Czy psychodeliki uratują Polskę? - Maciej Lorenc - ebook

Czy psychodeliki uratują Polskę? ebook

Maciej Lorenc

0,0

Opis

Czy psychodeliki mogą pomóc Polakom?

Maciej Lorenc – autor głośnego bestsellera "Czy psychodeliki uratują świat?" – wraca z książką o polskiej scenie psychodelicznej. To opowieść o naukowcach, lekarzach i aktywistach, którzy badają i testują potencjał substancji takich jak LSD, psylocybina czy MDMA – nie tylko w kontekście leczenia depresji, uzależnień i PTSD, ale też w szerszym wymiarze społecznym, kulturowym i politycznym. Lorenc pokazuje, jak psychodeliki wkraczają do polskiej debaty publicznej i naukowej. Przemierza historię badań prowadzonych w PRL, eksploruje współczesne inicjatywy akademickie, terapeutyczne i komercyjne, a także zadaje niewygodne pytania o granice wolności, medykalizację i zmianę świadomości.

To książka ważna, aktualna i odważna – dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, jak bardzo psychodeliczna rewolucja może zmienić Polskę

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 413

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dziękuję moim rozmówczyniom i rozmówcom za poświęcony czas i wiedzę, którymi podzielili się na potrzeby tej książki. Dziękuję również Karolinie za jej jasną obecność w moim życiu.

KRÓTKA HISTORIA PSYCHODELIKÓW W POLSCE

Gdy w 2019 roku ukazała się moja pierwsza książka Czy psychodeliki uratują świat?, temat psychodelików pozostawał praktycznie nieobecny w przestrzeni publicznej w Polsce. Od tamtego czasu polski krajobraz uległ pod tym względem gruntownemu przeobrażeniu, a doniesienia o terapeutycznym potencjale tych substancji zaczęły pojawiać się w dużych mediach i wzbudziły szerokie zainteresowanie – co ma zarówno jasne, jak i ciemne strony. Ponadto naukowcy w naszym kraju zainicjowali szereg badań nad psychodelikami, finansowanych między innymi przez Narodowe Centrum Nauki (NCN) i Agencję Badań Medycznych (ABM). Niniejsza książka została oparta na rozmowach z polskimi ekspertkami i ekspertami z różnych dziedzin i stanowi próbę ukazania, jakie miejsce środki te zajmują obecnie na rodzimym gruncie. Na wstępie warto jednak spojrzeć wstecz i przypomnieć niektóre z przejawów ich obecności w polskiej historii.

*

Początki badań nad psychodelikami w naszym kraju sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku i wiążą się z użyciem meskaliny, która była pierwszym psychodelikiem poznanym przez zachodnią naukę. Niemiecki farmakolog Arthur Heffter wyizolował ją z kaktusa nazywanego pejotlem w 1897 roku, a nieco ponad dwie dekady później austriacki chemik Ernst Späth uzyskał ją na drodze syntezy laboratoryjnej, po czym firma farmaceutyczna Merck zaczęła udostępniać ją naukowcom1. Jednym z nich był niemiecki psychiatra i neurolog Kurt Beringer, który w 1927 roku opublikował Der Meskalinrausch [pol. meskalinowe odurzenie] – klasyczną już książkę na temat efektów psychicznych wywoływanych przez tę substancję. Eksperymenty nad jej potencjałem odbywały się również w Polsce, a prowadził je między innymi prof. Stefan Szuman, pedagog, psycholog i lekarz związany z Uniwersytetem Jagiellońskim w Krakowie.

W 1930 roku ukazała się jego książka Analiza formalna i psychologiczna widzeń meskalinowych, w której przedstawił swoją teorię na temat wpływu meskaliny na psychikę, a także materiał ilustracyjny w postaci rysunków wykonanych pod jej wpływem przez niego samego i kilku artystów zaproszonych do współpracy, między innymi Janusza Kotarbińskiego i Stanisława Ignacego Witkiewicza posługującego się pseudonimem „Witkacy”2. Szuman stwierdził, że jej działanie nie uniemożliwia krytycznej i wnikliwej samoobserwacji, a wywoływane przez nią wizje nie są typowymi halucynacjami, ponieważ – choć pojawiają się one niezależnie od woli – ludzie zasadniczo zdają sobie sprawę z ich nierealności.

Doszedł też do wniosku, że efekty wizualne po zażyciu tej substancji wykazują unikatowe cechy składające się na „styl meskalinowy”, który charakteryzuje się między innymi przestrzennością, symbolicznym znaczeniem, wrażeniem ożywienia obrazów i jaskrawą kolorystyką, a także ornamentacyjnością polegającą na powtarzaniu się określonych motywów, regularnym układzie przestrzennym czy spójności stylizacji w całym polu widzenia. Podczas własnych doświadczeń z meskaliną Szuman widział w wyobraźni między innymi kształty pajęczyn, kwiatów, wstęg, pawich ogonów czy oczu. Zwrócił też uwagę, że wizjom tym niekiedy może towarzyszyć poczucie metafizycznego i kosmicznego uniesienia, a kiedy indziej – wrażenie estetycznej banalności.

Jedną z nich opisał następująco: „Ten żyjący ornament – niewątpliwie ornament z wyglądu i układu, który jednak porusza się jakby samodzielnie i przeobraża się aktywnie, jak kwiat błyskawicznie w oczach rozkwitający, ornament, który ma pozatem swój wyraz i swą wyraźnie uduchowioną fizjonomię i symbolicznie jakieś znaczenie utajonej siły i istoty, oto chyba najcharakterystyczniejsze zjawisko fantasmagoryj meskalinowych”3.

W dalszej części swojej książki stwierdził natomiast: „Następujących po sobie obrazów nie łączy myślowo nic, tak że ze zdziwieniem widzimy, jak nieoczekiwanie zjawia się przed naszemi oczyma coraz to nowy twór fantazji; łączy je jednak na ogół koloryt, struktura ogólna sylwetki, rytm, styl, nawet nastrój. Zjawiają się coraz to nowe i inne obrazy, lecz jest w tem pewne powiązanie stylistyczne, podobne do zachowania motywów, rytmu, kolorytu, nastroju w utworze muzycznym lub we wierszu. Pod tym względem też wizje meskalinowe mają swoje odrębne piękno”4.

Z meskaliną zapoznał go Witkacy, który przyjmował tę substancję kilka razy pod koniec lat dwudziestych, a swoimi przemyśleniami na jej temat podzielił się w zbiorze esejów Narkotyki: Nikotyna – Alkohol – Kokaina – Peyotl – Morfina – Eter + Appendix, opublikowanym po raz pierwszy w 1932 roku. Często malował pod wpływem różnych środków psychoaktywnych, aby za ich pomocą pobudzić wyobraźnię i proces twórczy, a informacje o przyjętych przez siebie substancjach umieszczał na obrazach – na przykład „C” oznaczało alkohol, „Co” oznaczało kokainę, a „Et” oznaczało eter.

Witkacy zażywał meskalinę zarówno w formie syntetycznej wyprodukowanej przez firmę Merck (oznaczanej na obrazach jako „Mesk. Merck”), jak i pod postacią preparatów na bazie pejotlu (oznaczanych na obrazach jako „Peyotl”). W wyniku swoich eksperymentów doszedł do następujących wniosków: „(…) peyotl nazwałbym narkotykiem metafizycznym, dającym poczucie dziwności Istnienia, którego w stanie normalnym doznajemy niezmiernie rzadko – w chwilach samotności w górach, późno w nocy, w okresach wielkiego umysłowego przemęczenia, czasem na widok rzeczy bardzo pięknych lub przy słuchaniu muzyki (…). Coś zostaje po peyotlowym transie niezniszczalnego, coś wyższego stwarza w nas ten prąd widzeń, z których wszystkie prawie mają głębie ukrytego w nich symbolizmu rzeczy najwyższych, ostatecznych”5.

