Dizajn na co dzień - Don Norman - ebook + książka

Dizajn na co dzień ebook

Don Norman

4,4

Opis

Pierwsze polskie wydanie kultowej książki poświęconej projektowaniu. Od czego zależy, czy przedmiot jest dobrze lub źle zaprojektowany? Kiedy spełnia on oczekiwania użytkowników, a kiedy zaspokaja wyłącznie ambicje projektanta? Co sprawia, że jedne przedmioty przechodzą do historii, a inne ulegają zapomnieniu? Donald Norman, amerykański psycholog kognitywny i projektant, wnikliwie i ze swadą opowiada o tym, na czym polega funkcjonalność projektowania i na czym opierają się nasze relacje z przedmiotami. Fascynująca lektura nie tylko dla adeptów wzornictwa przemysłowego i dizajnu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 523

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (41 ocen)
23
12
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wagabound

Nie oderwiesz się od lektury

Biblia designu
00
adiafora_est

Dobrze spędzony czas

Ciekawie i lekko napisana, opisuje cechy dobrego i złego dizajnu. Co najciekawsze dla mnie, uświadamia, że błędy ludzkie częściej niż rzadziej wynikają ze złego dizajnu i że aby im zapobiegać najlepiej przyjrzeć się użyteczności przedmiotów, aby znaleźć wady w ich dizajnie a nie w ludzkim zachowaniu.
00
Marysssia

Nie oderwiesz się od lektury

Książka która dostarczyła mi niesamowicie dużą dawkę wiedzy o dizajnie. Bardzo mi pomogła w zrozumieniu wielu pojęć z zakresu projektowania i rozwiała wiele moich wątpliwości. Myślę że to dobra podstawa dla każdego chcącego iść w tym kierunku, ale i dla użytkowników, ponieważ można się z niej dowiedzieć wielu życiowych rzeczy, których zastosowanie znajdzie się nie tylko podczas projektowania.
00
Alitzja

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pozycja nie tylko dla dizajnerów, ale i dla użytkowników. Doskonale napisana i wciągająca.
00

Popularność




Dizajn na co dzień

Don Norman

Karakter 2018

Spis tre­ści

Przed­mo­wa do wy­da­nia dru­gie­go

1. Psy­cho­pa­to­lo­gia rze­czy co­dzien­nych

Zło­żo­ność no­wo­cze­snych urzą­dzeń

Pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka

Pod­sta­wo­we za­sa­dy in­te­rak­cji

Wy­obra­że­nie sys­te­mo­we

Pa­ra­doks tech­no­lo­gii

Wy­zwa­nie (dla) di­zaj­nu

2. Psy­cho­lo­gia czyn­no­ści co­dzien­nych

Jak lu­dzie dzia­ła­ją – prze­pa­ści wy­ko­na­nia i oce­ny

Sie­dem eta­pów dzia­ła­nia

My­śle­nie. W więk­szo­ści nie­świa­do­me

Po­zna­nie i emo­cje

Sie­dem eta­pów dzia­ła­nia i trzy po­zio­my prze­twa­rza­nia

Lu­dzie i opo­wie­ści

Błęd­ne przy­pi­sy­wa­nie winy

Błęd­ne ob­wi­nia­nie sa­me­go sie­bie

Sie­dem eta­pów dzia­ła­nia – sie­dem pod­sta­wo­wych za­sad di­zaj­nu

3. Wie­dza w umy­śle i w świe­cie

Pre­cy­zyj­ne za­cho­wa­nie na pod­sta­wie nie­pre­cy­zyj­nej wie­dzy

Pa­mięć to wie­dza w umy­śle

Struk­tu­ra pa­mię­ci

Mo­de­le przy­bli­żo­ne – pa­mięć w praw­dzi­wym świe­cie

Wie­dza w umy­śle

Ba­lans mię­dzy wie­dzą w świe­cie i wie­dzą w gło­wie

Pa­mięć w kil­ku gło­wach, w kil­ku urzą­dze­niach

Na­tu­ral­ne ma­po­wa­nie

Kul­tu­ra i di­zajn – na­tu­ral­ne ma­po­wa­nia mogą się róż­nić w za­leż­no­ści od kul­tu­ry

4. Wie­dzieć, co ro­bić. Ogra­ni­cze­nia, przej­rzy­stość i in­for­ma­cja zwrot­na

Czte­ry ka­te­go­rie ogra­ni­czeń: fi­zycz­ne, kul­tu­ro­we, se­man­tycz­ne i lo­gicz­ne

