Europa w płomieniach. Ostatnie miesiące II Wojny Światowej - Drozdowski Krzysztof - ebook
NOWOŚĆ

Europa w płomieniach. Ostatnie miesiące II Wojny Światowej ebook

Drozdowski Krzysztof

0,0

Opis

Rok 1944 i 1945 to czas, w którym świat wstrzymał oddech, obserwując spektakularny upadek III Rzeszy. Armia Czerwona przetacza się przez wschodni front, zdobywając kolejne miasta, alianci lądują w Normandii, a Europa staje się areną jednych z najbardziej brutalnych walk w historii. W Berlinie Adolf Hitler, otoczony przez wiernych, lecz coraz bardziej zdesperowanych doradców, snuje wizje nierealnego zwycięstwa, podczas gdy jego imperium kruszy się na wszystkich frontach.

Książka ta to fascynująca i wnikliwa relacja z ostatnich miesięcy II wojny światowej, ukazująca nie tylko kluczowe bitwy i decyzje polityczne, ale również dramat tysięcy ludzi wciągniętych w wir konfliktu. Autor, Krzysztof Drozdowski, z mistrzowską dokładnością odtwarza atmosferę strachu, chaosu i zniszczenia, które towarzyszyły upadkowi nazistowskich Niemiec.

Na kartach tej książki znajdziesz m.in.:

Kulisy wielkich operacji wojskowych – od klęski Wehrmachtu na froncie wschodnim, przez aliancką inwazję w Normandii, aż po zdobycie Berlina.

Polityczne intrygi i tajne negocjacje – zdrady, spiski i próby zawarcia separatystycznego pokoju, które mogły zmienić losy świata.

Zwykłych ludzi w niezwykłych czasach – losy cywilów, żołnierzy, jeńców wojennych i ofiar wojny, które stanowią poruszającą mozaikę ludzkiego cierpienia i heroizmu.

Ostatnie dni Hitlera – dramatyczne wydarzenia w berlińskim bunkrze, gdzie dyktator odizolowany od rzeczywistości podejmuje swoje ostatnie, desperackie decyzje.

"Europa w płomieniach. Ostatnie miesiące II Wojny Światowej" to nie tylko historia wojny, ale także studium upadku totalitarnego reżimu, który przez lata terroryzował Europę. To książka, która oddaje grozę ostatnich dni wojny, ukazując zarówno wielkie bitwy, jak i osobiste dramaty tych, którzy znaleźli się w samym centrum historii.

 

 

Przeczytaj i odkryj, jak zakończyła się era nazistowskich Niemiec – i jak ukształtował się nowy światowy porządek.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 277

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Re­dak­cjaAdam Pod­lew­ski
Ko­rektaBo­żena Si­gi­smund
Re­cen­zencidr hab. Adam Osta­nek, prof. WAT, dr Ra­fał Ro­gu­ski
Pro­jekt gra­ficzny okładkiMa­ciej Ja­czyń­ski
Skład i ła­ma­nieMar­cin La­bus
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2025 © Co­py­ri­ght by Krzysz­tof Droz­dow­ski, War­szawa 2025
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w In­ter­ne­cie.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-8329-880-1
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. K. K. Ba­czyń­skiego 1 lok. 2 00-036 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

