Księżniczka na balu (Światowe Życie) - Anderson Natalie - ebook

Księżniczka na balu (Światowe Życie) ebook

Anderson Natalie

3,8

Opis

Księżniczka Eleni Nicolaides nazajutrz zaręczy się z wybranym przez brata arystokratą. Nie zna go i nie chce tego małżeństwa, ale została nauczona wypełniać swoje obowiązki. Dziś jednak jest bal i Eleni raz w życiu pragnie poczuć się zwykłą, wolną osobą. W przebraniu wtapia się w towarzystwo. Poznaje Damona Gale’a i traci dla niego głowę. Ta chwila zapomnienia odmieni życie ich obojga…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (66 ocen)
24
14
21
6
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Natalie Anderson

Księżniczka na balu

Tłumaczenie:Agnieszka Baranowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Damon Gale skradał się skrajem zatłoczonej sali balowej, unikając grupek rozbawionych kobiet, których ozdobne maski nie zakrywały pożądliwych spojrzeń. Nie powinien był zdejmować maski tak wcześnie. Odwróciwszy się plecami do kolejnej uśmiechającej się zachęcająco piękności, napił się szampana, żałując, że kieliszek nie zawiera czegoś mocniejszego. Kobiety zawsze chciały od niego więcej, niż on od nich. Mimo że godziły się na przelotny romans, w pełni poinformowane o granicach, jakie wyznaczał w swych relacjach intymnych, na końcu zawsze miały do niego pretensje. Nie masz serca! – zarzucały mu.

Uśmiechnął się do siebie gorzko. W pełni mu to odpowiadało. Zresztą, jakie to miało znaczenie? Dzisiaj musiał się zająć obowiązkami, nie rozrywką. Nareszcie nadszedł moment odcięcia się grubą kreską od rodziny. Już sam powrót sprawił, że stare, zabliźnione rany otworzyły się na nowo. Z bólem, ale zdecydowanie przekroczył próg zbytkownej posiadłości i wyłożonymi marmurem korytarzami dotarł do monstrualnej sali balowej z galerią zawieszoną nad parkietem wypełnionym celebrytami i członkami socjety strojącymi miny i przybierającymi wystudiowane pozy. Pałac królewskiej rodziny zaprojektowano tak, by onieśmielić maluczkich, wzbudzić w nich podziw i zazdrość.

Samo patrzenie na bogate zdobienia, dzieła sztuki i złocenia męczyło Damona. Zacisnął zęby i odwrócił twarz, gdy tylko zauważył wycelowany w siebie obiektyw aparatu. Od lat brał udział w przyjęciach, na których bywali jego rodzice, podtrzymując fikcyjny wizerunek idealnej rodziny służący wzmacnianiu politycznych koneksji. Na szczęście jego kariera zawodowa nie zależała od reputacji, ale od wiedzy, umiejętności i ciężkiej pracy. Zbudował od postaw firmę tworzącą oprogramowanie w dziedzinie rozszerzonej rzeczywistości, której aktualna wartość rynkowa nie ustępowała bogactwu żadnego z obecnych na balu prominentów. Zamierzał jednak wykorzystać skostniały system protekcji i kumoterstwa do własnych korzyści. Zerknął ponuro na swą przyszywaną siostrę, prowadzącą ożywioną rozmowę z inwestorami, którym ją przestawił. Misja zatem została wykonana. Tylko na tyle się zgodziła – odrzuciła jego propozycję sfinansowania jej badań, co go zirytowało, ale nie zdziwiło. Ledwie się znali, a łączyły ich jedynie głębokie rany spowodowane licznymi zdradami, jakich dopuścili się ich rodzice. Szanował samodzielność siostry, ale za punkt honoru postawił sobie zbudowanie mostów nad ruinami, w jakie obróciły ich życie kłamstwa i sekrety, których jego ojciec zdawał się w ogóle nie wstydzić.

