Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 372
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Recenzje
SAMOKONTROLA CZY KONTROLA PAŃSTWA? TY DECYDUJESZ
„Życie jest pełne trudnych wyborów. Potrzeba odwagi, by wziąć odpowiedzialność za własne życie i wytyczyć własną ścieżkę. Jest to jednak również najlepszy sposób na zapewnienie pomyślnej przyszłości i dobrze prosperującego, zdrowego społeczeństwa. Gdybym był młodą osobą dążącą do produktywnego i satysfakcjonującego życia, kupiłbym egzemplarz tej książki i uważnie ją przestudiował”.
— John Mackey, współzałożyciel i dyrektor generalny
Whole Foods Market”
„Nowa książka Toma Palmera po mistrzowsku syntetyzuje nauki o ludzkim życiu, aby dostarczyć wiedzy o tym, jak dbać o siebie, nasze rodziny i społeczności bez konieczności stosowania przymusu. Gdyby więcej ludzi wiedziało, co wyjaśnia ta niewielka książka, świat byłby bardziej wolny, zamożny, sprawiedliwy i szczęśliwszy. Całkiem nieźle jak na krótką książkę”.
— Peter Goettler, prezes i dyrektor generalny Cato Institute
DEDYKACJA
Dla Tibora Richarda Machana (1939–2016), miłośnika myśli, dyskusji, wolności i życia, który uczynił świat lepszym miejscem.
Spis treści
Przedmowa
Rozdział 1
Doskonały wybór
Rozdział 2
Jak chemia mózgu wyjaśnia ludzką wolność i pomaga nam ją realizować
Rozdział 3
Życie w państwie opiekuńczym: jak opieka społeczna wpływa na tych, którzy ją otrzymują
Rozdział 4
Czy nieracjonalność zachowań konsumentów usprawiedliwia wojnę z narkotykami?
Rozdział 5
Odpowiedzialność i środowisko
Rozdział 6
Pierwsza osoba liczby pojedynczej: literatura i indywidualny opór
Rozdział 7
Zasady i porządek bez państwa
Rozdział 8
Państwo opiekuńcze i erozja odpowiedzialności
rozdział 9
Samokontrolująca się jednostka w społeczeństwie i społeczności
Rozdział 10
Filozoficzne ujęcie wolności i odpowiedzialności
Rozdział 11
Zwiększenie i poprawa własnej samokontroli
Dodatek
Przydatne przewodniki i wskazówki dotyczące zwiększania samokontroli
INFORMACJE NA TEMAT ATLAS NETWORK
Wydanie pierwsze uzupełnione
Tytuł oryginału: Self-Control or State Control? You Decide.
Copyright © 2021 by Tom G. Palmer.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania lub przekazywana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób elektroniczny, mechaniczny, fotokopiujący, nagrywający lub inny, bez uprzedniej pisemnej zgody.
Tłumaczenie: Hubert Maciejewicz
Redakcja: Aneta Miklas
Korekta: Anna Śleszyńska
Skład: Michał Banaś
E-book: Robert Waszkiewicz
Printed in Poland
Mazowieckie Centrum Poligrafii Wojciech Hunkiewicz
Mikołaja Konstantego Ciurlionisa 4
05-270 Marki
Fundacja Warsaw Enterprise Institute
Al. Jerozolimskie 30
00-024 Warszawa
ISBN: 978-83-67272-25-4
Przedmowa
Tom G. Palmer
Maksymowi — [dziękuję za] opanowanie siebie samego i nietracenie przy niczym głowy. I pogodę ducha w przykrych stosunkach życiowych i w chorobie. I charakter zrównoważony, łagodność w parze z powagą. I wypełnianie obowiązków bez narzekania1.
– Marek Aureliusz, Rozmyślania
Kim jestem? Czym jest wolność i jak ją osiągnąć? Czym jest dobre życie i jak je osiągnąć? Jak prowadzić życie wolnej i odpowiedzialnej osoby? W jaki sposób jestem powiązany z innymi? Jak powinienem się zachowywać i jakiego zachowania oczekiwać od innych? Za co jestem odpowiedzialny, a za co nie?
Czy niektórzy ludzie powinni używać siły do kontrolowania innych? Jak funkcjonuje kontrola sprawowana przez państwo i jakie są jej skutki? Czym jest samokontrola, jakie płyną z niej korzyści i jakie są związane z nią koszty? Jak ją osiągnąć?
Młodzi ludzie mogą być szczególnie skłonni do zadawania takich pytań, ale pytania te dotyczą nie tylko młodzieży, lecz człowieka na każdTo właśnie o nich jest ta krótka książka. Takie pytania nie są zagadnieniami tylko dla profesorów etyki i metafizyki, są to pytania dla każdej myślącej osoby. To pytania do Ciebie. Co więcej, zrozumienie istoty wolności i odpowiedzialności wymaga znacznie więcej niż wąskiej specjalizacji intelektualnej. Poważna refleksja nad tymi kwestiami musi również czerpać z ekonomii, historii, psychologii, neuronauki, socjologii, sztuki, duchowości i wielu innych dziedzin. Wszystko to znajdziesz w książce, którą trzymasz w swoich rękach.
Pomysły zawarte w tej książce mogą pomóc Ci prowadzić szczęśliwsze życie – być lepszym przyjacielem, współpracownikiem, studentem, członkiem rodziny, obywatelem, myślicielem, biznesmenem, krótko mówiąc: być lepszym człowiekiem. Wolność nie jest bezcelową nieodpowiedzialnością, ale jest nierozerwalnie związana z odpowiedzialnością. Uchwycenie obu jest przygodą, aktem godnym człowieczeństwa.
Wolność i odpowiedzialność pomogą ci również stworzyć lub wzmocnić wolne społeczeństwa. Kluczem do wolności jest zrozumienie, że żyjemy swobodnie razem, nie w izolacji, ale w społeczeństwach i społecznościach. Oznacza to, że szanując naszą wolność, szanujemy wolność innych. Przyjmujemy odpowiedzialność za poszanowanie praw innych. Żyć swobodnie to żyć z poszanowaniem praw innych, a także własnych. Wolne życie oznacza odmowę biernego poddania się kontroli państwa i bycie odpowiedzialnym za własne wybory.
To nie jest książka z tajemnymi prawdami, które, uchwycone w jednej chwili, rozwiążą wszystkie Twoje problemy. W rzeczywistości osiągnięcie życia pełnego samokontroli, wolności i odpowiedzialności wymaga wysiłku, ale jest w zasięgu naszych możliwości. Taki wysiłek może być heroiczny, ale nie musi; zwykle chodzi o powolne nabywanie nawyków odpowiedzialności. W kilku rozdziałach omówiono praktyki i instytucje, które pomagają nam wytworzyć te nawyki. Pokazano też korzyści płynące z poprawy samokontroli i otwarcie podzielono się przydatnymi spostrzeżeniami i wskazówkami dotyczącymi osiągnięcia samokontroli, a także informacjami na temat innych dzieł, które pomogą Ci dalej podążać ścieżką wolności i odpowiedzialności.
Rozwiązywanie problemów społecznych wymaga wysiłku, ale skuteczna koordynacja wysiłków wymaga wolności i zazwyczaj jest utrudniana – a nie wspomagana – przez użycie siły. Poszczególne rozdziały wyjaśniają historię samokontroli oraz to, w jaki sposób społeczeństwa wolnych, odpowiedzialnych jednostek rozwiązywały i mogą rozwiązywać złożone problemy oraz w jaki sposób, dzięki wolności, możemy osiągnąć pokój i dobrobyt.
Każdy rozdział tej książki można traktować jako indywidualną część. Można je czytać w dowolnej kolejności; lektura któregoś z nich nie wymaga wcześniejszego przeczytania innego. Możesz skorzystać z tej książki bez konieczności czytania jej w całości. Niektóre części mogą być wciągające, a inne mniej. To Twoje życie i możesz je wykorzystać tak, jak chcesz. Mam jednak nadzieję, że jakaś mała część Twojego życia zostanie poświęcona na zapoznanie się z rozdziałami tej książki, ponieważ to, co one oferują, może sprawić, że reszta Twojego życia będzie lepsza, nacechowana wolnością i – koniec końców – szczęśliwsza.
Tom G. Palmer
Amsterdam, Holandia, 30 marca 2016 r.
