Budowniczy Solness - Henryk Ibsen - ebook

Budowniczy Solness ebook

Henryk Ibsen

0,0

Opis

Budowniczy Solness” to sztuka Henryka Ibsena, norweskiego dramatopisarza, uważanego za czołowego twórcę dramatu modernistycznego.
Budowniczy Solness” jest mistyczną oraz tragiczną historią dążenia do pojednania z Bogiem oraz próbowania przewyższenia Jego woli. Ten cudowny dramat przedstawia budowniczego, który na podłożu psychologicznym walczy z diabełkami i przezwyciężającego tragiczne przeszkody losu oraz próby, na które jest wystawiany przez Pana.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 101

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Henryk Ibsen

BUDOWNICZY SOLNESS

SZTUKA W TRZECH AKTACH.

Wydawnictwo Avia Artis

2023

ISBN: 978-83-8226-937-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby

HALVARD SOLNESS, budowniczy.  PANI ALINA SOLNESS, jego żona.  DOKTÓR HERDAL, lekarz domowy Solnessów.  KNUT BROVIK, budowniczy, pomocnik Solnessa.  RAGNAR BROVIK, jego syn, rysownik.  KAJA FOSLI, siostrzenica Knuta Brovika, buchalterka.  PANNA HILDA WANGEL.  Damy. — Tłum uliczny. Rzecz dzieje się w domu budowniczego Solnessa.

Akt I

Skromnie umeblowana pracownia u budowniczego Solnessa. — Podwójne drzwi w lewéj ścianie prowadzą do przedpokoju, z prawéj — drzwi do dalszych pokoi. W głębi drzwi otwarte do pokoju rysunkowego. Na przodzie sceny z lewéj strony pulpit z księgami, papierami i potrzebami do pisania, za drzwiami piec, w rogu po prawéj kanapa, przed nią stół i kilka krzeseł. Na stole karafka z wodą i szklanka, na przodzie sceny po prawéj mniejszy stolik, fotel na biegunach i drugi fotel. Lampy pozapalane w pokoju rysunkowym, lampy na stole w rogu i na pulpicie.

Scena I

Knut Brovik i jego syn Ragnar siedzą w rysunkowym pokoju, zajęci planami i obrachowaniami. Knut Brovik jest starcem mizernym, z białemi włosami i brodą, ubiór jego jest czarny, wytarty, ale schludny; ma okulary i biały, nieco przyżółkły, krawat. Ragnar Brovik ma około lat trzydziestu, starannie ubrany blondyn, z figurą lekko naprzód podaną. Kaja Fosli w pracowni przy pulpicie wpisuje coś w księgę główną. Jest to delikatna, dwudziestoletnia dziewczyna, z chorobliwym wyglądem. Nosi na oczach zielony daszek. Wszystko troje pracują jakiś czas w milczeniu.

 STARY BROVIK ( podnosi się nagle niespokojnie i podchodzi do drzwi otwartych). Już dłużéj wytrzymać nie mogę!  KAJA ( podchodzi do niego). Bardzo ci niedobrze dziś wieczorem, wuju?  BROVIK. Zdaje mi się, że mi codzień gorzéj.  RAGNAR ( który się przybliżył). Idź już, ojcze. Sprobuj trochę zasnąć.  BROVIK ( niecierpliwie). Może mam się położyć? Czy chcesz, bym się udusił?  KAJA. Przejdziesz się trochę.  RAGNAR. Chodź, ojcze, odprowadzę cię.  BROVIK ( gwałtownie). Nie wyjdę, dopóki on nie przyjdzie. Dziś wieczór właśnie mam pomówić ( z powstrzymaną wściekłością) z nim — z szefem.  KAJA ( niespokojnie). Ach! nie, wuju! zaczekaj.  RAGNAR. Tak, ojcze, lepiéj czekać.  BROVIK ( z trudnością chwytając oddech). Ha! ha! — ja nie mam czasu długo czekać.  KAJA ( nasłuchując). Cicho! słyszę go na wschodach. ( Wszyscy wracają do swojej roboty. Krótkie milczenie. Solness wchodzi przez przedpokój. Jest to człowiek starszy, zdrów i krzepki, z krótko ostrzyżonemi kędzierzawemi włosami, ciemnym wąsem i ciemnemi, krzaczystemi brwiami. Ubrany jest w zielonawy, szczelnie zapięty żakiet ze stojącym kołnierzem i szerokiemi wyłogami, ma miękki, popielaty, filcowy kapelusz, pod pachą niesie parę tek).

