But w butonierce (tomik) - Bruno Jasieński - ebook

But w butonierce (tomik) ebook

Bruno Jasieński

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

But w butonierce to debiutancki tomik wierszy autorstwa Brunona Jasieńskiego wydany w roku 1923.

Bruno Jasieński, właściwie Wiktor Zysman — polski poeta pochodzenia żydowskiego, współtwórca koncepcji futuryzmu w Polsce. Tworzył w trzech językach — polskim, rosyjskim i francuskim. Poezja Jasieńskiego jest różnorodna. W jednych utworach eksperymentował i bawił się słowem, w drugich trzymał się klasycznych reguł, jak w Pieśni o głodzie napisanej heksametrem.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Bruno Jasieński
But w butonierce (tomik)
Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne Rodzaj: Liryka Gatunek: Wiersz sylabotoniczny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 34

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Bruno Jasieński

But w butonierce (tomik)

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3314-2

But w butonierce (tomik)

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

[Dedykacja]

Brunonowi Jasieńskiemu 
genialnemu twórcy 
«Buta w butonierce»
tę książkę zielonych 
możliwości 
— poświęcam

[Jak introdukcja]

Całując owrzodzone palce syfilitycznej 
kochanki dobrze jest słuchać ostrego 
śpiewu mijających tramwajów, 
kiedy muzyka w sąsiednim szpitalu 
wariatów gra «dreaming», 
a w kinie na vis-a-vis, 
onestepiąc czerwone walce 
pod niebem water-sky 
w zielonej gazowoalce 
po raz 30 000 
umiera Mia May... 

Żygające1 posągi

Pani Sztuce 
Na klawiszach usiadły pokrzywione bemole, 
Przeraźliwie się nudzą i ziewają Uaaaa... 
Rozebrana Gioconda stoi w majtkach na stole 
I napiera się głośno cacao-choix2. 
Za oknami prześwieca żółtych alej jesienność, 
Jak wędrowne pochody biczujących się sekt, 
Tylko białe posągi, strojne w swoją kamienność, 
Stoją zawsze «na miejscu», niewzruszenie correct3. 
Pani dzisiaj, doprawdy, jest klasycznie... niedbała... 
Pani, która tak zimno gra sercami w cerceau4, 
Taka sztywna i dumna... tak cudownie umiała 
Nawet puścić się z szykiem po 3 szkłach curaçao5. 
I przedziwne, jak Pani nie przestaje być w tonie, 
Będąc zresztą obecnie najzupełniej moderne6. — 
Co środy i piątki w Pani białym salonie 
Swoje wiersze czytają Iwaszkiewicz i Stern. 
A ja — wróg zasadniczy urzędowych kuluar, 
Gdzie się myśli, i kocha, i rozprawia, i je, 
Mam otwarty wieczorem popielaty buduar 
Platonicznie podziwiać Pani déshabillé7... 
Ale teraz, jednakże, niech się Pani oszali, — 
Nawet lokaj drewniany już ośmiela się śmieć... 
Dziś będziemy po parku na wyścigi biegali 
I na ławki padali, zadyszani na śmierć. 
A, wpatrując się w gwiazdy całujące się z nami, 
W pewnym dzikim momencie po dziesiątym Clicôt8, 
Zobaczymy raptownie świat do góry nogami, 
Jak na filmie odwrotnym firmy Pathé & Co.9
I zatańczą nonsensy po ulicach, jak ongi, 
Jednej nocy pijanej od szampana i warg, 
Kiedy w krzakach widziałem ŻYGAJĄCE POSĄGI 
Przez dwunastu lokajów niesiony przez park. 
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Ipecacuana10

Na pierwszym moim koncercie, 
(A może mi tylko śni się...) 
Siedziała w trzecim rzędzie 
Pani w niebieskim lisie. 
I miała oczy wklęsłe, 
Takie ogromnie dalekie. 
I długie błękitne rzęsy. 
I białe, zamszowe powieki. 
Czytałem strofy rytmiczne. 
Po myślach tłukł się Skriabin11. 
Siedziały w krzesłach damy 
Z welwetu i z jedwabiu. 
Siedzieli w krzesłach panowie, 
Patrzyli wzrokiem żabim... 
Czytałem rytmiczne strofy. 
Po myślach tłukł się Skriabin... 
I było wszystko, jak wszędzie. 
I było wszystko, jak dzisiaj. 
I była w trzecim rzędzie 
Pani w niebieskim lisie. 
Pluskali miarowo w ręce. 
Rozeszli się wolno po domach. 
Została kremowa Nuda, 
Jak duża, śliska sarkoma12... 
A potem księżyc stłukłem 
I gażę chciałem we frankach, 
I noc miała piersi wypukłe, 
Jak pierwsza moja kochanka... 
A wieczór byłem maleńki... 
Płakałem w kąciku do rana 
O smutnej niebieskiej Pani 
Z oczami jak ipecacuana... 

Morga

Przyjechali czarną, zamkniętą karetką. 
(Był wieczór... jesienny wieczór... 
Błoto — spleen — zapatrzenie...) 
Wynieśli coś ciężkiego, nakrytego płachtą.