De­dy­kuję mo­jej żo­nie Ka­ro­li­nie

Wstęp

W tym roku mija 80 lat od za­koń­cze­nia naj­więk­szego kon­fliktu zbroj­nego w dzie­jach świata. Po za­koń­czo­nej w 1918 roku Wiel­kiej Woj­nie po­wszech­nie uwa­żano, że ko­lejny raz już nie doj­dzie do ta­kiego ka­ta­kli­zmu. Wy­star­czyło jed­nak, by mi­nęło 21 lat, aby na nowo na świe­cie ode­zwały się agre­sywne za­pędy. Był to okres ku­mu­lu­jący w Eu­ro­pie na­stroje na­cjo­na­li­styczne, chęć re­wanżu za prze­graną wojnę – jak w przy­padku Nie­miec, od­bu­dowy lub po­wrotu do daw­nej świet­no­ści – jak w przy­padku Włoch, czy też do­koń­cze­nia prze­no­sze­nia ko­mu­ni­stycz­nych ha­seł na resztę państw eu­ro­pej­skich – jak w przy­padku ZSRR. Wę­grzy chcieli roz­strzy­gnąć za­targ z Ru­mu­nami, a w pań­stwach bał­kań­skich cią­gle wrzały emo­cje. Hi­sto­ria II wojny świa­to­wej to hi­sto­ria wiel­kiego kon­fliktu zbroj­nego, w któ­rym wzięło udział 61 państw, ale to także hi­sto­ria po­li­ty­ków z ich za­ku­li­so­wymi roz­mo­wami, ukła­dami i hi­sto­ria zwy­kłych lu­dzi z ich co­dzien­nymi dra­ma­tami, lu­dzi, któ­rzy stali po róż­nych stro­nach ba­ry­kady, a wielu z nich chciało tylko prze­żyć ko­lejny dzień. Hi­sto­ria II wojny świa­to­wej to też hi­sto­ria nie­na­wi­ści i śmierci mi­lio­nów Po­la­ków, Ro­sjan, Ży­dów, Niem­ców, Ro­mów. Sza­cuje się, że w różny spo­sób wojna do­tknęła 1 700 000 000 lu­dzi na ca­łym świe­cie. A prze­cież część z nich zo­stała póź­niej ro­dzi­cami, prze­no­siła swoją wo­jenną traumę na na­stępne po­ko­le­nia, przez co liczba po­śred­nich ofiar tego kon­fliktu ro­sła w za­trwa­ża­ją­cym tem­pie. Obec­nie żyje na świe­cie już co­raz mniej bez­po­śred­nich świad­ków i uczest­ni­ków tego kon­fliktu. To ostat­nie chwile, by wsłu­chać się w ich słowa. To ostat­nia chwila, by z ich do­świad­czeń wy­cią­gnąć wnio­ski na przy­szłość. Uczmy się hi­sto­rii, by nie po­peł­niać tych sa­mych błę­dów – ileż to razy sły­szymy to wy­świech­tane po­wie­dze­nie. Ale ja­kie wła­ści­wie wnio­ski wy­cią­gnę­li­śmy jako spo­łe­czeń­stwo? W cza­sach gdy na­uczy­li­śmy się uwa­żać, że wojna jest tylko tra­gicz­nym wspo­mnie­niem, ona puka do na­szych drzwi. I, co naj­gor­sze, nie tylko od nas za­leży, czy te drzwi otwo­rzymy. Rzą­dzą nami po­li­tycy, dla któ­rych wojna za­wsze była je­dy­nie środ­kiem dzia­ła­nia.

Rok­rocz­nie przy ko­lej­nych rocz­ni­cach spie­ramy się, czy dane wy­da­rze­nia miały sens. Czy było warto? Czy ra­cjo­nalny był za­mach na Franza Kut­scherę, gdy było wia­domo, że Niemcy ze­msz­czą się na miesz­kań­cach War­szawy? Czy wy­buch Po­wsta­nia War­szaw­skiego, słabo przy­go­to­wa­nego pod wzglę­dem uzbro­je­nia i wy­po­sa­że­nia miał sens? Kwe­stio­nu­jemy pra­wie każde wy­da­rze­nie, dy­wa­gu­jąc nad jego istotą. Ro­bimy to jed­nak, sie­dząc w wy­god­nym fo­telu, ma­jąc lo­dówkę pełną je­dze­nia i ogrze­wane miesz­ka­nie. Czy więc wolno nam pod­wa­żać po­wstań­czy zryw lu­dzi, któ­rzy czę­sto byli go­towi stra­cić wszystko, bo dla nich wolna Oj­czy­zna była naj­waż­niej­sza.

Po 80 la­tach pa­trzymy na wo­jenne wy­da­rze­nia z zu­peł­nie in­nej per­spek­tywy, nie po­tra­fimy so­bie na­wet wy­obra­zić cier­pie­nia, które prze­ży­wały osoby idące na śmierć w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, gło­du­jące i umie­ra­jące na uli­cach, idące do walki z ka­ra­bi­nem w ręku, od­ma­wia­jące mo­dli­twę z prośbą o prze­ży­cie ko­lej­nego dnia, by znów zo­ba­czyć zo­sta­wioną da­leko ro­dzinę.

