Maria. Kobieta posłuszeństwa - Francine Rivers - ebook

Maria. Kobieta posłuszeństwa ebook

Rivers Francine

4,0

Opis

  • MARIA - Kobieta posłuszeństwa

   — Jezu — szepnęła — mój drogi Jezu.

   Było w niej tyle emocji. Trzymała w ramionach dziecko, nadzieję dla Izraela, Pomazańca Bożego, Syna Boga. Zamknęła oczy i zaczęła się modlić:

   — Pomóż mi być jego matką, Panie. Pomóż mi, proszę.  

 

MARIA KOBIETA POSŁUSZEŃSTWA

  • Cały świat czekał na ten moment.
  • Bóg wybrał jedną kobietę.       

Kiedy Bóg przemówił, młoda kobieta, Maria odpowiedziała prostym posłuszeństwem. Bóg wybrał ją, aby urodziła długo oczekiwanego Mesjasza. Nie wiedziała wtedy jaki będzie ciąg dalszy tej historii. Nie wiedziała, że jej serce będzie złamane, a jej Syn na zawsze zmieni bieg świata. Jej przeznaczeniem było odegranie najważniejszej roli w rodowodzie Jezusa Chrystusa.  

  • Od autorki:

Kobiety, które opisałam w serii „Rodowód Łaski” są postaciami autentycznymi. Opowiadam ich historie w oparciu o przekaz biblijny. To kobiety Wschodu, które żyły w czasach starożytnych. Wykazywały się one wielką odwagą. Wielokrotnie podejmowały ryzyko i niejednokrotnie popełniały błędy. Nasze bohaterki nie były doskonałe, a jednak Bóg w swej nieskończonej łasce umieścił je na kartach Biblii i w genealogii Jezusa Chrystusa. 

 

Powieści z cyklu „Rodowód Łaski

Zdradzona przez mężczyzn, którzy decydowali o jej losie ... , zaryzykowała życie i reputację, aby przetrwać.

Moabitka, która wyrzekła się wszystkiego, nie oczekując niczego w zamian.

Nierządnica, królewska nałożnica, poganka…Kobieta z przeszłością, której Bóg dał przyszłość.

Jej piękno poruszyło zmysły króla Dawida. Jej ból poruszył serce Boga.

Cały świat czekał na ten moment. Bóg wybrał jedną kobietę.

  • Kobiety, które opisałam w serii „Rodowód Łaski” są postaciami autentycznymi. Opowiadam ich historie w parciu o przekaz biblijny. To kobiety Wschodu, które żyły w czasach starożytnych. Wykazywały się one wielką odwagą. Wielokrotnie podejmowały ryzyko i niejednokrotnie popełniały błędy. Nasze bohaterki nie były doskonałe, a jednak Bóg w swej nieskończonej łasce umieścił je na kartach Biblii i w genealogii Jezusa Chrystusa.

Francine Rivers

 

  • Francine Rivers - jedna z najpopularniejszych pisarek amerykańskich, autorka ponad 20 bestsellerowych powieści, przetłumaczonych na dwadzieścia języków, m.in. trylogii: „Głos w wietrze", „Echo w ciemności", „Jak świt poranka". Zdobyła liczne nagrody i zaszczyty, w tym Christy Award, za stworzenie inspirującej fabuły o charakterze historycznym, złoty medal Amerykańskiego Stowarzyszenia Wydawców Chrześcijańskich ECPA za powieść „Ostatni zjadacz grzechu" (zekranizowaną przez Michaela Landona). W 2010 roku książki Francine zostały uznane za najlepiej sprzedające się tytuły na liście „New York Timesa".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 221

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
2
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

Drogi Czytelniku

Przed Tobą ostatnia z pięciu historii o kobietach, które należą do rodu Jezusa Chrystusa. Były to kobiety Wschodu, które żyły w czasach starożytnych, a jednak ich historie i problemy pozostają aktualne do dziś. Wykazywały się one wielką odwagą. Wielokrotnie podejmowały ryzyko i niejednokrotnie popełniały błędy. Ich sposób postępowania może nam się czasem wydawać zaskakujący. Nasze bohaterki nie były doskonałe, a jednak Bóg w swej nieskończonej łasce umieścił je w Swym doskonałym planie, aby Jezus Chrystus, Zbawiciel świata przyszedł na ten świat.

Żyjemy w burzliwych i niespokojnych czasach, kiedy miliony ludzi poszukują odpowiedzi. Bohaterki tych historii wskazują nam drogę. Mimo tego, że te kobiety żyły wiele tysięcy lat temu, lekcje, których możemy się od nich nauczyć, do dzisiaj nie tracą na aktualności.

Tamar jest kobietą nadziei.

Rachab, to kobieta wiary.

Rut jest kobietą miłości.

Batszeba, to kobieta obdarzona bezmiarem łaski.

Maria jest kobietą posłuszeństwa.

Kobiety opisane na kartach serii „Rodowód Łaski” są postaciami autentycznymi. Opowiadam ich historie, w oparciu o przekaz biblijny. Mimo, że czasem ich postępowanie może się wydawać karygodne, patrząc z perspektywy naszych czasów, należy wziąć pod uwagę realia ich czasów.

