I Wanna Kiss You - Joanna Chwistek - ebook + audiobook + książka

I Wanna Kiss You ebook i audiobook

Joanna Chwistek

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

74 osoby interesują się tą książką

Opis

Autorka serii mafijnej „Niezłomne” oraz powieści Danielle i Prześladowca. 

Nowa szkoła, nowi znajomi, wredna przybrana siostra i chłopak, który jej nienawidzi.

Wielką pasją nastoletniej Blue Anderson było fotografowanie. Kiedy robiła zdjęcia na pobliskiej przystani, poznała Londona Westa. Chłopak szybko zawrócił jej w głowie, a tamtego dnia połączyło ich coś wyjątkowego. Jednak Blue zniknęła, nie pozostawiając po sobie śladu, i chociaż nie zapomniała o tamtym pocałunku, to wiedziała, że już więcej nie zobaczy chłopaka. Niestety, myliła się.

Jej życie wywraca się do góry nogami, kiedy matka postanawia związać się z nowym mężczyzną, w dodatku pochodzącym zupełnie nie z ich świata, bogatym właścicielem wytwórni płytowej. Dziewczyna przeprowadza się z biednej dzielnicy do luksusów i dostatku. Jednak w tym środowisku nie brakuje także wrednych, zamożnych dzieciaków.

Jej nowa przybrana siostra robi wszystko, żeby nie ułatwić jej startu w nowej szkole. W dodatku spotyka się z chłopakiem, którego Blue poznała na przystani. London nie zamierza się przyznawać, że już kiedyś spotkał Blue, a wręcz jawnie okazuje jej nienawiść i wrogość. 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                                                                                                                                                                                           Opis pochodzi od Wydawcy.        

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 505

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 28 min

Lektor: Monika Wrońska

Oceny
4,5 (932 oceny)
645
178
70
32
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bella908

Nie oderwiesz się od lektury

Główni bohaterowie powinni się nienawidzieć, ale w końcu nic nie powinno trwać wiecznie... Historia z przebojowym wątkiem miłości od pierwszego wejrzenia i wymieszanym wątkiem hate-love, również mająca na celu pokazanie, że prawdziwa przyjaźń może przyjść w każdej chwili. Kolejna silna główna bohaterka w historii gdzie pokazane jest, że stan materialny nie powinien prowadzić do dyskryminacji
70
arletatatarek

Nie oderwiesz się od lektury

Joanna Chwistek pisze takie książki ,że nie można przejść obok nich obojętnie ♥️♥️ Kocham to co pisze i każda jedna książka na swój sposób jest cudowna 🥰 Jestem przekonana ,że czytają tą historie będziecie w 100% zadowoleni 💪🫶🥰 POLECAM ❤️‍🔥
50
Weronika8608

Nie oderwiesz się od lektury

Naprawdę fajna, chociaż bardziej mnie zaintrygowała historia Asha i jego przyrodniej siostry
40
MagdalenaR1986
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Wprost uwielbiam styl Autorki i to jaki klimat tworzy w swoich książkach. Każdy z jej bohaterów ma ciekawy charakter i pasję. Niebanalna fabuła i ogrom emocji towarzyszących podczas czytania. Wyjątkowe uczucie, które połączyło Londona i Blue czułam na własnej skórze. Autorka pisze prosto, zwięźle i na temat bez zbędnych opisów dzięki czemu czyta się jednym tchem. Swoim stylem przenosi wprost do świata bohaterów gdzie poczuć można tę piękną historię. To jak stworzyła Blue i Londona i tą intymność między nimi to totalny odlot i nie idzie ich nie pokochać ...... a no i ta obłędnie piękna okładka 📸❤️🏒 czekam na kolejne świetne historie.
40
Enti-91

Nie oderwiesz się od lektury

No i piękna
40

Popularność




Copyright © 2023

Joanna Chwistek

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Alicja Chybińska

Korekta:

Katarzyna Chybińska

Karolina Piekarska

Maria Klimek

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Autor ilustracji:

Marta Michniewicz

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-852-7

Prolog

Blue

Stałam na końcu pomostu, czekając na odpowiedni moment. Zachód słońca i niewielka jednostka cumująca w Marina del Rey to doskonałe połączenie. Światło idealnie współgrało z białymi żaglami, ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucały na nie ogniste błyski. Ucieszyłam się, widząc żaglowiec, tym bardziej że przeważnie można było tu spotkać tylko ekskluzywne jachty, które na tle żaglówki wydawały się bezdusznymi, napędzanymi silnikiem maszynami. Trzymałam aparat, czekając na odpowiednią chwilę.

Na pokładzie mignęła mi sylwetka, a dopiero po chwili wyostrzyłam obraz, żeby dostrzec ubranego jedynie w krótkie szorty chłopaka, który walczył z linami, zmieniając ustawienia żagli. Widziałam dokładnie grę jego mięśni napinających się przy każdym ruchu. Z zaciekawieniem śledziłam jego poczynania, czekając na właściwy moment, żeby uchwycić to, co najcenniejsze. Być może początkowo nie miałam zamiaru uwieczniać na zdjęciu ludzi, ale zmieniło się to w chwili, kiedy się zorientowałam, że żaglówka bez tych mięśni i grymasów na twarzy była tylko pustym tworem. To on tchnął w nią życie.

W jednej chwili łódka przestała być moim celem, stał się nim chłopak o jasnych włosach i, jak okazało się chwilę później, niebieskich oczach. Zrobiłam dosłownie kilkanaście zdjęć żaglówki i skierowałam obiektyw wprost na niego. Musiałam stwierdzić, że był prawdziwym dziełem sztuki. Opalona skóra lśniła na tle zachodzącego słońca, a wyrzeźbione ciało sugerowało, że każdą wolną chwilę musiał spędzać na siłowni. Nie miał sześciopaku, miał pieprzony ośmiopak!

– Jansa cholera – szepnęłam sama do siebie w przypływie podziwu dla tego anonimowego herosa, który wkładał teraz całą energię we wprowadzenie żaglówki do kanału.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a mój palec automatycznie naciskał guzik aparatu, dokumentując jego ciężką pracę i skupioną minę. Miał ostrą linię szczęki, orli nos i musiałam przyznać, że wyglądał jak główny bohater serialu dla nastolatków. Przesuwałam delikatnie aparat, żeby znaleźć na jego ciele jakąkolwiek skazę, cokolwiek, co mogłoby świadczyć, że jest człowiekiem z krwi i kości, ale nic takiego nie znalazłam. Był idealny.

W pewnym momencie lina wyślizgnęła mu się z dłoni, a na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech, po czym silne ręce ponownie chwyciły grubą linę, aby kontrolować żagle.

Mogłabym patrzeć na niego bez końca, ale jednostka powoli zbliżała się do kanału, a więc postać lada chwila zniknie mi z oczu. Skorzystałam z ostatnich chwil i kiedy młody żeglarz odwrócił się do mnie tyłem, oddaliłam obraz, by chwytać go w klatki zdjęć, podziwiając jego siłę.

Od kilku tygodni przesiadywałam tu niemal codziennie, ale jeszcze nigdy nie widziałam tu ani tego statku, ani tego chłopaka. Przystań stała się moim ulubionym miejscem, bo nie mogłam znieść widoku matki po tym, co nam zrobiła: mnie i Bobby’emu.

Powoli sunące po niebieskiej tafli łodzie dawały mi ukojenie, poczucie spokoju. Ten widok mnie wyciszał, sprawiał, że nie myślałam, że moja matka po raz kolejny zniszczyła mi życie, wywracając je do góry nogami.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że żaglówka podpłynęła na tyle blisko, że mogłam oddalić obraz w aparacie. Dokładnie w tej samej chwili chłopak spojrzał wprost na mnie. Palec, który chwilę wcześniej z zapamiętaniem naciskał guzik, zamarł w powietrzu. Nieznajomy zobaczył mnie, a teraz uśmiechał się lekko, patrząc wprost w mój obiektyw. Nie będzie i nie było lepszej okazji, więc zaczęłam robić zdjęcia jego przystojnej twarzy. Miał piękne oczy, ich błękit przeszywał na wskroś, a pełne i idealnie wykrojone usta wygięły się w lekkim uśmiechu, jakby był przeznaczony dla mnie.