TOM G. PALMER
Czy może istnieć wolność bez odpowiedzialności lub odpowiedzialność bez wolności? Czy możemy być wolni i odpowiedzialni? Dlaczego to miałoby mieć znaczenie? W tym rozdziale wyjaśniono pojęcia, zdefiniowano problematykę i przedstawiono argumenty przemawiające za wyborem życia w odpowiedzialności i wolności.
Depozytariusze władzy nie chcą nas do tego nakłaniać. Jakże chętnie oszczędziliby nam wszelkiego trudu, z wyjątkiem obowiązku posłuszeństwa i płacenia! Już słyszę, jak mówią: „Jaki właściwie jest cel wszystkich waszych wysiłków, motywy waszej pracy, przedmiot waszych nadziei? Czyż nie jest nim szczęście? Dajcie nam więc wolną rękę, a my wam to szczęście damy”. O nie, panowie, nie dawajmy im wolnej ręki. Jakkolwiek wzruszająca byłaby tak czuła troska, prośmy władzę o pozostanie w swoich granicach. Niechaj będzie ona tylko sprawiedliwa, a my już zajmiemy się własnym szczęściem1. – Benjamin Constant
Każdy z nas stoi przed wielkim wyborem: czy mam po cichu zaakceptować system kontroli państwowej, czy też stanąć w obronie samokontroli? Samokontrola oferuje życie pełne wolności i odpowiedzialności. Pozwala nam budować nasze poczucie godności w pokoju i harmonii z innymi. To życie godne człowieka. To podstawa dobrobytu i postępu. Kontrola państwa oferuje życie w posłuszeństwie, podporządkowaniu i strachu. Promuje wojnę wszystkich przeciwko wszystkim w walce o władzę nad życiem innych. Samokontrola jest jasną i prostą zasadą mającą zastosowanie do wszystkich: każdy człowiek ma jedno i tylko jedno życie do przeżycia. Kontrola państwa nie ma jasnych oraz prostych zasad i prowadzi do konfliktów, ponieważ jednostki i grupy walczą o możliwość sprawowania tej kontroli, a tym samym o możliwość kontrolowania siebie nawzajem lub o uniknięcie kontroli ze strony innych.
Wolni ludzie nie są podporządkowani, ale nie są też pozbawieni jakiejkolwiek kontroli, ponieważ muszą kontrolować samych siebie. Przejęcie panowania nad swoim życiem jest aktem zarówno wolności, jak i odpowiedzialności. Oba te elementy są ze sobą tak ściśle powiązane, że nie można trzymać się jednego, wykluczając drugi.
Dzieci zależne od rodziców mają tendencję do szukania wolności bez odpowiedzialności; niezależni dorośli przyjmują obie te postawy. Życie w wolności i odpowiedzialności oferuje satysfakcję dostępną tylko tym, którzy przejmują kontrolę nad własnym życiem. Życie w wolności i odpowiedzialności jest życiem dorosłego, a nie dziecka; obywatela, a nie poddanego; osoby, a nie przedmiotu. Nasze własne dobre samopoczucie, nasze szczęście, nie jest czymś, czego możemy oczekiwać od innych lub co jest nam dostarczane przez państwo. W rzeczywistości rządy są przecież ustanowione wśród ludzi nie po to, aby zapewnić nam szczęście, ale aby zapewnić nam możliwość jego osiągnięcia. Sami jesteśmy odpowiedzialni za bycie szczęśliwymi.
Odpowiedzialność: Niektórym słowo to przywodzi na myśl obrazy starszych ludzi pouczających młodych, aby siedzieli prosto, odrabiali lekcje i pisali kartki z podziękowaniami do leciwych ciotek. Nic dziwnego, że spodziewamy się, że jest to coś nudnego, żmudnego, odwracającego naszą uwagę od cieszenia się wolnością. Takie obrazy sugerują, że celem wolności jest ucieczka od odpowiedzialności.
W rzeczywistości przyjęcie odpowiedzialności nie jest ani nudne, ani żmudne, ani nie odwraca uwagi od wolności. Bycie odpowiedzialnym czasami wiąże się z robieniem rzeczy, które są nieprzyjemne, a nawet z wielkimi poświęceniami, ale przyjęcie odpowiedzialności zapewnia największą ludzką satysfakcję. Przyjęcie na siebie odpowiedzialności jest w rzeczywistości przygodą i aktem odwagi. Zasługujemy na wolność, ponieważ możemy być pociągnięci do odpowiedzialności za nasze czyny; ponieważ możemy dokonywać wyborów; ponieważ możemy sprawować samokontrolę. Odpowiedzialność nie jest ciężarem, który musimy dźwigać, aby być wolnymi; świadomość, że „ja to zrobiłem”, sprawia, że wolność jest nagrodą, o którą warto walczyć. Odpowiedzialność jest kluczem do realizacji wolności.
Nie zasługujemy na wolność tylko dlatego, że mamy pragnienia lub impulsy. Zasługujemy na wolność – na kontrolowanie przez nas własnego życia – ponieważ jesteśmy moralnie odpowiedzialni: przed sobą nawzajem, przed Bogiem (dla tych, którzy wierzą) i przed własnym sumieniem. Jak napisał setki lat temu jeden z najbardziej wpływowych filozofów moralności w historii:
Istota moralna jest istotą odpowiedzialną. Odpowiedzialna istota, jak wskazuje na to definicja, jest istotą, która musi odpowiadać za swoje czyny wobec innej istoty, i która w konsekwencji musi kontrolować je zgodnie z rozumieniem dobra tej innej istoty2.
Adam Smith wyjaśnił dalej, że rozwój świadomości moralnej pociąga za sobą odpowiedzialność nie tylko przed innymi, ale także przed samym sobą, ponieważ to, czego szukamy, to nie tylko bycie chwalonym, ale bycie godnym pochwały, dwa cele, które mogą być do siebie podobne, ale które „są jednak pod wieloma względami różne i niezależne od siebie”3.
Jako istoty społeczne staramy się być godni pochwały lub „godni podziwu”, ale „aby osiągnąć ten stan, musimy stać się bezstronnymi obserwatorami własnego charakteru i postępowania. Musimy starać się patrzeć na nie oczami innych ludzi lub tak, jak inni ludzie mogą je postrzegać”4.
Stanie się bezstronnym obserwatorem własnego charakteru i postępowania pozwala nam zapracować na poczucie własnej wartości. Jak zauważył Smith, „człowiek, który oklaskuje nas za czyny, których nie dokonaliśmy albo za motywy, które nie miały żadnego wpływu na nasze postępowanie, oklaskuje nie nas, ale inną osobę. Nie możemy czerpać żadnego rodzaju satysfakcji z jego pochwał”5. Taka satysfakcja nie jest osiągalna w żaden inny sposób jak tylko poprzez przyjęcie odpowiedzialności.
Wolność: U niektórych słowo to przywołuje obrazy typu „wszystko wolno”: nieporządku, chaosu, niemoralności, rozwiązłości. Nic dziwnego, że uważają wolność za przerażającą. W konsekwencji wielu uwierzyło, że porządek i cnota muszą zostać narzucone kosztem wolności. Utożsamiają odpowiedzialność z podporządkowaniem się poleceniom innych. Niektórzy nawet obiecują, że takie podporządkowanie, choć może zniszczyć to, co my, zwykli ludzie, uważamy za naszą wolność, wynagrodzi nam to poprzez wyższą wolność, znacznie przewyższającą to, co odrzucają jako wolność jedynie empiryczną lub „burżuazyjną”. Obiecują wolność, którą można znaleźć tylko wtedy, gdy naszymi działaniami kierują mądrzy i dobrzy, a przynajmniej potężni.
