Ich książęce wysokości - część dolnośląska - Jerzy Ciurlok - ebook

Ich książęce wysokości - część dolnośląska ebook

Ciurlok Jerzy

0,0

Opis

Długo oczekiwana kontynuacja losów książąt śląskich. Tym razem Jerzy Ciurlok w „Ich książęce wysokości. Część dolnoośląska” przybliży nam losy książąt tej historycznej krainy.

Słowo wstępne - Jerzy Gorzelik

W tym tomie w sposób przystępny poznacie losy książąt wrocławskich, legnickich, brzeskich, głogowskich, oleśnickich, świdnickich i wielu innych.

Autor o swojej książce:

Książka ta jest hołdem dla mojej ojczyzny, moich przodków i dorobku minionych wieków. Mam nadzieję, że pomoże ona w zrozumieniu śląskich dziejów i wzbogaci Państwa wiedzę na ich temat.

Ze wstępu Jerzego Gorzelika:

Kogo dziś dziwi, że na współczesnej mapie administracyjnej śląskim jest województwo obejmujące dawne peryferie krainy, nie zaś to, gdzie rzeka Ślęza i masyw Ślęży, od których, zdaniem większości naukowców, wziąć miała ona swą nazwę?

Jerzego Ciurloka dziwi, a z pewnością niepokoi. Choć z urodzenia i przekonania Górnoślązak, zdaje sobie sprawę, że nasza opowieść o historii, nasze kulturowe dziedzictwo, bez swej dolnośląskiej części będą niepełne, ułomne, okaleczone.

Z tego intelektualnego niepokoju wyrasta książkowy dyptyk „Ich książęce wysokości”. Autor, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, sięgnął do dziejów średniowiecznych i nowożytnych, najbardziej dotkliwie nieobecnych w świadomości mieszkańców Śląska.

Książka ukazała się w ramach serii CANON SILESIAE - Ślōnske dzieje (nr 3).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 330

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ICH KSIĄŻĘCE WYSOKOŚCI

© Silesia Progress 2015

Korekta:

Janusz Muzyczyszyn

Opracowanie graficzne, skład:

Rafał Szyma

Projekt okładki:

Dominika Ciurlok

Wersja epub/mobi:

Łukasz Juszczak

Fotografia na 4. stronie okładki, „Autor w swoim ogrodzie”:

Małgorzata Ciurlok

STOWARZYSZENIE OSÓB NARODOWOŚCI ŚLĄSKIEJ

ul. Wodna 9

46-045 Kotórz Mały

tel.: +48 693 953 661

www.slonzoki.org

www.facebook.com/Slonzoki

[email protected]

Silesia Progress

ul. Reymonta 30, III piętro, lokal 10

45-066 Opole

tel.: +48 693 953 661

http://silesiaprogress.com

zamówienia: [email protected]

Wydanie I

ISBN: 978-83-942643-0-7

Słowo wstępne

Na jednym z plakatów plebiscytowych Śląsk ukazany jest jako potężne drzewo o rozłożystych korzeniach zapuszczonych w niemiecką „ziemię ojczystą” (a w zasadzie „macierzystą” – Muttererde) i trzech pniach, oznaczonych jako Śląsk Górny, Dolny i Środkowy. Pierwszy, oznaczony herbem Opola, wznosi się najwyżej, co podkreślać miało wyjątkowe znaczenie tej części nadodrzańskiej krainy, której bogactwa właśnie stały się przedmiotem pożądania sąsiadów. Nie wiadomo, czy owo - raczej tanie - pochlebstwo trafiło do serc Górnoślązaków. Wypada w to wątpić, skoro drogi dwóch Śląsków – ten trzeci, Środkowy był pomysłem wówczas nowym i mało popularnym – rozchodziły się już od wielu pokoleń, a poczucie jedności słabło.

Późniejszy bieg zdarzeń pogłębił jeszcze różnice i podziały, odwrócił dawne hierarchie. Kogo dziś dziwi, że na współczesnej mapie administracyjnej śląskim jest województwo obejmujące dawne peryferie krainy, nie zaś to, gdzie rzeka Ślęza i masyw Ślęży, od których, zdaniem większości naukowców, wziąć miała ona swą nazwę? Jerzego Ciurloka dziwi, a z pewnością niepokoi. Choć z urodzenia i przekonania Górnoślązak, zdaje sobie sprawę, że nasza opowieść o historii, nasze kulturowe dziedzictwo, bez swej dolnośląskiej części będą niepełne, ułomne, okaleczone. Z tego intelektualnego niepokoju wyrasta książkowy dyptyk „Ich książęce wysokości”. Autor, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, sięgnął do dziejów średniowiecznych i nowożytnych, najbardziej dotkliwie nieobecnych w świadomości mieszkańców Śląska.

Nie od dziś. Już w latach dwudziestych ubiegłego wieku jeden z zaangażowanych w polski ruch narodowy duchownych pisał: „Nasz ukochany Śląsk jest to kraj bez sztuki, bez pałaców, bez własnej historii i tradycji, bez własnej szlachty”. Jego słowa, choć w momencie ich wypowiedzenia niezbyt rozsądne, stały się rychło samospełniającym się proroctwem. Pałace zburzono, szlachtę przepędzono, a historię niemal wyrugowano z podręczników, pozostawiając jej strzępki wplecione w dzieje polskich zmagań o niepodległość i o możliwie korzystny przebieg państwowych granic. Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej, wymazane z sądowych rejestrów podobnie jak niewygodne rozdziały z podręczników – w imię osobliwie rozumianej racji stanu, oraz wydawnictwo Silesia Progress, szczęśliwie nie niepokojone (jeszcze?) przez jej nadgorliwych strażników, oddają w Państwa ręce drugą część dyptyku, poświęconą książętom dolnośląskim.

Podobnie jak w części pierwszej, górnośląskiej, Autor rysuje sylwetki dynastów w serii krótkich, pisanych przystępnym językiem tekstów. To ważne, bowiem nie brak uczonych rozpraw jest przyczyną obecnej zbiorowej śląskiej nieświadomości, lecz deficyt publikacji adresowanych do spragnionych wiedzy lub przynajmniej na nią otwartych laików. Jerzy Ciurlok nie waha się – dla nadania większej plastycznej siły swym portretom – wykorzystywać wyobraźni, co pewnie nie spodoba się wielu profesjonalnym historykom. Podobnie jak wielkie kontrowersje wzbudziły poczynania Arthura Evansa, który nie zadowolił się odsłonięciem ruin pałacu w Knossos na Krecie, ale pozwolił sobie na ryzykowne rekonstrukcje pałacowej architektury i malowideł. Surowi akademicy do dziś wypominają mu liczne nieścisłości i zbyt wielką swobodę inwencji. Kto jednak, poza ekskluzywnym gronem fachowców, zainteresowałby się cywilizacją minojską, gdyby nie przemawiająca do wyobraźni laika wizja Evansa? A czy Śląsk nie jest dziś niczym zapomniana cywilizacja, czekająca na życzliwe, nieuprzedzone zainteresowanie?

Jerzy Gorzelik

Katowice, 27 października 2015 r.

Prolog

Czyż jest coś cudowniejszego niż tajemnica? Zagadka nad którą można się pogłowić? Odpowiedź jest ciekawa, oczywiście — ale jednorazowa. Po niej już nic więcej nie pozostaje. Zdążanie do jej znalezienia stwarza o wiele większą przestrzeń intelektualnej przyjemności. To jak zdobywanie pięknej kobiety...

Zagadką oczywiście jest historia wielu cywilizacji, ziem i ludów. Szczególnie, gdy nie ma dokumentów pisanych a archeologiczne są niedostateczne. Dotyczy to też najdawniejszych dziejów naszej ojczyzny.

Dwanaście wieków temu, na południe od Śląska, w okres największej świetności wchodziło słowiańskie państwo — Rzesza Wielkomorawska. Za sprawą braci sołuńskich: Cyryla (Konstantyna) i Metodego weszło do europejskiej rodziny państw chrześcijańskich, z liturgią we własnym języku narodowym zapisywanym własnym pismem — głagolicą. To bardzo ważne, bo świadczy o pozycji tego państwa i sile jego władców. Państwo to obejmowało prawie całą ówczesną słowiańszczyznę od Adriatyku, poprzez dzisiejsze Węgry, wschodnią Austrię, Czechy i Słowację, po południowe regiony Polski ze Śląskiem włącznie. Ale nie całe i nie od razu.

W napisanym przez św. Gorazda (ucznia Cyryla i Metodego) na początku X wieku „Żywocie Metodego” znalazło się zdanie o: „Księciu pogańskim bardzo silnym, który siedział na Wiślech i wiele chrześcijanom urągał”. Rządy owego księcia musiały przypadać na czas wypraw misyjnych Metodego w nieopanowane jeszcze do końca krainy na północ od Wielkiej Morawy, czyli do nas, gdzieś w połowie IX wieku. Odbywał te wyprawy poprzez Bramę Morawską do krain Opolan, Gepidów, Ślężan a nawet dalej. Wiosną 884 roku Świętopełk Wielki, król wielkomorawski najprawdopodobniej podbił kraj Wiślan z Krakowem i ziemie tzw. Białych Chorwatów w dzisiejszej południowej Małopolsce. Przez długie lata uważano, że wtedy musiał ustąpić ten książę „bardzo silny” i że skoro on „siedział na Wiślech”, to zapewne w Wiślicy, lub ewentualnie w Krakowie a nawet, być może, w Starym Sączu. Ani z historycznego, ani z geograficznego punktu widzenia takie ulokowanie owego księcia nie jest możliwe. Zapomniano jednak, że pomiędzy państwami plemiennymi Wiślan i Opolan było sobie małe — choć nie najmniejsze — państwo Golęszyców, zajmujące południowe obszary dzisiejszego Górnego Śląska po obu stronach dzisiejszej granicy polsko-czeskiej. Geograf Bawarski w połowie IX wieku zanotował, że posiadało to państwo 5 silnych grodów; civitas. Zanotował, że Ślężanie posiadali ich 15, Opolanie 20 a Lupiglaa — co niezbyt przekonywująco tłumaczy się: Gupidzi, lub Głupie Głowy, aż 30. Geograf wymienia jeszcze inne śląskie plemiona: Trzebowian, Dziadoszan, Bobrzan, ale bez liczby grodów. Liczba grodów Golęszyców na tle innych plemion nie jest może imponująca, ale zajmowały one ważną przestrzeń; mianowicie ryglowały dolinę górnej Wisły i górnej Olzy. Tam było ich szczególne zagęszczenie. Ponadto gród w dzisiejszej Lubomii strzegł Bramy Morawskiej, zaś Kamieniec koło Pyskowic chronił granicę z Opolanami. Pozostałe 3 to Podobory na południowy zachód od Cieszyna, bezpowrotnie zniszczony przez budowę autostrady gród w Międzyświeciu koło Skoczowa i w Goleszowie. Badania archeologiczne wykazały, że grody te były oblegane, zdobyte i zniszczone. Przy czym stało się to w momencie, gdy trwała ich rozbudowa. Podbój ziem Golęszyców umożliwił wejście oddziałów wielkomorawskich dalej na północny wschód, do Małopolski. Zatem najprawdopodobniej to wówczas pokonano owego „silnego księcia pogańskiego, który na Wiślech siedział i wiele urągał chrześcijanom”, lecz nie w Małopolsce a w kraju Golęszyców u źródeł Wisły. Być może św. Gorazd te trzy grody leżące blisko siebie i broniące dostępu dalej, tym mianem określał. Wszak w pobliżu ich wszystkich, na wysokiej wiślanej skarpie pod Skoczowem jest miejscowość o nazwie... Wiślica. Czy znajdziemy kiedykolwiek odpowiedź na tę zagadkę? Nie wiem. Może drzemie gdzieś pod powierzchnią naszej ziemi i tylko trzeba ją obudzić jak „śpiącą królewnę”?

