Jak wychowywać do bycia kobietą i do bycia mężczyzną - Tonino Cantelmi, Marco Scicchitano - ebook

Jak wychowywać do bycia kobietą i do bycia mężczyzną ebook

Tonino Cantelmi, Marco Scicchitano

5,0

Opis

Czy inne oznacza gorsze?
Co jest wrodzone, a co narzucone przez kulturę?
Jakie podejście w wychowywaniu jest pożądane w rodzinie i w szkole?

Dwóch psychologów klinicznych odpowiada na te pytania z perspektywy osób, które codziennie zwracają się do nich z problemami dotyczącymi wychowywania, budowania relacji w rodzinie, samoświadomości. Po analizie dowodów naukowych, psychologowie zwracają naszą uwagę na to, jak ważne jest to, aby dowartościować cechy odróżniające kobietę i mężczyznę oraz podkreślają dobitnie, jakie płyną z tego korzyści.

Jeśli jesteś zmęczony tematem gender i chciałbyś po prostu, aby Twoje dziecko wiedziało,co to znaczy, że jest dziewczynką albo chłopcem - przeczytaj tę książkę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 151

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mortycja_com

Nie polecam

pseudonaukowe bzdury i powielanie seksistowskich mitów, nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Zaczęłam czytać, bo liczyłam w swej naiwności, że tytuł, opis i okładka są tak specjalnie zrobione, by trafić do tych, którzy właśnie powinni przeczytać, że nie, chłopcy wcale nie maja wrodzonych preferencji do zabawy samochodami, a dziewczynki do zabawy lalkami, ale niestety…
00

Popularność




Tonino Cantelmi

Marco Scicchitano

JAK WYCHOWYWAĆ DO BYCIA KOBIETĄ I DO BYCIA MĘŻCZYZNĄ

Przekład

Agnieszka Maria Stefańska

Wydawnictwo WAM

Kraków

Tytuł oryginału

EDUCARE AL FEMMINILE E AL MASCHILE

PAOLINE Editoriale Libri

© FIGLIE DI SAN PAOLO, 2013

via Francesco Albani, 21 – 20149 Milano – Italy

© Wydawnictwo WAM, 2014

Redakcja

Agnieszka Caba

Korekta

Małgorzata Płazowska

Katarzyna Stokłosa

Projekt okładki

Wioletta Markiewicz

Przygotowanie ebooka

Piotr Druciarek

ISBN 978-83-277-0309-5

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwowam.pl

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447

faks 12 62 93 261

e.wydawnictwowam.pl

Spis treści

Przedmowa

Wstęp

Rozdział I

Wychowywanie dzisiaj to wyzwanie

To, co nabyte, i to, co wrodzone: wychowanie, płeć biologiczna i płeć społeczno-kulturowa

Inne nie oznacza gorsze

Puści i pełni: wychowanie w świecie, w którym żyjemy

Rozdział II

Sposób istnienia w świecie: cechy kobiecości i cechy męskości

To samo okno, inna panorama

Świat wewnętrzny: czy ktoś tam jest w środku?

Smak ryzyka: niebezpieczna droga? Nareszcie… to dla mnie okazja!

Relacje z innymi

Etyka: etyka sprawiedliwości i etyka troski

Rozdział III

Kompetentni rodzice

Przyjąć ich z tym, jak widzą, bawią się i czują

Spójny i wiarygodny model

Uczuciowość i seksualność

Dyscyplina

Wywiad z Costanzą Miriano

Rozdział IV

Wychowywanie do bycia kobietą i do bycia mężczyzną w szkołach

Dzieciństwo: patrzenie, słuchanie i wiercenie się w ławce

Dojrzewanie: samoocena i wyniki szkolne

Sposób uczenia się

Wychowanie do podejmowania ryzyka

Czy edukacja w szkołach rozdzielnopłciowych generuje nierówności?

Wywiad z Andreą Mondą

Podsumowanie

Spis literatury

Przedmowa

Czytelnik właśnie rozpoczyna intelektualną podróż. Albo inaczej – przygodę badawczą.

Terenem, na który zapraszają autorzy, jest wychowanie. Dokładniej chodzi o poznanie i rozwijanie cech związanych z męskością i kobiecością. Podróż będzie się odbywać w klimatach rodzinnych, ale też obejmie całkiem nowe perspektywy.

Skąd wziął się pomysł takiej podróży?

Z chęci przemyślenia i pogłębienia niektórych obiegowych twierdzeń. Autorom przyświecał też cel czysto praktyczny: pragnienie dostarczenia jasnych wskazówek, swoistej mapy z punktami odniesienia pomocnymi w trudnej misji wychowywania dzieci i młodzieży.

Wiadomo, że żyjemy w epoce pędu. Zmiany zachodzą szybciej, niż ktokolwiek zdoła pokusić się o refleksję. Z powodu niewiarygodnego tempa wciąż napierających nowości zasadnicze wybory – wynikające z przemyślenia, w jakim kierunku zmierza świat – mogą stać się niejasne lub całkiem chybione. Dzieje się tak na skutek postępu cywilizacyjnego i kulturowego, w którym dobre intencje nie zawsze wydają dobre owoce.

To prawda, że w historii miało miejsce wiele niesprawiedliwości i aktów dyskryminacji bezpośrednio związanych z płcią. Jednak chwalebnie wypadają w tym kontekście zrywy wolnościowe. Obalały one sztywne schematy i ucisk społeczny, wyrażający się w ścisłym przestrzeganiu ról męskich i żeńskich aż do lat siedemdziesiątych. Dobrze przedstawiają się również działania zmierzające do okazywania sobie wzajemnego szacunku oraz tolerancji, która potrafi przyjmować drugiego pomimo różnic. Ale wahadło dziejów wychylone w jedną stronę zawsze potem sunie w stronę całkowicie przeciwną.