Damon wycofał się w cień arkady okalającej salę, gdzie kątem oka dostrzegł intrygującą, spowitą w błękit sylwetkę. Kobieta stanęła przy sąsiedniej kolumnie i przypatrywała się intensywnie biesiadnikom oddalonym od niej o kilka metrów. Miała na sobie błękitną perukę, jej twarz skrywała ozdobiona piórami, koronkowa maska, a jej ramiona, szyja i policzki połyskiwały błękitnym brokatem. Damon nie mógł oderwać wzroku od smukłej sylwetki podkreślonej miękką tkaniną sukni opływającej kobiece krągłości i opadającej do ziemi wzdłuż nieprawdopodobnie długich nóg. Miała pełne, delikatne usta, a jej rozkoszne piersi ledwie mieściły się w gorsecie sukni. Damon wstrzymał oddech z zachwytu.

Nie zauważyła go, mógł więc obserwować ją bez przeszkód. Była wyraźnie zdenerwowana. Damon poczuł, jak ciasny węzeł napięcia w jego piersi rozluźnia się, a jednocześnie jego ciało zelektryzowało nowe wyzwanie. Zapragnął sprawić, by się uśmiechnęła. Miał też niepohamowaną ochotę położyć dłonie na jej talii i przyciągnąć ją tak blisko, by poczuć całym sobą jej gibkie ciało. Krew w jego żyłach zaczęła krążyć szybciej, rozgrzewając skostniałe dłonie, zaciskane w pięści od momentu przekroczenia progu pałacu. Może jednak uda mu się pogodzić obowiązki z odrobiną relaksu?

Dyskretnie przysunął się bliżej. Obydwoje znajdowali się teraz na obrzeżu sali, ukryci w cieniu, prawie niewidoczni dla innych. Niespodziewanie kobieta w błękicie cofnęła się i zwieszając smutno głowę, odwróciła się. Damon zmrużył oczy, zaintrygowany. Sam miał powody, by się ukrywać, ale dlaczego młoda, piękna kobieta unikała towarzystwa? Złapał drugi kieliszek szampana z tacy niesionej przez przechodzącego w pobliżu kelnera i ruszył w kierunku alkowy, w której zatrzymała się tajemnicza nieznajoma. Rzuciła ostatnie spojrzenie na salę pełną ludzi – w jej oczach Damon ujrzał żal i tęsknotę, a przede wszystkim dojmującą samotność.

– Nie odnajdujesz się? – zagadnął.

Odwróciła się gwałtownie w jego stronę. Dopiero teraz mógł w pełni docenić jej syrenią urodę – piękną twarz pokrytą cekinami i kolorowym pudrem. Zauważyła dwa kieliszki w jego dłoniach i rozejrzała się szybko. Gdy się zorientowała, że jest sam, w jej oczach pojawił się strach.

– To twój pierwszy raz? – zapytał.

Otworzyła usta z zaskoczenia.

– W pałacu – uściślił szybko, rozbawiony. Nie mógł oderwać wzroku od jej pełnych zmysłowych ust połyskujących brokatem.

Zarumieniła się rozkosznie pod kolorowym pudrem. Damon uśmiechnął się szeroko, wyobrażając sobie, jak pokryłaby się szkarłatem, gdyby pozwolił sobie na mniej niewinny żart. Jego wzrok mimowolnie ześlizgnął się niżej. Przeszyło go ostre pożądanie.

Kiedy podniósł wzrok, zorientował się, że nieznajoma nadal przyglądała mu się uważnie. Bezwstydnie spojrzał jej w oczy, dając jej do zrozumienia, że mu się spodobała. Nie odwróciła wzroku, nie cofnęła się, ale uparcie milczała. Dawno nie podrywał żadnej kobiety, to one na niego polowały. Od czasu do czasu pozwalał którejś się skusić, zawsze unikając wiązania się na dłużej. Miał pieniądze i władzę, był silny i doświadczony, co przyciągało kobiety. Jednak błękitna syrenka wydawała się inna. Nie spodziewał się, że na balu spotka kogoś tak intrygującego. Skoro wypełnił swoje zobowiązanie wobec Kassie, mógł przeznaczyć chwilkę na rozrywkę, czyż nie?

– Jak masz na imię? – zapytał.

Otworzyła szerzej oczy, ale nie odpowiedziała.

– Nazwę cię Syrenką – kontynuował, niezrażony.

