49,90 zł
Dlaczego ptaki zbierają niedopałki papierosów? Skąd wzięła się aspiryna? Po co psy jedzą trawę, a koty tarzają się w kocimiętce? I przede wszystkim, co jest nie tak z Twoim idealnie przystrzyżonym trawnikiem?
Zwierzęta to prawdziwi eksperci w dziedzinie medycyny. Nie mówią po łacinie, nie noszą fartuchów i nie wypisują recept, ale ewolucja wyposażyła je w zadziwiająco skuteczne strategie walki z chorobami zakaźnymi i pasożytami. Wiedzą też, co robić, kiedy czują mdłości albo jak opatrzyć skaleczenie, żeby zapobiec infekcji.
Jaap de Roode obserwuje zwyczaje zwierząt (przede wszystkim swoich ulubionych motyli monarchów) nie tylko z czystej naukowej ciekawości. Wyjaśnia, że wiedza na przykład o tym, jakie rośliny wykorzystują kozy i owce, żeby się leczyć, może pomóc nam lepiej dbać o zdrowie zwierząt gospodarskich. Poznanie nawyków i strategii pszczół można wykorzystać do ochrony uli. Badania nad leczeniem u zwierząt mogą doprowadzić do odkrycia leków, które pomogą także nam, ludziom.
Lekarze z natury to zadziwiająca opowieść o tym, jak zwierzęta dbają o swoje zdrowie i czego możemy się od nich nauczyć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 295
Copyright © 2025 by Copernicus Center Press
Copyright © 2025 by Princeton University PressAll rights reserved.
Tytuł oryginałuDoctors by Nature. How Ants, Apes, and Other Animals Heal Themselves
Redakcja językowaNatalia Słomińska
Korekta językowaMałgorzata Denys
Projekt okładki i stron tytułowychMonika Drobnik-Słocińska / monikaimarcin.com
SkładMonika Drobnik-Słocińska / monikaimarcin.com
Opieka redakcyjnaSonia Kmiecik
Wydanie I
Kraków 2025
ISBN 978-83-7886-851-4
Wydawca: Copernicus Center Press Sp. z o.o.
pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków
tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467
e-mail: redak[email protected]
www.ccpress.pl
Druk i oprawa: Abedik SA
Opracowanie ebooka: monikaimarcin.com
Dla Lisy, Jakoba i Elli
ZASTRZEŻENIE
Informacje przedstawione w tej książce nie stanowią porady medycznej. Czytelnicy powinni skonsultować się z lekarzem lub weterynarzem w sprawach dotyczących własnego zdrowia oraz zdrowia swoich zwierząt domowych i innych zwierząt towarzyszących.
1
Ptaki, pszczoły i motyle
– Czy wiedzieliście, że motyle monarchy zażywają lekarstwa? – pytam.
Jest październik 2022 roku. Siedzę przy stole na świeżym powietrzu w rezerwacie przyrody St. Marks National Wildlife Refuge, położonym na południu Florydy, tuż nad Zatoką Meksykańską. Za mną stoi pomalowana na biało latarnia morska. Po lewej stronie rozciąga się widok na Goose Creek Bay, gdzie wcześniej widziałem delfiny. Przede mną laguna zamieszkana przez aligatory. Wokół stołu zebrało się dwadzieścia osób, w przekroju wiekowym od lat trzech po siedemdziesiąt. Uczestniczymy w Festiwalu Motyli Monarchów w St. Marks, który odbywa się co roku w czwartą sobotę października. To jeden z moich ulubionych weekendów w roku. Od ponad dekady moi studenci i ja pokonujemy sześciogodzinną trasę z Emory University w Atlancie, gdzie jestem profesorem, aby wspólnie celebrować piękno i niezwykłość tych motyli. Przyjeżdżamy tutaj, by opowiadać ludziom o tych owadach i prowadzonych przez nas badaniach.
– Tak jak my motyle monarchy też chorują – mówię do dziewczynki w tiulowej spódniczce, zaopatrzonej w skrzydła motyla, które przypięła do ramion. Trzymając monarcha tak, żeby mogła go zobaczyć, tłumaczę: – Ich zarazki bardzo im szkodzą. Motyle nie mogą iść do lekarza, tak jak ty czy ja, ale na szczęście potrafią znaleźć lekarstwo w roślinach, którymi się żywią.
Większość osób, które znają monarchy, słyszała o ich niesamowitych wędrówkach1. Gdy temperatura zaczyna spadać, a dni stają się coraz krótsze, motyle z USA i Kanady ruszają w spektakularną, jesienną migrację. Pokonując nawet cztery i pół tysiąca kilometrów, zmierzają do jedlin oyamel* w rejonie Kordyliery Wulkanicznej w środkowym Meksyku. Od końca października do końca listopada – w czasie, który zbiega się z meksykańskim Świętem Zmarłych – setki milionów monarchów docierają do tych wysokogórskich lasów. Gromadzą się tam w wielkie skupiska na drzewach. Choć jeden motyl waży tyle co spinacz do papieru, gałęzie czasem łamią się pod ciężarem tysięcy skupionych razem osobników. Monarchy zimują tam do lutego i marca, kiedy to łączą się w pary i wyruszają na północ. W drodze na południe wiele z nich podąża wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej, by dotrzeć do miejsc zimowania. Sporo z nich zatrzymuje się właśnie w rezerwacie St. Marks. W dobry dzień można zobaczyć tysiące przelatujących motyli, które ucztują na nektarze obficie kwitnących słonolubnych krzewów łobody i innych roślin.
Ale choć migracje monarchów są zdumiewające, to nie one były powodem, dla którego zacząłem się nimi interesować. Lubię mówić ludziom, że badam je, ponieważ chorują. To dla wielu osób zaskoczenie. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że sami chorujemy, że z naszymi pupilami chodzimy do weterynarza – ale nieczęsto myślimy o tym, że dzikie zwierzęta też mogą być chore. A przecież tak właśnie jest. Podobnie jak ludzie, zwierzęta – w tym ptaki, pszczoły i motyle – przez całe życie mają kontakt z wirusami, bakteriami, pasożytami i pierwotniakami wywołującymi choroby. U motyli monarchów najczęstszą chorobę wywołuje jednokomórkowy pasożyt o nazwie Ophryocystis elektroscirrha2. Ponieważ jego nazwa nie należy do najłatwiejszych, wiele osób mówi po prostu „OE”. Pasożyt ten jest spokrewniony z tymi, które wywołują malarię u ludzi – i bynajmniej nie jest dla motyli błahym problemem. Tworzy na powierzchni ich ciała miliony zarodników i przebija delikatną powłokę motyla drobnymi otworami. Jeśli nawet pasożyt nie zabije gospodarza, powoduje odwodnienie i utratę masy ciała. Zainfekowane motyle nie potrafią dobrze latać, więc nie docierają do miejsc zimowania w Meksyku. Umierają po drodze3.
Siedząc przy stole w St. Marks, pokazuję odwiedzającym, jak sprawdzamy, czy motyle są zarażone. Moi studenci i ja nazywamy to „motylim przeglądem zdrowia”. Jak pielęgniarki i lekarze, zakładamy rękawiczki i delikatnie przyklejamy przezroczysty plasterek do odwłoka motyla (nie sprawia mu to bólu), po czym przeklejamy go na kartkę indeksową. Pod mikroskopem szukamy małych czarnych zarodników pasożyta. Jeśli je znajdziemy, pokazujemy je uczestnikom festiwalu.
A potem opowiadam im coś naprawdę niezwykłego. Monarchy są doskonałymi lekarzami. Tak jak ludzie stosują leki w walce z pasożytami, tak i one potrafią poradzić sobie ze swoimi dolegliwościami. Gdy stają oko w oko z pasożytem OE, nie są całkiem bezbronne. Potrafią znaleźć rośliny lecznicze, które ograniczają rozwój infekcji i łagodzą objawy choroby.
TRUJĄCE ROŚLINY
Badaniami nad pasożytami motyli monarchów zająłem się w 2005 roku, kiedy przeprowadziłem się do Stanów Zjednoczonych, by objąć stanowisko badawcze. Początkowo interesowała mnie czysta biologia tych pasożytów, ale bardzo szybko zacząłem przyglądać się relacjom między pasożytami, motylami oraz jedynym źródłem pożywienia dla ich gąsienic – trojeścią. Podobnie jak wiele innych motyli, monarchy są wyspecjalizowanymi roślinożercami – ich larwy odżywiają się tylko określonymi gatunkami roślin. Dla monarchów są to właśnie trojeście. Istnieje wiele ich gatunków, różniących się wyglądem i wielkością, ale większość należy do rodzaju Asclepias. Po zerwaniu liści wydzielają one biały, mleczny sok – stąd ich nazwa.
