Duszan - Todorović Antonina - ebook

Duszan ebook

Todorović Antonina

4,8

Opis

„Nazywam się Duszan. Jeśli czytasz te słowa, to znaczy, że otworzyłeś Kapsułę Czasu, którą zakopaliśmy razem z moim bratem Jankiem pod kasztanem, tuż za miodowym domem naszej babci. To mój pamiętnik. Opisałem w nim wszystkie nasze przygody podczas pobytu w Zalesiu”

Przepiękna, mądra opowieść o sile dziecięcej wyobraźni, mocy braterskiej więzi i potędze rodzicielskiej wiary w dziecko. Książka nagrodzona w konkursie Wielokropek 2016.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 40

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (5 ocen)
4
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Doria65

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna opowieść, która może nauczyć wiele zarówno młodych czytelników, jak i starszych.
00
EwaM89

Dobrze spędzony czas

Wsi spokojna, wsi wesoła, wsi z dziecięcych wspomnień, kiedy to zapach siana i świeżo pieczonego chleba kojarzył się z beztroską, zaś ręce dziadków były symbolem bezpieczeństwa. Gdy lasy, łąki i stawy kusiły dźwiękami i swymi tajemnicami, a rozgwieżdżone niebo, tak dalekie a jednocześnie będące na wyciągnięcie ręki, stanowiło zapowiedź wielkich przygód. Można rzec "to były czasy". I właśnie do tych pięknych chwil możemy wrócić dzięki książce Antoniny Todorović. Tytułowy Duszan spisuje wydarzenia, jakie miały miejsce w trakcie wakacji u babci, które spędzał wraz z bratem Janko. Zalesie, w którym mieszka babcia, oferuje im beztroskie, wielkie przygody na granicy jawy i snu. Te zapiski lądują w Kapsule Czasu (oj, kto z nas takiej nie zakopał!?) "Duszan", choć jest historią dla młodszych dzieci, również nas, starszych czytelników pozostawi z nutą sentymentu. Zarówno okładka, jak i ilustracje wewnątrz książki są absolutnie niesamowite. Lekko oniryczne i surrealistyczne, pasujące do tej n...
00

Popularność




Na­zy­wam się Du­szan. Je­śli czy­tasz te sło­wa, to zna­czy, że otwo­rzy­łeś Kap­su­łę Cza­su, któ­rą za­ko­pa­li­śmy ra­zem z moim bra­tem Jan­kiem pod kasz­ta­nem, tuż za mio­do­wym do­mem na­szej bab­ci. To mój pa­mięt­nik. Opi­sa­łem w nim wszyst­kie na­sze przy­go­dy pod­czas po­by­tu w Za­le­siu. Do tej pory miesz­ka­li­śmy w tak wiel­kim mie­ście, że nie zna­li­śmy tam ni­ko­go i nikt nie znał nas. Mama mó­wi­ła, że to jest wła­śnie ano­ni­mo­wość, ale jak­kol­wiek by to na­zwać, czu­li­śmy się tam bar­dzo sa­mot­ni. Wszyst­ko zmie­ni­ło się tam­te­go lata.

***

Za­le­sie było rze­czy­wi­ście za jed­nym la­sem, ale i w środ­ku in­ne­go. Kie­dy przy­by­li­śmy do domu bab­ci, sta­rej le­śni­czów­ki, nic tu­taj nie przy­po­mi­na­ło na­sze­go daw­ne­go ży­cia. Pa­no­wał tam nie­wy­po­wie­dzia­ny cha­os: bab­cia mia­ła za­wsze stos na­czyń do umy­cia, na pie­cu sie­dzia­ła ruda kura, w gnieź­dzie zro­bio­nym z garn­ka do zupy, w zle­wie pły­wa­ły dwie zło­te ryb­ki. Ten wi­dok tro­chę nas za­sko­czył, więc chcie­li­śmy szyb­ko gdzieś usiąść, aby ukryć za­wsty­dze­nie. Ro­zej­rze­li­śmy się wo­kół. Przy sta­rym drew­nia­nym sto­le sta­ły duże pnie drzew słu­żą­ce jako stoł­ki do sie­dze­nia, nie­ste­ty wszyst­kie były za­ję­te przez koty. I nie po­mo­gło na­wet sztur­cha­nie fu­trza­nych kłęb­ków, koty smacz­nie spa­ły.

– Co się tak wy­stro­ili­ście jak mia­sto­we pa­nien­ki? He? No cóż, po­ścią­gaj­cie te czy­ściut­kie ubran­ka, bo przy­je­cha­li­ście do lasu, moi pa­no­wie, i je­śli się nie ubru­dzi­cie, to się za­mie­nię w ar­buz. – To były pierw­sze sło­wa, ja­kie usły­sze­li­śmy. I bar­dzo nam się spodo­ba­ły, po­nie­waż był śro­dek lata i strasz­ny upał. Ścią­gnę­li­śmy więc ko­szul­ki i za­raz zro­bi­ło nam się chłod­niej. – Od razu le­piej wy­glą­da­cie – oce­ni­ła nas ze śmie­chem bab­cia. – Je­ste­ście na wa­ka­cjach, ale mu­si­cie się też na coś przy­dać. Co po­tra­fi­cie?