Uniosła nieco wyżej brodę.

– Ze względu na niebieskie włosy?

Prawie otworzył szeroko usta ze zdumienia, gdy usłyszał jej niski, zmysłowo zachrypnięty głos, niepasujący do niewinnej, dziewczęcej powierzchowności. Chętnie posłuchałby, jak mruczy z zadowolenia…

– Bo wydajesz się samotna, jak syrenka wyrzucona na brzeg morza.

– Myślisz, że czekam na księcia?

Wolał nie odpowiadać na to pytanie, ale miał szczerą nadzieję, że nie.

Napięcie pomiędzy nimi narastało z każdą sekundą.

– A jak mam się do ciebie zwracać? – zapytała niespodziewanie.

– Nie wiesz, kim jestem? – zdziwił się.

– A powinnam? – zapytała, potrząsając przecząco głową.

Przez moment przyglądał jej się  bacznie, ale nie dostrzegł fałszu w jej oczach. Jaka miła odmiana, pomyślał z zadowoleniem.

– Nie. Na pewno nie jestem księciem z bajki.

Przez jej twarz przebiegł ledwo dostrzegalny cień.

– Wpadłem do Palisades na kilka dni – oznajmił. – Sam – dodał z naciskiem.

– Dlaczego mnie o tym informujesz?

Jej głos budził w nim różne tęsknoty, ale on wolał działać szybko, niż pozwolić, by targały nim emocje.

– Bez powodu. – Wzruszył beztrosko ramionami i posłał jej promienny uśmiech.

Jej usta drgnęły, by po chwili rozciągnąć się w niepewnym uśmiechu. Pogratulował sobie w duchu tego małego zwycięstwa. Po jego ciele rozlała się ciepła fala satysfakcji, która szybko przerodziła się w coś o wiele bardziej palącego. Pragnął jej.

– Dlaczego stoisz sama? – Podał Syrence kieliszek szampana. Przyjęła go, ale zaledwie umoczyła usta.

Ostrożna, pomyślał zaintrygowany.

– Ukrywasz się? – nie poddawał się.

Nerwowym ruchem dłoni poprawiła opadające ramiączko sukienki opinającej jej boskie ciało. Była wyraźnie zestresowana.

– Wyglądasz olśniewająco, tym nie musisz się martwić – dodał.

Jej policzki znów pokrył rumieniec, ale spojrzała mu w oczy z zaskakującą pewnością siebie.

– Nie martwię się tym.

Podobało mu się to nowe oblicze błękitnej znajomej, pewna hardość w jej spojrzeniu wydała mu się szalenie ekscytująca. Miał ochotę ściągnąć perukę z jej głowy i przekonać się, jak naprawdę wygląda.

– To dlaczego nie bawisz się z innymi? – zapytał.

– A ty? – odparowała.

– Czasami udział w takich wydarzeniach to raczej obowiązek nie przyjemność.

– „Takich wydarzeniach”? – powtórzyła uszczypliwym tonem. – Zapewne przyjemność pojawia się wraz ze zwiększoną liczbą pięknych pań?

Pokazywała pazurki, ucieszył się, zelektryzowany tą niewinną potyczką.

– Oczywiście – odpowiedział bezczelnie, popijając szampana. – Jestem tylko mężczyzną. – Wzruszył bezradnie ramionami.

Jej oczy błysnęły gniewnie.

– Raczej chłopcem zabawiającym się dla zabicia czasu.

– Oczywiście. Kolekcjonuję zabawki.

– Nie wątpię.

Pochylił się, celowo wdzierając się w jej przestrzeń, i szepnął konspiracyjnym tonem:

– Ale nigdy nie psuję swoich zabawek – wyznał. – Bardzo o nie dbam.

– Naprawdę?

Jej spojrzenie przeszyło go na wskroś.

– Skoro tak twierdzisz… – dodała.

Jak było do przewidzenia, natychmiast zapragnął jej udowodnić, jak świetnie mógłby się nią zaopiekować. I podrażnić się z nią, tak by nie przestawała rozkosznie się rumienić.

– A ty? – zapytał, choć wydawało mu się, że zna odpowiedź. – Często bawisz na takich balach?