„Rodowód Łaski” należy do gatunku fikcji historycznej, a jej ramy czasowe nakreślone są zgodnie z tym, co jest zapisane na kartach Biblii. Opierając się na tym fundamencie, stworzyłam fabułę, napisałam dialogi, opisałam dylematy wewnętrzne bohaterów oraz w niektórych przypadkach, dodałam postacie, które według mnie są spójne z przekazem Pisma Świętego. Starałam się pozostać wierna przesłaniu zawartemu w Biblii, dodając tylko niezbędne elementy, które służą lepszemu zrozumieniu opowiadanych historii.

Na końcu każdej części serii znajduje się krótkie studium. Warto pamiętać, że jedynym w pełni autorytatywnym źródłem wiedzy o postaciach biblijnych jest sama Biblia. Zachęcam Cię zatem do czytania Pisma Świętego, w którym znajdziesz wszystkie odpowiedzi, których potrzebujesz. Modlę się, aby lektura Biblii pokazała Ci, że w wszystko, co jest w niej napisane jest spójne i abyś mógł dostrzec na jej kartach urzeczywistnienie się Bożego planu na przestrzeni wieków – planu, którego częścią jesteś również Ty.

Francine Rivers

PROLOG

— Masz kolejną córkę. — powiedziała akuszerka trzymając na rękach płaczące niemowlę.

Anna opadła z powrotem na siennik, wyczerpana po długim porodzie. Zasmuciła ją ta wiadomość. Odwróciła się twarzą do ściany, nie patrząc, jak kobieta przecina pępowinę, myje dziecko i naciera solą drżące ciałko, aby zapobiec infekcji.

— Oto twoja córka — powiedziała starsza kobieta.

Anna z czułością wzięła w ramiona maleńkie, pomarszczone niemowlę i zapłakała. Spodziewała się, że jej mąż będzie gorzko rozczarowany. Pościł zanosząc modlitwy o syna.

Anna pocałowała dziecko i podała je akuszerce.

— Zanieś ją ojcu. Niech ją pobłogosławi.

Gdy kobieta wyszła z domu, Anna delikatnie ułożyła się z powrotem na sienniku, krzywiąc się z bólu. Z niepokojem zastanawiała się, jak mąż zareaguje na wiadomość o kolejnej córce. Najwyraźniej mąż się nie odezwał, ale za to dobiegł ją podekscytowany głos ich starszej córki, Marii:

— Czy mogę ją przytulić, ojcze? Proszę. Och, jaka ona jest słodka.

Joachim mówił tak cicho, że Anna nie usłyszała, co powiedział. Kiedy wszedł do domu, próbowała wyczytać z jego twarzy, co myśli. Nie patrzył na nią z wyrzutem, jednak dostrzegła w jego oczach rozczarowanie. Pochylił się i podał jej małą córeczkę. Zastanawiał się, co mógłby powiedzieć, żeby ukoić serce żony? Bóg nie uznał za stosowne dać im syna.

— Kocham ją — powiedziała Maria, wchodząc do domu.

— Wszyscy ją kochamy — dodał szybko Joachim.

Anna westchnęła ze zrozumieniem. Gdyby urodziła syna, pracowałby u boku ojca. chodził z nim do synagogi i byłby dumą swego ojca. Syn zapewniłby również zabezpieczenie dla matki, gdyby umarł jego ojciec. Pewnego dnia, kiedy byłby dorosły, mógłby stanąć do walki przeciwko ciemięzcom Izraela. Albo nawet okazać się długo oczekiwanym wyzwolicielem, Mesjaszem, za którego modlił się cały Izrael.

A dziewczynka? Jaki będą mieli pożytek z dziewczyny, poza tym, że będzie pomagała jej w wypełnianiu codziennych obowiązków? To kolejna buzia do wykarmienia, dopóki nie przyjdzie właściwy czas, aby ojciec znalazł jej odpowiedniego męża.

— Zastanawiałam się nad imieniem Debora — powiedziała cicho Anna, ze spuszczoną głową.

To dziecko było delikatniejsze niż ich starsza córka. W jej twarzy była pewnego rodzaju słodycz, która rozczulała Annę.

— Damy jej na imię Maria.

— Ale przecież ja mam na imię Maria— powiedziała starsza córka, spoglądając raz na jednego raz na drugiego rodzica.

Joachim położył rękę na jej głowie i przemówił łagodnie.

—Twoja siostra będzie małą Marią.

Anna wyciągnęła rękę do swojej starszej córki.

— O nic się nie martw się, kochanie. Poczekaj na zewnątrz. Chcę porozmawiać z twoim ojcem — zwróciła się do córki. Kiedy została sama z Joachimem, spojrzała mu w oczy i powiedziała: — Czy mógłbyś rozważyć inne imię, mój mężu? Debora to dobre imię dla naszej córeczki. Tak wiele dziewcząt nosi imię Maria. To najczęściej nadawane kobietom imię w całym Izraelu.

