Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Drugi tomik poezji Magdaleny Mulawy – poetki urodzonej w Zamościu, mieszkającej w Krakowie z ukochanym mężem i kotem Indianą. Wychowana w miłości do książek i do Roztocza. Skończyła filologię romańską. Wyznaje samoświadomość i pracę nad sobą. Miłośniczka piłki nożnej i kawy.
„Dzienniki psychiczne” to różne stany uczuć i emocji oraz świadomego ich umysłu wyrażone bogatym słownictwem i zabawą słowem, okraszone humorem.
Kamienie szlachetne
Limity wyczerpane na róż i czerwień jak łatwe wybory
Szmaragd i odwaga z odcieniem ametystu dwie wyblakłe nadzieje
Onyks bliższy od rubinu nie tylko gdy świta
I perły zamiast snu w czas stawiania granic
A i tak wybieram granat jak puchar z kryształu pełen krwi
Ścięte płaszczyzny szklanych życiorysów
Krwawią życiem martwotą blaskiem twardych dni
Posmakuj zanurz choćby palce
Smakuj odważnie do zyskania jest
Wszystko
Śpij spokojnie
Chcę być oddzielna
I czasem wystarczy myśl
Przeżuta najdokładniej
Czasem zauważać
Jak sypki jest czas
I Być
By nie przyjąć więcej niż mogę dać?
Rzucił mnie tu wybór
W garści trzymam pęk drzew-kwiatów
Ptaki wiją gniazda w moich włosach
A moje ja szybuje i rośnie
W nas
„Na świecie jest zło” ot nowina
Uśmiecha się i głaska liche liście skąpane w smogu
„I możesz spać spokojnie?
Przecież wojna schroniska gwałty
Dramaty”
„Mogę najzupełniej” i nie pojmuj tego wcale
Ty śpisz obok
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 26
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ilustracja na okładce: Aleksandra Bikowska
Projekt okładki: EJ Design
Projekt graficzny środka, skład: EJ Design
Korekta: Monika Turała, Anna Strakowska
Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum
Copyright © by Magdalena Mulawa 2024
Copyright © by Pan Wydawca 2024
ISBN 978-83-68239-22-5
wydanie 1
Gdańsk 2025
Pan Wydawca sp. z o. o.
ul. Wały Piastowskie 1/1508
80-855 Gdańsk
PanWydawca.pl
Jak piasek całuje falę raz po raz
A czas kręci bączki zwinne
Tak tańczą w nas pragnienia nieskoszonych traw
Jak wicher wyrywa życie nieświadomie
A studnie pełne rosy schną
Tak krzyczą w nas natchnienia znajomych spraw
I jest taki dzień jak dziś
Jedna myśl przytula drugą
Ukojenie
Ot gęgotnik zatwardziały
Filozofie i psychozagadki
Interpretacje-zawadiaki i inne resoraki
Ot wiatraczek w kroku pewnym
Poetyckie opowieści i dziecinne rymowanki
Być nie było będzie jest
Ot tu całkiem oniemiały
Tudzież wartki śmiały
Rozgorączkowane racje-rewelacje
Ot monolog okrwawiony
I żarciki i wyrzuty a nadzieje płonne
Trwa nadrabia gest
Ot majątek ogniotrwały
Histeryczne nie i powolne tak
Bezbronne i ułomne nie wiem
Ot i zaistniały już w przeszłości znak
Wszystko we mnie i przeze mnie
Przeszło, nie wymaże nikt
Ot naiwniak relikt mały
Rośnie pewny: żyje sterta
Słów, a tu zbyło już minęło w mig
Ot ontolog niebyt chwali
Ostrożności i sprośności czystych smug
Nie ocali bezgłos starych-nowych dróg
Nie zapomnę nic z tych nie-wydarzeń, gdzieś i tak to zapisane, w którymś z wieloświatów
Ataraxia; czucie jedności ze Wszystkim, jak w oceanie i więcej
Lekkie kroki po czubkach sosen z widokiem na chmury i rosę traw
One znają twoje stopy, ty jej chłód
W środku błyszczy twoja jasna głowa
Jak nie można odzobaczyć, tak i zatrzeć poznane przez ducha
Moralność – godność człowiecza i wierność wartościom bez czczego rozwlekania
Słów nieprzyległych mimo korekt wygładzania – ta sama dla religii i ateisty
Bez monopolu i fanatyzmu, i pod szczerym niebem
Fruwam jak balonik wyżej i wyżej
A i tak myśli kończą się i płyną w twoją stronę
Ciche enstase
Może tam cię znajdę, może tam
1. Ten mrok nie musi być trwały ani prawdziwy. Może stwarzam go sam.
Często chcemy zapomnieć o całym naszym światku i zanurzyć się w obcym, jeszcze nieznanym, ale bez strachu, bez jakichkolwiek granic, bez żadnych ram, które znamy w swoim. Bezpiecznie. Nic nie ryzykując.
