Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czujesz czasem, że ktoś czuwa nad tobą, ale nie potrafisz tego wyjaśnić? A może pragniesz wzmocnić swoją intuicję i poczuć, że niebo wspiera cię w każdej sytuacji? Czy wiesz, że anioły są bliżej, niż myślisz?Niebo jest zawsze otwarte dla tych, którzy chcą usłyszeć anielskie przesłania. Dzięki tej wyjątkowej książce odkryjesz, jak rozmawiać z aniołami, otworzyć się na kontakt z przewodnikami duchowymi i skorzystać z ich wsparcia w codziennym życiu poprzez channeling.Nie musisz być medium – wystarczy twoja otwartość, intuicja i gotowość do rozwoju duchowego. Poznasz praktyki duchowe, które pomogą ci wzmocnić więź z aniołami i rozpoznać ich subtelne znaki. Otwórz się na świat, w którym anioły są twoimi sprzymierzeńcami – poczuj ich miłość, wsparcie i prowadzenie. Pozwól aniołom mówić do ciebie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 210
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
REDAKCJA: Magdalena Kuźmiuk
SKŁAD: Krzysztof Nierodziński
PROJEKT OKŁADKI: Krzysztof Nierodziński
TŁUMACZENIE: Bartosz Bartkiewicz
Wydanie I
Białystok 2025
ISBN 978-83-8301-946-8
Tytuł oryginału: Angels Are with You Now
ANGELS ARE WITH YOU NOW
Copyright © 2025 by Kyle Gray
Originally published in 2025 by Hay House UK, Ltd.
© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2024
All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach. Żadna część tej książki nie może być wykorzystywana ani reprodukowana w jakiejkolwiek formie w celu szkolenia technologii lub systemów sztucznej inteligencji. Niniejsze dzieło jest wyłączone z procesów eksploracji tekstów i danych zgodnie z art. 4 ust. 3 dyrektywy (UE) 2019/790.
Książka ta zawiera informacje dotyczące zdrowia. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby były one pełne, rzetelne i zgodne z aktualnym stanem wiedzy w momencie publikacji. Tym niemniej nie powinny one zastępować porady lekarza lub dietetyka, ani też być traktowane jako konsultacja medyczna lub inna. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś koniecznie skonsultować się z lekarzem, zanim samodzielnie rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia. Wydawca ani Autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek negatywne skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku.
www.facebook.com/Wydawnictwo.Studio.Astropsychologii
15-762 Białystok
ul. Antoniuk Fabr. 55/24
85 662 92 67 – redakcja
85 654 78 06 – sekretariat
85 653 13 03 – dział handlowy – hurt
85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal
strona wydawnictwa: www.studioastro.pl
Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl
1. Chłopiec, który widział anioły
2. Nie lękaj się
3. Kim są anioły?
4. Anioły są posłańcami
5. Anioły przez wieki
6. Prawa duchowe
7. Cztery filary
8. Przyciąganie aniołów
9. Rozmowy z aniołami
10. Anielskie znaki
11. Czy ludzie mogą stać się aniołami?
Źródła
O Autorze
Przypisy
Polecamy
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
REKOMENDACJE
Kyle Gray jest niezwykle utalentowanym przewodnikiem dla nowego pokolenia poszukiwaczy duchowych oraz tych, którzy już wyruszyli w tę podróż.
GABBY BERNSTEIN, AUTORKA BESTSELLERÓW „NEW YORK TIMESA”
Kyle Gray jest ekspertem od niebiańskich połączeń, a niniejsza książka stanowi tego dowód.
CZASOPISMO „YOU”
Miałam ciarki na całym ciele. Kyle Gray jest najgorętszym, najmodniejszym medium, które przekazuje nam mądrość aniołów tak czule i przystępnie, jak to tylko możliwe. Z całego serca polecam zapoznanie się z jego duchowymi darami.
MEGGAN WATTERSON, AUTORKA MARY MAGDALENE REVEALED
Kyle Gray zmienia życia!
„THE SUN”
Kyle Gray jest jednym z najbardziej utalentowanych ekspertów od komunikacji z aniołami na świecie. Widziałam go w akcji – jest autentyczny, inteligentny i pełen współczucia. To nie tylko wspaniały człowiek, ale także autor doskonałych książek.