Poza produkcją zastygającego w lateks mleczka trojeście wytwarzają także związki chemiczne zwane kardenolidami. To steroidowe substancje trujące dla większości zwierząt – rośliny używają ich jako broni przeciwko roślinożercom4. Motyle monarchy jednak są na nie odporne. Co więcej, gąsienice, zjadając liście, gromadzą te toksyny w swoich tkankach5. To właśnie dlatego są trujące dla drapieżników. Ich jaskrawe pomarańczowe skrzydła z czarnymi liniami i białymi kropkami stanowią ostrzeżenie: „nie smakuję dobrze!”6.
Gdy zaczynałem badania nad monarchami, powszechnie wiadomo było, że wykorzystują one kardenolidy do ochrony przed drapieżnikami. Ale ponieważ interesowałem się ich pasożytami, w mojej głowie zaczęło kiełkować inne pytanie. Wiedziałem z wcześniejszych badań, że niektóre toksyczne związki chemiczne zawarte w roślinach potrafią zabijać wirusy wywołujące choroby u owadów7. To skłoniło mnie i moich współpracowników do zastanowienia się nad jednym: czy kardenolidy obecne w trojeści mogą być trujące również dla pasożyta OE? Czy motyle wykorzystują rośliny nie tylko jako pokarm, ale też jako lekarstwo?
By to sprawdzić, zaprojektowałem eksperyment z dwiema grupami gąsienic monarchów – jedna żywiła się wyłącznie trojeścią kurakaońską, druga tylko trojeścią krwistą. Wszystkie gąsienice (łącznie 240 osobników) zostały wystawione na kontakt z OE poprzez podanie pokarmu roślinnego z zarodnikami pasożyta. Z wcześniejszych badań wiadomo było, że trojeść kurakaońska (Asclepias curassavica) zawiera więcej kardenolidów niż krwista (Asclepias incarnata). Gdy gąsienice przepoczwarzyły się w motyle, zbadaliśmy, ile z nich zostało zainfekowanych i jak ciężko przeszły chorobę. Jeśli kardenolidy faktycznie chronią przed pasożytem, to motyle karmione tropikalną trojeścią kurakaońską powinny być zdrowsze. Wyniki były ekscytujące: w grupie żywiącej się trojeścią kurakaońską infekcje wystąpiły mniej licznie – zaobserwowaliśmy spadek ich częstości o 20 procent w porównaniu z motylami żerującymi na trojeści krwistej. Motyle, które mimo wszystko zachorowały, miały ponad dwa razy mniej pasożytów i chorowały lżej, żyjąc nawet dwa razy dłużej8. Wszystko wskazywało na to, że trojeść bogata w toksyny działa nie tylko jako ochrona przed drapieżnikami, ale również jako skuteczny lek przeciwpasożytniczy.
Kolejne pytanie było równie logiczne, co śmiałe: czy to możliwe, że monarchy potrafią świadomie korzystać z leczniczych właściwości trojeści? Czy chore motyle potrafią wybierać rośliny o większej zawartości kardenolidów jako formę leczenia? W 2008 roku objąłem stanowisko wykładowcy na Emory University. Tam wraz z zespołem przeprowadziliśmy serię eksperymentów w dużych wolierach, w których zarażonym i zdrowym samicom motyli udostępniliśmy trojeść kurakaońską (leczniczą) i krwistą (nieleczniczą)9. Liczyliśmy, ile jaj złożyły na każdym z tych gatunków. Okazało się, że chore samice znacznie częściej wybierały rośliny lecznicze. Zdrowe motyle nie wykazywały takiej preferencji. Innymi słowy: gdy samica monarcha jest zainfekowana, woli składać jaja na trojeści o własnościach leczniczych.
Ryc. 1.1. Samica motyla monarchy składa jaja na leczniczej trojeści, którazmniejszy zakażenie i objawy choroby u jej gąsienic potomnych. Fot. Jaap de Roode.
To zaskakujące – ale jeszcze bardziej niezwykłe jest to, kogo właściwie samica chroni. Zarażony motyl nie odniesie bezpośrednich korzyści z zastosowania leczniczej rośliny – pasożyt już go zaatakował, a choroba postępuje. Samica nie może się zupełnie wyleczyć ani zapobiec przeniesieniu zarodników na potomstwo – miliony zarodników pasożyta pokrywają jej odwłok, a gdy składa jaja na liściach trojeści, część z nich zostaje na nich i przykleja się do jaj10. Ale to, co może zrobić, to złożyć jaja na roślinach o właściwościach leczniczych. Gdy larwy się wyklują, wraz z pasożytami zjedzą także trojeść zawierającą lecznicze substancje – a to znacząco zmniejszy szansę, że infekcja się rozwinie. Nawet jeśli gąsienica się zarazi, trojeść ograniczy namnażanie pasożytów i złagodzi objawy. Innymi słowy, matka monarcha nie leczy samej siebie, lecz swoje potomstwo – zanim jeszcze się narodzi. Piękny przykład zasady „matka wie najlepiej”.
MIKROSKOPIJNE MÓZGI
Gdy badałem zjawisko leczenia się u motyli monarchów, zorientowałem się, że wiele innych zwierząt także potrafi stosować leki przeciw chorobom. (Oczywiście zdaję sobie sprawę, że człowiek to też zwierzę, ale dla uproszczenia w tej książce słowem „zwierzęta” będę określać wyłącznie nie-ludzi).
W latach 80. prymatolodzy odkryli, że szympansy wykorzystują toksyny i owłosione liście roślin do zwalczania pasożytniczych robaków. Inne badania wykazały, że kozy i owce także potrafią być swoimi własnymi lekarzami. Przez długi czas sądzono, że do takiej zdolności potrzebny jest duży mózg – przekonanie to wynikało z faktu, że szympansy są naszymi najbliższymi krewniakami – ale dane nie potwierdzały tej tezy.
Odkryłem też, że gąsienice niedźwiedziówki oraz mrówki rudnice również stosują substancje lecznicze. A zatem nawet zwierzęta z mózgiem mniejszym niż główka od szpilki potrafią skutecznie się leczyć – tak samo jak te z mózgiem wielkości naszego. To skłoniło mnie do myśli, że zjawisko leczenia się jest powszechne w świecie zwierząt. Ta fascynacja ostatecznie doprowadziła mnie do napisania tej książki. W kolejnych rozdziałach przyjrzymy się wszystkim tym przykładom – i wielu innym.
Przez ostatnie cztery dekady naukowcy odkryli, że zwierzęta rzeczywiście potrafią świadomie poszukiwać leków (choć – jak zobaczymy – zdefiniowanie tego, co właściwie znaczy „świadomie”, nie jest takie proste). Zwierzęta rozmaitych gatunków wykorzystują ogromne bogactwo roślin, grzybów, toksycznych zwierząt, związków chemicznych i innych naturalnych substancji do walki z infekcjami i łagodzenia objawów chorób. Robią to na cztery różne sposoby. Po pierwsze – stosują profilaktykę, czyli spożywają pokarm i związki przeciwpasożytnicze, zanim zachorują, by utrzymać zdrowie. Na przykład japońskie makaki żyjące na terenach o wysokim ryzyku wystąpienia pasożytów jedzą więcej roślin o właściwościach leczniczych niż te z terenów mniej skażonych11. W Etiopii pawiany, narażone na infekcje pewną przywrą, zwiększają odporność na robaki, zjadając trujące jagody12. Po drugie – stosują leczenie terapeutyczne. W tym przypadku zwierzę już jest chore i spożywa związki lecznicze: szympansy wysysają sok z gorzkich roślin, by zwalczyć pasożyty jelitowe, a gąsienice niedźwiedziówki zjadają alkaloidy zabijające larwy pasożytniczych much. Trzeci sposób to „smarowanie ciała”: zwierzęta tak różne jak lemury, koty czy koati wcierają w futro substancje odstraszające pasożyty – takie jak roztocza, wszy i komary. Wreszcie – zwierzęta mogą stosować „fumigację”, czyli umieszczają związki przeciwpasożytnicze w swoim środowisku życia. Przykładowo, ptaki wykładają gniazda aromatycznymi roślinami, które zabijają pasożyty, a mrówki i pszczoły przynoszą do gniazd żywiczne substancje o działaniu antybakteryjnym.
Część badaczy nazywa wszystkie te zachowania terminem „zoofarmakognozja”13 – od greckich słów zoo (zwierzę), pharma (lek) i gnosy (poznanie). Inni wolą mówić o „samoleczeniu zwierząt”. Mnie osobiście żaden z tych terminów nie przekonuje. „Zoofarmakognozja” sugeruje, że zwierzęta mają świadomość, że się leczą (a niekoniecznie tak jest – jak zobaczymy w rozdziale 8). „Samoleczenie” z kolei zakłada, że zwierzę leczy tylko siebie (a wiemy już, że monarchy potrafią leczyć swoje potomstwo). Dlatego w tej książce będę używać prostszego i szerszego określenia – „zwierzęca medycyna” – lub określeń pokrewnych („farmakoterapia zwierząt”).