Zaznaczał, że meskalina może pomagać w dotarciu do ukrytych pokładów psychiki, choć jej działanie bywa wymagające i nieprzyjemne. Po doświadczeniu z pejotlem Witkacy przez kilkanaście miesięcy unikał napojów alkoholowych i dostrzegał jego potencjał w leczeniu uzależnień, a swój wywód na jego temat zakończył nawołaniem: „Ocknijcie się, palacze i pijacy, i inni narkomani, póki czas! Precz z nikotyną, alkoholem i wszelkimi «białymi obłędami». Jeśli peyotl okaże się ogólną odtrutką na tamte wszystkie świństwa, to w takim i tylko takim razie: niech żyje peyotl!”6. Warto zaznaczyć, że spostrzeżenia te przelał na papier dwie dekady przed tym, jak psychiatra Humphry Osmond i inni badacze po drugiej stronie Atlantyku zaczęli szerzej badać wpływ doświadczeń psychodelicznych pod kątem leczenia alkoholizmu, zwłaszcza tych wywołanych za pomocą LSD7.

*

Substancję tę szwajcarska firma Sandoz w 1947 roku – kilka lat po odkryciu jej psychoaktywnych właściwości przez Alberta Hofmanna – wprowadziła na rynek pod nazwą handlową Delysid. Już rok później eksperymenty z jej użyciem zainicjowano w klinice psychiatrycznej Akademii Medycznej w Krakowie, a brał w nich udział między innymi młody lekarz Antoni Kępiński, który w późniejszym czasie stał się jednym z najbardziej znanych i wpływowych psychiatrów w historii Polskiej Republiki Ludowej (PRL). LSD przyjął kilka razy w różnych dawkach w grudniu 1948 roku pod obserwacją kolegów i koleżanek po fachu, sporządzając na bieżąco notatki dotyczące swoich wrażeń8. Po zażyciu tej substancji był „rozdrażniony i depresywny”, czuł ucisk w czaszce, doświadczał skołowania, miał trudności z wykonywaniem prostych czynności i widział błyski przed oczami.

Pod wpływem najwyższej z przyjętych przez siebie dawek doznał wyraźnych zmian w percepcji wzrokowej, które po zamknięciu przez niego oczu przybrały formę jaskrawych spiral i figur geometrycznych przypominających świecący neon. Czuł się rozbity wewnętrznie i miał problemy z podtrzymaniem rozmowy, czemu towarzyszył silny dyskomfort. W pewnym momencie naszedł go „zwierzęcy” strach przed śmiercią, a później obawa, że nigdy nie uda mu się wyjść z przygnębiającego stanu, w którym się znajdował. Po eksperymencie przez kilka dni odczuwał „psychiczne oczyszczenie”, ale doznawał również problemów z koncentracją i miał wrażenie, że „trochę zgłupiał”.

Kępiński wraz z innymi psychiatrami z krakowskiej kliniki postanowili sprawdzić, czy LSD – w tamtym czasie całkowicie legalne – może znaleźć zastosowanie w pracy z pacjentami. Opierali się na założeniu, że za sprawą wywoływania farmakologicznej psychozy substancja ta może posłużyć jako katalizator procesów związanych ze schizofrenią, a tym samym sprzyjać jej leczeniu. Inne potencjalne zastosowania sugerowane przez producenta dotyczyły przyspieszania psychoterapii poprzez pomoc w przepracowywaniu stłumionych treści psychicznych i trudnych wspomnień, a także szkolenia przyszłych psychiatrów polegającego na ukazywaniu im stanów, których w naturalny sposób doświadczają osoby z zaburzeniami psychotycznymi. U pacjentów po podaniu LSD stwierdzono nasilenie objawów chorobowych przy jednoczesnym braku efektów terapeutycznych, więc w 1950 roku zdecydowano się na przerwanie eksperymentów. W tym samym czasie zainicjowano w Polsce niewielkie projekty dotyczące innych potencjalnych zastosowań tej substancji, między innymi jej wpływu na osoby z epilepsją9.

Do badań nad LSD w krakowskiej klinice powrócono w 1959 roku z udziałem pisarzy i innych artystów, których reakcje sprawdzano między innymi z użyciem testu Rorschacha. Także tym razem uzyskano niezadowalające wyniki i stwierdzono, że działanie LSD jest zbyt nieprzewidywalne, w związku z czym w 1961 roku zawieszono prace z użyciem tej substancji. Warto wspomnieć, że eksperymenty te nadzorował między innymi młody Jerzy Aleksandrowicz, który – podobnie jak Kępiński – wywarł w późniejszych dekadach duży wpływ na polską psychiatrię. Nieprzychylna opinia o LSD wśród tak wpływowych polskich lekarzy prawdopodobnie przyczyniła się do tego, że – w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych i wielu innych krajów zachodnich – nie zainicjowano w PRL-u szeroko zakrojonych badań klinicznych nad terapeutycznym potencjałem psychodelików.

Dodatkowym czynnikiem były zapewne niepokojące przekazy medialne, w których przedstawiano działanie tych substancji jako tymczasowy stan psychotyczny. Już w 1948 roku na łamach pisma popularnonaukowego „Problemy” pojawił się następujący komentarz dotyczący efektów wywoływanych przez meskalinę: „Te przeżycia, to po prostu chemicznie wywołana, przemijająca psychoza, ciekawa dla psychologa i psychiatry, ale na pewno mało przyjemna dla tego, kto się jej poddaje”10.

W podobnym tonie utrzymany był artykuł Sześć godzin psychozy, który ukazał się w 1964 roku na pierwszej stronie pisma „Przekrój”. Jego autorem był poeta Adam Włodek, były mąż Wisławy Szymborskiej, który przyjął LSD kilka lat wcześniej podczas eksperymentów w krakowskiej klinice psychiatrycznej i doświadczył pod wpływem tej substancji nie tylko efektownych wizji, ale również paranoicznych myśli, dyskomfortu, problemów z komunikacją werbalną i wrażenia, że popadł w trwałe szaleństwo. Kiedy efekty zaczęły ustępować, poczuł radość z powrotu do normalnego stanu świadomości – przy czym stwierdził, że pomimo wszystkich przykrych doznań zgodziłby się na ponowne przyjęcie LSD11.

*

Niewielkie badania prowadzono w PRL-u również z użyciem psylocybiny, która w 1958 roku została wyizolowana przez Hofmanna z grzybów z rodzaju Psilocybe [pol. łysiczka] i wprowadzona na rynek przez firmę Sandoz pod nazwą Indocybin. W 1963 roku w Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi zainicjowano projekt kliniczny, w którym pod nadzorem prof. Zdzisława Rydzyńskiego – naczelnego psychiatry Wojska Polskiego – sprawdzano wpływ tej substancji na wsparcie procesu psychoterapeutycznego w leczeniu uzależnienia od alkoholu. Eksperymenty prowadzono z udziałem około trzydziestu mężczyzn w różnym wieku i początkowo używano w nich również LSD, ale po kilku latach ostatecznie zrezygnowano z jego podawania, ponieważ stwierdzono, że psylocybina wykazuje lepszą skuteczność, a jednocześnie wywołuje mniej skutków ubocznych.

