Julian Tuwim. Pęknięcie - Katarzyna Kuczyńska-Koschany - ebook

Julian Tuwim. Pęknięcie ebook

Katarzyna Kuczyńska-Koschany

0,0
35,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Monografia jest opowieścią o Julianie Tuwimie (1894–1953), wybitnym poecie, twórcy znakomitych wierszy dziecięcych, Żydzie polskim – podzieloną na trzy zasadnicze odsłony zatytułowane: dziecięcość wyobraźni, żydowskość losu, obywatelskie (nie)posłuszeństwo. To próba nowego, innego niż dotychczas, czytania Tuwima i bardzo wyraźne odnowienie jego obecności w polskiej świadomości oraz wyobraźni zbiorowej. Nicią przewodnią książki pozostaje myślenie o poecie, bibliofilu, tłumaczu, miłośniku osobliwości, autorze tekstów kabaretowych – czyli (jak sam siebie nazywał) „słowowiercy” – jako o twórcy, który doświadczył tragicznego losu życiowego i z tym doświadczeniem egzystencji odważnie, poetycko się zmagał. Tytuł monografii dotyka także choroby Tuwima i jego śmierci, tematu pęknięcia w poezji i dramatycznego losu Żyda polskiego. Anakruzą uczyniono partię poświęconą szczególnej predylekcji autora Balu w Operze do postaci Chrystusa i do Fryderyka Chopina. Wśród kwestii naświetlonych na nowo, choć istniejących już w literaturze przedmiotu, trzeba wymienić: rewolucyjność w kontekście recepcji Rimbauda, re-lekturę poety jako piszącego dziecięco, fragmenty o miastach, próbę interpretacji manifestu My, Żydzi polscy. Pozycję wzbogacono o niepublikowane fragmenty rękopiśmiennych zapisków siostry poety, Ireny Tuwim – także poetki i uznanej tłumaczki – oraz inne, niewykorzystane w dotychczasowych ujęciach monograficznych, źródła.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 335

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Chopin i Chrystus

(zamiast wstępu)

Że duch mój przed Tobą klęknie

I wtedy – serce mi pęknie,

Chrystusie…

(W1, 232)

Szumią głuche preludia jesieni,

Dyryguje Chopin Listopadem1.

Jest piękno wkwiatach iSzopenie,

I wdzwonie, który brzmi zdaleka,

Lecz najpiękniejsze są kamienie

Przygniatające grób człowieka.

Jest prawdą Chrystus imilczenie,

I starość zła, imłodość lekka,

Lecz najprawdziwsze są kamienie

Przygniatające grób człowieka2.

Do napisania tej cząstki ido uznania jej za tak ważną, by otwierała esej oTuwimie, nakłoniły mnie dwa fragmenty wspomnień siostry poety – Ireny, zawarte wŁódzkich porach roku. Pierwszy dotyczy Chopina, drugi – Chrystusa3:

Dzięki Baracom muzykę mieliśmy na co dzień, od zarania naszego dzieciństwa. Piątą Beethovena iAppassionatę znało się jak abecadło, fugi Bacha jak pacierz, śliczne rondo Rameau jak tykanie zegara na ścianie, aSzopena… To właśnie poprzez Baraców zawarliśmy naszą znajomość zSzopenem, którego Julek odśpiewywał bez pominięcia jednej nutki, anajkunsztowniej chyba walca Ges-dur. Ukochaniem Julka było scherzo b-moll4 ipreludium, wktórym wybija dwanaście godzin – Julek wykonywał oba te utwory śpiewem, jeżeli można się tak wyrazić, jak najlepszy wirtuoz5.

Julek miał już teraz swoje samodzielne życie wdomu. Wyprowadził się zdziecinnego pokoju do swojego własnego. Prócz półek na książki był tam jeszcze stół, który Julek dla podkreślenia ważności celów, jakim służył, obił zieloną bibułą. Na tym to stole, już teraz biurku, postawił głowę jakiegoś uszastego demona zbrązu. Był to postument do naftowej lampy przywieziony przez jednego zkuzynów zSieradza. Teraz ów łeb służył jako popielniczka. Obok leżał płaski krzyż zkopenhaskiej porcelany zgłową Chrystusa wcierniowej koronie. Na odwrotnej stronie krzyża wypisał Julek niebieskim atramentem: „Kto się raz zgodził nieść swój krzyż, tego nań wiecznie wbijać będą”.

(ŁPR, 103)

Chrystus nie był dla Tuwima (tylko iaż) Bogiem, był najlepszym zludzi, żywym wzorcem osobowym6, „Synem Cieśli zNazaretu, Pasterzem Jasnolicym” (J1, 204). Chopin nie był dla Tuwima (tylko iaż) geniuszem muzycznym7, był kwintesencją polskości8 – jak dla wielu znas9 – synonimem „rzeczy czarnoleskiej” wmuzyce (owego „ijeszcze mi smutniej”), analogonem ojczyzny-polszczyzny większej niż język, kodem kulturowym10.