COLETTE BARON-REID, ŚWIATOWEJ SŁAWY SPECJALISTKA W DZIEDZINIE KART WYROCZNI
Uwielbiam Kyle’a Graya. Pomaga nam na nowo połączyć się z siłami, które w nas wzbierają, otworzyć się na życzliwe wsparcie, które już nas otacza i uwolnić się z gracją od wszystkiego, co pragnie nas opuścić. Któż nie chciałby doświadczyć choć odrobiny tego?!
REBECCA CAMPBELL, AUTORKA KSIĄŻKI YOUR SOUL HAD A DREAM, YOUR LIFE IS IT
Kyle Gray... ma niezwykle silne połączenie ze światem duchowym.
DR DAVID R. HAMILTON, AUTOR KSIĄŻKI UZDRAWIANIE CIAŁA ZA POMOCĄ UMYSŁU
Jesteś prawdziwym pracownikiem światła. Twoje talenty napawają mnie zachwytem i cieszę się, że całą tę wiedzę podajesz w tak modnym opakowaniu – jesteś tym, czego potrzebuje obecnie nasz świat.
DANIELLE LAPORTE, AUTORKA KSIĄŻKI MAPA PRAGNIEŃ
Kyle Gray jest obecnie jednym z najlepszych specjalistów od aniołów w Wielkiej Brytanii.
CZASOPISMO „PSYCHOLOGIES”
Kyle reprezentuje przyszłość duchowego dobrostanu; jego spostrzeżenia są głębokie, a zarazem niezwykle przystępne. Pozwala mi wierzyć, że nadchodzące pokolenia duchowych poszukiwaczy i adeptów są w dobrych rękach – no i świetnie prezentuje się w nowych Jordanach.
MICHAEL JAMES WONG, AUTOR BESTSELLERA SENBAZURU. MAŁE KROCZKI KU NADZIEI, UZDROWIENIU I SZCZĘŚCIU ORAZ ZAŁOŻYCIEL JUST BREATHE
Choć rzadko to wiemy, nim w niemym zachwycie
dostrzeżemy ślad skrzydeł na nieba błękicie,
anioły są przy nas, nieświadomych ich obecności.
GERALD MASSEY
Nie znając odwagi,
pozbawieni rozkoszy
żyjemy w skorupach samotności,
dopóki miłość nie zstąpi ze swych świętych szczytów,
by nas wyzwolić.
MAYA ANGELOU, TOUCHED BY AN ANGEL
Dorastałem na zachodnim wybrzeżu Szkocji, w Invercylde, około 35 minut jazdy od centrum Glasgow. Ta część kraju słynie z produkcji stoczniowej i jest znana jako dom Jamesa Watta, który dokonał poprawek silnika parowego, pomagając zapoczątkować rewolucję przemysłową. To piękne miejsce rozpościera się nad zmierzającą do morza rzeką Clyde – ale panuje tu największa wilgotność w całej Szkocji!
Myślę, że gdyby nie pogoda, którą opisałbym słowem dreich – czyli przygnębiająca, pochmurna, zimna i mokra – wielu turystów przybywających na statkach wycieczkowych zechciałoby osiąść w tym miejscu po przejściu na emeryturę dla samych widoków. W ciągu roku mamy tu kilka słonecznych dni, a wtedy ludzie spacerują po bulwarze lub spoglądają z okien samochodów na wzgórza rozciągające się po drugiej stronie Firth of Clyde, zajadając się naszą słynną na cały świat rybą z frytkami. (Nigdzie nie znajdziesz lepszej). Od rzeki, przez zatokę i morze, aż po niebo – woda jest nieodłącznym elementem życia w Inverclyde.
Z bardzo wczesnego dzieciństwa pamiętam takie rzeczy, jak kolor naszego zlewu łazienkowego – limonkowy – i chichotanie w łóżeczku dziecięcym jeszcze zanim nauczyłem się mówić. Kiedy trochę podrosłem, moją mamę zaczęły zastanawiać te wspomnienia. „Jakim cudem to pamiętasz?”, pytała. Wtedy nie rozumiałem jeszcze, że nie powinienem tego wiedzieć.
Najpierw mieszkaliśmy w Greenock, a gdy miałem trzy i pół roku, przeprowadziliśmy się do wielkiego nowego domu parterowego ulokowanego na wzgórzu w Port Glasgow, kilka kilometrów dalej. Był to kwadratowy budynek z czerwonej cegły, zaprojektowany przez moich rodziców, ze schodkami prowadzącymi do drzwi frontowych i pochyłym trawnikiem. Dobrze nam się wiodło. Mama była stylistką fryzur, a tata pracował dla IBM.
