Kuszące zdjęcie - Anderson Natalie - ebook

Kuszące zdjęcie ebook

Anderson Natalie

3,8

Opis

Mya dla żartu wysyła przyjaciółce swoje zdjęcie w bikini. Przez pomyłkę esemes trafia do starszego brata Lauren, znanego prawnika Brada Davenporta. Zachwycony kobietą, którą pamięta jako nastolatkę, Brad postanawia zdobyć Myię, lecz ona nie jest zainteresowana przygodą na jedną noc. Przystojny playboy nie daje za wygraną…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (41 ocen)
13
10
15
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Natalie Anderson

Kuszące zdjęcie

Tłumaczenie

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Jak wyglądam?

Pstryknąć sobie fotkę w bikini w ograniczonej przestrzeni przymierzalni było trudniej, niż mogło się wydawać. Na widok rezultatu swoich wysiłków Mya Campbell stłumiła chichot. Użycie flesza dało efekt wielkiej, białej plamy zakrywającej prawie połowę sylwetki, a to, co widoczne, było stanowczo zbyt ciemne. Wymamrotała mało przychylny epitet, skasowała zdjęcie i odwróciła się do lustra, żeby spróbować ponownie. Tym razem wyszło zupełnie inaczej, choć niekoniecznie lepiej.

Zza zasłonki dobiegł podejrzliwy głos.

– Czy mogę w czymś pomóc?

Zanim sprzedawczyni zdołała do niej zajrzeć, Mya jeszcze raz nacisnęła spust migawki. Trzeba stąd znikać, zanim zaczną się jakieś pretensje. Wprawdzie nie było jej stać na horrendalnie drogi kostium, ale zawsze można przecież pomarzyć o wakacjach i szansie pokazania się w tak efektownym ciuszku.

Stukot obcasów sprzedawczyni zbliżał się niebezpiecznie. Kliknęła „wyślij” i cichy dźwięk potwierdził wykonanie polecania.

– Na pewno nie potrzebuje pani pomocy?

– Dziękuję, nie. Ten fason chyba do mnie nie pasuje.

Wrzuciła telefon do otwartej torby i zabrała się za zdejmowanie bikini. Zgięta wpół pochwyciła swoje odbicie w lustrze i zarumieniła się, zażenowana. Kostium był naprawdę nieprzyzwoity i zupełnie się dla niej nie nadawał. Wystarczy, że na plaży schyli się po coś, a skąpy strój natychmiast z niej zjedzie. Ten fason nie nadawał się ani do aktywnego wypoczynku, ani do pływania. Mogłaby w nim tylko leżeć nieruchomo, a w tym akurat nie gustowała. Zresztą i tak nie miała wakacji.

A takiego zdjęcia nigdy, przenigdy nie wysłałaby do nikogo poza swoją najlepszą przyjaciółką, Lauren Davenport.

Brad Davenport spojrzał na zegarek i jęknął w duchu. Przez cały dzień kolejne rozprawy, a potem to spotkanie, które trwało już o godzinę za długo. Rodzice jedenastoletniego Gage’a Simmonsa nie potrafili normalnie rozmawiać. W pokoju rozbrzmiewały coraz to nowe oskarżenia, a siedzący obok Brada chłopak wprost zapadał się w sobie. Jak długo jeszcze będą się wyżywali na sobie wzajemnie, zamiast pomyśleć o dobru dziecka? Legendarna cierpliwość Brada w końcu się wyczerpała.

– Kończymy na dzisiaj – zadysponował. – Mój klient potrzebuje przerwy. Umówimy się na kolejne spotkanie jeszcze w tym tygodniu.

Obecni w pokoju pokiwali głowami, tylko chłopiec nie odrywał wzroku od podłogi. Brad doskonale znał to charakterystyczne spojrzenie osoby, niechcącej pokazać, jak mocno została zraniona.

