Marksizm nowa gereracja. Jak z nim żyć. - Mike Gonzalez,Katharine Cornell Gorka - ebook

Marksizm nowa gereracja. Jak z nim żyć. ebook

Mike Gonzalez, Katharine Cornell Gorka

0,0

Opis

Książka „Marksizm: nowa generacja. Jak z nim walczyć” M. Gonzaleza i K. Gorki to dogłębna analiza strategii i taktyk stosowanych przez radykalną lewicę w ostatnich latach w celu podważenia instytucji Stanów Zjednoczonych wraz z sugestiami, jak przeciwdziałać ich postępom.

Wielu Amerykanów uważa, że Stany Zjednoczone chylą się ku upadkowi. Widzą kraj, który stał się nie do poznania: gdzie jednostki są zredukowane do swojej rasy, pochodzenia etnicznego lub tożsamości seksualnej; gdzie dzieci są indoktrynowane radykalnymi ideologiami; gdzie antysemityzm stał się powszechny. Ta książka wyjaśnia, w jaki sposób wszystkie te problemy są zakorzenione w marksizmie. Z pewnością nie jest to marksizm sowiecki, ale marksizm, który został ukształtowany przez europejskich intelektualistów, zaadaptowany i udoskonalony przez amerykańskich radykałów studenckich z lat 60. i rozpowszechniony w kulturze, gdy ci radykałowie studenccy stali się profesorami, działaczami społecznymi i przywódcami.

 

Ostatecznym celem marksistów nowej generacji jest wywłaszczenie, redystrybucja, centralne planowanie i kolektywizm. Ich celem jest nic innego jak kulturowa transformacja Stanów Zjednoczonych – i częściowo im się to udało.

Niemniej jednak książka „Marksizm: nowa generacja. Jak z nim walczyć” jest przepełniony optymizmem. Ujawnia mroczne wewnętrzne funkcjonowanie destrukcyjnego programu radykalnej lewicy w Stanach Zjednoczonych, aby nauczyć Amerykanów, jak z nim walczyć.

Autorzy dzielą się swoim przekonaniem, że najlepsze dni dla Stanów Zjednoczonych są wciąż przed nami, jeśli każdego dnia Amerykanie będą mogli współpracować, aby przywrócić zdrowy rozsądek i ponownie uczynić Amerykę ostoją wolności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 502

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydanie pierwsze

Tytuł oryginału: Nextgen Marxism: What It Is and How to Combat It

Copyright © 2024 by Mike Gonzalez and Katharine Cornell Gorka first published in the U.S. in English by Encounter Books. All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania lub przekazywana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób elektroniczny, mechaniczny, fotokopiujący, nagrywający lub inny, bez uprzedniej pisemnej zgody.

Redaktor prowadzący: Anna Śleszyńska

Tłumaczenie: Witold FalkowskiRedakcja: Sara Szulc-PrzewodowskaKorekta: Marta GrandkeProjekt okładki i skład: UCA

Fundacja Warsaw Enterprise Institute

Al. Jerozolimskie 30

00-024 Warszawa

ISBN: 978-83-67272-30-8

Mojemu mężowi Sebastianowi, którego wielkie serce i konsekwentne dążenie do odkrywania prawdy dają mi każdego dnia odwagę.

KATHARINE GORKA

Pamięci moich rodziców Miguela Angela i Grazielli.

MIKE GONZALEZ

Spis treści

Wstęp

ROZDZIAŁ 1 Tło obecnego kryzysu

ROZDZIAŁ 2 Kulturowe przebudzenie

ROZDZIAŁ 3 (Stara) nowa lewica

ROZDZIAŁ 4 Metamorfoza

ROZDZIAŁ 5 Przejęcie

ROZDZIAŁ 6 Organizowanie w służbie rewolucji

ROZDZIAŁ 7 Seksualizacja dzieci i atak na rodzinę

ROZDZIAŁ 8 „W brzuchu bestii”

rozdział 9 Co robić

Podziękowania

Przypisy końcowe

Wstęp

Wczesnym latem 2020 roku w ponad dwóch tysiącach miast i miasteczek w Stanach Zjednoczonych wybuchły protesty w reakcji na śmiertelne postrzelenie George’a Floyda przez p-olicjanta z Minneapolis Dereka Chauvina. W demonstracjach i ponad sześciuset protestach wzięło udział łącznie od piętnastu do dwudziestu sześciu milionów ludzi. Symbole Black Lives Matter (BLM) pojawiły się w dzielnicach i witrynach sklepowych w całym kraju oraz na ulicach, które wręcz ozdobiono tymi słowami. Zburzono pomniki historycznych amerykańskich postaci. Zmieniono nazwy szkół i ulic. Historia została napisana na nowo. Różnorodność, równość i integracja stały się narodowym credo. Zaledľwie po czterech latach od tych protestów Ameryka jest niemal nie do poznania. Nauczyciele pouczają dzieci, że mogły urodzić się w niewłaściwym ciele; bibliotekarze szkolni i rady szkolne bronią prawa do umieszczania w bibliotekach książek zawierających drastyczne sceny seksu; kampusy uniwersyteckie stały się ośrodkami agresywnej nietolerancji i propagatorami kodeksów mowy. W Ameryce znów przynależność rasowa ma większe znaczenie niż osobiste osiągnięcia, jeśli chodzi o zatrudnianie i awans; uczelnie rytualnie wydają oświadczenia o „uznaniu rdzennej ziemi”, a kłamstwo, że Ameryka jest „systemowo rasistowska”, stało się przekonaniem, które należy przyjąć na wiarę. Rzeczywiście, w 2023 roku Amerykanie byli ponownie zszokowani na widok tego, jak studenci zbierają się na kampusach w całym kraju – ale szczególnie na tych najbardziej elitarnych – w obronie szału zabijania Hamasu w Izraelu w październiku (masakra obejmowała gwałty zbiorowe). Co się stało z Ameryką? Czy protesty i zamieszki po śmierci George’a Floyda były po prostu spontaniczną reakcją na niesprawiedliwą śmierć jednego człowieka? Czy też ich przyczyna była bardziej złożona? Czy Stany Zjednoczone funkcjonują zgodnie z intencją ich założycieli, czy też podstępne siły przejęły inicjatywę i kierują nimi wbrew tej intencji? Czy Amerykanie mają suwerenną władzę nad własnym życiem, czy są jednak podporządkowani mocom, których nie wybrali i nad którymi mają niewielką kontrolę?

Ta książka dowodzi, że przewrót społeczny, którego doświadczamy obecnie w Stanach Zjednoczonych, jest wynikiem zapanowania wizji świata jako gry o sumie zerowej, świata niemożliwych do pogodzenia antagonizmów, w którym otwartą wymianę idei zastępuje sztywna ortodoksja, w którym nie ma miejsca na sprzeciw, w którym ludzie są zredukowani do koloru skóry lub orientacji seksualnej. Jest to światopogląd, w którym Stany Zjednoczone są tworem fundamentalnie wadliwym, a jedynym sposobem zaradzenia tej sytuacji jest ich zniszczenie i odbudowa. Przywódcy BLM, którzy podzielali ten pogląd, na długo zanim założyli BLM, wykorzystali tragedię Floyda, aby w 2020 roku podjąć próbę zadania nokautującego ciosu amerykańskiemu porządkowi konstytucyjnemu. Udało im się przekonać menedżerów i liderów wszystkich naszych najważniejszych instytucji do zaakceptowania idei, że Stany Zjednoczone są systemowo rasistowskie i opresyjne, a zatem wymagają całkowitej transformacji. To tutaj leży przyczyna tego, co stało się z amerykańskim społeczeństwem. Ten światopogląd nie jest nowy, a jego najważniejszym i najodporniejszym na upływ czasu wyrazicielem był niemiecki radykał Karol Marks. Niektórzy mogą twierdzić, że to, co widzimy dzisiaj, nie jest marksizmem, ponieważ centralnym elementem tej koncepcji jest idea, że człowiek to istota czysto ekonomiczna. Tymczasem marksizm przeszedł proces iteracyjny, jak wyjaśnia ta książka, a „stosunki materialne” nie są już w nim zagadnieniem centralnym. Konflikt, którego dziś doświadczamy, jest zakorzeniony w ideach przedstawionych przez Karola Marksa, a następnie latami udoskonalanych i modyfikowanych. Niektórzy mogą również argumentować, że rozbudzony element społeczeństwa – oddziały uderzeniowe nowego marksizmu – reprezentuje mniejszość tego ogółu. Zgadzamy się z tym, ale zgadzamy się również z myślicielami politycznymi Gaetano Moscą i Vilfredo Pareto, że zdeterminowana elita może wywrócić społeczeństwo do góry nogami. W 1917 roku bolszewicy stanowili w Rosji niewielką grupę.

Jednym z największych paradoksów tej nowej wersji marksizmu, którą nazywamy marksizmem nowej generacji, jest to, że zyskał on obecną dominującą pozycję w latach, gdy większość była przekonana o tym, iż komunizm wydaje właśnie ostatnie tchnienie. W 1989 roku, kiedy świat fetował upadek sowieckiego komunizmu i zwycięstwo wolnych ludzi w Europie Wschodniej, widmo marksizmu zaczęło penetrować nowe rejony. Pojawiło się w innych szatach – komunizm nie był już odziany w zgrzebne kombinezony proletariatu, ale w tweedy i barwy ochronne stroju profesora college’u lub w ubiór działacza społecznego utrzymany w niezobowiązującym stylu. W tej nowej odsłonie marksizm nie odwoływał się już do pojęć takich jak „siły materialne”, dostrzegając raczej rolę kultury i rasy jako czynników stymulujących ludzkie zachowania. Ponadto widmo komunizmu nie było już duchem brutalnym dążącym do rozlewu krwi burżuazji, lecz skutecznym narzędziem służącym przejęciu władzy przez reedukację dzieci wspomnianej warstwy społecznej w szkołach wyższych i na uniwersytetach, wysyłanie dorosłych do obozu reedukacyjnego w formie szkolenia „antyrasistowskiego” i niszczenie ich kulturowego środowiska. Hala fabryczna ustąpiła miejsca salom wykładowym i warsztatom organizowania społeczności jako grupy oporu, ponieważ amerykańskie środowisko akademickie przewodziło innym instytucjom kulturalnym w przyjmowaniu nowego marksizmu. Narzędziami tresury stały się takie tematy jak rasa, płeć, gender, zmiany klimatyczne i wiele innych, które zastąpiły pojęcie świadomości klasowej.

W sprawach zasadniczych marksizm pozostał jednak niezmieniony. Nadal jego sercem była ta sama „rewolucyjna mentalność”, którą konserwatywny brazylijski myśliciel Olavo de Carvalho opisał kiedyś jako „stan ducha, w którym jednostka lub grupa wierzy, że jest w stanie przebudować całe społeczeństwo – jeśli nie naturę ludzką w ogóle – przez działania polityczne”1. Zniszczenie panującego porządku wciąż musiało być globalne. Bóg, rodzina, naród i własność prywatna pozostały wrogami, tak jak były nimi, gdy komunizm został po raz pierwszy skodyfikowany w 1848 roku przez Karola Marksa. Rzeczywistość jest konceptualna, a zatem zmienna (nieistniejąca). Natura ludzka, według marksistów nowej generacji, jest plastyczna, jest „całością stosunków międzyludzkich”, jak napisał Marks w 1845 roku2. Marksiści nowej generacji, niezależnie od tego, czy wyznają radykalne teorie rasy, płci i klimatu, zgadzają się z kulturowym egzegetą Marksa, Antoniem Gramscim, uznającym, że człowiek „zmienia się nieustannie wraz ze zmianami stosunków społecznych”3. Najważniejsze zaś, że całkowicie zgadzają się z poglądem Marksa wyrażonym w Manifeście komunistycznym, że „historia wszystkich dotychczas istniejących społeczeństw jest historią walki klasowej”4. Jedyna różnica polega na tym, że w rozumieniu marksistów nowej generacji klasa nie ma charakteru ekonomicznego, lecz jest zakorzeniona w niezmiennych cechach rasy, płci i tak dalej.