Afor­dan­cje, znacz­ni­ki i ogra­ni­cze­nia w co­dzien­nych przed­mio­tach

Ogra­ni­cze­nia, któ­re wy­mu­sza­ją wła­ści­we za­cho­wa­nie

Kon­wen­cje, ogra­ni­cze­nia i afor­dan­cje

Kran – hi­sto­ria cho­ro­by di­zaj­nu

Wy­ko­rzy­sta­nie dźwię­ku jako znacz­ni­ka

5. Błąd ludz­ki? Nie, zły di­zajn

Zro­zu­mieć przy­czy­nę błę­du

Ce­lo­we na­ru­sze­nia

Dwa ro­dza­je błę­dów: omsknię­cia i po­mył­ki

Kla­sy­fi­ka­cja omsknięć

Kla­sy­fi­ka­cja po­my­łek

Na­ci­ski spo­łecz­ne i in­sty­tu­cjo­nal­ne

Zgła­sza­nie błę­dów

Wy­kry­wa­nie błę­dów

Pro­jek­to­wa­nie na wy­pa­dek błę­dów

Kie­dy do­bry di­zajn nie wy­star­cza

Pro­jek­to­wa­nie od­por­no­ści

Pa­ra­doks au­to­ma­ty­za­cji

Di­zajn w wal­ce z błę­da­mi

6. My­śle­nie pro­jek­to­we

Roz­wią­zać wła­ści­wy pro­blem

Sche­mat po­dwój­ne­go rom­bu

Pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka

To wszyst­ko wca­le tak nie dzia­ła

Wy­zwa­nie dla di­zaj­nu

Zło­żo­ność jest do­bra, cha­os jest zły

Stan­da­ry­za­cja i tech­no­lo­gia

Ce­lo­we kom­pli­ko­wa­nie

Di­zajn – opra­co­wy­wa­nie tech­no­lo­gii dla lu­dzi

7. Di­zajn w świe­cie biz­ne­su

Siły kon­ku­ren­cji

Nowe tech­no­lo­gie wy­mu­sza­ją zmia­ny

Jak dłu­go trwa wpro­wa­dza­nie no­we­go pro­duk­tu?

Dwie for­my in­no­wa­cji: stop­nio­wa i ra­dy­kal­na

Di­zajn na co dzień 1988–2038

Przy­szłość ksią­żek

Mo­ral­ne obo­wiąz­ki pro­jek­tan­tów

My­śle­nie pro­jek­to­we i my­śle­nie o pro­jek­to­wa­niu

Po­dzię­ko­wa­nia

Li­te­ra­tu­ra przed­mio­tu i przy­pi­sy

Bi­blio­gra­fia

In­deks

1. Psy­cho­pa­to­lo­gia rze­czy co­dzien­nych

Gdy­by po­sa­dzo­no mnie w kok­pi­cie no­wo­cze­sne­go od­rzu­tow­ca, fakt, że nie je­stem w sta­nie go pi­lo­to­wać, nie był­by dla mnie za­sko­cze­niem ani po­wo­dem do zmar­twień. Cze­mu jed­nak mam na­po­ty­kać trud­no­ści z drzwia­mi, włącz­ni­ka­mi, kra­na­mi lub ku­chen­ka­mi? „Z drzwia­mi? – za­py­ta za­pew­ne czy­tel­nik. – Ma pan pro­blem z otwie­ra­niem drzwi?” Ow­szem. Po­py­cham drzwi, któ­re na­le­ży cią­gnąć, cią­gnę te, któ­re na­le­ży po­py­chać, i wpa­dam na drzwi, któ­rych nie da się ani po­pchnąć, ani po­cią­gnąć, tyl­ko trze­ba je prze­su­nąć. Mało tego. Wi­dzę, że in­nym też spra­wia to kło­po­ty – zu­peł­nie nie­po­trzeb­nie. Moje po­tycz­ki sta­ły się tak zna­ne, że trud­ne w ob­słu­dze drzwi czę­sto na­zy­wa się te­raz drzwia­mi nor­ma­now­ski­mi. Wy­obraź so­bie, że sły­niesz z drzwi, któ­re nie dzia­ła­ją jak na­le­ży. Je­stem pra­wie pe­wien, że nie o ta­kiej przy­szło­ści ma­rzy­li dla mnie ro­dzi­ce. (Wpisz w okien­ko ulu­bio­nej wy­szu­ki­war­ki fra­zę „Nor­man do­ors” w cu­dzy­sło­wie, a znaj­dziesz mnó­stwo fa­scy­nu­ją­cych ar­ty­ku­łów na ten te­mat).

Jak to moż­li­we, że coś tak pro­ste­go jak drzwi może być tak kło­po­tli­we? Wy­da­je się, że drzwi to jed­no z naj­prost­szych urzą­dzeń. Nie­wie­le da się z nimi zro­bić: moż­na je otwo­rzyć albo za­mknąć. Za­łóż­my, że je­steś w biu­row­cu, idziesz ko­ry­ta­rzem. Na­tra­fiasz na drzwi. Jak się je otwie­ra? Trze­ba je po­pchnąć czy po­cią­gnąć, z le­wej czy z pra­wej stro­ny? A może te drzwi się prze­su­wa? Je­śli tak, to w któ­rym kie­run­ku? Wi­dy­wa­łem drzwi, któ­re prze­su­wa się w lewo, i ta­kie, któ­re w pra­wo, a na­wet ta­kie, któ­re trze­ba prze­su­nąć ku su­fi­to­wi. Di­zajn drzwi po­wi­nien wska­zy­wać, jak dzia­ła­ją, bez ko­niecz­no­ści umiesz­cza­nia na nich ozna­czeń, a już na pew­no nie po­win­no być po­trzeb­ne ucie­ka­nie się do me­to­dy prób i błę­dów.

Zna­jo­my opo­wia­dał mi, jak utknął kie­dyś w drzwiach pocz­ty w pew­nym eu­ro­pej­skim mie­ście. Do urzę­du pro­wa­dził im­po­nu­ją­cy rząd sze­ściu prze­szklo­nych drzwi wa­ha­dło­wych, a za­raz za nimi znaj­do­wał się dru­gi, iden­tycz­ny rząd. To ty­po­we roz­wią­za­nie – dzię­ki nie­mu moż­na ogra­ni­czyć prze­pływ po­wie­trza i utrzy­mać w środ­ku sta­łą tem­pe­ra­tu­rę. Na drzwiach nie wi­dać było żad­nych ele­men­tów me­ta­lo­wych, co wska­zy­wa­ło­by, że skrzy­dła od­chy­la­ją się w obu kie­run­kach – wy­star­czy po­pchnąć z do­wol­nej stro­ny i wejść.