Piszę o tym, bo ów książę pogański bardzo silny, był zapewne pierwszym śląskim księciem, więc powinien być tu przypomniany z czcią. Dlaczego w tym tomie a nie w poprzednim? Przecież o tereny dzisiejszego Górnego a nie Dolnego Śląska chodzi. A co to ma za znaczenie? Przecież nasza ojczyzna: Śląsk, jest jedną krainą z jedną historią, jedną kulturą. I zawsze musimy o tym pamiętać, bo z niej całej a nie jej fragmentów, jesteśmy.

I. GDY DOLNY ŚLĄSK BYŁ PRAWIE CAŁY

1. Nie ma tego złego...

Bolesław Krzywousty w swoim testamencie uczynił panem Śląska najstarszego syna Władysława, który miał być też zwierzchnikiem młodszych braci – seniorem rezydującym w Krakowie i posiadającym Małopolskę jako dzielnicę senioralną. Bracia, nieskłonni do posłuszeństwa i łasi na majątek Władysława, podnieśli bunt i pozbawili go zarówno senioratu, jak i śląskiego dziedzictwa, i wypędzili z kraju. Bez tego faktu Śląsk zapewne nigdy nie stałby się tym, czym później był; ziemią co prawda lenną wobec Czech, a wcześniej de nomine przynależną do Korony Polskiej, lecz o dużym stopniu niezależności, o co śląskie stany dbały starannie. De facto stał się Śląsk quasi państwem o rozbudowanych organach przedstawicielskich i ogromnych swobodach, z dużą niezależnością polityczną, silną gospodarką i bogatą kulturą. U genezy tego stanu rzeczy legło wypędzenie nieszczęsnego księcia Władysława, który chciał rządzić twardą ręką.

1 - Bolesław Wysoki, zwany też Przystojnym

Na wygnaniu w Saksonii do Władysława dołączyła pochodząca z cesarskiego rodu żona wraz z córką i trzema synami. Najstarszym z synów był Bolesław zwany Wysokim lub Przystojnym, co już określa jego wygląd. Urodził się około roku 1127, a zatem mógł mieć wówczas jakieś 20 lat. Przed wygnaniem, jeszcze w Krakowie, ożenił się z księżniczką Zwinisławą, córką księcia ruskiego, pana na Kijowie, Wsiewołoda Olegowicza. Mariaż ten miał zapewnić spokój od wschodu, gdyż bezpieczeństwa na zachodzie strzegło spowinowacenie z dworem cesarskim i królewskim Saksonii. Matka Bolesława, a żona Władysława nazwanego Wygnańcem – Agnieszka, była cesarską wnuczką i królewską siostrą. Władysława łączyły więzy powinowactwa również z władcą Czech. Tak zabezpieczywszy spokój, książę podjął wysiłek rozbudowy i unowocześnienia kraju, ale nie przewidział zdrady i buntu braci. Organizatorskie talenta i ambicje odziedziczył syn jego Bolesław, ale nim mógł je uwidocznić i spożytkować minęło wiele lat, podczas których zajmował się głównie wojowaniem i dyplomacją. Nie miał jeszcze 20 wiosen, gdy dowodził pierwszą wyprawą wojenną, idącą na odsiecz teściowi w walce przeciwko księciu halickiemu Włodzimierzowi (zdarzenie miało miejsce jeszcze przed wygnaniem z Polski). Wkrótce po wygnaniu zmarła jego żona Zwinisława, osierocając dwoje dzieci: Jarosława i Olgę. Córka zgasła jeszcze w dzieciństwie. Syn zaś miał się okazać dla ojca nie lada wyzwaniem. Bolesław ożenił się po raz drugi. Żona miała na imię Krystyna i pochodziła z niezbyt znacznego niemieckiego rodu. Urodziła mu pięciu synów i dwie córki. Większość dzieci zmarła wcześnie. Znamy je z imion: Berta, Bolesław, Konrad, Jan i Władysław. Przeżyła córka Adelajda Zbysława. Jej rok urodzenia nie jest znany, a lokuje się go pomiędzy 1157 a 1166 rokiem. Około roku 1180 została ona żoną księcia morawskiego Dypolda II, któremu dała czworo dzieci. Mąż zmarł dziesięć lat później podczas wyprawy krzyżowej, gdzieś pod Akką, księżna natomiast powróciła na Śląsk i osiadła w klasztorze cysterek w Trzebnicy. Drugim dzieckiem, które przeżyło, był Henryk; późniejszy wielki władca – jeden z najlepszych na Śląsku.

Tymczasem Bolesław całkowicie poświęcał się pomocy ojcu w jego próbach odzyskania należnego mu dziedzictwa i władzy. Prawdopodobnie brał udział w pierwszej wyprawie cesarza Fryderyka Barbarossy do Polski w 1157 roku. Cesarz dotarł wówczas pod Poznań, a wycofujące się polskie rycerstwo zostawiało za sobą spaloną ziemię, w tym między innymi kompletnie zniszczono Głogów i Bytom Odrzański. Miało to utrudnić posuwanie się armii interwencyjnej, lecz nie na wiele się zdało i zbuntowani polscy książęta musieli się przed cesarzem ukorzyć. Nie udało się jednak wtedy przywrócić władzy i dziedzictwa Władysławowi. Więc i Bolesław na dworze cesarskim pozostał. Brał udział między innymi w wyprawie do Italii. Kroniki zanotowały, że pod murami Mediolanu stoczył pojedynek z jednym z najgroźniejszych wojowników, który jak Achilles pod Troją kładł trupem najdzielniejszych cesarskich rycerzy. Bolesław przyjął wezwanie bez wiedzy cesarza, co spowodowało nieprzychylne komentarze świty – bo przegrana byłaby wielką ujmą. Jednakowoż pokonał przeciwnika, a jego zbroję i broń złożył przed cesarzem. Ten, nie kryjąc zadowolenia, trofea przyjął i choć zganił Bolesława za zbytnią porywczość, to jednak sowicie za rycerski wyczyn nagrodził. Być może ten epizod przyczynił się do zorganizowania kolejnej wyprawy przeciwko książętom polskim, którzy ograbili Władysława Wygnańca i jego synów z dziedzictwa. Książęta polscy, nie chcąc jednak ryzykować kolejnego upokorzenia, zgodzili się tym razem na układy – tym bardziej, że Władysław dopiero co zmarł i nie musieli obawiać się jego senioratu, a jedynie dziedziczny Śląsk oddawali jego synom. Nie mniej jednak Bolesław Kędzierzawy, następca Władysława Wygnańca na senioracie, pozostawił swoje załogi w największych śląskich grodach, wbrew ustaleniom, które miały miejsce w 1163 roku w Norymberdze. Dopiero trzy lat później Bolesław Wysoki z bratem Mieszkiem Plątonogim – w tym czasie wspólnie rządzili Śląskiem – odzyskali całkowitą władzę nad swoimi ziemiami.

Chyba jakaś klątwa za przewiny dziadka Bolesława Krzywoustego, a może i pradziadków zawisła nad piastowiczami, bo wtedy zaczęli spory między sobą ci dwaj bracia oraz ich dzieci. Ponieważ Bolesław był postacią dominującą, Mieszkowi to wreszcie dopiekło i zbuntował się przeciw bratu, całkowicie go tym zaskakując. Oliwy do ognia dolała druga żona Bolesława, pragnąca wydziedziczenia pasierbicy i pasierba – dzieci z pierwszego małżeństwa. Zatem Jarosław sprzymierzył się ze stryjem Mieszkiem przeciw ojcu, a polscy książęta Bolesław Kędzierzawy i Mieszko Stary dodatkowo ich wsparli. W efekcie Bolesław Wysoki na pewien czas ponownie znalazł się na wygnaniu w Erfurcie. I znów interweniował – tym razem tylko dyplomatycznie – cesarz Fryderyk Barbarossa. Bolesław powrócił, lecz musiał wydzielić wschodnią część Śląska bratu i najstarszemu synowi. Tak powstał podział, który trwa do dziś z drobnymi tylko korektami. Przebiega on prawie ściśle wedle dawnych obszarów plemiennych. Wschód, to były ziemie Golęszyców, Opolan i tajemniczych Lupiglaa – jak ich nazwał Geograf Bawarski. I to dzisiejszy Górny Śląsk. Zaś na zachodzie, obszar nazywany dziś Śląskiem Dolnym, to były ziemie Ślężan, Trzebowian, Dziadoszan, Bobrzan i tzw. „drugich Chorwatów”.

Bolesław powrócił w roku 1173 i od razu zaczął budować pomyślność swoich ziem. Odbudował spalone jeszcze niegdyś przez cofające się krakowskie rycerstwo śląskie grody z Legnicą i Wrocławiem. W tej pierwszej wystawił książęcą siedzibę. Jednak cztery lata później wdał się w kolejną wojnę. Otóż sprzymierzony z  księciem sandomierskim Kazimierzem Sprawiedliwym przeciw księciu wielkopolskiemu Mieszkowi Staremu mógł zostać władcą – seniorem. Pikanterii temu dodaje fakt, że w spisku uczestniczył pierworodny syn Mieszka Starego, Odon. Spiskowców zaskoczył jednak atak brata Bolesława, Mieszka Plątonogiego i bolesławowego syna, Jarosława – którzy z kolei wspierali Mieszka Starego. Wszystko to obrazuje niezwykle skomplikowane relacje rodzinno-polityczne tamtego czasu. Bolesław przegrał i ponownie znalazł się na wygnaniu – tym razem w Krakowie i Kazimierzu. Wrócił do siebie po kilku miesiącach, lecz musiał się zgodzić na kolejne ustępstwa terytorialne. Tym razem wobec młodszego brata Konrada, któremu oddał ziemię głogowską, co zapoczątkowało późniejsze podziały wewnątrz Śląska.

2 - Widok Wrocławia z Kroniki świata H. Schedla 1493

Konrad zwany Laskonogim (problemy z kończynami dolnymi były najprawdopodobniej wadą genetyczną, jaka dotknęła rodzinę, gdyż na podobną przypadłość cierpiał również drugi brat Mieszko) niczym szczególnym się nie wyróżnił. Nie zdążył się ożenić, więc nie pozostawił potomstwa. Zmarł przed rokiem 1190 – i rzecz ciekawa; data roczna śmierci nie jest pewna, ale dzienna jest znana: 17 stycznia. Wtedy Bolesław ponownie zjednoczył swe ziemie.

