Dzieje Mongolii - Baabar - ebook

Dzieje Mongolii ebook

Baabar

4,5

Opis

Oficjalna historia Mongolii, niezależnie od tego, czy napisana przez uczonych z Mongolskiej Akademii Nauk, czy przez ich radzieckich kolegów z Akademii Nauk ZSRR, pełna jest nieprawdziwych informacji na temat rzeczywistego przebiegu wydarzeń w dziejach tego kraju. Z jednej strony do tradycji tych opracowań należała krytyczna i bardzo niesprawiedliwa ocena działalności Czyngis-chana, twórcy Imperium Mongolskiego. Z drugiej strony niezwykle pozytywnie przedstawiano dokonania mongolskich i radzieckich komunistów, którzy zmierzali do stworzenia w Mongolii, kraju o ustroju feudalnym, szczęśliwego społeczeństwa socjalistycznego, osiągającego ten etap rozwojowy „z pominięciem kapitalizmu”.

Autor Dziejów Mongolii Bat-Erdenijn Batbajar (znany bardziej pod pseudonimem Baabar) obnaża całą „nędzę oficjalnej historiografii”, ukazując ogrom cierpień i wyrzeczeń, poniesionych przez Mongołów w trakcie transformacji z „zacofanego społeczeństwa koczowniczego w nowoczesne społeczeństwo rolniczo-przemysłowe”. Najwyższą cenę – cenę życia – za ten, nieudany zresztą, eksperyment zapłaciła piąta część Mongołów, w tym przede wszystkim duchowni buddyjscy (lamowie) oraz arystokracja i szlachta mongolska. Wśród ofiar stalinowskich czystek, dokonywanych rękami radzieckich instruktorów i ich pojętnych mongolskich uczniów, znaleźli się również prości araci, a także członkowie najwyższych władz rządowych i partyjnych. Grozę i postrach w „republice marionetkowej” – jak Mongolię nazywa Autor – siał Chorloogijn Czojbalsan, uformowana rękami radzieckich komunistów kukiełka i pozbawiony sumienia „Stalin mongolskich stepów”. Relacja o jego dokonaniach stanowi najbardziej fascynującą i budzącą przerażenie część dzieła Baabara.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 798

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa wydawcy angielskiego

Dzieje Mongolii to dzieło ważne nie tylko z powodu jego twórcy. B. Batbajar, znany bardziej jako Baabar, został mianowany w kwietniu 1998 roku ministrem finansów Mongolii. Zanim jednak zajął to stanowisko, był i nadal jest (1998 r.) członkiem Wielkiego Churału (mongolski sejm). A jeszcze wcześniej był jednym z założycieli Mongolskiej Partii Socjal-Demokratycznej, jednej z pierwszych partii opozycyjnych, które powstały na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Od 1990 do 1994 roku był również przywódcą tej partii. Dziesięć lat przed założeniem MPS-D rozpoczął swą karierę jako pisarz prasy podziemnej. Początkowo krytykował socjalizm jednak w granicach struktur socjalistycznych, ale w połowie lat osiemdziesiątych zaczął kwestionować same podstawy socjalizmu. Jedna z jego najsłynniejszych publikacji, Büü mart! (Nie zapomnij!), napisana w Moskwie w 1988 roku, ale niepublikowana w Mongolii aż do roku 1990, wzywała do pamiętania o mongolskich tradycjach i tożsamości wobec socjalizmu. Baabar uprawiał swe pisarstwo aż do lat dziewięćdziesiątych, często przedstawiając wysoce nieustępliwe poglądy społeczeństwa mongolskiego.

Kiedyś Baabar zwrócił mi uwagę na to, że podczas gdy uczeni zachodni rozumieją dość dobrze stosunki radziecko-mongolskie, to znacznie gorzej rozeznają się w relacjach między Chinami i Mongolią. To właśnie na tę sprawę zwraca uwagę Baabar w niniejszej pracy. Przypomina nam, o czym zbyt często nie pamiętamy, że jeszcze przez dwadzieścia pięć lat po socjalistycznej rewolucji 1921 roku Mongolia była ciągle de iure częścią Chin. To tych dwudziestu pięciu lat, jak też poprzedzających je mniej więcej dziesięciu, w czasie których Mongolia ogłosiła swą niezależność od upadającej dynastii C‘ing i walczyła o międzynarodowe uznanie, dotyczą w najwyższym stopniu Dzieje Mongolii.

W niniejszym dziele Baabar prezentuje coś, co jak sądzę, jest jedyną w swoim rodzaju kombinacją źródeł zachodnich z nowymi danymi archiwalnymi. Wszystkie wcześniejsze historie Mongolii – napisane na Zachodzie – potykały się w końcu na trudnościach w dostępie do archiwów. Trzeba było się kontentować źródłami oficjalnie publikowanymi, które oczywiście prezentowały oficjalny punkt widzenia. Zamiast odtwarzać te zachodnie dzieła historyczne, Baabar sięgnął po nie i połączył z nimi dane archiwalne, które stały się dostępne wraz z otwieraniem się socjalizmu, pod koniec lat osiemdziesiątych, a następnie z jego upadkiem w 1990 roku. Ukazany w ten sposób obraz wczesnych dni socjalizmu jest pełniejszy niż inne relacje publikowane na Zachodzie. W szczególności dostarcza wielu informacji o manipulacjach politycznych i o represjach lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku nie znanych dotąd zachodniemu (ale także mongolskiemu) czytelnikowi.

Oryginalna wersja mongolska tego opracowania była podzielona jedynie na trzy księgi, wymienione w tym tomie. Natomiast podział na rozdziały został wprowadzony przez wydawcę angielskiego w czasie zabiegów translacyjnych. Także układ tekstu zmienił się nieznacznie w czasie przekładu. Zmiany te można pominąć, jako że nie mają one wpływu na zawartość treściową książki.

Podczas gdy uczeni mogą się, jak zawsze, sprzeczać, co do interpretacji, to jednym z kluczowych przyczynków, jakich dostarcza ta książka niemongolskim czytelnikom, jest ukazanie, co myśli o swojej historii jeden z wpływowych Mongołów. I jak to wszędzie bywa, Mongołowie nie są powszechnie zgodni co do tego, jak interpretować przeszłość swojego narodu. Spotykałem zarówno Mongołów, którzy podziwiali tę książkę, jak i takich, którzy ją krytykowali. W niczym nie umniejsza to jednak wartości Dziejów Mongolii. A jeśli już, to różnorodność opinii może stanowić oznakę oddziaływania tej książki.

W trakcie przygotowania do wydania angielskiego przekładu nie było, niestety, możliwe sprawdzenie, w sposób satysfakcjonujący, każdego odsyłacza. W szczególności nie było możliwe sprawdzenie większości odsyłaczy do artykułów zamieszczonych w prasie, a także do źródeł archiwalnych1. Wiele z samych artykułów prasowych jest opartych na materiałach archiwalnych. Źródła archiwalne i artykuły z gazet przytoczone w mongolskim oryginale bez podania nazwisk autorów nie są zamieszczone w bibliografii, a jedynie wymienione w przypisach2. Nie było też możliwe określenie wydawcy kilku źródeł. Kiedy nie sposób było podać kompletnego cytatu, zamieszczono tyle informacji, ile udało się zdobyć. Niekiedy, gdy nie można było sprawdzić źródła, na które powołuje się Baabar, a źródła zachodnie podawały sprzeczne informacje, zmieniano tekst, iżby dopasować go do źródła, na którym się oparł wydawca angielski. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że – zdaniem wydawcy – nie wpływało to nadmiernie na zmieniony fragment tekstu. I tak, przykładowo, Rossabi odnotowuje, że podczas pierwszej inwazji mongolskiej na Japonię użyto od 600 do 700 okrętów, podczas gdy Baabar podaje w oryginalnym tekście mongolskim liczbę 900, czego nie mogłem nigdzie potwierdzić. Niniejsza wersja tekstu podaje zatem od 600 do 700 okrętów. W obu wypadkach obiektywna skala inwazji nie została naruszona.

Wdzięczny jestem profesorowi Denisowi Sinorowi i Instytutowi Naukowemu Studiów Środkowoazjatyckich za wyrażenie zgody na reprodukcję obszernych fragmentów z pracy Thomasa Ewinga Between the Hammer and the Anvil? W swych relacjach dotyczących okresu Mongolii Autonomicznej, a zwłaszcza negocjacji związanych z traktatem trójstronnym, Dzieje Mongolii są bardzo bliskie pracy Ewinga. Winien jestem też specjalne podziękowania Rogerowi Cagle’owi i Karen Biermann z Soco International. Dziękuję także Caroline Humphrey, która zorganizowała i skoordynowała różne sprawy związane z tym przedsięwzięciem, dostarczyła niektórych fotografii oraz sprawdziła przekład rosyjskich tytułów; Markowi Horakowi, Andrew Johnsonowi z White Horse Press i Paulowi Caldwellowi z Wydziału Antropologii Społecznej Uniwersytetu w Cambridge oraz Johnowi Moffettowi z Instytutu Naukowego w Needham, który sprawdził i poprawił liczne zapisy imion i terminów chińskich. T. Undarjaa pomogła wyjaśnić niektóre przekłady z języka mongolskiego.

Podziękowania należą się oczywiście mongolskim tłumaczom: D. Süchdżargalmie, S. Bürenbajarowi, Ch. Chulan i N. Tuji. Carol Forseth i Candice Purnell wygładziły pierwotny przekład.

Na specjalne wyróżnienie zasługuje Ed Story, konsul honorowy Mongolii. To głównie dzięki jego wysiłkom w ciągu czterech ubiegłych lat dzieło to zostało przetłumaczone i opublikowane w Anglii, co dało nam możliwość zapoznania się z poglądami Mongołów na bogatą historię Mongolii [...]3.

 

Christopher Kaplonski

Cambridge, czerwiec 1998

1 Trudności ze sprawdzeniem odsyłaczy do wszystkich rodzajów wydawnictw dotyczą także wydania polskiego. Większość źródeł wydanych jest za granicą, najczęściej w Mongolii (przyp. red.).

2 Podobnie postąpiono w wydaniu polskim (przyp. red.).

3 Dalej następuje wyjaśnienie użytych w wydaniu angielskim zasad pisowni, różnych od polskich, które podano i objaśniono w „Słowie od tłumacza” (przyp. red.).

Słowo wstępne Autora

Dzieje Mongolii to historia tego kraju, jakiej wcześniej nie napisano. Po 1911 roku liczne archiwa historyczne w Mongolii zostały zniszczone; te, które się zachowały, szczelnie zamknęła kontrolowana przez Sowietów Mongolska Partia Ludowo-Rewolucyjna. W marcu 1990 roku, kiedy ruch demokratyczny doprowadził do zmiany rządu i zostały ujawnione te tajne dokumenty, otworzyły się usta licznych świadków historii, a prawdziwa historia Mongolii znalazła się na czołówkach wszystkich czasopism w naszym kraju.

