Bruno Schulz w oczach świadków. Listy, wspomnienia i relacje z archiwum Jerzego Ficowskiego - Opracowanie zbiorowe - ebook

Bruno Schulz w oczach świadków. Listy, wspomnienia i relacje z archiwum Jerzego Ficowskiego ebook

Opracowanie zbiorowe

0,0

Opis

Jerzy Ficowski krótko przed śmiercią tak pisał o swoim archiwum schulzowskim: „Jest tam […] masa różnych listów […], co stanowi podstawę moich niegdysiejszych biografistycznych kwerend i zbiorów. Nie wszystko do końca wykorzystałem: jest w tych materiałach trochę szczegółów, które nie zmieściły się w tym, co napisałem, lub po prostu zostały potraktowane przeze mnie skrótowo, pobieżnie. Myślę, że może się to jeszcze nie raz przydać – jako dopełnienie czy egzemplifikacja”. Antologia Bruno Schulz w oczach świadków, której edycji podjął się Jerzy Kandziora, po raz pierwszy zbiera i upublicznia ten podtrzymywany przez kilkadziesiąt lat wielogłos. Odsłania się w nim polifoniczny portret jednego z najwybitniejszych i najbardziej tajemniczych pisarzy polskich XX wieku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1027

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




[wstęp]Jerzy Kandziora

I

Archiwum schulzowskie Jerzego Ficowskiego, z którego pochodzą listy i relacje zawarte w niniejszej antologii Bruno Schulz w oczach świadków, swoje pierwsze obiekty przyjęło jeszcze podczas wojny, w 1943 roku. Były to trzy listy Brunona Schulza do krytyka literackiego Andrzeja Pleśniewicza, wypożyczone Ficowskiemu do lektury i niezwrócone z powodu śmierci właściciela na początku 1945 roku. Jednym z ostatnich bodaj za życia Ficowskiego znalezisk były dwa listy Schulza do Rudolfa Ottenbreita, opublikowane w 1993 roku1. Znamienne, że ich odkrycie, tak nieoczekiwane, bo późne, dało Ficowskiemu asumpt do refleksji wypowiedzianej u końca jego badań nad Schulzem – o ułamkowości kształtu biografii pisarza, jaką udało mu się odtworzyć2. W innym miejscu, w wywiadzie z 1990 roku, wspomina ów rok 1943 i stwierdza: „Od tamtej pory, przez pół wieku prawie, odnalazłem sto czterdzieści siedem listów Schulza w różnych miejscach świata”3.

Równocześnie przez te prawie pół wieku stale przyrastały w archiwum Ficowskiego listy nie tak cenne, bo nie ręką Schulza pisane ani nie do niego skierowane, lecz mimo to niezwykle ważne dla badań schulzologicznych Ficowskiego. Były to listy o  B r u n o n i e   S c h u l z u,  pisane po wojnie w pierwszym rzędzie przez świadków jego życia, a także świadków i obserwatorów życia osób mu bliskich – rodziny, przyjaciół, narzeczonej. Obecnie, po śmierci Jerzego Ficowskiego i przekazaniu przez jego rodzinę ostatniej partii archiwum pisarza do zbiorów Biblioteki Narodowej (wcześniej sam Ficowski przekazywał sukcesywnie swoją korespondencję do Ossolineum), owe listy o Schulzu mogą być podstawą do dalszych poszukiwań. Celem tej antologii jest ułatwić dostęp do listów najważniejszych w tej kolekcji, tych które stanowiły podstawę biograficznych studiów Ficowskiego o pisarzu z Drohobycza.

Zanim opiszę, jak powstawał ten zespół listów o Brunonie Schulzu i ludziach z jego kręgu, chciałbym go usytuować na tle całego epistolarnego archiwum schulzowskiego Jerzego Ficowskiego (wyjąwszy jego najcenniejsze jądro, tj. korespondencję samego Schulza).

Powojenne listy i dokumenty dotyczące pisarza zgromadzone przez Ficowskiego można podzielić na trzy grupy. Pierwszy – najważniejszy z punktu widzenia wiedzy o Schulzu – jest ów zespół listów, wspomnień i relacji  ś w i a d k ó w  życia pisarza i osób mu bliskich. To on stanowił podstawę do wyodrębnienia  2 2 3   l i s t ó w,   r e l a c j i,   w s p o m n i e ń   a u t o r s t w a   9 9   k o r e s p o n d e n t ó w   i  r o z m ó w c ó w  Jerzego Ficowskiego, składających się na niniejszą antologię4. Pominięto te listy świadków, które Schulza i jego kręgu bezpośrednio nie dotyczyły i były formą kontynuowania znajomości z Ficowskim już po przekazaniu mu zasadniczej relacji o pisarzu. Taki charakter miała na przykład większość listów Ireny Kejlin-Mitelman, będących refleksjami na temat własnych lektur czy przemyśleniami o roli Żydów w kulturze polskiej, lub listy Jakuba Schulza, poświęcone głównie kwestiom recepcji Schulza na Zachodzie czy sprawom wydawniczym.

Blok korespondencji świadków mieści się w znacznie większym zbiorze, liczącym sobie prawie 600 listów autorstwa 174 osób. Obok listów świadków znajdują się w nim listy osób, które własnych świadectw o Schulzu nie złożyły, ale odpowiadając na apele prasowe Ficowskiego, stały się jego niekiedy bardzo cennymi  i n f o r m a t o r a m i.  Dane od nich dotyczyły osób, potencjalnych świadków (na przykład uczniów Schulza), do których później Ficowski docierał, artefaktów w zbiorach prywatnych czy archiwach (prace plastyczne Schulza, listy, dedykacje, szkolne tableau i fotografie), miejsc Schulza w Drohobyczu, dokumentowanych przez informatorów w formie fotografii miasta, szkiców obiektów czy planów sytuacyjnych (na przykład mieszkania Schulza). Były też w listach informatorów dane bibliograficzne, wypisy z przedwojennej prasy i książek, a także sprostowania do książek Ficowskiego o Schulzu. Podkreślić trzeba, że niektóre tego typu informacje znajdują się oczywiście także w listach osób, które Schulza znały, lecz sama konstrukcja listów informatorów, ich doraźny i niesprawozdawczy charakter, tworzy odrębną kategorię w tym archiwum.

A wreszcie trzecią, najobszerniejszą grupę stanowią dane o wszelkich przejawach  r e c e p c j i  Schulza. Są to zawarte w listach informacje o edycjach jego dzieł, zwłaszcza wydaniach obcojęzycznych, relacje z imprez krajowych i zagranicznych poświęconych Schulzowi, drukowane programy sesji naukowych, katalogi wystaw, wycinki prasowe, informacje o upamiętnieniach Schulza. Ficowski był adresatem licznych zaproszeń, proszono go o konsultacje lub teksty do katalogów wystaw, o wypożyczenia schulzianów. W grupie świadectw recepcji są też listy czytelników Schulza, listy autorów prac seminaryjnych, magisterskich czy doktorskich, listy polskich i zagranicznych schulzologów, tłumaczy Schulza, są odpowiedzi bibliotek na pisemne kwerendy Ficowskiego związane z Schulzem, korespondencja Ficowskiego z wydawcami dzieł pisarza (a także własnych książek o Schulzu), listy reżyserów teatralnych, filmowców dokumentalistów, kompozytorów, plastyków inspirowanych Schulzem. W sumie źródłem wiedzy o recepcji Schulza jest tu około 1110 obiektów archiwalnych, którymi są przede wszystkim listy, ale też (najczęściej załączone do nich) ulotki, wycinki prasowe, druki akcydensowe, scenariusze filmowe itp., przesłane przez około 310 korespondentów Ficowskiego, przez osoby i instytucje w kraju i zagranicą.

II

Po tej krótkiej prezentacji schulzowskiego archiwum chciałbym przejść do refleksji na temat listów (relacji) w tej antologii zgromadzonych. Pozyskiwanie przez Ficowskiego kolejnych relacji o Schulzu wiązało się z jego permanentną akcją ogłoszeniową w czasopismach polskich, rozpoczętą w końcu lat czterdziestych XX wieku i trwającą niemal do końca jego życia (Ficowski zmarł w 2006 roku). Pierwsze apele z prośbą o wspomnienia o Schulzu i informacje o pamiątkach po nim ukazały się w czerwcu 1948 roku w co najmniej czterech czasopismach: „Kuźnica”, „Nowiny Literackie”, „Odrodzenie” i „Przekrój”. Pozwoliły one uchwycić pierwszą grupę świadków, którzy przeżyli wojnę i Zagładę i znaleźli się w Polsce na skutek repatriacji. Listy tych, którzy zgłosili się do Ficowskiego najwcześniej, stworzyły kościec biografii Schulza wykorzystany w Regionach wielkiej herezji (1967), pierwszej monografii mającej w znacznym stopniu charakter opowieści biograficznej. Widać to doskonale w jej tekście, operującym licznymi, choć ukrytymi cytatami z listów świadków.

Relacje te mają kilka cech wspólnych. Poza faktem, że są to opowieści najwcześniej przekazane, a więc pełne niedawnych obrazów i faktów żywo zachowanych w pamięci, poza tym, że mają pewną cechę epickości ujęć, wynikłą z kilkuletniej, co najmniej, znajomości z Schulzem na gruncie prywatnym, to jeszcze osadzone są one w różnych, ważnych dla biografii Schulza środowiskach i okresach życia. Michał Chajes, znający Schulza od młodych lat, opowiedział Ficowskiemu obszernie o rodzinie pisarza, klimacie jego domu. Edmund Lewandowski (Löwenthal) uczynił to samo z perspektywy swojej ówczesnej młodości i przyjaźni z siostrzeńcem Schulza Zygmusiem Hoffmanem. Bratanica pisarza Ella Podstolska przekazała najistotniejsze informacje o rodzinie, relacjach między braćmi Brunonem i Izydorem, karierze zawodowej Izydora. Emil Górski, Tadeusz Lubowiecki i Józef Kosowski to świadkowie życia Schulza głównie w końcu lat trzydziestych i w okresie wojny. Dwaj pierwsi opisali zwłaszcza narastającą grozę niemieckiej okupacji i moment śmierci pisarza w „czarny czwartek” 19 listopada 1942 roku. Kosowski dał obraz okupacji sowieckiej z Schulzem w centrum wydarzeń (praca w komisji wyborczej) i działań aparatu propagandy. Dla Regionów wielkiej herezji ważne były także listy Haliny Drohockiej o wczesnych kontaktach Schulza z Zakopanem, sekretnych inspiracjach łączących go z młodo zmarłym pisarzem Władysławem Riffem, Mariana Jachimowicza, dotyczące między innymi Anny Płockier i środowiska artystów Borysławia, oraz Pawła Zielińskiego (Maurycego Frenkiela) o rzeźbiarce Magdzie Gross i zorganizowanym z jej pomocą spotkaniu Schulza z Zofią Nałkowską, które otwarło drogę do wydania Sklepów cynamonowych.