Płeć biologiczna jest nam dana, ale płeć społeczno-kulturowa1 nie musi być nam bezwzględnie przypisana – twierdzą przedstawiciele międzynarodowej społeczności. Edukacja, jak utrzymują niektórzy, prowadzona z uwzględnieniem cech męskich i żeńskich tworzy niechybnie nowe stereotypy i uwarunkowania schematyzujące i ograniczające kreatywność oraz możliwość bycia tym, kim się chce. Wedle takiej koncepcji rozwój dzieci uwarunkowany różnicami płciowymi nie byłby (jak jest w istocie) wyrażeniem zgody na rzeczywistość, lecz powielaniem starych i jednostronnych wzorców. Kochane bajki towarzyszące naszemu dzieciństwu – także o szlachetnym i dobrym Kopciuszku, prostodusznej Królewnie Śnieżce czy wymarzonym, dzielnym Księciu – są jedynie wyrazem ukrytych możliwości człowieka. Jeśli więc cechy męskości i kobiecości to tylko wytwory kultury, idealnym rozwiązaniem byłoby „neutralne terytorium”, gdzie każdy mógłby stać się tym, kim zechce. I tu pojawia się miejsce na dyskusję, którą podejmują autorzy. Z odwagą, lecz na bazie dobrze udokumentowanej wiedzy, proponują inny punkt widzenia: negowanie różnic i wzajemnego uzupełniania się płci jest w dzisiejszych czasach prawdziwą dyskryminacją.

Czytelnik podejmuje więc podróż, która z pewnością go nie znudzi.

Temat jest oryginalny, ciekawy dla każdego, kto interesuje się przemianami zachodzącymi we współczesnym świecie. Punkt widzenia wyznacza nauka (psychologia i neurobiologia), a zatem jest to punkt widzenia „przedreligijny” i „antyideologiczny”, wolny od twierdzeń a priori, dlatego może go podzielać większość ludzi. Ma też jasno określony praktyczny cel: wychowanie.

Czytelnik zostaje postawiony wobec biologii istoty ludzkiej dającej się rozpoznać jako kobieta lub mężczyzna. Płciowość nie jest więc postrzegana jako niepotrzebny balast albo sztuczny wytwór kultury, lecz jako bezsprzecznie stwierdzony fakt, który nie dopuszcza możliwości pośrednich. Od płciowości jednak można zaczynać wartościowanie właściwości i specyfiki nieskończonej gamy odcieni, jakie cechują istoty ludzkie.

Przekraczanie własnych granic, wzrastanie i osobisty rozwój nie oznaczają wchodzenia na ziemię niczyją pod hasłem „wszystko mi wolno”. Oznaczają natomiast zrozumienie i realizację wolności osób, otwartych na życie, z szacunkiem odnoszących się do ontologicznego fenomenu, jakim jest bycie mężczyzną czy kobietą, stanowiącego podstawowe bogactwo, które należy docenić w przebiegu delikatnego wątku naszego życia.

CHIARA D’URBANO

psycholog, psychoterapeutka, absolwentka Międzynarodowego Studium Badań i Formacji w Psychologii Klinicznej i Psychoterapii (SIRPIDI),

członek Komisji Kompetencji Włoskiej Federacji

Towarzystw Psychoterapeutycznych – Narodowego Koordynatora Szkół Psychoterapii

Wstęp

Pewnego dnia mała dziewczynka przyglądała się braciom, jak uczyli się zasad polowania i razem z ojcem narażali w lesie na niebezpieczeństwo. Ponieważ nikt nie zwracał na nią uwagi, poczuła się zlekceważona. Przez chwilę patrzyła ze smutkiem, po czym odwróciła się i ze spuszczoną głową wróciła do domu. Spotkała tam dziadka, siedzącego na progu, jak to miał w zwyczaju. Widywała go tam zawsze, gdy nie był zajęty pracą w ogrodzie. Podeszła do niego i przycupnąwszy u jego nóg, pozostała tak nadąsana.

Dziadek, który również obserwował chłopców, wziął dziewczynkę za rękę. „Chodź – powiedział – pójdziemy na spacer. Chcesz?”. „Tak” – zgodziła się dziewczynka. Przyjemnie było spacerować z dziadkiem – powoli, krok za krokiem, w równym tempie, dostosowanym do możliwości małych stóp. Gdy już obeszli ogród, stanęli przy niewysokim płocie i podziwiali rzędy okazałych roślin. „Patrz, dziadku! Mają czerwone owoce!”. „To prawda. Właśnie o tej porze roku pomidory przybierają piękną barwę. Spójrz, jakże inną od koloru bakłażanów, fioletu, który zmienia się w biały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Widzisz?”.

Dziadek zwrócił uwagę dziewczynki na różnorodność roślin, niektórych wysokich i imponujących, innych delikatnych i drobnych. Wśród nich jedne miały duże i ciężkie owoce, drugie bujnie rozrastały się wokół, jeszcze inne pięły się po tyczkach lub dźwigały na smukłych łodygach. Dziewczynka była zachwycona. „Teraz przyjrzyj się, kochanie, jak bardzo każda roślina różni się od pozostałych. Każdą z nich opiekuję się w odpowiedni dla niej sposób, aby mogła rosnąć i rodzić owoce. Każdą z nich traktuję inaczej, bo każda jest wyjątkowa”. Dziewczynka słuchała, a dziadek ciągnął dalej: „Nie mogę z wszystkimi postępować tak samo, ponieważ wcale bym im nie pomógł. Muszę wiedzieć, ile dać wody i kiedy, które gałęzie przyciąć, czy łodydze nie potrzeba podpórki… O tych rzeczach decyduję, bo dobrze znam każdą roślinę. Tylko ktoś, kto patrzy z miłością, rozumie, co to znaczy. I potrafi skutecznie pomóc”.