W debiutanckim tomie11 umieszcza Tuwim kilka wierszy oChrystusie jako okimś nierozumianym przez ludzi, skrajnie samotnym; są to: Chrystus12, zjego „smutnym miłowaniem”, „ciernistą drogą”; Chrystus miasta13 – gdzie postać tytułowa, nierozpoznana przez gawiedź („Abył jeden obcy, / Był jeden nieznany, / Patrzyli nań spode łba, / Ramionami wzruszali, / Spluwali”), trzykrotne pytana przez tutejszych „Coś za jeden?” („milczał”), rozpoznana została tylko przez miłującą, przez Marię Magdalenę („płakał”)14.

Co zastanawiające, ani Michał Głowiński, ani Artur Hutnikiewicz, ani Jerzy Poradecki nie powołują się na najbardziej osobisty wiersz Tuwima15 pod tytułem Chrystusie… Sąsiaduje on wCzyhaniu na Boga16 zwierszami Chrystus iChrystus miasta. Przytaczam ten wiersz wcałości jako nić przewodnią moich rozważań, uzasadnienie tytułu książki, azarazem kwintesencję stosunku Tuwima do osoby Chrystusa:

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,

Jeszcze do Ciebie powrócę,

Chrystusie…

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,

Że przez łzy Ciebie zobaczę,

Chrystusie…

I taką wielką żałobą

Będę się żalił przed Tobą,

Chrystusie,

Że duch mój przed Tobą klęknie

I wtedy – serce mi pęknie,

Chrystusie…

(W1, 232)17

To chyba pierwszy wiersz Tuwima, który zapamiętałam (po wierszach dziecięcych, czytanych mi głośno, itych zpodręczników do nauki języka polskiego). Zapamiętałam go, gdyż niepomiernie mnie zadziwił. Ktoś mówił wtym wierszu do Chrystusa tak, jak mówili do niego Jego uczniowie (i uczennice) – bezpośrednio, lecz piękniej. Symetria wiersza jest symetrią smutku (rozsmucenia), oddalenia (jakiejś zasadniczej niemożliwości zapowiadanego powrotu), żałoby („żalić się żałobą” stawało się wodbiorze iparonomazyjne, ietymologiczne), wreszcie – śmierci. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że Tuwim przepowiada tu własną śmierć. Wiersz jest przewidywalny inie, paralelny stroficznie – lecz bez monotonii, zdramatycznym crescendem (którego nie tonuje refreniczna coda ztrzykropkiem). Wiersz mówiłam sobie półgłosem, nuciłam, nie ucząc się go nigdy intencjonalnie na pamięć – to jeden ztych rzadkich wierszy, które wpadają do serca isamoistnie zapadają wpamięć. Tak zaczął się dla mnie inny Tuwim, poeta kondycji ludzkiej (nie umiałam tego tak nazwać). Chrystus, który słuchał wmoim wyobrażeniu poety żalącego się „taką wielką żałobą”, był dla mnie prawdziwszy niż Syn Boży zlekcji religii, niż triumfujący Salvator Mundi. Był człowiekiem, frasobliwym, słuchającym innego człowieka, zatrwożonego sobą samym18.

Skąd wtym prostym, modlitewnym wierszu tyle siły? Zwraca uwagę Roxana Sinielnikoff, że wstrofie przedostatniej – „Itaką wielką żałobą / Będę się żalił przed Tobą” [wyróżn. – K.K.K.] – występuje (znamienny dla Tuwima) nadrzędnik tautologiczny zprzydawką. Przytoczone zastosowanie postrzega interpretatorka jako szczególnie ciekawe, gdyż „autor używa tu wyrazu żałoba wjego pierwotnym, obecnie już nieaktualnym znaczeniu: ‘żal’, ‘żałość’, ‘skarga’ […]” (RS, 37) – czyni to zresztą iw innych wierszach (Puste mieszkanie czy Listy miłosne), ciekawe także dlatego „przez użycie zwrotu żalić się wielką żałobą zamiast wielkim żalem […] osiąga spotęgowanie efektu: nie tylko wzmacnia treść czasownika żalić się, lecz każe czytelnikowi zatrzymać się nieco dłużej nad całym zwrotem, który przemawia do nas zarówno siłą wyrazu, jak ioryginalnością” (RS, 38)19.

O Chopinie pisał Tuwim tak, że trzeba to określić mianem patronatu artystycznego20. We wspomnieniu Książki, Chopin iInowłódz poeta wyznawał:

Chopin był największym wstrząsem artystycznym, jakiego doznałem. Uwielbienie dla Chopina wciąż rosło inadal rośnie, uważam Go za najcudowniejsze zjawisko nie tylko wdziejach polskiej poezji, ale wogóle sztuki wszechświatowej. Igdyby się nagle zjawił jakiś wielki istraszny kontroler ioświadczył, że na początku w. XIX los nazbyt hojnie obdarzył tę ziemię genialnymi twórcami iże teraz trzeba kogoś „wybierać” – wybrałbym bez wahania! Oddałbym natychmiast: Mickiewicza zrozpaczą, Słowackiego – zżalem, atuzin Krasińskich za jednego Chopina. Sam nie grając, żywię dla Chopina to uczucie, które tylko religią nazwać można [wyróżn. – K.K.K.].