W 1198 roku książę uzyskał bullę papieską, chroniącą całość jego ziem przed zakusami wujów i kuzynów. Pogodził się też z synem Jarosławem i wystarał mu się o wrocławskie biskupstwo. To po śmierci Jarosława datowanej na 22 marca 1201 roku pozwoliło na pewien czas przyłączyć ziemię opolską do zachodniej części Śląska. Ponieważ Bolesław zwiedził wiele krajów na zachodzie i południu Europy, to i u siebie zaprowadził nowe zasady administrowania. A organizatorem był świetnym. Zatem nastąpił szybki, dziś powiedzielibyśmy dynamiczny rozwój miast, handlu, górnictwa i wysokiej kultury duchowej – co w tamtych czasach nie było taką oczywistością. To on sprowadził cystersów do Lubiąża, co zaważyło w ten sposób na wielu dalszych aspektach rozwojowych Śląska. Sprowadził także osadników flandryjskich, walońskich, saksońskich i żydowskich, co przyczyniło się do błyskawicznego rozwoju gospodarki i rzemiosła. On wreszcie doprowadził do niezależności politycznej Śląska jako samodzielnego księstwa i zapoczątkował tradycję dobrego śląskiego gospodarowania, realizując zamiary swojego ojca. Chciał tak czynić na wszystkich ziemiach polskich, to jednak nie było mu dane.

Bolesław Wysoki zmarł mając 75 lat – 8 grudnia 1201 roku. Przeżył wszystkich swoich synów z wyjątkiem Henryka zwanego Henrykiem z Brodą. Pochowano go w Lubiążu. Oryginalna płyta nagrobna zachowała się do dziś, ale w bardzo kiepskim stanie. Jednakowoż postać księcia trzymającego miecz jest na niej widoczna. Cureus, autor sławnej XVI-wiecznej kroniki śląskiej, wspomina jeszcze o drugiej płycie z napisem, który w XIV wieku pewien mnich odpisał ku pamięci potomnych. Oto ten wiersz:

„Jemu równy nie był żaden z książąt polskich,

W życzliwości, wiedzy i rozumie.

W tych miejscach, gdzie niegdyś czczono diabła,

Chrystusowi świątynię wystawił,

z czego ma chwałę na wieki.” 

2. Dwóch Henryków – władców wspaniałych

Henryk nazwany Brodatym lub z Brodą był dzieckiem z drugiego małżeństwa Bolesława Wysokiego. Przyjęto w przybliżeniu, że urodził się około 1168 roku. Jego matka Krystyna, wywodząca się z niemieckiego rodu rycerskiego, dbała o odpowiednie wychowanie i przyszłość syna. Zapewne to ona przyczyniła się do małżeństwa z Jadwigą księżniczką Meranu. Stało się to tuż przed 1190 rokiem. Henryk miał wtedy lat mniej więcej 30, Jadwiga 12. Jej wizerunek przedstawia dziewczynę piękną, wiotką o subtelnych rysach. Była też znakomicie wykształcona i wiele wskazuje na to, że dopiero ona skłoniła Henryka do nauczenia się pisma. Wszystko także świadczy o wielkiej, wzajemnej miłości małżonków i fascynacji sobą. W tym czasie nie było jeszcze wiadomo, że Henryk stanie się władcą, gdyż żyli jego starsi bracia i ojciec. Ale gdy ojciec umierał 8 grudnia 1201 roku, nie żył już żaden ze starszych braci Henrykowych i on by jedynym spadkobiercą.

Rządzenie zaczął od niepowodzenia. Jego stryj, książę raciborski Mieszko, jednym uderzeniem odbił ziemię opolską i w ten sposób ostatecznie ustalił się podział Śląska. Mimo to od początku okazał się zręcznym politykiem, świetnym gospodarzem i dzielnym rycerzem. Wbrew rozlicznym problemom, które wynikały z sąsiedzkich zagrożeń niezwykle rozsądnie uregulował kwestie granic. Bardzo zręcznie radził też sobie w niełatwej polityce zagranicznej. Mimo że papież Innocenty wsparł powrót do zasad ustanowionych przez Bolesława Krzywoustego w kwestii senioratu, widząc niekończące się waśnie innych książąt dzielnicowych, potrafił odstąpić, acz niechętnie, od swych praw do rządów Polską. Polska kłótliwość i megalomania unicestwiała jakiekolwiek racjonalne, spokojne rządy. Wychowany w zachodniej kulturze Henryk, podobnie jak ojciec, wolał być dobrym gospodarzem u siebie, niż wikłać się w nieustanne walki z pozycji tronu w Krakowie – choć tron należał mu się zgodnie z obowiązującym prawem po śmierci stryja, Mieszka Plątonogiego, księcia raciborsko-opolskiego.

Sprawą nie cierpiącą zwłoki było zasiedlenie dość pustych wówczas, śląskich krain i ich rozwój w duchu, który dziś nazwalibyśmy industrializacją. Osadnicy przybywali zatem z Francji, Niderlandów, a przede wszystkim z państewek niemieckich, przywożąc ze sobą wiedzę na wyższym poziomie niż rodzima. Wspierało ich prawo książęce o wiele łagodniejsze niż prawo polskie, co sprzyjało pomnażaniu bogactwa i rozwojowi. Książę szczególną uwagę poświęcał kopalnictwu minerałów, co na bogatej w surowce śląskiej ziemi dało świetne efekty, stając się zalążkiem do dziś istniejącego górnictwa. Wtedy właśnie wprowadzono pierwsze górnicze prawa i przywileje. To dzięki nim kopacze, dzisiaj powiedzielibyśmy górnicy, stali się niemal osobną klasą społeczną. Szybki rozwój, a za nim wzrost bogactwa sprawiły, że książę stał się wielkim budowniczym. Powstawały piękne, wielkie kościoły, klasztory i budowle świeckie z klasztornym założeniem w Trzebnicy na czele. W tych przedsięwzięciach wspierała męża Jadwiga, w przyszłości uznana za świętą. Już w momencie rozpoczęcia tej pomnikowej budowy księżna coraz bardziej popadała w mistyczno-ascetyczną religijność, do której próbowała też skłonić męża. Ten, choć religijny, daleki był od podzielenia zapatrywań żony na wieczność i doczesność. Tolerował jednak jej zachowania, choć doprowadziły one do zaprzestania – bardzo udanego dotąd – pożycia małżeńskiego. Zaowocowało ono przyjściem na świat co najmniej sześciorga dzieci. Niestety, pierwszych troje (syn i dwie córki) zmarło wkrótce po urodzeniu. Dopiero czwarte dziecko, syn Konrad, dożyło do dojrzałego wieku. Również ostatni syn, znany jako Henryk Pobożny, chował się zdrowo. Podobnie jak córka Gertruda, która staraniem matki została później ksienią w trzebnickim klasztorze. Zastanawiające są przyczyny religijnego fanatyzmu światłej skądinąd i do tej pory nie stroniącej od rozrywek księżnej. Jest ich zapewne kilka. Ogromny był wpływ kleru i coś, co należałoby określić mianem „ducha epoki”. Ale ważną rolę odegrały też tragedie jakie dotknęły obie siostry Jadwigi. Agnieszka, która wyszła za króla Francji Filipa II została okrutnie przez niego oszukana, gdyż poślubił on ją bez unieważnienia swego poprzedniego małżeństwa. Następnie pod presją papieską powrócił do poprzedniej żony, a porzucona Agnieszka, uznana za nałożnicę, wkrótce zmarła w wyniku tych doświadczeń. Drugą siostrę Jadwigi, Gertrudę, spotkał los nie mniej okrutny. Wydana za króla Węgier Andrzeja II została na oczach dworu rozsiekana przez dwóch wielmożów – Bronka i Piotra, w zemście za przyczynienie się do uwiedzenia córki tego pierwszego. Smutne też były losy dzieci Jadwigi. Syn Konrad zmarł wkrótce po tragicznej, bratobójczej walce z drugim synem Henrykiem. Zaś córka Gertruda – imię otrzymałą po ciotce – miała wyjść za mąż za rycerza Ottona Wittelsbacha, ale zaręczyny zostały zerwane gdy Ottona zaczęto ścigać za zabicie króla Filipa Szwabskiego.

3 - Henryk Brodaty

Wszystkie te wydarzenia coraz bardziej oddalały Jadwigę od zwykłego życia i sprawiały, iż szukała wytchnienia w religijności, przeradzającej się stopniowo w fanatyzm i dziwactwa. Aż wreszcie w roku 1207 złożyła śluby czystości i poczęła wieść żywot ascetki.

Gdy książęca małżonka Jadwiga całkowicie pogrążyła się w religijnym amoku, noszącym znamiona obłędu, Henrykowi nie pozostało nic innego, jak pogodzić się z tym. Zapewne miłość do Jadwigi i pewnie też szczera religijność sprawiły, że uszanował jej decyzje. Udane dotąd pożycie małżeńskie zostało całkowicie przerwane, książę kazał sobie na głowie wygolić mniszą tonsurę i zapuścił długą brodę, od której otrzymał przydomek. Całą swoją niespożytą energię skierował na gospodarowanie podległymi ziemiami oraz politykę zewnętrzną, która wówczas była bardzo skomplikowana. Odbywała się bowiem w warunkach permanentnego konfliktu. Powiedzmy od razu, że nie był to konflikt generowany przez śląskiego władcę, lecz przez władców sąsiednich. W zasadzie tylko od strony Czech i Opolszczyzny był spokój. Natomiast od zachodu ciągle byli chętni na należącą do Śląska Ziemię Lubuską, a Wielkopolska, Małopolska i Mazowsze tonęły w nieustannych wewnętrznych i zewnętrznych konfliktach. Henryk Brodaty roztropnie zauważył, że nie ma sensu handryczenie się ze swymi piastowskimi kuzynami o należny mu seniorat i zarzucił myśl o jednoczeniu polskich dzielnic. Tym bardziej, że pieniackie skłonności piastowiczów podsycał kościół, który znakomicie realizował swoje interesy w warunkach dzielnicowego rozbicia. Szczególnie, że śląski książę ani na jotę nie ustępował klerowi w jego nieustannych żądaniach, zaś inni piastowicze prześcigali się w różnych koncesjach i darach, licząc na wsparcie w prowadzonych pomiędzy sobą sporach i wojenkach.

4 - Św. Jadwiga, ks. śląska (z pierwszej karty Legendy obrazowej)

