nął w roz­dziale dru­gim tomu dru­giego. Stwier­dził tam: „Wspie­rana przez wielu poli­tyka wobec Pol­ski w sen­sie ger­ma­ni­za­cji Wschodu bazo­wała nie­stety pra­wie wyłącz­nie na tym samym błęd­nym zało­że­niu. Także i tutaj wie­rzono, że będzie można dopro­wa­dzić do ger­ma­ni­za­cji pol­skiego ele­mentu przez jego czy­sto języ­kowe zniem­cze­nie. Także i tutaj efekt byłby fatalny: obcy rasowo naród, wyra­ża­jący w języku nie­miec­kim swoje obce myśli, kom­pro­mi­tu­jący swoją wła­sną nie­peł­no­war­to­ścio­wo­ścią wiel­kość i god­ność naszej wła­snej naro­do­wo­ści” 40.

Lek­ce­wa­że­nie kry­te­rium raso­wego pro­wa­dziło do nega­tyw­nych kon­se­kwen­cji praw­nych. Zasta­na­wia­jąc się w roz­dziale trze­cim tomu dru­giego nad sta­tu­sem praw­nym oby­wa­teli Rze­szy, przy­wódca NSDAP alar­mo­wał, że w świe­tle obo­wią­zu­ją­cych prze­pi­sów „każde dziecko Żyda, Polaka, Afry­kań­czyka czy Azjaty może, nie zwa­ża­jąc na nic, być zade­kla­ro­wane jako nie­miecki oby­wa­tel pań­stwa”. Doda­wał też:

„Wąt­pli­wo­ści rasowe w ogóle nie odgry­wają przy tym żad­nej roli. Całe postę­po­wa­nie doty­czące uzy­ska­nia oby­wa­tel­stwa pań­stwo­wego nie różni się zbyt wiele od przy­ję­cia na przy­kład do auto­mo­bil­klubu” 41. W odnie­sie­niu do Pola­ków przy­szły dyk­ta­tor Trze­ciej Rze­szy, kry­ty­ku­jąc jako cał­ko­wi­cie nie­sku­teczną, a przy tym szko­dliwą pod wzglę­dem raso­wym poli­tykę naro­do­wo­ściową Bismarcka i jego następ­ców, opo­wia­dał się za ger­ma­ni­za­cją ziemi, a nie ludzi.

Nie cho­dziło o zniem­cze­nie miej­sco­wej lud­no­ści pol­skiej, lecz o jej usu­nię­cie ze wschod­nich obsza­rów Rze­szy i osa­dze­nie tam „rasowo war­to­ścio­wych” chło­pów nie­miec­kich42. Wybie­ga­jąc myślą naprzód, zauwa­żyć trzeba, że tego rodzaju pomysł z wszel­kimi tra­gicz­nymi kon­se­kwen­cjami zna­lazł reali­za­cję w ramach prze­kształ­ceń etniczno- tery­to­rial­nych, prze­pro­wa­dza­nych przez Trze­cią Rze­szę na zie­miach oku­po­wa­nej Pol­ski w latach II wojny świa­to­wej.

Kwe­stia pol­ska zaist­niała w Mein Kampf rów­nież w kon­tek­ście poszu­ki­wań ewen­tu­al­nych sojusz­ni­ków dla przy­szłego „pań­stwa vol­ki­stow­skiego”. Zda­niem autora publi­ka­cji Pol­ska do tej roli się nie nadaje, gdyż jest to pań­stwo „cał­ko­wi­cie spo­czy­wa­jące we fran­cu­skich rękach” 43. Hitler wycią­gał w ten spo­sób wnio­ski z pro­pol­skiej postawy Fran­cji w trak­cie roko­wań pro­wa­dzą­cych do pod­pi­sa­nia trak­tatu wer­sal­skiego, a także z faktu, że w lutym 1921 roku doszło do zawar­cia pol­sko-fran­cu­skiego soju­szu o cha­rak­te­rze poli­tyczno-woj­sko­wym.

Poza tym na temat Pol­ski można odna­leźć w Mein Kampf parę napo­mknięć – wprost i pośred­nio. Jest więc pochwała poli­tyki kanc­le­rza Bismarcka, który dla dobra soju­szu z car­ską Rosją odmó­wił wspar­cia dla pol­skiego powsta­nia stycz­nio­wego z 1863 roku 44, za co dwór cara Alek­san­dra II odpła­cił Pru­som „życz­liwą neu­tral­no­ścią” w okre­sie ich wojen z Danią, Austro-Węgrami i Fran­cją. Zna­la­zło się rów­nież nawią­za­nie do ste­reo­typu Polaka-kato­lika oraz do oko­licz­no­ści, że Polacy, podob­nie jak Czesi, nie ule­gają, w prze­ci­wień­stwie do „nie­miec­kich pacy­fi­stów”, prze­kleń­stwu „obiek­ty­wi­zmu” 45, to zna­czy w kwe­stiach zasad­ni­czych, takich jak miłość do ojczy­zny i posza­no­wa­nie war­to­ści naro­do­wych, nie popa­dają w głęb­szą reflek­sję, rodzącą prze­cież wąt­pli­wo­ści, lecz kie­rują się naj­bar­dziej ele­men­tar­nymi odczu­ciami. Osta­tecz­nie można byłoby takie uwagi potrak­to­wać jako rodzaj kom­ple­mentu pod adre­sem Pola­ków, gdyby nie fakt, że autor Mein Kampf prze­ciw­sta­wiał skłon­no­ści do obiek­ty­wi­zmu impe­ra­tyw bez­kry­tycz­nej wiary w słusz­ność jed­nej racji, repre­zen­to­wa­nej przez mono­po­li­styczny ośro­dek dys­po­zy­cji poli­tycz­nej.

Zdaw­ko­wość sfor­mu­ło­wań doty­czą­cych pro­ble­ma­tyki Pol­ski i Pola­ków wyni­kała z jed­nej strony z braku dosta­tecz­nej orien­ta­cji autora, z dru­giej jed­nak z jego prze­ko­na­nia, że sprawy pol­skie nie sta­no­wią kwe­stii o zna­cze­niu pierw­szo­pla­no­wym 46.

Jeśli spoj­rzeć na całość zawar­to­ści Mein Kampf, to widać wyraź­nie, że do prio­ry­te­tów nale­żały trzy pod­sta­wowe ele­menty:

1. Kry­te­rium rasy jako czyn­nika na swój spo­sób prze­są­dza­ją­cego porzą­dek świata, a tym samym rów­nież sytu­ację w Niem­czech.

2. Pro­jekt pań­stwa vol­ki­stow­skiego, zakła­da­ją­cego budowę orga­ni­zmu o cha­rak­te­rze tota­li­tar­nym, w któ­rym rygo­ry­stycz­nie sto­suje się zasadę wodzo­stwa i two­rzy sztywną, „sta­nową” stra­ty­fi­ka­cję spo­łe­czeń­stwa.

3. Stra­te­giczny plan roz­wią­za­nia pro­blemu wyży­wie­nia lud­no­ści Nie­miec za pomocą zdo­by­wa­nia „prze­strzeni życio­wej” na wscho­dzie Europy.

Tym prio­ry­te­to­wym ele­men­tom zostały pod­po­rząd­ko­wane okre­ślone zada­nia na przy­szłość. Wycho­dząc od kry­tyki sto­sun­ków ist­nie­ją­cych zarówno w Austro-Węgrzech, jak też przed­wo­jen­nych Niem­czech, autor Mein Kampf zary­so­wał per­spek­tywę prze­mian, które powinny zaczy­nać się od szkoły nowego typu – z prze­wagą ćwi­czeń cie­le­snych nad zaję­ciami kształ­cą­cymi umysł, iść w kie­runku odmien­nego niż dotąd trak­to­wa­nia kwe­stii oby­wa­tel­stwa i fede­ra­li­stycz­nej formy pań­stwa, a także spo­wo­do­wać cał­ko­witą reorien­ta­cję poli­tyki zagra­nicz­nej, w tym sys­temu soju­szy. Pomocne miały być wska­zówki doty­czące obrazu wroga. Domi­no­wał śmier­telny wróg żydow­ski – i to zarówno w skali wewnętrz­nej, jak i glo­bal­nej – jako sprawca „świa­to­wego sprzy­się­że­nia”. Towa­rzy­szył mu regio­nalny, „sąsiedzki” wróg fran­cu­ski, sprawca klę­ski wojen­nej Nie­miec, nie­ko­rzyst­nych zapi­sów trak­tatu poko­jo­wego w Wer­salu i oku­pa­cji Zagłę­bia Ruhry. Cało­ści dopeł­niał etniczny, „nie­peł­no­war­to­ściowy rasowo” wróg sło­wiań­ski, ze wska­za­niem Pola­ków i Cze­chów, rów­nież kar­miący się nie­miecką krzywdą powstałą wsku­tek posta­no­wień wer­sal­skich.

Przy­wód­cza rola przy for­so­wa­niu zapo­wie­dzia­nych prze­mian przy­pa­dała NSDAP z nie­kwe­stio­no­wa­nym przy­wódcą na czele, wypo­sa­żo­nym w roz­le­głe kom­pe­ten­cje, ale też dźwi­ga­ją­cym potężny cię­żar odpo­wie­dzial­no­ści. Par­tia, sta­no­wiąca trzon ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego, miała dys­po­no­wać, oprócz for­ma­cji „ochron­nej” w postaci SA, apa­ra­tem pro­pa­gandy. Autor Mein Kampf przy­wią­zy­wał wielką wagę do dzia­łań pro­pa­gan­do­wych, widząc w nich pod­sta­wową metodę oddzia­ły­wa­nia na sze­ro­kie masy w celu sze­rze­nia nowego „świa­to­po­glądu”. Cha­rak­te­ry­styczne, że pisząc czę­sto o potrze­bie zdo­by­wa­nia mas, akcen­to­wał jed­no­cze­śnie respekt dla indy­wi­duum i jego „oso­bo­wo­ści”. Pięt­no­wał w związku z tym „mark- sizm” za lek­ce­wa­że­nie jed­nostki i cyniczne upra­wia­nie „kultu mas”. Naj­wy­raź­niej ta sprzecz­ność Hitle­rowi nie prze­szka­dzała; odwo­ły­wa­nie się do mas słu­żyło przede wszyst­kim wydo­by­ciu ich spod wpły­wów ruchu socja­li­stycz­nego i komu­ni­stycz­nego.