Trwałość i skuteczność tak odnowionej taktyki z jednoczesnym zachowaniem odwiecznej strategii i celów marksizmu przerosły marzenia Stalina, Algera Hissa (szpiega Departamentu Stanu) czy nieporadnego Gusa Halla (wieloletniego przywódcy Komunistycznej Partii USA). W trzecim dziesięcioleciu XXI wieku, w wyniku konsekwentnej kampanii destabilizacyjnej zorganizowanej przez marksistów w Stanach Zjednoczonych i za granicą, udającej ruch na rzecz „sprawiedliwości społecznej”, ta nowa wersja marksizmu podbija wszystkie nasze instytucje.

Wpływ marksistów nowej generacji jest dziś odczuwalny nie tylko na uniwersytetach i w szkołach, lecz w zakładach pracy, koszarach wojskowych, muzeach, klubach sportowych i innych instytucjach związanych z rozrywką, a nawet w miejscach kultu religijnego. Niewielu nauczycieli szkół podstawowych, pracowników działów kadr czy kustoszy muzeów nazwałoby siebie marksistami (choć do marksizmu przyznaje się zaskakująco duża liczba profesorów szkół wyższych5), ale zbyt wielu z nich uczyło się o ideach Marksa i jego naśladowców, takich jak Antonio Gramsci, Paulo Freire i Kimberlé Crenshaw.

A zatem, bez względu na to, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie, za każdym razem, gdy głoszą pogląd, że społeczeństwo jest podzielone na ciemiężycieli i uciskanych lub że Amerykanie muszą zmienić swój system pojęć albo że kapitalizm zabija planetę, rozpowszechniają nową wersję marksizmu. Idee te zyskują na znaczeniu od lat osiemdziesiątych, a teraz są u szczytu popularności. Po wstrząsie spowodowanym zamieszkami w 2020 roku szefowie naszych najważniejszych instytucji kulturalnych przyjęli narrację rewolucyjnej BLM, zgodnie z którą Ameryka jest opresyjna i systemowo rasistowska, a zatem cały system wymaga całkowitego odnowienia.

Rewolucyjne odnawianie aparatu pojęciowego lub całego systemu („system” to słowo pochodzenia greckiego, które oznacza zorganizowany zbiór doktryn, idei lub zasad używanych do wyjaśnienia całości) można zaobserwować szczególnie w miejscach, które wpływają na świadomość, kim jesteśmy. Promowanie przez Smithsonian „Latino Exhibit”, prekursora nowego Narodowego Muzeum Amerykańskich Latynosów, idei, że Latynosi są ofiarami w Ameryce, służy hołubieniu resentymentów6. Oszpecenie domów prezydenckich w Monticello i Montpellier miało zohydzić nie tylko dziedzictwo Thomasa Jeffersona i Jamesa Madisona, ale całą amerykańską historię. Jak ujęła to Brenda Hafera, „kiedy te tradycje, nasze dziedzictwo republikańskich zasad, zostaną wystarczająco i nieodwracalnie splamione, amerykański reżim będzie gotowy do transformacji. Szarganie pamięci o pokoleniu założycieli jest częścią tego rewolucyjnego projektu”7. Nagłe zakwestionowanie różnic między płciami przez takie osoby i organizacje jak Lia Thomas, Drag Queen Story Hour i Genderbread Person ma wzbudzić wątpliwości w sprawie, która dotąd była bezdyskusyjna: co do naszej płci. Sex Ed for Social Change (SIECUS – Edukacja Seksualna na Rzecz Zmiany Społeczeństwa) – organizacja tak potężna, że pisze wytyczne dotyczące kompleksowej edukacji seksualnej dla Centers for Disease Control [Ośrodków Zwalczania Chorób]8 – już samą nazwą zdradza, że jej celem jest transformacja społeczna. „Edukacja seksualna ma moc wywoływania zmian społecznych na dużą skalę” – podkreśla SIECUS na swojej stronie internetowej9.

Innymi słowy, przechwałki Nikity Chruszczowa, że zniszczy Zachód, okazały się czcze, ale marksiści nowej generacji wykonali dobrą robotę, wyciągając włókna z zachodniej tkanki kulturowej, być może z zamiarem jej całkowitej degradacji. Wprawdzie na ścianach gabinetów rządowych nie wiszą portrety Marksa, Engelsa i Lenina, ale marksizm święci tryumfy większe, niż mogliśmy się spodziewać w 1989 roku, a więc w chwili, gdy historia miała się zakończyć.

Rok 1989

Rok 1989 był tak istotny w tej transformacji, że zarówno ewolucję komunizmu, jak i jego dyslokację odnotowała wówczas gazeta, która wciąż uważała się za „wiarygodne źródło informacji”. Wnikliwa dziennikarka „The New York Times” pod koniec 1989 roku napisała artykuł, w którym zauważyła, że marksistowscy profesorowie przejmują amerykańskie uczelnie dokładnie w tym samym czasie, gdy miliony ludzi żyjących dotychczas pod rządami reżimów zaprojektowanych zgodnie z marksistowską ideologią zrzucają właśnie ich jarzmo. „Podczas gdy ideologiczni spadkobiercy Karola Marksa w krajach komunistycznych próbują zmodyfikować spuściznę polityczną swojego patrona, jego intelektualni spadkobiercy na amerykańskich kampusach właśnie kończą swoje przeobrażenie z krnąbrnych, zewsząd krytykowanych outsiderów w zasymilowanych akademickich insiderów. Można to uznać za sukces studiujących problematykę walki klas, niegdyś uważanych za wywrotowców”10 – tymi słowami rozpoczynał się artykuł pod tytułem Education: The Mainstreaming of Marxism in US Colleges [Edukacja. Marksizm staje się głównym nurtem w amerykańskich szkołach wyższych].

Artykuł napisała dziennikarka wprawiona w rozumieniu komunistów, szefowa moskiewskiego biura gazety w latach 1985–1988, Felicity Barringer. Tekst ten dotyczył ważnego punktu zwrotnego w historii współczesnego marksizmu, rzucając światło na pojawiające się trendy i przemiany, które ujawniły się w pełni za życia kolejnego pokolenia, w trzecim dziesięcioleciu XXI wieku.

Rok upadku muru berlińskiego okazał się punktem zwrotnym również pod innymi względami. Był to bowiem rok, w którym prawnicy czarnoskórzy, azjatyccy i, przynajmniej w jednym wypadku, pochodzenia meksykańskiego, oficjalnie zapoczątkowali nową dyscyplinę naukową, nazywając ją krytyczną teorią rasy (KTR). KTR, będąca początkowo mieszanką pomysłów różnych szkół prawniczych, przygotowała grunt dla zmian, które miały się dokonać dziesiątki lat później. KTR była świadomie rewolucyjną strategią – postrzeganą i przedstawianą jako taka przez jej twórców. „Według mnie krytyczna teoria rasy uznaje, że rewolucjonizowanie kultury zaczyna się od jej radykalnej oceny” – napisał w 1995 roku ojciec chrzestny KTR, Derrick Bell11. KTR dała impuls rozwojowy zarówno dla idei, że rewolucja będzie się odwoływać do problemów rasy, płci, środowiska i tak dalej, jak i dla dążenia do całkowitej zmiany ram koncepcyjnych społeczeństwa.

W tymże 1989 roku były członek krajowej grupy terrorystycznej Weather Underground, który wcześniej odsiadywał wyrok za napaść i pobicie, otworzył ośrodek szkoleniowy w Los Angeles, gdzie rozpoczął szkolenie nowych bojowników rewolucji w organizowaniu społeczeństwa i marksizmie-leninizmie. Eric Mann nazwał swoje nowe dzieło Labor Community Strategy Center [Centrum Strategicznym Społeczności Pracy]. Choć początkowo nie było ono szerzej znane, wkrótce miało odegrać ważną rolę. Kilka lat po jego inauguracji centrum zatrudniło pewną siedemnastolatkę; zapoczątkowała ona ruch, który zaburzył amerykański styl życia bardziej niż jakakolwiek organizacja wcześniej. Tą siedemnastolatką była Patrisse Cullors, współzałożycielka Black Lives Matter (BLM).

Mann nie krył się z tym, co zamierzał zrobić z młodymi umysłami mniejszości rasowych. Tak pisał w „Boston Review”: „Labor Community Strategy Center to lewicowa inicjatywa, zapoczątkowana w 1989 roku – czyli mniej więcej wtedy, kiedy upadł mur berliński – aby zastanowić się nad tym, jakie rewolucyjne działania należy podjąć w okresie reakcji. Nasza praca koncentruje się na szkoleniu nowego pokolenia czarnoskórych i latynoskich aktywistów na temat tradycji czarnej rewolucji, problemów Trzeciego Świata i organizacji komunistycznych12.

Tym, co łączyło Manna, KTR i profesorów opisanych przez Barringer, było skupienie się na szkoleniu przyszłych pokoleń w marksistowskim sposobie myślenia. Marksiści, teraz w pełni wyzwoleni z moskiewskich kajdan, wdrażali plan rewolucji przez kulturę. Dzisiejsza strategia jest zatem realizowana przez marksistów kulturowych – to znaczy rewolucjonistów, którzy zgadzają się z Gramscim, że przynajmniej na Zachodzie rewolucja może nadejść dopiero po latach indoktrynacji kulturowej, demontażu istniejącej narracji kulturowej społeczeństwa i zaszczepieniu nowej, nie zaś w wyniku ekonomicznych lub społecznych tarć, które doprowadziłyby do buntu.

Marksiści kulturowi uwalniają się nawet od Marksa, a przynajmniej od niektórych jego taktyk, zachowując jednocześnie jego podstawowe cele strategiczne, a więc zniszczenie „wszystkiego, co istnieje”13, zastąpienie kapitalizmu centralnym planowaniem i usunięcie trójpodziału władzy w demokracji przedstawicielskiej. W ten sposób marksiści kulturowi korygują założenie Marksa, że zmiany w „materialnych siłach produkcji” determinują moment wybuchu rewolucji. Przekonania kulturowe są również siłami materialnymi, jak ujął to Gramsci. Robotnik zajmuje tylne siedzenie. Tam, gdzie dawni lewicowcy mówili o konieczności ratowania klasy robotniczej lub proletariatu, lewicowcy XXI wieku upominają się o „zmarginalizowanych” lub „członków wspólnot zaniedbywanych”. Jest to komunikat w urzędniczym języku adresowany do nie-białych, który przydaje się wtedy, gdy rząd próbuje ukryć politykę świadomą rasowo lub po prostu mówi o „kolorowych”, gdy nie musi niczego ukrywać.

Dzisiejsi marksiści kulturowi wykorzystują rasę, płeć, klimat lub dowolne inne kwestie społeczne, aby zaszczepić w młodych ludziach poczucie niezadowolenia z istniejącego systemu, a tym samym podsycić chęć odrzucenia tradycji i opowiedzenia się za radykalnymi zmianami. Aby dokonać takiego przeprogramowania, marksiści musieliby zinfiltrować, a następnie przejąć instytucje o zasadniczym znaczeniu dla kultury. W roku obalenia muru, 1989, to przejęcie dokonało się już w takim stopniu, że zostało odnotowane przez gazetę.

Barringer szczególnie trafnie oceniła najistotniejsze trendy, które odróżniały nowy marksizm od marksizmu ortodoksyjnego. Zauważyła mianowicie, że w wyniku przesunięcia punktu ciężkości ze spraw ekonomicznych na społeczne klęska komunizmu w Związku Sowieckim i w zniewolonych przez niego państwach za żelazną kurtyną zdawała się nie niepokoić cytowanych przez nią marksistowskich naukowców. Byli oni wręcz zadowoleni. „Cieszę się z tego, co dzieje się w tych krajach. Myślę, że to raczej uratuje socjalizm, niż go zabije” – powiedział John Roemer, profesor ekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis.

