Dwunastu sprawiedliwych - Andrzej Wójcik - ebook

Dwunastu sprawiedliwych ebook

Andrzej Wójcik

3,3

Opis

Ryzykowali wszystko, aby ratować drugiego człowieka.

Jedna zaledwie rodzina i 24 ukrywanych Żydów. Polski Schindler – rzemieślnik, który uratował kilkadziesiąt osób. Dom, przez który przewinęło się około dwustu prześladowanych. Żydówka ocalona dzięki wywiezieniu do Rzeszy.

Dwanaście rozmów o zwykłym życiu trzydziestu siedmiu niezwykłych Polaków. O motywach ich postępowania, uczuciach i odczuciach. O ukrywaniu swojego bohaterstwa i o okolicznościach jego ujawnienia. O zwyczajnych i niezwyczajnych losach ludzi, którzy przez wiele lat współtworzyli naszą rzeczywistość. Każda z tych historii porusza do łez. Przyjaźń? Sąsiedztwo? Miłość? A może zwykła przyzwoitość? Co decydowało, że kładli na szalę życie swoje i rodziny?

Tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata uhonorowano 6620 Polaków – żaden inny naród nie ma ich tylu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 289

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
0
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki i stron tytułowych Radosław Krawczyk

Redaktor merytoryczny i korekta Ewa Piotrkiewicz-Karmowska

Redaktor prowadzący Joanna Proczka

Skład i łamanie Plus 2 Witold Kuśmierczyk

Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2017 Copyright © by Andrzej Wójcik, Warszawa 2017

Zapraszamy na stronę Wydawnictwa:www.bellona.pl

Dołącz do nas na Facebooku:www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona

Księgarnia internetowawww.swiatksiazki.pl

ISBN 978-83-11-15040-9

Skład wersji elektronicznej [email protected]

Rączej Stopie

Wstęp

W roku 1963 izraelski Kneset uchwalił dekret o ustanowieniu medalu i dyplomu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata dla uhonorowania zasług i zachowania we wdzięcznej pamięci tych, którzy w czasie II wojny światowej z narażeniem życia ratowali Żydów ukrywających się przed hitlerowskimi oprawcami. Jest to najwyższe odznaczenie przyznawane przez państwo Izrael osobom pochodzenia nieżydowskiego. Warunkiem przyznania medalu, dyplomu i tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata jest przedstawienie niezbitych dowodów na uratowanie zagrożonych zagładą Żydów. Z wnioskiem występują sami ocaleni lub członkowie ich rodzin, ale w Polsce wnioskodawcą był również Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH), który zbierał informacje i dokumenty potwierdzające udzielanie przez Polaków pomocy Żydom i na ich podstawie występował do Instytutu Yad Vashem o rozpatrzenie kandydatur na Sprawiedliwych.

Nieocenione zasługi pod tym względem miał zmarły w 2000 roku w Warszawie polski historyk żydowskiego pochodzenia Michał Grynberg (właśc. Mejer Grynberg), który znaczną część swojej pracy w ŻIH poświęcił poszukiwaniu polskich Sprawiedliwych i dokumentowaniu ich czynów. To dzięki niemu wielu Polakom, którzy nie podjęli żadnych starań o uhonorowanie ich bohaterstwa, przyznano ten zaszczytny tytuł i medal.

Rozpatrywanie wniosków (obecnie około 600 rocznie) odbywa się dwa razy do roku. Tytuł przyznaje specjalnie w tym celu powołana kapituła Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, której pracami kieruje Przewodniczący Sądu Najwyższego Izraela. Zgodnie z ideą Instytutu, którą jest wyrażenie wdzięczności za pomoc udzieloną Żydom, z otrzymaniem tytułu, dyplomu i medalu wiążą się przywileje zarówno symboliczne: upamiętnienie nazwiska na Murze Honorowym w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem i możliwość nadania honorowego obywatelstwa państwa Izrael (osobom zmarłym – obywatelstwa pamiątkowego), jak i konkretne, wymierne: Sprawiedliwi mieszkający w Izraelu mają zapewnione miesięczne uposażenie w wysokości średniej pensji, ośmiodniowy zasiłek zdrowotny oraz bezpłatną opiekę medyczną, a zamieszkali za granicą są w razie kłopotów finansowych wspierani przez założoną w Nowym Jorku fundację Jewish Foundation for the Righteous.

Do roku 2016 tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata uhonorowano 26 119 osób z 51 krajów, w tym 6620 obywateli Polski. Warto w tym miejscu przypomnieć, że tylko na okupowanych ziemiach polskich za udzielenie jakiejkolwiek pomocy Żydom groziła kara śmierci.

