Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Karol Darwin to jeden z najsłynniejszych naukowców w historii. W powszechnej wyobraźni jawi się jako starzec z gęstą, białą, starotestamentową brodą. Zapominamy przez to, że był młodym i żywotnym mężczyzną, który w wieku 22 lat wyruszył w pięcioletnią podróż na HMS Beagle.
To właśnie młody Darwin jest bohaterem tej pełnej przygód i opartej na faktach książki. Przemierza oceany, odwiedza kilka kontynentów i niebezpieczne wyspy, wpada w ręce Indian z plemienia Jagan, walczy z niewolnictwem i szybko orientuje się, że jego uprzywilejowane pochodzenie nic nie znaczy w obcych krajach. Wszystko to podczas badania i katalogowania nieznanych gatunków zwierząt, które czasami musi trzymać w zębach, bo rąk już mu nie starcza.
Pełna zdumiewających zdarzeń podróż młodego Darwina, która uczyniła z niego jednego z największych uczonych w dziejach świata.
Zanim Tom Chaffin zaczął pisać książki historyczne, pracował jako dziennikarz, m.in. w Savannah, Nowym Jorku, San Francisco i Paryżu. Wykładał historię Stanów Zjednoczonych i pisarstwo na wielu uniwersytetach, współtworzył również cieszącą się uznaniem serię „New York Timesa” o wojnie secesyjnej Disunion. Jego artykuły, recenzje i eseje publikują takie czasopisma jak „New York Times Magazine”, „Time”, „Harper’s Magazine” czy „Oxford American”.
Wciągająca książka. „Darwin” Chaffina to opowieść o nadzwyczajnej przygodzie.
„Wall Street Journal”
Świeże spojrzenie na słynną wyprawę Karola Darwina.
„Kirkus Reviews”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 470
Data ważności licencji: 9/1/2027
Tytuł oryginalny: Odyssey. Young Charles Darwin, The Beagle, and The Voyage that Changed the World by Tom Chaffin
Copyright © 2022 by Tom Chaffin. By arrangement with the author. All rights reserved
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Otwarte 2024
Copyright © for the translation by Maciej Miłkowski
Wydawca prowadzący: Szymon Langowski
Redaktor prowadzący: Anna Małocha, Dagmara Małysza
Przyjęcie tłumaczenia: Magdalena Drab
Projekt graficzny map i wkładki: Maria Fernandez
Adaptacja na potrzeby wydania: Pracownia 12A
Korekta: Pracownia 12A
Promocja i marketing: Martyna Dziadek
Projekt okładki: Monika Drobnik-Słocińska
ISBN 978-83-8135-682-4
www.wydawnictwohistory.pl
Dystrybucja: SIW Znak. Zapraszamy na www.znak.com.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Dla Lesly González Herrery,
która jest „wdziękiem pod presją”
Podróż HMS Beagle wokół Ziemi Ognistej
Skryte tuż pod nosem
Nie było dokąd iść, jak tylko wszędzie, więc po prostu turlaliśmy się pod gwiazdami1.
Jack Kerouac, On the Road (szkic)
Z fotografii wiktoriańskich Karol Darwin – obok Isaaka Newtona i Alberta Einsteina prawdopodobnie jeden z trzech najbardziej znanych naukowców świata – spoziera na nas znad bujnej siwej brody starotestamentowego proroka. Świat takiego go zna. W zbiorowej wyobraźni ten starszy Darwin góruje nad pełnym życia młodym człowiekiem, którego ciekawość, awanturnictwo i podróż na pokładzie HMS Beagle ukształtowały sformułowane przez niego później teorie naukowe.
Mamy wiele portretów starszego Darwina, w tym wiele fotografii. Dysponujemy jednak jedynie dwoma – w tym ani jednym fotograficznym – jego portretami przed trzydziestym rokiem życia. Na najwcześniejszym, wykonanym kredkami rysunku pozuje w wieku sześciu lat u boku młodszej siostry; na drugim, akwarelowym, widać mężczyznę przed trzydziestką, który wciąż jeszcze zachował wygląd cherubina2.
Mimo niedostatku portretów trzeba przyznać, że bez podróży Darwina na Beagle, opowiedzianej na nowo na tych kartach, nie sformułowałby on później swojej rewolucyjnej teorii ewolucji. „Podróż na okręcie Beagle”, wspominał pod koniec życia, „stanowiła najważniejszy fakt w moim życiu i była przyczyną całej mojej przyszłej kariery”3.
Obecnie podróże Darwina na Beagle są dobrze znane. Ale ile wiemy naprawdę o tych wyprawach? Wiele osób słyszało na przykład, że na pokładzie brytyjskiego statku HMS Beagle dotarł on na odległe wyspy Galapagos na Oceanie Spokojnym. Tam zaobserwował różne interesujące żółwie, jaszczurki i ptaka. A wtedy – voilà! – jak głosi powszechnie przyjęte wyobrażenie, w kudłatej głowie wielkiego człowieka zrodziła się jego słynna teoria.
Kiedy podróż na Beagle dobiegła końca, Darwin wrócił od razu do Anglii i tam napisał Opowstawaniu gatunków. Książka z kolei ściągnęła na niego lawinę oskarżycielskich kazań i rysunków satyrycznych, przedstawiających go jako włochatą, przygarbioną małpę. Opera komiczna Gilberta i Sullivana Księżniczka Ida z roku 1884 dobrze oddaje ducha epoki: „Człowiek darwinowski, choć dobrze wykształcony, / Jak zwykła małpa jest niedogolony!”4.
A jednak opery, rysunki satyryczne i legendy nie są wiarygodnymi kronikami przeszłości. Zacznijmy od tego, że Darwin miał dwadzieścia dwa lata, gdy wyruszył z Anglii na pokładzie Beagle, a dwadzieścia sześć, gdy w 1835 roku zawitał na Galapagos – w czwartym roku z pięciu lat podróży. Wyspy te zaś okazały się dla niego początkowo rozczarowujące – nie było tam żadnego momentu objawienia. Za najciekawsze miejsce dotychczasowej wyprawy Darwin uznawał wówczas ponurą Ziemię Ognistą. Był tam świadkiem repatriacji trójki tubylców porwanych w czasie wcześniejszej podróży Beagle i zabranych do Anglii, gdzie ich ochrzczono i „ucywilizowano”.