Wzruszyła ramionami, jak on wcześniej. Przysunął się jeszcze bliżej, zachwycony lekkim popłochem, w jaki wpadła.

– Pracujesz w szpitalu?

Gala służyła zbieraniu funduszy na badania, ale także celebracji ciężkiej pracy personelu medycznego.

– Poniekąd. – Opuściła skromnie wzrok.

Tajemnicza syrena, mruknął do siebie w myślach.

– Dlaczego więc stoisz sama, a nie z kolegami z pracy?

– Nie znam ich za dobrze – bąknęła.

Może dopiero dołączyła do zespołu? Na pewno wkrótce zainteresuje się nią jakiś młody chirurg, a ona straci cudowną umiejętność rumienienia się, pomyślał z niezwykłą dla siebie nagłą zaborczością.

– Masz ochotę zatańczyć?

Potrząsnęła przecząco głową i wycofała się głębiej w cień. Domyślił się, że nie chciała się wyróżniać. Za późno, pomyślał, już cię zauważyłem.

– Nie pozwól, by cię onieśmielili. – Ruchem głowy wskazał tłum gości.

Spojrzała mu ostro w oczy. Musiała mieć szkła kontaktowe, stwierdził, niemożliwe, żeby ktoś miał aż tak błękitne oczy. Nie miał już siły na grzeczne przekomarzanki, pragnął wziąć syrenę w ramiona, zerwać z niej cały błękit… Wstrzymał oddech i starał się opanować. Tak bardzo chciał jej dotknąć… W jej oczach dostrzegł zaproszenie, choć wątpił, by była wystarczająco doświadczona, ażeby zdać sobie sprawę, co wyczytał w jej wzroku.

– To jak, zrobimy to? – zapytał bez ceregieli.

Eleni Nicolaides nie wiedziała co odpowiedzieć. Nowo poznany znajomy był inny niż wszyscy znani jej mężczyźni. Bezpośredni, oszałamiający, niebezpieczny.

– Syrenko?

– Co? – zapytała nieprzytomnie.

Nie mogła oderwać wzroku od jego pięknych zmysłowych ust uśmiechających się kusząco. Tacy playboye nigdy nie mieli do niej dostępu. Ten miał w sobie jednak coś więcej niż tylko czysto fizyczny magnetyzm. Intrygował i drażnił, jej zmysły oszalały. Miała ochotę zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, dotknąć go… Całe jej ciało pulsowało, w ustach jej zaschło, piersi nabrzmiały, a w dole brzucha poczuła… Nie ważyła się nawet o tym pomyśleć!

W oczach mężczyzny zauważyła błysk zrozumienia – czyżby czytał w jej myślach?! Przestraszyła się.

– Zatańczymy? – ponowił zaproszenie.

– Nie powinnam…

– Dlaczego?

Mogła podać setki powodów: nie mogła się zdradzić, musiała się ukrywać, udawać, wypełnić swój obowiązek… Zaczynała ją ogarniać panika.

– Syrenko?

Uśmiechał się łagodnie, ale jego oczy płonęły. Mężczyźni często rzucali jej pożądliwe spojrzenia skuszeni jej fortuną, tytułem, reputacją niewinnej i niedostępnej. Dziewicza księżniczka, krzyczały nagłówki brukowców. Złościło ją, że skupiano się na jej czystości, jakby stanowiła on dobro narodowe. Nie wybrała takiego losu, po prostu nie pozwalano jej nawet na randki, żyła pod kloszem, bez szans na nawiązanie przyjaźni, nie mówiąc o romansie.

Teraz okazało się, że jej mężem miał być Xander, pochodzący z rodziny rządzącej niewielkim państwem Santa Chiara. Wiedziała, że w przeciwieństwie do niej, nie żył w celibacie, a i po ślubie zapewne nie zamierzał dochowywać wierności żonie wybranej dla niego przez rodzinę. Mogła liczyć co najwyżej na jego dyskrecję, ale na pewno nie na lojalność, z pewnością nie na miłość.