To opracowanie będzie się składać z dwóch tomów, podzielonych na pięć ksiąg. Księga Pierwsza, Stepowi wojownicy, opisuje dzieje Mongolii od najdawniejszych czasów aż po początki dwudziestego stulecia. Starałem się przedstawić te dzieje bardzo krótko, jako że dawna historia Mongołów, w szczególności wieki średnie, została dobrze zbadana przez zachodnich i wschodnich historyków i dlatego nie chciałbym „odkrywać Ameryki”. Ale dzieje każdego narodu stanowią niekończący się proces i powinny być rozpatrywane w szerszym kontekście. Księga Pierwsza zarysowuje ogólne tło dziejów Mongołów.

Księga Druga, Inkarnacje i rewolucjoniści, opisuje historię Mongolii od 1911 do 1924 roku; dwudziesty wiek rozpoczął się dla Mongolii 29 grudnia 1911 roku, w dniu, w którym książęta chałchascy ogłosili niepodległość kraju. Ta część dziejów jest rozpatrywana w kontekście wielkich i potężnych sąsiadów Mongolii, w szczególności Chin, Rosji i Japonii. Niektórzy mówią, że początkiem nowych wydarzeń był rok 1921, kiedy Mongolska Partia Ludowo-Rewolucyjna powołała swój rząd, ja jednak uważam, że rok 1921 stanowił jedynie kontynuację procesu, który się rozpoczął w 1911 roku.

Księga Trzecia, Marionetkowa republika, opowiada o przejściu Mongolii na komunizm typu sowieckiego i o nieprzerwanej walce o suwerenność, której aż do 1946 roku nie uznawał żaden kraj. W tym okresie, od 1924 aż do 1946 roku, Mongolii nie uznawano jako państwa narodowego.

Koszty cywilizacji, obejmujące okres między 1946 a 1990 rokiem, zostaną opisane w drugim tomie, w Księdze Pierwszej. Ostatnia księga (tom drugi, Księga Druga), Kształtowanie się narodu, przedstawi doniosłe wydarzenia od demokratycznych zamieszek roku 1989 do 13 stycznia 1992 roku, daty proklamowania nowej konstytucji.

Przed 1990 rokiem Mongolia znajdowała się w ideologicznym kaftanie bezpieczeństwa i ludzie byli represjonowani przez reżym militarno-totalitarny. Niemożliwe było, by jakikolwiek – krajowy lub zagraniczny – badacz mógł napisać historię Mongolii dwudziestego wieku. Jestem jedną z pierwszych osób, korzystających z możliwości, jakie przyniósł rok 1990; czuję się zaszczycony, że miałem okazję spożytkować dokumenty, które ukryte przez wiele lat, zostały udostępnione dzięki demokratycznej rewolucji 1990 roku.

Niewątpliwie w przyszłości badacze i historycy będą pisać bardziej szczegółowo o historii dwudziestowiecznej Mongolii. Ja starałem się ułożyć tę książkę, korzystając z najnowszej dokumentacji i pisać ją jak gdyby z perspektywy zewnętrznego obserwatora.

Po 1990 roku ujrzało światło dzienne wiele materiałów archiwalnych, publikowanych w czasopismach i dziennikach. Osobiście sprawdziłem oryginalne materiały archiwalne, lecz należy uznać pierwszeństwo autorów, którzy opublikowali je w swych artykułach, ja zaś cytowałem ich publikacje jako moje źródła.

Jeśli ktoś z Czytelników tej książki miałby jakieś uwagi lub pytania, proszę czuć się upoważnionym do kontaktowania się ze mną pod adresem:

Central Post BOX 2327, Ulaanbaatar-211213, MONGOLIA lub e-mailem: [email protected].

 

BAABAR

(Bat-Erdene Batbajar)

Podziękowania

Wiele osób przyczyniło się do powstania tej książki. Wszystkim pragnę wyrazić swoją głęboką wdzięczność. Przede wszystkim chcę podziękować „Grupie Monsonik” i jej kierownikowi T. Bajarchüü za sponsorowanie mojej książki. Gorące podziękowania należą się akademikowi Sz. Birze, który przeczytał część Stepowi wojownicy i opatrzył rękopis komentarzami, akademikowi B. Szirendewowi i docentowi (ded doktor) S. Idżinnorowowi, którzy przeczytali i skomentowali szkic części Inkarnacje i rewolucjoniści, doktorowi L. Bat-Oczirowi i docentowi O. Batsajchanowi, którzy przeczytali i skomentowali część Marionetkowa republika. Gorące podziękowania należą się docentowi B. Czimidowi, który na szkicu książki dokonał korekty terminologii prawnej, pisarzowi S. Erdene i G. Bujantogtochowi, nauczycielowi w Mongolskim Uniwersytecie Państwowym, za ich pomoc w wygładzeniu mego tekstu. Dziękuję sekretarzowi generalnemu Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, doc. B. Dasz-Jondonowi oraz R. Jandżmie z Ministerstwa Stosunków Zagranicznych za ich pomoc przy materiałach archiwalnych, zaś dr S. Dangaasürenowi, doc. T. Lchagwie, doc. Dż. Enchsajchanowi, doc. R. Boldowi, doc. C. Batbajarowi, S. Bajarowi, D. Öldzijbaatarowi, D. Süchdżargalmie, G. Lhagwadżawowi, S. Bajarchiszigowi i N. Dambasürenowi za wspaniałomyślne udostępnienie mi ich własnych materiałów i rękopisów. Po wielekroć wyrażam swą wdzięczność również G. Enchboldowi, R. Amardżargal i L. Bjambadżargalowi za wszelaką pomoc, w tym techniczną, ale także za bezcenne rady. Stokrotne dzięki dla R. Enchbata, który sprawił, że książka ta została opublikowana, a także dla grafika P. Ojuuncecega i ilustratora D. Daszdordża. Pragnę też wyrazić swoją wdzięczność memu drogiemu przyjacielowi L. Amarsanie za jego pomoc na każdym etapie pisania tej książki i za tłumaczenie angielskich pozycji.

Serdeczne podziękowania dla Eda Story i Billa Pentilli, którzy doprowadzili do przełożenia tej pracy. Pragnę też podziękować tym, którzy dokonali przekładu pracy na język angielski: D. Süchdżargalmie, S. Bürenbajarowi, Ch. Chulan i N. Tuji. Szczególne wyrazy wdzięczności należą się Carol Forseth i Candice Purnell, które przyjęły przekład i przekształciły go w dzieło dostępne dla czytelników angielskich.

Słowo od Tłumacza

Prezentowana polskiemu Czytelnikowi książka jest zasadniczo tłumaczeniem angielskiej publikacji History of Mongolia (University of Cambridge 1999), stanowiącej z kolei przekład mongolskiego opracowania historycznego XX зууны Монгол (Mongolia w XX wieku) Bat-Erdenijn Batbajara, znanego lepiej pod pseudonimem Baabar.

Autor nie jest profesjonalnym historykiem. Urodzony w 1954 roku studiował, po ukończeniu Mongolskiego Uniwersytetu Państwowego w Ułan Batorze, w kilku uniwersytetach zagranicznych, w tym również w krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim. Studia zagraniczne pozwoliły mu opanować trzy języki obce: polski, angielski i rosyjski.

Jakkolwiek z formalnego punktu widzenia (tak przynajmniej wynika z dyplomu uniwersyteckiego) Baabar jest biochemikiem, to jednak jego prawdziwą pasję stanowi działalność polityczno-społeczna i publicystyczna. Początki aktywności politycznej sięgają przełomu lat 1989–1990. Baabar był jednym z tych młodych, wykształconych i kontestujących Mongołów, którzy stanęli na czele mongolskiej „aksamitnej rewolucji”, mającej za cel pokojowe obalenie ustroju socjalistycznego w Mongolii i przywrócenie kapitalistycznej gospodarki wolnorynkowej, respektującej prawa człowieka. Był jednym z założycieli Mongolskiej Partii Socjaldemokratycznej i jej pierwszym przywódcą (w latach 1990–1994).

Swoją działalność publicystyczną rozpoczął wcześniej, w latach osiemdziesiątych. Z początku były to artykuły na tematy społeczno-polityczne, z czasem, już w latach dziewięćdziesiątych, spod jego pióra zaczęły wychodzić obszerniejsze publikacje książkowe. Do takich niewątpliwie należy utwór Dzieje Mongolii.

Dzieło to poświęca autor swoim dziadkom Jadamdżawyn Baldżinnjamowi i Ganibadyn Gelegdordżowi, którzy stracili życie w zawierusze okresu „czystki” czojbalsanowskiej. Już sama ta dedykacja zapowiada, że będzie to książka całkowicie różna od oficjalnych historii Mongolii, publikowanych wcześniej „staraniem” historyków z Mongolskiej Akademii Nauk bądź przez historyków radzieckich. I rzeczywiście, trudno by się doszukać w tych ostatnich słowa prawdy na temat ludobójstwa dokonanego, u schyłku lat trzydziestych ubiegłego wieku, na piątej części społeczeństwa mongolskiego, w tym w szczególności na duchownych i arystokracji mongolskiej, natomiast pełno jest w nich opisów niezwykłych sukcesów, jakie naród mongolski, pod światłym kierownictwem Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, odniósł w dziele socjalistycznej przebudowy kraju. I gdyby nawet było to prawdą, to cena, jaką przyszło Mongołom zapłacić, była zbyt wysoka i niczym nieuzasadniona. Te karty książki Baabara, na których przytacza się liczby torturowanych i zabitych obywateli mongolskich, budzą grozę i jeszcze raz przypominają, tym, którzy mają krótką pamięć, czym był komunizm w swym klasycznym wydaniu. Dane dotyczące represji komunistycznych w Mongolii pochodzą z pewnego źródła, mianowicie z notatników samego Czojbalsana, „Stalina stepów”, przechowywanych wśród tajnych akt Centralnego Archiwum MPL-R. Nie można zatem uważać ich za nierzetelne lub celowo przesadzone przez kogoś nieżyczliwego komunistom.

Chociaż autor, przystępując do pisania Dziejów Mongolii, przewertował dziesiątki różnych opracowań historycznych, to w ostatecznym rozrachunku stara się wypowiadać własne zdanie w wielu istotnych kwestiach. I choć niekiedy można mieć wątpliwości co do zasadności niektórych jego opinii, to zawsze jest pewne, że zostały one sformułowane klarownie i jednoznacznie.

W czasie przekładu tekstu angielskiego wielokrotnie miałem okazję stwierdzić, że tłumacze dokonywali zbyt daleko idących zmian w stosunku do mongolskiego oryginału. W wypadku ewidentnych błędów lub przeinaczeń myśli autora, za podstawę niniejszego przekładu brałem tekst mongolski.

Ponieważ w tekście Dziejów Mongolii roi się od wyrazów obcojęzycznych, imion własnych i pospolitych, należało ustalić zasady ich zapisu. W zakresie wyrazów mongolskich zastosowałem transliterację popularnonaukową, która ma już wieloletnią tradycję w polskiej literaturze mongolistycznej. Wyrazy rosyjskie, jeśli nie są zapisane cyrylicą, podane zostały w uproszczonej transkrypcji. Imiona własne angielskie, francuskie i niemieckie podaje się w ich oryginalnym zapisie. Imiona własne i terminy japońskie odnotowane są zgodnie z ich wymową, nie zaś według preferowanego przez japonistów systemu międzynarodowego, nie bardzo dostosowanego do nawyków polskiego czytelnika. Nieliczne imiona tybetańskie zapisane są zgodnie z polską transliteracją popularnonaukową. I wreszcie imiona własne i pojęcia chińskie notuję nie w pinyinie, a w polskiej transkrypcji, ułatwiającej Czytelnikowi czytanie i w wielu wypadkach (np. Mao Tse Tung) zakorzenionej już w polskiej pisowni i przyzwyczajeniach.

