Historia warszawskich hoteli - Piotr Wierzbicki - ebook + książka

Historia warszawskich hoteli ebook

Piotr Wierzbicki

0,0

Opis

Fascynująca podróż w czasie, podczas której razem z Piotrem Wierzbickim czytelnik zatrzymuje się w niemal każdym zajeździe lub hotelu, który kiedykolwiek pojawił się na planie Warszawy czy w przewodnikach dla podróżnych. Autor – varsavianista od lat publikujący w „Skarpie Warszawskiej” i oprowadzający wycieczki po stolicy – drobiazgowo analizuje każdą wzmiankę o obiektach bazy noclegowej, a przy tym barwnie opowiada o atmosferze dawnych czasów. Część I to solidne kompendium na temat warszawskiego hotelarstwa w zamierzchłych czasach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 353

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Re­dak­cja i ko­rektaAnna Miecz­kow­ska
Pro­jekt gra­ficzny okładki, skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
Zdję­cia wy­ko­rzy­stane na okładce Pocz­tówki z ko­lek­cji Ra­fała Biel­skiego: Ho­tel Bri­stol, Ho­tel Brüh­low­ski, Ho­tel Eu­ro­pej­ski, Ho­tel Vic­to­ria; Po­lona.pl: Ho­tel Rzym­ski
Do­bór zdjęć i ilu­stra­cjiPiotr Wierz­bicki, Anna Miecz­kow­ska
Wy­daw­nic­two do­ło­żyło wszel­kich sta­rań, aby do­trzeć do wła­ści­cieli praw au­tor­skich do ilu­stra­cji za­miesz­czo­nych w pu­bli­ka­cji.
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2023 © Co­py­ri­ght by Piotr Wierz­bicki, War­szawa 2023
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67343-97-8
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. Bo­row­skiego 2 lok. 24 03-475 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

ROZDZIAŁ 1

HOSPES HO­SPITI SA­CER

Żadna bo­daj ga­łąź go­spo­dar­cza nie jest tak ści­śle zwią­zana z roz­wo­jem ludz­kiej kul­tury jak ho­te­lar­stwo. Kul­tura, w ca­łem tego słowa zna­cze­niu, bu­duje, stwa­rza nowe war­to­ści, by wznieść ludz­kość na wyż­szy po­ziom; moż­liwe to jest jed­nak tylko wtedy, gdy za­równo mię­dzy jed­nost­kami, jak i ca­łymi na­ro­dami pa­nuje cią­gły ruch, który ozna­cza wza­jemną wy­mianę wszel­kich dóbr ma­te­rial­nych, oraz ide­al­nych, a ludz­kość, jako ca­łość, zy­skuje na tym pro­ce­sie wy­miany.

„Re­stau­ra­tor i Ho­te­larz Pol­ski” 1929, nr 9

Ty­tu­łowa ła­ciń­ska mak­syma, którą po pol­sku można ująć w sło­wach „Gość go­spo­da­rzowi święty”, od ty­sięcy lat przy­świeca, a przy­naj­mniej po­winna przy­świe­cać, każ­demu wła­ści­cie­lowi i pra­cow­ni­kowi przy­bytku, w któ­rym stru­dzony po­dróżny znaj­do­wał schro­nie­nie i noc­leg. Jest to główna za­sada ho­te­lar­stwa (motto Mię­dzy­na­ro­do­wego Sto­wa­rzy­sze­nia Ho­te­la­rzy), dziś po­tęż­nej ga­łęzi dzia­łal­no­ści go­spo­dar­czej, która na każ­dym kroku wi­do­czna jest w wiel­kich mia­stach, a w mniej­szych czę­sto wy­zna­cza ich cen­trum. Za­zwy­czaj bo­wiem w każ­dym mie­ście i mia­steczku, które za­cho­wały tra­dy­cyjny układ z ryn­kiem jako cen­tral­nym pla­cem, ho­tel jest ele­men­tem za­bu­dowy te­goż rynku lub znaj­duje się w jego po­bliżu.

Lu­dzie po­dró­żo­wali od naj­daw­niej­szych cza­sów, choć oczy­wi­ście różne były mo­tywy ich prze­miesz­cza­nia się. Roz­wi­ja­jący się han­del mię­dzy na­ro­dami wią­zał się z po­dró­żami. Dla­tego sym­bo­lem za­jazdu w sta­ro­żyt­no­ści był mo­del okrętu, który za­wie­szano nad bramą. Po­dróży wy­ma­gała też re­li­gia, piel­grzymi uda­wali się w miej­sca święte, czę­sto bar­dzo od­da­lone od ich do­mów. Co prawda już w sta­ro­żyt­nym Egip­cie po­dró­żo­wano nie tylko z po­bu­dek re­li­gij­nych lub han­dlo­wych, ewen­tu­al­nie to­wa­rzy­sko-ro­dzin­nych, lecz także aby coś zo­ba­czyć. No cóż, w końcu po po­wsta­niu sfinksa i pi­ra­mid Egip­cja­nie na­prawdę mieli co oglą­dać. Jed­nak na­ro­dziny no­wo­cze­snej tu­ry­styki na­stą­piły do­piero w wieku XIX, co wią­zało się też ze znacz­nym uła­twie­niem sa­mego po­dró­żo­wa­nia (ko­lej). Nie­za­leż­nie od przy­czyn ru­sza­nia w drogę po­dróż­ni­kowi po­trzebne było miej­sce, w któ­rym mógł się za­równo po­si­lić, jak i prze­spać, od­po­cząć. Tak więc na sku­tek ru­chli­wo­ści lu­dzi po­wstało to, co w sztyw­nym ję­zyku de­fi­ni­cji okre­ślamy jako „bazę noc­le­gową”.