Z szacunku dla Roberta FitzRoya, kapitana Beagle, z którym Darwin żeglował, w swoim dzienniku z pięciu lat podróży, wydanym w roku 1839, o historii trojga Indian wspomina jedynie pobieżnie. „Spędziliśmy tam pięć dni”, pisze o wizycie statku w roku 1833 w miejscu na Ziemi Ognistej wybranym dla nich na nowy dom. „Kapitan FitzRoy zdał sprawę ze wszystkich interesujących zdarzeń, które miały tam miejsce”5.
Generalnie Darwin nie wygłaszał publicznie refleksji na temat mieszkańców Ziemi Ognistej ani zagadnień, które się z nimi wiązały, aż do roku 1871, kiedy opublikował Opochodzeniu człowieka. Ta dwutomowa książka, wydana kilkanaście lat po dziele Opowstawaniu gatunków, a dziś często pomijana, należy do najbardziej ambitnych prac Darwina. Wprowadzając po raz pierwszy Homo sapiens do panoramy świata ożywionego, Darwin śmielej niż w Opowstawaniu gatunków wyraża tu swoje idee.
Poza tym okres podróży Darwina na Beagle od Opowstawaniu gatunków, Opochodzeniu człowieka – jak również od patriarchalnej brody autora – dzieli dobre kilka dekad. Obiegowe legendy dodatkowo komplikuje fakt, że jego wizyta zarówno na Galapagos, jak i w innych egzotycznych (dla niego) miejscach jest częścią pięcioletniego rejsu dookoła świata, podjętego przez brytyjski okręt badawczy – wyprawy w czasie i przestrzeni znacznie szerzej zakrojonej, niż się zazwyczaj przyjmuje.
Wbrew innemu powszechnie przyjętemu przekonaniu Darwin nie pełnił też żadnej formalnej funkcji na pokładzie Beagle. Na statek sprowadziło go przypadkowe zaproszenie, by służył za kompana do stołu i konwersacji o historii naturalnej dla kapitana FitzRoya. Co więcej, Beagle wysyłany był w odległe rejsy (głównie do Ameryki Południowej) w celach handlowych i wojskowych – a tylko przy okazji również naukowych. Ważniejsze od tych oficjalnych celów było osobiste pragnienie FitzRoya, by ulżyć własnemu sumieniu, dręczonemu rolą w porwaniu Indian w czasie poprzedniego rejsu Beagle.
Przed wypłynięciem Darwin był całkowitym nowicjuszem – „niedokończonym” naturalistą – który niedawno uzyskał stopień bakałarza na Uniwersytecie Cambridge, taki, jaki zdobywali pragnący pójść ścieżką kapłaństwa w Kościele anglikańskim.
Nawet tytuł książki, znanej dziś jako Podróż na okręcie Beagle, opublikowanej trzy lata po powrocie, zniekształca obraz tej wyprawy. W rzeczywistości bowiem trzy piąte pięcioletniej podróży (trzy lata i trzy miesiące) Darwin spędził na suchym lądzie, a na wodzie łącznie 533 dni. Często umawiał się, że wsiądzie na statek w innym porcie, i organizował wyprawy lądowe. W czasie swojej podróży Darwin przeprowadził dziewięć dużych ekspedycji lądowych – wypadów trwających tygodnie lub miesiące, prowadzących przez góry, doliny, pampę, lasy deszczowe i pustynie. W Ameryce Południowej w latach trzydziestych XIX wieku trudno było o połączenia między miastami i miasteczkami – między nimi zaś ciągnęły się tysiące kilometrów nienaniesionych na mapę terenów, pełnych bezwzględnych bandytów oraz nieprzyjaznych białym przybyszom rdzennych mieszkańców.
Podróż na okręcie Beagle, po raz pierwszy opublikowana w roku 1839 pod innym tytułem, stanowiła część trzytomowego półoficjalnego sprawozdania z wypraw, w których brał udział Beagle. Projekt nadzorował kapitan FitzRoy – zagorzały ewangelik, zaciekły torys. Darwin, dla kontrastu, był reformistą, wigiem i abolicjonistą. Obu mężczyzn łączyły dość szorstkie relacje.
Książka znana obecnie jako Podróż na okręcie Beagle czerpie z dziennika, który Darwin prowadził w czasie wypraw. Wiele istotnych obserwacji znalazło się na jej kartach, jednakże znaczna część zapisków dziennikowych nie weszła do ostatecznej książki. Darwin wykreślił zwłaszcza obserwacje pozanaukowe i osobiste perypetie – wszystko, co FitzRoy mógłby uznać za nieistotne, nieobyczajne lub mogące kogoś obrazić. Dodatkowo w Podróży… – jako że Beagle kilkakrotnie przybijał do tych samych portów – odszedł od układu chronologicznego i ułożył rozdziały wedle miejsc. Ostatecznie zaś z powodu tych i innych decyzji redaktorskich dziennik stracił wiele napięcia, werwę i osobisty ton, jak również wiele wątków czy tematów6.
Tworząc swoją własną opowieść o podróży Darwina, czerpałem ze wszystkich jego pism – wydanych i niewydanych. Opisując zdarzenia, które miały miejsce w czasie wyprawy, dawałem pierwszeństwo zapiskom powstającym na gorąco – dziennikowi, notatnikom i listom, barwnym i szczegółowym, słanym do rodziny i przyjaciół. Szukając dodatkowych informacji, przeglądałem też korespondencję, wspomnienia i dzienniki ludzi, z którymi spotykał się Darwin.
Pisma te wspólnie tworzą pentimento* jego wczesnych lat życia. To żywy portret, skryty tuż pod nosem, przysłonięty przez co bardziej przystępne fragmenty z Podróży na okręcie Beagle oraz Opowstawaniu gatunków. Przede wszystkim zaś ukazujący doświadczenia, które ukształtowały życie przyrodnika, a które nie znalazły się – lub celowo je z nich usunięto – w tych dwóch dziełach.
Znajdziemy tu często nieudane początki, porywczość i arogancję, tak typowe dla młodzieńczego wieku. Niemniej jednak jest to obraz odmalowany żywymi kolorami, który zamraża Darwina w magicznym okresie, kiedy jego wyobraźnia, zainteresowania i werwa były równie zuchwałe co globalne wojaże HMS Beagle.
