74,90 zł
Macie już dość kolejnych doniesień o demograficznym tsunami? Nie chcecie już czytać o tym, jak jest źle z naszą dzietnością, że żyjemy w starzejącym się społeczeństwie – i że będzie jeszcze gorzej?
Autorzy, eksperci od demografii, w przystępny, oparty na liczbach i najnowszych badaniach sposób wyjaśniają, jak poradzić sobie z ludnościową katastrofą:
·proponują family mainstreaming, w którym wszelkie działania w sferze publicznej, mediach, edukacji powinny afirmować rodziny i prowadzić do wzrostu ich prestiżu
·pozwalają zrozumieć emocje potrzebne do powstawania relacji, w których rodzą się dzieci
·dotykają kwestii godności rodzin, czyli tego, by miały one za co żyć, gdzie mieszkać, by rodzice mogli łączyć obowiązki rodzinne i zawodowe, a państwo oferowało im mądre wsparcie i szeroki wachlarz usług
·proponują działania mające zwiększyć atrakcyjność Polski, by zachęcić rodaków i ich potomków do powrotu; nazywają to Repatriacją 2.0
·podpowiadają, jak prowadzić mądrą i realistyczną politykę imigracyjną, by uzupełniać nasze ludnościowe luki przybyszami z zagranicy.
Nie uciekają od odważnych propozycji zmian, często nawet z pozoru niezwiązanych z demografią. Proponują m.in. reformę programu 800+ i systemu świadczeń rodzinnych, wprowadzenie bonów mieszkaniowych dla rodzin, głosowania w wyborach za dzieci czy… zburzenie Pałacu Kultury i Nauki.
Czym na pewno nie jest ta książka:
·kolejnym obrazkiem straszącym, jak będzie źle
·wyłącznie przeglądem międzynarodowych badań
·opisowym zestawem narzędzi polityki rodzinnej
·publicystyką opartą na autorskich intuicjach i przekonaniach.
Czym zatem ona jest? Jak piszą sami autorzy:
„Chcemy, by była spójną receptą na demograficzne wyzwania. Opartą na diagnozach, literaturze, badaniach i międzynarodowych modelach. A to wszystko okraszone naszymi doświadczeniami i niezliczonymi rozmowami o demografii z ekspertami i zwykłymi ludźmi”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 614
Rok wydania: 2025
Redaktor prowadzący: Urszula Gabryelska
Redakcja: Ewa Turek
Korekta: Maryla Błońska
Skład i łamanie: JOLAKS – Jolanta Szaniawska
Opracowanie e-wydania: Karolina Kaiser |
Projekt okładki: Ludwika Gnyp | Studio Flow
Mapę na okładce opracowano na podstawie materiałów Głównego Urzędu Statystycznego
Zdjęcia autorów na okładce: archiwum własne
Ilustracje: CleverMinds.pl
Copyright © 2025 by Bartosz Marczuk, Michał Kot
All rights reserved
This edition copyright © 2025 by Poltext Sp. z o.o.
All rights reserved
Warszawa 2025
Wydanie I
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
Poltext Sp. z o.o.
wydawnictwoprzeswity.pl
ISBN 978-83-8175-748-5
e-ISBN 978-83-8175-749-2 (epub)
e-ISBN 978-83-8175-750-8 (mobi)
Lata osiemdziesiąte XX w. Podwórka i ulice na rzeszowskiej Baranówce oraz warszawskim Zaciszu. Te miejsca, w naszych wspomnieniach z tamtych czasów, pełne są dzieci. A gdy ktoś z kolegów lub koleżanek nie miał rodzeństwa, wzbudzał duże zainteresowanie.
– Jak to? To nie masz brata ani siostry?