To może być mrok. W skrzyżowanych cieniach i mgle rozprostować wiecznie przygarbione ramiona, rozpostrzeć skrzydła, o których istnieniu nawet nam się nie śniło. Nie. Nie twierdzę, że to piękna wolność; taka chęć wyrwania się z okowów – to wręcz pożądliwość, co chwyta za puls, aż tchu brak i wciąga i głębiej, i mocniej, a nam mało. Nie, to nie wolność nas pociąga, ale odkrycia, odskocznia bałamutna, nieznane, tajemnicze wyzwanie, przekora: mrok; gdzie skrępowanie nie istnieje i bezkonsekwencja w pozór obleczona. Żar.
Co tam znajdziemy, zależy od nas, indywidualność ma tu kluczowe znaczenie. Wejdź i pobierz swoje piętno, jedyne. To gwarancja, że wszystko się dla ciebie zmieni.
Ja wlazłem.
2. I wchodzę tam raz po raz, na chwilę, na długo. Czasem zamykam się w kokon nieistnienia, czasem otwieram wszystkie pory jestestwa i chłonę, ile wlezie, byle więcej z mroku i czekam. To jak alternatywne światy: jestem wielością, nie gram ról jak w życiu swoim zwykłym codziennym, o nie – za każdym razem jestem naprawdę tym, co we mnie wsiąkło z mroku. Robię to z oddaniem.
Zastanawia mnie jedno: czy gdybym powstały był pierwotnie w mroku właśnie, nie tęskniłbym za tym – jak to nazwałem – światkiem zwykłym, gdzie gram swoją rolę jak każdy?
Im dłużej praktykuję te wycieczki, tym bardziej zdają się prawdziwe. Zdają się?
3. Czuję go na grzbiecie, mrowi, i wystarczy krok wstecz i pochłania mnie niczym głębia oceanu; spowolnione mam ruchy, bardziej czuję, niż widzę wszystko wokół, a widzenie jest całkiem innym zmysłem, oglądać mogę cudze myśli (już samo to jest upiorne i ciężar ma gruzu), co w sercu noszą, czego pragną, mało tego, mogę naginać ich pragnienia według mego widzimisię. Warto pamiętać, że ci inni tutaj też mają swe mroczne talenty i każdy jest na nie narażony. Dlatego co pobyt, to jestem inny, zmodyfikowany.
Ciemność tonie w barwach, kto by pomyślał, wszystko zdaje się miękkie, atłasowo opływowe, a ruchy, a dotyk… ściska mnie w dołku na samo wspomnienie…
Nie ma swojego nazwiska
Nie jest w związku
Nie jest matką
Nie jest opiekunką
Nie ma portalu
Nie jest nieszczęśliwa
Nazywa się wariantywność
Bezpasywna
Solo ale nie samotna
Nie żałuj jej, nie czuje braku.
Spotyka nie porażki, a znaki, że nie tędy droga.
Znalazła inną ścieżkę, dobrą dla siebie.
I jeszcze tylko: nic do udowadniania.
Chcę być oddzielna
I czasem wystarczy myśl
Przeżuta najdokładniej
Czasem zauważać
Jak sypki jest czas
I Być
By nie przyjąć więcej niż mogę dać?
Rzucił mnie tu wybór
W garści trzymam pęk drzew-kwiatów
Ptaki wiją gniazda w moich włosach
A moje ja szybuje i rośnie
W nas
„Na świecie jest zło” ot nowina
Uśmiecha się i głaska liche liście skąpane w smogu
„I możesz spać spokojnie?
Przecież wojna schroniska gwałty
Dramaty”
„Mogę najzupełniej” i nie pojmuj tego wcale
Ty śpisz obok