Zapewne to kolejny bogaty bubek, którego rodzice spełniali każdą zachciankę, kupili żaglówkę, sportowy wóz, którym dojeżdżał do elitarnej szkoły. Takich było tu na pęczki, zarozumiałych, pogardliwie spoglądających na ludzi podobnych do mnie. Z jednej strony nienawidziłam luksusowych dzielnic LA i ich mieszkańców, z drugiej, czasami chciałam zobaczyć, jak żyją, czym się zajmują i jakie mają problemy.

Po chwili żaglówka zniknęła z zasięgu mojego wzroku, a ja poczułam dziwną pustkę i żal, że więcej już nie zobaczę zmagań chłopaka z żywiołem. Byłam ciekawa, jakie miał zainteresowania, czy jego głos był zachrypnięty, czy raczej łagodny. W pośpiechu zaczęłam przeglądać zdjęcia, które mu zrobiłam, i jeśli miał osobowość równie ciekawą, jak twarz, to już zazdrościłam osobom, z którymi się przyjaźnił. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zdjęć żaglówki miałam zaledwie kilkanaście, cała reszta przedstawiała twarz nieznajomego lub całą jego sylwetkę. Nie mogłam się już doczekać chwili, kiedy wrócę do domu, do ciemni, którą zrobił dla mnie Bobby, i wywołam te zdjęcia. Wydawało mi się, że każde żyło własnym życiem, przedstawiając grę mięśni chłopaka, a każda mina była niczym arcydzieło. Zastanawiałam się, czy jego wygląd wiele ułatwiał mu w życiu, kiedy usłyszałam za plecami lekko schrypnięty głos.

– Robiłaś mi zdjęcia.

Ze strachu wypuściłam aparat i dzięki Bogu, że miałam go zawieszonego na szyi, bo wpadłby do wody. Odwróciłam się nagle i zobaczyłam górującą nade mną męską sylwetkę. Cholera, to chłopak z żaglówki. Z bliska prezentował się jeszcze lepiej, mimo że zdążył już założyć czarną, opinającą mięśnie koszulkę.

– Nie tobie, żaglówce – skłamałam gładko, powoli podnosząc się z pomostu i stając przed nim twarzą w twarz.

Świdrował mnie spojrzeniem jasnych oczu, a na jego ustach wykwitł leniwy uśmiech.

– Ładny tatuaż – odezwał się, wskazując na moje przedramię.

Jakiś czas temu za zgodą matki zrobiłam sobie kolorowy tatuaż przedstawiający mój aparat. Dla mnie tatuaż musiał mieć jakieś znaczenie i wiedziałam, że z aparatem nigdy się nie rozstanę. To była moja pasja, hobby, z którego kiedyś zamierzałam żyć.

– Dzięki – odpowiedziałam niepewnie, przestępując z nogi na nogę.

Czego chciał ten chłopak? Po co tu przyszedł? Nie byłam do końca pewna, czy był zły, czy może po prostu chciał mnie poznać.

Był sporo wyższy ode mnie, musiałam unieść głowę, by spojrzeć mu w oczy.

– London.

– Co? – zapytałam, zaskoczona, a wtedy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaśmiał się cicho.

– Mam na imię London – wyjaśnił, wyginając palce dłoni, jakby chciał mnie pośpieszyć, żebym podała mu swoją. – Wszyscy mnie pytają, skąd takie dziwne imię, ale tylko tobie zdradzę tę tajemnicę. Starzy zrobili mnie w Londynie podczas miesiąca miodowego. Oto cała historia.

Roześmiałam się cicho.

– Blue – wyjaśniłam, podając mu swoją rękę i już chciałam powiedzieć, że moje imię wzięło się stąd, że mój biologiczny ojciec nienawidził tego koloru, ale kiedy palce Londona zacisnęły się na moich, zamarłam.

Oboje patrzyliśmy na siebie zaskoczeni i byłam pewna, że on także poczuł ten prąd, który przeszedł przez całe moje ciało. W następnej sekundzie wyszarpnęłam się z jego uścisku i odskoczyłam od chłopaka, głośno przełykając ślinę.

– Ej, spokojnie. – Zaśmiał się cicho. – Zaraz wpadniesz do wody.

Faktycznie, zupełnie się nie zorientowałam, że stałam nad brzegiem pomostu. Bliskość Londona nie działała na mnie dobrze, miałam wrażenie, że pierwszy raz w życiu jakikolwiek chłopak zrobił na mnie takie wrażenie. Byłam w jednym poważnym związku, który trwał kilka miesięcy, aż nie doszłam do wniosku, że między mną a Noahem powinno zostać tak, jak dawniej, czyli powinniśmy się przyjaźnić. I chociaż on się z tym nie zgadzał, musiał zaakceptować taki stan rzeczy, a między nami nigdy nie było takich…takich cholernych iskier!

– Więc, powiedz mi, Blue, dlaczego robiłaś mi zdjęcia. – London przerwał przedłużającą się ciszę, a głos miał bardziej ochrypły niż chwilę wcześniej.

– Nie tobie, żaglówce – skłamałam po raz kolejny podczas naszej krótkiej rozmowy. Za nic w świecie się nie przyznam, że jego twarz zafascynowała mnie tak mocno, że zapomniałam, co tak naprawdę chciałam uchwycić.

– Nie kłam. – Zaśmiał się cicho. – Nie mam nic przeciwko, ale oczekuję czegoś w zamian, lecz zanim o to poproszę, odsuń się od krawędzi pomostu, Blue.

London zrobił krok do przodu, ale natychmiast się zatrzymał, jakby się bał, że wpadnę do wody. Posłusznie zrobiłam kilka kroków w jego stronę i znalazłam się dosłownie o kilkanaście centymetrów od jego twardego ciała. Zaczęły pocić mi się dłonie, byłam zdenerwowana, chociaż nie miałam powodów. Nigdy wcześniej nie bałam się kontaktów z innymi ludźmi, nie byłam wstydliwą dziewczyną. Co się, do cholery, działo?

– Co za to dostanę?

– Słucham? – wydukałam zaskoczona.

– Co dostanę za bycie twoim modelem – odezwał się cicho, przeczesując palcami jasne włosy. – Zawsze wydawało mi się, że to płatna robota, a wizerunek każdego jest chroniony. Więc jak będzie, Blue?

Cholera, nie miałam kasy nawet na wodę z automatu, nie mówiąc już o tym, żeby zapłacić za to, że robiłam mu zdjęcia.

– To tylko zdjęcia, nie wykorzystam ich nigdzie – obiecałam, przygryzając z nerwów dolną wargę. I nie chodziło tu wcale o to, że się go bałam, ale o sam fakt, że był tak blisko.

– Mam pomysł, jak możesz mi zapłacić za tę drobną przysługę – oznajmił po chwili, pewnym siebie głosem.

– Jak? – zapytałam cicho.

London w jednej chwili postąpił krok do przodu, a w drugiej położył dłoń na tyle mojej głowy i przyciągnął mnie do siebie.

– Tak, Blue – szepnął mi prosto w usta, a następnie mnie pocałował.

Drgnęłam zaskoczona, czując jego ciepłe i wilgotne wargi na swoich, ale nie zrobiłam kompletnie nic, żeby mu przeszkodzić. Powietrze wokół stało się duszne i ciężkie, a kiedy chłopak położył dłoń na moim biodrze, przyciągając mnie lekko do siebie, znów zadrżałam. Na brzuchu poczułam jego erekcję, a kiedy wsunął język do moich ust, westchnęłam głośno, wychodząc mu naprzeciw.

Smakował słodką gumą balonową i morską bryzą, kusił tajemniczością i mamił. Głaskał delikatnie tył mojej głowy, podczas gdy jego język wił się z moim w szybkim tańcu. Nawet jeśli bym chciała, nie potrafiłabym go odepchnąć, bo już od chwili, kiedy go zobaczyłam, przyciągał mnie jak magnes.