Celem tej antologii jest udostępnienie źródeł Ficowskiego do biografii Schulza, ale także przybliżenie – w warstwie komentarza, przypisów, ikonografii – postaci świadków. Ich przedwojenne biografie to cząstki Schulzowskiego świata. Postacie te nie pojawiają się w Regionach wielkiej herezji, są poza tekstem książki Ficowskiego, bo tak nakazywał styl, bliski opowieści biograficznej, w jakim Regiony zostały napisane (stąd wspomniane ukrycie i bezimienność cytatów z ich listów). Następna książka o Schulzu, Okolice sklepów cynamonowych z 1986 roku, zmienia tę regułę, jest zbiorem reportaży czy szkiców, opowieści rekwizytowych, w których dużą rolę zaczynają odgrywać także artefakty Schulza i ujawnieni po raz pierwszy, nowi świadkowie. Ficowski bowiem nie ustaje w poszukiwaniach. Do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku ukazało się około trzydziestu jego apeli prasowych w sprawie Schulza, przede wszystkim opublikowanych w Polsce, ale także w Izraelu, Londynie, Lwowie, Drohobyczu. Przypuszczalnie było tych ogłoszeń jeszcze więcej, ale część z nich nie została udokumentowana w archiwum Ficowskiego ani odnotowana w Polskiej Bibliografii Literackiej5.

Widać bardzo wyraźnie, jak kolejne napływające relacje rzeźbiły tę drugą książkę o Schulzu, jak Ficowski układał z nich fabuły w Okolicach sklepów cynamonowych. Listy Klary Piercowskiej i Marka Spaeta przyczyniły się do powstania szkicu Panna Laura, czyli zaginione personalia, poświęconego Laurze Würzberg, młodej adeptce literatury, podopiecznej Schulza, wspomnienie poetki Joanny Kulmowej przeniknęło jako cytat do szkicu Ekslibrisy, czyli Stanisław Weingarten i inni, a fascynujące listy (z 1992 roku) Józefa Heimberga, siostrzeńca Weingartena, pozwoliły Ficowskiemu uzupełnić obraz przyjaciela Schulza w wersji rozszerzonej tego szkicu. Czytelnicy tej antologii sami znajdą wiele innych tropów prowadzących od listów do obu książek Ficowskiego o Schulzu, jeśli te książki czytali stosunkowo niedawno.

Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, w okresie powstawania Okolic sklepów cynamonowych, można mówić o kolejnej fali świadków piszących do Ficowskiego, z których większość należała do pokolenia uczniów Schulza. W latach 1980–1983 napisało do Ficowskiego lub zdało mu relację siedemnaście osób z tego kręgu. Ujawnia się wtedy między innymi grupa kolegów szkolnych Zygmunta Hoffmana, siostrzeńca pisarza, bywających w domu przy Floriańskiej 10, prowadzących życie towarzyskie na antresoli, pod bokiem Brunona Schulza. Zaliczali się do niej obok wspomnianego Edmunda Löwenthala (po wojnie w Szwecji) także Leon Horoszowski (Niemcy Zachodnie), Ignacy Haendel (Warszawa), Marek Spaet (Dania). Niektórzy uczniowie Schulza, na przykład Löwenthal (Lewandowski) czy Iwanowski (Kupferberg), mieszkający poza Polską, docierali do swoich kolegów klasowych także żyjących za granicą, wspierając w ten sposób poszukiwania Ficowskiego.

Szczególnym doświadczeniem podczas pracy nad antologią i biografiami świadków było obserwowanie rozpadu dawnej społeczności Drohobycza, w tym zwłaszcza polsko-żydowskiego środowiska Schulza. Rozproszenie tych, którzy przeżyli Zagładę i po wojnie mogli dać swoje świadectwo o pisarzu, dokonywało się najpierw w końcu lat trzydziestych: wyjazd do Erec Israel (Efraim Mermelstein, Irena Kejlin-Mitelman), na studia do Włoch (Dawid Einsiedler) czy Szwajcarii (Regina Silberner), emigracja do Ameryki Południowej (Alicia Giangrande do Argentyny, Maria Budratzka-Tempele do Brazylii via Wiedeń, gdzie przed wojną mieszkała), potem, w czasie wojny, wywózki lub ewakuacje na wschód w głąb ZSRR (Feiwel Schreier, Klara Würzberg, Edmund Lewandowski [Löwenthal], Stanisław Wilder, Ignacy Patrycha), przeżycie wojny w obozie internowanych i obozie jenieckim na Węgrzech i w Niemczech (Michał Chajes); udana ucieczka z Drohobycza do Szwajcarii dwóch uczniów Schulza, Harry’ego Zeimera (na papierach Antoniego Strutyńskiego) i Tadeusza Wojtowicza (po wojnie ten pierwszy przeniósł się do Francji, a potem do Izraela, ten drugi osiadł w Australii). Drogi uczniów i znajomych pisarza prowadziły na emigrację także przez Armię Andersa i polskie siły zbrojne na Zachodzie (na przykład Władysław Balicki zamieszkał w Anglii, a później w Stanach Zjednoczonych, Andrzej Chciuk we Francji, następnie zaś w Australii, Ludwik Słomnicki w Anglii).

Po wojnie, po wstrząsie repatriacji, po kilku czy kilkunastu latach życia w kraju, następowały często kolejne wyjazdy, związane z emigracją czasu PRL-u – w późnych latach czterdziestych, w latach 1956–1960 (alija Gomułkowska) czy po Marcu 1968. Emigrantami marcowymi wśród uczniów Schulza byli między innymi Michał Mirski (Michael Hauptman), Marek Szpet (Spaet), Henryk Hoffman, syn dr. Eliasza Hoffmana, powinowatego siostry Schulza Hani, bracia Paweł i Leon Horoszowscy, Józef Held i Edmund Lewandowski (Löwenthal).

Zresztą także sama repatriacja oznaczała dla tych, co pozostali w nowej Polsce, kolejne rozproszenie, tym razem w różnych regionach kraju, przeważnie na Ziemiach Odzyskanych. W Gliwicach zamieszkał Tadeusz Lubowiecki (Izydor Friedman), jego kwalifikacje prawnicze dla Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach potwierdzał w 1946 roku adwokat Eliakim Klinghoffer z Drohobycza, także mieszkający w Gliwicach. W mieście tym osiedlili się również dr Eliasz Hoffman, Marian Knopf i Józef Kosowski. Osoby z kręgu Schulza znalazły się po wojnie we Wrocławiu (muzyk Emil Górski [Samuel Bergman], matematyk Zbigniew Moroń), w Gdańsku (Józefina Szelińska, uczeń Bogusław Marszal, polonista Bogusław Moroń). W Krakowie zamieszkał po powrocie z obozu jenieckiego adwokat Michał Chajes, który w momencie wznowienia praktyki adwokackiej otrzymał referencje od mieszkającego tamże Brunona Kupferberga, adwokata drohobyckiego spokrewnionego z matką Brunona Schulza. Z Wałbrzychem związał się poeta z Borysławia Marian Jachimowicz, a z Chełmkiem nauczyciel matematyki i kolega Schulza Aleksy Kuszczak. W Zakopanem mieszkała początkowo bratanica pisarza Ella Schulz-Podstolska z rodziną. Jej brat Jakub, którego wojna zastała we Francji, osiedlił się w Londynie.

Pisane w warunkach tego rozproszenia, różnych stanów pamięci czy kompetencji językowej po latach emigracji relacje o Brunonie Schulzu mają różny format: obszernych wspomnień połączonych z refleksją o twórczości i jej ideach (Chajes, Górski, Kuszczak, Löwenthal, Marszal, Mitelman, Lubowiecki i inni), często rozpisanych na kilka listów, stymulowanych kolejnymi pytaniami czy apelami Ficowskiego (Chciuk, Drohocka, Halpern [Halicki vel Howard], Heimberg, Lubowiecki, Misiołek, Schulz-Podstolska, Silberner, Szpet [Spaet], Jachimowicz i inni), pojedynczych opowieści skupionych na osobach i wydarzeniach (Winter – dwa listy, Kosowski – dwa listy, Knopf, Baranowski, Flaszen, Kulmowa i inni), krótkich relacji, będących jakby dopisaniem się do „listy obecności” (niektórzy uczniowie Schulza mgliście jedynie pamiętali swojego nauczyciela).

III

Jerzy Ficowski krótko przed śmiercią tak pisał o swoim archiwum schulzowskim, polecając je uwadze Jerzego Jarzębskiego: „Jest tam […] masa różnych listów, relacji korespondencyjnych itp., co stanowi podstawę moich niegdysiejszych biografistycznych kwerend i zbiorów. Nie wszystko do końca wykorzystałem: jest w tych materiałach trochę szczegółów, które nie zmieściły się w tym, co napisałem, lub po prostu zostały potraktowane przeze mnie skrótowo, pobieżnie. Myślę, że może się to jeszcze nie raz przydać – jako dopełnienie czy egzemplifikacja”6.

Wartość zbioru Ficowskiego jako podstawy do dalszych badań ma dwa aspekty. Szereg listów rodzi pytania szczegółowe, może być zachętą do nowych poszukiwań czy kwerend. Ale zarazem są też grupy listów, które inspirują do szerszego spojrzenia na Schulza i konteksty jego biografii. Takim kontekstem jest Zagłada. Jej opis w jednostkowych relacjach dla Ficowskiego z reguły ustępuje miejsca opisowi tej jednej śmierci, Brunona Schulza, która zyskuje tym samym pewne znamię wyjątkowości. Tymczasem archiwum to pozwala na swoiste ponowne ukontekstowienie śmierci Schulza. Źródłem są tu niewykorzystane przez Ficowskiego obszerne relacje czworga Żydów drohobyckich z „akcji” gestapo 19 listopada 1942 roku, w której zginął Schulz, co ciekawe, wskazujące jednogłośnie na gestapowca Dengga, nie zaś Günthera, jako zabójcę Schulza, czy dwa listy Perli Eidler o tej samej „akcji” gestapo oraz o pogromie Żydów przez Ukraińców w lipcu 1941 roku.

Pójście tropem niektórych relacji, wyjście poza archiwum schulzowskie doprowadza niekiedy do poszerzających kontekst śmierci Schulza zapisów doświadczeń jego uczniów w okresie Zagłady. Perla i Bronisław Eidlerowie obszerne relacje o eksterminacji Żydów w Stryju, Drohobyczu i innych miastach złożyli po wojnie przed Wojewódzką Żydowską Komisją Historyczną we Wrocławiu7. List Leona Cukierberga, ucznia Schulza, do Ficowskiego z 1948 roku, zapowiadający przekazanie wspomnienia o Schulzu (samego wspomnienia w archiwum nie ma), rekompensuje swoją zdawkowość odnalezieniem dzięki niemu obszernej i porażającej relacji Cukierberga złożonej około 1946 roku, znajdującej się w Żydowskim Instytucie Historycznym8 (jej streszczenie zawiera zamieszczony w antologii biogram autora listu). Tużpowojenny zbiór opowiadań Cukierberga Cień Torquemady (1946) ukazuje zbrodnie na Żydach dokonywane w gettach galicyjskich miasteczek, odtwarzając środkami literackimi grozę nadchodzącej śmierci, chaos, tumult i dzikość polowań na ludzi, czego doświadczył także Schulz przed swoją śmiercią.