(PP, 68)

We wczesnym Manifeście (z 23 marca 1914 roku) znalazł się wers: „Mówił do mnie najsmutniejszy ze smutnych – Chopin” (J2, 78). Alina Kowalczykowa, konstatująca intensywną obecność Chopina wjuweniliach, zauważa: „są poświęcone mu wiersze, są wiersze pisane jakby do jego melodii”21. Trzeba tu koniecznie wymienić poemat Miłość (J1, 193–196), opatrzony epigrafem: „Chopin, Preludium As-dur (17)” izawierający wersy: „Najdroższa moja! Wpreludiach błękitnych / Smutnego ducha Chopina / Słyszałem / Dalekie pieśni otym, że przybędziesz!” (J1, 195). Deszcz (z 9 sierpnia 1912 roku) poprzedza zapis: „Chopin, Preludium des-dur” (J1, 269–270), zaś Bzy jesienią… – „Chopin, Scherzo b-moll, część druga” (J1, 283; 8 września 1912 roku). Wpoemacie Chopin (J1, 341–346, kajet sierpień 1912 – styczeń 1913) pojawia się egzaltowane wyznanie: „Tak jak kobieta by Cię kochać mogła, / Tak ja Cię kocham”, wierszowi z1916 roku pod tytułem Ave Stefania, gratiae plena towarzyszy życzenie „Chopinem miłości stać się” (J2, 255). Nie tylko wwierszach młodzieńczych tak się działo: Scherzo (przypominam początek) – „Śpiewała wesoło – inagle wśmiech, / Sam śpiew ją rozśmieszył, że śpiewa. / Iśmiech zaczął sypać ze śpiewem jak śnieg, / Iśmieje się, śmieje, zaśmiewa”22 – jest najbardziej szopenowskim wierszem Tuwima. „Miał […] tylko jednego ulubieńca – Chopina”23 – kwituje rzecz Aleksander Nawarecki.

Władysław Stróżewski zestawia Chopina iNorwida24 jako artystów „poezji idobroci”, wcielających ideę kalokagathii; Norwida czyta polski filozof jako autora Nekrologu Szopena (formuła „Rodem warszawianin, sercem Polak, atalentem świata obywatel” – byłaby też bliska Tuwimowi) iFortepianu Szopena, owej kwintesencji wyższości wielkiej sztuki nad wielkim barbarzyństwem (z dramatycznym upadkiem ideału, który sięga bruku). Chopin Tuwima bywa podobny do Norwidowego25; bywa też inny: jest wynalazcą muzycznego ekwiwalentu „najczarniejszej rozpaczy”26; otakim pisał André Gide (NoCh, 48): „[…] wydaje się, że Chopin dąży do granic samego siebie, do okolic, gdzie byt wewnętrzny ulega rozstrojeniu” (NoCh,43). Jak wwierszu Tuwima oincipicie: „Są takie bardzo dziwne, bolesne istnienia…”27, gdzie mowa omłodych, chorych dziewczętach: „Są dziewczęta czternasto- ipiętnastoletnie, / co milczą ina serce są przez lata chore. // Są, jak nokturn Szopena… // […] Milczą długo. Wtem – krzykną!! – iserce im pęka” (W1, 238).

Bywa także Chopin nieboski (inaczej niż Bach)28, jak ujmuje to Piotr Wierzbicki. Iu Tuwima spotykamy, wkontekście miłosnym, „lilijne szopenowe ręce” (W1, 369) czy frazę erotyczną „szopenizując niewysłowionym wzrokiem” (W1, 397). Jest Chopin tym, który „proponuje, przypuszcza, insynuuje, przekonuje; prawie nigdy nie twierdzi” (NoCh, 24); jest ową „niezdrową muzyką” (NoCh, 27), także dla tych – jak Tuwim – co chorują na Polskę. Staje się wreszcie muzycznym synonimem radości, „która nie ma nic wspólnego zwesołością” (NoCh, 30). Tuwim – podobnie jak Chopin – osiągał (czasami) uodbiorcy to, co Gide nazywa „ekstatycznym wzruszeniem” (co nie jest tożsame zwirtuozowską efektownością, NoCh, 37). Czy poeta zazdrościł kompozytorowi „najczystszej muzyki spośród wszystkich” (NoCh, 14), tworzonej przeciw oratorskiemu rozmachowi (NoCh, 16–17)? Nuta zazdrości zabrzmi wpoemacie Do Artura Rubinsteina:

Ja wiem, że się ten wiersz wywikłać musi!

