Dlatego śnimy - Rahul Jandial - ebook + książka

Dlatego śnimy ebook

Jandial Rahul

0,0
29,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Rahul Jandial

Dlaczego śnimy. Jak śpiący mózg wpływa na nasze życie

Przełożył Jan Kabat

Opowieść o jednej z najstarszych i najważniejszych funkcji ludzkiego mózgu – i przewodnik po tym, jak może ona radykalnie odmienić nasze życie.

W książce Dlaczego śnimy autor zabiera czytelnika w fascynującą podróż po krajobrazie podświadomości, prezentując najnowsze odkrycia z dziedziny badań nad snem i neurobiologii. Pokazuje, dlaczego zdolność do śnienia przetrwała przez tysiące lat i jak dziś możemy świadomie korzystać z jej niezwykłych możliwości, by poprawić jakość zarówno snu, jak i codziennego życia.

Śnienie ma znacznie większe znaczenie niż nam się wydaje. Pomaga ono regulować emocje, utrwala wspomnienia, wzmacnia kreatywność i wspiera procesy uczenia się. Ułatwia przetwarzanie traumy i przygotowuje nas na przyszłe zmiany. Co więcej – może ostrzegać przed chorobami psychicznymi i neurologicznymi, takimi jak choroba Parkinsona czy Alzheimera.

Sen to również narzędzie, z którego możemy aktywnie korzystać. Dr Jandial tłumaczy, jak praktykować świadome śnienie, by doskonalić umiejętności przydatne w rzeczywistości, jak przezwyciężać koszmary i jak interpretować sny, by zrozumieć swoje najgłębsze pragnienia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 233

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp. Nocna dawka niezwykłości

Wstęp

NOCNA DAWKA NIE­ZWY­KŁO­ŚCI

Spę­dzam życie „zanu­rzony” w mózgu. Jestem neu­ro­chi­rur­giem z tytu­łem dok­tora oraz neu­ro­bio­lo­giem. Ope­ruję pacjen­tów cier­pią­cych na nowo­twory i inne cho­roby. Pro­wa­dzę też labo­ra­to­rium badaw­cze. Spę­dza­jąc tyle czasu na lecze­niu i stu­dio­wa­niu mózgu, trudno nie darzyć go podzi­wem. Im wię­cej się dowia­duję, tym bar­dziej jestem nim zafa­scy­no­wany, a nawet zauro­czony.

Mózg, zło­żony z miliar­dów neu­ro­nów i try­lio­nów połą­czeń mię­dzy nimi, jest nie­skoń­cze­nie zło­żony. Lecz w trak­cie mojej odkryw­czej podróży jedna cecha umy­słu przy­ciąga moją uwagę jak żadna inna: marze­nia senne. Od lat poszu­kuję odpo­wie­dzi na zasad­ni­cze pyta­nia: Dla­czego śnimy? Jak śnimy? I, być może naj­waż­niej­sze: Co ozna­czają sny? Pod tym wzglę­dem jestem w licz­nym towa­rzy­stwie.

Sny zawsze sta­no­wiły źró­dło tajem­nicy. Wzbu­dzały zain­te­re­so­wa­nie wielu myśli­cieli, od sta­ro­żyt­nych Egip­cjan i Ary­sto­te­lesa do Karola Dic­kensa i Mai Ange­lou, od reży­sera Chri­sto­phera Nolana i Nel­sona Man­deli do zamor­do­wa­nego rapera z Bro­oklynu, Noto­rio­usa B.I.G. Inspi­rują wyna­laz­ców i arty­stów, mają wpływ na medy­cynę i psy­cho­lo­gię, reli­gię i filo­zo­fię. Są postrze­gane jako omeny, prze­sła­nia od bogów i naszej pod­świa­do­mo­ści, od duszy i jaźni, od anio­łów i demo­nów. Zmie­niają bieg życia jed­no­stek i bieg świata, ini­cjują oświad­czyny i umowy biz­ne­sowe, inspi­rują tek­sty pio­se­nek i doko­na­nia naukowe, wywo­łują zbrojne inwa­zje i zała­ma­nia ner­wowe.

Sny nas urze­kają, prze­ra­żają, pobu­dzają i inspi­rują, ponie­waż są zarówno rze­czy­wi­ste, jak i sur­re­ali­styczne. Jeste­śmy jed­no­cze­śnie twór­cami swo­ich snów i bez­rad­nymi uczest­ni­kami w tych dziw­nych wytwo­rach. Sny wyła­niają się z nas, ale zdają się ist­nieć nie­jako poza nami; przy­po­mi­nają filmy ama­tor­skie, które wycza­ro­wa­li­śmy, a które nie prze­strze­gają reguł czasu i natury; są czymś oso­bi­stym i wewnętrz­nym, a jed­no­cze­śnie wymy­kają się naszej kon­troli.

Jak napi­sał angiel­ski poeta, lord Byron:

[…] sen ma świat udzielny, Z rze­telną wła­dzą rzą­dząc nad Mar­nym kró­le­stwem. Mary i życie biorą, i postaci noszą, Roz­czu­lają i drę­czą, i łechcą roz­ko­szą. Tro­ski dzienne cię­ża­rem Przy­wa­lają sen­nym I ujmują cię­żaru naszym pra­com Dzien­nym1.

Bio­rąc pod uwagę bez­ładną i nie­lo­giczną naturę snu, trudno być może uchwy­cić, jak dużo ujaw­nia o nas to, co w spo­sób wyima­gi­no­wany roz­czula, drę­czy i łechce roz­ko­szą. Z cza­sem jed­nakże sny nakre­ślają wyraźny obraz, który uka­zuje, jak postrze­gamy sie­bie i świat. Rzu­cają świa­tło na naszą naturę, nasze zain­te­re­so­wa­nia i naj­głęb­sze tro­ski. Pod tym wzglę­dem jeste­śmy toż­sami z naszymi snami, a nasze sny są toż­same z nami.

Choć wytwory snów mogą wyda­wać się tajem­ni­cze, ich źró­dło w żad­nym wypadku takie nie jest. Mózg wibruje elek­trycz­no­ścią, fale prądu zaś prze­pły­wają przez niego w każ­dej chwili życia czło­wieka. Sny są owo­cem zwy­kłej mózgo­wej elek­tro­fi­zjo­lo­gii i nad­zwy­czaj­nej trans­for­ma­cji, która zacho­dzi w mózgu każ­dej nocy, gdy śpisz, podą­ża­jąc za cało­do­bo­wymi ryt­mami – cyklami dzienno-noc­nymi – które rzą­dzą bio­lo­gicz­nie twoim życiem.

Marze­nia senne nie powinny być pod żad­nym pozo­rem lek­ce­wa­żone tylko dla­tego, że wystę­pują, kiedy śpisz albo są pozba­wione logiki, która kie­ruje tobą na jawie. Sny są odmienną formą myśle­nia. To wła­śnie ich nie­okieł­znana natura daje im siłę trans­for­ma­cyjną. Wiel­kie prze­łomy w sztuce, pro­jek­to­wa­niu i modzie opie­rają się na odmien­nym spo­so­bie myśle­nia, które poja­wia się natu­ral­nie pod­czas marzeń sen­nych, i to wła­śnie kul­tura, język i kre­atyw­ność pozwo­liły ludz­ko­ści roz­kwit­nąć daleko poza gra­nice ludz­kiej fizycz­nej ewo­lu­cji. Sny są u źró­dła tego wszyst­kiego.