Dwadzieścia minut później niósł do samochodu teczkę wypełnioną dokumentami. Co z resztą wieczoru? Zasłużył na odpoczynek, ale w głowie uparcie tkwiły mu sprawy zawodowe. Sięgnął po telefon. Może po prostu ściągnie którąś z licznych rozrywkowych znajomych?

Miał kilka wiadomości głosowych, mejli i esemesów, w tym jeden z nieznanego numeru. Otworzył go najpierw.

Jak wyglądam?

Ledwo zauważył tekst, bo całą jego uwagę przyciągnęło dołączone zdjęcie. Profil pokazywał tylko połowę uśmiechu, ale to nie miało znaczenia. O uroku fotki stanowiło to, co poniżej. Pełne, kremowe piersi zachwycająco wypychały szkarłatny stanik. Niestety na zdjęciu nie zmieściły się pośladki, ale i tak nie mógł się skarżyć: piersi były wystarczająco oszałamiające, by większości mężczyzn odebrać zdolność racjonalnego myślenia.

Jak wyglądam?

Cóż, odpowiedź mogła być tylko jedna: Doskonale. Przyjrzał się uważnie. Bardzo seksowny uśmiech… ależ oczywiście! Jak mógł nie rozpoznać od razu! Pełne wargi, wysokie kości policzkowe, duże zielone oczy i niewielka, kształtna broda. Uśmiech odsłaniał białe zęby z charakterystyczną przerwą między przednimi siekaczami. Całe ciało sprawiało wrażenie nietkniętego kosmetykami.

Mya Campbell. Najlepsza przyjaciółka jego niesfornej siostry, w domu Davenportów niekoniecznie mile widziana.

Po raz pierwszy od lat pomyślał o niej dłużej niż przelotnie. Kiedyś bywała u nich bardzo często, nie afiszując się jednak przed rodzicami. Jako że dorośli byli zasadniczy i protekcjonalni, Lauren tym bardziej lgnęła do przyjaciółki. Mya niespecjalnie przejmowała się zasadami. W parze z Lauren stanowiły duet diablic wcielonych. A poza tym Mya była najinteligentniejszą studentką na roku, korzystała nawet ze stypendium naukowego.

Zazwyczaj wyglądała posępnie i roztaczała wokół siebie aurę chłodnej arogancji, co wówczas wcale go nie pociągało. Wolał dziewczęta bardziej przyjazne. Teraz jednak dostrzegł w niej interesującą zmysłowość i walory, jakich dawniej po prostu nie zauważał. Czy to, co od niej dostał, to była propozycja?

Nie. Roześmiał się na tę niedorzeczną myśl. Znała go przecież tylko jako starszego brata swojej najlepszej przyjaciółki, a nie widział jej już od trzech lat. Ten kuszący obrazek nie był przeznaczony dla niego.

Odłożył telefon na siedzenie kabrioletu, zignorował pozostałe wiadomości, zsunął z czoła okulary przeciwsłoneczne i uruchomił silnik. Czy uda mu się rozwikłać tę intrygującą zagadkę?

Muzyka była tak głośna, że zagłuszała głosy klientów składających zamówienia, ale Mya była do tego przyzwyczajona i bez trudu czytała z ruchu warg. Przez sześć dni w tygodniu pracowała w jednej z najpopularniejszych knajp w mieście, jak zawsze szybko i wydajnie. Niezależnie od tego, czym się akurat zajmowała, zawsze chciała być najlepsza.

Telefon spoczywający w kieszeni obcisłych dżinsów miał wyłączony dźwięk. Szef nie pochwalał używania go w czasie pracy, resztą i tak nie było na to czasu. Toteż Mya nie miała pojęcia, czy Lauren dostała zdjęcie. Ustawiając wysokie, lśniące szklanki na barze, uśmiechała się do siebie. Była pewna, że zdjęcie spodoba się jej przyjaciółce. Zawsze chwaliła ciuchy przerabiane według jej pomysłów.