Gdzieś w oddali usłyszałam głośny śmiech oraz nawoływania i byłam pewna, że London także to usłyszał, bo jego ramiona się spięły, ale nie przerwał pocałunku. Mruknął tylko coś, mocniej zaciskając dłonie na moich biodrach. Dopiero po chwili, kiedy głosy rozbrzmiewały coraz bliżej, wypuścił mnie z wyraźną niechęcią, a kiedy spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam w nich żar, którego nie widziałam wcześniej. Dotknęłam palcami swoich ust, próbując złapać oddech, na co chłopak tylko się uśmiechnął.

– Poczekaj tu na mnie – odezwał się cicho, spoglądając przez ramię.

Na końcu pomostu zauważyłam dwóch chłopaków, którzy zaczęli gwizdać i wołać go po imieniu.

– Muszę zacumować żaglówkę, bo wyskoczyłem z niej, kiedy tylko dopłynąłem bliżej brzegu.

– Ja… – zaczęłam, ale ten szybko mi przerwał, po raz kolejny spoglądając przez ramię na swoich kolegów.

– Poczekaj tu – zażądał, dotykając wierzchem ręki mojego policzka. – Pozbędę się tych durni i zaraz do ciebie wracam.

– Prawie się nie znamy i… – Ponownie chciałam coś powiedzieć, ale London uśmiechnął się szeroko.

– Wydaje mi się, że jesteś idealnym powodem, żebym wreszcie coś zmienił w swoim życiu – przerwał mi nagle. – Czekaj tu, mała, pogonię tych skurwieli, zakotwiczę i do ciebie wracam.

Z tymi słowami ruszył w kierunku zejścia z pomostu, a kiedy odchodził, ja wpatrywałam się w jego szerokie plecy. Co się działo? I co to było, do cholery? Najwidoczniej to było coś, co poczuliśmy oboje. Coś, co kazało nam się zatrzymać po kilku minutach rozmowy i jednym pocałunku. Cholera, nigdy nie całowałam się z przypadkowym i ledwie poznanym kolesiem. Ale też wcześniej żaden chłopak nie wywarł na mnie takiego wrażenia, żebym mu na to pozwoliła.

Wiedziałam, że nie prezentowałam się najgorzej, byłam raczej atrakcyjna, ale dzisiaj miałam na sobie zwyczajne szorty, trampki i białą koszulkę, a moja twarz nie nosiła cienia makijażu. Włosy zwinięte na czubku głowy w splątany kok nie mogły stać się czymś, co przyciągnęło do mnie takiego chłopaka.

Na pierwszy rzut oka było widać, że London ćwiczył, podczas gdy ja często unikałam nawet zajęć sportowych w szkole. Do tego sama koszulka chłopaka musiała kosztować tyle, ile mój nowy aparat fotograficzny, na który zbierałam dwa lata.

Mimo wszystko chciałam na niego poczekać, zobaczyć, dokąd nas to zaprowadzi. To, co się zdarzyło, było niezwykłe, hipnotyzujące i warte wszelkich konsekwencji.

W tej samej chwili zabrzęczał mój telefon, wyciągnęłam go natychmiast z kieszeni szortów. To było przypomnienie, które ustawiłam, abym nie przegapiła godziny i wróciła na czas do domu! Bobby miał dzwonić, cholera!

Rozejrzałam się spanikowana po nabrzeżu w nadziei, że zobaczę gdzieś chłopaka i zdołam wziąć jego numer, żeby umówić się w innym terminie, ale nigdzie go nie widziałam, a czas pędził nieubłaganie! Bobby w Iraku nie miał nielimitowanego dostępu do telefonu, mógł dzwonić jedynie w określonych godzinach, kilka razy w tygodniu! Nie mogłam z nim rozmawiać tutaj! Nie mogłam odpuścić naszej rozmowy. Bobby mnie potrzebował tak jak ja jego i nie mogłam go zignorować nawet dla takiego faceta jak London!

Pośpiesznie zbiegłam z pomostu, po czym podniosłam rower z trawnika, rozglądając się dookoła za chłopakiem, ale nabrzeże było puste. Nie miałam pojęcia, ile zajmowała taka czynność jak kotwiczenie, ale nie mogłam czekać. Chociaż pożałowałam tego w chwili, w której wsiadłam na rower, to wiedziałam, że podjęłam jedyną słuszną decyzję. Bobby był najważniejszym człowiekiem w moim życiu i nie mogłam go zawieść.

1

Blue

Dziewiętnaście minut w samochodzie. Tyle wystarczyło, żeby za oknami zniknęły kartony i prowizoryczne namioty, w których mieszkali bezdomni, a także skromne i niewielkie budynki i odrapane piętrowe bloki, a w ich miejsce pojawiły się luksusowe wille, czyste chodniki i eleganckie witryny sklepowe. Kilkanaście minut w luksusowym aucie Howarda wystarczyło, aby świat stał się piękniejszy, lepszy i bezpieczniejszy. Ten kontrast aż bił po oczach, jakbym trafiła na inną planetę, do innej czasoprzestrzeni, chociaż często zapuszczałam się w te rejony na rowerze razem z Noahem i Lake.

Hollywood Hills od zawsze pozostawało dla nas w sferze marzeń. Przecież dzieciaki z Echo Park nie miały szans na życie w najlepszej dzielnicy LA. Do tego trzeba było mieć grube siano, a naszym rodzicom często nie wystarczało na rachunki.

Moja matka znalazła jednak na to genialny sposób ‒ bogaty fagas rozwiązał wszystkie nasze problemy finansowe. Rozwiązywał je tak długo, aż w końcu zaproponował wspólne mieszkanie, a Nicole na taką okazję tylko czekała. Oto z mieszkanki jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Los Angeles, wkraczała właśnie na nową i pełną luksusu drogę. A ja razem z nią.

Rozparta wygodnie na tylnej kanapie starałam się nie słuchać jej podekscytowanego głosu. Tylko ja dobitnie zdawałam sobie sprawę z faktu, że kompletnie tu nie pasowałyśmy. Ale dla niej to była życiowa szansa, wygrany na loterii los w postaci faceta starszego od niej o ponad dekadę, z nadwagą, zakolami i grubymi milionami na koncie. Howard był założycielem wytwórni płytowej, z którą współpracowały największe gwiazdy w Stanach. Nie ma co, mojej matce się poszczęściło, kiedy Howard postanowił zwrócić na nią uwagę. Wiedziałam, że poznali się na jakimś przyjęciu, na którym moja matka była kelnerką. Za dnia pracowała w sklepie budowlanym, w weekendy zaś obsługiwała gości na luksusowych przyjęciach, choć nie musiała tego robić. Bobby, jej eksmąż, jako żołnierz zarabiał tyle, że Nicole nie musiała brać dodatkowych zajęć, ale od dawna wydawało mi się, że o to chodziło jej od początku. Byłam niemal pewna, że ta praca z góry zakładała wyrwanie bogatego gościa mogącego spełnić każdy jej kaprys.

Życie miłosne mojej matki mogłoby posłużyć za scenariusz do filmu. Cholernie kiepskiego filmu klasy B, w którym ja już od siedemnastu lat odgrywałam rolę drugoplanową.

Nicole uciekła z domu, mając szesnaście lat. Postanowiła żyć na własny rachunek, mając dość ojca alkoholika i bogobojnej matki. Tak trafiła do nocnego klubu, gdzie poznała mojego ojca. Nie miałam pojęcia, jak się nazywał i kim był, wiedziałam jedynie, że połączył ich burzliwy romans, a kiedy Nicole powiedziała mu o ciąży, ten dał jej czek, a następnie oświadczył, że ma już swoją rodzinę i nie zamierza tego zmieniać. Kiedy się urodziłam, matka była w moim wieku. Zanim poznała Bobby’ego, jedynego faceta, którego uważałam za ojca i który mnie wychował, kilkukrotnie zmieniała partnerów, jakby życie w pojedynkę było dla niej czymś strasznym. I chociaż żyliśmy skromnie, to nie brakowało nam na podstawowe rzeczy, a on kochał mnie i moją matkę.