Książę Henryk, chcąc nie chcąc, trochę musiał również w tych swarach uczestniczyć, to ze względu na interes swego państwa, to znów z powodu rodzinnych sympatii czy choćby zwykłego poczucia sprawiedliwości. Dotyczyło to między innymi dynastycznych sporów w Wielkopolsce. Z ich powodu przejściowo Henryk Brodaty utracił Ziemię Lubuską i Kalisz. W ostateczności Kalisz odzyskał, a Ziemię Lubuską musiał odbić zbrojnie, przy czym z pomocą przyszli mu jego dwaj kuzyni, następcy tronu w Czechach. Z powodu zaangażowania się w rozwiązanie wewnętrznego konfliktu w Wielkopolsce został ciężko poraniony i o mało co nie stracił życia. Bezdzietny książę wielkopolski Władysław Laskonogi, (podobny przydomek nosił najmłodszy syn Władysława Wygnańca, Konrad), uwikłany w wieloletni konflikt z pretendującym do tego władztwa Władysławem Odoniczem, obiecał swą schedę księciu małopolskiemu Leszkowi Białemu. Śląski książę był również angażowany w te swary jako rozjemca. Kilka lat wcześniej próba załagodzenia konfliktu zakończyła się utratą Ziemi Lubuskiej i Kalisza – o czym już była mowa. Tym razem zainteresowane strony miały się spotkać w Gąsawie na pograniczu wielkopolsko-pomorskim. Miał także przybyć z Gdańska książę pomorski Świętopełk, sprzymierzony z Odoniczem. Gdy książęta Henryk Brodaty i Leszek Biały poszli do łaźni, książę Świętopełk wtargnął do Gąsawy zbrojnie. Henryk Brodaty został ciężko poraniony i ocalał tylko dzięki rycerzowi Peregrynowi z Wiesenburga, który osłonił księcia własnym ciałem sam tracąc przy tym życie. Natomiast Leszek Biały zginął podczas ucieczki. W Gąsawie obecny był też książę mazowiecki Konrad. Z nim również łączyły Henryka Brodatego rozliczne przedsięwzięcia – przy czym niemal żadna z zawartych umów nie została przez Konrada dotrzymana. W 1222 roku, kierując się ideą chrystianizacji, śląski książę wziął udział w wyprawie na Prusów. Przyjęło się uważać, że Konrad Mazowiecki był z ich strony stale zagrożony, ale fakty zdają się świadczyć inaczej. A mianowicie zachłanny książę stwarzał takie pozory, by zdobyć na sąsiadach nowe ziemie. W wyniku podjętej wyprawy pozyskano Ziemię Chełmińską, a następnie Henryk Brodaty, który stał na czele śląskich wojsk, polecił odbudowę zamku w Kwidzynie i obsadził go śląską załogą. Dopiero sprowadzenie przez Konrada Mazowieckiego zakonu rycerskiego zwanego Krzyżakami uwolniło Henryka Brodatego od zaangażowania w tamte sprawy. Dramatyczne wydarzenia z listopada 1227 roku w Gąsawie po raz kolejny splotły drogi śląskiego i mazowieckiego księcia. Konrad chciał zagarnąć Małopolskę po zabitym Leszku Białym, przejmując opiekę nad jego nieletnim synem Bolesławem Wstydliwym. Lecz matka Bolesława, Grzymisława, wolała się udać pod opiekę rozważnego i uczciwego księcia śląskiego. Ten próbował różnymi sposobami załagodzić konflikt, zabezpieczając prawa majątkowe wdowy i syna zabitego kuzyna. Ponieważ Konradowi nie powiodły się zbrojne najazdy, poniósł sromotną klęskę w starciu z Henrykiem, więc uciekł się do podstępu; śląskiego księcia uwięził i uprowadził do Płocka. Niechybnie zostałby za to srodze ukarany przez syna Henryka Brodatego, który przygotowywał wielką zbrojną wyprawę. Ale Henryka Pobożnego – bo o nim mowa – ubiegła jego własna matka, która z małym orszakiem z trzebnickiego klasztoru udała się po męża. Być może szerząca się już legenda o świętości księżnej Jadwigi przyczyniła się do powodzenia tej misji.

Skomplikowane dynastyczno-terytorialne konflikty, w które obfitował wiek XIII, były nieustannym udziałem księcia Henryka Brodatego. W ich wyniku pod koniec życia poza własnymi ziemiami podlegały mu też prawie cała Wielkopolska i częściowo Pomorze, Małopolska oraz Księstwo Opolskie. Zapewne ponownie myślał o wprowadzeniu w życie prawa senioratu i o zjednoczeniu piastowskich dzielnic. Pozostało mu jednak zbyt mało czasu i istniała przeszkoda w postaci konfliktu z kościołem. Biskup wrocławski Tomasz, nie mogąc złamać niezależności księcia i wymóc na nim odstąpienia od egzekwowania świeckich praw zmierzających do racjonalnego gospodarowania, wyklął księcia. W ten sposób mąż przyszłej świętej, sam prowadzący aż nadto bogobojny żywot, fundator licznych kościołów i klasztorów z trzebnickim i henrykowskim na czele, został obłożony anatemą, u podstaw której legły nie zasady wiary, lecz pazerność na władzę i pieniądze. Wsparcie dla księcia stanowiły w tym czasie nie podlegające hierarchom i będące po części ostoją cywilizacyjnego postępu zakony. Książę zmarł nagle 19 marca 1238 roku podczas wyjazdu do Krosna nad Odrą. Ponieważ został obłożony klątwą, kler ostro, ale na szczęście bezskutecznie, protestował wobec perspektywy pochowania go w kościele w Trzebnicy. Jego małżonka nie wzięła udziału w uroczystościach żałobnych, pozostając w klasztornym odosobnieniu.

5 - Śmierć Henryka Pobożnego w bitwie pod Legnicą

Jako ciekawostkę powiedzmy, że w smutniejszych chwilach księciu towarzyszył pewien kmieć imieniem Kwiecik. Bawił władcę zabawnymi, ponoć bardzo sprośnymi opowieściami. Sprowadzano go aż z Henrykowa, a jego postać została uwieczniona w sławnym zabytku piśmiennictwa – w Księdze Henrykowskiej. Być może wtedy właśnie powstał pierwszy śląski kabaret.

Na trzy lata przed śmiercią, w roku 1235, 67-letni książę Henryk Brodaty przekazał faktyczne rządzenie podległymi mu krainami swojemu synowi, także Henrykowi, który do historii miał przejść z przydomkiem Pobożny. Przydomek ten nadano mu mocno na wyrost, gdyż podobnie jak ojciec bardzo dbał o swoją niezależność i pełnię praw w stosunku do kościoła, a dodatkowo – w przeciwieństwie do ojca – nie zamierzał nadmiernie oddawać się religijnym praktykom. Również wpływ świątobliwej matki Jadwigi okazał się nie być decydujący. Co prawda w 1239 roku Henryk II podpisał ugodę z biskupem wrocławskim, ale nadal pozostawał w opozycji do większości jego roszczeń. Ten sam biskup za brak uległości wobec kościelnych żądań obłożył klątwą Henryka Brodatego. O tym, jak groźna to broń niech świadczy fakt, że w chwili śmierci przy Henryku Brodatym nie było ani żony, ani synowej, które obawiały się niezadowolenia kościelnych hierarchów. Nie wiadomo, czy ojcu towarzyszył wówczas Henryk Pobożny – jeśli nie, to bynajmniej nie ze strachu przed gniewem kościoła. Nie lękał się on bowiem nawet pogróżek papieża, który z jednej strony zabiegał o przychylność śląskiego władcy, a z drugiej strony próbował go straszyć – zresztą bezskutecznie – na przykład wyrzuceniem szczątków wyklętego ojca z grobu w trzebnickim kościele klasztornym. Pogrzebanie obłożonego anatemą księcia przed głównym ołtarzem, wbrew klerowi, było także demonstracją niezależności i odwagi. Wszystko to nie znaczy jednak, że Henrykowie – ojciec i syn – byli wrogami religii czy kościoła jako takiego. Wręcz przeciwnie. Wszak fundowali wspaniałe klasztory, które jednak nie podlegały papieskiej władzy. Mieli również więcej niż dobre stosunki z wieloma światłymi duchownymi. Henryk Pobożny wychowywany był przez kanonika wrocławskiego Pacała, późniejszego biskupa poznańskiego. Jego dzieci także pobierały nauki u duchownych. Córki oczywiście w klasztorze w Trzebnicy pod okiem babki Jadwigi i ciotki, siostry Henryka Pobożnego – ksieni klasztoru. Ale i synowie początkowo poddani byli głównie opiece matki, babki i ciotki. Jedna z ilustracji w legendzie o świętej Jadwidze przedstawia ją jak obmywa maleńkiego wnuka Bolesława, nazwanego później Rogatką. Obok siedzą stare zakonnice i stoi Anna, matka dziecka, zakrywająca oczy rękoma. Czyni tak dlatego, że wcześniej święta babka niemowlęcia, w użytej do kąpieli wodzie umyła nogi starym zakonnicom. Tak drastyczne formy przybierała ascetyczna religijność księżnej Jadwigi. Anna, córka króla czeskiego Przemysła Ottokara I i jej mąż, Henryk Pobożny, musieli mocno walczyć ze wścibstwem i despotycznością starej księżnej.

6 - Nagrobek księcia Henryka II Pobożnego

Anna miała w dniu ślubu 12 lat – tyle samo, ile w chwili zawarcia małżeństwa miała jej świekra, księżna Jadwiga. Henryk był starszy o 13 lat. Małżeństwo było bardzo udane. Urodziło się z niego jedenaścioro dzieci. Z tego trzech synów stało się później książętami na śląskich dziedzinach, zaś córki bądź wydawano za mąż na innych książęcych dworach, bądź dochodziły do godności zakonnych. Najstarszym synem był Bolesław, nazwany później Rogatką. Drugi, Mieszko nazwany Lubuskim, urodził się pomiędzy 1223 a 1227 rokiem. Zapewne ta ziemia była mu przeznaczona, lecz nie zdążył rządzić, gdyż zmarł w roku 1242. Kolejni synowie to Henryk, Konrad i Władysław, o nich będzie mowa później. Z pięciu córek, trzy wyszły za mąż, a dwie wstąpiły do zakonu. Gertruda została księżną mazowiecką, żoną Bolesława I Mazowieckiego, lecz zmarła wcześnie bezdzietnie. Być może w połogu. Konstancję, która przyszła na świat przed 1227 rokiem, wydano za księcia kujawskiego Kazimierza I. Zmarła młodo, przeżywszy zaledwie dwadzieścia lat, lecz zdążyła wydać na świat dwóch synów: ważnego w historii księcia i władcę polskiego Leszka Czarnego, oraz księcia inowrocławskiego Ziemomysła. Urodzona przed 1232 rokiem Elżbieta, została żoną księcia wielkopolskiego Przemysła I. Z tego związku przyszedł na świat Przemysł II; przyszły polski król. Małżeństwo to służyło umocnieniu ugody po wojnie o południowe rubieże Wielkopolski, wcześniej utracone na rzecz Śląska, lecz po najeździe Mongołów odzyskane przez wielkopolskiego księcia. Poza synem, który urodził się już po śmierci ojca, Elżbieta przywiodła wcześniej na świat trzy córki. Męża przeżyła o osiem lat i zmarła 16 stycznia 1265 roku w Modrzu. Agnieszka, urodzona w pierwszej połowie czwartej dekady XIII wieku, a zmarła czterdzieści lat później, doszła do godności ksieni w trzebnickim klasztorze. Jej młodsza o kilka lat siostra Jadwiga została opatką u klarysek we Wrocławiu i dożyła sędziwego, jak na tamte czasy, wieku, około 78 lat.

Rządy Henryka Pobożnego nie obyły się również bez skandali. Wyznaczył on Wrocław na książęcą siedzibę, gdyż jego ojciec nie miał stałej książęcej rezydencji i przebywał na zmianę w różnych miejscach – głównie Głogowie i Legnicy. Jednakże zmuszony do pilnowania granic rozległego państwa, rzadko przebywał na miejscu. Mimo wielu przeciwności udało mu się jednak utrzymać stabilność ogromnego terytorium, w które oprócz Śląska wchodziła Ziemia Lubuska, Wielkopolska, Łużyce i Małopolska. Aby zachować status quo, musiał prowadzić wojny i wchodzić w różne alianse. Jednym z najtrudniejszych przeżyć była bratobójcza wojna ze starszym bratem Konradem Kędzierzawym, stoczona jeszcze za życia ojca. Urodzony w ostatniej dekadzie XII wieku Konrad, miał otrzymać Księstwo Głogowskie, Dolne Łużyce i Ziemię Lubuską, więc znacznie mniej niż Henryk. Stworzył zatem koalicję i wystąpił zbrojnie. Do bitwy doszło w pobliżu Legnicy na polach wsi Studnica. To wydarzenie posłużyło późniejszym opowiadaczom historii do wymyślenia pierwszego konfliktu narodowościowego pomiędzy Niemcami i Polakami – co jest oczywistą propagandową bzdurą. Oddziały Konrada poniosły sromotną klęskę. On sam uciekł do Głogowa, gdzie pogodził się z ojcem. Wkrótce potem, na początku listopada 1213 roku zginął podczas polowania, co definitywnie zakończyło bratobójczy konflikt.