Dzi­siaj słowo „sen” może ozna­czać wiele rze­czy: ambi­cję, ideał, fan­ta­zję i wyra­zi­ste fabuły, które rodzą się, gdy śpimy. Neu­ro­bio­lo­gia dowo­dzi, że gra­nice mię­dzy snem a jawą nie są osta­tecz­nie tak wyraźne. Sny mogą ci dopo­móc w roz­wią­za­niu jakie­goś pro­blemu, nauce gry na takim czy innym instru­men­cie, opa­no­wa­niu obcego języka czy figur tańca, upra­wia­niu sportu; udzie­lają wska­zó­wek doty­czą­cych zdro­wia i prze­po­wia­dają przy­szłość. Sny mogą być duchowo wzbo­ga­ca­jące. Nawet te, któ­rych nie pamię­tasz, kształ­tują twój umysł i wpły­wają na każdy dzień two­jego życia. Możesz się nauczyć je zapa­mię­ty­wać, ini­cjo­wać ich tre­ści i nawet kon­tro­lo­wać, czego dowo­dem są tak zwane „sny świa­dome”. Co naj­waż­niej­sze, sny bywają źró­dłem naj­więk­szego daru – samo­po­zna­nia. Dzięki inter­pre­ta­cji marzeń sen­nych możesz zna­leźć sens w swo­ich doświad­cze­niach i odkry­wać życie emo­cjo­nalne w nowy i głę­boki spo­sób.

Sny to ulotna forma pozna­nia. Ponie­waż doświad­czamy ich w samot­no­ści, zamknięci przed świa­tem niczym jed­no­oso­bowa widow­nia subiek­tyw­nego przed­sta­wie­nia, ich mate­ria pozo­staje w dużym stop­niu poza dzie­dziną badań eks­pe­ry­men­tal­nych czy dowo­dów nauko­wych. Sta­ra­łem się tu opi­sać aktu­alny stan i zakres wie­dzy doty­czą­cej snów, wska­zu­jąc jed­no­cze­śnie nie­ja­sno­ści w bada­niach i roz­bież­no­ści wśród bada­czy. Książka ta zawiera też teo­rie, które roz­wi­ną­łem na pod­sta­wie naj­now­szych usta­leń i mojej wie­dzy o mózgu. A więc, osta­tecz­nie, jest ona syn­tezą infor­ma­cji z róż­nych dzie­dzin. Jest owo­cem inten­syw­nego wysiłku i ogrom­nej pokory.

Nim zaczniemy, roz­waż przez chwilę magię snów. Kiedy śnisz, wykra­czasz poza gra­nice swo­jej fizycz­nej istoty. Nie jesteś już świa­domy, że leżysz w łóżku albo że w ogóle posze­dłeś spać. Oczy masz zamknięte, ale potra­fisz widzieć. Twoje ciało pozo­staje nie­ru­chome, możesz jed­nak cho­dzić, biec, pro­wa­dzić samo­chód, latać. Mil­czysz, ale potra­fisz roz­ma­wiać z ludźmi, któ­rych znasz i kochasz, z żywymi czy zmar­łymi, także z tymi, któ­rych ni­gdy nie spo­tka­łeś. Ist­nie­jesz w teraź­niej­szo­ści, możesz jed­nak podró­żo­wać w cza­sie, do prze­szło­ści albo przy­szło­ści. Znaj­du­jesz się w okre­ślo­nym punk­cie, możesz jed­nak prze­nieść się do miejsc, któ­rych nie odwie­dzi­łeś od lat, czy też ist­nie­ją­cych jedy­nie w two­jej wyobraźni. Prze­by­wasz w świe­cie będą­cym cał­ko­wi­cie twoim two­rem. I ma on moc trans­cen­den­cji. Sny to twoja nocna dawka nie­zwy­kło­ści.

1. Ewoluowaliśmy, by śnić

1

EWO­LU­OWA­LI­ŚMY, BY ŚNIĆ

Na sali ope­ra­cyj­nej, w trak­cie pro­ce­dury zwa­nej kra­nio­to­mią wybu­dze­niową – pacjent jest przy­tomny pod­czas zabiegu – posłu­guję się cien­kim jak dłu­go­pis narzę­dziem, by wpro­wa­dzać sła­biut­kie ładunki elek­tryczne bez­po­śred­nio do mózgu. Odsło­nięty i pofał­do­wany, pokryty tęt­ni­cami i żyłami, lśni i opa­li­zuje. Pacjent jest świa­domy i przy­tomny, a jed­nak nie doznaje bólu, ponie­waż w mózgu nie ma jego recep­to­rów. Lecz elek­trycz­ność wywo­łuje pewien efekt. Każdy mózg jest two­rem wyjąt­ko­wym i nie­które miej­sca, któ­rych doty­kam, oży­wają. Wystar­czy dotknąć odpo­wied­niego punktu, a pacjent zacznie przy­wo­ły­wać wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa. Wystar­czy dotknąć innego miej­sca, a pacjent poczuje zapach cytryny. Dotknąć trze­ciego, a pacjent dozna smutku, zakło­po­ta­nia, nawet pożą­da­nia.

Celem tej pro­ce­dury jest pre­cy­zyjne usta­le­nie takich obsza­rów mózgu, gdzie muśnię­cie elek­trycz­no­ścią nie wywo­łuje niczego. W tych wła­śnie miej­scach naj­bez­piecz­niej jest prze­ciąć powierzch­nię tkanki, by dotrzeć do znaj­du­ją­cego się pod nią guza. Kiedy mikro­po­ra­że­nie prą­dem nie wywo­łuje żad­nej reak­cji, to wów­czas wiem, że zabieg nie spo­wo­duje jakich­kol­wiek uszko­dzeń funk­cjo­nal­nych.

Sty­mu­lu­jąc meto­dycz­nie naj­bar­dziej zewnętrzną powłokę – korę mózgową – kilka mili­me­trów za jed­nym razem w trak­cie wspo­mnia­nego zabiegu, zawsze wywo­łuję oso­bliwe i głę­bo­kie dozna­nia u pacjenta. Nie­kiedy są one tak silne, że prosi mnie, bym prze­stał, a ja muszę prze­rwać ope­ra­cję. Choć kora mózgowa ma gru­bość zale­d­wie czte­rech mili­me­trów, skrywa w sobie w dużym stop­niu to, co okre­śla czło­wieka: język, per­cep­cję, pamięć, myśle­nie. Leciutki szum elek­trycz­no­ści może spra­wić, że pacjenci sły­szą dźwięki, przy­po­mi­nają sobie trau­ma­tyczne wyda­rze­nia, doznają głę­bo­kich emo­cji – nawet śnią.

Sty­mu­la­cja elek­tryczna może też wywo­łać kosz­mary senne. Wystar­czy uwol­nić od prądu jakąś fałdę na powierzchni mózgu, a kosz­mar się koń­czy. Przy­wró­cić impuls elek­tryczny, a ten sam kosz­mar poja­wia się na nowo. Powra­ca­jące kosz­mary senne poj­muje się obec­nie jako coś w rodzaju samo­pow­ta­rzal­nych pętli neu­ro­no­wej aktyw­no­ści elek­trycz­nej, która odtwa­rza doświad­cze­nie stra­chu i prze­ra­że­nia.

