Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwszy papież z Ameryki Południowej.
Pierwszy papież jezuita.
Pierwszy papież tak kochany i tak nienawidzony
Gdy po wyborze na Stolicę Piotrową w 2013 roku nie zamieszkał w Pałacu Apostolskim, lecz wybrał skromny pokój w Domu Świętej Marty, jedni odczytali to jako znak powrotu Kościoła do prostoty i ubóstwa, drudzy – jako przejaw braku szacunku dla urzędu papieskiego.
W kolejnych latach, zamiast sprawować liturgię Wieczerzy Pańskiej w Watykanie, odwiedzał więzienia, szpitale i ośrodki dla uchodźców, myjąc stopy więźniom i imigrantom – zarówno mężczyznom, jak i kobietom. Nie wszyscy rozumieli tę otwartość, zwłaszcza w obliczu niepokojących danych dotyczących kryzysu migracyjnego w Europie. Wzywał do miłosierdzia i przebaczenia, a jednocześnie nie wahał się ostro krytykować grzechów duchowieństwa i ambicji kościelnych urzędników.
Emocje sięgnęły zenitu, gdy ograniczył możliwość odprawiania mszy w rycie trydenckim, ogłosił encyklikę poświęconą ekologii oraz wykonywał przyjazne gesty w stronę związków niesakramentalnych i par jednopłciowych. Wielu wiernych nie nadążało za Franciszkiem.
Czy różne oblicza papieża Franciszka układają się w spójną całość, czy też raczej rację mają ci, którzy zarzucają mu duchową schizofrenię?
Dominik Dubiel SJ przekonuje, że jest jeden klucz, który otwiera i tłumaczy pontyfikat Franciszka.
Jaki?
Ta książka to pierwsza na polskim rynku próba podsumowania całego pontyfikatu papieża Franciszka.
Dominik Dubiel SJ - jezuita, ksiądz, muzyk. Absolwent filozofii na Akademii Ignatianum, edukacji artystycznej w zakresie sztuki muzycznej na Akademii Muzycznej w Krakowie oraz teologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i Collegium Bobolanum Akademii Katolickiej w Warszawie. Koordynator i redaktor portalu Modlitwa w drodze. Współpracuje m.in. z „Przewodnikiem Katolickim” i portalem Deon.pl.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 125
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2025 by IWR WE sp. z o.o.
REDAKTOR PROWADZĄCY: Michał Wilk KOREKTA: Dorota Honek-Sac REDAKCJA TECHNICZNA I PROJEKT OKŁADKI: Paweł Kremer ZDJĘCIE NA OKŁADCE: fot. IPA PRESS / SIPA / East News
ZA ZEZWOLENIEM Prowincjała Polskiej Prowincji Zakonu Pijarów L.dz. 91/P/2025 z dnia 3 lipca 2025 r.
Wydanie I | Kraków 2025 ISBN EBOOK: 978-83-8404-087-4
boskieksiazki.pl
Zamawiaj nasze książki przez Internet: boskieksiążki.pl lub bezpośrednio w wydawnictwie: 603 957 111,[email protected]
Wydawnictwo eSPe, ul. Meissnera 20, 31-457 Kraków
Plik przygotował Woblink
woblink.com
Przyjąłem imię [Franciszek], bo on był moim przewodnikiem i inspiracją w chwili wyboru na biskupa Rzymu. Myślę, że Franciszek jest w najwyższym stopniu wzorem troski o to, co słabe, oraz patronem ekologii integralnej, przeżywanej z radością i autentycznością. Jest on świętym patronem tych wszystkich, którzy prowadzą badania i pracują w dziedzinie ekologii, miłowanym również przez wielu niechrześcijan. Pokazał szczególną wrażliwość na Boże stworzenie oraz na najuboższych i opuszczonych. Kochał i był kochany ze względu na swą radość, swoje wielkoduszne poświęcenie, swoje serce otwarte na całe istnienie. Był mistykiem i pielgrzymem, który żył z prostotą i we wspaniałej harmonii z Bogiem, z innymi ludźmi, z naturą i z samym sobą. Dostrzegamy w nim, do jakiego stopnia nierozerwalnie są połączone troska o naturę, sprawiedliwość wobec biednych, zaangażowanie społeczne i pokój wewnętrzny.