– Blue? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos siedzącej na przednim siedzeniu Nicole, która się do mnie odwróciła. – Słuchałaś mnie?

Wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od mijanego krajobrazu widocznego za oknem samochodu. Nigdy jej nie słuchałam, podobnie jak ona mnie.

– Tak myślałam. – Westchnęła teatralnie, przewracając oczami i wydymając pomalowane na czerwono usta. – Przed chwilą mijaliśmy twoją nową szkołę. Skup się, dziewczyno, bo nie będziesz wiedziała jak tam trafić.

– Zawiozę ją w pierwszy dzień – zaoferował szybko Howard, spoglądając na mnie we wstecznym lusterku. – A później będziesz jeździła sama.

Samochodem, który próbował mi wcisnąć od kilku tygodni, żeby podlizać się mojej matce.

Miałam ich gdzieś, miałam rower, który kupił mi Bobby, i nie zamierzałam przyjmować od nowego kochanka matki żadnych prezentów, zwłaszcza tak kosztownych. Nadal miałam żal do matki, że podczas gdy mój ojczym był na misji w Iraku, ta wdała się w romans z pieprzonym właścicielem wytwórni płytowej, a teraz chodziła w ciuchach ze światowych domów mody i jeździła małym czerwonym porsche, które podarował jej kochanek. Bobby na to nie zasłużył, nienawidziłam Nicole za to, co nam zrobiła, ale nie miałam wyjścia. Musiałam iść tam, dokąd ona pójdzie, bo nie byłam pełnoletnia.

Nigdy nie traktowałam Bobby’ego jak ojczyma, był moim ojcem, najprawdziwszym na świecie. Miałam dziewięć lat, kiedy go poznałam, a nasze początki były cholernie trudne. Buntowałam się przy każdej przeprowadzce, przy każdym nowym facecie mojej matki, chcąc dać sprzeciw temu, że w moim życiu ciągle coś się zmieniało. Nienawidziłam, kiedy kazała mi nazywać wujkiem każdego nowego faceta, którego przyprowadzała do domu. Ale musiałam przyznać, że każdy kolejny jej kochanek miał więcej kasy, aż w końcu Nicole trafiła na pieprzonego milionera.

Bobby naprawdę mnie wychowywał, poświęcał wiele czasu, żebym go polubiła i zaakceptowała. Pół roku spędzał w domu, kolejne pół na misji i chociaż z początku udawałam, że wcale nie cieszył mnie jego powrót, to szczerze za nim tęskniłam i to nie chodziło już o fakt, że dzięki niemu wyprowadziłyśmy się z małej i śmierdzącej pleśnią kawalerki do niewielkiego domku na obrzeżach miasta z małym ogródkiem. Naprawdę go lubiłam, kochałam go jak ojca, którego nigdy nie miałam.

To, co zrobiła Nicole, zniszczyło życie mnie i Bobby’emu, który kochał moją matkę. Niestety, ona wywróciła wszystko do góry nogami, żeby teraz paradować w niedorzecznie drogich butach i z torebkami, na które jej były musiałby pracować latami.

I chociaż Howard mnie także kupował prezenty, ja nie przyjęłam żadnego z nich, bo gdybym to zrobiła, czułabym się nie fair w stosunku do mężczyzny, który mnie wychował i dał wszystko, czego potrzebowałam. Wystarczały mi ciuchy z sieciówki i sklepów z używaną odzieżą, gdzie za grosze można było trafić prawdziwe perełki. Nie potrzebowałam tego wszystkiego, co moja matka.

– Ekipa remontowa przygotowała ciemnię, do której wejście będzie z twojego pokoju – odezwał się Howard, nie starając się kryć entuzjazmu. – Jestem pewien, że będziesz zadowolona, Blue.

Musiałam przyznać, że ten gość robił wszystko, abym przekonała się do ich związku, ale żadne prezenty nie mogły zmienić mojego nastawienia. W domu Bobby’ego też miałam ciemnię, w garażu, za stertą pudeł. Zrobił ją specjalnie dla mnie.

Teraz wszystko miało się zmienić, łącznie ze szkołą.

– Blue? – Ostry ton głosu Nicole wyrwał mnie z zamyślenia.

Matka patrzyła na mnie z wyraźną przyganą, próbując wymusić na mnie jakąkolwiek reakcję. Niestety, nie miałam zamiaru dziękować, bo nie chciałam tego całego gówna, które dla mnie szykowali.

– Daj jej czas. – Howard poklepał Nicole po kolanie, uśmiechając się uspokajająco. – To spore zmiany.

Spore zmiany? To prawdziwe trzęsienie ziemi! Oboje powinni wiedzieć, że nie będzie łatwo. Howard miał córkę, Mię, która była w moim wieku i nie cierpiała mnie z równą siłą, co ja jej. Różniłyśmy się jak dzień i noc, ona ‒ wychowywana w blichtrze i przepychu pewna siebie dziewczyna, ja półsierota, która nigdzie nie zagrzała na dłużej miejsca.

Howard był wdowcem, matka Mii umarła, a jej ojciec żył sam, aż do chwili, kiedy moja matka nie zawróciła mu w głowie. Mia, podobnie jak ja, nie była przychylnie nastawiona do tego związku, nie pałała sympatią ani do mnie, ani do mojej matki. Nasze nowe życie zapowiadało się naprawdę ekscytująco.

Doskonale wiedziałam, że za buty, które miała wtedy na nogach, można by było kupić dom w Echo Park i jeszcze by coś zostało. Obie z Nicole cholernie nie pasowałyśmy do tego świata, ale moja matka zdawała się tego nie rozumieć. Dziewczyny z mojej dzielnicy nie powiększały ust w wieku siedemnastu lat, nie latały na zakupy do Europy, ani nie spędzały wakacji w najdroższych kurortach na świecie. Dziewczyny z mojej dzielnicy dzieliły czas między szkołę a dodatkową pracę, żeby móc kupić sobie jakieś ubranie albo zeszyty.

Mój telefon zawibrował, a kiedy wyciągnęłam go z kieszeni, zobaczyłam wiadomość od Bobby’ego. Natychmiast ją odczytałam.

Trzymaj się Blue, niedługo wracam. Będzie dobrze.

Nic, do cholery, nie będzie dobrze. Jeśli na drodze mojej matki stanie kolejny bogaty facet, młodszy i przystojniejszy od Howarda, ta nie mrugnie nawet okiem, tylko kopnie McCoya w tyłek, a ja znów będę musiała zmienić szkołę, otoczenie i mieszkanie, bogatsza o kolejnego wujka.

Bobby obecnie przebywał w Iraku, jego zmiana kończyła się za kilka miesięcy. Moja matka przez wideorozmowę poinformowała go o swoim romansie, i chociaż ja na jego miejscu kazałabym się wynosić Nicole z mojego domu, on pozwolił nam zostać. Ze względu na mnie. Nie robił też problemów przy rozwodzie, podpisał to, co trzeba, żeby później znowu wyjechać na misję.

Wiedziałam, że kiedy tylko skończę osiemnaście lat, wyprowadzę się od matki. Tak umawialiśmy się z Bobbym. Nie czułam się z nią związana, ona ze mną także i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego na siłę chciała zatrzymać mnie przy sobie, wyrywać siłą ze starego życia i kazała wchodzić na nowe tereny. W ostatniej klasie musiałam zmienić szkołę i to cholernie mi się nie podobało, tym bardziej że to Howard miał za nią płacić. Elitarna placówka miała pomóc mi dostać się na wymarzone studia.

Po chwili auto się zatrzymało i ruszyło ponownie, kiedy tylko kuta z żelaza brama się otworzyła. Oto właśnie dotarliśmy na miejsce. Miałam tu mieszkać, tworząc z Nicole, Howardem i Mią nową, szczęśliwą rodzinę.

Byłam już wcześniej w tym domu. Bogactwo i prestiż dało się wyczuć już przy samej bramie. Dwupoziomową willę otaczał potężny ogród, w którym znajdowały się dwa baseny, kort do tenisa, sauna i jacuzzi, a każdy pokój willi był wielkości domu Bobby’ego.