Wolność to nie to samo, co pozwalanie na wszystko; odpowiedzialność ściśle łączy wolność z cnotą i samokontrolą. Związek ten został wyjaśniony przez jednego z największych orędowników wolności w historii, człowieka, który urodził się jako niewolnik w hrabstwie Talbot w stanie Maryland: Fredericka Augustusa Washingtona Baileya, człowieka, który zdobył wolność dla siebie i milionów innych. Do historii przeszedł pod imieniem, które sam wybrał: Frederick Douglass. W 1845 roku pisał – jako były niewolnik, który sam się wyzwolił – o „świętach”, na których obchodzenie pozwalali niewolnikom ich porywacze. Takie chwile pozornej wolności były przedstawiane przez posiadaczy niewolników jako akty życzliwości, ale w rzeczywistości były wykorzystywane jako „bufor bezpieczeństwa, który dawał ujście buntowniczej postawie zniewolonego człowieka”6. Posiadacze niewolników starali się raczej pogrążyć swoich jeńców w deprawacji, niż zaoferować im wytchnienie od niewolnictwa:
Ich celem wydaje się obrzydzenie swoim niewolnikom wolności poprzez pogrążenie ich w najpodlejszych odmętach rozpusty. Na przykład właściciele niewolników nie tylko lubią widzieć, jak niewolnik pije z własnej woli, ale czynią różne zabiegi, aby go upić. Jednym z nich jest zakładanie się ze swoimi niewolnikami o to, kto wypije najwięcej whisky bez upijania się. W ten sposób udaje im się skłonić całe rzesze ludzi do nadmiernego picia. Tak więc, gdy niewolnik prosi o czystą wolność, przebiegły właściciel niewolnika, znając jego ignorancję, oszukuje go dawką złośliwego roztargnienia noszącego pozory wolności. Większość z nas zwykła była pić, a rezultat był taki, jak można było przypuszczać: wielu z nas zostało doprowadzonych do przekonania, że nie ma wielkiej różnicy między wolnością a niewolnictwem. Czuliśmy, i bardzo słusznie, że równie dobrze możemy być niewolnikami człowieka, jak i rumu. Tak więc, kiedy święta dobiegły końca, podnieśliśmy się z brudu, w którym się tarzaliśmy, wzięliśmy głęboki oddech i pomaszerowaliśmy na pole – czując się, ogólnie rzecz biorąc, raczej zadowoleni, że porzuciliśmy to, co według kłamliwego pana, jest wolnością, żeby ponownie wrócić w ramiona niewolnictwa7.
Według Douglassa wolność znajdowała się nie w pijaństwie i występkach, do których zachęcali panowie, ale w godności przyjętej na siebie odpowiedzialności. Poznał istotę wolności, gdy, jak to ujął, „dostał do ręki książkę zatytułowaną The Columbian Orator” i był zafascynowany dialogiem między panem a niewolnikiem, w którym niewolnik obala argumenty pana za niewolnictwem i przekonuje go do emancypacji8. Wpływ tych argumentów na Douglassa był potężny: „Wolność pojawiła się, by pozostać już na zawsze. Była słyszalna w każdym dźwięku i widoczna w każdej rzeczy. Była zawsze obecna, by dręczyć mnie poczuciem mojego nędznego stanu. Nie widziałem niczego, nie widząc jej, nie słyszałem niczego, nie słysząc jej, i nie czułem niczego, nie czując jej9”.
Próby zastąpienia kontroli państwowej samokontrolą generują niezamierzone konsekwencje, które często są znacznie gorsze niż sytuacje, które kontrola państwowa rzekomo ma poprawić. Intencje ustawodawców lub administratorów to jedno, a konsekwencje zmiany zachęt to drugie. Weźmy dwa dobitne przykłady: profesor Jeffrey Miron z Uniwersytetu Harvarda ujawnia w swoim rozdziale straszne niezamierzone konsekwencje „wojny z narkotykami” (przestępczość, przedawkowania, rozprzestrzenianie się chorób i inne), a dziennikarka Lisa Conyers w swoim rozdziale bada zależność tworzoną przez politykę państwa opiekuńczego, która zwykle, choć być może nie zawsze, jest niezamierzoną konsekwencją tej polityki.
Nigdy nie można bezpośrednio ustanawiać prawa ani wybierać wyników; wszystko, co mogą zrobić ustawodawcy lub rządzący, to zmienić bodźce, z którymi są konfrontowani uczestnicy interakcji społecznych. Tak więc działania mogą być zakazane, ponieważ ustawodawcy uważają je za złe. Nie wynika z tego, że po tym, jak zabiorą głos, nikt nie podejmie już tych działań. Rozumiejąc to, rządzący określają kary – od grzywien, przez więzienie, aż po śmierć. Nadal to jednak nie oznacza, że nikt nie podejmie tych działań.
Swoboda produkcji, kupna, sprzedaży i konsumpcji narkotyków jest w wielu krajach ograniczona lub całkowicie zniesiona przez prawo. W Stanach Zjednoczonych narkotyki są nielegalne, ale więzienia są pełne ludzi, którzy je produkowali, kupowali, sprzedawali lub spożywali, mimo że ustawodawcy im tego zabronili. Wielu milionów ludzi nie odstraszyła perspektywa kary więzienia, pomimo niezwykłej przemocy i setek miliardów dolarów wydanych na zmianę ich zachowania10. Powtarza się historia prohibicji alkoholu: samo zakazanie substancji nie oznacza, że ludzie przestaną ją spożywać i prawdopodobnie spowoduje konsekwencje, których zwolennicy zakazu nie przewidzieli11.Odpowiedzialność za podejmowanie decyzji dotyczących oszczędzania na emeryturę na całym świecie została przejęta przez rządy, rzekomo w celu mądrego inwestowania zarobków, pomocy w zapewnieniu ludziom bezpiecznej starości i tworzenia więzi solidarności międzypokoleniowej12. W Stanach Zjednoczonych płace są opodatkowane, a podatki nie są inwestowane na przyszłość, ale przekształcane w system „pay as you go”, który pod względem finansowym jest nieodróżnialny od piramidy finansowej i który z czasem gromadzi ogromne „niefinansowane zobowiązania”. Pracownikom najemnym wmawiano, że ich obowiązkowe składki na ubezpieczenie społeczne są „równoważone” przez „składki” płacone przez ich pracodawców, podczas gdy w rzeczywistości 100 procent „składki płaconej przez pracodawcę” pochodziło z ich własnych kieszeni, ponieważ były to pieniądze, które pracodawcy płacili za ich zatrudnienie, a więc pieniądze były po prostu pobierane od pracowników najemnych przez rząd. Pieniądze zostały natychmiast wypłacone i zastąpione przez zwykłe skrypty dłużne13. To nie sprzyjało tworzeniu solidarności międzypokoleniowej, ale zachęcało ludzi do lobbowania na rzecz coraz większych płatności, nieadekwatnych do wpłacanych przez nich składek14, a niezrównoważone obciążenia zostały przeniesione na młodsze pokolenie15. System już stał się „ujemny gotówkowo”, co oznacza, że fikcja księgowa „funduszu powierniczego” została ujawniona; ubezpieczenie społeczne jest finansowane przez piramidę finansową, a nie przez „inwestycje” lub „oszczędności”16. Kiedy ludziom mówi się, że o ich emeryturę zadba rząd, okazuje się, że konsumują więcej i oszczędzają mniej. Co więcej, gdy koszty spadają na jedną grupę, a korzyści na inną, stworzone zachęty prowadzą ludzi do poszukiwania korzyści i unikania kosztów oraz generują niezliczone konflikty, w tym konflikty międzypokoleniowe. Samokontrola nigdy nie jest idealna, ale kontrola państwa nie jest lepsza.Harmonijny porządek społeczny jest możliwy do osiągnięcia tylko wtedy, gdy jednostki mogą swobodnie kontrolować siebie i dobrowolnie koordynować swoje działania, uwzględniając innych. Harmonijne społeczeństwo opiera się na poszanowaniu wolności każdego jego członka. Harmonijny porządek społeczny wyłania się nie z rozkazów popartych przemocą, które z większym prawdopodobieństwem zakłócą porządek, niż go ustanowią, ale z poszanowania ogólnych zasad wolnych społeczeństw, które wyznaczają sfery wolności i odpowiedzialności każdej jednostki17. Instytucje wolnych społeczeństw – w tym maniery i obyczaje, rynki i ceny, perswazja i dyskusja, debata i deliberacja – zapewniają mechanizmy, dzięki którym ludzie dobrowolnie koordynują swoje zachowanie.