Tymczasem Henryk Pobożny dbał nie tylko o bezpieczeństwo swoich włości, ale podobnie jak ojciec troszczył się przede wszystkim o ich rozwój. W tej sytuacji zarysował się nowy konflikt, w który próbowano wmanewrować Henryka Pobożnego – a mianowicie papież Grzegorz IX za wszelką cenę chciał zdetronizować cesarza Fryderyka II. Ten sam papież pięć lat wcześniej pisał do Henryka Pobożnego „obejmujemy Cię z ojcowską miłością i bierzemy Twoją osobę i wszystkie Twoje posiadłości, które obecnie prawnie do Ciebie należą w opiekę świętego Piotra i naszą”. Wtedy, gdy książę przejmował rządy od niepokornego wobec kościoła ojca, chodziło o jego przychylność. Gdy jednak wykazał się niezachwianą niezależnością, w roku 1239 papież groził w kolejnym liście: „możesz się słusznie obawiać, że Twojego ojca, który za ucisk wobec Kościoła objęty był ekskomuniką z grobu usuniemy i kary, jakie arcybiskup i jego sufragani dla obrony praw i wolności kościoła na Ciebie i Twój kraj nałożą, prawnie ogłosimy”. Minął rok, a papież znów zmienił ton i szukał wsparcia Henryka Pobożnego, bardzo odważnego i cieszącego się ogromnym poważaniem w gronie książąt Rzeszy –, już wcześniej walczył pod papieskimi chorągwiami u boku ojca w krucjacie przeciwko Prusom. Nie wiadomo, jakie decyzje książę by podjął, tym bardziej, że jego szwagier, król Czech Wacław był stronnikiem cesarza i przeciwnikiem papieskich starań. Zarówno tę sprawę, jak i pomyślne rządy Henryka Pobożnego przerwał najazd Tatarów. 9 kwietnia 1241 roku w słynnej bitwie na Legnickim Polu książę poniósł śmierć. Dotąd wspaniale się rozwijający kraj stanął przed groźbą upadku...

3. Szaławiła na książęcym stolcu

Kolejny śląski książę należy do postaci najbarwniejszych i jednocześnie najbardziej niejednoznacznych. Już sama ilość przydomków jakimi go obdarzono może o tym świadczyć. Pod koniec życia nazywano go Łysym, co łatwo wytłumaczyć. Jego świta zwała go często „der wunderliche Fürst”, czyli księciem cudakiem. Nieustępliwość w starciu z kościołem, co miało na celu umniejszenie nadmiernie rozdętych kościelnych przywilejów, sprawiła, że w Watykanie nazywano go „Srogim”, zaś do historii przeszedł jako Bolesław Rogatka i ten ostatni przydomek najlepiej chyba charakteryzuje „rogatą duszę” księcia. Urodził się najprawdopodobniej w roku 1220 jako najstarszy syn Henryka II Pobożnego i Anny Czeskiej. To jego właśnie świątobliwa babka, księżna Jadwiga, kąpała w wodzie, w której wcześniej umyła nogi starym zakonnicom. Być może wychowywanie przez fanatycznie religijną babkę i równie religijną, choć nie ulegającą szaleńczej ascezie, matkę spowodowało przeciwną reakcję u młodego chłopca. Mówiąc dzisiejszym językiem, żył on „na dużym luzie” graniczącym z cynizmem, hołdował licznym przyjemnościom z erotycznymi na czele i postępował impulsywnie. Nie można mu jednak odmówić racjonalnego myślenia i troski o śląskie dziedzictwo. Ale racjonalne przesłanki realizował najczęściej nieprzemyślanymi, gwałtownymi poczynaniami. Efekty były opłakane. Ale po kolei.

Po śmierci Henryka II Pobożnego pod Legnicą rządy zaczęła sprawować wdowa po nim Anna. Słaba to była władza, nic więc dziwnego, że z ogromnego władztwa natychmiast zaczęły odpadać kawałki, wyszarpywane przez innych Piastowiczów. Pierwsza odpadła Małopolska, którą zagarnął Konrad II Mazowiecki. Stary książę od lat toczył o nią wojny ze śląskimi władcami. Ale nie długo cieszył się zdobyczą. Odebrał mu ją wkrótce książę sandomierski Bolesław Wstydliwy, który dzieciństwo spędził na śląskim dworze pod opieką Henryka Brodatego.

Księżna Anna rozrzutnie rozdawała dochody i majętności rozmaitym klasztorom, co do reszty osłabiło zubożony walką z Tatarami Śląsk. W takiej sytuacji przejął władzę od matki, po roku sprawowania przez nią regencji, młody książę Bolesław. Miał on dziesięcioro rodzeństwa – czterech braci i pięć sióstr. Księżniczka Konstancja została poślubiona księciu kujawskiemu Kazimierzowi. Jej siostra Gertruda w tym samym czasie wyszła za księcia mazowieckiego Bolesława. Wesele odbyło się z niezwykłym przepychem. Trzy pozostałe siostry zostały mniszkami – oczywiście w Trzebnicy. Choć jedna z nich, imienniczka świątobliwej babki Jadwigi, przeniosła się do ufundowanego przez matkę klasztoru klarysek we Wrocławiu. Pozostałe w Trzebnicy Agnieszkę i Elżbietę w 1248 roku porwał ich brat Bolesław, by wydać za mąż. Można sobie wyobrazić rozmiar tego skandalu. Agnieszka zresztą do klasztoru powróciła, ale Elżbieta została żoną księcia wielkopolskiego Przemysła I. To małżeństwo wpisywało się w zabiegi Bolesława Rogatki, czynione celem utrzymania osłabionego państwa ojca i dziadka. Nie powiodło się. Wielkopolska też odpadła od władztwa. Potem także Kalisz i znaczna część Ziemi Lubuskiej. Kolejną przyczyną osłabienia było to, co pozornie mogło świadczyć o sile; a mianowicie ilość dzieci. Bowiem bracia Bolesława także upominali się swoich części, choć ojcu i dziadkowi przyświecały inne zamiary. Nie chcieli podziału kraju. Jedynie Mieszko miał otrzymać gród Lubusz, ale wobec jego wczesnej śmierci i ta majętność wróciła do Bolesława. Dwóch młodych braci Henryka i Konrada wysłano na studia do Padwy. Miał to być wstęp do kariery duchownej. Mieli oni jeszcze jednego brata, trzeciego w kolejności, imiennika ojca Henryka, którego nazwano później III z przydomkiem Biały. Ten na żadne studia nie miał zamiaru się wybierać, ani też nie robić kariery duchownego. Za to od chwili dojścia do wieku dojrzałego rozpoczął spór z bratem Bolesławem o władzę. W 1247 roku Bolesław dopuścił go do władzy jako współregenta, ale dwie tak silne osobowości natychmiast pogrążyły się w niekończących kłótniach. Pod naciskiem matki Bolesław oddał Henrykowi Legnicę i nastąpił faktyczny podział Śląska.

Tymczasem brat Konrad niespodziewanie zrezygnował z kariery duchownego i wrócił na Śląsk, domagając się oczywiście części ziem dla siebie. W międzyczasie Bolesław zamienił się z Henrykiem i w zamian za Legnicę oddał Wrocław. A tutaj niespodziewanie przybył Konrad i właśnie Legnicy zażądał. Zostałby Bolesław bez żadnego z najważniejszych śląskich miast. Nic więc dziwnego, że po pierwsze się nie zgodził, a po drugie obległ Wrocław, w którym u brata Henryka schronił się Konrad. Był to atak uprzedzający napaść ze strony połączonych braci, ale jego skutki, niestety, były dla Śląska opłakane. Następnie Konrad szukał wsparcia w Wielkopolsce u księcia Przemysła I – tego samego, któremu za żonę dał Bolesław porwaną z klasztoru siostrę. Z kolei Przemysł, swą siostrę Salomeę, oddał za żonę szwagrowi Konradowi przyjąwszy go z otwartymi ramionami, licząc na zyski z bratobójczej walki śląskich książąt. Rzeczywiście Śląsk pogrążył się w wyniszczającej wewnętrznej wojnie, w wyniku której nastąpił podział na trzy księstwa, bo Konrad zdobył wreszcie Głogów wraz z wielkim obszarem ziem nadodrzańskich.

7 - Bolesław Łysy zwany też Rogatka rys. Jan Matejko

Bolesław, który miał być władcą całego Śląska nagle z dnia na dzień mógł się stać władcą bez ziemi. Stworzył zatem najemną armię i rozpoczął walkę z braćmi, oblegając Wrocław w 1249 roku. Ta wyniszczająca wojna była – jako się rzekło – nieszczęściem dla ziemi, która dopiero co zaczęła się podnosić po tatarskiej nawale. Zaciężne oddziały złożone ze zbieraniny żołdaków i zwyczajnych rzezimieszków, przybyłych z ościennych ziem (głównie z Saksonii), rabowały, co wpadło w ręce. Co prawda zasadą było wypłacanie żołdu, ale i wynagrodzenie „w naturze”, czyli zwyczajnie pochodzące z łupu, było regułą. Szczególnie, że Bolesławowi wkrótce brakło pieniędzy. Jednym z najtragiczniejszych skutków tych działań było spustoszenie Środy Śląskiej. Gdy mieszkańcy schronili się w kościele, żołdacy podpalili go i żywcem spłonęło około 500 osób. Ta zbrodnia przez wieki żyła w śląskiej pamięci, a wieść o niej przekazywano nie tylko w kronikach, lecz także w ludowych podaniach i balladach. W domowej wojnie żaden z braci nie przeważył nad drugim. Wrocław z księciem Henrykiem pozostał niezdobyty, Konrad udał się do Poznania, a Bolesław został ujęty przez legnickie rycerstwo, przewieziony do swego zamku i póty trzymany, póki nie przyobiecał pomiarkowania się. Po uwolnieniu postanowił pomścić się na tych, którzy go więzili i zaczął najeżdżać ich ziemie. By zdobyć pieniądze na żołd, chciał sprzedać gród Lubusz, co rozwścieczyło księcia wielkopolskiego Przemysła. Więc jego z kolei oddziały uwięziły Bolesława Rogatkę. Wreszcie nieszczęsny śląski książę stał się tak biedny, że porzucił dworskie życie i pieszo, w towarzystwie grajka Surriana i kochanki Zofii Doren wędrował po kraju wiodąc żywot wagabundy. Moglibyśmy żartobliwie powiedzieć, że był to pierwszy śląski hippie. Takie prowadzenie się to jednak despekt dla rodu i nie zniósł tego książę wrocławski Henryk III. Odnalazł brata, pojmał, następnie we Wrocławiu odkarmił i odpucował, a potem w zbrojnym orszaku odwiózł do Legnicy. To jednak nie powstrzymało karuzeli wzajemnych potyczek, podstępów, kolejnych uwięzień i uwolnień trzech śląskich książąt, przy współudziale Przemysła I i jego brata Bolesława Pobożnego – książąt wielkopolskich też ze sobą skłóconych i walczących. Nieskuteczne okazały się zewnętrzne mediacje króla czeskiego Wacława I i biskupów na czele z bratem zwaśnionych Władysławem, który doczekał się godności kościelnych w Pradze i Salzburgu. Wydawało się, że kres temu przyniesie ugoda zawarta podczas Bożego Narodzenia 1254 roku, gdy we Wrocławiu zatrzymał się król czeski Przemysł Ottokar II, zmierzający z wyprawą krzyżową do Prus. Na początku następnego roku Bolesław Rogatka uznał prawa brata Konrada do Księstwa Głogowskiego. Ale dwa lata później zaprosił go do Legnicy z zamiarem uwięzienia, a ponieważ jego plan został przejrzany lub zdradzony, sam został pojmany i uprowadzony. I tak w kółko.