We­dług Księgi re­kor­dów Gu­in­nessa naj­star­szym wciąż dzia­ła­ją­cym ho­te­lem jest ja­poń­ski Ni­shiy­ama On­sen Ke­iun­kan za­ło­żony w 705 roku n.e. Ze względu na po­ło­że­nie tuż przy go­rą­cych źró­dłach był nie­zwy­kle po­pu­larny wśród ary­sto­kra­cji, do­wód­ców woj­sko­wych oraz sa­mu­ra­jów. Na do­da­tek od sa­mego po­czątku wła­ści­cie­lem ho­telu jest cią­gle ta sama ro­dzina! Co prawda nikt nie do­ra­sta Ja­poń­czy­kom do pięt pod wzglę­dem naj­star­szych ho­teli, które wciąż ist­nieją, bo drugi w ko­lej­no­ści jest też ja­poń­ski Hōshi Ry­okan z 718 roku, ale na­iw­no­ścią by­łoby są­dzić, że do­piero wtedy za­częła się hi­sto­ria ho­te­lar­stwa. Dzieje tej branży li­czą bo­wiem co naj­mniej kil­ka­na­ście ty­sięcy lat. Już w naj­daw­niej­szych źró­dłach i opi­sach hi­sto­rycz­nych zna­leźć można wzmianki o za­kła­dach noc­le­go­wych ob­słu­gu­ją­cych po­dróż­nych. Ar­che­olo­dzy znaj­dują na­to­miast po­zo­sta­ło­ści ta­kich obiek­tów na te­re­nach Li­banu, Sy­rii, Iraku i Egiptu. O obe­rży prze­czy­tać można w Bi­blii przy oka­zji po­wrotu Moj­że­sza do Egiptu. Pierw­sze za­pisy do­ty­czące za­sad go­ścin­no­ści zna­la­zły się w Ko­dek­sie Ham­mu­ra­biego (XVIII w. p.n.e.). O obe­rżach w Per­sji wspo­mi­nał He­ro­dot, opi­su­jąc sławną drogę kró­lew­ską. Stały one re­gu­lar­nie co 30 mil jako miej­sca noc­le­gowe do­stępne dla po­dróż­nych, nie­za­leż­nie od ich po­cho­dze­nia spo­łecz­nego. Za­jazd dla cu­dzo­ziem­ców ist­niał w Mem­fis w XI w. p.n.e., jego opis zna­lazł się na­wet w Fa­ra­onie Prusa.

Naj­star­szy na świe­cie dzia­ła­jący ho­tel znaj­duje się w mie­ście Hay­akawa w Ja­po­nii. Ni­shiy­ama On­sen Ke­iun­kan zo­stał za­ło­żony w 705 r., fot. Bol­tor, do­mena pu­bliczna

Pod­czas prac ar­che­olo­gicz­nych w Me­zo­po­ta­mii na­tra­fiono na ślady za­jaz­dów dzia­ła­ją­cych już pięć ty­sięcy lat przed Chry­stu­sem. Wia­domo, że ofe­ro­wały one noc­leg wraz z wy­ży­wie­niem. Domy za­jezdne dla ka­ra­wan (ka­ra­wan­se­raje – na­zwa po­cho­dze­nia per­skiego) miały za­pew­niać schro­nie­nie lu­dziom i zwie­rzę­tom, ale spraw­dzały się rów­nież jako prze­cho­wal­nie dla to­wa­rów prze­wo­żo­nych przez kup­ców. Oca­lałe do dzi­siaj ka­ra­wan­se­raje po­cho­dzą ze śre­dnio­wie­cza, czyli z okresu roz­kwitu kul­tury arab­skiej.

Bu­do­wano je wzdłuż szla­ków po­dróż­nych, mniej wię­cej w od­le­gło­ściach 1 dnia po­dróży, lub w więk­szych osie­dlach zwłasz­cza o cha­rak­te­rze han­dlo­wym [...]. Były to bu­dynki pro­sto­kątne o trzech na­wach; środ­kowa była prze­zna­czona dla zwie­rząt, boczne dla lu­dzi i prze­cho­wy­wa­nia to­wa­rów. Star­sze obiekty tego typu miały kształt bar­dziej zbli­żony do kwa­dratu, na dzie­dzińcu znaj­do­wała się stud­nia i ogro­dze­nia dla wiel­błą­dów i koni. Czę­sto była to bu­do­wla o cha­rak­te­rze obron­nym. Ka­ra­wan­se­raje były bu­do­wane przez miesz­kań­ców osie­dli i naj­czę­ściej sta­no­wiły wła­sność spo­łeczną[1].