Dziś wy­daje nam się, że wiemy już wszystko o tych wy­da­rze­niach. Zaj­muję się ba­da­niem hi­sto­rii pięt­na­ście lat i z każ­dym ro­kiem wiem, że jest to pewna nie­koń­cząca się opo­wieść. Wciąż od­kry­wamy nowe do­ku­menty, fo­to­gra­fie, re­la­cje świad­ków. Do­ra­stają nowe po­ko­le­nia, które trzeba edu­ko­wać, przy­po­mi­nać i po­ka­zy­wać to, co kie­dyś prze­żyli nasi przod­ko­wie. Żeby pa­mięć o nich i tym, czego do­świad­czyli, ni­gdy nie zgi­nęła. Bo prze­cież je­śli my prze­sta­niemy pa­mię­tać o nich, to nie mamy prawa żą­dać, by ko­lejne po­ko­le­nia pa­mię­tały po­tem o nas.

Kiedy otrzy­ma­łem pro­po­zy­cję na­pi­sa­nia książki, w któ­rej omó­wione zo­staną naj­waż­niej­sze wy­da­rze­nia od za­koń­czo­nego Po­wsta­nia War­szaw­skiego do końca II wojny świa­to­wej w Eu­ro­pie wie­dzia­łem, że nie bę­dzie to wcale ła­twe za­da­nie. Te ostat­nie mie­siące wojny były naj­bar­dziej in­ten­sywne, miało miej­sce wów­czas tyle wy­da­rzeń, że za­czą­łem się za­sta­na­wiać, jak to wszystko zmie­ścić w jed­nej książce. Wąt­pli­wo­ści mi­nęły wraz z mo­men­tem roz­po­czę­cia pracy. Po na­pi­sa­niu pierw­szego zda­nia już wie­dzia­łem, w jaki spo­sób chcę opo­wie­dzieć tę hi­sto­rię. I mam na­dzieję, że to mi się udało, choć oczy­wi­ście koń­cowa ocena na­leży za­wsze do czy­tel­ni­ków. Po­mimo że uka­zało się do­tąd po­nad 30 ksią­żek mo­jego au­tor­stwa, jesz­cze żadna nie spra­wiła, że sta­wia­jąc ostat­nią kropkę, od­czu­łem ulgę. Były to dla mnie naj­bar­dziej in­ten­sywne mie­siące w pi­sar­skiej ka­rie­rze. Ciężko by było je prze­trwać bez wspar­cia mo­jej żony Ka­ro­liny, która co pe­wien czas za­glą­dała do ga­bi­netu spraw­dzać, czy trzeba mnie w czymś wy­rę­czyć, bym mógł sku­pić się na pi­sa­niu. W każ­dej książce i na każ­dym spo­tka­niu au­tor­skim po­wta­rzam, że je­stem wdzięczny żo­nie za tę po­moc i zro­zu­mie­nie dla mo­jej pa­sji. Więc je­śli zo­ba­czymy się kie­dyś na ja­kimś spo­tka­niu au­tor­skim, to na pewno o mo­jej żo­nie słów kilka też usły­szy­cie.

Dzię­kuję rów­nież Ra­fa­łowi Biel­skiemu, czyli re­dak­to­rowi na­czel­nemu wy­daw­nic­twa Skarpa War­szaw­ska, który za­pro­po­no­wał mi na­pi­sa­nie tej książki i życz­li­wie przy­jął pod swoje skrzy­dła. Gdyby nie jego pro­po­zy­cja, to za­pewne ta książka ni­gdy by nie po­wstała. A już dziś mogę zdra­dzić, że to nie jest moje ostat­nie słowo.