Ostatnim, nazwijmy to „wyczynem” Rogatki na tym polu, było uwięzienie w roku 1277 bratanka, znanego jako książę Henryk IV Probus. Ale wcześniej, w roku 1256, dokładnie szóstego października, we wsi Górka niedaleko Sobótki pod górą Ślężą Bolesław Rogatka uwięził i porwał biskupa wrocławskiego Tomasza I. Tego samego, który rzucił klątwę na Henryka Brodatego – dziadka Bolesława, i z którym prowadził zacięty spór Henryk Pobożny – ojciec Bolesława, z nim z kolei skonfliktowani byli książęta Bolesław II Rogatka, Henryk III Biały i Konrad Głogowski. Można śmiało rzec, że Bolesław wykonał to, o czym pozostali dwaj marzyli. Dlatego też miał w tej awanturze ich ciche wsparcie. A chodziło o wpływy i pieniądze, szczególnie zaś o sposób naliczania dziesięciny. W tamtych czasach okrutnikiem, rabusiem i tym podobnymi epitetami określano tych władców, którzy odmawiali kościołowi przywilejów. Sprawiedliwym, cnotliwym i tym podobnym był książę wobec kościoła uległy i hojny. Wszak kroniki, a zatem i te opinie, pisali duchowni. Śląskich książąt, którzy dbając o postęp, sprowadzali rzemieślników, artystów i osadników, polska historiozofia określiła mianem „sprzyjających niemczyźnie”. Zaś tych, którzy przy pomocy dyplomacji, ekonomii i wojska wzmacniali swoją pozycję, a przy tym jeszcze nie daj Boże dopominali się należnego z prawa ustanowionego przez Bolesława Krzywoustego senioratu, czyli zwierzchniej władzy na ziemiach polskich, odsądzano od wszelkiej czci i wiary. Bolesław Rogatka, mówiąc kolokwialnie, miał takie opinie „gdzieś”. Zatem porwał biskupa Tomasza w samych gaciach i zamknął na zamku we Wleniu. Następnie przywiózł go do Legnicy i tam póty trzymał, póki hierarcha nie zgodził się na zmianę archaicznego polskiego prawa – to znaczy tak zwanej dziesięciny snopowej na nowocześniejszą, stosowaną w Europie dziesięcinę pieniężną. Nowe prawo miało objąć całą diecezję wrocławską. Nadto biskup za uwolnienie musiał zapłacić dwa tysiące grzywien w srebrze, zaś uwięzieni z nim dwaj duchowni stosowne miary szkarłatnej materii. Wszystko to oczywiście wywołało protesty od Gniezna po Watykan. Ale ani ostre wystąpienia arcybiskupa gnieźnieńskiego, ani wezwania papieskie, ani klątwa kościelna, ani groźby zbrojnej interwencji na Rogatce nie zrobiły żadnego wrażenia. Biskup musiał ustąpić, jako rękojmię spełnienia obietnic dał synów sołtysów i rycerzy ze swych włości i w Święto Wielkiej Nocy roku 1257, po pięciu miesiącach niewoli, odzyskał wolność. Lecz kościół oczywiście nie zapomniał despektu, a nadto bał się zaraźliwości przykładu. Wezwano zatem do krucjaty przeciw śląskim książętom. Zagrożenie było realne, bo na takiej wyprawie niejeden by się obłowił...

8 - Bolesław II, książę legnicki

Tymczasem Rogatka postanowił porachować się też z bratem Konradem za utratę ziem głogowskich. Zaprosił go do Legnicy z zamiarem uwięzienia, jednakże – jak już było powiedziane wcześniej – zamiar zdradzony lub przewidziany nie powiódł się i to Konrad porwał Bolesława z legnickiego zamku. Uwolnił go w zamian za dwa tysiące grzywien srebra, uzyskanych od biskupa Tomasza. Cały ciężar pertraktacji z kościołem spadł na Henryka III wrocławskiego i to on zawarł umowę, w myśl której zwrócone miały być również wspomniane wyżej pieniądze. Rogatka ich już nie miał, Konrad jakoś się wykręcił, spłacał więc Henryk, ale powoli; tak że do chwili śmierci zdołał oddać niespełna ¼ kwoty. Książę Bolesław Rogatka nie przejmował się ani klątwami, ani groźbami. Ponoć dopiero spotkanie z biednym franciszkaninem Bertoldem z Regensburga zmieniło jego postępowanie. Nauki tej ówczesnej kaznodziejskiej sławy miały skruszyć grzesznika i skłonić do ukorzenia się. To doprowadziło do zdjęcia zeń klątwy. Rzecz cała odbyła się w grudniu 1262 roku w Katedrze św. Jana we Wrocławiu, a poprzedzić ją miało pełne skruchy i obietnic pismo księcia Bolesława. Większość okoliczności przypisywanych temu wydarzeniu nie znajduje potwierdzenia w dokumentach historycznych i najprawdopodobniej wymyślonych zostało przez ówczesnych kościelnych specjalistów od propagandy jako swoista nauka dla potencjalnych „buntowników”. Jak było, tak było, ale nowe, postępowe prawo we wszystkich śląskich księstwach pozostało.

23 czerwca 1265 roku zmarła matka książąt Anna Czeska. Słynęła z dobroci, ale była też wybitną artystką – choć wtedy tak na to nie patrzono. Osiągnęła ona niezwykły kunszt w tkactwie i hafcie. Arcydzieła wychodzące spod jej rąk, a w szczególności szaty liturgiczne, znane i wysoko cenione były od Wrocławia po Kraków, Rzym i wiele miast zachodu. Przy łożu konającej Bolesław Rogatka nie był obecny, ale przebywał tam jego syn Bernard. Nie przyjechali także dwaj bracia Rogatki książę głogowski Konrad i biskup Władysław, który przebywał wtedy w Rzymie. Bolesław Rogatka nigdy nie przywiązywał wagi do życia rodzinnego. Być może była to jakaś skaza z dzieciństwa po toksycznie świątobliwej babce i bezwolnej w tych poczynaniach matce. Może pozostała zadra wobec ojca, który zajęty sprawami państwa pozostawił dzieci w rękach nabożnych niewiast za klasztornymi murami. Ponoć Bolesław nie przejął się zbytnio tragiczną śmiercią ojca pod Legnicą i trochę ponad miesiąc później, 14 maja urządził we Lwówku turniej rycerski – nota bene pierwszy taki w historii Śląska. W przedsięwzięciu tym naśladował swego wielkiego wuja, króla Czech, Władysława. Przeszkodą była panująca jeszcze żałoba, ale udało się ją obejść przy pomocy darowizny, ofiarowanej przez młodego księcia zniszczonemu przez Tatarów klasztorowi w Henrykowie.

Niełatwe życie miały Bolesławowe żony. Pierwszą była księżniczka Anhaltu Jadwiga. Ciężkie koleje małżeńskiego losu przepowiedziała jej babka Bolesława, św. Jadwiga, księżna Śląska. I rzeczywiście, Bolesław zdradzał ją stale i bardzo źle traktował. Małżeństwo to zawarł w wieku 16 lat, a trwało ono lat 15. Zaowocowało jednak siedmiorgiem dzieci. Synów było czterech, lecz jeden zmarł w dzieciństwie. Pozostali trzej podzielili ojcowiznę i w ten sposób nastąpiło dalsze rozdrobnienie Śląska na: Księstwo Legnickie, które objął najstarszy syn Henryk V; Księstwo Lwóweckie, należące do Bernarda zwanego Skoczkiem; oraz Księstwo Jaworsko-Świdnickie z Bolkiem Wielkim, najmłodszym z braci jako władcą. Z małżeństwa Bolesława z Jadwigą zrodziły się też cztery córki: Katarzyna, Agnieszka, Jadwiga i Anna. Ta ostatnia, zgodnie z tradycją rodzinną, została przełożoną klasztoru w Trzebnicy. Pozostałe trzy dobrze wyszły za mąż. Agnieszka za Ulryka I, hrabiego Wirtembergii. Jadwiga za księcia Konrada II na Czersku na Mazowszu. Zaś Elżbieta za Ludwiga von Hackenborn. Ponoć postępowanie Bolesława nie pozostało bez wpływu na śmierć pierwszej żony, choć nie ma na to dowodów. Zresztą księcia o duszy awanturnika – wesołego, lecz także pozbawionego umiaru, a już z pewnością wymykającego się ówczesnym normom postępowania, oskarżano o najróżniejsze zbrodnie. Między innymi o trucie braci. Nikt tego jednak nie dowiódł.

Po śmierci pierwszej żony Bolesław pojął za żonę córkę księcia pomorskiego Sambora Alentę, czyli Eufemię. Ta jednak nie pogodziła się z romansami małżonka i szybko uciekła na Pomorze. Ponoć odeszła pieszo w jednej sukni. Małżonkowie zdążyli jednak mieć jedną córkę, która otrzymała imię Katarzyna. Niewiele więcej jednak o niej wiadomo, bo zmarła bardzo wcześnie. Pod koniec życia Rogatka prawdopodobnie poślubił swą długoletnią kochankę Zofię Doren. Miałoby się to stać w 1277 roku. Pośrednio może o tym świadczyć tytułowanie jej w pewnych dokumentach jako osoby szanowanej. Dokumenty, o których mowa pojawiły się kilka lat po śmierci księcia.

Książę zmarł w 1278 roku, przeżywszy nieco ponad 50 lat – być może 54. Mimo nie najdłuższego życia, zdążył nawyczyniać za trzech. Pochowany został w kościele dominikańskim w Legnicy obok najmłodszej córki Katarzyny. W ten sposób powstała Legnicka nekropolia Piastów. Historia osądziła Bolesława II Rogatkę surowo. Ale czy przypadkiem nie należałoby dziś tych krytycznych sądów nieco zweryfikować? Odrzucić niektóre tendencyjne, wynikające z ducha epoki oceny i wziąć pod uwagę intencje księcia, który walczył o całość pozostawionych mu przez ojca ziem? Ale to zadanie nie dla publicysty, lecz dla historiografów. 