Wielu wierzyło, a niektórzy nadal wierzą, że porządek można stworzyć jedynie siłą kierowaną rozumem i wolą. Planeta jest zaśmiecona grobami ofiar tej ideologii. W rzeczywistości próby stworzenia raju na ziemi poprzez takie planowanie doprowadziły nie do porządku, ale do tego, co ekonomista Ludwig von Mises nazwał „planowanym chaosem”18. Sloane Frost, ekspertka w dziedzinie polityki administracji zdrowotnej i założycielka Students for Liberty, analizując świadczenia opieki zdrowotnej, wykazała irracjonalność interwencjonistycznego „planowania”. Jak odkryła w swoich badaniach, zamiast jakiegokolwiek spójnego i racjonalnego porządku
[d]ostajemy jedną interwencję ułożoną na drugiej, a ich spód jest tak nisko, że mało kto pamięta, jak ten proces się rozpoczął. Systemy te stają się również częścią codziennego życia, do tego stopnia, że ludzie nigdy nie zadają sobie trudu, by zapytać, jak powstały. Co gorsza, ponieważ nie są one spójnie zaplanowane, ale lawirują od kryzysu do kryzysu, czasami są opisywane nie jako interwencjonizm państwowy, ale jako „wolny rynek” lub „leseferyzm” przez ludzi, którzy nie poświęcają czasu na zrozumienie sieci interwencji i prześledzenie zachęt, jakie tworzą, tego, jak wpływają na zachowanie i prowadzą do niezamierzonych konsekwencji, a następnie kolejnych interwencji19.
Rozkazy mogą być odpowiednie dla armii, ale próby implementowania wojskowych rozwiązań w polityce zakłócają naturalnie wytworzone wzorce koordynacji i wcale nie tworzą więcej porządku, ale nieporządek. Systemy powszechnych i stabilnych zasad odnoszą sukces tam, gdzie zawodzą rozkazy, ponieważ pozwalają ludziom formułować rozsądne oczekiwania co do zachowania innych i umożliwiają im elastyczność w dostosowywaniu się do zmieniających się sytuacji20. Ale nawet gdyby społeczeństwo mogło być uporządkowane jak ogromna armia, porządek, który by się wyłonił, byłby znacznie mniej złożony niż porządek tworzony przez wolną współpracę. Jeśli porządek można porównać do muzyki, to porządki wolnych społeczeństw przypominają nie kadencje marszów wojskowych, ale tworzone na żywo aranżacje zespołów jazzowych.
Rządy prawa są niezbędnym składnikiem wolności; każda osoba, w tym przedstawiciele rządu, ponosi odpowiedzialność za przestrzeganie zasad prawa. Rządy prawa nie są tożsame z wydawaniem lub przestrzeganiem konkretnych edyktów, rozkazów i poleceń popartych siłą, ale oznaczają stosowanie się do ogólnie przyjętych zasad:
w ramach rządów prawa władza nie może hamować indywidualnych wysiłków poprzez działania ad hoc. W ramach znanych reguł gry jednostka może swobodnie realizować swoje osobiste cele i pragnienia, mając pewność, że uprawnienia rządu nie zostaną celowo wykorzystane do udaremnienia jej wysiłków21.
Rządy prawa umożliwiają wolność jednostki, ale jej utrzymanie wymaga powszechnej akceptacji odpowiedzialności i samokontroli w populacjach osób, które wchodzą w interakcje na niezliczone sposoby, praktycznie niemożliwe do monitorowania przez inne strony. Nigdy nie byłoby wystarczającej liczby policjantów na świecie, aby zmusić ludzi do przestrzegania i utrzymywania rządów prawa, gdyby nie istniał już znaczny stopień samokontroli wśród ludzi, w tym przedstawicieli rządu. Kiedy ta samokontrola – odpowiedzialność za przestrzeganie prawa – ulega erozji, podważa to rządy prawa, korzystanie z wolności oraz porządek i koordynację społeczną. Wolność jest kluczem do doświadczenia odpowiedzialności, ponieważ odpowiedzialność jest niezbędna do utrzymania wolności.
John Locke wyraźnie odróżnił korzystanie z wolności od robienia tylko tego, „co się chce”, to znaczy tego, do czego jest się skłonnym lub czego się jedynie pragnie, bez względu na konsekwencje dla siebie lub kogokolwiek innego:
Celem prawa nie jest zniesienie lub ograniczenie, ale zachowanie i rozszerzenie wolności: We wszystkich stanach stworzonych istot zdolnych do Praw, gdzie nie ma Prawa, nie ma Wolności. Wolność oznacza bowiem bycie wolnym od ograniczeń i przemocy ze strony innych, co nie może mieć miejsca tam, gdzie nie ma prawa: Ale wolność nie jest, jak nam się mówi, wolnością dla każdego człowieka do robienia tego, co chce: (Bo kto może być wolny, gdy humor każdego innego człowieka może nad nim dominować?). Ale wolność dysponowania i porządkowania, jak chce, swojej osoby, działań, posiadłości i całej swojej własności, w ramach przyzwolenia tych praw, pod którymi się znajduje; i nie podlegać arbitralnej woli innych, ale swobodnie podążać za własną22.
Wolność i prawo są ze sobą ściśle powiązane, podobnie jak wolność i odpowiedzialność. Są one powiązane funkcjonalnie i realnie: gdy jedno z nich wzrasta, wzrasta też drugie i odwrotnie. Odpowiedzialność jest podstawą naszej wolności, tak jak wolność jest podstawą naszej odpowiedzialności. Przyjęcie naszej własnej wolności i odpowiedzialności wzmacnia naszą świadomość moralną, sprawia, że jesteśmy świadomi naszych relacji z innymi i naszej własnej przyszłości, poprawia charakter, rozwija nawyki dobrego życia we wspólnocie z innymi, wspiera szacunek dla wolności innych i pozwala nam z satysfakcją powiedzieć: „Zrobiłem to; moje życie jest moją odpowiedzialnością i jestem odpowiedzialny za to, co osiągnąłem”.
Nasza osobista tożsamość jest powiązana z naszą wolnością i odpowiedzialnością. Richard Overton, jeden z pierwszych libertariańskich pisarzy i aktywistów angielskich, pisał ze swojej celi więziennej w 1646 roku:
Każdej jednostce natura nadaje indywidualną własność, której nikt nie może naruszyć ani uzurpować sobie prawa do niej. Każdy bowiem, tak jak jest sobą, tak też sam o sobie stanowi, bo inaczej nie mógłby być sobą23.
Po to, by być sobą, każda jednostka musi być po prostu „właścicielem samego siebie”, „inaczej nie mogłaby być sobą”. Frederick Douglass niezależnie odkrył tę samą zasadę:
Wystarczy spojrzeć na stan niewolnika: pozbawiony wszelkich praw – pozbawiony wszelkich przywilejów, nie miał nawet przywileju powiedzenia „moje”: moja głowa, moje oczy, moje ręce, moje serce, moje kości, moje ścięgna, moja dusza, mój nieśmiertelny duch, wszystko to było własnością kogoś innego. Nie mógł sam decydować o żadnej kwestii – nawet związanej z jego własnymi działaniami. Pan – człowiek, który rościł sobie prawo własności do jego osoby – miał prawo decydować o wszystkich sprawach tak, jak mu się podobało24.
Zarówno Overton osamotniony w swojej celi więziennej, jak i Douglass, medytujący nad swoim strasznym osobistym doświadczeniem niewolnictwa, zrozumieli, że aby być sobą, trzeba mieć swobodę mówienia „moje ja”.
Chiński znak wolności 自由 (ziyóu) oznacza również „samostanowienie” lub „bycie sobą” i zawiera znak „ja”, 自 (zi). Kiedy rozmawiałem z chińskimi uczonymi – obrońcami wolności, powiedzieli mi, że chińskie znaki przekazują wzajemne implikacje wolności osobistej i odpowiedzialności wyraźniej niż angielskie słowa „freedom” lub „liberty”. W dalszej części artykułu postaram się wyjaśnić tę zależność.
Filozof Platon w swojej książce Państwo przedstawia Sokratesa dyskredytującego charakter wolności w ustroju demokratycznym. Sokrates pyta swojego rozmówcę, Glaukona:
„Po pierwsze, czyż nie są oni wolni? Czyż miasto nie jest pełne wolności i swobody wypowiedzi? I czy nie ma w tym przyzwolenia na robienie tego, co się chce?”.
„Z pewnością tak się mówi” – powiedział.
„A tam, gdzie jest pozwalanie na wszystko, jest oczywiste, że każdy człowiek zorganizuje w niej swoje życie prywatnie, tak jak mu się podoba”25.