Że miłośnie dygocące ręce

Po klawiszach palcami wreszcie rozpromienię:

Że zagram wiersz oSzopenie

I że go tobie, Arturze, poświęcę.

(W2, 384)

Zatem najwyższa radość inajczarniejsza rozpacz jako punkty graniczne muzyki polskiego kompozytora, anie – „nostalgiczna melancholia” (NoCh, 48); muzyka stanów skrajnych, anie melodia wywołująca przejściowe emocje inastroje29. Wierzbicki pięknie napisze, że melodie Chopina „nie są puste”, że „podążając za melodią polskiej mowy […], snują za każdym razem jakąś wyjątkową myśl, coś perswadują, tłumaczą, ocoś się spierają, bywa, że tylko wspominają” (NCh, 73). Być może to miał na myśli Tuwim, gdy wNotatniku amerykańskim notował lakonicznie: „fortepian / Polski instrument narodowy” (W2, 448).

Jak pisał oChopinie? Najpierw przychodzi do głowy Grande Valse Brillante30zKwiatów polskich, zapis obłąkanego walca31 (z przyszłą żoną wInowłodzu), októrym pisze edytor, że „to zapożyczony tytuł kompozycji Fryderyka Chopina: opus 18 (ogłoszonej w1834 r.) oraz trzech walców opus 34 (wydanych w1838 r.)”; przypomina też słowa Tuwima: „Tego walca należy umiejętnie recytować, żeby jego rytmika stała się prawdziwym walcem. Nie jest on pisany na żadną melodię” (KP, 304). Chopin częściej asystuje miłosnym szaleństwom, jak wwierszu Ucieczka (W2, 291–292, 1936). Wmłodzieńczym wierszu Była raz wiosna (J1, 121) marzył (z wariacjami): „Graj mi Chopina Nokturny. / Powiem ci bajkę owiośnie” i„Graj mi Chopina, graj jeszcze / Isłuchaj; «Była raz wiosna…»”. Marzenie, zcyklu Chopin (grudzień 1911 – lipiec 1912; J1, 171) przypomina palcówki, tyle że rymowe.

„Muzyka wymyka się światu materialnemu inam pozwala się jemu wymknąć” (NoCh, 53) – powiada Gide, dodając, że genialny kompozytor „jest tym bardziej Chopinem, im mniej stara się nim być” (NoCh, 55). Przypomina się natychmiast wiersz Trawa:

Trawo, trawo do kolan!

Podnieś mi się do czoła,

Żeby myślom nie było

Ani mnie, ani pola.

Żebym ja się uzielił,

Przekwiecił do rdzenia kości

I już się nie oddzielił

Słowami od twej świeżości.

Abym tobie isobie

Jednym imieniem mówił:

Albo obojgu – trawa.

Albo obojgu – tuwim.

(1933, W2, 166)

Pragnienie nieodróżnialności wyrażono wsposób szczególny, poprzez zejście imienia własnego do stadium eponimu (nazwy pospolitej, ale pochodnej od tego, co jedyne, niepowtarzalne, niepospolite), poprzez powszechność zieleni / trawy, wielkich dominant poezji Tuwima. Ta poezja – mówi autor – miałaby być idiomem powszechnym, jednak idiomem; pieśnią niepowtarzalną, lecz możliwą do nucenia (jak Lulajże Jezuniu wnutach scherza Chopina). Chopin ijego dzieło jest wjakiś odległy inieoczywisty sposób podobne do tego, co pisał Tuwim. Zestawiam wypowiedzi Wierzbickiego oChopinie iMatuszewskiego oTuwimie. Pierwszy: „Chopin pisze muzykę piękną wnormalnym, potocznym znaczeniu tego słowa, awięc kojącą, balsamicznie harmonijną, przyjazną zmysłom” (Nch, 71). Drugi: „Dzieło Juliana Tuwima nie wymaga właściwie ani wprowadzenia, ani rekomendacji. Jednym zgłównych walorów tej poezji jest bezpośredniość jej oddziaływania na odbiorcę” (W1, 5). Kolejnym elementem wspólnym jest coś, co nazywam – uTuwima – dziecięcością wyobraźni (i czego nie wolno mylić zpisaniem „dla dzieci”)32; Wierzbicki określa to – uChopina –  jako muzykę „dzieckiem podszytą”. Wypowiada słowa, które można odnieść do poety: „Chopin-dziecko zmaga się zChopinem boleśnie iprzedwcześnie dorosłym. Współistnieją ze sobą iwspierają się – wprzedziwny sposób – wzajemnie” (Nch, 87).