W więk­szo­ści z nich po­ziom hi­gieny po­zo­sta­wiał za­pewne wiele do ży­cze­nia, cho­ciażby ze względu na no­co­wa­nie w wie­lo­oso­bo­wych sa­lach. Wia­domo jed­nak, że już wtedy róż­ni­co­wano po­ziom usług, do­sto­so­wu­jąc je do moż­li­wo­ści fi­nan­so­wych go­ścia. Za­moż­niej­szy otrzy­my­wał od­dzielny po­kój. W wielu sta­ro­żyt­nych „re­stau­ra­cjach ho­te­lo­wych” go­ście mo­gli też li­czyć na pro­gram ar­ty­styczny – wy­stępy tan­ce­rek, śpie­wa­ków i ku­gla­rzy.

W Gre­cji miej­sca kultu, a po­tem igrzy­ska olim­pij­skie ścią­gały wie­lo­ty­sięczne rze­sze, co stało się bez­po­śred­nią przy­czyną po­wsta­nia sta­ro­żyt­nego prze­my­słu ho­te­lar­skiego, zor­ga­ni­zo­wa­nego jako udo­god­nie­nie ogól­no­spo­łeczne na po­zio­mie po­szcze­gól­nych miast-państw. Za­jazdy przy miej­scach kultu re­li­gij­nego i igrzysk, zwane pan­do­keia (lub pan­dok­tia), po­zo­sta­wały pod ku­ra­telą pań­stwa, a do­stępne były dla wszyst­kich, za­pew­nia­jąc jed­no­cze­śnie wy­soki po­ziom usług. In­sty­tu­cjami pań­stwo­wymi były rów­nież ka­ta­go­gia – za­jazdy przy szla­kach po­dróż­nych i w por­tach. Część za­jaz­dów, bu­do­wa­nych dla kup­ców przy ryn­kach, czyli ago­rach, znaj­do­wała się w rę­kach wła­ści­cieli pry­wat­nych i te z ko­lei zwano stoa.

Naj­star­szy od­na­le­ziony obiekt ar­che­olo­giczny, który peł­nił funk­cje ho­te­lar­skie, po­cho­dzi z Olim­pii i był czę­ścią sta­ro­żyt­nej wio­ski olim­pij­skiej. Wy­stę­puje on pod na­zwą Le­oni­da­ion i jako miej­sce schro­nie­nia naj­waż­niej­szych go­ści za­pewne na­le­ża­łoby go za­li­czyć do ów­cze­snej ka­te­go­rii pię­cio­gwiazd­ko­wej. Obiekt po­dob­nego prze­zna­cze­nia mie­ścił się także w Knos­sos na Kre­cie – za­wie­rał ba­sen i bie­żącą wodę. Spar­ta­nie zbu­do­wali obok świą­tyni Hery w Pla­te­jach ho­tel o dłu­go­ści 200 stóp z wielką liczbą po­koi. Można jed­nak do­mnie­my­wać, że aku­rat w ich ho­telu pa­no­wały wa­runki iście spar­tań­skie.

Ru­iny sta­ro­żyt­nej wio­ski olim­pij­skiej z Le­oni­da­io­nem – obiek­tem, który peł­nił funk­cje ho­te­lar­skie, fot. Jean Ho­usen, do­mena pu­bliczna

Jedno słówko, ko­chany wę­drow­cze. Nie masz się gdzie za­trzy­mać – wstąpże do środka – gło­sił na­pis na jed­nej z rzym­skich go­spód. Oprócz dróg, wia­duk­tów i tu­neli do no­wo­cze­snej in­fra­struk­tury rzym­skiego im­pe­rium na­le­żała też sieć za­jaz­dów oraz sta­cji wy­miany koni.

Prze­pisy władz mu­ni­cy­pal­nych Rzymu w edyk­tach i za­rzą­dze­niach ce­za­rów za­wie­rają in­struk­cje do­ty­czące na­zwy, szyldu go­spody, po­wo­ła­nia edyli i in­spek­to­rów dla kon­troli ja­ko­ści usług i pra­wi­dło­wo­ści do­ku­men­tów po­dróży [...]. Jak wy­ka­zują wy­ko­pa­li­ska ar­che­olo­gów w Pom­pei, go­spody ów­cze­sne miały łaź­nie, po­koje go­ścinne, pral­nie oraz ofe­ro­wały ma­saże, a na­wet czysz­cze­nie obu­wia. Obo­wiąz­kiem wła­ści­ciela czy za­rządcy było też za­pew­nie­nie go­ściom ca­ło­dzien­nych do­staw świe­żych ja­rzyn[2].