Dziewczynka podniosła głowę i jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem dziadka, pełnym słodyczy i ciepła. Natychmiast poczuła, jak bardzo jest jej bliski.

Podobnie jak w tej historii, w życiu dzieje się tak, że jeśli jakaś przestrzeń pozostaje pusta, nieuchronnie zapełnia się czymś innym. W szczególności jeśli przestrzeń, o której mówimy, dotyczy edukacji, czyli ram, w których dzieci i młodzież są w naturalny sposób wprowadzani w naukę, poszukiwanie wzorców, współzawodnictwo, rozbudzanie zainteresowań. Zawsze potrzebują jasnych i stałych punktów oparcia do budowania własnej dojrzałej tożsamości.

W liście do diecezji rzymskiej z 2008 roku papież Benedykt XVI pisał o kryzysie wychowawczym naszego wieku. W epoce, w której zaczyna brakować zasadniczych pewników, dla której tylko to ma znaczenie, co podoba się jednostce, Ojciec Święty wzywał do odkrycia wartości uniwersalnych, aby na fundamencie czegoś trwałego, obiektywnego i wspólnego wszystkim ludziom oprzeć wychowanie. Od tego zależy przyszłość całego świata2.

To coś trwałego, obiektywnego i wspólnego wszystkim ludziom jest właśnie tym, czemu poświęcamy naszą książkę. Za punkt wyjścia obieramy udowodnione naukowo różnice między kobietą i mężczyzną (posługując się terminami z dziedziny neurofizjologii i psychologii) oraz wyjaśniamy, jak te różnice można scharakteryzować i oceniać w środowisku wychowawczym. Nawiązując do czegoś wspólnego wszystkim ludziom, musimy zaznaczyć, że bardziej niż punkt wyjścia liczy się dla nas spodziewany punkt dojścia. Na temat wychowania zgodnego z płcią mówi się niewiele. Niepokojąca jest także tendencja do akceptowania wszystkiego w imię poprawności politycznej – włącznie z tym, czego zaakceptować się nie da. Często unika się opowiadania się za prawdą ze strachu przed posądzeniem o dyskryminację, wstecznictwo czy jeszcze coś gorszego.

Na arenie międzynarodowej toczą się dyskusje na temat szkół męskich i żeńskich, które w wielu krajach stały się obiektem zainteresowania rodzin i instytucji. Czy nie jest powszechnym doświadczeniem odczuwanie i dostrzeganie różnic w zachowaniu chłopca i dziewczynki? Skąd takie różnice się biorą? Widać na pierwszy rzut oka, że objawiają się one w dzieciach bardzo wcześnie.

Podział na role męskie i żeńskie zawsze stanowił fundament, na którym organizowały się społeczeństwa. Czym miał zajmować się mężczyzna, czym kobieta, jak wychowywać chłopców, jak dziewczynki – były to kwestie o decydującym znaczeniu i już same w sobie wiele mówią o określonych społeczeństwach. W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat świat zachodni stał się bardziej liberalny w postrzeganiu męskości i kobiecości. Stało się tak dzięki postępowi w dziedzinie prawa cywilnego, rozwojowi psychologii oraz (zwłaszcza w dzisiejszych czasach) licznym odkryciom naukowym. Kiedyś płeć była podporządkowana sztywnym rolom społecznym i rodzinnym, które zamykały rzeczywistość w idealnych, lecz często niesprawiedliwych schematach. Stopniowo wraz z procesem emancypacji kobiet, walki o prawa obywatelskie, przełomowym rokiem 1968 i protestami przeciw autorytarnej władzy zaczęto coraz agresywniej głosić wojnę płci. Rozumiano je jako główny powód dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Naszym zdaniem właśnie w tym procesie przemian zburzono tak liczne mury, że porozpadały się domy. Ostatecznie wznoszone naprędce z gruzów pojedyncze mieszkania okazały się mało przyjazne.

Najbardziej zgubną konsekwencją tej sytuacji była zapaść w wychowaniu. Jeśli nie ma jasnych i stałych punktów odniesienia, trudno wyposażyć młodych w niezbędne drogowskazy. Będąc jeszcze na etapie rozwoju, potrzebują fundamentu, który pozwoli im w pełni wolności budować swoją tożsamość.

Obecnie napięcie związane ze sporami społecznymi i politycznymi na te tematy nieco osłabło. Dlatego można na nowo zmierzyć się z problemem w sposób spokojny i przemyślany oraz, mamy nadzieję, bardziej konstruktywny.

Podejmujemy to wyzwanie. Tak jak wielu uczonych o międzynarodowej sławie, uważamy, że jest możliwe stwierdzenie różnic między kobietą i mężczyzną oraz zidentyfikowanie ich na poziomie budowy ciała, muskulatury, wpływu hormonów na układ nerwowy, funkcjonowania mózgu, charakterystyki psychologicznej i społecznej. Oczywiście, nie twierdzimy, że wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety wpasowują się perfekcyjnie w te modele. Istnieją tu liczne indywidualne warianty, które także ze swej strony mogą wprowadzać pewien chaos. Trzeba zawsze pamiętać, że najpierw liczy się osobaz jej integralnością, charakterem i osobistą historią. Dobrze jest przy tym wiedzieć, że pomiędzy siódmym a osiemnastym rokiem życia objawiają się najjaskrawsze różnice w rozwoju fizjologicznym mózgu.