Wykazanie, że dane zachowanie rzeczywiście stanowi leczenie, nie jest proste. W kolejnych rozdziałach omówię, jak prowadzi się badania obserwacyjne i eksperymenty w tej dziedzinie. Na razie chcę podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze – skupię się głównie na zachowaniach, które pomagają zwierzętom walczyć z infekcjami. Wynika to z tego, że pasożyty i patogeny odgrywają ogromną rolę w ewolucji, a także tego, że większość dobrze udokumentowanych przykładów leczenia zwierząt dotyczy właśnie obrony przed infekcjami.
Ale to nie jedyny powód, dla którego zwierzęta się leczą. Coraz więcej wskazuje na to, że niektóre z nich potrafią leczyć rany lub łagodzić bóle stawów14. Na przykład orangutany mieszają określone rośliny ze śliną i wcierają papkę w rany15 lub konkretne części ciała – co zmniejsza stan zapalny16. Naukowcy sugerują też, że samice niektórych gatunków stosują rośliny w celu wywołania porodu. Ciężarne samice sifak i te w okresie laktacji zjadają więcej roślin bogatych w taniny – co wiąże się ze wzrostem masy ciała i stymulacją laktacji17.
Są też relacje o zwierzętach stosujących substancje psychoaktywne. Koncepcja „pijanych małp” stała się wręcz popkulturowym memem. Doniesienia o słoniach, które po wypiciu sfermentowanych napojów demolują sklepy, cieszą się dużym zainteresowaniem. Po tym, jak w 2012 roku stado 50 słoni splądrowało sklep z alkoholem, rzecznik lokalnej policji Asish Samanat stwierdził: „Zachowywały się jak każdy pijany – agresywnie i nieracjonalnie, jedyna różnica to rozmiar: ci pijani byli znacznie więksi”18. Choć to zabawne, najnowsze analizy sugerują, że ssaki naczelne spożywają sfermentowane owoce nie po to, by się upić, lecz dlatego, że fermentacja rozkłada toksyczne związki i sprawia, że owoce stają się jadalne – a także dostępne w okresach niedoboru świeżych19.
Leczenie ran, opieka okołoporodowa i spożycie alkoholu nie mieszczą się w zakresie tej książki, ale jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, polecam znakomitą pozycję Wild Health autorstwa Cindy Engel20.
Druga rzecz, którą chcę zaznaczyć, dotyczy tego, że nie każde zachowanie chorego zwierzęcia oznacza, że ono się leczy. Najważniejszym kryterium zwierzęcej medycyny jest jej skuteczność: musi ona pomagać zwierzęciu – ograniczać lub zapobiegać infekcji albo łagodzić objawy choroby. Infekcje mogą też zmieniać zachowania zwierząt w sposób dla nich niekorzystny. Pasożyty i patogeny to mistrzowie manipulacji21. Gdy więc widzimy, że zainfekowane zwierzę zachowuje się inaczej, nie możemy zakładać, że to próba samoleczenia. Może to właśnie pasożyt przejął kontrolę.
Dziś mamy już wiele dowodów na to, że zwierzęta potrafią się leczyć. Napisałem tę książkę, by opowiedzieć te niesamowite historie – ale także, by przedstawić ludzi, którzy je odkryli. Badaczy z różnych dziedzin i kontynentów, których łączy pasja do odkrywania świata przyrody. Wspólną ich cechą jest przekonanie, że badanie zachowań zwierząt nie tylko pogłębia naszą wiedzę o świecie, ale może też pomóc w walce z pasożytami i patogenami zagrażającymi ludziom, zwierzętom hodowlanym i naszym pupilom.
Ta książka ma więc dwa cele. Po pierwsze, chcę pokazać, że zwierzęta to prawdziwi eksperci w dziedzinie medycyny. Nie mówią po łacinie, nie noszą fartuchów i nie wypisują recept, ale ewolucja wyposażyła je w zadziwiająco skuteczne strategie walki z chorobami zakaźnymi.
Po drugie – chcę pokazać, że my także możemy skorzystać z wiedzy zwierzęcych lekarzy. Większość badaczy kieruje się czystą ciekawością świata, ale jak zobaczymy – obserwacja leczenia u kóz i owiec może pomóc poprawić zdrowie zwierząt gospodarskich i ograniczyć stosowanie antybiotyków w rolnictwie. Zachowania pszczół można wykorzystać do ochrony uli. Trwają też prace nad opracowaniem repelentów na owady na bazie substancji odkrytych u kotów. Wielu naukowców wierzy, że badania nad leczeniem u zwierząt mogą doprowadzić do odkrycia leków, które pomogą także nam, ludziom.
Niektórzy twierdzą, że nowoczesna technologia i chemia wystarczą, by tworzyć leki od podstaw22. Ale pomyśl: przez ostatnie czterdzieści lat ponad połowa nowych leków przeciwbakteryjnych i 45 procent leków przeciwpasożytniczych, które trafiły na rynek, pochodziła z naturalnych źródeł – roślin, bakterii i grzybów23. W obliczu stale rosnącego zagrożenia chorobami zakaźnymi i oporności patogenów na leki badanie leczenia u zwierząt i wykorzystywanie ich naturalnej wiedzy staje się ważniejsze niż kiedykolwiek.
W kolejnych rozdziałach przyjrzymy się wszystkim tym zagadnieniom. Ale zanim do tego dojdzie, opowiem, jak pewien chory szympans zapoczątkował narodziny nowej dziedziny nauki.
* Oyamel to nazwa gatunku jodły, chodzi tu o specyficzny rodzaj siedliska złożonego z tych dokładnie drzew. (przyp. tłum.)
2
Szympansica Chausiku
W przemówieniu wygłoszonym w 1894 roku na Wydziale Medycznym Uniwersytetu McGilla kanadyjski lekarz William Osler powiedział: „Pragnienie przyjmowania lekarstw to cecha, która odróżnia człowieka, zwierzę, od jego towarzyszy w świecie istot żywych”24. Osler był jednym z założycieli Szpitala Johns Hopkinsa i twórcą programu rezydentury medycznej, w którym studenci uczą się nie tylko w salach wykładowych, ale także – a właściwie przede wszystkim – przy łóżkach pacjentów. Jego słowa brzmiały przekonująco dla Kanadyjczyków końca XIX wieku, ale ich siła do dziś nie osłabła.
Rzeczywiście, we współczesnych zachodnich społeczeństwach poszukiwanie cech wyróżniających człowieka spośród innych istot stało się czymś w rodzaju obsesji25. Przez długi czas uważano, że to właśnie zdolność tworzenia i używania narzędzi czyni nas wyjątkowymi. Tymczasem to nieprawda – wrony brodate z Nowej Kaledonii są mistrzami w konstruowaniu narzędzi, a wiele innych zwierząt, w tym szympansy, również z nich korzysta26. Niektórzy argumentowali, że to język jest naszą jedyną domeną. Ale i to okazuje się złudzeniem. Japońska sikora, niewielki ptak, wydaje ostrzegawcze okrzyki, gdy w pobliżu pojawia się drapieżnik, a także inne, przywołujące towarzyszy do zasobnego źródła pożywienia. Co więcej – potrafi te dwa sygnały łączyć, tworząc złożoną wiadomość: „Przyjdź i pomóż mi zaatakować drapieżnika”27.
Ludzie nie są też jedynym gatunkiem posiadającym kulturę. Od szympansów po altanniki, wiele zwierząt rozwija lokalne zwyczaje i zachowania przekazywane w obrębie grupy. Słynne są japońskie makaki z wyspy Kōjima, które myją słodkie ziemniaki w wodzie rzecznej – zachowanie to obserwuje się tylko w tej i kilku pobliskich populacjach28.
Osler miał rację, że studenci medycyny uczą się poprzez kontakt z pacjentami, ale nie miał racji, gdy z uporem twierdził, że tylko ludzie stosują medycynę. Przekonanie, że wyłącznie człowiek zna się na leczeniu, to relatywnie nowa idea, wyrosła na gruncie zachodniego świata i zakorzeniona w pragnieniu oddzielenia się od natury. W dużej mierze jest to spuścizna chrześcijaństwa – religii dominującej na Zachodzie, której fundamentem jest dualizm: dobro i zło, człowiek i natura29.