Innym charakterystycznym zjawiskiem było uznanie przez marksistów faktu, że kapitalizm ma wyraźną przewagę nad komunizmem pod względem zdolności do zaspokajania ludzkich potrzeb i pragnień. Jonathan M. Wiener, profesor historii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine, powiedział, że „marksizm musi uwzględniać ciągłą zmienność kapitalizmu, ponieważ obejmuje on coraz większą część świata”. Oczywiście profesorowie komentowali wyłącznie tę przewagę kapitalizmu i nie wychwalali wolności, jaką zapewnia ten system. Nigdy nie przeciwstawiali zdolności wolnego rynku wyzwoleniu twórczego ducha i umożliwieniu jednostkom dążenia do rozwoju nieuniknionego despotyzmu marksizmu (przed którym ostrzegał sam Karol Marks)14. Przewaga ekonomiczna kapitalizmu była ponadto opisywana jako korzyść iluzoryczna: dobrobyt przyszedł kosztem konieczności dostosowania się do ponurych dyktatów rynku, a zatem zmusił ludzi do życia w cichej desperacji. Wyższą zdolność kapitalizmu do dostarczania dóbr i usług nowi marksiści uznają za nieistotną wobec tego, że przynosi ona tylko odstręczający konsumpcjonizm.

Mimo to uznanie, że komunizm po prostu nie mógł konkurować z kapitalizmem pod względem ekonomicznym, było ważne. Do tego wniosku marksiści doszli również w latach sześćdziesiątych. Max Horkheimer, trzeci i najważniejszy przywódca szkoły frankfurckiej i twórca teorii krytycznej, powiedział tuż przed swoją śmiercią, w wywiadzie w 1969 roku, że Marks mylił się, sądząc, iż:

społeczeństwo kapitalistyczne musiałoby zostać przezwyciężone przez solidarność robotników cementowaną ich postępującym ubóstwem. Ten pogląd jest fałszywy. Społeczeństwo, w którym żyjemy, nie zubaża robotników, lecz pomaga im w dążeniu do poprawy warunków życia. Co więcej, Marks w ogóle nie zauważył, że wolność i sprawiedliwość są pojęciami dialektycznymi: im więcej wolności, tym mniej sprawiedliwości, a im więcej sprawiedliwości, tym mniej wolności15.

Pod koniec lat osiemdziesiątych nie był to już tylko pogląd starego człowieka snującego filozoficzne rozważania, lecz praktyka potwierdzona niepodważalnymi dowodami. Kapitalizm lepiej zaspokajał potrzeby człowieka, a zatem nie było powodu, by robotnik kiedykolwiek się zbuntował. Wiener zaproponował rozwiązanie tej trudności: „Musimy skoncentrować się na tym, jak ideologia konsumpcjonizmu zawładnęła świadomością klasową”16. Istniały zatem sposoby na przezwyciężenie tej trudności.

Komunistyczny podział pracy

W artykule Barringer najważniejszy był opis, jak marksizm radzi sobie z tym, że świadomość klasowa nie potrafi zainspirować wybuchu rewolucji. Zauważyła, że na uniwersytetach marksizm odnosił sukcesy przede wszystkim w tych dyscyplinach, które zajmowały się interpretacją kulturową:

Jak zauważają owi naukowcy, marksizm rozwija się nie tyle na kierunkach nauk społecznych, gdzie istnieje możliwość jego praktycznego zastosowania, ile w abstrakcyjnym świecie krytyki literackiej. To w tym świecie abstrakcji nowi radykałowie – począwszy od feministek, które twierdzą, że analiza klasowa pomija kobiety, a skończywszy na dekonstrukcjonistach, którzy twierdzą, że prawda historyczna nie istnieje – rzucili najpoważniejsze wyzwanie tym, którzy wyznają teorie walki klasowej Marksa17.

Jak wyjaśnił sam profesor Wiener, „marksizm i feminizm, marksizm i dekonstrukcja, marksizm i rasa – to tutaj toczą się ekscytujące debaty”. Eric Mann nazywa to „małym podziałem pracy”, który komuniści tworzą, dążąc do wytyczonego sobie celu, jakim jest obalenie Stanów Zjednoczonych. W wywiadzie dla wenezuelskiej stacji teleSUR Mann wspominał, jak kiedyś zapytał jednego z przywódców ruchów upominających się o prawa gejów: „Jak wpadliście na pomysł Gay Liberation Fund [Funduszu Wyzwolenia Gejów]?”. Odpowiedział: „Jak myślisz, dlaczego tak to nazwaliśmy? Ponieważ wierzyliśmy w National Liberation Fund of Vietnam [Narodowy Fundusz Wyzwolenia Wietnamu]. Nie chodziło nam tylko o małżeństwa homoseksualistów, chcieliśmy, żeby jednym z wyznaczników bycia queer było również obalenie rządu”. Mann dodał: „Wywodzę się z tradycji, w której niezależnie od tego, gdzie się rozpoczynało, wszyscy staraliśmy się zrobić tę samą rewolucję. Podział pracy nie był u nas zbyt rozbudowany”18.

Mann nie jest odosobniony. Komuniści i ich socjalistyczni bracia wciąż powtarzają, że obficie posiłkują się tematyką rasy, płci, klimatu i innymi zagadnieniami, by dążyć do rewolucyjnych celów. Były marksista, David Horowitz, często cytuje członka radykalnej grupy działającej w latach sześćdziesiątych o nazwie Studenci na Rzecz Społeczeństwa Demokratycznego (Students for a Democratic Society), który powiedział: „Problem nigdy nie jest problemem. Problemem jest zawsze rewolucja”. Jak wyjaśnił Horowitz, „innymi słowy, sprawa, o którą walczymy – czy to czarni w centrach miast, czy kobiety – nigdy nie jest tą zasadniczą sprawą, a jedynie okazją do poczynienia postępu na drodze do osiągnięcia prawdziwego celu, jakim jest akumulacja władzy niezbędnej do wywołania rewolucji”19. Trzeba to dobrze zrozumieć. Weźcie udział w dowolnym spotkaniu, na którym marksiści opracowują strategię, odwiedźcie dowolną platformę internetową, która promuje takie planowanie, a znajdziecie tam poparcie dla spraw, takich jak rasa, płeć, pisownia zgodna z zasadami gender i transpłciowość, a także indygenizm, ekologizm, animalizm lub ableizm. Za tym wszystkim kryje się gromadzenie surowej władzy. Moc ta ma zostać wykorzystana do transformacji cywilizacyjnej. Wszyscy „próbują dokonać tej samej rewolucji”, by użyć słów Manna.

Cornel West, profesor Harvardu, który napisał przedmowę do programowego tekstu KTR w 1995 roku, w artykule dla „New York Timesa” z 1991 roku również odniósł się do tego, w jaki sposób ruch postępowy będzie działał na kilku frontach. West nazwał go „nieokreślonym, rozproszonym, ale krystalizującym się postępowym ruchem, który wyłania się z amerykańskiego krajobrazu. Ruchowi temu brakuje obecnie zarówno istotnego słownictwa moralnego, jak i świadomego celu przywództwa, które mogłoby nadać mu strukturę i zapewnić trwałość. Będzie on jednak ostatecznie zakorzeniony w obecnych działaniach osób kolorowych, grup pracowniczych i ekologicznych, kobiet i homoseksualistów20.

„Mało rozbudowany podział pracy” marksistów jest w pełni wykorzystywany przez sieci, które powstały w celu szerzenia marksizmu nowej generacji na świecie i w Stanach Zjednoczonych. US Social Forum (USSF), Left Forum, LeftRoots i wiele innych ugrupowań zrzesza ekologów, feministki, aktywistów zwalczających nierówności rasowe i działaczy na rzecz praw osób transpłciowych, co daje pewność, że wszyscy pracują razem pod wielkim antykapitalistycznym „czerwonym namiotem”.

Na konferencji Left Forum w 2015 roku, najważniejszym spotkaniu marksistów z całego świata, odbyły się między innymi panele: „Climate Justice and Energy Democracy” [Sprawiedliwość klimatyczna i demokracja energetyczna], „The Climate Mobilization: A Route to Reclaiming Democracy and Preventing Ecological Collapse” [Mobilizacja klimatyczna – droga do odzyskania demokracji i zapobiegania zapaści ekologicznej] oraz „The Climate Crisis Is a Democracy Crisis: Why We Need a Democratic Revolution in the US and Beyond” [Kryzys klimatyczny jest kryzysem demokracji.Dlaczego potrzebujemy rewolucji demokratycznej w Stanach Zjednoczonych i nie tylko], by wymienić tylko trzy z kilkunastu poświęconych ekologii. Wyświetlono krótkometrażowy film Climate Justice: The US Left and the Problem of the State [Sprawiedliwość klimatyczna: amerykańska lewica i problem państwa]. Był też panel zatytułowany „The Transgender Tipping Point Is Crushing Us: Trans Politics in the Era of Visibility” [Punkt krytyczny transpłciowości nas przygniata: Polityka trans w epoce widoczności]. Jeszcze inny panel oferował dla każdego coś miłego: „Restorative Justice for All? Race, Class, Gender, Disability, and Animal Liberation” [Sprawiedliwość wynagradzająca dla wszystkich? Rasa, klasa, płeć, niepełnosprawność i wyzwolenie zwierząt]21. Rasa była oczywiście jednym z głównych tematów konferencji. Nie powinno też dziwić duże zainteresowanie klimatem. Założyciel Greenpeace, Patrick Moore, powiedział, że pod koniec lat osiemdziesiątych przestał zajmować się ekologią, ponieważ wśród działaczy tego ruchu zauważył to samo zjawisko, które dotyczyło – o czym pisała Barringer – środowiska akademickiego: gdy opadła żelazna kurtyna, klimatem zaczęli się zajmować wszyscy zwolennicy Związku Sowieckiego.

Na temat USSF, która jest prawdopodobnie najważniejszą „siecią sieci”, piszemy szczegółowo w rozdziale 7. Tu nadmienimy tylko, że rozpoczęła swoją działalność w Atlancie w 2007 roku jako odgałęzienie globalnego Światowego Forum Społecznego (World Social Forum – WSF), które zostało założone w Porto Alegre w Brazylii w 2001 roku. W Atlancie panele dotyczyły najrozmaitszych frontów rewolucji. Odbyły się na przykład warsztaty na temat „The Sky as a Common Resource: Fighting Global Warming by Asserting Equal Rights to Our Atmosphere” [Niebo jako wspólny zasób: walka z globalnym ociepleniem poprzez zapewnienie równych praw do naszej atmosfery]22; Grupa Robocza Kobiet USSF, we współpracy z SisterSong, „zorganizowała ponad 70 warsztatów i wydarzeń związanych z płcią”23; jeszcze inna grupa poprowadziła panel pod tytułem „Beyond Reform or Revolution: Economic Transformation in the US” [Poza reformą lub rewolucją. Transformacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych]24, a kolejna – dyskusję na temat „Race, Gender, Nationality: A Fight for the Right to the City” [Rasa, płeć, narodowość: Walka o prawo do miasta]25.

Ale to tylko taktyka. Tym, co łączy wszystkie te inicjatywy, jest marksizm, co widać na przykładzie warsztatów w Atlancie w 2007 roku zatytułowanych „The Red Tent; the Court of Women; Feminism, Race and Class” [Czerwony namiot; dwór kobiet; feminizm, rasa i klasa]26. Owe konferencje dotyczą tego, jak wykorzystać władzę, by zniszczyć kapitalizm i wszystko zmienić. Jeden z największych warsztatów w Atlancie, który trwał cztery godziny, dotyczył „rewolucyjnej strategii i organizacji” i został zorganizowany przez Freedom Road Socialist Organization, League of Revolutionaries for a New America, Labor Community Strategy Center Erica Manna, Bring the Ruckus i marksistowskie grupy studyjne z Bay Area i Nowego Jorku27.