W ten nie­pod­wa­żalny spo­sób moje lekar­skie rze­mio­sło przy­nio­sło odpo­wiedź na jedno z pier­wot­nych pytań ludz­ko­ści: Skąd biorą się sny? Mogę odpo­wie­dzieć z nie­za­chwianą pew­no­ścią, że sny biorą się z naszych mózgów, a kon­kret­nie z ich elek­trycz­nej aktyw­no­ści.

Pod­sta­wowe zro­zu­mie­nie rze­czy­wi­stej genezy snów długo nam umy­kało. Od zara­nia dzie­jów ucho­dziły za prze­sła­nia od bogów, demo­nów albo naszych przod­ków, czy też za infor­ma­cje gro­ma­dzone przez duszę zapusz­cza­jącą się w nocny mrok. Ostat­nim miej­scem, które ktoś mógłby uznać za źró­dło snów, był nie­ak­tywny z pozoru twór w czaszce. Uwa­żano, że umysł pod­czas snu jest uśpiony, że to coś w rodzaju pustego naczy­nia, a marze­nia senne nie są owo­cem odpo­czynku noc­nego. Jakże mogłyby być czymś takim? Jak nasze umy­sły, głu­che na jakie­kol­wiek sygnały ze świata zewnętrz­nego, mogłyby sta­no­wić źró­dło takiej noc­nej nie­zwy­kło­ści? Musiało być nim coś więk­szego, coś spoza nas samych.

Oczy­wi­ście wiemy teraz, że wszelka świa­do­mość jest napę­dzana elek­trycz­no­ścią, w tym także sny, i oka­zuje się, że śniący mózg jest rów­nie aktywny jak mózg, który nie jest pogrą­żony we śnie. Na dobrą sprawę inten­syw­ność elek­tryczna i pewne pra­wi­dło­wo­ści mie­rzone pod­czas okre­ślo­nych faz snu wyglą­dają nie­mal iden­tycz­nie jak wów­czas, gdy jeste­śmy przy­tomni. Co wię­cej, ilość ener­gii, którą zuży­wają pewne obszary mózgów pod­czas śnie­nia, prze­wyż­sza tę, którą zuży­wają, kiedy nie śpimy, zwłasz­cza w ich ośrod­kach odpo­wie­dzial­nych za dozna­nia wzro­kowe i emo­cje. Pod­czas gdy przy­tomny mózg może kory­go­wać aktyw­ność meta­bo­liczną w zakre­sie 3 czy 4 pro­cent w ukła­dzie lim­bicz­nym, który zaj­muje się regu­lo­wa­niem emo­cji, mózg śniący jest w sta­nie popra­wić jego funk­cjo­no­wa­nie o zdu­mie­wa­jące 15 pro­cent. Ozna­cza to, że sny mogą osią­gnąć inten­syw­ność emo­cjo­nalną, która nie jest bio­lo­gicz­nie moż­liwa w życiu na jawie. Zasad­ni­czo ni­gdy nie jesteś bar­dziej żywy niż wów­czas, gdy śnisz.

Kiedy śnimy, nasze umy­sły pul­sują mózgową aktyw­no­ścią: widzą wyraź­nie, czują głę­boko, poru­szają się swo­bod­nie. Sny wpły­wają na nas prze­moż­nie, ponie­waż doświad­czamy ich jako cze­goś real­nego. Radość, któ­rej dozna­jemy w snach, nie jest fizjo­lo­gicz­nie inna niż ta dozna­wana na jawie, podob­nie jak prze­ra­że­nie, nie­za­do­wo­le­nie, pod­nie­ce­nie sek­su­alne, gniew i strach. Ist­nieje powód, dla któ­rego fizyczne dozna­nia w naszych snach też wydają się rze­czy­wi­ste. Bie­gniesz we śnie, a docho­dzi do akty­wa­cji kory rucho­wej, tej samej czę­ści mózgu, którą byś wyko­rzy­sty­wał, bie­gnąc naprawdę. Czu­jesz dotyk uko­cha­nej osoby, a docho­dzi do akty­wa­cji kory czu­cio­wej, tak jakby się to działo na jawie. Przy­wo­łaj wspo­mnie­nie miej­sca, w któ­rym nie­gdyś miesz­ka­łeś, a uak­tyw­nisz płat poty­liczny – obszar mózgu odpo­wie­dzialny za per­cep­cję wizu­alną.

Nie­któ­rzy ludzie twier­dzą, że ni­gdy nic im się nie śni. W rze­czy­wi­sto­ści śnią dosłow­nie wszy­scy, choć nie każdy to pamięta. Nie decy­du­jemy się śnić. Musimy to robić. Jeśli będziemy pozba­wieni snu, pierw­sze, co zro­bimy, to zaczniemy śnić. Gdy­by­śmy zaspo­ko­ili potrzebę snu, ale byli pozba­wieni śnie­nia, zaczę­li­by­śmy śnić z chwilą zapad­nię­cia w sen. Nawet gdy zaśnię­cie jest nie­moż­liwe, mogą poja­wić się wyra­zi­ste marze­nia senne. Ludzie cier­piący na śmier­telną bez­sen­ność rodzinną, rzad­kie i nie­ule­czalne scho­rze­nie gene­tyczne, które unie­moż­li­wia im zaśnię­cie, odczu­wają tak silną potrzebę śnie­nia, że czy­nią to na jawie. Śnie­nie jest nie­odzowne.

Przez dzie­siątki lat bada­cze zaj­mu­jący się marze­niami sen­nymi sku­piali się tylko na jed­nej fazie snu, REM, czyli rapid eye move­ment (szybki ruch gałek ocznych). Doszli do wnio­sku, że śnimy każ­dej nocy przez dwie godziny – mniej wię­cej. Jeśli to poli­czyć, to oka­zuje się, że jedną dwu­na­stą naszego życia spę­dzamy pogrą­żeni w snach, czyli mie­siąc w roku. Ozna­cza­łoby to mnó­stwo czasu pochła­nia­nego przez sny. Ale może to być też ogromne nie­do­sza­co­wa­nie. Kiedy bada­cze w labo­ra­to­riach snu budzą ludzi o róż­nych porach nocy, nie tylko pod­czas fazy REM, to stwier­dzają, że śnie­nie jest moż­liwe na każ­dym eta­pie snu.

Tak wiele mówi się obec­nie o potrze­bie snu jako warunku zdro­wia, ale powyż­sze odkry­cia i usta­le­nia każą mi się zasta­na­wiać: może tak naprawdę nie snu potrze­bu­jemy, tylko marzeń sen­nych.

Śniący umysł – co go tworzy

Sny są formą aktyw­no­ści umy­sło­wej, nie wyma­gają jed­nak bodźca zewnętrz­nego. Nie są ini­cjo­wane przez widoki, dźwięki, zapa­chy czy dotyk, ale poja­wiają się auto­ma­tycz­nie, nie­jako bez wysiłku. By roz­wa­żyć, jak jest to moż­liwe, przyj­rzyjmy się z mikro­sko­pową dokład­no­ścią mózgowi, zaczy­na­jąc od pod­sta­wo­wego ele­mentu budu­ją­cego myśli: neu­ronu.

