Ebook dostępny w abonamencie bez dopłat od 18.11.2025
Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Nowe przygody rezolutnej Mai i Ekipy Badaczy!
Coś dziwnego wydarzyło się w miasteczku, w którym mieszkają Maja i jej przyjaciele. Ponad lasem zaobserwowano kulę niezwykłego światła i tajemnicze dźwięki. Co to mogło być? Czyżby wylądował latający spodek? A może stało się coś innego, równie niesamowitego?
Maja i Ekipa Badaczy muszą wyjaśnić tę niezwykłą sprawę. Pomogą im jak zwykle oddani przyjaciele z towarzystwa historycznego i koła Zumbeczek, ale też nowi znajomi – dziewczyny z klubu astronomicznego Urania oraz tajemnicza wróżka Selena.
Będzie mnóstwo zabawy, tropienia i rozwiązywania zagadek. Ekipa Badaczy dokona odkryć, naprawdę nie z tej ziemi i przekona się, że najważniejsza zawsze jest przyjaźń.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 129
Rok wydania: 2025
Tekst © Agnieszka Krawczyk, 2025
Ilustracje © Katarzyna Kołodziej, 2025
Copyright © 2025 by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie pierwsze, Poznań 2025
Redaktor prowadząca: Anna Czech
Redakcja: Katarzyna Wojtas
Korekta: Marta Stochmiałek, PRZY-SŁOWIE Basia Szymanek
ISBN 978-83-8402-593-2
Wydawnictwo FRAJDA
Imprint Grupy Wydawniczej FILIA sp. z o.o.
www.wydawnictwofrajda.pl
Grupa Wydawnicza FILIA sp. z o.o.
ul. Franciszka Kleeberga 2, 61-615 Poznań
www.wydawnictwofilia.pl
Tak jak podejrzewałam, kolejna przygoda nie dała na siebie długo czekać. Stało się oczywiście coś zupełnie nieprzewidywalnego, niecodziennego i niesamowitego. Właściwie to nie wiem, od czego zacząć – od najbardziej tajemniczego i intrygującego zjawiska, z jakim zetknęliśmy się w naszym mieście, czy od nowej sąsiadki, która wprowadziła się do naszego domu?
Jak uważacie?
Trudny wybór, nawet dla mnie.
W takim razie zacznę od początku i się przypomnę. Jestem Maja i chodzę do piątej klasy. Mieszkam na razie z babcią Irenką, ponieważ moi rodzice ciągle przebywają na wyprawie naukowej na Spitsbergenie. Badają tam klimat i robią różne pasjonujące rzeczy – wiem o tym, gdyż dostaję od nich mnóstwo zdjęć i filmików. Uwielbiam szczególnie te ze zwierzętami: maskonury są przepocieszne, ale foki i lisy polarne także są słodkie. Ciekawią mnie też groźne niedźwiedzie polarne. Moi rodzice już niedługo zakończą te swoje badania naukowe i wrócą, co bardzo mnie cieszy, bo już się strasznie za nimi stęskniłam. Choć oczywiście świetnie mi się mieszka z babcią Irenką, która jest najfajniejszą babcią pod słońcem. Robi najlepsze gofry ze śmietaną i naleśniki z konfiturą malinową, zajmuje się roślinami i tworzy piękne witraże ze szkiełek, ale przede wszystkim tańczy w zespole Zumbeczki Aktywne Babeczki. Oprócz babci i jej koleżanek, innych seniorek, w tym zespole jest jeszcze nasz sąsiad pan Roman. On jest równie ciekawą osobą jak moja babcia. Zajmuje się naprawianiem różnych sprzętów i działa w lokalnym towarzystwie historycznym. Nikt nie ma tylu wiadomości o naszej okolicy co pan Roman. Może jeszcze tylko rodzice Zosi, mojej najlepszej przyjaciółki, bo oni pracują w muzeum miejskim i zajmują się zabytkami.
Pan Roman często mówi o mnie „łobuziara”, ale uśmiecha się przy tym miło i to wcale nie oznacza w jego języku nic złego. Uważa, że jestem wszędobylska i ciekawa świata. Nie może być inaczej, skoro należę do Ekipy Badaczy, czyli do paczki przyjaciół, którzy lubią rozwiązywać różne tajemnicze sprawy i tropić zagadki.