Przy naszej ulicy mieszkały głównie młode, zaprzyjaźnione ze sobą rodziny. Dzieci bawiły się w domach sąsiadów, a dorośli na zmianę urządzali grille i zabierali dzieci na basen albo do kina. Było wspaniale: nasza trójka i west highland terrier imieniem Tora w domku parterowym zbudowanym w nadrzecznym miasteczku.
Do czasu.
Pewnego dnia obudziłem się i zdałem sobie sprawę, że nie mogę wstać. Tydzień wcześniej przeszedłem grypę, po której dręczył mnie jeszcze ból i mrowienie w nogach, ale to było co innego. Moje nogi w ogóle się nie poruszały. Przypomniało to odrętwienie związane z bólem zęba. Zawołałem mamę i rodzice weszli do pokoju. Tata wziął mnie na ręce i zanim się obejrzałem, byliśmy już w drodze do szpitala. Lekarze obawiali się, że mam zapalenie opon mózgowych.
Zostałem przeniesiony do specjalistycznego szpitala dziecięcego. W ciągu kolejnych miesięcy byłem tam częstym gościem. Kilkakrotnie robiono mi punkcję lędźwiową – to jedna z najgorszych rzeczy, jakich doświadczyłem w życiu – i próbowano najróżniejszych badań, aż w końcu na moje objawy zwrócił uwagę pewien młody, świeżo upieczony lekarz, który od razu zrozumiał, że ma do czynienia z zespołem Guillaina-Barrégo. To wirus, który atakuje układ odpornościowy, „wyłącza” dolną część ciała i powoduje paraliż.
W tym samym czasie na matkę mojej mamy, Agnes, która mieszkała obok nas, spadły liczne problemy zdrowotne, w tym nowotwór. Kiedy wróciłem do domu, okazało się, że mój pokój zabaw został przerobiony na małą sypialnię, a Agnes zamieszkała z nami. Oboje poruszaliśmy się na wózkach.
Mama niemal z dnia na dzień została opiekunką dwóch osób, które niemal we wszystkim potrzebowały jej pomocy, a przy tym wciąż pracowała na pełen etat. To mocno nadwyrężyło relację moich rodziców. Kłótniom prawie nie było końca. Głośnym kłótniom. W tym domu na wzgórzu nie dało się uciec od odgłosów ich złości.
Byłem przyzwyczajony do wiatru i deszczu zachodniego wybrzeża Szkocji. Jednak chłód, który przynosiły ze sobą burze szalejące w domu, przeszywał mnie do szpiku kości. Uczyłem się, że mogę się przed nim schronić wewnątrz umysłu.
Przez czarne chmury wiszące nad Inverclyde przebijały się też promienie światła. Nasza sąsiadka Margaret – gorliwa katoliczka – przychodziła w odwiedziny do babci, przynosząc ze sobą wodę święconą i ozdoby związane z Maryją, które mnie oczarowały. Czasami zabierała mnie do kościoła i pomagała mi zapalić świecę.
No i świetnie się z babcią bawiliśmy. Czasami mama sadzała mnie na kolanach babci i spędzaliśmy całe godziny poza domem, jeżdżąc na wózku opatuleni jej czerwonym kocem w szkocką kratę. Babcia zawsze miała przy sobie nóż kuchenny. Czasami wyciągała z torebki blok sera albo jabłko, odkrajała kolejne kawałki, a ja zajadałem je ze smakiem.
Innymi razy łaskotała mnie w plecy. To lubiłem najbardziej. Czułem się prawdziwie kochany. W tych chwilach śmiechu myślałem sobie: Może wszystko naprawdę jest w porządku.
Ale choć moje ciało odzyskiwało siły, stan babci wciąż się pogarszał. Po mniej więcej sześciu miesiącach stanąłem na nogi, jednak babcia często wracała do szpitala. Margaret zaczęła się mną opiekować wieczorami, gdy rodzice byli w szpitalu. Wszyscy cieszyli się jednak, że znów mogłem chodzić – w samą porę na rozpoczęcie nauki w szkole podstawowej.