Scena II

POPRZEDNI, SOLNESS.

 SOLNESS ( we drzwiach wskazuje na rysunkowy pokój i pyta szeptem). Czy już poszli?  KAJA ( po cichu, wstrząsając głową). Nie. ( Zdejmuje daszek).

( Solness przechodzi przez pokój, rzuca kapelusz na krzesło, kładzie teki na stoliku w rogu i zbliża się znów do pulpitu. Kaja ciągle pisze, ale jest widocznie zdenerwowana i niespokojna).

 SOLNESS ( głośno). Pozwól pani, niech zobaczę. ( Nachyla się nad nią, jakby zaglądając w książkę i szepcze). Kajo.  KAJA ( pisząc, po cichu). Cóż?  SOLNESS. Czemu zawsze zdejmujesz daszek, gdy ja wchodzę.  KAJA ( po cichu). Bo w nim szkaradnie wyglądam.  SOLNESS ( z uśmiechem). A ty tego nie chcesz, Kajo.  KAJA ( patrząc na niego z pod oka). Za nic w świecie w pańskich oczach.  SOLNESS ( gładząc lekko jéj włosy). Biedna, biedna mała Kaja.  KAJA ( spuszczając głowę). Cicho! mogą usłyszéć.  SOLNESS ( idzie niedbałym krokiem na prawo, powraca i zatrzymuje się we drzwiach pokoju rysunkowego). Czy nikt nie pytał o mnie?  RAGNAR ( podnosząc się). Byli ci młodzi ludzie, którzy chcą miéć zbudowaną willę w Löwstrand.  SOLNESS ( mrukliwie). Aha!... Muszą poczekać; ja sam jeszcze nie mam na nią planu w myśli.  RAGNAR ( zbliżając się, z wahaniem). Bardzo im na tém zależy ażeby mieli plany w jaknajkrótszym czasie.  SOLNESS ( jak wprzódy). Ma się rozumiéć. Wszyscy tego żądają.  RAGNAR ( spoglądając na niego). Pragnęliby jak najprędzéj urządzić się we własnym domu.  SOLNESS. Tak, tak, znamy się na tém. Muszą wziąć, co im się zdarzy; szukają sobie jakiegokolwiek mieszkania, jakby tymczasowego schroniska, i na tém poprzestać. Dziękuję. Jeżeli chcą, niech się zwrócą do kogo innego. Powiedz im to pan, jeśli się jeszcze zgłoszą.  BROVIK ( przesuwa okulary na czoło i patrzy na niego z niedowierzaniem). Do kogo innego!... Czyby pan oddał tę robotę?  SOLNESS ( niecierpliwie). No tak, do dyabła, gdyby do tego przyjść miało. To lepiéj, niż budować na niepewne. ( stanowczo) Tak mało znam tych ludzi.  BROVIK. Są to ludzie bardzo pewni. Ragnar ich zna, bywa u nich. Bardzo pewni ludzie.  SOLNESS. Pewni! pewni! Nie o to mi chodzi. Dobry Boże! czy mnie już pan nie rozumie? ( gwałtownie) Nie chcę miéć nic do czynienia z obcemi. Mogą się zwrócić, do kogo im się podoba.  BROVIK ( podnosząc się). Pan to mówi na seryo?  SOLNESS ( zły). No tak, na ten raz. ( Przechadza się po pokoju).

( Brovik spogląda na Ragnara; ten daje mu ostrzegające znaki).

 BROVIK ( wchodzi do pracowni). Czy pozwoli mi pan zamienić z sobą słów parę?  SOLNESS. Bardzo chętnie.  BROVIK ( do Kai). Idź tam na chwilę.  KAJA ( niespokojnie). Ale wuju...  BROVIK. Zrób, co ci mówię, dziecko, i zamknij drzwi za sobą.