Kariera Darwina rozpoczęła się w epoce, kiedy ścisła specjalizacja nie opanowała jeszcze nauki – właściwie przedtem, nim w ogóle zaczęto używać terminu „nauka” we współczesnym rozumieniu tego słowa. Rozpoczęła się, zanim uniwersytety, fundacje, rządy i korporacje zdominowały badania naukowe, a nauka stała się zupełnie odrębną dziedziną od sztuki. Oddając ducha epoki, francuski pisarz Honoré de Balzac w roku 1831 – tym samym, w którym Darwin wyruszył w podróż na pokładzie Beagle – wychwalał swego krajana, paleontologa George’a Cuviera, który właśnie wzniecił powszechną fascynację prehistorycznymi skamielinami. Wedle osądu Balzaca, geolog miał być następcą lorda Byrona, giganta poezji romantycznej. „Czy Curvier nie jest największym poetą naszego wieku? Lord Byron oddał słowami parę wzruszeń, ale nieśmiertelny przyrodnik odtworzył światy przy pomocy zbielałych kości; odbudował (…) miasta z zębów, z paru smug węgla zaludnił tysiące lasów tajemnicami zoologii, odnalazł pokolenia olbrzymów w stopie mamuta”7.
Darwin wypracował sobie w końcu styl pisania, który pozwalał przekazać często dość skomplikowane idee, jakich pełno w jego późniejszych książkach, w sposób zrozumiały zarówno dla czytelnika wyspecjalizowanego, jak i dla laika. Więcej jednak bystrości i iskry, jak przyznawał później, znajdował w swoich wczesnych spontanicznych zapiskach niż w bardziej dopracowanych dziełach. „W taki sposób pospiesznie naszkicowane zdania były częstokroć lepsze, aniżeli napisane z rozwagą i spokojem”8.
Spisywane na gorąco notatki z rejsu na Beagle pokazują, do jakiego stopnia, poza oczywistymi zainteresowaniami naukowymi, jego wojaże wypełniał duch włóczęgi. Wiele mówi fakt, że w czasie podróży Darwin ani razu nie zszedł na lądową wycieczkę, nie zabierając z sobą przynajmniej jednego tomu poetyckiego: „gdy podczas wycieczek (…) mogłem jeden tylko z sobą tom zabierać, wybierałem zawsze Miltona”9. W sercu jego wędrówek odnajdujemy więc ducha, energię i wyobraźnię podobną do tych, które ożywiały dzieła lorda Byrona, Jules’a Verne’a, Mary Shelley – czy nawet Homera.
Oprócz spraw naukowych i przyrodniczych zapiski Darwina z Beagle poruszają wiele rozmaitych kwestii, takich jak polityka, moda, kolonializm, rasa, architektura, kobiety, miasta australijskie i południowoamerykańskie, monarchia tahitańska, gauchowie, imperium brytyjskie, ludy rdzenne, misjonarze, zakupy, kuchnia i niewolnictwo. Co więcej, notatki na te – i inne niespodziewane – tematy stanowią dowód jego często niedocenianego talentu pisarskiego. A przecież to on w dużej mierze przyczynił się do późniejszego wielkiego sukcesu Opowstawaniu gatunków – dzieła, którego nominalny temat: przekształcanie się gatunków zwierzęcych i roślinnych, nie bardzo się nadawał na opowieść dla szerokiego odbiorcy. Poza tym idee wyrażone w książce – choć fascynujące – od pewnego czasu wisiały już w powietrzu. Stosowne jest zatem następujące pytanie: czy gdyby nie zdolności pisarskie Darwina, książka stałaby się aż takim fenomenem w świecie akademickim i pośród szerokiej publiczności?
Dziś wiemy, że pióro Darwina wpłynęło zarówno na współczesnych mu, jak i późniejszych pisarzy – począwszy od Thomasa Hardy’ego i George Eliot (czyli Mary Ann Evans)**, przez Aldousa Huxleya, a na twórczości Kurta Vonneguta skończywszy. Znacznie rzadziej podkreśla się jednak, że było to oddziaływanie w obu kierunkach. Mało kto wskazuje autorów, którzy mieli wpływ naniego, a także na jego świadomą pracę nad warsztatem pisarskim. W istocie niektóre fragmenty dziennika z Beagle i ówczesnej korespondencji zdradzają rozwój zdolności pisarskich, przywodzących na myśl takich angielskich pisarzy i podróżników, jak Karol Dickens, Anthony Trollope czy Harriet Martineau. Spoglądając wstecz, łatwo też przeoczyć fakt, że dzieła z okresu podróży na Beagle, przesiąknięte awanturniczym duchem, mają wiele cech wspólnych ze stylem, którym posługiwali się pisarze z nurtu powieści drogi – jak Miguel de Cervantes, Mark Twain czy Jack Kerouac (silna argentyńska mate odgrywa podobną rolę jak marihuana w powieści Kerouaca).
Podważając dalsze stereotypy, trzeba powiedzieć, że choć Darwin był podatny na chorobę morską, a w późniejszych latach miał problemy zdrowotne, to w trakcie wyprawy na Beagle młody, wysoki, szczupły i sprawny był okazem zdrowia. W czasie wielu przystanków wspinał się na najwyższą miejscową górę. Lata górskich wypraw myśliwskich w Anglii wypracowały mu kondycję. Dzięki nim mógł zadziwiać gauchów celnością swojego strzelania i znosić długie podróże konne, często przez bardzo trudny teren.
W opublikowanej pośmiertnie Autobiografii, spisanej w ostatnich latach życia, Darwin zastanawiał się, jakie cechy zapewniły mu sukces naukowy:
Zwykłych ludzi przewyższam pod tym, sądzę, względem, iż dostrzegam rzeczy, które łatwo mogą ujść uwadze i takowe starannie obserwuję. Pilność moja w obserwowaniu i zbieraniu faktów była możliwie największa (…) Od najpierwszej mojej młodości posiadałem zawsze najsilniejsze pragnienie zrozumienia lub wyjaśnienia tego, co obserwowałem – to jest usystematyzowania wszystkich faktów w pewne prawa ogólne. Właściwości te łącznie z cierpliwością złożyły się na to, iż umiałem w ciągu wielu lat rozmyślać nad jakim bądź zagadnieniem i szperać10.
