Droga wojowniczego dzieciaka - Willink Jocko - ebook

Droga wojowniczego dzieciaka ebook

Willink Jocko

0,0
49,90 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Piąta klasa była dla Marka najgorszym okresem w jego życiu. Na WF-ie był do niczego, matma była dla niego za trudna, szkolne obiady były okropne, a to, że nie umiał pływać, zrujnowało mu wycieczkę klasową. A co było najgorsze w jego klasie? Kenny Williamson, klasowy dręczyciel, który nazwał siebie Królem małpiego gaju. Kiedy mama oznajmiła Markowi, że na całe wakacje przyjeżdża do nich wujek Jake, chłopak nie mógł się doczekać. Wujek Jake to super-fajny i stuprocentowy komandos amerykańskiej marynarki Navy SEAL. Miał on pewien plan... Chciał  zrobić z Marka wojownika. Trudno jest stać się wojownikiem, wymaga to wielu podciągnięć, brzuszków, pompek, przysiadów, pływania, poprawnej diety i nauki cięższej niż kiedykolwiek wcześniej. Czy Mark zmieni się w wojownika przed rozpoczęciem roku szkolnego i zdoła stanąć oko w oko z Królem małpiego gaju?

O autorze:

Jocko Willink jest uhonorowanym, emerytowanym oficerem Navy SEAL. W Navy SEAL służył przez dwadzieścia lat. Był dowódcą Seal Team 3’s Task Unit Bruiser, najbardziej odznaczonej Jednostki Operacji Specjalnych wojny w Iraku. Teraz Jocko uczy ludzi na całym świecie przywództwa, strategii, taktyki, fitnessu i jiu-jitsu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 109

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Way of the Warrior Kid

Przekład: Katarzyna Mnichowska

Redakcja: Kamila Starzyk, Witold Janik, Łukasz Wołek

Korekta: Tomasz Wojewódka

Copyright © 2017 by Jocko Willink. All rights reserved

Copyright © for the Polish edition by Wolek Publishing

Kraków 2022

Wydanie II, poprawione

ISBN 978-83-960627-1-0

Książkę można zakupić na stronie internetowej wolekpublishing.com

Projekt logo Wolek Publishing: Adam Wołek

Skład i łamanie: Przemysław Dzierzbicki

Druk i oprawa: Zakład graficzny „COLONEL” S.A.Wydawca i wyłączny dystrybutor polskiej wersji: Wolek Publishing Filip Wołek

Pierwotnie wydana w Stanach Zjednoczonych przez Feiwel and Friends

First Square Fish Edition, 2018 (ISBN 978-1-250-15861-1)

Książkę tę dedykujęMarcowi Lee, Mike’owi Monsoorowi i Ryanowi Jobowi z SEAL Team Three Task Unit Bruiser, którzy żyli, walczyli i polegli jak wojownicy.

ROZDZIAŁ 1: NAJGORSZY ROK

Jutro jest ostatni dzień szkoły I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ JEGO KOŃCA! To był najokropniejszy rok W MOIM ŻYCIU! A najgorsze jest to, że nie widzę żadnych szans, żeby następny rok był choć trochę lepszy. Piąta klasa była koszmarem, a obawiam się, że szósta klasa będzie JESZCZE GORSZA. Dlaczego ten rok był taki zły? Od czego zacząć?

Pięć głównych przyczyn, z powodu których piąta klasa była STRASZNA:

To szkoła! Siedzę w ławce CAŁY DZIEŃ.Dowiedziałem się, że jestem głupi! Zgadza się. We wszystkich innych klasach myślałem, że jestem „mądry”. Jednak ten rok był PORAŻKĄ! Nadal nie znam tabliczki mnożenia! Jak, do licha, poradzę sobie w przyszłym roku?Obiady szkolne. Nazywają to „pizzą”. Nie mam pojęcia dlaczego. Od kiedy kawałek białego chleba służy jako ciasto na pizzę???Zajęcia sportowe. Większość dzieci lubi WF. Ale w mojej szkole mamy „testy sprawnościowe” i to dla mnie kompletna klapa. Zwłaszcza jeśli chodzi o PODCIĄGANIE SIĘ. Zgadnij, ile razy udaje mi się podciągnąć? ZERO! Potrafię wykonać ZERO podciągnięć! Przynoszę hańbę dziesięciolatkom – i cała klasa o tym wie. Nawet dziewczyny. Zwłaszcza te dziewczyny, które potrafią zrobić więcej podciągnięć niż ja!Wycieczki terenowe. Tak jak zajęcia WF-u, większość dzieciaków lubi wycieczki terenowe. Cóż, jeździmy w jedno miejsce na wycieczki: Mount Tom. Bywamy tam jesienią, zanim zrobi się zbyt zimno, i na wiosnę, kiedy zaczyna się robić ciepło. Ale rzecz w tym, że Mount Tom nie jest górą. To jezioro. A problem polega na tym, że NIE POTRAFIĘ PŁYWAĆ! Całkiem sprawnie to ukryłem podczas naszej wyprawy jesiennej, ale tej wiosny dzieciaki mnie zdemaskowały. „Dlaczego nie wchodzisz do wody?”, „Dlaczego stoisz na brzegu?”, „Czemu nie skaczesz z pomostu?” Co to za człowiek, że nawet pływać nie umie? Właśnie taki jak ja! AAACHHH!Wiem, że miało być pięć głównych powodów, ale jest jeszcze jeden – i to prawdopodobnie największy: Kenny Williamson. Jest ogromny i WREDNY. To on rządzi małpim gajem. Okrzyknął się nawet „Królem Małpiego Gaju” lub „Królem Kennym”! Jeśli inne dzieciaki chcą pobawić się w małpim gaju, muszą się kumplować z Kennym lub przestrzegać jego „zasad”.

Wszyscy nauczyciele podkreślają, że moja szkoła jest „wolna od dręczycieli”. Zorganizowano nawet Dzień Bez Dręczenia, podczas którego rozmawialiśmy o znęcaniu się; o tym, jak jest złe oraz o tym, że powinniśmy powiedzieć nauczycielom, jeśli widzimy, że coś takiego ma miejsce. Cóż, pozwólcie, że wam coś zdradzę: Kenny zdecydowanie jest DRĘCZYCIELEM i z całą pewnością chodzi do mojej szkoły, a w jego sprawie nikt nie pisnął nauczycielom nawet słówka!

To właśnie główne powody, dla których piąta klasa była okropna, a szósta nie będzie dużo lepsza! Nie mogę się już doczekać jutrzejszego zakończenia roku, gdy wszystkie moje cierpienia się SKOŃCZĄ i wreszcie zaczną się WAKACJE!

Te wakacje będą WYSTRZAŁOWE. Tak, będzie super, bo nie będę musiał chodzić do szkoły. Ale wydarzy się coś jeszcze fajniejszego. Mój wujek Jake przyjeżdża do nas na całe wakacje! Osiem lat służył w SIŁACH SPECJALNYCH MARYNARKI WOJENNEJ, a teraz zrezygnował, by pójść na studia. Zanim jednak je rozpocznie, spędzi z nami całe lato. Prawdziwy KOMANDOS! W MOIM DOMU!!!

Wujek Jake jest najlepszy. Po pierwsze: jest superfajny, bo służy w MARYNARCE WOJENNEJ. Walczył w prawdziwych wojnach. Moja mama mawia, że był „na linii frontu”. Oznacza to tyle, że stawał twarzą w twarz ze złymi gośćmi. WOW!

Wujek Jake jest naprawdę super, bo jest KOMPLETNYM PRZECIWIEŃSTWEM MNIE. Ja jestem słaby – on jest silny. Ja jestem głąbem – on jest mądry. Ja nie umiem pływać – on umie pływać z założonym plecakiem! Ja boję się dręczycieli – dręczyciele boją się jego!

Tak czy owak, nie spędzałem dotychczas zbyt wiele czasu z wujkiem Jakiem, ponieważ mieszkamy w Kalifornii, a on od dłuższego czasu stacjonował w Wirginii. Mam nadzieję, że nie sądzi, że jestem takim GŁUPKIEM, że nawet nie warto się do mnie odezwać! Może nie zauważy? ACH! Oczywiście, że zauważy. To twardziel! A ja jestem niezdarą! Cóż, zakładam, że niedługo sam się przekonam.

rozdział 2: najgorszy dzień

Dzisiaj był absolutnie NAJGORSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA. Wiem, że ostatni dzień szkoły POWINIEN być super, ale pozwólcie że powiem, że był straszny, żałosny, okropny i beznadziejny. Jak to możliwe? Od czego zacząć?

Po pierwsze: był to Dzień Sportu, który Z ZAŁOŻENIA ma być super. Oznaczało to, że mieliśmy cały ranek spędzić na dziedzińcu, grając w różne gry, zabawy i tym podobne. Nie chodziło jednak tylko o takie gry jak piłka nożna czy koszykówka, ale i wyścigi na trzy nogi, chwytanie jabłek zębami i ściganie się w workach. Mieliśmy wykonywać każdą czynność przez określony czas, do momentu aż nauczyciele powiedzą nam, żeby „się zmienić”, co oznaczało przejście do następnej czynności. Na początku nie było tak źle. Nikt nie brał tego na poważnie i wszyscy w pewnym sensie po prostu dobrze się bawili.