Projekt zrealizowano bez grupy kontrolnej, ale na podstawie długofalowej obserwacji (trwającej średnio sześć lat) uznano, że leczenie przyniosło „satysfakcjonujący efekt” u 58 procent uczestników, z czego prawie połowa osiągnęła całkowitą abstynencję, a przez to większą stabilność życiową12. Były to prawdopodobnie pierwsze badania kliniczne dotyczące potencjału psylocybiny w leczeniu uzależnienia od alkoholu, a temat ten zaczął zgłębiać dokładniej dopiero niemal pół wieku później Michael Bogenschutz z University of New Mexico13.

Warto nadmienić, że w 1960 roku prof. Stanisław Biniecki, polski chemik, lekarz i farmaceuta, jako pierwszy opisał w recenzowanym artykule naukowym syntezę nieklasycznego psychodeliku MDMA, choć nic nie wskazuje, że wiedział o wpływie tej substancji na świadomość14. Wcześniej zsyntetyzowano ją w 1912 roku w laboratoriach firmy Merck i opatentowano ją pod nazwą „metylosafrylamina” jako półprodukt do wytwarzania potencjalnych leków zwiększających krzepliwość krwi, ale wzbudziła wtedy niewielkie zainteresowanie i została praktycznie zapomniana15. Jej psychoaktywne działanie i potencjał terapeutyczny spopularyzował dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych amerykański chemik Alexander Shulgin, a dekadę później podbiła czarny rynek jako aktywny składnik tabletek ecstasy.

*

Wróćmy jednak do lat sześćdziesiątych. W połowie tej dekady po drugiej stronie Atlantyku narodziła się amerykańska kontrkultura hipisowska, której tożsamość grupowa została zbudowana przede wszystkim wokół pacyfizmu, niechęci do konsumpcjonistycznego stylu życia, sprzeciwu wobec technokracji oraz poszukiwania wolności duchowej poprzez przyjmowanie różnych środków psychoaktywnych – zwłaszcza LSD. W PRL-u substancja ta była trudno dostępna i docierała zza żelaznej kurtyny sporadycznie. Warto jednak wspomnieć, że legalne LSD na potrzeby badań produkowano nie tylko w Szwajcarii, ale również w bloku socjalistycznym.

W 1959 roku czechosłowackie ministerstwo zdrowia udzieliło pracownikom Instytutu Badawczego Farmacji i Biochemii w Pradze zezwolenia na wytwarzanie tej substancji pod nazwą Lysergamid, a następnie firma farmaceutyczna SPOFA zaczęła masowo ją syntetyzować i udostępniała ją aż do połowy lat siedemdziesiątych16. W rezultacie eksperymentowało z nią wielu tamtejszych ekspertów w dziedzinie zdrowia psychicznego, między innymi Stanislav Grof czy Milan Hausner, który w klinice psychiatrycznej w miasteczku Sadská przeprowadził łącznie ponad trzy tysiące sesji psychodelicznych z udziałem kilkuset osób, w tym również polskich terapeutów.

Ruch hipisów w PRL-u przybrał znacznie mniejsze rozmiary niż w krajach zachodnich i nigdy nie stał się zjawiskiem masowym, ale pierwsze związane z nim komuny powstały już w 1967 roku w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu17. Od drugiej połowy lat sześćdziesiątych zaczęto również organizować zloty hipisowskie, między innymi w Mielnie, Kazimierzu Dolnym czy Dusznikach-Zdroju. Jednym z najważniejszych przedstawicieli tego ruchu był filozof i rzeźbiarz Józef „Prorok” Pyrz, który skupił wokół siebie grupę zwolenników w Warszawie, a później przeniósł się z nimi do Ożarowa Mazowieckiego. Wśród krakowskich hipisów kluczową postacią był natomiast Ryszard „Pies” Terlecki, który kilka dekad później zaangażował się w działalność polityczną z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

Jako że LSD było w PRL-u trudno dostępne, polscy hipisi przyjmowali inne – znacznie bardziej szkodliwe – środki zmieniające świadomość, między innymi kleje i rozpuszczalniki (takie jak odplamiacz o nazwie Tri), amfetaminę czy dostępne w aptekach leki, między innymi fenmetrazynę stosowaną w leczeniu otyłości lub triheksyfenidyl używany do łagodzenia objawów choroby Parkinsona18. Ponadto sięgali po przeznaczone dla astmatyków papierosy do inhalacji dymnej o nazwie Astmosan, które zawierały w składzie halucynogenne rośliny z rodziny psiankowatych, a niektórzy z nich zażywali morfinę i inne opioidy, między innymi wytwarzany w warunkach domowych „kompot”, którego produkcję opracowali w połowie lat siedemdziesiątych studenci chemii z Politechniki Gdańskiej19.

Choć już od końca XIX wieku w różnych częściach obecnej Polski odnotowywano obecność małej i niepozornej łysiczki lancetowatej zawierającej psylocybinę, przez kolejne dekady poświęcano jej niewiele uwagi – podobnie jak innym grzybom rosnącym poza obszarami leśnymi20. W rezultacie wiedza o jej psychodelicznych właściwościach nie krążyła wśród hipisów w PRL-u i zaczęła upowszechniać się dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych.

*

Szczególne miejsce w historii polskiej kultury psychodelicznej zajmuje grupa artystyczna Oneiron, która powstała w 1967 roku w pracowni przy ulicy Piastowskiej w Katowicach i była znana również jako Liga Spostrzeżeń Duchowych – w skrócie LSD. Jednym z jej głównych twórców był malarz Andrzej Urbanowicz, który pod koniec lat sześćdziesiątych zaczął malować psychodeliczne obrazy, ale z uwagi na brak dostępu do psychodelików początkowo wspomagał się przy pracy innymi środkami psychoaktywnymi: alkoholem i amfetaminą. W kwietniu 1970 roku udało mu się wziąć udział w sesji z użyciem LSD w ramach eksperymentów prowadzonych przez psychiatrę, dr. Andrzeja Janickiego, w szpitalu w Stroniu Śląskim21. Pojechał tam pełen entuzjazmu z farbami, papierem i taśmami z muzyką, które nagrał dla niego zaprzyjaźniony artysta wizualny Zdzisław Beksiński, ale doświadczenie okazało się dla niego rozczarowujące. Niedługo później kontynuował jednak swoje psychodeliczne poszukiwania dzięki czarnorynkowemu LSD od znajomych zza zachodniej granicy, między innymi krytyka sztuki Mariusza Tchorka, współzałożyciela Galerii Foksal.

Warto dodać, że na początku lat siedemdziesiątych w pracowni przy Piastowskiej zaczęto spotykać się na sesje medytacyjne, a następnie założono w niej pierwszą w Polsce zorganizowaną grupę buddyjską. Ponadto związane z nią osoby wydały w późniejszych latach – już po rozpadzie bloku socjalistycznego – pierwsze polskie tłumaczenia klasycznych publikacji na temat psychodelików: Jarosław Markiewicz w 1991 roku opublikował Drzwi percepcji autorstwa Aldousa Huxleya (z obrazem Beksińskiego na okładce), a Krzysztof Lewandowski w 2001 roku opublikował LSD... Moje trudne dziecko autorstwa Alberta Hofmanna (z obrazem Urbanowicza na okładce)22. Dariusz Misiuna w 2001 roku założył natomiast kontrkulturowo-ezoteryczne wydawnictwo Okultura, którego nakładem w późniejszych latach ukazały się między innymi książki Terence’a McKenny, Timothy’ego Leary’ego i Stanislava Grofa.