Wspomnieć trzeba także o publikowanej w antologii relacji Michała Mirskiego (Hauptmana) z 1948 roku, dającej portret wycieńczonego Schulza krótko przed śmiercią (zapewne drastyczność tego wizerunku sprawiła, że nie znalazł się on w Regionach wielkiej herezji). Zanotowana przez Ficowskiego cenna informacja o pisaniu przez Schulza na podstawie rozmów z Mirskim notatek „na temat martyrologii Galicji” może dziś zostać dopełniona o treść opublikowanych wspomnień Hauptmana-Mirskiego Zapomniane mogiły (Warszawa 2008). Skrótowe omówienie tych przeżyć zawarte jest w nocie biograficznej o autorze.

Są też i inne obszary schulzowskie, na które otwierać mogą listy zawarte w antologii. Duży zasób obserwacji o pisarzu przynoszą relacje kobiet. Wiele dowiadujemy się o Schulzu z listów Marii Budratzkiej-Tempele pisanych po niemiecku, Elli Schulz-Podstolskiej, jego bratanicy, Reginy Silberner z domu Rothenberg (autorki Strzępów wspomnień. Przyczynku do biografii zewnętrznej Brunona Schulza), Ireny Mitelman, Haliny Drohockiej. Usytuowanie tych autorek jako świadków względem Schulza zostało przez nie precyzyjnie wyjaśnione. Mało wiemy jednak o relacjach między Schulzem a Izabelą Połowską z domu Suchestow, choć fakt przepisywania przez nią rękopisu Sklepów cynamonowych świadczy o bliskości tych relacji. Lektura listów Michała Ambrosa (list z 14 X 1974 roku, poza antologią) i Władysława Balickiego nasuwa myśl, że przed wojną Suchestow-Połowska mogła bywać u dr. Brunona Kupferberga, gdzie przychodził zarówno Schulz (jak wiadomo ci dwaj byli ze sobą spokrewnieni), jak i dr Balicki, zaprzyjaźniony z Kupferbergiem9. Było to więc polsko-żydowskie środowisko prawnicze. Ambros pisze, że Połowska potrafiłaby rozpoznać na obrazach Schulza osoby na nich przedstawione.

Kontakt Ficowskiego z pianistką Marią Rey-Chazen, jej bratem Gregory R. Marshakiem (Georgesem Rosenbergiem) i jej kuzynem Jorge Pinettem był bardzo owocny z punktu widzenia wiedzy o Schulzu, jednakże listy pisarza do Rey-Chazen nie zostały odnalezione, a ich opis przez adresatkę jest bardzo mglisty. Stefania Dretler-Flin, polska graficzka, w liście do Ficowskiego z 1948 roku zawarła krótką wzmiankę o kilkuletnich kontaktach z Schulzem w okresie 1926–1930 i proponowała Ficowskiemu spotkanie celem udzielenia relacji ustnej. Ostatecznie wspomnienie jej opublikował Jan Kurczab w krakowskim „Życiu Literackim” w 1956 roku – i stanowi pewną tajemnicę, dlaczego Ficowski poświęcił zaginionym listom Schulza do Stefanii Dretler tylko wzmiankę w Regionach wielkiej herezji, a o samym jej związku z Schulzem nie napisał nic. Dretler-Flin twierdzi, że dostała od Schulza w sumie kilkaset listów-opowiadań i ciekawie je scharakteryzowała, podobnie jak samego pisarza. Zważywszy na datę tej relacji, rok 1956, nie były to wspomnienia nigdzie zapośredniczone. Czy zatem i ten list z archiwum Ficowskiego nie kryje jakichś niewykorzystanych tropów badawczych?

Dwa jeszcze wątki w listach świadków do Ficowskiego chciałbym wskazać jako na pewno warte badawczej eksploracji, choć być może już bardziej jako – cytując Ficowskiego – „dopełnienie czy egzemplifikacja”, aniżeli odsłanianie nowej prawdy o Schulzu. Istnieją w antologii listy, które stanowią ciekawy przykład przenikania się i współobecności w codziennym życiu Schulza środowisk żydowskich i polskich. Ficowski uwydatniał żydowskie milieu Schulza, gdy pisał: „adresatami [jego] listów byli prawie wyłącznie ludzie z kręgów inteligencji żydowskiej”10. I dodawał, że również ci Żydzi, z którymi kontaktował się bezpośrednio i którzy nie zawsze należeli do wspólnego z nim „bractwa duchowego”, przez to, że „byli wśród nich współuczestnicy jego dzieciństwa, mieszkańcy Drohobycza, matecznika jego Mitu, […] byli mu bliscy szczególnie: nie jako potencjalni współtwórcy, ale jako bohaterowie jego mitologii”11. I może tym bardziej ciekawe są też te listy świadków, które ukazują w przedwojennym kręgu Schulza zwykłych Polaków, nie będących przedstawicielami elity artystycznej. O jednej z tych osób, prawniku Władysławie Balickim, który widywał się z Schulzem u adwokata Brunona Kupferberga, już wspomniałem. Inny przykład tego rodzaju kontaktów zawiera list Ludwika Słomnickiego, ucznia Schulza, po wojnie osiadłego w Londynie, gdzie pracował na brytyjskiej kolei. Jego ojciec Wiktor Słomnicki wspierał Schulza zamówieniami prac, sam będąc człowiekiem zamożnym, związanym z przemysłem naftowym i bankowością12.

Czy istnieją w archiwum Ficowskiego tropy pozwalające mieć nadzieję na odkrycie jakichś nieznanych przekazów o Schulzu, sytuujących się z kolei w kręgu społeczności żydowskiej? O tym, że jest to możliwe, przekonałem się, sporządzając przypisy biograficzne do znajdującego się w antologii tekstu wspomnieniowego Racheli Auerbach Niedosnute nicie (tł. z jidysz Julian Leszczyński). Szukając danych na temat Ottona Schneida trafiłem na stronę Thomas Fisher Rare Book Library, University of Toronto, gdzie spoczęło archiwum tego poety języka jidysz i malarza. Żadnego listu Schulza tam nie odnaleziono (proszono mnie o próbkę pisma, ponieważ nie było tam osoby znającej jidysz lub polski), jednakże są w archiwum Schneida dwa listy w jidysz Debory Vogel-Berenblüth, datowane 9 czerwca 1938 i 9 marca 1939, z adresem Debory: Lwów, ul. Leśna 8/1, pierwszy wysłany do Schneida do Szczyrku koło Bielska, drugi do Tel Awiwu, a także kilka listów Racheli Auerbach do niego, pisanych także w jidysz, już po wojnie. Treść tych listów na razie nie została odczytana, jednak poszukiwanie nazwiska Schulza w tej czy podobnej korespondencji między żydowskimi artystami, którzy przed Zagładą wyjechali do Palestyny czy za ocean i zachowali swoje archiwum, mogłoby być tematem odrębnego projektu badawczego.

Jeszcze jednym obszarem, na który zwracają uwagę wzmianki w listach świadków, jest zasięg, oddziaływanie i atrakcyjność ideologii komunistycznej w kręgu znajomych Schulza w latach trzydziestych i w okresie okupacji sowieckiej 1939–1941. Są to może fragmenty niezbyt liczne i nie zmieniające obrazu Schulza jako człowieka dalekiego od fascynacji nową wiarą i polityką w ogóle (jakkolwiek nieuchronnie wprzęgniętego z racji obowiązków nauczycielskich w budowanie akademijnego dekorum dla nowej władzy)13, warto jednak niektóre z nich wskazać. Na przykład Edmund Lewandowski (Löwenthal) pisze o sobie: „Podczas moich studiów stosunki z Zygusiem [Hoffmanem] stopniowo się rozluźniały, spotykaliśmy się już nie tak często. W grę wchodziła moja aktywność polityczna na rzecz «świetlanej przyszłości», on zaś pozostał przy łagodnym sceptycyzmie”. Interesujące są postacie innych komunizujących uczniów Schulza. W różnych przekazach pojawiają się między innymi Chaim (Ignacy) Patrycha, autor jednej z czterech relacji o „czarnym czwartku” w Drohobyczu, czy Józek Held, syn piekarza drohobyckiego, wzmiankowany w liście Leona i Niny Horoszowskich do Edmunda Löwenthala. Biografię ideową Patrychy odtworzył i przekazał Ficowskiemu Szalom Lindenbaum (zob. biogram Patrychy w niniejszym tomie, s. 504). Wzmianka o komunizowaniu Helda pojawia się w liście Antoniny Boli (poza antologią, Biblioteka Narodowa). Może coś na ten temat mówią także jego losy uczniowskie – naukę w gimnazjum kończy w 1932 roku w klasie VII z „postępem niedostatecznym”. Szczególnym świadectwem jest w archiwum także biogram Feiwela Schreiera, ideowego komunisty, zawarty w liście jego siostry Racheli Feuer z 1977 roku.

Wzajemne naświetlanie się osób i środowisk w listach jest bogactwem archiwum schulzowskiego Ficowskiego, pojedynczy list potrafi uruchomić perspektywę nie zawsze obecną w książkach biografa, skupionych na Schulzu. Nie bez znaczenia mogło być także istnienie cenzury, która zniechęcała Ficowskiego do rozszerzania opowieści o Schulzu na kwestie społeczne dwudziestolecia międzywojennego oficjalnie przemilczane, w jakiś skomplikowany sposób nie mieszczące się w „pedagogice” czasów PRL-u na temat historii. Pojedynczy list, wzmianka potrafią otworzyć nam po latach emocje i poruszenia wiary tamtych, bliskich Schulzowi ludzi. Dzieje się tak w liście Karola Majzelsa z 1982, który pisze o Hildzie Berger, związanej towarzysko od 1939 roku z komunizującą grupą artystów z Borysławia, skupionych wokół Anny Płockier i Marka Zwillicha. Jej powojenne milczenie (mieszkała w Nowym Jorku), mimo prób kontaktu Ficowskiego, rodzi u Majzelsa domysł: „Może nie bez znaczenia jest fakt, że była rozczarowana ideą komunizmu i być może nie chciała z nikim «stamtąd» mieć do czynienia” (list ze Sztokholmu z 20 stycznia 1983 roku).