A jednak, jak mówi Homer w Odysei: „Wiedz, że bogi nie wszystko naraz wszystkim dały”11. Darwin w Autobiografii stwierdza, że za swoje zdolności intelektualne zapłacił cenę w postaci utraty artystycznych ideałów młodości. „Pod pewnym względem zmieniło się moje usposobienie w ciągu ostatnich lat dwudziestu albo trzydziestu”, narzekał. „Do trzydziestego roku życia oraz nieco później, poezja wszelkiego rodzaju, jak na przykład utwory Miltona, Graya, Byrona, Wordswortha, Coleridge’a i Shelleya, sprawiały mi wielką przyjemność”. Ponadto muzyka – którą niegdyś bardzo lubił – sprawia, że „zaczynam myśleć zbyt energicznie o tym, nad czym w danym czasie pracuję i dlatego nie doznaję przyjemności. Pozostało mi jeszcze nieco gustu do pięknej scenerii, lecz ta nie zachwyca mnie więcej tak, jak niegdyś”12. Jak zauważył urodzony wiele lat przed Darwinem Wordsworth: „Dziecko jest ojcem Człowieka”13.
Pisanie jest zawsze trochę kuglarstwem, a słowa nie mogą wskrzesić przeszłości. Na kolejnych kartach próbowałem jednak przywrócić do życia ducha i historię pełnego zmysłu przygody i energii życiowej młodego człowieka, z którego wyewoluował brodaty patriarcha, autor koncepcji nadal zmieniających i prowokujących świat.
*Pentimento (z wł. pentirsi – żałować, zmieniać zdanie) oznacza pojawienie się na obrazie, często po jakimś czasie, pierwotnego elementu, który autor zamalował w finalnym dziele.
**Darwin i Eliot nawzajem darzyli się podziwem: on namiętnie czytał jej prace, zaś O powstawaniu gatunków odcisnęło piętno na jej kolejnych powieściach. W życiu osobistym, choć nie byli blisko, darzyli się sympatią.
„My, filozofowie, nie ubiegamy się o taką pracę”
sierpień 1833
Szukając generała
Usłyszeliśmy później, że podejrzenia starego majora znacznie wzrosły, gdy Harris wyjaśnił, czym zajmuje się pan Darwin. Un naturalista było określeniem, jakiego nigdy wcześniej nie słyszał nikt w osadzie, a Harris nieszczęśliwie wyjaśnił, że oznacza ono „człowieka, który wie wszystko”. Od tego czasu nie było już sposobu złagodzenia ich niepokoju
Robert FitzRoy, kapitan HMS Beagle, Proceedings of the Second Expedition 1831–1836
Z daleka ośmiu jeźdźców – wybuchowa plama koloru na jednolitej nizinie pampy – mogło przypominać pielgrzymów z jakiegoś średniowiecznego fresku. Było późne popołudnie 11 sierpnia 1833 roku, a cała grupka tego ranka wyruszyła z miasteczka Carmen de Patagones. Wszyscy zmierzali na północ, ale dla jednego z nich podróż miała się ostatecznie rozciągnąć na osiemset kilometrów wędrówki przez ziemię bezprawia, aż do Buenos Aires. Poczucie osamotnienia stawało się tym bardziej dojmujące, że w znacznej części droga biegła od trzystu do niemal pięciuset kilometrów w głąb lądu, z dala od atlantyckiego wybrzeża Argentyny.
Tego popołudnia deszczówka z niedawnej burzy wypełniła zazwyczaj całkiem suche koleiny powozów, które w tej części świata służyły za drogi. Wprawdzie zwalniało to tempo przejazdu, ale utrzymujące się kałuże zapewniały wodę pitną na trasie, gdzie zazwyczaj podróżnicy musieli mierzyć się z jej brakiem.
Grupka przemierzająca tamtego dnia patagońskie wybrzeże składała się z pięciu gauchów, przewodnika i dwóch Anglików: Jamesa Harrisa, handlowca żyjącego w Carmen de Patagones, oraz Karola Roberta Darwina, dwudziestoczteroletniego ambitnego naturalisty. Spośród nich tylko Darwin zmierzał aż do Buenos Aires.
Zanim dotarł do Ameryki Południowej, zakładał, że od czasu do czasu jego podróże zaprowadzą go do krain niebezpiecznych. Pragnąc jednak wyrobić sobie nazwisko jako naukowiec, cieszył się na okazję zbierania okazów przyrodniczych. W Anglii popularność historii naturalnej gwałtownie przybierała na sile; muzea, ogrody botaniczne i zoologiczne zabiegały o egzotyczną florę i faunę, żywą lub wypchaną, a także o skamienieliny. A jak Darwin dobrze wiedział, uznanie zawodowe w tamtym czasie mogły przynieść konkretne gatunki – zwłaszcza skamienieliny i stworzenia prehistoryczne.
W tym, jak Darwin i inni Europejczycy postrzegali Amerykę Południową, tkwi jednak paradoks. Według nich kontynent był częścią „Nowego Świata”, które to określenie odnosiło się do historycznie niedawnego „odkrycia” kontynentu przez Europejczyków. Mimo to europejscy naturaliści uważali wyjazd do Ameryki Południowej za swego rodzaju wyprawę do świata pierwotnego, swoiste przenosiny w czasie. „Tropiki robią wrażenie naturalnego miejsca narodzin gatunku ludzkiego”, pisał Darwin w maju 1832 roku z Brazylii, podsumowując pierwsze miesiące na nowym kontynencie.
Jego uwagę przyciągały także co bardziej wysunięte na południe obszary, szczególnie klimat Patagonii. Wierzył bowiem, że to właśnie Patagonia nie ma na całym świecie godnego rywala jako miejsce, gdzie zachowały się prymitywne formy życia – czy też gdzie jest tak wiele zakopanych skarbów paleontologicznych. I choć znajdowała się na obszarze jurysdykcji prowincji Buenos Aires, biała ludność wiedziała, że w praktyce pozostaje pod „indiańską kontrolą” ludów Tehuelche, Mapuche i innych rdzennych społeczności.