Roz­dział 1

PRZE­GRANE PO­WSTA­NIE

Do dziś trwają spory na te­mat sen­sow­no­ści wy­wo­ła­nia Po­wsta­nia War­szaw­skiego. Jedna z nar­ra­cji głosi, że słabo uzbro­jeni Po­lacy zo­stali ska­zani na śmierć przez pol­skie wła­dze w Lon­dy­nie i gen. Ta­de­usza Bora-Ko­mo­row­skiego, który w ostat­nich dniach wrze­śnia zo­stał mia­no­wany w miej­sce gen. Ka­zi­mie­rza Sosn­kow­skiego Na­czel­nym Wo­dzem. Druga nar­ra­cja mówi, że cie­mię­żeni od wrze­śnia 1939 roku Po­lacy chwy­cili za broń, by po­ka­zać, że w pol­skiej sto­licy na­dal bije serce, że kraj nie podda się bez walki, a po­nie­sione straty są trud­nym, ale jed­nak po­trzeb­nym świa­dec­twem pol­skiego pa­trio­ty­zmu. Dys­ku­sje te na­si­lają się zwłasz­cza w oko­licy 1 sierp­nia, gdy od­da­jemy hołd oso­bom wal­czą­cym w Po­wsta­niu War­szaw­skim. I zgo­dzić się trzeba z tym, że w pew­nej czę­ści ra­cję ma każda ze stron. Już w po­ło­wie wrze­śnia stało się ja­sne, że ten zryw czeka smutny ko­niec. Sto­jąca na wschod­nim brzegu Wi­sły Ar­mia Czer­wona nie była za­in­te­re­so­wana wspar­ciem wal­czą­cych Po­la­ków. Dla Sta­lina każdy pol­ski pa­triota był na­tu­ral­nym wro­giem dla planu wpro­wa­dze­nia ko­mu­ni­stycz­nego rządu zło­żo­nego z jego ma­rio­ne­tek. Cze­kał więc, aż się War­szawa wy­krwawi. Dla Niem­ców pol­skie po­wsta­nie rze­czy­wi­ście stało się lo­kal­nym pro­ble­mem, z któ­rym jed­nak po pierw­szym szoku po­tra­fili so­bie dość sku­tecz­nie po­ra­dzić. Prze­waga za­równo w li­czeb­no­ści wojsk, jak i uzbro­je­niu znaj­do­wała się po ich stro­nie. Bez po­mocy alian­tów po­wsta­nie ska­zane było na klę­skę. Ta klę­ska, nie­stety, na­stą­piła. 30 wrze­śnia 1944 r. po­wstańcy uzy­skali od Niem­ców zgodę na za­wie­sze­nie broni na dwa ko­lejne dni – 1 i 2 paź­dzier­nika w go­dzi­nach od 5.00 do 20.00. Ce­lem za­wie­sze­nia miało być umoż­li­wie­nie ewa­ku­acji lud­no­ści cy­wil­nej. Było to moż­liwe w pię­ciu wy­zna­czo­nych punk­tach: u za­chod­nich wy­lo­tów ulicy Grzy­bow­skiej, Pań­skiej, Pięk­nej i Śnia­dec­kich przy Po­li­tech­nice, a także w Ale­jach Je­ro­zo­lim­skich[1]. Tego dnia wal­czono do go­dziny 18.30. Wów­czas na roz­kaz Ko­mendy Głów­nej Ar­mii Kra­jo­wej odło­żono broń. Prak­tycz­nie do pół­nocy ko­lejne od­działy skła­dały broń, po czym ma­sze­ro­wały pod eskortą na te­ren Pio­nier Parku. Do nie­woli tra­fiło około 1900 po­wstań­ców w tym 400 ran­nych. Na­stęp­nego dnia gen. Ko­mo­row­ski wy­zna­czył płk. Ka­zi­mie­rza Ira­nek-Osmec­kiego ps. „Hel­ler”, ppłk. Zyg­munta Do­bro­wol­skiego ps. „Zyn­dram”, ppłk. Fran­ciszka Her­mana ps. „Bo­gu­sław­ski” i ka­pi­tana Al­freda Kor­czyń­skiego ps. „Sas” jako tłu­ma­cza do pro­wa­dze­nia roz­mów ka­pi­tu­la­cyj­nych z Niem­cami. Puł­kow­nik Ira­nek-Osmecki tak wspo­mina te chwile:

Z tru­dem prze­do­sta­wa­li­śmy się przez roz­wa­lone ulice, idąc z bu­dynku „Pa­sty” przy ul. Piusa XI, gdzie mie­ściła się Ko­menda Główna AK, do ba­ry­kady pod Po­li­tech­nikę. Grupy lu­dzi z to­boł­kami na ple­cach dą­żyły w tym sa­mym kie­runku, był to bo­wiem punkt przej­ścia dla ucho­dzą­cych z mia­sta miesz­kań­ców. Przy stud­niach usta­wiano się z wia­der­kami w sze­regi. Do­koła punk­tów roz­dziel­czych gro­ma­dzono się cier­pli­wie po garść jęcz­mie­nia lub psze­nicy, je­dy­nego do­stęp­nego jesz­cze po­ży­wie­nia. Mia­sto roz­po­czy­nało swój dzień. Ale ten dzień był inny niż po­przed­nie. Dziś cze­kano na coś nie­uchron­nego, co jest tuż, tuż. Wy­czu­wano zbli­ża­jący się ko­niec.