Od strasznych czasów wojny minęło przeszło 70 lat, toteż polskich Sprawiedliwych żyje już tylko ponad 200. Najmłodsi z nich mają nieco powyżej 80 lat, najstarszy – 102 lata. Do roku 1980, wskutek zerwania w 1968 roku stosunków dyplomatycznych Polski z Izraelem, weryfikacja i składanie wniosków o nadanie tytułu były znacznie utrudnione. Dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych zasługi Sprawiedliwych doceniono również w Polsce. W 1999 roku Sejm RP nadał im prawa kombatanckie, a od roku 2008 są także honorowani najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Obecnie ich sprawami zajmuje się Polskie Towarzystwo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata oraz otwarte w 2014 roku Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, do którego powstania w niewielkim stopniu przyczyniła się także Bellona. Wydanie przez nią w 2002 roku książki Szimona Peresa, ówczesnego premiera Izraela, stało się pretekstem do jego nieoficjalnej wizyty w Polsce, w czasie której doszło do nieformalnego spotkania z Prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim i omówienia współpracy w powołaniu oraz budowie Muzeum, którego idea narodziła się w 1995 roku w Stowarzyszeniu ŻIH. (Przy okazji odbyła się także promocja książki Peresa).

Powody, dla których mimo represji udzielano pomocy Żydom, były różne: przedwojenna przyjaźń, sąsiedztwo, małżeństwo, niezgoda na systematyczne mordowanie ludzi z racji pochodzenia albo zwyczajna przyzwoitość. Zdarzały się również przypadki ratowania zagrożonych zagładą dla zysku, ale osoby, które pomagały z niskich, interesownych pobudek, absolutnie nie kwalifikują się do wpisania na listę Sprawiedliwych.

Z różnych przyczyn przez wiele lat bezinteresowni bohaterowie nie ujawniali swoich zasług; wiedli zwyczajne, często bardzo skromne życie. A i dziś wielu z nich nie uważa, że robili coś nadzwyczajnego. Mówią, że po prostu spełnili zwykły ludzki obowiązek pomagania tym, których życie było zagrożone.

W 2015 roku na zlecenie jednej z zagranicznych encyklopedii przygotowywałem noty biograficzne niektórych spośród żyjących jeszcze polskich Sprawiedliwych. Wymagało to przeprowadzenia z nimi rozmów na temat ich losów, rodziny, przeżyć czasów wojny i okresu powojennego.

Rozmowy te ujawniły bardzo ciekawe postaci i losy ludzi, którzy niejednokrotnie musieli się ukrywać ze swoim bohaterstwem albo też wcale się za bohaterów nie uważali. Dla wielu z nich przyznanie im po latach odznaczenia było wielkim zaskoczeniem, gdyż nie utrzymywali z ocalonymi przez siebie żadnych kontaktów. Dla innych było to ukoronowaniem wieloletniej przyjaźni nawiązanej w niezwykłych okolicznościach i utrzymywanej mimo różnych przeciwności przez cały okres powojenny. Tego wszystkiego nie dało się zamieścić w wydawnictwie o charakterze encyklopedycznym, stąd pomysł na pełniejsze, szczegółowsze wywiady z tymi zwykłymi-niezwykłymi ludźmi, które pozwoliłyby ukazać ich korzenie, życie, sukcesy i porażki. W rezultacie w zupełnie niezamierzony początkowo sposób wyłonił się obraz polskiej historii XX wieku widzianej oczyma jej mniej lub bardziej czynnych uczestników.

Wśród moich rozmówców znaleźli się między innymi: rzemieślnik nazywany przez znajomych „polskim Schindlerem”, który zarządzając rodzinną fabryką, pomagał zatrudnionym tam Żydom i uratował kilkudziesięciu z nich; zasłużony emerytowany pułkownik Wojska Polskiego; pracownik handlu zagranicznego; budowniczy Teatru Wielkiego... Każda z tych postaci ma bogaty życiorys, pełen dokonań i często niezwykłych zwrotów.

Dwanaście rozmów o zwykłym życiu trzydziestu siedmiu niezwykłych Polaków. O motywach ich postępowania, uczuciach i przeżyciach. O ukrywaniu własnego bohaterstwa i okolicznościach jego ujawnienia. O zwyczajnych i niezwyczajnych losach ludzi, którzy przez wiele lat współtworzyli naszą rzeczywistość na każdym jej poziomie, od najniższego po prominencki. Są wśród nich tacy, którzy utrwalali władzę ludową, i tacy, którzy przez tę władzę byli uznawani za wrogów. Ci często nieznani szerzej bohaterowie bardzo szybko odchodzą i coraz częściej odznaczenie Sprawiedliwego jest nadawane pośmiertnie…

Medal za miłość:

Znajomi nazywają Pana „polskim Schindlerem”. Nazwisko Oskara Schindlera od dawna jest znane niemal na całym świecie. Pan – człowiek, który ocalił lub próbował uratować od zagłady ponad 50 Żydów – do 2002 roku był osobą nieznaną. Nie pisał Pan wspomnień, nie udzielał wywiadów. Nie czuł się Pan zapomnianym bohaterem?