Mój zna­jo­my na­tarł na jed­ne z ze­wnętrz­nych drzwi, te uchy­li­ły się do środ­ka, a on wszedł do bu­dyn­ku. Na­stęp­nie, za­nim do­tarł do dru­gie­go rzę­du, coś przy­cią­gnę­ło jego uwa­gę i na mo­ment się od­wró­cił. Nie zda­wał so­bie wte­dy spra­wy, że prze­su­nął się przy tym lek­ko w pra­wo. Kie­dy zbli­żył się do ko­lej­nych drzwi i pchnął je, nic się nie wy­da­rzy­ło. „Hm – po­my­ślał. – Pew­nie za­mknię­te”. Po­pchnął więc brzeg są­sied­nich drzwi. Nic. Mój zdez­o­rien­to­wa­ny zna­jo­my po­sta­no­wił więc wyjść z bu­dyn­ku. Od­wró­cił się i pchnął drzwi. Nic. Drzwi, przez któ­re przed chwi­lą prze­szedł, prze­sta­ły dzia­łać. Od­wró­cił się raz jesz­cze i po­now­nie spró­bo­wał otwo­rzyć drzwi we­wnętrz­ne. Nic. Za­nie­po­ko­je­nie, po­tem lek­ka pa­ni­ka. Utknął! Wła­śnie wte­dy gru­pa lu­dzi po dru­giej stro­nie wej­ścia (na pra­wo od mo­je­go zna­jo­me­go) z ła­two­ścią po­ko­na­ła oba rzę­dy drzwi. Zna­jo­my po­spiesz­nie po­dą­żył ich śla­dem.

Jak do tego do­szło? Je­den z dłuż­szych bo­ków drzwi wa­ha­dło­wych znaj­du­je się przy pod­trzy­mu­ją­cym je fi­la­rze i ma za­wias, dru­gi dłuż­szy bok jest nie­umo­co­wa­ny. Żeby otwo­rzyć drzwi, trze­ba po­pchnąć lub po­cią­gnąć ten dru­gi, swo­bod­ny bok. Po­py­cha­nie od stro­ny za­wia­su nic nie daje. Mój zna­jo­my zna­lazł się w bu­dyn­ku, któ­re­go pro­jek­tant sku­pił się na pięk­nie za­miast na funk­cjo­nal­no­ści. Żad­nych zwra­ca­ją­cych uwa­gę li­nii, wi­docz­nych fi­la­rów czy za­wia­sów. No to skąd zwy­kły użyt­kow­nik ma wie­dzieć, po któ­rej stro­nie pchać? Mój ko­le­ga, w za­my­śle­niu, prze­su­nął się ku (nie­wi­docz­ne­mu) fi­la­ro­wi, tak że w re­zul­ta­cie pchał stro­nę z za­wia­sem. Nie dzi­wo­ta, że nic się nie sta­ło. Ład­ne drzwi. Sty­lo­we. Pew­nie do­sta­ły ja­kąś na­gro­dę za di­zajn.

Dwie naj­waż­niej­sze ce­chy do­bre­go di­zaj­nu to przej­rzy­stość i zro­zu­mia­łość. Przej­rzy­stość: czy da się w ogó­le zo­rien­to­wać, ja­kie dzia­ła­nia są moż­li­we, gdzie i jak je wy­ko­nać? Zro­zu­mia­łość: jaki to wszyst­ko ma cel? Jak da­nej rze­czy na­le­ży uży­wać? Co ozna­cza­ją te kon­tro­l­ki i usta­wie­nia?

Aneg­do­ta z drzwia­mi po­ka­zu­je, co się dzie­je, kie­dy za­wo­dzi przej­rzy­stość. Nie­za­leż­nie od tego, czy cho­dzi o drzwi czy ku­chen­kę, te­le­fon ko­mór­ko­wy czy elek­trow­nię ją­dro­wą, klu­czo­we ele­men­ty mu­szą być wi­docz­ne i nieść ja­sną od­po­wiedź na py­ta­nia: Co da się zro­bić?, Gdzie i w jaki spo­sób to ro­bić? W przy­pad­ku drzwi wa­ha­dło­wych pro­jek­tant po­wi­nien za­dbać o in­tu­icyj­ne ozna­cze­nia, któ­re wska­żą, gdzie na­le­ży po­pchnąć. Nie mu­szą one zruj­no­wać es­te­ty­ki. Wy­star­czy za­mon­to­wać pio­no­wy pa­nel po tej stro­nie, po któ­rej na­le­ży pchać. Albo spra­wić, żeby fi­lar był wi­docz­ny. Pa­nel i fi­lar sta­no­wią na­tu­ral­ne sy­gna­ły, któ­re in­ter­pre­tu­je się in­tu­icyj­nie, tak że ła­two się do­my­ślić, jak po­stę­po­wać – dzię­ki nim wszel­kie na­pi­sy i ozna­cze­nia sta­ną się zbęd­ne.

W przy­pad­ku skom­pli­ko­wa­nych urzą­dzeń przej­rzy­stość i zro­zu­mia­łość osią­ga się za po­mo­cą in­struk­cji ob­słu­gi albo oso­bi­ste­go po­in­stru­owa­nia. Go­dzę się na to, je­śli przed­miot rze­czy­wi­ście jest skom­pli­ko­wa­ny, ale przy rze­czach pro­stych po­mo­ce tego typu nie po­win­ny być ko­niecz­ne. Wie­le pro­duk­tów na­ru­sza za­sa­dę zro­zu­mia­ło­ści tyl­ko dla­te­go, że mają zbyt wie­le funk­cji i kon­tro­lek. Moim zda­niem zwy­kłe sprzę­ty do­mo­we – ku­chen­ki, pral­ki, wie­że au­dio czy te­le­wi­zo­ry – nie po­win­ny przy­po­mi­nać hol­ly­wo­odz­kiej wer­sji cen­trum do­wo­dze­nia na stat­ku ko­smicz­nym. Na na­sze nie­szczę­ście, przy­po­mi­na­ją. W ob­li­czu osza­ła­mia­ją­cej licz­by wajch i wy­świe­tla­czy za­pa­mię­tu­je­my jed­no lub dwa stan­dar­do­we usta­wie­nia, któ­re mniej wię­cej od­po­wia­da­ją na­szym po­trze­bom.