W naszej podróży odkrywania najstarszej diady świata (męskości i kobiecości) będziemy często korzystać z dorobku naukowego amerykańskiego pediatry i psychologa Leonarda Saksa3. Zapoczątkował on refleksję nad zagadnieniem płciowości w wychowaniu. Jako pediatra przekonał się, że pewne problemy uważane przez rodziców za niedbalstwo synów, wynikały po prostu z faktu, że chłopcy czuli się gorsi od koleżanek z klasy. Ponieważ nikt nie poświęcił tej sprawie należytej uwagi, dr Sax sam zaczął ją badać, a wyniki i przemyślenia zawarł w trzech książkach i wielu naukowych artykułach.

W centrum rozważań pierwszego rozdziału naszej książki zadamy pytanie: co to znaczy wychowywać dzisiaj? Próbując na nie odpowiedzieć, skupimy się najpierw na zgromadzeniu faktów, zaczerpniętych z literatury naukowej, dotyczących różnic płciowych. W kolejnych rozdziałach podejmiemy refleksję nad nauczaniem w murach instytucji i w zaciszu domowym.

Na zakończenie dwóch ostatnich rozdziałów dołączymy jako rodzaj uzupełnienia wywiad, który Marco Schicchitano przeprowadził z dziennikarką Costanzą Miriano i profesorem Andreą Mondą. Ich wkład z pewnością doda naszym wywodom konkretności i polotu.

Dziękujemy im za dyspozycyjność i powagę, z jaką uczestniczyli w naszym projekcie.

Rozdział I

Wychowywanie dzisiaj to wyzwanie

W dzisiejszych czasach wielu ludziom wychowanie kojarzy się ze stanem niepewności. Boją się, że nie potrafią wychowywać. Mają poczucie, że to zadanie ich przerasta. Nie są pewni własnego rozeznania w sprawach wychowawczych, tak jak były one rozumiane i praktykowane od wieków w krajach zachodnich4.

Dzisiaj najważniejsza instytucja wychowawcza, rodzina, przeżywa kryzys tożsamości, jakiego nigdy wcześniej nie znała. Do tego należy dodać wielką niestabilność prawną w dziedzinie oświaty, ponieważ reformy nie zostały jeszcze przeprowadzone w sposób właściwy i skuteczny.

Pracujemy jako psychiatrzy i psycholodzy kliniczni i przyjmujemy wiele osób potrzebujących wsparcia. Często pacjentami są młodzi ludzie oraz rodzice zaniepokojeni o własne dzieci. Widać ogromny zamęt zarówno wśród młodzieży, jak i, niestety, wśród tych, którzy powinni ich prowadzić, pomagać im i ich wychowywać. To nas przekonuje, że ważna jest obecność kogoś, kto może przyczynić się do wyjaśnienia wątpliwości. To stało się najważniejszym motywem napisania tej książki. Nasz wkład w naukową debatę na temat współczesnego wychowania zgodnego z płcią w środowisku szkolnym i rodzinnym nie jest więc wyłącznie teoretyczny. Chcemy także służyć praktyczną, konkretną pomocą rodzicom, nauczycielom i wychowawcom. Oczywiście, nie można przy tym pominąć rzeczywistości, która nas otacza i w której jesteśmy zanurzeni my oraz nasze dzieci. Dlatego na początek zadamy pytanie, co oznaczają różnice płciowe i jak do tej pory rozumiano wychowanie respektujące męskość i kobiecość. Potem powiążemy te rozważania z sytuacją obecną.

To, co nabyte, i to, co wrodzone: wychowanie, płeć biologiczna i płeć społeczno-kulturowa

Przede wszystkim konieczne jest rozróżnienie nakładających się na siebie pojęć: płci społeczno-kulturowej i płci biologicznej oraz wychowania w odniesieniu do płci społeczno-kulturowej i płci biologicznej. Wprowadzenie porządku w terminologii ma na celu wyjaśnienie idei, które omówimy na kolejnych stronach książki.

Terminy płeć biologiczna i płećspołeczno-kulturowa (gender) rozróżnia się następująco: pierwszy termin oznacza uczestnictwo w jednej z dwóch kategorii biologicznych diady tworzącej ludzkość (kobiety/mężczyźni), drugi z kolei obejmuje wszystko to, co jest ponad biologią, a więc doświadczenie psychologiczne, społeczne i kulturowe. Płeć biologiczna danej osoby ma cechy jednoznaczne, wyraźne i rozpoznawalne na pierwszy rzut oka. U mężczyzny jest to owłosienie, silna muskulatura, prącie i jądra; u kobiety – piersi, srom, łechtaczka oraz narządy wewnętrzne: macica i jajniki. Opisanie płci społeczno-kulturowej człowieka odnosi się natomiast do płaszczyzny wewnętrznej, a więc nie tak wyrazistej jak płeć biologiczna, do poziomu, na którym znajduje się osobowość, charakter, skłonności i pasje, sposób rozumowania i odczuwania, rola, jaką chce się odgrywać w relacjach społecznych.