Nie. Dla mnie i, jak sądzę, dla większości mojego pokolenia nie liczyło się to, co poświęcamy; nie było ważne, co ryzykujemy. A przede wszystkim chyba nikt z nas nie uważał tego, co robi, za jakiś heroizm. Mieliśmy jeden cel: pomóc tym, którzy tego potrzebują. Tak powszechna dziś obojętność była nam obca. Oczywiście zdarzały się niechlubne wyjątki, ale większość z nas ani nie wyobrażała sobie innej reakcji, ani nie widziała dla swojego postępowania alternatywy. Tak po prostu i zwyczajnie nie przechodziło się obojętnie i bezczynnie obok krzywdy drugiego człowieka. A okazji do pomocy bliźnim było niestety aż nadto. Dlatego ci, którzy mogli, pomagali. Każdemu, bez względu na nację. Ja mogłem i pomagałem. Zresztą nie tylko Żydom.

Wiele osób, które nie mogą się poszczycić okazywaną innym pomocą, mówi o terrorze, strachu o życie własne i rodziny, o odpowiedzialności za bliskich...

Na pewno część ludzi bała się narażać, ale według nas było całe mnóstwo takich, którzy narażali się na co dzień jeszcze bardziej niż my. Harcerze z Szarych Szeregów, członkowie ruchu oporu, zwykli ludzie dostarczający żywność i lekarstwa potrzebującym. Pomoc udzielana czy to Żydom, czy Polakom też była formą walki i oporu. Nie walczyliśmy wprawdzie z bronią w ręku, ale walczyliśmy duchem, umysłem i siłą psychiki. Każdego dnia udowadnialiśmy oprawcom, i przede wszystkim sobie, że świat się nie kończy, że nadejdzie jutro i, co najważniejsze, że wcale nas nie pokonano.

Nie bał się Pan?

Wtedy nie. Byłem młody, dość bezczelny i bardzo pewny swoich racji. Dziś, kiedy spoglądam wstecz, czasem ogrania mnie strach i zdumienie własną wiarą, że wszystko zawsze musi się udać. Ale też miałem wiele dowodów na to, że szczęście od dzieciństwa jest moim wiernym towarzyszem.

Urodził się Pan w 1919 roku, w czasach kiedy powstawała II Rzeczpospolita, kraj wielonarodowościowy. Po początkowym zachłyśnięciu się wolnością i wspólną walką o odzyskanie niepodległości zaczęły się rodzić podziały. Polacy byli elitą, reszta niekoniecznie, a Żydzi, którzy według spisu powszechnego z 1931 roku stanowili 8,5% mieszkańców Polski, na ogół nie cieszyli się wielką sympatią...

Urodziłem się w rodzinie, która dawała mi poczucie beztroski i bezpieczeństwa, a zarazem nauczyła mnie, że wszyscy ludzie są równi. Mama była felczerką, ojciec dziennikarzem. Dużo i często podróżował po kraju i nie raz, nie dwa zabierał mnie ze sobą. Byłem bardzo ciekawy nowych miejsc i ludzi. Chciałem zobaczyć z bliska cały otaczający mnie świat. Nie dzieliłem ludzi na lepszych i gorszych. Pamiętam lato, które spędzaliśmy nad morzem w pobliżu Gdyni. Pewnego dnia mama przygotowywała obiad, a ja siedziałem przed domem. Z oddali dobiegły mnie wspaniałe śpiewy i muzyka. Zauroczony i zaciekawiony, poszedłem skrajem lasu i dotarłem na polanę, gdzie był rozbity cygański tabor. Zobaczyłem pasące się konie, wozy ustawione w czworobok, ognisko, wokół którego tańczyły kobiety ubrane w kolorowe stroje, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Zebrani obok mężczyźni śpiewali, przygrywając na skrzypcach i mandolinach.

Usiadłem obok nich i zachwycony egzotyką, słuchałem jak zahipnotyzowany. Starsze Cyganki przyniosły mi jedzenie i picie, a ja zapomniałem o bożym świecie. Tymczasem moja mama wpadła w rozpacz. Przerażona, że może się utopiłem, zabłądziłem w lesie albo zostałem porwany, zawiadomiła policję i wszczęto poszukiwania. Wieczorem znaleziono mnie spokojnie śpiącego przy cygańskim ognisku. Gościnni Cyganie zostali posądzeni o porwanie, policja chciała ich aresztować, uważając, że powinni byli odprowadzić mnie do rodziców. Na szczęście łagodna postawa mamy i moje opowieści o ich gościnności i dobroci oraz gorące prośby, aby nie robić im krzywdy, pozwoliły na pozytywne zakończenie historii.