Kiedy więc mieszkańcy zachodnich krajów przeszli od życia głęboko osadzonego w przyrodzie – jako myśliwi i zbieracze – do istnienia w betonowych osiedlach, kupując jedzenie i lekarstwa w oświetlonych jarzeniówkami supermarketach i aptekach, zaczęli zapominać, że w istocie są częścią natury. A wraz z utratą tej więzi przyszło zapomnienie, że wiele z ludzkiej wiedzy – także medycznej – wywodzi się z obserwacji innych istot żywych.
Być może najlepszym dowodem na to, że ludzie uczyli się od zwierząt, są obserwacje niedźwiedzi. Duża część tradycyjnej medycyny ludzkiej ma swoje korzenie w szamanizmie – praktyce religijnej, która pozwala wybranym osobom (szamanom) na kontakt z duchowym światem. Szamanizm występuje w wielu rdzennych kulturach na całym świecie. Szamani wchodzą w odmienne stany świadomości i często korzystają z pomocy zwierząt, które dodają im sił, przynoszą sny lub towarzyszą w podróżach po świecie duchów. Na południowej półkuli szamani często łączą się z lwami, panterami czy tygrysami. Na półkuli północnej – ich przewodnikiem bywa niedźwiedź.
Podążając śladami niedźwiedzia, szamani wchodzili do jaskiń, śpiewali święte pieśni i pościli, by stać się niedźwiedziami. Nosili maski niedźwiedzi, ich skóry oraz naszyjniki lub amulety wykonane z niedźwiedzich zębów albo pazurów. Niektórzy palili fajki w kształcie niedźwiedzia, jedli zioła podobne do tych, które spożywają te zwierzęta, i używali żółci, tłuszczu oraz pazurów niedźwiedzich podczas ceremonii leczniczych. Wielu szamanów naśladowało niedźwiedzie zapadające w sen zimowy. W transie przeżywali śmierć i narodziny – symbole wchodzenia niedźwiedzi do jaskiń na zimę i ich powrotu do świata wiosną. Zamiast dystansować się od zwierząt, szamani dążyli do zjednoczenia z nimi, wierząc, że w ten sposób zdobędą mądrość30.
Znaczenie niedźwiedzia w szamanizmie zostało szczególnie dobrze udokumentowane w kontekście kultur rdzennych Amerykanów31. Wśród ludu Ojibwa (Chippewa) Midewiwin stosowanie ziół leczniczych przekazywano z pokolenia na pokolenie; mawiano, że ci, którzy osiągali wyższy status w społeczeństwie, „podążali ścieżką niedźwiedzia”32.
Jak tłumaczy uzdrowiciel Ojibwa imieniem Siyaka: „Uważamy niedźwiedzia za wodza wszystkich zwierząt, jeśli chodzi o zioła lecznicze. Dlatego rozumie się samo przez się, że jeśli człowiek śni o niedźwiedziu, stanie się ekspertem w leczeniu ziołami” 33.
Podobnie wypowiadał się szaman plemienia Sioux, Lame Deer: „Niedźwiedź jest najmądrzejszym ze zwierząt, jeśli chodzi o wiedzę o lekarstwach. Kto śni o tym zwierzęciu, może zostać wielkim uzdrowicielem”34.
Ryc. 2.1. Indiański szaman-niedźwiedź. Obraz autorstwa George’a Catlina, Medicine Man, Performing His Mysteries over a Dying Man, 1832, olej na płótnie, 29 × 24 cali (73,7 × 60,9 cm), Smithsonian American Art Museum, dar Josephy Harrison Jr.
W jednej z opowieści Czirokezów o pochodzeniu chorób rośliny zbierają się na naradę, by zdecydować, jakie schorzenia będą mogły leczyć. Wysyłając sen do szamana, ogłaszają: „My, zieloni mieszkańcy tej ziemi, pomożemy ci w każdej chorobie, ale jesteśmy nieśmiali – musisz przyjść do nas i poprosić o pomoc, kiedy zachorujesz. Możesz też zapytać niedźwiedzia, bo on najlepiej zna nasze właściwości”35.
Tradycyjni uzdrowiciele uczyli się nie tylko dzięki transom i wizjom inspirowanym przez niedźwiedzie i inne zwierzęta, lecz także poprzez bezpośrednią obserwację ich zachowań. Czejenowie zauważyli, że niedźwiedzie jedzą krwawnik* – sami więc parzyli herbatę z jego liści, by leczyć przeziębienia. Lud Crow obserwował, jak niedźwiedzie spożywają liście, łodygi, jagody i korzenie kinnikinnick (znanej też jako mącznica**) i stosowali sproszkowane liście tej rośliny na rany. Nawahowie widzieli niedźwiedzie kodiaki wykopujące korzenie rośliny zwanej Oshá (Ligusticum porteri, gatunek z rodzaju lubiśnik), przeżuwające je, a następnie wypluwające mieszaninę śliny i rozdrobnionego korzenia na łapy, po czym wcierające ją w sierść36. Co najmniej piętnaście plemion używa tej rośliny, często zwanej „korzeniem niedźwiedzia”, do leczenia infekcji wirusowych i bakteryjnych37. Obecnie ekstrakt z Oshá można zamówić przez internet.
Choć sam być może nigdy nie spróbowałeś żadnego z tych „niedźwiedzich lekarstw”, zapewne zdarzyło ci się wziąć aspirynę. A jak się okazuje, związek chemiczny, na którym oparto ten lek, prawdopodobnie również został odkryty przez niedźwiedzie. Ich hibernacja to zdumiewający fenomen. Wykorzystując samodzielnie wykopane nory, istniejące jaskinie lub dziuple pod drzewami, niedźwiedzie w Ameryce Północnej, Europie i Azji nie jedzą, nie piją, nie oddają moczu ani kału przez okres od pięciu do siedmiu miesięcy. Temperatura ich ciała spada o pięć stopni Celsjusza, a tętno zwalnia z ponad czterdziestu uderzeń na minutę do mniej niż dziesięciu. Mogą stracić ponad jedną trzecią masy ciała38. A potem, wraz z nadejściem wiosny, budzą się. Wychodząc z legowisk, zaczynają jeść korę i pąki wierzb oraz młode pędy wiązówki – rośliny zawierające kwas salicylowy. To właśnie ten związek chemiczny został przekształcony przez chemików w aspirynę. Niedźwiedzie używają tej naturalnej wersji aspiryny, by usuwać nadmiar kwasu moczowego z krwi i tkanek oraz łagodzić ból pleców spowodowany długotrwałym leżeniem. Jak pisze Diarmuid Jeffreys w książce Aspirin: The Remarkable Story of a Wonder Drug, odkrycie aspiryny i innych leków „mogło mieć początek w naśladownictwie – zrodzić się z obserwacji, że chore zwierzę szuka konkretnej rośliny albo tarza się w określonym miejscu. Nietrudno sobie wyobrazić, jak cenna mogła być taka wiedza dla myśliwego tropiącego osłabioną ofiarę – a potem zachowana i powielana, gdy to sam myśliwy zachorował”39.
W miarę jak będziemy zagłębiać się w naukę o zwierzęcym leczeniu w tej książce, warto pamiętać, że wiele z naukowych odkryć ostatnich dekad to w istocie ponowne odkrycia wiedzy tradycyjnej. Dlatego w następnej części opowiemy historię współpracy między prymatologiem a tradycyjnym uzdrowicielem, która doprowadziła do tego, co dziś uważa się za pierwsze wiarygodne naukowe dowody na stosowanie lekarstw przez zwierzęta.
GORZKIE LIŚCIE
„Pewnego dnia pojadę do Afryki i zamieszkam z szympansami” – powiedział swojej matce czteroletni Michael A. Huffman, przyszły prymatolog z Uniwersytetu w Kioto40. Zainspirowany opowieściami o psotnym szympansie z książek o Ciekawskim George’u***, które mama czytała mu na dobranoc, Huffman zakochał się w tych zwierzętach41.
„W liceum wołali na mnie Małpi Mike. Miałem obsesję na punkcie szympansów. Czytałem książki, prenumerowałem magazyn «Scientific American». Cały czas myślałem o tym, jak dostać się do Afryki”.
Kilka lat później, po tym, jak spotkał pierwszego szympansa w zoo w Denver jako stażysta programu skautowego, zapisał się na studia zagraniczne w Japonii. Później rozpoczął studia magisterskie i ukończył szkolenie z prymatologii na prestiżowym Uniwersytecie w Kioto – kolebce prymatologii w Japonii.
W owym czasie japońska prymatologia różniła się znacząco od tej amerykańskiej i europejskiej42. W kulturze Zachodu, przesiąkniętej chrześcijańskim dualizmem, prymatolodzy nie traktowali małp jako jednostek, lecz jako bezosobowe reprezentacje gatunku. Należało je badać maksymalnie obiektywnie, unikając przypisywania im osobowości czy indywidualnych zachowań – pod groźbą oskarżenia o antropomorfizm.