Neu­rony to elek­tryczne połą­cze­nia w mózgu wytwa­rza­jące wszel­kie myśli. Kiedy śnimy, neu­rony odpa­lają się zbio­rowo tysiące razy na sekundę. Poszcze­gólne neu­rony są deli­katne do tego stop­nia, że muszą być chro­nione w kąpieli płynu rdze­niowo-mózgo­wego, który także pozwala na prze­wod­nic­two elek­tryczne. Płyn ten jest rów­nież bogaty w skład­niki odżyw­cze i jony, które prze­mie­niają neu­rony w swo­istą żywą bate­rię, gotową dostar­czać elek­trycz­ność.

Zarówno w moim, jak i innych labo­ra­to­riach na całym świe­cie, potra­fimy roz­dzie­lić tkankę mózgową i dotrzeć do poje­dyn­czej komórki czy neu­ronu. Poje­dyn­czy neu­ron na płytce Petriego jest żywy, ale nie­ak­tywny. Gdy­by­śmy jed­nak dodali kilka innych neu­ronów, na sce­nie zacho­dzi zmiana. Komórki zespolą się same z sie­bie. Uczy­nią też coś innego, coś nie­zwy­kłego. Neu­rony zaczną prze­sy­łać mię­dzy sobą zni­kome ładunki elek­tryczne, a zbitki komó­rek staną się elek­tryczne. Zdu­mie­wa­jące jest to, że neu­rony nie potrze­bują żad­nej zachęty czy ukie­run­ko­wa­nia. Nie otrzy­mują bodźca zewnętrz­nego, jed­nak pul­sują elek­trycz­no­ścią. To zadzi­wia­jące współ­dzia­ła­nie nazy­wane jest nie­za­leżną od bodź­ców aktyw­no­ścią elek­tryczną.

To samo dzieje się w mózgu jako cało­ści, z jego stoma miliar­dami neu­ro­nów i ich stoma miliar­dami wspie­ra­ją­cych je komó­rek. Nie spo­czy­wają bez­czyn­nie, cze­ka­jąc, aż świat pobu­dzi je albo spro­wo­kuje. Odzna­czają się wła­snymi falami aktyw­no­ści elek­trycz­nej, które prze­pły­wają po mózgu, nawet pod nie­obec­ność jakie­go­kol­wiek bodźca. Nazywa się to myśle­niem nie­za­leż­nym od bodź­ców i tłu­ma­czy, dla­czego mie­wamy myśli nawet wtedy, gdy jeste­śmy odcięci od świata zewnętrz­nego. To wła­śnie się dzieje, kiedy śnimy. Nasze umy­sły nie odbie­rają bodź­ców zewnętrz­nych, ale są aktywne. Jed­nak by doświad­czyć nie­po­wstrzy­ma­nych, wizu­al­nych fabuł sen­nych, muszą się wyda­rzyć trzy rze­czy.

Po pierw­sze, ciało ogar­nia para­liż. Uwal­nia ono dwa neu­ro­prze­kaź­niki, gli­cynę i kwas gamma-ami­no­ma­słowy, które sku­tecz­nie wyłą­czają neu­rony ruchowe, wyspe­cja­li­zo­wane komórki w rdze­niu krę­go­wym, akty­wu­jące mię­śnie. Zablo­ko­wa­nie ciała pozwala śnić bez­piecz­nie. W prze­ciw­nym razie odgry­wał­byś aktyw­nie swoje sny.

Po dru­gie, zanim zaczniesz śnić, musi się wyłą­czyć cen­tralna sieć wyko­naw­cza mózgu. Sieć ta składa się ze struk­tur po obu stro­nach mózgu, które współ­dzia­łają i odpo­wia­dają za logikę, porzą­dek i pozna­wa­nie rze­czy­wi­sto­ści. Przy jej wyłą­cze­niu możesz igno­ro­wać nor­malne zasady czasu, prze­strzeni i roz­sądku. Ponie­waż odło­ży­łeś chwi­lowo na bok roz­są­dek i logikę, możesz też akcep­to­wać bez zastrze­żeń nie­praw­do­po­dobne wątki swo­ich snów. To obda­rza je zarówno siłą, jak i wyjąt­ko­wym cha­rak­te­rem.

Wresz­cie, po trze­cie, kiedy śnisz, twoja uwaga skie­ro­wana jest do wewnątrz. Gdy tak się dzieje, akty­wu­jesz roz­pro­szone i odrębne czę­ści mózgu, nazy­wane sie­cią trybu domyśl­nego lub sie­cią trybu spo­czyn­ko­wego mózgu. Nazwa jest myląca, bo nie ma to nic wspól­nego z try­bem spo­czyn­ko­wym. Dla­tego w tej książce będę nazy­wał te rejony mózgu sie­cią wyobraźni, co sta­nowi alter­na­tywne okre­śle­nie, uży­wane już w śro­do­wi­sku nauko­wym z powodu związku mię­dzy sie­cią mózgową a myśle­niem wyobra­że­nio­wym.

Kiedy nie śpisz, ale twój umysł nie anga­żuje się w jakąś czyn­ność czy zada­nie, nie jest jak pusty ekran kom­pu­tera z miga­ją­cym kur­so­rem, który czeka na pole­ce­nie. W spo­sób natu­ralny prze­cho­dzi od cen­tral­nej sieci wyko­naw­czej do sieci wyobraźni, od kie­ro­wa­nia uwagi na zewnątrz do kie­ro­wa­nia jej do wewnątrz. Wraz z anga­żo­wa­niem sieci wyobraźni umysł błą­dzi swo­bod­nie po krę­tej ścieżce, która nie­jed­no­krot­nie pro­wa­dzi do nie­spo­dzie­wa­nych spo­strze­żeń. Kiedy świat zewnętrzny nie sku­pia na sobie two­jej uwagi, rzą­dzą wtedy obszary mózgu, które two­rzą sieć wyobraźni.

W codzien­nym życiu sieć wyko­naw­cza i sieć wyobraźni zasad­ni­czo zyskują domi­na­cję naprze­mien­nie. W tej chwili, kiedy czy­tasz te słowa, zaan­ga­żo­wana jest sieć wyko­naw­cza. Lecz sieć wyobraźni nie pozo­staje opusz­czona i bierna. Chce się włą­czyć, cze­ka­jąc na prze­rwę w reali­za­cji zadań, któ­rymi zaj­muje się sieć wyko­naw­cza. Kiedy ta prze­rwa nastę­puje, twoja uwaga kie­ruje się do wewnątrz, a sieć wyobraźni ożywa. Gdy jest aktywna i zaj­muje naj­wyż­szą pozy­cję w poznaw­czej hie­rar­chii, poszu­kuje luź­nych sko­ja­rzeń w two­jej pamięci i nie­ty­po­wych połą­czeń powią­za­nych cie­niutką niteczką, i wizu­ali­zuje symu­la­cje z rodzaju: co by było, gdyby. Mogą być tak fan­ta­styczne albo nie­praw­do­po­dobne, że racjo­nalny umysł odrzuca je od razu, gdy odzywa się sieć wyko­naw­cza. Dzięki sieci wyobraźni twój śniący umysł jest niczym nie­skrę­po­wany i swo­bodny w stop­niu, jakiego ni­gdy nie osią­gnąłby na jawie.