W pew­nym an­giel­skim domu wi­dzia­łem wy­myśl­ną wło­ską pral­ko­-su­szar­kę z mnó­stwem gu­zi­ków po­zwa­la­ją­cych prać i su­szyć na wszel­kie moż­li­we spo­so­by. Pan domu (spe­cja­li­sta od in­ży­nie­rii ko­gni­tyw­nej) oznaj­mił, że nie zbli­ża się do tego ustroj­stwa. Żona (le­kar­ka) zdra­dzi­ła, że po pro­stu opa­no­wa­ła jed­no usta­wie­nie, a resz­tę pró­bu­je igno­ro­wać. Po­pro­si­łem o in­struk­cję – oka­za­ło się, że jest rów­nie za­wi­ła jak samo urzą­dze­nie. Isto­ta di­zaj­nu zo­sta­ła za­prze­pasz­czo­na.

il. 11Dzba­nek do kawy dla ma­so­chi­stów. Fran­cu­ski ar­ty­sta Ja­cqu­es Ca­rel­man w se­rii Ca­ta­lo­gue d’ob­jets in­tro­uva­bles [Ka­ta­log przed­mio­tów nie do do­sta­nia] po­ka­zu­je cu­dow­ne przy­kła­dy co­dzien­nych przed­mio­tów, któ­re ce­lo­wo za­pro­jek­to­wa­no tak, żeby nie nada­wa­ły się do użyt­ku, szo­ko­wa­ły, albo zde­for­mo­wa­nych. Jed­nym z mo­ich ulu­bio­nych jest na­czy­nie, któ­re Ca­rel­man na­zy­wa dzban­kiem do kawy dla ma­so­chi­stów. Zdję­cie przed­sta­wia eg­zem­plarz, któ­ry po­da­ro­wa­li mi ko­le­dzy z Uni­ver­si­ty of Ca­li­for­nia w San Die­go. To je­den z mo­ich skar­bów. (Zdję­cie Ay­min Sham­ma dla au­to­ra)

Zło­żo­ność no­wo­cze­snych urzą­dzeń

Wszyst­ko, cze­go nie stwo­rzy­ła na­tu­ra, zo­sta­ło za­pro­jek­to­wa­ne. Roz­miesz­cze­nie me­bli w po­ko­ju, prze­bieg ście­żek w ogro­dzie i w le­sie, skom­pli­ko­wa­ne urzą­dze­nia elek­tro­nicz­ne – ja­kiś czło­wiek albo gru­pa lu­dzi mu­sie­li pod­jąć de­cy­zje w kwe­stii umiej­sco­wie­nia, spo­so­bu dzia­ła­nia i me­cha­ni­zmów. Pro­jek­tu­je się nie tyl­ko kon­struk­cje ist­nie­ją­ce fi­zycz­nie. Usłu­gi, wy­kła­dy, re­gu­ły i pro­ce­du­ry czy struk­tu­ry or­ga­ni­za­cyj­ne firm i państw nie mają na­ma­cal­nych me­cha­ni­zmów, ale za­sa­dy ich dzia­ła­nia też są wy­ni­kiem pro­jek­to­wa­nia, któ­re cza­sem jest nie­for­mal­ne, a cza­sem – ści­śle udo­ku­men­to­wa­ne i pre­cy­zyj­ne.

Cho­ciaż lu­dzie pro­jek­tu­ją od nie­pa­mięt­nych cza­sów, di­zajn jest sto­sun­ko­wo nową dzie­dzi­ną, roz­człon­ko­wa­ną na wie­le spe­cja­li­za­cji. Po­nie­waż pro­jek­tu­je się wszyst­ko, licz­ba tych ob­sza­rów jest ogrom­na, po­cząw­szy od ubrań i me­bli, na skom­pli­ko­wa­nych dys­po­zy­tor­niach i mo­stach skoń­czyw­szy. W tej książ­ce zaj­mu­ję się przed­mio­ta­mi co­dzien­ny­mi – sku­piam się na in­te­rak­cjach mię­dzy tech­no­lo­gią a ludź­mi, na rze­czach, któ­re mają za­spo­ka­jać po­trze­by użyt­kow­ni­ków, a za­ra­zem być zro­zu­mia­łe i nada­wać się do uży­cia. Je­śli urze­czy­wist­nia się naj­lep­szy sce­na­riusz, sta­no­wią też źró­dło przy­jem­no­ści i za­do­wo­le­nia – ozna­cza to, że nie tyl­ko po­win­ny speł­niać nor­my tech­nicz­ne, pro­duk­cyj­ne i er­go­no­micz­ne, lecz tak­że mieć es­te­tycz­ną for­mę i za­pew­niać sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą in­te­rak­cję. Głów­ne dzie­dzi­ny di­zaj­nu, któ­re po­ja­wią się w tej książ­ce, to wzor­nic­two prze­my­sło­we, pro­jek­to­wa­nie in­te­rak­cji i pro­jek­to­wa­nie do­świad­cze­nia użyt­kow­ni­ka. Ich gra­ni­ce są nie­ostre, ale każ­da ze spe­cja­li­za­cji ina­czej roz­kła­da ak­cen­ty – we wzor­nic­twie prze­my­sło­wym naj­waż­niej­sze są for­ma i ma­te­riał, pro­jek­tan­ci in­te­rak­cji sku­pia­ją się na zro­zu­mia­ło­ści i funk­cjo­nal­no­ści, a pro­jek­tan­ci do­świad­cze­nia – sta­ra­ją się przede wszyst­kim od­dzia­ły­wać na emo­cje. W związ­ku z tym:

Wzor­nic­two prze­my­sło­we to two­rze­nie i re­ali­za­cja pro­fe­sjo­nal­nych pro­jek­tów i spe­cy­fi­ka­cji, któ­re mają na celu zop­ty­ma­li­zo­wa­nie funk­cji, war­to­ści i wy­glą­du pro­duk­tów oraz sys­te­mów dla obo­pól­nej ko­rzy­ści użyt­kow­ni­ków i pro­du­cen­tów (źró­dło: stro­na in­ter­ne­to­wa In­du­strial De­sign So­cie­ty of Ame­ri­ca).

Pro­jek­to­wa­nie in­te­rak­cji to spe­cja­li­za­cja, w któ­rej na­cisk kła­dzie się przede wszyst­kim na spo­sób, w jaki lu­dzie wcho­dzą w in­te­rak­cję z tech­no­lo­gią. Ce­lem pro­jek­tan­tów jest uświa­do­mie­nie użyt­kow­ni­kom, jak moż­na wy­ko­rzy­sty­wać dany pro­dukt, co się dzie­je w da­nym mo­men­cie i co wła­śnie się sta­ło. Sto­su­ją oni pra­wi­dła psy­cho­lo­gii, di­zaj­nu, sztu­ki i pra­wa rzą­dzą­ce emo­cja­mi, aby za­pew­nić użyt­kow­ni­kom po­zy­tyw­ne, przy­jem­ne do­świad­cze­nie.

Pro­jek­to­wa­nie do­świad­cze­nia użyt­kow­ni­ka to pro­jek­to­wa­nie pro­duk­tów, pro­ce­sów, usług, wy­da­rzeń i oto­cze­nia z dba­ło­ścią o to, aby ca­ło­ścio­we do­świad­cze­nie użyt­kow­ni­ka było jak naj­lep­sze.

Przed­mio­tem di­zaj­nu jest to, jak rze­czy dzia­ła­ją, jak są ste­ro­wa­ne i jak prze­bie­ga in­te­rak­cja mię­dzy ludź­mi a tech­no­lo­gią. Do­bry di­zajn pro­wa­dzi do po­wsta­nia wspa­nia­łych pro­duk­tów, z któ­rych użyt­kow­ni­cy czer­pią ra­dość. Zły di­zajn przy­czy­nia się do two­rze­nia rze­czy nie­prak­tycz­nych, któ­re ro­dzą w użyt­kow­ni­kach fru­stra­cję. Przed­mio­ty ta­kie albo w ogó­le do ni­cze­go się nie na­da­ją, albo da się ich uży­wać, ale wy­mu­sza­ją okre­ślo­ne mo­dus ope­ran­di, za­miast do­sto­so­wy­wać się do na­szych pre­fe­ren­cji.

W koń­cu to lu­dzie wy­my­śla­ją, pro­jek­tu­ją i bu­du­ją ma­szy­ny. W po­rów­na­niu z ludź­mi ma­szy­ny są dość ogra­ni­czo­ne. Nie po­tra­fią gro­ma­dzić do­świad­czeń z po­przed­nich in­te­rak­cji, co nam, lu­dziom, umoż­li­wia bu­do­wa­nie wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia i uła­twia kon­tak­ty. Dzia­ła­nie więk­szo­ści ma­szyn opie­ra się na­to­miast na pro­stych, sztyw­nych re­gu­łach. Kie­dy po­peł­ni­my choć­by drob­ną po­mył­kę, urzą­dze­nie wy­ko­nu­je na­sze po­le­ce­nie, na­wet je­śli nie ma ono sen­su. Lu­dzie są ob­da­rze­ni wy­obraź­nią, kre­atyw­no­ścią i zdro­wym roz­sąd­kiem, czy­li cen­ną wie­dzą z wie­lo­let­nich do­świad­czeń. Za­miast jed­nak czer­pać z tych za­so­bów, ma­szy­ny wy­ma­ga­ją od nas pre­cy­zji, któ­ra nie na­le­ży do na­szych moc­nych stron. Ma­szy­ny są po­zba­wio­ne ela­stycz­no­ści i zdro­we­go roz­sąd­ku. Co wię­cej, wie­le z za­sad, któ­rym się pod­po­rząd­ko­wu­ją, jest zna­nych wy­łącz­nie im i ich pro­jek­tan­tom.

Kie­dy lu­dzie ła­mią te dziw­ne, taj­ne re­gu­ły i ma­szy­na nie dzia­ła, jak po­win­na, to użyt­kow­ni­ków wini się za nie­prze­strze­ga­nie sztyw­nych wy­tycz­nych. W przy­pad­ku co­dzien­nych przed­mio­tów skut­ku­je to fru­stra­cją. W przy­pad­ku skom­pli­ko­wa­nych urzą­dzeń, pro­ce­sów han­dlo­wych i prze­my­sło­wych trud­no­ści w użyt­ko­wa­niu mogą do­pro­wa­dzić do wy­pad­ków, ob­ra­żeń, a na­wet śmier­ci. Naj­wyż­szy czas od­wró­cić sy­tu­ację – za­cząć ob­wi­niać ma­szy­ny i ich di­zajn. Wina leży po tam­tej stro­nie. To urzą­dze­nia i ich pro­jek­tan­ci mają obo­wią­zek zro­zu­mieć lu­dzi. My nie mu­si­my poj­mo­wać nie­in­tu­icyj­ne­go, bez­sen­sow­ne­go dyk­ta­tu ma­szyn.