Obsługiwała grupę mężczyzn stłoczonych przy końcu baru na jakiejś męskiej bibce. Przy wtórze entuzjastycznych okrzyków szykowała im płonące drinki. Lubiła to zajęcie. Mrugnęła do kolegi barmana, Jonny’ego, który na wszelki wypadek trzymał się w pobliżu gaśnicy. Ustawiła szklanki w szeregu, przytknęła zapalniczkę do pierwszej i obserwowała wędrujący płomień. Kolega odpowiedział uniesieniem kciuka, potwierdzając jej mistrzostwo.

Mężczyźni stuknęli się i odstawili puste szklanki na bar. Niektórzy chętnie powtórzyliby kolejkę, ale najwyraźniej organizator spotkania miał inne plany. Zmienią teraz lokal, ale Myi to już nie obchodziło.

– Całus na pożegnanie! – zawołał któryś, a inni przyklasnęli z zapałem.

Mya pstryknęła zapalniczką i przesunęła płomieniem na wysokości twarzy.

– Moglibyście się sparzyć – powiedziała z uśmiechem.

Ze śmiechem wstali i ruszyli do drzwi. I wtedy go zobaczyła.

Brad Davenport. Jej ideał z lat szkolnych. Wpatrywał się w nią, zupełnie jakby przyszedł tu specjalnie dla niej. Kiedyś marzyła, że to on będzie tym jedynym. Wyśnionym księciem z bajki. Teraz dorosła i wiedziała już, że książęta nie istnieją, nikogo takiego jej nie potrzeba, a akurat Bradowi daleko do książęcej doskonałości.

Musiała jednak przyznać, że wygląda doskonale. Nawet lepiej niż dawniej. Wciąż pamiętała znaczki na framudze kuchennych drzwi, którymi zaznaczono wzrost Brada, jego siostry i obojga rodziców – symbol obrazu szczęśliwej rodziny, tak starannie pielęgnowanego przez jego matkę.

Modelowy wzrost i porządnie przycięte brązowe włosy nadawały mu wygląd chłopca z dobrego domu. Obraz uzupełniały złocistobursztynowe oczy, których jedno spojrzenie było w stanie urzec każdą kobietę.

I potrafił to wykorzystać. Miał więcej przyjaciółek niż Mya wypracowanych godzin nadliczbowych. A pracowała praktycznie od dziewiątego roku życia, kiedy to uprosiła właściciela miejscowego sklepu, by pozwolił jej odnosić klientom zakupy do domu.

Nie mogła się poruszyć, bo nogi wrosły jej w podłogę. Tymczasem Brad obszedł bar i był zaledwie o krok od niej. Śledziły go wzrokiem wszystkie kobiety, a także większość mężczyzn. On jednak patrzył tylko na nią i to jakim wzrokiem! Zupełnie tego nie rozumiała, bo nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi.

Dużym wysiłkiem woli zdobyła się na całkiem normalne pozdrowienie.

– Witaj, Brad.

– Witaj, Mya – odparł równie swobodnym tonem.

W przeciwieństwie do niej rzeczywiście czuł się swobodnie. Uroda i liczne przywileje wynikające ze statusu rodziców zepsuły go już dość dawno temu. Pomimo to nie potrafiła nie ulec jego zniewalającemu urokowi.

– Co mogę ci podać?

Cały ten obezwładniający czar zawarł się w jednym uśmiechu.

– Proszę o piwo.

– Jakie?

– Wszystko jedno. Będziesz miała jakąś przerwę?

Stał prosto, nie opierając się na barze jak wielu innych klientów. W ciemnej marynarce i białej, rozpiętej przy szyi koszuli wyglądał jak uosobiony ideał młodego prawnika.

Zawahała się. Czy aby na pewno chce spędzić przerwę w jego towarzystwie? Z jakiegoś powodu zachowywał się, jakby byli umówieni.

– Mam dużo pracy.

– Przynajmniej pozwól postawić sobie drinka.

– Nie piję… – zaczęła, ale przerwał jej od razu.

– Woda, napój, sok – zaproponował – albo coś bezalkoholowego. – Szybko zbił jej argument o niepiciu podczas pracy.