Tutaj zbliżamy się do kwestii dziecięcości wyobraźni33 – to kategoria, która cechuje Janusza Korczaka, Juliana Tuwima, Danutę Wawiłow. Najpierw Wierzbicki oChopinie:

Czym […] różni się duchowość dziecka od duchowości dorosłej? Że ta duchowość dziecka jest zarazem bogatsza wekspresję (w miny, ruchy, głosy) izarazem uboższa wsłowa, że tam bez przerwy coś się wśrodku, atakże na zewnątrz dzieje, kotłuje, przewala, tylko że tego nie można ująć, zdefiniować, opanować, że jest tam nieprzeliczona mnogość doznań (olśnień, zachwytów, udręk, złości, strachów), tylko że ich wyliczyć nie sposób ani nazwać, ani się od nich oddzielić. Że ta duchowość ma konsystencję mgławicy […]. Że pełno wniej przeskoków ikontrastów, że miota się między szczęściem arozpaczą, że istnieje zazwyczaj wpostaciach ekstremalnych. Że nie znając miary ani perspektywy czasu, żyje wyłącznie życiem mknącej chwili. Że widziana zperspektywy dorosłości, uderza brakiem stylu, nieobecnością konwencji, że jest filozoficzna, tragiczna, epicka, że cechuje ją co prawda zlekka fałszywa (bo dzieci to raczej diabełki niż aniołki), ale jednak, przynajmniej do pewnego stopnia, niewinność.

(Nch, 86)

Tuwim stawiał taką (auto)diagnozę: „Dzieci bzdurzą i– że tak powiem – chcą być bzdurzone. Potem im to przechodzi. Któremu nie przejdzie – zostaje poetą”34. Dlatego wpalinodyjnym, Wierszu wyszydzającym dzieci (W2, 46–47, SwK); kolejne strofy rozpoczynają się pytaniami: „Dzieci wariaci, co wy robicie? / Dzieci-szaleńcy, wco się bawicie?”; „Oczym ty śpiewasz, oniepojęta / Mała istoto, porwana szałem?”; „Czemu bełkocąc, sepleniąc słowa, / Wielki szaleńcze, pleciesz androny?”, wostatniej strofie pojawia się „wylękły pan”. To poeta, który był tamtymi dziećmi.

O dziecku-czarodzieju, dziecku, „któremu nie przeszło”, pisze siostra Irena35, atakże Monika Warneńska wosobistej książce Warsztat czarodzieja. Tuwim, zbrawurą iście prestidigitatorską, występuje wwierszu Hokus-pokus:

Mógłby to być new-yorskich scen trick:

Słowa irytmu prężny dwugłos.

Zaczynam numer – kpiarz, ekscentryk,

Alchemik, tancerz iwirtuoz.

Mam rym, solidnie wmowę wbity,

I strofą na dół wiszę na nim.

Aż nagle, słowa mocnym chwytem,

Przekręcam się do góry zdaniem.

Nad siatką – hopla! – wprzepaść lecę,

Śmiertelny rekord skokiem biorę,

Odbijam się, nad życiem świecę

Kometą, pijanym meteorem.

I znowu stoję uśmiechnięty

Ja, głosów świata imitator,

I nowe puszczam wruch talenty,

Pinetti36, prestidigitator!

[…]

Jednym zaklęciem – hokus-pokus –

Tworzę iwcielam świat od wieków.

O hokus-pokus! Hoc est corpus!

Formuło bogów ipoetów!

(1926; W2, 33–34, fragmenty)

To właśnie, co inni widzą jako przymioty maga, ajednocześnie osoby zadziwionej światem, jest „dziecięcością wyobraźni”, cechą konstytutywną wszystkich odmian twórczości Tuwima.

1 J. Małaniuk, Warszawa, przeł. J. Tuwim,„Wiadomości Literackie” 1933, nr 12, s. 1. Cf. M. Rylski, Szopen, TP, 593–595.

2 Jeden zfragmentów nie zlokalizowanych, wierszy powstałych na marginesie poematu iokruchów poetyckichwKwiatach polskich, KP, 551.

3 W prozie Chopin (J1, 286; kajet: sierpień 1912 – styczeń 1913) iwierszu Bóg wsercu (J2, 331, bez daty) Chrystus rozgrzesza uśmiechem.

4 Tuwim wspominał (PP, 69): „Atuż przed wojną [pierwszą – dop. K.K.K.], pamiętam, podczas koncertu Rubinsteina ryknąłem zgalerii, przekrzykując grzmoty braw «Scherzo b-moll!!!». Spojrzał wgórę, dość zdumiony, gdyż widocznie itak miał zamiar je zagrać – no izagrał”.

5 ŁPR, 76–77. Maks Barac był jednym znajlepszych łódzkich przyjaciół Tuwima.

6 A. Hutnikiewicz, Motywy religijne wpoezji lat międzywojennych, [w:] Polska liryka religijna, red. S. Sawicki, P. Nowaczyński, Lublin 1983, s. 475. Kwestię „unowocześnionych wersji starych wątków religijnych” rozważa też Michał Głowiński: „Owo nastawienie religijne objawiało się […] waktualizowaniu symboliki religijnej, wumieszczaniu Chrystusa na czele zrewoltowanych żołnierzy, co uczynił Błok wpoemacie Dwunastu, aTuwim w«Chrystusach miasta»” (BN I184, XV). Wwierszu Do Franciszka Fiszera (W2, 23): „Teraz Ojca przybić do krzyża, / Teraz Ojcu wieki męczeństwa! / Człowiek-Wicher, nasz brat się zbliża / Prostować ścieżki człowieczeństwa”.