( Kaja wychodzi, ociągając się, do rysunkowego pokoju, rzuciwszy ukradkiem na Solnessa błagalne spojrzenie)

 BROVIK ( przyciszonym głosem). Nie chcę, by te biedne dzieci dowiedziały się, jak źle jest ze mną.  SOLNESS. Bo téż pan rzeczywiście w tych dniach bardzo źle wygląda.  BROVIK. Ze mną wkrótce będzie koniec. Siły opuszczają mnie z dnia na dzień.  SOLNESS. Siadaj-że pan.  BROVIK. Skoro pan pozwala...  SOLNESS ( zwraca lekko ku niemu fotel). Proszę... no, siadaj pan.  BROVIK ( siadłszy z trudnością). Idzie mi już tylko o Ragnara. To rzecz najtrudniejsza. Cóż z nim będzie?  SOLNESS. Pański syn naturalnie pozostanie przy mnie, jak długo będzie chciał.  BROVIK. Właśnie on tego nie chce, a raczéj zdaje mu się, że nie może.  SOLNESS. Przecież płacę mu dobrze. Jeśli żąda więcéj, jestem skłonny...  BROVIK Nie, nie o to idzie. ( Niecierpliwie) On musi przecież raz pracować na własną rękę.  SOLNESS ( nie patrząc na niego). Czy sądzisz pan, że ma ku temu potrzebne zdolności?  BROVIK. Otóż widzi pan: to najstraszniejsze, iż sam zacząłem o chłopcu powątpiewać. Pan nigdy mu nie powiedział jednego słowa zachęty. A jednak zdaje mi się znowu rzeczą niemożliwą, aby on nie posiadał zdolności.  SOLNESS. No tak, ale on się niczego nie uczył gruntownie. Ma się rozumiéć prócz rysunku.  BROVIK ( patrzy na niego z tłumioną nienawiścią i mówi z większém ożywieniem). Pan także nie wiele miałeś fachowych wiadomości, gdyś przy mnie pracował, a przecież utorowałeś sobie drogę. ( Oddycha z trudnością). Wybiłeś się, zostawiając za sobą mnie i wielu innych.  SOLNESS. Widzi pan, mnie się tak udało.  BROVIK. Ma pan słuszność; wszystko panu służyło. Nie możesz pan jednak pozwolić, abym zeszedł do grobu, nie przekonawszy się, co Ragnar uczynić potrafi. Chciałbym wówczas pożenić tych dwoje, zanim ich porzucę.  SOLNESS ( niepewny). Czy ona tego pragnie?  BROVIK. Kaja nie tak bardzo, ale Ragnar myśli o tém nieustannie. ( Prosząc). Pan musi mu teraz dopomódz do otrzymania jakiéj samodzielnéj pracy. Słyszysz pan? ja muszę raz zobaczyć, co mój chłopiec zrobić potrafi.  SOLNESS ( zaskoczony). Ależ, u dyabła! nie mogę mu przecież sprowadzić obstalunku z księżyca.  BROVIK. Właśnie teraz miéć może powierzoną sobie dużą robotę.  SOLNESS ( niespokojny). On?  BROVIK. Jeśli pan tylko na to pozwoli.  SOLNESS Cóż to za robota?  BROVIK ( ociągając się trochę). Mógłby otrzymać budowę téj willi w Löwstrand.  SOLNESS. To ja przecież mam ją budować.  BROVIK. Ale pan nie ma do tego chęci...  SOLNESS ( wybuchając). Nie mam chęci! Ja? Któż to mógł powiedziéć.  BROVIK. Sam pan to mówił przed chwilą.  SOLNESS. Któż uważa na to, co ja mówię — tak sobie. Czy Ranar może otrzymać budowę téj willi?  BROVIK. Może. Zna tę rodzinę. A potém, tak na próbę tylko, przygotował rysunki, anszlagi i wszystko, co potrzeba.  SOLNESS. A ci, co mają tam mieszkać, zadowoleni są z planów?  BROVIK. Są zadowoleni. Gdyby pan tylko chciał je przejrzéć i uznać za dobre...  SOLNESS. Powierzyliby Ragnarowi budowę willi?  BROVIK. Jego plany bardzo im się podobały. Wydały im się czémś zupełnie nowém. Tak mówili.  SOLNESS. Aha! nowém! To nie takie stare graty, jakie ja zwykle stawiam.  BROVIK. Przynajmniéj wydało im się to czémś inném.  SOLNESS ( z tłumioną goryczą). Więc oni tu przyszli do Ragnara w czasie mojéj nieobecności?  BROVIK. Przyszli, aby się z panem rozmówić, oraz zapytać, czyby pan nie chciał się cofnąć.  SOLNESS. Cofnąć? ja?  BROVIK. W razie, gdyby pan znalazł, że plany Ragnara...  SOLNESS. Ja miałbym się cofnąć przed pańskim synem?  BROVIK. Mówiłem o cofnięciu przedwstępnéj umowy.  SOLNESS. Cóż znowu? to na jedno wychodzi! ( Śmieje się gorzko). Tak, tak, Halvard Solness ma się teraz cofać, ustąpić tym, co są od niego młodsi. Może nawet ustąpić najmłodszym. Ustąpić tylko, ustąpić, zrobić im miejsce...  BROVIK. Dobry Boże! na świecie jest przecież miejsce nie dla jednego tylko.  SOLNESS. Miejsca niéma przecież tak wiele... Niech jednak będzie jak chce, ja się nigdy nie cofam, nigdy nikomu nie ustępuję. Dobrowolnie nigdy! nigdy! dopókim żyw.  BROVIK ( podnosząc się z trudnością). Mam więc zejść ze świata bez nadziei, bez radości, bez wiary w Ragnara? nie widząc ani jednego jego dzieła? Czy tak być musi?  SOLNESS ( odwraca się, na wpół mrucząc). Hm! Nie pytaj pan teraz o to.  BROVIK. Jednakże odpowiedz mi pan, czy mam w takiéj nędzy zejść ze świata?  SOLNESS ( zdaje się walczyć sam z sobą, wreszcie mówi stłumionym, ale stanowczym głosem). Musisz pan zejść ze świata, jak umiesz i możesz.  BROVIK. Więc niech się tak stanie. ( Przechodzi przez pokój).  SOLNESS ( idąc za nim, jakby niepewny). Nie mogę postępować inaczéj, rozumiész pan. Jestem takim i zmienić się nie mogę.  BROVIK. Nie, nie, możesz pan. ( Słania się i opiera na stole przed kanapą). Pozwól pan, bym wypił szklankę wody.  SOLNESS. Proszę! ( Nalewa szklankę wody i podaje mu).  BROVIK. Dziękuję. ( Wypija i stawia szklankę).  SOLNESS ( idzie do drzwi pokoju rysunkowego i otwiera je). Ragnarze! trzeba ojca odprowadzić do domu.