IV

Jerzy Ficowski traktował listy o Schulzu w szczególny sposób, który czyni pojęcie „archiwum schulzowskie Jerzego Ficowskiego” nazwą nadaną temu zbiorowi niejako ex post. Biograf Schulza był nade wszystko pisarzem, nie zaś badaczem typu akademickiego, i sposób wykorzystania listów wynikał z własnej konstrukcji biograficznej, tworzącej syntezę wielu relacji, a także z wyzyskiwania wybranych tylko listów jako zaczynu pojedynczych opowieści o Schulzu. Pedantyczne porządkowanie listów jako źródeł oraz ewidencja danych o życiu ich autorów nie było priorytetem Ficowskiego14. Zobligowało to dzisiejszego edytora tych listów do podjęcia rozległych starań w celu identyfikowania autorów relacji, odnajdywania ich danych biograficznych, ze szczególnym uwzględnieniem kontaktów z Schulzem. Chodziło o dane na temat tych zwłaszcza autorów świadków, którzy nie są notowani w encyklopediach czy słownikach dziedzinowych, którzy przed wojną należeli do społeczności drohobyckiej, albo też poznali Schulza gdzie indziej, rozjechali się po świecie i nie zapisali się niczym wyjątkowym.

Źródłem podstawowej informacji o uczniach Schulza były Sprawozdania Dyrekcji Państwowego Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Drohobyczu. Przy dacie dziennej egzaminu maturalnego podaje się tam datę i miejsce urodzenia ucznia. Nieocenione w odniesieniu do świadków, polskich Żydów, było archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie i jego Dział Genealogii. Stamtąd droga poszukiwawcza prowadziła często do archiwów szkół wyższych, najczęściej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ponadto odbyto szereg kwerend w Okręgowych Radach Adwokackich – w Katowicach, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, ponieważ grupa zawodowa prawników jest licznie reprezentowana w gronie świadków życia Schulza. W szczególnie ważnych przypadkach docierano do akt osobowych w miejscach pracy świadków. Bogatym źródłem informacji biograficznych na temat osób z kręgu Schulza były roczniki wydawanych we Wrocławiu czasopism „Ziemia Drohobycka” i „Biuletyn Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Drohobyckiej”. Szereg danych udało się ustalić na portalach internetowych MyHaritage czy Geni, które „zgłaszały się” poprzez wyszukiwarkę. Pomocne były także wyszukiwarki cmentarne czy dostępne w bibliotekach (w tym cyfrowych) spisy nauczycieli, lekarzy, abonentów telefonicznych itd.

W pracy nad opracowaniem przypisów cenną pomoc okazało edytorowi wiele osób. W identyfikacji autorów listów, postaci w nich wymienionych, powiązań rodzinnych w żydowskim środowisku Brunona Schulza nieocenione było wsparcie Anny Przybyszewskiej-Drozd, kierowniczki Działu Genealogii ŻIH. Realia historyczne i topograficzne związane z Drohobyczem i biogramy wielu jego mieszkańców wzbogacił i skorygował, przeglądając roboczą wersję przypisów do antologii, Jerzy Maria Pilecki z Wrocławia, historyk środowiska drohobyczan i twórca Komisji Historycznej SPZD.

Konsultacji naukowych tyczących artefaktów i wystaw udzieliły dr Urszula Makowska z Instytutu Sztuki PAN (prace Brunona Schulza) i dr Beata Długajczyk z Ossolineum we Wrocławiu (prace Feliksa Lachowicza). Życzliwych odpowiedzi na szczegółowe zapytania udzielili Jerzy Jacek Bojarski (Lublin), Łesia Chomycz (Drohobycz), Teresa Dudek-Bujarek (Bielsko-Biała), prof. UJK dr hab. Barbara Gierszewska (Kielce), red. Grzegorz Józefczuk (Lublin), dr Anna Kaszuba-Dębska (Nowy Sącz), Michał Krasicki (Dział Sztuki ŻIH), prof. Shalom Lindenbaum (Ramat-Gan, Izrael), Ewa Magierowska (Bystrzyca Kłodzka), Bent Marquardt (Ringstedt, Dania), dr Wiera Meniok (Drohobycz), Lech Radwański (Chełm), dr Branislava Stojanović (Belgrad), Józef Śreniowski (Łódź), dr Katarzyna Thomas (Rzeszów, Kraków), Grażyna Wikert-Unger (Gliwice). Kwerendy lub wywiady dla potrzeb antologii przeprowadzili: Andrzej Jezierski z Biblioteki m.st. Warszawy im. Z. Łazarskiego w Dzielnicy Mokotów (Leon Cukierberg), Bogusława Lisiecka z Biblioteki Politechniki Gliwickiej (Marian Knopf i Józef Kosowski), Daniela Mavor z Tel Awiwu (wywiad z Otylią Grünschlag), Rafał Wolfram z Krakowa (Michał Chajes). Bliższe informacje związane ze świadkami życia Schulza uzyskano od następujących osób, w tym potomków lub współmałżonków świadków: Krzysztof Baranowski (Gdańsk), Jadwiga Berezowska-Bezwińska (Kraków), Sandra Gross (Bellevue Hill, Australia), Otylia Grünschlag (Tel Awiw), Elżbieta Hoffmanowa (Tel Awiw), Teresa Kassube (Katowice), Joanna Kulmowa (Warszawa), Łukasz Pietrus (Jasło), Krystyna Poray Goddu (Montclair, USA), Barbara Słomnicka-Clark (Londyn).

W pracy nad antologią zawsze można było liczyć na wiedzę i życzliwość Elżbiety Ficowskiej, wdowy po Jerzym Ficowskim, oraz Anny Ficowskiej-Teodorowicz, córki pisarza.

Wszystkim tym osobom pragnę złożyć najserdeczniejsze podziękowania.

V

Publikowane w antologii listy pochodzą ze zbiorów Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, Biblioteki Narodowej w Warszawie oraz Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Zasadnicze kwerendy przeprowadzono w latach 2010–2018, kiedy listy te były tylko wstępnie uporządkowane (pomijając niewielki zbiór w Muzeum Literatury), a kolekcja będąca obecnie w Bibliotece Narodowej znajdowała się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Zasadnicza część listów dotycząca Schulza publikowanych w antologii znajduje się w Ossolineum, gdzie listy te spoczywają niewyodrębnione w pięćdziesięciu tekach w jednym ciągu alfabetycznym nazwisk autorów wraz całą korespondencją Ficowskiego15. Z tego rozległego zbioru w toku kwerend wyodrębniono listy dotyczące Schulza i jego recepcji, a następnie zawężono wybór do listów świadków życia Schulza i osób z jego kręgu. Do antologii wprowadzono z tego zbioru 161 listów (w tej liczbie siedem listów Jerzego Ficowskiego).

Warto wskazać pewne cechy listów, które obligowały do szczególnej uwagi i staranności podczas pracy nad kolekcją Ossolineum. Zdarzały się w opisie i alfabetyzacji listów błędne odczytania nazwisk autorów i w rezultacie rozdzielanie listów tego samego autora. Wiele listów pozbawionych było kopert, a część kopert istniejących nie posiadała daty stempla pocztowego z powodu odcięcia znaczka (kilkanaście brakujących kopert odnalazło się w części archiwum Ficowskiego przechowywanej w Bibliotece Narodowej). Niektórzy korespondenci Ficowskiego, polscy Żydzi, zmieniali po wojnie swoje przedwojenne i wojenne nazwiska. Pozostawali przy nazwisku z okresu okupacji (tzw. aryjskim) albo też powracali do nazwiska pierwotnego, często w momencie emigracji z Polski. W tym wypadku ważne było scalenie listów autora pisanych do Ficowskiego pod różnymi nazwiskami, często z wieloletnią przerwą w korespondencji, nawiązanej jeszcze w Polsce i wznowionej po latach na emigracji (na przykład listy Edmunda Lewandowskiego – później Löwenthala, czy Stefana Halickiego – później Jamesa S. Howarda, syna Romany Halpern). Niedostrzeżenie owych wydarzeń (zmiany nazwiska, faktu emigracji) w życiu nadawców groziło pomnożeniem tożsamości tej samej osoby albo pominięciem listu opatrzonego nieczytelnym podpisem, pozbawionego koperty. Przy braku koperty i nieczytelnym podpisie tylko porównanie charakteru pisma pozwalało na ustalenie autora listu, umieszczonego w zupełnie przypadkowym miejscu rozległej kolekcji, i dołączenie go do innych listów tego autora.

Drugi co do liczebności, zdecydowanie mniejszy i fragmentaryczny zbiór listów o Schulzu znajduje się w Bibliotece Narodowej i stanowi część spuścizny Ficowskiego przekazanej przez rodzinę pisarza po jego śmierci w 2006 roku początkowo do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (depozyt), a następnie sprzedanej Bibliotece Narodowej. Orientacja w tej kolekcji jest obecnie łatwiejsza dzięki sporządzeniu jej katalogu16. Listy o Schulzu w Bibliotece Narodowej uzupełniają luki w korespondencji o Schulzu znajdującej się w Ossolineum, choć zdarza się tu też po kilka listów jednego autora, na przykład Mirosława Krawczyszyna, Elli Schulz-Podstolskiej czy Reginy Silberner, pochodzących z reguły z lat dziewięćdziesiątych, których Ficowski zapewne nie zdążył przekazać do Ossolineum, a także bloki korespondencji zbyt ważne dla Ficowskiego jako całość, by się z nimi rozstawać (na przykład zespół listów Józefiny Szelińskiej). Ze zbioru korespondencji i relacji świadków w zbiorach Biblioteki Narodowej wprowadzono do antologii 46 listów (w tej liczbie jeden list Jerzego Ficowskiego).

W Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie Jerzy Ficowski zarchiwizował kilka najwcześniej otrzymanych listów na temat Schulza, pochodzących z 1948 roku, autorstwa dr. Tadeusza Baranowskiego, Emila Górskiego i Elli Podstolskiej, oraz własne listy do Mariana Jachimowicza i Bronisława Gottlieba (razem dziesięć listów).

Jak wynika z powyższej charakterystyki trzech zasobów listów o Schulzu, antologia uwzględnia także bruliony, kopie czy odpisy 14 listów Jerzego Ficowskiego do świadków, które włączono w ciąg listów od danego korespondenta. Pochodzą one ze zbiorów wszystkich trzech wymienionych wyżej kolekcji. Nie podejmowano poszukiwań listów Ficowskiego znajdujących się poza jego archiwum.

Ważnym źródłem, z którego zaczerpnięto do antologii odpisy dziesięciu listów o Schulzu nie znalezionych w archiwum w oryginale oraz siedem relacji ustnych świadków, spisanych przez Ficowskiego w formie notatek, był wspomniany maszynopis Bruno Schulz (1892–1942) notatki biograficzne, liczący 64 karty gęstego tekstu bez interlinii, znajdujący się w Bibliotece Narodowej. Jest to interesujący dokument warsztatu Ficowskiego jako biografa Schulza, rodzaj podręcznego archiwum, którego czas powstania i powód opracowania nie są dokładnie znane.

