Kazania z życia wzięte - ks. Bogusław Kowalski - ebook

Kazania z życia wzięte ebook

ks. Bogusław Kowalski

0,0
34,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 124

Data ważności licencji: 4/10/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © by ks. Bogusław Kowalski 2025

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2025

All rights reserved

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym.

PROJEKT OKŁADKI: Adam Gutkowski | goodkowskydesign.com

OPIEKA REDAKCYJNA: Katarzyna Szkarpetowska

REDAKCJA: Agnieszka Zielińska

KOREKTA: Sylwia Kajdana

ISBN 978-83-68536-02-7

Wydanie I, Kraków 2025

WYDAWNICTWO ESPRIT SP. Z O.O.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków

tel. 12 267 05 69, 12 264 37 09

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

BÓG POWOŁUJE TYCH, KTÓRYCH CHCE

Wyszedłem kiedyś z katedry i chciałem przejść na drugą stronę ulicy. Stanąłem przy przejściu dla pieszych i czekałem na zielone światło. W pewnym momencie poczułem, że ktoś chwycił mnie za rękę. Była to osoba niedowidząca.

– Przepraszam, czy pan jest księdzem? – zapytała.

– Tak, jestem księdzem.

– Tak mi się właśnie wydawało, że widzę sutannę. Czy mogę trzymać księdza rękę? Niedowidzę koloru świateł, a ksiądz na pewno będzie przechodził na właściwym.

Biskup Kazimierz Romaniuk wpadł kiedyś na pomysł, żeby rodzice kapłanów opisali drogę powołania swoich synów. Wielu z nich podjęło się tego wyzwania. Poruszające były to historie, pisane prosto z serca.

Gdy przyszedłem do seminarium, było nas na pierwszym roku osiemdziesięciu trzech. Jeden z kolegów trzy razy zdawał na medycynę. Na wymarzone studia dostał się dopiero za trzecim razem. A gdy się dostał, zrezygnował z nich i wstąpił do seminarium.

W pamięci mam też historię kolegi, który był synem wysoko postawionego za komuny pułkownika wojska, wtedy Ludowego Wojska Polskiego. Chłopak próbował walczyć z powołaniem, studiował nawet na politechnice, ale ostatecznie rzucił studia i postanowił wstąpić do seminarium. Jego rodzice nawet nie chcieli o tym słyszeć. Syn pułkownika księdzem? W życiu! Jedynie babcia była po jego stronie. I razem z wnukiem zaczęła kombinować, jak tu przechytrzyć rodziców. Wpadła na pomysł, że ufunduje synowi i synowej wycieczkę. Wyjechali, a chłopak w tym czasie złożył papiery do seminarium.

Gdy wrócili, on był już alumnem. Zdenerwowali się bardzo, ale po jakimś czasie zaakceptowali jego decyzję i nawet byli z niego dumni.

Historia życia każdego z nas jest inna. Pan Bóg powołuje nie najlepszych, najbystrzejszych, najświętszych, ale tych, których chce.

Papież Franciszek powiedział kiedyś, że pasterz powinien pachnieć owcami. Co to znaczy? To znaczy, że kapłani mają być blisko ludzi, bo są z ludu wzięci i dla ludu ustanowieni. Nie ma bardziej naturalnego miejsca dla kapłana niż parafia. Owszem, wielu księży musi być wykładowcami, rektorami seminariów, redaktorami w mediach katolickich, wielu musi pracować w kurii, ale jednak w moim odczuciu – raz jeszcze powtórzę – najbardziej naturalnym miejscem dla kapłana jest parafia.

Chrystus mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik ucieka, dlatego że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce”1 (J 10, 11–15).

Bycie pośród owiec wymownie obrazuje pielgrzymka, kiedy to księża są z wiernymi niemalże dwadzieścia cztery godziny na dobę: razem wędrują, jedzą posiłki, odpoczywają. Ten pielgrzymkowy obraz – księży „oblepionych” ludźmi – zawsze mnie zachwyca.

Wyszedłem kiedyś z katedry i chciałem przejść na drugą stronę ulicy. Stanąłem przy przejściu dla pieszych i czekałem na zielone światło. W pewnym momencie poczułem, że ktoś chwycił mnie za rękę. Była to osoba niedowidząca.

– Przepraszam, czy pan jest księdzem? – zapytała.

– Tak, jestem księdzem.

– Tak mi się właśnie wydawało, że widzę sutannę. Czy mogę trzymać księdza rękę? Niedowidzę koloru świateł, a ksiądz na pewno będzie przechodził na właściwym.

Przyznam, że od razu zrobiłem wtedy rachunek sumienia. Gdy jestem w sutannie – czuwam, ale bez sutanny, ubrany po cywilnemu, niejednokrotnie i na czerwonym świetle przeszedłem. Dlaczego o tym mówię?