Zamy­ka­jąc ten pobieżny z koniecz­no­ści prze­gląd zawar­to­ści Mein Kampf, zauwa­żyć trzeba, że autor nie­wąt­pli­wie przy­pi­sy­wał tej publi­ka­cji wiel­kie zna­cze­nie. Miała ona speł­niać funk­cję o ogrom­nej donio­sło­ści spo­łecz­nej, ofe­ro­wała wizję nie­le­d­wie kosmo­go­niczną. Z jed­nej strony uka­zy­wała napór sił cha­osu i destruk­cji, któ­rym prze­wo­dzą dia­bo­licz­nie spor­tre­to­wani Żydzi, dążący do pano­wa­nia nad świa­tem, z dru­giej strony – pre­zen­to­wała potężne siły naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej rewo­lu­cji, wal­czą­cej o zapro­wa­dze­nie sui gene­ris ładu, z trze­ciej strony – otwie­rała per­spek­tywę pomyśl­nego, mocar­stwo­wego roz­woju Nie­miec po zbu­do­wa­niu „pań­stwa vol­ki­stow­skiego”.

Jak zauwa­żył ame­ry­kań­ski filo­zof i teo­re­tyk lite­ra­tury Ken­neth Burke, hitle­row­ska Mein Kampf dostar­czała okre­ślo­nego „świa­to­po­glądu” tym wszyst­kim, któ­rzy widzieli dotąd świat zdez­in­te­gro­wany, nie­jako „w kawał­kach”. Mogła więc zaspo­ka­jać potrzeby tych ludzi, któ­rzy tęsk­nili za uni­wer­sal­nym wytłu­ma­cze­niem ota­cza­ją­cej ich rze­czy­wi­sto­ści. Ame­ry­kań­ski autor poszedł w swo­ich roz­wa­ża­niach jesz­cze dalej. Jego zda­niem Mein Kampf i wyra­sta­jąca z niej ide­olo­gia nazi­zmu pro­po­no­wały wzo­rzec „myśle­nia reli­gij­nego”. Miało to tak dużą nośność pro­pa­gan­dową, ponie­waż zbie­gało się z dużym po I woj­nie świa­to­wej osła­bie­niem reli­gii, zarówno kato­lic­kiej, jak i pro­te­stanc­kiej 47.

Z kolei pol­ski poli­to­log Sta­ni­sław Fili­po­wicz zapre­zen­to­wał kom­ple­men­tarny pogląd, że Mein Kampf posłu­guje się języ­kiem mitu, który buduje przej­rzy­sty i jed­no­znaczny obraz świata. Język mitu umoż­li­wia doko­ny­wa­nie zabie­gów reduk­cji, dzięki czemu zasto­so­wane sym­bole pochła­niają wie­lo­znacz­ność i sprzecz­no­ści zawarte w natu­ral­nym obra­zie świata, usta­na­wia­jąc sens wyłączny i apo­dyk­tyczny 48.

Książka Hitlera sta­nowi więc swo­iste credo ide­owe autora z pierw­szo­pla­nową, nie­jako porząd­ku­jącą rolą fun­da­men­ta­li­stycz­nego anty­se­mi­ty­zmu. Dogma­tyczna nie­na­wiść do Żydów miała być także onto­lo­gicz­nym klu­czem do zro­zu­mie­nia świata, a zwal­cza­nie żydow­skiego „śmier­tel­nego wroga” rodza­jem misji w imię Wszech­mo­gą­cego Stwórcy. Ta książka to także naro­dowy socja­lizm „w pigułce”, jeśli zgo­dzić się z roz­po­wszech­nioną tezą, że hitle­ryzm to cały nazizm. No, pra­wie cały…

Można też dopo­wie­dzieć, że Mein Kampf mie­ści w sobie swo­isty por­tret autora, który po porażce, jaką był nie­udany pucz mona­chij­ski w listo­pa­dzie 1923 roku, goto­wał się, wypo­sa­żony w doświad­cze­nia kilku lat dzia­łal­no­ści na forum publicz­nym, do kolej­nego etapu kariery poli­tycz­nej. W książce został zwer­ba­li­zo­wany pro­ces uświa­da­mia­nia sobie dale­ko­sięż­nych celów poli­tycz­nych, a także for­mo­wa­nia się syl­wetki męża opatrz­no­ścio­wego, wodza, na któ­rego ocze­kuje naród.

Doszło potem do korekt o cha­rak­te­rze tak­tycz­nym, prób kamu­flażu, cza­so­wego wyco­fy­wa­nia się z zaję­tego i zapi­sa­nego sta­no­wi­ska, ale w grun­cie rze­czy zacho­wał się pod­sta­wowy zarys jego – Hitler czę­sto uży­wał z widocz­nym upodo­ba­niem tego poję­cia – świa­to­po­glądu 49. Autor poj­mo­wał to poję­cie nie tyle jako prze­my­ślaną, ugrun­to­waną teo­rię, ile przede wszyst­kim zbiór haseł moty­wu­ją­cych do dzia­ła­nia mają­cego przy­nieść bez­a­pe­la­cyjny suk­ces, czyli zdo­by­cie nie­po­dziel­nej wła­dzy. I wresz­cie, trzeba to zaak­cen­to­wać wyraź­nie i bez nie­do­mó­wień, Mein Kampf to szo­ku­jący swoją otwar­to­ścią wywód przy­wódcy skraj­nie tota­li­tar­nego ruchu poli­tycz­nego, a także – a może przede wszyst­kim – sym­bol zła, mani­fest wszyst­kiego, co naj­gor­sze w poli­tyce i życiu spo­łecz­nym, zapo­wiedź zbrodni o wcze­śniej nie­wy­obra­żal­nych kształ­tach i roz­mia­rach 50.

W oczach kry­tycz­nego odbiorcy Mein Kampf musiała jawić się jako publi­ka­cja mery­to­rycz­nie i kon­struk­cyj­nie nie­do­pra­co­wana. Część wspo­mnie­niowa urywa się w tomie pierw­szym, a następ­nie poja­wia się nagle w tomie dru­gim. Nie­które z roz­dzia­łów zostały potrak­to­wane nad­zwy­czaj zdaw­kowo, inne obszer­nie z dużą ilo­ścią szcze­gó­łów. Już spis tre­ści wska­zuje, że poszcze­gólne roz­działy nie wiążą się ze sobą w ciąg logiczny, lecz rzą­dzi nimi dobór przy­pad­kowy; istotny na to wpływ miał oczy­wi­ście fakt, że oba tomy Mein Kampf powstały w róż­nym cza­sie.

W poszcze­gól­nych roz­dzia­łach obok spraw zasad­ni­czych poja­wiają się zagad­nie­nia dru­go­rzędne, jak na przy­kład pro­blem szko­dli­wo­ści cho­rób wene­rycz­nych i pro­sty­tu­cji, czy wręcz baga­telne, jak choćby kwe­stia kroju spodni, odpo­wied­niego dla nie­miec­kiej mło­dzieży męskiej. Widać wyraź­nie, że cha­rak­te­ry­styczną cechą zawar­to­ści książki jest „wszyst­ko­izm” – dąże­nie jej autora do ogar­nię­cia swoim zain­te­re­so­wa­niem moż­li­wie sze­ro­kiego kręgu zagad­nień, przy nie­unik­nio­nym zanie­dba­niu selek­cji i zlek­ce­wa­że­niu zasady zacho­wa­nia odpo­wied­nich pro­por­cji w tek­ście.

Do tego jesz­cze zauwa­żyć trzeba, że jeśli znało się wcze­śniej­sze wypo­wie­dzi i zapi­ski Hitlera51, to sfor­mu­ło­wa­nia zawarte w Mein Kampf nie­wiele od nich odbie­gły. Wię­cej nawet – pod­sta­wowe twier­dze­nia, sta­no­wiące fun­da­ment „świa­to­po­glądu” autora, a więc inter­pre­ta­cje poję­cia rasy, narodu, pań­stwa, prze­strzeni i eks­pan­sji tery­to­rial­nej, wyka­zują zna­miona licz­nych nawią­zań, o ile nie wręcz mecha­nicz­nych zapo­ży­czeń z obfi­tego dorobku róż­no­rod­nych nur­tów austriac­kiego i nie­miec­kiego ruchu wszechnie­miec­kiego, w tym vol­ki­stow­skiego. Jeśli szu­kać ory­gi­nal­no­ści w Mein Kampf, to można odna­leźć ją przede wszyst­kim w nie­któ­rych roz­wią­za­niach szcze­gó­ło­wych, na przy­kład w odnie­sie­niu do rela­cji mię­dzy pro­pa­gandą i orga­ni­za­cją, a także w pro­po­no­wa­nych kon­ste­la­cjach sojusz­ni­czych przy­szłego pań­stwa nie­miec­kiego.

Odrębna kwe­stia to język i styl Mein Kampf. „Źle napi­sana i wewnętrz­nie nie­spójna” – tak oce­nił książkę Hitlera Ian Ker­shaw, autor naj­grun­tow­niej­szej bio­gra­fii przy­wódcy NSDAP 52. Podob­nie, a nawet ostrzej, wyra­ził się Alan Bul­lock, kla­syk badań nad tota­li­ta­ry­zmem: „[…] książka wyjąt­kowo odra­ża­jąca w swym języku, tonie, a przede wszyst­kim tre­ści” 53. Inni poważni bio­gra­fo­wie, tacy jak Joachim C. Fest, John Toland czy Peter Lon­ge­rich byli podob­nego zda­nia 54. Nawet Joseph Goeb­bels, póź­niej­szy mini­ster oświe­ce­nia naro­do­wego i pro­pa­gandy Rze­szy, a wcze­śniej zde­kla­ro­wany już zwo­len­nik swo­jego Führera, po pierw­szych ozna­kach zachwytu gra­ni­czą­cych z reli­gijną eks­cy­ta­cją 55, sfor­mu­ło­wał w swo­ich dzien­ni­kach nader powścią­gliwą opi­nię: „Praca po połu­dniu i wie­czo­rem. Czy­ta­nie [Mein] «Kampf» Hitlera. Książka oddzia­łuje rze­tel­nie i odważ­nie. Jedy­nie styl jest cza­sami nie do wytrzy­ma­nia. Trzeba być dla niej bar­dzo wiel­ko­dusz­nym. On [Hitler] pisze jak opo­wiada. To wpraw­dzie działa w spo­sób bez­po­średni, ale także czę­sto nie­kom­pe­tent­nie” 56.

Dia­ry­sta utra­fił w sedno, bo rze­czy­wi­ście duże frag­menty Mein Kampf przy­po­mi­nają bar­dziej kon­spekt prze­mó­wie­nia ani­żeli tekst pisany. Zresztą autor sam się do tego w spo­sób pośredni przy­zna­wał, pisząc w przed­mo­wie do swo­jej książki: „Wiem, że ludzi trud­niej da się prze­ko­nać sło­wem pisa­nym ani­żeli mówio­nym i że każdy duży ruch na tej ziemi zawdzię­cza swój roz­wój wiel­kim mów­com, a nie wiel­kim skry­bom” 57.