W tekście antologii w metryczkach listów i relacji zastosowano następujące skrótowe oznaczenia proweniencyjne, wskazujące na miejsce przechowywania publikowanych w antologii wspomnień:

BN + sygnatura – Biblioteka Narodowa, Archiwum Jerzego Ficowskiego (sygnatura według: Katalog rękopisów Biblioteki Narodowej, t. 26: Archiwum Jerzego Ficowskiego, sygnatury 14422–14644, oprac. Maria Gamdzyk-Kluźniak, Warszawa 2019).

MLAM + numer inwentarza – Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.

Ossol. Koresp1 + teka + nr akcesji – Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Korespondencja Jerzego Ficowskiego. Listy od następujących…

Ossol. Koresp2 + teka + nr akcesji – Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Korespondencja Jerzego Ficowskiego. Listy, bruliony i kopie do następujących…

Jerzy Ficowski, Bruno Schulz (1892–1942) notatki biograficzne + nr karty – wypisy z: [J. Ficowski], Bruno Schulz (1892–1942) notatki biograficzne, 64 k., maszynopis w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie, Archiwum Jerzego Ficowskiego, sygnatura III 14620.

VI

Antologia niniejsza składa się z dwóch części: „Schulz” i „Krąg Schulza”. Taki układ podpowiedziały same listy świadków, które dotyczą nie tylko Schulza, ale także osób powiązanych z pisarzem znajomością różnego stopnia. W części pierwszej, gromadzącej listy o Schulzu, przyjęto układ alfabetyczny według nazwisk autorów listów i relacji, a w obrębie danego autora relacje uporządkowano chronologicznie. W części „Krąg Schulza”, zawierającej listy dotyczące postaci bliskich Schulzowi, nazwiska tych osób tworzą siatkę haseł przedmiotowych, uporządkowanych alfabetycznie, i w obrębie każdego z nich umieszczono listy kolejnych korespondentów, także według kolejności alfabetycznej nazwisk.

Nazwiska wszystkich autorów listów i relacji oraz nazwiska hasłowe w części „Krąg Schulza” opatrzono notami biograficznymi. Odsyłacze do tych not umieszczone są w formie przypisu.

VII

Redakcja językowa musiała brać pod uwagę potrzebę zachowania w edycji całego zróżnicowania polszczyzny autorów listów. Ich język kształtował się często na styku kultur, zawierał regionalizmy i w przypadku emigrantów nie ulegał uwspółcześnieniu, zachowując dawne formy leksykalne. Najbardziej specyficzne odstępstwa od normy językowej usystematyzować można następująco. U najstarszych korespondentów Ficowskiego pojawiają się formy dawnej ortografii, takie jak jota po spółgłoskach w wyrazach obcego pochodzenia (na przykład „miljon”, „genjalnego”), formy „niemi” („co się z niemi stało”), „o czem”, rozróżnianie końcówek – emi i – imi czy dawne zasady pisowni łącznej i rozdzielnej oraz dawne formy leksykalne typu „konzument”, „przeszlę”, „pygmejom”. W wypadku emigrantów wieloletnia przerwa w pisaniu po polsku rodzi formy zapisu słów fonetyczne (na przykład „dźwi” zamiast „drzwi”, „pjani” zamiast „pijani” – list Perli Eidler z 12 VIII 1987, Tel Awiw), osobliwości leksykalne, na przykład „zaniemiałam z zachwytu” w sensie ‘oniemiałam’ (w liście Alicii Giangrande z 16 IV 1985, Hurlingham), „uwiekowiecznić” w sensie ‘uwiecznić’, zapewne kontaminacja ze zwrotem „na wieki wieków” (w liście Racheli Feuer z 19 VI 1977, Rishon le Zion, Izrael).

Ponadto język ten podlegał presji struktur czy słownika języków obcych, w których autorzy listów żyli od lat. David Einsiedler z Los Angeles używa słowa stroke zamiast wylew, student zamiast uczeń gimnazjum, u Józefa Heimberga z Nowego Jorku słowo „ewentualnie” kilkakrotne jest kalką angielskiego słowa eventually (‘ostatecznie’), u Alfreda Schreyera z Drohobycza pojawiają się rutenizmy, na przykład zwrot „o którym upomina W. Pan” (w sensie ‘o którym wspomina’). Częste jest także naruszenie norm ortografii, na przykład w listach Stephena J. Howarda ze Studio City (Kalifornia) pojawia się „naszej służoncej”, „zwrucić”, w liście Józefa Heimberga z Nowego Jorku – „ubustwiał opery”, „mogę Panu chętnie pomódz”. Wspomnieć trzeba także o osobliwościach grafiki pisma, braku polskich znaków diakrytycznych, wynikającym z posługiwania się zagraniczną maszyną do pisania, czy anachronicznym już dziś dodawaniu w rękopisach kreski nad literą „u”.

W redakcji językowej uwspółcześnieniu poddane zostały formy niezgodne z obecną normą ortograficzną i interpunkcyjną (choć zachowywano niektóre osobliwości i zwyczaje piszących, zwłaszcza w nagłówkach listów). Skorygowano formy pisowni łącznej i rozdzielnej, stosowanie wielkich i małych liter (z wyjątkiem użyć emfatycznych, co dotyczy także stosowanej przez niektórych korespondentów pisowni „niemcy”), zapis skrótów i skrótowców oraz inne, które zmieniły się wraz z reformą ortografii, a także literówki (również w słowach i wyrażeniach obcojęzycznych, chyba że uzasadniona była inna decyzja) oraz błędy w zakresie przestankowania (przyjęto jednak zasadę jak najmniejszych ingerencji). Opuszczano dopisane do cyfr końcówki fleksyjne liczebników, chyba że kontekst autorski i/lub tekstowy nakazywał inaczej.

Zachowano natomiast istniejące w listach regionalizmy, anachroniczne formy leksykalne, makaronizmy i inne elementy osobistego idiomu, wynikające z doświadczenia emigracji czy wielojęzyczności autorów listów. Korygowano brak polskich znaków diakrytycznych w listach pisanych na maszynie bez polskich czcionek, sygnalizując ten fakt w przypisie.

Zachowano bez zmian stosowane w listach formy pisowni i odmiany imienia i nazwiska Brunona Schulza, a także formy nazwisk innych osób (wraz z osobliwościami odmiany, zwłaszcza w wypadku autorów wielojęzycznych), w tym drugim wypadku korygując błędną pisownię w przypisach.

W edycji zrezygnowano z ujednolicenia konwencji zapisu dat w listach. Podając metryczkę listu wraz z adresowaniem, nie oddawano stosowanych na kopertach podkreśleń i wyróżnień, zachowując jednak wersaliki. Nie dążono również do ujednolicenia ani w obrębie poszczególnych listów, ani tym bardziej całej edycji takich kwestii jak stosowanie lub niestosowanie skrótów. Niejednoznaczne lub sporadycznie używane skróty rozwijano w nawiasach kwadratowych. Wprowadzono natomiast kursywę w odniesieniu do pojawiających się w listach tytułów i wtrąceń obcojęzycznych, cudzysłowy w odniesieniu do tytułów czasopism itd., zgodnie z konwencją.

część I: Schulz

Michał Ambros

Michał Ambros (1891 Chlebowice, powiat przemyski – 1984 Warszawa) – pedagog, bibliotekarz, bibliograf. W 1911 roku zdał egzamin maturalny w C.K. Gimnazjum im. Franciszka Józefa w Drohobyczu, a w 1917 roku ukończył Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Lwowskiego z dyplomem nauczyciela szkół średnich. Uczył greki, łaciny, historii oraz propedeutyki filozofii w gimnazjach i seminariach nauczycielskich lwowskiego okręgu szkolnego. W 1933 roku doktoryzował się na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Pracował w bibliotece uniwersyteckiej wileńskiej uczelni, prowadził prace bibliograficzne i publikował w „Ateneum Wileńskim”. Po wojnie, w latach 1946–1968, pracował w Bibliotece Narodowej, między innymi jako twórca „Bibliografii Zawartości Czasopism”. Wykładał bibliografię w Katedrze Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem wielu haseł, opublikowanych między innymi w Polskim słowniku biograficznym.

List do Jerzego Ficowskiego z 29 kwietnia 1974 roku1

Warszawa, 29.4.[19]74

Wielce Szanowny Panie.

Przesyłam Panu odpis z listu dra Władysława Balickiego2 do mnie. Może pewne szczegóły w nim zawarte będą pożyteczne. Ważnym dla Pana może być fakt, że był on sąsiadem Schulza. Dr Balicki zamierza odwiedzić Warszawę w miesiącach letnich, nie podał jednak daty dokładnej. Uderzy Pana to, że nazwisko Schultza jest podane niekiedy Schulz, a niekiedy Szulc, myśmy się przyzwyczaili raczej do formy Szulc.

Proszę przyjąć wyrazy poważania

Michał Ambros

Odpis z listu Władysława Balickiego

Książkę Regiony wielkiej herezji mam od kilku lat w mojej bibliotece domowej. Zdjęcie moje w towarzystwie Szulca, zawarte w tej książce, pochodzi z r. 1939, a nie z 1934, jak wspomniałeś w swoim liście3. Będąc na kuracji w Truskawcu, w lipcu 1939, prawie codziennie spędzałem po kilka godzin na spacerze w towarzystwie Szulca, który poza tym był moim sąsiadem w Drohobyczu.

Niewiele mogę o Nim powiedzieć, ponieważ mało się Nim interesowałem. Od wczesnej młodości stronił On od ludzi i jako życiowy odludek trzymał się zawsze z daleka od ludzi, w towarzystwie których znalazł się w danej chwili. Jego stronienie od ludzi może było wynikiem nieszczęśliwego wypadku w Jego najbliższej rodzinie. Mąż Jego jedynej siostry podciął sobie gardło w czasie, kiedy Szulc był małym chłopcem4. Co się z Nim działo w latach 1913–1923, nie mam pojęcia. Wiem tylko, że do drugiej wojny uczył rysunków w drohobyckim gimnazjum5, gdzie poza tym był bardzo ceniony i lubiany przez wszystkich, którzy Go znali.

Wiem również, że w czasie okupacji niemieckiej był bardzo lubiany i szanowany przez jakiegoś gestapowca, któremu malował rozmaite obrazy, w zamian za co ów gestapowiec dawał Mu kartki żywnościowe dla Niego samego i Jego rodziny 6. Ten gestapowiec miał swojego zastępcę, który odwrotnie nienawidził Szulca7. Podczas nieobecności tego protektora jego zastępca wykorzystał sytuację i bez żadnej przyczyny zastrzelił Szulca na ul. Liszniańskiej w chwili, kiedy Szulc niósł chleb dla swojej rodziny 8. Po powrocie gestapowca-protektora jego zastępca miał się odezwać do niego słowami: Ich habedeinen Schulz niedergeschoßen9.