Bar­dzo chcia­łem, żeby bab­cia do­wie­dzia­ła się o mo­ich ta­len­tach, więc wy­pa­li­łem od razu, że mó­wię w trzech ję­zy­kach, ale bab­cia na­wet nie pod­nio­sła gło­wy znad ko­cioł­ka, w któ­rym pa­rzy­ła zio­ła.

– Phi, ale nie znasz tego naj­waż­niej­sze­go, mówi nim naj­wię­cej istot na Zie­mi, to naj­po­tęż­niej­szy ze wszyst­kich ję­zy­ków świa­ta.

– Ale… aaa co to za ję­zyk? – za­py­ta­łem.

– To ję­zyk zwie­rząt, mój chłop­cze.

Bab­cia mruk­nę­ła coś pod no­sem i wszyst­kie koty w tym sa­mym mo­men­cie ze­sko­czy­ły ze swo­ich miejsc, choć jesz­cze przed chwi­lą smacz­nie so­bie spa­ły.

– Żeby się go na­uczyć, mu­sisz naj­pierw oswo­ić wil­ka, od­na­leźć ma­rze­nia, wsko­czyć w ogień, zgu­bić się i od­na­leźć. A te­raz sia­daj­cie.

Nie zro­zu­mia­łem nic z tego, co po­wie­dzia­ła bab­cia. Po­my­śla­łem, że może jest cza­row­ni­cą, może na­czy­ta­ła się za dużo ba­jek albo za dłu­go sie­dzi sama w tym ca­łym Za­le­siu.

Sie­dli­śmy nie­pew­nie na krze­słach, a pod no­ga­mi po­czu­li­śmy coś bar­dzo mięk­kie­go i cie­płe­go i na­gle nie­wiel­ki wło­cha­ty dzik wy­biegł spod sto­łu.

– To jest Sta­sio Wę­drow­ni­czek – wy­ja­śni­ła bab­cia. – Dzik, któ­ry wę­dru­je.

– Jak to wę­dru­je? – za­py­ta­li­śmy jed­no­cze­śnie.

– Zwy­czaj­nie, lubi cho­dzić po świe­cie i tak się skła­da, że la­tem przy­cho­dzi do mnie, a je­sie­nią wy­ru­sza do cie­płych kra­jów.

Bab­cia, wi­dząc, że nie wie­my, co ze sobą zro­bić, dała nam stos ore­ga­no do obe­rwa­nia list­ków, gdyż wła­śnie przy­go­to­wy­wa­ła pe­wien lek dla cho­rej przy­ja­ciół­ki. Ta pra­ca tro­chę nas przy­gnę­bi­ła. Nie zna­li­śmy tu ni­ko­go, za­sta­na­wia­li­śmy się, jak mamy spę­dzić w tym miej­scu całe wa­ka­cje. Jan­ko już tę­sk­nił za mamą, ale nie po­zwo­li­łem mu się roz­pła­kać.

***

Rano obu­dzi­li­śmy się w po­ko­iku, któ­ry przy­dzie­li­ła nam bab­cia. Obok łóż­ka le­żał mały wilk – Czar­ny, o któ­rym bab­cia mó­wi­ła, że trze­ba go opa­no­wać, a może rzą­dzić nim, nie pa­mię­tam, jak to okre­śli­ła. Po­sta­no­wi­łem spró­bo­wać. Ale naj­pierw ubra­łem się, umy­łem i ucze­sa­łem, po czym sta­ną­łem przed Czar­nym, a on spoj­rzał na mnie jed­nym okiem.

– Chodź – po­wie­dzia­łem.

Na­wet nie pod­niósł gło­wy. Po­my­śla­łem, że to wca­le nie jest ta­kie pro­ste. Spró­bo­wa­łem lek­ko po­pchnąć go bu­tem w stro­nę drzwi. Czar­ny wy­szcze­rzył bia­łe zęby, nie wy­da­jąc z sie­bie gło­su, co mnie tro­chę znie­chę­ci­ło do dal­szych prób.

– Jak chcesz. Siedź tu le­piej i pil­nuj Jan­ka, do­pó­ki śpi.

Wte­dy Czar­ny pod­niósł się spo­koj­nie i z gra­cją wy­szedł z po­ko­ju.

– A więc to tak. Nie lubi roz­ka­zów. Cięż­ko bę­dzie go zmu­sić do po­słu­szeń­stwa.

Wy­sze­dłem z po­ko­ju i usły­sza­łem, że w kuch­ni na dole jest ktoś jesz­cze oprócz bab­ci i gło­śno z nią roz­ma­wia.

– Ma­cie­rzan­ka na od­por­ność, moja ko­cha­na, roz­grze­wa, dzia­ła prze­ciw­za­pal­nie, do­bra na wszyst­ko.