Kata­log uchy­bień języ­ko­wych i dys­ku­syj­nych zabie­gów sty­li­stycz­nych obec­nych w tek­ście Mein Kampf da się wyraź­nie roz­sze­rzyć 58. Wystę­pują kom­po­zy­cje słów z cechami neo­lo­gi­zmów, ma miej­sce skłon­ność do sło­wo­toku, do „tal­mu­dycz­nej” metody sta­wia­nia natręt­nych pytań, do upar­tego, bez wyraź­nej potrzeby uży­wa­nia tych samych słów, takich jak „także”, „cią­gle”, „znowu”, „jed­nak”. Czę­sto poja­wia się powtó­rze­nie, dublo­wa­nie syno­ni­mów, dra­ma­ty­zu­jące stop­nio­wa­nie przy­miot­ni­ków i przy­słów­ków, dowolne trak­to­wa­nie szyku zdań. Sporo sfor­mu­ło­wań przy­biera postać plu­ra­lis maie­sta­tis (pierw­sza osoba w licz­bie mno­giej). Daje się też zauwa­żyć ten­den­cja do sto­so­wa­nia wyra­żeń prze­sad­nych, hiper­bo­licz­nych, zarówno w sen­sie nega­tyw­nym (inwek­tywy), jak i pozy­tyw­nym (hymny pochwalne). Ma miej­sce bio­lo­gi­za­cja i mili­ta­ry­za­cja języka, kiedy to, przy­kła­dowo bio­rąc, śmier­telny wróg jest „szkod­ni­kiem” i „nosi­cie­lem zaraz­ków”, a prze­ciw­nicy poli­tyczni two­rzą „wrogi front”. Autor Mein Kampf nie­rzadko odwo­ły­wał się do fra­ze­olo­gii reli­gij­nej 59, a także do popu­lar­nych przy­słów oraz cyta­tów z dzieł kla­sy­ków lite­rac­kich – Szek­spira, Goethego i Schil­lera. Wpla­tał rów­nież słowa i zwroty obcego pocho­dze­nia, nawią­zy­wał do wyda­rzeń z cza­sów sta­ro­żyt­nych. Wszystko to, jak należy sądzić, miało poświad­czać eru­dy­cję Hitlera i w ten spo­sób zapewne łago­dzić kom­pleksy czło­wieka, który nie miał odpo­wied­niego wykształ­ce­nia.

Jeden z histo­ry­ków nie­miec­kich dostrzegł w tym pew­nego rodzaju para­doks, prze­ma­wia­jący koniec koń­ców na korzyść autora Mein Kampf. Z jed­nej strony napu­sze­nie stylu, pseu­do­nau­kowy cha­rak­ter wywo­dów, a z dru­giej strony oczy­wi­ste nie­po­rad­no­ści języ­kowe mogły do pew­nego stop­nia uśpić czuj­ność poli­ty­ków, widzą­cych w Hitle­rze nie­szko­dli­wego ama­tora 60.

Na istotną wła­ści­wość seman­tyki Mein Kampf może napro­wa­dzić lek­tura kla­sycz­nego już dzi­siaj stu­dium o języku Trze­ciej Rze­szy Vic­tora Klem­pe­rera 61. Według niego cho­dziło o zacie­ra­nie kon­tu­rów zna­cze­nio­wych róż­nych słów w celu ich spraw­niej­szej i bar­dziej nośnej eks­plo­ata­cji przez pro­pa­gandę masową. Mówiąc naj­pro­ściej, „czarne” może być „bia­łym”, dla­tego też takie wyra­że­nia jak „bez­względna bru­tal­ność” (rücksichtslose Brutalität) czy też „fana­tyzm” (Fana­ti­smus) mają w tek­ście Mein Kampf pozy­tywną kono­ta­cję 62.

Ujmu­jąc rzecz gene­ral­nie, Mein Kampf zawiera w sobie tre­ści wysoce naganne pod wzglę­dem moral­nym i etycz­nym, pod­po­rząd­ko­wane filo­zo­fii nie­na­wi­ści i pogardy do czło­wieka – „mate­riału ludz­kiego”, mają­cej bazo­wać na naj­niż­szych instynk­tach tłumu, utoż­sa­mia­nego z masami spo­łecz­nymi. Pro­po­nuje w kontrze do mark­si­stow­skiej „rewo­lu­cji kla­so­wej” pro­gram total­nej prze­bu­dowy opar­tej na dys­kry­mi­na­cji raso­wej i etnicz­nej, któ­rej pod­sta­wo­wym instru­men­tem ma być segre­ga­cja lud­no­ściowa i eks­pan­sja tery­to­rialna. Pewne wątki pozo­stały in statu nascendi, inne prze­sło­nił kamu­flaż, ale per­spek­tywa roz­wo­jowa została wyraź­nie zary­so­wana.

Eks­po­zy­cja tak poję­tego pro­gramu odzna­czała się, co wska­zano powy­żej, nie­ja­sno­ściami, uster­kami i oso­bli­wo­ściami języ­ko­wymi. Pró­bo­wano z tym wszyst­kim sobie pora­dzić, wpro­wa­dza­jąc na bie­żąco korekty do kolej­nych wydań 63. Do peł­nego efektu było jed­nak cią­gle daleko. Dość powie­dzieć, że jesz­cze wyda­nie Mein Kampf z 1942 roku zawie­rało błędy w przy­wo­ły­wa­nych nazwi­skach i nie­wy­kryte „lite­rówki”, a także luki w indek­sie oso­bowo-rze­czo­wym, wypeł­niane w kolej­nych edy­cjach 64. Defekty języ­kowe nie mogą jed­nak prze­sło­nić kwe­stii naj­waż­niej­szej, a więc głów­nych inten­cji autora, tym bar­dziej że jego styl nie odbie­gał zbyt­nio od pro­duk­cji innych ówcze­snych przed­sta­wi­cieli lite­ra­tury i publi­cy­styki poli­tycz­nej, wywo­dzą­cych się ze śro­do­wisk wszech­nie­miec­kich i vol­ki­stow­skich, a także – przy uwzględ­nie­niu cał­ko­wi­tej odręb­no­ści postu­la­tów – z krę­gów skraj­nej lewicy. Taka była wtedy nie­stety norma: pisać i prze­ma­wiać bru­tal­nie, poni­żać prze­ciw­nika, trak­to­wać go jak śmier­tel­nego wroga, nie­za­słu­gu­ją­cego na nic wię­cej, jak tylko na bez­względne wynisz­cze­nie.

W atmos­fe­rze emo­cjo­nal­nego roze­dr­ga­nia po klę­sce wojen­nej i przy cięż­kich obli­ga­cjach narzu­co­nych przez trak­tat wer­sal­ski odby­wała się licy­ta­cja, kto gło­śniej krzyk­nie, kto ostrzej sfor­mu­łuje ewen­tu­alny pro­gram napraw­czy, a także – co mogło mieć decy­du­jące zna­cze­nie – jaką cha­ry­zmą dys­po­nuje przy­wódca i jakie siły za nim stoją. Nie da się zaprze­czyć, że zawar­tość Mein Kampf musiała tra­fiać do coraz szer­szego kręgu odbior­ców, któ­rym odpo­wia­dał ofen­sywny styl nar­ra­cji, demon­stra­cja nie­ugię­tej pew­no­ści zwy­cię­stwa, a także – może przede wszyst­kim – że za sło­wami książki, nie­kiedy nawet tra­fia­ją­cymi w sedno róż­nych pro­ble­mów z prze­szło­ści i współ­cze­sno­ści, stała codzienna, agre­sywna, wykal­ku­lo­wana pro­pa­ganda NSDAP i eks­cesy SA, świad­czące na swój spo­sób o spraw­no­ści rosną­cego w siłę ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. To wszystko dla prze­cięt­nego Niemca z lat dwu­dzie­stych XX wieku, zgnę­bio­nego prozą codzien­nego życia, mogło być prze­ko­nu­jące, a nawet impo­nu­jące. Rosła w nim goto­wość do „ucieczki od wol­no­ści” 65 …

Recepcja w Niemczech

Wydana w latach 1925–1927 dwu­to­mowa Mein Kampf sprze­da­wała się nie­źle, ale nie na miarę ocze­ki­wań autora. W 1929 roku czy­tel­nicy zaku­pili 23 tysiące egzem­pla­rzy tomu pierw­szego i 13 tysięcy tomu dru­giego 66. Hitler, chcąc naj­wy­raź­niej pogłę­bić zagad­nie­nie poli­tyki zagra­nicz­nej, w tym zwłasz­cza pro­blem pozy­ska­nia przez Niemcy „prze­strzeni życio­wej”, napi­sał w 1928 roku dwu­stu­stro­ni­cowy tekst, sta­no­wiący rodzaj suple­mentu do Mein Kampf. Tekst nie miał tytułu, nazwano go Zwe­ites Buch (Druga książka). Wydawcy z Franz Eher Ver­lag uznali jed­nak, że należy wstrzy­mać się z dru­kiem Zwe­ites Buch i pocze­kać na wykla­ro­wa­nie się sytu­acji z Mein Kampf. Zna­czący przy­rost sprze­daży tej książki nastą­pił po 1929 roku, kiedy to na fali wiel­kiego kry­zysu eko­no­micz­nego par­tia naro­do­wo­so­cja­li­styczna zyskała znacz­nie na popu­lar­no­ści; po wybo­rach w 1930 roku stała się drugą siłą poli­tyczną w par­la­men­cie. Gdy więc suk­ces wydaw­ni­czy Mein Kampf uto­ro­wał drogę do druku Zwe­ites Buch, jej autor nie­spo­dzie­wa­nie zre­zy­gno­wał z tego, uznaw­szy, że w sytu­acji, gdy ewen­tu­al­ność prze­ję­cia steru rzą­dów przez ruch naro­do­wych socja­li­stów staje się coraz bar­dziej praw­do­po­dobna, nie należy odkry­wać przed opi­nią publiczną kolej­nych waż­nych kart. Zwe­ites Buch została wydana dopiero kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej 67.