 

Stanisław Godziński

Księga PierwszaStepowi wojownicy

 

Naród, który potrafił zbudować taki mur, ma z pewnością świetną przeszłość,

z której może być dumny.

(Richard M. Nixon, podczas zwiedzania Wielkiego Muru Chińskiego)

 

Naród, który sforsował taką budowlę, jak Wielki Mur Chiński,

ma przynajmniej równie wielką przeszłość, z której może być dumny.

(Autor)

WstępSprawozdanie Giovanniego da Pian del Carpine dla Watykanu

Był początek XIII wieku i Święty Rzym znalazł się w rozpaczliwym położeniu. Stolica Piotrowa, przez tysiąc lat serce i dusza chrześcijaństwa, stanęła w obliczu konfliktów wewnętrznych i zagrożeń z zewnątrz. Heretycy i odszczepieńcy kwestionowali autorytet Kościoła rzymskiego; muzułmanie nieustannie zagrażali najazdem ze wschodu i, po zajęciu – na zachodzie – połowy Półwyspu Iberyjskiego, dotarli do królestwa francuskiego.

I wtedy, w 1222 roku, rozeszła się wieść o palonych miastach i ludności mordowanej niemiłosiernie przez okrutnych dzikusów, przybyłych z nieznanych ziem, leżących gdzieś na wschodzie, którzy dosiadali rączych koni i pobrzękiwali ostrymi szablami. Ponieważ wydawało się, że ci tajemniczy wojownicy mogą wygubić budzących powszechną grozę muzułmanów, postrzegano ich początkowo jako wybawicieli, wysłanych przez legendarnego księdza Jana, który – jak wierzyli chrześcijanie – miał ich uratować od muzułmańskiego najazdu. Jednakże wkrótce stało się oczywiste, że ci wschodni barbarzyńcy, dosiadający krótkonogich, kasztanowatych koni, nie okazują też żadnego miłosierdzia wobec chrześcijan. Ci przybysze, których papież Grzegorz IX uważał za swoich zbawców, między 1237 a 1242 rokiem zatopili we krwi całą Wschodnią Europę. A chociaż krwawa łaźnia, jaką sprawili prawosławnej Rusi, mogła być uważana za słuszną karę za jej nieposłuszeństwo wobec papieża, to brutalny gwałt na katolickiej Polsce, Węgrzech i Czechach sygnalizował zbliżanie się śmiertelnego niebezpieczeństwa.

Papież Innocenty IV, który zasiadł na Stolicy Piotrowej w 1243 roku, był politykiem o niezwykłej przenikliwości. Wiedział, że musi coś uczynić z tymi wschodnimi wojownikami, znanymi jako Tatarzy, którzy zagrażali opanowaniem wszystkich państw chrześcijańskich4. W 1245 roku Innocenty IV postanowił wysłać swoich posłów do przywódców dzikich Tatarów, aby zaprotestować przeciwko masakrze Europy Wschodniej, a zarazem prosić, by zostali sojusznikami chrześcijaństwa. Kierownictwo misji powierzono Pian del Carpinemu, sześćdziesięcioletniemu mnichowi, odważnemu i doświadczonemu, który przebywał kolejno w Niemczech, Polsce i Czechach i który wykonywał też specjalną misję papieską w Hiszpanii.

Carpine, z listem papieskim, skierowanym do przywódców tatarskich, w towarzystwie dwóch lub trzech osób wyruszył 16 kwietnia 1245 roku z Lyonu w Królestwie Burgundii. Przemierzyli Niemcy, Czechy i Polskę, gdzie dołączył do nich [polski] mnich o imieniu Benedykt. Następnie udali się do Rosji, gdzie na własne oczy ujrzeli Kijów, który Tatarzy zburzyli i pokryli ludzkimi czaszkami. 23 lutego 1246 roku poselstwo natknęło się, po raz pierwszy, na przedni oddział tatarski i, przekroczywszy granice cywilizowanej Europy, zatopiło się w całkowicie nieznanym świecie.

Po trwającej ponad dwa lata podróży przez miejsca tajemnicze i niebezpieczne, w celu wypełnienia polecenia papieskiego, Pian del Carpine powrócił do Lyonu 18 listopada 1247 roku. Nasamprzód doniósł, że nikczemnicy, znani jako Tatarzy, pochodzą z kraju zwanego Mongolią, odległego od Europy o rok marszu. Przywiózł z sobą list od mongolskiego chana Güjüga, w którym rozwścieczony władca odpowiada krótko i gniewnie: „Jakim prawem papież ośmiela się żądać od nas, byśmy przyjęli wiarę chrześcijańską? On ośmiela się potępiać Mongolię za uśmiercenie Węgier i Polski”. Jego list, napisany w języku perskim, był opatrzony pieczęcią z mongolską inskrypcją: „Oto nasz rozkaz, z mocy Wiecznego Nieba, chana świata i Wielkiej Mongolii. Jeśli dotrze on do ludów, które złożyły hołd, niech będą mu posłuszne i poczują lęk przed nim” [16, 85]. Poselstwo przywiozło także papieżowi przerażającą odpowiedź:

 

To jest przekład wysłany do wielkiego papieża w języku [muzułmanów], iżby wiedział i rozumiał, co jest napisane. Prośba zgromadzenia, które się odbyło w ziemiach cesarza [o nasze wsparcie] została wysłuchana z ust waszych wysłanników.

 

Jeśli on dotrze do ciebie ze swym sprawozdaniem, to ty, który jesteś wielkim papieżem, przybądź osobiście, wraz ze wszystkimi książętami, aby nam służyć. W tym czasie zapoznam cię ze wszystkimi rozkazami jasy (współcz. mong. Ich caadz).

Powiedziałeś również, że zanosiłeś błagania i modlitwy o to, bym odnalazł właściwą drogę do ochrzczenia się. Nie zrozumiałem tej twojej modlitwy. Przysłałeś mi też inne słowa: „Jestem zaskoczony, że zająłeś wszystkie ziemie Węgrów i chrześcijan. Powiedz nam, w czym oni zbłądzili?”. Tych twoich słów również nie pojmuję. Wieczne Niebo uśmierciło i zniweczyło te narody i ziemie, ponieważ one nigdy nie należały do Czyngis-chana ani do qa’ana, których Ono posłało, by podali do wiadomości boży rozkaz. [. ] Podobnie jak twoje słowa, także oni byli zuchwali, byli butni i uśmiercali naszych posłów. Jak ktokolwiek, na przekór bożemu rozkazowi, może pojmać i zabijać na mocy własnej władzy?

Wszelako powiadasz też, żebym się stał strachliwym nestorianinem, czcił Boga i wiódł ascetyczne życie; skąd jednak wiesz, kogo Bóg rozgrzeszy i komu naprawdę okaże zmiłowanie? Skąd wiesz, że słowa, które wypowiadasz, mają boską aprobatę? Zhołdowały przede mną wszystkie ziemie, od wschodu do zachodu słońca. Kto mógłby tego dokonać wbrew boskiemu nakazowi?

A teraz powinieneś powiedzieć ze szczerego serca: „Chcę ci się podporządkować i służyć ci”. Ty sam, na czele wszystkich książąt, przybądź niezwłocznie, aby nam służyć i złożyć wyrazy uszanowania! Wtedy przyjmę twoje ukorzenie się.

Jeśli nie będziesz posłuszny boskiemu nakazowi i jeśli zlekceważysz mój rozkaz, to potraktuję cię jak wroga. Jeśli postąpisz inaczej, [jeden] Bóg wie, co uczynię [16, 85–86].

W zapiskach Carpine’a czytamy:

 

Jak było wyżej wzmiankowane, Tatarzy zamierzają, jeśli tylko będzie to możliwe, podporządkować sobie cały świat; w tym względzie otrzymali oni rozkaz od samego Czyngis-chana. I dlatego ich cesarz pisze w swoim liście: „Na mocy odwiecznego Nieba, w majestacie Wielkiego Chana” i to jest także wyryte na jego pieczęci: „Bóg w niebie a (Güjüg-chan) na ziemi, moc boża, pieczęć władcy wszystkich ludzi”. To również tłumaczy, dlaczego odrzucają zawieranie pokoju z jakimkolwiek narodem, chyba że – jak to zostało powiedziane – odda się w ich ręce. A ponieważ, z wyjątkiem chrześcijaństwa, nie ma na ziemi kraju, którego by się obawiali, gotują się do wojny z nami. [. ]

Moim zdaniem, te polecenia dotyczące poddania się nie powinny być w żadnym wypadku spełnione przede wszystkim z powodu skrajnego, mało tego, bezwzględnego zniewolenia, o jakim świat nie słyszał, do którego doprowadzają wszystkie podbite narody, co zresztą widzieliśmy na własne oczy; następnie z tego powodu, że są oni niewiarygodni i żaden naród nie może polegać na ich słowach – oni złamią każdą obietnicę, jak tylko zobaczą, że nadeszła dogodna chwila, a są oni pełni obłudy w swych czynach i zapewnieniach; jak już zostało powiedziane, ich celem jest starcie z powierzchni ziemi wszystkich książąt, szlachty, rycerstwa i ludzi szlachetnie urodzonych i, korzystając ze swej mocy, postępują tak z nimi na swój chytry i przebiegły sposób; następnie ponieważ nie godzi się, aby chrześcijanie byli im poddani z powodu obrzydliwości, jakie uprawiają, a także ponieważ uniemożliwione jest czczenie boga, dusze są śmiertelne, a ciała są nękane na różne nie do uwierzenia sposoby; prawdą jest, że na początku mówią słowa prawdy, ale później żądlą i ranią niczym skorpion; i wreszcie dlatego, że są mniej liczni i słabsi fizycznie niż ludy chrześcijańskie [16, 43–44].

W innym poselstwie dyplomatycznym papież Innocenty IV wysłał do mongolskiego zdobywcy Persji prowincjała lombardzkiego Anzelma. Anzelm nie tylko odmówił upadnięcia na twarz przed namiestnikiem Persji Bajdżu, ale ośmielił się też mówić o rzymskim papieżu jak o najbardziej szanowanej osobie na świecie, za co został skazany na obdarcie żywcem ze skóry. Jednakże wódz mongolski wysłuchał łaskawie prośby swojej żony o okazanie miłosierdzia dla winnego Anzelma i odłożył wykonanie egzekucji. Po długim areszcie emisariusz został odesłany do Rzymu z listem przetłumaczonym z mongolskiego na ruski, a następnie na łacinę. W liście napisano:

 

Z rozkazu boskiego chana, Bajdżu śle ci tę odpowiedź: Wiedz, papieżu, że twój wysłannik przybył i dostarczył twój list. On przemawiał w sposób hardy, nie wiemy, czy na twoje polecenie. Skarżysz się, że zabiliśmy wiele ludzi, ale zrozum wolę Boga i tego, który jest panem świata. Ktokolwiek będzie nam posłuszny, zachowa swoją ziemię, ale kto się sprzeciwi, zostanie zniszczony. Posyłamy ci, papieżu, to polecenie, abyś – jeśli pragniesz zachować swą ziemię – przybył do nas osobiście, a następnie postępował za tym, który jest panem całej ziemi. Jeśli tego nie uczynisz, nie wiemy, co się może zdarzyć; wie to jedynie Bóg [73, 96].