Rozwikłaliśmy już z powodzeniem sprawę zaginięcia wskazówki zegara w parku miejskim, odkryliśmy sekret ducha w naszej szkole i dokonaliśmy przełomowego odkrycia podczas zielonej szkoły1. Mamy naprawdę doskonałe wyniki – bo umiemy obserwować i wyciągać wnioski. W Ekipie Badaczy jest siedem osób: cztery dziewczyny – ja, Zosia, Ania i Aleks (która ma na imię Aleksandra, ale woli takie zdrobnienie) – oraz trzech chłopaków – Leon, Staszek i Maciek. Co prawda chłopaki mówią, że powinniśmy przyjąć jeszcze jednego, żeby było po równo, ale na razie nie znaleźliśmy jeszcze nikogo, kto by do nas pasował.
Skoro już wszystko przypomniałam, to mogę zacząć od niezwykłego wydarzenia. A było to tak…
Nasza nowa sąsiadka przybiegła do babci, żeby powiedzieć jej, że wszystko to dokładnie przewidziała, a właściwie – zobaczyła w kuli.
No tak, a ja nie opowiedziałam o naszej nowej sąsiadce! Więc jednak muszę zacząć od tego, nie da się inaczej…
Ja i babcia Irenka zajmujemy parter w takim dużym domu, a nad nami mieszkają: Marcelina – która jest nauczycielką muzyki i jednocześnie wychowawczynią mojej klasy, ale też cudownie śpiewa w zespole występującym w naszym domu kultury – i pan Roman. O nim już opowiadałam.
Teraz jednak na drugie piętro, koło Marceliny, wprowadziła się pani Selena. Przyjechała dużym samochodem dostawczym, z którego wypakowano mnóstwo bardzo ciekawych przedmiotów – malowany w ptaki parawan, wielką kanapę z jaskrawym obiciem, lakierowany na czerwono stolik, lampę z abażurem haftowaną w kwiaty, ogromny dywan, który wyglądał jak latający. Pani Selena także była oryginalną osobą. Moja babcia ubiera się kolorowo i sama sobie szyje stroje, ale nowa sąsiadka była jeszcze bardziej nietypowa. Przede wszystkim nosiła dziwne nakrycie głowy w złotym kolorze. Babcia wyjaśniła mi później, że to turban. Miała szerokie fioletowe spodnie i prawdziwe japońskie kimono. Było bardzo piękne i od razu pomyślałam, że też chciałabym takie. Wyglądała super. Jakby zeszła z ilustracji w książce. W domu od razu wyjęłam mój notatnik i narysowałam sobie naszą sąsiadkę, żeby nie zapomnieć żadnego szczegółu. Babcia obiecała mi później, że uszyje mi takie samo kimono.
Pierwsze spotkanie spowodowało pewne nieporozumienie: pani Selena miała bowiem kota, który nie polubił się z naszym Rumiankiem. Kot sąsiadki, a właściwie kotka o imieniu Luna, zaczęła syczeć i parskać na Rumianka, który wyszedł na swój codzienny spacer przed dom i przyglądał się jej ciekawie.
No więc Luna syczała, a Rumianek nic sobie z tego nie robił, zupełnie ją ignorując. Uderzał przy tym końcem ogona o ziemię, jakby chciał powiedzieć: „Nie ze mną takie numery, nie zwrócisz mojej uwagi w tak beznadziejny sposób”. Żeby zainteresować Rumianka, trzeba było czegoś więcej, to fakt, bo jest to zupełnie wyjątkowy kot. Natomiast pani Selena od razu mnie zaintrygowała i bardzo chciałam ją poznać. Moja babcia zresztą też.
Natychmiast zabrała się do pieczenia ciasteczek, żeby ugościć nową sąsiadkę. Poszłyśmy tam po południu, żeby się przywitać, a pani Selena przyjęła nas aromatyczną herbatą z cynamonem, goździkami i tajemniczym składnikiem, który – zdaniem naszej gospodyni – pozwala zajrzeć w przyszłość. Bo jak się okazało, nowa sąsiadka jest wróżką. To znaczy nie taką dobrą wróżką z bajek ani nie Wróżką Zębuszką, która przynosi prezenty, kiedy wypadnie mleczak, tylko osobą, która potrafi przewidzieć, co kogo spotka w przyszłości.