Japońscy prymatolodzy nie nosili tego kulturowego ciężaru. Dzięki dziedzictwu buddyzmu i shintō mogli postrzegać małpy jako istoty posiadające osobowość i uczucia43. Gdy zachodni naukowcy oznaczali swoje obiekty badań numerami, Japończycy nadawali im imiona, śledzili ich relacje rodzinne w czasie i próbowali patrzeć na świat z perspektywy samych prymatów44.
„To empatia wobec zwierząt przyciągnęła mnie do Japonii” – mówi Huffman.
Gdy ukończył szkolenie w duchu japońskiej tradycji, udokumentował pierwszy naukowy przypadek zwierzęcia samoleczącego się – tym samym dając początek całkiem nowej dziedzinie badań.
Był 21 listopada 1987 roku. Huffman przybył do Parku Narodowego Gór Mahale w Tanzanii, by badać rolę starszych osobników w społeczności szympansów. Wraz z Mohamedim Seifu Kalunde, starszym strażnikiem parków narodowych Tanzanii, śledził małą grupę szympansów, w której były dwie starsze samice. Do grupy należała też Chausiku, około dwudziestodziewięcioletnia samica. Huffman spotkał ją już, gdy po raz pierwszy przybył do Mahale dwa lata wcześniej. Wyczerpany, odwodniony i głodny po długiej podróży łodzią wzdłuż jeziora Tanganika, leżał rozciągnięty na ławce w bazie badawczej. Chausiku weszła do obozu ze swoim młodym i spojrzała na niego. Była pierwszym dzikim szympansem, jakiego spotkał.
Tego listopadowego poranka, podążając za grupą szympansów, Huffman i Mohamedi zobaczyli, jak Chausiku wspina się na drzewo i buduje gniazdo. „To nie była pora, w jakiej szympansy zazwyczaj budują gniazda”, mówi Huffman. „Widzę jej młodego, Chopina, który skacze po gałęziach poza jej zasięgiem i może wpaść w kłopoty. Zwykle matka jest tuż obok i pilnuje go, ale z jakiegoś powodu dziś nie zwraca na niego uwagi”.
Pozostali członkowie grupy zabierają młodego i odchodzą na żerowanie w inne miejsce, by później powrócić. Po długim odpoczynku Chausiku schodzi z drzewa, odnajduje Chopina i zatrzymuje się przy krzewie, przy którym Huffman nigdy wcześniej nie widział jedzących szympansów. Chausiku odrywa gałązkę i spożywa ją w nietypowy sposób – obiera z kory i liści, a następnie żuje i ssie rdzeń. Sok połyka, lecz włóknistą masę wypluwa.
Mohamedi mówi Huffmanowi, że ta roślina znana jest wśród WaTongwe – miejscowego ludu, w którym Mohamedi jest członkiem starszyzny – jako mjonso. Znana nauce pod nazwą Vernonia amygdalina, nosi potoczną nazwę „gorzkiego liścia”. Jak sama nazwa wskazuje, jest bardzo gorzka. Mohamedi wyjaśnia, że WaTongwe stosują jej liście jako lekarstwo na wiele dolegliwości: bóle żołądka, pasożyty jelitowe, malarię i biegunkę. W głowie Huffmana pojawia się nowe pytanie: czy możliwe, że Chausiku również użyła tej rośliny jako lekarstwa?
Huffman i Mohamedi postanawiają, że nie będą dalej śledzić starszych osobników, lecz skoncentrują się na Chausiku. „Wszyscy moi koledzy twierdzili, że szympansy nie chorują”, mówi Huffman. „Mówili, że są zawsze zdrowe. Ale wszystkie znaki zaczęły nabierać dla mnie sendnotesu. Budowanie gniazda, spędzanie w nim czasu… Samica oddała kał, leżąc bokiem na powalonym drzewie – nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Nie mogła chodzić długo bez odpoczynku. Najwyraźniej nie była w stanie stać wystarczająco długo, by się normalnie wypróżnić”. Nie miała też apetytu i wydalała ciemny mocz. Wszystko wskazywało na to, że Chausiku jest chora. Tamtej nocy Huffman nie mógł spać – zbyt mocno chciał się dowiedzieć, co oznaczało to gorzkie „lekarstwo”, które przyjęła.
Następnego ranka on i Mohamedi ponownie ruszają w teren i odnajdują Chausiku. Nadal porusza się wolno, lecz po południowej drzemce całej grupy niespodziewanie wstaje i odchodzi z Chopinem. Huffman i Mohamedi muszą biec, by dotrzymać jej kroku. To było zdumiewające! Zdaniem Mohamediego, gdy WaTongwe stosują tę roślinę jako lekarstwo, poprawa zwykle następuje w ciągu dwudziestu godzin. Dokładnie tyle czasu minęło między zjedzeniem przez Chausiku gorzkiego rdzenia a widoczną poprawą jej zdrowia następnego dnia. „Te dwa dni naprawdę mnie przekonały, że to mjonso zadziałało”.
Ale przekonanie samego siebie nie wystarczało. Huffman potrzebował twardych dowodów, by przekonać także kolegów, że Chausiku faktycznie użyła tej rośliny jako lekarstwa. Zaczął eksperymenty terenowe, by sprawdzić toksyczność rośliny. Wykorzystał talerze i miseczki na ryż, które udało mu się zebrać w bazie, i przygotował wodne roztwory z rozdrobnionych liści. Do środka dodał cierniki – małe rybki z pobliskiego strumienia. „Sprawdzałem je co dwie godziny przez dwanaście godzin. Niektóre ryby przy dużych dawkach umierały. To podsunęło mi pomysł, by zebrać liście i zabrać je do Japonii do analizy chemicznej”.
Po powrocie do Japonii Huffman przekazuje wielki worek z suszonymi liśćmi kolegom z Uniwersytetu w Kioto – Hajimemu Ohigashiemu i Koichiemu Koshimizu, ekspertom w dziedzinie chemii roślin. Są zachwyceni możliwością analizy próbki. Od dawna chcieli zbadać Vernonia amygdalina (mjonso), ale wcześniejsze partie przysyłane z Kamerunu przybywały spleśniałe i nie nadawały się do użytku. Wraz ze studentami natychmiast przystępują do ekstrakcji związków chemicznych z liści Huffmana i odkrywają liczne laktony seskwiterpenowe – klasę związków znanych z toksyczności i działania leczniczego wobec pasożytów, ameb, bakterii, a nawet nowotworów45. Znajdują również inne związki, wcześniej nieopisane w literaturze naukowej. Określają ich strukturę chemiczną i działanie biologiczne, identyfikując trzynaście nowych substancji, które nazwali glikozydami steroidowymi. Historia, jaka się z tego wyłania, wygląda tak: Chausiku zachorowała, spożyła roślinę o właściwościach przeciwpasożytniczych i wyzdrowiała w ciągu dwudziestu godzin.
Ale czy to na pewno było leczenie? Czy Chausiku spożyła tę roślinę, bo była chora? Czy naprawdę mogła wiedzieć, że zjedzenie akurat tej rośliny pomoże jej wyzdrowieć? „Niemożliwe!” – tak uważała większość naukowców.
„Wszyscy moi koledzy z Mahale twierdzili, że szympansy po prostu jedzą tę roślinę; nie ma to nic wspólnego z leczeniem; szympansy nie chorują”. Huffman się nie zgadzał. Widział wszelkie oznaki choroby, ale musiał dowiedzieć się, co je wywołuje. „Jeden lekarz chorób tropikalnych z Instytutu Pasteura w Kioto powiedział: spróbuj przyjrzeć się pasożytom. Więc zacząłem studiować cykle życiowe pasożytów. Sprawdzałem obciążenia pasożytnicze – ile szympansów je ma? Jak zmieniają się poziomy zakażenia w zależności od pory roku? Pobierałem próbki kału w celu wykrycia pasożytów i próbki moczu w poszukiwaniu innych oznak infekcji. Używałem małych plastikowych pojemników w kształcie rybek, zwykle przeznaczonych do sosu sojowego w bento****, by zasysać mocz z liści i kamieni. Analizowałem aktywność szympansów i zacząłem dostrzegać coraz więcej przypadków chorób. Sporządziłem dzienne karty medyczne dla dwudziestu osobników i śledziłem ich stan przez kilka lat. Ale potrzebowałem jeszcze jednego przypadku przeżuwania gorzkiego rdzenia. Musiałem wiedzieć, czy mjonso rzeczywiście wpływa na pasożyty”.