To Cyganie, a Pana kontakty z Żydami?

Moja edukacja co i rusz napotykała różne przeszkody: śmierć ojca, choroby wieku dziecięcego, przeprowadzki, moja uczniowska niepokorność. Wszystko to sprawiło, że „zwiedziłem” kilka szkół. W wieku gimnazjalnym rozpocząłem naukę w bardzo elitarnej szkole z internatem, prowadzonej przez księży salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim. To gimnazjum gwarantowało doskonałe wykształcenie, uczono w nim bowiem nie tylko przedmiotów obowiązkowych, ale także wielu innych umiejętności. Nauczyłem się tam języka niemieckiego, francuskiego i gry na skrzypcach. Mimo panującej żelaznej dyscypliny i rygoru, polubiłem tę szkołę i starałem się sprostać stawianym nam wymaganiom.

Niestety, zachorowałem na groźną wówczas chorobę – odrę, i wylądowałem w szpitalu. A gdy po miesiącu wróciłem do szkoły, wplątałem się w spór pomiędzy księdzem wychowawcą i moim dobrym kolegą Heniem. Nie pamiętam już, co Henio przeskrobał, ale kara, którą wymierzył mu ksiądz, była dla nas szokująca: otóż podszedł do Henia i na oczach całej klasy uderzył go w twarz. Według nas to było odarcie z godności i honoru, a nie kara za przewinienie. Zrobiła się afera, która wprawdzie po jakimś czasie przycichła, ale w czasie wakacji mama otrzymała od księży list z prośbą o zabranie mnie ze szkoły. Tym sposobem po wakacjach wylądowałem w Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Łowiczu. To już nie była szkoła elitarna i uczniowie pochodzili z różnych środowisk.

W naszej klasie jeden z chłopców był pochodzenia żydowskiego. Jego odmienność sprawiała, że większość kolegów omijała go szerokim łukiem i nikt nie chciał siedzieć z nim w ławce. Dla mnie to było kompletnie niezrozumiałe, więc usadowiłem się obok niego. Oczywiście naraziłem się tym na szykany i szydercze uwagi kolegów, a zwłaszcza klasowego prowodyra. Dałem się wciągnąć w bójkę, ale na szczęście zwyciężyły moje argumenty siłowe. W ten sposób zyskałem sobie szacunek klasy i zdołałem zmienić stosunek innych uczniów do mnie i mojego żydowskiego kolegi. I tę szkołę musiałem jednak po dwóch latach opuścić, tym razem ze względu na spór kadry nauczycielskiej z dyrekcją. Naukę kontynuowałem w Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie zamieszkałem u brata mamy, zawodowego wojskowego Wacława Pytla.

To był rok 1935. W Polsce narastały nastroje nacjonalistyczne, nasiliło się dążenie do ograniczenia praw mniejszości, a w szczególności mniejszości żydowskiej. Deklaracja ideowa Młodzieży Wszechpolskiej z 1925 roku, powstanie ONR w roku 1934, zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego przez ukraińskiego nacjonalistę 15 czerwca tegoż roku, czego bezpośrednim efektem było wypowiedzenie przez Polskę 13 września podpisanego w 1919 roku traktatu o mniejszościach narodowych, wprowadzenie przez rektorów szkół wyższych 4 października 1937 roku tzw. getta ławkowego, czyli zakazu zasiadania w tych samych ławach akademickich studentów pochodzenia polskiego i żydowskiego – to były niepokojące tendencje i wydarzenia. Czy miały jakiś wpływ na młodego, energicznego człowieka, na dodatek wychowywanego w tym okresie przez zawodowego oficera Wojska Polskiego?

Na początku nie wykazywałem absolutnie żadnego zainteresowania tymi sprawami. Pasjonowały mnie wtedy las, przyroda, no i był to okres pierwszych fascynacji dziewczynami. Ale w 1937 roku wszystko to wkroczyło do naszej szkoły. Jak wielu innych kolegów, zapisałem się do Młodzieży Wszechpolskiej i w ramach aktywności organizacyjnej regularnie uczestniczyłem w ćwiczeniach prowadzonych w lesie. W czasie zajęć uczyli nas między innymi witania się hitlerowskim symbolicznym wyciągnięciem ręki. Wpajano nam też antyżydowską propagandę. Budziło to we mnie sprzeciw, więc opowiedziałem o wszystkim wujkowi, a ten natychmiast kazał mi się wypisać z organizacji. Był dla mnie autorytetem, więc zrobiłem to bez żalu. To był mój pierwszy i ostatni kontakt z narodowcami.