– To jest metoda naukowa – tłumaczyła babci, która miała dosyć sceptyczną minę, czyli nie była zbytnio przekonana.
– Naukowa? – Babcia Irenka chętnie dolała sobie cudownie pachnącej herbaty, ale wyraźnie nie dowierzała sąsiadce. Pani Selena zrobiła ruch ręką, który miał potwierdzić jej słowa.
– Owszem, właśnie tak. Przewidywanie przyszłości, astrologia to nauka. Ja nie bujam w obłokach, ale dokonuję obliczeń. Badam ruch planet i ich wpływ na ludzi. Każdy z nas urodził się w wyjątkowym momencie, pod wyjątkowym układem gwiazd i ma unikalny horoskop. Ja to wszystko studiuję.
– No tak – stwierdziła z pewnym ociąganiem babcia. – Ale przyzna pani, że astrologia, czyli układanie horoskopów, różni się znacznie od astronomii, która jest nauką o wszechświecie. I nie mają one ze sobą zbyt wiele wspólnego.
Pani Selena wydęła wargi.
– Kiedyś nie różniły się aż tak bardzo – powiedziała. – W starożytności na przykład. Zresztą i później doceniano astrologię. Żeby nie szukać zbyt daleko, nawet Mikołaj Kopernik, nasz największy astronom, zrównywał te dwie nauki ze sobą. – W tym momencie uniosła palec, a moja babcia się roześmiała.
– Proszę mi wybaczyć. Ja także lubię przeczytać horoskop w gazecie, dla zabawy oczywiście. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Ale bardziej wierzę w naukowe metody. I nie wiem, czybym chciała, aby ktoś przepowiadał moją przyszłość.
– Ma pani takie prawo – oznajmiła z przekonaniem pani Selena. – A ty, Maju? Chciałabyś dowiedzieć się, co cię czeka? Ciekawi cię to?
Zastanowiłam się.
Pani Selena miała karty, z których wróżyła, z namalowanymi na nich bardzo ładnymi obrazkami, no i tę kulę, w której widziała przyszłość. Właściwie to chciałabym się dowiedzieć, jak się skończy dla mnie rok szkolny, jakie dostanę oceny, dokąd pojadę na wakacje, czy rodzice prędko wrócą i czy miło spędzę czas… No i co będę robić, gdy już będę duża! Kim zostanę w przyszłości i czy będę bardzo sławna! Trochę jednak bałam się o to zapytać, zwłaszcza że babcia chyba uważała to przepowiadanie za niepoważne.
Tymczasem jednak zjadłyśmy ciasteczka i pożegnałyśmy się z sąsiadką.
Zainteresowałam się astronomią i astrologią. Postanowiłam się dowiedzieć o nich jak najwięcej.
Najpierw jednak doszło do niezwykłego wydarzenia. Właśnie tego, które ujrzała pani Selena w swojej szklanej kuli i o którym przybiegła opowiedzieć babci.
Maciek wybrał się na spacer ze swoim psem i zobaczył bardzo dziwne zjawisko. Potem Staszek mówił, że jego tata widział zupełnie coś innego, ale tutaj też muszę zacząć od samego początku…
Maciek poszedł zatem do parku z Aresem, swoim psem, ponieważ uczył go tropić. Ekipa Badaczy od dawna potrzebowała psa tropiącego. Rozwiązujemy tak wiele różnych zagadek i badamy tyle różnych spraw, że pies tropiący jest nam po prostu nieodzowny! Sam Maciek nam to proponował, bo on od dawna był przekonany, że Ares się znakomicie do tego nadaje. Zwłaszcza po tym, jak bardzo przydał nam się podczas rozwiązywania sprawy ducha w naszej szkole. Jak na pewno pamiętacie, to Ares wyniuchał, co naprawdę zdarzyło się na strychu szkolnego budynku. Od tego czasu Maciek obejrzał kilka filmów na temat nauki tropienia, sam poznał sporo pożytecznych trików. Obaj z Aresem ćwiczyli każdego dnia po szkole. Tego popołudnia również i nauka przedłużyła się aż do wieczora, bo tak dobrze im szło. Wtedy właśnie Maciek zauważył to dziwne zjawisko.
– Jakby grzmot albo wystrzał z armaty. I jasna kula światła nad parkiem – opowiadał nam później w szkole.