Tym­cza­sem pod koniec 1932 roku, a więc na krótko przed doj­ściem Hitlera do wła­dzy, sprze­daż Mein Kampf się­gnęła liczby 230 tysięcy egzem­pla­rzy; oba tomy książki były już od dwóch lat wyda­wane w jed­nym wolu­mi­nie. Zróż­ni­co­wano też szatę gra­ficzną edy­cji. Obok wydań „ludo­wych” (Volks­aus­ga­ben) z kar­to­no­wymi okład­kami za 8 marek, w dys­try­bu­cji znaj­do­wały się egzem­pla­rze na cien­kim papie­rze (Dünndruckausgaben) w podob­nej cenie oraz wyda­nia z prze­zna­cze­niem na pre­zent (Geschen­kaus­ga­ben) z okładką płó­cienną (in Leinen) za 16 marek i z okładką w pół­skórku (in Hal­ble­der) za 24 marki. Dla bogat­szej i wpły­wo­wej klien­teli prze­wi­dziano wyda­nia „wspie­ra­jące” (Förderungsausgaben), oprawne w czer­woną skórę, nume­ro­wane od 1 do 500, po 100 marek za sztukę. W całym 1933 roku, klu­czo­wym dla histo­rii naj­now­szej Nie­miec, roze­szło się po tym kraju bli­sko milion sto tysięcy egzem­pla­rzy Mein Kampf68.

Machina wydaw­ni­cza pra­co­wała na coraz wyż­szych obro­tach, przy­no­sząc korzyść nie tylko Franz Eher Ver­lag, ale także par­tii nazi­stow­skiej i oso­bi­ście Hitle­rowi. Zawarł on z dyrek­to­rem Aman­nem lukra­tywną umowę, na mocy któ­rej otrzy­my­wał za sprze­daż jed­nego egzem­pla­rza swo­jej książki począt­kowo 10% tan­tiem, a od 1933 roku – 15%. Pozwo­liło mu to na efek­towny pro­pa­gan­dowo gest: zre­zy­gno­wał z pen­sji kanc­le­rza Rze­szy. Było to tym łatwiej­sze, że został on cał­ko­wi­cie zwol­niony z obo­wiązku pła­ce­nia podat­ków z tytułu docho­dów uzy­ska­nych ze sprze­daży Mein Kampf69. Tym­cza­sem te dochody dyna­micz­nie rosły, aż pod koniec II wojny świa­to­wej doszły do zawrot­nej sumy kil­ku­na­stu milio­nów marek 70.

Krzywa wzro­stu pro­duk­cji wydaw­ni­czej tej książki, dru­ko­wa­nej pod dyk­tando tota­li­tar­nej wła­dzy, nie­ustan­nie wzra­stała w latach trzy­dzie­stych XX wieku, nie opa­da­jąc rów­nież w okre­sie II wojny świa­to­wej. Do 1938 roku dru­kar­nię opu­ściły 4 miliony egzem­pla­rzy, w grud­niu 1943 roku było już bli­sko 10 milio­nów egzem­pla­rzy. Ostatni, bar­dzo duży dodruk poja­wił się jesie­nią 1944 roku i w ten spo­sób łączny nakład się­gnął liczby co naj­mniej 12 450 000 egzem­pla­rzy 71. Wśród nich zna­la­zła się też trudna do licz­bo­wego okre­śle­nia edy­cja „poczty polo­wej” (Feld­po­staus­gabe), prze­zna­czona dla żoł­nie­rzy fron­to­wych 72.

Do cie­ka­wo­stek nale­żało opu­bli­ko­wa­nie w 1933 roku wer­sji Mein Kampf w języku Bra­ille’a. W 1936 roku wypro­du­ko­wano nato­miast spe­cjalne wyda­nie tej książki w for­mie ręko­pi­śmien­nej na per­ga­mi­nie. Obło­żone meta­lo­wymi, bogato zdo­bio­nymi okład­kami wyda­nie, ważące 35 kilo­gra­mów, zna­la­zło się na Wysta­wie Sztuki Nie­miec­kiej w Kolo­nii w sali „nie­miec­kich geniu­szy”, sąsia­du­jąc… z Biblią wydru­ko­waną w Mogun­cji przez Johan­nesa Guten­berga w XV wieku.

Rodzi się oczy­wi­ście pyta­nie, jaka część astro­no­micz­nego nakładu Mein Kampf dotarła do Niem­ców i została przez nich rze­czy­wi­ście prze­czy­tana? Brak kon­kret­nych, opar­tych na obiek­tyw­nych prze­słan­kach danych – nie prze­pro­wa­dzano prze­cież badań demo­sko­po­wych w tej kwe­stii – utrud­niał i utrud­nia na­dal uzy­ska­nie zbli­żo­nej do rze­czy­wi­sto­ści odpo­wie­dzi. Sytu­acja ta sprzy­jała spe­ku­la­cjom, pod­da­nym ponadto doraź­nym fluk­tu­acjom poli­tycz­nym. Nie zmie­nia to faktu, że przez lata gro­ma­dziło się w lite­ra­tu­rze i publi­cy­styce histo­rycz­nej wiele docie­kań na ten temat 73. Z gęstwiny argu­men­tów i kontrargu­men­tów można wypro­wa­dzić pewne uogól­nie­nia.

Po pierw­sze, dzieło Hitlera spo­ty­kało się w trak­cie kolej­nych edy­cji z zain­te­re­so­wa­niem mass mediów 74, a także przed­sta­wi­cieli nie­miec­kiego życia poli­tycz­nego, zarówno lewi­co­wej, jak cen­tro­wej i pra­wi­co­wej pro­we­nien­cji. Głos zabie­rali repre­zen­tanci waż­nych insty­tu­cji spo­łecz­nych, tak świec­kich, jak i duchow­nych, w tym Kościo­łów kato­lic­kiego 75 i pro­te­stanc­kiego oraz śro­do­wisk żydow­skich 76. For­mu­ło­wane opi­nie i zamiesz­czane w pra­sie recen­zje musiały przy­naj­mniej w pew­nym stop­niu docie­rać do wielu Niem­ców, budząc ich zain­te­re­so­wa­nie, a więc i chęć lek­tury 77.

Po dru­gie, po doj­ściu Hitlera do wła­dzy, oprócz typo­wej reklamy wydaw­ni­czej, poja­wił się nacisk admi­ni­stra­cyjny, nakła­nia­jący na różne spo­soby do zakupu i czy­ta­nia Mein Kampf. Od kwiet­nia 1936 roku każda para nowo­żeń­ców otrzy­my­wała pod­czas cere­mo­nii zawie­ra­nia ślubu cywil­nego zamiast Biblii egzem­plarz Mein Kampf. Urzęd­ni­kom pań­stwo­wym i samo­rzą­do­wym dawano do zro­zu­mie­nia, że posia­da­nie książki Führera i zna­jo­mość jej tre­ści należy do oczy­wi­stych powin­no­ści służ­bo­wych. Podob­nie było w szko­łach i w woj­sku, nie wspo­mi­na­jąc już o sze­re­gach NSDAP, SA, SS i Hitler­ju­gend. Ucznio­wie, stu­denci, żoł­nie­rze i ofi­ce­ro­wie, człon­ko­wie oraz funk­cjo­na­riu­sze par­tii, bojó­wek par­tyj­nych i orga­ni­za­cji mło­dzie­żo­wej ruchu nazi­stow­skiego stu­dio­wali z mniej lub bar­dziej auten­tycz­nym zapa­łem wywody pierw­szej osoby w pań­stwie, oto­czo­nej ofi­cjal­nym kul­tem. Pod­ręcz­niki szkolne, zwłasz­cza we frag­men­tach doty­czą­cych kwe­stii raso­wych i demo­gra­ficz­nych, zawie­rały cytaty z Mein Kampf. Wyda­wano także popu­larne stresz­cze­nia i ilu­stro­wane bro­szury, zawie­ra­jące ele­menty bio­gra­ficzne Hitlera albo też cytaty z jego książki na temat Żydów. W jed­nym z okól­ni­ków Kan­ce­la­rii NSDAP z połowy grud­nia 1939 roku zna­la­zło się kate­go­ryczne zale­ce­nie, aby egzem­plarz książki Hitlera dotarł do każ­dej, choćby naj­uboż­szej, rodziny nie­miec­kiej.

Po trze­cie, wła­dze Trze­ciej Rze­szy trak­to­wały przy­naj­mniej pobieżną zna­jo­mość tre­ści Mein Kampf jako dowód lojal­no­ści oby­wa­tel­skiej. Skła­niało to wielu Niem­ców, kie­ru­ją­cych się życio­wym opor­tu­ni­zmem, do lek­tury książki, a potem demon­stro­wa­nia, na przy­kład w for­mie publicz­nych dekla­ra­cji, a także przez ucze­nie się na pamięć wybra­nych frag­men­tów, pozy­tyw­nego sto­sunku wobec myśli i czy­nów wodza narodu.

Po czwarte, nie bra­ko­wało, zwłasz­cza w okre­sie suk­ce­sów reżimu hitle­row­skiego, wcale nie­ma­łej grupy nie­miec­kich oby­wa­teli, któ­rzy popa­da­jąc w entu­zjazm dla Führera, zatra­cali wszelki kry­ty­cyzm i trak­to­wali Mein Kampf jako rodzaj kate­chi­zmu, nie­zbęd­nego do codzien­nego życia 78.

Po piąte wresz­cie, nie należy zapo­mi­nać o roli pro­pa­gandy, która w warun­kach tota­li­tar­nego pań­stwa, jakim była Trze­cia Rze­sza, prze­ka­zy­wała jed­no­znacz­nie pozy­tywny, gra­ni­czący z uję­ciem hagio­gra­ficz­nym wize­ru­nek Hitlera i jego dzieła, nie pozo­sta­wia­jąc żad­nego pola dla kon­te­sta­cji, o kry­tyce już nie wspo­mi­na­jąc. Była ona jesz­cze moż­liwa w schył­ko­wej fazie ist­nie­nia Repu­bliki Weimar­skiej bądź też z per­spek­tywy emi­gra­cyj­nej. Od 1933 roku nie­mal wszyst­kie nega­tywne komen­ta­rze w samych Niem­czech likwi­do­wała sku­tecz­nie cen­zura. Nawet w pry­wat­nych roz­mo­wach wstrzy­my­wano się z nie­chęt­nymi opi­niami wobec tre­ści i stylu Mein Kampf. Pano­wała obawa przed denun­cja­cją ze strony zna­jo­mych, przy­ja­ciół, a nawet człon­ków naj­bliż­szej rodziny. Jed­nak nawet te, nota bene sto­sun­kowo nie­liczne głosy kry­tyki pod adre­sem Hitlera i jego książki nie szły na ogół zbyt daleko.

Kry­tyczny, ale post fac­tum, głos nale­żał do daw­nych współ­pra­cow­ni­ków Hitlera, któ­rzy opu­ścili ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny, takich jak Otto Stras­ser i Her­mann Rau­sch­ning79. Nie bra­ko­wało też wyra­zów pro­te­stu, pocho­dzą­cych przede wszyst­kim od twór­ców kul­tury, publi­cy­stów i pisa­rzy o orien­ta­cji socjal­de­mo­kra­tycz­nej, komu­ni­stycz­nej80, libe­ral­nej i kato­lic­kiej81.