Kiedy auto zatrzymało się na podjeździe, zobaczyłam stojącą przy drzwiach Mię, która ubrana w czerwoną sukienkę uśmiechała się szeroko, machając nam dłonią. Pieprzona gra. Nie cierpiała mnie równie mocno, co mojej matki, ale musiała udawać, żeby tatuś nie odciął jej od kasy.

– Przybłędy – syknęła do mnie kilka tygodni temu, kiedy obie z Nicole byłyśmy gośćmi na obiedzie w domu Howarda. Mia doskonale wykorzystała sytuację, czekając, kiedy wyjdę z toalety. – Jeśli myślisz, że będę spokojnie patrzyła na to, jak twoja matka przepuszcza kasę mojego ojca, to obie jesteście w grubym błędzie.

Nie odpowiedziałam jej wtedy, bo co miałam powiedzieć? Że miała rację, bo matce chodziło jedynie o kasę jej ojca, a ja nie miałam z tym nic wspólnego? Że oddałabym wszystko, żeby było jak dawniej i żebym mogła wrócić do domu Bobby’ego?

Mia podobnie jak ja musiała zaakceptować wybór rodzica, bo nie miała na niego wpływu.

– Mia zaprowadzi cię do twojego pokoju – oznajmił Howard z szerokim uśmiechem, kiedy wysiedliśmy z auta. – O dziewiętnastej kolacja. Będziemy mieli gościa.

Pozwoliłam się odprowadzić dziewczynie na pierwsze piętro, niosąc ze sobą bagaż podręczny, bo reszta rzeczy miała dotrzeć niebawem. Mia przestała się uśmiechać w momencie, kiedy weszłyśmy na piętro. Jej ruchy stały się nerwowe, wzdychała ciężko, obrzucając mnie pełnym pogardy spojrzeniem.

Wiedziałam już, że nawet jeśli będę chciała utrzymać między nami poprawne relacje, to nigdy się nie uda. Nienawidziła mnie, nie chciała mnie tutaj. I ja także nie chciałam tu być, ale nie miałam wyjścia.

Popatrzyłam na jej elegancko skrojoną sukienkę i swoje szorty. Ten kontrast między nami aż bił po oczach i nie dało się ukryć, że w tej bajce to nie ja byłam księżniczką. Mia miała idealną figurę, zapewne wypracowaną z prywatnym trenerem. Miała też idealną fryzurę, jasne pasemka bez cienia odrostu. Ta dziewczyna cała była chodzącym ideałem i nawet jeśli nie robiłaby tych wszystkich zabiegów, nadal byłaby śliczna.

Kiedy gwałtownie otworzyła drzwi na końcu korytarza, spojrzała na mnie z wyższością i zadrwiła:

– To twój pokój. Nie wiem tylko, czy jest sens się rozpakowywać. Osobiście dopilnuję, by po miesiącu już was tu nie było.

Z tymi słowami ruszyła wzdłuż korytarza, stukając szpilkami o marmurową podłogę.

Westchnęłam i weszłam do sypialni, którą kazał przygotować dla mnie Howard. Prawdę mówiąc, ich pieniądze nigdy nie sprawią, że zechcę tu zostać, ale musiałam przyznać, że moje nowe lokum robiło wrażenie. Naprzeciwko drzwi zobaczyłam lekko uchylone wielkie tarasowe okno. Miałam swój balkon, co niesamowicie mnie ucieszyło. Czasami dla relaksu paliłam papierosy i marihuanę, więc prywatna przestrzeń była dla mnie zbawieniem.

Pod oknem stało piękne białe biurko z obrotowym fotelem, który zapewne spełniał wszelkie normy i nie wykrzywiał kręgosłupa. Po prawej stronie pod ścianą znajdowało się podwójne metalowe łóżko z eleganckimi zdobieniami, a na nim leżała pudroworóżowa pościel z mnóstwem poduszek w różnych pastelowych odcieniach. Naprzeciwko łóżka na ścianie wisiał telewizor, a pod nim stała biała komoda. Jedną ścianę pomalowano na biało, kolejną na jasnoróżowo, a tę gdzie znajdowały się drzwi do łazienki, na niebiesko. Na tej samej ścianie, w której były drzwi wejściowe, zobaczyłam jeszcze trzy pary innych – dwie po prawej, jedną po lewej.

W pomieszczeniu po lewej stronie, znajdowała się wspomniana przez Howarda ciemnia. Być może był to przeżytek w XXI wieku, kiedy królowały aparaty cyfrowe, ale miałam też kilka sprzętów na klisze, z których korzystałam i uwielbiałam wywoływać zdjęcia.

W pomieszczeniu nie było okien, a kiedy zapaliłam światło, w rogu zobaczyłam zlew z niewielkim kranem. Prawdę mówiąc, nie miałam wielkich oczekiwań, Howard nie znał się na fotografii, a jednak zadbał, bym miała dostęp do wody.

Kiedy zobaczyłam przedmioty leżące na wielkim stole, niemal jęknęłam z zachwytu. Powiększalnik, koreks, maskownica, profesjonalna lampa ciemniowa, kuweta, zlewki i wiele innych potrzebnych rzeczy. Z lewej strony wzdłuż ściany został pociągnięty sznurek. Nie mogłam nie docenić tego, co tu zobaczyłam.

Czując wyrzuty sumienia, że wystarczył taki prezent, żeby sprawić mi radość, wyszłam z ciemni i ruszyłam wprost do następnych drzwi, za którymi znalazłam garderobę po brzegi wypełnioną ubraniami. Półki ciągnęły się od podłogi, aż po sufit, a w niewielkich szufladach znalazłam nawet biżuterię. Ciuchy i buty były w moim rozmiarze, eleganckie, z najlepszych materiałów. Na wszystkich wisiały jeszcze metki i kiedy wzięłam do ręki pierwszą lepszą bluzkę i zobaczyłam cenę, natychmiast wypuściłam materiał z dłoni. Czterysta pieprzonych dolarów za zwykłą białą szmatę!

Moja prywatna łazienka okazała się wielkości salonu w domu Bobby’ego i urządzona równie gustownie, co reszta tej posiadłości. To wszystko zaczynało mnie przytłaczać, więc sięgnęłam do płóciennej torby i wyciągnęłam z niej paczkę papierosów i zapalniczkę. Postanowiłam skorzystać z balkonu i się odprężyć. Nie chciałam nawet myśleć, jak bardzo ja i Nicole nie pasowałyśmy do tego miejsca.

2

Blue

Nie było mowy, że założę na siebie jakąkolwiek ze szmat, które znalazłam w garderobie. Z ciemni chciałam korzystać, bo była mi potrzebna, ale ciuchów nie miałam zamiaru nawet dotykać. Być może miałam na sobie rzeczy nie za czterysta, ale za dziesięć dolarów, ale to były moje ubrania, na które zapracowałam podczas wakacji i dni wolnych, myjąc naczynia w barze niedaleko naszego domu. Moja odzież była czysta i zadbana i nie czułam potrzeby, żeby zakładać coś, co kompletnie do mnie nie pasowało. Gdybym pobrudziła bluzkę za takie pieniądze, w życiu bym sobie tego nie wybaczyła.

Ubrana w jasne jeansy z dziurami, białą koszulkę polo i białe trampki zeszłam na kolację. Jak się okazało, sporo przed czasem. Miła starsza kobieta o imieniu Maria poinformowała mnie, że posiłek będzie za dwadzieścia minut. Zaoferowałam jej swoją pomoc przy rozkładaniu zastawy, ale ta odmówiła, wzruszyłam więc ramionami i udałam się na zwiedzanie domu. Musiałam wytrzymać niecały rok w tym sanktuarium, a później wrócę do Bobby’ego, nie oglądając się za siebie. Jeśli uzyskam wysokie oceny i dostanę się na studia, będę go odwiedzała. Lada chwila, i to najlepiej przed egzaminami, powinnam podjąć decyzję, na jaką uczelnię chciałabym pójść i co studiować.