Sieć wyobraźni jest klu­czowa dla dozna­nia marze­nia sen­nego. Pozwala „widzieć” bez otrzy­my­wa­nia wizu­al­nych infor­ma­cji ze świata zewnętrz­nego. Można na dobrą sprawę skie­ro­wać jaskrawe świa­tło w oczy śnią­cego, a one pozo­staną ślepe. Kiedy śnimy, przy­po­mina to film wyświe­tlany w ciem­nej sali kino­wej. Nic dziw­nego, że sta­ro­żytni Grecy, opi­su­jąc doświad­cze­nie marze­nia sen­nego, uży­wali okre­śle­nia „widzieć” sen, nie zaś „mieć” sen.

Kiedy włą­cza się sieć wyobraźni, poja­wiają się spon­ta­niczne myśli. Podob­nie jak zbitki neu­ro­nów na płytce Petriego oży­wają aktyw­no­ścią elek­tryczną bez jakiej­kol­wiek sty­mu­la­cji zewnętrz­nej, tak też śniący umysł ożywa tą aktyw­no­ścią, choć jest w znacz­nym stop­niu odcięty od ota­cza­ją­cego świata. Dla­tego wła­śnie sieć wyobraźni została ochrzczona mia­nem ciem­nej ener­gii mózgu. Two­rzy coś z niczego, ukła­da­jąc opo­wie­ści z powie­trza.

Edward F. Pace-Schott, pro­fe­sor psy­chia­trii w Harvard Medi­cal School, opi­sał sieć wyobraźni jako praw­dziwy instynkt nar­ra­cyjny, ponie­waż przę­dzie ze wspo­mnień, postaci, wie­dzy i emo­cji wewnętrz­nie spójne fabuły2. Te pły­nące swo­bod­nie opo­wie­ści powstają z niczego, a mimo to są nasy­cone zna­cze­niem. Skon­fron­to­wany ze szcze­liną w rze­czy­wi­sto­ści, mózg ludzki two­rzy logiczną opo­wieść, by tę szcze­linę wypeł­nić. Pacjenci cier­piący na czę­ściową amne­zję robią to samo. Zamiast mówić, że nie pamię­tają, gdy zadaje im się pyta­nie o wyrwę w ich wspo­mnie­niach, coś zazwy­czaj wymy­ślają. Ludzie z cho­robą Alzhe­imera też cza­sem tak postę­pują.

Napę­dzane sie­cią wyobraźni i zro­dzone we śnie opo­wie­ści płyną swo­bod­nym stru­mie­niem. Choć two­rzymy swoje sny, rzadko doświad­czamy zdol­no­ści wpły­wa­nia na ich treść i mecha­nikę. W tym sen­sie jeste­śmy bar­dziej pierw­szo­pla­no­wymi akto­rami niż reży­se­rami. Nie należy tego jed­nak mylić z prze­by­wa­niem w sta­nie dyso­cja­cji, jak­by­śmy uno­sili się gdzieś poza fabułą snu. Bar­dziej przy­po­mina to sie­dze­nie na miej­scu kie­rowcy samo­chodu, nad któ­rym nie ma się kon­troli. Wciąż jeste­śmy pro­ta­go­ni­stami w naszych snach i w pełni uczest­ni­czymy w ich dozna­wa­niu. Po pro­stu nie decy­du­jemy świa­do­mie o tym, dokąd sny zmie­rzają.

Kiedy śnimy, pogrą­żamy się w tym bez reszty i oddzie­lamy od innych postaci w kra­jo­bra­zie snu. Nasze senne oso­bo­wo­ści są fizycz­nie obecne. Nie ozna­cza to, że nasze śpiące ciała są tymi samymi, jakie zamiesz­ku­jemy na jawie, gdy jeste­śmy przy­tomni. Te pierw­sze mogą być młod­sze, star­sze – nawet odmienne pod wzglę­dem płci. Mamy też poczu­cie odręb­no­ści wobec innych postaci we śnie, nawet jeśli są owo­cem wyobraźni.

W snach snu­jemy opo­wie­ści, wędru­jąc po róż­nych wspo­mnie­niach, a śniąca jaźń działa i reaguje. Nie­zły występ. Możemy zacho­wy­wać się w spo­sób inny niż na jawie. Możemy być sil­niejsi albo słabsi, bar­dziej aser­tywni albo pasywni. W tym sen­sie możemy uzna­wać, że posia­damy jaźń na jawie i jaźń we śnie albo różne oso­bo­wo­ści.

Lecz jak wyjąt­kowy jest tak naprawdę śniący mózg? Bądź co bądź, znaj­du­jemy się też w cen­trum naszych snów na jawie. Wtedy, tak jak wów­czas gdy śnimy, możemy two­rzyć wyima­gi­no­wane sce­na­riu­sze, a umysł prze­rzuca się z tematu na temat, doko­nu­jąc sko­ków w cza­sie i prze­strzeni. Sny na jawie są jed­nak inne. To ukie­run­ko­wane myśli: czy nie byłoby miło spę­dzić waka­cje na Hawa­jach? Co się sta­nie, jeśli porzucę pracę?

Jak wobec tego ma się rzecz z sub­stan­cjami psy­cho­de­licz­nymi? One też wywo­łują coś, co czę­sto okre­śla się jako senne dozna­nie, które jed­nak róż­nią się od kla­sycz­nego śnie­nia. W przy­padku tych środ­ków sieć wyobraźni jest w rze­czy­wi­sto­ści mniej aktywna, w prze­ci­wień­stwie do stanu wyso­kiego nała­do­wa­nia w śnią­cym mózgu. I, nie tak, jak dzieje się to we śnie, w któ­rym śniący jest główną posta­cią dra­matu, dozna­nia wywo­łane przez halu­cy­no­geny są bez­cie­le­sne i dyso­cja­cyjne.

Jeśli można jakiś stan doświad­czany na jawie przy­rów­nać czę­ściowo do marze­nia sen­nego, to jest nim błą­dze­nie myślami. Poja­wiają się wów­czas jedna za drugą, bez związku z jakimś kon­kret­nym zada­niem czy celem. Wła­ści­wie nie kie­ru­jemy swo­ich myśli ku cze­muś kon­kret­nemu. Nawet jeśli ani błą­dzący umysł, ani ten śniący nie są sku­pione na kon­kret­nym celu, wystę­pują mię­dzy nimi róż­nice. Umysł błą­dzący jest w jakimś stop­niu uwol­niony, ale nie tak bar­dzo jak umysł śniący. Nie­skrę­po­wany cha­rak­ter śnie­nia pozwala nam uda­wać się do miejsc, które są dla nas na jawie nie­osią­galne.