Wyra­zi­sty przy­pa­dek w tym wzglę­dzie sta­no­wiła postawa braci Mann – Toma­sza i Hen­ryka 82, od samego początku zaprzy­się­głych adwer­sa­rzy ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. Tomasz, lau­reat lite­rac­kiej Nagrody Nobla w 1929 roku, już w 1923 roku okre­ślił w jed­nym z ese­jów racz­ku­jący dopiero ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny mia­nem „vol­ki­stow­skie pogań­stwo” (völkisches Heiden­tum) i „roman­tyczne bar­ba­rzyń­stwo” (roman­ti­sche Bar­ba­rei)83.

Poznaw­szy wyniki wybo­rów par­la­men­tar­nych z wrze­śnia 1930 roku, pisarz wystą­pił publicz­nie w paź­dzier­niku 1930 roku w Ber­li­nie z Nie­miecką prze­mową, zawie­ra­jącą w pod­ty­tule zna­mienny zwrot: Apel do roz­sądku84. Nie­wąt­pli­wie bazu­jąc na tre­ści Mein Kampf pisarz wezwał oby­wa­teli Nie­miec do zde­cy­do­wa­nego odrzu­ce­nia naro­do­wego socja­li­zmu. W sobie tylko wła­ści­wym, nace­cho­wa­nym nie­spo­dzie­wa­nymi sko­ja­rze­niami stylu zauwa­żył, że ruch nazi­stow­ski „[…] wspie­rany jest rów­nież przez wiele ele­men­tów inte­lek­tu­al­nych. Należą do nich pewna ide­olo­gia filo­lo­giczna, roman­tyzm ger­ma­ni­stów i wiara w walory Pół­nocy pły­nące ze sfery aka­de­micko-pro­fe­sor­skiej, która prze­ma­wia do Niem­ców roku 1930 sty­lem mistycz­nej poczci­wo­ści i nadę­tego kiczu, przy uży­ciu takich słów jak rasi­stow­ski, vol­ki­stow­ski, wspól­no­towy, boha­ter­ski, wypo­sa­ża­jąc ruch w domieszkę roz­ma­rzo­nego, uczo­nego bar­ba­rzyń­stwa groź­niej­szego jesz­cze, bar­dziej wyob­co­wa­nego ze świata, sku­tecz­niej zale­wa­ją­cego i zale­pia­ją­cego mózgi niż wyob­co­wa­nie ze świata i poli­tyczny roman­tyzm, które dopro­wa­dziły nas do wojny”85. Tomasz Mann zaape­lo­wał o popie­ra­nie socjal­de­mo­kra­cji, która po woj­nie, „gdy w ogóle bra­ko­wało wła­ści­wej drogi dla Nie­miec, poka­zała przy­naj­mniej drogę, którą można się było poru­szać”86. Wyra­ził też apro­batę dla poli­tyki nie­dawno zmar­łego mini­stra spraw zagra­nicz­nych Nie­miec, Gustava Stre­se­manna, wie­rząc, że zbli­że­nie do Europy umocni Niemcy i w dal­szej per­spek­ty­wie przy­nie­sie rewi­zję trak­tatu wer­sal­skiego87. Jego przy­ję­cie i reali­za­cja sta­no­wiły zda­niem pisa­rza jedną z głów­nych przy­czyn rosną­cej popu­lar­no­ści przy­wódcy NSDAP i jego ruchu.

Do zde­cy­do­wa­nej, a przy tym kąśli­wej kry­tyki autora Mein Kampf Tomasz Mann powró­cił w eseju Brat Hitler, napi­sa­nym już na emi­gra­cji, a wyda­nym w USA i w Szwaj­ca­rii w 1938 roku 88. Doko­nało się to jed­nak w prze­wrotny spo­sób: pisarz dostrzegł w Hitle­rze… brata. „Ten łobuz to kata­strofa; co nie sta­nowi powodu, by nie wzbu­dzał zain­te­re­so­wa­nia jako los i cha­rak­ter” – napi­sał Mann. Dekla­ra­cja pokre­wień­stwa – „dosyć fatal­nego” – posłu­żyła pisa­rzowi do ostrego skon­tra­sto­wa­nia wła­snej postawy twór­czej z postawą „zeszma­co­nego arty­sty” (ver­hunz­ter Künstler), jakim w jego prze­ko­na­niu jawił się Hitler.

Zwra­ca­jąc uwagę na socjo­lo­giczne i psy­cho­lo­giczne aspekty oso­bo­wo­ści autora Mein Kampf, Mann wspo­mniał mię­dzy innymi o takich cechach jak „nie­na­sy­ce­nie popędu kom­pen­sa­cji i samo­glo­ry­fi­ka­cji, nie­po­kój, brak samo­za­do­wo­le­nia, zapo­mi­na­nie suk­ce­sów, ich szyb­kie zuży­wa­nie się dla samo­świa­do­mo­ści, pustka i nuda, poczu­cie nico­ści, gdy tylko nie można niczego zdzia­łać, każąc światu powstrzy­my­wać oddech, bez­cenny przy­mus koniecz­no­ści usta­wicz­nego potwier­dza­nia samego sie­bie…” 89.

Nie­za­leż­nie od tego, na ile roz­wa­ża­nia nie­miec­kiego nobli­sty o natu­rze i cha­rak­te­rze przy­wódcy Trze­ciej Rze­szy odpo­wia­dały praw­dzie, jedna kwe­stia nie ule­gała wąt­pli­wo­ści. Wybitny pisarz, poznaw­szy treść Mein Kampf i wyni­ka­jącą z niej prak­tykę, stał się zde­cy­do­wa­nym i kon­se­kwent­nym wro­giem rzą­dów naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nych w Niem­czech. Dzia­ła­jąc na emi­gra­cji, naj­pierw we Fran­cji, potem w USA, upra­wiał aktyw­nie publi­cy­stykę anty­na­zi­stow­ską, a w okre­sie II wojny świa­to­wej kie­ro­wał ponadto do roda­ków drogą radiową wezwa­nia do prze­ciw­sta­wia­nia się naro­do­wemu socja­li­zmowi90.

Dłuż­szą dygre­sję na temat bez­kom­pro­mi­so­wej postawy wybit­nego pisa­rza można by jesz­cze uzu­peł­nić innymi tego rodzaju świa­dec­twami z nie­miec­kiego obszaru lite­rac­kiego 91. Wszystko to nie może jed­nak pod­wa­żyć gene­ral­nej opi­nii, że zawar­tość Mein Kampf nie spo­tkała się ze zde­cy­do­wa­nym i gre­mial­nym odpo­rem nie­miec­kich śro­do­wisk opi­nio­twór­czych. Nawet ude­rza­jąc w tony kry­tyczne czę­sto tłu­ma­czono, że jeśli w tek­ście Mein Kampf poja­wiły się sfor­mu­ło­wa­nia dosadne i daleko idące, to były one efek­tem wybu­ja­łej wyobraźni autora i sta­no­wiły rezul­tat roz­draż­nie­nia, wywo­ła­nego przy­mu­so­wym poby­tem w twier­dzy Lands­berg.

Sam Hitler, zapewne cokol­wiek żału­jąc otwar­to­ści zade­mon­stro­wa­nej na kar­tach swo­jej książki 92, wyko­ny­wał pewne gesty, mające na celu zła­go­dze­nie wymowy nie­któ­rych sfor­mu­ło­wań.

Doty­czyło to zwłasz­cza wize­runku Fran­cji jako śmier­tel­nego wroga. W dru­giej poło­wie lat trzy­dzie­stych XX wieku poja­wiły się podej­mo­wane przez pro­pa­gandę zagra­niczną Trze­ciej Rze­szy próby wyja­śnień, z któ­rych jakoby wyni­kało, że Führer nie ma wro­gich zamia­rów wobec zachod­niego sąsiada Nie­miec. Słowa zapi­sane w po łowie lat dwu­dzie­stych XX wieku w Mein Kampf miały nato­miast odzwier­cie­dlać ówcze­sny stan wzbu­rze­nia przy­wódcy naro­do­wych socja­li­stów, spo­wo­do­wany nie­przy­ja­zną poli­tyką fran­cu­ską w cza­sie podej­mo­wa­nia decy­zji wer­sal­skich, w szcze­gól­no­ści zaś oku­pa­cją Zagłę­bia Ruhry w latach 1923–192593. Hitler zresztą nie musiał się spe­cjal­nie tłu­ma­czyć ani przed 1933 rokiem, ani tym bar­dziej po obję­ciu urzędu wodza i kanc­le­rza Rze­szy.

Tre­ści zawarte w Mein Kampf, nie­za­leż­nie od mniej lub bar­dziej otwar­cie arty­ku­ło­wa­nych opi­nii, budziły też zwy­kłą cie­ka­wość w rodzaju: co też Führer uczyni w prak­tyce ze swo­imi pla­nami, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do dra­ma­tycz­nego kry­zysu eko­no­micz­nego prze­łomu lat dwu­dzie­stych i trzy­dzie­stych XX wieku, który na dobrą sprawę uto­ro­wał mu drogę do wła­dzy? Czy jego poli­tyka będzie rów­nie rady­kalna jak zapisy w Mein Kampf? Jeśli nawet tak, to czy uda się go okieł­znać poli­tycz­nemu esta­bli­sh­men­towi, który był tego bar­dziej niż pewien? Wiele wska­zuje na to, że zgod­nie z trafną kon­sta­ta­cją jed­nego z auto­rów enun­cja­cje zawarte w książce Hitlera raczej ośle­piły, ani­żeli oświe­ciły współ­cze­snych 94.

Tysiące egzem­pla­rzy Mein Kampf, wpro­wa­dzane na rynek księ­gar­ski przy hała­śli­wym akom­pa­nia­men­cie pro­pa­gandy, spo­wo­do­wały ponadto swo­iste oswo­je­nie się Niem­ców z naj­bar­dziej bul­wer­su­ją­cymi zapo­wie­dziami, tym bar­dziej że wiele z nich prze­ta­czało się przez opi­nię publiczną w Niem­czech już od dzie­siąt­ków lat za sprawą skraj­nych ruchów nacjo­na­li­stycz­nych i rasi­stow­skich.

Można więc, wra­ca­jąc do posta­wio­nego już wcze­śniej pyta­nia o to, czy Niemcy czy­tali Mein Kampf, czy też nie, stwier­dzić z dużą dozą pew­no­ści, że nie mogli oni nie czy­tać tej książki 95. Prze­ma­wiają za tym nie tylko przy­to­czone powy­żej oko­licz­no­ści, ale rów­nież fakt, że trzeba było znać wynu­rze­nia czło­wieka, któ­remu udało się w spo­sób spek­ta­ku­larny dojść do wła­dzy, a potem odno­sić suk­cesy w poli­tyce wewnętrz­nej i zagra­nicz­nej.