Przez pierwszy tydzień szkoły to Margaret układała mnie do snu. Właśnie dostałem pudełko śniadaniowe z Żółwiami Ninja, które uwielbiałem tak bardzo, że chciałem brać je ze sobą do łóżka. Musiałem się jednak zadowolić układaniem go na szafce nocnej w moim jasnoniebieskim pokoju wyposażonym w błękitne zasłony i dopasowaną kolorystycznie pościel.
Pewnego wieczoru, gdy Margaret miała już zamiar zgasić światło, zapytałem, czy mogłaby tego nie robić. Nie wiedziałem dlaczego.
W środku nocy nagle się obudziłem. Światło było zgaszone, ale mimo to mogłem dostrzec babcię siedzącą przy moim łóżku. Najwyraźniej czuła się lepiej, bo nie była na wózku. Pachniała połączeniem olejku Olbas i sprayu Ralgex. Czułem jej miłość i przypomniałem sobie, jak łaskotała mnie w plecy, a kiedy tylko o tym pomyślałem, babcia przysunęła się bliżej i zaczęły się łaskotki. Zapadając w sen, czułem się bardzo kochany, wspierany i bezpieczny.
Kiedy mama odsunęła zasłony następnego ranka, rozejrzałem się po pokoju.
– Czego szukasz, Kyle? – powiedziała łagodnym głosem.
– Babci. Gdzie się podziała? Jest w swoim pokoju?
Mama pokręciła głową. Wyglądała na zmartwioną.
– Je śniadanie?
Znów pokręciła głową.
Dopadła mnie okropna myśl.
– Chyba nie zabrali jej z powrotem do szpitala?
Kiedy zadałem to pytanie, mama wyszła z pokoju.
Siedząc w kuchni i jedząc płatki śniadaniowe, wciąż rozglądałem się za babcią.
– Gdzie ona jest, mamo? Widziałem ją wczoraj w nocy. Przyszła do mojego pokoju, kiedy się obudziłem. Tak bardzo się cieszę, że nie potrzebuje już wózka. Gdzie ona teraz jest?
Mama nie potrafiła znaleźć słów, by powiedzieć mi, że jej matka zmarła zeszłej nocy. Razem z tatą postanowili, że zabiorą mnie na lunch i wtedy przekażą mi smutne wieści.
Kiedy usłyszałem, że babcia nie żyje, nie potrafiłem tego zrozumieć.
– Jak to możliwe, że jest w niebie? Widziałem ją tej nocy. Była w moim pokoju.
– To musiał być sen – powiedziała mama.
Śmierć babci pomogła mi się otworzyć w czasie, gdy uczyłem się żyć w zamknięciu i izolacji. Tego samego tygodnia związek rodziców dobiegł końca, a tata się wyprowadził.
Kiedy świat wydawał mi się groźny, chowałem się wewnątrz. Zanim nauczyłem się czytać z kart i przepowiadać przyszłość, poznałem tajniki czytania między wierszami. Potrafiłem wyczuć, że coś jest nie tak. Nic mi nie umykało, nawet najmniejszy cień przemykający po czyjejś twarzy przez krótką chwilę. Byłem hiperdostrojony. Hiperwrażliwy. Hiperświadomy.
Kładłem się do snu i wiedziałem, że ktoś mnie obserwuje. Wyczuwałem, że w pokoju znajdują się inni ludzie. Znacznie później zrozumiałem, że w jakiś sposób stałem się łącznikiem pomiędzy tym światem a kolejnym, i że to były dusze, które chciały przekazać wiadomości mieszkańcom Ziemi. Doświadczałem duchowego przebudzenia, choć nie wiedziałem jeszcze, że tak się to nazywa.
Mniej więcej w tym czasie pojawiły się migreny. Rozpocząłem naukę w szkole, ale moja frekwencja wyraźnie ucierpiała przez wycieńczające bóle głowy i górę leków, które musiałem przyjmować.
Nawet kiedy siedziałem w szkolnej ławce, trudno było mi się skoncentrować na lekcji. Nauczyciele mówili, że nie słucham. Podczas pierwszego roku nauki przeszedłem kilka badań słuchu, ale wyniki nie wskazywały na żadne odchyły od normy.
„Kyle jest marzycielem” – napisał jeden z nauczycieli na moim świadectwie.
Kyle jest marzycielem.
Byłem marzycielem i wciąż nim jestem.
Tylko ja wiedziałem, że babcia siedziała na moim łóżku tej nocy, gdy zmarła, bez względu na to, co mówili inni. Wiedziałem również, że od tej chwili będę zmuszony zadawać pytania na każdym kroku i odnaleźć własne odpowiedzi.