Opadnięcie żelaznej kurtyny nie tylko zwiększyło dostępność psychodelików w Polsce, ale również przyczyniło się do przeniesienia z Zachodu nowych zjawisk związanych z rytmiczną muzyką elektroniczną23. W 1991 roku osoby wywodzące się z subkultury punkowej zaczęły organizować w Warszawie pierwsze imprezy rave, o których dziennikarz Rafał Księżyk napisał: „Psychodeliczna kultura rave to nie tylko dreszczyk nielegalności, narkotyczny hedonizm i transowy taniec, ale też romantyczna utopia, w której maszynowa muzyka napędzała wizje kosmicznych przestrzeni, ucieczki od cywilizacji i powrotu do natury i niewinności”24. Uczestnicy tych imprez początkowo przyjmowali głównie LSD, które przemycano z krajów zachodnich, między innymi Niemiec czy Holandii, ale niedługo później przerzucili się na krajową amfetaminę.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaczęła szerzej docierać do Polski również psychodeliczna subkultura skupiona wokół muzyki psychedelic trance, która narodziła się dekadę wcześniej w indyjskiej prowincji Goa. Związane z nią całonocne imprezy i wielodniowe festiwale na polskim gruncie początkowo odbywały się przede wszystkim na Mazowszu i Pomorzu, a później także na Śląsku, w Małopolsce i w innych regionach25. Powstanie polskojęzycznego portalu internetowego Hyperreal w 1996 roku ułatwiło w międzyczasie szeroki dostęp do wiedzy o psychodelikach i innych środkach psychoaktywnych.

*

Klasyczne psychodeliki – LSD, psylocybina, dimetylotryptamina (DMT) i meskalina – na mocy międzynarodowej „Konwencji o środkach psychotropowych”, uchwalonej przez Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ) w 1971 roku, zostały zaklasyfikowane do kategorii Schedule I, która jest przeznaczona dla substancji psychoaktywnych cechujących się wysokim potencjałem nadużywania i brakiem zastosowań medycznych. W 1986 roku dodano do niej również MDMA. Decyzje ONZ przełożyły się na klasyfikację tych środków w poszczególnych państwach, wliczając w to również Polskę, w której aż do dziś w „Wykazie środków odurzających i substancji psychotropowych” znajdują się w grupie I-P. Choć regulacje prawne znacząco utrudniły prowadzenie badań klinicznych nad psychodelikami, wielu naukowców dalej korzystało z nich w badaniach podstawowych. Jednym z nich był prof. Jerzy Vetulani, który od końca lat siedemdziesiątych używał LSD podczas swoich eksperymentów na modelach zwierzęcych i wyrażał się krytycznie o jego całkowitej nielegalności26.

Wraz z początkiem XXI wieku w niektórych krajach zachodnich po kilku dekadach przerwy udało się wskrzesić badania kliniczne nad terapeutycznym potencjałem psychodelików, przede wszystkim nad ich zastosowaniem w leczeniu depresji i uzależnień. Przyczyniły się do tego organizacje non profit, takie jak Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS), Beckley Foundation i Heffter Research Institute, a także naukowcy z szanowanych uczelni, przede wszystkim z Johns Hopkins University i Imperial College London, gdzie w 2019 roku powstały dwie pierwsze jednostki akademickie skupione wyłącznie na badaniu psychodelików.

Rok ten okazał się przełomowy dla psychodelików również z tego względu, że w Stanach Zjednoczonych narodził się wówczas oddolny ruch na rzecz zmiany ich statusu prawnego i nastąpił przypływ inwestorów zainteresowanych rozwojem firm farmaceutycznych i biotechnologicznych, które zabiegają o wprowadzenie tych substancji – oraz ich nowych analogów – do medycyny27. Ponadto w 2019 roku amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków [ang. Food and Drug Administration, FDA] zatwierdziła pierwszy lek antydepresyjny na bazie jednej z form ketaminy, która jest dysocjantem o psychodelicznych właściwościach.

Od lat sześćdziesiątych powszechnie stosuje się ją w medycynie i weterynarii jako środek znieczulający, ale w 2000 roku wykazano, że może ona również krótkoterminowo łagodzić objawy depresji28. Jest to związek chiralny, co oznacza, że składa się z dwóch izomerów stanowiących swoje lustrzane odbicia: jej wersja prawoskrętna jest nazywana arketaminą, a wersja lewoskrętna – esketaminą. Ketamina używana do wywoływania znieczulenia stanowi mieszaninęracemiczną zawierającą obie te molekuły w równych proporcjach, a patent na nią wygasł dekady temu, więc jej generyczne wersje od dawna są dostępne w stosunkowo niskiej cenie.

W kontekście praw patentowych dwa wspomniane izomery są jednak traktowane jako inne cząsteczki niż ketamina, więc firmie Janssen należącej do koncernu Johnson&Johnson udało się przekonać FDA do zarejestrowania spreju donosowego z esketaminą jako szybko działającego leku dla pacjentów z depresją lekooporną. W reakcji na tę decyzję podniosły się głosy sprzeciwu, że bezpieczeństwo i skuteczność tej substancji w leczeniu depresji nie zostały wystarczająco udowodnione, a badania nad nią były niedoskonałe pod względem metodologicznym i niewystarczająco uwzględniały ryzyko działań niepożądanych29. Podobne zastrzeżenia pojawiają się również w odniesieniu do eksperymentów nad terapeutycznym potencjałem klasycznych psychodelików, takich jak LSD czy psylocybina. Nie zmienia to faktu, że zarówno esketamina, jak i ketamina racemiczna są używane w praktyce klinicznej do łagodzenia objawów zaburzeń depresyjnych i pewnej części pacjentów mogą pomagać w powrocie do zdrowia.

*

2019 rok przyniósł zmiany w podejściu do psychodelików również w Polsce. Kilka miesięcy po ukazaniu się mojej pierwszej książkiwraz z prawniczką Agnieszką Sieniawską, interdyscyplinarną badaczką dr Justyną Hobot i twórcą internetowym Damianem „Mestosławem” Sobczykiem w ramach fundacji Polska Sieć Polityki Narkotykowej założyliśmy Polskie Towarzystwo Psychodeliczne (PTP), aby popularyzować wiedzę o psychodelikach, wspierać badania nad ich terapeutycznym potencjałem, działać na rzecz zmiany ich statusu prawnego i integrować pracowników akademickich, którzy są nimi zainteresowani. PTP realizuje tę misję między innymi poprzez aktywność medialną i wydawniczą oraz prelekcje na wydarzeniach naukowych, takich jak Zjazd Psychiatrów Polskich, Trójkonferencja czy Szkoła Zimowa odbywająca się z inicjatywy Instytutu Farmakologii im. Jerzego Maja Polskiej Akademii Nauk (PAN), a należący do niego naukowcy – tacy jak prof. Krystyna Gołembiowska, prof. Andrzej Pilc, dr Justyna Holka-Pokorska, prof. Michał Bola czy dr hab. Adam Hamed – zainicjowali pionierskie na polskim gruncie badania nad tymi substancjami. Ponadto wraz z dr Katarzyną Grunt-Mejer w 2025 roku stworzyliśmy na Uniwersytecie SWPS pierwsze w Polsce studia podyplomowe dotyczące terapeutycznego potencjału psychodelików.

Od 2022 roku PTP organizuje cykliczną konferencję „Nauka Psychodeliczna” na Uniwersytecie Warszawskim we współpracy z tamtejszym Wydziałem Prawa i Administracji. Podczas edycji z 2024 roku wystąpił – po raz pierwszy w Polsce – amerykański aktywista Rick Doblin, założyciel MAPS, które powstało w 1986 roku i koncentruje się na zarejestrowaniu MDMA jako leku dla pacjentów z zespołem stresu pourazowego [ang. post-traumatic stress disorder, PTSD]. Organizacja ta przez ponad trzy dekady realizowała badania kliniczne w modelu filantropijnym, ale wyzwania finansowe ostatecznie doprowadziły do stworzenia przez nią przedsiębiorstwa użyteczności publicznej MAPS Public Benefit Corporation, które w 2024 roku zmieniło nazwę na Lykos Therapeutics i przyjęło środki finansowe od zewnętrznych akcjonariuszy. Wiązało się to ze zmianą strategii działania, między innymi odejściem od publikowania wyników eksperymentów w wolnym dostępie.