Koncepcja płci społeczno-kulturowej, dziś bardzo modna, w rzeczywistości jest stosowana od niedawna. Interesujące będzie prześledzenie jej rozwoju: „W latach siedemdziesiątych nastąpił wzrost świadomości kobiet, a co za tym idzie niezadowolenia z sytuacji niesprawiedliwego podziału i głębokiej dysproporcji pomiędzy rolami męskimi i żeńskimi. Poddane zostało krytyce wykorzystywanie tego binaryzmu płci biologicznej, który w ciągu wieków przekształcił się w ścisłą hierarchię ról, upatrując w biologii źródła niższości kobiet”5. Oznacza to, że termin płeć społeczno-kulturowa pozwolił na wprowadzanie elementu różnorodności do koncepcji płci biologicznej przynależnej z urodzenia i do przypisywania jej konkretnych ról społecznych. Według takiej interpretacji to nie płeć biologiczna determinuje role społeczne, zachowania i oczekiwania, a więc ostatecznie bycie mężczyzną czy kobietą, lecz płeć społeczno-kulturowa.

W konsekwencji feminizm postulował przerwanie determinizmu, który prowadził dziewczynkę do podjęcia roli kobiety, traktowanej w sposób nierówny i gorszy niż mężczyźni. Temu celowi miało służyć niwelowanie wpływów kulturowych i społecznych określających role żeńskie, skoro te wpływy nie były wcale wrodzone, lecz stworzone przez kulturę, a więc dawały się zmieniać.

Jeśli rzeczywiście poprzez wpływy społeczne i kulturowe warunkuje się płeć społeczno-kulturowa osoby i dokonuje się męska dyskryminacja, to jednocześnie poprzez ten sam mechanizm można powodować zmianę sytuacji kobiet – pisze Bianca Gelli, powołując się na amerykański feminizm liberalny. Stella Piccone i Chiara Saraceno twierdzą z kolei:

To, jak rozumiemy płeć i wiążące się z nią relacje z ludźmi według kategorii płci społeczno-kulturowej, prowadzi do nadania wielkiej wagi temu, co jest skonstruowane społecznie i nieuwarunkowane biologicznie w relacjach pomiędzy mężczyznami i kobietami. Podejście do płci wyraźnie daje się odczytać szczególnie w naukach społecznych. Ten, kto bada historię oraz mechanizmy nierówności występujące obecnie, powinien wykazywać się dużym poczuciem odpowiedzialności6.

Wychowanie powinno zostać maksymalnie ujednolicone, aby nie było samo w sobie nośnikiem nierówności i dyskryminacji, ponieważ wpływa na płeć społeczno-kulturową dzieci znajdujących się dopiero na etapie rozwoju. Znaczy to, że należy znieść różnice między płciami w taki sposób, aby zapewnić chłopcom i dziewczynkom jednakowe traktowanie, jednakową możliwość rozwoju i jednakowy dostęp do pracy. „Społeczeństwa mają raczej możliwość minimalizowania niż maksymalizowania różnic pomiędzy płciami poprzez praktyki uspołeczniania” – przyznają dwie wybitne uczone amerykańskie, Maccoby i Jacklin, w swoim studium naukowym7. Miejscem, gdzie można zaszczepić i realizować ideę minimalizowania różnic pomiędzy płciami, jest oczywiście edukacja, naszym zdaniem prowadzona niewłaściwie. Wychodząc od słusznych przesłanek, przechodzi się do ogólników, niekiedy całkiem wypaczonych, dalekich od rzeczywistości.

W procesie postępu cywilizacyjnego i kulturowego proponuje się postrzeganie kobiety jako równej godnością mężczyźnie, jednak odrzuca się cechy męskie i żeńskie, dane przecież przez samą naturę. Niektórzy, nie respektując tych uwarunkowań, wysuwają twierdzenia, jak np. prof. Anne Fausto-Sterling z Brown University, że podział rasy ludzkiej na dwie płcie, męską i żeńską, jest sztucznym wytworem kultury. „Natura oferuje więcej niż dwie płcie, a nasze współczesne wyobrażenie męskości i kobiecości jest narzucone przez kulturę” oraz „decyzja nazywania dzieci chłopcami i dziewczynkami jest jedynie decyzją społeczeństwa. Nie istnieje «on» ani «ona», raczej cienie i odcienie zróżnicowania”8. Jeszcze inni dowodzą, że dzieci nie powinny być uważane za chłopców czy dziewczynki, lecz za istoty neutralne, traktowane w taki sposób, aby nie wpływać na nie i nie wpajać im bezużytecznych, przestarzałych seksistowskich stereotypów.

Oto konkretny przykład. Sztokholm w Szwecji. Tutaj w 1998 roku rząd uchwalił ustawę zezwalającą szkołom na promowanie równości płciowej, co doprowadziło do powstawania różnych inicjatyw, m.in. stworzenia żłobka Egalia, specjalizującego się w wychowywaniu do neutralności seksualnej.

Nie ma tam „chłopców” i „dziewczynek”, a jedynie „przyjaciele”. Nie ma klasycznych bajek, gdzie mężczyźni stoją po jednej stronie, a kobiety po drugiej. Na banicję została skazana Królewna Śnieżka oraz naiwny Kopciuszek wraz z krasnoludkami i mężnym Księciem. Zamiast tego wymyślono historię o dwóch samcach żyrafach, które chcąc adoptować synka, wysiadują jajo krokodyla. W takim żłobku obok kącika z kuchenką dla dzieci znajduje się kącik z klockami, aby zachęcić maluchy do ustawicznej i wielce pouczającej zamiany ról. Zdaniem wychowawców eksperyment ten sprawi, że dzieci staną się bardziej tolerancyjne.