Wtedy, przy tym przejściu dla pieszych, po raz kolejny zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo świeccy zwracają uwagę na zachowanie księży. Pijany ksiądz bardziej zgorszy niż pijany hydraulik czy sprzedawca. Wulgarny ksiądz bardziej zgorszy niż wulgarny urzędnik czy artysta. Tak to już jest. Ale dobrze. Ludzie mają prawo wymagać od swojego pasterza. Mają prawo wymagać, żeby był dla nich wzorem.

Pewnego razu, gdy byłem jeszcze młodym księdzem, wszedłem do kościoła braci kapucynów przy ulicy Miodowej. W kolejce do spowiedzi stał biskup. Pamiętam, jak mnie to wewnętrznie zbudowało. Jaki czułem się dumny, że mój pasterz daje taki piękny przykład. To było ponad trzydzieści lat temu, a ja wciąż mam przed oczyma tamten obraz. Potrzeba ogromnej troski o siebie nawzajem, o to, żebyśmy nie przestali pachnieć owcami. Potrzeba, abyśmy my, księża, nie oddalili się od wiernych, ale byli blisko nich.

Wszyscy przyjmujemy tego samego Chrystusa. Ten sam Chrystus nas rozgrzesza. Ten sam Bóg w Trójcy Jedyny przyjmuje nas do siebie przez chrzest święty. Przyjmujemy ten sam sakrament bierzmowania. Owszem, różne są drogi powołania – jedna kobieta zostaje żoną, druga siostrą zakonną, jeden mężczyzna zostaje mężem, inny kapłanem – ale duchowo wszyscy podążamy w tym samym kierunku, a jest nim życie wieczne u boku Boga Ojca.

Jako pasterze będziemy odpowiadać przed Panem za ludzi, których On nam duchowo powierzył, ale, moi drodzy, również i wy nie możecie czuć się całkowicie zwolnieni z odpowiedzialności za swoich pasterzy.

Oglądałem jakiś czas temu audycję, w której gośćmi były osoby dotknięte chorobą alkoholową. Jednym z gości był ksiądz, który w przeszłości również wpadł w sidła nałogu. Opowiadał, jak do tego doszło. Budował kościół, było mu trudno, miał poczucie, że coraz bardziej zostaje ze wszystkim sam. Gdy chodził po kolędzie, ludzie częstowali go alkoholem, a on nie odmawiał. Pewnej niedzieli po mszy oznajmił parafianom, że jest uzależniony od alkoholu, chce się leczyć i planuje poprosić biskupa, aby ten zwolnił go z pełnienia obowiązków proboszcza i pozwolił mu zamieszkać w innym miejscu, na przykład w domu księży emerytów. Jego szczere wyznanie poruszyło serca ludzi. Delegacja parafian udała się do kurii i poprosiła biskupa, żeby dał temu księdzu jeszcze jedną szansę. Żeby go nie przenosił, a oni zrobią wszystko, co w ich mocy, aby mu pomóc. Biskup przychylił się do tej prośby. Parafianie pilnowali, żeby duchowny chodził na mityngi AA, przestali częstować go alkoholem, zaangażowali się w budowę świątyni i życie parafii. Robili wszystko, żeby nie stracić swego pasterza. Ich miłość do niego sprawiła, że nie tylko wybudowali kościół, ale – co ważniejsze – uratowali tego księdza. Powiedział wtedy w programie, że nie pije już od trzydziestu pięciu lat.

Jesteśmy jedną wielką rodziną. Rodzina powinna dbać o swoje dobre imię, jedni drugich powinni wspierać, podnosić, błogosławić.

I na koniec coś na wesoło. Jeden z moich kolegów – biblista, wykładowca Pisma Świętego – odprawiał w niedzielę Dobrego Pasterza Mszę Świętą dla dzieci. „Drogie dzieci – powiedział – pasterz jest jak tatuś, a dzieci to owieczki”. I zaczął czytać: Ja jestem dobrym tatusiem i znam moje dzieci, a moje mnie znają. Mam także inne dzieci, które nie są z tego domu…”. W tym momencie w kościele rozległ się śmiech, a on wycofał się szybciutko i wrócił do oryginalnego tekstu Ewangelii. Wniosek? Nie majstrujmy przy Piśmie Świętym (śmiech).

NIE ZAWSZE WYJDZIEMY Z KOŚCIOŁA ROZANIELENI

Rolą Kościoła nie jest propagowanie jakiegokolwiek systemu – ekonomicznego, politycznego – ale nauczanie o tym, o czym nauczał Jezus. Rolą Kościoła jest głoszenie Ewangelii Chrystusa niezależnie od sytuacji ekonomicznej. Bez względu na to, kto sprawuje władzę. Kościół nie jest klubem dyskusyjnym czy miejscem, w którym będziemy jedynie chwaleni. Czasami usłyszymy w Kościele mocniejsze słowo. Usłyszymy je nie po to, żeby wbiło nas w ziemię, ale po to, żeby nas leczyło.