Spo­tka­nie de­le­ga­cji pol­skiej z gen. von dem Ba­chem w jego Kwa­te­rze Głów­nej w Oża­ro­wie było za­po­wie­dziane na go­dzinę 9. Trzeba więc było za­raz po go­dzi­nie 8 być na czo­ło­wej ba­ry­ka­dzie pod Po­li­tech­niką, gdzie mie­li­śmy prze­kro­czyć li­nię bo­jową.

(...) Do­szli­śmy w asy­ście pol­skiego do­wódcy tego od­cinka ru­inami ul. Śnia­dec­kich do ba­ry­kady nie­miec­kiej przy szpi­talu im. Mar­szałka Pił­sud­skiego. Ocze­ki­wał nas tam de­le­gat nie­miecki mjr SS Fi­scher[2]. Po­wo­łu­jąc się na po­sta­no­wie­nia Kon­wen­cji Ha­skiej, za­py­tał przez tłu­ma­cza, czy mamy broń. Po wy­ja­śnie­niu, że jej nie po­sia­damy, od­je­cha­li­śmy wraz z nimi sa­mo­cho­dami do nie­miec­kiej Kwa­tery Głów­nej.

Na wstę­pie wrę­czy­li­śmy pi­smo gen. Bora-Ko­mo­row­skiego w ję­zyku pol­skim i nie­miec­kim, upo­waż­nia­jące nas do prze­pro­wa­dze­nia per­trak­ta­cji i pod­pi­sa­nia umowy o zło­że­niu broni przez od­działy AK wal­czące w War­sza­wie.

Po prze­czy­ta­niu pi­sma Bach, wy­raź­nie pod­nie­cony, wstał i z prze­ję­ciem, sta­ra­jąc się nadać chwili jak naj­bar­dziej uro­czy­sty cha­rak­ter, roz­po­czął prze­mowę. Pierw­sze jego słowa „me­ine Her­ren”, ak­cent, jaki im nadał – miały spe­cjalny wy­dźwięk. Dał wy­raz prze­świad­cze­niu o zdol­no­ściach do­wód­czych gen. Bora-Ko­mo­row­skiego, o bit­no­ści po­wstań­ców, o słusz­no­ści de­cy­zji zło­że­nia broni, co uwolni lud­ność od okrop­no­ści, ja­kie mu­siałby za­sto­so­wać, gdyby walka miała trwać dłu­żej. Gdy usiadł, nie do­pusz­cza­jąc tłu­ma­cza do głosu, roz­wi­jał da­lej swe my­śli pełne nie­ukry­wa­nego try­umfu.

(...) Po­le­ci­łem kpt. „Sa­sowi” od­czy­tać na­stępne py­ta­nie: Czy Bach po­twier­dza, że żoł­nie­rze AK zo­stali uznani przez rząd nie­miecki za kom­ba­tan­tów i czy będą mieli za­pew­nione wszel­kie prawa zgod­nie z Kon­wen­cją Ge­new­ską z 27 sierp­nia 1929 r.?

Bach po­twier­dził uzna­nie żoł­nie­rzy AK za kom­ba­tan­tów i roz­wo­dził się długo nad tym, że uzna­nie to jest jego za­sługą.

(...) W miarę po­su­wa­nia się per­trak­ta­cji sta­wał się co­raz roz­mow­niej­szy i upa­jał się wła­sną swadą. Ka­zał po­dać ka­napki i kawę, za­chwa­lał, że jest praw­dziwa i że po­cho­dzi ze zrzu­tów ame­ry­kań­skich, które wpa­dły w ręce nie­miec­kie; po­ja­wił się na stole i ja­kiś al­ko­hol[3].

Spo­tka­nie ge­ne­rała „Bora” z SS-Obe­rgru­pen­füh­re­rem Eri­chem von dem Bach-Ze­lew­skim w Oża­ro­wie Ma­zo­wiec­kim (4 paź­dzier­nika), źró­dło: do­mena pu­bliczna