Żadnych barier mentalnych. Wszystko zostało zrobione, przemyślane i powiedziane w celu wyeliminowania różnic płciowych, a nawet więcej, przewidzenia całej gamy możliwych kombinacji i wypaczeń: „Egalia daje dzieciom wspaniałą okazję do bycia tym, kim chcą” – chwali się trzydziestojednoletnia nauczycielka. „Nasz cel – mówi Lotta Rajalin, dyrektorka żłobka – to uwolnienie maluchów od dyskryminacji seksualnej, ponieważ różnice płciowe powstają na bazie nierówności”. Środkiem do osiągnięcia tego celu jest stworzenie neutralnego terytorium, gdzie każdy może rozwijać własny potencjał bez żadnych uwarunkowań ze strony płci.

To przykład edukacji genderowej, którą chce się wprowadzać w szkołach i przedszkolach, bazując na plastyczności i złożoności ludzkiej natury oraz odcinając ją od schematycznych i twardych uwarunkowań generowanych przez stereotypy płciowe. Nikogo nie powinien już dziwić chłopiec z przyjemnością bawiący się lalkami czy dziewczynka ścigająca się na trójkołowym rowerku. Wydaje nam się, że szał egalitaryzmu tak dalece obala wszelkie mury dyskryminacji, że pozostawia człowieka ogołoconego, bez żadnego oparcia, bez murów, które tworzą jego dom. Nawet jeśli godna pochwały jest intencja pomocy młodzieży w unikaniu dyskryminacji ze strony innych osób albo nabywania większej wrażliwości i empatii, uważamy, że metoda stosowana do osiągnięcia tego celu jest zdecydowanie chybiona. Aby nauczyć szacunku do odmienności innych ludzi, nie można nie brać pod uwagę i deptać przynależności płciowej dzieci. W ten sposób traci się wiele z bogactwa i wielkości wychowywania na rzecz ideologii, które zawsze kiedyś się kończą.

Nie jest korzystne dla młodych lekceważenie tego, co zostało dane im przez naturę. Jesteśmy przekonani, że także w procesie wychowawczym konieczne jest poruszanie się w ramach odniesień stworzonych na fundamencie biologii, a nie teorii czy nierealistycznych dążeń do ideału. Potwierdzają to także dwie cytowane już wcześniej amerykańskie uczone, Maccoby i Jacklin:

Z naszego punktu widzenia instytucje i praktyki społeczne nie respektują należycie tego, co dyktuje natura. W ramach ściśle określonej biologii realizują całą gamę możliwych kombinacji. Nietrudno zauważyć, że instytucje te faworyzują taki styl życia, jaki preferują9.

Jeśli pragniemy przebudować dom, by spełniał nowe oczekiwania, zaspokajał nowe potrzeby, i zaadaptować go do nowego stylu, mury podtrzymujące konstrukcję muszą pozostać nietknięte. A nawet więcej (wie to każdy inżynier), właśnie uwzględniając ściany nośne, można myśleć o przebudowie czy upiększaniu. W rozdziale poświęconym wychowaniu opowiemy bardziej szczegółowo, co to znaczy cenić odmienności i warunki wolne od ewentualnych wpływów kulturowych i określające cechy charakterystyczne chłopców i dziewczynek. Przedstawimy więc edukację uwzględniającą różnice płciowe.

Inne nie oznacza gorsze

Od 1996 roku istnieje we Włoszech departament równych szans, którego zadaniem jest „koordynowanie inicjatyw prawnych i administracyjnych we wszystkich dziedzinach związanych z ochroną i sprawowaniem polityki równościowej”. Obecnie departament, zarządzany przez ministra bez teki, przejmuje normy europejskie definiujące zasadę równych szans jako brak przeszkód w życiu ekonomicznym, politycznym i społecznym dla każdej osoby bez względu na płeć, wyznanie, osobiste przekonania, rasę, pochodzenie etniczne, niepełnosprawność, wiek czy orientację seksualną. Ciekawe, że ta zasada została na początku zastosowana w odniesieniu do przynależności płciowej. Może wydawać się dziwne, że dzisiaj jeszcze istnieje potrzeba uprawomocnienia równego dostępu do usług, pracy i osobistego rozwoju dla kobiet. Niestety, tak jest. Jeśli więc na świecie zrodziła się siła, reprezentowana przez intelektualistów oraz instytucje, która doprowadza do ustanowienia równości, czym jest siła, która się temu sprzeciwia?

By to zrozumieć, konieczne jest cofnięcie się w czasie. Pomijając odosobnione przypadki, dopiero od połowy ubiegłego wieku tradycyjne poglądy na temat mężczyzn i kobiet zostały poddane krytyce. Wcześniej panowała powszechna aprobata przekonań (prawie jednomyślność) określających naturalny porządek rzeczy. Te przekonania składały się z idei przekazywanych z pokolenia na pokolenie i miały swoje źródło w zamierzchłej przeszłości. Model rozumowania oparty był na doświadczeniach, które w odniesieniu do mężczyzn i kobiet oraz ich miejsca w społeczeństwie były kwestią bezsporną10. Te idee, na ile odnoszą się do naszej zachodniej cywilizacji, są zdecydowanie androcentryczne. Wystarczy tylko pomyśleć, że prawo do głosowania dla kobiet musiało być wywalczone manifestacjami i strajkami na całym świecie. Dopiero po drugiej wojnie światowej zostało przyznane i wprowadzone do ustawodawstwa międzynarodowego, kiedy kraje ONZ przyjęły Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Potwierdza ona powszechne prawo wyborcze, obejmujące także kobiety, jak zapisano w artykule 21:

Każdy człowiek ma prawo do uczestniczenia w rządzeniu swym krajem bezpośrednio lub poprzez swobodnie wybranych przedstawicieli (pkt 1).