Ostatnio nie miałam do tego głowy, nie zależało mi kompletnie na niczym, włóczyłam się tylko po okolicach na rowerze, mając nadzieję, że znajdę coś, co warto uwiecznić. I niestety, oprócz chłopaka poznanego kilka tygodni temu, na mojej drodze nie stanął równie ciekawy obiekt. Byłam ciekawa, do czego mogło nas doprowadzić tamto spotkanie, myślałam, co by się stało, gdybym została, ale czasu nie mogłam cofnąć, a w tamtej chwili Bobby był dla mnie najważniejszy.

Mogłam też wrócić na przystań, mogłam tam jeździć każdego dnia, być może byłaby jeszcze jakaś szansa, aby go spotkać, ale zrezygnowałam. Miałam wystarczająco dużo problemów, a London wyglądał jak chłopak, który z łatwością zdołałby złamać mi serce. 

Od dzisiaj mieszkałam w marmurowej willi przypominającej zimną archaiczną budowlę, w której bałam się czegokolwiek dotykać. Moja matka natomiast była zachwycona, mieszkała w pieprzonym pałacu, miała do dyspozycji służbę i złotą kartę kochanka. Howard się starał i nie mogłam tego nie zauważyć, ale ja naprawdę nie chciałam tu zostać. 

Ogród prezentował się o wiele lepiej, był bardziej przyjazny niż ten gmach bez życia. Wszędzie dominowała zieleń, o wszystkie rośliny dbano i równo strzyżono. Wzdłuż każdej ścieżki umieszczony został rząd czarnych latarni, a punktowe światła rzucały poświatę na dróżkę, choć nie było jeszcze ciemno. Do zachodu słońca zostało jeszcze trochę czasu. 

Dotarłam do basenu, gdzie wzdłuż krawędzi ustawiono kilkanaście leżaków. Obok stało jacuzzi, z którego wydobywała się para. Moi przyjaciele marzyli o wakacjach w takim miejscu, chociażby na kilka dni. Ja tu zamieszkałam i wcale nie byłam zadowolona. 

– Blue?

Drgnęłam nagle na dźwięk głosu, który doskonale pamiętałam. 

– London? – szepnęłam, patrząc, jak chłopak wstaje z leżaka ustawionego na końcu basenu.

Miał na sobie eleganckie spodnie i białą koszulę, a włosy zostały idealnie ułożone.

Podszedł do mnie powoli, nie kryjąc zdziwienia. Ja także byłam w szoku, nie spodziewałam się go tu spotkać

– Co tutaj robisz? – zapytał, stając naprzeciwko.

Jego oczy uważnie śledziły każdy mój ruch, taksował mnie spojrzeniem, a w pewnej chwili wyciągnął dłoń, ale zaraz szybko ją cofnął, jakby to, że chciał mnie dotknąć, było czymś niewłaściwym.

– Mieszkam. – Wzruszyłam ramionami. – Od dzisiaj. 

London cofnął się, jakby moja bliskość nagle stała się czymś nie na miejscu. W jego oczach nie dostrzegałam już tej ciekawości, tego ognia, a jedynie rezerwę.

– Więc to ty – powiedział, przeciągając dłonią po jasnych włosach. – To ty jesteś przybraną siostrą Mii.

– Znasz ją? – zapytałam szybko, kierowana złymi przeczuciami.

London nie był raczej ich ogrodnikiem, bratem Mii też nie, bo bym o tym wiedziała. Może to jej kuzyn, nie wiem, może przyjaciel, albo cholerny sąsiad, który także został zaproszony na kolację, ale czułam, że prawda była inna i wcale mi się nie spodoba.

– Mia jest moją dziewczyną.

Cofnęłam się o krok, zaskoczona, chociaż tak naprawdę właśnie to podejrzewałam. Mimo wszystko zabolało. Cholera, prawie nie znałam tego chłopaka, ale napięcie między nami zdawało się niemal namacalne.

Staliśmy od siebie w pewnej odległości, mierząc się spojrzeniami, w jego dało się dostrzec rezerwę, chociaż kompletnie nie miał ku temu powodów!

– Pocałowałeś mnie – wyrzuciłam z siebie, oskarżycielsko celując w niego palcem.

Cofnął się pod wpływem tego zarzutu, a następnie wykrzywił wargi w złowrogim uśmiechu.

– Wtedy, kiedy to zrobiłem, mieliśmy przerwę ‒ wyjaśnił, zatrzymując wzrok na moich ustach, przez co w tej samej sekundzie przeszedł mnie dreszcz. – Mia sporo mi o tobie opowiadała. O was.

Znając Mię, wiedziałam już, jakiego rodzaju były to opowieści, a napastliwy ton jego głosu, utwierdził mnie w tym przekonaniu. To, co było między nami, zniknęło w chwili, kiedy dowiedział się, kim jestem. Teraz bił od niego arktyczny chłód.

– Nie obchodzi mnie to. – Wzruszyłam ramionami. Dzielący nas dystans powiększał się z każdą sekundą, chociaż wciąż pamiętałam smak jego ust, dotyk wielkich dłoni na swoich biodrach i ciężki oddech.

– Kiedy wróciłem tam, gdzie cię zostawiłem, zniknęłaś – zaczął po chwili ze słyszalną w głosie pretensją. – Przychodziłem na przystań jeszcze przez tydzień w nadziei, że cię tam spotkam.

Spojrzałam w jego niebieskie oczy i zobaczyłam w nich błysk żalu. A może mi się tylko wydawało?

– Miałam być idealnym powodem, żebyś zmienił coś w swoim życiu – przypomniałam mu, nie starając się ukryć pogardy w głosie, bo wiedziałam już, o co wtedy mu chodziło. – Jak rozumiem, miałeś zamiar zmienić Mię na inną dziewczynę, prawda?

Dostrzegłam błysk złości w jego oczach, a po chwili chłopak włożył dłonie w kieszenie spodni, okazując mi tym samym kompletne lekceważenie.

– I dzięki Bogu, że tak się nie stało – parsknął, unosząc wysoko głowę i patrząc na mnie z wyższością. – Polowałaś na przystani na bogatych facetów, tak jak twoja matka?

Zabolało. I chociaż miał rację, obrażając Nicole, ja w żaden sposób nie zasłużyłam na te okrutne słowa. Nie byłam taka jak matka, wcale nie chciałam tu zamieszkać, nie chciałam poznawać tych ludzi. Gdybym mogła, w tej samej chwili wróciłabym do Echo Park i każdego dnia mijałabym na ulicy prowizoryczne kartonowe schronienia.

– Wiesz – westchnęłam głośno, kręcąc powoli głową. – Moja matka jest głupia, bo nie pojęła jednej ważnej rzeczy. Ona dalej nie rozumie, że żadne pieniądze nie wynagrodzą jej życia z kimś pokroju Howarda. Ty też jesteś taki sam, prawda? Bogaty bubek myślący, że wszyscy lecą na kasę jego tatusia, drogie auta i zagraniczne wycieczki.

– A nie jest tak? – zadrwił, patrząc mi prosto w oczy.

Był zimny, a jego spojrzenie wrogie. Jak, do cholery, mogłam nawet pomyśleć, że ktoś taki mógłby mi złamać serce?

– Żadne miliony nie skłoniłyby mnie do tego, żebym chciała być z kimś takim jak ty – wyrzuciłam z siebie, patrząc na niego z pogardą. – Pieniądze nie są w stanie wynagrodzić podłego charakteru i małego fiuta, London.

Uderzyłam w czuły punkt, widziałam to wyraźnie po jego minie. Kutas to nie był dobry temat do żartów dla faceta z wybujałym ego. A London właśnie taki był, zblazowany synuś bogatych rodziców, który myślał, że jest pępkiem świata i wszystko mu się należy. 

– Jak rozepnę spodnie, to mój fiut podbije ci oczy – syknął, oskarżycielsko celując we mnie palcem. – A jeśli mi nie wierzysz, mogę ci pokazać.