Sprawozdania mnicha Pian del Carpine’a i Anzelma zachowały się aż do dnia dzisiejszego i dostarczyły cywilizacji zachodniej pierwszych wiadomości o Mongołach. Prymitywni pasterscy koczownicy, nikomu nieznani z wyjątkiem Chińczyków, nagle w XIII wieku rozlali się po świecie i zdobyli rozgłos, dokonując krwawej łaźni na niespotykaną skalę.

4 W owym czasie Mongołów nazywano w Europie raczej Tartarami niż Tatarami. Jakikolwiek był powód tej pomyłki, pokazuje to, iż widziano stosowną analogię między najazdem Mongołów a piekłem (grec. Tartaros; przyp. Christophera Kaplonskiego, dalej jako C.K.).

Rozdział IPochodzenie Mongołów

Mongołowie, pierwotnie nieznany naród, który pojawił się nagle, aby terroryzować przez dwa stulecia cały świat, popadli w zapomnienie wraz z wynalezieniem broni palnej. A mimo to nazwa Mongol pozostała na zawsze w pamięci ludzkości i cały okres od XIII do XV stulecia jest znany jako epoka mongolska.

Najwcześniejsze dane historyczne

Pochodzenie Mongołów jest niejasne. Jak wskazują dane archeologiczne, ludzie żyli na obszarze dzisiejszej Mongolii już około 30 tysięcy lat temu, w okresie górnego paleolitu [177, 22]. Istotne dowody archeologiczne odnoszące się do tych czasów obejmują znaleziska z jaskini Gurwan Cencher w ajmaku kobdoskim.

W ten sposób znalazła potwierdzenie hipoteza wysunięta w XIX wieku, że właśnie z tego obszaru Azji Środkowej rozpoczęła się około 20–30 tysięcy lat temu wielka wędrówka ludów w różnych kierunkach. Teoria głosi, że ludy Azji Środkowej – jako pierwsze – przekroczyły wąską Cieśninę Beringa i stworzyły społeczność ludzką na kontynencie amerykańskim. Przeprowadzone ostatnio w Mongolii studia genetyczne potwierdziły, że w epoce kamiennej dokonała się masowa wędrówka ludów z obszaru dzisiejszej Mongolii na przyległe obszary Azji Środkowo-Wschodniej i Północnej. Badania wskazują, że te starożytne ludy powędrowały nie tylko do północnego obszaru kontynentu azjatyckiego, lecz znacznie dalej, do Ameryki [42]. To jednakże nie oznacza, że Indianie amerykańscy są rasy mongolskiej, a jedynie sugeruje, że obie grupy etniczne mają to samo pochodzenie. Środkowoazjatyckie korzenie etnicznych Amerykanów zostały potwierdzone znaleziskami archeologicznymi, antropologicznymi i innymi badaniami naukowymi.

Jedna z najstarszych cywilizacji świata zaświadcza o obecności koczowników na północy. Od samego początku swych relacji historycznych Chińczycy piszą o północnych Hu lub prymitywnych plemionach, odnotowując ich dziki charakter i wojowniczość. Źródła chińskie rozróżniają te barbarzyńskie plemiona, nazywając jednych Tunghu, ‘wschodnimi barbarzyńcami’, innych zaś Siungnu, czyli ‘północnymi niewolnikami’5. Chińczycy nazywali, w istocie, swe państwo Czungkuo, ‘Państwo Środka’, i mieli skłonność do nadawania innym pogardliwych przydomków. I tak na przykład, Japończyków nazywają wonu, ‘karłowatymi niewolnikami’ [21, 32], Europejczyków zaś ‘długonosymi’. Nazwa meng-ku, która znaczy ‘tacy sami barbarzyńcy’, zaczęła się pojawiać w chińskich zapiskach historycznych w pierwszych stuleciach naszej ery.

Najwcześniejsze relacje historyczne wskazują, że na wielkiej ziemi współczesnych Mongołów żyły i mieszały się między sobą trzy wielkie grupy etniczne: Tunguzi, Turcy i Mongołowie. Pokolenia wzajemnego ich przeplatania się doprowadziły do powstania dziesiątków grup etnicznych, które należą teraz do ałtajskiej rodziny językowej. Jakkolwiek dzisiaj większość znawców uważa, że te trzy grupy etniczne są tego samego pochodzenia i włącza je do tej samej ałtajskiej rodziny językowej, to niektórzy uczeni sądzą, że Tunguzi, Turcy i Mongołowie należą do plemion, które w starożytności przybyły z różnych miejsc i, chociaż przemieszały się z sobą na jednym terytorium i panowały jedno po drugim, to były to niezależne grupy etniczne, niespokrewnione ani co do pochodzenia, ani też językowo [30, 53].

Historycy i uczeni zgadzają się co do tego, że Mongołowie należą do jednej z najstarszych nacji świata. W czasach, gdy kroniki chińskie wzmiankują po raz pierwszy o meng-ku, ci meng-ku utrzymywali w stanie stałego zagrożenia chińską dynastię Han i oprócz tego, że okresowo dokonywali najazdów na ten kraj, oderwali od niego znaczny kawałek, na którym stworzyli własne państwo zwane Imperium Hiung-nu lub Siungnu. Hiung-nu, czyli Hunowie, nie poprzestali na plądrowaniu Chin, lecz najechali w III wieku n.e. Europę i zapisali się w historii jako współwinni – wraz z Wandalami i Gotami – zburzenia Imperium Rzymskiego.

Naród nomadów

Ci północni barbarzyńcy, którzy nieprzerwanie najeżdżali i plądrowali Chiny, pozbawiając je spokoju i zmuszając do zbudowania Wielkiego Muru, byli ludem koczowniczym. Chociaż ich ziemię pokrywała na północy gęsta tajga, to w większości stanowiła ona rozległe połacie jałowych stepów i pustyń, nienadających się do uprawy. Mongolia, położona z dala od mórz, odcięta od wilgotnego powietrza morskiego szczytami górskimi Syberii na północy, a górami Chingan na wschodzie, ma surowy klimat, charakteryzujący się wielkimi kontrastami dobowymi i sezonowymi. Jest ona jednym z rzadkich miejsc na świecie, gdzie różnica między maksymalnymi temperaturami letnimi i zimowymi może dochodzić do 100° C.

Ponieważ wilgotne powietrze zatrzymuje się w wysokich łańcuchach górskich otaczających Mongolię, kraj ten pozbawiony jest wielkich rzek i obfituje w suche stepy i półpustynie. W tej części Azji Środkowej, na wysokości 1000 metrów n.p.m., powietrze jest rozrzedzone, a niebo niezwykle błękitne. Średnia wysokość nad poziom morza wynosi 1580 metrów, a ziemie leżące poniżej 1000 metrów stanowią zaledwie 18% całego terytorium; najniższym punktem jest depresja w pobliżu jeziora Chöch-nuur na wysokości 552 metrów n.p.m. Ludzie zamieszkujący miejsce tak jałowe, wysoko położone i o tak surowym klimacie nie mają innego wyboru, jak utrzymywać się przy życiu, polując i zajmując się naturalną hodowlą zwierząt.

To jednak okazuje się uciążliwe. Pomimo rozległości ich terytorium jałowe najczęściej stepy nie zapewniają dostatecznej liczby pastwisk do wypasu wszystkich stad. Tradycyjnie stada składały się z pięciu lub sześciu gatunków zwierząt (w tym owiec, kóz, koni i wielbłądów), z których każde żywiło się innym rodzajem roślin. Ponadto rzeki były nieliczne, a życie uzależnione od zaopatrzenia w wodę. Oprócz niedostatku wody i ziemi poważne kontrasty klimatyczne i temperaturowe zmuszały koczowników Azji Środkowej do okresowych migracji. Zimą przesuwali się na północ, na tereny górzyste, by szukać tam schronienia przed zimnym wiatrem, a kiedy nadchodziło lato, schodzili na południe, szukając ochłody na otwartych nizinach. Tak więc koczownicy Azji Środkowej byli w nieustannym ruchu nie tylko z powodu przeciwieństw klimatycznych, lecz także z racji poszukiwania wciąż świeżych pastwisk.

Poza pastwiskami i klimatem miał też koczowniczy styl życia przyczyny społeczne. Osiadłe społeczeństwo rolnicze mogło zaspokajać niemal wszystkie swe potrzeby we własnym zakresie, do czego nie było zdolne społeczeństwo koczowników. A ponieważ rodzina koczownika potrzebowała, ale i wytwarzała, dobra identyczne, jak te produkowane przez inną rodzinę koczowników, to społeczeństwo nomadyczne nie miało rynku wewnętrznego dla wymiany towarów. Jednakże, w miarę rozwoju społecznego, pierwotny styl życia sprowadzający się do spożywania mięsa, ubierania się w skóry zwierzęce i mieszkania w namiotach okrytych wojłokiem, nie mógł już zadowalać rodzącej się kultury. Rywalizacja o dobra materialne dała początek wrogości. Nomadzi Azji Środkowej doszli do wniosku, że najwygodniejszym i najpewniejszym sposobem zaspokojenia tych potrzeb jest najazd i ograbienie społeczności osiadłej. Zdolność szybkiego manewru pozwalała tej prymitywnej i nielicznej społeczności koczowniczej wygrywać potyczki, dzięki którym wnosiła ona pewien wkład do swego stylu życia. Umiejętność szybkiego zebrania swoich rzeczy i odkoczowania pozwalała temu ludowi uniknąć nagłych zagrożeń i klęsk.

Koczownicy kochają swobodę. Niespieszne życie, jakie prowadzą przez cztery pory roku ci mieszkańcy rozległych przestrzeni, utrzymujący kontakt jedynie z przyrodą, ukształtowało ich jako lud niezdyscyplinowany, dumny i niepohamowany, nadto pozbawiony poczucia czasu. Urodzeni w świecie stałej zmiany, wyrobili w sobie zdolność łatwego przystosowywania się do nowych warunków. A ponieważ koczowniczy pasterze pozostawali na łasce przyrody, zmuszeni do utrzymywania z nią pokoju, to wzajemna zależność między ludźmi była stosunkowo niewielka.

Lud jeźdźców

Cechą, która odróżniała koczowników nie tylko od Chińczyków, lecz także od innych społeczeństw osiadłych, była ich „kultura jeździecka”. Nikt nie wie, czy nomadyzm wymagał udomowienia konia, czy też jego udomowienie dało początek koczowaniu. Chociaż udomowiony koń był znany w całej Eurazji i północnej Afryce, to chyba nie ma na świecie narodu, który by darzył to zwierzę takim uczuciem jak koczownicy Azji Środkowej. Dla nich koń był niezastąpioną potrzebą życiową, towarzyszem i orężem w walce.