Druk kolej­nych nakła­dów Mein Kampf pod­czas II wojny świa­to­wej trwał dalej w naj­lep­sze. Dono­szono o nie­zmien­nie wyso­kim zain­te­re­so­wa­niu miesz­kań­ców Rze­szy „książką Führera” 96, choć wła­dze SD odpo­wie­dzialne za bada­nie nastro­jów spo­łecz­nych sygna­li­zo­wały, że tre­ści zawarte w tej książce padały ofiarą nie­cnej dywer­sji ze strony wroga. Ulotki kol­por­to­wane przez Angli­ków zawie­rały tak dobrane cytaty z Mein Kampf, że ich sens zupeł­nie nie pokry­wał się z inten­cjami autora 97.

Gdy Trze­cia Rze­sza upa­dła i wraz z nią legł w gru­zach mit wodza jako męża opatrz­no­ścio­wego, do dobrego tonu w Niem­czech nale­żało dystan­so­wa­nie się od nie­daw­nej prze­szło­ści i pod­kre­śla­nie, że nor­malni ludzie nie mogli prze­cież znać, a tym bar­dziej brać na serio sza­lo­nych pomy­słów więź­nia z twier­dzy Lands­berg. Postać Hitlera ule­gła nie tylko demi­to­lo­gi­za­cji, ale rów­nież misty­fi­ka­cji i demo­ni­za­cji. To prze­cież był dia­beł wcie­lony, a skoro tak, to nie czy­tało się tego, co napi­sał, a już na pewno nie trak­to­wało się tego poważ­nie. Tego rodzaju pogląd skła­dał się na „stra­te­gię uspra­wie­dli­wia­nia” (Recht­fer­ti­gungs­stra­te­gie), która zna­la­zła odzew w powo­jen­nych Niem­czech, zacho­wu­jąc tam przez wiele lat trwa­łość i wysoki poziom apro­baty spo­łecz­nej98.

Obec­nie nikt z poważ­nych bada­czy i repre­zen­tan­tów opi­nii publicz­nej w zjed­no­czo­nych Niem­czech nie obstaje przy słusz­no­ści tego rodzaju poglądu i tego rodzaju stra­te­gii. Wska­zuje się, że co naj­mniej jedna piąta mię­dzy­wo­jen­nej popu­la­cji Niem­ców, a więc kil­ka­na­ście milio­nów ludzi, czy­tało i znało Mein Kampf, przy­naj­mniej w gene­ral­nym zary­sie albo w wybra­nych frag­men­tach99. Nie było przy tym domi­nu­ją­cej świa­do­mo­ści, że obcuje się z wyzna­niami sza­leńca, w dodatku posłu­gu­ją­cego się nie­po­radną niem­czy­zną. Prze­ciw­nie – w ogrom­nej więk­szo­ści wypad­ków pod­cho­dzono do tego tek­stu z uwagą, a nawet z odpo­wied­nim respek­tem. W końcu cho­dziło prze­cież o pierw­szą osobę w pań­stwie, o czło­wieka, który obie­cał Niem­com odzy­ska­nie wol­no­ści i god­no­ści, dobro­byt, posze­rze­nie „prze­strzeni życio­wej”, reali­za­cję wizji tysiąc­let­niej Rze­szy. Doprawdy nie­wiele bra­ko­wało, aby ta wizja zna­la­zła cał­ko­wite i nie­odwo­łalne speł­nie­nie…

Recepcja za granicą

Rów­no­le­gle do wydań kra­jo­wych roz­wi­jał się druk edy­cji obco­ję­zycz­nych. Franz Eher Ver­lag przy­kła­dało dużą wagę do sprze­daży licen­cji zagra­nicz­nych, cho­dziło oczy­wi­ście o pre­stiż nowych Nie­miec i o wpływy finan­sowe. Tyle tylko, że udzie­lało zgody na pod­pi­sy­wa­nie kon­trak­tów na wła­snych warun­kach: tłu­ma­cze­nia musiały być ocen­zu­ro­wane i to w zależ­no­ści od kraju prze­zna­cze­nia. Uszczu­ple­nia tek­stu doty­czyły przede wszyst­kim poli­tyki zagra­nicz­nej, w nie­wiel­kim stop­niu pro­ble­ma­tyki rasy czy też euge­niki.

Szcze­gólne zna­cze­nie poli­tyczne miały wer­sje anglo- i ame­ry­kań­sko­ję­zyczne. Hitle­rowi zale­żało na pozy­ska­niu życz­li­wej neu­tral­no­ści tych państw, w wypadku Wiel­kiej Bry­ta­nii w grę wcho­dził nawet sojusz poli­tyczno-woj­skowy. Osta­tecz­nie prawa do Mein Kampf uzy­skały dwa poważne wydaw­nic­twa: Hough­ton Mif­flin w Nowym Jorku i Hurst & Blac­kett w Lon­dy­nie. Tłu­ma­cze­nia pod­jął się – i to nawet bez­płat­nie – Edgar Dug­dale100, ale jego roz­cza­ro­wa­nie musiało być nie­małe, gdy dowie­dział się, że oba wydaw­nic­twa opu­bli­ko­wały w 1934 roku wer­sję okro­joną, zgodną z ocze­ki­wa­niami posia­da­czy praw autor­skich.

Pełna wer­sja uka­zała się za sprawą nie­wiel­kiego wydaw­nic­twa Stack­pole. Powo­łało się ono na opi­nię, że Hitlera jako bez­pań­stwowca101 w momen­cie, gdy zała­twiał copy­ri­ght swo­jej książki, nie może chro­nić w USA tam­tej­sze prawo autor­skie. Franz Eher Ver­lag zapro­te­sto­wało, ofi­cyna Hough­ton Mif­flin odwo­łała się do sądu. Nie cze­ka­jąc na wyrok, wydaw­nic­two Stack­pole wydało czym prę­dzej w lutym 1939 roku tłu­ma­cze­nie peł­nej wer­sji Mein Kampf, na co wydaw­nic­two Hough­ton Mif­flin zare­ago­wało w ten sam spo­sób, tyle że za pośred­nic­twem innej ofi­cyny wydaw­ni­czej – Renal & Hitch­cock.

Tym­cza­sem w czerwcu 1939 roku sąd wydał orze­cze­nie, że ame­ry­kań­skie prawo autor­skie chroni rów­nież auto­rów bez­pań­stwow­ców. Stack­pole został wezwany do wyco­fa­nia swo­jego tłu­ma­cze­nia z księ­garń, ale było już za późno. Wydaw­nic­two zdą­żyło sprze­dać kil­ka­na­ście tysięcy egzem­pla­rzy ame­ry­kań­skiego, peł­nego wyda­nia książki Hitlera, co z około trzy­dzie­stoma tysią­cami egzem­pla­rzy sprze­da­nych także przez firmę Renal & Hitch­cock dało liczbę bli­sko pięć­dzie­się­ciu tysięcy egzem­pla­rzy Mein Kampf, które tuż przed wybu­chem II wojny świa­to­wej zna­la­zły drogę do ame­ry­kań­skich czy­tel­ni­ków.

Naj­go­rzej w tej kon­ku­ren­cji wypa­dło lon­dyń­skie wydaw­nic­two Hurst & Blac­kett. Wypu­ściło ono na rynek pięć­dzie­siąt tysięcy okro­jo­nego wyda­nia książki Hitlera, aby uzu­peł­nić ofertę o edy­cję kom­pletną dopiero w 1940 roku. W ten spo­sób kraje anglo­sa­skie, a więc przede wszyst­kim Wielka Bry­ta­nia i USA, mogły zapo­znać się z pełną zawar­to­ścią książki Hitlera bar­dzo późno i w daleko nie­wy­star­cza­ją­cym zakre­sie 102.

Inte­re­su­jąco przed­sta­wiała się recen­zja peł­nej wer­sji angiel­sko­ję­zycz­nej Mein Kampf autor­stwa zna­nego bry­tyj­skiego pisa­rza poli­tycz­nego Geo­rge’a Orwella 103. Z nie­jaką prze­wrot­no­ścią zwró­cił on uwagę, że Hitler posiada nie­wąt­pli­wie „przy­cią­ga­jącą oso­bo­wość” (attrac­tion of his own per­so­na­lity), którą wyczuwa się nawet w „nie­zdar­nym” (clumsy) stylu, w jakim została napi­sana Mein Kampf. Wódz Trze­ciej Rze­szy miał, zda­niem pisa­rza, obna­żyć zakła­ma­nie hedo­ni­stycz­nej postawy wobec życia, pro­pa­go­wane zarówno przez socja­lizm, jak i jak­kol­wiek z więk­szą nie­chę­cią przez kapi­ta­lizm. „Nie­mal cała myśl zachod­nia od ostat­niej wojny, a z pew­no­ścią cała «postę­powa» myśl, zauwa­żył w swo­jej recen­zji Orwell, zało­żyła mil­cząco, że istoty ludz­kie nie pra­gną niczego poza bez­czyn­no­ścią, bez­pie­czeń­stwem i unika niem bólu”. Tym­cza­sem Hitler wie, że istota ludzka nie tylko chce kom­fortu, bez­pie­czeń­stwa, krót­kiego czasu pracy, higieny, kon­troli uro­dzin i, ogól­nie bio­rąc, zdro­wego roz­sądku. Ludzie chcą rów­nież, przy­naj­mniej od czasu do czasu, walki i wła­snego poświę­ce­nia, nie mówiąc już o wer­blach, fla­gach i para­dach lojal­no­ści. Wygląda więc na to, że nazizm i faszyzm, a nawet „zmi­li­ta­ry­zo­wany socja­lizm” Sta­lina są „daleko roz­sąd­niej­sze” (far soun­der) psy­cho­lo­gicz­nie niż jaka­kol­wiek hedo­ni­styczna kon­cep­cja życia. Zamiast hasła: ofe­ru­jemy wam „dobre czasy” (a good time), Hitler powiada: „ofe­ruję wam walkę, nie­bez­pie­czeń­stwo i śmierć” – i cały naród pada mu do stóp… Zapewne, prze­wi­dy­wał pisarz, za jakiś czas ludzie oprzy­tom­nieją, tak jak to stało się z koń­cem ostat­niej wojny. Teraz jed­nak, wal­cząc z tym czło­wie­kiem, „nie powin­ni­śmy nie doce­niać jego emo­cjo­nal­nego powabu” (its emo­tio­nal appeal)104.