To są nasze, autorów, doświadczenia z dzieciństwa, pewnie też i milionów Polaków, którzy urodzili się w tzw. echu wyżu powojennego, tj. w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Dziś takich podwórek jest coraz mniej. Nie tylko dlatego, że postanowiliśmy mieszkać na tzw. zamkniętych osiedlach – co często jest marketingowym zabiegiem stosowanym przez deweloperów, zachęcającym do kupna nieruchomości – ale także dlatego, że coraz mniej jest… dzieci. Może to właśnie z tych podwórek i ulic pełnych różnych socjologicznych wydarzeń – konfliktów, współpracy, mediacji, sądów, arbitrażu, zasad itd. – których wtedy nie byliśmy jeszcze świadomi – pochodzi nasze zainteresowanie tematem demografii? A może to inne wspólne doświadczenie? Razem studiowaliśmy na Uniwersytecie Warszawskim, socjologię właśnie, ale – razem też – uzupełnialiśmy to wykształcenie w świecie liczb i analiz, Michał – studiując matematykę, a Bartosz – ekonomię. Łączy nas też to, że każdy z nas ma po pięcioro dzieci, co akurat w przypadku pisania o demografii trudno jest pominąć. Doświadczenie ich wychowania bardzo wzbogaca refleksję. Jest też coś jeszcze, co nas upodabnia do siebie. To działalność publiczna. Michał – ekspert Fundacji Republikańskiej, dyrektor Instytutu Pokolenia, zajmujący się demografią nie tylko z pasji, ale i profesjonalnie. Podobnie Bartosz – ekspert Instytutu Sobieskiego i Związku Dużych Rodzin 3+, współautor pierwszego, powstałego w latach 2006–2007 rządowego Programu Polityki Rodzinnej, a potem wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, odpowiedzialny m.in. za wdrożenie programu „Rodzina 500+”, „Dobry Start” czy rozwój w kwestii miejsc opieki nad małymi dziećmi. Nieprzypadkowo więc zajęliśmy się tym tematem.
Te nasze doświadczenia – zarówno osobiste, jak i zawodowe – prowadzą do określonych wniosków, którymi chcemy podzielić się z Wami, drodzy Czytelnicy. Piszemy o sobie nie dlatego, żeby zanudzać Was naszymi osiągnięciami, ale byście wiedzieli, że to, co przeczytacie w niniejszej publikacji, to efekt nie tylko lektury niezliczonych książek, raportów czy analizy danych, ale także nasze własne doświadczenia jako ojców czy mężów. A także przedstawicieli pokolenia, które doznało skrajnie różnych sytuacji: zarówno życia w PRL, jak i obecności w Unii Europejskiej oraz NATO, bezrobocia na poziomie 21% i 5%, cenzury i eksplozji wolnych mediów, stanu wojennego i demokracji, wielkiej emigracji i takiej samej imigracji, półlegalnych saksów w Niemczech oraz w pełni otwartego rynku pracy w 27 krajach Europy. To właśnie pozwala szerzej spoglądać na procesy społeczne i demograficzne. Co więcej, umożliwia ucieczkę od determinizmu: nie, nie wszystko jest przesądzone, a cuda się zdarzają.
Po co powstała ta książka?
Po pierwsze sądzimy, że demografia jest jednym z kluczowych obszarów, który będzie determinować przyszłość Polski. Zarówno pod względem rozwoju ekonomicznego, bezpieczeństwa, czy wręcz fizycznego przetrwania (geopolityka), jak i jakości życia. Nie zgadzamy się z głosami, które wskazują, że liczba ludzi nie ma znaczenia, albo wręcz postulują ograniczenie liczby obywateli ze względu np. na kwestie ekologiczne. Dla wszystkich bowiem starczy miejsca, a to, ile nas jest, ma ogromne znaczenie. Ponadto im więcej jest nas nad Wisłą, tym lepiej. Polska spokojnie może pomieścić 60–70 mln ludzi, a wtedy bylibyśmy państwem zdecydowanie silniejszym i żaden Putin nie mógłby nam bezkarnie grozić. O najeździe nawet nie wspominając. To ludzie są największą wartością, a z perspektywy państwa to najlepszy zasób, jakim ono dysponuje. Można oczywiście powtarzać narracje, że im mniej obywateli, tym wyższe PKB na głowę albo mniej zanieczyszczeń. Tyle że to ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. O sile, rozwoju, przyszłości i podmiotowości państwa decydują liczba obywateli oraz ich kompetencje. Wystarczy spojrzeć na mapę świata, by się o tym przekonać. Na każdym kontynencie ta sama żelazna korelacja – najludniejsze państwo znaczy najwięcej. USA, Brazylia, Niemcy, Chiny, Indonezja, Nigeria – to w długim okresie hegemonii lub przyszli hegemoni regionu. Bez ludzi nie ma też silnej gospodarki.