Znaczyło to, że nikt tak naprawdę nie zauważył, jakim CIENIASEM jestem w tych wszystkich sportach i grach. Przede wszystkim dlatego, że Fred Turner był w mojej grupie, a on we wszystkim jest jeszcze gorszy niż ja. Nie było więc tak źle…

DO MOMENTU AŻ PRZYSZŁA PORA NA PODCIĄGANIE SIĘ. Zgadza się. Jedna z czynności polegała na podciąganiu się i wykonywaniu pompek oraz innych ćwiczeń w małpim gaju. NA OCZACH WSZYSTKICH! Zrobiłem więc to, co zrobiłby każdy rozsądny, słaby dzieciak: SCHOWAŁEM SIĘ! Poszedłem na koniec kolejki i po prostu wtopiłem się w tłum. Gdy inne dzieciaki wskakiwały na drążek do podciągania, wszyscy liczyli ich podciągnięcia. Mike Swearington zrobił osiemnaście.

Billy Hacker dwadzieścia dwa! Jennifer Phillips, która trenuje gimnastykę, zrobiła dwadzieścia siedem!

I oto ja, stojący z tyłu i obserwujący, chowający się w oczekiwaniu, aż to się w końcu skończy.

Potem przyszła kolej na Króla Małpiego Gaju, Kenny’ego Williamsona. Wdrapał się na górę i zrobił jedenaście podciągnięć, co jest całkiem niezłym wynikiem, biorąc pod uwagę to, jaki jest OGROMNY. Wydawał się nie przejmować, dopóki ktoś z tłumu nie krzyknął:

– Nie jest tak silny, na jakiego wygląda!

Rozległ się śmiech i zobaczyłem, jak Kenny coraz bardziej się wścieka. Nie był pewien co zrobić, dopóki nie zobaczył, że na niego patrzę, a nasze spojrzenia się nie spotkały. Powoli uniósł palec i wycelował go prosto we mnie.

– A co z nim? – wykrzyknął Kenny. Tłum nagle ucichł, gdy Kenny stanął, wskazując na mnie.

– On się jeszcze nie podciągał! Zobaczmy, na co stać Marka! – To było zło wcielone. Kenny doskonale wiedział, że nie potrafię się podciągać. Widział, jak przez cały rok na WF-ie usiłowałem zrobić choć jedno podciągnięcie i za każdym razem zaliczałem klapę.

Schowałem się jeszcze bardziej w tłum.

– Dawaj, Mark. Chodź tu! – krzyczał Kenny.

W tym momencie ktoś popchnął mnie od tyłu, wypychając z tłumu i pozbawiając mnie mojej kryjówki. Nie mogłem się już dłużej chować.

Pan Maguire, nauczyciel odpowiedzialny za to ćwiczenie, odwrócił się i spojrzał na mnie.

– Próbowałeś już, Mark? – zapytał.

– Nie, panie Maguire. Ale… – Starałem się wymyślić jakąś wymówkę. Źle się czuję? Ale przecież dopiero co wykonałem wszystkie inne ćwiczenia.

Zraniłem się? Ale jak mogłem się zranić patrząc, jak ludzie się podciągają? Pies zjadł moje podciągnięcia?

– No to wskakuj tam, Mark – powiedział pan Maguire z surowym, ale zachęcającym spojrzeniem. – Zobaczmy, na co cię stać.

– OK – powiedziałem. Powoli podszedłem do drążka. Cały tłum gapił się na mnie. Wszędzie widziałem jedynie oczy.

– Dawaj, Mark. Wdrapuj się – powiedział pan Maguire.

– Taa – krzyknął Kenny. – Zobaczmy, na co cię stać!

W końcu dotarłem do drążka i spojrzałem na niego. Tak bardzo pragnąłem, żeby tym razem podciągnąć się chociaż raz. Albo żeby po prostu zniknąć.

– Dawaj, Mark, jedziemy – powiedział pan Maguire.

– Tak jest, Mark, jedziemy – dodał Kenny, przedrzeźniając pana Maguire’a.