Ist­nie­je wie­le przy­czyn nie­wy­dol­no­ści in­te­rak­cji czło­wiek–ma­szy­na. Nie­któ­re wy­ni­ka­ją z ogra­ni­czeń współ­cze­snej tech­no­lo­gii. Inne z re­stryk­cji na­rzu­co­nych przez pro­jek­tan­tów, z re­gu­ły mo­ty­wo­wa­nych chę­cią zmniej­sze­nia kosz­tów. Więk­szość jed­nak da się spro­wa­dzić do cał­ko­wi­te­go bra­ku zro­zu­mie­nia za­sad di­zaj­nu nie­zbęd­nych do za­pew­nie­nia sku­tecz­ne­go współ­dzia­ła­nia czło­wie­ka z ma­szy­ną. Dla­cze­go tak jest? Bo pro­jek­to­wa­niem zaj­mu­ją się głów­nie in­ży­nie­ro­wie, któ­rzy świet­nie zna­ją się na tech­no­lo­gii, ale nie­wie­le wi­dzą o lu­dziach. „Prze­cież sami je­ste­śmy ludź­mi, więc ro­zu­mie­my lu­dzi” – my­ślą. Praw­da jest jed­nak taka, że czło­wiek jest nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­ny. Ci, któ­rzy nie stu­dio­wa­li ludz­kich za­cho­wań, nie zda­ją so­bie spra­wy z ich zło­żo­no­ści. Po­nad­to in­ży­nie­ro­wie błęd­nie są­dzą, że lo­gicz­ne wy­ja­śnie­nie wy­star­czy. „Gdy­by tyl­ko lu­dzie czy­ta­li in­struk­cje, nie by­ło­by żad­ne­go pro­ble­mu!” – mó­wią.

In­ży­nie­rów szko­li się w lo­gicz­nym my­śle­niu. W re­zul­ta­cie są prze­ko­na­ni, że wszy­scy my­ślą w ten spo­sób, i dla ta­kich ra­cjo­nal­nych użyt­kow­ni­ków pro­jek­tu­ją swo­je ma­szy­ny. Kie­dy lu­dzie mają trud­no­ści, in­ży­nie­ro­wie się złosz­czą, ale czę­sto ze złe­go po­wo­du. „Co ci lu­dzie wy­pra­wia­ją? Cze­mu tak ro­bią?’ – dzi­wią się. Pro­blem z pro­jek­ta­mi więk­szo­ści in­ży­nie­rów po­le­ga na tym, że są zbyt ra­cjo­nal­ne. Mu­si­my po­go­dzić się z tym, że lu­dzie za­cho­wu­ją się tak, jak się za­cho­wu­ją, a nie tak, jak by­śmy so­bie tego ży­czy­li.

Sam by­łem in­ży­nie­rem, kon­cen­tro­wa­łem się na wy­ma­ga­niach tech­nicz­nych, o lu­dziach w ogó­le nie my­śla­łem. Na­wet gdy zmie­ni­łem spe­cja­li­za­cję na psy­cho­lo­gię i ko­gni­ty­wist­kę, za­cho­wa­łem in­ży­nier­ską pre­dy­lek­cję do lo­gi­ki i me­cha­ni­zmów. Dużo cza­su za­ję­ło mi zro­zu­mie­nie, że moja wie­dza na te­mat ludz­kich za­cho­wań ma za­sto­so­wa­nie do pro­jek­to­wa­nia tech­no­lo­gii. Ob­ser­wu­jąc, jak lu­dzie bo­ry­ka­ją się z tech­no­lo­gią, zda­łem so­bie spra­wę, że to ją, a nie lu­dzi, na­le­ży wi­nić.

Zle­co­no mi ana­li­zę przy­czyn ka­ta­stro­fy w ame­ry­kań­skiej elek­trow­ni ją­dro­wej Three Mile Is­land (jej na­zwa po­cho­dzi stąd, że elek­trow­nia leży na wy­spie trzy mile od Mid­dle­town w sta­nie Pen­syl­wa­nia). Do­szło do niej w wy­ni­ku nie­wła­ści­we­go roz­po­zna­nia sto­sun­ko­wo pro­stej awa­rii me­cha­nicz­nej. Błąd do­pro­wa­dził do kil­ku­dnio­wych trud­no­ści i cha­osu, cał­ko­wi­te­go znisz­cze­nia re­ak­to­ra oraz nie­bez­pie­czeń­stwa wy­so­kie­go na­pro­mie­nio­wa­nia – to wszyst­ko spra­wi­ło, że ame­ry­kań­ski prze­mysł ener­gii ją­dro­wej zo­stał cał­ko­wi­cie spa­ra­li­żo­wa­ny. Za win­nych awa­rii uzna­no ope­ra­to­rów. „Błąd ludz­ki” – stwier­dzo­no na­tych­miast po wstęp­nej ana­li­zie. Ko­mi­sja, któ­rej by­łem człon­kiem, od­kry­ła jed­nak, że dys­po­zy­tor­nie re­ak­to­ra były wa­dli­wie za­pro­jek­to­wa­ne, a błąd prak­tycz­nie nie­unik­nio­ny. Na­le­ża­ło wi­nić di­zajn, nie ope­ra­to­rów. Mo­rał tej hi­sto­rii jest pro­sty: pro­jek­tu­je­my rze­czy dla lu­dzi, więc mu­si­my ro­zu­mieć za­rów­no tech­no­lo­gię, jak i lu­dzi. Dla wie­lu in­ży­nie­rów to jed­nak nie­ła­twy krok – ma­szy­ny są ta­kie lo­gicz­ne, ta­kie upo­rząd­ko­wa­ne. Gdy­by nie było lu­dzi, wszyst­ko dzia­ła­ło­by dużo le­piej. Tak, wła­śnie tak kie­dyś my­śla­łem.