Już od początku XVI wieku europejscy podróżnicy wracali stamtąd z mieszającymi etnologię z fantazją opowieściami, wedle których Patagonia miała być krajem olbrzymów. Miejscowa ludność miała wzrostem dwukrotnie przewyższać Europejczyków. Znacznie później geolodzy odkryli na tamtych terenach wielkich rozmiarów szczątki wymarłych zwierząt. Sam Darwin, jeszcze zanim wyruszył w podróż, miał Patagonię nazwać „El Dorado dla geologa”1.
◆ ◆ ◆
Tamtego sierpniowego dnia wędrowcy widzieli na zachodzie pasmo Sierra de la Ventana, którego granitowe szczyty lśniły na tle jałowego poza tym krajobrazu. W innych okolicznościach myśli Darwina krążyłyby wokół zwyczajowych tematów: miejscowej geologii, lokalnej fauny i flory – typów, klas, rzędów, rodzin, rodzajów i gatunków, które porządkowały każdy jego dzień. Gdy jechali, faktycznie dostrzegł jakiegoś jelenia, gwanako (dziką lamę) i aguti (żyjącego w norach dużego gryzonia). Uderzyła go jednak również zniewalająca powaga tego krajobrazu, zamieszkanego przez nieliczne ptaki i inne zwierzęta. Zimową południową bladość wzmagały dodatkowo rzadkie bezlistne drzewa, których samotne sylwetki łamały monotonię otoczenia. „Krajobraz wszędzie ma ten sam jałowy wygląd”, napisał, „sucha, żwirowata gleba pokryta kępkami zeschniętej brunatnej trawy oraz niskimi rozrzuconymi tu i ówdzie krzakami uzbrojonymi w kolce”2.
Sierpień był dziewiętnastym miesiącem pobytu Darwina w Ameryce Południowej. Pod koniec lutego 1832 roku w Salvador de Bahia (dziś Salvador) w Brazylii zszedł z pokładu HMS Beagle, statku Marynarki Królewskiej, który przywiózł go na ten kontynent. Cierpiał z powodu choroby morskiej przez większą część atlantyckiej przeprawy, a jego hiszpański pozostawiał wiele do życzenia. Po zejściu na ląd mógł jednak pokazać swoje mocne strony: miał znakomity wzrok, a dzięki latom wycieczek myśliwskim w Anglii mógł zaimponować gauchom celnością strzelania. Co więcej, zawsze przyjemność sprawiały mu dłuższe wyprawy na grzbiecie konia.
Wśród gauchów Darwin zaprzyjaźnił się z miejscowym zawadiaką, który palił cigaritos i pił „moc maté”3 – lokalnego napoju zawierającego stymulant podobny do kofeiny, robionego z suszonych liści krzaku yerba mate. Brał również udział w gauchowskich rozrywkach myśliwskich. „Ustrzeliłem nieraz ładnego kozła czy łanię, ale nigdy nic tego rodzaju nie sprawiło mi takiej radości jak polowanie na strusia pośród dzikich żołnierzy, których większość jest Indianami. Łapią strusie, rzucając dwiema kulami przyczepionymi do sznura, aby splątać im nogi; była to wspaniała i energiczna pogoń”.
W Ameryce Południowej Darwin rozmyślał nad odległościami, które przebył, i nad zmianami, jakie nastąpiły w jego życiu od czerwca 1831 roku, kiedy ukończył studia na Uniwersytecie Cambridge. Znajdując się poza statkiem i podróżując po lądzie, samotnie czy z innymi, po raz pierwszy w swoim krótkim życiu był zmuszony samemu zapewniać sobie wyżywienie, schronienie i bezpieczeństwo. Organizując sobie te podstawy bytowe, jak również zbierając wiedzę naukową, która miała mu później przynieść międzynarodową sławę, nauczył się polegać na życzliwości różnego rodzaju obcych – wynajętych przewodników i asystentów, właścicieli posiadłości ziemskich, miejscowej ludności, misjonarzy, kupców, urzędników państwowych i duchownych.
Tego dnia Darwin jechał na spotkanie z kapitanem statku Beagle Robertem FitzRoyem, który miał zakotwiczyć na południu, w argentyńskiej Bahía Blanca. Mieli połączyć się na krótko. Darwin planował podróżować dalej lądem do Buenos Aires. Zazwyczaj takie lądowe wyprawy, poświęcone zbieraniu okazów, organizowano po ustaleniu następnego portu spotkania z okrętem. Trwające całe tygodnie lub miesiące wędrówki prowadziły przez teren mniej poznany niż porty i wybrzeża, do których docierał Beagle.
Jeśli Darwin w sierpniu 1833 roku na pampie czuł się nieco nie na miejscu, to jego wygląd jedynie wzmagał to niedostosowanie. Mierzący metr osiemdziesiąt żwawy młodzieniec już jako uczeń imponował kolegom umiejętnością przeskoczenia poprzeczki zawieszonej na wysokości jego jabłka Adama4. Poza tym jego wygląd był typowy dla przyrodnika, ubranego z angielską dżentelmeńską poprawnością – w przeciwieństwie do strojów towarzyszących mu gauchów, które Darwin określał jako „bardzo uderzające”.
Są oni na ogół wysocy i przystojni, ale mają wygląd rozwiązły i dumny wyraz twarzy. Często noszą wąsy i czarne, długie włosy opadające puklami na plecy. Ich jaskrawe, barwne stroje, wielkie dźwięczące ostrogi u pięt i noże zatknięte za pasem niby sztylety (a często jako sztylety używane), nadają im wygląd zupełnie inny niż ten, jakiego by spodziewać się wolno po nazwie gaucho, czyli zwyczajny wieśniak5.
Tego dnia zwyczajowe priorytety Darwina ustąpiły miejsca innym troskom. Pisząc do przyjaciela i przywołując miano, które z sympatią nadali mu oficerowie Beagle, w lekkim tonie wyrażał swoją konsternację: „My, filozofowie, nie ubiegamy się o taką pracę”6. Szczególnie ciążyła mu obawa przed atakiem rdzennej ludności lub bandytów, tylko częściowo łagodzona przez obecność pięciu podróżujących z nim gauchów.
