Ja, czyli my. Moje, czyli nasze. Konferencje dla zakochanych, narzeczonych i małżonków - ks. Jacek Bernacik - ebook

Ja, czyli my. Moje, czyli nasze. Konferencje dla zakochanych, narzeczonych i małżonków ebook

ks. Jacek Bernacik

0,0

Opis

Czy od chwili ślubu naprawdę wszystko jest wspólne?

Czy małżonkowie mogą mieć przed sobą sekrety?

Jak dbać o swoją osobistą przestrzeń w relacji?

Czy w związku trzeba mieć jednakowe pasje?

 

Małżeństwo sprawia, że dwoje obcych i niezależnych od siebie ludzi, siłą miłości i małżeńskim węzłem, staje się jednością. Są jednak takie aspekty życia małżeńskiego, w których dostrzegamy, że niełatwo o jednomyślność. Czasem trudno rozpoznać, gdzie przebiega delikatna granica między „moje” a „nasze”, na przykład w odniesieniu do duchowości męża i żony, więzi z rodzicami, wychowania dzieci czy rozumienia szczęścia. Te i inne kwestie są jak rośliny, które wnosimy ze sobą do związku i o które powinniśmy dbać razem, bo przecież stają się „nasze”. Jeśli zaniechamy tej troski, możemy doprowadzić do tego, że najważniejszy kwiat – miłość – uschnie.

Księża Jacek Bernacik i Krzysztof Porosło z właściwą sobie przenikliwością opowiadają o szukaniu balansu w tych wrażliwych, a tak istotnych dla każdego małżeństwa sferach. W prosty sposób wyjaśniają, jak mądrze łączyć przestrzenie „ja i my” oraz „moje i nasze” – tak by ich integrowanie przynosiło radość, pokój i harmonię.

 

 

Ks. Jacek Bernacik i ks. Krzysztof Porosło – posługują w Kolegiacie św. Anny w Krakowie, gdzie głoszą konferencje na dwa głosy w serii „Żar ognia”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 189

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Po złożeniu przysięgi małżeńskiej nowożeńcy słyszą słowa błogosławieństwa wypowiadanego przez księdza, a zaczerpnięte z Ewangelii według św. Mateusza: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” (Mt 19,6). Kiedy sięgniemy do tego fragmentu Ewangelii i zobaczymy cały kontekst Jezusowej wypowiedzi, to odnajdziemy nauczanie o pierwotnej, zamierzonej przez Boga w dziele stworzenia, nierozerwalności małżeństwa. Jezus, odwołując się do Księgi Rodzaju, tłumaczył obłudnym faryzeuszom, którzy chcieli Go wystawić na próbę i pochwycić na błędzie, że „dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19,5–6). Małżeństwo sprawia, że dwoje obcych i niezależnych od siebie ludzi, siłą miłości i małżeńskim węzłem, zostaje ze sobą tak zespolonych, tak zjednoczonych, że stają się jednością tak ścisłą, jakby byli jednym ciałem. Jak daleko jednak sięga ta metafora „jednego ciała”, w jakich aspektach stają się jednością, a gdzie nadal są dwoma autonomicznymi osobami? Zrozumiała jest ona w odniesieniu do nierozerwalności małżeństwa, gdyż wyraża prawdę, iż tak, jak nie można rozerwać na pół ludzkiego ciała, bo dojdzie w konsekwencji do śmierci człowieka, tak też nie można rozerwać zawartego małżeństwa, które ze swej natury jest nierozerwalne. Ale czy owo biblijne „jedno ciało” oznacza tylko nierozerwalność małżeństwa, czy jednak mówi o tym, że w życiu małżonków odtąd indywidualne „ja” musi stać się dwuosobowym „my”, a to, co było „moje”, musi z konieczności stać się teraz „nasze”?