Jesienią, po zdaniu egzaminów do Liceum Handlowego im. Komisji Edukacji Narodowej, przeniosłem się do Warszawy i po raz pierwszy zamieszkałem sam, w kawalerce przy Kruczej 34. Dostawałem od mamy sto złotych miesięcznie na utrzymanie, co przy w miarę oszczędnym gospodarowaniu wystarczało na przeżycie miesiąca. A każdą przerwę w nauce spędzałem w moim magicznym miejscu, majątku Rylsk, który należał do naszych krewnych. Właściciel, kuzyn Stasio Okęcki, był starym kawalerem, nie miał dzieci, postanowił więc wprowadzać mnie w arkana wiedzy na temat prowadzenia majątku, jego funkcjonowania, zarządzania istniejącą w nim fabryką, uprawy roli, hodowli zwierząt i na koniec utrzymywania właściwych relacji z pracownikami i kontrahentami. Ponieważ od pierwszego pobytu, jeszcze jako dziecko, uważałem Rylsk za najpiękniejsze miejsce na ziemi, chłonąłem przekazywaną mi wiedzę jak gąbka. Obserwowałem bacznie każdy ruch kuzyna, uczyłem się załatwiać sprawy urzędowe, przypatrywałem się zawieranym przez niego transakcjom handlowym, kontaktom z kupcami, w większości pochodzenia żydowskiego. Uczyłem się też, jak rozmawiać z ludźmi, jak zdobywać w interesach szacunek i w ogóle wszystkiego, co było związane z prowadzeniem majątku.

W swoim warszawskim mieszkaniu miałem telefon, więc kuzyn często mnie prosił o różne przysługi, jak na przykład zakupy czy załatwianie spraw urzędowych. Większość zakupów robiłem przy placu Grzybowskim, gdzie mieściły się żydowskie sklepy i hurtownie. To tam nauczyłem się zasad handlu i konkurencji. Pod numerem dziesiątym były dwie hurtownie. W jednej z nich zaopatrywałem majątek w worki, za które płaciłem po złotówce i dziesięć groszy od sztuki. Pewnego razu zaczepił mnie właściciel drugiej z nich i zaproponował takie same worki po złotówce. Miesięcznie kupowałem kilka tysięcy sztuk, więc łatwo policzyć, ile zyskałem na zmianie dostawcy. Rok później zacząłem praktykę w Departamencie Monopolu i Akcyz Ministerstwa Skarbu. Życie stawało się coraz piękniejsze. A później nadszedł rok 1939…

I?

W czerwcu 1939 roku, w ramach przysposobienia wojskowego, zorganizowano dla uczniów szkolenia i ćwiczenia pod Lidzbarkiem, przy granicy z Prusami Wschodnimi. Miałem wtedy niecałe 20 lat. Około trzech tysięcy młodych ludzi, w większości z Warszawy, ulokowano w wielkich drewnianych barakach. W naszej drugiej kompanii był pluton młodzieży żydowskiej i już to stało się powodem do wyśmiewania się z nas w obozie. Młodzież zawsze potrafi być okrutna, gdy wyczuje czyjąś słabość. Nic więc dziwnego, że nasi żydowscy koledzy nie czuli się ani komfortowo, ani bezpiecznie. Po prostu się bali. A ponieważ w naszej kompanii nikt ich nie wyśmiewał i nie szykanował, poprosili nas o ochronę. Oczywiście w wieku młodzieńczym niewiele można ugrać za darmo, zaproponowali więc wymianę: my zadbamy o ich bezpieczeństwo, a oni będą nas wyręczać w niektórych pracach porządkowych.

Układ został zawarty i wkrótce mieliśmy okazję przekonać się, że ich obawy nie były bezpodstawne. W czasie gdy nasz pluton ćwiczył na strzelnicy, członkowie orkiestry napadli na naszych żydowskich kolegów i dotkliwie ich pobili. Niewiele myśląc, ruszyliśmy im w sukurs z saperkami i spuściliśmy napastnikom łomot. Niestety, jak to w bójkach, nie obyło się bez strat. Zostało zniszczonych wiele instrumentów, bo przecież biliśmy się z orkiestrą. Na wieczornym apelu dowódca obozu, bardzo niezadowolony z naszego zachowania, zapowiedział, że w stosunku do winowajców, czyli w zasadzie tylko wobec nas, zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje.

Sytuacja jednak nie była tak jednoznaczna, jak się z pozoru wydawało. Powodów bójki nikt nie ukrywał, więc bardzo szybko rozniosły się wieści, że nasz atak na orkiestrę nie był zwyczajnym chuligańskim wybrykiem, lecz obroną słabszych kolegów bezpodstawnie zaatakowanych. W naszej obronie stanął najpierw dowódca naszej kompanii, a następnie inni dowódcy. Skończyło się na tym, że musieliśmy pokryć koszty naprawy uszkodzonych instrumentów muzycznych. No i dzięki temu, że afera stała się tak głośna, że tyle się o niej mówiło, pluton, w którego obronie wystąpiliśmy, zyskał święty spokój do końca obozu...