Na po­czątku na­szej ery za­częły po­wsta­wać luk­su­sowe go­spody dla rzym­skich pa­try­cju­szy o bar­dzo roz­sze­rzo­nym za­kre­sie usług, po­do­bne do współ­cze­snych spa, tyle że obec­nie w ofer­cie nie ma już pięk­nych nie­wol­nic, co nie ozna­cza oczy­wi­ście, że dzi­siejsi go­ście po­zba­wieni są moż­li­wo­ści ko­rzy­sta­nia z wszel­kich uro­ków ży­cia. Prawda jest bo­wiem taka, że dzieje ho­te­lar­stwa i naj­star­szego za­wodu świata sple­cione są w wie­lo­wie­ko­wym, choć czę­sto dys­kret­nie skry­wa­nym, uści­sku wza­jem­nych po­trzeb i oko­licz­no­ści.

Z gę­stej sieci rzym­skich za­jaz­dów ko­rzy­stali przede wszyst­kim lu­dzie mniej za­możni. Naj­bo­gatsi Rzy­mia­nie byli bo­wiem pod tym wzglę­dem sa­mo­wy­star­czalni, jako że mo­gli so­bie po­zwo­lić na wy­na­ję­cie na tra­sie swo­jego prze­jazdu ca­łych do­mów. Mimo do­brej or­ga­ni­za­cji i wy­so­kiego po­ziomu na­der czę­sto spo­ty­kało się też za­jazdy, o któ­rych sam Plu­tarch pi­sze w to­nie ra­czej mało po­chleb­nym: wnę­trza pełne ku­chen­nego za­du­chu, tak że wcho­dzący mu­szą so­bie nos za­ty­kać, ...garnki dy­mią, ...po­duszki na­peł­nione kwia­tami trzciny za­miast pie­rza roją się od pcheł i okrą­głych plu­skiew, z su­fi­tów spa­dają na pod­łogę jasz­czurki i ja­kieś ja­do­wite pa­jąki. No cóż, wy­jąw­szy jasz­czurki i ja­do­wite pa­jąki, z po­dob­nymi wa­run­kami dane mi było się spo­tkać w nie­któ­rych kra­jo­wych ho­te­lach w la­tach 80. i 90.

Oprócz za­jaz­dów pry­wat­nych w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie ist­niały rów­nież ta­kie, któ­rych wła­ści­cie­lem było pań­stwo. Ich po­wsta­nie zo­stało wy­mu­szone in­ten­syw­nym roz­wo­jem mię­dzy­na­ro­do­wych kon­tak­tów po­li­tycz­nych. Wła­dze mu­siały dys­po­no­wać wła­snymi bu­dyn­kami dla po­dej­mo­wa­nia swo­ich przed­sta­wi­cieli, am­ba­sa­do­rów i po­słów ob­cych państw. W 435 r. p.n.e. na Polu Mar­so­wym zbu­do­wano Villa Pu­bli­cae, która wła­śnie temu ce­lowi słu­żyła.

Go­spód o róż­nym cha­rak­te­rze i stan­dar­dzie było więc w im­pe­rium rzym­skim bar­dzo dużo, ale wy­gląda na to, że i tak nie były one w sta­nie za­spo­koić ogromu po­trzeb noc­le­go­wych sta­ro­żyt­nych po­dróż­ni­ków, czego do­wód mamy prze­cież w fun­da­men­tal­nym dla na­szego kręgu kul­tu­ro­wego tek­ście. Jak bo­wiem słusz­nie za­uważa An­drzej M. Wajda w se­rii ar­ty­ku­łów Hi­sto­ria go­ścin­no­ści, ho­te­lar­stwa i ho­teli[3], w Bi­blii wy­raź­nie mowa jest o tym, że Chry­stus na­ro­dził się w sta­jence, po­nie­waż jego ro­dzice nie zna­leźli miej­sca w go­spo­dzie!

W Rzy­mie po­wstały także pierw­sze prze­pisy prawne re­gu­lu­jące bez­pie­czeń­stwo po­dróż­nych ko­rzy­sta­ją­cych z za­jaz­dów. Zgod­nie z nimi za mie­nie, zdro­wie i ży­cie sta­ro­żyt­nych tu­ry­stów od­po­wia­dali wła­ści­ciele za­jaz­dów. Nie­stety spora część rzym­skich ho­te­la­rzy nie miała do­brej prasy. Sta­wiano ich na równi z rze­zi­miesz­kami i kan­cia­rzami. Przed ich nie­uczci­wymi prak­ty­kami ostrze­gali Ga­len i Cy­cero. Je­żeli ko­muś przy­śnił się obe­rży­sta, uzna­wano to za zły znak.