Czasami możemy spotkać się z sytuacją, kiedy kobieta, chwaląc za coś swoje dziecko, mówi: „moje dziecko jest takie zdolne, ale jestem z niego dumna”. Na to stojący obok ojciec reaguje oburzeniem: „Twoje dziecko? Chyba raczej nasze dziecko?”. Kiedy jednak dziecko narozrabiało, wtedy krótko ucina: „Faktycznie, twoje dziecko”. Możemy się wtedy uśmiechnąć, wiedząc, że najgłębszym wyrazem jedności małżonków i wręcz biologicznym potwierdzeniem prawdy, że stają się jednym ciałem, są ich wspólne dzieci. W innych jednak aspektach życia małżeńskiego dostrzegamy dużo większe napięcie między tym, co jest „moje”, a co w małżeństwie powinno być „nasze”. Czy wszystkie pieniądze są nasze wspólne? Po co zatem instytucja intercyzy? Czy małżeństwo mogą zawrzeć tylko dwie wierzące osoby? Jeśliby tak było, skąd możliwość ślubu kościelnego między osobą wierzącą i innowiercą lub osobą deklarującą się jako niewierząca? Czy przyjaciółki żony muszą natychmiast stać się przyjaciółkami męża, a kumple męża najlepszymi kolegami żony? Pytania można mnożyć prawie w nieskończoność.

Osiem rozdziałów niniejszej publikacji podejmuje temat budowania jedności w związku, aż po tę pełną jedność małżeńskiego życia. Równocześnie zastanawiamy się w nich nad właściwym rozumieniem owej jedności. Pytamy w poszczególnych rozdziałach, przyglądając się różnym rzeczywistościom, które składają się na życie i kształtowaną w niej relację romantyczną, czy naprawdę wszystko w związku musi stać się wspólne. Czy nie może istnieć żadna słuszna autonomia? Czy wchodząc w związek, nie mam prawa już do żadnej prywatności i indywidualności, bo wszystko musi być przeżywane wspólnie? Czy odtąd już nic nie jest moje, a wszystko staje się nasze? Czy jeśli w relacji albo małżeństwie jest coś mojego, coś, co stanowi moje indywidualne „ja”, to znaczy, że za mało kocham, że nasze małżeństwo jest jakoś niepełne czy niedojrzałe i trzeba coś z tym zrobić? Kiedy budowanie własnego „ja” jest zdrowe i konieczne dla kształtowania swojej tożsamości, która jest fundamentem dojrzałej relacji, a kiedy jest wyrazem egoizmu i niezdrowego indywidualizmu, który cechuje naszą obecną kulturę?

Myślę, że doskonale czujemy, że istnieje bardzo cienka granica między zdrową i wręcz pożądaną niezależnością a egoistycznym indywidualizmem, który za wszelką cenę będzie dążył do całkowitej niezależności i stawiania zawsze na swoim, żeby było „po mojemu”, czy doprowadzania na siłę każdej dyskusji do „mojej racji”. Kiedy podejmujemy ten temat „moje/nasze”, cały czas wraca do mnie i rozbrzmiewa mi w uszach bardzo popularna niegdyś piosenka Jamala Policeman z charakterystycznym i zapadającym w pamięć refrenem, w którym pojawiają się słowa: „To, co moje, jest moje”. Abstrahuję tu oczywiście od samego tekstu tej piosenki i jej przesłania, bo zupełnie nie on jest naszym tematem. Chcę tylko nawiązać do tego motywu bronienia w nas, czasami za wszelką cenę, prawa do zachowania tego, co moje: „To, co moje, jest moje… i nie będzie żadnego naszego” – chciałoby się dodać. Bujając się w rytmie reggae, śpiewamy dalej we wspomnianej piosence: „To jest pieśń, tak ku wolności / Tej wolności, co chciałbyś ją mieć”. Owa wolność jest nie do pogodzenia z takim modelem życia, w którym wielką wartością jest budowana wspólnota życia, której celem jest dzielenie życia z kimś drugim, gotowość do kompromisu, mniejszych czy większych ofiar, daru z siebie, czy gotowość do wypracowywania „naszego” na rzecz rezygnacji z tego, co tylko „moje”. Myśląc o małżeństwie, należałoby sparafrazować ów refren piosenki wywodzącego się z Radomia zespołu i przekreślając słowo „moje”, zastąpić je słowem „nasze”: „To, co moje, jest moje/nasze”. O szukaniu właściwego balansu między „ja i my” oraz między „moje i nasze” jest ta książka. Wymienione wyżej pytania i im podobne będą wracały niczym bumerang na kolejnych stronach tej książki, w kolejnych rozdziałach podejmujących temat „moje/nasze” w odniesieniu do: duchowości, sekretów, rodziców, pieniędzy, przyjaźni, dzieci, mieszkania, szczęścia. Wszystkie te tematy odzwierciedla również okładka książki w formie symbolicznych roślinek (wśród nich znajduje się np. sansewieria, popularnie zwana „językiem teściowej”, czy kwiatek doniczkowy pilea peperomioides, nazywany potocznie „pieniążkiem”), umieszczonych na bocznych półkach – „mojej” i „twojej”. Wnosząc te rośliny do związku i później do małżeństwa, musimy zacząć dbać o nie wspólnie (środkowa półka), bo stają się „nasze”. Zaniechanie tej troski przez którąś ze stron może doprowadzić nie tylko do zwiędnięcia którejś z poszczególnych roślinek, ale nawet do uschnięcia najważniejszego kwiatu – samej miłości.