— A kiedy będzie już wystarczająco dużo kobiet o tym imieniu, może Pan Bóg wreszcie usłyszy nasze wołanie! — Głos Joachima się załamał. Poczerwieniał na twarzy i odwrócił wzrok. — Nazwiemy ją Maria — powiedział i wyszedł z domu.

Anna słyszała, że polecił starszej córce pobawić się z koleżankami i zostawić mamę w spokoju, aby mogła odpocząć.

Matka przyglądała się twarzy swojej małej córeczki.

— Maria — wyszeptała. — Moja kochana mała Maria.

Przepełniał ją smutek, ponieważ obie córki nosiły teraz imię, które oznaczało „gorycz i cierpienie”. Imię Maria przypominało o głębokiej rozpaczy Żydów, którzy cierpieli z powodu ucisku ze strony rzymskich najeźdźców. Maria była wołaniem do Pana o ratunek.

Oparła stopy o siennik i kołysała małą córeczkę trzymając ją na kolanach. Odwinęła materiał, w który maleńka była zawinięta i pogładziła małe ramionka. Przyglądała się maleństwu i ze łzami całowała drobną rączkę, która ściskała jej palec. Skóra małej Marii była niezwykle delikatna. „Panie, o Panie, proszę, aby jej imię znaczyło coś więcej niż gorycz i cierpienie. Niech to imię odtąd oznacza – siła pochodzi od Pana. Niech oznacza – Boża miłość nas podtrzymuje. Niech oznacza – zaufaj Bogu i niech nic nie pokona twojej wiary. O Boże…”. Płakała cicho, podnosząc dziecko do piersi. „Niech imię Maria przypomina nam o tym, abyśmy byli posłuszni Bogu bez żadnych obaw.

ROZDZIAŁ 1

Maria siedziała samotnie pod krzewem gorczycy i zakrywała swoją twarz rękami. Czy wszystkie panny młode tak się czuły, gdy podpisano umowy, wręczono prezenty i przypieczętowano ich przyszłość według woli innych osób? Drżała na myśl o życiu z mężczyzną, którego prawie nie znała. Józef bardzo różnił się od człowieka, którego podziwiała i który od trzech lat był przyjacielem jej ojca.

— On jest z naszego plemienia, Anno — oznajmił Joachim po spotkaniu z Józefem w synagodze. — I wywodzi się z królewskiego rodu Dawida.

— Czy on jest żonaty? — matka spojrzała na Marię.

Ojciec dowiedział się, że Józef szuka żony z plemienia Judy, z rodu Dawida, młodej kobiety o niekwestionowanych cnotach i wierze i tak oto zaplanowano jej przyszłość. Maria znała ambicje rodziców. Jej starsza siostra Maria wyszła za mąż za Nazarejczyka i rodzice mieli nadzieję, że oddadzą młodszą córkę mężczyźnie z ich własnego plemienia. Oczywiście musiał to być pobożny, życzliwy i zdolny człowiek, który miał zapewnić dach nad głową jej i dzieciom, które mu urodzi. Dlatego Józef, cieśla, był częstym gościem w ich domu.

— Dlaczego nie znalazł dla siebie młodej kobiety w Betlejem? — zapytała Maria.

— Po co zadajesz takie pytania? — odparła niecierpliwie matka. — Po prostu przyjmij fakt, że Bóg posłał go tutaj, do Nazaretu.

Jej ojciec był mniej skłonny wierzyć w to, że Bóg jest głęboko zainteresowany życiem osobistym skromnego stolarza lub biednego człowieka o podupadającym zdrowiu i jego córką, która niedługo osiągnie wiek małżeński.

— Józef potrzebuje pracy jak wszyscy inni. Seforis się rozrasta i stolarze oraz kamieniarze mogą tam zarobić dużo więcej niż w Betlejem.

Mężczyźni rozpoczęli rozmowy o tym małżeństwie, ale kiedy zmarł jej ojciec, przyszłość Marii leżała w rękach matki. Ta zamierzała załatwić tę sprawę tak szybko, jak to możliwe.

— Ojciec chciał dać ci więcej czasu, Mario — powiedziała — ale czas nie jest twoim sprzymierzeńcem. Jesteś gotowa do małżeństwa, a biorąc pod uwagę nasze okoliczności, nie mamy czasu do stracenia. Rozmawiałam już z Józefem i zgodził się wziąć cię za żonę. Wszystko się poukłada, Mario. Nie zostaniemy pozostawione same sobie.

Teraz, kiedy tak siedziała pod krzewem gorczycy, Maria schowała swoją twarz w dłoniach. Czy zostałyby pozostawione same sobie? Bóg obiecał troszczyć się o tych, którzy w niego wierzą. Maria wierzyła obietnicom Pana.

Wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła, to być blisko Pana. Jej serce za Nim tęskniło, tak jak jeleń łaknący strumieni wody. Bardzo żałowała, że nie była wśród tych, którzy zostali uwolnieni z Egiptu. Doświadczyli wielkiego błogosławieństwa mogąc oglądać Boże cuda. Byli pierwszymi, którzy usłyszeli Prawo, zobaczyli wodę wytryskującą ze skały i posmakowali manny z nieba. Czasami prawie żałowała, że nie była mężczyzną. Wtedy mogłaby udać się na pustynne obszary Qumran i poświęcić swoje życie Bogu.

Czy to młodość czyniła ją niespokojną? Jej głębokie pragnienie życia dla Pana frustrowało ją. Jak mogła kochać Pana Boga całym sercem, umysłem, duszą i z całych sił, a jednocześnie być oddaną mężczyźnie? Jak mogła w pełni kochać Boga i jednocześnie oddawać należny szacunek mężowi?

A jednak rozumiała praktyczność małżeństwa. Kobiety były bezbronne. Jakże często słyszała tętent końskich kopyt rzymskich żołnierzy zbliżających się do jej małej wioski Nazaret. Niezliczoną ilość razy widziała ich przy studni, kiedy napełniali swoje bukłaki. A następnie zabierali wszystko, czego potrzebowali zgorzkniałym i uciemiężonym obywatelom. Zdarzało się też, że porywali także młode kobiety, porzucając je potem wykorzystane i zhańbione. Życie młodej dziewczyny pozbawionej ochrony bywało bardzo trudne. Matka Marii uczuliła ją, aby natychmiast uciekała i chowała się, gdy usłyszy odgłos nadciągających koni lub maszerujących żołnierzy. Teraz jej serce przepełniał niepokój, ponieważ usłyszała zbliżających się żołnierzy.

Pax Romana (pokój rzymski) przyniósł Izraelowi wszystko oprócz pokoju, ponieważ jej lud walczył z najeźdźcami rzymskimi. Czy nie postąpiłaby rozsądniej pozostając kobietą niezamężną? Po co wychodzić za mąż i sprowadzać dzieci na ten zepsuty świat? Wielu Hebrajczyków z całych sił zwalczało wpływy hellenistyczne, pielęgnując swój żal, podsycając swą nienawiść, która zamieniała się w przemoc. Inni okazali się zdrajcami i odrzucili Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, przejmując obyczaje najeźdźców.

Gdzie w tym wszystkim był Bóg? Maria wiedziała, że miał taką samą moc, jak wtedy, kiedy stworzył świat. Czy to była nielojalność z jej strony, że zastanawiała się nad tym, czy jej lud sam sprowadził na siebie tę niedolę? Znała historię swojego ludu. Wiedziała o tym, jak Bóg karcił ich w przeszłości, aby zwrócili się do Niego. Dlaczego Izrael musi powtarzać swoje nieposłuszeństwo z pokolenia w pokolenie? Ile jeszcze upłynie czasu, zanim Bóg po raz kolejny przyśle im wyzwoliciela?

Odkąd pamiętała, słyszała jak jej lud woła o uwolnienie z rzymskiego ucisku.

Pewnego dnia Pan pośle wyzwoliciela, tego obiecanego po odpadnięciu Adama i Ewy od łaski, tego, który wszystko naprawi i odnowi – Mesjasza.

Maria codziennie modliła się, aby przyszedł… podobnie, jak teraz. Modliła się, siedząc w cieniu drzewa gorczycy, zmagając się z pytaniami, których nie była w stanie zrozumieć. Rozdarta pomiędzy niespokojnym światem wokół niej, a własną, zaplanowaną przyszłością, Maria wołała o Zbawiciela.

„O Panie, kiedy wyślesz nam wyzwoliciela? Uratuj nas przed obcym ciemiężycielem, przed tymi którzy noszą złote bożki, arogancko ogłaszają swego kapryśnego cesarza bogiem!”.

Musi zaprzestać tej walki. Poślubi Józefa. Sprawa jest rozstrzygnięta. Maria szanowała matkę i zamierzała okazać jej posłuszeństwo.

„O Panie Boże Izraela, nie rozumiem tych rzeczy. Czy to źle chcieć należeć do ciebie? Moja dusza tęskni za tobą. Pomóż mi być posłuszną i stać się odpowiednią żoną dla Józefa, bo jesteś suwerenny i wierzę, że to Ty wybrałeś dla mnie tego mężczyznę. Uczyń mnie kobietą według własnego serca. Stwórz we mnie czyste serce i odnów we mnie właściwego ducha”.

Poczuła dziwne mrowienie na skórze. Podniosła głowę i zobaczyła stojącego przed nią mężczyznę. Z przerażeniem patrzyła na niego, bo nigdy wcześniej nie widziała nikogo takiego jak on. Czy to słońce oświetlające go od tyłu powodowało, że wyglądał przerażająco?

— Bądź pozdrowiona, kobieto pełna łaski ! Pan jest z tobą!

Z drżeniem, siedziała nieruchomo i w milczeniu rozważała jego słowa. Zamknęła oczy po czym je otworzyła. Nadal tam stał, patrząc na nią z życzliwą cierpliwością. Co oznaczało to powitanie? Czy nie wszyscy wybrani przez Boga byli obdarzeni łaską? I dlaczego powiedział, że Pan jest z nią? Czy to sam Pan? Napełnił ją strach i ponownie zamknęła oczy, ponieważ wiedziała, że każdy, kto spojrzy na Pana, umrze.