4. Sprawy się komplikują

W naszych peregrynacjach po dziejach śląskich książąt doszliśmy do punktu, od którego sprawy zaczęły się naprawdę mocno komplikować, ze względu na powstawanie kolejnych książęcych linii i, co za tym idzie, kolejnych podziałów śląskiego terytorium. Na Górnym Śląsku po każdym następnym rozproszeniu ziem następowały jednak pewne scalenia, tak, że gdy umierali ostatni górnośląscy Piastowie, możemy mówić zasadniczo o dwóch górnośląskich księstwach: Księstwie Opolskim i Księstwie Cieszyńskim. Po śmierci Henryka Brodatego księstwa dolnośląskie ulegały już tylko kolejnym podziałom i uszczupleniom. Można powiedzieć, że powielano jeden i ten sam schemat podziału ojcowizny, zapoczątkowany jeszcze przez Bolesława Krzywoustego, a znany także dość dobrze w stosunkach wiejskich. Prowadził on, niestety, do ciągłego rozdrabniania majątku, a gdy przychody z coraz mniejszej nieruchomości stawały się za małe, uciekano się do wyprzedawania zarówno majątku ruchomego, jak i ziem – co tylko pogarszało sytuację. W ten sposób stracone zostały ogromne obszary śląskich terytoriów na wschodzie, na zachodzie i na północy. Henryk Pobożny pragnął skupić swe ogromne dziedzictwo w ręku najstarszego syna Bolesława. Uważam, że mógłby on być znakomitym władcą, choć pod pewnymi względami, dla jemu współczesnych, kontrowersyjnym. Historia chciała jednak inaczej. Bolesław od początku swych rządów został uwikłany w walki z braćmi o jedność powierzonego mu dziedzictwa i walkę z kościołem o suwerenność książęcej władzy w kwestiach gospodarczych i prawnych. Walkę z braćmi przegrał, z hierarchią kościelną wygrał. Stronnicy jednych i drugich dorobili mu gombrowiczowską „gębę” człowieka nieodpowiedzialnego i złego. Na szczęście uważny czytelnik jego dziejów zauważy prawdę, która wycieka nie tyle „z”, ile „spomiędzy” wersów kronik.

Bracia Bolesława, Henryk Biały i Konrad I, zapoczątkowali trzy książęce linie: legnicką, wrocławską i głogowską. Henryk III Biały, książę wrocławski, miał tylko jednego syna, ale za to wybitnego pod wieloma względami. Był to Henryk IV Prawy zwany inaczej Probus. Ponieważ nie pozostawił po sobie syna, Księstwo Wrocławskie przeszło później w ręce potomków Bolesława Rogatki, który miał trzech synów. Oni i ich z kolei synowie podzielili Księstwo Legnickie na cztery mniejsze państewka – o czym będzie mowa w dalszych rozdziałach. Wreszcie Konrad I książę głogowski miał także trzech synów. I oni i także ich synowie podzielili ojcowiznę, tworząc cztery różne byty polityczne. Galimatias na początku XIV wieku zrobił się zatem ogromny. Coraz trudniej się też zorientować, kto jest kim, gdyż zaczęła się komplikować, by tak rzec – „numeracja” wszystkich Bolesławów, Henryków i Konradów. Poszczególne linie dynastyczne wprowadzały własną chronologię. Plątać się zaczęły też linie pokrewieństwa, gdyż małżeństwa zawierane były pomiędzy dalekimi kuzynami i kuzynkami z różnych linii. Dorzuciwszy do tego krewnych z Górnego Śląska, rzecz cała zaczyna przypominać labirynt rodem z posadzki gotyckiej katedry, a może coś jeszcze bardziej skomplikowanego. A mogłoby być jeszcze gorzej, gdyby dziedziczyły także córki i gdyby część synów nie przedsiębrała karier duchownych. Choć i ci miewali chrapkę na choćby niewielkie włości. Tak było z najmłodszym bratem Bolesława, Henryka i Konrada – Władysławem. Ten wraz z Konradem przeznaczony został do stanu duchownego, co miało w przekonaniu ojca Henryka Pobożnego uchronić Śląsk przed podziałem. Konrad jednak dość szybko zrezygnował z takiej życiowej drogi i wrócił do kraju, nie ukończywszy paryskich studiów. Władysław odbywał studia w Padwie, ukończył je i pomyślnie rozpoczął karierę duchownego. Przypomnijmy, że dwaj starsi bracia: Bolesław i Henryk początkowo sprawowali rządy nad Śląskiem wspólnie, ale potem podzielili włości na dwie części z głównymi miastami Wrocławiem i Legnicą. Starszy, Bolesław Rogatka, otrzymał część wrocławską, gdzie była ustanowiona przez Henryka Pobożnego książęca siedziba, ale nie wiedzieć czemu zamienił się z Henrykiem Białym na Legnicę. Dwaj przeznaczeni na duchownych młodsi bracia uzyskali od ojca zapewnienie, że w razie rezygnacji z kościelnych karier otrzymają stosowne części spadku. Konrad, od Bolesława część ziem wrocławskich; Władysław część ziem legnickich od Henryka. Gdy Konrad wrócił, Bolesław już rezydował w Legnicy i ani myślał cokolwiek oddawać, bo przecież nie był w posiadaniu ziem wrocławskich. Zaś ich władca Henryk Biały miał obowiązek zadośćuczynienia Władysławowi a nie Konradowi. Suma summarum Konrad wydarł siłą Bolesławowi Rogatce część jego ziem, o czym pisano już wcześniej. Tymczasem po latach Władysław (wtedy już biskup) zażądał swego udziału. Gdyby Bolesław Rogatka oddał mu jego część, zostałby bez stolicy i praktycznie bez ziemi. Dlatego nie ustąpił bratu słusznie uważając, że tym razem kolej na Henryka, który uniknął uposażenia Konrada ze swych wrocławskich dóbr. Władysław bywał na Śląsku rzadko. W połowie XIII wieku pełnił posługę proboszcza w kościele na Wyszehradach w Pradze, a zatem też przy królewskim dworze. Z pozycji tej godności był gwarantem ugody zawartej pomiędzy śląskimi książętami a kościołem po sławetnym porwaniu biskupa wrocławskiego – choć nietrudno zauważyć jego wstrzemięźliwość w tej sprawie, podyktowaną zapewne racjami braci, których jawnie poprzeć nie mógł. O zajętości Władysława niech świadczy fakt, że nie mógł przybyć nawet na pogrzeb matki w czerwcu 1265 roku. Przebywał wtedy w Rzymie. Rok później został arcybiskupem w Salzburgu. Wtedy zmarł Henryk III Biały, książę wrocławski. Władysław obiecał opiekować się jego synem. To stało się kolejnym pretekstem do szkalowania najstarszego z braci, Bolesława Rogatki. Z kręgów kościelnych płynęły oskarżenia o otrucie Władysława – gdy ten już zmarł – celem przejęcia opieki nad bratankiem, którego ojca też rzekomo miano otruć za sprawą Rogatki. Tezy te nigdy nie znalazły żadnego pokrycia w faktach, a podyktowane były jedynie wrogością ze strony przeciwników – głównie kościelnych.

Wcześniej Władysław niestrudzenie zabiegał o kanonizację swojej babki Jadwigi. Papież ogłosił jej świętość 26 marca 1267 roku w Viterbo, zaś uroczystości odbyły się po ponad roku w Trzebnicy. Władysław zmarł dwa lata później w 1270 roku i pochowany został w Salzburgu. Jego sarkofag można oglądać w tamtejszej katedrze po dziś dzień. Zapewne pochowano go w tym mieście, ponieważ tam zmarł – równie dobrze mógłby spocząć we Wrocławiu. Wszak od śmierci brata w 1266 roku był faktycznym i tytularnym księciem wrocławskim a nadto od śmierci biskupa Tomasza I w roku 1268 sprawował też godność biskupa – administratora wrocławskiej diecezji. Droga Władysława do wszystkich posiadanych godności nie była prosta. W 1258 roku wybrano go biskupem w Bambergu, ale wyboru nie zaaprobował papież. W roku 1265 biskupem wybrała go kapituła Pasawy. Ponieważ jednak zwolniło się w tym samym czasie arcybiskupstwo w Salzburgu, Papież Klemens IV mianował go mimo proceduralnych przeszkód. Może jako rekompensatę za wcześniejszy despekt uczyniony w związku z biskupstwem w Bambergu? Tego pewnie już nigdy się nie dowiemy.

Dat urodzin wszystkich czterech książąt precyzyjnie już pewnie nigdy nie da się określić. I bynajmniej nie chodzi tylko o daty dzienne, lecz w dużym przybliżeniu przyjmuje się także daty roczne. Czyni się to drogą dedukcji na podstawie znanych dat późniejszych wydarzeń. Na przykład skoro rok 1242 podawany jest jako moment osiągnięcia przez Bolesława Rogatkę tak zwanego „wieku sprawnego”, czyli według dzisiejszych określeń pełnoletności, to na tej postawie można określić w przybliżeniu rok jego narodzin. Tylko jak rozumiano w tamtych czasach wiek sprawny? Czy to wiek lat 18 – jak chcą niektórzy, czy 12 – jak chcą inni, czy też coś pomiędzy. Bardzo prawdopodobne, że było to 12 lat lub nieco tylko więcej. Zatem zakładamy, że Rogatka urodził się w 1230 roku lub 1229. Drugi w kolejności był Mieszko, który zmarł mając około 10 lat. Po nim na świat przyszedł o pięć lat młodszy Henryk, a później rok po roku urodzili się Konrad i Władysław.

Konrad urodziłby się zatem w roku 1236 lub 37. Jak już było powiedziane zrezygnował z kariery duchownej, którą przeznaczyli mu rodzice. Wróciwszy na Śląsk upomniał się o przyobiecaną mu ojcowskim słowem część ziem z książęcego działu Bolesława Rogatki. Bardzo prawdopodobne jest też, że nie Henryk Pobożny wymyślił zasady podziału Śląska pomiędzy synów, lecz wdowa po nim, która do osiągnięcia przez Bolesława Rogatkę wieku sprawnego, była regentką. Jej rządy, niestety, okazały się dla Śląska rujnujące ze względu na kompletny brak poczucia gospodarności, wyczucia racji stanu i uległości wobec dostojników kościelnych. Nadto, trudno byłoby znaleźć moment, w którym Henryk Pobożny mógłby uczynić takie rozporządzenia przed swoją tragiczną a niespodziewaną śmiercią w bitwie pod Legnicą. Ale wróćmy do sedna sprawy. Gdy Bolesław i Henryk rządzili w swoich działach, Konrad był już subdiakonem i proboszczem w Głogowie, teoretycznie zabezpieczonym na dobrach Bolesława Rogatki, który jednak nie przewidywał, że młodszy brat duchowne suknie pewnego dnia zrzuci. Wręcz przeciwnie – liczył, że zostanie on wrocławskim biskupem. Dlatego właśnie zamienił się z Henrykiem i przeniósł do Legnicy, by w ten sposób w przyszłości niczego ani z władzy, ani z dóbr nie utracić. Rokowania pomiędzy braćmi nie przebiegały spokojnie, lecz w warunkach wojny domowej. Do tej zawieruchy przystąpił w roku 1249 Konrad, obawiając się o uszczuplenie swoich ewentualnych domen. Mimo że był już biskupem - elektem paszawskim, po krótkiej próbie wpływania na wewnętrzną politykę Śląska z daleka, porzucił zarówno studia, jak i karierę duchownego. Bolesław odrzucił jego żądania wykrojenia mu dzielnicy z legnickich dóbr. Konrada wsparł Henryk Wrocławski, ale odmówił czynnej zbrojnej pomocy. Zatem jeszcze w tym samym 1249 roku Konrad poprosił o rękę Salomei, siostry księcia Wielkopolski Przemysła I. Małżeństwo zostało zawarte prawie natychmiast, a Konrada pasowano na „rycerza poznańskiego”. Kolejny przedsięwzięty w staraniu o dobra krok to wielka zbrojna wyprawa Wielkopolan na Śląsk, podczas której (według Kroniki wielkopolskiej) pojmano w niewolę samego księcia Bolesława Rogatkę. Inne źródła nie potwierdzają tego wydarzenia. Faktem jest, że książę legnicki musiał jednak pogodzić się, przynajmniej chwilowo, z utratą części ziem i kilku ważnych miast z Głogowem, Krosnem Odrzańskim i Bytomiem Odrzańskim na czele. Następnie przewodzący Wielkopolanom Konrad ruszył na Wrocław. W czasie bitwy pod miastem do niewoli wzięto drugiego brata, księcia wrocławskiego Henryka III Białego. Ten został uwolniony po przyobiecaniu rzeczywistego sojuszu z Konradem pod gwarancją zatrzymanych zakładników. W ten sposób dokonał się kolejny podział Śląska i powstała książęca linia głogowsko-żagańska.