Jest też jeszcze jeden ważny aspekt dotyczący liczebności. Perspektywa mikro. Założenie rodziny i bycie rodzicem to najważniejsze, długofalowe marzenie zdecydowanej większości Polaków, a także ludzi na całym świecie. Co więcej, prowadzone przez lata badania wykazują, że osoby, którym udało się je zrealizować, są szczęśliwsze i częściej odnoszą sukcesy w innych dziedzinach życia. Chcemy zatem, by jak najwięcej osób mogło te aspiracje rodzicielskie urzeczywistnić.
Nie zgadzamy się tym samym z fatalistycznymi wskazaniami, że w sprawie liczby ludności nic nie da się zrobić. Trzeba coś robić, a nie wyłącznie przygotować się na dramatyczne zmniejszenie populacji i zmianę struktury ludności w wyniku procesu starzenia. Wierzymy, że mądra polityka państwa może przynieść poprawę w tej kwestii, choć wymaga głębokiej refleksji, wielu narzędzi, długiego marszu oraz zaangażowania wielu podmiotów i finansów. Nie popadamy zatem w – zarażający wielu – fatalizm. Doświadczenia międzynarodowe, zdrowy rozsądek, analiza rzeczywistości podpowiadają, że da się prowadzić taką politykę, która procentuje wzrostem wskaźnika dzietności. Nie da się go zapewne podnieść w najbliższej przyszłości do poziomu 2,1, ale można i trzeba w tym kierunku zmierzać. Na łamach tej książki przedstawimy więc receptę na to, co zrobić, by to osiągnąć.
Uważamy również, że do odwrócenia trendów demograficznych powinniśmy podejść holistycznie. Najważniejsze, zwłaszcza długoterminowo, jest oczywiście podniesienie wskaźnika dzietności, gdyż determinuje on na stałe sytuację demograficzną i buduje solidną podstawę ludnościową. I także tu szukamy całościowych recept. Jedni mówią: tylko kultura determinuje dzietność; a inni: nie, to brak mieszkań i żłobków. Racji nie mają albo mają ją po części jedni i drudzy. Tylko myślenie o dzietności jako zbiorze determinujących ją zmiennych może przynieść efekty. Dla jednego będą się liczyć praca i mieszkanie, dla drugiego myślenie o ojczyźnie, dla trzeciego poszukiwanie życiowego sensu, wiara w Boga i spełnienie się w roli rodzica. To wszystko są motywacje, które determinują posiadanie potomstwa, i choć są tak różne, to każda jest ważna. Aby mogły zostać zrealizowane, musi nastąpić sekwencja zdarzeń i to w większości przypadków w dokładnie określonej kolejności. Najpierw powinna się pojawić chęć stania się rodzicem (potrzeby, aspiracje rodzicielskie, kultura). Potem partnerzy, którzy tworzą trwały związek, dochodzą do przekonania, że chcieliby się widzieć w roli matki/ojca własnych dzieci (relacje). Następnie muszą być jeszcze zapewnione podstawy materialne (pieniądze, godne warunki życia) opisane przez nas w niniejszej książce jako tzw. złoty kwadrat.
Istotne jest także – oprócz dzietności – myślenie o przyciągnięciu do Polski jak największej liczby rodaków, którzy wyjechali z kraju w ostatnich latach, lecz wciąż odczuwają żywe więzi z ojczyzną. Powinniśmy też mądrze podejść do imigracji osób mających polskie korzenie. Postulujemy tutaj zatem model Repatriacji 2.0.