Ten koniec nadszedł niespodziewanie szybko...

Tak. Wojna wisiała na włosku i dla nikogo nie było już tajemnicą, że niebawem wybuchnie. Nikt z nas nie myślał jednak, że stanie się to tak szybko, a tym bardziej nie potrafił przewidzieć, co przyniosą najbliższe miesiące. W każdym razie Polska musiała się przygotować do ewentualnego konfliktu zbrojnego i dlatego pod koniec lipca odesłano nas do domów, a nasze miejsce zajęły regularne oddziały wojska. Wróciłem do Rylska i pomagałem kuzynowi w prowadzeniu gospodarstwa. Z rosnącym niepokojem śledziliśmy wydarzenia. Aktualne wiadomości przekazywał nam przyjaciel kuzyna, pan Węgrzynowski, dyrektor departamentu w Ministerstwie Skarbu.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Podziękowania

Kiedy przystępowałem do pisania tej książki, wiele spraw wydawało mi się dość proste. Z kilkoma Sprawiedliwymi miałem kontakt wcześniej, istnieją: Polskie Towarzystwo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, listy Sprawiedliwych są publikowane w Internecie i poświęconych im publikacjach. Założyłem zatem, że znalezienie dwunastu osób, które zgodzą się opowiedzieć nie tylko o wydarzeniach okresu II wojny światowej, lecz także o swoich rodzinach i swoim życiu przed tragicznymm okresem okupacji i po nim, nie powinno nastręczać specjalnych trudności. Tymczasem rzeczywistość okazała się daleka od ideału.

Dotarcie do wielu osób okazało się wprost niemożliwe. Oficjalne dane, którymi dysponuje stowarzyszenie, nie są na bieżąco aktualizowane. Nie wszystkie osoby, do których zgłaszałem się z prośbą o rozmowę, miały ochotę opowiadać o losach swoich i swoich najbliższych. Informacje zamieszczane w Internecie i publikowanych dotychczas materiałach zawierają wiele przekłamań. W tej sytuacji tym większe podziękowania należą się wszystkim, którzy zechcieli poświęcić mi swój czas na rozmowy oraz weryfikację pamięci przez odszukanie i lekturę rodzinnych dokumentów, a przede wszystkim obdarzyli mnie zaufaniem, opowiadając o wydarzeniach i przemyśleniach, którymi nie dzielili się dotąd z nikim, kto opisywał ich wojenne dokonania.

Szczególne podziękowania kieruję do Pana Pułkownika Witolda Lisowskiego, niestrudzonego kronikarza dziejów Sprawiedliwych, który umożliwił mi kontakty z kilkoma niezwykłymi ludźmi i namówił ich do poważnej, szczerej rozmowy, dalece odbiegającej od powielanych dotychczas schematów. Bez jego życzliwej pomocy nie byłoby tej książki.

Indeks nazwisk

A

Adek

Albert Anna

Albert Krystyna

Albert Maria

Aleksander, car

Anders Władysław

Antopolski Mosze

Artur, mąż Albert Marii

B

Babiarska Tola

Badoch Zbigniew

Bałdowska Maryla

Bandera Elias

Bandera Miron

Bandera Regina

Banderowie, rodzina

Bartczak Irena zob. Front Irena

Bartel Kazimierz

Bas

Bem Józef

Bertram, pan

Bibrowska, pani

Bieleńka, doktor

Bieleńkowie, państwo

Bigoszewska Wanda

Bodnar Józef

Bolkowiak „Alef ”