Nawet sny rządzą się zasadami

Bez względu na to, jak dzi­kie i nie­okieł­znane są sny, w któ­rych wystę­pują nie­praw­do­po­dobne sytu­acje i irra­cjo­nalne prze­skoki w cza­sie i prze­strzeni, ist­nieją ogra­ni­cze­nia – nawet sny rzą­dzą się pew­nymi zasa­dami. Choć sieć wyobraźni uwal­nia śniący umysł z uwięzi, sny nie są nie­skoń­cze­nie dzi­kie i nie są abso­lut­nie przy­pad­kowe. Jeśli sku­pimy zain­te­re­so­wa­nie nie na jed­nym śnią­cym czło­wieku, ale na dzie­się­ciu tysią­cach, a ana­li­zie pod­damy nie jeden sen, tylko nie­zli­czone tysiące rela­cji i opi­sów się­ga­ją­cych sta­ro­żyt­no­ści, to zaczną się wyła­niać dostrze­galne kon­tury. Na przy­kład, pomimo prze­ogrom­nych zmian, jakie zacho­dzą w naszym życiu, treść snów zmie­niała się nie­wiele na prze­strzeni wie­ków, przez tysiąc­le­cia i poko­le­nia. Wiele pospo­li­tych współ­cze­snych snów nie różni się od tych, jakie nawie­dzały Egip­cjan w cza­sach fara­onów czy Rzy­mian za pano­wa­nia Cezara. Zabu­rze­nia snu, odno­to­wane w Chi­nach 1800 lat temu, doty­czą ludzi, któ­rym śniło się lata­nie i spa­da­nie albo któ­rzy dozna­wali noc­nych kosz­ma­rów. Brzmi zna­jomo?

Kwe­stio­na­riu­sze, które dano do wypeł­nie­nia japoń­skim i ame­ry­kań­skim stu­den­tom w latach pięć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku, uka­zują, jak uni­wer­salne są, w grun­cie rze­czy, sny. Stu­den­tów w obu kra­jach spy­tano: „Czy śni­łeś kie­dy­kol­wiek o…” wraz z listą moż­li­wych tema­tów, nie wyłą­cza­jąc pły­wa­nia, bycia nagim i zako­pa­nym żyw­cem. Podo­bień­stwo odpo­wie­dzi udzie­la­nych przez stu­den­tów z dwóch odle­głych stron świata było zdu­mie­wa­jące.

W przy­padku japoń­skich stu­den­tów pięć pierw­szych miejsc na liście zaj­mo­wały nastę­pu­jące sny:

Bycie ata­ko­wa­nym albo ści­ga­nym

Spa­da­nie z wyso­ko­ści

Podej­mo­wa­nie prób, by coś zro­bić

Szkoła, nauczy­ciele, nauka

Zasty­ga­nie w bez­ru­chu ze stra­chu

W przy­padku stu­den­tów ame­ry­kań­skich pięć pierw­szych miejsc wyglą­dało nastę­pu­jąco:

Spa­da­nie z wyso­ko­ści

Bycie ata­ko­wa­nym albo ści­ga­nym

Podej­mo­wa­nie prób, by coś zro­bić

Szkoła, nauczy­ciele, nauka

Doświad­cze­nia sek­su­alne (sny o tema­tyce sek­su­alnej zaj­mo­wały miej­sce szó­ste wśród snów prze­ży­wa­nych naj­czę­ściej przez pod­da­nych bada­niom stu­den­tów japoń­skich)

Pięć­dzie­siąt lat póź­niej podobny son­daż prze­pro­wa­dzono wśród stu­den­tów w Chi­nach i Niem­czech. Uzy­skano bar­dzo podobne odpo­wie­dzi.

W przy­padku chiń­skich stu­den­tów pięć pierw­szych miejsc na liście zaj­mo­wały:

Szkoła, nauczy­ciele, nauka

Bycie ści­ga­nym albo prze­śla­do­wa­nym

Spa­da­nie z wyso­ko­ści

Spóź­nie­nie się, na przy­kład na pociąg

Obla­nie egza­minu

Jeśli cho­dzi o stu­den­tów nie­miec­kich, przed­sta­wiało się to w spo­sób nastę­pu­jący:

Szkoła, nauczy­ciele, nauka

Bycie ści­ga­nym albo prze­śla­do­wa­nym

Doświad­cze­nia sek­su­alne

Spa­da­nie z wyso­ko­ści

Spóź­nie­nie się, na przy­kład na pociąg

Jakim cudem son­daże prze­pro­wa­dzone w odstę­pie pół wieku w czte­rech róż­nych kra­jach mogły przy­nieść tak podobne wyniki? Może jest to zwią­zane z codzien­nymi doświad­cze­niami. Bądź co bądź, Stany Zjed­no­czone, Japo­nia, Niemcy i Chiny są nowo­cze­snymi i wysoko uprze­my­sło­wio­nymi spo­łe­czeń­stwami. Może życie stu­den­tów w tych kra­jach nie różni się na tyle, by zaowo­co­wać podob­nymi snami? Czy sny ludzi funk­cjo­nu­ją­cych w odręb­nych kul­tu­rach byłyby odmienne?

W latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych ubie­głego wieku antro­po­lo­go­wie posta­no­wili to zba­dać. Zebrali rela­cje doty­czące snów ludów tubyl­czych, takich jak Yir Yoront w Austra­lii, Zapo­te­ków w Mek­syku i Mehi­naku w Bra­zy­lii. Porów­nali cha­rak­te­ry­styki ich snów z cha­rak­te­ry­styką snów Ame­ry­ka­nów, sku­pia­jąc się na zagad­nie­niach takich jak agre­sja, sek­su­al­ność i bier­ność. Pomimo znacz­nych róż­nic w życio­wych doświad­cze­niach tra­dy­cyj­nych kul­tur i Ame­ry­ka­nów, kra­jo­brazy snów były bar­dziej zbieżne niż kul­tury, któ­rych były owo­cem.

Na przy­kład rela­cje doty­czące snów spo­łe­czeństw tra­dy­cyj­nych i ame­ry­kań­skich dowo­dzą, że męż­czyźni zwy­kle śnią o innych męż­czy­znach, pod­czas gdy kobiety śnią w takim samym stop­niu o męż­czy­znach i kobie­tach. W obu kul­tu­rach męż­czyźni i kobiety byli czę­ściej ofia­rami agre­sji niż agre­so­rami, pod­czas gdy mniej niż 10 pro­cent snów miało cha­rak­ter sek­su­alny, co sta­nowi kolejny mate­riał porów­naw­czy.

Sny są zna­cząco podobne na całym świe­cie bez względu na to, jakim języ­kiem ktoś się posłu­guje, czy mieszka w mie­ście, czy na obsza­rze wiej­skim, w kraju roz­wi­nię­tym, czy roz­wi­ja­ją­cym się, jakim mająt­kiem dys­po­nuje albo jaka jest jego pozy­cja spo­łeczna. Zwa­żyw­szy na nie­zmienną cią­głość snów w cza­sie i prze­strzeni, wydaje się czymś sen­sow­nym zało­że­nie, że ich cha­rak­te­ry­styka i treść są nie­jako wypa­lone w ludz­kim DNA i sta­no­wią funk­cję neu­ro­bio­lo­gii i ewo­lu­cji czło­wieka, w znacz­nym stop­niu odpor­nych na róż­nice kul­tu­rowe, geo­gra­fię i język. Pod­czas lek­tury kolej­nych stron tej książki należy mieć na uwa­dze ten główny fakt doty­czący snów – ist­nieją one w obrę­bie struk­tury swych neu­ro­bio­lo­gicz­nych źró­deł. W tym sen­sie nie są tak naprawdę nie­ogra­ni­czone. Choć sny wydają się magiczne, trzy­mają się pew­nych pro­ce­dur.