7 Wobec Tuwima używano porównań muzycznych, raczej związanych zkategorią wirtuoza. Józef Wittlin pisał onim jako o„Paganinim konkretnej mowy”. Cit. per: M. Danilewicz Zielińska, Szkice oliteraturze emigracyjnej półwiecza 1939–1989, wyd. 2, rozszerzone, Wrocław 1999, s. 161.

8 Na emigracji pisał Tuwim oMickiewiczu jako o„niewzruszenie olbrzymiej postaci Poety, Mędrca inajwspanialszej obok Chopina inkarnacji geniuszu polskiego [wyróżn. – K.K.K.]”. Cf. J. Tuwim,Karygodna sensacja, „Głos Ludowy” (Detroit, USA) 1943, luty; PP, 714–715. Wiersz Wkarczmie (W2, 368) daje następujący obraz: „polscy zziębnięci Chrystusi, / Może rozstajni tułacze, / Októrych wicher wdżdżyste noce płacze […]”.

9 NCh, 62–63: „Chopin spostrzega, że prawda leży na ulicy. Jaki sens […] udawać raz Greka, raz Hiszpana, gdy się jest akurat Polakiem, ma się tutejsze podśpiewanki wuszach, apolonezowe kroki we krwi, po kiego licha skarbów poszukiwać, gdy jest ich pełno pod nosem. Kazus Chopina to przy tym odkryć, […] że nie wypada się wnie stroić, że wyjęte ze swego rodzimego środowiska, znad studni, spod jawora, ze dworu, gasną, […] że istnieje dla niego tylko jedna droga uchwycenia narodowej nuty: musi ją sam wymyślić, musi ją sam stworzyć [wyróżn. – P.W.] Tak się bierze wynalazek mazurków”.

10 J. Iwaszkiewicz, Chopin, M, 67–68 pisał po Konkursie Chopinowskim (1965): „To zacichanie nieprzebranego […] tłumu jest jednym znajosobliwszych przeżyć zbiorowego wrażenia artystycznego. Takie zamarcie zasłuchanych wFilharmonii przypomina widzów greckiego teatru. Jest wtym moment zbiorowego oczyszczenia. […]. Awięc wielki zbiorowy odbiór artystyczny? Nie jarmark, nie odpust. Coś wspaniałego, coś, co łączy wzachwycie ipietyzmie wszystkich słuchaczy-widzów. Więc jednak zjawisko dziwne, zbiorowy szał – ale pozytywny. Rzadkie, ale wspaniałe. Tak słuchaliśmy Dziadów (w 1955 roku), tak Samuela Zborowskiego, tak słuchamy Chopina. Jego jednego bez końca [wyróżn. – K.K.K.]”.

11 Później odniesienia do Chrystusa są rzadsze, anawet – żartobliwe. To ostatnia strofa zwiersza Matematyka (RzCz): „Chrystusie! Gdybyś nie miał tej krwi gorejącej, / Co wniebo Cię porwała, by prawdę objawić, / Gdybyś dzień dłużej dumał, surowy, milczący, / Musiałbyś zprostych linii figurę ustawić / Inie męczyć nas krzyżem – ale cyrklem zbawić”, W2, 82. Wcześniej wiersze oChrystusie są bardziej konwencjonalne – incipit: „Ostry, kolący wianek cierniowy…”, J1, 181; Golgota, J1, 182; incipit: „Jezus Chrystus mówi…”, J1, 248; Piosnka oPanu Jezusie, J1, 403.

12 J. Tuwim, Chrystus, W1, 225. Pierwodruk: „Nowy Kurier Łódzki” 1915, nr 325, s. 1 (pseud. Roch Pekiński).

13 Idem, Chrystus miasta, W1, 229–230. Pierwodruk: „Pro Arte et Studio” 1918, nr 10, s. 10.

14 Cf. A. Hutnikiewicz, op. cit., s. 471. We wczesnym wierszu Nierządna (J1, 96–97): „Nierządna! Rzuć marzenia! / Zwabiła cię pokusa, / Nie znajdziesz pocieszenia, / Gdy nie ma już Chrystusa”.

15 J. Poradecki, Liryka religijna Juliana Tuwima, JT.BTR, 59–84.

16 Metaforyczny tytuł debiutanckiego tomu pochodzi zinspiracji Staffowskich. Według mistrza, to poezja jest „czyhaniem na swojego Boga”. Wśród juweniliów Tuwima jest Czyhanie na Boga (J2, 119–120, 1 listopada 1914).