Bors Bonifacy

Bors Eulalia

Bors Mieczysław

Bors Wacław

Brahms Johannes

Bratkowska, kuzynka Czesławy Żak

Bruss Wiktor

Brzozowscy, rodzina

Budkiewicz, pani profesor

Bulka, sklepikarz

C

Chopin Fryderyk

Choróbski, profesor

Ciszyńska Stanisława z d. Żak

Cwyl Jan

Czartoryska Izabela

Czerwiński Aleksander

D

Danielle, zwana Danusią, córka Reginy Fern

Dąbek Bella

Dąbek, pan

Dąbrowscy, państwo

Dembek Barbara z d. Stankiewicz

Drozdowicz Edward zob. Adek

Dudek

Dysput Józef

Dysput Stanisława

E

Elfo z Opola

Emilia, pani

F

Fałat Julian

Fejgin Irena właśc. Irena Filipowska

Feliński Tadeusz

Fern Marek

Fern Regina zob. Ziuta

Filipowska Irena zob. Fejgin Irena

Finkielguz Abram

Finkielguz Eda

Finkielguz Edwarda

Finkielguzowie, państwo

Franciszek, papież

Frank Hans

Frejmanowa, pani

Frejmanowie, państwo

Front Irena

G

Gajewska Zofia z d. Turczyńska

Gelb Majer zob. Gelb Marek

Gelb Marek

Gieysztor Aleksander

Gleichgevicht Buba

Gładkowska Danuta

Głuszka Zygmunt

Goldsztein

Gorodeccy, rodzina

Gorodecka Jadwiga

Gorodecka Krystyna

Gorodecki Piotr

Gorodecki Tadeusz

Gothelf Bronisława

Gothelf Helena

Gothelf Jerzy

Gothelf Józef

Gothelfowie, rodzina

Goworow, kapitan funkcjonariusz NKWD

Grabowska, właścicielka pensjonatu

Grochalska, pani

Grymberg Mieczysław

Grymberg Ryszarda

Grynberg Henryk

Grynberg Mejer zob. Grynberg Michał

Grynberg Michał

Grzegorczykowa Zofia

Gutgisser Adam zob. Adek

H

Henio, kolega Walaszczyka Józefa

Herbst Stanisław

Herszel

Hłasko Marek

Hosticzko Helena z d. Średzińska

Hosticzko Izabela

Hosticzko Józef

Hosticzko Leokadia

Hosticzko Władysław

I

Inwentarz Bella

Inwentarz Fejgele

Inwentarz Josek zob. Dudek

Inwentarz Symche

Irena, córka doktora Bieleńki

Jadziak Emil

Jakub, wuj Henryka Prajsa

Janeczek Wacław

Janeczek, pan

Janka, koleżanka Alicji Sznepf-Szczepaniak

Janka, siostra Natalii Szczepaniak

Jankowski (Winiarczyk) Feliks

Jucewicz Leon

Jurczak Łucja z d. Nesterowicz

K

Kaczyński Bogusław

Kaczyński Lech

Kagan Joram

Kamay Lusia

Kamieński Bogdan pseud. Maciek

Kamieński Kazimierz pseud. Huzar

Karatniccy, rodzina

Karski Jan

Karwaserowie, rodzina

Kazimierzczyk Sabina

Kiślańska, pani

Klimowicz, kolega Walaszczyka Józefa

Knepell Michał

Kołaczkowski Wojciech

Korczak Janusz

Kossowski, pan

Kostrzewski Franciszek

Kotaś, pan

Kowalski, pan

Kozłowski

Krawczyk Jan

Krawczyk Stanisław

Krawczyk Tadeusz

Krawczyk Zofia z d. Karatnicka

Krawczykowskie, rodzina

Kruk, pan

Kryształowska Malwina

Kryształowski Franciszek

Kryształowski Józef

Krzemieński Jakub

Krzyształowska Helena z d. Kryc

Kultz Ferdynand

Kwaśniewski Aleksander

L

Laskowski Stanisław zob. Antopolski Mosze

Legowicz Jan

Leński Tadeusz

Leon, syn Minc Anny

Leśniewska Felicja

Lipski Mieczysław

Lisowska Zofia z d. Jędrysiak

Lisowska-Wiśniewska Helena

Lisowski Bolesław

Lisowski Jan

Lisowski Józef

Lisowski Wiesław

Lisowski Wincenty

Lisowski Witold

M

Maczek Stanisław

Malec Józefa

Malinowski Marian

Mańkowska Franciszka

Mańkowska Janina z d. Krawczyk

Mańkowska Janka

Mańkowska Stanisława

Mańkowska Wacka

Mańkowski Andrzej

Mańkowski Antoni

Mańkowski Bronisław

Mańkowski Jerzy

Mańkowski Zbigniew

Marconi, państwo

Marczewski (syn)