Stałem się swego rodzaju buntownikiem. Wolnomyślicielem.
A w końcu zostałem pokrytym tatuażami specjalistą od aniołów, buntowniczą duszą wpatrzoną w pierwsze strony szkicu swojej dziewiątej książki, z okiem podbitym przez łokieć partnera sparingowego podczas treningu brazylijskiego jiu-jitsu.
Już wtedy wiedziałem jednak, że będę musiał zadawać pytania, które poprowadzą mnie w kierunku światła. Tym właśnie zajmowałem się przez ostatnie trzy dekady. I mimo wszystkiego, co już wiem, wciąż to robię.
Piszę tę książkę, ponieważ to dla mnie najlepsza okazja, by dotrzeć bezpośrednio do ciebie i pomóc ci w twojej duchowej podróży. Im więcej się dowiaduję, tym bardziej zmieniają się i pogłębiają odpowiedzi na moje pytania o anioły – i właśnie dlatego piszę kolejne książki. Anioły są tu, by wspomóc naszą ewolucję, a ja nie jestem wyjątkiem.
Wiedza rodzi się niekiedy w efekcie aktywnych poszukiwań i kontaktów z aniołami. Innym razem należy stworzyć właściwą przestrzeń dla odpowiedzi. Na kolejnych stronach wyjaśnię ci, dlaczego nie powinniśmy się bać spotkań z aniołami; dowiesz się też więcej na ich temat – oraz na temat sposobów, w jakie przedstawiano je na przestrzeni stuleci. Pomogę ci przyciągnąć anioły, powitać je i odkryć sposoby na nawiązanie z nimi komunikacji; omówię też zagadnienia związane z rozpoznawaniem i interpretowaniem ich znaków. Pod koniec zmierzymy się natomiast z jednym z najczęstszych, najbardziej przejmujących pytań, jakie słyszę: czy ludzie mogą stać się aniołami?
Z opactwa zbudowanego po wizycie Archanioła Michała na wyspie położonej u wybrzeży Francji udamy się do największej hali koncertowej w Glasgow. Zajrzymy do mieszkania, w którym rozpoczynałem samodzielne życie oraz pozbawionego okien biura w centrum miasta, gdzie wykonywałem kiedyś odczyty. Zaproszę cię też do pokoju, w którym pracuję dziś w towarzystwie moich psów. Przeczytasz o fascynujących przypadkach kontaktów z aniołami, na przykład o dziewczynce, której towarzyszyło ich aż ośmiu, i psychoterapeucie, który dokonał przełomu w pracy z pacjentem dzięki wizycie jednej z tych istot.
Zaczniemy jednak od pewnego przyjęcia przy grillu. Miałem wtedy piętnaście lat, ale pamiętam, jakby to było wczoraj. W końcu tego dnia moje życie się zmieniło. Na zawsze.
Ocalały
Było lato. Pamiętam wyraźny błękit nieba i słońce świecące jasno i wysoko. W Greenock takie dni należały do rzadkości. Przeprowadziliśmy się tam z powrotem, gdy miałem mniej więcej osiem lat.
Usłyszałem głos mamy.
– No, pospiesz się. Weź swoje rzeczy. Nie każmy Marion czekać.
Wybieraliśmy się na grilla do jej przyjaciółki Marion, ale ja trochę się guzdrałem.
– Weź ze sobą karty anielskie – powiedziała mama.
To mnie zaintrygowało. Złapałem plecak i ruszyliśmy w drogę.
Jeśli nigdy wcześniej nie słyszałeś o kartach anielskich, najłatwiej porównać je chyba z kartami Tarota. Anielska talia zawiera jednak wyłącznie karty z pozytywnymi wiadomościami, opatrzone wizerunkami aniołów. Korzystając z intencji, możemy z nimi pracować, aby otrzymać wskazówki i komunikaty od tych istot.
Moją pierwszą talię dostałem stosunkowo niedawno i przez kilka miesięcy żarliwie zgłębiałem świat aniołów. Dorastałem w domu, w którym panowały dosyć swobodne zwyczaje chrześcijańskie, chociaż mój tata nie wyznawał właściwie żadnej religii. Mama pochodziła natomiast z rodziny prezbiteriańskiej. Jej siostra June poślubiła baptystę z Kościoła Bożego. Chodziliśmy na wieczory uwielbienia do jego ewangelickiego kościoła nieopodal Port Glasgow.