Nieunikniony rezultat takich relacji jest przedstawiony w Państwie jako chaos i niemoralność. Według Sokratesa
„Ostateczna wolność tłumu, mój przyjacielu” – powiedziałem – „ma miejsce w takim mieście, gdy kupieni niewolnicy, mężczyźni i kobiety, są nie mniej wolni niż ci, którzy ich kupili. I prawie zapomnieliśmy wspomnieć o zakresie prawa równości i wolności w relacjach kobiet z mężczyznami i mężczyzn z kobietami”.
„Czyż nie będziemy,” powiedział, „wraz z Ajschylosem, »mówić to, co właśnie przyszło nam na usta«?”26.
Niewolnicy zachowywaliby się tak, jakby byli tak samo wolni jak ich panowie, a kobiety myślałyby, że są równe mężczyznom, a na to nie można pozwolić, prawda? Ludzie nawet mówiliby to, na co mają ochotę, a na to z pewnością nie można pozwolić.
Platon (ustami Sokratesa) zasugerował wyeliminowanie wolności „mówienia tego, co tylko przyjdzie nam na usta”, a także zniesienie własności i rodziny, przynajmniej dla „klas strażniczych”; w miejsce demokratycznych rządów zaproponował sprawowanie rządów nad miastem przez „klasę strażniczą”, która byłaby wykształcona w cnocie, a tym samym byłaby w stanie zapewnić, by każdy znał swoje miejsce i był mu wierny. Państwo byłoby prowadzone do cnoty przez tych, którzy są wykształceni, co pozwoliłoby im wiedzieć, czym jest cnota; takie wykształcenie nie jest możliwe dla wielu, więc muszą być oni prowadzeni przez lepszych od siebie. Wielu filozofów poszło w ślady Platona, wszyscy przekonani, że są mądrzejsi, inteligentniejsi i lepsi niż reszta ludzkości, a zatem ich obowiązkiem jest przyjęcie ciężaru władzy i wykorzystanie tej władzy do kierowania zachowania, a nawet myśli innych w kierunku cnoty, postępu, pobożności, czystości, porządku lub jakiegokolwiek wyższego celu, który widzą, a którego my nie możemy zobaczyć. Tak się nieszczęśliwie – być może – dla takich filozofów moralności składa, że rzadko ci, którzy odnoszą sukces w walce o władzę, okazują się filozofami, a tym bardziej moralnymi, zaś autorytarne rządy aprobowane przez filozofów rzadko wykazują ścisłą spójność i konsekwencję, której oczekiwali27. Częściej pożerają aroganckich intelektualistów, którzy je ogłosili.
Wolność wymaga ustanowienia nie systemów władzy, za pomocą których wykształcone elity kontrolują zachowanie i życie innych, ale rządów prawa, to znaczy prawa reguł, dzięki którym każda osoba może kontrolować siebie w ramach zestawu reguł ułatwiających współpracę28. Zasady ruchu drogowego ułatwiają transport milionów ludzi do milionów różnych miejsc docelowych, a wszystko to bez centralnej władzy wydającej im polecenia; zasady te nie są doskonałe, ale raczej proste, a jednak pomagają wielu milionom ludzi uniknąć kolizji i dotrzeć tam, gdzie chcą, w każdej minucie każdego dnia. Zasady często wyłaniały się samoistnie, bez świadomego tworzenia i narzucania ich przez kogokolwiek; nawet zasady porządku publicznego kształtowały się bez świadomego kierownictwa i były produktami ubocznymi interakcji ludzi tworzonych w celu osiągnięcia ich własnych, różnorodnych celów. Problem polega na tym, że większość ludzi, w tym intelektualistów, pomimo dowodów, które mają przed oczami, ma trudności ze zrozumieniem, w jaki sposób ludzie mogą koordynować swoje zachowanie jedynie poprzez przestrzeganie zasad obowiązujących wszystkich. Potrafią wyobrazić sobie tylko taki porządek, gdzie ktoś wydaje rozkazy. Ich oczy są zamknięte na złożony porządek, który ich otacza. Wolne społeczeństwa to rozległe systemy niezliczonych powiązanych ze sobą spontanicznych porządków, obejmujących wszelakie dziedziny: od języka, przez ruch uliczny i normy moralne, po modę i rynki artykułów spożywczych, butów, pasty do zębów i mebli. Różne systemy prawne oferują różnorodne zasady porządku, ale żaden z nich nie funkcjonowałby, gdyby ludzie nie byli w stanie, bez świadomego zewnętrznego kierownictwa lub kontroli, dostosować swojego zachowania do zachowania innych, aby zrealizować własne cele, których łączne wyniki stanowią systemy porządku niemożliwe do przewidzenia w ich konkretnych szczegółach.
Nie tylko filozofowie i politycy wychwalają wykorzystywanie władzy do kontrolowania innych ludzi. Powszechne jest przekonanie, że autorytet, władza, a nawet surowa siła to jedyny sposób na „zarządzanie społeczeństwem”. Wielu uważa, że wszyscy inni muszą być kontrolowani. Inni ludzie nie są kompetentni, by kontrolować samych siebie lub koordynować swoje działania wespół z innymi, także kontrolującymi własne życie i działania. To fałszywe przekonanie, że świadome kierowanie może koordynować zachowanie milionów ludzi lepiej niż systemy reguł, które pozwalają ludziom dokonywać własnych wyborów i dobrowolnie sterować swoim zachowaniem – cytując Locke’a – „w ramach tych praw, którym podlegają; i w ten sposób nie podlegają arbitralnej woli innych, ale swobodnie podążają za własną”.
Wolni ludzie podążają za własną wolą w ramach rządów prawa. Są odpowiedzialni za konsekwencje swoich działań i za poszanowanie prawa innych do życia jako wolne osoby. Poszanowanie praw jednostki i rządów prawa tworzy porządek społeczny i efektywne cykle współpracy, tworzenia bogactwa poprzez korzystną dla wszystkich wymianę i harmonię. Oczywiście nie wszyscy widzą to w ten sposób. Od Platona do Putina – zwolennicy siły nazywali podporządkowanie się ich planom jedynym sposobem na stworzenie prawdziwie dobrego, uporządkowanego, cnotliwego lub znakomicie prosperującego społeczeństwa. Chcąc uwolnić nas od odpowiedzialności i wolności w dążeniu do osiągnięcia własnego szczęścia, stawiają się ponad nami, poniżają nas i aby zrealizować swoje plany, zmuszeni są uciekać się do przemocy. Ich wizje, wdrażane w życie, nie realizują ani porządku, ani dobra, ani cnoty, ani dobrobytu. Osobista odpowiedzialność i wolność odnoszą sukces tam, gdzie arbitralna władza i przymus zawodzą. Słowa Benjamina Constanta są dziś tak samo prawdziwe, jak w jego czasach: „Niech ograniczą się do bycia sprawiedliwymi. My weźmiemy na siebie odpowiedzialność za bycie szczęśliwymi”29.
JOHN TIERNEY
Czy siła woli jest jak mięsień? Czy możesz ją ćwiczyć? Czy można ją przepracować lub zmęczyć? Czy można ją odżywić? Psychologowie eksperymentalni nauczyli się wiele o sile woli w ostatnich dziesięcioleciach. Dobra wiadomość jest taka, że duża część zdobytej wiedzy ma bardzo praktyczną wartość. Możesz wzmocnić swoją siłę woli, poprawić swoje życie i odzyskać wolność dzięki samoregulacji.
John Tierney jest pisarzem naukowym w „New York Times” i współautorem, wraz z psychologiem eksperymentalnym Royem Baumeisterem, książki Willpower: Rediscovering the Greatest Human Strength [Siła woli. Odkryjmy na nowo to, co w człowieku najpotężniejsze].
4 lipca 1776 roku, gdy jego rewolucyjna deklaracja ludzkiej wolności była finalizowana i przyjmowana, Thomas Jefferson stworzył również mniej wzniosłą prozę.