Wiem również o tym, że Związek Literatów w Warszawie proponował Schulzowi wyjazd z Drohobycza na podstawie podrobionych przepustek, z czego jednak Schulz nie chciał skorzystać, jako że taki wyjazd zawierał trochę ryzyka, którego Schulz się obawiał10. Schulz był bliskim kuzynem Bruna Kupferberga11, w którego domu Schulza często widywałem. Niestety B. Kupferberg już nie żyje, jak również nie żyje Jego żona12. W domu Kupferberga oglądałem wiele rysunków wykonanych przez Schulza. Co się stało z tymi rysunkami, nie mam pojęcia.

[Dopisek Michała Ambrosa:] Odpis z listu dra Władysława Balickiego do dra Michała Ambrosa z 20.2.1974 z Montclair.

Zbigniew Bezwiński

Zbigniew Jurand Bezwiński (1921 Kalisz – 2014 Kraków) – prawnik, socjolog, urbanista. Syn Tadeusza i Heleny z domu Goślinowskiej. Uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły w Drohobyczu, maturę zdał w 1939 roku. Podczas okupacji sowieckiej pracował w Drohobyczu jako stróż nocny w kopalni. Jako syn majora Wojska Polskiego zatrudnionego w Ministerstwie Spraw Wojskowych II RP, miał obowiązek cotygodniowego meldowania się na posterunku NKWD. Wiosną 1940 roku przedostał się do Stanisławowa, gdzie w okresie okupacji niemieckiej pracował w warsztacie samochodowym. Pod koniec wojny ewakuowany wraz z taborem samochodowym na Węgry, a później do Pragi, skąd wrócił do Polski w styczniu 1945 roku. Po wojnie studiował prawo i socjologię (1945–1949) na Uniwersytecie Jagiellońskim, w 1950 roku uzyskał tytuł doktora prawa. Mieszkał w Krakowie, gdzie pracował kolejno w Instytucie Geofizyki, Pracowni Urbanistycznej Urzędu Wojewódzkiego (1958–1970) i Instytucie Kształtowania Środowiska (1970–1990).

List do Jerzego Ficowskiego z 6 maja 1981 roku1

Kraków, 6.5.[19]81

Szanowny Panie!

W związku z  n o t a t k ą   w  „P r z e k r o j u”  dot. Brunona Schulza2 – mogę podzielić się z Panem kilku wspomnieniami. W latach 1931–[19]33 uczęszczałem do Gimnazjum im. Kr. Władysława Jagiełły w Drohobyczu. Chodziłem do pierwszej i drugiej klasy gimnazjum (starego typu), w którym B. Schulz był nauczycielem rysunków. Mogę sobie przypomnieć tylko to, że ponieważ klasy były liczne (do 50 uczniów), miał trudności z utrzymaniem uczniaków w ryzach, gdyż był dość nerwowy i łatwo wybuchał. Najlepszym środkiem (do czego uczniowie go nakłaniali) było opowiadanie bajek i wtedy klasa słuchała go ze skupieniem. O ile pamiętam – były to opowieści o przygodach Dziadka do orzechów3.

W latach 1933–[19]37 uczęszczałem do ww. gimnazjum w ramach nowego typu nauki. B. Schulz uczył (zdaje mi się) w pierwszej i drugiej klasy [!] rysunków i robót ręcznych. Przypomina mi się taki szczegół: B. Schulz podenerwował się na jakiegoś ucznia i dość miotał się. Spojrzał na mnie (siedziałem w pierwszej ławce) i zobaczył moją ubawioną minę, gdy oglądałem tę scenę. Zdenerwował się tym więcej, wyrzucił mnie za drzwi, obiecując solennie, że włosy mu na dłoni wyrosną, jeśli na koniec roku nie będę miał obniżonej noty z zachowania. Ponieważ na koniec roku nie miałem obniżonej noty, więc przypuszczam, że gdy mu złość przeszła, nie zrobił użytku ze swojej obietnicy.

Jeśli dobrze pamiętam – chyba ok. roku 1935 B. Schulz na jakiś czas wyjechał z Drohobycza do Warszawy 4. Po powrocie uczniacy opowiadali także, że ożenił się w Warszawie z jakąś panią, która ma dobre „chody” i pomoże w jego karierze. Ponieważ byłem w wieku, w którym specjalnie takimi sprawami nie zajmowałem się, wiele rzeczy uszło mej uwagi. Pamiętam natomiast, że w roku szkolnym [19]36/[19]37 B. Schulz prowadził dla nas (byłem w czwartej klasie gimnazjum) lekcje nadobowiązkowe rysunku. Grupka na lekcjach była nieliczna, B. Schulz pozostawiał pełną swobodę każdemu, poprawiał rysunki, doradzał i prowadził lekcje na stopie prawie koleżeńskiej. Pamiętam, że zajmował się specjalnie moim kolegą Harry Zeimerem5, który dobrze rysował i Schulz poświęcał mu dużo uwagi. Robił wtedy dużo szkiców i rysunków, z których część porozdawał moim kolegom. Ja niestety żadnego rysunku takiego nie mam – zresztą wówczas nie przywiązywałem do tego znaczenia.

Jeśli sobie przypominam – po powrocie z Warszawy B. Schulz zmienił się zewnętrznie. Lepiej się ubierał i wyglądało, że stoi lepiej finansowo. Pozostał natomiast, jak był, skromny, nie rzucający się [w] oczy otoczeniu, zawsze jakby nieśmiały i zamyślony. W gronie swoich kolegów – profesorów gimnazjum – był raczej niezauważany, a zresztą (przypuszczam) nie miał bliższych kontaktów towarzyskich.

Jeśli te kilka moich chaotycznych wspomnień mogą się Panu na coś przydać – będzie mi bardzo miło.

Łączę serdeczne pozdrowienia

[podpis nieczytelny]

 e w e n t u a l n i e   m ó j   a d r e s 

dr Zbigniew Bezwiński

ul. Miechowity 7/29

31-475 Kraków

Tadeusz Breza

Tadeusz Breza (1905 Szekerynce na Wołyniu – 1970 Warszawa) – powieściopisarz, eseista, krytyk literacki. Pracował między innymi w polskiej służbie dyplomatycznej. W latach trzydziestych związany z radiem oraz z „Kurierem Porannym” jako recenzent i redaktor działu kulturalnego pisma. Obok Zofii Nałkowskiej, Witolda Gombrowicza, Stanisława Ignacego Witkiewicza i Józefa Wittlina należał do kręgu pisarzy wysoko ceniących Schulza i bliskich mu towarzysko. W 1936 roku wydał powieść Adam Grywałt, zrecenzowaną przez Schulza w „Tygodniku Ilustrowanym” (1937, nr 103). Opublikował entuzjastyczną recenzję Sklepów cynamonowych (Sobowtór zwykłej rzeczywistości, „Kurier Poranny” 1934, nr 103). Z 1969 roku pochodzi jego wspomnienie o Schulzu, przypominające tekst tej recenzji, zamieszczone w tomie Nelly. O kolegach i o sobie (1970). Dwanaście listów Schulza do Tadeusza i Zofii Brezów z lat 1934–1938 Ficowski opublikował w Księdze listów Schulza.

List do Jerzego Ficowskiego z 19 lipca 1948 roku1

19 lipiec [19]48

Szanowny Panie!

Przesyłam w załączeniu odpisy dziesięciu kartek i listów od Schulza do mnie i do mej żony 2. Oryginały są u mnie, lecz dla pracy Pana sądzę, że na stałe wystarczą Panu odpisy. Oryginały są do przejrzenia zawsze u mnie.

Prosi Pan również o informacje. Nie wiem, jakie Pan już ma, więc nie chcę Panu zawracać głowy znanymi rzeczami. Może będąc w Warszawie, po 1 listopada b.r. zajrzy Pan do mnie, to pogadamy. Do listów dorzucam kilka objaśnień:

Juno to nazwa, którą Bruno ukuł dla swej przyjaciółki, dr Szelińskiej Józefiny, nauczycielki gimnazjalnej, którą poznał chyba w Drohobyczu. Przyjaźnili się przez pewien czas, po tym rozeszli, p. Szelińska podczas okupacji znalazła się w Warszawie. Pozostawaliśmy z nią w kontakcie. Ukrywała się pod zmienionym nazwiskiem ze względów rasowych. Mamy jak najpoważniejsze obawy, że nie przeżyła. Pomagała jej Nałkowska, trochę my, w pewnej chwili zmieniła mieszkanie, nie dawała znać. Sądziliśmy, że przeszła na prowincję. Ale do dziś chyba by się do nas odezwała3.

Urlop, o którym pisze Bruno, to urlop bezpłatny, o który starał się w Ministerstwie Oświaty 4. Po książce, po Sklepach, chciał popracować więcej, wyrwać się ze szkoły, w zamian otrzymując stypendium z tegoż zresztą ministerstwa, stypendium otrzymał, a z urlopem szło bardzo ciężko. W końcu otrzymał go, przez rok jednak mało co zrobił, mieszkał w Warszawie, nadto mu obcej. Nic z tego nie wyszło.

Nyczek, o którym mowa, to moja żona, Zofia z Nyczów 5, zwana w kole przyjaciół Nyczkiem, co przejął również Bruno. Poznałem go po Sklepach, napisałem o nich pierwszy recenzję w „Kurierze Porannym”. Na książkę zwróciła mi uwagę p. Nałkowska. Po recenzji Bruno napisał, raz i drugi, niestety pierwszy jego list się nie zachował. Wreszcie [19]34 roku w grudniu, pod koniec miesiąca, zjechał do Warszawy, pierwszy dłuższy wieczór spędziliśmy u Gombrowicza, w Sylwestra, w naszym kole literacko-artystycznym. Po tym już dosyć stale widywaliśmy się i pisywaliśmy do siebie.

Gdyby Pan miał pytania, proszę mi je zadać. Dużo rzeczy o Brunie mógłby Panu powiedzieć prof. dr Stefan Szuman6, Piłsudskiego 13, Kraków, / Zofia Nałkowska7, Bandurskiego 8, Łódź, / Tuwim8, Daszyńskiego 14, Warszawa, / Stefan Otwi[now]ski9, Krupnicza 22, Kraków, / Witold Gombrowicz10, Tucuman 462, Buenos Aires.

Ściskam serdecznie dłoń

Tadeusz Breza

Frascati l m 24

PS Na stale wracam do Warszawy na 1 listopada, ale listownie zawsze mnie Pan złapie, bo mi list przeadresują. Poza tym będę tu wpadał, do Warszawy.

[dopisek ręcznie]: PS W razie gdyby Pan chciał listy Schulza w całości drukować, proszę się ze mną porozumieć.

TB

List do Jerzego Ficowskiego z 3 września 1967 roku11

3 września [19]67

Drogi Panie Jerzy!