Marczewski, doktor

Maria, ciocia

Marielke Reinhold

Maskowicz, kapitan, dowódca w Żytyniu

Miąso Józef

Mikołajczyk, dozorca

Minc Anna

Minkiewicz Henryk

Montrol Bella

Montrol, pan

Montrolowie, rodzina

Müller, dyrektor Arbeitsamtu

N

Nadolna Halina

Nadolny Marek

Nadolny Stefan

Nałęcz Józefa zob. Ziuta

Narutowicz Gabriel

Nestorowicz Józef

Nestorowicz Michalina

Nestorowicz Stanisław

Nestorowicz Szymon

Niewiadomski Eligiusz

Noakowski Stanisław

Nowicka Ewa

Nowicka Stanisława

Nowicki Wacław

O

Obama Barack

Okęcka Michalina

Okęcki Stanisław

Okoń Wincenty

Olbromska Hanna

Olbromski Kazimierz

Opłoccy, rodzina

Orłowicz Mieczysław

Ossowska Maria

Ossowski Stanisław

Ota Kenji

P

Pankowski Marian

Pasierbiński Tadeusz

Passent Daniel

Pasternakowie, rodzina

Paulina, siostra Heleny Hosticzko

Peres Szimon

Pestalozzi Johann Heinrich

Pieracki Bronisław

Pilecki Andrzej

Piłsudska Wanda

Piłsudska-Jaraczewska Jadwiga

Piłsudski Józef

Piotr, syn Fejgin Ireny

Pitus Michał

Pokorska Katarzyna

Pokorski Jan

Pokorski Stanisław

Porębowicz Edward

Prajs Dawid

Prajs Gołda

Prajs Henryk

Prus Bolesław

Przybylska Jadwiga

Przybylska Wanda

Przybylska-Wolf Jadwiga

Przybylski Zdzisław

Puchalski Zbigniew

Puławski Jan

Pytel Wacław

R

Rakoczy Halina

Reymont Władysław

Rit Eugeniusz

Rit Joanna

Rossi Jacques

Róza

Rutkiewicz Maria

Rutkowski Stanisław

Rysia

S

Salonek Bogda

Salonek Władysława

Sampara, porucznik

Sandel Janina zob. Sandel Nina

Sandel Nina

Sarnel Harvey

Satora Kazimierz

Sawinski Larry

Schindler Oskar

Senderska-Rzońca Irena z d. Kryształowska

Sendlerowa Irena

Siekiera Józef

Siekiera Maria

Sienkiewicz Henryk

Sikorski Władysław

Sitarz Janina

Sitarz, pan

Sitarzowie, rodzina

Skorupka Ignacy

Sosnkowski Kazimierz

Stankiewicz Barbara z d. Dysput

Stankiewicz Franciszka

Stankiewicz Józef

Stankiewicz Leon

Stankiewicz Stanisław

Stankiewicz Tadeusz

Starzewska Anna

Starzyński Stefan

Staszewska Hania

Suchodolski Bogdan

Surgiewicz Symeon

Sylwanowicz Władysław

Szacherski Zbigniew

Szczepaniak Antoni

Szczepaniak Barbara

Szczepaniak Czesław

Szczepaniak Franciszek

Szczepaniak Natalia

Szczepaniak Stanisław

Szczot Karolina

Szerauc, pułkownik

Szlifersztajn Julia

Szlifersztajn Maria

Szmerka Welwe

Szmerków, rodzina

Szmulewicz Dorota

Szmulewicz Jan Szlomo

Sznepf-Szczepaniak Alicja

Szorc Antonina zob. Finkielguz Edwarda

Sztein Bella

Sztein Helena

Sztein Siepsel

Szydło Beata

Ś

Śnieg Dora

Średziński Jan

Średziński Teofil

Światłowska, pani

T

Tadeusz, mąż Janki, siostry Natalii Szczepaniak

Tatarkiewicz Władysław

Teca

Teodorczyk Jerzy

Thielman Hans

Tomaszewski Stach

Torbeczko Helena

Traczyk Franciszka

Trajmanowie, rodzina

Trefler Aleksandra

Trefler Czesława

Trefler Janka

Trefler Jerzy

Trefler Maria

Trefler Zofia

Treflerowie, rodzina

Troczyński, pan

Turczyńscy, rodzina

Turczyńska Helena z d. Bors

Turczyńska-Kołomijska Wanda

Turczyński Bolesław

U

Umiastowski Roman

Urbanowicz Witold

Uziębło Adam

W

W., rodzina

Wakar, pan

Walaszczyk Józef

Wallenberg Raul

Wańkowicz Melchior

Wasilewska Wanda

Wasser Aleksander

Wdowiak, pan

Wdowiakowie, rodzina

Weinbaum Laurence „Larry”

Weisblatt Adam

Weisblatt Ala

Weisblatt Chaja

Weisblatt Jerzy

Weisblatt Józef

Weisblatt Samuel

Weiss Szewach

Weissblattowie, rodzina

Wengrow, przewodniczący wspólnoty żydowskiej w Rawie Mazowieckiej

Wertenstein Maria

Węgrzynowski Marian

Wężowszczykowie, rodzina

Wiatr Jerzy

Wilkus, plutonowy

Winiarczyk Feliks

Witold Pilecki

Wolf Jan

Wolf Tomasz

Wolfram Elena

Wolfram Sabina

Woliński Janusz

Wyżykowska, pani

Wyżykowski, pułkownik

Z

Zającowie, rodzina

Zan, pan

Zelig

Ziomek Teodor

Ziuta

Ż

Żak Czesław

Żak Czesława

Żak Stanisław

Żak Teresa z d. Grabinecka