W tym momen­cie nie spo­sób nie wspo­mnieć o innym oby­wa­telu Impe­rium Bry­tyj­skiego, Walij­czyku Gare­th­cie Jone­sie105. Jest to tym bar­dziej uza­sad­nione, że według wszel­kich zna­ków Orwell posłu­żył się cał­kiem roz­myśl­nie nazwi­skiem Jonesa. W powie­ści Fol­wark zwie­rzęcy z 1945 roku, będą­cej ale­go­rycz­nym opi­sem sta­li­ni­zmu, tak został nazwany wła­ści­ciel fol­warku, któ­rego wypę­dziły zwie­rzęta, zapro­wa­dza­jące tota­li­tarną dyk­ta­turę106. G. Jones był jed­nym z dwóch zagra­nicz­nych dzien­ni­ka­rzy (dru­gim był Sefton Del­mer z lon­dyń­skiej „Daily Mail”), któ­rzy towa­rzy­szyli w lutym 1933 roku na pokła­dzie samo­lotu Adol­fowi Hitle­rowi już jako kanc­le­rzowi Rze­szy w podróży z Ber­lina do Frank­furtu nad Menem. Jones był świad­kiem przed­wy­bor­czego wiecu NSDAP w tym mie­ście, następ­nie zjadł kola­cję z Jose­phem Goeb­bel­sem, od połowy marca 1933 roku mini­strem oświe­ce­nia naro­do­wego i pro­pa­gandy Rze­szy. Walij­ski dzien­ni­karz, któ­remu „świet­nie się z Goeb­bel­sem roz­ma­wiało”, zapi­sał w swo­ich notat­kach, że kon­wer­sa­cja zeszła mię­dzy innymi na temat Pol­ski. Nazi­stow­ski pro­mi­nent miał zapo­wie­dzieć odzy­ska­nie „kory­ta­rza pomor­skiego”, wyra­ża­jąc przy tym nadzieję, że „Pol­ska wresz­cie zda sobie sprawę z tego, że lepiej będzie dla niej, jeśli nam go odda”. Celem dłu­go­fa­lo­wym Rze­szy będzie marsz na wschód. Goeb­bles uspo­ka­jał przy tym walij­skiego dzien­ni­karza, że: „Nasza eks­pan­sja wcale nie musi ozna­czać kon­fliktu z Rosją. Poszko­do­waną będzie Pol­ska” (Our expan­sion to the East need not mean a con­flict with Rus­sia. Poland will be suf­fe­rer)…107.

Walij­ski dzien­ni­karz zna­lazł się na tere­nie Nie­miec trzy­krot­nie w latach 1933–1934. Każda z tych wizyt owo­co­wała serią arty­ku­łów w gaze­cie „The Western Mail & South of Wales News”. Autor sta­rał się na ogół rze­czowo i bez­na­mięt­nie opi­sy­wać to, co widział. Można było też odnieść wra­że­nie, że Jones do pew­nego stop­nia uległ fascy­na­cji ruchem naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym, na przy­kład w odnie­sie­niu do pro­gramu zwal­cza­nia astro­no­micz­nego bez­ro­bo­cia108. Z bie­giem czasu jed­nak, ogar­nia­jąc to, co dzieje się w Niem­czech, sta­wał się coraz bar­dziej kry­tyczny. Poma­gała mu w tym uważna lek­tura Mein Kampf.

Jedną z kwe­stii, która zajęła go szcze­gól­nie, była kam­pa­nia prze­ciw Żydom. Wydała mu się ona tak „śre­dnio­wieczna” (media­eval), że posta­no­wił zaj­rzeć do „biblii ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego”. Jones „prze­cie­rał swoje oczy” (almost rub­bed my eyes) ze zdu­mie­nia, kiedy przy­szło mu prze­czy­tać, co autor Mein Kampf sądził o roli Żydów w Wiel­kiej Bry­ta­nii: „Żyd jest nie­malże nie­ogra­ni­czo­nym dyk­ta­to­rem za sprawą prze­bie­głych (devious) metod kon­tro­lo­wa­nia opi­nii publicz­nej!”. Według Hitlera, zapi­sał dzien­ni­karz, to nie Bry­tyj­czycy, ale wła­śnie Żydzi „zapra­gnęli destruk­cji Nie­miec w latach 1914–1918”. To Żydzi, jak wyni­kało zda­niem Jonesa z tek­stu Mein Kampf, kie­rują się iście makia­we­li­stycz­nymi inten­cjami, z jed­nej strony dążąc do triumfu par­la­men­ta­ry­zmu, z dru­giej strony pra­gnąc prze­jąć domi­na­cję nad świa­tem, „roz­prze­strze­nia­jąc (spre­ading) bol­sze­wizm”109.

Po tej dygre­sji doty­czą­cej dwóch waż­nych przed­sta­wi­cieli bry­tyj­skiego życia publicz­nego, warto zwró­cić uwagę, że bar­dziej jesz­cze pokręt­nym try­bem od angiel­skiego tłu­ma­cze­nia Mein Kampf poto­czyła się histo­ria edy­cji fran­cu­sko­ję­zycz­nej. Hitler, świa­domy wybit­nie anty­fran­cu­skiej wymowy swo­jej książki, nie chciał się począt­kowo zgo­dzić nawet na tłu­ma­cze­nie w wer­sji okro­jo­nej. Powstałą próż­nię na swój spo­sób wypeł­niła ini­cja­tywa zna­nego filo­zofa Char­lesa Appuhna, który opu­bli­ko­wał stu­sie­dem­dzie­się­cio­stro­ni­cową książkę, zawie­ra­jącą frag­menty Mein Kampf110. Wła­dze nie­miec­kie zapro­te­sto­wały prze­ciwko „roz­po­wszech­nia­niu fał­szy­wego obrazu Führera”, ale nie odnio­sło to żad­nego skutku.

Tym­cza­sem w Paryżu doszło do edy­cji tłu­ma­cze­nia peł­nej wer­sji Mein Kampf. Doko­nała tego nie­wielka ofi­cyna wydaw­ni­cza nale­żąca do Fer­nanda Sor­lota. Mimo braku akcep­ta­cji ze strony Franz Eher Ver­lag, ambitny wydawca, korzy­sta­jąc z pomocy fran­cu­skiego Mini­ster­stwa Kom­ba­tan­tów, dopiął swego i oto wio­sną 1934 roku uka­zała się książka Mein Kampf, mon com­bat. Dodat­kowo pobu­dzał cie­ka­wość czy­tel­ni­ków fakt, że swo­jego zachę­ca­ją­cego do lek­tury komen­ta­rza uży­czył bar­dzo popu­larny wśród Fran­cu­zów mar­sza­łek Louis Lyau­tey111.

Inte­re­su­jące, że fran­cu­ski wydawca miał w ofer­cie swo­jej ofi­cyny publi­ka­cje z jed­nej strony pięt­nu­jące naro­dowy socja­lizm, z dru­giej zaś zawie­ra­jące tek­sty pro­mi­nent­nych nazi­stów w rodzaju Her­manna Göringa czy też Wal­thera Darrégo. Oso­bi­ście nie stro­nił od poglą­dów skraj­nie pra­wi­co­wych, w tym anty­se­mic­kich; w okre­sie II wojny świa­to­wej nale­żał do zwo­len­ni­ków mar­szałka Phi­lippe’a Pétaina, szefa rządu mario­net­ko­wego pań­stwa Vichy 112. Powstaje więc pyta­nie, jakimi moty­wami kie­ro­wał się Sor­lot, wyda­jąc fran­cu­ską wer­sję Mein Kampf. Czy były to względy ide­owe, poznaw­cze czy komer­cyjne? Bez względu na odpo­wiedź nie ulega wąt­pli­wo­ści, że akcja fran­cu­skiego wydawcy mocno pokrzy­żo­wała szyki Hitle­rowi, pra­gną­cemu puścić w zapo­mnie­nie swoje wro­gie enun­cja­cje o zachod­nim sąsie­dzie Nie­miec.

Ziry­to­wany Führer pole­cił pod­ję­cie dzia­łań na płasz­czyź­nie dyplo­ma­tycz­nej, a kiedy to nie dawało wido­ków na powo­dze­nie, naka­zał praw­ni­kom Franz Eher Ver­lag zło­żyć skargę we fran­cu­skim Try­bu­nale Han­dlo­wym. Wyrok z czerwca 1934 roku był pomyślny dla oskar­ży­cieli.

Nie zyskały apro­baty argu­menty adwo­kata fran­cu­skiego wydaw­nic­twa, że tekst napi­sany przez obec­nego kanc­le­rza Nie­miec jest tek­stem poli­tycz­nym, a więc w imię inte­re­sów pań­stwa fran­cu­skiego, któ­rym ta książka zagraża, należy abs­tra­ho­wać od prze­pi­sów prawa autor­skiego.

Try­bu­nał sta­nął na sta­no­wi­sku, że Mein Kampf sta­nowi owoc „wysiłku twór­czego” autora i jako taki zasłu­guje na ochronę, jak wszel­kie inne dzieła lite­rac­kie. Fer­nand Sor­lot otrzy­mał zakaz druku i sprze­daży fran­cu­skiej wer­sji Mein Kampf. Naka­zano też znisz­cze­nie zare­kwi­ro­wa­nych egzem­pla­rzy, a Franz Eher Ver­lag zain­ka­so­wało sym­bo­licz­nego franka na poczet ponie­sio­nych strat. Fran­cu­ski wydawca jed­nak się nie pod­dał i zwo­dząc komor­ni­ków zdo­łał sprze­dać nie­le­gal­nie 15–20 tysięcy egzem­pla­rzy, a pewną ich część prze­ka­zać nie­od­płat­nie przed­sta­wi­cie­lom fran­cu­skiego życia poli­tycz­nego i opi­nii publicz­nej.

Hitler wpraw­dzie wygrał w try­bu­nale, ale było to zwy­cię­stwo pyr­ru­sowe. Roz­głos towa­rzy­szący roz­pra­wie zwięk­szył zain­te­re­so­wa­nie Mein Kampf i przy­czy­nił się do druku licz­nych publi­ka­cji, które omi­ja­jąc prze­pisy prawa autor­skiego, zawie­rały skró­cone wer­sje bądź też wybrane wypisy z książki Hitlera. Eks­po­no­wały to, co Führer Trze­ciej Rze­szy aku­rat chciał sta­ran­nie ukryć: wize­ru­nek Fran­cji jako śmier­tel­nego wroga Nie­miec.