Książka jest zapisem ośmiu katechez wygłoszonych w roku akademickim 2023/2024 dla studentów z Duszpasterstwa Akademickiego św. Anny w Krakowie w ramach cyklu formacyjnego „Żar ognia”. To już czwarta publikacja (t. 1: Przepis na miłość; t. 2: Zgranie; t. 3: Biblijne związki[1]), którą udało się przygotować na podstawie głoszonych w Kolegiacie św. Anny katechez. Co miesiąc gromadzą coraz większą liczbę słuchaczy, w tym nie tylko par, ale także tych, którzy modlą się o znalezienie „drugiej połówki”. W tym miejscu bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim słuchaczom tych konferencji, bo dla Was przygotowujemy te treści, które mogą później stać się podstawą dla książki. Dziękujemy za wszelkie głosy życzliwości i pozytywny feedback, który nas stymuluje do podejmowania nowych tematów, ale również dziękujemy za wszystkie cenne głosy krytyczne, podpowiedzi i sugestie, które pozwalają nam przy wydaniu książki poprawić głoszone treści, aby mogły jeszcze lepiej służyć w budowaniu i rozwijaniu relacji.

Na końcu, choć tak naprawdę w pierwszej kolejności, z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy swoją ciężką pracą pomogli w powstaniu tej książki, a przede wszystkim: Klaudii Bień za pierwszą i najtrudniejszą pracę redakcyjną nad spisanymi nagraniami konferencji; Joannie Grabarskiej za – jak zwykle – cudowne opracowanie graficzne całej książki, wpisujące się w identyfikację graficzną całej serii „Żar ognia”, oraz członkiniom naszego duszpasterstwa – Marcelinie Koncewicz, Barbarze Dobrowolskiej i Agnieszce Kozioł – za spisanie z nagrań wygłoszonych konferencji, co umożliwiło dalsze prace redakcyjne nad książką. Wyrazy wdzięczności kierujemy wobec Agnieszki i Macieja Bernacików oraz Justyny i Szymona Chowańców, którzy dzieląc się swoimi refleksjami, pomagali nam w przygotowaniu merytorycznym do konferencji. Bardzo dziękujemy Wydawnictwu WAM (na czele z opiekunką redakcyjną naszych książek, Joanną Pakuzą) za serdeczną i życzliwą współpracę w wydaniu tej publikacji.

Ks. Krzysztof Porosło

Duszpasterz akademicki przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie

Rozdział pierwszy

Duchowość

Ks. Krzysztof Porosło: Temat przewodni naszych rozważań poświęconych życiu w relacji to „Moje/nasze”. „Moje” – dlatego, że w relacji jest coś, co musi pozostać moje i muszę tego bardzo strzec, żeby związek nie doprowadził do tego, że zatracę siebie albo coś istotnego ze swojej tożsamości. A równocześnie „nasze” – bo doskonale czujemy, że kiedy wchodzimy w relację, już nie mówiąc o małżeństwie, to – określamy to wręcz biblijnie – my, dwie osoby, stajemy się jednym ciałem i w konsekwencji tego zaczynają istnieć rzeczy, które są nie tylko „moje”, ale stają się „nasze”. Obie te sfery muszą współistnieć – dlatego w kolejnych konferencjach, stanowiących rozdziały tej książki, będziemy przyglądać się rozmaitym wymiarom budowania relacji i tego, jak w nich tę „mojość” i „naszość” pogodzić.