Parsknęłam śmiechem, choć do wesołości było mi daleko. Ledwo tu przyjechałam, a już zostałam posądzona o to, że jestem taka jak moja matka i polecę na kasę. A co będzie dalej? Za kilka dni miałam zacząć lekcje w nowej szkole, co będzie, jeśli oni będą odbierać mnie tak samo jak London? Co się stanie, jeśli ludzie zaczną oceniać mnie przez pryzmat mojej matki?

– Nie, dziękuję – powiedziałam, krzywiąc się z obrzydzenia. – Nie interesują mnie używane rzeczy. Zastanów się lepiej, co powiesz swojej dziewczynie.

Staliśmy naprzeciwko siebie niczym wrogowie, gromiąc się nawzajem spojrzeniem. Każdego dnia myślałam o tym chłopaku jako o swoim niespełnionym marzeniu, o fantazji, a teraz? W jednej chwili stał się moim nieprzyjacielem, kolejną osobą, która przekreśliła mnie na starcie.

– Sama jej powiedz – prychnął. – Ona mi wybaczy, ale tobie? Mieszkasz z nią, będzie miała do ciebie żal i nawet jeśli kiedyś dojdzie do wniosku, że wcale nie jesteś taka zła, to nie wybaczy ci, że przelizałaś się z jej facetem. Jesteś na to gotowa?

Miał rację. Byłam z góry skazana na przegraną. Zawsze w konflikcie pary, osoba postronna wychodziła na tym najgorzej. A ja miałam mieszkać z Mią i chociaż przepełniała mnie ochota, by utrzeć jej nosa, wiedziałam, że jeśli to zrobię, ona uczyni z mojego życia piekło. 

– Pierdol się, London – prychnęłam, odwracając się na pięcie, z zamiarem powrotu do domu.

– Ty też się pierdol, Blue – odpowiedział natychmiast.

Nie zwracałam już na niego uwagi. Ruszyłam kamienistą ścieżką w kierunku willi Howarda, zastanawiając się, ile potrwa ta cholerna kolacja i jak długo będę musiała znosić towarzystwo Londona.

Kiedy go zobaczyłam w ogrodzie… cholera, ucieszyłam się, a dopiero po chwil przyszły przemyślenia. Byłam głupią idiotką, myśląc, że cokolwiek w moim życiu wreszcie pójdzie tak, jak należy. Z moim szczęściem mogłam się spodziewać, że chłopak, który mnie zauroczył, jest facetem mojej przybranej siostry, zakazanym owocem.

Myślałam, że jakoś to będzie, że wytrwam ten rok, a kiedy stanę się pełnoletnia, zniknę z życia Nicole. Z tym że najbliższy czas zapowiadał się o wiele gorzej, niż zakładałam i miałam niejasne przeczucie, że to mnie zniszczy i już nigdy nic nie będzie tak samo.

3

Blue

Ta kolacja była koszmarem, z którego chciałam się natychmiast obudzić. Mia uśmiechając się przyjaźnie, przedstawiła mi swojego chłopaka, a my oboje udawaliśmy, że się nie znamy, a przynajmniej próbowaliśmy, bo spojrzenia, które posyłał mi nad stołem London, mówiły mi, jak bardzo mną gardzi.

Bobby uratował mnie przed znajomością z tym chłopakiem, bo gdyby nie telefon od niego, na pewno zostałabym wtedy na nabrzeżu i poczekała na Londona. A to nie skończyłoby się dobrze.

Mimo wyraźnej niechęci, którą okazał mi chłopak Mii, kilka razy przyłapywałam go, że mi się przyglądał. Wtedy ja także odwzajemniałam jego spojrzenie, żeby sobie nie pomyślał, że się go bałam czy unikałam. Pieprzyć to, ja zawsze stawiałam czoła problemom, nie byłam typem osoby, która uciekała z podkulonym ogonem.

– Będziecie we trójkę chodzić do jednej klasy – poinformował mnie Howard, z zadowolonym wyrazem twarzy.

No, kurwa, świetnie.

– To już jakiś początek, prawda, Blue? Nie będziesz sama w nowym miejscu.

Prawie prychnęłam, bo z nimi przy boku będę samotna jak nigdy wcześniej. Nie potrafiłam zwalczyć tego bólu w piersi na samą myśl, że chłopak, który zawrócił mi w głowie, był facetem mojej przybranej siostry! Gorzej być nie mogło.

– Pokażemy jej wszystko – zaoferowała szybko Mia, patrząc na swojego partnera z pobłażliwym uśmiechem. – Prywatna szkoła chyba za wiele nie różni się od tej w Echo Park.

Ta dziewczyna chyba nie miała pojęcia, o czym mówi. Szkoła, do której chodziłam, znajdowała się w najgorszej dzielnicy Miasta Aniołów, ściany w salach były odrapane, a remontu nie przeprowadzono od lat. Komputery, które mieliśmy do dyspozycji, pamiętały chyba poprzedni wiek. Widziałam, ile Howard zapłaci za dwa semestry mojej nauki i aż zrobiło mi się słabo. Oglądałam też stronę internetową nowej placówki i, do cholery, te dwa miejsca dzieliła przepaść. W miejscu, w którym miałam się teraz uczyć, wszystko było nowe, lśniło czystością i nowością, a szkoła była położona w najlepszej dzielnicy LA. Sama okolica już zrobiła na mnie wrażenie, a co dopiero środek.

– Chodziłaś do szkoły w Echo Park? – zwrócił się do mnie London po raz pierwszy podczas kolacji.

Przełknęłam ślinę, patrząc na niego. Preferowałam, kiedy mnie ignorował. Rozmawianie z nim po tym, co zaszło między nami i po tym, jakie zrobił na mnie wrażenie, wydawało się ponad moje siły.

– Tak – przyznałam po kilku sekundach. Jeśli myślał, że mnie sprowokuje, podkreślając różnice między nami, to był w grubym błędzie. Nie wstydziłam się tego, skąd pochodzę ani do jakiej szkoły uczęszczałam. Zostali tam moi przyjaciele i prędzej wybiję temu gnojkowi zęby, niż pozwolę ich obrażać.

– I jak tam jest? – dopytywał, odkładając sztućce na talerz.

Reszta obecnych przy stole, jakby nie wyczuwała napięcia między nami. Nicole uśmiechała się szeroko, w jednej dłoni trzymając lampkę wina, które zapewne kosztowało tyle, ile wcześniej matka przeznaczała na miesięczne zakupy żywności, a drugą trzymała na dłoni Howarda.

Mia patrzyła na mnie uważnie z lekkim uśmiechem, jakby interesowało ją to, co powiem. Była doskonałą aktorką i miałam pewność, że to dopiero początek. Ta dziewczyna zrobi wszystko, żebyśmy z matką wróciły tam, skąd przyszłyśmy.

– Fajnie. – Wzruszyłam ramionami. – Nie mordują ani nie gwałcą – dodałam sarkastycznie. – I nikt nie zwraca uwagi na kasę z prostej przyczyny: tam nikt jej nie ma.

Dłoń z kieliszkiem mojej matki zamarła w bezruchu. Kobieta spojrzała na mnie ze złością, jakby miała pretensje, że wspominam o pieniądzach i o tym, że ich nie miałyśmy. Najwyraźniej Nicole zaczęła nowe życie i wpasowała się już w nowe środowisko, zapominając o tym, z którego wyjechała dokładnie dziś rano.

– Tam chyba jest niebezpiecznie. – Udawane przerażenie Mii prawie mnie rozbawiło.

– Niekoniecznie – odezwałam się, dzióbiąc widelcem w talerzu. Wszystko to, co przygotowała Maria było naprawdę pyszne, jednak ja nie miałam apetytu. – Ponieważ dzielnica jest jaka jest, pilnowaliśmy się nawzajem.

– Strzelaniny… – zaczęła Mia, ale natychmiast jej przerwałam.

– Strzelaniny są tylko w szkołach dla bogaczy – powiedziałam, uśmiechając się sztucznie i nawet nie próbowałam tego ukryć. – Nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę, u nas nikogo nie stać na kupienie pukawki.