W 1991 roku Huffman doczekał się kolejnej obserwacji46. Razem z Mohamedim ponownie badali szympansy w Mahale. Skupili uwagę na Fatumie, dwudziestoośmioletniej samicy z młodym o imieniu Pim. Zauważyli, że Fatuma cierpi na wzdęcia i żółtą, wodnistą biegunkę. Jak wcześniej Chausiku, była ospała i większość czasu spędzała odpoczywając. 23 grudnia Fatuma ssała gorzki sok z rdzenia dwóch pędów Vernonia. Już następnego dnia zaczęła wracać do zdrowia; biegunka ustąpiła, a jej stan poprawił się na tyle, że była w stanie zapolować na gerezankę*****. Było to dokładnie dwadzieścia trzy godziny po spożyciu gorzkiego soku. Analizując próbki kału Fatumy zebrane 23 i 24 grudnia, Huffman odnotował znaczny spadek liczby jaj pasożytniczego nicienia Oesophagostomum stephanostomum, który żyje w jelitach. W laboratorium Ohigashi i Koshimizu obliczyli później, że ilość związku chemicznego o nazwie vernoniozyd B, jaką przyjęła Fatuma, odpowiadała dawce, którą uzdrowiciele WaTongwe podają swoim pacjentom. Tym samym Huffman udowodnił, że dziki szympans przyjął skuteczną dawkę rośliny leczniczej, co zbiegło się z redukcją pasożytów i poprawą stanu zdrowia.
Ryc. 2.2. Szympansica o imieniu Jilba żuje gorzki rdzeń leczniczej Vernonia amygdalina (znanej także jako mjonso lub gorzki liść) w Parku Narodowym Gór Mahale w Tanzanii. Fot. Michael A. Huffman.
W latach 1989–1992 Huffman przeprowadził kolejne badanie. Zbierając próbki kału niemal pięćdziesięciu szympansów, odkrył, że infekcje pasożytnicze O. stephanostomum występowały znacznie częściej w porze deszczowej niż w suchej47. Ten pasożyt to wyjątkowo zjadliwy robak jelitowy i wydaje się główną przyczyną poważnych infekcji pasożytniczych wśród szympansów w Mahale. Zarażone osobniki cierpiały na bóle brzucha, podrażnienia jelit, biegunkę i ogólne osłabienie. W jednym przypadku pasożyty przemieściły się z jelit do układu moczowego samca szympansa, powodując jego śmierć. Fakt, że robaki te były częstsze w porze deszczowej, miał uzasadnienie – szympansy wydalają jaja pasożytów w kale, a te następnie rozwijają się w larwy wśród roślinności. Larwy są później połykane, gdy szympansy jedzą rośliny. Wilgotne warunki sprzyjają przetrwaniu pasożytów znacznie bardziej niż suche. Huffman zauważył również, że szympansy częściej korzystały z roślin leczniczych właśnie w porze deszczowej, a przypadki samoleczenia współwystępowały z wysoką intendnotesywnością infekcji pasożytniczych.
Publikując serię artykułów na temat swoich badań, Huffman przekonał nie tylko siebie, ale i społeczność naukową, że szympansy potrafią się leczyć48. W swoim wystąpieniu na TEDx Osaka w 2011 roku opisał obserwacje Chausiku – dokonane wspólnie z Mohamedim – jako pierwszą naukową dokumentację zwierzęcia, które aktywnie podjęło leczenie, by wyleczyć się z choroby49.
ROBAKI I ZAPIĘCIA NA RZEP
W pewnym sendnotesie Huffman nie odkrył niczego nowego. Sam zresztą mówi o swoim odkryciu naukowym jako o ponownej obserwacji tego, co lokalni mieszkańcy – i szympansy – już dawno wiedzieli. Zwierzęta leczą się same; a tradycyjni uzdrowiciele na całym świecie przez tysiące lat obserwowali je, by opracować własne metody leczenia.
Przez dwadzieścia lat Mohamedi współpracował z Huffmanem jako przewodnik terenowy. Ale jak mówi sam Huffman – Mohamedi był kimś więcej niż tylko przewodnikiem. Był równorzędnym współbadaczem i szanowanym przyjacielem. Pochodząc z długiej linii tradycyjnych uzdrowicieli, sam był aktywnym leczącym w lokalnej społeczności. W roku 2000 Huffman dowiedział się, że rodzina Mohamediego – i ogólnie lud WaTongwe – od dawna wierzy, że zwierzęta leczą się same, a ludzie mogą się tego od nich nauczyć.
Huffman pamięta ten moment bardzo dobrze. Szympansy, które razem śledzili, wspięły się na strome wzgórze, gdzie badacze nie mogli już za nimi podążać. Usiadłszy na kłodzie, wędrowcy rozmawiali, żeby zabić czas. „Myślę, że próbowałem wytłumaczyć mu, jak wygląda życie na Księżycu”, wspomina Huffman. „Że nie ma tam tlenu, że jest bardzo zimno. Robiłem, co mogłem, żeby to opisać w suahili, czyli w naszym wspólnym języku. I nagle Mohamedi wspomniał o roślinie, o której jego dziadek dowiedział się, że jest lecznicza, obserwując chorego jeżozwierza”.
Była to taka historia: dziadek Mohamediego zauważył jeżozwierza z krwawą biegunką, który wykopywał i zjadał korzenie rośliny zwanej mulengelele (z rodzaju Aeschynomene). Roślina ta była znana jako trująca – ludzie jej unikali i nie przypisywali jej żadnych właściwości leczniczych. Ale jeżozwierz wyzdrowiał, więc dziadek Mohamediego postanowił przygotować z jej korzeni wywar. Użył go, by leczyć ludzi w swojej wiosce cierpiących na podobne objawy, których nie udawało się wyleczyć dotychczasowymi metodami. Ponieważ pacjenci byli sceptyczni wobec nowego leku, najpierw sam go zażył – by udowodnić, że nie była to trucizna. Dziś roślina ta jest szeroko stosowana w zachodniej Tanzanii, a niektórzy używają jej jako zamiennika antybiotyków w leczeniu infekcji wtórnych u pacjentów z AIDS.
„To był pierwszy raz, kiedy powiedział mi o mulengelele”, mówi Huffman. „Prawie spadłem z kłody, na której siedzieliśmy!”. Mohamedi opowiedział mu o swoich własnych obserwacjach oraz o historiach przekazywanych przez jego matkę, dziadka i wujów. To chore słonie, jeżozwierze, dzikie świnie i inne zwierzęta były – jak twierdzili – źródłem ich odkryć dotyczących leków na czerwonkę, dolegliwości żołądkowe, choroby weneryczne i inne schorzenia.
W czasie współpracy z Huffmanem Mohamedi opracował też nową metodę leczenia biegunki, opartą na obserwacjach szympansów, które połykały liście rośliny zwanej mhefu (Trema orientalis), by pozbyć się tych samych pasożytów, które wcześniej leczyły za pomocą Vernonia amygdalina. Rozgniatał liście, przygotowywał miksturę i stosował ją w leczeniu ludzi z biegunką. Jego matka była sceptyczna – nigdy wcześniej nie używała tej rośliny jako lekarstwa. Ale Mohamedi ją przekonał i sama zaczęła stosować mhefu u swoich pacjentów z rejonu Buhingu, na północ od Mahale, nad brzegiem jeziora Tanganika50.
Jeszcze zanim Huffman zaczął składać w całość poszczególne dowody na lecznicze zastosowanie przeżuwanego gorzkiego rdzenia, inni prymatolodzy zwrócili uwagę na osobliwe zwyczaje żywieniowe szympansów, które ich zdaniem mogły być formą samoleczenia. Już w latach 60. XX wieku światowej sławy prymatolożka Jane Goodall zauważyła, że w odchodach szympansów czasem znajdują się całe, niestrawione liście rośliny znanej jako Aspilia pluriseta51. Naukowcy Richard Wrangham i Toshisada Nishida szczegółowo opisali to zjawisko w artykule z 1983 roku52. Badając szympansy w Parku Narodowym Gór Mahale, jak również w Parku Narodowym Gombe – oba znajdują się w Tanzanii – zaobserwowali, że szympansy połykają liście Aspilia w całości. Zwierzę najpierw zrywa liść, starannie składa go między językiem a podniebieniem, a następnie połyka. Analiza kału wykazała, że liście przechodzą przez przewód pokarmowy niestrawione, a w jednym egzemplarzu kału znaleziono nawet pięćdziesiąt liści. Wrangham i Nishida zauważyli, że Aspilia bywa stosowana przez tradycyjnych uzdrowicieli przy leczeniu różnych dolegliwości – bólu dolnej części pleców, nerwobólów, nadciśnienia. To skłoniło ich do hipotezy, że szympansy również mogą używać tej rośliny jako lekarstwa.