Tłum całkowicie zamilkł, kiedy sięgnąłem do góry. Ugiąłem nogi, podskoczyłem i chwyciłem drążek. Wisiałem. Zacząłem ciągnąć. Nic się nie wydarzyło. Zakołysałem ciałem. Nic się nie wydarzyło. W końcu pociągnąłem najmocniej, jak tylko potrafiłem. Uniosłem się na pięć centymetrów i chciałem pociągnąć jeszcze mocniej, ale nie uniosłem się już ani na milimetr wyżej. Grawitacja powoli sprowadziła mnie z powrotem na dół.

– ZERO!!! – Kenny wykrzyknął na całe gardło.– WIELKIE. GRUBE. ZERO. Tłum dołączył:

– Zero! Zero! Zero! Zero!

Zwiesiłem głowę i próbowałem stać się niewidzialny.

– W porządku, dobra – powiedział pan Maguire, próbując uciszyć tłum. – Nie każdy potrafi się podciągnąć.

Potem ktoś z tłumu dorzucił:

– Pływać też nie potrafi! – Wszyscy się śmiali. Chociaż wiem, że fakt, że nie umiesz się podciągnąć i pływać nie czyni z ciebie złej osoby, miałem dość. Czułem łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Nie chciałem, by ktoś zobaczył, jak płaczę, więc uciekłem. Przebiegłem dziedziniec i podwórko aż za bibliotekę, gdzie nikt nigdy nie chodzi. Usiadłem i zaczęło się. Płakałem jak małe dziecko.

Taki był mój ostatni dzień szkoły.

rozdział 3: początek wakacji

– Co się dzieje? – zapytała mama, kiedy siedziałem przy stole, jedząc śniadanie. Po tym, co stało się wczoraj, trudno było choćby UDAWAĆ, że mam dobry humor. Próbowałem.

– Nic. Wszystko OK – odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem na ustach.

– Daj spokój, Mark. Co cię gryzie?

Tak właśnie jest z moją mamą. Rozumie wystarczająco dużo, by wiedzieć, że nie jestem szczęśliwy. Ale nawet gdybym jej powiedział, co się stało, co mogłaby z tym zrobić? Nie mogła sprawić, że będę silniejszy. Nie mogła sprawić, by Kenny Williamson zostawił mnie w spokoju. Po co więc mówić jej, co się wydarzyło? Gdybym to zrobił, powiedziałaby coś w stylu: „Cóż, ten chłopak jest po prostu zazdrosny, bo jesteś od niego mądrzejszy” lub „Będziesz silniejszy, jak będziesz trochę starszy”, albo „Nie martw się tym, co ludzie mówią, dla mnie jesteś wyjątkowy”.

Chociaż wiem, że moja mama chce dla mnie jak najlepiej, faktem jest, że Kenny Williamson nie zazdrości mi. Nie ma znaczenia, że stanę się silniejszy, gdy będę starszy – teraz jestem słaby!!! I oczywiście, że moja mama uważa, że jestem wyjątkowy – to przecież moja MAMA!

Tak więc poważnie nie było sensu mówić mojej mamie, co jest naprawdę nie tak.

– Po prostu będę tęsknił za moimi przyjaciółmi w wakacje – powiedziałem jej.

– Ojej! – odpowiedziała. – Cóż, możemy zadbać o to, żebyś sporo się z nimi bawił w te wakacje.

– Dzięki, mamo – odparłem, mając nadzieję, że po prostu zostawi mnie w spokoju.

Moja mama jest naprawdę miła, ale dużo pracuje, zawsze jest w swoim biurze i w gruncie rzeczy wydaje się, że mnie wcale nie rozumie. W porządku. Wiem, że stara się być miła. Mój tata też jest miły, ale przez większość czasu go nie ma, podróżuje służbowo i takie tam.

– Powiem ci coś – dodała. – Twój wujek Jake przyjeżdża za jakąś godzinę. Chcesz jechać ze mną go odebrać?

– TAK! – krzyknąłem. Zapomniałem, kiedy dokładnie wujek Jake miał do nas przyjechać, ale teraz przypomniałem sobie, że to miało być dzisiaj! – Tak! Super!

– Dobrze więc – powiedziała. – Uprzątnij ze stołu i jedziemy.

Sprzątnąłem ze stołu, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko. Byłem podekscytowany tym, że wujek Jake przyjeżdża, ale również trochę zdenerwowany. On służy w MARYNARCE WOJENNEJ – twardziel z urzędu. I to nie taki twardziel jak faceci w filmach, którzy po prostu ich grają – wujek Jake nie udaje. Więc chociaż pewnie nie będzie chciał się ze mną zadawać, przynajmniej go sobie trochę poobserwuję.

Na lotnisku zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do terminalu, żeby go odebrać.