Raz jeszcze spróbował książę legnicki odzyskać to, co na rzecz brata stracił. Pod pretekstem rokowań zaprosił Konrada do Legnicy z zamiarem uwięzienia go. Lecz zamiar został przejrzany i podczas powitania w bramie Konrad pchnął zaskoczonego Rogatkę w ręce swoich ludzi i uprowadził do Głogowa. Uwolnił go dopiero po okupie pieniężnym. Pieniądze te pochodziły z kolei z okupu, jaki wypłacił Rogatce wcześniej przezeń uwięziony biskup wrocławski Tomasz I, o czym była już mowa. Były duchowny, Konrad książę głogowski, też wkrótce został objęty ekskomuniką, bowiem opierając się na wywalczonej przez starszego brata umowie, przejął część kościelnych opłat i bezprawnie zagarniętych wsi. Udało mu się jednak uzyskać zdjęcie klątwy, co kosztowało 800 grzywien srebra. Książę głogowski Konrad jawi się jako bezwzględny, nieustępliwy i przebiegły gracz polityczny. Po śmierci pierwszej żony Salomei ożenił się ponownie, tym razem z Zofią – posażną córką margrabiego miśnieńskiego Dytryka Mądrego ze sławnego i szanowanego w Europie królewskiego rodu Wettynów. To w tym rodzie mieli przyjść na świat dwaj późniejsi polscy królowie: Agustowie II i III. Z drugiego małżeństwa głogowski książę nie doczekał się potomstwa, lecz z pierwszego miał sześcioro dzieci, po równo córki i synów. W roku 1260 król czeski Ottokar skojarzył małżeństwo córki Konradowej, księżniczki Anny ze swym bliskim krewnym, palatynem reńskim, Ludwikiem II Wittelsbachem. Do posagu Piastówny dodał sporo z własnego skarbca. Eufemia wyszła za Albrechta II, hrabiego Gorycji – prowincji u podnóża Alp Julijskich. Jadwiga została ksienią u klarysek we Wrocławiu. Synowie, po śmierci ojca, dokonali podziału księstwa: najmłodszy, Przemko, osiadł we Ścinawie; średni, Konrad zwany Garbatym, otrzymal Żagań; zaś w Głogowie zasiadł Henryk III Głogowczyk. Dwaj pierwsi nie pozostawili następców. Głogowczyk miał liczne potomstwo. Ich ojciec, książę głogowski Konrad I, zmarł na przełomie lat 1273-1274 i pochowany został w głogowskiej katedrze. Jednym z wielkich dzieł jakich dokonał była lokacja Głogowa na prawie magdeburskim, co się dokonało w roku 1253.

Aby zamknąć ten etap w dziejach książąt śląskich, należy przedstawić losy ostatniego z synów Henryka Pobożnego. Henryk III Biały, książę wrocławski był o rok młodszy od Bolesława Rogatki. Urodził się około roku 1235. Na przełomie lat 1247-1248 starszy brat dopuścił go do współrządzenia krajem. Poprzedziły ten fakt wydarzenia, które miały zaważyć na późniejszych wzajemnych stosunkach braci. Bolesław, który ze względu na skłonność do żartów i zabawy miał opinię „wesołego dyzia”, był też obiektem ciągłych manipulacji i ataków dworu i możnowładców. Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy opiniach o Bolesławie. Wyobraźcie sobie państwo dwunastoletniego chłopca, który ma porzucić zabawę i zająć się rządzeniem ogromnym krajem. Obok niego jest matka, będąca faktyczną władczynią po śmierci męża, ale władczynią słabą. Wokół skupiają się żądni władzy i majątków świeccy i duchowni wielmoże. W tych okolicznościach, po tragicznej śmierci ojca, ów 12 letni chłopiec ma porzucić wszelkie zabawy, podejmując trud rządzenia, przy swoim prawdopodobnie wesołym, może nawet psotnym usposobieniu. Historycy raczej nie próbują roztrząsać tego rodzaju dylematów – my możemy. Oczywistym dla mnie jest, że kto mógł, korzystał z tych okoliczności. Zapewne dlatego Bolesława Rogatkę uwięziono pod pretekstem jego nieodpowiedniego postępowania i dopuszczenia do władzy brata, który wtedy był i tak za młody, i pewnie o całej sprawie nie wiedział. Tymczasem w Bolesławie wytworzono podejrzenie, że brat za całą sprawą stoi. Incydent ten niczego w układzie władzy nie zmienił, ale stosunki pomiędzy braćmi popsuł na zawsze. Gdy Henryk osiągnął tak zwany wiek sprawny, początkowo rządził wspólnie z Bolesławem, ale wkrótce zażądał części Śląska na wyłączność. Chodziło o zachodnie rubieże z Legnicą jako siedzibą książęcą. Zgodnie z zawartymi ustaleniami do współuczestnictwa w swoim dziale przyjął młodszego brata Władysława – późniejszego biskupa. Minęło kilka zaledwie miesięcy a Bolesław Rogatka zamienił się z Henrykiem i w ten sposób młodszy z braci stał się księciem wrocławskim, co było dla niego zrządzeniem więcej niż szczęśliwym. Henryk rozpoczął rządy od unieważnienia dawnych rozporządzeń brata i rewindykacji dóbr rozdanych rycerstwu i klasztorom. Logicznie rzec roztrząsając, chodziło chyba raczej o majątki rozdane przez matkę Annę a tytułem książęcym Rogatki pewnie uprawomocnione. Dodajmy, że akcję rewindykacyjną miał Henryk III prowadzić już do końca swoich rządów, co pokazuje skalę wcześniejszego rozdawnictwa. Przerwał ten proces dopiero po jego śmierci brat Władysław. Nic dziwnego, przecież był biskupem, a akcja dotyczyła głównie majątków kościelnych. Najprawdopodobniej nie procesy rewindykacyjne sprawiły, że w 1249 roku Bolesław Rogatka najechał ziemie brata – wszak sam był w stałym konflikcie z klerem. Przyczyny pewnie były złożone, a u ich podstaw legł żal za wcześniejsze uwięzienie oraz konieczność podziału Śląska i książęcej władzy. Walki trwały krótko i miały gwałtowny przebieg przynosząc przede wszystkim pogłębienie rozdźwięku między braćmi. Kolejny krok wykonał Henryk. Za cenę obietnicy odstąpienia jednego z zachodnich krańców Śląska zawarł sojusz z margrabią Miśni. Ponieważ Bolesław zawarł także sojusze na zachodzie, więc bracia popadli w swoisty klincz, którego efektem była utrata grodu Szydłów z przyległymi terytoriami i Ziemi Lubuskiej. W późniejszym czasie konflikt pomiędzy braćmi nieco przygasł i Henryk nawet kilkakrotnie pomagał bratu w trudnych sytuacjach. Rządzona przez niego dzielnica wrocławska miała się znakomicie. Lokowano nowe wsie i miasta, rozwijał się handel i rzemiosło. W roku 1256 Henryk III podjął misternie przygotowaną próbę odzyskania, nie tak dawno podległej Śląskowi, części Wielkopolski. Poprowadzona u papieża Aleksandra II przy wsparciu króla Czech Przemysła Ottokara II akcja dyplomatyczna przyniosła w roku 1257 ostateczne potwierdzenie śląskich uprawnień do Wielkopolski aż po Wartę. Był to powrót do stanu prawnego z czasów rządów ojca i dziada Henryka III, Henryków: Brodatego i Pobożnego. Oczywiście książęta wielkopolscy ani myśleli podporządkować się obowiązkowi prawnemu. Zaś książę wrocławski zbyt małą miał możliwość na siłowe rozwiązanie. Prawo to więc już na zawsze pozostało martwym. Tego rodzaju stosunek do prawa jak widać jest odwieczną polską tradycją, co stanowi swoisty wyróżnik w europejskim otoczeniu. Pod koniec życia, zgodnie z wcześniej przyjętymi zasadami, udział w rządach dzielnicą wrocławską miał młodszy brat księcia Henryka III. Jednakże piastujący biskupie godności Władysław tylko sporadycznie korzystał ze swego prawa. Pod koniec życia Henryka nagle zażądał swej części na wyłączność. Było to skutkiem niewyjaśnionych intryg i buntu części rycerstwa wrocławskiego, Podobno wobec oporu Henryka próbowano go otruć. Dziwnym jest, że znów oskarżono o to Bolesława Rogatkę, który obok roli „wesołego Dyzia” gra też w historii rolę „czarnego Piotrusia”. Oskarżenie to jest dziwne, gdyż jedynym beneficjentem tych wydarzeń był nie Rogatka, a Władysław. Fakt faktem, że Henryk zmarł bardzo młodo i z niewiadomej przyczyny w wieku lat nieco ponad trzydziestu. Żal do brata musiał mieć ogromny, bo cofnął mu prawo do opieki nad swym synem, powierzając je wujowi, królowi Czech. Jednakże na łożu śmierci wycofał się z tych postanowień. Henryk III Biały pozostawił jednego syna, także Henryka, który w przyszłości miał nosić przydomek Probus. Małżonka wrocławskiego księcia, księżna mazowiecka Judyta zmarła wcześniej. Henryk III Biały dokonał żywota w roku 1266. Podówczas ośmioletni syn Henryka i Judyty wkrótce miał stać się jednym z najsprawniejszych władców.

5. Czy na pewno taki prawy?

Średniowieczna Europa nieustannie wstrząsana była różnymi lokalnymi konfliktami. W Polsce konflikty te rozgrywały się przede wszystkim w łonie jednej dynastycznej rodziny: pomiędzy Piastami – potomkami Bolesława Krzywoustego. Bracia, kuzyni, wujowie, siostrzeńcy i bratankowie nie cofali się przed walką bratobójczą, porwaniami, przekupstwem, oszustwami, a nawet zabójstwami krewniaków byle osiągnąć własne cele. Odbywało się to w skali nie znanej gdzie indziej. Niestety, w XIII wieku, po śmierci Henryka Pobożnego na Legnickim Polu, do grona wadzących się ze sobą Piastowiczów dołączyli też jego synowie. W atmosferze waśni w Księstwie Wrocławskim dochodził do władzy Henryk IV, obdarzony przydomkami: Probus, Prawy, Sprawiedliwy. Trudno dociec, czym tak naprawdę książę zasłużył sobie na te przydomki? Dziwniejsze jest co innego. Otóż w 1287 skłóceni i walczący ze sobą książęta zawarli układ o wzajemnym dziedziczeniu, na mocy którego śląski książę Henryk IV przejął Kraków i niewiele brakowało a byłby został polskim królem. Umowę, o której mowa podpisali książę wielkopolski Przemysł II, książę legnicki Henryk V zwany Grubym, książę małopolski i sandomierski Leszek Czarny oraz książę wrocławski Henryk IV Probus. Zapewne w głowach czterech światłych władców narodziła się wtedy myśl o możliwości zjednoczenia ziem stanowiących niegdyś jedno królestwo.