W badaniach przeprowadzonych przez MAPS wykazano, że terapia wspomagana MDMA może być skuteczna w leczeniu PTSD, w związku z czym firma Lykos Therapeutics złożyła wniosek o rejestrację tej substancji jako leku30. Propozycja została odrzucona przez agencję FDA, która stwierdziła, że dotychczasowe wyniki w niewystarczającym stopniu potwierdzają jej skuteczność i bezpieczeństwo. Decyzja ta wynikała przede wszystkim z problemów metodologicznych związanych z tym, że zgromadzono zbyt mało danych o potencjalnych skutkach ubocznych, a protokół kuracji w dużej mierze opiera się na interwencji psychoterapeutycznej, co utrudnia wiarygodną ocenę wyników przez agencje zajmujące się regulowaniem dostępu do leków. Mimo to MAPS i Lykos Therapeutics kontynuują dążenia do zarejestrowania terapii wspomaganej MDMA i planują szereg działań humanitarnych na rzecz osób zmagających się z traumami, między innymi ofiar działań wojennych w krajach afrykańskich i Ukrainie.

Powołując się na rosnącą liczbę doniesień o terapeutycznym potencjale psychodelików, PTP w 2024 roku wysłało do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF) i Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) wnioski o wykreślenie psylocybiny i psylocyny z grupy I-P, żeby ułatwić dalsze badania nad tymi substancjami. Obydwa spotkały się z odmową. W odpowiedzi GIS-u stwierdzono: „Propozycja zmiany statusu psylocyny i psylocybiny została omówiona przez «Zespół do spraw oceny ryzyka zagrożeń dla zdrowia lub życia ludzi związanych z używaniem nowych substancji psychoaktywnych» na posiedzeniu w dniu 6 czerwca 2024 r. Członkowie Zespołu uznali, że jakkolwiek psylocyna i psylocybina wykazują potencjał do ewentualnego zastosowania terapeutycznego, to na chwilę obecną są regulowane zapisami Konwencji Narodów Zjednoczonych o substancjach psychotropowych, sporządzonej w Wiedniu w dniu 21 lutego 1971 r. (…) i nie ma podstaw do zmiany ich statusu”.

Choć klasyczne psychodeliki i MDMA pozostają w grupie I-P, zainteresowanie nimi w Polsce przez cały czas wzrasta, co przyczynia się nie tylko do inicjowania nowych badań naukowych dotyczących ich potencjału terapeutycznego i wpływu na psychikę, ale również do pojawienia się coraz większej liczby projektów biznesowych skoncentrowanych na ich medykalizacji i komercjalizacji. Aby zintegrować przedsiębiorców działających na rzecz włączenia ich do polskiego systemu ochrony zdrowia, prawniczka i psycholożka Aleksandra Maciejewicz podjęła starania w kierunku stworzenia Izby Naukowo-Gospodarczej Substancji Psychodelicznych.

Zmiany w podejściu do klasycznych i nieklasycznych psychodelików zachodzą również w polskim establishmencie psychiatrycznym, czego przejawem jest między innymi wdrożenie w 2023 roku programu lekowego B.147 umożliwiającego refundację donosowej esketaminy w leczeniu zaburzeń depresyjnych, a także przyznanie przez ABM w 2024 roku finansowania na badanie kliniczne dotyczące użycia psylocybiny w leczeniu depresji. Oprócz tego od 2023 roku zainicjowano w naszym kraju szereg komercyjnych eksperymentów dotyczących terapeutycznego potencjału różnych środków psychodelicznych. Niniejsza książka powstała z intencją przedstawienia szerokiego wachlarza perspektyw na to, jaką rolę psychodeliki odgrywają i mogą odegrać w polskim społeczeństwie.

1 Jay M., Mescaline: A Global History of the First Psychedelic, Yale University Press, New Haven 2019.

2 Szuman S., Analiza formalna i psychologiczna widzeń meskalinowych, Poznańskie Towarzystwo Psychologiczne, Poznań 1930.

3 Szuman S., dz. cyt., s. 21.

4 Tamże, s. 54–55.

5 Witkiewicz S. I., Narkotyki + Niemyte dusze, PIW, Warszawa 2016, s. 76–77 i 85.

6 Tamże, s. 104.

7 Dyck E., Psychedelic Psychiatry. LSD from Clinics to Campus, Johns Hopkins University Press, Baltimore 2008.

8 Mateja A., Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, s. 245–252.

9 Rostafinski M., Experimental Hallucination in Epileptic Patients, „Rocznik Psychiatryczny” 1950, nr 38, s. 109.

10 Jakubowski J., Halucynacje wzrokowe (część II), „Problemy”, 1948, nr 3 (24).

11 Włodek A., Sześć godzin psychozy, „Przekrój” 1964, nr 1026.

12 Rydzyński Z., Cwynar S., Grzelak L., Jagiello W., Preliminary report on the experience with psychosomimetic drugs in the treatment of alcoholism, „Activitas Nervosa Superior (Praha)” 1968, nr 10, s. 273; Rydzyński Z., Gruszczyński W., Treatment of alcoholism with psychotomimetic drugs. A follow-up study, „Activitas Nervosa Superior (Praha)” 1978, nr 20, cyt. 81–2.

13 Bogenschutz M. i in., Psilocybin-Assisted Treatment for Alcohol Dependence. A Proof-of-Concept Study, „Journal of Psychopharmacology” 2015, vol. 29, nr 3.

14 Biniecki S., Krajewski E., Preparation of d,1-N-methyl-beta-(3,4-methylenedioxyphenyl)-isopropylamine and d,1-N-methyl-beta-(3,4-dimthoxyphenyl)-isopropylamine, „Acta Poloniae Pharmaceutica” 1960, nr 17, s. 421–425.

15 Passie T., The history of MDMA, Oxford University Press, Oksford 2023, s. 10; Więckiewicz G., Piegza M., Pudlo R., Historia MDMA (ecstasy) — od syntezy po teraźniejszość, „Psychiatria” 2021, t. 18, nr 2, s. 136–139.

16 Crockford R., Milan Hausner, The Sadska Clinic, and the Fate of LSD Psychotherapy in Communist Czechoslovakia, w: Expanding Mindscapes: A Global History of Psychedelics, red. Dyck E., Elock Ch., The MIT Press, Cambridge 2023.

17 Sipowicz K., Encyklopedia polskiej psychodelii, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013, s. 169; tenże, Hipisi w PRL, Baobab, Warszawa 2008, s. 79.

18 Sipowicz K., Hipisi w PRL, dz. cyt., s. 154–156; Skoczeń M., Aspekty kryminalne używania substancji psychoaktywnych w Warszawie w latach 1968–1975, „Alkoholizm i Narkomania” 2023, nr 36 (3), s. 187–206.