Stop­niowy upa­dek Ce­sar­stwa Rzym­skiego ozna­czał rów­nież głę­boki kry­zys sta­ro­żyt­nego ho­te­lar­stwa. Sy­tu­ację w pew­nym stop­niu ra­to­wały gminy chrze­ści­jań­skie i ko­ścioły, co nie po­winno dzi­wić, skoro go­ścin­ność, udzie­la­nie schro­nie­nia po­trze­bu­ją­cym (i to nie tylko piel­grzy­mom) le­żały w sa­mej na­tu­rze chrze­ści­jań­stwa. So­bór ni­cej­ski w 325 r. for­mal­nie za­le­cił, aby udo­stęp­niano w mia­stach go­spody dla po­dró­żu­ją­cych, które zwano xe­no­do­chiami. Nie­mniej trudno to po­rów­nać do nie­zwy­kle pręż­nej sieci ho­te­lar­skiej sta­ro­żyt­nego Rzymu.

Zum Ro­ten Bären we Fry­burgu to naj­star­szy ho­tel w Eu­ro­pie, fot. jo­er­gens.mi, do­mena pu­bliczna

Kry­zys trwał do VII w., gdy Ka­rol Wielki upo­rząd­ko­wał pra­wo­daw­stwo i zor­ga­ni­zo­wał ad­mi­ni­stra­cję. Wy­dał wów­czas edykt, który stał się pod­sta­wo­wym ak­tem praw­nym umoż­li­wia­ją­cym roz­wój ho­te­lar­stwa. Na­kła­dał on na ko­ścioły i klasz­tory obo­wią­zek utrzy­ma­nia ho­spi­cjów (ho­spes, czyli gość po ła­ci­nie) udzie­la­ją­cych piel­grzy­mom i po­dróż­nym noc­le­gów, wy­ży­wie­nia, opieki me­dycz­nej i ką­pieli. Naj­wię­cej obiek­tów noc­le­go­wych, zlo­ka­li­zo­wa­nych przy głów­nych szla­kach piel­grzym­ko­wych, znaj­do­wało się na te­re­nie obec­nej Szwaj­ca­rii. Rów­no­le­gle po­woli roz­wi­jała się sieć za­jaz­dów świec­kich, a jed­nym z im­pul­sów tego roz­woju stało się wpro­wa­dze­nie do miast sta­łej in­sty­tu­cji tar­gów. Wo­kół pla­ców tar­go­wych bu­do­wano go­spody dla kup­ców. Po­zo­sta­wały one pod nad­zo­rem władz miej­skich, spra­wu­ją­cych ści­słą kon­trolę nad przy­by­wa­ją­cymi do miast go­śćmi.

Kilka współ­cze­snych eu­ro­pej­skich ho­teli ma swoje ko­rze­nie w śre­dnio­wiecz­nych za­jaz­dach. Dzia­łają one od wie­ków pod tymi sa­mymi na­zwami, a na­wet w tych sa­mych bu­dyn­kach, choć pod­da­wa­nych licz­nym prze­bu­do­wom i re­no­wa­cjom, tak że czę­sto z pier­wot­nego obiektu po­zo­stały tylko piw­nice. Tak jest w przy­padku Zum Ro­ten Bären we Fry­burgu (za­ło­żony w 1120 r.!). Dwóch ko­lej­nych we­te­ra­nów to an­giel­skie The Olde Bell (1135 r.) i go­spoda tem­pla­riu­szy An­gel and Royal (1203 r.). W 1246 r. po­wstał Ga­sthaus Sanct Pe­ter w uzdro­wi­sko­wej miej­sco­wo­ści Bad Neu­enahr-Ahr­we­iler w Niem­czech, a w 1300 r. Orso Gri­gio w po­łu­dnio­wym Ty­rolu.

Ruch piel­grzym­kowy spra­wił, że na pro­wa­dze­nie pod wzglę­dem liczby ho­spi­cjów wy­su­nęły się Wło­chy. W 1317 r. w We­ne­cji ist­niało 16 za­jaz­dów, każ­demu nada­wano jedną z 5 ka­te­go­rii w za­leż­no­ści od stan­dardu. Tam też po­wstały pierw­sze ho­te­lar­skie or­ga­ni­za­cje za­wo­dowe, czyli ce­chy wła­ści­cieli do­mów noc­le­go­wych. Ko­lejne za­ło­żono w Sie­nie, Rzy­mie i Flo­ren­cji.

Sieć sta­cji pocz­to­wych zor­ga­ni­zo­wano w XV w., a w na­stęp­nym stu­le­ciu na dro­gach po­ja­wiły się po­jazdy konne zwane dy­li­żan­sami, utrzy­mu­jące stałą łącz­ność mię­dzy mia­stami. W dzie­dzi­nie tej przo­do­wała Fran­cja i nic dziw­nego, że na­zwa po­jazdu, który do czasu re­wo­lu­cji ko­le­jo­wej był naj­szyb­szym i naj­wy­god­niej­szym dłu­go­dy­stan­so­wym środ­kiem lo­ko­mo­cji, po­cho­dzi od fran­cu­skiego słowa di­li­gence (skwa­pli­wość, po­śpiech), choć oczy­wi­ście ma też swój rdzeń ła­ciń­ski – di­li­gen­tia (do­kład­ność, su­mien­ność). Sta­cje po­sto­jowe roz­miesz­czane były co 40–50 ki­lo­me­trów. Wraz z nimi wzra­stała liczba go­spód do­sto­so­wa­nych do po­trzeb co­raz licz­niej­szych po­dróż­nych. Ruch w in­te­re­sie spo­wo­do­wała też że­gluga da­le­ko­mor­ska i bę­dąca jej kon­se­kwen­cją in­ten­sy­fi­ka­cja han­dlu. W tym okre­sie wiele za­jaz­dów po­wstało w mia­stach por­to­wych: Se­willi, Ka­dyk­sie, Bar­ce­lo­nie, Bri­stolu, Am­ster­da­mie i Bor­de­aux.