Franciszek, Encyklika Laudato si’ 101
Fot. By Fczarnowski – Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=25200045;
Jan Ewangelista nie opisuje w Wieczerniku momentu, gdy Chrystus podał uczniom chleb i wino. Zamiast tego ukazuje scenę umycia nóg, którą dopełniają słowa Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34). W chwili rozstania z uczniami i ze światem Jezus wykonuje gest, który w starożytności był znakiem pracy niewolników. On jednak jest tak wewnętrznie wolny, że potrafi służyć do końca. Ten, który jest Bogiem, objawia się jako sługa.
Papież Franciszek ten powtarza gest podczas liturgii Wielkiego Czwartku. Umywa nogi więźniom – kobietom i mężczyznom, chrześcijanom i wyznawcom innych religii.
To symbol, który dziś krzyczy do świata. Za pontyfikatu Franciszka ma on miejsce nie w Watykanie, ale wśród uchodźców na południu Włoch czy we włoskich więzieniach – tam papież obmywa nogi ludziom, którzy na co dzień są niewidoczni. To jest, można powiedzieć, samo jądro liturgii – jej żywa definicja. To chyba najlepszy obraz tego, czym w istocie jest chrześcijaństwo. Zdolność do tego, by umyć drugiemu nogi, czyli by przyjąć drugiego takim, jakim naprawdę jest, i mu służyć.
Wielu zgorszyło się, bo przecież w przepisach liturgicznych mowa o dwunastu mężczyznach…
A tymczasem Franciszek proroczo sięga samej głębi – myje nogi kobietom, muzułmanom, więźniom, niewierzącym… To gest naprawdę wstrząsający. Robi ogromne wrażenie nawet na tych, którzy są nieprzychylni Kościołowi. Myślę, że to najmocniejszy symbol całego pontyfikatu Franciszka. Jeśli ktoś mnie zapyta za trzydzieści lat: „Kim był Franciszek?”, to najbardziej oczywista odpowiedź będzie taka: to papież, który w Wielki Czwartek idzie do więzienia czy obozu i w geście służby obmywa ludziom nogi. Jeśli szukać w jego pontyfikacie gestu proroczego, który najlepiej oddaje, czym jest Kościół i czym jest liturgia, to właśnie ten symbol.
Czy Msza św. trydencka w ocenie Franciszka była czymś złym? Dlaczego Franciszek ograniczył możliwość jej celebrowania? Czy widział w niej zagrożenie dla jedności Kościoła?
Myślę, że trzeba sięgnąć do kontekstu historycznego, który doprowadził do obecnej sytuacji. Po Soborze Watykańskim II, który starał się przywrócić nieco skostniałej i sklerykalizowanej liturgii pierwotne znaczenie, nastąpił okres intensywnych eksperymentów liturgicznych – niektóre z nich były naprawdę radykalne i wstrząsające. Przykładem mogą być msze całkowicie improwizowane, z których później całkowicie zrezygnowano. Po kilkudziesięciu latach prób i błędów ustaliła się w praktyce forma liturgii, którą dziś znamy jako nową formę rytu rzymskiego – ona obowiązuje obecnie w całym Kościele.
Dla wielu wiernych ta zmiana była jednak szokiem. Osoby przywiązane do starszej formy liturgii często nie potrafiły się odnaleźć w nowym porządku. Z myślą o nich Jan Paweł II w 1984 roku udzielił indultu, a cztery lata później ogłosił motu proprio Ecclesia Dei, które pod pewnymi warunkami umożliwiało sprawowanie liturgii według dawnego rytu. Podkreślmy jednak – był to wyraz troski wobec tych, którzy głęboko przeżywali swoje przywiązanie do tradycyjnej formy celebracji, ale nie rezygnacja z nowego ordo.