Znany duszpasterz, ksiądz Feliks Folejewski SAC, głosząc kiedyś rekolekcje dla księży, opowiadał o młodym kapłanie, który – delikatnie mówiąc – nie grzeszył pokorą. Otóż po kazaniu, w którym zrugał parafian, wyszedł z kościoła, zapalił papierosa i do osoby, która była w pobliżu, zaśmiał się: „Ale im walnąłem”.

„Drań w sutannie. Strzeżcie się takiej postawy. Takiego patrzenia na ludzi z góry” – skomentował tę sytuację ksiądz Folejewski.

Gdybym znał tego księdza, powiedziałbym mu: „Ty nie jesteś od tego, żeby ludziom walnąć, ale od tego, żeby potraktować ich z troską i miłością”.

Wspominam ten przykry, ale i pouczający przykład, bo dzisiejsze czytanie jest wyraźnym wezwaniem do zmiany życia:

Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. I przez wiarę w Jego imię temu człowiekowi, którego oglądacie i którego znacie, imię to przywróciło siły. Wiara [wzbudzona] przez niego dała mu tę pełnię sił, którą wszyscy widzicie. Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone (Dz 3, 14–19).

Słowa św. Piotra były wyraziste, ale nie były wypowiadane z intencją „dokopania” ludziom.

Życie pokazuje, że ludzie głęboko nawróceni są często bardzo wyraziści, klarowni, jeśli chodzi o sprawy wiary.

Rolą Kościoła nie jest propagowanie jakiegokolwiek systemu – ekonomicznego, politycznego – ale nauczanie o tym, o czym nauczał Jezus. Rolą Kościoła jest głoszenie Ewangelii Chrystusa niezależnie od sytuacji ekonomicznej. Bez względu na to, kto sprawuje władzę. Kościół nie jest klubem dyskusyjnym czy miejscem, w którym będziemy jedynie chwaleni. Czasami usłyszymy w Kościele mocniejsze słowo. Usłyszymy je nie po to, żeby wbiło nas w ziemię, ale żeby nas leczyło.

Mój przyjaciel, ksiądz Piotr Pawlukiewicz, głosił kiedyś rekolekcje w parafii w Żyrardowie, w której byłem proboszczem. Jedna z parafianek, trzydziestokilkuletnia kobieta, podeszła do mnie później i zapytała: „Księże, rekolekcje są wspaniałe, ale dlaczego ksiądz Piotr tak się na mnie uwziął? Dlaczego on mówi tylko do mnie?”.

Odpowiedziałem, że on mówi do wszystkich, tylko celnie trafia.

Czasami tak jest, że czujemy się „trafieni”. I dobrze, bo niejednokrotnie jest to błogosławione trafienie. Nie zawsze musimy wyjść z kościoła rozanieleni.

Kilka lat temu zachorowałem na rwę kulszową. Poszedłem do masażysty. Kto chodzi do masażysty, ten wie, że nie zawsze jest przyjemnie. Jednak chodzi nie o to, żeby było przyjemnie, tylko o to, żeby pomogło. Masując chore miejsce, masażysta zadawał mi ból, ale wytrzymałem, bo wiedziałem, że on to robi, aby ostatecznie przynieść mi ulgę.

Można oczywiście pójść do takiego specjalisty, który pogłaszcze, zainkasuje sto pięćdziesiąt złotych i powie „do widzenia”, tylko… jaki to ma sens? Jaki sens miałaby wizyta u lekarza, który zamiast pomóc, starałby nam się jedynie przypodobać?

– Pali pan papierosy?

– Palę.

– Pije pan alkohol?

– Sporo piję.

– No tak, dzisiaj wszyscy palą i dużo piją, więc proszę się tym nie przejmować.

Czy zaufalibyśmy lekarzowi, który rozmawiałby z nami w ten sposób? Czy uwierzylibyśmy, że naprawdę troszczy się o nasze zdrowie? Dlaczego nie uciekamy z gabinetu lekarskiego, gdy usłyszymy bolesną diagnozę? Dlaczego nie obrażamy się na lekarza, który wymaga, abyśmy regularnie się badali? Bo chcemy żyć. Bo każdy z nas chce żyć jak najdłużej.

Niektórzy oczywiście mówią: „Nie badam się, bo jeszcze coś wyjdzie, lepiej nie wiedzieć”. Otóż nie. Lepiej wiedzieć. Wiedzieć i działać, zaradzić póki czas.

Dlaczego mamy nie odrzucać słów św. Piotra: „Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone”? Bo każdy z nas chce żyć w Bogu.

Moi drodzy, prośmy dobrego Boga, abyśmy umieli przyjmować to wszystko, co ma nam dać życie wieczne. Amen.

1 Wszystkie cytaty z Pisma Świętego podano za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. 5, Poznań 2005 [przyp. red.].