W XVII w. palmę pierw­szeń­stwa w dzie­dzi­nie or­ga­ni­za­cji re­gu­lar­nych li­nii ze sta­cjami wy­miany koni oraz go­spo­dami za­pew­nia­ją­cymi wy­ży­wie­nie i noc­leg prze­jęła An­glia. Do dziś z ery au­to­bu­sów (co­aching age) za­cho­wało się wiele sta­rych an­giel­skich za­jaz­dów.

W ko­lej­nym stu­le­ciu dawne go­spody stop­niowo prze­kształ­cały się w no­wo­cze­sne ho­tele. Za pierw­szy obiekt tego typu uznaje się po­wstały w 1723 roku w Au­gs­burgu Drei Moh­ren, w któ­rym znaj­do­wały się 36 po­koi, sala re­stau­ra­cyjna i ban­kie­towa. Do po­wsta­nia no­wo­cze­snego ho­te­lar­stwa w znacz­nym stop­niu przy­czy­niła się re­wo­lu­cja fran­cu­ska. W bazę noc­le­gową prze­kształ­cono wtedy wiele opusz­czo­nych przez ary­sto­kra­cję pa­ła­ców, zam­ków i ka­mie­nic. Do branży ho­te­lar­skiej prze­szła też znaczna część licz­nej i wie­lo­funk­cyj­nej służby daw­nej ary­sto­kra­cji. Na­zwy ak­tu­al­nych do dziś w ho­te­lach sta­no­wisk, jak por­tier i con­sierge, zo­stały wprost prze­nie­sione ze struk­tury służby dwor­skiej. Pod ko­niec XVIII w. upo­wszech­niło się też samo okre­śle­nie hôtel – wcze­śniej na­zy­wano tak ary­sto­kra­tyczną re­zy­den­cję miej­ską lub pla­cówkę dy­plo­ma­tyczną. Gdy ho­tel nie ozna­czał jesz­cze obiektu noc­le­go­wego, po­ja­wiło się też okre­śle­nie hôtel­le­rie. Obec­nie słowo to w ję­zyku fran­cu­skim ozna­cza po pro­stu ho­te­lar­stwo, wtedy na­to­miast ro­zu­miano przez nie za­jazd, i to ra­czej pod­miej­ski. Przez ja­kiś czas hôtel i hôtel­le­rie funk­cjo­no­wały rów­no­le­gle. Ho­tel miał być za­kła­dem usłu­go­wym sto­ją­cym na wyż­szym po­zio­mie niż znane do tej pory go­spody-za­jazdy. Traf­nie ujęli ge­nezę róż­nicy mię­dzy za­jaz­dem a ho­te­lem au­to­rzy przed­wo­jen­nego Pod­ręcz­nika dla prak­tycz­nego użytku i dla wyż­szych szkół ho­te­lar­skich:

Gdy zaś [...] po­wsta­wały w więk­szych mia­stach, z prze­zna­cze­niem dla lo­ko­wa­nia po­dróż­nych, wspa­niałe gma­chy, które – w prze­ci­wień­stwie do daw­nych go­spód i kar­czem, nie ustę­po­wały co do ar­chi­tek­tury, wy­gody i kom­fortu daw­nym „ho­te­lom” to zna­czy pa­ła­com wiel­ko­pań­skim, na­zwano rów­nież ta­kie oka­załe bu­dynki, które prze­zna­czone były do za­rob­ko­wego lo­ko­wa­nia po­dróż­nych – ho­te­lami[4].