19 Zob. też: Michalewski T., Mistycy i narkomani, Tygart, Kraków 2000.

20 Adamczyk J., Rozmieszczenie grzybów halucynogennych z rodzaju Psilocybe (fr.) P. Kumm w Polsce, „Journal of Health Study and Medicine” 2016, nr 1; Schröeter J., Die Pilze Schlesiens, J.U. Kern’s Verlag, Breslau 1889; Błoński F., Przyczynek do flory grzybów Polski, „Pamyętnik Fizyograficzny” 1896, t. 14, nr 3; Svrček M., Vančura B., Grzyby środkowej Europy, tłum. W. Wojewoda, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1987; zob. też: Lorenc M., Grzybobranie. Kulturowa historia psylocybiny, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023.

21 Praca zbiorowa, „Oneiron”, KOS, Katowice 2006, s. 95–99; Księżyk R., Śnialnia. Śląski underground, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, s. 210–211.

22 Huxley A., Drzwi percepcji. Niebo i Piekło, tłum. P. Kołyszko, Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1991; Hofmann A., LSD... Moje trudne dziecko. Historia odkrycia „cudownego narkotyku”, tłum. K. Lewandowski, Latawiec, Warszawa 2001.

23 Księżyk R., Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993, Czarne, Wołowiec 2020, s. 205–226.

24 Tamże, s. 272.

25 Drabek W., „Rzeczpospolita psychodeliczna”, 30 lat polskiej sceny techno, red. Krajewski Ł., Tereszczuk R., Wojtczak A., Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2020; Cibora J., The Psychedelic Culture, „Laif”, listopad 2008.

26 Vetulani J., Byrska B., Reichenberg K., Head twitches produced by serotonergic drugs and opiates after lesion of the mesostriatal serotonergic system of the rat, „Polish Journal of Pharmacology and Pharmacy”, 1979 Jul-Aug, nr 31 (4), s. 413–423; Miśkiewicz M., Rokosz-Pelc A., Vetulani J., The effect of quipazine and LSD on monoamines in the rat striatum, „Polish Journal of Pharmacology and Pharmacy”, 1979, Sep-Oct, nr 31 (5), s. 489–492; Vetulani J., Bednarczyk B., Reichenberg K., Rokosz A., Head twitches induced by LSD and quipazine: similarities and differences, „Neuropharmacology”, 1980 Feb, nr 19 (2), s. 155–158; Antkiewicz-Michaluk L., Románska I., Vetulani J., Ca2+ channel blockade prevents lysergic acid diethylamide-induced changes in dopamine and serotonin metabolism, „ The European Journal of Pharmacology”, 1997 Jul 30, nr 332 (1), s. 9–14; Zob. też: Morek G., Rotkiewicz M., Niebezpieczny zawrót głowy, „Polityka”, 4 lutego 2006; Vetulani J., Mazurek M., A w konopiach strach, PWN, Warszawa 2016.

27 Aday J. i in., 2019. A Year of Expansion in Psychedelic Research, Industry, and Deregulation, „Drug Science, Policy and Law” 2020, vol. 6.

28 Berman R.M., Cappiello A., Anand A. i in., Antidepressant Effects of Ketamine in Depressed Patients, „Biological Psychiatry” 2000, nr 47, s. 351–354.

29 Zob. Moghaddam B., Ketamina, tłum. M. Lorenc, Cień Kształtu, Warszawa 2023; Horowitz M.A., Moncrieff J., Are we repeating mistakes of the past? A review of the evidence for esketamine, „The British Journal of Psychiatry” 2021, nr 219 (5), s. 614–617; Turner E., Esketamine for treatment-resistant depression: seven concerns about efficacy and FDA approval, „The Lancet Psychiatry” 2019, vol. 6, Issue 12, s. 977–979.

30 Mitchell J.M., Ot’alora G., M., van der Kolk, B. i in., MDMA-assisted therapy for moderate to severe PTSD: a randomized, placebo-controlled phase 3 trial, „Nature Medicine” 2023, nr 29, s. 2473–2480.

PSYLOCYBINA NA DEPRESJĘ

Prof. Agata Szulc – psychiatrka kierująca Kliniką Psychiatryczną Wydziału Nauk o Zdrowiu na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Specjalizuje się w psychiatrii dorosłych i badaniach neuroobrazowych, zwłaszcza z użyciem rezonansu magnetycznego. Po raz drugi pełni funkcję prezeski Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, a w latach 2019–2023 była członkinią zarządu Europejskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Od 2024 roku dzięki finansowaniu z ABM wraz z zespołem badaczy realizuje projekt dotyczący użycia psylocybiny w leczeniu depresji lekoopornej.

Maciej Lorenc: Jak obecnie myśli się o depresji w psychiatrii? Co wiemy o jej etiologii i sposobach leczenia?

Agata Szulc: Nasz obecny sposób myślenia o zaburzeniach depresyjnych jest wieloaspektowy, co wynika po części z tego, że mogą one mieć różne przyczyny. Wiele danych niewątpliwie potwierdza, że funkcjonowanie układu nerwowego jest u pacjentów w depresji zaburzone. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że w niektórych przypadkach choroba ta jest wręcz w jakimś zakresie zaburzeniem neurodegeneracyjnym, ponieważ może prowadzić do mniej lub bardziej subtelnych zmian w mózgu – zwłaszcza jeśli pozostaje nieleczona. Chodzi tutaj między innymi o atrofię neuronów i zmniejszenie objętości pewnych obszarów, między innymi hipokampu, który wchodzi w skład układu limbicznego i odpowiada głównie za pamięć. Uważa się, że jest to efekt stresu i związanego z nim uwalniania kortyzolu, czyli tak zwanego hormonu stresu, ale prawdopodobnie mamy tutaj do czynienia z bardziej złożonym mechanizmem.

Warto też wspomnieć, że na pewno istnieje jakaś genetyczna podatność na depresję. Choroba ta może mieć związek na przykład z biologicznymi uwarunkowaniami dotyczącymi naszych reakcji na stres i odporności na niego. Można oczywiście nad tym pracować, ale z niektórymi predyspozycjami człowiek po prostu się rodzi. Dużą popularnością cieszy się obecnie teoria zapalna depresji. Stres – zarówno o charakterze psychicznym, jak i fizycznym – jest czynnikiem prozapalnym i prowadzi do zmian, które powodują przesunięcia w układzie neuroprzekaźników, a przez to neurodegenerację. Oczywiście zmiany te są znacznie bardziej subtelne niż ma to miejsce na przykład w chorobie Alzheimera, która wiąże się z wyraźnymi zanikami korowymi i podkorowymi, ale niewątpliwie zachodzą. Depresja sama w sobie staje się dodatkowym źródłem stresu i spirala się nakręca.

ML: A jaką rolę w jej rozwoju odgrywa serotonina?

AS: Jestem psychiatrką o orientacji biologicznej, więc kluczowe są dla mnie badania nad zależnościami pomiędzy depresją a towarzyszącymi jej zmianami zachodzącymi w organizmie, zwłaszcza w mózgu. Niewątpliwie pewną rolę w rozwoju tego zaburzenia odgrywa serotonina, która jest jednym z najważniejszych neuroprzekaźników. W latach sześćdziesiątych upowszechniła się tak zwana serotoninowa teoria depresji, która w swojej klasycznej formie zasadniczo głosiła, że depresja stanowi rezultat niedoborów tego neuroprzekaźnika. Obecnie wiemy, że rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona, ale serotonina z pewnością jest jakoś zaangażowana w zaburzenia depresyjne, bo bierze udział w ścieżkach mózgowych odpowiedzialnych między innymi za nastrój, ale także rytm dobowy, łaknienie czy popęd seksualny. W regulacji emocji uczestniczą jednak również inne neuroprzekaźniki, takie jak dopamina, noradrenalina czy glutaminian. Wiele procesów mózgowych jest powiązanych ze sobą nawzajem.