Do spotkania Left Forum w Nowym Jorku w 2015 roku doszło już po powstaniu BLM, około sześć miesięcy po zastrzeleniu przez policję Michaela Browna w Ferguson w stanie Missouri, które wywołało gwałtowne zamieszki. Towarzysząca im wielomiesięczna jątrząca kampania posłużyła BLM do skoordynowania działań z innymi skrajnie lewicowymi grupami. Konferencja Left Forum była kontynuacją tej misji, a zatytułowano ją „No Justice, No Peace” [Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju], czyli jednym z głównych haseł pojawiających się w Ferguson. Do najważniejszych wydarzeń konferencji należało przemówienie współzałożycielki BLM Alicii Garza, która od razu przeszła do sedna sprawy. „Nie powstanie świat, w którym czarne życie miałoby znaczenie, jeśli będzie to świat kapitalistyczny, i nie da się pokonać kapitalizmu, nie podejmując walki z uciskiem narodowym i uciskiem ze względu na płeć” – powiedziała Garza i otrzymała burzliwe oklaski. „Black Lives Matter to coś znacznie więcej niż hashtag. Black Lives Matter to zorganizowana sieć ugrupowań działających w dwudziestu sześciu miastach na całym świecie”.

Garza dodała, że „naszym zadaniem jest zbudowanie lewicy”, ale ostrzegła, że zgromadzeni wokół niej marksiści nie zdobędą „rzeczywistej władzy politycznej, władzy gospodarczej i władzy społecznej za pomocą sloganów i biuletynów”. Do pokonania kapitalizmu potrzebna jest „zorganizowana, skonsolidowana, wielozadaniowa, wielokierunkowa lewica”28.

Ta książka

Jeśli kiedykolwiek skrycie podejrzewaliście, że wszystkie sposoby, które lewica stosuje (io czym marzy), żeby przekształcić społeczeństwo i ludzką naturę, mogą być ze sobą powiązane, to ta książka ma te podejrzenia potwierdzić i pomóc wam połączyć pozornie niezależne zjawiska w jedną całość. Ma was uspokoić, pokazać, że nie jesteście szaleni i nie wyznajecie teorii spiskowych. Wykorzystywanie rasy, płci, orientacji seksualnej, klimatu, sprawiedliwości społecznej, płci kulturowej (gender) i praw zwierząt; odraza do piękna i wzniosłości; związany z tym kult brzydoty, chaosu i nieporządku; zredukowanie rodziny i porzucenie Boga – te i wiele innych różnorodnych zmagań to fronty większej wojny. Germán Parodi z organizacji Disabled in Action w Pensylwanii oświadczył w wenezuelskiej sieci medialnej teleSUR, że powodem, dla którego pomógł zorganizować USSF w Filadelfii w 2015 roku, było to, że „wszyscy jesteśmy uciskani i jesteśmy tego świadomi, ale to sprawia, że wielu z nas walczy o ochłapy. Jesteśmy bardzo podzieleni i pracujemy nad różnymi kwestiami, ale Forum Społeczne łączy nas wszystkich”29. Marksiści nowej generacji świadomie organizują ludzi wokół tych rozmaitych zagadnień, z których każde służy wspólnemu dalekosiężnemu celowi, jakim jest demontaż kapitalizmu i zburzenie porządku politycznego. Organizacje poświęcone wspieraniu odrębnych celów skupiają odrębne grupy ekspertów i aktywistów, ale łączy je wspólny cel, jakim jest zmiana porządku społecznego.

Marksizm nowej generacji jest zatem nowym obszarem frontowym w stusiedemdziesięcioletniej wojnie, która siała spustoszenie we wszystkich zakątkach świata. Jest to marksizm kulturowy Gramsciego – pomysł, że w celu dokonania transformacji cywilizacyjnej należy najpierw podkopać fundamenty obecnej kultury; żonglowanie rozmaitymi problemami, aby rozniecić żale; wykorzystanie oddolnych ruchów do pozyskania bojowników do walki w poszczególnych kampaniach, udziału w demonstracjach, a nawet do wszczynania zamieszek; oraz, co najważniejsze, tworzenie sieci organizacji rewolucyjnych w celu obmyślania strategicznych planów i zapewnienia koordynacji działań. Gramsci oczywiście opierał się na strukturze organizacyjnej zaprojektowanej przez Lenina, ale to za sprawą nakreślonych przez Gramsciego celu i strategii przekształcenia całej kultury powstał pomost łączący udaną rewolucję Lenina w zacofanej Rosji z tym, co widzimy dzisiaj w Stanach Zjednoczonych i innych uprzemysłowionych społeczeństwach: język poprawności politycznej, kultura zamilczania i wyniesienie statusu ofiary do rangi narodowego kultu. Są to produkty marksizmu nowej generacji, a jednym z głównych celów tej książki jest pomoc Amerykanom w jasnym zrozumieniu, że otaczające ich zjawiska rozwijają się pod ochroną czerwonego namiotu.

Jeśli ktoś to wyraźnie dostrzega, to nie znaczy, że jest zwolennikiem teorii spiskowych ani że jest „histerykiem”. Histerię wznieca od lat w całym kraju lewica, nieustannie twierdząc – na przykład jak Garza na Forum Lewicy w Nowym Jorku – że istnieje „plan pognębienia, ucisku, a nierzadko, zwłaszcza teraz, pozbycia się czarnych istnień, wyeliminowania nas”30. Histerią jest uparte powtarzanie, że jeśli nie odwrócimy natychmiast wielowiekowego procesu postępu, świat czeka zagłada z powodu zmian klimatycznych. Histeria polega też na wmawianiu wszystkim, że „język nie tylko reprezentuje przemoc, ale jako taki może być rodzajem przemocy”31.

Kiedy walczyliśmy z sowieckim marksizmem i jego zwolennikami tutaj, w Ameryce, lewica również utrzymywała, że antykomuniści szerzą teorie spiskowe lub są pod ich wpływem. W książce The Right: The Hundred-Year War for American Conservatism Matthew Continetti zwraca uwagę, że w The Origins of Totalitarianism z 1951 roku Hannah Arendt wykazała, iż „antykomunizm nie był jakąś prawicową fantazją czy »instynktowną reakcją histeryczną«, ale przemyślanym stanowiskiem najróżniejszych intelektualistów”32.

W tej książce staramy się wyjaśnić, że liberałowie, którzy nie chcą przerabiać społeczeństwa, lecz tylko je udoskonalić, mają taki sam interes w walce z marksizmem nowej generacji jak konserwatyści, którzy dbają o zachowanie tradycji. Amerykanie są dziś konfrontowani z marksizmem nowej generacji, który jest „wielowątkowym dążeniem” (multitendency) do akumulacji władzy. Marksiści nowej generacji realizujący te strategie zaszli już bardzo daleko. Ta książka szczegółowo wyjaśnia, co można zrobić, aby odebrać im te zdobycze. Pokazujemy związki między różnymi zjawiskami, aby ostrzec czytelnika, że konieczne jest stoczenie poważnej bitwy na idee, a także zaplanowanie konkretnych działań, jeśli nie chcemy zguby kraju. Jednocześnie nie możemy zapominać, że marksiści nowej generacji są Amerykanami, którym przysługują prawa konstytucyjne. Musimy ujawniać to, co robią, przedstawiając dowody, wyjaśniając rozumowanie stojące za naszymi wnioskami i zwalczać ich pomysły lepszymi ideami. Musimy również robić to bez popełniania błędów, które popełnili Joe McCarthy i John Birch Society w walce z infiltracją komunistyczną w latach pięćdziesiątych. Dęte teorie spiskowe Birchersów nie miały podstaw, a grupa została słusznie wykluczona z dobrego towarzystwa przez Barry’ego Goldwatera, „National Review” Billa Buckleya i innych z nieskazitelną antykomunistyczną reputacją, którzy nie chcieli, aby ich działalność została skompromitowana. McCarthy często miał rację, ale wysuwał niekiedy szalone oskarżenia, przez co ostatecznie stracił poparcie amerykańskiej opinii publicznej. Dlatego właśnie w tej książce posługujemy się głównie cytatami samych marksistów nowej generacji – o czym można się łatwo przekonać, kartkując dowolny fragment tej publikacji. Piszemy o tym, co deklarują na temat swoich zamiarów i co mówią o motywach swoich działań, w czym różnimy się od mediów, które ignorują to, co mówią marksiści nowej generacji, i udają, że chodzi tu jedynie o dążenie do sprawiedliwości społecznej, równości rasowej i walkę o przyjazne dla rynku programy klimatyczne.

Marksizm nowej generacji należy zwalczać z istotnych powodów – tych samych, które uzasadniały konieczność walki ze starym, sowieckim marksizmem. Marksizm jest zalegalizowanym rabunkiem; jest wyzyskiem i posługuje się manipulacją. Narzucony w myśl jego teorii kolektywizm pozbawia jednostkę podmiotowości, czyniąc z niej wydmuszkę. Rewolucyjny sposób myślenia nieuchronnie prowadzi do tyranii, ponieważ brakuje mu zasady ograniczającej lub wbudowanego mechanizmu, który w odpowiednim momencie pohamowałby jego apetyt na zmianę i władzę. Jak przypomina nam Carvalho, rewolucyjny sposób myślenia jest „z gruntu totalitarny i ludobójczy, niezależnie od jego ideologicznej zawartości w różnych okolicznościach i poszczególnych wariantach. Rewolucjonista, który nie uznaje odpowiedzialności wobec jakiejkolwiek instancji oprócz hipotetycznej przyszłości własnego wynalazku i ma silną skłonność do niszczenia podstępem lub siłą każdej przeszkody na drodze do przebudowy świata na swój własny obraz i podobieństwo, to najgorszy wróg rodzaju ludzkiego”33. Podobnie widzi to George Will, gdy pisze: „wyczulenie na problemy społeczne, któremu brakuje zasad ograniczających, ogranicza opozycję wobec siebie”34.

Można by się tu powołać na liczne przykłady, ale najbardziej zrozumiałym będzie przykład zmiany obyczajów seksualnych. W ciągu zaledwie dwudziestu pięciu lat przeszliśmy radykalną zmianę od ustawy o ochronie małżeństwa (która zakazywała małżeństw osób tej samej płci), którą w 1996 roku poparło osiemdziesięciu czterech senatorów, wśród nich Joe Biden, do orzeczenia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który uznał małżeństwa osób tej samej płci za zgodne z konstytucją w sprawie Obergefell przeciw Hodges w 2015 roku, a ostatnio do powołania przez prezydenta Bidena dwojga znanych transwestytów na urzędników swojej administracji w 2021 roku35. Doszło także do znacznego wzrostu liczby Amerykanów identyfikujących się jako LGBT, o czym świadczy odnotowany w 2021 roku wzrost do 21 procent wśród osób urodzonych w latach 1997–2003, czyli dwukrotny w odniesieniu do 2017 roku (zaledwie cztery lata wcześniej)36; a wreszcie do okaleczania dzieci, którym dorośli mówią, że muszą „przejść tranzycję”37. Jaka jest następna granica? Wiele osób przewiduje legalizację poligamii i poliandrii. W licznych badaniach naukowych analizuje się również celowość społecznej akceptacji dla dorosłych interesujących się seksualnie dziećmi. „Teoria queer jest bez dna” – wykrzyknął matematyk James Lindsay, ekspert od marksistowskich zagrożeń, którymi zajmujemy się w tej książce38. „Nie ma żadnej zasady ograniczającej”.

Rozdziały

Jak napisał Robert Reilly, „intelektualny rodowód jest ważny, ponieważ wojny zaczynają się w umysłach ludzi na długo, zanim zaczynają do siebie strzelać”39. Dlatego w rozdziale 1 rozpoczynamy od intelektualnego rodowodu idei, na których opiera się marksizm nowej generacji, rodowodu obejmującego przede wszystkim Karola Marksa i utopijnych socjalistów, którzy zainspirowani rewolucją naukową i techniczną odrzucili Boga i uwierzyli w doskonałość człowieka. Rozdział 1 wyjaśnia, dlaczego toporna komunistyczna propaganda Związku Sowieckiego nie zdołała przekonać Amerykanów do rezygnacji ze swoich wolności. Amerykańscy robotnicy z przemysłowego Środkowego Zachodu, Zachodu, Wschodu i Południa nie dali się uwieść syreniemu śpiewowi bolszewizmu z amerykańskimi akcentami. Nie chcieli zniszczyć Ameryki; domagali się jedynie udziału w amerykańskim marzeniu i prezentowali postawę wysoce patriotyczną. Bez względu na to, jakie plany wobec Ameryki mieli Kreml i jego sympatycy, spełzły one na niczym. Rzut oka na to, jak marksiści próbowali przekonać amerykańskich robotników, pozwoli jednak zobaczyć późniejsze wypadki w pełniejszym świetle.