Stałem i patrzyłem przez szybę na pasażerów idących korytarzem. Były tam rodziny, biznesmeni, studenci i gromada innych ludzi wyglądających normalnie, przybywających i wysiadających z samolotów. Potem go zobaczyłem. Szedł miarowym krokiem w naszą stronę.

Wydawał się wiedzieć, dokąd zmierza. Wyglądał bardzo poważnie. Wyglądał SILNIE. Miał na sobie koszulkę z krótkim rękawkiem, a jego ramiona były ogromne! Podczas gdy inni ludzie wydawali się myśleć o sobie, wujek Jake powoli rozglądał się, dokonując przeglądu całego otoczenia. Wtedy zobaczył moją mamę i mnie. Jego spojrzenie zatrzymało się na nas. Pomachaliśmy mu.

Nagle jego poważna mina zniknęła, uśmiechnął się szeroko i odmachał nam. ŚWIETNIE! Wszedł przez drzwi i podszedł do nas. Uściskał moją mamę i powiedział:

– Jak się masz, duża siostrzyczko? – Co było zabawne, ponieważ był DUŻO większy od niej. Potem spojrzał na mnie, wyciągnął swoją dłoń i powiedział:

– Mały człowieczku? – Uścisnąłem jego dłoń. Jego ręka była inna. Duża i silna, i szorstka – bardziej jak skóra zwierzęcia niż człowieka. – To wszystko, na co cię stać? – powiedział.

– Co? – odpowiedziałem, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi.

– Twój uścisk dłoni. Czy to najmocniej, jak możesz ścisnąć?

Uścisnąłem mocniej.

– Lepiej – powiedział wujek Jake. – Popracujemy nad tym.

– OK – odparłem.

SUPER! Będziemy nad tym pracować. Co oznacza, że będziemy pracować razem. Zakładam więc, że będziemy robić różne rzeczy wspólnie. Udaliśmy się do punktu odbioru bagażu, żeby wujek Jake mógł odebrać swoje torby.

Miał jeden zielony plecak wojskowy i worek marynarski w moro. Rzucił go na podłogę, tuż przed moje nogi.

– Możesz go ponieść – będziesz dzięki temu silniejszy – powiedział z uśmiechem na twarzy.

– Żaden problem – rzekłem, szczęśliwy, że będę mógł nieść naprawdę wystrzałową torbę wojskową. Podniosłem ją. Była ciężka. Zarzuciłem ją sobie na ramię. Zaczęliśmy wracać do samochodu.

To było SUPER. Wujek Jake jest twardzielem – ale nie jest wyłącznie twardzielem. Jest również cool i MIŁY.

To będą najlepsze wakacje w moim życiu.

rozdział 4: współlokatorzy

Cóż, dzisiaj był niesamowity, potem okropny, a potem, jak sądzę, znowu niesamowity dzień. Kiedy wróciliśmy do domu, zdałem sobie sprawę, że wujek Jake będzie spał w moim pokoju! Mieliśmy być współlokatorami przez całe wakacje. Moja mama wstawiła małe, składane łóżko dla mnie do mojego pokoju. Materac jest cienki i trochę niewygodny, ale to nie ma większego znaczenia. Wujek Jake będzie korzystał z mojego łóżka przez całe wakacje. Ogarnęliśmy więc to wszystko, a wujek Jake włożył swoje rzeczy do moich szuflad i do szafy. Potem zeszliśmy na dół na kolację.

W trakcie kolacji moja mama zadawała wujkowi Jake’owi milion pytań o wszystko. Służył w ODDZIAŁACH SIŁ SPECJALNYCH od ośmiu lat i opowiedział jej o wielu super rzeczach, które robił.

Wszystkie były spełnieniem marzeń każdego dzieciaka, na przykład skoki na spadochronie, nurkowanie, zjazd na linie z helikoptera i wysadzanie różnych rzeczy w powietrze.

Opowiadał nam też o wojnie. Stwierdził, że najtrudniejszą jej częścią nie były misje, noszenie całego tego sprzętu czy też strach – powiedział, że najtrudniejsze były te przypadki, gdy jego przyjaciele zostawali ranni lub zabici.

Po kolacji poszliśmy na górę, żeby „oczyścić” mój pokój (to termin wujka Jake’a), zanim zrobi się późno. To właśnie wtedy sprawy zaczęły iść ŹLE.

Wujek zapytał o moje plany na następny dzień.

– Zamierzasz spotkać się ze swoimi przyjaciółmi? Zagrać w kosza, nogę albo coś innego?