Potrzebujemy rozsądnej polityki imigracyjnej, składającej się z dwóch podstawowych elementów: ściągania do kraju imigrantów z krajów bliskich nam kulturowo i umiejętnego ich integrowania oraz ograniczonego procesu imigracji wybranych specjalistów z dalszych kierunków.
A zatem mamy „trójpak” – najważniejsza jest dzietność, ale liczy się także zagranica – diaspora i imigracja.
Wróćmy jednak na podwórko. Ale tym razem na podwórko polityków i osób odpowiedzialnych za prowadzenie spraw publicznych. Chcemy przedstawić im receptę na zapobieżenie demograficznej katastrofie, dlatego nasza książka nie jest wyłącznie:
obrazkiem diagnozy, jak będzie źle (takich opracowań jest bez liku);
przeglądem międzynarodowych badań na temat demografii, które często się uzupełniają, ale też przedstawiają odmienny obraz rzeczywistości, co może wprowadzać chaos i zamęt oraz prowadzić do wniosków o beznadziejności starań. Oczywiście znajdziecie tu całe morze badań, ale podchodzimy do nich krytycznie i dajemy też jasne rekomendacje, co tak naprawdę dla polityk publicznych z nich wynika;
opisowym zestawem narzędzi polityki rodzinnej w Polsce;
publicystyką opartą na naszych intuicjach i tkwiących w nas przekonaniach – taka opowieść nie byłaby wiarygodna, bazując tylko na dowodach anegdotycznych, a nie badaniach.
Czym zatem jest niniejsza książka?
Mamy ambicję, by była – przedstawiając diagnozę, trendy demograficzne, literaturę, badania, przegląd narzędzi i programów, a to wszystko „zatopione” w naszych doświadczeniach i niezliczonych rozmowach o demografii z różnymi ekspertami i zwykłymi ludźmi – spójną receptą na demograficzne wyzwania i – co ważne – z gotowymi rekomendacjami zmian.
Po to, aby podwórka znowu były pełne dzieci.
Gdy wdrażaliśmy program „Rodzina 500+” w 2016 r., wielokrotnie słyszeliśmy: „nie wolno dać ludziom pieniędzy do ręki”, „zmarnują, przepiją, wydadzą na głupoty”. A najbardziej „oryginalna” propozycja brzmiała: „dajmy ludziom te pieniądze w specjalnych kartach, żeby móc tam zakodować, co mogą, a czego nie mogą kupować”. Naprawdę, taki pomysł został zgłoszony. Odpowiadaliśmy wtedy, że to rodzice są najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci i oni, a nie urzędnicy, wiedzą najlepiej, na co wydać pieniądze. Oczywiście nie można zapominać o patologiach, ale są one marginalne i nie należy przez pryzmat takich zachowań oceniać wszystkich rodzin w Polsce.
Dlaczego o tym wspominamy? Chodzi tu bowiem o wartości. Nie da się zaprogramować właściwie żadnej polityki publicznej bez aksjologii. To wartości porządkują narzędzia, recepty i determinują cel. Wartości są kotwicą, porządkują myślenie. Tak samo, a może przede wszystkim, jest w demografii. Jeśli ktoś uznaje, na przykład, że naczelną wartością jest walka z ociepleniem klimatu i ochrona zagrożonych gatunków zwierząt, to będzie dobierał cele, narzędzia i recepty całkiem inaczej niż ten, kto wierzy, że głównym problemem współczesności jest kryzys demograficzny.
My zaliczamy się do tej drugiej grupy i, jak pisaliśmy, dlatego właśnie powstała niniejsza książka. Pragniemy zatem Tobie, Czytelniku pozwolić zrozumieć, na jakich podstawach aksjologicznych przeprowadzony jest wywód, który ma nas doprowadzić do odpowiedzi na najważniejsze pytanie: jak uniknąć demograficznej katastrofy?
Najpierw opiszemy zatem, jak rozumiemy świat wartości, który powinien determinować podejście do rodzin, a potem przedstawimy, jak operacyjnie powinien on przenikać polityki publiczne.