W rozdziale 2 prześledzimy źródła sukcesu marksizmu w naszym stuleciu, sięgając do lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, kiedy to europejscy marksiści również uznali, że proletariusze są bardzo złymi rewolucjonistami. Był to okres, kiedy powstała szkoła frankfurcka, a Antonio Gramsci pisał swoje najlepsze dzieła w faszystowskim więzieniu we Włoszech. Dopiero w latach sześćdziesiątych idee tych intelektualistów wykiełkowały i się ukorzeniły. W latach siedemdziesiątych zwłaszcza pisma Gramsciego zaczęły wywoływać tak duży oddźwięk, że jego zwolennik – Paul Piccone – stwierdził: „jeśli w historii marksizmu okres od programu erfurckiego do 1914 roku można nazwać okresem Drugiej Międzynarodówki, od 1917 roku do połowy lat dwudziestych XX wieku – leninizmem, od 1924 roku do wczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku – stalinizmem, a od późnych lat pięćdziesiątych do wczesnych lat siedemdziesiątych XX wieku – maoizmem, to lata osiemdziesiąte XX wieku prawdopodobnie zapoczątkują coś, co można nazwać nową fazą „gramscianizmu”40. Bez wątpienia lata dwudzieste XXI wieku również należą do gramsciańskiej ery marksizmu. Rozdział 2 poświęcony jest zatem zrozumieniu źródła tych idei. Przyjrzymy się w nim także powiązaniom między Kremlem a Włochami i Niemcami. Zachodni marksiści, jak ich nazywano, stworzyli kulturową interpretację marksizmu. Kłóciła się ona z poglądami Stalina, ale w latach dwudziestych zachodni marksiści byli hołubieni przez bolszewickich intelektualistów – z których wielu, co nie powinno zaskakiwać, zginęło w okresie stalinowskich czystek w latach trzydziestych.

W rozdziale 3 wyjaśniamy rozkwit idei Gramsciego i naukowców ze szkoły frankfurckiej, w szczególności Herberta Marcusego, w kręgach nazywanych od wczesnych lat sześćdziesiątych „Nową Lewicą” w Ameryce, Kanadzie, Europie i Japonii. Charles Wright Mills, Irving Howe i inni charakteryzują stanowisko Nowej Lewicy jako amerykańską wersję akceptacji tego, że robotnik się nie zbuntuje. Podaje się wiele wyjaśnień, dlaczego lata sześćdziesiąte (zwłaszcza lata 1964–1972) były czasem rewolucyjnego zapału. Zwykle wskazuje się w nich na to, że były to lata walki o prawa obywatelskie, w których doszło do zabójstw Kennedy’ego i Martina Luthera Kinga Jr. i toczyła się wojna w Wietnamie, a także postępował proces dekolonizacji na świecie. Były to silnie oddziałujące czynniki, których połączenie spowodowało wybuchową reakcję społeczną. Istotną rolę odegrali tu również radykalni studenci; najpierw wzięli udział w podsycaniu przemocy we wczesnych latach sześćdziesiątych, następnie w aktach terrorystycznych w latach siedemdziesiątych, a wreszcie rozpoczęli przejmowanie instytucji w latach osiemdziesiątych.

Rok 1989 był punktem zwrotnym w historii kraju, ponieważ radykalni studenci z lat sześćdziesiątych, którzy, wzorując się na Fidelu Castro, Che Guevarze i Ho Chi Minie, chcieli rozpętać rewolucję w Stanach Zjednoczonych, zaczynali odnosić sukcesy w głównym nurcie. Nie zrezygnowali jednak ze swoich radykalnych planów wobec kraju.

Najlepszą ilustracją tego procesu może być życiorys jednego człowieka – który z radykała, jakim był w latach sześćdziesiątych, a następnie terrorysty, przedzierzgnął się w profesora, by na koniec zostać maklerem władzy – a mianowicie Williama Ayersa. Życie tego bogatego potomka amerykańskich przemysłowców, który stał się radykałem na Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor, pomógł założyć Weather Underground (zidentyfikowaną przez FBI jako krajowa grupa terrorystyczna), a następnie odkrył, jak naprawdę zmienić kraj, wykorzystując środowisko akademickie, tak dobrze obrazuje naszą historię, że cały rozdział 4 poświęciliśmy opisowi metamorfozy tej postaci. W rozdziałach 4–6 przedstawiamy, kto i jak przyczynił się do tego, w jakim dziś żyjemy świecie. Chruszczow, Gramsci i Mills zmarli, ale Ayers, Mann i Kimberlé Crenshaw, zwolennicy krytycznej teorii rasy, nadal żyją, więc reprezentują żywą teraźniejszość.

Rozdział 5 poświęcony jest więc amerykańskim odgałęzieniom teorii krytycznej Horkheimera, krytycznej teorii prawa (KTP) i KTR. Jak wyjaśnił Irving Howe, Nowa Lewica poświęciła się poszukiwaniu „proletariatu zastępczego”, a jury nie było pewne, czy awangardą rewolucji będą studenci i intelektualiści, czy też czarni i inne mniejszości rasowe. Triumf KTR nad KTP zwiastował niejako uznanie przez ideologów marksistowskich, że czarni odegrają główną rolę w walce rewolucyjnej. Rewolucyjna praca organizacyjna, której poświęcił się Mann i inni w niepohamowanym dążeniu do zagarniania władzy, była nowym amerykańskim zjawiskiem; orędownikiem tego sposobu działania był emerytowany organizator Saul Alinsky. Zawiłościom tych działań poświęcamy rozdział 6.

W rozdziale 7 podejmujemy kwestię najbardziej niepokojącego i potencjalnie najbardziej destrukcyjnego aspektu marksizmu nowej generacji: seksualizacji dzieci i ataku na rodzinę. Wielu czytelników może sądzić, że kult transpłciowości i pojawienie się książek pornograficznych w bibliotekach szkolnych to zjawiska ostatnich kilku lat. Tymczasem ataki na moralność seksualną i rodzinę były elementem socjalistycznego projektu od samego początku. Jeszcze bardziej zaskakujący jest wątek dewiacji seksualnej wśród samych myślicieli socjalistycznych. Działania na rzecz ochrony amerykańskich dzieci przed tą plagą wymagają lepszego zrozumienia jej źródeł i prawdziwych celów owej demoralizacji, co wyjaśniamy w tym rozdziale.

Rozdział 8, naszym zdaniem jeden z najważniejszych w książce, przedstawia infrastrukturę stworzoną przez międzynarodową lewicę na półkuli zachodniej. Budowanie sieci rozpoczęło się w latach osiemdziesiątych, ale dopiero upadek komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej w 1989 roku spowodował przełom w tej sferze. Castro na Kubie, Luiz Inácio Lula da Silva w Brazylii i inni marksistowscy przywódcy zdali sobie sprawę, że muszą zmienić swoje podejście do zagadnienia. Spotkali się oni w Brazylii w lipcu 1990 roku i w dokumencie końcowym stwierdzili: „Przyjrzeliśmy się kryzysowi w Europie Wschodniej […] [i] dokonaliśmy przeglądu rewolucyjnych strategii lewicy oraz celów, jakie narzuca nam sytuacja międzynarodowa”41. Czerpiąc obficie z idei Gramsciego, opracowali strategię eksportu swojej rewolucji do Stanów Zjednoczonych, który miałby polegać na przekształceniu kultury przez rozległą sieć organizacji, a nie poprzez szybką i gwałtowną rewolucję.

W rozdziale 8 przyglądamy się zatem rozmaitym sieciom – takim jak LeftRoots, Left Forum, USSF, Freedom Road i innym – oraz organizowanym przez nie spotkaniom, na których marksiści się gromadzą, opracowują strategie i pracują nad zwiększeniem siły oddziaływania. Jak powiedziała na spotkaniu Forum Społecznego w 2010 roku w Oakland w Kalifornii Alicia Garza, przywdziana w palestyńską arafatkę, „Forum Społeczne to nie konferencja [Garza poprosiła uczestników swojego panelu o powtórzenie tego zdania, by podkreślić jego wagę] […], to proces budowania ruchu!”42. To właśnie te sieci przygotowały działaczkę i innych założycieli BLM na moment, który miał nadejść, i to z ich pomocą po 2013 roku mogli oni promować w internecie ruch BLM i wywoływane przezeń zamieszki.

W rozdziale 9 piszemy, dlaczego Stany Zjednoczone trzeba ocalić i jak można to osiągnąć. Ameryka służy fundamentalnemu celowi, który zdaniem autorów jest inspirowany przez Boga. Nie trzeba jednak być chrześcijaninem, aby zgodzić się, że Stany Zjednoczone łączą w sobie wszystkie cechy, temperamenty, zalety i wartości, które sprawiają, że Amerykanie mają wyjątkowe kwalifikacje do obrony wolności. Stany Zjednoczone bardzo się zmieniły od czasu, gdy przewodziły międzynarodowej koalicji przeciw sowieckiemu komunizmowi od końca II wojny światowej do 1990 roku – ale wszystkie cechy charakteru, które sprawiły, że najpierw podjęły walkę i ostatecznie ją wygrały, nadal istnieją. Rozdział 9 wyjaśnia, że chociaż wobec tego samego kulturowego zagrożenia marksistowskiego stoi cały świat, to główna bitwa toczy się tutaj. Do walki z marksizmem nowej generacji skłania nas nie tylko moralny imperatyw, lecz także odpowiedzialność egzystencjalna.

Autorzy tej książki podeszli do swojego zadania w pełni świadomi, że obecne pokolenie nie jest pierwszym, które walczy z marksizmem. Stoimy na ramionach takich gigantów jak: Bill Buckley, Henry Regnery, Whittaker Chambers, James Burnham, Lee Edwards, Ed Feulner i M. Stanton Evans, by wymienić tylko kilku. Inni, którzy należeli do kręgów politycznych, na przykład Harry Truman, John F. Kennedy, Richard Nixon, Joe McCarthy (tak) i J. Edgar Hoover, są być może bardziej kontrowersyjni ze względu na podejmowane przez nich działania, które uważali za konieczne, ale mimo to dołączyli do intelektualistów. Pozostawili bogatą spuściznę pomysłów i sposobów działania, z których można czerpać. Polemiki wokół tej ostatniej grupy przypominają nam jednak, że w wewnętrznej walce z infiltracją zręczne zarządzanie jest o wiele istotniejsze niż w zewnętrznej walce z wrogiem, która przyciąga więcej niedzielnych bojowników i sezonowych patriotów. Dlatego rozdział poświęcony rozwiązaniom problemu rozpoczynamy od omówienia wniosków z doświadczeń przeszłości, zarówno tych, które były sukcesami, jak i tych, które okazały się porażkami.

Następnie zbadamy, co poszczególni Amerykanie mogą dziś zrobić, aby walczyć z komunistyczną plagą marksizmu nowej generacji. Potrzebujemy oddolnych działań, które ujawnią praktykę propagowania w szkołach ideologii woke, dadzą odpór praktykowaniu sesji publicznych osądów w miejscach pracy i położą kres bezprawnemu narażaniu dzieci na perwersyjne praktyki, takie jak godzina opowieści drag queen.

Aktywiści nie mogą jednak zrobić nic ponad to, zastanowimy się więc, co może zrobić rząd, aby uwolnić instytucje od żelaznego uścisku marksistów. W książce często pojawi się nazwisko gubernatora Florydy Rona DeSantisa, ponieważ zrobił on wiele, aby w swoim stanie utrzymać marksistów nowej generacji w ryzach. Wspominamy również inne nazwiska. Wskazujemy na zasługi ministra skarbu Zachodniej Wirginii Rileya Moore’a, a także inne osoby prezentujące prostolinijność i odwagę.