Koczownicy kochają swe konie. W 1594 roku chiński podróżnik, Siao Te-heng, napisał:

 

Dobytek barbarzyńców składa się wyłącznie z krów, owiec, psów, koni i wielbłądów, ale oni przywiązują się do nich bardziej niż ludzie Południa do swych pól i zbiorów. Dobre konie kochają bardziej niż inne zwierzęta. A kiedy ujrzą dobrego konia, gotowi są dać za niego trzy lub cztery inne konie. Kiedy zaś posiądą go, obdarzają go pieszczotami... [3, 15].

Koczownicy wyhodowali nadzwyczaj odporną, na wpół dziką rasę, która była przystosowana do surowego klimatu i niedostatku pożywienia. Idea, że taki, czyli Equus przewalski (nazwany tak od nazwiska Przewalskiego, rosyjskiego geografa i podróżnika, który pierwszy opisał to zwierzę), jest przodkiem dzisiejszego konia nie jest udowodniona. To, że taki ma 66 chromosomów, podczas gdy koń ma ich 64 dowodzi, że te dwa zwierzęta należą do różnych gatunków [92, 90]. To był Equus gmelini lub tarpan, dziki koń, który żył na rozległym stepie euroazjatyckim aż do XIX wieku, a którego koczownicy udomowili pięć lub sześć tysięcy lat temu [115, 492–494].

Bez konia koczownik nie może być koczownikiem. Ciągnący się na tysiące kilometrów mur, który Chińczycy zbudowali na północy, by się odgrodzić od koczowników, stanowił w gruncie rzeczy osłonę nie przed ludźmi, lecz przed ich końmi. Wysoki mur, który ludzie mogliby jakoś przekroczyć, był nie do przebycia dla konia. A koczownik nie potrafi się przemieszczać bez konia. Tak więc Wielki Mur był w rzeczywistości barierą wzniesioną przeciwko koniom.

Z powodu swego uzależnienia od konia koczownicy wnieśli kilka ważnych przyczynków do cywilizacyjnego rozwoju człowieka. Wynaleźli spodnie jako ubiór najwygodniejszy do jazdy konnej. Ponieważ najlepiej strzelało się łucznikowi z pozycji z grzbietu konia, nomadzi wymyślili strzemię. Także sanie – wygodnie było przewozić na nich niezbyt ciężkie ładunki. Były one w powszechnym użyciu u koczowników podczas ich wypraw wojennych. Koczownicy, zaopatrzeni w lekkie i niewielkie sanie, mogli bez trudności wędrować miesiącami, latem lub zimą, przez wysokie góry i rozległe stepy.

Koczownicy żyli i umierali na grzbiecie konia, na bezkresnych pustynnych stepach, gdzie liczba zwierząt domowych była wielokrotnie większa od liczby ludzi. Rozwijana od dzieciństwa zręczność w kierowaniu koniem była jedną z ważnych okoliczności, które przyczyniły się do ich sukcesów militarnych. I chyba żaden inny lud nie mógłby ich prześcignąć w trafianiu z grzbietu konia do ruchomych celów. Łuk koczowników, wykonany z drewna i kości, był lekki i zajmował niewiele miejsca, a jego rozpiętość była dwukrotnie większa od rozpiętości jego europejskiego odpowiednika [156, 29].

To właśnie styl życia koczowników – swobodny i ruchliwy – stał się przyczyną bardzo osobliwych stosunków, jakie się ukształtowały na płaszczyźnie militarnej między nimi a Chińczykami. Ponieważ mieszkańcy Południa byli przywiązani do swoich zasiewów i pól, trudno było im porzucić ziemię i ratować się ucieczką przed zagrożeniem z północy; w istocie było to niemożliwe, biorąc pod uwagę otaczające ich morze. Tymczasem północni koczownicy, uzależnieni od Chin, jeśli chodzi o różnorodne towary, zboża itp., zawsze kierowali wzrok na południe, rozważając, czy wdawać się w pokojową wymianę towarów, czy po prostu najechać i plądrować. Kiedy Chiny niezbyt im zagrażały, paśli swe stada na rozległych stepach tuż poza Wielkim Murem. Jednakże w chwilach, gdy Chiny wzmacniały siły zbrojne i stawały się agresywne, koczownicy ratowali się ucieczką przez stepy, na odległość tysięcy kilometrów na zachód i na północ. Podczas gdy wieśniacy patrzyli na siebie jako na nierozłącznie związanych z ziemią, koczownicy nie byli przypisani do jakiegoś jej szczególnego skrawka, i kiedy ich położenie ulegało pogorszeniu z przyczyn naturalnych lub z powodu wrogów, mogli przenieść się do niewiarygodnie odległych miejsc i czuć się tam jak w domu. Niezwykła wytrzymałość ich koni i styl życia „wierzchem” jeszcze bardziej podnosiły ich zdolność do takich wędrówek. I nie było ważne, jak silni stawali się Chińczycy; mogli oni tylko czasowo osłabić koczowników, nigdy jednak nie byli zdolni do ustanowienia całkowitej kontroli nad nimi. W razie potrzeby koczownicy mieli na swe schronienie bezkres sąsiedniej Syberii i taką samą przestrzeń do odzyskania. Poza tym, chociaż Chińczycy najeżdżali półpustynię Gobi i stepy, nie widzieli żadnego pożytku z tych jałowych ziem. I dlatego, chociaż cesarz Wu Ti (ok. 100 r. p.n.e.) i cesarz He Ti (ok. 100 r. n.e.) zadali koczownikom ciężki cios, wdzierając się na ich terytorium, to w końcu wycofali się, nie ustanawiając tam chińskiego panowania.

Działania wojenne wzdłuż Wielkiego Muru

Chociaż kultury euroazjatyckie – chrześcijaństwo, islam i judaizm – pozostawały, niewątpliwie, w stanie wzajemnej walki, to jednak w pewnych szczegółach były one komplementarne i miały wspólne wartości kulturowe. I tak na przykład, chrześcijanie zaakceptowali Allaha jako arabskiego odpowiednika Trójcy Świętej, muzułmanie darzą szacunkiem Jezusa i Maryję Dziewicę jako zwiastunów Mahometa, a zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie żywią szacunek dla Mojżesza. Tego rodzaju kulturowego nawarstwienia nie da się odnaleźć między koczownikami z Północy a Chińczykami. Poza wzajemną wrogością cywilizacja osiadła Chin i północna kultura nomadyczna mają niewiele rzeczy wspólnych. Pozostawały one tak bardzo odmienne w swym istotnym charakterze, że ich przedstawiciele nie byli zdolni do wzajemnego zrozumienia się, a zresztą rzadko też starali się o to.

Jednym z najważniejszych powodów takiej sytuacji były wielkie różnice w warunkach społecznych. Dla koczowników pasterska hodowla zwierząt stanowiła zajęcie godne, wartościowe i niewymagające wysiłku, dlatego też pod każdym względem odpowiednie, podczas gdy gospodarowanie na roli, rzemiosło, a szczególnie budowanie domów, było zajęciem właściwym tylko dla niewolników. Z drugiej strony Chińczycy uważali, że koczownicy są brutalami, ignorantami i dzikusami i zawsze traktowali ich pogardliwie. Jak zauważył Owen Lattimore:

 

To prawda, że ludy zajmujące się rolnictwem i budowaniem miast patrzyły zawsze z góry na koczowników jako na ludzi „prymitywnych”; ale to nie oznacza, że koczownicy odwzajemniali się, odnosząc się z szacunkiem do miasta i gospodarstwa rolnego. Wprost przeciwnie! Wśród koczowników powszechny był pogląd, że są oni ludem, który się uwolnił od harówki chłopa i zamkniętego życia mieszkańca miasta [45, 34].

Kiedy groziło im niebezpieczeństwo wojny lub porażka, Chińczycy starali się często przekupić „głupców” darami i księżniczkami. Na dodatek nigdy nie spożywali, a nawet nie lubili wyrobów mlecznych, podstawowego pożywienia koczowników, czym bardzo tych ostatnich urażali. Przekonanie Chińczyków, że mięso i mleko to pożywienie dzikich, pierwotnych ludzi jest starym poglądem, który zrodził się głównie z powodu ich uczuć wobec koczowników z Północy.

Dla Chińczyka wszystkie żony ojca były jego matkami, podczas gdy Hiung-nu i koczownicy w późniejszych czasach często poślubiali nałożnice swych ojców lub wdowy po swoich braciach. Kobieta chińska nie miała więcej praw niż do wychowywania swych dzieci, gdy tymczasem żona koczownika odpowiadała za wszystkie prace domowe, a faktycznie za całą rodzinę i co za tym idzie, korzystała z rozległej władzy ekonomicznej. Inną różnicą pomiędzy tymi dwiema kulturami było to, że armia chińska miała na swej liście płac donosicieli informujących ją o sprawach koczowników, ale Hiung-nu i Turcy pozostający w chińskiej służbie wojskowej odmawiali ujawniania najistotniejszych informacji dotyczących koczowników, które od nich uzyskali. Z powodu tych i wielu innych różnic, te dwie rasy nie mogły się ani porozumieć, ani też wzajemnie szanować. W najlepszym razie ich przedstawiciele byli zdolni trzymać się na dystans w chwilach zawieszenia broni; ale chwile zawieszenia broni zdarzały się nieczęsto.

Przy takim stanie rzeczy oczywiste jest, że koczownicy nigdy nie przejmowali swego poglądu na świat od Chińczyków, lecz z Zachodu6. Ujgurowie przyjęli manicheizm z Iranu, Hunowie i późniejsi koczownicy Wielkiej Mongolii (mong. Jeke Mongol) przyjęli syryjski nestorianizm, a następnie zostali wyznawcami buddyzmu tybetańskiego. Tym, co koczownicy wzięli od Chińczyków, były jedwabie, wyroby garncarskie i inne artykuły domowego użytku [156, 53]. Zdarzało się jednak, kilka razy w ciągu tych tysięcy lat, że plemiona koczownicze zatęskniły za wyrobami chińskimi. Wówczas dokonywały najazdu na tę cywilizację i osiedlały się tam jako jej panowie. Bywały wtedy nieuchronnie asymilowane przez kulturę wyższego rzędu, a w historii odnotowywano ich jako jedną z licznych chińskich dynastii.

Dojście do władzy wojowników Hiung-nu

Chociaż izolacja i walka o bogactwa naturalne przeszkadzała koczownikom w działaniach zmierzających do stworzenia integralnego systemu państwowego, mieli oni wspólny interes w urozmaicaniu, co pewien czas, swej konsumpcji na drodze wojen i grabieży. Kiedy zatem nadarzyły się sprzyjające okoliczności, jakieś plemię mogło umocnić się wystarczająco, by zebrać wokół siebie większą grupę koczowników i skierować tę zjednoczoną siłę przeciwko jakiemuś osiadłemu sąsiadowi.