– Zawsze zadajesz tyle pytań? – zapytała, siląc się na wyrafinowaną nonszalancję w tych ostatnich chwilach wolności. Zazdrościła tym, którzy akceptowali swój los i bez emocji godzili się na zaaranżowane małżeństwo. Jutro nastąpi formalne ogłoszenie jej zaręczyn z mężczyzną, którego prawie nie znała i wcale nie lubiła. Sama myśl o ślubie paraliżowała ją. Nikt jednak nie podważał obowiązujących od zawsze archaicznych zasad. Księżniczka Palisades nie mogła wyjść za zwykłego śmiertelnika. Dziś, w przebraniu, wyrywała losowi pierwsze i ostatnie pięć minut wolności.

– Jeśli coś mnie zaciekawi.

– A ciekawi cię…?

– Ty, straszliwie.

Zrobiło jej się gorąco. Nie potrafiła wytrzymać jego palącego wzroku, ale nie umiała się też odwrócić. Miał niebieskie oczy, które zdawały się bez trudu przenikać przez jej maskę, puder i całe przebranie. Dostrzegł pragnienie, które ukrywała dotąd skutecznie przed wszystkimi. Była samotna, choć otoczona przez rodzinę i poddanych.

– Taki bal – ruchem ręki wskazał tłum kolorowych postaci – a ty chowasz się po kątach.

Miał rację, nie po to zamówiła więcej kostiumów dla pielęgniarek i po kryjomu wzięła jeden z nich dla siebie, by zamiast wmieszać się anonimowo w tłum i cieszyć chwilą wolności, tkwić nadal w roli dziewiczej i chronionej księżniczki Eleni. Nie wzięła jednak pod uwagę jednego istotnego faktu – wszyscy przybywali na bal z przyjaciółmi, salę wypełniały grupki roześmianych biesiadników, jak miała się do nich przyłączyć? O czym rozmawiać? Nie chciała być księżniczką, ale nie potrafiła być nikim innym.

– Czekam na odpowiedni moment – odparła z pozorną beztroską.

– Myślę, że go właśnie przegapiasz.

Dosadna odpowiedź starła jej uprzejmy uśmiech z ust.

– Masz ochotę się zabawić, więc musisz wyjść do ludzi – poradził, jakby czytał w jej myślach.

– A może wcale nie mam na to ochoty – odcięła się.

Powietrze wokół nich aż drgało od napięcia.

Opuściła wzrok, a wtedy on niespodziewanie ujął ją pod brodę i zmusił, by spojrzała mu w oczy. Z całych sił walczyła, by nie zauważył, że przelotnym dotykiem wprawił ją w drżenie.

– Nie? A czego chcesz?

Na to pytanie nie mogła odpowiedzieć, nawet sama sobie. Ale on i tak wiedział.

– Wyjdź ze mną na parkiet – powiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy. – Podejmij to wyzwanie.

Natychmiast poczuła buntowniczą ochotę, żeby go zaskoczyć – ona, która zawsze przestrzegała zasad i nigdy nie pakowała się w tarapaty. Ale błękitne spojrzenie tego mężczyzny nie zwiastowało niczego dobrego.

– Nie muszę podejmować żadnych wyzwań.

– Nie? – Spojrzał na nią z powątpiewaniem.

Odwróciła się i z mocno bijącym sercem wyszła z cienia. Stała przerażona na skraju parkietu. Co jeśli ktoś ją rozpozna?

Ale nieznajomy jej nie rozpoznał. Jej brat na pewno zajęty był zabawianiem jakichś ważniaków, a wszyscy inni świetnie się bawili i nie zwracali na nią żadnej uwagi.

– Idziesz? – rzuciła przez ramię.

Podszedł i z cynicznym uśmieszkiem podał jej ramię. Przez materiał marynarki czuła stalowy biceps przyciskający jej ramię do jego boku. Szedł powoli wzdłuż galerii i, ku jej ogromnej uldze, nie zatrzymywał się, by z kimś porozmawiać. Skupił się na niej, dzięki czemu lodowaty strach ściskający jej żołądek stopniał. Niepotrzebnie się martwiła, że ktoś ją rozpozna. Jej towarzysz skupiał na sobie wszystkie spojrzenia.