Napisał: „Zapłaciłem Sparhawkowi za termometr”, skrupulatnie zapisując dokładną kwotę – 3 funty, 15 szylingów – którą zapłacił tego dnia w sklepie Johna Sparhawka w Filadelfii. Nawet Deklaracja niepodległości nie była w stanie odciągnąć go od determinacji w rejestrowaniu każdego zakupu. Jego obsesyjne prowadzenie dokumentacji stanowiło ekstremum, ale zapał do samokontroli – wyznaczania celów i monitorowania zachowania – był czymś powszechnym wśród jego kolegów po fachu. George Washington jako nastolatek spisał listę 110 „zasad grzeczności”, obejmujących wszystko, od manier przy stole („Nie pij ani nie mów z pełnymi ustami”) po moralność („Niech twoje rozrywki będą moralne, a nie grzeszne”). Młody Benjamin Franklin sporządzał cotygodniowe wykresy swoich postępów w budowaniu trzynastu konkretnych cnót. Zaznaczając wszelkie braki w umiarkowaniu, oszczędności, pracowitości, czystości i innych zaletach, starał się „przezwyciężyć wszystko, do czego może mnie doprowadzić naturalna skłonność, zwyczaj lub towarzystwo”. Ojcowie założyciele wierzyli w niezbywalne prawo człowieka do wolności, ale wiedzieli, że zależy ono od osobistej odpowiedzialności. Aby uwolnić się od rządów tyrana, ludzie musieli być w stanie rządzić się sami: ta prawda wydawała się oczywista.
Dziś jest to jeszcze bardziej widoczne, choć socjologom zajęło trochę czasu, aby przyznali rację przodkom. W XX wieku, gdy naukowcy badali irracjonalne i nieświadome siły w mózgu, ich wiara w samokontrolę osłabła. Zastąpiła ją wiara w kontrolę państwa: coraz więcej zasad i programów, które mają nas chronić przed nami samymi. Ale teraz, dzięki nowym badaniom, korzyści płynące z samokontroli znów stały się jasne. Socjologowie uważają, że jest to najwyższa cnota, niezbędna, by odnieść indywidualny sukces i żyć w harmonii z innymi w wolnym społeczeństwie. Zmierzyli jej wpływ na zachowanie i zaczęli rozumieć, jak działa w mózgu. Ku swojemu zaskoczeniu odkryli, że siła woli nie jest tylko osobliwą metaforą.
Termin „siła woli” został wprowadzony przez wiktorian, którzy podzielali entuzjazm ojców założycieli dla samokontroli. Wiktorianie postrzegali siebie jako żyjących w czasach transformacji, gdy moralne pewniki i sztywne instytucje feudalnej Europy odchodziły w niepamięć. Średniowieczni chłopi pańszczyźniani byli zależni od zewnętrznych form kontroli ich zachowania: dictów pana, przykazań kościelnych i bezwzględnie egzekwowanych norm obowiązujących we wsi. Ale kiedy rolnicy przenieśli się do miast w XVIII i XIX wieku, nie byli już ograniczani przez wiejskie kościoły i presję społeczną małych grup. Chrześcijańskie przewroty i konflikty religijne sprawiły, że religia stała się bardziej indywidualistyczna, a oświecenie osłabiło wiarę w jakiekolwiek dogmaty. Popularnym tematem debat prowadzonych przez wiktorian było to, czy moralność może przetrwać bez religii. Martwiąc się upadkiem moralnym i patologiami społecznymi koncentrującymi się w miastach, wiktoriańscy chrześcijanie szukali czegoś bardziej niezawodnego niż boska łaska, jakiejś wewnętrznej siły, która mogłaby ochronić nawet ateistę.
Nazywali to siłą woli, ponieważ ludowe wyobrażenie mówiło, że w grę wchodzi jakaś siła – jakiś wewnętrzny odpowiednik pary napędzającej rewolucję przemysłową. Ludzie starali się zwiększyć swoje zasoby, stosując się do zaleceń Anglika Samuela Smilesa zawartych w Self-Help [Pomoc własna], jednej z najpopularniejszych książek XIX wieku po obu stronach Atlantyku. „Geniusz to człowiek cierpliwy” – przypominał czytelnikom, wyjaśniając sukces każdego, od Isaaca Newtona po Stonewalla Jacksona, jako efekt działania z „samozaparciem” i „niestrudzoną wytrwałością”.
Fascynacja siłą woli osłabła w XX wieku, częściowo w reakcji na wiktoriańskie ekscesy, a częściowo z powodu zmian gospodarczych i wojen światowych. Przedłużający się rozlew krwi podczas I wojny światowej wydawał się konsekwencją podążania zbyt wielu upartych dżentelmenów za swoim „obowiązkiem” aż do bezsensownej śmierci. Intelektualiści w Ameryce i dużej części Europy Zachodniej propagowali bardziej swobodne podejście do życia – ale niestety nie w Niemczech, tam rozwinęli „psychologię woli”, aby przeprowadzić swój kraj przez okres ponurej odbudowy po wojnie. Ten motyw został podchwycony przez nazistów; ich wiec w 1934 roku został przedstawiony w niesławnym filmie propagandowym Leni Riefenstahl Triumf woli. Nazistowska koncepcja masowego posłuszeństwa wobec socjopaty nie była wiktoriańską koncepcją osobistej siły moralnej, ale rozróżnienie zostało zatracone. Jeśli naziści reprezentowali triumf woli... cóż, nie ma gorszego PR-u niż osobiste poparcie Adolfa Hitlera.
Upadek woli nie wydawał się taką złą rzeczą, a po wojnie pojawiły się inne siły, które ją osłabiły. Gdy technologia sprawiła, że towary stały się tańsze, a mieszkańcy przedmieść bogatsi, reagowanie na popyt konsumentów stało się kluczowe dla gospodarki, a dynamicznie rozwijająca się branża reklamowa zachęcała wszystkich do natychmiastowego dokonywania zakupów. Socjologowie zidentyfikowali nowe pokolenie ludzi „zewnątrzsterownych”, którzy kierowali się raczej opiniami sąsiadów niż silnymi wewnętrznymi przekonaniami moralnymi. Rygorystyczne książki o samodoskonaleniu z epoki wiktoriańskiej zaczęły być postrzegane jako promujące naiwny egocentryzm. Nowymi bestsellerami były radosne dzieła, takie jak Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi Dale'a Carnegiego czy Moc pozytywnego myślenia Normana Vincenta Peale'a.
Zmiana w charakterach ludzi została zauważona przez psychoanalityka Allena Wheelisa, który pod koniec lat pięćdziesiątych ujawnił to, co uważał za brudny mały sekret swojej profesji: terapie freudowskie nie działały już tak, jak powinny. W swojej przełomowej książce The Quest for Identity Wheelis opisał zmianę w strukturze charakteru, jaka nastąpiła od czasów Freuda. Przedstawiciele wiktoriańskiej klasy średniej, którzy stanowili większość pacjentów Freuda, mieli bardzo silną wolę, co utrudniało terapeutom przebicie się przez ich twardą ochronną skorupę i podjęcie próby zmiany poczucia tego, co jest dobre, a co złe. Terapie Freuda koncentrowały się na sposobach zburzenia tego muru i umożliwienia pacjentom zobaczenia, dlaczego są neurotyczni i nieszczęśliwi, a kiedy ci ludzie osiągnęli w to wgląd, mogli się dość łatwo zmienić. Jednak w połowie ubiegłego stulecia psychologiczna ludzka zbroja ludzi miała już inny charakter. Wheelis i jego współpracownicy odkryli, że ludzie osiągali wgląd szybciej niż w czasach Freuda, ale za to potem terapia często stawała w miejscu i kończyła się niepowodzeniem. Bez niezłomnej wiktoriańskiej woli ludzie nie znajdowali w sobie siły, by podążać za spostrzeżeniami i zmienić swoje życie. Wheelis używał freudowskich terminów w dyskusji na temat upadku superego w zachodnim społeczeństwie, ale zasadniczo mówił o osłabieniu siły woli – a wszystko to działo się, zanim pokolenie wyżu demograficznego weszło w lata 60. z kontrkulturową mantrą na ustach: „Jeśli czujesz, że to jest dobre, zrób to”.
Kultura popularna nadal celebrowała pobłażanie sobie przez pokolenie „Ja” lat 70., a socjologowie, których liczba i wpływy wzrosły pod koniec XX wieku, przedstawili nowe argumenty przeciwko sile woli. Większość badaczy społecznych szuka przyczyn niewłaściwego zachowania poza jednostką: w biedzie, ubóstwie względnym, ucisku lub innych niewydolnościach środowiska, lub systemów gospodarczych i politycznych. Poszukiwanie czynników zewnętrznych jest często wygodniejsze dla wszystkich, szczególnie dla wielu naukowców, którzy martwią się, że ryzykują politycznie niepoprawny grzech „obwiniania ofiary”, kiedy sugerują, że problemy ludzi mogą wynikać z przyczyn znajdujących się wewnątrz nich samych. Problemy społeczne mogą wydawać się również łatwiejsze do naprawienia niż wady charakteru, przynajmniej badaczom zajmującym się naukami społecznymi, którzy proponują nowe polityki i programy rządowe mające sobie z nimi poradzić.