— Nie bój się Mario, bo Bóg postanowił cię pobłogosławić!

Wzruszenie ścisnęło ją za gardło, zaskakując ją, bo niczego nie pragnęła bardziej niż podobać się Bogu! Ale Pan wiedział, że nie zasłużyła sobie na to. Zarumieniła się, przypominając sobie, że jeszcze przed chwilą odrzuciła pomysł poślubienia Józefa, chociaż on kochał Boga tak samo jak ona. A teraz przepełniała ją radość, ze względu na słowa, które usłyszała od tego mężczyzny!

Nieznajomy podszedł bliżej i pochylił głowę w jej stronę.

— Staniesz się brzemienna i urodzisz syna, któremu nadasz imię Jezus.

„Jezus”. To imię oznacza: „Pan zbawia”.

Anioł mówił dalej:

— Będzie wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego. A Pan Bóg da mu tron Jego przodka Dawida. On będzie królował nad Izraelem na wieki, a Jego Królestwo nigdy się nie skończy!

Maria przełknęła ślinę, jej umysł próbował przetworzyć treść słów wypowiedzianych przez anioła, że to ona ma urodzić Mesjasza! Gdy tylko wypowiedział te słowa, zaatakował ją chór mrocznych głosów:

— Ty? Dlaczego Pan miałby wybrać kogoś tak mało ważnego? Mesjasz nie wyjdzie z łona zwykłej nazareńskiej wieśniaczki. Te myśli są wielkim złem. Jak ktoś tak niegodny może nawet ośmielać się wyobrażać sobie, że może porodzić Mesjasza! Zignoruj tego szaleńca. Odwróć od niego swój wzrok! Odrzuć to, co mówi. Zamknij oczy! Nic nie mów!

Jednak, usłyszała również inny, cichy głos, który znało jej serce.

— Jaka jest twoja odpowiedź, Mario?

Stała w miejscu i patrzyła na anioła.

— W jaki sposób urodzę dziecko? Przecież jestem dziewicą.

Anioł uśmiechnął się czule.

— Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego osłoni cię. Tak więc dziecko, które urodzisz będzie święte i będzie nazwane Synem Bożym. Ponadto, twoja krewna Elżbieta mimo podeszłego wieku zaszła w ciążę! Ludzie mówili, że jest niepłodna, ale ona jest już w szóstym miesiącu życia. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Maria odetchnęła z uśmiechem. Co za wieści! Wiedziała, że Elżbieta zawsze pragnęła urodzić dziecko. Z Bogiem nie było rzeczy niemożliwych! Elżbieta była jak Sara, która urodziła Izaaka w podeszłym wieku. Będzie jak Anna, która oddała swojego syna Panu. Ta wiadomość sprawiła, że wiara Marii bardzo się wzmocniła. Chciała pobiec do Elżbiety i zobaczyć na własne oczy ten cud, ale anioł stał przed nią w milczeniu, czekając na jej odpowiedź.

Jeśli się zgodzi, zostanie matką długo oczekiwanego Mesjasza. Zupełnie nie wiedziała, dlaczego Pan wybrał właśnie ją, aby wypełniła część Jego wielkiego planu. Była niewykształcona, biedna i mieszkała w zapadłej wiosce, którą większość Żydów pogardzała. Wybory Boga bywają często zaskakujące. Wiedziała o tym słuchając fragmentów Pisma odczytywanych w synagodze. Bóg często używał najbardziej niegodnych ludzi by wypełniali Jego plan. Nie liczyło się to, kim była. Bóg zrealizuje swoje plany według swojego zamysłu. Anioł Pański prosił ją, aby była częścią Bożego planu i wszystko w jej sercu i duszy wykrzykiwało radosne tak!

— Czy naprawdę myślisz, że możesz być matką Mesjasza? Czy myślisz, że będziesz wiedziała, jak wychować Syna Bożego na króla Izraela? — ponownie odezwały się mroczne głosy.

— „Nie. Nie wiem jak to wszystko zrobić” — odpowiedziało jej serce. — „Ale Bóg wie”.

Zbierając się na odwagę, Maria podniosła wzrok.

— Oto ja, służebnica Pańska — wyciągnęła ręce. — Jestem gotowa przyjąć wszystko, co Bóg dla mnie przygotował. Niechaj wypełni się wszystko, co powiedziałeś.

Gdy tylko podjęła decyzję, anioł zniknął. Była nieco skonsternowana. Gdyby powietrze wokół niej nie drżało, wzięłaby to wszystko za wytwór swojej wyobraźni. Trzęsąc się przycisnęła dłonie do piersi, ale przypomniała sobie, słowa anioła, żeby się nie obawiała. Odetchnęła z ulgą, uklękła i wzniosła twarz i ręce ku niebu.

— Panie bądź wola Twoja.