2 paź­dzier­nika w Oża­ro­wie pod­pi­sano układ o za­prze­sta­niu dzia­łań wo­jen­nych w War­sza­wie. Ze strony nie­miec­kiej akt pod­pi­sał SS-Obe­rgru­pen­füh­rer Erich von dem Bach-Ze­lew­ski[4], stronę pol­ską re­pre­zen­to­wali płk Ira­nek-Osmecki oraz ppłk Do­bro­wol­ski. Pod­pisy zło­żono o go­dzi­nie 2.00 3 paź­dzier­nika. Niemcy za­pew­nili, że po­wstańcy zgod­nie z kon­wen­cją ge­new­ską zo­staną po­trak­to­wani tak jak żoł­nie­rze re­gu­lar­nej ar­mii idący do nie­woli, lud­ność cy­wilna miała moż­li­wość opusz­cze­nia mia­sta, za­bie­ra­jąc ze sobą swój do­by­tek. Mie­nie pu­bliczne i pry­watne miało pod­le­gać ochro­nie. W ciągu dwóch ko­lej­nych dni lud­ność cy­wilna miała ewa­ku­ować się z mia­sta. Ewa­ku­acja jed­nak nie była do­bro­wolna. Łącz­nie w wy­niku po­wsta­nia od 500 tys. do 550 tys. miesz­kań­ców sto­licy oraz około 100 tys. osób z miej­sco­wo­ści pod­war­szaw­skich zo­stało zmu­szo­nych do opusz­cze­nia swo­ich do­mów. Z tego grona bli­sko 60 tys. osób zo­stało de­por­to­wa­nych do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, a ko­lej­nych 90 tys. – na ro­boty przy­mu­sowe w głąb Rze­szy. Po upadku po­wsta­nia Niemcy wbrew po­sta­no­wie­niom umowy ka­pi­tu­la­cyj­nej przy­stą­pili do sys­te­ma­tycz­nego wy­pa­la­nia i wy­bu­rza­nia mia­sta, co spo­wo­do­wało do­dat­kowe 30% znisz­czeń na le­wo­brzeż­nej czę­ści War­szawy.

Za­koń­czone Po­wsta­nie War­szaw­skie roz­po­czyna koń­cowy okres II wojny świa­to­wej, przy­naj­mniej z pol­skiej per­spek­tywy. W trak­cie trwa­ją­cego po­wsta­nia do­szło w po­li­tyce eu­ro­pej­skiej do pew­nych stra­te­gicz­nych prze­ta­so­wań. Alianci na Za­cho­dzie, za­chę­ceni suk­ce­sem ope­ra­cji „Over­lord”, roz­po­częli naj­więk­szą w hi­sto­rii ope­ra­cję po­wietrzno-de­san­tową „Mar­ket Gar­den”. Wal­cząca do­tąd u boku III Rze­szy Fin­lan­dia pod­pi­sała 19 wrze­śnia ro­zejm z ZSRR, przy­stę­pu­jąc do wojny z do­tych­cza­so­wym so­jusz­ni­kiem[5]. Było to już ko­lejne po Ru­mu­nii od­wró­ce­nie so­ju­szy. Rów­nież wę­gier­skie po­par­cie chwiało się w po­sa­dach. Prak­tycz­nie je­dy­nym suk­ce­sem, któ­rym mo­gli Niemcy pod­nieść swoje mo­rale, było udane wy­strze­le­nie ra­kiety V-2 na Lon­dyn, co na­stą­piło 8 wrze­śnia 1944 r.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[1] B. Za­krzew­ski, Po­wsta­nie War­szaw­skie. 80 rocz­nica wy­bu­chu, War­szawa 2024, s. 214.
[2] Ma­jor der Po­li­zei Kurt Fi­scher był sze­fem sztabu Kamp­fgruppe Re­ine­farth.
[3] https://www.war­szawa.pl/ostatni-akt-po­wsta­nia44/ (Do­stęp: 14.02.2025).
[4] Erich von dem Bach-Ze­lew­ski – ur. 1 marca 1899 r. w Lau­en­burg in Pom­mern, zm. 8 marca 1972 r. w Mo­na­chium-Har­la­ching. Zwierzch­nik dzia­łań prze­ciw­par­ty­zanc­kich w Eu­ro­pie (Chef der Ban­den­kamp­fver­bände), Do­wódca SS i Po­li­cji w Pru­sach Wschod­nich i na Ślą­sku, Wyż­szy Do­wódca SS i Po­li­cji w Ro­sji Środ­ko­wej, do­wódca XIV i X Kor­pusu SS. Po­seł do Re­ich­stagu z ra­mie­nia NSDAP.
[5] Patrz: K. Ren­tola, Fin­lan­dia kon­tra Sta­lin. Od wojny zi­mo­wej do zim­nej wojny 1939–1950, Po­znań 2024, s. 69–134.