Celem tej książki jest nagłośnienie tego, co się dzieje, pokazanie powiązań między pozornie niezależnymi zjawiskami, a następnie zaproponowanie rozwiązania problemu. Nie będzie to łatwe. Autorzy wiedzą aż za dobrze, że sprzeciw wobec marksizmu nowej generacji nie jest najbardziej popularną postawą, zwłaszcza gdy ci, którzy szerzą te idee, ukrywają się za tak wzniośle brzmiącymi kampaniami, jak sprawiedliwość rasowa i społeczna, równość seksualna, miłość i ratowanie planety. O wiele łatwiej jest odwrócić wzrok i udawać, że nic się nie dzieje lub że dzieje się dobrze. My nie obraliśmy tej prostszej drogi, lecz chcemy, by nasza książka stanowiła wezwanie do stawienia czoła zagrożeniom, jakie stwarza marksizm nowej generacji.

ROZDZIAŁ 1 Tło obecnego kryzysu

Marksizm tkwi u podłoża obecnej kampanii wymierzonej w amerykański eksperyment uporządkowanej wolności. Wiemy o tym, ponieważ powiedzieli to jej przywódcy. Nawet gdy próbują oni to ukryć lub przemilczeć, możemy rozpoznać charakterystyczne cechy marksizmu w ich światopoglądzie, taktyce i celach. Zjawisko, które obserwujemy dzisiaj, nie jest jednak całkowicie tożsame z marksizmem w jego pierwotnej wersji, dlatego nadajemy mu odrębną nazwę „marksizm nowej generacji”; jest to najnowszy wariant marksizmu kulturowego, który narodził się w ubiegłym wieku. Naszą misją jest zarówno zrozumienie, jak i wyjaśnienie marksizmu nowej generacji. Dla wielu osób zaskakujące jest to, że ideologia z tak bogato udokumentowaną historią porażek, doprowadzająca do takich strat w ludziach, może być wciąż atrakcyjna. A jednak, z jakiegoś powodu i wbrew rozsądkowi, tak jest. Nasz cel to pojęcie, dlaczego tak się dzieje, aby chronić przed tą ideologią nasze wolności i życie, a ostatecznie ją pokonać.

Aby to osiągnąć, musimy zacząć od marksizmu oryginalnego. Skąd się wziął? Czym marksizm różnił się od innych ruchów rewolucyjnych, takich jak anarchiści? Dlaczego początkowo nie znalazł żyznej gleby w Europie czy Stanach Zjednoczonych? Jakie zmiany pozwoliły na jego ostateczny sukces? Jaki jest jego cel? Zrozumienie odpowiedzi na te pytania ma zasadnicze znaczenie dla naszej obecnej walki z marksizmem nowej generacji.

Aby w pełni zrozumieć trajektorię marksizmu w czasie, a zwłaszcza jego niesłabnącą atrakcyjność pomimo niezaprzeczalnych porażek, należy zrozumieć nie tylko jego unikatowe cechy, lecz również to, co ma wspólnego z innymi ideologiami. Marksizm jest bowiem tylko jedną z wielu ideologii, które od wieków głoszą, że człowiek może stworzyć idealne społeczeństwo tutaj na ziemi, że można wyeliminować niezgodę i niedostatek, że można wyeliminować nierówności majątkowe i że wszystko to można osiągnąć przez podporządkowanie interesów jednostki interesom społeczności.

Argumenty za wspólnotową utopią przedstawiał już Platon, który zasugerował, że chociaż idealne społeczeństwo nie istnieje, można je stworzyć. W idealnym mieście Platona, pod przywództwem elitarnych, dobrze wykształconych filozofów-królów, nie byłoby już wojen, ubóstwa, głodu ani wrogości. Wyeliminowano by nuklearną rodzinę i zapanowałaby pewna forma protokomunizmu – przynajmniej wśród klas wyższych. Oczywiście dziś logicznie myślący ludzie z łatwością dyskredytują takie utopijne wizje, ponieważ, znając przykłady Związku Sowieckiego, Chin, Kuby, Wenezueli, Korei Północnej i Wietnamu Północnego, wiemy aż za dobrze – że nieuniknionym rezultatem utopijnych aspiracji jest tyrania.

Nie chcemy przez to powiedzieć, że nie powinno się stale prowadzić poważnych debat na temat celu życia, natury sprawiedliwości i tego, jak ludzie mogą najlepiej funkcjonować razem we wspólnocie w dobrze zorganizowanym społeczeństwie. Gdybyśmy nie dążyli do poprawy świata, w którym żyjemy, do zapewnienia szczęścia i dobrobytu jak największej liczbie ludzi, świat byłby zarówno nieludzki, jak i odczłowieczony. Brak dążenia do poprawy byłby wyrazem braku miłosierdzia i troski o innych i nie dałby się pogodzić z bardzo podstawową ludzką potrzebą, by mieć więcej oraz robić więcej i lepiej. Można nawet argumentować, że utopijne rozważania są niezbędną częścią takiej debaty, ponieważ dzięki nim można sobie wyobrazić lepszy świat i idealne społeczeństwo. Takie rozważania prowadzą jednak na manowce, gdy ze sfery teoretyzowania wkracza się w sferę realizacji, gdy utopia przestaje być przedmiotem abstrakcyjnych spekulacji i zaczyna być celem działań bezkompromisowych idealistów. Niezależnie od tego, czy forsują oni swoją wizję za pomocą perswazji, czy siłą, ma ona niszczycielskie skutki dla jej ofiar, a często także dla tych, którzy próbują wcielić ją w życie.

Doskonałym tego dowodem jest marksizm wprowadzony przez Włodzimierza Lenina w wyniku rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. W ciągu zaledwie kilku pierwszych lat rewolucji zamordowano setki tysięcy przeciwników, wrogów klasowych, zbuntowanych robotników, chłopów, kułaków (właścicieli ziemskich) i Kozaków, a wśród nich wielu z tych, którzy byli zwolennikami i inicjatorami rewolucji. Aby zrozumieć głębię okrucieństwa inspirowanego marksistowskim zapałem rewolucyjnym w Rosji, wystarczy przeczytać telegram Lenina z 10 sierpnia 1918 roku:

Towarzysze! Powstanie kułaków w waszych pięciu okręgach musi zostać zmiażdżone bez litości. Interesy całej rewolucji wymagają takich działań, ponieważ rozpoczęła się właśnie ostateczna rozprawa z kułakami. Musicie dać tym ludziom przykład. (1) Powieście (to znaczy powieście publicznie, aby ludzie zobaczyli) co najmniej 100 kułaków, bogatych drani i znanych krwiopijców. (2) Opublikujcie ich nazwiska. (3) Skonfiskujcie całe ich zboże. (4) Odseparujcie zakładników zgodnie z moimi instrukcjami zawartymi we wczorajszym telegramie. Róbcie to wszystko tak, aby ludzie w promieniu wielu kilometrów widzieli to wszystko, rozumieli, drżeli i mówili sobie, że zabijamy krwiożerczych kułaków i że będziemy to robić nadal. Potwierdźcie otrzymanie i wykonanie tych instrukcji. Z poważaniem, Lenin.

P.S. Znajdźcie twardszych ludzi1.

Między 1917 rokiem a rozpadem Związku Radzieckiego rewolucja i obiecana przez nią utopia posłużyły do usprawiedliwienia śmierci – według ostrożnych szacunków – dwudziestu milionów ludzi2. Tymczasem na wiele lat przed tą krwawą epoką okrucieństwo i daremność prób stworzenia idealnego społeczeństwa przez rewolucję udowodnili we Francji jakobini. To właśnie w Rewolucji Francuskiej, która miała charakter przewrotu protokomunistycznego, po raz pierwszy doszedł do głosu nowoczesny duch rewolucji: chęć stworzenia wyimaginowanego, idealnego społeczeństwa przez całkowitą eliminację starego.

Jak dokonało się przejście od abstrakcyjnych utopijnych spekulacji Platona i Thomasa More’a do gilotyny we Francji i gułagów bolszewickiej Rosji? Odpowiedzi należy poniekąd szukać już w rewolucji naukowej Galileusza (1564–1642) i Izaaka Newtona (1643–1727), a następnie u myślicieli oświecenia. Ich idee wywołały głębokie zmiany w myśleniu o relacji człowieka z otaczającym go światem, co z kolei utorowało drogę samej rewolucji. Jak wyjaśnia James Billington, „najpierw powoli wyłoniła się idea świeckiej rewolucji w początkach epoki nowożytnej w Europie. Potem nastąpił fakt zupełnie nowego rodzaju przewrotu w największym mieście największego mocarstwa w Europie”3. Nacisk położony tutaj na znaczenie idei świeckiej rewolucji jako niezbędnego warunku wstępnego rewolucji pokazuje, jak ważną rolę w tym dramacie odegrają intelektualiści.

Śmierć Boga i doskonałość człowieka

Idea świeckiej rewolucji zaczyna się od włoskiego astronoma i wynalazcy Galileusza. Dzięki swoim licznym innowacjom i odkryciom Galileusz zapoczątkował rewolucję naukową. Nie była to jedynie kwestia nowych metod i narzędzi używanych w badaniach naukowych, lecz w istocie wyraz radykalnej zmiany sposobu porządkowania świata. W sporze Galileusza z Kościołem o naturę prawdy (ten temat będzie się przewijał w całej książce) i o to, skąd wiemy, czy coś jest prawdą, Galileusz poniósł porażkę w krótkim okresie – przegrał proces przed rzymską inkwizycją za twierdzenie, że Ziemia porusza się wokół Słońca – ale w dłuższej perspektywie został zrehabilitowany, gdyż wiedza naukowa się upowszechniła i dostarczyła dowodów na to, że Kościół się mylił. W tym starciu podważona została nieomylność Kościoła, a wiarę w sacrum zaczęła zastępować wiara w to, że nauka może odpowiedzieć na wszystkie pytania i wyleczyć wszystkie choroby. Być może najważniejszym dokonaniem Galileusza był wynalazek zwykłego teleskopu, gdyż odsłonił on przed ludzkością zupełnie nowe możliwości, włącznie z ideą, że Bóg nie stoi na piedestale, gdyż strącił go z niego człowiek.

Galileusz wykazał, że dzięki wykorzystaniu rozumu i obserwacji ludzie mogą lepiej zrozumieć świat przyrody. Jest to idea, z którą dzisiejsi marksiści nowej generacji, czyli dekonstrukcjoniści, są w stanie wojny. W tym samym czasie brytyjski polityk Francis Bacon (1561–1626) przedstawił pomysł, że istoty ludzkie mogą wykorzystać swój rozum i umiejętność obserwacji również do lepszego zrozumienia i poprawy warunków własnego życia, a nawet są w stanie doprowadzić otaczający je świat do poziomu doskonałości. Jego wiara w potencjał ludzkiej wiedzy do stworzenia doskonałego świata została najdobitniej wyrażona w niedokończonej powieści utopijnej zatytułowanej Nowa Atlantyda, którą napisał około 1623 roku. W powieści europejscy żeglarze odkrywają wyspę gdzieś na zachód od Peru, zwaną Bensalem, gdzie ludzka wiedza została podniesiona do rangi najwyższego celu: „Celem instytucji naszej jest zgłębianie stosunków, zmian i sił wewnętrznych natury tudzież rozszerzanie – jak tylko to będzie możliwe – granic władztwa ludzkiego nad nią”4. Innymi słowy, sugeruje on, że wszystko można poznać, a wtedy wszystko jest możliwe. Na przykład, za sprawą potęgi wiedzy wyeliminowane zostały wszystkie ludzkie wady: „Zrozumiecie, że nie ma pod niebem tak czystego narodu jak ten z Bensalem ani tak wolnego od wszelkich zanieczyszczeń i błędów. To dziewica świata”5.