Sny prze­bie­gają według okre­ślo­nych reguł. Mate­ma­tyka na przy­kład nie odgrywa w nich jakiej­kol­wiek roli, i rzadko się zda­rza, by śniąc, ktoś czy­tał, pisał albo posłu­gi­wał się kom­pu­te­rem. Bez udziału logiki sieci wyko­naw­czej są to czyn­no­ści trudne, jeśli w ogóle moż­liwe.

Praw­do­po­dob­nie ni­gdy nie śnił ci się na przy­kład tele­fon komór­kowy dosia­da­jący konia i zda­rza się nie­zmier­nie rzadko, by obiekty zmie­niały się w snach w ludzi i vice versa. W szek­spi­row­skim Śnie nocy let­niej boha­te­ro­wie przyj­mują postaci zwie­rząt, ale jak wynika z opi­sów marzeń sen­nych, ludzie rzadko prze­mie­niają się w zwie­rzęta. Gdy przed­mioty prze­obra­żają się w inne przed­mioty, to zazwy­czaj w coś podob­nego. Samo­chód prze­mie­nia się w rower. Auto­bus miej­ski zamie­nia się w auto­bus szkolny. Dom prze­kształca się w zamek albo dom sto­jący w jed­nym miej­scu prze­mie­nia się w dom sto­jący gdzie indziej. Prze­skoki w snach są zgodne z seman­tyczną mapą w two­jej pamięci.

Mapy seman­tyczne okre­ślają to, jak orga­ni­zu­jesz ludzi, przed­mioty i miej­sca, które zalud­niają twój świat. Można myśleć o mapie seman­tycznej jako o kiściach wino­gron. Jedna kiść może ozna­czać środki trans­portu. Inna zaś – gdzie i jak się mieszka. Gdy twój umysł prze­ska­kuje od sko­ja­rze­nia do sko­ja­rze­nia, zwy­cza­jowo pozo­staje w obrę­bie tej samej seman­tycznej kiści. Jeden śro­dek trans­portu prze­mie­nia się w inny. Jeden rodzaj zamiesz­ka­nia zamie­nia się w inny. O ile można się zorien­to­wać, taką naturą odzna­czają się sny od cza­sów, gdy zaczęto je opi­sy­wać.

Społeczna i emocjonalna siła snów

Zasta­na­wiam się, czy śnione fabuły zacho­wały na prze­strzeni ludz­kich dzie­jów nie­zwy­kłą spój­ność tema­tyczną dla­tego, że sku­piają się z natury na emo­cjach i rela­cjach inter­per­so­nal­nych, zarówno rze­czy­wi­stych, jak i wyima­gi­no­wa­nych. Śniący umysł odgrywa wszel­kiego rodzaju sce­na­riu­sze spod znaku „co by było, gdyby” bez jakie­go­kol­wiek moral­nego osądu. Dla­tego możemy śnić o sobie w odmien­nej płci, z odmienną orien­ta­cją sek­su­alną, i umiej­sca­wiać sie­bie w sek­su­al­nych czy inter­per­so­nal­nych sytu­acjach, które byłyby nie­praw­do­po­dobne – nawet odra­ża­jące – na jawie. Czy­nimy to głów­nie przez soczewkę emo­cji: jak bym się czuł, gdy­bym to zro­bił?

Ten emo­cjo­nalny i spo­łeczny cha­rak­ter snów jest moż­liwy tym bar­dziej, że nie wydaje się, by wpły­wały na nie tech­no­lo­gie, które zmie­niają nasze życie od lat pięć­dzie­sią­tych. W rela­cjach doty­czą­cych snów rzadko poja­wiają się tele­wi­zja, kom­pu­tery, inter­net i smart­fony. Nawet nasze obecne uza­leż­nie­nie od mediów spo­łecz­no­ścio­wych nie wtar­gnęło do kra­jo­brazu marzeń sen­nych, jeśli opie­rać się na ogra­ni­czo­nych, ale coraz popu­lar­niej­szych bada­niach nad tym, w jakim stop­niu nasze cyfrowe życie wnika w życie senne.

Wyima­gi­no­wany świat snów umoż­li­wia nam przede wszyst­kim eks­pe­ry­menty spo­łeczne. Jeste­śmy isto­tami spo­łecz­nymi. Sny dostar­czają eks­pe­ry­men­tów myślo­wych, które son­dują rela­cje w naszym życiu, czę­sto mało praw­do­po­dobne, a czę­sto głę­boko poru­sza­jące, budu­jąc jed­no­cze­śnie inte­li­gen­cję spo­łeczną. Ta główna cecha śnie­nia zależy od nie­daw­nego i naj­bar­dziej zna­czą­cego ewo­lu­cyj­nego roz­woju ludz­kiego mózgu i sieci wyobraźni – przy­środ­ko­wej kory przed­czo­ło­wej.

Przy­środ­kowa kora przed­czo­łowa sta­nowi część płata czo­ło­wego i jest zbio­ro­wi­skiem neu­ro­nów w czę­ści obu pła­tów czo­ło­wych, lewego i pra­wego, za czo­łem, nad nasadą nosa. „Przed­czo­łowa” ozna­cza sam przód pła­tów czo­ło­wych, który umiej­sca­wia je bez­po­śred­nio za kością czo­łową. To wła­śnie kora przed­czo­łowa wysu­nęła ludz­kie czoło do przodu. Jest to obszar, gdzie roz­wi­jają się naj­now­sze neu­rony, ujaw­nia­jące ewo­lu­cyjne naci­ski, które czy­nią nas bar­dziej spo­łecz­nymi, bar­dziej ludz­kimi.

W życiu na jawie kora przed­czo­łowa odgrywa ważną rolę w umie­jęt­no­ści roz­wa­ża­nia zarówno punktu widze­nia wła­snego, jak i punktu widze­nia innych. Jest to nad­zwy­czajna zdol­ność. Choć ludzki mózg zmniej­szył się w ciągu ostat­nich trzech do pię­ciu tysięcy lat, nasza inte­li­gen­cja spo­łeczna jako gatunku wzro­sła. Wła­śnie korze przed­czo­ło­wej musimy za to podzię­ko­wać. Jej uszko­dze­nie skut­kuje bra­kiem empa­tii, osła­bie­niem zdol­no­ści podej­mo­wa­nia decy­zji i nieumie­jęt­no­ścią postę­po­wa­nia w zgo­dzie z kon­wen­cjami spo­łecz­nymi. Utrud­nia też zmianę począt­ko­wej oceny kogoś innego, nawet po uzy­ska­niu nowych infor­ma­cji.

Pod­czas śnie­nia przy­środ­kowa kora przed­czo­łowa zostaje akty­wo­wana, gdy sieć wyko­naw­cza ustę­puje miej­sca sieci wyobraźni. Kiedy przy­pi­su­jemy myśli, uczu­cia i inten­cje nie tylko naszym śnią­cym jaź­niom, ale też innym posta­ciom, które two­rzymy w snach, to jest to rezul­tat dzia­ła­nia przy­środ­ko­wej kory przed­czo­ło­wej. Ta zdol­ność posta­wie­nia się na miej­scu kogoś innego, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do sie­bie, jest okre­ślana w skró­cie jako teo­ria umy­słu.