Część z tych publi­ka­cji sta­no­wiła jed­nak jawną mani­pu­la­cję, pro­wa­dzącą do mniej lub bar­dziej jaskra­wych fał­szerstw. Jed­nym z przy­kła­dów może być bro­szura, któ­rej auto­rzy zapre­zen­to­wali listę głów­nych tez zawar­tych w Mein Kampf. Na koniec oświad­czyli, że połą­cze­nie pro­blemu żydow­skiego z kwe­stią roz­prze­strze­nia­nia się mark­si­zmu, bol­sze­wi­zmu, pro­pa­gandy masoń­skiej i zgub­nej dzia­łal­no­ści prasy to posu­nię­cie słuszne, z któ­rym się zga­dzają 113. Wpraw­dzie należy odrzu­cić, jak pisali, plan cał­ko­wi­tego i bru­tal­nego roz­wią­za­nia przez Hitlera kwe­stii żydow­skiej, ale też trzeba bro­nić się przed zama­chami „żydo­ma­so­ne­rii” na „starą cywi­li­za­cję reli­gijną Fran­cji” i filary jej cywi­li­za­cji, czyli „Boga, Ojczy­znę, Rodzinę i Pracę”. W ten spo­sób tra­dy­cyjny fran­cu­ski kato­li­cyzm, obcią­ża­jący juda­izm wszel­kimi bolącz­kami współ­cze­sno­ści, legi­ty­mi­zo­wał tekst Mein Kampf, prze­sła­nia­jąc i nie­jako cywi­li­zu­jąc jej naj­bar­dziej tok­syczne tre­ści.

Podob­nych zabie­gów, sta­no­wią­cych wła­ści­wie rodzaj prze­bie­głej dywer­sji inte­lek­tu­al­nej, było wię­cej. Nale­żały do nich także wywiady z Hitle­rem, odpo­wied­nio przy­go­to­wane przez fran­cu­skich dzien­ni­ka­rzy. Jesz­cze w listo­pa­dzie 1933 roku roz­mowę z nowym kanc­le­rzem Rze­szy prze­pro­wa­dził na łamach dzien­nika „Le Matin” Fer­nand de Bri­nion, zwo­len­nik ocie­ple­nia sto­sun­ków fran­cu­sko-nie­miec­kich 114. Na pyta­nie dzien­ni­ka­rza, doty­czące wia­ry­god­no­ści Mein Kampf, Hitler odpo­wie­dział wymi­ja­jąco: „Jest to książka pełna nie­ja­sno­ści, napi­sana w wię­zie­niu z pasją prze­śla­do­wa­nego apo­stoła” 115. Podobną wer­sję przy­jął pod­czas roz­mowy w 1938 roku z innym fran­cu­skim dzien­ni­ka­rzem o orien­ta­cji pra­wi­co­wej, Ber­tran­dem de Jouve­ne­lem 116. Wywiad, opu­bli­ko­wany w popu­lar­nym dzien­niku „Paris-Midi”, zawie­rał znaną już opo­wieść o przy­na­leż­no­ści Mein Kampf do cza­sów dawno minio­nych, gdy Hitler sie­dział w wię­zie­niu, a oku­pa­cja Zagłę­bia Ruhry powo­do­wała silne napię­cia w sto­sun­kach nie­miecko-fran­cu­skich. Ta sytu­acja już się nie powtó­rzy, moja obecna poli­tyka jest nasta­wiona w cało­ści na przy­jaźń z Fran­cją, zapew­nił Führer i kanc­lerz Rze­szy 117. Posił­ko­wał się on wów­czas jesz­cze fra­ze­olo­gią pojed­na­nia i pokoju. We Fran­cji, i nie tylko tam, w dobie poli­tyki appe­ase­ment bar­dzo chciano wie­rzyć w to, że książka Hitlera należy już do zdez­ak­tu­ali­zo­wa­nej lite­ra­tury histo­rycz­nej.

W sierp­niu 1938 roku, a więc na krótko przed kon­fe­ren­cją mona­chij­ską, która umoż­li­wiła Hitle­rowi się­gnię­cie po cze­skie Sudety, poja­wiła się w księ­gar­niach fran­cu­skich auto­ry­zo­wana wer­sja Mein Kampf pod tytu­łem Ma doctrine118. Był to jed­nak tylko stucz­ter­dzie­sto­stro­ni­cowy skrót ory­gi­nału, pozba­wiony frag­men­tów anty­fran­cu­skich i czę­ściowo rów­nież anty­ży­dow­skich119. Auto­rzy tego opra­co­wa­nia, dzien­ni­ka­rze Geo­r­ges Blond i Henri Lébre (ps. François Dau­ture) – obaj zde­kla­ro­wani anty­se­mici i zwo­len­nicy skraj­nej pra­wicy, wyra­zili w komen­ta­rzu nadzieję, że oba sąsia­du­jące ze sobą narody są mimo wszystko w sta­nie wza­jem­nie się sza­no­wać i współ­pra­co­wać120.

Na szyte tak gru­bymi nićmi misty­fi­ka­cje odpo­wie­działy fran­cu­skie śro­do­wi­ska anty­na­zi­stow­skie, zwią­zane zarówno z libe­ral­nym cen­trum, jak rów­nież z socja­li­styczną i komu­ni­styczną lewicą. Mię­dzy innymi udało się wydać wio­sną 1939 roku kolejną po Mein Kampf, mon com­bat, pełną fran­cu­sko­ję­zyczną wer­sję Mein Kampf, pozba­wioną nie­miec­kiej auto­ry­za­cji 121. Książka, znowu opu­bli­ko­wana w nie­wiel­kiej ofi­cy­nie wydaw­ni­czej, nie mogła jed­nak zaspo­koić głodu wie­dzy Fran­cu­zów, rosną­cego w związku z nad­cią­ga­jącą groźbą wybu­chu kon­fliktu wojen­nego.

Podob­nie, choćby z racji na zamie­sza­nie mobi­li­za­cyjne, nie mógł liczyć na masową widow­nię dzie­więć­dzie­się­cio­mi­nu­towy, czę­ściowo fabu­la­ry­zo­wany film doku­men­talny, który wszedł na ekrany fran­cu­skich kin w 1940 roku, na krótko przed napa­ścią wojsk nie­miec­kich na Fran­cję122. Był to obraz kon­fron­tu­jący zapisy w Mein Kampf z rze­czy­wi­sto­ścią, czyli z poli­tyką wewnętrzną i zagra­niczną Trze­ciej Rze­szy. Do tre­ści filmu odniósł się w swo­ich dzien­ni­kach Joseph Goeb­bels. Jego zda­niem powstał film „pod­bu­rza­jący”, „kłam­liwy repor­taż”, ale „zro­biony w spo­sób wyra­fi­no­wany i sprawny”, a przez to „bar­dzo nie­bez­pieczny”. Mini­ster oświe­ce­nia naro­do­wego i pro­pa­gandy Rze­szy pocie­szał się jed­nak, że to „nie­długo się skoń­czy” i – nie­stety – miał rację123.

Sprawa fran­cu­sko­ję­zycz­nej edy­cji Mein Kampf wypły­nęła pod­czas II wojny świa­to­wej raz jesz­cze w końcu 1941 roku. Mini­ster Goeb­bels doniósł swo­jemu Führerowi, że strona fran­cu­ska (czy­taj: kola­bo­ranci fran­cu­scy) zwró­ciła się do niego z wnio­skiem o prze­tłu­ma­cze­nie peł­nej wer­sji Mein Kampf. Goeb­bels zapro­po­no­wał, aby się temu „ener­gicz­nie” prze­ciw­sta­wić, gdyż zawiera ona prze­cież takie frag­menty, które „są wszyst­kim innym, tylko nie wezwa­niem do przy­ja­znej kola­bo­ra­cji” (kol­la­bo­ra­tions­freun­dlich). Hitler miał się zgo­dzić ze zda­niem swo­jego mini­stra i zale­cił, aby w roz­mo­wie z Fran­cu­zami zwró­cić uwagę, „że książka ta została napi­sana w twier­dzy [Lands­berg] krótko po wtar­gnię­ciu do Zagłę­bia Ruhry, że on [Hitler] nie chciałby w niej [książce] niczego zmie­niać, ponie­waż należy ona już do histo­rii i że jed­nak w tym momen­cie także nie nadaje się dla fran­cu­skiej opi­nii publicz­nej”124.

Nowa fran­cu­sko­ję­zyczna wer­sja Mein Kampf we Fran­cji nie została już więc wydana. Wię­cej nawet – w 1940 roku wspo­mniana już Mein Kampf, mon com­bat F. Sor­lota z 1934 roku została umiesz­czona na liście ksią­żek zaka­za­nych. Zasta­na­wia jed­nak to, że pary­skiego wydawcę nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyjne potrak­to­wały dość łagod­nie. Musiał wpraw­dzie pod­pi­sać zobo­wią­za­nie do pod­da­nia się prze­pi­som porząd­ko­wym, w tym cen­zu­rze, oraz sprze­dać połowę firmy, ale mógł zacho­wać jej drugą połowę i na­dal dzia­łać zawo­dowo bez zakłó­ceń. Mimo nie­miec­kich zaka­zów pota­jem­nie dodru­ko­wy­wał i sprze­da­wał dalej „swoją” Mein Kampf, mon com­bat; mogło to być z dzie­sięć tysięcy egzem­pla­rzy, dwa tysiące z nich tra­fiły do fran­cu­skiego pod­zie­mia anty­hi­tle­row­skiego 125.

Odrębną, pełną fran­cu­sko­ję­zyczną wer­sję Mein Kampf wydano poza tery­to­rium Fran­cji w 1943 roku. Opu­bli­ko­wano ją w Algie­rze, a wydawcą był Fran­cu­ski Komi­tet Wyzwo­le­nia Naro­do­wego, organ wyko­naw­czy ruchu poli­tyczno-woj­sko­wego „Wolna Fran­cja” (póź­niej pod nazwą „Fran­cja Wal­cząca”), dążą­cego do odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści przez Fran­cję. Uznano, że pełny tekst książki Hitlera una­oczni wresz­cie jego cele w kon­fron­ta­cji z dra­ma­tyczną rze­czy­wi­sto­ścią wojenną i oku­pa­cyjną 126.

Nie­za­leż­nie od tur­bu­len­cji zwią­za­nych z edy­cją anglo­sa­skich i fran­cu­skich wer­sji Mein Kampf książka Hitlera tra­fiła w tłu­ma­cze­niach na rynki wydaw­ni­cze kil­ku­na­stu innych kra­jów. Od 1934 do 1939 roku uka­zy­wały się kolejno wer­sje: wło­ska127, duń­ska, holen­der­ska, szwedzka, por­tu­gal­ska, bra­zy­lij­ska, buł­gar­ska, arab­ska128, hisz­pań­ska, węgier­ska, cze­ska129 i austriacka130.

Inte­re­su­jąco przed­sta­wia się kwe­stia chiń­sko- i japoń­sko­ję­zycz­nej edy­cji Mein Kampf.