XIX-wieczna re­wo­lu­cja prze­my­słowa, a przede wszyst­kim prze­bo­jowe wkro­cze­nie w dzie­dzinę trans­portu ko­lei że­la­znych przy­czy­niły się do roz­woju ho­te­lar­stwa w for­mie, jaką znamy do dzi­siaj. Działo się tak za­równo w Eu­ro­pie, jak i za wielką wodą w związku z in­ten­sywną mi­gra­cją lud­no­ści. Pio­nie­rzy zdo­by­wa­jący Dziki Za­chód ko­rzy­stali z sieci go­spód, które znamy do­sko­nale z we­ster­nów – to wła­śnie słynne sa­lo­ons. Peł­niły one funk­cję nie tylko za­jaz­dów dla pa­sa­że­rów dy­li­żan­sów, lecz także ośrod­ków ży­cia to­wa­rzy­skiego mia­steczka lub osady. O tym, jak bujne było to ży­cie, świad­czy fakt, że wi­do­wi­skowa, choć mało re­ali­styczna bójka w sa­lo­onie to stały ele­ment fil­mo­wej le­gendy Dzi­kiego Za­chodu. Rów­no­le­gle w USA roz­wi­jały się ty­powe ho­tele w wiel­kich mia­stach. Już w okre­sie pre­zy­den­tury Geo­rge’a Wa­shing­tona w No­wym Jorku ist­niał ho­tel dys­po­nu­jący 30 po­ko­jami. Cy­to­wany na po­czątku tego roz­działu „Re­stau­ra­tor i Ho­te­larz Pol­ski” w tym sa­mym nu­me­rze z wrze­śnia 1929 r. za­mie­ścił krótki ar­ty­kuł po­świę­cony hi­sto­rii ho­te­lar­stwa w Sta­nach Zjed­no­czo­nych Ame­ryki, któ­rego frag­ment warto przy­to­czyć, gdyż dość do­brze cha­rak­te­ry­zuje spo­sób pro­wa­dze­nia tego typu obiek­tów tuż przed przej­ściem do etapu uprze­my­sło­wie­nia tej branży:

Wszyst­kie czyn­no­ści, zwią­zane z prze­no­co­wa­niem i na­kar­mie­niem po­dróż­nego wy­ko­ny­wał sam wła­ści­ciel i jego ro­dzina, kwe­stia za­rob­ków per­so­nelu nie ist­niała. Dużo ma­łych ho­te­li­ków utrzy­my­wało się głów­nie z ba­rów, przyj­mu­jąc do prze­no­co­wa­nia i na­kar­mie­nia po­dróż­nych ra­czej oka­zyj­nie. Je­dy­nie w wiel­kich mia­stach po­częły po­wsta­wać ho­tele, które mu­siały już za­trud­niać pewną ilość per­so­nelu, jak i czu­wać już nad po­li­tyką eks­plo­ata­cyjną ho­telu. Ale i te ho­tele główny zysk czer­pały z re­stau­ra­cji[5].

To wła­śnie w USA po­wstał ho­tel, który uważa się za bez­po­śred­niego po­przed­nika współ­cze­snych ho­teli. O ile Drei Moh­ren z Au­gs­burga może ucho­dzić za ich dziadka, to oj­cem jest nie­wąt­pli­wie Tre­mont za­ło­żony w Bo­sto­nie w 1829 roku. Jako pierw­szy wpro­wa­dził on po­koje po­je­dyn­cze i po­dwójne za­miast wie­lo­oso­bo­wych, co do tam­tej pory było sto­so­wane tylko wy­jąt­kowo, i sta­no­wi­ska pracy ist­nie­jące do dzi­siaj jak re­cep­cja, boye, gońcy. Miesz­czący się w oka­za­łym, kla­sy­cy­stycz­nym bu­dynku Tre­mont wy­po­sa­żony był w pro­sty sys­tem hy­drau­liczny ze zbior­ni­kiem na da­chu, dzięki czemu go­ście i ob­sługa mo­gli ko­rzy­stać z bie­żą­cej wody. We­wnątrz bu­dynku urzą­dzono osiem to­a­let i ła­zienki – choć jesz­cze nie w po­ko­jach, za to woda w wan­nach znaj­du­ją­cych się w piw­nicy mo­gła być pod­grze­wana. Go­ściom za­pew­niono też dar­mowe my­dło, co dziś jest oczy­wi­stym stan­dar­dem, a wów­czas było wielką in­no­wa­cją.

Scena przed fran­cu­ską obe­rżą, ok. 1622 r., rys. J. Cal­lot, źró­dło: Po­lona.pl

W dzie­dzi­nie ho­te­lo­wych udo­god­nień tech­nicz­nych Ame­ry­ka­nie (a kon­kret­nie Nowy Jork) mają na kon­cie kilka zna­czą­cych osią­gnięć: już w 1833 r. Holt za­in­sta­lo­wał windę, w 1847 r. New York Ho­tel wy­po­sa­żył po­szcze­gólne po­koje w ła­zienki, a otwarty w 1883 r. Sa­ga­more zo­stał ze­lek­try­fi­ko­wany. Tam też po­wstały ho­te­lowe le­gendy – Astor Ho­use (Nowy Jork – 1834 r.), The Pa­lace (San Fran­ci­sco – 1875 r.), Wal­dorf Asto­ria (Nowy Jork – 1893 r.). Oczy­wi­ście pod wzglę­dem ho­te­lo­wych po­tęg XIX-wieczna Eu­ropa nie po­zo­sta­wała w tyle – Shel­bo­urne w Du­bli­nie (1824 r.), Great We­stern Ho­tel w Lon­dy­nie (1853 r.), Grand Ho­tel w Pa­ryżu (1862 r. – był to pierw­szy ho­tel pro­wa­dzony przez spółkę ak­cyjną), Im­pe­rial w Wied­niu (1873 r.), Sa­voy w Lon­dy­nie (1889 r.), Ritz w Pa­ryżu (1898 r.). Na tym tle nie­ist­nie­jąca wów­czas jako byt po­li­tyczny Pol­ska nie wy­pada wcale aż tak blado z Ba­za­rem w Po­zna­niu (1842 r.), Eu­ro­pej­skim w War­sza­wie (1857 r.) i Gran­dem w Kra­ko­wie (1887 r.). Te naj­bar­dziej znane na­zwy to jed­nak tylko wierz­cho­łek góry lo­do­wej, a dla pę­dzą­cej przez XIX w. re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej więk­sze zna­cze­nie miały wy­ra­sta­jące jak grzyby po desz­czu skrom­niej­sze ho­tele, na przy­kład te, które okre­ślano mia­nem „ter­mi­nus” – bu­do­wane w po­bliżu dwor­ców ko­le­jo­wych i ob­li­czone na krót­kie, kil­ku­dniowe po­byty.