Stałym celem tych regularnych najazdów koczowników Azji Środkowej byli Chińczycy, którzy zamieszkiwali w dorzeczu Rzeki Żółtej i tam stworzyli jeden z najwcześniejszych ośrodków cywilizacji ludzkiej. Chociaż uważa się, że Sia, pierwsze państwo chińskie, zostało założone w 1994 roku p.n.e., to aż do powstania, w 221 roku p.n.e., dynastii C‘in, Chiny były w rzeczywistości zespołem oddzielnych jednostek. Podobnie też północni Hu stanowili oddzielne plemiona, które kolejno najeżdżały i plądrowały niezależne królestwa swych osiadłych sąsiadów. Odcinki budowli, które utworzyły stos pacierzowy Wielkiego Muru wiele lat przedtem, nim zasługę jego zbudowania przypisano cesarzowi C‘in Szy-huang-tiemu, zostały wzniesione przez niezależne królestwa chińskie jako najlepszy sposób obrony przed Hu7. C‘in, pierwsze zjednoczone państwo chińskie, przetrwało tylko piętnaście lat, ale C‘in Szy-huang-ti potrafił połączyć liczne, oddzielne fragmenty murów w jedną, ciągłą linię obronną przeciwko północnym barbarzyńcom.

Stworzenie tego olbrzymiego systemu obronnego przez naród osiadły sprowokowało koczowniczych najeźdźców do założenia własnego, zintegrowanego państwa agresywnego. Pierwsze potężne państwo koczownicze powstało w Azji Środkowej pod nazwą Hiung-nu. Chan Hiung-nu nosił tytuł szanjü. W 209 roku p.n.e., dwanaście lat po tym, jak Chińczycy stworzyli defensywne państwo C‘in, książę Modun zabił swego ojca, szanjü Tümena, i zasiadł na tronie.

Ten utalentowany dowódca wojskowy prawdopodobnie nie zabił swego ojca wyłącznie po to, by zostać szanjü. Ostatecznym celem Moduna było stworzenie potężnego państwa, na tyle silnego, by mogło przekroczyć Wielki Mur i zaatakować Chiny C‘inów. To jednak wymagało ogromnej zmiany organizacyjnej, której – jak się zdaje – jego ojciec nie chciał lub nie był zdolny przeprowadzić. Modun, gdy tylko został szanjü, przystąpił do reformowania państwa, dzieląc je na trzy części i biorąc pod własny zarząd część środkową. Terytorium wschodnie – ważniejsze dla koczowników, którzy tradycyjnie mieli w większym poważaniu stronę lewą – było zarządzane przez przywódcę zwanego wu-c‘iang, zachodnie terytorium zaś przez luli-wanga8.

Każdy z tych dwóch wangów (mong. wan) przewodniczył dowódcom tümenów (jednostka licząca 10 tysięcy żołnierzy), a ponieważ w państwie Hiung-nu było w sumie 24 takich jednostek, Modun miał pod swą komendą 240 tysięcy wojska [75, 79; 2, 37]. Tümeny zostały z kolei podzielone na mniejsze jednostki, liczące odpowiednio: tysiąc, stu i dziesięciu żołnierzy. Historia zaświadcza, że ten dziesiątkowy system organizacji wojskowej, stosowany przez wiele stuleci przez koczowników Azji Środkowej, okazał się najlepszym rozwiązaniem w okresie przed pojawieniem się broni palnej. Dowódca jednostki odpowiadał, swoją własną głową, przed dowódcą jednostki bezpośrednio nadrzędnej, a każdy szeregowy żołnierz ponosił odpowiedzialność za innych żołnierzy w swym pododdziale. Pozwalało to na stworzenie żelaznej dyscypliny wojskowej. Już w trzy lata po rozpoczęciu reform wojskowych Modun zaatakował i podporządkował sobie swych głównych rywali, plemię Tunghu. Następnie, poddawszy pod kontrolę Hiung-nu plemiona zachodnie, skierował się na południe, ku Wielkiemu Murowi, odzyskując stopniowo ziemie, które generał C‘inów, Meng T‘ien, odebrał koczownikom. Wyprawa wojenna Moduna przyczyniła się do upadku założonej przez Szy-huang-tiego dynastii C‘in. Po niej nastąpiła dynastia Han, która rządziła Chinami przez kolejne czterysta lat.

Za panowania Moduna państwo Hiung-nu osiągnęło szczyt swej potęgi. Rozporządzenia Moduna miały moc najwyższą na obszarze od rzeki Liao na wschodzie do Turkiestanu Wschodniego na zachodzie i od jeziora Bajkał na północy do Wielkiego Muru Chińskiego na południu. W końcu chińska dynastia Hanów, całkowicie wyczerpana niekończącymi się najazdami, zaczęła mu płacić haracz w imieniu swych czternastu milionów poddanych [2, 35–36]. W 198 roku p.n.e. zawarła pokojowe porozumienie z koczownikami i ofiarowała im, dość niechętnie, chińskie księżniczki w prezencie. Wedle dekretu Hanów z tego okresu,

 

ziemia łuczników na północ od Wielkiego Muru powinna postępować zgodnie ze słowem szanjü, natomiast ziemia na południe od niej, zamieszkana przez tych, którzy noszą pasy i czapki urzędników rządowych, będzie rządzona przeze mnie. [...] Dynastia Hanów i Imperium Hiung-nu są dwoma potężnymi państwami sąsiedzkimi. [...] Cesarz Kaoti przesyła przez posła Liou Cinga księżniczkę z rodu królewskiego, jako jenci dla szanjü, a każdego roku będzie się dostarczało określoną miarę jedwabiu, wyrobów jedwabnych, wina, ryżu i artykułów żywnościowych [200a, 21].

Jednakże pokojowy skutek tamtego daru nie potrwał długo i wkrótce wojowniczy koczownicy zaatakowali ponownie. Ich tęsknota za kontrolowaniem Szlaku Jedwabnego, który łączył Chiny z Zachodem, sprawiła, że zignorowali porozumienie pokojowe. A Szlak Jedwabny był w owym czasie – prawdopodobnie – najważniejszą strategicznie drogą na świecie.

Po śmierci Moduna, która nastąpiła w 174 roku p.n.e., Hiung-nu w dalszym ciągu dominowali w Azji Środkowej i walczyli z Chińczykami przez okres ponad stu lat. Jednakże gorzkie doświadczenie, wynikające ze stałego przegrywania z Hiung-nu spowodowało to, że Chiny rozwinęły sztukę wojenną w prawdziwą naukę. Wzmianki dotyczące taktyki wojennej Hiung-nu można odnaleźć w pismach Tu Fu, wielkiego poety i uczonego z okresu dynastii Han:

 

Bardzo ważne jest ukrywanie waszego rzeczywistego stanu rzeczy. Nie powinniście ujawnić swemu wrogowi, jak wyglądają wasze sprawy; jeśli wróg dowie się o tym, jego odwet będzie, z pewnością, odpowiedni. Przykładem niech będą Hiung-nu, którzy prezentowali ambasadorom Hanów wyłącznie ludzi słabych i starych [80, 50].

Według He Jang-szy’ego, sztuczka Hiung-nu, pokazujących się jako słabsi, niż byli w rzeczywistości, wprowadzała w błąd Chińczyków, zachęcając do ataków, które kończyły się porażką [80, 77]. Wydaje się też, że koczownicy improwizowali na polu walki, dostosowując taktykę do okoliczności, podczas gdy Chińczycy taktykę studiowali i rozwinęli ją w odrębną naukę.

Ostatecznie studia te opłaciły się Chińczykom. Przyjmując taktykę obronną i wprowadzając żelazne uzbrojenie, byli oni zdolni zadawać miażdżące klęski koczownikom, uzbrojonym w stare łuki z grocikami z brązu. Lata stosowania środków odwetowych przeciwko Hiung-nu podminowały wreszcie ich potęgę wewnętrzną i zewnętrzną i spowodowały rozpad na część południową i północną. Południowi Hiung-nu stali się wasalami Hanów i, w okresie między 89 a 93 rokiem n.e., wraz ze swymi panami zadali wiele ciężkich ciosów swym północnym krewniakom.

Hunowie Attyli w Europie

Część północnych Hiung-nu, dotkliwie pobitych i wypędzonych ze swoich ziem przez południowych krewnych, zgromadziła się pod chorągwią szanjü. Sprzymierzyli się oni z plemieniem Kangjü i pod koniec IV wieku wyruszyli na zachód, wkraczając w historię pod imieniem Hunów, tych wschodnich barbarzyńców9, którzy przyczynili się do upadku starożytnego Imperium Rzymskiego. W owym czasie Rzymianie dokonywali już wymiany handlowej z Chinami, zarówno drogą lądową, jak i morzem, a ich wiedza geograficzna sięgała aż po Ocean Spokojny. Przeżywając okres rozkwitu kulturalnego, Imperium Rzymskie było ofiarą nieprzerwanych napaści ze strony Gotów i Wandalów, pierwotnych plemion germańskich i sarmackich.

Nagle – w 372 roku – pojawili się zbrojni jeźdźcy, dokonujący najazdów i plądrowania. Nazywali siebie Hunami i jeśli chodzi o brutalne postępowanie, przewyższali nawet Wandalów. Imperium Rzymskie, które stworzyło jedną z największych cywilizacji światowych, niepokojone przez napastników dosłownie z każdej strony, rozpadło się w 395 roku. Po śmierci cesarza Teodozjusza I podzieliło się na zachodnie Imperium Rzymskie ze stolicą w Rzymie i wschodnie Imperium Rzymskie ze stolicą w Konstantynopolu. Zachodnie Imperium Rzymskie wiodło żałosny żywot, gospodarczo zacofane i kontrolowane przez germańskich przywódców wojskowych, z których usług korzystało. Stale powtarzające się najazdy prymitywnych plemion germańskich spowodowały w końcu jego całkowity rozpad na państwa Wandalów, Wizygotów, Franków, Burgundów i Anglów. Cesarstwo Wschodniorzymskie miało więcej ludności i bogactw i dlatego nadal rozkwitało pod wpływem kultury greckiej.

Główne zagrożenie dla Konstantynopola płynęło ze strony potężnego, tajemniczego państwa huńskiego, które powstało na stepowych ziemiach dzisiejszych Węgier. W 434 roku król Attyla, zwący się Biczem Bożym, został wodzem tego państwa, które rozciągało się od Kaukazu aż po Ren. Temu dwudziestoośmioletniemu mężczyźnie pisane było zostać geniuszem w historii wojskowości. Hunowie, którzy uczynili starożytną Panonię nad Dunajem swoją stolicą, uderzyli w 442 roku, pod jego dowództwem, na Wschodni Rzym i złupili Adrianopol. W 451 roku zaatakowali Zachodni Rzym i wdarli się do Włoch, gdzie próbowali puścić z dymem święte miasto Rzym. Historia zaświadcza, że niebezpieczeństwo to zostało zażegnane jedynie dzięki temu, iż papież Leon I odwołał się osobiście do Attyli [30, 76]. Dziki napór barbarzyńców został powstrzymany w 451 roku na polach katalaunijskich (współczesna północna Francja i Belgia) przez sprzymierzone siły Rzymian i Wizygotów, pod dowództwem Aecjusza.