17 W utworze Dzień (W1, 454) zCzwartego tomu wierszy (1923): „Szumi tęsknota rozpłakana: / O, Boże, Boże, / Dlaczego pod Twoim krzyżem / Nie leżałem kamieniem od rana”. Figura rozpięcia samego siebie na krzyżu jako figura losu (niechciana!) pojawia się także winnych wierszach tomu (Krzyczę, W1, 441; Meble, W1, 457).

18 Jak figura Madonny Polnej, wyciągająca ręce do czołgającego się do niej, konającego żołnierza zwiersza oincipicie: „Pokaż się chociaż zdaleka…” (W2, 446), zwiersza napisanego 4 sierpnia 1953 roku, niedługo przed śmiercią. Wmłodzieńczym Liście (J1, 418–420; 23 marca 1913 roku) owo zatrwożenie sobą brzmi: „Stała się we mnie rzecz straszna, której dotychczas nie było: chrystusowość na odwrót”, J1, 418.

19 Justyna Szczęsna (Tadeusz Borowski – poeta, Poznań 2000, s. 111) mądrze przeciwstawia Chrystusie…, jako modlitwę, wierszowi Tadeusza Borowskiego pod tytułem Modlitwa ozbawienie duszy Kaltenbrunnera – jako antymodlitwie. Pisze: „Podmiot Tuwima wsposób głęboki przeżywa świadomość konieczności inieuchronności powrotu do Boga. Powrotu, który będzie tu nawróceniem prawdziwym iostatecznym. Borowskiemu motyw ten służy pokazaniu pełnego szyderstwa nawrócenia à rebours”.

20 Cf. A. Galis, Nienapisany wiersz Tuwima oSzopenie, „Trybuna Literacka” 1958, nr 31, s. 3.

21 A. Kowalczykowa, Jak Tuwim swój młodzieńczy wizerunek korygował, [w:] Skamander, t. 3, Studia opoezji Juliana Tuwima, red. I. Opacki, Katowice 1982, s. 82.

22 W2, 204; BC. Pierwodruk: „Wiadomości Literackie” 1932, nr 18, s. 1.

23 A. Nawarecki, Od harfy do megafonu. Muzyka wpoezji Juliana Tuwima, [w:] Idem, Parafernalia. Orzeczach imarzeniach, Katowice 2014, s. 104.

24 W. Stróżewski, Chopin iNorwid, [w:] Idem, Wokół piękna. Szkice zestetyki, Kraków 2002, s. 289–307.

25 W wierszu Do Artura Rubinsteina (W2, 383. Pierwodruk pod tytułem Do Artura Rubinsteina (fragment), „Ilustrowana Republika” 1929, nr 1, s. 19), pojawia się zresztą aluzja do Fortepianu Chopina.

26 W wierszu Ona (CnB) jest rym: „fantazja Szopena” – „trapiąca migrena”.

27 J. Tuwim, *** [„Są takie bardzo dziwne, bolesne istnienia…”], CnB; rękopis: pamięci „ukochanej Niutki M.”; wjednym zwariantów: „Są, jak Chrystus uchorych…”, W1, 503–504.

28 Tuwim, nawet młodzieńczy wiersz Preludium Bacha (J1, 36; 1911 rok) pisze tak, jakby słyszał Chopina.

29 NoCh, 72: „Wstrętem napawa mnie melodia wroli gwiazdy iodbieram ją jak największe przeciwieństwo estetyki Chopina”.

30 Osobną analizę poświęcił wierszowi Jarosław Łachnik wszkicu pod tytułem Wposzukiwaniu struktury tańca, czyli próba opisu „Grande Valse Brillante” Juliana Tuwima, TW, 127–141.

31 Tak Tuwim – wliście do siostry z20 stycznia 1941 roku, KP, 304.

32Dwa wiatry (ST; W1, 356)są dobrym przykładem wiersza „wędrującego”. Ukazują się wtomie poetyckim „dorosłym”, co respektuje Michał Głowiński wwydaniu Biblioteki Narodowej. Jednocześnie trafiają do podręczników języka polskiego ilicznych wyborów wierszy Tuwima dla dzieci, atakże do antologii poezji dziecięcej. Pojawiają się wtomie Julian iIrena Tuwim dzieciom (il. A. Pękalski, Warszawa 2008, s. 258) iw młodzieżowym wyborze wierszy Tuwima ze stemplem „Uwaga! Książka dla Niedorosłych”, pod tytułem Wiersze na wagarach (wyb. M. Deskur, A. Betlejewska we współpracy zFundacją im. Juliana Tuwima iIreny Tuwim, il. M. Wicha, Warszawa 2012, s. 54).

33 K. Kuczyńska-Koschany, Danuta Wawiłow: poetka (dziecięcej) wyobraźni, [w:] Wiersze – biedronki. Polska poezja dla dzieci pisana przez kobiety, red. A. Kwiatkowska, A. Wieczorkiewicz, J. Żygowska, Poznań 2018, s. 13–27.