Przeczytałem z ogromną satysfakcją Regiony wielkiej herezji12. Napisane są świetnie. Analizy ciekawe i słuszne. Ale zrozumie Pan z pewnością, że poruszyła mnie ponad wszystko pasja i umiłowanie, z jakimi Pan do tej książki przystąpił, i szczęście, jeśli można tego terminu użyć w tak tragicznej okazji, z jakim Pan zdołał zebrać pomimo wszystko tyle schulzowskiego materiału.

To wprost trudne do wiary, że los, zniszczywszy, jak mogłoby się zdawać, wszystko, jednocześnie tyle oszczędził. Pan tego na pewno nie czuje, wciąż mając przed oczyma i w wyobraźni to, co było, czego Pan nie znalazł, choć natrafił Pan na trop. Ale kiedy się od tego myśl oderwie i patrzy się na to, co zostało, jak powiadam, zdumienie ogarnia.

Ale też zadał Pan sobie trud ogromny i wieloletni. Te fotografie, te stare świadectwa, tyle tych jego grafik. To wszystko prawdziwie wzruszające! Komentarz stale mądry i dyskretny. Szczegółów takie mnóstwo, że ginie w nich czasem nawet taki, który mnie się wydaje sporny. Tak na przykład nie sądzę, żeby Massimo Bontempelli przyjeżdżał do Polski dla Schulza i Gombrowicza. To była inna całkiem parafia. Poza tym, nawet gdyby była bliższa niż była, tekstów ich nie mógłby znać. Nie byli jeszcze tłumaczeni; ani w całości, ani w części. Ktoś Pana taką informacją zmylił13. W innym drobiazgu dorzuciłbym dla Pana użytku drobne sprostowanie. Moim zdaniem urlop, który Schulz otrzymał ze szkolnictwa w [19]36 roku, był roczny. Był urlopem bezpłatnym, ponieważ szkoła nie mogła dać płatnego urlopu na popieranie twórczości14. W tym czasie natomiast otrzymywał Schulz z wydziału literatury, którym kierował Władysław Zawistowski, stypendium w wysokości swego uposażenia. Był to wydział literatury Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.

Ale, jak Pan widzi, w tej zebranej przez Pana masie materiału są to tylko drobiazgi. Ale skoro jest Pan dziś największym autorytetem i głównym zbieraczem pamiątek schulzowskich i depozytariuszem najbogatszej wiedzy o nim, prostuję to, co wiem, i jednocześnie dodaję jeszcze oto takie wiadomości, które nie wiem, czy Panu są znane.

Oto pierwsza: czy natrafił Pan w związku z Schulzem na nazwisko profesora Stefana Schumana?15 Pozostawał on z Brunem w korespondencji jeszcze przed ukazaniem się Sklepów cynamonowych. Był profesorem psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zainteresował się Schulzem jako psycholog i po tej linii też zaciekawiła go jego twórczość. Mówił mi (było to 20 lat temu, a więc już po wojnie), że zachował listy Schulza16. Nie wiem, czy profesor żyje. Ale poprzez swoje koneksje krakowskie na pewno z łatwością dotrze Pan – nie takie trudności już Pan przełamywał! – do papierów po Szumanie. Przynajmniej mam taką nadzieję. Druga sprawka błahsza, lecz dotycząca bądź co bądź tekstu Schulzowskiego, to wieść o jego recenzji z mego Adama Grywałda. Czy natrafił Pan na nią? Zamieścił ją Bruno w „Tygodniku Ilustrowanym” w numerze z 11 stycznia 1937 pod tytułem Książka o miłości. Gdyby Pan jej nie miał, a mieć ją chciał, chętnie prześlę Panu odpis. Proszę napisać. Wyjeżdżam na dwa miesiące. Po powrocie odpisem służę.

Jeszcze raz z wielką sympatią i wielkim wzruszeniem, jako przyjaciel Schulza, dziękuję Panu za książkę o nim i szczerze jej Panu winszuję.

Tadeusz Breza

List do Jerzego Ficowskiego z 15 grudnia 1968 roku17

Drogi Panie Jerzy!

List Schulza do prof. Szumana się znalazł u mnie18. Porządkowałem wczoraj paczkę papierów z czasów krakowskich i nagle wyskoczył ten Bruno! Nic nie pamiętam! Może dostałem go od prof. Szumana przed przeniesieniem się do Warszawy. To znaczy, już się pakując do Warszawy. I stąd amnezja, i stąd ten list w papierach krakowskich.

Ponieważ prof. Szuman zdecydował, że po odnalezieniu listu Pan ma się nim zaopiekować, proszę to czynić. Co do mnie, jedna sugestia, żeby Pan – publikując list, nie zrobił ze mnie  w a ł a,  co trzymał list Schulza prawie ćwierć wieku w zapomnieniu. Nic więc o mnie! dobrze?

Ściskam dłoń

Tadeusz Breza

15 grudnia [19]68

Maria Budratzka-Tempele (Maria Budracka)

Maria Budratzka-Tempele (Budracka, Budratzka) (1899–1988) – śpiewaczka operowa. W latach 1917–1920 mieszkała w Drohobyczu. Była współzałożycielką grupy „Kalleia”, skupiającej młodzież artystyczną i miłośników sztuki ze środowiska żydowskiego, do której należeli między innymi Paula Budracka, Bruno Schulz, Emanuel Pilpel, Michał Chajes, Stanisław Weingarten i Otokar Jawrower. W 1919 roku Schulz wykonał jej portret (rysunek Niedosiężna glorieta), a ponadto w 1923 przesłał jej do Wiednia dwa inne rysunki i exlibris z jej podobiznami. W 1920 roku, po śmierci ojca, wyjechała z matką i siostrą do Wiednia, gdzie mieszkała przed przybyciem do Drohobycza. Od 1925 występowała jako śpiewaczka operowa w niemieckich operach na terenie Czechosłowacji, a od 1935 dawała także koncerty w Galicji (Drohobycz, Lwów). Jej mąż Ernst Tempele (zm. 1974) był austriackim śpiewakiem, a później profesorem śpiewu (tytuł uzyskał w Rio de Janeiro) oraz impresario solistów operowych. W 1938 roku wyjechała z nim do Brazylii, gdzie mieszkali przez 18 lat, po czym wrócili do Wiednia.

Fragmenty listów Marii Budratzkiej-Tempele dotyczące Schulza Ficowski opublikował w zbiorze Bruno Schulz. Listy, fragmenty. Wspomnienia o pisarzu (1984). Shalom Lindenbaum w liście do Ficowskiego z 23 października 1994 roku (Archiwum Jerzego Ficowskiego, BN sygn. III 14571), odnosząc się do tych wspomnień, podaje dane o rodzinie Budrackich z hebrajskiej Księgi Drohobycza dr. Szymona Lustiga (pisownia oryginalna): „Okazuje się, że jej matka (rodzina przyjechała z Rosji) była przewodniczącą organizacji edukowanych kobiet syjonistycznych «Morija» (=góra w Jerozolimie, na której Abraham miał ofiarować Icchaka), że była bardzo aktywna też jako filantropka dbająca o biednych dzieciach, że dom jej był jakby centralą syjonistyczną – każdy przywódca czy mówca syjonistyczny był jej gościem – bo ta matka była bardzo gościnna. A jej starsza córka Paula/Pepcia była gwiazdą miasta. Już w bardzo młodym wieku – 10-letnia – grała jako pianistka na każdym balu czy zabawie. Któregoś dnia p. B [udracka], matka, zaprosiła go [tj. Schulza], by był nauczycielem jej córki, dopomógł jej przygotować się do egzaminów. On był oszołomiony tym zaproszeniem, być przy Pepci… wszyscy jego koledzy byli zazdrośni itd. Tak więc, on, który w 1909 roku zdał maturę, był stałym gościem w tym domu, a zarazem bardzo aktywny w org.[anizacji] syjonistycznej, co nawet pomagało mu być przyjęty w tym domu”.

Listy pisane są w języku niemieckim. Ich tłumacz, Tadeusz Zatorski, opatrzył swój przekład następującą charakterystyką rękopisu, która po części odnosi się do listów tu niedrukowanych, niedotyczących Brunona Schulza:

„Korespondencję z Jerzym Ficowskim Maria Budratzka-Tempele podejmuje już jako osoba wiekowa i mocno schorowana. Lepsze i gorsze zdrowotnie okresy widać wyraźnie w kształcie pisma, coraz bardziej rozchwianego i trudniej czytelnego. List z 19 VIII 87 jest w jednej trzeciej praktycznie nieczytelny i zapewne sam adresat nie był w stanie zaznajomić się z jego treścią, co sprawiło, że w kolejnych jego korespondentka wyraźnie stara się pisać wyraźniej. Częste bywają powtórzenia, nierzadko zdanie rozpoczyna się i urywa w połowie, nie brak dopisków między linijkami, niekiedy o niejasnych odniesieniach.

Tekst niemiecki odczytanych listów stara się oddawać dokładnie nie tylko ich treść, ale i formę. Dlatego nie poprawiam ani ortografii, ani interpunkcji, tu i ówdzie rozwijając co najwyżej trudne do odgadnięcia skróty albo wstawiając w nawiasach kwadratowych brakujące znaki interpunkcyjne, jeśli ten ich brak mógłby utrudniać zrozumienie tekstu bądź wypaczyć jego zawartość. W kilku miejscach trudno czytelnych dokonuję wstawek w nawiasach kwadratowych [ ], opatrując je pytajnikami.

Nieco inaczej ma się sprawa z przekładem. Tu nie miałoby sensu naśladowanie niezborności tekstu oryginalnego czy powtarzanie zawiłości interpunkcyjnych. Skróty zostają rozwinięte, zachowuję jednak niekonsekwencje Autorki w datach czy pisowni nazwiska pisarza (raz «Ficowski», raz «Ficowsky»). Milcząco uzupełniam brakujące cudzysłowy czy nawiasy. Naczelną zasadą jest tu bowiem komunikatywność ważnego tekstu. Nie oznacza to w żadnym razie jego «upiększania». Przekład zachowuje częste powtórzenia i stara się pozostawać możliwie jak najbliżej oryginału. Ze wszystkimi tego konsekwencjami”. Zob. też przypis 14 do korespondencji Budratzkiej-Tempele.

List do Jerzego Ficowskiego z 26 lutego 1976 roku1

Wiedeń, 26 / II 1976

Szanowny Panie Ficowski!