Później tego samego dnia, 11 sierpnia 1833 roku, grupka podróżujących natknęła się na wielkie drzewo, przez miejscowych uważane za święte – w lokalnej odmianie hiszpańskiego zwane zaś árbol del Gualicho, drzewo pod złym urokiem. Jak wyjaśniali Darwinowi towarzysze, rdzenni mieszkańcy czczą to drzewo o średnicy niemal metra „jako samego boga albo jako ołtarz Walleechu”. Choć Darwin nie podaje nazwy jego gatunku, to notuje, iż „stoi ono na wyższym miejscu równiny i dzięki temu jest punktem orientacyjnym, widocznym z bardzo daleka. Skoro jakaś zgraja Indian ujrzy to drzewo, objawia swą cześć głośnymi krzykami. (…) Samo drzewo jest niskie, bardzo rozgałęzione i kolczaste. Stoi całkiem samo, bez żadnego sąsiedztwa, i było rzeczywiście pierwszym drzewem, które widzieliśmy”. Co ciekawe, „zimową porą nie miało liści, ale do jego gałęzi przywiązane były nitki, na których [zawieszono] najróżniejsze ofiary, jak cygara, chleb, mięso, kawałki materiału itp.”7.
Gauchowie wyjaśnili Darwinowi, że miejscowi „mają zwyczaj wlewania alkoholu i matédo pewnej dziupli, a także palą, wydmuchując dym w górę w przekonaniu, że w ten sposób dostarczają Walleechu wszelkich możliwych przyjemności”. Tego popołudnia dał o sobie znać bardziej złowieszczy aspekt rytuałów tubylców: „drzewo było otoczone zbielałymi kośćmi koni zabitych w ofierze”8.
Drzewo i inne miejscowe świadectwa obecności rdzennych mieszkańców świadczyły o tym, jak słaba jest władza argentyńskiego państwa nad owym obszarem. W tamtym czasie Argentyną rządziła federacja bez przywódców centralnych. Każda z trzynastu prowincji cieszyła się daleko posuniętą autonomią. Darwinowi doradzono, aby podróżując w tej okolicy, uzyskał wcześniej paszport od generała Juana Manuela de Rosasa9, gubernatora prowincji Buenos Aires.
Rosas jako reprezentant typu klasycznego caudillo (przywódcy) z Ameryki Łacińskiej dysponował ogromnym doświadczeniem wojskowym i do zdobycia władzy wysługiwał się prywatnymi bojówkami, a także roztaczał kult wokół swojej osoby. Jako że był właścicielem rozległych rancz, do jego zwolenników należeli zarówno gauchowie, jak i ludność czarnoskóra*, ale także inni konserwatywni i niechętni obcym hodowcy bydła, których wspólnie łączyła pogarda wobec handlarzy bydłem, bankierów, kupców, a szerzej: antykościelnych liberałów z Buenos Aires o tendencjach centralistycznych.
Grupą, która szczególnie chętnie garnęła się do Rosasa, byli gauchowie. Historycy nadal debatują nad ich pochodzeniem oraz kulturą. Gauchowie, których można było znaleźć u boku caudillo, stanowili mieszankę rasową (biali, Indianie, czarni lub potomstwo mieszanych rodziców). W erze kolonialnej gauchowie z pampy polowali na cimarrones (dzikie bydło), a następnie sprzedawali ich skóry. Jednak w pierwszych dekadach XIX wieku wraz z rozkwitem rządów republikańskich w Ameryce Południowej zamożni przedsiębiorcy skupowali rozległe połacie ziemi ze świeżo przyłączanych terenów na pampie i tworzyli z nich ogromne majątki (estancias). Przejmowali też dzikie bydło na własność, a dzięki parasolowi ochronnemu ze strony rządu ograniczali dostęp do nowych ziem. Samowolne osadnictwo zostało zakazane i równocześnie pojawiały się prawa zakazujące włóczęgostwa.
Ograniczenie swobód gauchów oraz ich strach przed Indianami z pampy przepłoszyły ich pod skrzydła właścicieli rancz. I choć zaprzęgnięto ich do słabo płatnych prac fizycznych, gauchowie bynajmniej nie porzucili swego romantycznego wizerunku pijących mate, szukających zaczepki, grających na gitarze, lubujących się w hazardzie i niezależnych ludzi. A mimo to ta zmiana dała początek resentymentom i gniewowi w ich szeregach, co Rosas zręcznie wykorzystał.
Choć formalnie w sierpniu 1833 roku nie sprawował urzędu, Rosas i tak planował powrót do władzy i nadal dysponował ogromnymi wpływami na słabo zaludnionym, ale prężnie rozwijającym się południu prowincji Buenos Aires. Tamtego sierpnia generał, jak to ujął Darwin, prowadził wojnę, niesławną „kampanię pustynną” na pampie w prowincji Buenos Aires, przeciw Indianom „w celu ich wyniszczenia”10. Wojna była toczona w interesie Argentyńczyków pochodzenia europejskiego, którzy szukali terenów, wówczas kontrolowanych przez rdzenną ludność, pod rancza bydła.
W „dużych odstępach” Rosas założył dwadzieścia postas, bronionych w każdym miejscu przez pięciu żołnierzy i wyposażonych w mały zapas koni, pozwalających podróżnym dojechać do następnej placówki, a w końcu i do Buenos Aires11. W czasie kiedy grupa Darwina przemierzała pampę, armia Rosasa obozowała na północnym brzegu Rio Colorado, sto dwadzieścia kilometrów na północ. W istocie gauchowie towarzyszący Darwinowi przyłączyli się do niego, bo też mieli sprawy do generała.
Później tego samego dnia, gdy zimowe słońce zaczęło zachodzić, wędrowcy zatrzymali się na noc. Kiedy zbierali drewno na ognisko i rozkładali obóz, jeden z gauchów dostrzegł w oddali sylwetkę samotnej krowy. „Puściwszy się za nią pędem, przywlekli ją za parę minut na swych lassach i zarżnęli”. Dla Darwina zabijanie było częścią zanurzenia się w sposób życia gauchów. „Była to pierwsza noc, którą spędziłem pod gołym niebem, z recado jako posłaniem”12, czyli z odwróconym siodłem.