Pierwszą konferencję poświęcimy przede wszystkim duchowości – temu, co w sferze duchowej powinno być „moje”, i temu, co powinno być „nasze”. Na wstępie warto zaznaczyć, że będą nam przyświecały dwa założenia. Po pierwsze myślimy o związku czy małżeństwie, w którym nie ma jeszcze dzieci, ponieważ kiedy pojawiają się dzieci, to ta sfera wspólna jeszcze się powiększa. Sporo rzeczy się wtedy komplikuje, niektóre może stają się łatwiejsze, niemniej jednak chcemy zacząć od takiej „wersji podstawowej” związku. Po drugie będziemy mówić o relacji, w której zarówno jej, jak i jemu zależy na budowaniu życia duchowego – zakładamy więc, że obie strony jakąś duchowość mają[2]. A teraz już przejdźmy do sedna.

Oczywiście zanim zastanowimy się nad tym, co musi być „nasze” w duchowości i jak budować duchowość wtedy, kiedy wchodzimy w związek, powinniśmy zapytać siebie samych: „Co jest moją duchowością?”. Może to zabrzmi dziwnie, ale jeden z moich przyjaciół, znajomy ksiądz, powiedział mi kiedyś: „Jak ktoś mnie pyta, czy będę jego kierownikiem duchowym, to zawsze najpierw zadaję mu pytanie, czy ma jakąś duchowość, żeby można było nią kierować”. Skąd takie postawienie sprawy? Wydaje mi się, że współcześnie słowo „duchowość” należy do terminów, które straciły sporo ze swojego pierwotnego znaczenia. Stały się, można powiedzieć, bardzo pojemne. Publikuje się nawet książki o takich tytułach jak Duchowość ateistyczna – czyli można pomyśleć o takiej duchowości, w której nie ma żadnego odniesienia do Pana Boga, jest ona po prostu identyfikowana z poszukiwaniem najgłębszego sensu życia. Modny jest również nurt psychologiczny, jakim jest psychologiczne ujęcie duchowości, czyli uwzględnianie w badaniu człowieka także jego odniesienia do czegoś nadprzyrodzonego, jakkolwiek to nazwiemy. Rzadko bowiem używa się w psychologii słowa „Bóg”, raczej sięga się po takie sformułowania jak „moc”, „byt najwyższy”, „najwyższe dobro” czy „najgłębszy sens życia”. Chodzi w każdym razie o to, że każdy z nas ma w sobie odniesienie do czegoś, co pomoże mu wykroczyć poza własne „ja” i odnieść się do czegoś wyższego. Taką specyficzną wykładnię duchowości znalazłem podczas przeszukiwania na YouTube w filmiku Rozwój duchowy – co to właściwie jest? Beaty Pawlikowskiej[3]. W opisie do tego filmu pisze ona tak: „Właśnie sobie uświadomiłam, że używam czasem określenia, które może być różnie rozumiane. Czym jest właściwie «przemiana duchowa» albo «rozwój duchowy»? Czy to oznacza, że zostanę hipisem, rzucę pracę, opuszczę rodzinę i bedę palić kadzidełka? Nic z tych rzeczy! Jest dokładnie odwrotnie. Przemiana duchowa polega na tym, żeby odbudować poczucie własnej wartości, odzyskać emocjonalną wolność i wewnętrzną równowagę, czyli zdobyć bardzo przydatne narzędzia do szczęśliwego życia”. Jak widać, duchowość nie jest tu niczym więcej jak sposobem na osiągnięcie wewnętrznego pokoju i zwiększenia szczęśliwości w życiu.