Bicz Boży powrócił do swej Panonii, aby tam wkrótce, w 453 roku, umrzeć. Jego śmierć próbują wyjaśnić różne legendy. Jedna z nich powiada, że Attyla podbił jedno z germańskich plemion, zabił jego przywódców i pojął za żonę brankę z tego plemienia, Ildiko. W noc poślubną dziewczyna pomściła swych zabitych krewnych i ich zburzony dom. Chociaż jest to być może tylko legenda, to istnieje też podobna wersja – chińska, która głosi pochwałę tanguckiej księżniczki Gürbeldżin Goy, bohaterki bardzo podobnej opowieści o Czyngis-chanie [174, 162].

Imperium Hunów upadło wkrótce po śmierci Attyli. Potomkowie południowych Hiung-nu, rozpędzeni przez zwycięskich mścicieli Tunghu, pozostali całkowicie nieświadomi głośnych czynów północnych Hiung-nu, ich niegdysiejszych ofiar, na ziemiach odległych o 10 tysięcy kilometrów. A Europejczycy potrzebowali kilkuset lat, aby odkryć, że wschodni Hunowie byli przodkami okrutnego Czyngis-chana.

5 Etymologia niepewna (przyp. tłum.).

6 Niektórzy uczeni są zgodni w tej sprawie. Por. np. de Rachewiltz 1973 lub Bira 1992 (przyp. C.K.).

7 Jest to tradycyjny pogląd na powstanie Wielkiego Muru. Współcześni uczeni dowodzą, w sposób przekonywający, że Wielki Mur w kształcie, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, powstał za czasów dynastii Ming. Por. Waldorn 1990 (przyp. C.K.).

8 Fragment z Szy-ci zacytowany przez Barfielda (1989, s. 37) stwierdza, że było dwóch Tu-ci-wangów, czyli ‘mądrych królów’, jeden strony lewej, drugi strony prawej. Zgodnie z tym samym fragmentem królowie Luli (których także było dwóch) zajmowali pozycję poddanych (przyp. C.K.).

9 Wyraz grecki tożsamy znaczeniowo z chińskim hu, ‘dziki, barbarzyńca’. Starożytni Grecy, którzy uważali się za naród cywilizowany, traktowali innych jako barbarzyńców, których mowa była niczym więcej niż nierozumnym bar-bar.

Rozdział IIDzieje Azji Środkowej: przygotowanie drogi dla Czyngis-chana

Przez ponad 2 tysiące lat, na obszernym terytorium na północ od Wielkiego Muru, panowało kolejno kilka plemion. Mniej więcej w I wieku n.e. lud Tunghu objawił się jako imperium Sienpi, spadkobiercy osłabionych Hiung-nu10. W drugim stuleciu, od 141 do 181 roku, Sienpi sprawowali kontrolę nad całym obszarem dawnych Hiung-nu i dokonywali okresowych najazdów na Chiny. Najazdy trwały aż do upadku, w 220 roku, dynastii Hanów i do ponownego rozbicia zjednoczonych Chin.

Chiny wkroczyły wówczas w okres swej historii znany jako Trzy Królestwa, w czasie którego trzy dynastie: Wej, Szu i Wu, rządziły niezależnie w trzech różnych częściach kraju. Koczowniczy lud T‘opa założył dynastię Wej, a jego chan, T‘opa Kuej nie tylko zjednoczył wszystkie plemiona koczownicze, lecz także rzucił się na południe, zagarniając wszystkie ziemie leżące na północ od Chatan-gol (Rzeka Żółta). W 395 roku T‘opa Kuej ogłosił się cesarzem chińskim, czyli huang-tim, ustanawiając swoją stolicę w P‘ingcz‘eng, w dzisiejszej prowincji Szansi. Ci koczownicy, którzy niegdyś najeżdżali i łupili ludność osiadłą i zmuszali ją do płacenia haraczu, osiedlili się i rządzili nią jak na własnym terytorium. Lud T‘opa został całkowicie zasymilowany przez kulturę chińską [2, 124–127]. Kiedy chiński generał Jang Cien zjednoczył Chiny i założył w 581 roku dynastię Suej, nie musiał wypędzać koczowników, ponieważ lud T‘opa zasymilował się już i nie można go było odróżnić od Chińczyków. Inne plemiona koczownicze spotkał ten sam los, ostatnimi z nich byli Mandżurowie wywodzący się z plemion tunguskich. I chociaż w XVIII wieku zajęli oni niemal całe Chiny, to na początku XX wieku, kiedy bliski był koniec Cesarstwa Chińskiego, po ich języku i dziedzictwie kulturowym nie pozostał żaden ślad11.

Narody rywalizujące o władzę

Okres VII i VIII wieku cechował się radykalnymi zmianami w cywilizacji ludzkiej, a także rewolucjami, które wyznaczyły kierunek na przyszłość. Dynastia Suej pojawiła się pół tysiąclecia po upadku dynastii Hanów, aby zjednoczyć Chiny. I chociaż przetrwała mniej niż trzydzieści lat, to położyła fundament dla dynastii T‘angów (od 618 roku) i zapoczątkowała złoty okres cywilizacji chińskiej, który miał trwać przez trzysta lat. W okresie T‘angów z Indii, za pośrednictwem literatury sanskryckiej wkroczył do Chin buddyzm, a obok tradycyjnego taoizmu ukształtował się także neokonfucjanizm. Za T‘angów rzemieślnicy wytwarzali najlepszy jedwab i najlepszą porcelanę; pisali wówczas najwięksi poeci chińscy Li Po i Tu Fu; malował Wang Wej. Opracowany w tamtym okresie system administracyjny miał być stosowany przez liczne późniejsze dynastie.

Rozkwit dynastii T‘ang zbiegł się z powstaniem królestwa Tybetańczyków, daleko na południe od Chin, w pokrytych śniegiem Himalajach, gdzie utworzyli oni silne państwo, niemające precedensu w ich historii.

Dynastia królów z Jarlungu sięgnęła po rzeczywistą władzę za czasów króla gNam-ri-srong-bcana (570–619). Jednakże do potęgi doprowadził Tybet jego syn Srong-bcan-sgam-po (pan. ok. 627–649), który atakując t‘angowskie Chiny, zaanektował południowozachodnią część cesarstwa. Tybet, w przymierzu z Imperium Tureckim, zaczął sprawować kontrolę nad Jedwabnym Szlakiem, przez który Chiny prowadziły handel z Zachodem. Chociaż, jak głosi legenda, buddyzm miał przeniknąć do Tybetu w III wieku n.e., jego najsilniejsze oddziaływanie zaznaczyło się w czasach T‘angów. Ogromny wpływ na wprowadzenie buddyzmu wywarły dwie cudzoziemskie małżonki Srong-bcan-sgam-py, księżniczka nepalska K‘ri-bcun i chińska Wen Cz‘eng, obie żarliwe buddystki. Buddyzm zaczął oddziaływać na życie i obyczaje Tybetańczyków. Jednak dopiero 150 lat po Srong-bcan-sgam-pie inny wielki król tybetański, K‘ri-srong-lde-bcan (pan. 755–797), zbudował olbrzymi klasztor buddyjski (bSam-jas) i wprowadził rządy teokratyczne. Mnisi buddyjscy zaczęli ingerować w sprawy rządzenia krajem; Tybetem rządzili bardziej mnisi niż król, a polityką państwa stał się nie pragmatyzm, lecz ideologia religijna. Okazało się to barierą dla przyszłego rozwoju Tybetu jako wielkiego państwa. Dokładnie taka sama sytuacja powtórzyła się w Mongolii mniej więcej osiemset lat później.

Podczas gdy Azja Wschodnia i Środkowa znajdowała się pod władzą tych trzech potężnych dynastii, Azja Zachodnia – Pustynia Arabska – była nie tylko świadkiem narodzin nowego i potężnego państwa, lecz także nowego nauczania, które wywarło wpływ na rozwój całej ludzkości. W roku 570 urodził się w Mekce Mahomet – założyciel islamu i twórca kalifatu arabsko-muzułmańskiego. Przez wiele lat mieszkał i działał w Mekce, aż do 622 roku, kiedy jego stronnicy zostali pokonani i musiał przenieść się do Medyny. Ta data wyznacza początek hidżry, nowego kalendarza i religii.

Islam dodał Arabom, pustynnym koczownikom, ducha i szybko ich wezwał do świętej wojny. Korzystając z pogłębiającej się słabości Cesarstwa Wschodniorzymskiego, podbili oni Syrię (634–640), Egipt (640–645), Cypr (649) i na koniec Persję i Armenię. W ciągu niecałego stulecia Arabowie przemknęli przez obszary od Morza Czarnego, Kaspijskiego i Jeziora Aralskiego, po dorzecze Syr-darii i dalej na wschód aż po rzekę Indus. Na południu zagrabili całą Afrykę Północną. Po zajęciu – na północy – Hiszpanii, Sycylii, Korsyki i Krety, wkroczyli w głąb Francji. Lawinę arabskiego naporu udało się zatrzymać – w 732 roku – francuskiemu królowi Karolowi Młotowi i jego synowi Pépinowi. Odtąd cywilizacje chrześcijańska i islamska zaczęły graniczyć ze sobą przez Pireneje, w sercu Europy.

Kaganat Turecki

To właśnie w tym niebezpiecznym świecie, obfitującym w silne i stale walczące narody, koczownicy Azji Środkowej stworzyli Kaganat Turecki, stepowe imperium rozciągające się na obszarze od Wielkiego Muru po Morze Czarne. Zgodnie ze współczesnym stanem badań, pierwszym potężnym narodem koczowniczym mongolskiego pochodzenia było plemię, które źródła chińskie nazywają Żoużanami [200b, 163–180]. Dwór chański Żoużanów, czyli ‘mających zaplecione warkocze’12, znajdował się w górach Chingan. Stąd, w latach 330–555, kierowali oni imperium rozciągającym się od jeziora Bajkał po pustynię Gobi i od Karaszaru po Koreę. Ten lud wprowadził tytuł qaγan (mong. chaan), który miał się stać ozdobą wielu władców w Europie i Azji. Jednakże ich imperium zostało obalone przez Turków.

Tymczasem Turcy, wytapiając żelazo i zaopatrując Żoużanów w broń, doszli do potęgi i nagle, pod przywództwem swego króla Bumyna, zbuntowali się i przejęli wszystkie ziemie kontrolowane przez lud ‘z zaplecionymi warkoczami’. Niektórzy Żoużanowie pozostali na miejscu, podporządkowując się władzy Turków, inni jednak przeszli przez góry Ural na stepy europejskie dzisiejszych Węgier i mieszkali tam, znani jako Awarowie, do czasu aż zostali, w VIII wieku, pokonani przez Karola I Wielkiego [73, 20]. Nawiasem mówiąc, stepy węgierskie przyciągały pokolenia koczowników jako ziemie zdatne do wypasu bydła, a i współcześni Węgrzy są przecież potomkami ludu koczowniczego pochodzenia ugrofińskiego, który przywędrował zza Uralu.