– Wszystkie kobiety pożerają cię wzrokiem – zauważyła z zaskoczeniem.

Uśmiechnął się.

– Od dawna nie pokazałem się publicznie w towarzystwie kobiety.

– Sądzą, że jestem z tobą? – zapytała. – Powinno mi to schlebiać?

Miał piękny, zaraźliwy, niski śmiech, który rozgrzał ją od środka.

– Oczywiście.

Zacisnęła mocniej usta, żeby się nie roześmiać.

Doszli do końca sali. Zamiast na parkiet zaprowadził ją do zacienionej galerii. Odetchnęła z ulgą.

– Nie było tak źle, prawda? – zapytał, z ociąganiem uwalniając jej ramię.

Nie zamierzała przyznawać mu racji, więc wycofując się w głąb alkowy wieńczącej galerię, rzuciła przez ramię:

– Kim jesteś?

– A kogo widzisz? – Rozciągnął zmysłowe usta w leniwym uśmiechu.

– Arogancję. Mężczyznę, który ma w nosie, co o nim myślą.

– Skąd te wnioski? – zapytał z ciekawością, ale bez urazy.

– Nie założyłeś maski. – Zauważyła błysk w jego oku; trafiła. – Nie przejmujesz się zasadami, których wszyscy inni przestrzegają.

– Dlaczego, jak sądzisz? – Przyglądał jej się  teraz badawczo, zmrużywszy w skupieniu oczy.

– Bo nie musisz? Nie zależy ci na ich akceptacji, chcesz im udowodnić, że nic od nich nie chcesz – zgadła.

Jego twarz posmutniała, ale nie zaprzeczył. Podszedł bliżej, a jej serce zaczęło bić jak szalone.

– A wiesz, co ja widzę? – Wskazał dłonią maskę zakrywającą połowę jej twarzy. – Kogoś, kto ukrywa nie tylko twarz. Kobietę pragnącą więcej, niż jej się wydaje, że powinna chcieć – powiedział.

Eleni zamarła, zabrakło jej słów, nagle opuścił ją cały animusz. Miał rację, pragnęła więcej, choć miała przecież wszystko. Była samolubna i rozpieszczona.

– Co się stanie o północy?

Nie mogła oderwać wzroku od wygiętych w zwodniczym uśmiechu zmysłowych warg. Widział ją jako Kopciuszka, a przecież była księżniczką, nie wiedział nawet, jak bardzo się mylił, pomyślała z rezygnacją.

– A jak myślisz?

– Znikniesz i nigdy więcej się nie spotkamy.

Każde jego słowo odbijało się głuchym echem w jej ściśniętym żalem sercu.

– Dokładnie – odpowiedziała z wystudiowanym opanowaniem.

Nie powinna czuć rozczarowania, przecież łączyła ich jedynie przelotna rozmowa. Pięć minut, które rozpamiętywać będzie godzinami, a może i do końca życia?

– Nie wierzę w bajki – odezwał się nagle, ostro, bez czarującego uśmiechu.

– Ja też nie – szepnęła Eleni. Wierzyła w wypełnianie swych obowiązków, w rodzinę, w prawość.

– Na pewno? – zapytał, niepostrzeżenie przysuwając się bliżej. Przyglądał jej się  intensywnie.

– A może raz w życiu zrobisz coś, czego pragniesz zamiast spełniać czyjeś oczekiwania? – kusił ją swym niskim, miękkim głosem. – Zostań. I spełnij swoje marzenia.

Wpatrywała się w niego – był przystojny, choć odrobinę nieokrzesany i podejrzewała, że zabawiał się z nią. Nie szkodzi, przemknęło jej przez myśl. Pokusa rozlewała się po jej ciele elektryzującymi falami, które wkrótce zalały ją niczym tsunami. Pragnęła go. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego pożądania, rozpalającego krew w żyłach do czerwoności i wstrząsającego oszołomionym ciałem. Może pozwolić sobie na odrobinkę przyjemności, tylko chwilkę, targowała się ze swym poczuciem obowiązku.