Przekonanie, że ludzie mogą świadomie kontrolować samych siebie, tradycyjnie było traktowane przez psychologów z podejrzliwością. Freudyści twierdzili, że większość zachowań dorosłych ludzi jest wynikiem nieświadomych sił i procesów. Burrhus Frederic Skinner bagatelizował znaczenie świadomości i innych procesów umysłowych, z wyjątkiem tych potrzebnych do warunkowania czynników wzmacniających. W Poza wolnością i godnością argumentował, że aby zrozumieć ludzką naturę, musimy wyjść poza przestarzałe wartości zawarte w tytule książki. Podczas gdy wiele konkretnych teorii Skinnera zostało odrzuconych, pewnym aspektom jego podejścia drugie życie dali psychologowie przekonani, że świadomy umysł jest podporządkowany nieświadomości. Wola wydawała się tak nieistotna, że nie była nawet mierzona ani wspominana we współczesnych teoriach osobowości. Niektórzy neuronaukowcy twierdzili, że obalili dowody na jej istnienie. Wielu filozofów odmawia używania tego terminu. Jeśli chcą debatować nad tym klasycznym filozoficznym pytaniem o wolność woli, preferują mówienie o wolności działania, a nie o woli, ponieważ wątpią, że istnieje coś takiego jak wola. Niektórzy uczeni z pogardą odnoszą się do „tak zwanej woli”. Inni argumentują, że trzeba zreformować system prawny, aby wyeliminować przestarzałe pojęcia wolnej woli i odpowiedzialności.
W międzyczasie jednak kilku innych badaczy zainteresowało się tematem „samoregulacji”; jest to termin, którego psychologowie używają do opisania samokontroli. To jednak nie teoretycy, którzy wciąż byli przekonani, że siła woli jest wiktoriańskim mitem, wskrzesili koncepcję samokontroli, ale psychologowie, którzy udali się do laboratorium lub w teren, a tam wciąż natrafiali na coś, co bardzo ją przypominało.
Na pierwsze wskazówki natrafili przypadkowo podczas eksperymentu, w którym czteroletnim dzieciom zaoferowano słodycze, ale powiedziano im, że otrzymają premię (kolejne słodycze), jeśli będą w stanie oprzeć się ich zjedzeniu przez kilka minut. Celem eksperymentu, prowadzonego przez Waltera Mischela ze Stanford, było jedynie zbadanie, w jaki sposób dzieci nauczyły się opóźniać gratyfikację. Jednak wiele lat później, usłyszawszy historie o tym, co stało się z niektórymi dziećmi, Mischel i jego koledzy postanowili prześledzić losy setek weteranów eksperymentów. Okazało się, że dzieci, które były w stanie oprzeć się pokusie zjedzenia słodyczy w wieku czterech lat, uzyskały lepsze oceny i wyniki w testach1. Dzieci, którym udało się wytrzymać całe piętnaście minut, uzyskały wynik o 210 punktów wyższy w egzaminie SAT niż te, które poddały się po pierwszej pół minucie. Dzieci z silną wolą stały się bardziej popularne wśród rówieśników i nauczycieli. W dorosłym życiu zarabiały więcej. Miały niższy wskaźnik masy ciała, co sugeruje, że były mniej podatne na przybieranie na wadze w miarę zbliżania się do wieku średniego. Rzadziej zgłaszały problemy z nadużywaniem narkotyków.
Korzyści płynące z samokontroli wydawały się jeszcze bardziej niezwykłe, gdy inne wyniki badań zostały zebrane przez Roya Baumeistera w książce naukowej Utrata kontroli. Jak i dlaczego tracimy zdolność samoregulacji, którą napisał w 1994 roku wraz z żoną Dianne Tice, profesorką na Case Western Reserve University, i Toddem Heathertonem, profesorem na Harvardzie. „Niezdolność do samoregulacji jest główną patologią społeczną naszych czasów” – podsumowują, wskazując na gromadzące się dowody na to, że ta niezdolność przyczynia się do wysokiego wskaźnika rozwodów, przemocy domowej, przestępczości i wielu innych problemów. Książka ta stała się bodźcem do dalszych eksperymentów i badań, w tym do opracowania skali służącej pomiarowi samokontroli w testach osobowości. Kiedy naukowcy porównali oceny studentów z prawie trzema tuzinami cech osobowości, samokontrola okazała się jedyną cechą, która pozwalała przewidzieć średnią ocen studenta lepiej niż przypadek2. Samokontrola okazała się również lepszym predyktorem ocen na studiach niż IQ studenta lub wynik SAT3. Chociaż naturalna inteligencja była oczywiście zaletą, badanie wykazało, że samokontrola była ważniejsza, ponieważ pomogła studentom systematyczniej pojawiać się na zajęciach, wcześniej rozpoczynać odrabianie pracy domowej i spędzać więcej czasu na pracy, a mniej na oglądaniu telewizji.
Wyniki były imponujące, ale co dokładnie doprowadziło do ich uzyskania? Na czym polegał mechanizm samokontroli? Jak dowiedzieć się, co działo się w mózgach tych uczniów? Okazało się, że aby otrzymać odpowiedź, należy zacząć od ciepłych ciasteczek.
Czasami badacze społeczni muszą być nieco okrutni w swoich eksperymentach. Kiedy studenci weszli do laboratorium Baumeistera, byli już głodni, ponieważ byli na czczo, a teraz znaleźli się w pomieszczeniu przesyconym aromatem ciasteczek z kawałkami czekolady, które właśnie zostały na miejscu upieczone. Uczestnicy eksperymentu usiedli przy stole, na którym znajdowało się kilka kulinarnych specjałów: ciepłe ciasteczka, czekoladki i miska rzodkiewek. Niektórzy uczniowie zostali zaproszeni do zjedzenia ciasteczek i cukierków. Pechowcy zostali przydzieleni do „drużyny rzodkiewki”: żadnych smakołyków, tylko surowe rzodkiewki.
Aby zmaksymalizować pokusę, naukowcy zostawili studentów samych z rzodkiewkami i ciasteczkami, i obserwowali ich przez małe, ukryte okno. Ci w „drużynie rzodkiewki” wyraźnie zmagali się z pokusą. Wielu z nich z tęsknotą spoglądało na ciasteczka, po czym niechętnie gryzło rzodkiewkę. Niektórzy z nich wzięli ciasteczko i powąchali je, delektując się aromatem świeżo upieczonej czekolady. Pewna para przypadkowo upuściła ciastka na podłogę, a następnie pospiesznie włożyła je z powrotem do miski, aby nikt nie dowiedział się o ich flircie z grzechem. Ale nikt tak naprawdę nie ugryzł zakazanego jedzenia. Uczestnikom badania zawsze udawało się oprzeć pokusie, choć w niektórych przypadkach niewiele brakowało, by jej ulegli. Wszystko to było z korzyścią dla eksperymentu. Pokazało, że ciasteczka były naprawdę kuszące i ludzie musieli wytężyć siłę woli, aby się im oprzeć.
Następnie studenci zostali zabrani do innego pokoju i otrzymali do rozwiązania układanki geometryczne. Myśleli, że są testowani na spryt, choć w rzeczywistości zagadki były nierozwiązywalne. Test miał na celu sprawdzenie, jak długo będą pracować, zanim się poddadzą. Jest to standardowa technika stosowana od dziesięcioleci przez badaczy stresu i inne osoby, ponieważ jest wiarygodnym wskaźnikiem ogólnej wytrwałości. (Inne badania wykazały, że ktoś, kto ciągle próbuje rozwiązać jedną z tych nierozwiązywalnych zagadek, będzie również pracował dłużej nad zadaniami, które są wykonalne).