Nagle ujrzała schodzącą chmurę i poczuła dziwne mrowienie na skórze. Położyła ręce na sercu, obłok spłynął na nią i ją osłonił. Zamykając oczy, wdychała zapach wiosennych kwiatów, ziemi i nieba. Nabrała powietrza i wstrzymała oddech. Przez krótką chwilę wszystko stanęło w bezruchu i zapadła całkowita cisza.

W łonie biednej wieśniaczki z zapadłej wioski w Galilei Bóg Syn został poczęty z nasienia Adama.

Józef spojrzał na Marię z naganą.

— Jak możesz oczekiwać, że uwierzę w taką historię?

Wszystkie jego nadzieje na świetlaną przyszłość runęły. Nigdy nie pomyślałby, że dziewczyna taka jak Maria – młoda, urocza, gorliwa dla Boga – może zdradzić go w tak odrażający sposób. Jego narzeczona jest w ciąży! Był wstrząśnięty. Zamknął oczy, walcząc z gwałtownymi uczuciami i okrutnymi myślami wypełniającymi jego umysł: „Potęp ją! Pozbądź się jej! Zgłoś sprawę rabinowi! Niech ją ukamienują!”

— Nie! — zawołał, zasłaniając uszy dłońmi. Otworzył oczy i zobaczył Annę, matkę Marii, która siedziała skulona w kącie i płakała.

Tylko Maria była spokojna.

— Uwierzysz, Józefie.— powiedziała łagodnie i popatrzyła na niego swymi ciemnymi niewinnymi oczyma. — Uwierzysz. Wiem, że tak się stanie.

Jakim cudem była taka spokojna? Przecież mógł ją zabić jednym słowem.

— Istnieje tylko jedno rozwiązanie, kiedy kobieta poczyna sobie w ten sposób.

— Dla Boga wszystko jest możliwe.

— Twierdzisz, że Bóg wybrał ciebie, abyś nosiła w łonie Mesjasza?

Maria promieniała radością. Sarkazm Józefa nie robił na niej wrażenia.

— Czy nie zauważyłeś, że Bóg zawsze wybiera słabych, aby zawstydzić mędrców? Och, Józefie — powiedziała z przejęciem. — Przemyśl to sobie. Bóg kieruje się innymi kryteriami wyboru niż ludzie.

— Nie mogę w to uwierzyć, nie potrafię! To wbrew zdrowemu rozsądkowi!

Józef czuł, że musi natychmiast wyjść z tego domu. Nie mógł jednocześnie na nią patrzeć i myśleć logicznie.

— Józefie! — Anna wstała i ruszyła za nim. — Józefie! Proszę! — krzyknęła, gdy wybiegł na zewnątrz, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. — Józefie!

Ukrył się pospiesznie za rogiem i szybko się oddalił, idąc w stronę wąskiej uliczki prowadzącej na skraj miasta. Nie chciał, żeby ludzie zauważyli, że jest zdenerwowany i żeby nie zaczęli zadawać pytań. Musiał spokojnie pomyśleć!

Kiedy był już poza miastem zaczął płakać. Co powinien teraz zrobić? Zapomnieć o tym, że Maria jest córką mężczyzny, który się z nim zaprzyjaźnił, mężczyzny z jego własnego plemienia? Jak mógł zignorować fakt, że była w ciąży z dzieckiem innego mężczyzny? To, co zrobiła to obrzydliwość. To grzech! Przez to stała się nieczysta! Jeśli poślubi teraz Marię, ludzie zaczną wytykać go palcami. Pogrzebie na zawsze swoją i jej reputację. Ludzie będą o tym plotkować jeszcze przez wiele lat. Ale przecież ona urodzi dziecko, co wtedy? Wszyscy się dowiedzą, że zostało poczęte przed ceremonią ślubną i będą ich obgadywać za plecami.

Dlaczego kobiety są tak słabymi naczyniami? Dlaczego są takie naiwne i łatwo dają się oszukać? Gniewnie kopnął grudkę ziemi. Kto mógł jej to zrobić? Kto odważył się wykorzystać niewinną, dziewczynę, której ojciec nie żył? I po co miałaby wymyślić tak absurdalne, dziwaczne kłamstwo, by ukryć swój grzech? Skrzywił się na samą myśl o tym, co powiedziała – że przyszedł do niej anioł i powiedział, że urodzi Syna Bożego!

Kto przy zdrowych zmysłach miałby uwierzyć w taką historię?

Kiedy Joachim ofiarował mu Marię, Józef był przekonany, że czeka ich piękna przyszłość pełna nadziei. Teraz czuł, że to wszystko skończy się wielką katastrofą. Jeśli ujawni jej czyn, będzie musiał stać z boku i patrzeć, jak córka Joachima jest kamienowana za grzech cudzołóstwa. A dziecko, które nosiła, umrze razem z nią.

— Tak! Zrób to!—zgrzytnął mroczny obcy głos. — Dlaczego miałbyś jej oszczędzić śmierci za to, że zdradziła ciebie i swojego ojca? Dlaczego nie miałaby zostać odcięta od Izraela za odrzucenie Prawa, według którego żyjesz? Zabij ją! Zabij to dziecko!