Wola ludu jest podstawą władzy rządu; wola ta wyraża się w przeprowadzanych okresowo rzetelnych wyborach, opartych na zasadzie powszechności, równości i tajności lub na innej równorzędnej procedurze, zapewniającej wolność wyborów (pkt 3).

Pierwsze głosowanie we Włoszech, w którym mogły wziąć udział kobiety, odbyło się w 1945 roku. Nie minęło jeszcze siedemdziesiąt lat od tego wydarzenia, a bardzo prawdopodobne, że siła, której przeciwstawia się zdrowy rozsądek, elity intelektualne i minister równych szans, jest tak wielka i zaszczepiona w świadomości ludzi, iż zdominowała zmysł społeczny. Jak pokazuje praktyka, często osiąga się zamierzony cel poprzez regularne powtarzanie procesów upowszechniania i schematyzowania stereotypowej wizji.

Nawiązując do cytowanej już pracy B. Gelli, możemy stwierdzić, że powszechne wyobrażenie na temat męskości i kobiecości ma charakter redukcjonistyczny i schematyczny. Opiera się na dwu tezach: 1) Kobiety są zasadniczo różne od mężczyzn, 2) Te różnice stawiają kobiety na gorszej pozycji niż mężczyzn.

Paradoksalnie, zauważa Gelli, nawet cechy zdecydowanie pozytywne i z natury przypisane kobietom mogą przybrać znaczenie negatywne. Na przykład:

Kobiety są piękne.

Kobiety są próżne i zadufane w sobie.

Kobiety są wrażliwe i serdeczne.

Emocjonalność czyni je słabymi.

Kobiety opiekują się innymi.

Kobiety uczą uzależnienia od innych.

Za rozwój czy dokładniej: za podtrzymywanie tych przesądów i stereotypów o wyższości mężczyzn nad kobietami część odpowiedzialności ponosi także nauka, ponieważ nie potrafiła uwolnić się od dominacji kultury. Bianca Gelli pisze:

Faktem jest, że studia na temat różnic seksualnych mają swoje źródło w idei niższości kobiet. Są też przesłanki teoretyczne i metodologiczne przemawiające za tym, że forma dyskursu nawiązuje do androcentryzmu. W tradycji badań psychologicznych teorie na temat różnic płciowych konstruowane były na podstawie wyników badań prowadzonych na pojedynczych osobach. W Ameryce testy na inteligencję zostały wprowadzone w 1917 roku jedynie dla populacji męskiej. Wydawało się, że doświadczenie męskie reprezentuje doświadczenie całej ludzkości, nawet jeśli jest to tylko jej część.

Dlatego w historii badań naukowych pojawiło się wiele błędów i niedomówień, nierzadko opartych na przesądach, sankcjonujących wyższość mężczyzn nad kobietami.

Liczne są ich przykłady11, które należałoby poddać dokładniejszej analizie, jak np. teoria domniemanej niższości kobiet w rozwoju moralnym Kolhberga12 albo dziewiętnastowieczne przekonanie, że obszary mózgu uważane za siedlisko intelektu są u kobiet mniej rozwinięte niż u mężczyzn. Również francuski chirurg i antropolog Paul Pierre Broca, znany z odkrycia ośrodka generowania mowy w trzecim zwoju lewej półkuli mózgu, w 1861 roku oświadczył:

Nie możemy zapominać o tym, że kobieta jest w połowie mniej inteligentna niż mężczyzna. Prawdopodobnie relatywnie mały kobiecy mózg warunkuje jednocześnie słabość fizyczną oraz intelektualną.

Można by powiedzieć, że Broca okazał się nieodrodnym synem swojej epoki, ponieważ wysuwał tezy o niższości intelektualnej kobiet, chociaż nie zostało jeszcze udowodnione, czy rzeczywiście „ciężar” lub „wielkość” mózgu wpływa na jego wydajność i potencjał. Oczywiście, mówimy o przeszłości; działo się to półtora wieku temu. Jednak tego typu uproszczenia jeszcze całkiem niedawno były przedmiotem analiz i badań.

J. Philippe Rushton, wykorzystując dane antropometryczne amerykańskich sił zbrojnych, w 1992 roku, ogłosił współzależność pomiędzy rozmiarem hełmów, IQ i innymi cechami anamnestycznymi. Jego „oryginalnym” odkryciem, komentuje ironicznie Bianca Gelli, było stwierdzenie większej objętości czaszki mężczyzn względem czaszki kobiet, białych względem czarnych, urzędników względem wojskowych. Jak zobaczymy później, ciężar ani wielkość mózgu nie mają żadnego wpływu na inteligencję.

dzięki ruchom feministycznym oraz tzw. Women’s Studies w środowisku badaczy zajmujących się zagadnieniem różnic płciowych nastąpiły znaczne zmiany:

Kiedy studia z zakresu różnic płciowych weszły do sal akademickich, w myśli feministycznej dokonał się postęp. Rozproszone hasła kultury masowej zaczęto ujmować w kategorie analizy i hipotezy, aby móc następnie prowadzić badania o charakterze historycznym i teoretycznym. Określamy je terminem Women’s Studies, a zjawisko to jest częstsze na uniwersytetach amerykańskich niż europejskich. Obecnie studia z zakresu różnic płciowych traktowane są jako dyscyplina autonomiczna uzupełniająca psychologię czy pedagogikę […]. Jednocześnie tematyka gender manifestuje się w obszarach kultury – w literaturze, historii, lingwistyce, a od niedawna także w naukach przyrodniczych i ekonomicznych13.