Pra­ca w tam­tej ko­mi­sji zmie­ni­ła moje po­dej­ście do pro­jek­to­wa­nia. Dziś ro­zu­miem, że di­zajn to fa­scy­nu­ją­ce po­łą­cze­nie tech­no­lo­gii i psy­cho­lo­gii, a pro­jek­tan­ci mu­szą być eks­per­ta­mi w obu dzie­dzi­nach. In­ży­nie­ro­wie na­dal wie­rzą w lo­gi­kę. Czę­sto mi tłu­ma­czą, szcze­gó­ło­wo i bar­dzo ra­cjo­nal­nie, dla­cze­go za­pro­jek­to­wa­ne przez nich przed­mio­ty są wspa­nia­łe i efek­tyw­ne. „Cze­mu lu­dzie so­bie z nimi nie ra­dzą?” – za­sta­na­wia­ją się. „Je­ste­ście za bar­dzo lo­gicz­ni – od­po­wia­dam. – Pro­jek­tu­je­cie z my­ślą o użyt­kow­ni­kach, ja­kich chcie­li­by­ście mieć, a nie ta­kich, ja­kich na­praw­dę ma­cie”.

Kie­dy pro­te­stu­ją, py­tam, czy kie­dy­kol­wiek po­peł­ni­li błąd, na przy­kład zga­si­li złą lam­pę albo nie ten pal­nik na ku­chen­ce. „O tak, ja­sne. Ale to były błę­dy”. Otóż to, na­wet eks­per­ci po­peł­nia­ją błę­dy. Mu­si­my za­tem pro­jek­to­wać z za­ło­że­niem, że lu­dzie po­peł­nia­ją błę­dy. (Szcze­gó­ło­wą ana­li­zę błę­dów czło­wie­ka za­wie­ra roz­dział pią­ty).

Pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka

Rze­czy, z któ­ry­mi sty­ka­my się na co dzień, są dla nas źró­dłem fru­stra­cji. Co­raz bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne de­ski roz­dziel­cze w sa­mo­cho­dach, co­raz bar­dziej zauto­ma­ty­zo­wa­ne miesz­ka­nia z sie­cia­mi do­mo­wy­mi, zło­żo­ny­mi sys­te­ma­mi au­dio i wi­deo, któ­re słu­żą do roz­ryw­ki i ko­mu­ni­ka­cji, czy kuch­nie z co­raz więk­szą ilo­ścią no­wo­cze­snej tech­no­lo­gii – to wszyst­ko spra­wia, że ży­cie co­dzien­ne przy­po­mi­na cza­sem nie­koń­czą­cą się wal­kę z cha­osem, cią­gły­mi błę­da­mi i iry­ta­cją oraz ko­ło­wrót wiecz­nych ak­tu­ali­za­cji i na­praw.

Pierw­sze wy­da­nie tej książ­ki uka­za­ło się kil­ka­dzie­siąt lat temu i od tego cza­su di­zajn się po­pra­wił. Ist­nie­je wie­le pod­ręcz­ni­ków i kur­sów po­świę­co­nych temu za­gad­nie­niu. I choć jest znacz­nie le­piej, di­zajn nie na­dą­ża jed­nak za szyb­kim po­stę­pem tech­no­lo­gicz­nym. Nie­ustan­nie po­ja­wia­ją się i ewo­lu­ują nowe roz­wią­za­nia tech­nicz­ne, nowe apli­ka­cje, nowe spo­so­by in­te­rak­cji. Wy­ra­sta­ją nowe ga­łę­zie prze­my­słu. Wy­da­je się, że każ­da no­win­ka po­wta­rza błę­dy po­przed­ni­czek, każ­da nowa dys­cy­pli­na po­trze­bu­je cza­su, żeby wdro­żyć za­sa­dy do­bre­go di­zaj­nu. A każ­dy wy­na­la­zek tech­no­lo­gicz­ny czy in­no­wa­cyj­na tech­ni­ka in­te­rak­cji wy­ma­ga­ją eks­pe­ry­men­tów i ba­dań, nim za­sa­dy te zo­sta­ną za­sto­so­wa­ne. Ow­szem, idzie więc ku lep­sze­mu, ale wy­zwań ni­g­dy nie bra­ku­je.

Pa­na­ceum na te nie­do­ma­ga­nia jest pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka (HCD). W tym po­dej­ściu na pierw­szym miej­scu sta­wia się ludz­kie po­trze­by, umie­jęt­no­ści i za­cho­wa­nia, a po­tem pro­jek­tu­je się tak, żeby pro­dukt je uwzględ­niał. Do­bry di­zajn za­czy­na się od zro­zu­mie­nia psy­cho­lo­gii i tech­no­lo­gii. Do­bre pro­jek­to­wa­nie wy­ma­ga do­brej ko­mu­ni­ka­cji, zwłasz­cza ma­szyn z ludź­mi, tak żeby użyt­kow­nik otrzy­my­wał ja­sny prze­kaz: ja­kie dzia­ła­nia są moż­li­we, co się dzie­je w tym mo­men­cie i co się za­raz sta­nie. Ko­mu­ni­ka­cja jest szcze­gól­nie istot­na, kie­dy coś idzie nie tak. Sto­sun­ko­wo ła­two za­pro­jek­to­wać urzą­dze­nie, któ­re dzia­ła bez za­rzu­tu, kie­dy wszyst­ko jest w po­rząd­ku; pro­ble­my ro­dzą się, jak tyl­ko po­ja­wia się kry­zys albo nie­po­ro­zu­mie­nie. Wła­śnie w ta­kich sy­tu­acjach do­bry di­zajn jest klu­czo­wy. Pro­jek­tan­ci po­win­ni sku­pić się na przy­pad­kach, kie­dy po­ja­wia się prze­szko­da, a nie tyl­ko na tych, kie­dy wszyst­ko prze­bie­ga po­myśl­nie. Wła­śnie ta­kie sce­na­riu­sze są źró­dłem naj­więk­szej sa­tys­fak­cji – coś idzie nie tak, ale ma­szy­na sy­gna­li­zu­je pro­blem, użyt­kow­nik ro­zu­mie, w czym on tkwi, po­dej­mu­je od­po­wied­nie kro­ki i go roz­wią­zu­je. Kie­dy spra­wy prze­bie­ga­ją w ten spo­sób, współ­pra­ca czło­wie­ka z ma­szy­ną jest bar­dzo sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ca.

Pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka to fi­lo­zo­fia di­zaj­nu. Zgod­nie z nią punk­tem wyj­ścia jest do­głęb­ne zro­zu­mie­nie lu­dzi oraz po­trzeb, któ­re pro­dukt ma za­spo­ko­ić. To zro­zu­mie­nie moż­na osią­gnąć przede wszyst­kim po­przez ob­ser­wa­cję, gdyż czę­sto lu­dzie sami nie są świa­do­mi swo­ich po­trzeb, a na­wet prze­szkód, któ­re na­po­ty­ka­ją. Jed­nym z naj­trud­niej­szych eta­pów pro­jek­to­wa­nia jest okre­śle­nie spe­cy­fi­ka­cji pro­duk­tu – stwa­rza tyle kło­po­tów, że w HCD za­le­ca się jak naj­dłu­żej nie pre­cy­zo­wać pro­ble­mu, tyl­ko po­le­gać na co­raz do­kład­niej­szych przy­bli­że­niach. W tej pro­ce­du­rze po­my­sły pod­da­je się szyb­kim te­stom i po każ­dym z nich zmie­nia się po­dej­ście i de­fi­ni­cję pro­ble­mu. W re­zul­ta­cie mogą po­wstać wy­ro­by, któ­re na­praw­dę speł­nia­ją ludz­kie po­trze­by. Sztyw­ne ter­mi­ny, ści­śle okre­ślo­ny bu­dżet i inne ogra­ni­cze­nia na­rzu­ca­ne przez prze­mysł mogą sta­no­wić wy­zwa­nie dla pro­jek­to­wa­nia zo­rien­to­wa­ne­go na użyt­kow­ni­ka – szcze­gó­ło­wo oma­wiam je w roz­dzia­le szó­stym.

Jak HCD wpi­su­je się w po­przed­nią dys­ku­sję o róż­nych ty­pach di­zaj­nu, szcze­gól­nie o ob­sza­rach zwa­nych wzor­nic­twem prze­my­sło­wym, pro­jek­to­wa­niem in­te­rak­cji i pro­jek­to­wa­niem do­świad­cze­nia użyt­kow­ni­ka? Gład­ko. Pro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­ka to fi­lo­zo­fia i ze­staw pro­ce­dur, pod­czas gdy po­zo­sta­łe z wy­mie­nio­nych ter­mi­nów od­no­szą się do ob­sza­rów za­in­te­re­so­wa­nia (ta­be­la poniżej). Fi­lo­zo­fia i pro­ce­du­ry HCD wpro­wa­dza­ją głęb­szą re­flek­sję na te­mat ludz­kich po­trzeb i pro­ce­su pro­jek­to­wa­nia, nie­za­leż­nie od tego, o jaki pro­dukt, usłu­gę lub ob­szar cho­dzi.

Rola pro­jek­to­wa­nia zo­rien­to­wa­ne­go na użyt­kow­ni­ka (HCD) i spe­cja­li­za­cje pro­jek­to­wepro­jek­to­wa­nie do­świad­cze­nia użyt­kow­ni­kaob­sza­ry di­zaj­nuwzor­nic­two prze­my­sło­wepro­jek­to­wa­nie in­te­rak­cjipro­jek­to­wa­nie zo­rien­to­wa­ne na użyt­kow­ni­kapro­ces gwa­ran­tu­ją­cy, że pro­jek­ty od­po­wia­da­ją po­trze­bom i moż­li­wo­ściom lu­dzi, dla któ­rych są prze­zna­czo­ne

Ty­tuł ory­gi­na­łu:

The De­sign of Eve­ry­day Things

Re­dak­cja: Ma­riusz Sob­czyń­ski

Opie­ka re­dak­cyj­na: Ewa Ślu­sar­czyk

Ko­rek­ta: Pau­li­na Le­nar

In­deks: Alek­san­dra Pio­trow­ska

Pro­jekt gra­ficz­ny: Woj­tek Kwie­cień-Ja­ni­kow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MOBI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Na okład­ce Dzba­nek do kawy dla ma­so­chi­stów, proj. Ja­cqu­es Ca­rel­man, fot. Ay­min Sham­ma.

109. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

This edi­tion pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Ba­sic Book, an im­print of Per­seus Bo­oks, LLC, a sub­si­dia­ry of Ha­chet­te Book Gro­up, Inc., New York, New York, USA. All ri­ghts re­se­rved.

Co­py­ri­ght © 2013 by Don Nor­man

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Do­ro­ta Ma­li­na, 2018

ISBN 978-83-65271-98-3

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

ka­rak­ter.pl

Za­pra­sza­my in­sty­tu­cje, or­ga­ni­za­cje oraz bi­blio­te­ki do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych z atrak­cyj­ny­mi ra­ba­ta­mi.