Skąd to jego nagłe zainteresowanie? Przecież wcześniej w ogóle jej nie zauważał.

Była przyzwyczajona do nagabywania. Mężczyźni pijący alkohol nieuchronnie zaczynali krążyć myślami wokół seksu. Flirtowaliby z każdą kobietą, nie żeby akurat w niej było coś wyjątkowego. Próbowali, a ona odmawiała im umiejętnie. Ubierała się w rzeczy nieprowokujące wyobraźni: czarne bluzki z dekoltem w serek zmniejszające optycznie biust, czarne dżinsy i biały fartuszek zakrywający biodra.

– Napiję się wody.

Koniecznie musiała ochłonąć. Bardzo się starała zachowywać normalnie i traktować go jak innych klientów.

– Dawno cię nie widziałam. Co teraz porabiasz?

– Pracuję.

Założyłaby się, że nie tylko. Już w szkole jego zabójczy urok stał się legendą. Choć Mya i Lauren zaczęły naukę pięć lat po nim, wciąż jeszcze się o tym mówiło. Starsze dziewczęta starały się poznać Lauren, bo ta znajomość mogła je doprowadzić do Brada.

– Wyjdźmy na chwilę – zaproponował, kiedy postawiła przed nim piwo.

Błysk fascynacji w jego oczach zdecydowanie utrudniał odmowę.

Wyszli na schodki z wnęką, z której wdać było salę. Było tam ciemniej i spokojniej niż w zatłoczonym lokalu. Mya oparła się plecami o zimną ścianę. W ten sposób mogła widzieć klientów i dać zawodnym mięśniom jako taką podporę. Głośną muzykę zagłuszał skutecznie łomot krwi w jej uszach. Koniecznie musiała coś sprawdzić.

– Przepraszam na chwilę – powiedziała, sięgając po telefon. – Tylko chwilę.

Odzewu na wysłane zdjęcie nie było, więc zmarszczyła brwi i wybrała znajomy numer.

– No i jak? – spytała, gdy tylko usłyszała Lauren.

– Co?

– Fotka – wymamrotała, starając się, by jej nie usłyszał. – Wysłałam ci kilka godzin temu.

– Jaka fotka?

Mya zerkała na stojącego przed nią Brada. Był trochę za blisko i czuła na sobie jego wzrok, a nie chciała, żeby słyszał, co mówi.

– Niczego nie dostałam – powiedziała Lauren.

Niemożliwe.

– Wysłałam na pewno. Musiałaś dostać.

– Nie dostałam.

Mya aż się spociła z wrażenia. Bo jeżeli nie wysłała wiadomości przyjaciółce, to komu?

Z oczu stojącego obok mężczyzny wyczytała rozbawienie. Dlaczego…?

Nie, to niemożliwe.

A jeżeli tak?

Przeraziła się nie na żarty. Brad uśmiechał się coraz szerzej, aż w końcu parsknął śmiechem. Czy śmiał się z niej?

– Na pewno nic nie dostałam – powtórzyła Lauren. – Ale dobrze, że dzwonisz, bo nie widziałam cię w…

Mya przypomniała sobie ciasnotę przymierzalni, swoje rozchichotanie i nieudolne ślizganie palcami po ekranie telefonu…

Nie. Proszę, nie.

Głos Lauren i gwar dochodzący z baru zanikły, jakby nagle zeszła pod wodę. Pod uporczywym spojrzeniem mężczyzny bardzo powoli docierało do niej wyjaśnienie tej dziwacznej sytuacji. Lista kontaktów w telefonie ułożona była w porządku alfabetycznym. Nie skasowała starych numerów, a telefon wcześniej należał do Lauren. Nic dziwnego, że był wpisany telefon brata. A B leży przed L. Pierwszy w spisie był więc Brad Davenport.

Tytuł oryginału: Blame it on the Bikini

Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2013

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2013 by Natalie Anderson

© for the Polish edition by Harpercollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2252-5

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.