Nie potrafił ukryć paraliżującego go napięcia – rozpalało jego oczy, spinało mięśnie, zaciskało usta. Stał bez ruchu, niczym marmurowy posąg, podobny do otaczających ich kolumn, oddzielających ich od sali balowej. Czekał.

Spełnij swoje marzenia. Zaledwie trzy słowa, a rozpaliły jej wyobraźnię. Zajrzała w błękitne oczy. Rozchyliła nieco usta, by złapać tchu, a on w tej samej chwili wykonał swój ruch. Niczym wytrawny drapieżnik, szybki, silny, niepokonany, przycisnął usta do jej warg. Instynktownie zamknęła oczy. Obezwładniające doznanie ciepłych warg kuszących ją, by poddała się pieszczocie, sparaliżowało ją. Wykorzystał to natychmiast – chwycił ją w talii i przycisnął od siebie. Dopiero teraz mogła w pełni poczuć jego siłę.

Był potężny, wysoki, emanował męskością. Bez problemu przejął kontrolę nad sytuacją, przesunął językiem wzdłuż jej ust, a potem bez trudu wsunął go pomiędzy jej wargi. Nigdy wcześniej nikt jej tak nie całował. Ani ona nie całowała nikogo w ten sposób, ale jego pożądliwość pozbawiła ją zahamowań. Nie myślała, zatraciła się w dotyku, przywarła do rosłego, silnego ciała, a on zamknął ją w gorącym, stalowym uścisku. Stopniała w jego ramionach. Jęknęła cicho, a wtedy on zadrżał. Przeszył ją potężny prąd pożądania przepływający pomiędzy ich ciałami.

Jedną dłonią ujął ją pod brodę i zaczął się z nią drażnić, składając lekkie jak motyle pocałunki na krawędzi jej warg, doprowadzając ją do szaleństwa. Jęknęła ponownie z rozkoszy. Ugięły się pod nią kolana, złapała się go kurczowo. Nie wiedziała, co począć z targającym nią żywiołem, potrafiła jedynie trzymać się mocno gorącego, umięśnionego ciała i modlić się o więcej.

Czuła, jak jego skóra płonie pod jej palcami. Gdy wsunął udo pomiędzy jej nogi, wstrzymała oddech i przywarła do niego jeszcze ciaśniej, ale on się zawahał. Przerwał pocałunek.

Jęknęła z niezadowoleniem. Dopiero po chwili dotarły do niej dźwięki szkła stukającego o szkło i wybuch entuzjazmu po toaście. O Boże, co ja wyprawiam, pomyślała z przerażeniem. Zapomniała się całkowicie – żądza zaślepiła ją, sprawiła, że lata rygorystycznego wychowania poszły w odstawkę. Pragnęła tylko jednego – by znów ją pocałował, objął, przytulił, dotykał… Wstyd odebrał jej mowę. Musiała się opanować, i to szybko.

Nagle zobaczyła siebie z zewnątrz – zerwane ramiączko zbyt ciasnego gorsetu odkryło większą część jej piersi. Wystarczyło rzucić okiem, by się przekonać, jak bardzo się zatraciła. Gdy nieznajomy oderwał wzrok od jej bujnych piersi i spojrzał jej w oczy, ujrzała w nich nieokiełzane pożądanie, ogień, który strawił ją w sekundę. W popłochu zakryła biust dłonią i próbowała uciec, ale on złapał ją za ramię i przyciągnął ponownie do siebie. Osłonił ją opiekuńczym gestem i wyprowadził z arkad na korytarz. Drzwi zamknęły się za nimi z głuchym trzaskiem.

Po chwili znaleźli się w jednej z prywatnych komnat. Usłyszała jeszcze dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a gdy się odwróciła, przestraszona, ujrzała, jak jej towarzysz zrywa z siebie marynarkę. Biała koszula opinała imponująco umięśniony tors. Wydał jej się jeszcze potężniejszy, jeszcze bardziej niebezpieczny. I obezwładniająco zmysłowy. Rozpaczliwie starała się złapać oddech, ale na próżno. Jej usta pulsowały boleśnie w oczekiwaniu gorących pocałunków.

Strona redakcyjna

Tytuł oryginału: Princess’s Pregnancy Secret

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2018 by Natalie Anderson

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327647290