Utopia Bacona była daleka od bezklasowej, komunistycznej utopii, którą później wyobrażali sobie Marks i Engels; jego wizję przenikała wiara chrześcijańska: w pełni uznawał znaczenie zbawienia i boskiej ingerencji; opowiadał się za wykorzystaniem nauki w służbie religii, a nie w celu jej wyparcia; doceniał znaczenie małżeństwa i rodziny; wierzył w wartość tradycji, zwłaszcza w przekazywanie mądrości przez wieki. Ponadto Bacon ufał, że w nauce kryje się potencjał rozwiązania wszystkich bolączek; taką ideę wyraził w Nowej Atlantydzie, która u oświeceniowych myślicieli, takich jak Jean-Jacques Rousseau, baron de Montesquieu i John Locke, rozwinęła się w przekonanie, że społeczeństwa mogą osiągnąć doskonałość przez ćwiczenie rozumu.

Reformy a rewolucja

Zgoda rządzonych była jedną z najważniejszych koncepcji oświeceniowych, które powstały w tym nowym kontekście, w którym człowiek mógł ulepszać świat wokół siebie, a nawet uczynić go doskonałym. Pisali o niej Locke, Montesquieu i Rousseau, ale każdy z nich rozumiał ją w diametralnie różny sposób. Najwyraźniej jest to widoczne w różnicach między rewolucją amerykańską i francuską, do których doszło niemal w tym samym czasie. Amerykańscy ojcowie założyciele, odwołujący się w większym stopniu do Locke’a i Monteskiusza oraz kierujący się głęboką znajomością i poszanowaniem historii oraz tradycji prawa naturalnego, wierzyli, że mogą opracować system, który zaakceptują wszyscy rządzeni, zarówno większość, jak i mniejszości. Ta zarodkowa forma inkluzywnej umowy społecznej widoczna jest już od zarania amerykańskiego eksperymentu, ucieleśnionego w umowie Mayflower Compact, która była w istocie pierwszą konstytucją Ameryki:

Podjąwszy, dla Chwały Bożej i postępu wiary chrześcijańskiej oraz honoru naszego Króla i Kraju, podróż w celu założenia pierwszej kolonii w północnych częściach Wirginii, niniejszym postanawiamy, uroczyście i wspólnie, w obecności Boga i siebie nawzajem; sprzymierzyć się i połączyć w cywilne ciało polityczne; w celu lepszej organizacji i zapewnienia trwałości oraz wspierania wyżej wymienionych celów: na mocy niniejszej umowy ustanawiamy, konstytuujemy i spisujemy takie sprawiedliwe i równe prawa, rozporządzenia, ustawy, konstytucje i urzędy, które w zależności od czasu będą uważane za najbardziej odpowiednie i dogodne dla ogólnego dobra kolonii i które obiecujemy należycie szanować i wypełniać.

Wśród 102 pasażerów byli zarówno pielgrzymi – żarliwi chrześcijanie, którzy starali się stworzyć społeczność wolną od moralnego zepsucia – jak i „obcy”: rzemieślnicy, kupcy i służba, którzy wybrali się w podróż przede wszystkim z pobudek ekonomicznych. Aby przetrwać w nowym świecie, potrzebowali siebie nawzajem. Musieli zatem stworzyć zestaw praw, na które wszyscy mogliby się zgodzić i które z konieczności dopuszczałyby różnice poglądów i wyznawanych wartości. Ta zarodkowa umowa społeczna znalazła później pełny wyraz w Konstytucji Stanów Zjednoczonych, której pierwsza poprawka gwarantowała nie tylko wolność wyznania, ale również, co ważne, prawo do sprzeciwu:

Kongres nie będzie tworzyć praw tyczących ustanawiania religii czy zabraniających swobodnego jej praktykowania; ograniczających wolność mowy bądź prasy czy też prawo ludności do pokojowych zgromadzeń i wnioskowania do rządu o zadośćuczynienie za szkody.

Amerykańska konstytucja powstawała drogą rozważania i kompromisu, w organicznym procesie prób i błędów, który trwał od czasu podpisania Mayflower Compact. Proces konstytucyjny był daleki od doskonałości: kompromis ze stanami południowymi oznaczał, że niewolnictwo nie zostało zniesione, jak chciało wielu przedstawicieli z północy. Ale Deklaracja Niepodległości i Konstytucja zapewniły to, co Martin Luther King Jr. określił dwa wieki później jako weksel: „obietnicę, że wszyscy ludzie, zarówno Czarni, jak i Biali, będą mieli zagwarantowane niezbywalne prawa do życia, wolności i dążenia do szczęścia”. System opracowany przez założycieli był zatem inkluzywny w swoim najgłębszym rdzeniu: prawa jednostki były święte, ponieważ były zakorzenione w Naturze i Bogu Natury. Co więcej, ponieważ wierzono, że każda osoba została stworzona na obraz Boga, niewłaściwe traktowanie innego człowieka było nie tylko ciężkim wykroczeniem, ale także grzechem przeciwko Bogu.

W ciągu półtora wieku, które upłynęło od podpisania Mayflower Compact do formalnego utworzenia Stanów Zjednoczonych w Deklaracji Niepodległości i Konstytucji, naród amerykański potrafił całkowicie porzucić praktyki, instytucje i wierzenia średniowiecznej Europy, by przyjąć nowoczesny system kapitalizmu, rozumiany tutaj jako „system oparty na prawach własności prywatnej, wolności wymiany i praworządnej władzy […] [lub] proces, w którym jednostki dobrowolnie współdziałają w dążeniu do własnych prywatnych celów, tworząc w ten sposób ład”6. Można dowodzić, że udało się to amerykańskim osadnikom tylko dlatego, że nie było w ich społeczności ugruntowanej arystokracji ziemskiej lub monarchy, z którymi musieliby walczyć (zastrzegając, że pewien rodzaj „posiadaczy ziemskich” występował wśród ludności rdzennej). Brak tych obciążeń niekoniecznie byłby warunkiem wystarczającym, by zaszły takie zmiany. Choć przybycie osadników do nowego świata, gdzie mogli zacząć wszystko od początku, co dawało im pewne atuty, to oprócz tego ważnego kolonialnego aspektu istotne było to, że pielgrzymi byli pod silnym wpływem starożytnych myślicieli z Grecji i Rzymu, a także filozofów oświecenia, takich jak John Locke. Przede wszystkim kierowali się oni wiarą chrześcijańską. John Adams napisał do Thomasa Jeffersona, że to „ogólne zasady chrześcijaństwa” były podstawą, na której zbudowano niepodległość.

Chrześcijaństwo stanowiło podstawę pewnych założeń powszechnie uznawanych przez Amerykanów. Założenia te wymienia Robert Reilly: „niezmienność ludzkiej natury; stałość wszechświata; podstawowa dobroć stworzenia; istnienie życzliwego Boga; nieodzowność chrześcijańskiej moralności i przeznaczenie człowieka do transcendentnej wieczności, a także związane z nimi ograniczenie roli polityki w życiu człowieka”7. Tak więc rewolucję amerykańską lepiej traktować nie jako rewolucję, lecz – jak to określa Ellis Sandoz – jako „antymodernistyczne odrodzenie i przeformułowanie zachodniego i angielskiego konstytucjonalizmu”8 lub – jak pisze Peter Drucker – „konserwatywną kontrrewolucję 1776 roku”9.

Tymczasem rewolucja francuska, zainspirowana utopijnymi ideami Rousseau, była zupełnym przeciwieństwem amerykańskiej: całkowicie odrzucała przeszłość, tradycję i chrześcijaństwo. Chociaż Rousseau nie był jedynym inspiratorem rewolucji francuskiej, prawdopodobnie nigdy nie przybrałaby ona takiego kształtu, jaki przybrała, gdyby nie jego radykalne koncepcje wolności, społeczeństwa obywatelskiego i państwa. Słynne dzieło Rousseau Umowa społeczna, opublikowane w 1762 roku, rozpoczyna się od najlepiej znanego, a zarazem najbardziej bezsensownego zdania, jakie kiedykolwiek napisał ich autor: „Ludzie rodzą się wolni, ale wszędzie są w łańcuchach”. Co to w ogóle znaczyło? Rousseau wierzył w mityczny stan natury, w którym człowiek rodzi się wolny, ale zostaje zakuty w kajdany przez własne namiętności i wady oraz przez osąd otoczenia. Wierzył także, że jednostka może osiągnąć wyzwolenie, a następnie doskonałość tylko pod rządami wszechmocnego państwa i po rozwiązaniu wszystkich klas i instytucji cywilnych, w tym Kościoła. W takim wszechmocnym państwie człowiek zostałby „uwolniony” od własnych egoistycznych i destrukcyjnych namiętności, a także – od ucisku innych wokół niego. Oczywiście wymagałoby to „całkowitego oddania jednostki, wszystkich jej praw i uprawnień, społeczności jako całości”10.

Rousseau przedstawiał świat wyobrażony, niemający zakorzenienia w historii i w którym wszyscy w cudowny sposób znają i zgadzają się co do „wspólnego dobra” – co samo w sobie jest wytworem fantazji – świat, w którym gromady wieśniaków normują sprawy państwowe pod dębem, postępują zawsze mądrze i rządzą światem w duchu pokoju, jedności i równości:

Dopóki ludzie zjednoczeni w pewnej liczbie uważają się za jedno ciało, mają oni tylko jedną wolę, skierowaną ku zachowaniu wspólnego bytu. Wtedy wszystkie sprężyny państwa są silne i proste; zasady jego jasne i przejrzyste; nie ma ono zgoła interesów zagmatwanych, sprzecznych; dobro ogólne ujawnia się wszędzie z oczywistością i wymaga tylko zdrowego rozsądku, by być spostrzeżone. Pokój, jedność, równość wrogie są subtelnościom politycznym. Ludzi prawych i prostych oszukać trudno z powodu ich prostoty; nie są oni nawet dość subtelni, aby się dali podejść. Gdy się widzi, jak u najszczęśliwszego ludu na świecie gromady wieśniaków załatwiają pod dębem sprawy państwowe i postępują zawsze rozsądnie, czyż można nie wzgardzić wyrafinowaniem innych narodów, które za pomocą tylu sztuk i tajemnic stają się sławne i nędzne?11

Kiedy się zdarzyło, by grupa ludzi zgromadziła się i miała jedną wolę? Kiedy zasady funkcjonowania państwa były jasne i klarowne? Kiedy relacje między ludźmi nie były zabarwione konfliktami interesów? Rousseau, być może bardziej niż ktokolwiek inny, oprócz Marksa, przywodzi na myśl słynne powiedzenie Cycerona: „Nie ma niedorzeczności, której nie powiedziałby jakiś filozof”.

Mimo absurdalności swoich stwierdzeń Rousseau wywarł niszczycielski wpływ na wiele krajów, inspirując ich utopijne rewolucje najpierw we Francji, potem w Rosji, a teraz dając impuls do rewolucji równościowej, która przetacza się przez Stany Zjednoczone. Nie wolno tej ostatniej lekceważyć. Jak zażartował Thomas Carlyle, „żył kiedyś człowiek o nazwisku Rousseau, który napisał książkę zawierającą jedynie idee, a drugie wydanie zostało oprawione w skóry tych, którzy śmiali się z pierwszego”12. Liczne pomysły Rousseau powracały przez stulecia z niszczycielską siłą, między innymi – jego wypaczona koncepcja wolności, która stanowi zupełne przeciwieństwo tego, co Amerykanie uważają za wolność. Jak wyjaśnił Robert Nisbet, „wolność dla Rousseau to dostosowanie całej egzystencji społecznej do woli państwa, zastąpienie różnorodności kulturowej mechanicznym dążeniem do równości”13. Kolektywistyczny ideał, tak bliski sercu marksisty nowej generacji, to ideał roussowski.