Gwałtowność jego własnych myśli przeraziła Józefa, więc zawołał:

— O Boże, przyjdź mi z pomocą! Co powinienem zrobić? Dlaczego stawiasz przede mną takie wyzwanie? Czy przez całe życie nie starałem się postępować właściwie, żyć zgodnie z Twoim prawem? — Usiadł i przeczesał palcami włosy. Zacisnął zęby i zapłakał ze złości. — Dlaczego, Panie? Pomóż mi to zrozumieć!

Słońce już zniknęło za horyzontem, a on wciąż nie był bliższy znalezienia odpowiedzi. Zmęczony wstał i wrócił do miasta. Ulice były puste, wszyscy byli już w swoich domach. Wszedł do swojego warsztatu i usiadł przy stole roboczym. Nigdy nie czuł się tak samotny. „Gdzie jesteś, Boże? Gdzie jesteś, kiedy potrzebuję twojej rady?” Rozważał rozmowę z rabinem, ale nie zawsze można było im ufać w kwestii poufności. Józef nie chciał, aby ktokolwiek inny dowiedział się o tym co zrobiła Maria, dopóki sam nie zdecyduje, co zrobić. Przesunął dłonią po jarzmie, nad którym pracował, a potem wziął do ręki narzędzia. Może praca uspokoi jego umysł.

Kim był, by potępiać Marię?

Józef przestrzegał Prawa, ale w głębi serca wiedział, że robi to niewystarczająco dobrze. Po godzinach spędzonych w synagodze, dawaniu dziesięcin i ofiar, jego serce zbuntowało się przeciwko jarzmu nałożonemu przez Rzym, przeciwko skorumpowanym rabinom i ciężarowi samego Prawa. Który człowiek byłby w stanie sobie z tym wszystkim poradzić? Grzech kpił sobie z Józefa za każdym razem, gdy widział rzymskiego żołnierza, który szydził z kobiety przy studni, gdy słyszał rabina przeklinającego biedną wdowę za jej niską dziesięcinę, gdy bogaty klient nie chciał zapłacić za wykonaną pracę lub gdy żebrak przeklinał go nie otrzymawszy od niego pieniędzy. Chociaż Józef przez lata złożył wiele baranków na ofiarę w Świątyni, w Jerozolimie, nigdy nie czuł się całkowicie oczyszczony z grzechów. Krew ofiarnego baranka zakrywała jego winy, ale potem grzeszył kolejny i kolejny raz. Chciał czynić dobrze, ale ciągle mu to nie wychodziło.

Kiedy położył się na nocny spoczynek, Józef wciąż był niezdecydowany, co zrobić z Marią. Prawo jasno mówiło, jak należy postąpić w takim przypadku, ale jego serce było rozdarte. Zamknął oczy, mając nadzieję, że odpoczynek oczyści jego umysł i rano będzie w stanie myśleć bardziej logicznie. Ale całą noc dręczyły go koszmary. Słyszał rozgniewane głosy i krzyk dziewczyny. Krzyknął przez sen, gdy próbował biec, ale jego stopy zapadały się w piasek i tkwił w miejscu. Kiedy tak walczył, otoczyła go ciemność i głos, który się z niej wyłonił przemówił:

— Zabij tę dziewczynę. Zabij ją i tego, którego w sobie nosi!

— Józefie, synu Dawida — rozległ się inny głos, którego nigdy wcześniej nie słyszał, ale od razu go rozpoznał. Stał nad nim mężczyzna w białej lśniącej szacie.

— Nie bój się poślubić Marii. Bo dziecko, które się w niej poczęło pochodzi od Ducha Świętego. Będzie miała syna, któremu nadasz imię Jezus. On zbawi swój lud od jego grzechów.

Józef chłonął te słowa, a jego dusza drżała z radości. Przez całe życie słyszał, jak ludzie mówili o nadchodzącym Mesjaszu. Od czasów Dawida Żydzi czekali, aż przyjdzie król i zatriumfuje nad wrogami Izraela. Co więcej, obiecany Mesjasz będzie panował nad całą ziemią. Teraz przyszedł właściwy czas i Bóg posyłał Pomazańca. Józef go ujrzy. Będzie stał u boku matki Mesjasza i będzie chronił Wybranego jak własnego syna.

— Ty, prosty stolarz, będziesz stał na straży — rozlegał się mroczny śmiech, a Józef jęknął przez sen. — Zabiję ich. I ciebie, jeśli staniesz mi na drodze.

Józef znowu jęknął i przewrócił się na plecy. Otworzył oczy i czuł wokół siebie ciemność. Ogarnął go strach, który odszedł, gdy dał się słyszeć szept.