Żoużanie, czyli Awarowie, osiedlili się na północnym brzegu Morza Czarnego i utrzymywali pokojowe stosunki z Konstantynopolem (dawne Bizancjum), co ostatecznie zirytowało Turków, którzy ich stamtąd wyrzucili. Zapewne to z kolei spowodowało powstanie Kaganatu Tureckiego, największego i najpotężniejszego państwa koczowniczego w Azji przed dojściem do władzy Czyngis-chana. Hunowie podbili jedynie sąsiednie plemiona koczownicze; Scytowie i Sarmaci sprawowali kontrolę nad stepami rosyjskimi; Hunowie Attyli byli panami ziem od Dunaju do Wołgi; Biali Hunowie panowali na obszarze od Morza Aralskiego do Hindukuszu; tymczasem Kaganat Turecki sprawował władzę nad całą strefą stepu euroazjatyckiego, od Wielkiego Muru Chińskiego aż po Morze Czarne.

Podczas gdy Bumyn walczył i łatwo pokonał Żoużanów (zwanych również Nirunami), jego brat Istemi powiększał ich posiadłości, najeżdżając region Amu-darii i atakując Persję. Przechwycił także Sogdianę, ziemię, która dawała dostęp do jedwabiów chińskich. Przyglądając się 2000-letniej historii koczowników, można stwierdzić, że niektórzy z tych azjatyckich chanów zajmujących się hodowlą zwierząt mało się interesowali bezpośrednimi zyskami ekonomicznymi. Jednakże dostrzegli, że ściąganie podatków jest lepsze niż łupienie kupców i grabież produktów i zrozumieli, że najpewniejszym sposobem powiększania regularnych danin jest kontrolowanie dróg, ukrócenie rabunków na szlakach handlowych i rozwijanie wymiany handlowej. Dlatego Istemi wysłał posłów do Cesarstwa Wschodniorzymskiego, stanowiącego największy rynek zbytu dla chińskich jedwabiów. Kiedy koczownicy z Azji Środkowej przybyli jako goście do Konstantynopola, chrześcijańskiego miasta, nikt nie przypuszczał, że zdobędą oni to miejsce, osiedlą się tam i założą Imperium Osmańskie. Przyjazne stosunki między Konstantynopolem a Turkami psuło nieustanne wtrącanie się Awarów i dlatego Turcy wysłali swoją konnicę. Wyruszywszy z doliny rzeki Kubań, przekroczyli Cieśninę Kerczeńską i opanowali, w 576 roku, Bosfor. Następnie, w 580 roku, opanowali greckie miasta leżące niedaleko dzisiejszego Sewastopola. Potem, jako że zaczęli wojnę z Persami, nie mieli innego wyjścia jak ograniczyć działania wojenne na zachodzie.

Imperium Osmańskie, mające powiązania z Chinami, Indiami, Persją i Konstantynopolem, ośrodkami cywilizacyjnymi ówczesnego świata, kontrolowało szlaki, które łączyły tę czwórkę, a popierając handel i wzajemne kontakty, przyczyniło się w znaczący sposób do rozwoju ludzkości. Na ochranianych przez Turków drogach handlowych roiło się od misjonarzy nestoriańskich, muzułmańskich i buddyjskich. Od cywilizowanego świata Turcy przejęli dla koczowników Azji Środkowej alfabet. Dzięki zapożyczeniu alfabetu od ludu pochodzenia irańskiego, mianowicie od Sogdyjczyków, podniósł się poziom kultury koczowników. Ci ostatni nie dość że przyjęli od Turków dwunastoletni ‘kalendarz zwierzęcy’, to jeszcze upowszechnili go podczas swych licznych wypraw wojennych. Turcy jako pierwsi pokazali, że dobrze zorganizowani koczownicy mogą nie tylko podbijać, lecz także ustanawiać skuteczną kontrolę nad tak rozległym terytorium, jak strefa stepu euroazjatyckiego, rozciągająca się od gór Chinganu po stepy węgierskie.

Upadek Kaganatu Tureckiego

Koczownicza niezdolność do rządzenia podbitymi ziemiami, połączona ze skłonnością do walk wewnętrznych, doprowadziła do podziału Kaganatu Tureckiego na Kaganat Wschodni i Kaganat Zachodni. Raz podzieleni, stali się Turcy łatwym łupem dla wrogów. Li Szy-min, utalentowany generał chiński, jeden z twórców dynastii T’ang, zadał śmiertelny cios Kaganatowi Wschodniotureckiemu i wziął go we władanie. To wydarzenie zostało opisane, z ubolewaniem, w słynnej inskrypcji nakamiennej wzniesionej w dolinie rzeki Orchon:

 

Synowie szlachty stali się niewolnikami Chińczyków, a ich niewinne córki stały się ich własnością. Szlachta turecka utraciła swe własne tytuły, przyjęła chińskie i podporządkowała się cesarzowi chińskiemu [73, 24].

Tymczasem, korzystając z wewnętrznych rozruchów i wynikającego stąd osłabienia, Arabowie zaatakowali Kaganat Zachodnioturecki od zachodu, Chińczycy natomiast od wschodu. I tak, po raz pierwszy, doszło do bezpośredniej walki między zachodnimi koczownikami arabskimi a koczownikami środkowoazjatyckimi pochodzenia ałtajskiego.

Niekiedy jednak upływ czasu przynosi rzeczy zgoła nieoczekiwane. Mianowicie ciężko pobici i ginący Turcy nagle złapali oddech i odtworzyli Kaganat Wschodni (w 670 r.) i Kaganat Zachodni (w 682 r.). Jednakże ożywione państwa nie przetrwały zbyt długo. Do dnia dzisiejszego zachował się w dolinie Orchonu, jako ważny pomnik historii i kultury tureckiej, kamień z inskrypcją wzniesiony przez ministra Toniukuka dla upamiętnienia czynów Kültegina. Kiedy zaś Arabowie, którzy stali się siłą nie do pokonania, spotkali się z armią tybetańską na granicy Cesarstwa T‘angów, Turcy byli już tylko zwykłymi obserwatorami zdarzeń.

Inne kaganaty w epoce poprzedzającej Imperium Mongołów

Chociaż w okresie 500 lat pomiędzy upadkiem Kaganatu Tureckiego a powstaniem Imperium Mongolskiego nie pojawił się żaden związek plemienny podobny do Turków, to jednak chanaty ujgurskie, kirgiskie i kitańskie były wystarczająco wielkie, by je tu wymienić. Plemię Ujgur, którego nazwa znaczy ‘jednoczyć, łączyć’13, zaczęło, zamiast Turków Wschodnich, sprawować kontrolę nad obszarem między górami Ałtaj i Chingan i między Sajanami a wielką pustynią Gobi, czyli nad terytorium niemal takim samym, jakie obejmuje współczesna Mongolia. Co więcej, ich stolicą był Kara Balgasun, położony zaledwie 25 km na północny zachód od Karakorum, gdzie później Czyngis-chan ustanowił swoją stolicę. Ujgurowie przyjęli i zmodyfikowali alfabet sogdyjski, który przyjęły i dostosowały do swoich potrzeb kolejne pokolenia koczowników. Na marginesie, Ujgurowie byli jednymi z pierwszych koczowników, którzy porzucili szamański kult Nieba i przyjmowali religie światowe: buddyzm, chrześcijaństwo, manicheizm.

Od czasów huńskich aż do końca ery mongolskiej Azja Środkowa była jednym z istotnych ośrodków politycznych świata i dlatego przez 2000 lat najróżniejsze religie próbowały przeniknąć na ten obszar. Przez całe swe dzieje koczownicy wyróżniali się tolerancją wobec wszystkich religii, jednakże aż do czasów ujgurskich żaden z nich nie porzucił kultu Błękitnego Nieba. To właśnie w sercu Azji Środkowej, pośród tych ludzi, manicheizm, religia potępiana zarówno przez islam, jak i chrześcijaństwo, znalazła swych wyznawców.

Inną ważną religią, która dotarła do koczowników Azji Środkowej po manicheizmie był nestorianizm, którego wyznawcy tworzyli jedną z sekt chrześcijańskich. W V wieku rozgorzała między św. Cyrylem, arcybiskupem Aleksandrii, a Nestoriuszem, patriarchą Konstantynopola, wielka debata na temat tego, czy Jezus był istotą całkowicie boską, czy na wpół ludzką i na wpół boską. Podczas gdy mieszkańcy obszaru na zachód od Suezu popierali Cyryla, ci na wschód podzielali nauczanie Nestoriusza o dwóch osobach w Jezusie – ludzkiej i boskiej. W roku 431 doszło do głośnej dysputy w tej kwestii i do zadania klęski nestorianizmowi. Jednakże wierni zwolennicy Nestoriusza utworzyli sektę, która przez setki lat cieszyła się uznaniem w Syrii i innych krajach wschodnich [72, 366]. Misjonarze nestoriańscy z powodzeniem propagowali swoją religię na Wschodzie, również w Azji Środkowej, gdzie udało im się utrzymać znaczne wpływy przez kilkaset lat. Później do tej części świata wkroczyli franciszkanie i dominikanie, ale nigdy nie przyćmili wpływu nestorian.

W 840 roku Kirgizi znad Jeniseju wypędzili Ujgurów i ustanowili swoje panowanie na obszarze współczesnej Mongolii. Jednakże w 924 roku Kitanowie, lud pochodzenia mongolskiego, pokonali Kirgizów i wypędzili ich z powrotem nad Jenisej. Zgodnie ze źródłami chińskimi, Kitanowie przemieszczali się wzdłuż południowej strony Wielkiego Muru już od IV i V wieku. Dzięki bliskim kontaktom z Chińczykami ci kitańscy Mongołowie przejęli bardzo wiele z ich kultury, stając się najbardziej zsinizowanymi koczownikami w dziejach, do tego stopnia, że utracili poczucie swej tożsamości. To, że we współczesnym języku mongolskim Chiny nazywa się Chjatad (< st. mong. kitad, l. mn. < kitan), jest efektem tego pomieszania. Również Rosjanie przejęli nazwę Kitaj od ludów tureckich i mongolskich. Koczownicy, czekając cierpliwie na swoją kolej, nieoczekiwanie – w X wieku – stali się potęgą i podporządkowali sobie całą Koreę i Mandżurię. Chiny wkroczyły wówczas w okres znany jako ‘Pięć Dynastii, Dziesięć Królestw’, który trwał od 907 do 960 roku i był okresem pięćdziesięciu lat ciężkich walk. W nagrodę za pomoc jednej z walczących stron w obaleniu dynastii T‘angów Kitanowie otrzymali terytorium odpowiadające współczesnym prowincjom Hupej i Szansi oraz miasto Jenczou, obecny Pekin. Po tym zwycięstwie osiedlili się na dobre w obrębie Muru. Uczynili oni Jenczou swoją stolicą, tym samym zakładając to miasto, które stało się tak ważne w dziejach Chin. Kiedy już ci koczownicy osiedlili się w Chinach, nie mogli się powstrzymać przed wnikaniem w głąb wewnątrzchińskich państw lennych. Założone przez nich królestwo znane jest w historii Chin jako dynastia Liao. Granicząc, wzdłuż prowincji Szansi, z królestwem dynastii Sung, przetrwało ono dwieście lat, do czasu aż Dżurdżeni – lud pochodzenia mandżursko-tunguskiego – założyli swe Złote Królestwo (dynastia Cin).