Najstarszymi środkami antydepresyjnymi są znane od lat pięćdziesiątych leki trójcykliczne takie jak imipramina oraz inhibitory monoaminooksydazy takie jak iproniazyd, którego wcześniej używano w leczeniu gruźlicy i zauważono, że nastrój pacjentów ulega poprawie. Od lat osiemdziesiątych w leczeniu depresji standardowo stosuje się natomiast selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny [ang. selective serotonin reuptake inhibitors, SSRI], które cechują się dość dobrą skutecznością, mimo że mechanizm ich działania pozostaje nie do końca wyjaśniony. Wielu pacjentów czuje realną poprawę samopoczucia w wyniku regularnego przyjmowania leków z tej grupy, ale zaczynają one działać po kilku tygodniach – średnio po czterech. Im wcześniej jednak pacjent zaczyna czuć się lepiej, tym większe jest prawdopodobieństwo, że jego stan będzie ulegał dalszej poprawie.

Stosujemy leki SSRI już od czterdziestu lat i dysponujemy dość dużym doświadczeniem w tym zakresie. Wiemy, że mogą one wywoływać szereg skutków ubocznych, ale wszystko ma swoją cenę. U pacjentów doświadczających pierwszego epizodu depresyjnego zazwyczaj się sprawdzają, a na dodatek są stosunkowo bezpieczne i niedrogie. Oczywiście sposób leczenia depresji powinien być dopasowany do stopnia jej nasilenia. Jeśli jest względnie łagodna i wydaje się mieć charakter przejściowy, rozwiązaniem może okazać się psychoterapia albo nawet po prostu modyfikacja stylu życia. Im jednak jest cięższa, tym bardziej jej leczenie jest trudne i skomplikowane.

ML: Jakie podejścia psychoterapeutyczne są obecnie najbardziej rekomendowane w przypadku zaburzeń depresyjnych?

AS: Niewątpliwie terapia poznawczo-behawioralna, która została u swoich źródeł zaprojektowana właśnie do leczenia depresji i jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). W praktyce skuteczne często okazują się również inne podejścia, między innymi terapia psychodynamiczna czy terapia dialektyczno-behawioralna. Można powiedzieć, że podręcznikowa depresja kliniczna sama w sobie zdarza się dość rzadko, ponieważ bardzo często towarzyszą jej inne problemy psychiczne, na przykład uzależnienia, stany lękowe czy zaburzenia osobowości.

ML: Liczba zachorowań na depresję wzrasta. Światowa Organizacja Zdrowia [ang. World Health Organisation, WHO] szacuje, że obecnie cierpi na nią około 350 milionów ludzi w różnych częściach świata i że przed 2030 rokiem stanie się ona najpowszechniej występującym zaburzeniem na świecie. Ile pacjentów z depresją jest w Polsce i jaka część z nich cierpi na jej lekooporną formę?

AS: Według różnych szacunków z depresją zmaga się w naszym kraju od 5 do 15 procent populacji, czyli możemy śmiało powiedzieć, że chodzi o mniej więcej trzy miliony ludzi. Przypadków leczonych jest jednak znacznie mniej: około półtora miliona. W różnych badaniach – również tych prowadzonych przeze mnie – wychodzi, że około 30 procent pacjentów z depresją jest lekoopornych, czyli nie zareagowało na co najmniej dwie standardowe formy farmakoterapii sprawdzane w odpowiednich dawkach i przez odpowiednio długi czas. Zatem dwie trzecie osób reaguje na konwencjonalne leki antydepresyjne, co w porównaniu z wieloma innymi lekami stosowanymi w medycynie zasadniczo nie jest złym wynikiem.

Przede wszystkim niezbędna jest rzetelna i wieloaspektowa diagnoza. Trzeba się upewnić, czy lekooporność nie jest „rzekoma” i czy depresja nie wynika na przykład z tymczasowej trudnej sytuacji życiowej, w przypadku której lepszym rozwiązaniem mogłaby być intensywna psychoterapia. Trzeba również wypytać o ewentualne dolegliwości somatyczne i sprawdzić, czy pacjent nie cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową (ChAD). Dopiero kiedy wykluczymy wszystkie te czynniki, możemy mówić o prawdziwej lekooporności. Można wówczas założyć, że mamy do czynienia z depresją o podłożu biologicznym.

Wraz z badaczami z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN realizujemy od niedawna projekt, w którym poszukujemy biologicznych markerów związanych z przewidywaniem odpowiedzi na esketaminę – jedną z form ketaminy zatwierdzoną do stosowania w leczeniu depresji lekoopornej. Dzięki temu badaniu być może będziemy mogli po prostu pobrać od pacjenta krew i na jej podstawie ocenić, czy jest sens podawać mu ten lek, czy od razu wypróbować inne formy leczenia.

ML: A co pani myśli o psylocybinie, której zastosowanie w leczeniu depresji lekoopornej badacie dzięki finansowaniu z ABM?

AS: Przede wszystkim psylocybina jest cząsteczką psychotropową, która podobnie jak leki SSRI oddziałuje na układ serotoninergiczny, choć oczywiście w inny sposób. Nic więc dziwnego, że może wpływać na emocje, ale oprócz tego wykazuje ona również właściwości halucynogenne. Mamy już trochę doświadczenia w leczeniu depresji za pomocą ketaminy i esketaminy, czyli środków, które wywołują efekty dysocjacyjne i generalnie mogą prowadzić do silnych zmian percepcyjnych. Ketamina od wielu dekad jest stosowana w medycynie i weterynarii jako środek anestetyczny i wiemy dość dużo o jej właściwościach, w tym także potencjalnych działaniach niepożądanych. W wysokich dawkach ona również – podobnie jak psylocybina – może powodować halucynacje, ale w leczeniu depresji zwykle używa się mniejszych dawek.

Pomysł stosowania psylocybiny w leczeniu zaburzeń nastroju nie jest nowy, a – biorąc pod uwagę wszelkie teoretyczne podstawy – warto sprawdzić jej potencjał w odniesieniu do pacjentów lekoopornych. Powinniśmy szukać nowych możliwości pomagania osobom, w przypadku których klasyczne leki antydepresyjne nie są skuteczne. Kluczowe znaczenie dla działania psylocybiny mają receptory serotoninergiczne 5-HT2A, na które oddziałują również klasyczne antydepresanty. Substancja ta wpływa także pośrednio na układ dopaminergiczny, układ GABA-ergiczny i układ glutaminergiczny. Ścieżki neuronalne związane z glutaminianem są zaangażowane w rozwój wielu chorób, nie tylko depresji, ale również schizofrenii czy choroby Alzheimera. Glutaminianu nie może być w mózgu za mało, ale nie może też być go za dużo, ponieważ staje się wtedy szkodliwy: mówimy wówczas o ekscytotoksyczności. Mimo że psylocybina wydaje się substancją względnie bezpieczną i teoretycznie nie powoduje uzależnienie fizycznego, może ona prowadzić do nadmiernego uwalniania glutaminianu.

ML: Co dotychczasowe badania mówią o potencjale terapeutycznym psylocybiny?

AS: Wydaje się ona obiecująca nie tylko w przypadku depresji, ale również uzależnień, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego czy zaburzeń odżywiania. Eksperymentów na jej temat jest coraz więcej, ale jej działanie terapeutyczne dość trudno jest badać. W jej przypadku niemożliwe jest bowiem podwójne zaślepienie badań klinicznych, czyli doprowadzenie do sytuacji, w której ani badacze, ani badani nie byliby w stanie się domyślić, czy dany pacjent otrzymał substancję czynną, czy placebo. Przeprowadzenie wiarygodnie zaślepionych badań klinicznych jest niezbędne do zarejestrowania jakiegokolwiek leku, ale być może za jakiś czas naukowcom uda się znaleźć rozwiązanie tego problemu.