Nasza refleksja opiera się na czterech kotwicach aksjologicznych podejścia do rodzin – ich podmiotowości, godności, wolności wyboru oraz ich wartości.
Rodzina jest podmiotem, a nie przedmiotem polityki. Nie powinna być obiektem wyobrażonych czy wyśnionych w głowach polityków lub aktywistów eksperymentów. Państwo ma wobec niej rolę służebną.
Rodzina, podobnie jak człowiek, ma przypisaną godność. Ta konstatacja porządkuje podejście do niej. Tak jak szanujemy z tego powodu prawa jednostki, tak też powinniśmy szanować prawa rodzin.
Wolny wybór, który podejmują rodziny, jest wartością, a państwo powinno go szanować i stwarzać warunki, by rodziny mogły z wolności korzystać. Odrzucamy zatem paternalizm.
Rodzina jest autoteliczną wartością, a szacunek i zaufanie państwa wobec niej oraz jej wspieranie najzwyczajniej w świecie państwu się opłaca. Sformalizowany związek kobiety i mężczyzny, z licznym potomstwem to najbardziej intratna inwestycja, jaką można sobie wyobrazić. I nie chodzi tu o kwestie ideologiczne, ale po prostu o zwykły układ. Jeśli chcemy uniknąć, także jako gatunek, wymierania – trzeba postawić na rodzinę.
Co z tego wynika? Na wstępie niniejszej książki postanowiliśmy uporządkować w dziesięciu punktach nasze podejście do polityki na rzecz rodzin, wynikające z tych wartości. A zatem polityka rodzinna:
Nie oznacza nakłaniania do rodzenia dzieci tych osób, które nie chcą ich mieć, ale usuwanie barier przed tymi, którzy potomstwa pragną. Nikogo nie wolno zmuszać do bycia rodzicem (lub też tego zabraniać), ale państwo, mając żywotny interes w tym, by dzieci przychodziły na świat, powinno identyfikować przeszkody, które do tego zniechęcają, i je eliminować. Powinno też stwarzać zachęty dla tych rodzin, które chcą mieć potomstwo, ale trudno jest im podjąć decyzję.
Powinna być neutralna ze względu na wybór sposobu wychowania. Tak jak pisaliśmy, to rodzice są przyjaciółmi swoich dzieci i to oni lepiej wiedzą, co jest dla ich potomstwa najlepsze. Narzucanie przez państwo własnej ideologii może się skończyć jak w orwellowskim
Roku 1984
albo huxleyowskim
Nowym wspaniałym świecie
, słynnych antyutopiach XX w. Oczywiście nie oznacza to, że państwo nie może określać pewnych ram, w tym dbania o to, by prawa słabszych członków rodziny nie były naruszane przez silniejszych, i wspierać określonych zachowań lub prowadzić odpowiedniej edukacji. Ale wolność rodzin jest wartością samą w sobie.
Powinna być progresywna, tj. bardziej wspierać rodziny wielodzietne. Uznajemy, że naczelnym aksjomatem przyznawania specjalnych praw czy przywilejów obywatelom jest… transakcyjność. Czyli należy je nadawać za jakieś zasługi wobec wspólnoty, a nie dlatego, że wywalczyła je dobrze reprezentowana lub silna grupa zawodowa bądź społeczna. Dzieci są dla wspólnoty wielką wartością, trzeba więc „wynagradzać” tych, którzy mają ich więcej. Stąd wniosek: im więcej dzieci, tym więcej praw i przywilejów. Łącznie ze specjalnymi głosami w wyborach!
Powinna być nastawiona przede wszystkim na szczęście i dobrobyt rodzin, a nie na sam wskaźnik dzietności. To ważne zastrzeżenie. Nie chodzi o to, by „zagnać” teraz wszystkich do „produkcji” dzieci. Liczy się tutaj nie tylko ilość, ale także jakość – czy mają szanse na bycie szczęśliwymi jako dzieci i dorośli. Choć brzmi to strasznie technicznie, to jest to jednak ważny element myślenia o polityce na rzecz rodzin. Determinuje bowiem narzędzia oraz wprowadza do refleksji myślenie długoterminowe i horyzontalne. Przecież nie chodzi o to, by powołać do życia mnóstwo dzieci, a potem zostawić rodziny same sobie. Musimy budować system, w którym będą one mogły realizować swoje wybory i aspiracje, a nie będą skazane na emigrację czy marginalizację.