Z biegiem czasu obalono na szczęście wiele fałszywych poglądów, które nie pozwalały na przyjęcie obiektywnej postawy, otwartej na rzeczywistość. Nauka zaczęła systematycznie badać cechy męskie i żeńskie z różnych punktów widzenia: psychologicznego, anatomicznego, neurologicznego, biologicznego i endokrynologicznego.

I stało się tak (jak często się zdarza, gdy mocno coś popychamy, a wówczas następuje zwrot w kierunku przeciwnym), że zostały sformułowane koncepcje oceniające kobiecość w kategoriach wyższości. Koncepcje takie „kryją się nierzadko w zakamarkach kultury, nawet jeśli tego wyraźnie nie widać”14. Według nich druga płeć pochodzi od pierwszej, co bezpośrednio wiąże się z faktem biologicznym: płeć żeńska kształtuje się na początku życia płodowego. Z biologicznego punktu widzenia do rzeczywistego zróżnicowania płci męskiej i żeńskiej dochodzi w trzecim miesiącu ciąży, kiedy u dziewczynki zaczynają się rozwijać przewody Müllera i zanikają przewody Wolffa, a u chłopca dzieje się na odwrót. „Ewolucja żeńskości dokonująca się w sferze fizjologii jawi się jako default, ponieważ zawsze domaga się sprawdzenia, czy u płodu wykształciły się jajniki, czy też nie”15. Biologia żeńska jest zatem pierwotna i w tym sensie można ją uznać za początek. W ten sposób zmienia się hierarchia, zostaje odwrócona perspektywa postrzegania płci. W paragrafie Glennon zawiera się paradoks: „Kobiety są gorsze, ponieważ są lepsze: oto koncepcja zazdrości obecnej już w łonie”16. Tego typu twierdzenie nie tylko przypisuje płci żeńskiej przewagę, ale także czyni ją odniesieniem dla wszystkich mężczyzn i kobiet, ponieważ istota kobiecości polega na nakreśleniu granicy pomiędzy obiema płciami. Kobiecość jawi się więc tutaj jako natura ludzka w całym tego słowa znaczeniu, powszechne uniwersum, od którego pochodzi wszelkie zróżnicowanie i które nie potrzebuje potwierdzenia. Wyższość społeczna mężczyzn ma charakter reakcji i kompensacji, jest przyjęciem pozycji obronnej i próbą umniejszenia wyższości kobiet. W pracach Margaret Mead można przeczytać, że mężczyzna z konieczności żyje w egzystencjalnym zranieniu, którego nie doświadcza kobieta. Ssanie piersi matki jest, oprócz nawiązywania najważniejszej relacji międzyludzkiej, także źródłem identyfikowania się z innymi. U dziewczynki proces ten zachodzi łatwo i spontanicznie, u chłopca natomiast zakłada konieczne rozdzielenie, dystans wynikający z istnienia zasadniczych różnic. Doprowadza to do sytuacji burzliwej walki, jaką musi stoczyć chłopiec, by móc zbudować swoją osobistą męską tożsamość. Budowanie tożsamości odbywa się zatem na fundamencie „pierwotnego zranienia”. Konieczność potwierdzenia szacunku do siebie w obliczu pewnej luki obecnej na początku życia stała się dla mężczyzn motywacją do rozwijania reguł społecznych afirmujących ich zdolności i skuteczność działania za wszelką cenę.

Naszym zdaniem wytłumaczenia podbojów feministek można doszukiwać się w chęci wyrównania bilansu w życiu społecznym. Kobiety muszą zdobywać tereny zarezerwowane dotychczas dla mężczyzn, domagać się równouprawnienia, a równouprawnienie to oznacza dla nich możliwość uznania za „swoje” tego, co wcześniej było wyłącznie męskie.

„Wszystko to, o co walczymy, by przywłaszczyć sobie świat męski, skończy się łzami” –napisała Barbara Cartland, autorka ponad 730 książek, w tym licznych romansów i powieści miłosnych. Z całą pewnością uczyniła ona ze swojej kobiecości element siły i narzędzie osobowości. Stała się główną bohaterką salonów i angielskich mediów, przez długi czas ubierając się konsekwentnie na różowo.

Steven Pinker, sławny psycholog i popularyzator wiedzy, w książce Tabula rasa, za którą dostał nagrodę Pulitzera, zapytał, dlaczego niektóre odłamy feminizmu walczą zażarcie przeciwko idei, że mężczyźni i kobiety różnią się od siebie, mają inne możliwości, specyficzne skłonności i zainteresowania. Może, rozważa autor, za tym zacietrzewieniem kryje się strach, że „inne” oznacza „nierówne”, a więc „gorsze”17. Zdaniem Pinkera feminizm w swojej walce przeciwko nierówności rozminął się z nauką, ponieważ stracił z oczu ścisłe kryteria obiektywizmu na rzecz ostrej batalii ideologicznej.

Jak już wcześniej powiedzieliśmy, nie uważamy, że inne oznacza gorsze. Wręcz przeciwnie. Uporządkowanie cech płciowych wykaże ich celowość, specyfikę i bogactwo. Poznanie faktów pomoże uniknąć szkód wynikających z niewłaściwego obchodzenia się z dziećmi i młodzieżą, obdarzyć ich należytą uwagą i wspomagać ich rozwój.

Puści i pełni: wychowanie w świecie, w którym żyjemy

Poznanie różnic i potwierdzenie ich nie jest sankcjonowaniem nierówności, lecz prowadzi raczej do ubogacenia. Kiedy podejmiemy temat wychowania, przekonamy się, jak wielkie znaczenie ma znajomość indywidualnych różnic osobowych obejmujących płeć. Pozwala ona należycie je ocenić i przynosi liczne korzyści.