Nasze badanie będzie mieć charakter otwarty, więc wszyscy będą wiedzieć, co dostają poszczególne osoby. Z tego względu musimy brać poprawkę na ewentualny efekt placebo, czyli poprawę samopoczucia, która nie wynika z samego działania substancji, ale bardziej z oczekiwań i nadziei. Na razie chcemy przetrzeć szlaki i sprawdzić, czy psylocybina wywoła pozytywne zmiany u pacjentów lekoopornych w połączeniu z SSRI. Będziemy podawać ją dwa razy w dawce 25 mg, a łącznie w badaniu weźmie udział niemal dwieście pięćdziesiąt osób i ma ono potrwać sześć lat. Wraz z dr Magdaleną Więdłochą pracujemy nad szczegółowym protokołem, który musi zostać zatwierdzony przez Europejską Agencję Leków [ang. European Medicines Agency, EMA]. Potrzebna jest między innymi zgoda komisji etycznej i centralnego europejskiego systemu do spraw badań klinicznych, a także polskich urzędów zajmujących się lekami, między innymi GIF-u.

ML: Jakie leki SSRI będą przyjmować uczestnicy?

AS: Będą to escitalopram, citalopram, fluwoksamina i fluoksetyna, a więc klasyczne leki antydepresyjne.

ML: Jak będzie wyglądać przygotowanie pacjentów przed badaniem?

AS: Na kilka tygodni przed podaniem psylocybiny zaplanowane są trzy sesje psychoedukacyjne, a podczas działania substancji będziemy przez kilka godzin zapewniać uczestnikom wsparcie psychologiczne, aby zadbać o ich bezpieczeństwo. Po sesji będziemy natomiast spotykać się z nimi na integrację doświadczeń.

ML: Jakie są przeciwwskazania do przyjmowania psylocybiny? Kogo będą państwo wyłączać z badań?

AS: Zacznę od głównego kryterium włączenia, czyli zdiagnozowania depresji lekoopornej. Wbrew pozorom znalezienie szczegółowo udokumentowanych przypadków tego rodzaju nie jest proste. Kryterium wyłączenia są natomiast przede wszystkim zaburzenia psychotyczne takie jak schizofrenia czy ChAD oraz zaburzenia osobowości, czyli generalnie różne zaburzenia związane z urojeniami. Będziemy wyłączać również osoby z predyspozycjami do nadużywania substancji psychoaktywnych, między innymi te, które zażywały psylocybinę na własną rękę w ciągu ostatniego roku.

ML: Z czego pani zdaniem wynikają pozytywne zmiany kliniczne po podaniu psylocybiny pacjentom z depresją? Jakie są mechanizmy jej działania antydepresyjnego?

AS: Na pewno kluczowy jest jej wpływ na receptory serotoninergiczne – zarówno w obszarach korowych, jak i podkorowych. Badania pokazują ponadto jej działanie neuroprotekcyjne i wpływ na neuroplastyczność, czyli proces powstawania nowych połączeń między neuronami. Jednym z obszarów podkorowych ulegających dezaktywacji po psylocybinie jest wzgórze, które normalnie jest czymś w rodzaju stacji przekaźnikowej filtrującej sygnały zmysłowe docierające do kory. W depresji mamy do czynienia z zaburzeniami w selekcji bodźców: mózg ma wówczas tendencję do wybierania tych negatywnych i odsiewania lub niekorzystnego interpretowania tych pozytywnych. Możliwe, że psylocybina pomaga zmienić ten proces selekcji na bardziej adaptacyjny. Wywołuje ona również zmiany w osobowości, zwłaszcza w otwartości na doświadczenie, co może wpływać na ludzi korzystnie.

Ponadto w wielu badaniach klinicznych zauważono korelację pomiędzy efektami antydepresyjnymi a doświadczeniami mistycznymi, których wielu ludzi doznaje pod wpływem psylocybiny. Nie mam pewności, czy mają one istotne znaczenie w tym kontekście. Jako psychiatrka biologiczna wolę skupiać się bardziej na mechanizmach neuronalnych niż na subiektywnych przeżyciach. Poza tym nie wszyscy pacjenci chcą przechodzić przez intensywne zmiany w percepcji i obrazie własnego „ja”, więc być może w ich przypadku rozwiązaniem byłyby małe dawki albo użycie niepsychoaktywnych analogów psylocybiny.

Warto też pamiętać, że poruszające doświadczenia psychodeliczne mogą popychać pacjentów w stronę zarówno pozytywną, jak i negatywną. Uczestnicy terapii psychodelicznej dosłownie powierzają się w ręce terapeutów, dlatego jest bardzo ważne, aby czuli, że są bezpieczni i że mogą w razie potrzeby liczyć na wszelkiego rodzaju wsparcie ze strony profesjonalistów, czyli lekarzy psychiatrów lub psychologów – najlepiej z certyfikatem terapeutycznym.

ML: Na jakich podejściach psychoterapeutycznych będziecie opierać się w pracy z pacjentami?

AS: Przede wszystkim na terapii poznawczo-behawioralnej, której skuteczność jest najlepiej udokumentowana, a poza tym ma ona z założenia działać w ramach ograniczonej liczby spotkań – w odróżnieniu chociażby od terapii psychodynamicznej, która może ciągnąć się latami. Terapeuci zajmujący się pacjentami przejdą wcześniej specjalne szkolenie w King’s College, żeby potrafili możliwie najlepiej reagować na potrzeby pacjentów. Sesje psychodeliczne będą natomiast odbywać się w ośrodku KeyClinic w Warszawie, który jest konsorcjantem grantu z ABM.

ML: Co pani myśli o klasyfikacji prawnej psylocybiny jako psychiatrka prowadząca badania nad jej medycznym potencjałem? Obecnie znajduje się ona w grupie I-P, a więc kategorii substancji, które cechują się wysokim potencjałem nadużywania i brakiem zastosowań medycznych.

AS: Na razie nie zmieniałabym tej klasyfikacji, żeby nie zachęcać ludzi do rekreacyjnego zażywania grzybów psylocybinowych. Stosowanie psychodelików – zwłaszcza na własną rękę w warunkach pozamedycznych – może wiązać się z realnymi zagrożeniami, a jako lekarka pozostaję wierna fundamentalnej zasadzie etycznej w medycynie: „Przede wszystkim nie szkodzić”. Dopóki nie zostaną ukończone badania potwierdzające skuteczność i bezpieczeństwo użycia psylocybiny w kontekście medycznym, nie ma według mnie podstaw do jej reklasyfikacji.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Maciej Lorenc, Czy psychodeliki uratują Polskę? Warszawa 2025

Copyright © by Maciej Lorenc, 2025 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2025

Wydanie pierwsze

ISBN 978-83-68267-66-2

Redakcja: Anna Hadała-Żołnik Korekta: Anna Hadała-Żołnik, Adam Wencel Opieka redakcyjna: Jaś Kapela Projekt okładki: Maja Madejska Zdjęcie na okładce: Jakub Szafrański

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Jasna 10 lok. 3 00-013 Warszawa

[email protected]

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w naszej kawiarni Prześniona (ul. Jasna 10, Warszawa), sklepie internetowym KP (wydawnictwo.krytykapolityczna.pl) i w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.

Plik przygotował Woblink

woblink.com

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa

KRÓTKA HISTORIA PSYCHODELIKÓW W POLSCE

PSYLOCYBINA NA DEPRESJĘ

Karta redakcyjna

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Prawa autorskie