To nie socjal. Trzeba zerwać z przekonaniem, że polityka rodzinna jest równoznaczna z polityką socjalną, a pieniądze na nią wydane to tylko strata. Jest bowiem inaczej – to inwestycja. To fundamentalne stwierdzenie – jeśli inwestujemy w ludzi, budujemy silne państwo – potwierdza nie tylko intuicja, lecz także liczne badania. Międzynarodowe doświadczenia podpowiadają: jeśli wydajemy pieniądze na rodziny, poprawia się jakość ich życia i wówczas może się rodzić więcej dzieci. Rodzina spełnia wiele funkcji społecznych, a bez niej państwo musiałoby je wziąć na siebie, wydając przy tym kilkukrotnie więcej pieniędzy.
Polityka rodzinna powinna być długofalowa. Zdecydowanie się na zostanie rodzicem jest decyzją bardzo mocno wpływającą na byt człowieka, gdyż rodzicem jest się do końca życia. Nie może zatem być tak, że otoczenie jego wychowania zmienia się co cztery lata wraz ze zmianą rządu. Aby ludzie uwierzyli, że jest ona „na poważnie”, muszą widzieć tutaj zakotwiczenie i kontynuację.
Musi zawierać cały zestaw narzędzi. Ten aspekt często jest pomijany w debatach, a to rzecz niezwykle istotna, ale i trudna. Polityka na rzecz rodzin rozpoczyna się w kulturze i relacjach w domu rodzinnym, a kończy… na CPK. Na decyzje o potomstwie wpływa bowiem olbrzymia liczba czynników. Rozwiniemy to zagadnienie w książce, ale na wstępie zaznaczmy: nie ma jednej, prostej, cudownej recepty na dzietność i odwrócenie populacyjnych trendów. To ogromnie trudny do zbudowania zestaw narzędzi.
Powinna być dostosowana do wartości i oczekiwań danej wspólnoty. A zatem nie ma tutaj uniwersalnych rozwiązań. To, co zadziała w Polsce, niekoniecznie będzie funkcjonować we Francji i odwrotnie. Oczywiście warto podpatrywać międzynarodowe rozwiązania, ale trzeba odnaleźć własny model. Sceptycznie zatem podchodzimy do ingerencji Unii Europejskiej w tę dziedzinę polityki. Uważamy, że powinno to pozostać w gestii państw narodowych.
Powinna wspierać się na ogólnym dobrobycie danej wspólnoty. Można wdrażać wysublimowane narzędzia, ale jeśli ludzie nie mają pewności, że żyją w rozwijającym się kraju, w którym mogą realizować swoje wolności, ambicje i aspiracje, to nic nie zdziałamy. Istotne jest zatem zapewnienie ludziom wolności gospodarowania oraz rozwijania swoich biznesów i pasji. Ważne są także stabilne i gwarantujące wolność jednostki instytucje.
Powinna angażować wielu aktorów. To nie jest tylko domena rządu, ale także samorządów, organizacji pozarządowych, systemu edukacji, kościołów i stowarzyszeń. Im więcej jest aktorów przeświadczonych, że rodzina i dzieci to wartość, tym lepiej.
Ten oto zestaw dziesięciu wskazań (nie chcemy powiedzieć, że dziesięciu przykazań) jest punktem wyjścia do naszych recept i narzędzi w kwestii wyzwania demograficznego.
[1] D. Acemoglu, J.A. Robinson, Dlaczego narody przegrywają, tłum. J. Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań 2024.
[2] Homer, Iliada, e-book, wolnelektury.pl/katalog/lektura/homer-iliada, s. 58, tekst opracowany na podstawie: Homer, Iliada, tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski, oprac. Tadeusz Sinko, nakł. Krakowskiej Spółki Wydawniczej, Kraków 1930.