W ciągu ostatniego roku w Stanach doszło do trzech takich akcji. W każdej ginęli uczniowie i nauczyciele, a każda taka sytuacja miała miejsce w renomowanych placówkach, gdzie bogaci gówniarze mieli nierówno pod sufitem zapewne w skutek tego, że wszystko podawano im na tacy, o nic nie musieli walczyć, a kasa płynęła sama. Jednak w momencie, kiedy coś poszło nie tak, wyciągali z sejfu gnata i biegli do szkoły.

Jeśli wcześniej po prostu nie chciałam przebywać w tym domu, to teraz go nienawidziłam. Byłam pewna, że Mia i jej chłopak będą na każdym kroku zaznaczać dzielące nas różnice. Nie wstydziłam się swojego pochodzenia, ale wiedziałam, że dla nich stanowi to idealny powód, żeby uprzykrzyć mi życie.

Mia nie kryła się ze swoimi zamiarami od samego początku, ale przy ojcu udawała, że wszystko jest w porządku, że akceptuje mnie, Nicole i całą sytuację. Ciekawiło mnie, do czego się posunie, żeby pozbyć się ze swojego domu mnie i mojej matki.

– Wydaje mi się, że jesteś trochę przewrażliwiona. – Mia spojrzała na mnie z udawanym współczuciem.

Ja, w przeciwieństwie do niej, nie kryłam się ze swoimi odczuciami do kasy Howarda.

– To nie grzech mieć pieniądze, Blue. Razem z ojcem wybraliśmy dla ciebie samochód, a także wypełniliśmy twoją garderobę markowymi ubraniami. Korzystaj z nich.

Skrzywiłam się lekko na jej słowa, doskonale wiedząc, co się za nimi kryło. Mia chciała jeszcze wyraźniej uwypuklić różnice między nami i pokazać, co zrobił dla mniej jej ojciec i ona, żebym poczuła się dobrze w nowym domu.

London patrzył na mnie przez cały czas, jakby próbował odczytać cokolwiek z mojej twarzy. Ramię wsparł na oparciu krzesła Mii, a jego wzrok błądził po mojej twarzy.

– Jak długo jesteście razem? – Nicole próbowała zmienić temat i zwróciła się do córki Howarda z miłym uśmiechem. – Wyglądacie na dobraną parę, skarbie.

Nicole podlizywała się jej już od dawna, wiedząc, jak wiele zależy od jej opinii. Jednak udało jej się omamić Howarda na tyle, że zdanie córki przestało się dla niego liczyć.

Wbiłam wzrok w talerz, nie mając ochoty słuchać o związku mojej przybranej siostry i chłopaka, z którym całowałam się kilka tygodni temu. I którego nie potrafiłam zapomnieć, i wybić sobie z głowy.

– Jesteśmy razem od roku – wyjaśniła.

Nadal grzebałam widelcem w sałatce, poświęcając temu zajęciu całą uwagę, bo nie zamierzałam na nich patrzeć. Mimo tej przerwy, o której mówił London, poczułam się zdradzona i upokorzona.

– Cudownie – zaszczebiotała Nicole.

– Chcemy iść razem do college’u – kontynuowała Mia rozemocjonowanym tonem.

– Dokąd? – zapytała Nicole, a ja usłyszałam w jej głosie nadmierny entuzjazm.

Doskonale wiedziałam, co miało na celu to pytanie. Jeśli Mia wyniesie się z domu, moja matka poczuje się bezpieczniej. Ona też wiedziała, że dziewczyna mogłaby knuć, by popsuć jej relację z kochankiem.

– London gra w hokeja. – Głos Howarda był przepełniony dumą. – Jest najlepszym skrzydłowym, jakiego w Los Angeles nie było od dawna.

Więc to wyjaśniało jego atletyczną posturę i masę mięśni, które wyhodował. Nie interesowałam się hokejem, nie miałam pojęcia o zasadach gry, ale wiedziałam, że uprawianie niemal każdego sportu sprzyjało budowaniu sylwetki.

– Biorę pod uwagę cztery uczelnie – odezwał się London, a ja zadrżałam pod wpływem jego głosu. – W Detroit, Bostonie, Nowym Jorku i Los Angeles.

– Mam nadzieję, że nie wybierze Los Angeles. – Zaśmiała się cicho Mia. – Jednak wolałabym wyjechać gdzieś dalej na studia.

Nicole zawtórowała jej cicho, a ja wyczułam, że popierała pomysł wyjazdu całą sobą i zapewne jeszcze pomoże się Mii spakować.

– A ty, Blue? – London skierował pytanie bezpośrednio do mnie, co sprawiło, że uniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. I to był cholerny błąd. Zabolało.

Zabolał jego widok, kiedy Mia przytulała się do jego ramienia, a on ją obejmował. Cholera, dlaczego? Przecież zanim się pojawił w domu Howarda, widziałam go tylko raz!

– Jeszcze o tym nie myślałam – skłamałam gładko.

Nie miałam zamiaru informować ich o swoich planach. Nie czułam takiej potrzeby.

Chciałam studiować Sztukę piękną w fotografii i mediach pokrewnych, ale wiele zależało od tego, czy dostanę stypendium. W tym mógł mi pomóc konkurs New York Timesa, ale nadal szukałam odpowiedniego zdjęcia, które mogłabym wysłać. Marzyłam o studiach w Nowym Jorku, ale jeśli nie będę miała wyjścia, zostanę w LA.

– Jak to? – Mia spojrzała na mnie, zaskoczona. – Już musisz o tym myśleć! Za kilka miesięcy trzeba już aplikować.

– Więc mam jeszcze kilka miesięcy, żeby przemyśleć sprawę – oświadczyłam obojętnie.

Starałam się przetrwać tę cholerną kolację. Na szczęście moja matka wzięła sprawy w swoje ręce i zasypywała Londona i Mię gradem pytań o przyszłość, o to, gdzie zamieszkają, a nawet o to, czy chcą mieć dzieci. Starałam się nie pokazać po sobie, że odpowiedzi na te pytania mnie interesowały. Na samą myśl, że Mia i London mieliby dziecko, poczułam uścisk w dole brzucha, który wcale mi się nie podobał. Nie powinno mnie to obchodzić, ten chłopak był okropny, a nasz pocałunek przypadkowy i już nigdy więcej się nie powtórzy.

– Pójdę się położyć – oznajmiłam, zanim Mia i London zdążyli odpowiedzieć na pytania mojej matki o potomstwo i ślub.

– Tak szybko? – zapytała zaskoczona Mia i spojrzała na złoty zegarek na przegubie. – Jest jeszcze wcześnie.

– Wiem – odpowiedziałam, wstając z miejsca. – Ale za piętnaście minut ma dzwonić Bobby – wyjaśniłam, patrząc, jak Nicole i Howard drgnęli niespokojnie.

– Twój chłopak? – zapytał London ostrym głosem, patrząc na mnie z wyraźną wrogością w niebieskich oczach.

Miałam już na końcu języka to, aby powiedzieć, że nie jestem nim i nie całuję się na nabrzeżu z nieznajomymi, mając chłopaka, ale się powstrzymałam.

– Nie. – Uśmiechnęłam się lekko. – To człowiek, który mnie wychował.

Z tymi słowami opuściłam przestronną jadalnię i udałam się do swojego pokoju. Kłamstwo przyszło mi równie łatwo, jak pokonywanie kolejnych stopni schodów. Dziś to nie był dzień, w którym Bobby mógł do mnie zadzwonić, ale nie chciałam dłużej siedzieć przy stole z tymi ludźmi i z nim. Z Londonem.

Pierwsze, co zrobiłam, to udałam się na balkon z paczką papierosów. Zaciągnęłam się mocno dymem, opadając na wiklinowe krzesło, które ktoś tam postawił.

Widok Londona u boku Mii zabolał o wiele mocniej, niż chciałam się do tego przyznać. Byłam ciekawa, co by się stało, gdybym wtedy, na przystani, postanowiła odpuścić rozmowę z Bobbym i została, poczekała na niego. Czasu nie mogłam cofnąć, wiedziałam tylko jedno: nie byłam typem dziewczyny, która da sobie skakać po głowie, i jeśli Mia oraz London zechcą uprzykrzyć mi życie, oddam wszystko z nawiązką.