Wrangham i Nishida połączyli siły z chemikiem Eloyem Rodriguezem, który odkrył w liściach Aspilia związek antybiotyczny o nazwie tiarubryna A53. Substancja ta wykazuje silną toksyczność wobec bakterii chorobotwórczych, a badacze wysunęli hipotezę, że szympansy połykają liście Aspilia jako lek przeciwpasożytniczy. Zasugerowali również, że staranne składanie liści i połykanie ich w całości chroni je przed rozkładem w żołądku, umożliwiając dostarczenie substancji czynnych do jelita cienkiego, gdzie bytują pasożytnicze robaki54. Jednak kolejne analizy chemiczne nie wykazały obecności tiarubryny A w stężeniach wystarczająco wysokich, by uzasadnić taką funkcję55.
Sugerowało to, że połykane liście służą czemuś innemu niż dostarczanie toksyn do jelit. Tymczasem Huffman zebrał dowody na to, że podobne zachowanie związane ze zjadaniem takich liści wykazują nie tylko szympansy, lecz także bonobo i goryle56. Co więcej, odkrył, że naczelne te używają do tego celu co najmniej czterdziestu różnych gatunków roślin57. Porównując pory roku, Huffman zauważył, że szympansy połykały więcej liści w porze deszczowej, gdy infekcje wywoływane przez groźnego robaka O. stephanostomum były znacznie częstsze58. Wrangham odnotował podobne wzorce w Parku Narodowym Kibale w Ugandzie – szympansy znacznie częściej połykały liście, gdy powszechne były infekcje tasiemcami59.
Dokładnie analizując wszystkie rośliny używane przez szympansy do połykania, Huffman zauważył, że mają one jedną wspólną cechę: ich liście są szorstkie, pokryte drobnymi, sztywnymi włoskami. W rzeczy samej, Huffman i jego koledzy często używali liści jednej z tych roślin jako prowizorycznego papieru ściernego do wygładzania drewnianych trzonków maczet. Wtedy uświadomił sobie, jaką korzyść mogą przynosić szympansom te szorstkie, włochate liście po okresie choroby.
Pewnego dnia, po całodniowym śledzeniu chorego szympansa i zebraniu jego kału, Huffman sam zachorował na infekcję wirusową. Po trzech dniach rekonwalescencji w końcu miał okazję zbadać odchody szympansa, które przechowywał w plastikowym worku w magazynie stacji terenowej w Mahale. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że worek aż roił się od wijących się żywych robaków. To ostatecznie podważyło hipotezę, że szympansy połykają liście ze względu na zawarte w nich toksyny zwalczające pasożyty. Zamiast tego Huffman zauważył, że część robaków była dosłownie przyklejona do liści – uchwycona przez włochatą powierzchnię. Gdy odciągał robaki od liści, dźwięk przypominał rozpinanie rzepu.
Późniejsze badania przeprowadzone wspólnie z jego współpracowniczką Judith Caton wykazały, że oprócz fizycznego wychwytywania robaków połknięte liście powodują także podrażnienie przewodu pokarmowego, wywołując wydzielanie soków trawiennych i gwałtowne ruchy jelit, co skutkuje usunięciem pasożytniczych robaków w ciągu sześciu–siedmiu godzin60.
Z upływem lat Huffman i inni badacze udokumentowali przeżuwanie gorzkich łodyg i połykanie liści u szympansów, bonobo i goryli w ponad szesnastu lokalizacjach i dwudziestu pięciu społecznościach w całym ich geograficznym zasięgu61. Wiemy już dziś, że również gibony białorękie w Tajlandii połykają liście w podobnym celu62.
Zwyczaje ssania gorzkiego rdzenia łodygi i połykania liści u szympansów stały się pierwszymi dobrze udokumentowanymi, naukowymi przykładami samoleczenia u zwierząt. I nie ostatnimi. Chausiku, Huffman, Mohamedi, Wrangham i inni dali początek nowej dziedzinie nauki. W kolejnych rozdziałach przyjrzymy się wielu fascynującym sposobom, w jakie zwierzęta stosują lekarstwa, by dbać o zdrowie. Ale najpierw zadajmy sobie jedno pytanie: dlaczego w ogóle zwierzęta potrzebują leczenia?
* Rodzaj Achillea (wszystkie przypisy sygnowane małymi literami alfabetu – jeśli nie zaznaczono inaczej – pochodzą od tłumacza).
** Rodzaj Arctostaphylos.
*** W Polsce historia o Ciekawskim George’u dostępna jest jako serial animowany (2006-2022, Imagine Entertainment / Universal Animation Studios / WGBH).
**** Styl przygotowywania lunchu w Japonii polegający na umieszczeniu małych porcji ryżu i różnych potraw w pojemniku podzielonym na niewielkie przegródki.
***** Niewielka małpa z rodziny koczkodanowatych.
PRZYPISY
1. Ptaki, pszczoły i motyle
1. L.P. Brower, Understanding and misunderstanding the migration of the monarch butterfly (Nymphalidae) in North America: 1857–1995, Journal of the Lepidopterists’ Society 1995, tom 49, ss. 304–385.
2. R.E. McLaughlin & J. Myers, Ophryocystis elektroscirrha sp. n., a neogregarine pathogen of monarch butterfly Danaus plexippus (L.) and the Florida queen butterfly D. gilippus berenice Cramer, Journal of Protozoology 1970, tom 17, ss. 300–305.
3. R.A. Bartel, K.S. Oberhauser, J.C. de Roode & S. Altizer, Monarch butterfly migration and parasite transmission in eastern North America, Ecology 2011, tom 92, ss. 342–351.
4. A.A. Agrawal (2017). Monarchs and Milkweed. Princeton University Press.
5. S.B. Malcolm & L.P. Brower, Evolutionary and ecological implications of cardenolide sequestration in the monarch butterfly, Experientia 1989, tom 45, ss. 284–295.
6. L.P. Brower, W.N. Ryerson, L. Coppinger & S.C. Glazier, Ecological chemistry and the palatability spectrum, Science 1968, tom 161, ss. 1349–1351.
7. J.S. Cory & K. Hoover, Plant-mediated effects in insect-pathogen interactions, Trends in Ecology & Evolution 2006, tom 21, ss. 278–286; S.T. Keating, M.D. Hunter & J.C. Schultz, Leaf phenolic inhibition of gypsy moth nuclear polyhedrosis virus – role of polyhedral inclusion body aggregation, Journal of Chemical Ecology 1990, tom 16, ss. 1445–1457.
8. J.C. de Roode, A.B. Pedersen, M.D. Hunter & S. Altizer, Host plant species affects virulence in monarch butterfly parasites, Journal of Animal Ecology 2008, tom 77, ss. 120–126.
9. T. Lefèvre, L. Oliver, M.D. Hunter & J.C. de Roode, Evidence for transgenerational medication in nature, Ecology Letters 2010, tom 13, ss. 1485–1493.
10. J.C. de Roode, J. Chi, R.M. Rarick & S. Altizer, Strength in numbers: high parasite burdendnotes increase transmission of a protozoan parasite of monarch butterflies (Danaus plexippus), Oecologia 2009, tom 161, ss. 67–75.
11. A.J. MacIntosh & M.A. Huffman, (2010). Toward understanding the role of diet in host–parasite interactions: The case for Japanese Macaques. W: The Japanese Macaques (red. F. Nakagawa, M. Nakamichi & H. Sugiura), ss. 323–344. Springer.
12. J.E. Phillips-Conroy, (1986). Baboons, diet and disease: food plant selection and schistosomiasis. W: Current Perspectives in Primate Social Dynamics (red. D.M. Taub & F.A. King), ss. 287–304. Van Nostrand Reinhold.
13. E. Rodriguez & R. Wrangham, Zoopharmacognosy: the use of medicinal plants by animals, Recent Advances in Phytochemistry 1993, tom 27, ss. 89–105.
14. A. Mascaro, L.M. Southern, T. Deschner & S. Pika, Application of insects to wounds of self and others by chimpanzees in the wild, Current Biology 2022, tom 32, ss. R112–R113.
15. I.B. Laumer, i in., Active self-treatment of a facial wound with a biologically active plant by a male Sumatran Orangutan, Scientific Reports 2024, tom 14, nr 8932, https://doi.org/10.1038/s41598-024-58988-7.
16. H. Morrogh-Bernard i in., Self-medication by orangutans (Pongo pygmaeus) using bioactive properties of Dracaena cantleyi, Scientific Reports 2017, tom 7, nr 16653.
17. V. Carrai, S.M. Borgognini-Tarli, M.A. Huffman & M. Bardi, Increase in tannin consumption by sifaka (Propithecus verreauxi verreauxi) females during the birth season: a case for self-medication in prosimians?, Primates 2003, tom 44, ss. 61–66.
18.50 drunken elephants ransack village in India, drink 130 gallons of moonshine (2012). Fox8 News, 7 listopada, https://myfox8.com/news/50-drunken-elephants-ransack-village-in-india-drink-130-gallons-of-moonshine/.