[3] D.H. Meadows, D.L. Meadows, J. Randers, W.W. Behrens III, The Limits to Growth. A Report for The Club Of Rome’s Project on the Predicament of Mankind, Universe Books, New York 1972, s. 23, collections.dartmouth.edu/xcdas-derivative/meadows/pdf/meadows_ltg-001.pdf?disposition=inline,dostęp: 11.02.2025.
[4] D. Carrington, Want to Fight Climate Change? Have Fewer Children, „The Guardian”, 12 lipca 2017, www.theguardian.com/environment/2017/jul/12/want-to-fight-climate-change-have-fewer-children, dostęp: 20.05.2025.
[5] Po dokładnym przyjrzeniu się metodologii, która stała za tymi wyliczeniami, okazało się, że jest tam wiele manipulacji. Przykładowo jako ślad węglowy człowieka policzono średnią dla dla mieszkańców Australii, USA oraz UE, czyli grupy, która konsumuje zdecydowanie więcej niż przeciętny mieszkaniec naszego globu. Innym rażącym przykładem jest policzenie śladu węglowego nie tylko dla tej jednej konkretnej osoby, ale też dla jej potomków kilka pokoleń do przodu.
[6] M. ter Horst, W. Panders, A. Oczko, Palmy na biegunie północnym: wielka opowieść o zmianie klimatu, tłum. A. Oczko, Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.
[7] Za: www.ourworldindata.org.
[8] A. Landry, Les trois théories principales de la population, „Scientia” 1909.
[9] W.S. Thompson, Population, „American Journal of Sociology”, 34, 1929, s. 959–975.
[10] J. Balicki, E. Frątczak, C.B. Nam, Przemiany ludnościowe. Fakty–Interpretacje–Opinie, Wydawnictwo UKSW, Warszawa 2007, s. 53.
[11] Nie oznacza to oczywiście, że nie było osób dożywających sędziwego wieku. Ale ponieważ wiele osób umierało wcześniej, to średnia długość życia była zdecydowanie krótsza niż dzisiaj.
[12] J.Z. Holzer, Demografia, PWE, Warszawa 1999.
[13] Tamże.
[14] Tamże.
[15] D. Dorling, S. Gietel-Basten, Why Demography Matters, Polity Press, United Kingdom 2018, s. 82–88.
[16] J. Kuciel-Frydryszak, Chłopki. Opowieść o naszych babkach, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.
[17] J.Z. Holzer, Demografia…
[18] Zob. D.J. van de Kaa, The Idea of a Second Demographic Transition in Industrialized Countries, Paper presented at the Sixth Welfare Policy Seminar of the National Institute of Population and Social Security, Tokyo, Japan, 29 January 2002, www.researchgate.net/publication/253714045_The_Idea_of_a_Second_Demographic_Transition_in_Industrialized_Countries, dostęp: 11.02.2025; R. Lesthaeghe, D.J. van de Kaa, Twee demografische transities?, www.researchgate.net/publication/348836476_Scan_20210128_R_Lesthaeghe_en_DJ_van_de_Kaa_Twee_demografische_transities_original_published_as_lead_article_in_Mens_en_Maatschappij_book_volume_Bevolking_Groei_en_Krimp_Van_Loghum_Slaterus_Deventer_N, dostęp: 16.05.2025.
[19] Spadek przeciętnej długości trwania życia w latach 2020–2022 wynika z nadmiarowych zgonów spowodowanych zarażeniami COVID-19 i brakiem wydolności służby zdrowia w czasie pandemii. Jest to jednorazowe zjawisko i od roku 2023 znowu średnia długość życia rośnie w większości krajów świata.
[20] Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju – organizacja międzynarodowa o profilu ekonomicznym skupiająca 38 wysoko rozwiniętych i demokratycznych państw, m.in. Polskę.
[21] Więcej o przyczynach czeskiego sukcesu zob. raport Instytutu Pokolenia, Czeski sukces demograficzny, Warszawa 2022.