– Wcale nie – zaprotestował Staszek. – Mój tata wracał wtedy samochodem z pracy i mówił, że to było całkiem coś innego.
– Co takiego? – chciała wiedzieć Ania, którą ogromnie pasjonowały takie historie.
– Na drodze jaśniało białe pasmo światła. Oślepiające. – Staszek zamachał rękami. – Tata musiał zatrzymać samochód i nie mógł jechać. To światło się przemieszczało i kołowało. – Staszek zaczął okręcać się wokół własnej osi i wirować.
– Wcale nie! – zaprzeczył Maciek. – To nie było nad drogą, tylko za parkiem. I żadne pasmo światła, tylko kula. Wielka żółta kula, która huczała jak wystrzał armatni. Ares się wystraszył.
– Nieprawda! Tata mówił, że to było białe oślepiające światło. A mój tata nie kłamie!
Tak zaczęli krzyczeć na siebie, że może nawet by się pobili, gdyby nie wkroczyła Aleks. Ona zawsze jest opanowana i umie załagodzić każdą kłótnię.
– Poczekajcie chwilę! – zawołała teraz, gestykulując. – Uporządkujmy wszystko! Nie rozumiecie? To jest kolejne zadanie dla Ekipy Badaczy!
Kiedy Staszek i Maciek to usłyszeli, natychmiast przestali wrzeszczeć. Tak zamilkli w jednej chwili, że aż było to śmieszne! Leon natomiast wyciągnął z plecaka wielki zeszyt, w którym wszystko notował, i otworzył go na wolnej stronie. On od pewnego czasu prowadzi taką dokumentację naszej paczki. I choć Staszek uważa, że lepiej jest zapisywać w tablecie, a Maciek z kolei woli nagrywać krótkie filmiki, to Leon sądzi, że taki sposób – pisemny – jest najlepszy. Kiedyś zobaczył w naszej szkole coś podobnego – ilustrowaną kronikę wydarzeń. Zapisywano tam ważne zdarzenia z historii naszej szkoły, wklejano zdjęcia i rysowano różne ilustracje. Wyglądało to bardzo ładnie i trochę starodawnie. Mnie i Zosi się podobało.
– Dla Ekipy Badaczy? – powtórzyła teraz Ania. – Co masz na myśli?
– No zastanówcie się. – Aleks uniosła rękę. – Mamy do czynienia z jakimś niesamowitym zjawiskiem, tak? Coś się wydarzyło i trzeba to koniecznie rozwikłać.
– Owszem. Nie wiemy jeszcze, z czym mamy do czynienia. – Leon zaczął zapisywać w swoim zeszycie. – Są sprzeczne doniesienia. A to zawsze dobry punkt wyjścia, bo to oznacza TAJEMNICĘ…
– Zgadzam się. – Zosia kiwnęła głową. – A tajemnica to dokładnie coś dla nas.
– Musimy zatem zbadać to niecodzienne zjawisko – oceniłam. – Maciek – zwróciłam się do kolegi. – Powinieneś koniecznie jeszcze raz wybrać się z Aresem na spacer…
– A ty, Staszek, musisz przepytać dokładnie tatę, gdzie widział to światło. – Aleks zmarszczyła brwi.
Chłopcy mieli bardzo zaaferowane miny.
– Jak sądzicie, czy w naszej miejscowości wylądowało UFO? – Maciek był rozemocjonowany.
– UFO? A co to jest? – zapytała Ania.
– Nie wiesz? UFO to taki niezidentyfikowany obiekt latający. Obca cywilizacja pozaziemska, która tu przybywa na latającym spodku – stwierdził Staszek.
– O rany! Całkiem jak w filmie fantastycznonaukowym, czyli science fiction. – Zosia aż klasnęła w dłonie. – Wiecie co? Jak mój tata był młody, to dużo czytał takich książek i nawet jedną sam napisał.
– Poważnie? – Moje oczy na pewno zrobiły się wielkie jak taki latający spodek. – Twój tata napisał książkę? Fantastycznonaukową?
Z4osia machnęła ręką.
– Nie taką prawdziwą. To znaczy nie taką, którą można kupić w księgarni. Ciągle ją ma w domu. W takim szkicowniku, bo to właściwie był komiks. Miał wtedy tyle lat co my teraz.