W ten sposób Rousseau dostarczył uzasadnienia dla zdwojonej tyranii: wszechwładnego państwa z jednej strony, a z drugiej zniszczenia instytucji i form współpracy między ludźmi, które chroniłyby ich przed wszechwładnym państwem. Znaczenie społeczeństwa obywatelskiego jako ochrony przed tyranią dostrzegał Alexis de Tocqueville, gdy pisał: „nie istnieje żadna tama zdolna powstrzymać tyrana, jeżeli pojedyncze osoby nie potrafią sztucznie i na użytek chwili powołać organizmów, które pełnią ich [zgromadzeń] funkcję”14. Atak Rousseau na instytucje społeczne był wymierzony wprost w zdolność jednostek do jednoczenia się z innymi. Jak wyjaśnia Robert Nisbet, istotną cechą totalitaryzmu jest nie tylko to, że jest on wszechmocnym państwem, ale także to, że społeczeństwo jest w nim zatomizowane: „Totalitaryzm polega na zniszczeniu więzi społecznych między ludźmi, takich jak rodzina, kościół czy uniwersytet, i zastąpieniu ich jednorodnymi relacjami obywateli z obywatelami. Jest to redukcja człowieka społecznego do człowieka politycznego i wiąże się z zastąpieniem przez państwo niezliczonych relacji, które składają się na tradycyjne społeczeństwo”15. A zatem, wraz ze zdwojoną tyranią Rousseau, narodziła się era utopijnych eksperymentów, a także państwo totalitarne. Połączenie obietnicy doskonałości jednostki z ideą, że taką doskonałość można osiągnąć jedynie przez podporządkowanie interesów jednostki „dobru wspólnemu” (czymkolwiek by ono nie było) w ramach wszechwładnego państwa, to pomysł, który nie tylko przeniósł utopijne eksperymenty ze sfery czysto spekulatywnej do sfery działania, ale także zagwarantował, że stanie się to w głęboko destrukcyjny sposób. Wizja Rousseau urzeczywistniła się w 1789 roku wraz z rewolucją francuską. Niecały rok po ratyfikacji Konstytucji Stanów Zjednoczonych francuscy rewolucjoniści zaczęli rozprawiać się ze swoją przeszłością – Kościołem, monarchią, arystokracją, swoją historią – i próbowali stworzyć polityczną przyszłość opartą na czystym rozumie, z całą władzą powierzoną państwu. Abbé Sieyès, który pomógł opracować nową francuską Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, wyjaśnił: „Naród jest przed wszystkim. Jest źródłem wszystkiego. Jego wola jest zawsze […] najwyższym prawem”16. Czternastego lipca 1789 roku rewolucjoniści przypuścili szturm na Bastylię, twierdzę, zbrojownię, więzienie polityczne i symbol skorumpowanej monarchii francuskiej. W amoku, który ogarnął napastników, gubernator Bastylii został ścięty, a jego głowa – osadzona na palu. Podczas gdy amerykańscy założyciele dążyli do ustanowienia republikańskiej formy rządów, w której wszyscy obywatele są równi (czyniąc oczywiście ustępstwa na rzecz południowych stanów w kwestii niewolnictwa, które, jak oczekiwali założyciele, wkrótce zostanie zniesione), Rousseau argumentował, że uległość rządzonych można osiągnąć jedynie przez wyeliminowanie tych, którzy nie chcą być ulegli. Dostarczył w ten sposób intelektualnego uzasadnienia dla hurtowej rzezi przeciwników politycznych przez francuskich rewolucjonistów – zarówno w Paryżu, jak i na prowincji. Chłopi w całym kraju powstali przeciwko właścicielom ziemskim, niszcząc dwory. Szacuje się, że w okresie zwanym Wielkim Terrorem (1793–1794) stracono lub zamordowano około czterdziestu tysięcy osób, w tym księży, szlachciców i przeciwników politycznych, a kolejne trzysta tysięcy zostało aresztowanych. Było to zupełnie inne podejście do zmian politycznych niż w Ameryce. Nic dziwnego, że później nastąpiły dekady niestabilności i przemocy.

Intelektualiści i kultura rewolucji

Te dwa odmienne przykłady rewolucji – amerykański i francuski – dały początek gwałtownym zmianom na początku XIX wieku. Przyczyniło się do nich również szybkie tempo odkryć naukowych, innowacji i industrializacji. Despotyczne monarchie, feudalne stosunki własności i poddaństwa chłopów straciły rację bytu i były nie do utrzymania. Gdy coraz większa liczba osób opuszczała wieś, by zatrudnić się w manufakturach i fabrykach, pojawiły się nowe problemy: trudne warunki pracy, przeludnienie i nędza w miastach, a w chwilach kryzysów gospodarczych – wysokie bezrobocie. Wszystkie te czynniki powodowały niezadowolenie – i to ono popchnęło mieszkańców miast i chłopów do rewolucji francuskiej w 1789 roku, robotników przemysłowych w Europie do rewolucji 1848 roku oraz rosyjskich robotników i chłopów do buntów w 1905 roku. Problemy te można było zażegnać przez zreformowanie istniejącego systemu, ale za sprawą profesjonalnej klasy intelektualistów pojawiła się kultura rewolucji, oparta na utopijnym racjonalizmie odziedziczonym po wiekach XVII i XVIII. Wielu radykalnych myślicieli uważało, że na niezadowolenie społeczne należy odpowiedzieć obietnicami wspólnej własności, rządów lokalnych rad zamiast demokracji przedstawicielskiej, a nawet raju na ziemi. Jak wyjaśnia historyk Richard Pipes, „to radykalni intelektualiści przekuwają te konkretne bolączki we wszechogarniającą siłę destrukcyjną. Nie pragną oni reform, lecz całkowitego zniszczenia istniejącego systemu, by stworzyć nowy porządek, który istniał jedynie w mitycznym wieku złotym […]. Powszechne niezadowolenie jest zatem koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem rewolucji, które muszą być zasilane radykalnymi ideami”17. Już Lenin dostrzegał, jak ważna jest rola intelektualistów – zaprzeczając istocie spontanicznej rewolucji proletariackiej, której orędownikiem był Marks – kiedy pisał: „Bez rewolucyjnej teorji niemożliwy jest i ruch rewolucyjny”18.

Jeden z pierwszych socjalistów, Henri de Saint-Simon, zainspirował na przykład ruch, który polegał na wysyłaniu w różne miejsca Europy „misjonarzy” nawołujących do centralnego zarządzania zasobami gospodarczymi oraz potępiających wyzysk pracowników i własność prywatną. Jeden ze zwolenników Saint-Simona dobrze uchwycił zamieszanie i rozpacz, które znamionowały ten okres i miały związek, co nie dziwi, z pojawieniem się ogromnej luki powstałej w wyniku zniszczenia Kościoła:

Któż ma dać nowe życie tym gruzom? Czas nagli i sprzyja. Zasłona świątyni jest rozdarta; sanktuarium jest puste; prorocy milczą; tron jest strzaskany; królowie odeszli; bohaterowie nie żyją; a ziemia w milczeniu oczekuje zbawiciela19.

Pisarze i myśliciele oświecenia zainspirowali dążenia do przekształcenia społeczeństwa europejskiego, ale wysiłki te doprowadziły do chaosu. Skutecznie obalili stary monarchiczny, chrześcijański porządek, ale nie stworzyli nowego, harmonijnego społeczeństwa wolnego od niedostatku i konfliktów. Jak pisał Edmund Wilson:

Początek XIX wieku był okresem burzliwym […]. Racjonalistyczna filozofia osiemnastego wieku, z której czerpała rewolucja francuska, wciąż stanowiła tło myślenia większości ludzi […], ale ta racjonalistyczna filozofia, od której oczekiwano rozwiązania wszystkich problemów, nie zdołała uratować społeczeństwa ani przed despotyzmem, ani przed ubóstwem20.

W takim świecie w 1818 roku w zamożnej rodzinie w Trewirze w Niemczech urodził się Karol Marks. Jako młody mężczyzna był patologicznie skoncentrowany na sobie, rozrzutny i zdradzał symptomy opętania. Pokazał najciemniejsze aspekty tego, co oznacza zastąpienie Boga człowiekiem. W wierszu zatytułowanym Ludzka duma Marks napisał: „Wtedy będę stąpał jak Bóg i zwycięzca po ruinach świata, a nadając moim słowom siłę tworzenia, poczuję się równy stwórcy”. W jednym z utworów zamieszczonych w zbiorze wierszy zatytułowanym Pieśni poganina czytamy:

To mroczna forma z Trewiru, Uwolniony z pęt potwór,Pewnym siebie krokiemUderza obcasami o ziemięI z wściekłością wznosi ramiona ku niebu.

Jakby chciał schwycić sklepienie niebieskieI opuścić je na ziemię.W szale wściekłości nieustannie wymachuje budzącą postrach pięścią, Jakby tysiąc diabłów chwytało go za włosy.

Marks wstąpił na Uniwersytet Berliński, którego najbardziej poważanym i najwybitniejszym profesorem był filozof G.W.F. Hegel. Chociaż Hegel zmarł kilka lat przed tym, jak Marks podjął studia, jego myśl nadal silnie oddziaływała, zwłaszcza na Młodych Heglistów, czyli grupę osób głęboko krytycznych zarówno wobec chrześcijaństwa, jak i panującego systemu politycznego. Po krótkiej karierze dziennikarskiej w 1843 roku Marks wraz z żoną przeniósł się d-o Paryża, gdzie poznał radykalnych myślicieli, takich jak Heinrich Heine, Michaił Bakunin, Pierre-Joseph Proudhon i Fryderyk Engels. Przyjaźń z Engelsem przerodziła się we współpracę, która trwała przez resztę życia.

Ich pierwszą wspólną publikacją była Święta rodzina, książka, której tytuł nie odnosił się do Świętej Rodziny w rozumieniu chrześcijańskim, ale do Młodych Heglistów; Marks niegdyś do tej grupy należał, by następnie doprowadzić w niej do rozłamu. Marks i Engels zaczęli rozwijać swoją radykalną ideologię. Jak napisała jedna z ówczesnych gazet, „każda linijka nawołuje do buntu […] przeciw państwu, kościołowi, rodzinie, prawu, religii i własności […]. Ze szczególną estymą traktuje się najbardziej radykalny i najbardziej otwarty komunizm, co jest tym bardziej niebezpieczne, że panu Marksowi nie można odmówić ani niezwykle szerokiej wiedzy, ani umiejętności korzystania z polemicznego arsenału logiki Hegla, popularnie nazywanej »żelazną logiką«”21.

W Europie krążyły w tym czasie rozmaite nurty rewolucyjnych idei. Wiele z nich miało charakter utopijny lub komunistyczny; niektóre były wierne religii chrześcijańskiej, podczas gdy inne ją odrzucały; jedne wzywały do radykalnego zerwania z przeszłością, drugie opowiadały się za bardziej stopniowymi zmianami. Nawet wśród rewolucjonistów nie było zgody co do tego, na czym powinna polegać rewolucja, dopóki Marks nie objął przywództwa za sprawą podstępu, zastraszania i kierując się egotyzmem. Jedna z ówczesnych grup rewolucyjnych, Liga Sprawiedliwych, planowała zmienić nazwę na Ligę Komunistyczną. Jeden z członków ligi udostępnił projekt swojego manifestu Engelsowi, który powiedział Marksowi: „Między nami mówiąc, spłatałem Mośkowi piekielnego figla”. Engels wyjaśnił, że udostępniony mu projekt zastąpił własnym22. W ten sposób, używając bezczelnego podstępu, Marks i Engels stali się głosem komunizmu. Jak napisał biograf Marksa, Robert Payne, kiedy Marks po raz pierwszy zetknął się z Ligą Sprawiedliwych w Londynie w 1847 roku, „nie wiedział i nie mógł przypuszczać, że organizacja ta stanie się protoplastką wszystkich partii komunistycznych, które rozmnożyły się na całym świecie”23.

W Manifeście komunistycznym, opublikowanym w 1848 roku, Marks i Engels opisali świat, którego decydującym aspektem jest walka klas – walka między ciemiężcami a uciśnionymi24. Według nich wraz z rozwojem handlu i produkcji społeczeństwo feudalne ustąpiło miejsca społeczeństwu burżuazyjnemu, a na polu walki pozostały dwie siły antagonistyczne: burżuazja i proletariat. Marks i Engels uważali, że burżuazja działała z zimnego wyrachowania i była winna śmierci religii i porządku feudalnego, które zastąpiła „jawnym, bezwstydnym, bezpośrednim, brutalnym wyzyskiwaniem”25