Serdeczne dzięki za Pański miły list z 3 lutego. Niestety nie najlepszy stan zdrowia sprawia, że w tej chwili nie mogę zlecić tak szybko wykonania fotokopii fotografii z czasów młodości, o którą Pan prosił. Mam nadzieję, że jest na to jeszcze nieco czasu? Oryginał portretu jest jak [widać] na fotokopii rysowany czarnym ołówkiem. [Obok narysowany niewielki prostokąt z napisem „Glorieta” w środku i wymiarami „60 cm”, „46 cm”]. Tytuł Niedosiężna glorieta Bruno Schulz osobiście wypowiedział po polsku – nie umiem sobie jednak przypomnieć polskiego [brzmienia], ponieważ zaraz w Wiedniu w 1920 roku – listopad – sama przetłumaczyłam go innym, wszyscy mówili tu po niemiecku. Przez „glorietę” Bruno Sch. rozumiał pawilon w tle rysunku, ku któremu ludzie zmierzają tanecznym krokiem. Chce także określić tym wyrażeniem „karierę”. I przypadkiem tak było z moją karierą: najwyższej „gloriety” z przyczyn osobistych dosięgnąć nie zdołałam. Ale to wiele lat później. Co prawda byłam przez 26 lat śpiewaczką operową, ale tego, co mi przepowiadano, Wiedeńskiej Opery Państwowej 2, Metr.[opolitan?] New York 3 – tego nie dosięgłam.

Wspomniałam już w moim wcześniejszym liście, że chętnie napiszę o tych dwóch latach w Drohobyczu (o ile sobie przypominam) 1918–1920, ale poza tym musiałabym udostępnić całe „memuary”, tego bym nie chciała. Jedno mogę jeszcze powiedzieć, to, że po ciężkich operacjach w roku 1923 – lekarze już prawie stracili nadzieję, że przeżyję – w 1925 roku zostałam śpiewaczką operową w niemieckich operach w Czechosłowacji. Mój zmarły mąż4, baryton – ja młodzieńczo-dramatyczna – był moim partnerem. Śpiewałam najpiękniejsze partie, jakie tylko istnieją. Na tej małej fotografii, wydaje mi się, że już o tym pisałam, jestem jako Butterfly, Sprzedana Narzeczona i Elsa w Lohengrinie5. I takich to pięknych partii śpiewałam 28 oraz 4 klasyczne operetki. – Mój jubileusz 25 lat na scenie świętowałam w Rio de Janeiro jako czarownica w Jasiu i Małgosi6. W 1935 roku dawałam także koncerty w Galicji: w Drohobyczu, we Lwowie, oraz śpiewałam w Radiu Lwów. Ale na tym koniec, bo inaczej zrobią się z tego jednak memuary. – „Kalleia” pochodzi od greckiego słowa „callos”. Było to stowarzyszenie młodych artystów, jak już wspomniałam7, do którego przychodził także Bruno Schulz. Miałam już wtedy piękny naturalny głos i śpiewałam podczas różnych imprez. Mieliśmy także małą orkiestrę młodzieżową – kapelmistrzem był młody, utalentowany chłopak, Jawrower 8. – W „Kallei” zawsze było bardzo miło, była wymiana myśli. Także Staszek Weingarten9 przychodził do „Kallei”. Przypominam sobie również, że ściany pokoju Staszka W. pełne były rysunków Brunona Sch. Ale pierwszym portretem, tak kompletnym, był ten mój. – Pomysł, by założyć to stowarzyszenie, wyszedł ode mnie i jeszcze 2–3 innych przyjaciółek, których (z wyjątkiem jednej) już nie ma. Zginęły jak biedny Staszek W.

Mam nadzieję, że są jeszcze na fotografii, a jeśli jest jeszcze trochę czasu, prześlę Panu kopię tej fotografii z młodości.

Pozostaję z najlepszymi pozdrowieniami

Maria Budracka Tempele

PS Mój mąż po 3 latach (mimo wspaniałego głosu) nie chciał już być śpiewakiem i poświęcił się całkowicie dydaktyce, był ciałem i duszą profesorem śpiewu. Tytuł profesora otrzymał w Rio de Janeiro. 18 lat spędziliśmy w Ameryce Południowej. Mój mąż był także impresariem bardzo sławnych śpiewaków. Imię mojego męża to Ernst. To było także powodem, że nie mogłam zrobić przepowiadanej mi kariery, ponieważ nie chciałam rozstawać się z nim, wyjeżdżając dalej i na dłużej. Byliśmy razem przez 48 lat. Teraz od dwóch i pół roku jestem wdową.

List do Jerzego Ficowskiego z 9 sierpnia 1976 roku10

Wiedeń, 9 / VIII 1976

Wielce Szanowny Panie Ficowski!

Od Pana Mariana Knopfa11, kuzyna drugiego stopnia mojej matki, otrzymałam Pański adres oraz dowiedziałam się o Pańskim zainteresowaniu moim wspaniałym portretem naszego niezapomnianego Brunona Schulza – przekazał mi on także Pańską piękną książkę Bruno Schulz. Księga listów12. Właśnie ją czytam i nie potrafię nawet wyrazić, ile budzi się we mnie wspomnień. Choć z Brunonem Schulzem spędziłam w Drohobyczu tylko rok 1919 i 1920, mogłabym, jeśli takie jest Pańskie życzenie, opowiedzieć dokładniej o tych latach. Przede wszystkim: urodziłam się w 1899 roku (jestem więc 7 lat młodsza niż Bruno Sch.), zatem na portrecie mam 20 lat. Nazwał go Niedosiężna glorieta! –13

Proszę wybaczyć, że piszę po niemiecku, ale choć po polsku czytam i trochę mówię, to przecież pisać – nie robiłam tego rzeczywiście od roku 1920 i dlatego nie śmiem14.

Oczekuję Pańskiej odpowiedzi i chętnie spełnię pańskie życzenia.

Choć się nie znamy, najlepsze pozdrowienia

Pańska

Maria Mania Budratzka Tempele

PS Oryginalny portret ma wymiary 58 × 45 cm, a fotokopie 24 × 18. Musiałam powiększyć fragment z podpisem, widać go wyraźnie, tyle że z 1919 brakuje dziewiątki.

Jak wyżej15

List do Jerzego Ficowskiego z 1 października 1976 roku16

Wiedeń, 1 / X [19]76

Wielce Szanowny Panie!

Dziękuję najserdeczniej za Pański miły list. Cieszę się, że mogę być Panu pomocna przy kolejnym dziele o naszym Brunonie Schulzu. – W załączeniu niestety nie całkiem udana fotografia. Część z podpisem Brunona musiała (brakuje także 9, był [rok] 1919) zostać sfotografowana osobno17. Mam jednak zapewnienie, że przy specjalnym oświetleniu da się wszystko umieścić na jednej fotografii. Nadejdzie niebawem.

Posiadam dzieło Brunona Sklepy cynamonowe w języku niemieckim, Marian Knopf 18 przywiózł mi także Księgę listów – Pańskie tak cenne dzieło.

To dziwne: czytanie i rozumienie w języku polskim nie sprawia mi żadnych trudności. Tylko pisanie i, sądzę, także mówienie po prawie 50 latach jest zbyt ryzykowne. –

Wraz z lepiej sfotografowanym obrazem prześlę chętnie dokładny opis mojego wspólnego [z B. S.] pobytu w Drohobyczu w latach 1919–1920 oraz ciekawą historię powstania portretu. –

Z wyrazami najwyższego szacunku

Maria Budratzka Tempele

List do Jerzego Ficowskiego z 23 grudnia 197619

Wiedeń, 23 / XII [19]76

Szanowny Panie Ficowski,

cieszy mnie widomość, że portret (fotokopia) dotarł szczęśliwie i że się Panu nawet podoba20. Także oryginał jest powszechnie podziwiany. – Wchodziłaby w grę jeszcze jedna fotokopia, a mianowicie fotografia z moich młodych lat (1919), która Brunonowi Sch. podobała się tak nadzwyczajnie, a widać na niej nadzwyczajne podobieństwo z rysunkiem.

Opóźniłam moją obiecaną relację, ponieważ tymczasem zgłosiło do mnie w Wiedniu 2 dziennikarzy, niejaka pani B. Spira21 [?] i M. Pollack 22; ten ostatni powiedział mi on, że jest Pana dobrym znajomym. Studiował w Warszawie. Chcą nakręcić z moim udziałem również w związku z Drohobyczem, Brunonem Sch. film krótkometrażowy dla telewizji. Ale ponieważ mam kłopoty z oczami, nie wiem i uważam za pewne, że lekarz mi na to nie pozwoli. U lekarza będę 29 grudnia. – Poza tym powiedziałam im, że obiecałam już pierwszeństwo p. Ficowskiemu. Moje oczy były już operowane. Ale dzięki Bogu jedno oko widzi, jedno jest całkiem ślepe, ale to jedno operowane, widzące oko musi być oszczędzane. Opóźnienie mojego obiecanego szkicu ma na sumieniu także pewna niedyspozycja (nieleczona od początku grypa). Ale już jest lepiej. Teraz niech jeszcze przejdzie świąteczny rozgardiasz. Już zresztą trochę przygotowałam. Nie jestem niestety uzdolniona pisarsko, ale mam nadzieję, że będzie to całkiem dobrze zrozumiałe. Moje uzdolnienia artystyczne są całkiem inne, przez 26 lat byłam śpiewaczką, z tego przez wiele lat śpiewaczką operową. Znajomość z Brunonem Sch. była przecież bardzo krótka, 1918–[19]20. Jeśli Pan, po otrzymaniu relacji, będzie sobie życzył odpowiedzi na jakieś pytania albo jakichś innych fotografii, to jestem oczywiście do Pana dyspozycji. To się przecież przysłuży naszemu wielkiemu artyście, Brunonowi Sch. – Bardzo się cieszę, że będzie Pan miał także inne dokumenty dotyczące roku 1927 23.

Teraz już kończę najlepszymi pozdrowieniami i serdecznymi życzeniami na rok 1977

Maria Budratzka Tempele

List do Jerzego Ficowskiego z 3 stycznia 1977 roku24Wiedeń, 3 / stycznia 1977

Drogi Panie Ficowski!

Nie chcę sięgać do przeszłości osobistej. Chce jednak dopomóc artyście Brunonowi Schulzowi post mortem25, by stał się jeszcze bardziej znany, dlatego skoncentruję się na krótkiej znajomości z Brunonem Schulzem.

Gdy powróciłam w 1917 roku, a więc w wieku lat 18, do Drohobycza, interesowało mnie w pierwszym rzędzie wszystko, co wiązało się ze sztuką. I tak w 1918 roku założyłam stowarzyszenie artystyczne. Nazwałam je „Kalleia”26. Choć byłam w młodym wieku, należeli do tego stowarzyszenia także starsi artyści. Przyłączył się do niego także Bruno Schulz. Poznałam go przez jednego z jego przyjaciół, Staszka Weingartena27. Była to rodzina, z którą my, Budraccy, byliśmy zaprzyjaźnieni. Staszek uwielbiał moją siostrę (moją najdroższą Paulę, którą po polsku nazywano Pepcia28), Bruno Schulz zaś interesował się raczej mną. Był wtedy nauczycielem rysunków29, a poza tym, sądzę, odbywał studia inżynierskie30