( Ragnar podnosi się szybko i wraz z Kają wchodzi do pracowni).

 RAGNAR. Co tobie, ojcze?  BROVIK. Podaj mi rękę i chodźmy.  RAGNAR. Chodźmy. Zabieraj się, Kajo.  SOLNESS. Pannę Fosli muszę chwilkę zatrzymać. Mam list, na który odpowiedziéć trzeba.  BROVIK. ( patrząc na Solnessa). Dobranoc! Śpij pan dobrze, jeżeli tylko możesz.  SOLNESS. Dobranoc! (Brovik i Ragnar wychodzą przez przedpokój)

Scena III

SOLNESS, KAJA.
( Kaja idzie do pulpitu, Solness stoi ze spuszczoną głową po prawéj stronie przy fotelu).

 KAJA ( niepewnym głosem). Czy list?  SOLNESS ( krótko). Wcale nie. ( Patrzy na nią ostro). Kajo!  KAJA ( cicho, niespokojnie)? Co?  SOLNESS ( rozkazująco, wskazując ręką ziemię). Przyjść tu, natychmiast!  KAJA ( ociągając się). Tak?  SOLNESS ( jak wprzódy). Bliżéj!  KAJA ( posłuszna). Czego pan chce ode mnie?  SOLNESS ( patrzy na nią przez chwilę). Czy tobie zawdzięczam tę całą sprawę?  KAJA. O, nie! nie sądź pan tak.  SOLNESS. Ale za mąż chcesz iść zaraz?  KAJA ( cicho). Jesteśmy już zaręczeni z Ragnarem od lat czterech, czy pięciu.  SOLNESS. I myślisz, że to raz powinno się skończyć. Czy nie tak?  KAJA. Ragnar i wuj mówią, że tak być musi, więc ja opierać się nie mogę.  SOLNESS ( miększym tonem). A ty, Kajo, w głębi serca sprzyjasz trochę Ragnarowi?  KAJA. Ragnarowi sprzyjałam bardzo — bardzo — dawniéj zanim tu przybyłam.  SOLNESS. A teraz już nie, wcale nie?  KAJA ( składając przed nim ręce, namiętnie). Ach! wiész pan dobrze, że teraz sprzyjam tylko jednemu, nikomu więcéj na całym świecie i nigdy nikomu innemu sprzyjać nie będę.  SOLNESS. Tak się to mówi, a pomimo to odchodzisz i zostawiasz mnie tutaj samotnym.