Dołączyłem również do międzywyznaniowej chrześcijańskiej grupy młodzieżowej Boys’ Brigade. To takie chrześcijańskie harcerstwo, tyle że maszerowaniu towarzyszyło studiowanie Biblii. Nasze cotygodniowe spotkania zaczynaliśmy i kończyliśmy modlitwą. Polubiłem ten pomysł i uczyniłem go częścią mojego codziennego życia. Każdy dzień witam i żegnam modlitwą.
Wciąż jeszcze nie wiedziałem zbyt dużo o aniołach (poza tym, że potrafiłem wycinać ich figury z tekturowych stożków), ale uczyłem się o Bogu, który pragnął, bym zachowywał się w określony sposób. Wyglądało na to, że ten Bóg nieustannie mnie osądza i, prawdę mówiąc, nie bardzo go polubiłem. Któż chciałby stale podlegać ocenie i musieć podporządkowywać się jedynemu właściwemu wzorcowi?
Tak się składa, że już wtedy czułem się na tym świecie nieco nieswojo. Byłem trochę inny od rówieśników i zawsze miałem różnorodne zainteresowania. W szkole było tak, że gust muzyczny dyktował styl ubioru i towarzystwo, w którym się obracałeś. Uwielbiałem Linkin Park i Blink-182, ale szalałem też na punkcie Beyoncé. Nie byłem pewien, gdzie jest moje miejsce.
No i zawsze interesowało mnie wszystko, co „niewidoczne”. Drżałem ze strachu podczas lektury książek z serii Gęsia skórka. Przed ekran telewizora przyciągały mnie programy, takie jak Most Haunted i Crossing Over with John Edward. Kiedy byłem nastolatkiem, na antenę wszedł serial, który zmienił bieg mojego życia.
W poniedziałki, po lekturze Biblii z członkami Boys’ Brigade, wracałem do domu i oglądałem Buffy: Postrach wampirów. Karty Tarota, kryształy, magia... o rany, nie potrafię przekazać słowami, jak bardzo ten serial wpłynął na moje życie! Dał mi miejsce, do którego mogłem należeć. To była fikcja, ale w dużej części zainspirowana duchowymi naukami. Niedługo później zacząłem poznawać kryształy, magię Ziemi, ley lines i uzdrawianie energią.
Pamiętam, że pewnego razu opowiadałem o Postrachu wampirów w szkółce niedzielnej, ale przerwał mi nasz lider (a zarazem mój kuzyn). W pewnym momencie postawił mi ultimatum: Bóg albo Buffy. A ja wybrałem... Buffy.
I tak zakończyła się moja przygoda z chrześcijaństwem.
Wróćmy zatem do kart anielskich. Pod koniec stycznia, gdy miałem wejść w piętnasty rok życia, wybrałem się z tatą w odwiedziny do przyjaciół rodziny. To było w domu należącym do kobiety imieniem Fiona.
Tata kupił los na loterię. Położyłem na nim zielony kryształ, a Fiona zapytała mnie, dlaczego to zrobiłem. Odpowiedziałem, że zielony jest kolorem dostatku, więc chciałem w ten sposób przywołać pozytywną energię. Nie zgarnęliśmy co prawda głównej nagrody, ale tata wygrał 10 funtów, czyli dziesięć razy więcej niż postawił.
Fiona zapytała, czy interesowałem się aniołami stróżami. Pokręciłem głową i skorzystałem z okazji, by powiedzieć jej, że właściwie trochę odszedłem od nauk chrześcijańskich, ponieważ męczyło mnie ciągłe poczucie bycia osądzanym.
– Anioły to coś więcej niż chrześcijańska koncepcja – powiedziała z uśmiechem i poprosiła, żebym poszedł z nią na górę.
Cały jej pokój był skąpany w bieli – biała pościel, biała narzuta, no i niezwykle puszyste łóżko, które wyglądało jak obłok nieba. Ten wystrój całkiem do niej pasował.
Usiedliśmy na rogu łóżka, a Fiona wyjęła z aksamitnej sakiewki garść kart i rozłożyła je na narzucie.
– Ułóż ręce nad kartami – powiedziała – i weź jedną, kiedy poczujesz ciepło. Otrzymasz wiadomość od anioła stróża.