Wielce przyjemna jest niezależność, jaką daje życie gaucha – móc tak w każdej chwili zatrzymać swego wierzchowca i powiedzieć sobie: „Tu spędzimy noc”. Śmiertelna cisza równiny, psy pilnujące obozu, cygańska grupka gauchów ścieląca sobie posłanie wokół ogniska, pozostawiły w mej pamięci ostro zarysowany obraz tej pierwszej nocy, której nigdy nie zapomnę13.
Rzeczywiście ta scena niemal całkiem uwolniła Darwina od myśli o grasujących w pobliżu tubylcach i o eksterminacyjnej wojnie prowadzonej przeciw nim przez generała Rosasa, a także od lęku przed znalezieniem się pomiędzy dwoma wrogimi stronnictwami.
*Wśród czarnych zwolenników można znaleźć niewolników i wyzwoleńców z Argentyny próbujących uprawomocnić swój nowy status, a także zbiegłych niewolników z Brazylii i innych krajów.
„Idealny gaucho”
Dwa dni później, 13 sierpnia 1833 roku, grupa ruszyła dalej na północ. Późnym popołudniem pustynny piaskowiec pampy ustąpił miejsca innemu krajobrazowi – na przemian kępom wierzb, bagnom i mokradłom. O zmierzchu podróżnicy dotarli do obozu generała Rosasa, położonego na rozległym nadbrzeżnym terenie, kilkanaście kilometrów od ujścia rzeki. Obozowisko, jak to określał Darwin, „armii chrześcijańskiej” zajmowało niecałe czterysta metrów kwadratowych na północnym brzegu Rio Colorado. „Czworobok ten składał się z wozów, dział, chat wzniesionych ze słomy i temu podobnych”.
Niemal wszyscy ludzie Rosasa byli kawalerzystami. „Myślę, że chyba nigdy nie zebrano armii równie łajdackiej i podobnej do bandytów. Przeważnie byli to mieszańcy Murzynów, Indian i Hiszpanów. Nie wiem, z jakiej przyczyny, ale ludzie takiego pochodzenia rzadko kiedy mają dobry wyraz twarzy”. Nie tracąc czasu, Darwin odnalazł „sekretarza” Rosasa i uprzejmie zagadnął go w sprawie paszportu i koni, które miał nadzieję dostać.
Sekretarz „zaczął mnie przesłuchiwać w sposób jak najbardziej wyniosły i tajemniczy”. W czasie rozmowy Darwin pokazał mu list polecający od rządu w Buenos Aires, a także paszporty uzyskane na wcześniejsze wyprawy lądowe. „List ten”, wspomina Darwin, „przekazano generałowi Rosasowi, który przesłał mi odpowiedź bardzo łaskawą, i sekretarz powrócił od niego pełen słodyczy i uprzejmości!”1
Tej nocy wędrowcy zamieszkali „w rancho, czyli chałupie pewnego interesującego starego Hiszpana, który służył pod Napoleonem w wyprawie na Rosję”2. Ale nadzieje Darwina na audiencję u Rosasa jeszcze tego samego dnia wkrótce zgasły; nazajutrz, gdy ulewny deszcz tłukł obozowisko, również czekał na próżno. W międzyczasie usłyszał wiele opowieści o legendarnym generale. Wielbiciele wychwalali go jako „idealnego gaucho” i mówili, że jest „wyśmienitym jeźdźcem”. Co więcej,
nosi strój gauchów i powiadają, że w takim stroju złożył wizytę lordowi Ponsonby [ambasadorowi brytyjskiemu w Buenos Aires i Rio de Janeiro], mówiąc, że uważa, iż strój narodowy jest ubiorem najwłaściwszym, a przeto najbardziej przystoi. Takimi sposobami i zastosowaniem się do stroju i obyczajów gauchów zyskał nieograniczoną popularność w kraju, a następnie i despotyczną władzę3.
W czasie drugiej wyprawy HMS Beagle do Ameryki Południowej, tej, w której brał udział również Darwin, statek miał za zadanie dokończyć badanie wybrzeży i portów kontynentu, świeżo otwartych na brytyjski handel. W pierwszych dekadach wieku XIX – po tym jak ruchy niepodległościowe odniosły triumf na całym kontynencie – dawne kolonie hiszpańskie i portugalskie otworzyły się na handel zagraniczny. W odpowiedzi Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania zaczęły walczyć o dominację w tej dziedzinie.
Dla ówczesnej marynarki brytyjskiej ze względu na warunki geograficzne tego typu badania były niezwykle ważne. Przed otwarciem Kanału Panamskiego w roku 1914 brytyjscy żeglarze mieli dwie drogi docierania do wybrzeży południowoamerykańskich: albo przez Atlantyk, wokół przylądka Horn, okrążając wierzchołek kontynentu i docierając do portów na Pacyfiku; albo też – również przez Atlantyk, ale z drugiej strony, okrążając afrykański Przylądek Dobrej Nadziei, wykorzystując wiatry zachodnie i docierając do Ameryki Południowej od strony Australii. Przy takich odległościach bardzo ważne było, aby brytyjscy marynarze mogli korzystać ze sprawdzonych szlaków do południowoamerykańskich wybrzeży i portów.
Wreszcie 15 sierpnia Rosas wezwał dwudziestoczteroletniego Darwina. Generał, dwadzieścia lat starszy, był człowiekiem o pociągłej twarzy, błękitnych oczach, orlim nosie i gęstej, ciemnej, rozczochranej czuprynie. W czasie spotkania pokazał, czemu słynie z charyzmy. „W rozmowie przejawia rozsądek i jest bardzo poważny”, pisał Darwin. „Powagę swą doprowadza do wielkiej przesady”. Sprawozdanie przyrodnika z rozmowy jest całkiem neutralne. „W czasie rozmowy ze mną generał nie uśmiechnął się ani razu, otrzymałem paszport i rozkaz dostarczenia mi urzędowych koni na postach, a dał mi to wszystko chętnie i bardzo uprzejmie”4.
We wpisie w dzienniku z kolejnego dnia Darwin wypowiada się jednak z większym zdecydowaniem – i podziwem – o generale i jego działaniach. „Ta wojna eksterminacyjna, choć prowadzona z szokującym barbarzyństwem, z pewnością przyniesie wielkie korzyści; pozwoli ona wreszcie otworzyć siedemset czy osiemset kilometrów znakomitej ziemi na wypas bydła”.