– Aha. Czyli to była taka amatorska książka. – Leon pokiwał głową. – Napisana dla siebie.
– W sumie tak – zgodziła się Zosia. – Ale ja ją czytałam i jest bardzo dobra – zastrzegła się. – O podróżach w kosmos i kosmitach. Świetna!
– Nie sądziłam, że twój tata się tym interesuje. Myślałam, że pracuje w miejskim muzeum – powiedziała Ania.
– On robi wiele rzeczy. Jak był młody, bardzo go ciekawił kosmos. Miał nawet teleskop do obserwowania gwiazd – wyjaśniła Zosia. – Potem zajął się innymi rzeczami.
– Dobra, tylko co z tym naszym UFO? – Maciek wrócił do tematu.
Zgodziliśmy się, że jeszcze nie wiemy, czy to w ogóle było UFO. No i właściwie nic nie wiedzieliśmy o obcych cywilizacjach. Ale postanowiliśmy zgłębić sprawę. No bo skoro w naszej miejscowości doszło do takich dziwnych wypadków, to oczywiste, że Ekipa Badaczy musiała zebrać informacje.
Dalsza część w wersji pełnej
1 O tych historiach przeczytacie we wcześniejszych przygodach Mai i Ekipy Badaczy: Maja i tajemnicza szuflada, Maja i gabinet duchów oraz Maja i leśna przygoda.
Przeczytaj fragment:
Wspaniała niespodzianka
Nie macie pojęcia, co się stało! Sama jeszcze nie mogę w to uwierzyć, bo naprawdę – to jest superwspaniałe, emocjonujące i… Aż dreszcz radości przechodzi po plecach…
No tak, ja znowu się śpieszę, jakby mnie ktoś gonił, i kolejny raz zaczynam opowiadać od środka, a nie od początku. Moja pani od polskiego zawsze powtarza, że każda porządna opowieść powinna mieć początek, środek i koniec. Bo jeśli nie ma początku, to zwykle brakuje też końca. No co tu zrobić, kiedy ja lubię zaczynać od najbardziej sensacyjnej wiadomości? I tak sobie po cichu myślę, że wy też to lubicie.
Zatem dobrze, zacznę od samiuteńkiego początku. Jestem Maja, znacie mnie. Moi rodzice są na wyprawie badawczej na Spitsbergenie, a ja mieszkam w tym czasie u babci Irenki. Babcia jest najcudowniejszą osobą na świecie, przyrządza najlepsze gofry z domową konfiturą, potrafi szyć, śpiewać i tańczyć oraz robić jeszcze tysiąc innych rzeczy. Razem z kilkoma seniorkami tworzy zespół Zumbeczki Fajne Babeczki i Romek Super Ziomek. Może to trochę za długa nazwa, ale w pełni oddaje skład zespołu tańczącego zumbę. Ja i moi przyjaciele nazywamy ich po prostu Zumbeczkami, bo tak jest prościej.
No właśnie! Przecież ja nie wspomniałam o Ekipie Badaczy! To moje koleżanki i koledzy z klasy: Ania, Aleks (która ma na imię Aleksandra, ale najbardziej lubi ten skrót, bo uważa, że jest taki nowoczesny i świetny), ja, Maciek, Staszek oraz Leon, zwany Leo, czyli lew. Wszyscy uwielbiamy przygody, zagadki i różne zwariowane śledztwa. Wspólnie odnaleźliśmy już zaginioną wskazówkę z zegara w parku oraz rozwiązaliśmy sprawę ducha na szkolnym strychu.
Uff… Wszystko już opowiedziałam. To był taki wstęp, przez który przeleciałam jak strzała, bo w rzeczywistości najważniejsze jest tylko jedno: moja klasa wyjeżdża na zieloną szkołę!
Tak! Tak nam powiedziała Marcelina, nasza wychowawczyni, a jednocześnie znakomita piosenkarka, sąsiadka babci Irenki i moja oczywiście. Wyjedziemy wszyscy razem na kilka dni do lasu nad jezioro i będziemy mieszkać w domkach kempingowych.
Resztę znajdziesz w książce „Maja i leśna przygoda”!
Polecamy wszystkie przygody Ekipy Badaczy!
Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Niezwykła sprawa
Spis treści
Poznaj wcześniejsze przygody Mai i Ekipy Badaczy!
Cover
Table of Contents
Spis treści