19. K.R. Amato, i in., Fermented food consumption in wild nonhuman primates and its ecological drivers, American Journal of Physical Anthropology 2021, tom 175, ss. 513–530.
20. C. Engel (2002). Wild Health: Lessons in Natural Wellness from the Animal Kingdom. Houghton Mifflin Harcourt.
21. D.P. Hughes, J. Brodeur & F. Thomas, (2012). Host Manipulation by Parasites. Oxford University Press.
22. D.R. Kirsch & O. Ogas, (2018). The Drug Hunters. Arcade Publishing.
23. D.J. Newman & G.M. Cragg, Natural products as sources of new drugs over the nearly four decades from 01/1981 to 09/2019, Journal of Natural Products 2020, tom 83, ss. 770–803.
2. Szympansica Chausiku
24. W. Osler (1914). Aequanimitas: Teaching and Thinking. H.K. Lewis & Co.
25. C.A. Chapman & M.A. Huffman, Why do we want to think humans are different?, Animal Sentience 2018, tom 3, nr 163.
26. F. de Waal, (2016). Bystre zwierzę. Czy jesteśmy dość mądrzy, aby zrozumieć mądrość zwierząt?, Copernicus Center Press, tłum. Łukasz Lamża.
27. M. Zuk (2022). Dancing Cockatoos and the Dead Man Test: How Behavior Evolves and Why It Matters. W.W. Norton.
28. M. Kawai, Newly-acquired pre-cultural behavior of the natural troop of Japanese monkeys on Koshima Islet, Primates 1965, tom 6, ss. 1–30.
29. F. de Waal, (2001). The Ape and the Sushi Master. Basic Books.
30. W.D. Storl, (2018). Bear: Myth, Animal, Icon. North Atlantic Books; Rockwell, D. (1991). Giving Voice to Bear: North American Indian Myths, Rituals, and Images of the Bear. Roberts Reinhart.
31. Storl, Bear; Rockwell, Giving Voice to Bear; B. Lake-Thom, (1997). Spirits of the Earth: A Guide to Native American Nature Symbols, Stories, and Ceremonies. Plume; J.F. Lame Deer & R. Erdoes, (2009). Lame Deer, Seeker of Visions. Simon & Schuster; F. Dendnotesmore, (1928). Uses of Plants by the Chippewa Indians. US Government Printing Office
32. Dendnotesmore, Uses of Plants.
33. Dendnotesmore, Uses of Plants.
34. Lame Deer & Erdoes, Lame Deer, Seeker of Visions.
35. Storl, Bear.
36. D.H. Clayton & N.D. Wolfe, The adaptive significance of self-medication, Trends in Ecology & Evolution 1993, tom 8, ss. 60–63; N. Myhal, (2017). Ethnobotany of Oshá (Ligusticum porteri) and Policy of Medicinal Plant Harvest on United States Forest Service Lands (praca magisterska, University of Kansas).
37. Myhal, Ethnobotany of Oshá.
38. E.C. Hellgren, Physiology of hibernation in bears, Ursus 1998, tom 10, ss. 467–477.
39. D. Jeffreys (2004). Aspirin: The Remarkable Story of a Wonder Drug, s. 10. Bloomsbury.
40. Conversations between Michael A. Huffman and the author. By video call, September and October 2021, and in person in Japan, March 2023.
41. M. Huffman (2014). Learning to become a monkey. W: Primate Ethnographies (red. K. Strier), ss. 57–68. Pearson Education.
42. de Waal, Ape and Sushi Master.
43. de Waal, Ape and Sushi Master; P.J. Asquith, Provisioning and the study of free-ranging primates: history, effects, and prospects, Yearbook of Physical Anthropology 1989, tom 32, ss. 129–158; J. Kitahara-Frisch, Culture and primatology: East and West. W: The Monkeys of Arashiyama (red. L.M. Fedigan & P.J. Asquith), ss. 74–80. State University of New York Press, 1991.
44. M.A. Huffman, The lessons of history and tradition: on becoming a monkey and other insights gained as a primatologist in Japan, Primates 2023, tom 64, ss. 5–8.
45. H. Ohigashi i in., Bitter principle and a related steroid glucoside from Vernonia amygdalina, a possible medicinal plant for wild chimpanzees, Agricultural and Biological Chemistry 1991, tom 55, ss. 1201–1203; M. Jisaka i in., Bitter steroid glucosides, vernoniosides A1, A2, and A3, and related B1 from a possible medicinal plant, Vernonia amygdalina, used by wild chimpanzees, Tetrahedron 1992, tom 48, ss. 625–632; M. Jisaka, H. Ohigashi, K. Takegawa & K. Koshimizu, Antitumoral and antimicrobial activities of bitter sesquiterpene lactones of Vernonia amygdalina, a possible medicinal plant used by wild chimpanzees, Bioscience, Biotechnology, and Biochemistry 1993, tom 57, ss. 833–834.
46. M.A. Huffman, S. Gotoh, D. Izutsu, K. Koshimizu & M.S. Kalunde, Further observations on the use of the medicinal plant, Vernonia amygdalina (Del), by a wild chimpanzee, its possible effect on parasite load, and its phytochemistry, African Study Monographs 1993, tom 14, ss. 227–240.
47. M.A. Huffman, S. Gotoh, L.A. Turner, M. Hamai & K. Yoshida, Seasonal trends in intestinal nematode infection and medicinal plant use among chimpanzees in the Mahale Mountains, Tanzania, Primates 1997, tom 38, ss. 111–125.
48. Ohigashi i in., Bitter principle; Huffman i in., Further observations on the use of Vernonia amygdalina; M.A. Huffman, Chimpanzee self-medication: a historical perspective of the key findings. W: Mahale Chimpanzees: 50 Years of Research (red. M. Nakamura, K. Hosaka, N. Itoh & K. Zamma), ss. 340–353. Cambridge University Press, 2015; M.A. Huffman & M. Seifu, Observations on the illness and consumption of a possibly medicinal plant Vernonia amygdalina (Del.), by a wild chimpanzee in the Mahale Mountains National Park, Tanzania, Primates 1989, tom 30, ss. 51–63; M. Huffman & J. Caton, Self-induced increase of gut motility and the control of parasitic infections in wild chimpanzees, International Journal of Primatology 2001, tom 22, ss. 329–346; K. Koshimizu, H. Ohigashi & M.A. Huffman, Use of Vernonia amygdalina by wild chimpanzee: possible roles of its bitter and related constituents, Physiology & Behavior 1994, tom 56, ss. 1209–1216.
49. TEDxOsaka: Michael Huffman-Animal Self-medication, TEDx Talks, 10 lipca 2012, https://www.youtube.com/watch?v= WNn7b5VHowM&t=689s.
50. Huffman, Chimpanzee self-medication.
51. J. Goodall, G. Hudson, (2015). Mądrość i cuda świata roślin. Marginesy.
52. R.W. Wrangham & T. Nishida, Aspilia spp. leaves: a puzzle in the feeding behavior of wild chimpanzees, Primates 1983, tom 24, ss. 276–282.
53. E. Rodriguez i in., Thiarubrine A, a bioactive constituent of Aspilia (Asteraceae) consumed by wild chimpanzees, Experientia 1985, tom 41, ss. 419–420.
54. E. Rodriguez & R. Wrangham, Zoopharmacognosy: the use of medicinal plants by animals, Recent Advances in Phytochemistry 1993, tom 27, ss. 89–105.
55. Huffman, Chimpanzee self-medication; Huffman, M.A. i in., Leaf-swallowing by chimpanzees: a behavioral adaptation for the control of strongyle nematode infections, International Journal of Primatology 1996, tom 17, ss. 475–503.
56. J. Dupain i in., New evidence for leaf swallowing and Oesophagostomum infection in bonobos (Pan paniscus), International Journal of Primatology 2002, tom 23, ss. 1053–1062.
57. M.A. Huffman (2016). An ape’s perspective on the origins of medicinal plant use in humans. W: Wild Harvest: Plants in the Hominin and Pre-Agrarian Human Worlds (red. K. Hardy & L. Kubiak--Martendnotes), ss. 55–70. Oxbow Books.
58. Huffman i in., Seasonal trends in intestinal nematode infection.
59. R.W. Wrangham, Relationship of chimpanzee leaf-swallowing to a tapeworm infection, American Journal of Primatology 1995, tom 37, ss. 297–303.
60. Huffman & Caton, Self-induced increase of gut motility.
61. Huffman, An ape’s perspective.
62. C. Barelli & M.A. Huffman, Leaf swallowing and parasite expulsion in Khao Yai white-handed gibbons (Hylobates lar), the first report in an Asian ape species, American Journal of Primatology 2017, tom 79, nr e22610.