Następnie nastał czas pontyfikatu Benedykta XVI, papieża o wyjątkowej wrażliwości liturgicznej. Benedykt doskonale rozumiał, że w starszej formie rytu rzymskiego zachowało się wiele cennych elementów, których znajomość jest kluczowa dla pełnego zrozumienia współczesnej liturgii.
7 lipca 2007 roku, w motu proprio Summorum Pontificum, Benedykt XVI zezwolił każdemu kapłanowi na odprawianie Mszy w klasycznym rycie rzymskim – bez konieczności uzyskania zgody biskupa. Decyzja ta miała dwa główne cele: z jednej strony pogłębienie rozumienia liturgii Kościoła – zarówno wśród osób przywiązanych do tradycji, jak i tych otwartych na odnowę – a z drugiej stworzenie niejako „drugiej odnogi” życia liturgicznego.
Czyli nie był to powrót do stanu sprzed soboru?
Nie. Obok głównej formy rytu rzymskiego, jakim – podkreślmy to – jest Novus Ordo Missae, czyli msza posoborowa, dopuszczono możliwość swobodnej celebracji liturgii w starszej formie wszędzie tam, gdzie była taka potrzeba. W praktyce księża mogli odtąd bez ograniczeń sprawować Mszę w rycie trydenckim. Każda grupa wiernych, która zwróciła się do proboszcza z taką prośbą, miała prawo do uczestnictwa w tej formie liturgii, a proboszcz był zobowiązany do umożliwienia jej sprawowania. Obie formy rytu rzymskiego miały się uzupełniać, co w intencji papieża miało być znakiem jedności Kościoła.
A jaki wpływ na decyzję Benedykta XVI miał problem lefebrystów?
To kolejne szkiełko w mozaice historycznego kontekstu. Benedykt miał świadomość istniejących podziałów, zwłaszcza problemu Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, które już wcześniej oddzieliło się od wspólnoty Kościoła z powodu przywiązania do dawnej liturgii, choć problem był znacznie szerszy i dotyczył też między innymi sprzeciwu wobec ekumenizmu czy podejścia do wolności religijnej. Jego decyzja była więc także gestem w ich stronę, próbą odbudowania jedności i włączenia tych środowisk z powrotem w życie Kościoła. Chodziło o to, by wspólnoty przywiązane do tradycyjnej formy rytu rzymskiego mogły być postrzegane jako część bogactwa liturgicznego Kościoła. Podobnie jak w Kościele katolickim współistnieją różne inne ryty – ambrozjański, dominikański, mozarabski czy liczne ryty wschodnie – tak i msza trydencka miała współtworzyć tę różnorodność. Intencja papieża zawsze jednak pozostawała jasna: możemy celebrować liturgię na różne sposoby, ale jesteśmy jedną wspólnotą – jednym Kościołem.
Ale dobre intencje nie zawsze idą w parze z praktyką życia.
I w tym przypadku bardzo szybko stało się to jasne. Już w pierwszych latach swojego pontyfikatu Franciszek zauważył, że w wielu środowiskach tradycjonalistycznych zaproponowane przez Benedykta rozwiązanie nie przyniosło oczekiwanych owoców. Zamiast dialogu i otwartości w wielu wspólnotach tradycjonalistycznych odżyło poczucie niezdrowej wyższości i mocne przekonanie, że to one mają wyłączność na liturgię w „najlepszym wydaniu”. Same decyzje Benedykta odczytywano często jako potwierdzenie ich racji i takiego sposobu myślenia.
W rezultacie wiele z tych wspólnot zaczęło otwarcie krytykować pozostałych członków Kościoła, niekiedy nazywając ich heretykami czy schizmatykami tylko dlatego, że nie celebrują liturgii w tradycyjnej formie albo – paradoksalnie – że myślą w duchu Soboru Watykańskiego II.