Teo­ria umy­słu pozwala nam roz­wa­żać nasze prze­ko­na­nia, pra­gnie­nia i emo­cje i wnio­sko­wać o tych żywio­nych przez ludzi, z któ­rymi wcho­dzimy w inte­rak­cje. Przy­pi­sy­wa­nie sta­nów men­tal­nych samym sobie i innym zaczyna się w dzie­ciń­stwie i jest uwa­żane za klu­czowe dla zdol­no­ści wła­ści­wego funk­cjo­no­wa­nia czło­wieka w ple­mie­niu, spo­łecz­no­ści czy spo­łe­czeń­stwie. Ludzie cier­piący na autyzm, schi­zo­fre­nię i fobię spo­łeczną mają z tym pro­blem, co utrud­nia im inte­rak­cje z innymi. Dzięki teo­rii umy­słu możemy zro­zu­mieć, dla­czego ktoś zacho­wuje się w okre­ślony spo­sób i jak może się zacho­wy­wać w przy­szło­ści. Gdy śnimy, teo­ria umy­słu pozwala nam myśleć, jak byśmy się czuli w pew­nych wyima­gi­no­wa­nych sytu­acjach i co inni by o nas sądzili w tych samych sce­na­riu­szach. Jest to ważne, ponie­waż pod­nosi to zdol­ność do inte­rak­cji w gru­pach, zbio­ro­wego roz­wią­zy­wa­nia pro­blemów i pracy nad wspól­nym celem. Teo­ria umy­słu działa w śnią­cym umy­śle z pełną siłą, pozwa­la­jąc odgry­wać zło­żone sce­na­riu­sze spo­łeczne – wyima­gi­no­wane eks­pe­ry­menty myślowe, które mogą leżeć u pod­łoża naszego życia na jawie.

Gdy prze­pro­wa­dzamy w swych snach te eks­pe­ry­menty myślowe, zysku­jemy też dostęp do odzna­cza­ją­cego się wyso­kim napię­ciem układu lim­bicz­nego. Układ ten odpo­wie­dzialny jest za emo­cje, wspo­mnie­nia i pobu­dze­nie. Przy­po­mi­nasz sobie, że układ lim­biczny pod­czas snu może się uak­tyw­niać w stop­niu, który jest nie­osią­galny, gdy nie śpisz. Ten hiper­ak­tywny stan emo­cjo­nalny może popra­wić inte­li­gen­cję spo­łeczną i wni­kli­wość. Jeśli się zasta­na­wiasz, jak emo­cje mogą być takie klu­czowe dla umie­jęt­no­ści spo­łecz­nych, miej na uwa­dze fakt, że kiedy układ lim­biczny ulega uszko­dze­niu, a racjo­nalna część wyko­naw­cza mózgu nie ma do niego dostępu, myśle­nie czło­wieka zostaje spa­ra­li­żo­wane i staje się on nie­zdolny do zro­zu­mie­nia świata spo­łecz­nego, a nawet podej­mo­wa­nia pro­stych decy­zji. Uszko­dze­nie układu lim­bicz­nego może hamo­wać zdol­ność do współ­czu­cia, rozu­mie­nia sygna­łów spo­łecz­nych i wcho­dze­nia w inte­rak­cję z innymi. Choć zazwy­czaj nie myślimy o emo­cjach w ten spo­sób, są one nie­zbędne do opty­mal­nego osądu w sytu­acjach spo­łecz­nych. Uwa­żam, że ta zdol­ność przy­czy­niła się do roz­woju zbio­ro­wej ewo­lu­cji.

Ty śniący kontra ty na jawie

W zasa­dzie każdy z nas ma jasne poczu­cie tego, kim jest. Pomi­ja­jąc fizyczny wygląd, dys­po­nuje wspo­mnie­niami o tym, co robił w prze­szło­ści, i kon­cep­cjami doty­czą­cymi tego, gdzie chciałby się widzieć w przy­szło­ści. Ma swoje prze­ko­na­nia, moral­ność, pre­fe­ren­cje i awer­sje. Wszystko to kre­śli szcze­gó­łowy auto­por­tret. Ale co z pro­ta­go­ni­stą w two­ich snach? Czy twoja wyśniona postać różni się od tego, kim jesteś po prze­bu­dze­niu?

W poło­wie dwu­dzie­stego wieku ame­ry­kań­scy bada­cze, Calvin Hall i Robert Van de Castle, opra­co­wali sys­tem pozwa­la­jący roz­ło­żyć sny na ich czę­ści skła­dowe3. Ta kodu­jąca tech­nika pozwa­lała okre­ślić liczbę postaci wystę­pu­ją­cych w danym śnie. Czy cho­dziło o kon­kretne osoby, grupy czy zwie­rzęta? Czy były płci męskiej, czy żeń­skiej? Jak agre­sywny był sen? Czy śniący był napast­ni­kiem czy ofiarą?

Usta­lili, że wła­śnie ty będziesz nie­mal zawsze głów­nym boha­te­rem w swoim śnie, że w fabule two­ich snów będzie wystę­po­wało mniej wię­cej pięć postaci i że senne opo­wie­ści skła­niają się bar­dziej ku nie­po­wo­dze­niu niż powo­dze­niu i ku agre­sji niż dobroci. Za pomocą tego sys­temu Hall, Van den Castle i inni wyka­zali też, że więk­szość snów nie jest dzi­waczna i oso­bliwa, lecz sta­nowi zwy­czajną treść życia codzien­nego.

Kon­cep­cja, że sny są kon­ty­nu­acją naszego życia na jawie jest nazy­wana hipo­tezą cią­gło­ści snu. Nie mówi ona o tym, że sny w spo­sób dosko­nały odzwier­cie­dlają nasze życie na jawie, ale dowo­dzi, że odzwier­cie­dlają nasze oso­bi­ste war­to­ści i pra­gnie­nia i że czer­pią mate­riał z naszych emo­cjo­nal­nych pro­ble­mów, trosk i potrzeb, kiedy nie śpimy. Według wyznaw­ców tej teo­rii być może aż 70 pro­cent naszych snów sta­nowi „ucie­le­śnione symu­la­cje” oso­bi­stych trosk i kon­cep­cji4.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Byron Geo­rge Gor­don, Sen, przeł. Adam Mic­kie­wicz. [wróć]

2. Pace-Schott Edward F., Dre­aming as Sto­ry­tel­ling Instinct, ,,Fron­tiers in Psy­cho­logy”, kwie­cień 2, 2013. [wróć]

3. Hall Calvin S., Van de Castle Robet L., The Con­tent Ana­ly­sis of Dre­ams, Apple­ton-Cen­tury-Cro­fts, 1966 [wróć]

4. Domhoff Wil­liam, Schne­ider Adam, Are Dre­ams Social Simu­la­tions? Or Are they Enact­ments of Con­cep­tions and Per­so­nal Con­cerns? An Empi­ri­cal and The­ore­ti­cal Com­pa­ri­son of Two Dream The­ories, Dre­aming, 2018. [wróć]