A co mamy na myśli, kiedy mówimy „duchowość” z punktu widzenia teologii katolickiej? Przede wszystkim będziemy chcieli mówić o doświadczeniu Pana Boga, który się objawia, mówi do człowieka i działa w jego życiu. Tak, to doświadczenie z jednej strony jest nieopisywalne i nieuchwytne, a z drugiej jednak – przez to, że Bóg stał się człowiekiem – stało się tak konkretne i wyrażalne, że św. Jan napisze: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się” (1 J 1,1–2). O doświadczeniu, które przekłada się z jednej strony na próbę opisania naszych wewnętrznych przeżyć, a z drugiej na bardzo konkretne praktyki życia duchowego: praktyki modlitwy, kultu, wszystkie sposoby, dzięki którym Pana Boga można lepiej poznać i zbudować z Nim osobową relację. Jedną z definicji duchowości jest zaproponowana przez Bernarda McGinna, wybitnego profesora historii chrześcijaństwa, w monografii pod jego redakcją Duchowość chrześcijańska (t. 1: Początki do XII wieku):

Duchowość chrześcijańska to żywe doświadczenie wiary, w formie powszechnej bądź jednostkowej. […] Duchowość jest czym innym niż doktryna, skupia się bowiem nie na samej wierze, lecz na oddziaływaniu wiary na świadomość religijną i praktykę. Jest również czymś odrębnym od etyki chrześcijańskiej, dotyczy bowiem nie wszystkich ludzkich zachowań w relacji do Boga, ale jedynie tych, w których relacja owa jest bezpośrednia i wyraźna[4].

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

[1] Gwoli informacji dodam tylko, że każda z publikacji tej serii stanowi integralną całość. Można je czytać niezależnie od siebie i w dowolnej kolejności, nie stanowią one bowiem bezpośrednio kontynuacji treści ani nie rozwijają w kolejnych tomach przerwanej wcześniej fabuły. Mimo wszystko zachęcamy do zapoznania się z pozostałymi tomami i traktowania ich jako komplementarnych i wzajemnie się uzupełniających.

[2] Oczywiście jest to w pewnym sensie sytuacja idealna, a w życiu bywa różnie, dlatego jeśli czyjaś relacja funkcjonuje według takiego modelu, w którym jedna z osób jest niewierząca, to polecam zapoznać się z naszą wcześniejszą konferencją „Zgranie, a nie granie” z drugiej edycji „Żar ognia”. Pisaliśmy o tym w książce: J. Bernacik, K. Porosło, Zgranie, Trzebunia – Kraków 2023, s. 13–23. Można również odnaleźć odpowiednie nagranie na Spotify na kanale „Baptysterium”.

[3]https://www.youtube.com/watch?v=PmfugIIMo-M (dostęp 16.01.2025).

[4] B. McGinn, Wprowadzenie, [w:] Duchowość chrześcijańska, t. 1: Początki do XII wieku, red. B. McGinn, J. Meyendorff, J. Leclercq, Kraków 2010, s. VII.

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Wstęp
Rozdział pierwszy. Duchowość
Rozdział drugi. Sekrety
Rozdział trzeci. Rodzice
Rozdział czwarty. Pieniądze
Rozdział piąty. Przyjaźnie
Rozdział szósty. Dzieci

Seria: Żar ognia

© Copyright by Wydawnictwo Baptysterium, 2025

© Copyright by Wydawnictwo WAM, 2025

Opieka redakcyjna – Joanna Pakuza

Redakcja – Klaudia Bień

Korekta – Bartosz Szpojda, Klaudia Bień

Projekt okładki – Joanna Grabarska

Zdjęcia na okładce – Kamila Grudzińska

ISBN 978-83-277-4530-9

NIHIL OBSTAT

Przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Jarosław Paszyński SJ, prowincjał, Kraków, dn. 17 lutego 2025 r., l.dz. 34/2025

WYDAWNICTWO BAPTYSTERIUM

Trzebunia 534 • 32-438 Trzebunia

[email protected]

e-mail: www.wydawnictwo.baptysterium.pl

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200

e-mail: [email protected]

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260 • fax 12 629 34 96

www.wydawnictwowam.pl

Opracowanie ebooka: Katarzyna Rek