To, co początkowo miało służyć jedności i otwartości, po kilkunastu latach okazało się przyczyną napięć i hejtu, z tym, że – trzeba powiedzieć to otwarcie – odpowiedzialność za taką sytuację leżała zasadniczo po stronie części środowisk tradycjonalistycznych.
Decyzja o ograniczeniu Mszy św. trydenckiej wywołała burzę i – według niektórych – wprowadziła podziały: tradycjonaliści poczuli się zepchnięci na margines… Widać to wyraźnie w komentarzach środowisk tradycjonalistycznych po śmierci papieża: „jeden z najgorszych pontyfikatów w historii Kościoła”. Dla niektórych radykałów Franciszek stał się niemal „Judaszem”, a nawet Antychrystem. Skąd takie ekstremalne reakcje?
Decyzja Franciszka oczywiście wywołała silne reakcje. Trzeba też uczciwie przyznać, że w jakieś mierze ucierpieli także ludzie Bogu ducha winni – ci, którzy po prostu dobrze odnajdują się w tradycyjnej formie liturgii, którzy cenią jej piękno, ład, dyscyplinę i bogactwo symboliki. Osoby te w pełni akceptują nauczanie Kościoła, również Sobór Watykański II i jego owoce, są lojalnymi katolikami, często zaangażowanymi w życie parafii. W ich przypadku decyzja o ograniczeniu dostępu do tradycyjnej liturgii mogła być odbierana jako niesprawiedliwa – zwłaszcza tam, gdzie została surowo wdrożona przez biskupów.
Z drugiej strony – to moja osobista obserwacja, nie roszczę sobie prawa do absolutnej racji – wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z ukrytym procesem na głębszym poziomie, a mianowicie z niewłaściwym myśleniem o władzy i mechanizmem zapewniania sobie bezpieczeństwa poprzez kontrolowanie.
Część środowisk tradycjonalistycznych miała poczucie, że choć nie sprawują realnej władzy w Kościele, to przynajmniej mają rację, że w końcu nastąpi „kontrrewolucja”, która przywróci porządek, wszystko znów stanie się czarne albo białe, a Kościół wróci na „właściwe tory”. Benedykt XVI w pewien sposób otworzył drzwi takiemu myśleniu – dał nadzieję, że taka możliwość jest realna. Ale kiedy Franciszek powiedział „nie” – bo taki sposób myślenia nie jest duchem Kościoła – powstało ogromne napięcie. Dla Franciszka Kościół ma być przestrzenią otwartości, dialogu, wychodzenia na peryferie, przygarniania ubogich – to główne hasła programowe jego pontyfikatu. Dlatego – jego zdaniem – nie można było dalej wspierać stylu, który w jakikolwiek sposób prowadzi do wykluczania. W odpowiedzi ogłosił Traditionis custodes i wprowadził konieczne restrykcje, które miały ograniczyć wpływ środowisk działających wbrew jedności Kościoła. A to wywołało mocną reakcję.
Pytano, co to za ojciec, który tylko jednego z synów regularnie karze i poniża.
Racja, ale w sytuacji, gdy jedno dziecko bije pozostałe, poniża je i twierdzi, że są niegodne, że nie są prawdziwymi dziećmi rodziców, to rolą dobrego ojca jest zareagować i powiedzieć: „Dość. Tak być nie może”. I postawić granice.
Benedykt XVI wydał w 2007 roku Summorum Pontificum. Papież Franciszek – Traditionis custodes, którym – jak twierdzą tradycjonaliści – unieważnił Summorum Pontificum. Czy faktycznie unieważnił? Hermeneutyka ciągłości Benedykta contra hermeneutyka zerwania u Franciszka – czy tak należy to postrzegać?
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
1https://www.vatican.va/content/francesco/pl/encyclicals/documents/papa-francesco_20150524_enciclica-laudato-si.html
Okładka
Karta tytułowa
1. Liturgia Kościoła
Wszystko u niego było pełne szacunku wobec misterium
Przypisy końcowe
Okładka
Strona tytułowa
Prawa autorskie