— On zbawi swój lud od jego grzechów…

Tęsknota Józefa za sprawiedliwością wezbrała w nim jak pragnienie człowieka zagubionego na pustyni. Przypomniały mu się słowa jego przodka, Dawida, które ten szeptał w ciemności:

— „Kto przebywa w pieczy Najwyższego i w cieniu Wszechmocnego mieszka… W nocy nie ulękniesz się strachu. Albowiem Pan swoim aniołom dał rozkaz, aby jego Syna. Sam Pan będzie go strzegł”.

Ciemność odeszła, a Józef wyjrzał przez okno i zobaczył gwiazdy. Przyglądał się im przez dłuższą chwilę. Z uśmiechem położył się i zasnął.

Anna zapłakała z ulgą, ale Maria nie była ani trochę zaskoczona decyzją Józefa o pospiesznych zaślubinach. Podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu, zaskakując go swoimi słowami:

— Muszę iść do swojej krewnej Elżbiety.

Matka zaprotestowała:

— Dlaczego chcesz tam jechać? To górzysty kraj i podróż tam nie należy do lekkich.

— Matko, to nie ma znaczenia. Elżbieta jest w ciąży!”

— Nie żartuj! Już dawno minął jej czas na rodzenie dzieci.

— Anioł powiedział mi, że ona jest w ciąży.

— A jak myślisz, co powiedzą ludzie, gdy nagle poślubisz Józefa, a potem wyjedziesz do górskiej Judei?

— Jakie znaczenie ma to, co mówią ludzie, jeśli odejdę z woli Pana?

Józef zauważył, że ta podróż może rozwiązać kilka problemów. Anioł nie wspomniał, że Józef ma ogłosić obywatelom Nazaretu wieść, że Maria poczęła z Ducha Świętego i urodzi Mesjasza. A jeśli ta wiadomość się rozejdzie? Na jakie niebezpieczeństwa będzie wtedy narażone dziecko? Kiedy ciąża Marii będzie widoczna, zaczną się plotki. Gdyby jednak wyruszyli w tę podróż razem…

— Jak tylko się pobierzemy, zabiorę Marię do jej krewnej.

— Ludzie będą gadać — powiedziała Anna.

Józef nie miał co do tego wątpliwości. Lepiej jednak, żeby potępili jego, nie Marię.

Kiedy ciąża Marii stała się widoczna, niektórzy mieszkańcy Nazaretu doszli do wniosku, że teraz rozumieją powód pośpiechu Józefa, by ją poślubić. Kobiety szeptały przy studni, a mężczyźni potrząsali głowami i cmokali językami w synagodze. Czy ktokolwiek wiedział coś o Józefie, poza tym, że był stolarzem i pochodził z Betlejem? Biedny Joachim. Mężczyzna ufał stolarzowi, ponieważ był jego krewnym, potomkiem Dawida. Z pewnością Joachim przewracał się teraz w grobie, gdy stało się oczywiste, że Józef skorzystał z praw małżeńskich przed wyznaczonym czasem. Niektórzy poszli do rabina i nalegali, by para została ukarana, aby inni młodzi ludzie nie myśleli, że takie zachowanie jest tolerowane w Nazarecie! Rabin powiedział, że Józef działał w ramach swoich praw wynikających z umowy, wymieniono prezenty i podpisano dokumenty.

Z tyłów synagogi dobiegł głos:

— Czy nie zamierzacie wytępić spośród siebie zła?

Rabin podniósł głowę znad Tory.

— Kto to mówi?

— Czy Pismo nie mówi, że Pan nienawidzi wyniosłych oczu i kłamliwego języka? — przemówił głęboki, mroczny głos, który brzmiał znajomo dla niektórych spośród nich.

Mężczyźni spojrzeli po sobie, kiedy głosy zaczęły narastać, a oskarżyciel pozostawał ukryty w cieniu.

— Kim jest ten cieśla, który sprzeciwia się Prawu? Kim jest ta dziewczyna, która zabawia się w nierządnicę?

Mężczyzna poczerwieniał i powiedział:

— On ma rację!

Pozostali się z nim zgodzili.

Stary rabin podniósł ręce.

— Prawo mówi również, że potrzeba dwóch świadków. Niech zatem wystąpią do przodu.

Przez zgromadzenie mężczyzn przetoczył się powiew niepokoju, ale nikt nie ruszył się z miejsca. Mężczyźni rozglądali się dokoła. Z drżeniem, rabin rozwinął zwój Tory.

— Pan brzydzi się fałszywym świadkiem, który rozpowszechnia kłamstwa, osoby, która sieje niezgodę wśród braci — czytał cicho, ale jego słowa docierały w najdalsze zakamarki synagogi.

Oskarżyciel odszedł.

Niedługo po tych wydarzeniach, kiedy wszystkie plotki na temat Józefa i Marii już ucichły, do Nazaretu przybyli rzymscy żołnierze z dekretem Cezara Augusta. Ogłoszono przeprowadzenie spisu wszystkich mieszkańców ziemi. Ludzie byli przerażeni. Czy ten rzymski „bóg” zdawał sobie sprawę, jaki chaos wywoła jego dekret? Rozkaz był bowiem taki, że każdy był zmuszony, aby wrócić do wioski, w której się urodził, w celu dokonania spisu.