34 J. Tuwim, A. Słonimski,Woparach absurdu, Warszawa 1958. Cit. per: A. Frączek, Rany Julek! Otym, jak Julian Tuwim został poetą, il. J. Rusinek, Łódź 2013, s. 3 (motto).

35 Cf. A. Augustyniak, „Nie umarłam zmiłości…”. Biografia Ireny Tuwim, Warszawa 2016; S. Bartman, Poezja Ireny Tuwim dla dzieci (praca magisterska, UAM, Poznań 1967); „Fabularie” 2017, nr 2(13) (zeszyt tematyczny); A. Zawiszewska, Siostra Szekspira, czyli Irena Tuwim, [w:] Eadem, Między Młodą Polską, Skamandrem iAwangardą. Kobiety piszące wiersze wdwudziestoleciu międzywojennym, Szczecin 2014, s. 332–386; I. Tuwim, Wiersz onajważniejszym wierszu, wyb., wprowadzenie K. Kuczyńska-Koschany, Biblioteka Zapomnianych Poetów, t. 17, Lublin 2020.

36 Cf. A. Groza, Biała róża Pinettiego, [w:] Polska nowela fantastyczna, t. 1, zebr. J. Tuwim, Warszawa 1952, s. 137–150.

Część I

Dziecięcość wyobraźni

Jakby mnie hurmem, dzika, zajadła

Sfora wesołych dzieci opadła

W strasznie-jaskrawym ogrodzie

(W1, 451)

Twórz, czarujące bydlę,

Właź na chaosy wierszem,

Rozkładaj zlepki świata

Na rzeczy czyste ipierwsze

(W2, 122)

Ilustracja 1. S. Kobyliński, Głowa Juliana Tuwima, ok. 1950, tusz, kredka, bibuła

Źródło: z kolekcji Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.

Rozdział 1

Juja Juwim: rośniemy z Lokomotywą

Kiedy mój syn, Tobiasz (rocznik 1999, teraz student polonistyki), był mały inie wypowiadał pełnych zdań, czytałam mu niewielkie książeczki, gdzie mieścił się jeden wiersz idużo obrazków. Będąc (okropną) matką-polonistką, odczytywałam uparcie stronę tytułową: Julian Tuwim, Lokomotywa; Julian Tuwim, Ptasie radio; Julian Tuwim, Dyzio marzyciel; Julian Tuwim, Dżoncio. Itak dalej. Dziecko słuchające, najczęściej przed snem, doszło do wniosku, że dwa słowa, występujące na początku tych fascynujących opowiastek wierszem, to zaklęcia. Istało się: najmłodszy Pegaz (stanął) dęba! Kiedyś Tobiaszek przyszedł ipoprosił: „Mama, Juja Juwim…”. Eufonia trafiona wsamo sedno. Poeta byłby dumny ztakiego czytelnika, jak był dumny ztrzyletniego Aleksandra Bukowieckiego (rocznik 1945), recytującego Lokomotywę1we własnym języku. Czar Lokomotywy jest wśród dzieci powszechny. Jarosław Abramow-Newerly (rocznik 1933) wspomina swe zdumienie, że jest taka duża, kiedy zobaczył prawdziwą lokomotywę – najpierw poznał tę zilustracji do wiersza (prawdopodobnie oglądał rysunek Jadwigi Hładkówny, towarzyszący pierwodrukowi w„Wiadomościach Literackich”2), dopiero potem – tę zdworca kolejowego3. Piotr Paziński (rocznik 1972) wPensjonacie czyta już Lokomotywę inaczej, już po Zagładzie4, już ztopiką pociągów śmierci jako dominantą5. Czyta po Lokomotywie Stanisława Wygodzkiego6, Janki Hescheles7, Jerzego Ogórka8, Anny Frajlich9, Jonathana Barkai10.

Sam Tuwim używał zresztą podobnych pseudonimów jak ów autentycznie dziecięcy, „Juja Juwim” – podpisywał się J. Wim albo Tertuljan Juwim11. Jego zamierzone albo/i życzeniowe tożsamości przybierały formę żartobliwie peryfrastyczną („Gajowy czarnoleski oraz rotmistrz Ipułku Pegazów” – podpisał się pod dedykacją dla Or-Ota na egzemplarzu Rzeczy czarnoleskiej; WCz, 322) albo przypominały wizytówkę: „Przysięgły Przyjaciel Wszystkich Ludzi na Świecie” (poeta mawiał: „Chciałbym mieć taką wizytówkę”; WCz, 371). Tuwim nie został uhonorowany Orderem Uśmiechu, chyba tylko dlatego, że przyznaje się owo wyróżnienie dopiero od 1968 roku.

Literatura iegzystencja to biografia twórcy wpowiązaniu zjego dziełem, to przenikanie sfer życia „rzeczywistego” iżycia wyobraźni (które jest nie mniej rzeczywiste). Hasło „Poezja iegzystencja” można przecież czytać na planie poetyki odbioru. Amy wszyscy – od prawie stu lat – rośniemy zLokomotywą