Roz­wój no­wo­cze­snego ho­te­lar­stwa roz­po­czął się w XIX w. i trwa do dzi­siaj. Dzięki po­stę­powi w ko­mu­ni­ka­cji mo­bil­ność ludz­ko­ści jest dziś nie­po­rów­ny­walna z daw­nymi cza­sami mo­zol­nie ma­sze­ru­ją­cych pie­chu­rów, kon­nych jeźdź­ców, ka­ra­wan i dy­li­żan­sów. Ruch tu­ry­styczny się uma­so­wił, a co za tym idzie na­stą­piło in­ten­sywne in­we­sto­wa­nie w ho­te­lar­stwo.

Ho­tel stał się dla nas czymś oczy­wi­stym – „ma­szyną do no­co­wa­nia”, któ­rej skom­pli­ko­wa­nego dzia­ła­nia czę­sto nie do­ce­niamy, ewen­tu­al­nie do­strze­gamy do­piero wtedy, gdy coś się w tym me­cha­ni­zmie za­cina. Na­wet dla do­ma­to­rów stro­nią­cych od po­dróży ho­tele są na­tu­ral­nym skład­ni­kiem in­fra­struk­tury miej­skiej, czę­sto są to zresztą obiekty za­byt­kowe wy­so­kiej klasy. Czy mo­żemy wy­obra­zić so­bie War­szawę bez Eu­ro­pej­skiego, Bri­stolu, Po­lo­nii? I nie cho­dzi tylko o formę ar­chi­tek­to­niczną, ale też o cały ba­gaż hi­sto­ryczno-spo­łeczno-kul­tu­rowy z ho­te­lami zwią­zany. Nie­które ho­tele mają zresztą zna­cze­nie sym­bo­liczne i stały się waż­nymi punk­tami w hi­sto­rii Pol­ski. Kla­syczne przy­kłady to pa­ry­ski ho­tel Lam­bert – po po­wsta­niu li­sto­pa­do­wym ośro­dek mo­nar­chi­styczno-li­be­ralno-kon­ser­wa­tyw­nej czę­ści Wiel­kiej Emi­gra­cji – i lon­dyń­ski ho­tel Ru­bens, w któ­rym mie­ściła się sie­dziba sztabu ge­ne­rała Si­kor­skiego w cza­sie II wojny świa­to­wej. Na za­koń­cze­nie tego roz­działu od­dajmy jesz­cze raz głos „Re­stau­ra­to­rowi i Ho­te­la­rzowi Pol­skiemu”:

No­wo­cze­sny ho­tel sta­nowi naj­od­po­wied­niej­szą, a jed­no­cze­śnie nie­zbędną ramę dla wza­jem­nych sto­sun­ków go­spo­dar­czych, po­li­tycz­nych i to­wa­rzy­skich nie tylko mię­dzy jed­nost­kami, lecz mię­dzy ca­łemi na­ro­dami. Stąd wy­nika mię­dzy­na­ro­dowy cha­rak­ter prze­my­słu ho­te­lar­skiego i stąd jego wiel­kie zna­cze­nie, jako mier­nika roz­woju kul­tury i cy­wi­li­za­cji w każ­dem pań­stwie [6].

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

Roz­dział 1

[1] J. Gra­bow­ski, Sys­temy ho­te­lowe w sta­ro­żyt­no­ści, „Ho­te­larz” 1977, nr 11.
[2] T. Tu­li­backi, Z. Błą­dek, Dzieje kra­jo­wego ho­te­lar­stwa od za­jazdu do współ­cze­sno­ści, Po­znań–War­szawa 2003, s. 10–11.
[3] Zob. www.ho­te­lar­stwo.net.
[4] E. Ty­chow­ski, K. Za­łu­ski, Ho­tel i prawo, Kra­ków 1937, s. 36–37.
[5] „Re­stau­ra­tor i Ho­te­larz Pol­ski” 1929, nr 9.
[6] „Re­stau­ra­tor i Ho­te­larz Pol­ski” 1929, nr 9.