Studenci, którym pozwolono zjeść ciasteczka z kawałkami czekolady i cukierki, zazwyczaj pracowali nad łamigłówkami przez około dwadzieścia minut, podobnie jak grupa kontrolna studentów, którzy również byli głodni, ale nie zaoferowano im żadnego rodzaju jedzenia. Natomiast zjadacze rzodkiewki, silnie kuszeni przez ciasteczka, poddali się po zaledwie ośmiu minutach – to ogromna różnica jak na standardy eksperymentów laboratoryjnych4. Udało im się oprzeć pokusie skonsumowania ciasteczek i czekoladek, ale wysiłek sprawił, że mieli mniej energii na rozwiązywanie zagadek. Stara ludowa mądrość o sile woli okazała się bardziej prawdziwa niż nowsze i bardziej wyszukane psychologiczne teorie jaźni.
Siła woli jest czymś więcej niż metaforą. Naprawdę istnieje forma energii umysłowej, która zapewnia samokontrolę – i która może zostać wyczerpana, gdy jest używana do opierania się pokusie. Efekt ten, określany jako „wyczerpanie ego”, został wykazany w dziesiątkach badań obejmujących różne pokusy i zadania5. Eksperymenty konsekwentnie wykazały dwa wnioski:
Masz skończoną ilość siły woli, która wyczerpuje się w miarę jej używania.Używasz tego samego zasobu siły woli do różnych zadań.Możesz myśleć, że masz jeden rezerwuar samokontroli na pracę, inny na dietę, inny na ćwiczenia, a jeszcze inny na bycie miłym dla swojej rodziny. Eksperyment z rzodkiewką pokazał jednak, że dwie zupełnie niezwiązane ze sobą czynności – opieranie się czekoladzie i praca nad łamigłówkami geometrycznymi – czerpały z tego samego źródła energii, a zjawisko to zostało udowodnione wielokrotnie. Istnieją ukryte powiązania między bardzo różnymi rzeczami, które robisz przez cały dzień.
Używasz tego samego zasobu siły woli, aby radzić sobie z frustrującymi korkami, kuszącym jedzeniem, irytującymi współpracownikami, wymagającymi szefami i dąsającymi się dziećmi. Stare powiedzenie o sfrustrowanym pracowniku wracającym do domu i kopiącym psa pasuje do eksperymentów z wyczerpaniem ego, choć współcześni pracownicy zazwyczaj nie są tak podli dla swoich zwierząt. Jest bardziej prawdopodobne, że powiedzą coś nieprzyjemnego domownikom. Obserwując ludzi od rana do nocy, naukowcy z Niemiec obliczyli, że człowiek zazwyczaj spędza od trzech do czterech godzin dziennie na opieraniu się pragnieniom6 – pragnieniu jedzenia, pragnieniu wygłupiania się, pragnieniu wyrażenia prawdziwej opinii na temat najnowszej burzy mózgów szefa. Wszystkie te akty samokontroli zmniejszają siłę woli.
Jak odkryło laboratorium Baumeistera, istnieje również inny ważny sposób, w jaki siła woli ulega wyczerpaniu. Po eksperymencie z ciasteczkami i rzodkiewkami, młoda koleżanka z laboratorium, Jean Twenge, przyszła pewnego dnia do pracy po tym, jak spędziła ze swoim narzeczonym godziny na decydowaniu, co umieścić na liście prezentów ślubnych. Proces decyzyjny całkowicie ją wyczerpał, co podsunęło badaczom pewien pomysł. Przeprowadzili oni eksperymenty na klientach podmiejskiego centrum handlowego i na kupujących na stronie internetowej firmy sprzedającej komputery Dell7. Okazało się, że im więcej decyzji podejmowali kupujący, tym mniej siły woli mieli do rozwiązywania zagadek i wykonywania innych zadań. Podejmowanie decyzji wyczerpywało to samo źródło energii psychicznej, co opieranie się pokusom, prowadząc do stanu, który nazwano „zmęczeniem decyzyjnym”.
Po wystąpieniu zmęczenia decyzyjnego mózg szuka skrótów na dwa różne sposoby. Jednym ze skrótów jest lekkomyślność: działanie impulsywne zamiast poświęcania energii na przemyślenie konsekwencji. Innym skrótem jest ostateczne oszczędzanie energii: nic nie robić. Uchylić się od decyzji. Zmniejsza to obciążenie psychiczne w danym momencie, ale może być kosztowne w dłuższej perspektywie, jak wykazali naukowcy w badaniu przeprowadzonym w niemieckim salonie samochodowym, kiedy obserwowali klientów zamawiających wyposażenie do swoich limuzyn8. Kupujący samochody – a byli to prawdziwi klienci wydający własne pieniądze – musieli wybrać na przykład spośród czterech stylów gałek zmiany biegów, trzynastu rodzajów opon i felg, dwudziestu pięciu konfiguracji silnika i skrzyni biegów oraz z palety pięćdziesięciu sześciu różnych kolorów wnętrza samochodu.
Gdy klienci zaczęli wybierać funkcje, starannie rozważali wybory, ale gdy pojawiło się zmęczenie decyzjami, zaczęli zadowalać się opcją domyślną. A im więcej trudnych wyborów napotykali na wczesnym etapie procesu – jak na przykład przechodzenie przez te pięćdziesiąt sześć kolorów, aby wybrać dokładny odcień szarości lub brązu dla wnętrza limuzyny – tym szybciej byli zmęczeni i decydowali się na pójście po linii najmniejszego oporu i wybranie opcji domyślnej. Manipulując kolejnością wyborów dokonywanych przez nabywców samochodów, naukowcy odkryli, że klienci ostatecznie decydowali się na różne rodzaje wyposażenia, a średnia różnica wynosiła ponad 1500 euro na samochód (około 2000 dolarów w tamtym czasie). To, czy klienci zapłacili trochę więcej za fantazyjne felgi, czy dużo więcej za mocniejszy silnik, zależało od tego, kiedy wybór był dokonywany (wcześnie czy późno) i ile siły woli pozostało w kliencie.
Obserwując skutki spadku siły woli, naukowcy próbowali dowiedzieć się, co dzieje się w mózgu. Odpowiedź pojawiła się nieoczekiwanie w eksperymencie, który został zaprojektowany w celu przetestowania zupełnie innego pomysłu, zwanego teorią Mardi Gras – koncepcji, że można zbudować siłę woli, najpierw oddając się przyjemnościom, tak jak robią to biesiadnicy Mardi Gras tuż przed Wielkim Postem. Dla grupy badanych, którzy odpoczywali między dwoma zadaniami laboratoryjnymi wymagającymi siły woli, szefowie kuchni w laboratorium Baumeistera zamiast tłustego wtorkowego śniadania przygotowali pyszne, gęste mrożone koktajle mleczne. Okazało się, że pyszne koktajle wzmacniają siłę woli i pomagają ludziom osiągać w kolejnym zadaniu lepsze wyniki, niż oczekiwano. Jak na razie całkiem nieźle.
Eksperyment obejmował również grupę kontrolną osób, którym podawano bezsmakową miksturę z niskotłuszczowego nabiału. Nie dawało im to żadnej przyjemności, a jednak powodowało podobną poprawę samokontroli. Teoria Mardi Gras wyglądała zatem na błędną. Nie dość, że badacze stracili pretekst do włóczenia się po ulicach Nowego Orleanu, to jeszcze wynik eksperymentu był dla nich żenujący. Matthew Gailliot, doktorant, który prowadził badanie, ponuro patrzył na swoje buty, gdy stał i opowiadał Baumeisterowi o fiasku.
Baumeister starał się być optymistą. Być może badanie nie było porażką. Przecież coś się stało. Nawet bezsmakowa papka spełniła swoje zadanie, ale jak? Jeśli to nie przyjemność, to może kalorie? Początkowo pomysł ten wydawał się nieco niemądry. Przez dziesięciolecia psychologowie badali wydajność w zadaniach umysłowych, nie martwiąc się o to, czy szklanka mleka ma na nią wpływ. Lubili wyobrażać sobie ludzki umysł jako komputer, koncentrując się na sposobie przetwarzania informacji. W swoim zapale do stworzenia mapy ludzkiego odpowiednika chipów i obwodów komputera większość psychologów zaniedbała jedną przyziemną, ale istotną część maszyny: przewód zasilający.
Aby ustalić przyczynę i skutek, naukowcy próbowali doładować mózg w serii eksperymentów z lemoniadą zmieszaną z cukrem lub z dietetycznym słodzikiem9