W liście wysłanym dwa lata później Susan Darwin, wiedząc już wówczas o fascynacji Karola Rosasem, daleka była od strofowania brata za wychwalanie wojskowego. Nie skrywała jednak oburzenia, jakie postać caudillo wzbudziła w domu Darwinów. „Nigdy dotąd nie czytaliśmy o tak krwawych zajściach jak wojna przeciw tym nieszczęsnym Indianom – aż trudno uwierzyć, że ktoś może się jeszcze dopuszczać takich okropieństw jak generał Rosas”5, pisała w listopadzie 1835 roku.
Cztery lata później Darwin nie zmienił jednak swego stosunku do generała. W roku 1839 w pierwszym wydaniu swojego raportu z podróży, znanego później jako Podróż na okręcie Beagle, beznamiętnie relacjonował strategię Rosasa. Z pomocą chilijskich sprzymierzeńców generał chciał zagnać rdzenną ludność w jedno miejsce i zaatakować kolejnego lata.
Akcja ta ma być powtarzana w ciągu trzech następujących po sobie lat. Sądzę, że dlatego obiera się lato jako czas generalnego ataku, gdyż równiny są wtedy bez wody i Indianie mogą się poruszać tylko w ograniczonych kierunkach. Ucieczka Indian na południe od Rio Negro, gdzie w tym rozległym i niezbadanym kraju byliby bezpieczni, jest uniemożliwiona dzięki układowi z plemieniem Tehuelches [rdzennej ludności południowej Patagonii] na następujących warunkach: Rosas płaci im oznaczoną sumę za zabicie każdego Indianina, który przekroczy rzekę na południe, jeśli zaś tego nie wykonają, zostaną sami wytępieni. Walkę prowadzi się głównie z Indianami spod Kordylierów [Andów], gdyż wiele plemion po wschodniej stronie walczy przy boku generała Rosasa. Generał jednak, jak lord Chesterfield, pomny tego, że przyjaciele mogą stać się przyszłymi wrogami, wysyła Indian zawsze w pierwszych szeregach, tak aby ich liczba stale malała6.
A żeby nie było żadnych wątpliwości, Darwin wyraźnie pochwalił Rosasa jako „człowieka o niezwykłym charakterze”. Zdaniem młodego przyrodnika generał ma „olbrzymi wpływ na kraj, wpływ, którego użyje, jak się zdaje, dla dobra i postępu”. W roku 1845 w kolejnym wydaniu Podróży… skruszony Darwin czuł się jednak zobligowany do umieszczenia na tej samej stronie przypisu: „Przepowiednia ta okazała się całkowicie i najzupełniej błędna”7.
Dla Darwina działania Rosasa stanowiły lekcję poglądową, choć nie od razu przyswojoną. I nie był to ostatni przypadek, kiedy w okresie wyprawy na Beagle przyrodnik miał odchodzić od tematów czysto naukowych i zajmować się polityką Ameryki Południowej i jej rdzennymi ludami.
Dalsza część w wersji pełnej
Przypisy
Skróty użyte w przypisach:
KD – Karol Darwin (jako autor listów).
AKD – K. Darwin, Autobiografia Karola Darwina. Życie i wybór listów, tłum. J. Nusbaum, Warszawa 1891.
BD – Ch. Darwin, Charles Darwin’s Beagle Diary, red. R.D. Keynes, Cambridge 2001.
POB – K. Darwin, Podróż na okręcie Beagle, tłum. K. Szarski, Warszawa 2019.
DCP – Darwin Correspondence Project, University of Cambridge, https://www.darwinproject.ac.uk.
CDB – J. Browne, Charles Darwin. A Biography,t. 1: Voyaging, New York 1992.
DLTE – A. Desmond, J. Moore, Darwin. The Life of a Tormented Evolutionist, New York 1992.
[motto]
1 W. Whitman, With Walt Whitman in Camden, t. 8, 454, Walt Whitman Archive website, wyd. M. Cohen, E. Folsom, K.M. Price.
WSTĘP Skryte tuż pod nosem
1 J. Kerouac, On the Road: The Original Scroll, New York 2008, s. 130.
2 Portret kredkami autorstwa Ellen Sharples, portret akwarelowy autorstwa George’a Richmonda.
3 AKD, s. 38.
4 W.S. Gilbert, Plays and Poems, New York 1932, s. 317.
5 POB – w polskim wydaniu brak tego fragmentu, przekład mój – M.M.
6 KD do Susan Darwin, 29 kwietnia 1836, DCP.
7 H. Balzac, Jaszczur, tłum. T. Żeleński-Boy, Warszawa 1956, s. 22.
8 AKD, s. 59. Zob. też What Darwin Read, DCP; G. Beer, Darwin’s Plots. Evolutionary Narrative in Darwin, George Eliot, and Nineteenth-Century Fiction, Cambridge 2009; George Eliot (Mary Ann Evans), DCP.
9 AKD, s. 42.
10 AKD, s. 61.
11 Homer, Odyseja, tłum. L. Siemieński, Warszawa 1990, s. 115.
12 AKD, s. 59–60.
13 W. Wordsworth, My Heart Leaps Up When I Behold, [w:] tenże, Poems, New York 1995, s. 13.
Rozdział 1 Szukając generała
1DB, s. 151.
2 POB, s. 101.
3 POB, s. 142
4 Zob. CDB, s. 254–258.
5 POB, s. 75.
6 KD do Frederica Watkinsa, sierpień 1833, cyt. za: AKD, s. 152.
7 BD, s. 167.
8 POB, s. 101.
9 Na temat Rosasa zob. E. Williamson, Penguin History of Latin America, New York 1992, s. 274–275; J. Lynch, Argentine Caudillo, Juan Manuel de Rosas, Wilmington 2001, s. 28–29, 41–52, 53–56.
10 POB, s. 100.
11 J.A. Garretón, Partes detallados de la expedición al desierto de Juan Manuel de Rosas en 1833, Buenos Aires 1975, s. 7.
12 POB, s. 102.
13 POB, s. 102.
Rozdział 2 „Idealny gaucho”
1 POB, s. 104.
2 POB, s. 104.
3 POB, s. 106.
4 POB, s. 106–107.
5 Susan Darwin do KD, 22 listopada 1835, DCP.
6 POB, s. 136.
7 POB, s. 105.
